Biedniejsi niz rodzice
McKinsey Global Institute zbadał jak ostatnio wygladaja realne dochody gospodarstw domowych w 25 najbardziej rozwiniętych gospodarkach swiata obejmujacych 560 mln osób.
http://www.mckinsey.com/global-themes/employment-and-growth/poorer-than-their-parents-a-new-perspective-on-income-inequality
"The real incomes of about two-thirds of households in 25 advanced economies were flat or fell between 2005 and 2014. Without action, this phenomenon could have corrosive economic and social consequences. "
Dochody ponad 2/3 ( 66-70% ) gospodarstw domowych w 25 najbogatszych krajach swiata stagnuja lub wrecz spadly w okresie 2005-2014. Taka sytuacja ma miejsce po raz pierwszy od zakonczenia II Wojny Swiatowej. W poprzedniej dekadzie 1993-2005 realnego wzrostu dochodow nie odnotowało tylko 2% gospodarstw domowych w tych krajach. McKinsey uwaza ze to skutek kryzysu finansowego.
Ja uwazam ze to nie jest zaden kryzys tylko rezultat prowadzonej od ponad 40 lat oblednej polityki neoliberalizmu:
- ulgi podatkowe dla najbogatszych i generowane przez to luki budzetowe i zadluzenie panstw
- likwidacja przemyslu ( oraz dobrych miejsc pracy ) i przeniesienie go do Chin oraz zwiazana z tym polityka wolnego handlu
- korupcyjne przyzwolenie na gigantyczne oszustwa podatkowe ( "optymalizacja podatkowa" ) i raje podatkowe
- coraz wiecej i wiecej ze swiatowego tortu zasobow i produkcji wykrawaja sobie Chiny
- malejacy udzial plac w PKB przechwycony przez pasozytniczy "przemysl finansowy" oraz zachamowanie wzrostu plac
- oglupianie spoleczenstw propaganda przez media
- starzenie sie spoleczenstwa i zanik rzeczywistej innowacyjnosci na ktorej zachod bezwzglednie budowal swoja przewage od 500 lat
- kryzys demograficzny jako prosty rezultat dzialania systemu ubezpieczen spolecznych gwarantujacego takie same emerytury takze bezdzietnym
- kryzys demograficzny jako rezultat pauperyzacji spoleczenstwa ktore nie chce aby ich dzieci byly biedne i nie podejmuje prokreacji
- pojawianie sie coraz wiekszej ilosci miejsc niby-pracy
- dezaktywizacja pracujacych i upowszechnienie biernosci i oczekiwan co do pomocy spolecznej nie zwiazanej z praca
- import ludnosci obcej kulturowo, ktora jest tylko konsumentem dochodu narodowego i generuje potezne koszty a przy tym rozbija spojnosc spoleczenstwa
Najlepsza sytuacja jest w Szwecji, USA i Francji. Najgorsza jest we Włoszech, Holandii i Wielkiej Brytanii.
PKB rosnie ( czy oby napewno ? ) a zyje sie coraz gorzej.
Zyjemy obecnie w epoce interregnum. Okopany na swoich pozycjach hegemon broni swojej uprzywilejowanej pozycji w kazdy sposob. Takze siejac chaos, smiec i cierpienie. W grupie osob trzezwych nie ma juz chyba nikogo kto wierzy w dobre intencje USA, ktora zaprowadzaly demokracje, przynoszac setkom milionow ludzi nedze i smierc.
wtorek, 30 sierpnia 2016
Archiwum - SENSORY 25
Archiwum - SENSORY 25
Przeplywomierze ultradzwiekowe
wykorzystuja efekt Dopplera lub efekt zmiany czasu propagacji miedzy nadajnikiem i odbiornikiem fali ultradzwiekowej w medium, w zaleznosci od szybkosci jego przeplywu. Moga pracowac na rurociagach o srednicy do 200 cm.
Typowy zintegrowany przeplywomierz ultradzwiekowy ma ksztalt wydluzonego prostopadloscianu ktory wprost montuje sie na rurociagu co jest ogromna zaleta. Miejsca gdzie przylegaja piezoelektryczne nadajniki - odbiorniki ultradzwiekowe musza byc oczyszczone. Nieinwazyjny sposob montazu jest ogromna zaleta oszczedzajaca czas i koszty. Sa one takze dosc trwale. Pomiar w ogole nie zakloca przeplywu.
Przeplywomierz mierzacy roznice czasow propagacji fali ultradzwiekowej pracuje impulsowo. Sensory sa uzywane naprzemiennie i mierzona jest roznica czasow przejscia fali ultradzwiekowej przez plynace rurociagiem medium. Sensory sa kierunkowe o kacie stozka emsji - odbioru około 5 stopni. Przy braku przepływu medium czasy przejscia fali w obu kierunkach sa oczywiscie jednakowe. Gdy fala rozchodzi sie przeciwnie do kierunku płynacej cieczy, predkosc propagacji jest mniejsza niz w kierunku zgodnym z ruchem cieczy. Z tego wynikają mierzone różnice czasów propagacji i predkosc przeplywu medium V wynosi, V = ( t1 - t2 ) / ( t1t2 ) / ( 2 cos Fi) , gdzie Fi to kat miedzy odcinkiem laczacym sensory a linia rurociagu.
Paczka nadawcza typowo zawiera 8-16 pelnych sinusoid o czestotliwosci 0.5-10Mhz a typowo 1-2Mhz. Im wieksza srednica rurociagu tym z reguly mniejsza czestotliwosc fali ultradzwiekowej Oczywiscie im wieksza jest dobroc sensora piezoelektrycznego tym dluzsza musi byc paczka impulsow wzbudzajacych nadajnik. Mierzone roznice czasow propagacji sa niewielkie. Mozna je mierzyc szybko taktowanymi licznikami albo stosowac analogowe interpolatory czasu jak chocby podwojny noniusz elektroniczny tam gdzie wymagania sa wysokie.
Effect Dopplera zostal odkryty w 1842 przez austriackiego fizyka Christiana Dopplera, ktory zauwazyl roznice tonow ( czyli czestotliwosci ) gwizdka parowozu w zaleznosci od tego czy parowoz sie zblizal czy oddalal od obserwatora. Sensor nadawczy i odbiorczy sa umieszczone blisko siebie. Odbiornik odbiera fale odbita od przeciwleglej scianki rurociagu lub przez zanieczyszczenia ( takze pecherzyki ) plynace razem z medium. Ten rodzaj przeplywomierza nadaje sie do brudnych mediow.
Przeplywomierz dopplerowski pracuje z fala ciagla. Sygnal z sensora odbiornika miesza sie z czestotliwoscia nadajnika otrzymujac sygnal o malej czestotliwosci proporcjonalnej do szybkosci przeplywu medium. Sygnal ten dopiero trzeba poddac dalszej obrobce.
Przeplymomierz ultradzwiekowy tak jak kazdy inny sensor uzyty w systemie automatyki powiniem miec standardowy interfejs. Moze miec takze wyjscie impulsowe, gdzie impuls odpowiada okreslonej ilosci medium.
Pierre Curie odkryl zjawisko piezoelektryczne w 1880 roku. Po tym jak w latach piecdziesiatych szeroko zaczeto stosowac piezoelektryczne wkladki gramofonowe nastapila ogromna popularyzacja sensorow. Sensory piezoelektryczne uzywane sa do pomiaru cisnienia, przyspieszenia, naprezenia , sily i temperatury. Sa osobnym rozwijajacym sie tematem. Niezastapione w elektronice sa rezonatory kwarcowe i filtry piezoelektryczne dla radiowych torow FM i AM i z fala powierzchniowa SAW dla odbiornikow telewizyjnych
Zasade dzialania systemu podwojnego noniusza elektronicznego objasniono przy pomiarze odleglosci.
Przeplywomierze ultradzwiekowe
wykorzystuja efekt Dopplera lub efekt zmiany czasu propagacji miedzy nadajnikiem i odbiornikiem fali ultradzwiekowej w medium, w zaleznosci od szybkosci jego przeplywu. Moga pracowac na rurociagach o srednicy do 200 cm.
Typowy zintegrowany przeplywomierz ultradzwiekowy ma ksztalt wydluzonego prostopadloscianu ktory wprost montuje sie na rurociagu co jest ogromna zaleta. Miejsca gdzie przylegaja piezoelektryczne nadajniki - odbiorniki ultradzwiekowe musza byc oczyszczone. Nieinwazyjny sposob montazu jest ogromna zaleta oszczedzajaca czas i koszty. Sa one takze dosc trwale. Pomiar w ogole nie zakloca przeplywu.
Przeplywomierz mierzacy roznice czasow propagacji fali ultradzwiekowej pracuje impulsowo. Sensory sa uzywane naprzemiennie i mierzona jest roznica czasow przejscia fali ultradzwiekowej przez plynace rurociagiem medium. Sensory sa kierunkowe o kacie stozka emsji - odbioru około 5 stopni. Przy braku przepływu medium czasy przejscia fali w obu kierunkach sa oczywiscie jednakowe. Gdy fala rozchodzi sie przeciwnie do kierunku płynacej cieczy, predkosc propagacji jest mniejsza niz w kierunku zgodnym z ruchem cieczy. Z tego wynikają mierzone różnice czasów propagacji i predkosc przeplywu medium V wynosi, V = ( t1 - t2 ) / ( t1t2 ) / ( 2 cos Fi) , gdzie Fi to kat miedzy odcinkiem laczacym sensory a linia rurociagu.
Paczka nadawcza typowo zawiera 8-16 pelnych sinusoid o czestotliwosci 0.5-10Mhz a typowo 1-2Mhz. Im wieksza srednica rurociagu tym z reguly mniejsza czestotliwosc fali ultradzwiekowej Oczywiscie im wieksza jest dobroc sensora piezoelektrycznego tym dluzsza musi byc paczka impulsow wzbudzajacych nadajnik. Mierzone roznice czasow propagacji sa niewielkie. Mozna je mierzyc szybko taktowanymi licznikami albo stosowac analogowe interpolatory czasu jak chocby podwojny noniusz elektroniczny tam gdzie wymagania sa wysokie.
Effect Dopplera zostal odkryty w 1842 przez austriackiego fizyka Christiana Dopplera, ktory zauwazyl roznice tonow ( czyli czestotliwosci ) gwizdka parowozu w zaleznosci od tego czy parowoz sie zblizal czy oddalal od obserwatora. Sensor nadawczy i odbiorczy sa umieszczone blisko siebie. Odbiornik odbiera fale odbita od przeciwleglej scianki rurociagu lub przez zanieczyszczenia ( takze pecherzyki ) plynace razem z medium. Ten rodzaj przeplywomierza nadaje sie do brudnych mediow.
Przeplywomierz dopplerowski pracuje z fala ciagla. Sygnal z sensora odbiornika miesza sie z czestotliwoscia nadajnika otrzymujac sygnal o malej czestotliwosci proporcjonalnej do szybkosci przeplywu medium. Sygnal ten dopiero trzeba poddac dalszej obrobce.
Przeplymomierz ultradzwiekowy tak jak kazdy inny sensor uzyty w systemie automatyki powiniem miec standardowy interfejs. Moze miec takze wyjscie impulsowe, gdzie impuls odpowiada okreslonej ilosci medium.
Pierre Curie odkryl zjawisko piezoelektryczne w 1880 roku. Po tym jak w latach piecdziesiatych szeroko zaczeto stosowac piezoelektryczne wkladki gramofonowe nastapila ogromna popularyzacja sensorow. Sensory piezoelektryczne uzywane sa do pomiaru cisnienia, przyspieszenia, naprezenia , sily i temperatury. Sa osobnym rozwijajacym sie tematem. Niezastapione w elektronice sa rezonatory kwarcowe i filtry piezoelektryczne dla radiowych torow FM i AM i z fala powierzchniowa SAW dla odbiornikow telewizyjnych
Zasade dzialania systemu podwojnego noniusza elektronicznego objasniono przy pomiarze odleglosci.
sobota, 27 sierpnia 2016
Od szmalcownika do kamienicznika
Od szmalcownika do kamienicznika
Zdecydowana wiekszosc budynkow wybudowana w okresie miedzywojennym w Warszawie posiadala hipoteki czesto o wartosciach wiekszych niz objete nimi budynki.
Warszawa ucierpiala podczas wojny obronnej 1939 roku a nastepnie podczas jej niszczenia przez niemcow po powstaniu warszawskim. Budynki trafione bomba lotnicza lub pociskiem artyleryjskim duzego kalibru nawet jesli nie runa w calosci to trzeba je pozniej wyburzyc. Fala uderzeniowa wybuchu uszkadza sciany sasiednich domow podobnie jak czasem wstrzas wywolany walacym sie budynkiem na malo stabilnym gruncie.
Caly narod obudowywal swoja stolice. Na Dolnym Slasku burzono cale budynki aby pozyskac cegle dla Warszawy. Mnostwo pociagow z materialami budowlanymi odprawiono ze zrujnowanego nalotami Szczecina.
Po wojnie trzeba bylo zapanowac nad chaosem i przystapic do odbudowy miast.
Dekret o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m. st. Warszawy wydano w dniu 26 października 1945 roku przez Krajową Radę Narodową , której prezydentem był Bolesław Bierut.
Dekret nie dotyczył budynków a tylko gruntow . Budynki znajdujące się na przejetych gruntach miały pozostać własnością dotychczasowych właścicieli. Czesto jednak bezprawnie zabierano właścicielom budynki lub poddawano je obowiązkowi kwaterunku.
W czasie niemieckiej okupacji Polski szmalcownicy wymuszali potezny okup na ukrywających się Żydach, Za okup obiecywali nie doniesc okupantowi.
Francuzi po wyzwoleniu szybko i brutalnie rozprawili sie z kolaborantami. Pozniej chec do rozliczen im ustala. Szmalcownikom obcinali głowy na gilotynie. Uwazano ze wyzbyli sie on swojego czlowieczenstwa. Szmalcownikowi nie dawano przed egzekucja lyka aloholu ani papierosa. Nie wolano ksiedza. Grzebano ich hurtem.
Nieruchomościowy biznes Mossakowskich zaczal sie w nocy okupacji 1942 roku. Kilka dni przed akcją likwidacji getta Zyd pojawia się u notariusza. Nie mial dokumentow, ale dwóch "świadków" potwierdza jego tozsamosc. Udziela pełnomocnictwa do zarządzania majątkiem, w tym kamienica przy Jaracza na Powiślu, również po jego śmierci, babce Marka Mossakowskiego.
Zyd tak sobie opuszcza getto na parę dni przed likwidacją i idzie do notariusza zadysponować swoim majątkiem. Bez dokumentów, ale z dwoma "świadkami".
W 1945 roku cały udział babka sprzedaje w imieniu właściciela swojemu synowi Zygmuntowi, czyli ojcu Marka Mossakowsiego. Oświadcza u notariusza, że właściciel nie żyje, ale dostał pieniądze za majatek.
Wyjasnilo sie skąd antykwariusz z PRL mia nagle w III RP milion złotych na zakupy od prezydenta Piskorskiego. Kapitał założycielski szmalcownika to kamienica wyciągnięta od obywatela spalonego w Treblince !
Najbardziej ochydna rzecza jako zrobili sowieci rzadzacy poczatkowo PRL-em to przejecie agentury Gestapo jako swojej. Ta agentura to takze szmalcownicy. Zamiast zawisnac na stryczku agenture promowano, szczegolnie w tak zwanym wymiarze sprawiedliwosci, ktory byl gnojowiskiem.
Zabrane grunty powinny byc dawno oddane wlascicielom lub rozsadnie splacone spadkobiercom.
Nalezalo uregulowac sprawe zabranych kamienic w takim stanie w jakim byly one po wojnie, oczywiscie przed odbudowa albo zbudowaniu na nowo.
TW Alek czyli "magister", "filipinczyk" " i "golen" czyli sliski prezydent Kwasniewski, zdecydował nie podpisac ustawy reprywatyzacyjnej i zostawic sprawy w rekach sądów. A sądy, wiadomo sa skorumpowane jak diabli. Pytany o to w telewizji kłamał i wił sie jak piskorz.
Dokumenty falszowali takze notariusze i adwokaci. Sady ( czesc sedziow to progenitura szmalcownikow ) za lapowke prostytuowaly sie.
Skad oszust Mossakowski i inni wiedzili, ktore kamienice maja nieuregulowana kwestie wlascicielska ? Otoz sprzedal mu je i innym byly prezydent Warszawy Piskorki.
Dlaczego Gazeta Wyborcza pisze o tysiacach oszustw dokonanych w sprawie wyludzania kamienic i gruntow w Warszawie.
1. Mossakowscy to szmalcownicy. Na razie o tym glosno sie nie mowi. Polacy , katolicy. Cos bezgranicznie wstretnego i obrzydliwego. Insekty, robactwo a nie ludzie.
2. Duza czesc wyludzonych kamienic nalezala do Zydow, ktorzy wyjechali do panstw z ktorymi Polska nie podpisala omów idemnizacyjnych. Przemysl Holocaustu dostanie strumien wody na swoj mlyn. Polacy rozkradli mienie Zydow ! To cale ich panstwo z lapowkarskimi sadami to kupa gowna. Maja Zydom zaplacic 65 mld dolarow za ukradzione mienie i nie otwierac oblesnej mordy.
Zdecydowana wiekszosc budynkow wybudowana w okresie miedzywojennym w Warszawie posiadala hipoteki czesto o wartosciach wiekszych niz objete nimi budynki.
Warszawa ucierpiala podczas wojny obronnej 1939 roku a nastepnie podczas jej niszczenia przez niemcow po powstaniu warszawskim. Budynki trafione bomba lotnicza lub pociskiem artyleryjskim duzego kalibru nawet jesli nie runa w calosci to trzeba je pozniej wyburzyc. Fala uderzeniowa wybuchu uszkadza sciany sasiednich domow podobnie jak czasem wstrzas wywolany walacym sie budynkiem na malo stabilnym gruncie.
Caly narod obudowywal swoja stolice. Na Dolnym Slasku burzono cale budynki aby pozyskac cegle dla Warszawy. Mnostwo pociagow z materialami budowlanymi odprawiono ze zrujnowanego nalotami Szczecina.
Po wojnie trzeba bylo zapanowac nad chaosem i przystapic do odbudowy miast.
Dekret o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m. st. Warszawy wydano w dniu 26 października 1945 roku przez Krajową Radę Narodową , której prezydentem był Bolesław Bierut.
Dekret nie dotyczył budynków a tylko gruntow . Budynki znajdujące się na przejetych gruntach miały pozostać własnością dotychczasowych właścicieli. Czesto jednak bezprawnie zabierano właścicielom budynki lub poddawano je obowiązkowi kwaterunku.
W czasie niemieckiej okupacji Polski szmalcownicy wymuszali potezny okup na ukrywających się Żydach, Za okup obiecywali nie doniesc okupantowi.
Francuzi po wyzwoleniu szybko i brutalnie rozprawili sie z kolaborantami. Pozniej chec do rozliczen im ustala. Szmalcownikom obcinali głowy na gilotynie. Uwazano ze wyzbyli sie on swojego czlowieczenstwa. Szmalcownikowi nie dawano przed egzekucja lyka aloholu ani papierosa. Nie wolano ksiedza. Grzebano ich hurtem.
Nieruchomościowy biznes Mossakowskich zaczal sie w nocy okupacji 1942 roku. Kilka dni przed akcją likwidacji getta Zyd pojawia się u notariusza. Nie mial dokumentow, ale dwóch "świadków" potwierdza jego tozsamosc. Udziela pełnomocnictwa do zarządzania majątkiem, w tym kamienica przy Jaracza na Powiślu, również po jego śmierci, babce Marka Mossakowskiego.
Zyd tak sobie opuszcza getto na parę dni przed likwidacją i idzie do notariusza zadysponować swoim majątkiem. Bez dokumentów, ale z dwoma "świadkami".
W 1945 roku cały udział babka sprzedaje w imieniu właściciela swojemu synowi Zygmuntowi, czyli ojcu Marka Mossakowsiego. Oświadcza u notariusza, że właściciel nie żyje, ale dostał pieniądze za majatek.
Wyjasnilo sie skąd antykwariusz z PRL mia nagle w III RP milion złotych na zakupy od prezydenta Piskorskiego. Kapitał założycielski szmalcownika to kamienica wyciągnięta od obywatela spalonego w Treblince !
Najbardziej ochydna rzecza jako zrobili sowieci rzadzacy poczatkowo PRL-em to przejecie agentury Gestapo jako swojej. Ta agentura to takze szmalcownicy. Zamiast zawisnac na stryczku agenture promowano, szczegolnie w tak zwanym wymiarze sprawiedliwosci, ktory byl gnojowiskiem.
Zabrane grunty powinny byc dawno oddane wlascicielom lub rozsadnie splacone spadkobiercom.
Nalezalo uregulowac sprawe zabranych kamienic w takim stanie w jakim byly one po wojnie, oczywiscie przed odbudowa albo zbudowaniu na nowo.
TW Alek czyli "magister", "filipinczyk" " i "golen" czyli sliski prezydent Kwasniewski, zdecydował nie podpisac ustawy reprywatyzacyjnej i zostawic sprawy w rekach sądów. A sądy, wiadomo sa skorumpowane jak diabli. Pytany o to w telewizji kłamał i wił sie jak piskorz.
Dokumenty falszowali takze notariusze i adwokaci. Sady ( czesc sedziow to progenitura szmalcownikow ) za lapowke prostytuowaly sie.
Skad oszust Mossakowski i inni wiedzili, ktore kamienice maja nieuregulowana kwestie wlascicielska ? Otoz sprzedal mu je i innym byly prezydent Warszawy Piskorki.
Dlaczego Gazeta Wyborcza pisze o tysiacach oszustw dokonanych w sprawie wyludzania kamienic i gruntow w Warszawie.
1. Mossakowscy to szmalcownicy. Na razie o tym glosno sie nie mowi. Polacy , katolicy. Cos bezgranicznie wstretnego i obrzydliwego. Insekty, robactwo a nie ludzie.
2. Duza czesc wyludzonych kamienic nalezala do Zydow, ktorzy wyjechali do panstw z ktorymi Polska nie podpisala omów idemnizacyjnych. Przemysl Holocaustu dostanie strumien wody na swoj mlyn. Polacy rozkradli mienie Zydow ! To cale ich panstwo z lapowkarskimi sadami to kupa gowna. Maja Zydom zaplacic 65 mld dolarow za ukradzione mienie i nie otwierac oblesnej mordy.
Mecz Herrenvolk z mniej wartosciowa rasa tubylcza
Mecz Herrenvolk z mniej wartosciowa rasa tubylcza
Do mediow wyciekla kompromitujaca i oskarzycielska korespondencja Emailowa szajki politykow - przestepcow, udajacych sedziow Trybunalu Konstytucyjnego.
Podniosło sie wycie mediow Ubekistanu ze to godzenie w podstawy państwa prawa, dzialania kryminalne, naruszenie tajemnicy sluzbowej i panstwowej , naruszenie tajemnicy prywatnej (!) korespondencji.
Dlaczego prokuratura siepacza Ziobry pozwala na takie zbrodnie godzace w swietosc ajatollacha Rzeplinskiego i Nadludzi trybunalu.
Te same media Ubekistanu przez ostatnie pol roku delektowaly sie starannie dawkowanym przeciekiem z komisji weneckiej i komisji europejskiej na temat tego jak negatywnie oceniaja zachowanie rządu wobec konieczności publikacji orzeczeń TK.
Pierwszy publikowal umilowany przez sprzedawczykow Organ Michnika niczym kiedys moskiewska "Prawda" i funkcjonariusze medialni wiedzieli juz co maja myslec. W slad za gadzinka przeciekiem delektowaly sie stacje telewizyjne TVN zalozone przez WSI na pieniadze FOZZ, Polsat posiadany przez posiadacza kilku ksyw agenturalnych SB, niemieckie polskojezyczne portale Onet.pl, WP.pl, Interia.pl, RadioZet, RMF, Polityka, Newsweek no i oczywiscie lokalne w 90% niemieckie gadzinowki. „Państwo polskie zdało egzamin” na 6 albo nawet na siodemke. Przynajmniej w opini osoby z "deficytami intelektualnymi"
Gdy wyciekly podsluchy ktore pograzyly platformerski rzad i sama Partie Oszustow to Tusk oswiadczył, że "pisane były cyrylicą". TW Oskar zwracając się do Sejmu o wotum zaufania podjął próbę przejęcia inicjatywy w kryzysie wywołanym aferą podsłuchową. Wskazał przy tym przywódców spisku mającego obalić jego rząd. I nie są nim żadni kelnerzy bowiem skrypt byl napisany cyrylica.
Matka Rosjanka , ojciec prawnik.
Rasa panów, nadludzie, Herrenvolk nigdy sie nie myla i nie popelniaja przestepstw.
Z 8619 skarg ( ogromna wiekszosc to faktycznie Zawiadomienia o przestepstwie ) na działalność „sądów” przesłanych do Krajowej Rady Sądownictwa w okresie 2005-2010, za słuszną nie uznano ani jednej. Byly tylko bezzasadne i calkowicie bezzasadne i pelne insynuacji. Wynik meczu 8619 : 0.
Jazda Nadczlowieka po pijanemu a nawet proba przejechania policjanta czy potracenie pieszego na pasach to nic zlego. Kradziez w sklepie to drobiazg niewarty uwagi. Lapowka 24 tysiace to nic.
W 2012 roku prokurator generalny a raczej ukladowy błazen, Andrzej Seremet podał, że w Polsce skazuje się 98,25% oskarżonych o cokolwiek przez Herrenvolk tubylcow. Prokuratura kierowała do sądów akty oskarżenia i przegrała tylko 1,75% spraw. I duren Seremet uznal ze 1.75% to za duzo. Pewnie byłby zadowolony ze 120%. Powinien sie nazywac Wyszynski i dzialac w stalinowskim ZSRR.
W okresie 2001-2010 na kilkadziesiat tysiecy skarg na prokuratorow, ich koledzy zgodę na sciganie karne wydali 5 razy !
W walsiawce skutkiem kryminalnej reprywatyzacji zostalo pokrzywdzonym około 40 tysiecy Polakow. ABW, CBA, CBS, Policja, prokuratura i urzedy skarbowe mialy surowo przykazane zeby sprawa sie nie interesowac i wszystko Nadludzie mieli umarzac w podskokach. Pytam sie czemu media Ubekistanu nie wyly dzien i noc o przekrecie stulecia i nie walily w Tam-Tamy.
Do mediow wyciekla kompromitujaca i oskarzycielska korespondencja Emailowa szajki politykow - przestepcow, udajacych sedziow Trybunalu Konstytucyjnego.
Podniosło sie wycie mediow Ubekistanu ze to godzenie w podstawy państwa prawa, dzialania kryminalne, naruszenie tajemnicy sluzbowej i panstwowej , naruszenie tajemnicy prywatnej (!) korespondencji.
Dlaczego prokuratura siepacza Ziobry pozwala na takie zbrodnie godzace w swietosc ajatollacha Rzeplinskiego i Nadludzi trybunalu.
Te same media Ubekistanu przez ostatnie pol roku delektowaly sie starannie dawkowanym przeciekiem z komisji weneckiej i komisji europejskiej na temat tego jak negatywnie oceniaja zachowanie rządu wobec konieczności publikacji orzeczeń TK.
Pierwszy publikowal umilowany przez sprzedawczykow Organ Michnika niczym kiedys moskiewska "Prawda" i funkcjonariusze medialni wiedzieli juz co maja myslec. W slad za gadzinka przeciekiem delektowaly sie stacje telewizyjne TVN zalozone przez WSI na pieniadze FOZZ, Polsat posiadany przez posiadacza kilku ksyw agenturalnych SB, niemieckie polskojezyczne portale Onet.pl, WP.pl, Interia.pl, RadioZet, RMF, Polityka, Newsweek no i oczywiscie lokalne w 90% niemieckie gadzinowki. „Państwo polskie zdało egzamin” na 6 albo nawet na siodemke. Przynajmniej w opini osoby z "deficytami intelektualnymi"
Gdy wyciekly podsluchy ktore pograzyly platformerski rzad i sama Partie Oszustow to Tusk oswiadczył, że "pisane były cyrylicą". TW Oskar zwracając się do Sejmu o wotum zaufania podjął próbę przejęcia inicjatywy w kryzysie wywołanym aferą podsłuchową. Wskazał przy tym przywódców spisku mającego obalić jego rząd. I nie są nim żadni kelnerzy bowiem skrypt byl napisany cyrylica.
Matka Rosjanka , ojciec prawnik.
Rasa panów, nadludzie, Herrenvolk nigdy sie nie myla i nie popelniaja przestepstw.
Z 8619 skarg ( ogromna wiekszosc to faktycznie Zawiadomienia o przestepstwie ) na działalność „sądów” przesłanych do Krajowej Rady Sądownictwa w okresie 2005-2010, za słuszną nie uznano ani jednej. Byly tylko bezzasadne i calkowicie bezzasadne i pelne insynuacji. Wynik meczu 8619 : 0.
Jazda Nadczlowieka po pijanemu a nawet proba przejechania policjanta czy potracenie pieszego na pasach to nic zlego. Kradziez w sklepie to drobiazg niewarty uwagi. Lapowka 24 tysiace to nic.
W 2012 roku prokurator generalny a raczej ukladowy błazen, Andrzej Seremet podał, że w Polsce skazuje się 98,25% oskarżonych o cokolwiek przez Herrenvolk tubylcow. Prokuratura kierowała do sądów akty oskarżenia i przegrała tylko 1,75% spraw. I duren Seremet uznal ze 1.75% to za duzo. Pewnie byłby zadowolony ze 120%. Powinien sie nazywac Wyszynski i dzialac w stalinowskim ZSRR.
W okresie 2001-2010 na kilkadziesiat tysiecy skarg na prokuratorow, ich koledzy zgodę na sciganie karne wydali 5 razy !
W walsiawce skutkiem kryminalnej reprywatyzacji zostalo pokrzywdzonym około 40 tysiecy Polakow. ABW, CBA, CBS, Policja, prokuratura i urzedy skarbowe mialy surowo przykazane zeby sprawa sie nie interesowac i wszystko Nadludzie mieli umarzac w podskokach. Pytam sie czemu media Ubekistanu nie wyly dzien i noc o przekrecie stulecia i nie walily w Tam-Tamy.
czwartek, 25 sierpnia 2016
Ubekistan. Bija dzieci i wyludzaja kase
Ubekistan. Bija dzieci i wyludzaja kase
Szczecin 2003. 69 listow do pokrzywdzonych.
Szanowni Panstwo
Na poczatku 1999 roku otrzymalismy jako pokrzywdzeni kradzieza z wlamaniem obszerne Postanowienie sadu rejonowego oznaczone RVIII Npw 345/98. W pismie wymieniajacym 69 pokrzywdzonych i przestepstwa kradziezy z wlamaniem jestesmy na pozycji 18.
Sprawca 69 kradziezy z wlamaniem, nieletni w dacie czynow Pawel S. w pismie sadu okreslony jest jako uposledzony w stopniu lekkim co dawniej nazywano debilizmem. Nazwa ta jest niestosowana z uwagi na negatywne znaczenie w języku potocznym. Poziom intelektualny usposledzonych osób dorosłych jest charakterystyczny dla 11 roku życia a nieletnich jest taki jak dzieci.
W 2000 roku rozmawialem z kilkoma pokrzywdzonymi z pisma i nikt zadnych skradzionych przedmiotow nie odzyskal. Uslyszalem opinie ze cala ta checa to oszustwo - nie ma paserow, nie ma przedmiotow a jest debil jako sprytny super wlamywacz - hurtownik.
Rzekomemu sprawcy kradziezy Pawlowi S, wytoczylem cywilna sprawe sadowa o odszkodowanie za skradziony nowy rower gorski. Pawel S. przed sadem zeznal ze niczego nie ukradl a Pawel S2. (drugi Pawel S.), byl katowany przez Policje i opowiadal rozne brednie.
Przed sadem Pawel S. zachowywal sie jak dziecko. Wnioslem o przesluchanie go z udzialem psychologa lub psychiatry uwazajac ze albo jest opozniony i sprawe trzeba umorzyc bowiem z mojej strony byloby niemoralne przesladowanie dziecka albo Pawel S. robi sobie z sadu zarty w dodatku pomawiajac policjantow V KP Szczecin Dabie o zbrodnie. Sad odebral mi glos.
Sad zobowiazal mnie aby zapoznal sie ze sprowadzonymi aktami sprawy karnej o sygnaturze IVK748/98 i wskazal dowody. Ale tam nie ma zadnych dowodow. Wiec pozostalo przesluchanie Pawla S2.
Pawel S2. byl sadzony i skazany za zabojstwo ! Z tego wzgledu sad zrezygnowal z bezposredniego przesluchania swiadka Pawla S2, ktory w drodze odezwy zostal przesluchany w Zakladzie Karnym w Potulicach. Tam zeznal ze byl z Pawlem S. tylko na jednym wlamaniu przy ul Marmurowej. Zeznal ze byl przesluchiwany przez policje w Dabiu i zmyslal. Z protokolu zeznania mozna wnosic ze tez jest uposledzony.
Wpierw sie przyznal a pozniej zaprzeczyl ze zabil ciotke.
Takie sa "dowody" w sprawie 68 kradziezy z wlamaniem. Nie ma niczego. Policja statystycznie wykryla 68 kradziezy z wlamaniem. Premie, nagrody, awanse.
Uprzejmie prosze o poinformowanie mnie czy otrzymaliscie Panstwo zwrot ukradzionych Wam podczas wlaman przedmiotow o ktorych mowa w pismie sadowym.
Bylismy ofiarami kilku kradziezy z wlamaniem i nigdy Policja niczego nie wykryla.
Prosze o informacje czy Panstwo cos kiedykolwiek odzyskaliscie. Z gory dziekuje
Z powazaniem
Jerzy Matusiak
Adres, telefon
Rozmowa telefoniczna - 6 rozmow w tym stylu
- Czy pan Matusiak
- Tak, Dzien dobry
- Imie nazwisko, przyslal mi pan list o tych kradiezach
- Tak. Jak u Pana bylo
- Tak samo jak u Pana. Ide do piwnicy po rower a tam pusto
- Odzyskal pan cos.
- Panie, co pan. Rower to 600 zł ale ide do nowego samochodu a tam wyrwane radio, komputer albo nie ma tablic. Po miesiacu przysylaja ze nic nie znalezli i gites
- Ja tez mam takie kwity
- Ta policja w Dabiu to nieroby, pijacy i oszusci. Jedyne co potrafia to bic i klamac
- Kto ich chroni ?
- Wszedzie w Polsce robia cuda z papierami ale tutaj to horror
- Ja napisalem skarge do Komedy Wojewodzkiej. Odpisal mi ten Naruszkiewicz ze wszystko jest w porzadku a z tym zlodziejem debilem S, to policjant wykazal inwencje i wykryl wszystkie wlamania. Zadzwonilem do tego Naruszkiewicza i pytam go co to jest ta inwencja. A on mi ze troche przycisneli podejrzanego i sie przyznali. Dupa nie szklanka. hihi To jest normalny bandytyzm.
- Chroni to prokuratura. Wielu ludzi pisalo skargi. Zadzwonilem tam zapytac co moge odebrac i co to za cyrk z debilem wlamywaczem a prokurator zaczela mi wygrazac ze jak ja pojde do prasy albo telewizji to ona mi pokaze. Ona mnie nauczy rozumu. Ja poszedlem do Kuriera a tam redaktorek ze oni wiedza ze tak jest ale nie chca zadzierac z policja
- Pamieta pan nazwisko tego prokuratora.
- Malkowska sie nazywala
- Ja rozmawialem z Lorencem z prokuratury. Tez mi zaczal wygrazac. Co za dzicz.
- Slaboscia Polakow jest to ze nie umiemy sie organizowac. Podziwiam Pana za odwage. Ktos z tych 70 osob gdzie pan wyslal list to policjant i leci im piana z pyska, maja wscieklizne ze ktos im pokazal ze sa oszustami. Prosze uwazac na siebie.
- Fajnie ze to sad w tym pismie podal adresy i nazwiska i mozna sie bylo skontaktowac. Ludzie sie boja. Tylko kilka listow dostalem w odpowiedzi
- I jak u innych ?
- To samo co u pana
- Mozemy sie zrzucic na adwokata ale warszawka z powrotem odsyla wszystkie zawiadomienia. Prawdziwi zlodzieje i badyci sa w warszawie
- Kilka osob to za malo. Chociaz ze 20-30 zeby bylo pokrzywdzonych.
- Ja mam nadzieje ze z ubekami sie kiedys policzymy jak nalezy. Bo na takich skurwysynow co bija dziecko - debila i kaza mu sie przyznawac do wszystkiego jak leci to jest tylko olow. Milo sie rozmawialo.
- Pozdrawiam
Szczecin 2003. 69 listow do pokrzywdzonych.
Szanowni Panstwo
Na poczatku 1999 roku otrzymalismy jako pokrzywdzeni kradzieza z wlamaniem obszerne Postanowienie sadu rejonowego oznaczone RVIII Npw 345/98. W pismie wymieniajacym 69 pokrzywdzonych i przestepstwa kradziezy z wlamaniem jestesmy na pozycji 18.
Sprawca 69 kradziezy z wlamaniem, nieletni w dacie czynow Pawel S. w pismie sadu okreslony jest jako uposledzony w stopniu lekkim co dawniej nazywano debilizmem. Nazwa ta jest niestosowana z uwagi na negatywne znaczenie w języku potocznym. Poziom intelektualny usposledzonych osób dorosłych jest charakterystyczny dla 11 roku życia a nieletnich jest taki jak dzieci.
W 2000 roku rozmawialem z kilkoma pokrzywdzonymi z pisma i nikt zadnych skradzionych przedmiotow nie odzyskal. Uslyszalem opinie ze cala ta checa to oszustwo - nie ma paserow, nie ma przedmiotow a jest debil jako sprytny super wlamywacz - hurtownik.
Rzekomemu sprawcy kradziezy Pawlowi S, wytoczylem cywilna sprawe sadowa o odszkodowanie za skradziony nowy rower gorski. Pawel S. przed sadem zeznal ze niczego nie ukradl a Pawel S2. (drugi Pawel S.), byl katowany przez Policje i opowiadal rozne brednie.
Przed sadem Pawel S. zachowywal sie jak dziecko. Wnioslem o przesluchanie go z udzialem psychologa lub psychiatry uwazajac ze albo jest opozniony i sprawe trzeba umorzyc bowiem z mojej strony byloby niemoralne przesladowanie dziecka albo Pawel S. robi sobie z sadu zarty w dodatku pomawiajac policjantow V KP Szczecin Dabie o zbrodnie. Sad odebral mi glos.
Sad zobowiazal mnie aby zapoznal sie ze sprowadzonymi aktami sprawy karnej o sygnaturze IVK748/98 i wskazal dowody. Ale tam nie ma zadnych dowodow. Wiec pozostalo przesluchanie Pawla S2.
Pawel S2. byl sadzony i skazany za zabojstwo ! Z tego wzgledu sad zrezygnowal z bezposredniego przesluchania swiadka Pawla S2, ktory w drodze odezwy zostal przesluchany w Zakladzie Karnym w Potulicach. Tam zeznal ze byl z Pawlem S. tylko na jednym wlamaniu przy ul Marmurowej. Zeznal ze byl przesluchiwany przez policje w Dabiu i zmyslal. Z protokolu zeznania mozna wnosic ze tez jest uposledzony.
Wpierw sie przyznal a pozniej zaprzeczyl ze zabil ciotke.
Takie sa "dowody" w sprawie 68 kradziezy z wlamaniem. Nie ma niczego. Policja statystycznie wykryla 68 kradziezy z wlamaniem. Premie, nagrody, awanse.
Uprzejmie prosze o poinformowanie mnie czy otrzymaliscie Panstwo zwrot ukradzionych Wam podczas wlaman przedmiotow o ktorych mowa w pismie sadowym.
Bylismy ofiarami kilku kradziezy z wlamaniem i nigdy Policja niczego nie wykryla.
Prosze o informacje czy Panstwo cos kiedykolwiek odzyskaliscie. Z gory dziekuje
Z powazaniem
Jerzy Matusiak
Adres, telefon
Rozmowa telefoniczna - 6 rozmow w tym stylu
- Czy pan Matusiak
- Tak, Dzien dobry
- Imie nazwisko, przyslal mi pan list o tych kradiezach
- Tak. Jak u Pana bylo
- Tak samo jak u Pana. Ide do piwnicy po rower a tam pusto
- Odzyskal pan cos.
- Panie, co pan. Rower to 600 zł ale ide do nowego samochodu a tam wyrwane radio, komputer albo nie ma tablic. Po miesiacu przysylaja ze nic nie znalezli i gites
- Ja tez mam takie kwity
- Ta policja w Dabiu to nieroby, pijacy i oszusci. Jedyne co potrafia to bic i klamac
- Kto ich chroni ?
- Wszedzie w Polsce robia cuda z papierami ale tutaj to horror
- Ja napisalem skarge do Komedy Wojewodzkiej. Odpisal mi ten Naruszkiewicz ze wszystko jest w porzadku a z tym zlodziejem debilem S, to policjant wykazal inwencje i wykryl wszystkie wlamania. Zadzwonilem do tego Naruszkiewicza i pytam go co to jest ta inwencja. A on mi ze troche przycisneli podejrzanego i sie przyznali. Dupa nie szklanka. hihi To jest normalny bandytyzm.
- Chroni to prokuratura. Wielu ludzi pisalo skargi. Zadzwonilem tam zapytac co moge odebrac i co to za cyrk z debilem wlamywaczem a prokurator zaczela mi wygrazac ze jak ja pojde do prasy albo telewizji to ona mi pokaze. Ona mnie nauczy rozumu. Ja poszedlem do Kuriera a tam redaktorek ze oni wiedza ze tak jest ale nie chca zadzierac z policja
- Pamieta pan nazwisko tego prokuratora.
- Malkowska sie nazywala
- Ja rozmawialem z Lorencem z prokuratury. Tez mi zaczal wygrazac. Co za dzicz.
- Slaboscia Polakow jest to ze nie umiemy sie organizowac. Podziwiam Pana za odwage. Ktos z tych 70 osob gdzie pan wyslal list to policjant i leci im piana z pyska, maja wscieklizne ze ktos im pokazal ze sa oszustami. Prosze uwazac na siebie.
- Fajnie ze to sad w tym pismie podal adresy i nazwiska i mozna sie bylo skontaktowac. Ludzie sie boja. Tylko kilka listow dostalem w odpowiedzi
- I jak u innych ?
- To samo co u pana
- Mozemy sie zrzucic na adwokata ale warszawka z powrotem odsyla wszystkie zawiadomienia. Prawdziwi zlodzieje i badyci sa w warszawie
- Kilka osob to za malo. Chociaz ze 20-30 zeby bylo pokrzywdzonych.
- Ja mam nadzieje ze z ubekami sie kiedys policzymy jak nalezy. Bo na takich skurwysynow co bija dziecko - debila i kaza mu sie przyznawac do wszystkiego jak leci to jest tylko olow. Milo sie rozmawialo.
- Pozdrawiam
środa, 24 sierpnia 2016
Budownictwo 3
Budownictwo 3
Najwazniejszymi czynnikami wyznaczajacymi skale budownictwa mieszkaniowego sa:
- Kataklizmy historyczne. Skutkiem II Wojny Swiatowej Polska lezala w gruzach. Takze po wojnie wdrozono w europie zachodniej programy odbudowy i rozbudowy w wielkiej skali
- Demografia. Oczywiscie rozrastajace sie spoleczenstwo potrzebuje wiecej mieszkan. "Bez gniazd nie ma pisklat" Z kolei w starzejacych sie spoleczenstwach gdzie mlodzi bardzo dlugo siedza pod skrzydlami rodzicow, nowe mieszkania sa zbedne. Wiecej potrzeba tez mieszkan gdy stare panny i starzy kawalerowie nazywani dowcipnie singlami chca prowadzic niezalezne gospodarstwa domowe
- Bogactwo i aspiracje cywilizacyjne mieszkancow krajow
Budowane mieszkania sa bardzo rozne co do powierzchni, funkcjonalnosci i wyposazenia. Miara wysilku w zaspokajania potrzeb mieszkaniowych spoleczenstwa jest zarowno ilosc oddawanych mieszkan oraz izb i sumaryczna wybudowana powierzchnia.
Statystyka jedynie powierzchownie dotyka tematu jakosci i funkcjonalnosci. Trudno jest uznac za tyle samo warty metr kwadratowy powierzchni zagrzybionej i rozlatujacej sie rudery jak i pieknego, funkcjonalnego mieszkania
W Europie w niektorych krajach popularny jest wynajem mieszkan. Aby poprawnie funkcjonowal masowy wynajem mieszkan potrzebne jest nieskorumpowane panstwo, dobre regulacje i kulturalne, dojrzale spoleczenstwo.
Interesy wlasciciela i wynajmujacego musza byc rozsadnie wywazone i chronione. Tam gdzie nie funkcjonuje panstwo nie funkcjonuje tez cywilizowany rynek najmu mieszkan.
Wykres [ za forsal.pl ] pokazuje odsetek nieruchomosci zamieszkalych przez wlascicieli.
W krajach UE ponad 70% mieszkańców posiada własny dom lub mieszkanie a w Polsce 83%.
W Szwajcari 56% osób wynajmowało mieszkania. W UE wynajem jest najpowszechniejszy w Niemczech i Austrii, gdzie to rozwiazanie wybrało ponad 40% mieszkańców.
Zwrocmy uwage ze kwota placona za oficjalny wynajem mieszkania jest wliczana do PKB podczas gdy osoby mieszkajace we wlasnym mieszkaniu nie tworza PKB. Sytuacje ta zauwazono w USA i podpompowano PKB wliczajac "implikowana" kwote za jaka moznaby mieszkanie wynajmowac !
Tam wiec mieszkajacy we wlasnym mieszkaniu jakby wynajmuja mieszkanie i tworza PKB.
W Polsce do PKB doliczono juz szara i czarna strefe. Pora doliczyc fikcyjny wynajem mieszkania
Najwazniejszymi czynnikami wyznaczajacymi skale budownictwa mieszkaniowego sa:
- Kataklizmy historyczne. Skutkiem II Wojny Swiatowej Polska lezala w gruzach. Takze po wojnie wdrozono w europie zachodniej programy odbudowy i rozbudowy w wielkiej skali
- Demografia. Oczywiscie rozrastajace sie spoleczenstwo potrzebuje wiecej mieszkan. "Bez gniazd nie ma pisklat" Z kolei w starzejacych sie spoleczenstwach gdzie mlodzi bardzo dlugo siedza pod skrzydlami rodzicow, nowe mieszkania sa zbedne. Wiecej potrzeba tez mieszkan gdy stare panny i starzy kawalerowie nazywani dowcipnie singlami chca prowadzic niezalezne gospodarstwa domowe
- Bogactwo i aspiracje cywilizacyjne mieszkancow krajow
Budowane mieszkania sa bardzo rozne co do powierzchni, funkcjonalnosci i wyposazenia. Miara wysilku w zaspokajania potrzeb mieszkaniowych spoleczenstwa jest zarowno ilosc oddawanych mieszkan oraz izb i sumaryczna wybudowana powierzchnia.
Statystyka jedynie powierzchownie dotyka tematu jakosci i funkcjonalnosci. Trudno jest uznac za tyle samo warty metr kwadratowy powierzchni zagrzybionej i rozlatujacej sie rudery jak i pieknego, funkcjonalnego mieszkania
W Europie w niektorych krajach popularny jest wynajem mieszkan. Aby poprawnie funkcjonowal masowy wynajem mieszkan potrzebne jest nieskorumpowane panstwo, dobre regulacje i kulturalne, dojrzale spoleczenstwo.
Interesy wlasciciela i wynajmujacego musza byc rozsadnie wywazone i chronione. Tam gdzie nie funkcjonuje panstwo nie funkcjonuje tez cywilizowany rynek najmu mieszkan.
Wykres [ za forsal.pl ] pokazuje odsetek nieruchomosci zamieszkalych przez wlascicieli.
W krajach UE ponad 70% mieszkańców posiada własny dom lub mieszkanie a w Polsce 83%.
W Szwajcari 56% osób wynajmowało mieszkania. W UE wynajem jest najpowszechniejszy w Niemczech i Austrii, gdzie to rozwiazanie wybrało ponad 40% mieszkańców.
Zwrocmy uwage ze kwota placona za oficjalny wynajem mieszkania jest wliczana do PKB podczas gdy osoby mieszkajace we wlasnym mieszkaniu nie tworza PKB. Sytuacje ta zauwazono w USA i podpompowano PKB wliczajac "implikowana" kwote za jaka moznaby mieszkanie wynajmowac !
Tam wiec mieszkajacy we wlasnym mieszkaniu jakby wynajmuja mieszkanie i tworza PKB.
W Polsce do PKB doliczono juz szara i czarna strefe. Pora doliczyc fikcyjny wynajem mieszkania
piątek, 19 sierpnia 2016
Witold Modzelewski: Interesy kilku bankow wciaz są wazniejsze od interesow setek tysiecy obywateli
Witold Modzelewski: Interesy kilku bankow wciaz są wazniejsze od interesow setek tysiecy obywateli
http://www.polskatimes.pl/magazyny/magazyn-polski/a/witold-modzelewski-interesy-kilku-bankow-wciaz-sa-wazniejsze-od-interesow-setek-tysiecy-obywateli,10519602/
"Witold Modzelewski: Interesy kilku banków wciąż są ważniejsze od interesów setek tysięcy obywateli
Projekt ten nie tylko nie zadowala frankowiczów, ale przede wszystkim nie rozwiązuje problemu. W państwie, które jest rządzone w sposób racjonalny, interes obywatela jest interesem nadrzędnym - mówi prof. Witold Modzelewski Jest Pan zadowolony z projektu ustawy pomocowej dla frankowiczów? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Sądzę, że większość uważa, że problem odwalutowania kredytów jako takich jest problemem ważnym, i że te kredyty należy odwalutować. Projekt, który tego nie realizuje, nie spotka się z jakąkolwiek pozytywną oceną. Rozwiązuje on jeden z problemów, choć nie chcę powiedzieć, że jest nieważny. Spready. To nawet nie żadne spready, bo nie było sprzedaży walut. Czyli cała operacja była „sprzedażą” zapisów księgowych, w dodatku z zyskiem. Są to więc ważne problemy: należy obywatelom zwrócić nienależnie pobrane marże, których banki nigdy nie miały prawa pobrać z tytułu sprzedaży walut, bo niczego takiego nie sprzedawały. Ale to nie rozwiązuje zasadniczej wady tych kredytów. Frankowicze oczekiwali więcej, ale czy było to możliwe? Może mimo wszystko interesy banków okazały się ważniejsze? To, że interesy banków okazują się wciąż ważniejsze, to świetnie wiemy i to jest właśnie chorobą obecnej sytuacji. Jeśli interes w sumie kilku banków jest ważniejszy od interesu obywateli - kilkuset tysięcy kredytobiorców, a łącznie z rodzinami są to prawie dwa miliony ludzi - to znaczy, że źle się dzieje w naszym kraju. W ten sposób nasz ustrój jest demokracją fasadową. Trzeba pamiętać, że politycy zadeklarowali tu określone zobowiązania. Gdyby ich nie przyjęli, nie można by mieć nawet śladowych pretensji: nie chcą tego robić - trudno. Ale politycy przyjęli zobowiązania, oświadczając, że rozwiążą ten problem. Jeżeli banki są tak silne, że potrafią przekonać polityków do swoich partykularnych interesów wbrew ich zobowiązaniom, to im wyjątkowo szkodzą. Zaszkodziło to nie tylko konkretnym grupom ludzi, ale również demokracji w Polsce. Słynne stały się żarty: „Po co mamy wybierać polityków, wybierzmy przedstawiciela banków, bo i tak one faktycznie rządzą”. Zgódźmy się, to są prawdziwe słowa i niekoniecznie pochodzące od frankowiczów. To, że banki mają tak ogromne wpływy, jest właśnie chorobą ustroju naszego kraju. Pana słowa jeżą włos na głowie. Ale dlaczego, jak Pan myśli, politycy podporządkowują się bankom i ich interesom? Mogę tylko powiedzieć, jak to diagnozuję. Od samego początku istnienia naszej nowej państwowości w obecnej wersji - od 25 lat - nasze władze działały wyłącznie w interesie banków. Nie znajdzie pani ustawy, która by regulowała jakikolwiek problem banków wbrew ich interesom. Czyli przez te 25 lat zostały one zdemoralizowane słabością i uległością naszego państwa. Pamiętam w 1993 r., jak banki lobbowały za tym, aby od rezerw tworzonych z tytułu zagrożonych kredytów nie było podatku dochodowego. To szczegół, ale diabeł tkwi w szczegółach. Proszę zauważyć, jak to było dawno, a lobbing był tak silny, aby nie pobierano podatku dochodowego od tych rezerw. A zatem ktoś źle prowadzi interesy, źle pożycza pieniądze, a jego straty z tego tytułu mają nie podlegać opodatkowaniu. Banki chciały to sobie wywalczyć i częściowo zresztą wywalczyły. Jako wiceminister finansów sprzeciwiałem się wtedy temu i przynajmniej częściowo nie udało im się przeforsować tego rozwiązania. Banki jednak mają zbyt duże wpływy w systemie politycznym naszego kraju, i to od lat. To nie jest żadną tajemnicą, to jest fakt. Niedawno poprzedni prezes banku centralnego powiedział: „Banki rządzą” - nie mam co do tego żadnych złudzeń. Nie tylko zresztą w naszym kraju, jeśli kogoś to pociesza. Najważniejsze więc jest, by ta grupa interesów przestała mieć tak wielkie wpływy, bo żadna inna grupa biznesu nie ma aż tak silnej pozycji. Ta asymetria jest groźna dla polskiej demokracji. Z zainteresowaniem obserwuję te wszystkie nasze, polskie spory o demokrację i zastanawiam się, o którą demokrację się kłócimy? O tę, którą mamy, tę fasadową? Przepraszam, ale sądzę, że ludzie, którzy walczą w obronie demokracji, nie zawsze wiedzą, że walczą w obronie czegoś, co politolodzy nazywają oligarchiczną demokracją lub oligarchią demokratyczną, co zresztą nie to samo znaczy, z bankami w roli głównej.
Prezes Związku Banków Polskich, z którym niedawno rozmawiałam, tłumaczył, że przecież banki służą rozwojowi polskiej gospodarki, że to system naczyń połączonych, krwiobieg, w którym musi być równowaga, że nierozsądne działania mogą ten system zachwiać i gospodarka się zawali. Pan z kolei mówi, że gospodarka wali się wtedy, kiedy ludzie, zamiast wydawać swoje pieniądze na potrzebne im rzeczy, płacą bankom haracze. To jak to jest? Ręce opadają, jeżeli słyszymy tego rodzaju ogólniki: bo jaka jest ich wartość? Mówimy przecież o problemie kilku banków, które udzieliły bezspornie wadliwych kredytów, co znalazło się nawet w uzasadnieniu do projektu ustawy opracowanego przez Kancelarię Prezydenta. Wadliwych nie tylko w sensie ekonomicznym, ale też prawnym, o moralnym już nie mówię. Wadliwych w sensie konstrukcyjnym, co przyniosło również negatywne skutki. Ocena jest jednoznaczna - jest to zło, które trzeba wyeliminować. Czy argumenty, które przed chwilą pani zacytowała, dotyczą tego problemu? Nie. Niech banki prowadzą swoje interesy, niech zajmują się tradycyjną bankowością. Czyli przyjmowaniem depozytów i udzielaniem kredytów. Ale takich kredytów, w których wielkość kapitału jest taka sama w momencie jego udzielenia i spłaty. To znaczy tyle musisz zwrócić, ile ci pożyczono, plus odsetki i prowizja. Ale kapitał nie ulega zmianie. Gdyby banki postępowały w ten sposób, tego sporu, o którym mówimy, nie byłoby. Jak się domyślam, za narracją przytaczaną przez panią skrywa się szantaż: „Możemy robić, co chcemy, nie wolno politykom wystąpić przeciwko naszym interesom, bo jeżeli zostaną one naruszone, to system bankowy się zawali”. Mogę tylko pogratulować autorowi tej tezy najgorszej recenzji polskiego systemu bankowego. Bo to oznacza, że problem kilkuset tysięcy kredytobiorców decyduje o tym, czy może on przetrwać, czy też nie. Czy on jest w aż tak złym stanie, że wszystkie jego korzyści wynikają tylko z kredytów frankowych? Zgódźmy się, że trudno to traktować jako poważną debatę na ten temat. Dziwi mnie, bo przecież jest Pan jednym z tych, którzy pracowali nad projektem tej ustawy. Przedstawiliście kilka wersji, miała to być operacja zaplanowana na wiele lat, dlaczego więc stało się tak, że do Sejmu poszedł projekt z taką wersją, która tych frankowiczów nie zadowala, i Pana nie zadowala? Sądzę, że projekt ten nie tylko nie zadowala frankowiczów, ale przede wszystkim nie rozwiązuje problemu. W państwie, które jest rządzone w sposób racjonalny, interes obywatela jest interesem nadrzędnym. Czyli demokracja polega na tym, że interes obywatela ma pierwszeństwo w stosunku do interesów partykularnych. Jedynym ograniczeniem jest tu interes publiczny. Taka jest aksjologiczna hierarchia demokratycznego państwa rządzonego w sposób racjonalny. Tu nie chodzi więc tylko o „zadowolenie” tej grupy obywateli, choć jej interesy są bardzo ważne. Idzie o to, że nierozwiązywanie tego problemu w jakimś sensie podważa w ogóle wizerunek demokracji w naszym kraju. Pani pyta, jak to się mogło stać. Prawdopodobnie - bo przecież kuluarów nie znam - właśnie dlatego mogło się tak stać, bo banki mają zbyt wielkie wpływy i potrafią szantażować opinię publiczną, i szantażować polityków. I ten szantaż okazuje się skuteczny. A o tym, że dane, którymi się posługują, są nierzetelne, niech świadczy to, co ustalono w związku z tym projektem. Mianowicie: banki przez rok mają same zrestrukturyzować te kredyty i można je zmusić do tego za pomocą określonych zabiegów bilansowych. Jeżeli więc można to zrobić w ciągu roku, to cóż warte są wszystkie kwoty „strat”, którymi szantażowano opinię publiczną i polityków, a które ma pociągnąć jakoby ta restrukturyzacja? Przecież cel tych działań jest ten sam - tylko jego osiągnięcie ma nastąpić nie za pomocą zapisów ustawowych, lecz instrumentami nadzoru nad instytucjami finansowymi. A zatem jest to problem dużo prościej rozwiązywalny, niż przedstawiano to opinii publicznej. Bo mówiono, że jest on niemożliwy do rozwiązania. Tymczasem okazuje się, że można to zrobić w ciągu roku. To jest takie proste? Jestem sceptykiem co do tezy, że ktoś jest w stanie zmusić banki do tego, aby restrukturyzowały te kredyty w ciągu jednego roku. Ale nikt nie zakwestionował stwierdzenia, że w ciągu roku za pomocą instrumentów nadzoru można banki zmusić do tej restrukturyzacji. A jeśli banki tego nie zrobią, to wrócimy do sposobu ustawowego. Ale to stwierdzenie dezawuuje przecież wszystkie katastroficzne wizje, którymi szantażowano opinię publiczną, o czym pani wspomniała, mówiąc, że zagrozi to „krwiobiegowi gospodarki”. I co się okazuje? Jeżeli problem można rozwiązać w ciągu roku za pomocą instrumentów nadzoru, to nie może on powodować tych strat, o których mówiono, bo gdyby tak było, to banki powinny protestować przeciwko scenariuszowi zaproponowanemu przez Kancelarię Prezydenta. A tu cisza. Nikt z nich nie protestuje. Zniszczono więc całkowicie wiarygodność wszystkich katastrof, które jakoby nam groziły. Politycy spodziewają się, że banki same odwalutują kredyty, same się zrestrukturyzują, same wszystko naprawią. Czy takie myślenie jest jednak słuszne? Wyrażam tu swój pogląd: zupełnie nie wierzę w ten scenariusz, ponieważ banki nieraz udowodniły w sporach, o których mówimy, że nawet obowiązujące wyroki polskich sądów nie są dla nich istotne. Potrafią zlekceważyć nie tylko prawo stosowane przez wymiar sprawiedliwości, mają tak silną pozycję, że mogą zignorować działanie władzy publicznej. Jeżeli władza twierdzi, a banki nie protestują, że można za pomocą instrumentów nadzoru, które są w rękach KNF, przez rok doprowadzić do rozwiązania tego problemu, a przecież wiemy, że to proces wieloletni - to gdzieś tu jest nieprawda. Albo z góry wiadomo, że te instrumenty są nieskuteczne, albo zostaną zignorowane, co oznacza, że za rok spotykamy się w tym samym punkcie. Albo wizje o katastrofie banków są nieprawdziwe. Brak sprzeciwu banków tym bardziej potwierdza tezę, że nie powinniśmy iść tą drogą. Należy wrócić do sposobu, o którym mówi się w Polsce od kilku lat: tylko za pomocą prawa stanowionego można rozwiązać ten problem.
Czy w czasach, kiedy banki na masową skalę udzielały kredytów bankowych, ów nadzór nad nimi był Pana zdaniem prawidłowy, czy zawiódł? Przez większość czasu kompletnie zawiódł. Bo kiedy kredyty walutowe zaistniały na polskim rynku, jeden z wysokich przedstawicieli banków powiedział władzy: „Albo tego zakażcie, bo jeśli nie zakażecie, to będziemy to robić”. Nadzór publiczny w tamtym czasie, czyli od 2000 r., chociaż apogeum osiągnięto w latach 2007-2008, skompromitował się w tej roli. I również inni aktorzy tej sceny popełnili elementarne błędy. Nadzór publiczny nie umiał zareagować: on nigdy nie działał w interesie obywateli. To po pierwsze.
Nadzór publiczny jest na tyle silny, że gdyby władza chciała, to mogłaby powiedzieć: „Nie”. Jednak nie powiedziała. Banki twierdzą, że w tym czasie, stosując niezakazany instrument, poinformowały wszystkich kredytobiorców o ryzyku kursowym, a jednocześnie przyznają, że nie były w stanie przewidzieć tak silnego osłabienia złotego w stosunku do franka. Czyli dokładnie potwierdzają to, że wprowadziły klientów w błąd. Albowiem jeśli nie przewidziały osłabienia złotego (zakładając, że mówią w tym przypadku prawdę), to nie poinformowały o możliwym załamaniu kursu złotego. Poinformowano więc błędnie kredytobiorców o ryzyku. Banki były na tyle niekompetentne, że nie były w stanie przewidzieć tego rodzaju zjawisk ekonomicznych, które miały miejsce, czyli nie wykazały się należytym profesjonalizmem. Niektórzy uważają, że banki dobrze przewidywały, wprowadzając klientów w błąd, ale tego sporu nie rozstrzygnie się inaczej jak w procedurach formalnych. Ale trzymajmy się tej bankowej narracji - jeżeli w tym czasie i nadzór nie spełnił swojej funkcji, nie umiał ocenić ryzyka, i banki informowały wadliwie o tym ryzyku, to znaczy, że wszyscy ci, którzy są za tę sytuację odpowiedzialni, zawinili. Czy zawinili z winy umyślnej, czy nieumyślnej, to odrębna opowieść. Najważniejsze, że zawinili. To oczywiste, że co nie jest zabronione, to jest dozwolone. I to rozbestwiło banki. Ale rynek instrumentów finansowych i rynek kredytowy to tak zwany rynek regulowany. Nie jest więc to rynek pełnej swobody prowadzenia działalności. Ma pani rację, mówiąc o efekcie rozbestwienia, permisywności władzy. Władza w Polsce od lat tolerowała i akceptowała działania banków, mimo prawa do ich regulacji. Szkoda, że teraz nie dzieje się inaczej, bo sądziliśmy, że powinno się tu coś zmienić, a przynajmniej tak uważała część obywateli, która głosowała za „dobrą zmianą”. Efekt demoralizacji jest oczywisty. Lata zaniedbań powodują to, że między innymi mam zaszczyt z panią o tym dziś rozmawiać. Już w 2013 r. mówił Pan o 700 tys. Polaków nabitych w butelkę przez banki. To chyba jeden z najczęściej czytanych wywiadów, których udzielił Pan wówczas „Polsce”. Dziękuję, że pani o nim pamięta.
Wygląda na to, że już wtedy znał Pan te mechanizmy, które teraz wychodzą na jaw, opisują je dziennikarze, jak np. Paweł Reszka w książce „Chciwość. Jak nas oszukują wielkie firmy”. Paradoks polega na tym, że nie odkrywamy żadnej Ameryki. Mówimy o rzeczach powszechnie znanych - to nie jest żadną tajemnicą: mamy tylko efekt zagadania problemu. Został on zagadany przez tych, którzy chcieli zniekształcić obraz rzeczywisty, odwrócić uwagę, stworzyć fałszywą świadomość. To, w jak patologiczny sposób funkcjonuje każdy silny sektor gospodarki, którego władza nie kontroluje w interesie publicznym, jest wiedzą znaną. Demoralizujący wpływ władzy przyzwalającej na robienie interesów dzięki ustawodawstwu - zarabiam dlatego, że ustawodawca nie chroni interesu publicznego, interesu obywateli, tylko moje interesy - to mechanizm znany od wieków. Zagadano nas fałszywą narracją, że krytyczna diagnoza jest niepoważna, bo „struktura działa biznesowo”. Pamięta pani dyrdymały opowiadane, że biurokracja państwowa jest zła, a biurokracja bankowa jest dobra. Zwłaszcza kiedy tą biurokracją bankową rządzą byli politycy. To się naprawdę w głowie nie mieści. Byli urzędnicy Ministerstwa Finansów, byli premierzy rządzą biurokracją bankową i to jest świetna biurokracja rynkowa. A jeżeli ci sami politycy byli po drugiej stronie, to już jest źle. Zgódźmy się, że jesteśmy głęboko, w konsekwentny sposób ogłupiani. Przecież każdy z nas dostrzega zło, które tu istnieje. To nie jest zło utajone. Mały biznes w Polsce kieruje się takim powiedzeniem: „jeśli chcesz sukcesu, trzymaj bank daleko od interesu”. Boimy się tych instytucji, boimy się ich nieobliczalności. Przez pewien czas jako podstawowe zagrożenie dla firmy postrzegano fiskusa. Teraz kredytobiorcy bardziej się boją banków, bo ci, którzy spłacają kredyty, robią to najczęściej kosztem niespłacanych podatków i jakoś państwo to toleruje. Tu akurat władza zachowuje się w sposób, nazwijmy to, wyrozumiały. Dziwi również jej wyrozumiałość dla tych, którzy na tym nieszczęściu robią interesy. Można powiedzieć, że w debacie publicznej brakuje rzetelnej oceny, którą zastępujemy lobbingiem intelektualnym. Ma on na celu tworzenie innego wizerunku rzeczywistości. Dlaczego więc nasi mali przedsiębiorcy są najsilniejszym sektorem gospodarki? Bo się trzymają z daleka od banków. Cała sytuacja związana z frankowiczami, ale nie tylko, bo i nabitymi w butelkę Polakami, których wkręcono w inne instrumenty finansowe, jak polisolokaty, może sprawić, że ludzie zaczną się od banków odwracać. A to oznacza też katastrofę wizerunkową dla samych banków, a nawet więcej. Bo jeśli ludzie będą zabierać swoje oszczędności z takich nierzetelnych banków, to będą one upadać. Wydaje się więc logiczne, że banki powinny zmienić swój sposób działania. Trudno nie podpisać się pod pani myślą. Paradoks polega na tym, że nasze (i nie tylko nasze) spostrzeżenia nie mają żadnej siły perswazyjnej. To nikogo nie obchodzi. Możemy tak mówić, sądzę zresztą, że sami zainteresowani po drugiej stronie świetnie to wiedzą. Frankowicze zniszczyli wizerunek banków na pokolenia. Mogę zacytować tysiące wypowiedzi z ich strony: mówią, że ich dzieci i wnuki zaprzysięgną w testamencie, żeby nigdy w życiu nie miały kontaktów z żadnym bankiem, a i gorzej - bo mówią, że trzeba stąd uciekać, bo jest to kraj, który ich nie chroni, nie dostrzega zła. Nie mówimy przecież o problemach, które znamy tylko na podstawie odosobnionych sygnałów. Ale nie ma to żadnego znaczenia. I są na ten temat dwie hipotezy. Po pierwsze, że w istocie te banki, które działają w Polsce, są ekspozyturami obcych interesów, dla których tego rodzaju refleksje miejscowego społeczeństwa nie mają znaczenia i oni się tym nie przejmą. Nie ma znaczenia, bo ci, którzy o tym decydują, nie kierują się tego rodzaju kryteriami. Być może jest inny powód, który ma swoją przyczynę w błędnej, działającej wadliwie strukturze, niebędącej w stanie racjonalnie ocenić sytuacji. Może prawidłowo diagnozują oni swoje wpływy w systemie politycznym, natomiast wadliwie, niezgodnie z własnymi interesami oceniają skutki swoich działań. Ten, kto nie jest w stanie rzetelnie zdiagnozować swoich interesów, popełnia błąd pierwotny. Bo przecież postępując tak dalej, można doprowadzić do dużo gorszego scenariusza niż ten, który jest. Ten jest zły, ale może być jeszcze gorszy - jak na przykład akcja niespłacania kredytów. Tak się stanie, to nie jest żadną tajemnicą. Odpowiedzią kredytobiorców może być również odwołanie się do obywatelskiej solidarności mającej na celu przenoszenie depozytów z tych banków, które są zaangażowane w wadliwe kredyty, do innych banków. Niektórzy złośliwie twierdzą, że inaczej się nie da. Ale tego rodzaju wojna, już z góry wiemy, będzie tylko szkodzić. Nie tylko gospodarce. Otworzy się kolejny spór, który w ten czy inny sposób uderzy w interesy autorów tej sytuacji. Potrzebny był kompromis, do którego wszyscy nawoływali. Kredytobiorcy wysyłali do banków propozycje zawarcia ugody. Zostało to zlekceważone, co pokazuje, że w tym sporze jedna ze stron działa nieracjonalnie - również ze swojego punktu widzenia.
Frankowicze trzymają się jednego: „Pan prezydent obiecał”. I co teraz będzie? Ciągle jestem przekonany, że to zobowiązanie jest aktualne. To, co się stało, jest niedobrym sygnałem, ale z każdej sytuacji trzeba szukać lepszego wyjścia. Jeżeli naprawdę politycy chcą takiego rozwiązania, że teraz banki zwracają spready, potem przymuszamy je do dobrowolnego - nie ustawowego - rozwiązania problemu, a za rok, jeśli banki nie zrestrukturyzują kredytów, wracamy do nakazu ustawowego, to proponuję postawić już teraz kropkę nad i. Uchwalamy dziś przepisy ustawowe odwalutowujące kredyty - jest wiele wariantów. Jako zbiorowość jesteśmy na tyle przygotowani, że potrafimy to zrobić dobrze. Jeśli politycy uważają, że należy dać jeszcze szansę bankom przez najbliższy rok, aby to zrobiły z własnej inicjatywy, to w porządku. Nie zgadzam się z tym, ale potrafię zrozumieć taką postawę. Ale dlaczego nie można by uchwalić tych przepisów już teraz, z okresem vacatio legis przez ten rok - niech to już będzie w ustawie jako prawo odroczone. Na pewno pomogłoby to w szybszym rozwiązaniu tego problemu metodą ugodową. Myśli Pan, że tak się stanie? Jako człowiek zajmujący się problematyką finansową, zwłaszcza podatkową, specjalizuję się w sprawach beznadziejnych. (śmiech) To życiowa specjalizacja. A ten, kto się specjalizuje w beznadziejnych sytuacjach, nie powinien tracić nadziei i ponawiać próby. Nil desperandum."
http://www.polskatimes.pl/magazyny/magazyn-polski/a/witold-modzelewski-interesy-kilku-bankow-wciaz-sa-wazniejsze-od-interesow-setek-tysiecy-obywateli,10519602/
"Witold Modzelewski: Interesy kilku banków wciąż są ważniejsze od interesów setek tysięcy obywateli
Projekt ten nie tylko nie zadowala frankowiczów, ale przede wszystkim nie rozwiązuje problemu. W państwie, które jest rządzone w sposób racjonalny, interes obywatela jest interesem nadrzędnym - mówi prof. Witold Modzelewski Jest Pan zadowolony z projektu ustawy pomocowej dla frankowiczów? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Sądzę, że większość uważa, że problem odwalutowania kredytów jako takich jest problemem ważnym, i że te kredyty należy odwalutować. Projekt, który tego nie realizuje, nie spotka się z jakąkolwiek pozytywną oceną. Rozwiązuje on jeden z problemów, choć nie chcę powiedzieć, że jest nieważny. Spready. To nawet nie żadne spready, bo nie było sprzedaży walut. Czyli cała operacja była „sprzedażą” zapisów księgowych, w dodatku z zyskiem. Są to więc ważne problemy: należy obywatelom zwrócić nienależnie pobrane marże, których banki nigdy nie miały prawa pobrać z tytułu sprzedaży walut, bo niczego takiego nie sprzedawały. Ale to nie rozwiązuje zasadniczej wady tych kredytów. Frankowicze oczekiwali więcej, ale czy było to możliwe? Może mimo wszystko interesy banków okazały się ważniejsze? To, że interesy banków okazują się wciąż ważniejsze, to świetnie wiemy i to jest właśnie chorobą obecnej sytuacji. Jeśli interes w sumie kilku banków jest ważniejszy od interesu obywateli - kilkuset tysięcy kredytobiorców, a łącznie z rodzinami są to prawie dwa miliony ludzi - to znaczy, że źle się dzieje w naszym kraju. W ten sposób nasz ustrój jest demokracją fasadową. Trzeba pamiętać, że politycy zadeklarowali tu określone zobowiązania. Gdyby ich nie przyjęli, nie można by mieć nawet śladowych pretensji: nie chcą tego robić - trudno. Ale politycy przyjęli zobowiązania, oświadczając, że rozwiążą ten problem. Jeżeli banki są tak silne, że potrafią przekonać polityków do swoich partykularnych interesów wbrew ich zobowiązaniom, to im wyjątkowo szkodzą. Zaszkodziło to nie tylko konkretnym grupom ludzi, ale również demokracji w Polsce. Słynne stały się żarty: „Po co mamy wybierać polityków, wybierzmy przedstawiciela banków, bo i tak one faktycznie rządzą”. Zgódźmy się, to są prawdziwe słowa i niekoniecznie pochodzące od frankowiczów. To, że banki mają tak ogromne wpływy, jest właśnie chorobą ustroju naszego kraju. Pana słowa jeżą włos na głowie. Ale dlaczego, jak Pan myśli, politycy podporządkowują się bankom i ich interesom? Mogę tylko powiedzieć, jak to diagnozuję. Od samego początku istnienia naszej nowej państwowości w obecnej wersji - od 25 lat - nasze władze działały wyłącznie w interesie banków. Nie znajdzie pani ustawy, która by regulowała jakikolwiek problem banków wbrew ich interesom. Czyli przez te 25 lat zostały one zdemoralizowane słabością i uległością naszego państwa. Pamiętam w 1993 r., jak banki lobbowały za tym, aby od rezerw tworzonych z tytułu zagrożonych kredytów nie było podatku dochodowego. To szczegół, ale diabeł tkwi w szczegółach. Proszę zauważyć, jak to było dawno, a lobbing był tak silny, aby nie pobierano podatku dochodowego od tych rezerw. A zatem ktoś źle prowadzi interesy, źle pożycza pieniądze, a jego straty z tego tytułu mają nie podlegać opodatkowaniu. Banki chciały to sobie wywalczyć i częściowo zresztą wywalczyły. Jako wiceminister finansów sprzeciwiałem się wtedy temu i przynajmniej częściowo nie udało im się przeforsować tego rozwiązania. Banki jednak mają zbyt duże wpływy w systemie politycznym naszego kraju, i to od lat. To nie jest żadną tajemnicą, to jest fakt. Niedawno poprzedni prezes banku centralnego powiedział: „Banki rządzą” - nie mam co do tego żadnych złudzeń. Nie tylko zresztą w naszym kraju, jeśli kogoś to pociesza. Najważniejsze więc jest, by ta grupa interesów przestała mieć tak wielkie wpływy, bo żadna inna grupa biznesu nie ma aż tak silnej pozycji. Ta asymetria jest groźna dla polskiej demokracji. Z zainteresowaniem obserwuję te wszystkie nasze, polskie spory o demokrację i zastanawiam się, o którą demokrację się kłócimy? O tę, którą mamy, tę fasadową? Przepraszam, ale sądzę, że ludzie, którzy walczą w obronie demokracji, nie zawsze wiedzą, że walczą w obronie czegoś, co politolodzy nazywają oligarchiczną demokracją lub oligarchią demokratyczną, co zresztą nie to samo znaczy, z bankami w roli głównej.
Prezes Związku Banków Polskich, z którym niedawno rozmawiałam, tłumaczył, że przecież banki służą rozwojowi polskiej gospodarki, że to system naczyń połączonych, krwiobieg, w którym musi być równowaga, że nierozsądne działania mogą ten system zachwiać i gospodarka się zawali. Pan z kolei mówi, że gospodarka wali się wtedy, kiedy ludzie, zamiast wydawać swoje pieniądze na potrzebne im rzeczy, płacą bankom haracze. To jak to jest? Ręce opadają, jeżeli słyszymy tego rodzaju ogólniki: bo jaka jest ich wartość? Mówimy przecież o problemie kilku banków, które udzieliły bezspornie wadliwych kredytów, co znalazło się nawet w uzasadnieniu do projektu ustawy opracowanego przez Kancelarię Prezydenta. Wadliwych nie tylko w sensie ekonomicznym, ale też prawnym, o moralnym już nie mówię. Wadliwych w sensie konstrukcyjnym, co przyniosło również negatywne skutki. Ocena jest jednoznaczna - jest to zło, które trzeba wyeliminować. Czy argumenty, które przed chwilą pani zacytowała, dotyczą tego problemu? Nie. Niech banki prowadzą swoje interesy, niech zajmują się tradycyjną bankowością. Czyli przyjmowaniem depozytów i udzielaniem kredytów. Ale takich kredytów, w których wielkość kapitału jest taka sama w momencie jego udzielenia i spłaty. To znaczy tyle musisz zwrócić, ile ci pożyczono, plus odsetki i prowizja. Ale kapitał nie ulega zmianie. Gdyby banki postępowały w ten sposób, tego sporu, o którym mówimy, nie byłoby. Jak się domyślam, za narracją przytaczaną przez panią skrywa się szantaż: „Możemy robić, co chcemy, nie wolno politykom wystąpić przeciwko naszym interesom, bo jeżeli zostaną one naruszone, to system bankowy się zawali”. Mogę tylko pogratulować autorowi tej tezy najgorszej recenzji polskiego systemu bankowego. Bo to oznacza, że problem kilkuset tysięcy kredytobiorców decyduje o tym, czy może on przetrwać, czy też nie. Czy on jest w aż tak złym stanie, że wszystkie jego korzyści wynikają tylko z kredytów frankowych? Zgódźmy się, że trudno to traktować jako poważną debatę na ten temat. Dziwi mnie, bo przecież jest Pan jednym z tych, którzy pracowali nad projektem tej ustawy. Przedstawiliście kilka wersji, miała to być operacja zaplanowana na wiele lat, dlaczego więc stało się tak, że do Sejmu poszedł projekt z taką wersją, która tych frankowiczów nie zadowala, i Pana nie zadowala? Sądzę, że projekt ten nie tylko nie zadowala frankowiczów, ale przede wszystkim nie rozwiązuje problemu. W państwie, które jest rządzone w sposób racjonalny, interes obywatela jest interesem nadrzędnym. Czyli demokracja polega na tym, że interes obywatela ma pierwszeństwo w stosunku do interesów partykularnych. Jedynym ograniczeniem jest tu interes publiczny. Taka jest aksjologiczna hierarchia demokratycznego państwa rządzonego w sposób racjonalny. Tu nie chodzi więc tylko o „zadowolenie” tej grupy obywateli, choć jej interesy są bardzo ważne. Idzie o to, że nierozwiązywanie tego problemu w jakimś sensie podważa w ogóle wizerunek demokracji w naszym kraju. Pani pyta, jak to się mogło stać. Prawdopodobnie - bo przecież kuluarów nie znam - właśnie dlatego mogło się tak stać, bo banki mają zbyt wielkie wpływy i potrafią szantażować opinię publiczną, i szantażować polityków. I ten szantaż okazuje się skuteczny. A o tym, że dane, którymi się posługują, są nierzetelne, niech świadczy to, co ustalono w związku z tym projektem. Mianowicie: banki przez rok mają same zrestrukturyzować te kredyty i można je zmusić do tego za pomocą określonych zabiegów bilansowych. Jeżeli więc można to zrobić w ciągu roku, to cóż warte są wszystkie kwoty „strat”, którymi szantażowano opinię publiczną i polityków, a które ma pociągnąć jakoby ta restrukturyzacja? Przecież cel tych działań jest ten sam - tylko jego osiągnięcie ma nastąpić nie za pomocą zapisów ustawowych, lecz instrumentami nadzoru nad instytucjami finansowymi. A zatem jest to problem dużo prościej rozwiązywalny, niż przedstawiano to opinii publicznej. Bo mówiono, że jest on niemożliwy do rozwiązania. Tymczasem okazuje się, że można to zrobić w ciągu roku. To jest takie proste? Jestem sceptykiem co do tezy, że ktoś jest w stanie zmusić banki do tego, aby restrukturyzowały te kredyty w ciągu jednego roku. Ale nikt nie zakwestionował stwierdzenia, że w ciągu roku za pomocą instrumentów nadzoru można banki zmusić do tej restrukturyzacji. A jeśli banki tego nie zrobią, to wrócimy do sposobu ustawowego. Ale to stwierdzenie dezawuuje przecież wszystkie katastroficzne wizje, którymi szantażowano opinię publiczną, o czym pani wspomniała, mówiąc, że zagrozi to „krwiobiegowi gospodarki”. I co się okazuje? Jeżeli problem można rozwiązać w ciągu roku za pomocą instrumentów nadzoru, to nie może on powodować tych strat, o których mówiono, bo gdyby tak było, to banki powinny protestować przeciwko scenariuszowi zaproponowanemu przez Kancelarię Prezydenta. A tu cisza. Nikt z nich nie protestuje. Zniszczono więc całkowicie wiarygodność wszystkich katastrof, które jakoby nam groziły. Politycy spodziewają się, że banki same odwalutują kredyty, same się zrestrukturyzują, same wszystko naprawią. Czy takie myślenie jest jednak słuszne? Wyrażam tu swój pogląd: zupełnie nie wierzę w ten scenariusz, ponieważ banki nieraz udowodniły w sporach, o których mówimy, że nawet obowiązujące wyroki polskich sądów nie są dla nich istotne. Potrafią zlekceważyć nie tylko prawo stosowane przez wymiar sprawiedliwości, mają tak silną pozycję, że mogą zignorować działanie władzy publicznej. Jeżeli władza twierdzi, a banki nie protestują, że można za pomocą instrumentów nadzoru, które są w rękach KNF, przez rok doprowadzić do rozwiązania tego problemu, a przecież wiemy, że to proces wieloletni - to gdzieś tu jest nieprawda. Albo z góry wiadomo, że te instrumenty są nieskuteczne, albo zostaną zignorowane, co oznacza, że za rok spotykamy się w tym samym punkcie. Albo wizje o katastrofie banków są nieprawdziwe. Brak sprzeciwu banków tym bardziej potwierdza tezę, że nie powinniśmy iść tą drogą. Należy wrócić do sposobu, o którym mówi się w Polsce od kilku lat: tylko za pomocą prawa stanowionego można rozwiązać ten problem.
Czy w czasach, kiedy banki na masową skalę udzielały kredytów bankowych, ów nadzór nad nimi był Pana zdaniem prawidłowy, czy zawiódł? Przez większość czasu kompletnie zawiódł. Bo kiedy kredyty walutowe zaistniały na polskim rynku, jeden z wysokich przedstawicieli banków powiedział władzy: „Albo tego zakażcie, bo jeśli nie zakażecie, to będziemy to robić”. Nadzór publiczny w tamtym czasie, czyli od 2000 r., chociaż apogeum osiągnięto w latach 2007-2008, skompromitował się w tej roli. I również inni aktorzy tej sceny popełnili elementarne błędy. Nadzór publiczny nie umiał zareagować: on nigdy nie działał w interesie obywateli. To po pierwsze.
Nadzór publiczny jest na tyle silny, że gdyby władza chciała, to mogłaby powiedzieć: „Nie”. Jednak nie powiedziała. Banki twierdzą, że w tym czasie, stosując niezakazany instrument, poinformowały wszystkich kredytobiorców o ryzyku kursowym, a jednocześnie przyznają, że nie były w stanie przewidzieć tak silnego osłabienia złotego w stosunku do franka. Czyli dokładnie potwierdzają to, że wprowadziły klientów w błąd. Albowiem jeśli nie przewidziały osłabienia złotego (zakładając, że mówią w tym przypadku prawdę), to nie poinformowały o możliwym załamaniu kursu złotego. Poinformowano więc błędnie kredytobiorców o ryzyku. Banki były na tyle niekompetentne, że nie były w stanie przewidzieć tego rodzaju zjawisk ekonomicznych, które miały miejsce, czyli nie wykazały się należytym profesjonalizmem. Niektórzy uważają, że banki dobrze przewidywały, wprowadzając klientów w błąd, ale tego sporu nie rozstrzygnie się inaczej jak w procedurach formalnych. Ale trzymajmy się tej bankowej narracji - jeżeli w tym czasie i nadzór nie spełnił swojej funkcji, nie umiał ocenić ryzyka, i banki informowały wadliwie o tym ryzyku, to znaczy, że wszyscy ci, którzy są za tę sytuację odpowiedzialni, zawinili. Czy zawinili z winy umyślnej, czy nieumyślnej, to odrębna opowieść. Najważniejsze, że zawinili. To oczywiste, że co nie jest zabronione, to jest dozwolone. I to rozbestwiło banki. Ale rynek instrumentów finansowych i rynek kredytowy to tak zwany rynek regulowany. Nie jest więc to rynek pełnej swobody prowadzenia działalności. Ma pani rację, mówiąc o efekcie rozbestwienia, permisywności władzy. Władza w Polsce od lat tolerowała i akceptowała działania banków, mimo prawa do ich regulacji. Szkoda, że teraz nie dzieje się inaczej, bo sądziliśmy, że powinno się tu coś zmienić, a przynajmniej tak uważała część obywateli, która głosowała za „dobrą zmianą”. Efekt demoralizacji jest oczywisty. Lata zaniedbań powodują to, że między innymi mam zaszczyt z panią o tym dziś rozmawiać. Już w 2013 r. mówił Pan o 700 tys. Polaków nabitych w butelkę przez banki. To chyba jeden z najczęściej czytanych wywiadów, których udzielił Pan wówczas „Polsce”. Dziękuję, że pani o nim pamięta.
Wygląda na to, że już wtedy znał Pan te mechanizmy, które teraz wychodzą na jaw, opisują je dziennikarze, jak np. Paweł Reszka w książce „Chciwość. Jak nas oszukują wielkie firmy”. Paradoks polega na tym, że nie odkrywamy żadnej Ameryki. Mówimy o rzeczach powszechnie znanych - to nie jest żadną tajemnicą: mamy tylko efekt zagadania problemu. Został on zagadany przez tych, którzy chcieli zniekształcić obraz rzeczywisty, odwrócić uwagę, stworzyć fałszywą świadomość. To, w jak patologiczny sposób funkcjonuje każdy silny sektor gospodarki, którego władza nie kontroluje w interesie publicznym, jest wiedzą znaną. Demoralizujący wpływ władzy przyzwalającej na robienie interesów dzięki ustawodawstwu - zarabiam dlatego, że ustawodawca nie chroni interesu publicznego, interesu obywateli, tylko moje interesy - to mechanizm znany od wieków. Zagadano nas fałszywą narracją, że krytyczna diagnoza jest niepoważna, bo „struktura działa biznesowo”. Pamięta pani dyrdymały opowiadane, że biurokracja państwowa jest zła, a biurokracja bankowa jest dobra. Zwłaszcza kiedy tą biurokracją bankową rządzą byli politycy. To się naprawdę w głowie nie mieści. Byli urzędnicy Ministerstwa Finansów, byli premierzy rządzą biurokracją bankową i to jest świetna biurokracja rynkowa. A jeżeli ci sami politycy byli po drugiej stronie, to już jest źle. Zgódźmy się, że jesteśmy głęboko, w konsekwentny sposób ogłupiani. Przecież każdy z nas dostrzega zło, które tu istnieje. To nie jest zło utajone. Mały biznes w Polsce kieruje się takim powiedzeniem: „jeśli chcesz sukcesu, trzymaj bank daleko od interesu”. Boimy się tych instytucji, boimy się ich nieobliczalności. Przez pewien czas jako podstawowe zagrożenie dla firmy postrzegano fiskusa. Teraz kredytobiorcy bardziej się boją banków, bo ci, którzy spłacają kredyty, robią to najczęściej kosztem niespłacanych podatków i jakoś państwo to toleruje. Tu akurat władza zachowuje się w sposób, nazwijmy to, wyrozumiały. Dziwi również jej wyrozumiałość dla tych, którzy na tym nieszczęściu robią interesy. Można powiedzieć, że w debacie publicznej brakuje rzetelnej oceny, którą zastępujemy lobbingiem intelektualnym. Ma on na celu tworzenie innego wizerunku rzeczywistości. Dlaczego więc nasi mali przedsiębiorcy są najsilniejszym sektorem gospodarki? Bo się trzymają z daleka od banków. Cała sytuacja związana z frankowiczami, ale nie tylko, bo i nabitymi w butelkę Polakami, których wkręcono w inne instrumenty finansowe, jak polisolokaty, może sprawić, że ludzie zaczną się od banków odwracać. A to oznacza też katastrofę wizerunkową dla samych banków, a nawet więcej. Bo jeśli ludzie będą zabierać swoje oszczędności z takich nierzetelnych banków, to będą one upadać. Wydaje się więc logiczne, że banki powinny zmienić swój sposób działania. Trudno nie podpisać się pod pani myślą. Paradoks polega na tym, że nasze (i nie tylko nasze) spostrzeżenia nie mają żadnej siły perswazyjnej. To nikogo nie obchodzi. Możemy tak mówić, sądzę zresztą, że sami zainteresowani po drugiej stronie świetnie to wiedzą. Frankowicze zniszczyli wizerunek banków na pokolenia. Mogę zacytować tysiące wypowiedzi z ich strony: mówią, że ich dzieci i wnuki zaprzysięgną w testamencie, żeby nigdy w życiu nie miały kontaktów z żadnym bankiem, a i gorzej - bo mówią, że trzeba stąd uciekać, bo jest to kraj, który ich nie chroni, nie dostrzega zła. Nie mówimy przecież o problemach, które znamy tylko na podstawie odosobnionych sygnałów. Ale nie ma to żadnego znaczenia. I są na ten temat dwie hipotezy. Po pierwsze, że w istocie te banki, które działają w Polsce, są ekspozyturami obcych interesów, dla których tego rodzaju refleksje miejscowego społeczeństwa nie mają znaczenia i oni się tym nie przejmą. Nie ma znaczenia, bo ci, którzy o tym decydują, nie kierują się tego rodzaju kryteriami. Być może jest inny powód, który ma swoją przyczynę w błędnej, działającej wadliwie strukturze, niebędącej w stanie racjonalnie ocenić sytuacji. Może prawidłowo diagnozują oni swoje wpływy w systemie politycznym, natomiast wadliwie, niezgodnie z własnymi interesami oceniają skutki swoich działań. Ten, kto nie jest w stanie rzetelnie zdiagnozować swoich interesów, popełnia błąd pierwotny. Bo przecież postępując tak dalej, można doprowadzić do dużo gorszego scenariusza niż ten, który jest. Ten jest zły, ale może być jeszcze gorszy - jak na przykład akcja niespłacania kredytów. Tak się stanie, to nie jest żadną tajemnicą. Odpowiedzią kredytobiorców może być również odwołanie się do obywatelskiej solidarności mającej na celu przenoszenie depozytów z tych banków, które są zaangażowane w wadliwe kredyty, do innych banków. Niektórzy złośliwie twierdzą, że inaczej się nie da. Ale tego rodzaju wojna, już z góry wiemy, będzie tylko szkodzić. Nie tylko gospodarce. Otworzy się kolejny spór, który w ten czy inny sposób uderzy w interesy autorów tej sytuacji. Potrzebny był kompromis, do którego wszyscy nawoływali. Kredytobiorcy wysyłali do banków propozycje zawarcia ugody. Zostało to zlekceważone, co pokazuje, że w tym sporze jedna ze stron działa nieracjonalnie - również ze swojego punktu widzenia.
Frankowicze trzymają się jednego: „Pan prezydent obiecał”. I co teraz będzie? Ciągle jestem przekonany, że to zobowiązanie jest aktualne. To, co się stało, jest niedobrym sygnałem, ale z każdej sytuacji trzeba szukać lepszego wyjścia. Jeżeli naprawdę politycy chcą takiego rozwiązania, że teraz banki zwracają spready, potem przymuszamy je do dobrowolnego - nie ustawowego - rozwiązania problemu, a za rok, jeśli banki nie zrestrukturyzują kredytów, wracamy do nakazu ustawowego, to proponuję postawić już teraz kropkę nad i. Uchwalamy dziś przepisy ustawowe odwalutowujące kredyty - jest wiele wariantów. Jako zbiorowość jesteśmy na tyle przygotowani, że potrafimy to zrobić dobrze. Jeśli politycy uważają, że należy dać jeszcze szansę bankom przez najbliższy rok, aby to zrobiły z własnej inicjatywy, to w porządku. Nie zgadzam się z tym, ale potrafię zrozumieć taką postawę. Ale dlaczego nie można by uchwalić tych przepisów już teraz, z okresem vacatio legis przez ten rok - niech to już będzie w ustawie jako prawo odroczone. Na pewno pomogłoby to w szybszym rozwiązaniu tego problemu metodą ugodową. Myśli Pan, że tak się stanie? Jako człowiek zajmujący się problematyką finansową, zwłaszcza podatkową, specjalizuję się w sprawach beznadziejnych. (śmiech) To życiowa specjalizacja. A ten, kto się specjalizuje w beznadziejnych sytuacjach, nie powinien tracić nadziei i ponawiać próby. Nil desperandum."
Archiwum - SENSORY 24
Archiwum - SENSORY 24
Przetworniki obrazu CCD
sa alternatywa dla stosowanych w kamerach lamp jak vidicon i pochodne.
Pierwszy uklad CCD ( Charge Coupled Device jak rejestr przesuwny ) zbudowany w Bell Laboratories w 1969 roku mial 8 pixeli. Pierwsze linijki a potem matryce CCD stosowano do celow naukowych a nastepnie w aparaturze pomiarowej. Zasade dzialania przyrzadow CCD prezentuje literatura podstawowa.
Koncern Philips w swoim wydawnictwie Electronic component & application Vol 6, no 4 , 1984 omawia nowe produkowane przez siebie sensory obrazu CCD typu NXA1010/1020, odpowiednio z matryca czarno - biala i kolorowa w europejskim standardzie telewizyjnym PAL. Prawdopodobnie zostaly opracowane razem z japonskim koncernem Sony. Podaje ze zastapia one vidicony w kamerach i domowych systemach video a w nadchodzacej przyszlosci w systemach ropoznawania pisma, domowych systemach bezpieczenstwa, videofonach, cyfrowych aparatach fotograficznych oraz systemach wizji robotow.
Poki co jednak nie ma malych i bardzo pojemnych pamieci polprzewodnikowych do aparatu fotograficznego. Do videofonu potrzeba powszechnego szerokopasmowego kanalu komunikacji, ktorego rowniez nie ma. Natomiast videodomofon wydaje sie dobrym pomyslem dla sytych i bogatych.
Uklady CCD maja szereg zalet w stosunku do vidikonow. Maja dobra czulosc spektralna zwlaszcza dla barw niebieskich a takze dobra tolerancje nadmiernej ekspozycji. Oczywiscie nie wymagaja zarzenia ani zlozonych ukladow odchylajacych i wysokich napiec jak vidikon. Pobor mocy sensorow CCD jest znikomy na tle widikonu.
Philips na licencji Motoroli produkuje procesory i uklady peryferyjne do systemu 68000. Opracowal takze wlasne uklady do tego systemu dedykowane do domowych urzadzen korzystajacych z plyty CD jako pamieci masowej ROM 600 Mb. W tym numerze EC&A omawia system i uklad scalony DMA do 68000. Wydaje sie prawdopodobne ze niedlugo Philips wypusci uklad przeznaczony do wspolpracy z sensorem CCD, ktory pozwoli wczytywac do pamieci RAM systemu obrazy z kamery.
Wydaje sie jednak ze do systemu wizji robota ( rozpoznawanie obrazow ) potrzeba procesora przynajmniej ze sto razy bardziej wydajnego niz podstawowy procesor 68000.
Artykul szczegolowo omawia dzialanie ukladu oraz logike sygnalow taktujacych dokonujacych transferu CCD ladunkow pixeli obrazu do wyjsc analogowych ukladu. Poniewaz uklad logiczny zbudowany z licznikow, dekoderow i bramek rodziny TTL wymagalby uzycia duzej ilosci kostek to Philips scalil potrzebne funkcjonalnosci w rodzinie ukladow TDA430X.
Na rysunku powyzej schemat ukladu kontrolujacego " frame - transfer sensors " do ukladow NXA.Temat rozpoznawania obrazow o rozdzielczosci "telewizyjnej" brzmi obecnie jak science - fiction. Niemniej z prawa Moora mozna wnioskowac ze za 10 lat beda produkowane mikroprocesory wykonujace setki milionow operacji na sekunde. Do prostych zadan moze to juz wystarczyc.
Obecnie optymistycznie spekuluje sie o nadchodzacych zastosowaniach robot-vision.
Samochod wyposazony w miniaturowe radary, kamere i baze danych drog oraz bardzo wydajny komputer moglby byc samosterowny.
W tymze numerze EC&A omowiono druga generacje ( mimo iz CD niedawno wszedl na rynek ) ukladow scalonych do odtwarzacza laserowego Compact Disc. Ukladow scalonych do kompletu jest niewiele i cena odtwarzacza znacznie spadnie. Wsrod ukladow jest szybki podwojny 16 bitowy (!) DAC TDA1541 oraz interpolacyjny filtr cyfrowy SAA7220 czyli procesor sygnalowy o sztywnym algorytmie bez pamieci programu i ukladu sterujacego jego wykonaniem. Uklad filtru ma szybki kominatoryczny uklad mnozacy (!) oraz sumator z akumulatorem o wiecej niz podwojnej dlugosci slowa do realizacji filtrow FIR ( Finite Impulse Response czyli o skonczonej odpowiedzi impulsowej ) Technologicznie Sony-Philips sa w stanie zaprojektowac i wykonac wydajny procesor DSP ogolnego zastosowania za niewielkie pieniadze. Dosc mocny w procesorach jest kupiony przez Philipsa amerykanski Signetics.
Compact Disc opracowany wspolnie przez koncerny Sony-Philips jest ogromnym osiagnieciem. Stal sie on de facto narzuconym standardem swiatowym.
Wydaje sie ze jednak sily obu koncernow sa za male aby agresywnie wkroczyc na teren komputerowy zazdrosnie strzezony przez USA. Musi powstac otoczenie i infrastruktura dla informacji z sensorow CCD.
Musi powstac dogodny format plikow dla obrazow i filmow. Temat kompresji obrazow jest przez oba koncerny rozpracowany. W dziedzinie komputerow oba koncerny nie sa zdaniem autora w stanie narzucic standardow. Komputer wielkiej mocy o poteznych pamieciach i interfejsach musi miec conajmniej odpowiedni do tego system operacyjny, ktory nad tym zapanuje i zostanie szeroko zakaceptowany. Musza byc dostepne kompilatory i biblioteki. Tego oba koncerny niestety nie dokonaja.
Archiwum - SENSORY 23
Archiwum - SENSORY 23
Anemometer termiczny ( cd )
moze wykorzystywac do pomiaru szybkosci strumienia gazu samonagrzewajacy sie sensor temperatury chlodzony strumieniem przeplywajacego powietrza. Im wieksza szybkosc strumienia powietrza tym intensywniejsze chlodzenie sensora i potrzebna wieksza moc do utrzymania podwyzszonej temperatury.
Samopodgrzewajacym sensorem moze byc wlokno wolframowe ( wczesniej omowiony przyklad ) takie jak w zarowce, termistor NTC lub tranzystor.
Wygodnym elementem do anemometru jest tranzystor. Gdy napiecie Uce tranzystora bedzie w miare duze to tranzystor moze wydzielac potrzebna do pomiaru moc przy stosunkowo niewielkim pradzie kolektora. Problemy z tranzystorem jako sensorem temperatury sa takie ze jego czulosc jako sensora temperatury ( przy malych pradach 2mV/C ) spada wraz ze wzrostem pradu kolektora i potrzebujemy do kompensacji temperatury otoczenia drugi sensor ktory to uwzglednia.
Na schemacie pokazano pomyslowy anemometer. Dwa takie same tranzystory T1 i T2 sa polaczone szeregowo. Dolny tranzystor jest polaczony jako dioda i w nim wydziela sie mala moc a znacznie wieksze jest napiecie Uce na gornym ( chlodzonym strumieniem powietrza o mierzonej predkosci ) tranzystorze w ktorym wydziela sie ca 18 krotnie wieksza moc. Poniewaz identyczny prad plynie przez oba tranzystory to w obu czulosc sensora temperatury jest prawie (szkodliwy Early effect ) taka sama.
Dobrany w miare potrzeb rezystor R2 wyznacza podwyzszona temperature tranzystora T2.
Mostek pomiarowy tworza rezystory R5 i rownolegle polaczone rezystory R2 (znacznie wiekszy niz R3 ) i R3 z lewej strony zlacza baza - emiter tranzystorow T1 i T2.
Kondensator C1 =10nF czyni ze wzmacniacza operacyjnego regulator ( petli sprzezenia zwrotnego ) calkujacy zapewniajacy stabilnosc dynamiczna.
Sposrod tranzystorow w obudowie plastikowej TO92 znacznie lepiej sprawuja sie tranzystory BC337 niz BC237 czy BC547. Tranzystory BC337 maja plaska charakterystyke wzmocnienia az do pradu kolektora 100mA podczas gdy BC237 czy BC547 tylko do ca 8 mA. Maja tez znacznie mniejsza szkodliwa rezystancje rozproszenia bazy rbb.
Rezystor R8 ( znow wedlug potrzeby ) wyznacza maksymalny prad bazy tranzystora T2 i wydzielana w nim moc. W przypadku zastosowania tranzystorow BC337 wysokich grup (25 lub 40 co nie jest wskazane ) opornik ( takze R1 ) powinien miec wieksza wartosc. Rezystory R1 i R6 odpowiadaja za start ukladu. Rezystor R1 mozna powiekszyc gdy wymagana jest mala najmniejsza moc wydzielana w tranzystorze T2.
Napiecie na rezystorze R7 proporcjonalne do pradu tranzystorow jest sygnalem wyjsciowym. Trzeba go dostosowac do konkretnego zastosowania. Nie nalezy przesadzac z wielkoscia wydzielanej mocy w tranzystorze T2 aby nie ograniczyc jego trwalosci.
Uzyty typ wzmacniacza operacyjnego jest niekrytyczny ale wejsciowe napiecie wspolne OPA musi obejmowac GND.
Anemometer termiczny ( cd )
moze wykorzystywac do pomiaru szybkosci strumienia gazu samonagrzewajacy sie sensor temperatury chlodzony strumieniem przeplywajacego powietrza. Im wieksza szybkosc strumienia powietrza tym intensywniejsze chlodzenie sensora i potrzebna wieksza moc do utrzymania podwyzszonej temperatury.
Samopodgrzewajacym sensorem moze byc wlokno wolframowe ( wczesniej omowiony przyklad ) takie jak w zarowce, termistor NTC lub tranzystor.
Wygodnym elementem do anemometru jest tranzystor. Gdy napiecie Uce tranzystora bedzie w miare duze to tranzystor moze wydzielac potrzebna do pomiaru moc przy stosunkowo niewielkim pradzie kolektora. Problemy z tranzystorem jako sensorem temperatury sa takie ze jego czulosc jako sensora temperatury ( przy malych pradach 2mV/C ) spada wraz ze wzrostem pradu kolektora i potrzebujemy do kompensacji temperatury otoczenia drugi sensor ktory to uwzglednia.
Na schemacie pokazano pomyslowy anemometer. Dwa takie same tranzystory T1 i T2 sa polaczone szeregowo. Dolny tranzystor jest polaczony jako dioda i w nim wydziela sie mala moc a znacznie wieksze jest napiecie Uce na gornym ( chlodzonym strumieniem powietrza o mierzonej predkosci ) tranzystorze w ktorym wydziela sie ca 18 krotnie wieksza moc. Poniewaz identyczny prad plynie przez oba tranzystory to w obu czulosc sensora temperatury jest prawie (szkodliwy Early effect ) taka sama.
Dobrany w miare potrzeb rezystor R2 wyznacza podwyzszona temperature tranzystora T2.
Mostek pomiarowy tworza rezystory R5 i rownolegle polaczone rezystory R2 (znacznie wiekszy niz R3 ) i R3 z lewej strony zlacza baza - emiter tranzystorow T1 i T2.
Kondensator C1 =10nF czyni ze wzmacniacza operacyjnego regulator ( petli sprzezenia zwrotnego ) calkujacy zapewniajacy stabilnosc dynamiczna.
Sposrod tranzystorow w obudowie plastikowej TO92 znacznie lepiej sprawuja sie tranzystory BC337 niz BC237 czy BC547. Tranzystory BC337 maja plaska charakterystyke wzmocnienia az do pradu kolektora 100mA podczas gdy BC237 czy BC547 tylko do ca 8 mA. Maja tez znacznie mniejsza szkodliwa rezystancje rozproszenia bazy rbb.
Rezystor R8 ( znow wedlug potrzeby ) wyznacza maksymalny prad bazy tranzystora T2 i wydzielana w nim moc. W przypadku zastosowania tranzystorow BC337 wysokich grup (25 lub 40 co nie jest wskazane ) opornik ( takze R1 ) powinien miec wieksza wartosc. Rezystory R1 i R6 odpowiadaja za start ukladu. Rezystor R1 mozna powiekszyc gdy wymagana jest mala najmniejsza moc wydzielana w tranzystorze T2.
Napiecie na rezystorze R7 proporcjonalne do pradu tranzystorow jest sygnalem wyjsciowym. Trzeba go dostosowac do konkretnego zastosowania. Nie nalezy przesadzac z wielkoscia wydzielanej mocy w tranzystorze T2 aby nie ograniczyc jego trwalosci.
Uzyty typ wzmacniacza operacyjnego jest niekrytyczny ale wejsciowe napiecie wspolne OPA musi obejmowac GND.
wtorek, 16 sierpnia 2016
Budownictwo 2
Budownictwo 2
Wieloetapowy proces opracowania przestrzennego planu zabudowy jest gra o sumie wiekszej od zera !
Przy dobrej , nie mowiac o optymalnej alokacji terenu pod zabudowe, zyskuja posiadacze gruntu, zyskuja posiadacze nieruchomosci i mieszkancy chocby oszczedzajac na kosztach dojazdu i nie bedac eksponowani na toksyny emitowane przez przemysl i samochody na arteriach komunikacyjnych. Plan zabudowy godzi rozmaite czesto sprzeczne ze soba interesy i w gruncie rzeczy jest wola wiekszosci.
W cywilizowanym swiecie funkcjonuja rady gminne i miejskie. One sa forum uzgadniania woli i interesow. W urzedach funkcjonuja wydzialy zajmujace sie planami i zabudowa ale bywa ze maja bardzo skapa ( ale wysoce profesjonalny sklad ) obsade i przekazuja zewnetrznym firmom wytyczne i decyzje jakie podjely rady gminne czy miejskie. Architekci jako doswiadczeni fachowcy moga dostrzec rozne wady i niedoskonalosci decyzji rad i przekazac swoja opinie urzedowi a ten radzie. Rada moze ale wcale nie musi wziac je pod uwage . Ale norma postepowania jest to ze uwagi sa dyskutowane i czesto uwzgledniane w decyzji. Rada czesto deleguje osobe czy osoby ze swojego skladu do nadzoru danego tematu i one co jakis czas skladaja radzie sprawozdanie. Wazna jest pozycja urzedu - to jest organ wykonawczy dla decyzji rady !
Jesli nowa, proponowana inwestycja jest zdaniem rady potrzebna i korzystna dla wiekszosci to jest akceptowana. Jesli natomiast przewidywane korzysci sa male a mozliwe sa straty to inwestor musi odejsc z kwitkiem.
Oczywiscie zawsze bedzie ktos niazadowolony ale swiat i ludzi na nim nie sa idealni. System ma byc tak zbudowany aby ograniczał liczbę antagonizmow i konfliktów a nie je prowokował czy nawet generował.
W radach dzialaja osoby ktore sa przeciez wlascicielami nieruchomosci. W interesie wszystkich jest aby proces uporządkowanego rozwoju miasta nastepowal bez przeszkod bo wszyscy na tym zyskuja ! Nieruchomosci zyskuja na wartosci a ich wlasciciele majac lepszy ranking kredytowy maja potencjalnie wieksze mozliwosci dzialania.
Podstawe funkcjonowania rad i urzedow stanowi system prawny panstwa. Zmieniajac bez przerwy i bez sensu ustawy i rozporzadzenia uniemozliwiamy normalne funkcjonowanie rad i urzedow ! Rozlewajaca sie biegunka legislacyjna dezorganizuje i zasmradza system ! Biurokracja zamiast wspomagac to utrudnia proces alokacji inwestycji i sama budowe !
Co by nie powiedziec o II RP i PRL to nie praktykowano i nie pielegnowano tam biegunki legislacyjnej. Byly to jednak panstwa w miare powazne i swiadome tego ze nie mozna prawa prostytuowac i robic z legislacji cyrku na kolkach.
W okresie lat 1928 - 1990 a wiec obejmujacym II RP i PRL, zmiany w prawie budowlanym następowały co mniej więcej 10 lat. W III RP jest juz ponad 100 nowelizacji czyli srednio nastepuja 4 nowelizacje rocznie.
Mark Twain proroczo wypowiedzial sie o Polsce i polskim Sejmie :
- Można zapewne wykazać za pomocą faktów, że nie ma żadnej rdzennie amerykańskiej klasy przestępczej za wyjątkiem Kongresu.
It could probably be shown by facts and figures that there is no distinctly native criminal class except Congress.
- Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.
It is better to keep your mouth closed and let people think you are a fool than to open it and remove all doubt
-Żaden kraj nie może być dobrze rządzony, dopóki wszyscy jego obywatele nie będą pamiętać, że oni są strażnikami prawa.
Polskie "prawo" zawiera absurdy i nonsensy nie znane nigdzie w swiecie. Normalnie w swiecie jest tak ze wlasciciel dzialki chcacy na niej zbudowac swoj obiekt MUSI organowi publicznemu gratis przekazac kawalek ziemi na publiczna droge. W Polsce grunt pod publiczna droge trzeba zakupic . Urzędom miejskim opłaca się prowadzić polityke wyhamowywania inwestycji !
Polski kryzys demograficzny to tylko jeden skladnik kryzysu w jakim tkwi Polska. Horendalne jak na zarobki ceny mieszkan, negatywnie wplywaja na decyzje prokreacyjne mlodych ludzi.
Slyszac o fatalnych warunkach mieszkaniowych mozna sie zastanawiac gdzie lezy Polska. Kolo Pakistanu a moze Bangladeszu? W wojewodztwe lubelskim 32% domow na wsi nie ma toalety i biezacej wody !
Wieloetapowy proces opracowania przestrzennego planu zabudowy jest gra o sumie wiekszej od zera !
Przy dobrej , nie mowiac o optymalnej alokacji terenu pod zabudowe, zyskuja posiadacze gruntu, zyskuja posiadacze nieruchomosci i mieszkancy chocby oszczedzajac na kosztach dojazdu i nie bedac eksponowani na toksyny emitowane przez przemysl i samochody na arteriach komunikacyjnych. Plan zabudowy godzi rozmaite czesto sprzeczne ze soba interesy i w gruncie rzeczy jest wola wiekszosci.
W cywilizowanym swiecie funkcjonuja rady gminne i miejskie. One sa forum uzgadniania woli i interesow. W urzedach funkcjonuja wydzialy zajmujace sie planami i zabudowa ale bywa ze maja bardzo skapa ( ale wysoce profesjonalny sklad ) obsade i przekazuja zewnetrznym firmom wytyczne i decyzje jakie podjely rady gminne czy miejskie. Architekci jako doswiadczeni fachowcy moga dostrzec rozne wady i niedoskonalosci decyzji rad i przekazac swoja opinie urzedowi a ten radzie. Rada moze ale wcale nie musi wziac je pod uwage . Ale norma postepowania jest to ze uwagi sa dyskutowane i czesto uwzgledniane w decyzji. Rada czesto deleguje osobe czy osoby ze swojego skladu do nadzoru danego tematu i one co jakis czas skladaja radzie sprawozdanie. Wazna jest pozycja urzedu - to jest organ wykonawczy dla decyzji rady !
Jesli nowa, proponowana inwestycja jest zdaniem rady potrzebna i korzystna dla wiekszosci to jest akceptowana. Jesli natomiast przewidywane korzysci sa male a mozliwe sa straty to inwestor musi odejsc z kwitkiem.
Oczywiscie zawsze bedzie ktos niazadowolony ale swiat i ludzi na nim nie sa idealni. System ma byc tak zbudowany aby ograniczał liczbę antagonizmow i konfliktów a nie je prowokował czy nawet generował.
W radach dzialaja osoby ktore sa przeciez wlascicielami nieruchomosci. W interesie wszystkich jest aby proces uporządkowanego rozwoju miasta nastepowal bez przeszkod bo wszyscy na tym zyskuja ! Nieruchomosci zyskuja na wartosci a ich wlasciciele majac lepszy ranking kredytowy maja potencjalnie wieksze mozliwosci dzialania.
Podstawe funkcjonowania rad i urzedow stanowi system prawny panstwa. Zmieniajac bez przerwy i bez sensu ustawy i rozporzadzenia uniemozliwiamy normalne funkcjonowanie rad i urzedow ! Rozlewajaca sie biegunka legislacyjna dezorganizuje i zasmradza system ! Biurokracja zamiast wspomagac to utrudnia proces alokacji inwestycji i sama budowe !
Co by nie powiedziec o II RP i PRL to nie praktykowano i nie pielegnowano tam biegunki legislacyjnej. Byly to jednak panstwa w miare powazne i swiadome tego ze nie mozna prawa prostytuowac i robic z legislacji cyrku na kolkach.
W okresie lat 1928 - 1990 a wiec obejmujacym II RP i PRL, zmiany w prawie budowlanym następowały co mniej więcej 10 lat. W III RP jest juz ponad 100 nowelizacji czyli srednio nastepuja 4 nowelizacje rocznie.
Mark Twain proroczo wypowiedzial sie o Polsce i polskim Sejmie :
- Można zapewne wykazać za pomocą faktów, że nie ma żadnej rdzennie amerykańskiej klasy przestępczej za wyjątkiem Kongresu.
It could probably be shown by facts and figures that there is no distinctly native criminal class except Congress.
- Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.
It is better to keep your mouth closed and let people think you are a fool than to open it and remove all doubt
-Żaden kraj nie może być dobrze rządzony, dopóki wszyscy jego obywatele nie będą pamiętać, że oni są strażnikami prawa.
Polskie "prawo" zawiera absurdy i nonsensy nie znane nigdzie w swiecie. Normalnie w swiecie jest tak ze wlasciciel dzialki chcacy na niej zbudowac swoj obiekt MUSI organowi publicznemu gratis przekazac kawalek ziemi na publiczna droge. W Polsce grunt pod publiczna droge trzeba zakupic . Urzędom miejskim opłaca się prowadzić polityke wyhamowywania inwestycji !
Polski kryzys demograficzny to tylko jeden skladnik kryzysu w jakim tkwi Polska. Horendalne jak na zarobki ceny mieszkan, negatywnie wplywaja na decyzje prokreacyjne mlodych ludzi.
Slyszac o fatalnych warunkach mieszkaniowych mozna sie zastanawiac gdzie lezy Polska. Kolo Pakistanu a moze Bangladeszu? W wojewodztwe lubelskim 32% domow na wsi nie ma toalety i biezacej wody !
Archiwum - SENSORY 22
Archiwum - SENSORY 22
Przeplywomierze turbinkowe
stosuja turbinke lub koło lopatkowe. Przeplywajace medium wprawia kolo czy turbinke w ruch proporcjonalnie do szybkosci przeplywu.
Na koncach lopatek moga byc zamontowane magnesiki na ktore reaguje sensor Halla w obudowie. Lopatki moga byc zrobione z materialu o istotnej przenikalnosci magnetycznej i wspolpracowac z sensorem reluktancyjnym Pick-Up. Mankamentem tego rozwiazanie jest wystepujaca sila oddzialywania hamujaca ruch obrotowy co skutkuje strefa martwa. Dodatkowo amplituda impulsow z czujnika reluktancyjnego przy malym przeplywie jest mala. Mozna uzyc tez generacyjnego sensora zblizeniowego. Wreszcie mozna uzyc transoptora odbiciowego i blyszczacych - odbijajacych koncow lopatek.
Na wyjsciu przeplywomierza sa impulsy odpowiadajace ruchowi lopatek. Im wiecej lopatek tym lepsza rozdzielczosc sensora ale tez wiekszy opor stawiany przeplywowi medium. Ten opor to spora wada omawianego rodzaju sensora.
Wyjscie sensora mozna wprost podlaczyc do wejscia licznikowego niektorych sterownikow lub zamienic przetwornikiem F/V na napiecie - sygnal analogowy.
Przeplywomierze turbinkowe
stosuja turbinke lub koło lopatkowe. Przeplywajace medium wprawia kolo czy turbinke w ruch proporcjonalnie do szybkosci przeplywu.
Na koncach lopatek moga byc zamontowane magnesiki na ktore reaguje sensor Halla w obudowie. Lopatki moga byc zrobione z materialu o istotnej przenikalnosci magnetycznej i wspolpracowac z sensorem reluktancyjnym Pick-Up. Mankamentem tego rozwiazanie jest wystepujaca sila oddzialywania hamujaca ruch obrotowy co skutkuje strefa martwa. Dodatkowo amplituda impulsow z czujnika reluktancyjnego przy malym przeplywie jest mala. Mozna uzyc tez generacyjnego sensora zblizeniowego. Wreszcie mozna uzyc transoptora odbiciowego i blyszczacych - odbijajacych koncow lopatek.
Na wyjsciu przeplywomierza sa impulsy odpowiadajace ruchowi lopatek. Im wiecej lopatek tym lepsza rozdzielczosc sensora ale tez wiekszy opor stawiany przeplywowi medium. Ten opor to spora wada omawianego rodzaju sensora.
Wyjscie sensora mozna wprost podlaczyc do wejscia licznikowego niektorych sterownikow lub zamienic przetwornikiem F/V na napiecie - sygnal analogowy.
Archiwum - SENSORY 21
Archiwum - SENSORY 21
Miniaturowe sensory gazu
sa produkowane przez japonska firme Figaro od 1969 roku. Przewaznie sa one wielkosci tranzystora w metalowej obudowie TO39 ale lepek ma siateczke na gorze lub caly jest osiateczkowany. Sensory byly poczatkowo wykorzystywane w urzadzeniach ostrzegajacych o zawartosci wybuchowych gazow w atmosferze. Sensory sa oznaczone jako TGSXXX , gdzie TGS to Taguchi Gas Sensor. Taguchi odkryl idee sensorow i ja opatentowal. Jest tworca firmy Figaro.
W sensorze na waleczkowym ceramicznym, alundowym podlozu podgrzewanym miniaturowym grzejnikiem sa umieszczone elektrody pokryte okreslona substancja , najczesciej polprzewodzacymi tlenkami SnO2, ZnO, Fe2O3, TiO2,CuO2, NiO, CoO.
Ten polprzewodnik absorbuje okreslone substancje i znacznie zmiena sie opornosc sensora.
Sensory sa niedrogie i dostepne na rynku USA, gdzie firma ma oddzial. Niestety sa one w Europie trudno osiagalne.
Na rysunku pokazano schemat kuchennego ostrzegacza przed ulatnianiem sie gazu z sensorem TGS109. Grzejnik sensora jest z transformatorka sieciowego zasilony napieciem 1V. Gdy sensor zmniejszy w obecnosci gazu opornosc wysterowany zostanie tranzystor i zalaczony zostanie przekaznik zalaczajacy alarm.
Sensory Figaro mozna stosowac w systemach wentylacyjnych czy kuchniach. Z pewnoscia zakres zastosowan sensorow gazu znacznie sie poszerzy.
Interfejs do sensora wydaje sie prosty. Tranzystorowymi kluczami mozna zalaczac i regulowac grzanie sensora. Napiecie z opornika na wyjsciu sensora ( wejscie zasilamy ) podajemy do przetwornika A/D.
Tradycyjne laboratoryjne analizatory gazow sa duze, ciezkie, drogie i powolne. Miniaturowy sensor ma obecnie znacznie gorsze parametry niz analizator ale w niektorych zastosowaniach sa one zupelnie wystarczajace.
Miniaturowe sensory gazu
sa produkowane przez japonska firme Figaro od 1969 roku. Przewaznie sa one wielkosci tranzystora w metalowej obudowie TO39 ale lepek ma siateczke na gorze lub caly jest osiateczkowany. Sensory byly poczatkowo wykorzystywane w urzadzeniach ostrzegajacych o zawartosci wybuchowych gazow w atmosferze. Sensory sa oznaczone jako TGSXXX , gdzie TGS to Taguchi Gas Sensor. Taguchi odkryl idee sensorow i ja opatentowal. Jest tworca firmy Figaro.
W sensorze na waleczkowym ceramicznym, alundowym podlozu podgrzewanym miniaturowym grzejnikiem sa umieszczone elektrody pokryte okreslona substancja , najczesciej polprzewodzacymi tlenkami SnO2, ZnO, Fe2O3, TiO2,CuO2, NiO, CoO.
Ten polprzewodnik absorbuje okreslone substancje i znacznie zmiena sie opornosc sensora.
Sensory sa niedrogie i dostepne na rynku USA, gdzie firma ma oddzial. Niestety sa one w Europie trudno osiagalne.
Na rysunku pokazano schemat kuchennego ostrzegacza przed ulatnianiem sie gazu z sensorem TGS109. Grzejnik sensora jest z transformatorka sieciowego zasilony napieciem 1V. Gdy sensor zmniejszy w obecnosci gazu opornosc wysterowany zostanie tranzystor i zalaczony zostanie przekaznik zalaczajacy alarm.
Sensory Figaro mozna stosowac w systemach wentylacyjnych czy kuchniach. Z pewnoscia zakres zastosowan sensorow gazu znacznie sie poszerzy.
Interfejs do sensora wydaje sie prosty. Tranzystorowymi kluczami mozna zalaczac i regulowac grzanie sensora. Napiecie z opornika na wyjsciu sensora ( wejscie zasilamy ) podajemy do przetwornika A/D.
Tradycyjne laboratoryjne analizatory gazow sa duze, ciezkie, drogie i powolne. Miniaturowy sensor ma obecnie znacznie gorsze parametry niz analizator ale w niektorych zastosowaniach sa one zupelnie wystarczajace.
poniedziałek, 15 sierpnia 2016
Niemieckie koncerny z 3.5 milionami pracownikow zatrudnily 54 tzw uchodzcow
Niemieckie koncerny z 3.5 milionami pracownikow zatrudnily 54 tzw uchodzcow
http://ndie.pl/niemieckie-koncerny-35-milionami-pracownikow-zatrudnily-54-tzw-uchodzcow/
"Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) – jedna z tzw. gazet opiniotwórczych skierowała kilkanaście dni temu zapytanie do szefów koncernów Dax o liczbę przez nich zatrudnionych uchodźców. Odpowiedź była szokująca: koncerny Dax zatrudniły jedynie 54 osoby. Koncerny Dax to jest grupa 30 najbardziej wartościowych koncernów niemieckich notowanych na giełdzie we Frankfurcie, których obrót roczny wynosi 1,1 biliona euro i zatrudniających około 3,5 miliona pracowników. W obliczu tej statystyki liczba zatrudnionych tzw. uchodźców jest po prostu absurdalna. Farsą jest też fakt, że 50 tzw. uchodźców zatrudnił koncern DHL, po dwie osoby zatrudniły koncern informatyczny SAP i farmaceutyczny Merck.
Dla młodych uchodźców koncerny Dax stworzyły dodatkowo 2700 miejsc praktyk zawodowych, z których zostało obsadzonych 500. Najwięcej tych praktyk oferuje DHL (1000), Daimler (300), Thyssen-Krupp (230) i BMW (200). Kolejną absurdalną groteską jest stworzenie przez 30 koncernów Dax 300 miejsc nauki zawodu z których tylko „część“ została obsadzona (bez dokładniejszych danych).
Dobrym przykładem jest tutaj miasteczko Templin w graniczącym z Polską powiecie Uckermark, gdzie nawet burmistrz z partii Lewicy stwierdza, że 80% uchodźców przerywa praktyki zawodowe, licząc od razu po przybyciu do Niemiec na dobrze płatną pracę. W tamtejszym zakładzie przeróbki drewna dwóch praktykantów odeszło już po pierwszym dniu, uchodźca z Afganistanu stwierdził, że 8 godzin tylko stać to jest uciążliwe i był zbyt zmęczony, by brać udział w treningu piłki nożnej.
Kilkanaście dni temu Federalna Agentura Pracy przedstawiła najnowszą statystykę według której zameldowanych jako szukających pracy jest 131.000 tzw. uchodźców z tego około 3/4 nie ma żadnego wykształcenia zawodowego. W FAZ jeszcze rok temu ukazał się artykuł z wypowiedzią Federalnej Minister Pracy Andrei Nahles (SPD), że Niemcy potrzebują w obliczu braku fachowców (Fachkraft) 300.000 imigrantów rocznie. Obecnie pani minister zmieniła własną terminologię i mówi coraz częściej o pracownikach (Arbeitskraft) jutra lub pojutrza (tzn. po kursach). Według podlegającej jej ministerstwu Federalnej Agentury Pracy przygotowanie uchodźcy do niemieckiego rynku pracy trwa przeciętnie 7 lat."
http://ndie.pl/niemieckie-koncerny-35-milionami-pracownikow-zatrudnily-54-tzw-uchodzcow/
"Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) – jedna z tzw. gazet opiniotwórczych skierowała kilkanaście dni temu zapytanie do szefów koncernów Dax o liczbę przez nich zatrudnionych uchodźców. Odpowiedź była szokująca: koncerny Dax zatrudniły jedynie 54 osoby. Koncerny Dax to jest grupa 30 najbardziej wartościowych koncernów niemieckich notowanych na giełdzie we Frankfurcie, których obrót roczny wynosi 1,1 biliona euro i zatrudniających około 3,5 miliona pracowników. W obliczu tej statystyki liczba zatrudnionych tzw. uchodźców jest po prostu absurdalna. Farsą jest też fakt, że 50 tzw. uchodźców zatrudnił koncern DHL, po dwie osoby zatrudniły koncern informatyczny SAP i farmaceutyczny Merck.
Dla młodych uchodźców koncerny Dax stworzyły dodatkowo 2700 miejsc praktyk zawodowych, z których zostało obsadzonych 500. Najwięcej tych praktyk oferuje DHL (1000), Daimler (300), Thyssen-Krupp (230) i BMW (200). Kolejną absurdalną groteską jest stworzenie przez 30 koncernów Dax 300 miejsc nauki zawodu z których tylko „część“ została obsadzona (bez dokładniejszych danych).
Dobrym przykładem jest tutaj miasteczko Templin w graniczącym z Polską powiecie Uckermark, gdzie nawet burmistrz z partii Lewicy stwierdza, że 80% uchodźców przerywa praktyki zawodowe, licząc od razu po przybyciu do Niemiec na dobrze płatną pracę. W tamtejszym zakładzie przeróbki drewna dwóch praktykantów odeszło już po pierwszym dniu, uchodźca z Afganistanu stwierdził, że 8 godzin tylko stać to jest uciążliwe i był zbyt zmęczony, by brać udział w treningu piłki nożnej.
Kilkanaście dni temu Federalna Agentura Pracy przedstawiła najnowszą statystykę według której zameldowanych jako szukających pracy jest 131.000 tzw. uchodźców z tego około 3/4 nie ma żadnego wykształcenia zawodowego. W FAZ jeszcze rok temu ukazał się artykuł z wypowiedzią Federalnej Minister Pracy Andrei Nahles (SPD), że Niemcy potrzebują w obliczu braku fachowców (Fachkraft) 300.000 imigrantów rocznie. Obecnie pani minister zmieniła własną terminologię i mówi coraz częściej o pracownikach (Arbeitskraft) jutra lub pojutrza (tzn. po kursach). Według podlegającej jej ministerstwu Federalnej Agentury Pracy przygotowanie uchodźcy do niemieckiego rynku pracy trwa przeciętnie 7 lat."
Archiwum - SENSORY 20
Archiwum - SENSORY 20
Oxygen sensor czyli sonda lambda
jest stosowany do optymalizacji pracy silnika spalinowego z wtryskiem paliwa i katalizatorem w zamknietej petli sprzezenia zwrotnego.
Prace nad sensorem tlenu w spalinach trwaly jeszcze przed wprowadzeniem w 1967 roku pierwszego systemu elektronicznego wtrysku paliwa w samochodach Volkswagen. System wtrysku paliwa pozwala na dosc precyzyjne dawkowanie paliwa ale pomiar ilosci tlenu w spalinach pozwala dalej poprawic precyzje dawkowania paliwa.
Po raz pierwszy sonde lambda produkcji koncernu Bosch zastosowano w samochodach marki Volvo sprzedawanych w USA w 1976 roku.
Goracy ( temperatura conajmniej 350C ), aktywny sensor cyrkonowy jest ogniwem dajacym przy ubogiej mieszance napiecie około 100mV zas przy bogatej 900mV. Sensor jest liniowy tylko w paroprocentowej strefie wokol mieszanki stechiometrycznej. Waska strefa liniowa jest powazna wada sensora i bywa on nazywany sensorem binarnym z powodu waskosci strefy liniowej. Prace sondy obserwuje sie oscyloskopem lub miernikiem. Najczesciej napiecie z sondy ma wartosci skrajne a liniowe rzadziej. Czas odpowiedzi sensora wynosi okolo 400ms
Pierwsze sensory lambda mialy tylko jeden przewod i sygnal odniesiony byl do potencjalu metalu elementow wydechu gdzie umieszczona byla sonda. Poniewaz kontakt elektryczny w utlenionym i skorodowanym ukladzie wydechowym moze byc marny to szybko dodano drugi przewod ale sonda ciagle jest poprzez wydech dolaczony do body silnika.
Opornosc wewnetrzna sondy w temperaturze ponizej 350C jest bardzo wysoka i ona faktycznie nie dziala. Totez sonda wyposazona jest w zasilany elektryczny grzejnik pozwalajacy szybko osiagnac temperature pracy po rozruchu silnika.
Wczesnie wspomniano ze monitoruje sie stan termopary i RTD PT100 i jesli uzywany jest tylko sygnal analogowy to analogowe wyjscie z interfejsu ma byc bezpieczne funkcjonalnie dla calosci systemu.
Moze nastapic zatrucie sondy lambda jesli w paliwie byl czteroetylek olowiu. Przewod do sensory moze byc przetarty lub oberwany. Zasniedziale lub uszkodzone moga byc wtyczka lub gniazdko. Mimo to system powinien z uszkodzonym sensorem lub okablowaniem dalej poprawnie dzialac mimo iz gorzej - to klasyka systemow odpornych na bledy "Fault tolerant"
Zastanowny sie jakie sa oczekiwania od interfejsu dla sondy lambda.
- Sygnal z sondy ma byc mierzony roznicowo z dwoch jej przewodow. Wejscia powinny tolerowac przepiecia
- Sprawnosc przewodu polaczenia z wydechem i body silnika - masą, powinno byc monitorowane niewielkim pradem. Przy wykryciu przerwy ma wyjsciu analogowym interfejsu ma byc napiecie rowne polowie zakresu liniowego sensora sygnalizujac wyjsciem analogowym sytuacje "idealna". Wyjsciem binarnym ( jesli mikrokontroller ma wejscie na taki sygnal ! ) mozna sygnalizowac uszkodzenie. Program otrzymujac idealny wynik nie podejmuje akcji korekcyjnej i od razu "domysli" sie ze sensor jest wadliwy
- Opornosc wejsciowa interfejsu i samoustalajace sie napiecie wejsciowe powinno byc takie ze z zimna sonda o wielkiej opornosci wewnetrznej sygnal wyjsciowy powinien znow byc w srodku zakresu liniowego sygnalizujac stan idealny ( lub odchylony potrzebe pracy ze wzbogacona mieszanka ) i brak potrzeby dostrajania skladu mieszanki. Sygnalem binarnym mozna sygnalizowac duza opornosc zimnej sondy i ewentualnie przerwanie przewodu sygnalowego.
Pierwsze Engine Control Unit stosowane do wspolpracy z silnikami z elektronicznym wtryskiem paliwa mialy dosc rozbudowane interfejsy do sensorow. Rzutowalo to na cene ECU i stosowane je tylko w samochodach wyczynowych i luksusowych.
Bosch, ktory jest dominujacym producentem oxygen sensor, stosuje uklad interfejsu 30097 o nastepujacej funkcjonalnosci, patrzac od gory.
- stabilizator napiecia
- interfejs dla sensora Pick-up: wejscia UG i IR z lewej strony i wyjscie NBM ,oczywiscie dolaczone do wejscia przerwania mikrokontrollera
- uklad do sterowania tranzystora Darlingtona mocy ukladu zaplonowego na podstawie rozkazu z procesora
- interfejs dla oxygen sensor: wejscia UGS, LAM,V1,V2, UM i wyjscie US idace do przetwornika A/D
- prosciutki driver ( nadajnik to wyjscie z otwartym kolektorem ) do komunikacji szeregowej. Piny RXD i TXD ida do procesora a piny RDK i TDK sa polaczone ( plus zabezpiecznie przepieciowe ) i obsluguja komunikacje z interfejsem polaczonym z komputerem PC.
Oxygen sensor czyli sonda lambda
jest stosowany do optymalizacji pracy silnika spalinowego z wtryskiem paliwa i katalizatorem w zamknietej petli sprzezenia zwrotnego.
Prace nad sensorem tlenu w spalinach trwaly jeszcze przed wprowadzeniem w 1967 roku pierwszego systemu elektronicznego wtrysku paliwa w samochodach Volkswagen. System wtrysku paliwa pozwala na dosc precyzyjne dawkowanie paliwa ale pomiar ilosci tlenu w spalinach pozwala dalej poprawic precyzje dawkowania paliwa.
Po raz pierwszy sonde lambda produkcji koncernu Bosch zastosowano w samochodach marki Volvo sprzedawanych w USA w 1976 roku.
Goracy ( temperatura conajmniej 350C ), aktywny sensor cyrkonowy jest ogniwem dajacym przy ubogiej mieszance napiecie około 100mV zas przy bogatej 900mV. Sensor jest liniowy tylko w paroprocentowej strefie wokol mieszanki stechiometrycznej. Waska strefa liniowa jest powazna wada sensora i bywa on nazywany sensorem binarnym z powodu waskosci strefy liniowej. Prace sondy obserwuje sie oscyloskopem lub miernikiem. Najczesciej napiecie z sondy ma wartosci skrajne a liniowe rzadziej. Czas odpowiedzi sensora wynosi okolo 400ms
Pierwsze sensory lambda mialy tylko jeden przewod i sygnal odniesiony byl do potencjalu metalu elementow wydechu gdzie umieszczona byla sonda. Poniewaz kontakt elektryczny w utlenionym i skorodowanym ukladzie wydechowym moze byc marny to szybko dodano drugi przewod ale sonda ciagle jest poprzez wydech dolaczony do body silnika.
Opornosc wewnetrzna sondy w temperaturze ponizej 350C jest bardzo wysoka i ona faktycznie nie dziala. Totez sonda wyposazona jest w zasilany elektryczny grzejnik pozwalajacy szybko osiagnac temperature pracy po rozruchu silnika.
Wczesnie wspomniano ze monitoruje sie stan termopary i RTD PT100 i jesli uzywany jest tylko sygnal analogowy to analogowe wyjscie z interfejsu ma byc bezpieczne funkcjonalnie dla calosci systemu.
Moze nastapic zatrucie sondy lambda jesli w paliwie byl czteroetylek olowiu. Przewod do sensory moze byc przetarty lub oberwany. Zasniedziale lub uszkodzone moga byc wtyczka lub gniazdko. Mimo to system powinien z uszkodzonym sensorem lub okablowaniem dalej poprawnie dzialac mimo iz gorzej - to klasyka systemow odpornych na bledy "Fault tolerant"
Zastanowny sie jakie sa oczekiwania od interfejsu dla sondy lambda.
- Sygnal z sondy ma byc mierzony roznicowo z dwoch jej przewodow. Wejscia powinny tolerowac przepiecia
- Sprawnosc przewodu polaczenia z wydechem i body silnika - masą, powinno byc monitorowane niewielkim pradem. Przy wykryciu przerwy ma wyjsciu analogowym interfejsu ma byc napiecie rowne polowie zakresu liniowego sensora sygnalizujac wyjsciem analogowym sytuacje "idealna". Wyjsciem binarnym ( jesli mikrokontroller ma wejscie na taki sygnal ! ) mozna sygnalizowac uszkodzenie. Program otrzymujac idealny wynik nie podejmuje akcji korekcyjnej i od razu "domysli" sie ze sensor jest wadliwy
- Opornosc wejsciowa interfejsu i samoustalajace sie napiecie wejsciowe powinno byc takie ze z zimna sonda o wielkiej opornosci wewnetrznej sygnal wyjsciowy powinien znow byc w srodku zakresu liniowego sygnalizujac stan idealny ( lub odchylony potrzebe pracy ze wzbogacona mieszanka ) i brak potrzeby dostrajania skladu mieszanki. Sygnalem binarnym mozna sygnalizowac duza opornosc zimnej sondy i ewentualnie przerwanie przewodu sygnalowego.
Pierwsze Engine Control Unit stosowane do wspolpracy z silnikami z elektronicznym wtryskiem paliwa mialy dosc rozbudowane interfejsy do sensorow. Rzutowalo to na cene ECU i stosowane je tylko w samochodach wyczynowych i luksusowych.
Bosch, ktory jest dominujacym producentem oxygen sensor, stosuje uklad interfejsu 30097 o nastepujacej funkcjonalnosci, patrzac od gory.
- stabilizator napiecia
- interfejs dla sensora Pick-up: wejscia UG i IR z lewej strony i wyjscie NBM ,oczywiscie dolaczone do wejscia przerwania mikrokontrollera
- uklad do sterowania tranzystora Darlingtona mocy ukladu zaplonowego na podstawie rozkazu z procesora
- interfejs dla oxygen sensor: wejscia UGS, LAM,V1,V2, UM i wyjscie US idace do przetwornika A/D
- prosciutki driver ( nadajnik to wyjscie z otwartym kolektorem ) do komunikacji szeregowej. Piny RXD i TXD ida do procesora a piny RDK i TDK sa polaczone ( plus zabezpiecznie przepieciowe ) i obsluguja komunikacje z interfejsem polaczonym z komputerem PC.
Archiwum - SENSORY 19
Lampa Geigera - Millera
uzywana jest do detekcji promieniowania jonizujacego X czyli rentgenowskiego, promieniowania Alfa, Beta, Gamma oraz promieni kosmicznych i neutronow. Taka jaka obecnie znamy lampa powstala po 1928 roku, aczkolwiek idea zostala odkryta w 1908 roku. Katoda ma ksztalt walcowy a anoda to drut umieszczony wewnatrz katody - konstrukcja znajduje odbicie w symbolu lampy.
Pojedyncze zdarzenie jonizujace wywoluje w gazowanej lampie ( mieszanka gazow inercyjnych - hel, neon, argon - o niskim cisnieniu ) wyladowanie lawinowe Townsenda. Slowo tube znaczy rura ale lampy maja tez ksztalt dyskow czy nietypowe ksztalty.
Katoda licznika GM czulego na neutrony pokyta jest boronem a lampa napelniona jest helem - 3. Okno lampy przez ktore wnika promieniowanie czesto jest mikowe. Jest bardzo delikatne i nie wolno go dotykac palcami.
Lampa Geigera - Millera jest tania i niezawodna. Nie nadaje sie do pomiaru promieniowania o duzym natezeniu. Koncerny oferuja po kilkadziesiat typow lamp do roznych zastosowan. Maja one okreslony zakres pomiaru. Kluczowy jest wiec wybor konkretnej lampy do konkretnego zastosowania.
Powyzej strona z katalogu Philipsa 1986. W Data Sheet do kazdej lampy znajduja sie wykresy dotyczace ilosci zliczen w funkcji dawki promieniowania. Dla lamp do detekcji promieniowania Gamma testowe promieniowanie podaje sie z cezu 137.
Na wykresie ponizej pokazano ilosc zliczen w funkcji napiecia zasilania lampy. Poczatkowo liczba zliczen szybko rosnie wraz z napieciem zasilania. Nastepnie w zakresie tak zwanego plateu rosnie tylko po 5-10% na 100V przyrostu napiecia zasilania. Po czym za plateu znow wzrasta. Lampy uzywa sie tylko w zakresie napiec plateu a najlepiej w srodku plateu gdzie wrazliwosc na zmiany napiecia anodowego jest najmniejsza.
Lampa od strony anody zawsze zasilana jest wysokim napieciem ( 500 - 900V) , napiecie podane jest dla anody kazdej lampy przez duzy rezystor ( typowo 5-10 MOhm. Nie wolno lutowac koncowki anody i nalezy do polaczenia stosowac zalaczony zacisk ) zamontowany tuz przy lampie. Pojemnosc rozproszenia nie powinna przekraczac w tym miejscu 1 pF. Wieksza pojemnosc zwieksza czas martwy i ogranicza trwalosc lampy. Sygnal mozna odbierac z podzielonego rezystora anodowego lub lepiej od strony katody.
Stala czasowa rezystora anodowego wraz z pojemnoscia rozproszenia anody decyduje o czasie narastania napiecia (czas martwy to conajmniej kilka stalych czasowych ) na anodzie po wyladowaniu i o kolejnej odpowiedzi lampy. Powyzej pewnej wartosci natezenia promieniowania ilosc wyladowan sie nasyca.
Na wykresie pokazano odpowiedz lampy ZP1200 koncernu Philips na intensywnosc promieniowania. Lampa ta ma odpowiedniki innych firm.
Impulsy z lampy mozna zliczac licznikiem mikrokontrollera a mozna tez mierzyc sredni prad pobierany przez lampe, proporcjonalny do ilosci zliczen na sekunde.
Od lat piecdziesiatych produkowane sa wojskowe przenosne rentgenoradiometry do celow wykrywania i pomiaru skazen po wybuchu termojadrowym.
Polskie ( licencja ZSRR ), wojskowe rentgenoradiometry DP-66 i DP-66M maja sondy umożliwiajace pomiar promieniowania gamma oraz beta. Sa bardzo przestarzale. Wada urzadzen jest dosc krotki czas pracy z bateriami.
W zastosowaniu gdzie bez znaczenia jest pobor pradu przez urzadzenie z lampa Geigera Millera, konstrukcja przetworniczki dostarczajacej wysokie napiecie jest typowa.
Znane sa natomiast konstrukcje specjalnych przetwornic ktore po startowym naladowaniu kondensatora wyjsciowego prostownika wysokiego napiecia nie pracuja i odbywaja jeden cykl pracy (czyli transferu energi ) na kazdy zliczony impuls co podtrzymuje napiecie wyjsciowe na kondensatorze prostownika lub z braku impulsu co ustalony czas. Impuls wyjsciowy z lampy jest podany do kilkutranzystorowego wzmacniacza o zerowym spoczynkowym poborze mocy, ktory steruje trzeszczacy glosnik i miernik wychylowy ( przy duzym promieniowaniu ) oraz zalacza alarm Takie urzadzenie pobiera przy braku promieniowania znikomy prad i z bateri moze byc zasilane latami czuwajac i czekajac na zabojcze promieniowanie !
uzywana jest do detekcji promieniowania jonizujacego X czyli rentgenowskiego, promieniowania Alfa, Beta, Gamma oraz promieni kosmicznych i neutronow. Taka jaka obecnie znamy lampa powstala po 1928 roku, aczkolwiek idea zostala odkryta w 1908 roku. Katoda ma ksztalt walcowy a anoda to drut umieszczony wewnatrz katody - konstrukcja znajduje odbicie w symbolu lampy.
Pojedyncze zdarzenie jonizujace wywoluje w gazowanej lampie ( mieszanka gazow inercyjnych - hel, neon, argon - o niskim cisnieniu ) wyladowanie lawinowe Townsenda. Slowo tube znaczy rura ale lampy maja tez ksztalt dyskow czy nietypowe ksztalty.
Katoda licznika GM czulego na neutrony pokyta jest boronem a lampa napelniona jest helem - 3. Okno lampy przez ktore wnika promieniowanie czesto jest mikowe. Jest bardzo delikatne i nie wolno go dotykac palcami.
Lampa Geigera - Millera jest tania i niezawodna. Nie nadaje sie do pomiaru promieniowania o duzym natezeniu. Koncerny oferuja po kilkadziesiat typow lamp do roznych zastosowan. Maja one okreslony zakres pomiaru. Kluczowy jest wiec wybor konkretnej lampy do konkretnego zastosowania.
Na wykresie ponizej pokazano ilosc zliczen w funkcji napiecia zasilania lampy. Poczatkowo liczba zliczen szybko rosnie wraz z napieciem zasilania. Nastepnie w zakresie tak zwanego plateu rosnie tylko po 5-10% na 100V przyrostu napiecia zasilania. Po czym za plateu znow wzrasta. Lampy uzywa sie tylko w zakresie napiec plateu a najlepiej w srodku plateu gdzie wrazliwosc na zmiany napiecia anodowego jest najmniejsza.
Lampa od strony anody zawsze zasilana jest wysokim napieciem ( 500 - 900V) , napiecie podane jest dla anody kazdej lampy przez duzy rezystor ( typowo 5-10 MOhm. Nie wolno lutowac koncowki anody i nalezy do polaczenia stosowac zalaczony zacisk ) zamontowany tuz przy lampie. Pojemnosc rozproszenia nie powinna przekraczac w tym miejscu 1 pF. Wieksza pojemnosc zwieksza czas martwy i ogranicza trwalosc lampy. Sygnal mozna odbierac z podzielonego rezystora anodowego lub lepiej od strony katody.
Stala czasowa rezystora anodowego wraz z pojemnoscia rozproszenia anody decyduje o czasie narastania napiecia (czas martwy to conajmniej kilka stalych czasowych ) na anodzie po wyladowaniu i o kolejnej odpowiedzi lampy. Powyzej pewnej wartosci natezenia promieniowania ilosc wyladowan sie nasyca.
Impulsy z lampy mozna zliczac licznikiem mikrokontrollera a mozna tez mierzyc sredni prad pobierany przez lampe, proporcjonalny do ilosci zliczen na sekunde.
Od lat piecdziesiatych produkowane sa wojskowe przenosne rentgenoradiometry do celow wykrywania i pomiaru skazen po wybuchu termojadrowym.
Polskie ( licencja ZSRR ), wojskowe rentgenoradiometry DP-66 i DP-66M maja sondy umożliwiajace pomiar promieniowania gamma oraz beta. Sa bardzo przestarzale. Wada urzadzen jest dosc krotki czas pracy z bateriami.
W zastosowaniu gdzie bez znaczenia jest pobor pradu przez urzadzenie z lampa Geigera Millera, konstrukcja przetworniczki dostarczajacej wysokie napiecie jest typowa.
Znane sa natomiast konstrukcje specjalnych przetwornic ktore po startowym naladowaniu kondensatora wyjsciowego prostownika wysokiego napiecia nie pracuja i odbywaja jeden cykl pracy (czyli transferu energi ) na kazdy zliczony impuls co podtrzymuje napiecie wyjsciowe na kondensatorze prostownika lub z braku impulsu co ustalony czas. Impuls wyjsciowy z lampy jest podany do kilkutranzystorowego wzmacniacza o zerowym spoczynkowym poborze mocy, ktory steruje trzeszczacy glosnik i miernik wychylowy ( przy duzym promieniowaniu ) oraz zalacza alarm Takie urzadzenie pobiera przy braku promieniowania znikomy prad i z bateri moze byc zasilane latami czuwajac i czekajac na zabojcze promieniowanie !
sobota, 13 sierpnia 2016
Sondaz 60 proc. sadzi, ze terrorysci udają uchodzcow
Sondaz 60 proc. sadzi, ze terrorysci udają uchodzcow
http://fakty.interia.pl/raporty/raport-imigranci-z-afryki/informacje/news-sondaz-na-swiecie-60-proc-sadzi-ze-terrorysci-udaja-uchodzco,nId,2251429
"Sondaż na świecie: 60 proc. sądzi, że terroryści udają uchodźców
60 proc. ankietowanych w nowym światowym sondażu Ipsos-Mori wyraziło pogląd, że islamscy ekstremiści udają uchodźców, by siać przemoc i zniszczenie, a ponad połowa jest przekonana, że większość uchodźców tylko się pod nich podszywa, by korzystać z zasiłków. Pomysł całkowitego zamknięcia granic i nieprzyjmowania migrantów popiera 38 procent badanych.
Sondaż przeprowadzono na przełomie czerwca i lipca w grupie ponad 16 tys. osób w wieku 16-64 lat w 22 krajach świata, w tym w Polsce.
W większości krajów ponad połowa ankietowanych sądzi, że terroryści udają uchodźców. W Polsce odsetek ten wynosi 63 proc. Większy jest m.in. w USA, Wielkiej Brytanii, Francji czy Niemczech. Najbardziej nieufni są Turcy (83 proc.) i Rosjanie (77 proc.). Najmniej przekonani o terrorystach udających uchodźców są Hiszpanie (16 proc.).
Również w większości krajów ponad połowa ankietowanych ma wątpliwości, czy uchodźcy są rzeczywiście uchodźcami. Zdanie, że większość migrantów udaje uchodźców, aby wykorzystać systemy socjalne krajów, dokąd przybyli, podziela 62 proc. Polaków i tyle samo Węgrów. Najwyższe poparcie dla tej tezy jest w Rosji (70 proc.) i Indiach (69 proc.), najmniejsze zaś w Hiszpanii (30 proc.).
Należy całkowicie zamknąć granice i nie przyjmować uchodźców?
Ze zdaniem, że należy całkowicie zamknąć granice i nie przyjmować żadnych uchodźców, zgadza się 38 proc. ankietowanych na świecie, ale między poszczególnymi krajami są znaczne różnice. Opowiada się za tym 64 proc. Turków i 21 proc. Meksykanów. Wśród Polaków pogląd ten podziela 40 proc. - mniej niż w Szwecji, Niemczech, Francji, Rosji czy USA.
W tym samym sondażu pytano także o stosunek do imigrantów ogółem, a nie tylko uchodźców. 46 proc. ankietowanych uważa, że imigranci zmieniają ich kraje na gorsze (w Polsce 40 proc.). 20 proc. dostrzega pozytywny wpływ imigrantów (w Polsce 14 proc.). 49 proc. twierdzi, że w ich krajach jest za dużo imigrantów (w Polsce 33 proc. - jeden z najniższych odsetków wśród badanych krajów)."
http://fakty.interia.pl/raporty/raport-imigranci-z-afryki/informacje/news-sondaz-na-swiecie-60-proc-sadzi-ze-terrorysci-udaja-uchodzco,nId,2251429
"Sondaż na świecie: 60 proc. sądzi, że terroryści udają uchodźców
60 proc. ankietowanych w nowym światowym sondażu Ipsos-Mori wyraziło pogląd, że islamscy ekstremiści udają uchodźców, by siać przemoc i zniszczenie, a ponad połowa jest przekonana, że większość uchodźców tylko się pod nich podszywa, by korzystać z zasiłków. Pomysł całkowitego zamknięcia granic i nieprzyjmowania migrantów popiera 38 procent badanych.
Sondaż przeprowadzono na przełomie czerwca i lipca w grupie ponad 16 tys. osób w wieku 16-64 lat w 22 krajach świata, w tym w Polsce.
W większości krajów ponad połowa ankietowanych sądzi, że terroryści udają uchodźców. W Polsce odsetek ten wynosi 63 proc. Większy jest m.in. w USA, Wielkiej Brytanii, Francji czy Niemczech. Najbardziej nieufni są Turcy (83 proc.) i Rosjanie (77 proc.). Najmniej przekonani o terrorystach udających uchodźców są Hiszpanie (16 proc.).
Również w większości krajów ponad połowa ankietowanych ma wątpliwości, czy uchodźcy są rzeczywiście uchodźcami. Zdanie, że większość migrantów udaje uchodźców, aby wykorzystać systemy socjalne krajów, dokąd przybyli, podziela 62 proc. Polaków i tyle samo Węgrów. Najwyższe poparcie dla tej tezy jest w Rosji (70 proc.) i Indiach (69 proc.), najmniejsze zaś w Hiszpanii (30 proc.).
Należy całkowicie zamknąć granice i nie przyjmować uchodźców?
Ze zdaniem, że należy całkowicie zamknąć granice i nie przyjmować żadnych uchodźców, zgadza się 38 proc. ankietowanych na świecie, ale między poszczególnymi krajami są znaczne różnice. Opowiada się za tym 64 proc. Turków i 21 proc. Meksykanów. Wśród Polaków pogląd ten podziela 40 proc. - mniej niż w Szwecji, Niemczech, Francji, Rosji czy USA.
W tym samym sondażu pytano także o stosunek do imigrantów ogółem, a nie tylko uchodźców. 46 proc. ankietowanych uważa, że imigranci zmieniają ich kraje na gorsze (w Polsce 40 proc.). 20 proc. dostrzega pozytywny wpływ imigrantów (w Polsce 14 proc.). 49 proc. twierdzi, że w ich krajach jest za dużo imigrantów (w Polsce 33 proc. - jeden z najniższych odsetków wśród badanych krajów)."
Archiwum - SENSORY 18
Archiwum - SENSORY 18
Przeplywomierz elektromagnetyczny
stosuje prawo Faradaya mowiace ze w "przewodniku" poruszającym się w polu magnetycznym indukowana jest sila elektromotoryczna E = V x B x L, proporcjonalna do jego dlugosci, natezenia pola magnetycznego i predkości ruchu przewodnika.
W przeplywomierzu "przewodnikiem" jest poprzeczny wycinek przeplywajacej cieczy. Ciecz powinna miec przewodnosc conajmniej 5 uS/cm.
Na rysunku pokazano przeplywomierz elektromagnetyczny firmy Fischer - Porter. Pomiedzy kolnierzami jest odcinek rury z materialu izolacyjnego ( wnetrze metalowej rury jest pokryte warstwa PTFE lub specjalna wytrzymala guma ) w ktorym na sciankach sa elektrody z metali / stopow niekorozyjnych lub szlachetnych. Pole magnetyczne nie moze byc wytworzone magnesem stalym z uwagi na zjawisko polaryzacji elektrod pomiarowych. Stale pole magnetyczne mozna uzyc przy egzotycznym przeplywie cieklych metali, gdzie nie wystepuje polaryzacja elektrod.
Zmienne pole magnetyczne wytwarzaja zasilane cewki elektromagnesu.
Przeplywomierz elektromagnetyczny ma plusy i minusy.
- Niezaburzony przeplyw nastepuje pelnym przekrojem rury
- Nie wystepuje spadek cisnienia
- Nie posiada czesci ruchomych
- Niezawodnosc
- Pomiar jest niezalezny od gestosci, cisnienia, temperatury i lepkosci cieczy
- Ciecz moze byc agresywna lub silnie zabrudzona ale wtedy szybkosc przeplywu musi byc mocno zredukowana dla ograniczenia zuzycia elektrod i wnetrza rury
- Dobra dynamika pomiaru ( szybkosc przeplywu cieczy w zakresie 0.01 m/s to 15 m/s ) i stabilność długoczasowa
- Sygnal z elektrod jest bardzo maly i wymagana jest jego skomplikowana obrobka
- Nie nadaje sie do cieczy nie przewodzacych : czystej i zdejonizowanej wody ( zwykla woda ma przewodnosc 100 do 200 uS/cm, mineralna conajmniej 500 μS/cm a czysta mniej niz 0.1 uS/cm ), paliwa ,oleje i wiele substancji organicznych
Konstrukcja systemu elektronicznego zintegrowanego z sensorem musi byc bardzo staranna aby nie wystepowal pojemnosciowy i indukcyjny przeciek sygnalu zasilajacego elektromagnes ( indukcyjnosc kilkadziesiat do kilkuset milihenrow, rezystancja 50-200 Ohm, prad zasilajacy 100mA dla malych srednic rury do 1A dla duzych ) do obwodu z elektrodami. Wplyw zewnetrznych zaklocajacych pol magnetycznych i elektrycznych musi byc zminimalizowany. Na elektrodach pojawia sie tez duze i dosc wolnozmienne napiecie elektrochemiczne.
Uzyteczny sygnal wyjsciowy z elektrod z reguly jest mniejszy od jednego miliwolta przy pelnym przeplywie. Typowo wynosi ca 200uV.
Czesc producentow do zasilenia elektromagnesu stosuje zmienne napiecie sieciowe. Zaleta jest duza dysponowana moc i wzglednie duzy sygnal wyjsciowy. Wada jest to ze sygnal z elektrod jest zaklocany wszeobecnym sieciowym polem elektromagnetycznym. Zaklocen tych nie mozna sie pozbyc filtrowaniem i detektorem synchronicznym.
Typowo elektromagnes sensora jest zasilany stabilnym, ciaglym sygnalem prostokatnym z mostka H o czestotliwosci z przedzialu 3-25Hz i wiekszej. Dla malych czestotliwosci jest to zawsze pelny podzial, 1⁄16 – 1/2, czestotliwosci sieciowej 50Hz dla latwej eliminacji zaklocen idea podwojnego calkowania. Sygnal z elektrod ekranowanymi przewodani ( na ekrany jest podane napiecie wspolne z IA ) idzie do roznicowego wzmacniacza instrumentalnego ( opornosc miedzy elektrodami 100.. 10E7 Ohm, wymagane tlumienie sygnalu wspolnego jest conajmniej 80 dB, wymagany maly prad polaryzacji wejsc i zaleznie od czestotliwosci sygnalu male szumy 1/F, typowy jest wzmacniacz BiFet ) i dalej na filtr srodkowoprzepustowy o bardzo malej dobroci (aby jego zmiany dobroci i czestotliwosci nie dawaly bledu pomiaru, najczesciej jest to kaskada 2,3 rzedu, filtru gorno i dolnoprzepustowego ) i dalej do detektora synchronicznego z kluczami CMOS lub tranzystorem JFet i koncowego filtru dolnoprzepustowego
Sensor moze miec wyjscie napieciowe , pradowe 0/4-20mA, czestotliwosciowe lub cyfrowe.
Dobre efekty daje zasilenie impulsowe elektromagnesu sensora. Biegunowosc impulsow jest przemienna dla unikniecia polaryzacji elektrod.. Bez pola magnetycznego aktywuje sie autozerowanie.
Rozwiazania uzyte w budowie sensorow sa objete patentami. Mimo to schematy elektroniki przeplywomierzy sa znane. Dalej omowiono przykladowy schemat.
Przeplywomierz elektromagnetyczny
stosuje prawo Faradaya mowiace ze w "przewodniku" poruszającym się w polu magnetycznym indukowana jest sila elektromotoryczna E = V x B x L, proporcjonalna do jego dlugosci, natezenia pola magnetycznego i predkości ruchu przewodnika.
W przeplywomierzu "przewodnikiem" jest poprzeczny wycinek przeplywajacej cieczy. Ciecz powinna miec przewodnosc conajmniej 5 uS/cm.
Na rysunku pokazano przeplywomierz elektromagnetyczny firmy Fischer - Porter. Pomiedzy kolnierzami jest odcinek rury z materialu izolacyjnego ( wnetrze metalowej rury jest pokryte warstwa PTFE lub specjalna wytrzymala guma ) w ktorym na sciankach sa elektrody z metali / stopow niekorozyjnych lub szlachetnych. Pole magnetyczne nie moze byc wytworzone magnesem stalym z uwagi na zjawisko polaryzacji elektrod pomiarowych. Stale pole magnetyczne mozna uzyc przy egzotycznym przeplywie cieklych metali, gdzie nie wystepuje polaryzacja elektrod.
Zmienne pole magnetyczne wytwarzaja zasilane cewki elektromagnesu.
Przeplywomierz elektromagnetyczny ma plusy i minusy.
- Niezaburzony przeplyw nastepuje pelnym przekrojem rury
- Nie wystepuje spadek cisnienia
- Nie posiada czesci ruchomych
- Niezawodnosc
- Pomiar jest niezalezny od gestosci, cisnienia, temperatury i lepkosci cieczy
- Ciecz moze byc agresywna lub silnie zabrudzona ale wtedy szybkosc przeplywu musi byc mocno zredukowana dla ograniczenia zuzycia elektrod i wnetrza rury
- Dobra dynamika pomiaru ( szybkosc przeplywu cieczy w zakresie 0.01 m/s to 15 m/s ) i stabilność długoczasowa
- Sygnal z elektrod jest bardzo maly i wymagana jest jego skomplikowana obrobka
- Nie nadaje sie do cieczy nie przewodzacych : czystej i zdejonizowanej wody ( zwykla woda ma przewodnosc 100 do 200 uS/cm, mineralna conajmniej 500 μS/cm a czysta mniej niz 0.1 uS/cm ), paliwa ,oleje i wiele substancji organicznych
Konstrukcja systemu elektronicznego zintegrowanego z sensorem musi byc bardzo staranna aby nie wystepowal pojemnosciowy i indukcyjny przeciek sygnalu zasilajacego elektromagnes ( indukcyjnosc kilkadziesiat do kilkuset milihenrow, rezystancja 50-200 Ohm, prad zasilajacy 100mA dla malych srednic rury do 1A dla duzych ) do obwodu z elektrodami. Wplyw zewnetrznych zaklocajacych pol magnetycznych i elektrycznych musi byc zminimalizowany. Na elektrodach pojawia sie tez duze i dosc wolnozmienne napiecie elektrochemiczne.
Uzyteczny sygnal wyjsciowy z elektrod z reguly jest mniejszy od jednego miliwolta przy pelnym przeplywie. Typowo wynosi ca 200uV.
Czesc producentow do zasilenia elektromagnesu stosuje zmienne napiecie sieciowe. Zaleta jest duza dysponowana moc i wzglednie duzy sygnal wyjsciowy. Wada jest to ze sygnal z elektrod jest zaklocany wszeobecnym sieciowym polem elektromagnetycznym. Zaklocen tych nie mozna sie pozbyc filtrowaniem i detektorem synchronicznym.
Typowo elektromagnes sensora jest zasilany stabilnym, ciaglym sygnalem prostokatnym z mostka H o czestotliwosci z przedzialu 3-25Hz i wiekszej. Dla malych czestotliwosci jest to zawsze pelny podzial, 1⁄16 – 1/2, czestotliwosci sieciowej 50Hz dla latwej eliminacji zaklocen idea podwojnego calkowania. Sygnal z elektrod ekranowanymi przewodani ( na ekrany jest podane napiecie wspolne z IA ) idzie do roznicowego wzmacniacza instrumentalnego ( opornosc miedzy elektrodami 100.. 10E7 Ohm, wymagane tlumienie sygnalu wspolnego jest conajmniej 80 dB, wymagany maly prad polaryzacji wejsc i zaleznie od czestotliwosci sygnalu male szumy 1/F, typowy jest wzmacniacz BiFet ) i dalej na filtr srodkowoprzepustowy o bardzo malej dobroci (aby jego zmiany dobroci i czestotliwosci nie dawaly bledu pomiaru, najczesciej jest to kaskada 2,3 rzedu, filtru gorno i dolnoprzepustowego ) i dalej do detektora synchronicznego z kluczami CMOS lub tranzystorem JFet i koncowego filtru dolnoprzepustowego
Sensor moze miec wyjscie napieciowe , pradowe 0/4-20mA, czestotliwosciowe lub cyfrowe.
Dobre efekty daje zasilenie impulsowe elektromagnesu sensora. Biegunowosc impulsow jest przemienna dla unikniecia polaryzacji elektrod.. Bez pola magnetycznego aktywuje sie autozerowanie.
Rozwiazania uzyte w budowie sensorow sa objete patentami. Mimo to schematy elektroniki przeplywomierzy sa znane. Dalej omowiono przykladowy schemat.
piątek, 12 sierpnia 2016
Archiwum - SENSORY 17
Archiwum - SENSORY 17
Sensor wilgotnosci.
Wilgotnosc definiowana jest stezeniem wody lub pary wodnej w powietrzu. Istnieje cala siatka pojeciowa wokol tematu wilgotnosci - wzgledna , bezwzgledna, wlasciwa, punkt rosy, punkt zamarzania. Aby nie wchodzic w fizyke dalej uzyte jest tylko pojecie wilgotnosci wzglednej , RH - Relative Humidity.
Pomiar i regulacja wilgotnosci powietrza ma duze znaczenie w przemyslach precyzyjnych, chocby polprzewodnikowym czy farmaceutycznym.
Regulacja wilgotnosci wymagana jest w respiratorach i inkubatorach. Pomiar i regulacja sa niezbedne w rolnictwie, produkcji zywnosci i przemysle chemicznych. Wreszcie wilgotnosc powinna zawierac sie w okreslonych granicach we wszelkich pomieszczeniach gdzie przebywa czlowiek. Temperatura i wilgotnosc powietrza sa bardzo wazne dla komfortu czlowieka.
Znane sa pojemnosciowe i rezystancyjne sensory wilgotnosci wzglednej.
W pojemnosciowych sensorach wilgotnosci higroskopowy dielektryk ( plastik albo polymer ) umieszczony jest miedzy metalowymi elektrodami tworzac maly kondensator. Przenikalnosc dielektryka jest w granicach 2-5 natomiast przenikalnosc wody wynosi 81. Absorbcja wody a dokladniej pary wodnej powoduje zwiekszenie przenikalnosci dielektryka i powiekszenie pojemnosci sensora.
Konstrukcja sensora jest dosc prosta. Na ceramicznym, krzemowym lub plastikowym podlozu nalozona jest zlota lub platynowa elektroda a na nia absorbcyjny dielektryk i kolejna elektroda.
Stala czasowa sensora wynosi 15-120 sekund. Zawsze mierzona jest w wolno przeplywajacym powietrzu , ca 2m/sec. W ukladzie pomiarowym do sensora nie wolno podawac mu napiecia stalego bowiem powoduje ono migracje elektrochemiczna i degradacje sensora
Zmiany pojemnosci nie sa wielkie ale liniowe . Przykladowy sensor ma nominalnie przy wilgotnosci RH=75% pojemnosc 500pF. Przy RH=5% ma pojemnosc 380pF a przy 90% - 525pF. Pojemnosc nominalna sensorow lezy w zakresie 100-500pF.
Im blizej sensor-"kondensator" jest ukladu pomiarowego i im mniejsza sa szkodliwe rozproszone pojemnosci i tym mniejsza moze byc jego pojemnosc i tym samym wymiar sensora. Mozna sobie wyobrazic mikroskopowy sensor scalony z interfejsem.
W rezystancyjnych sensorach wilgotnosci na podlozu nalozone sa w postaci wezyka elektrody miedzy ktorymi jest mala szczelina. Na nie nalozona jest cienka "przewodzaca " warstwa polimeru z domieszka soli ( ale nie kuchennej ) z ruchomymi jonami wapnia absorbujaca wilgoc. Stala czasowa sensora wynosi 2-5 minut.
Charakterystyka opornosci jest silnie nieliniowa w funkcji wilgotnosci - jest exponencjalna z ujemnym wykladnikiem zas konduktancji z dodatnim. Opornosc miesci sie w granicach 500Ohm - 100Mohm.
Sensorowi rezystancyjnemu tak samo jako pojemnosciowemu nie wolno podawac napiecia stalego bowiem nastapi polaryzacja elektrod.
Rezystancji towarzyszy pojemnosc i przy duzych rezystancjach staje sie ona istotna. Z tego wzgledu czestotliwosc sygnalu w ukladzie pomiarowym nie przekracza kilkunastu kilohercow. Mozna uzyc zmiennego napiecia sieciowego o czestotliowsci 50Hz ale nie jest to polecane.
Sensory rezystancyjne sa produkowane od lat czterdziestych. Na plastikowym cylinderku nawinieto obok siebie bifilarnie cienkim drutem z metalu szlachetnego uzwojonko. Powlekano je alkoholem poliwinylowym z dodatkiem soli litu.
Sensory sa wrazliwe na agresywna i zaolejona atmosfere. Zle warunki srodowiskowe radykalnie skracaja ich zywotnosc.
Dokladnosc sensorow wilgotnosci jest gorsza niz +-2% Wykazuja histereze i dryft dlugoczasowy.
Pojemnosc sensora najlatwiej jest przetworzyc na czestotliwosc, ktora bardzo latwo jest zmierzyc licznikiem mikrokontrollera. Pojemnosc ma mala dobroc i uzycie generatora LC nie jest mozliwe.
Generator astabilny z sensorem jako pojemnoscia na ukladzie 555 w wersji CMOS pracuje calkiem dobrze. W szereg z sensorem trzeba wlaczyc kondensator ( foliowy 100nF, przynajmniej kilkadziesiat razy wiekszy niz pojemnosc sensora i w miare stabilny temperaturowo ) aby uniknac problemow ze skladowa stala. Sensor mozna zabocznikowac dodatkowo rezystorem >10 Mohm.
Lepszy generator jest na trzech inwerterach CMOS typu CD4069. Typowo generator wykonuje sie na dwoch inwerterach. Inwertery maja niewielkie wzmocnienie i czas przelaczania pierwszego inwertera z wolno narastajacym wejsciowym napieciem z obwodu RC jest duzy co pogarsza stabilnosc generatora. Dodanie regeneracyjnego kondensatorka ca 5pF miedzy wyjsciem a wejsciem generatora przyspiesza przelaczanie. Lepszy jest generator na trzech inwerterach. Jesli damy stabilne temperaturowo elementy stalej czasowej RC to czestotliwosc generatora potrafi byc stabilna. Napiecie stale na sensorze - kondensatorze jest niewielkie ale dla swietego spokoju dajemy w szereg z sensorem kondensator odcinajacy skladowa stala.
Napiecie przelaczania inwertera CMOS wynosi polowe napiecia zasilania i jest dosc stabilne. Uwaga - napiecie przelaczania bramki CMOS nie wynosi polowe napiecia zasilania i zalezy od rownoleglego uzycia ilosci wejsc bramki ! Przyczyna termicznej niestabilnosci okresu generacji sa zabezpieczajace diody wejsciowe ktorych napiecie przewodzenia zmienia sie ca 2mV/C. Totez na wejsciu inwertera daje sie rezystor o wartosci 2-10 razy wiekszej niz rezystor stalej czasowej co zmniejsza wplyw diod wejsciowych.
Stabilnosc generatora jest wielokrotnie lepsza niz sensora wilgotnosci i tak ma byc. Uklad testujemy dolaczajac do generatora zamiast sensora pojemnosc z rownoleglym trymerem ceramicznym.
Ze zmierzonej czestotliwosci wyliczamy wilgotnosc wzgledna.
Rezystancyjny sensor wilgotnosci zmienia rezystancje w bardzo szerokich granicach co stwarza problemy poniewaz przetwornik A/D ma z reguly mala rozdzielczosc. W konwencjonalnym ukladzie sygnal zmienny ktory szeregowo przechodzi przez sensor rezystancyjny podany jest do precyzyjnego prostownika idealnego lub detektora synchronicznego i po odfiltrowaniau podany do ukladu logarytmujacego zmniejszajacego dynamike i dalej do przetwornika A/D. Interfejs jest zatem dosc skomplikowany.
Sensora mozemy jednak uzyc jak opornik w stalej czasowej generatora RC ale problem polega na ogromnym zakresie zmian rezystancji i czestotliwosci. W dwuzakresowym generatorze CMOS mozna do mniejszej pojemnosci generatora dolaczyc kluczem CMOS lub tranzystorem rownolegle wieksza pojemnosc aby obnizyc czestotliwosc generacji przy malych wartosciach rezystancji sensora.
Przyklad generatora do sensora wilgotnosci jest podany w "automatycznej stacji pogodowej".
Sensor wilgotnosci.
Wilgotnosc definiowana jest stezeniem wody lub pary wodnej w powietrzu. Istnieje cala siatka pojeciowa wokol tematu wilgotnosci - wzgledna , bezwzgledna, wlasciwa, punkt rosy, punkt zamarzania. Aby nie wchodzic w fizyke dalej uzyte jest tylko pojecie wilgotnosci wzglednej , RH - Relative Humidity.
Pomiar i regulacja wilgotnosci powietrza ma duze znaczenie w przemyslach precyzyjnych, chocby polprzewodnikowym czy farmaceutycznym.
Regulacja wilgotnosci wymagana jest w respiratorach i inkubatorach. Pomiar i regulacja sa niezbedne w rolnictwie, produkcji zywnosci i przemysle chemicznych. Wreszcie wilgotnosc powinna zawierac sie w okreslonych granicach we wszelkich pomieszczeniach gdzie przebywa czlowiek. Temperatura i wilgotnosc powietrza sa bardzo wazne dla komfortu czlowieka.
Znane sa pojemnosciowe i rezystancyjne sensory wilgotnosci wzglednej.
W pojemnosciowych sensorach wilgotnosci higroskopowy dielektryk ( plastik albo polymer ) umieszczony jest miedzy metalowymi elektrodami tworzac maly kondensator. Przenikalnosc dielektryka jest w granicach 2-5 natomiast przenikalnosc wody wynosi 81. Absorbcja wody a dokladniej pary wodnej powoduje zwiekszenie przenikalnosci dielektryka i powiekszenie pojemnosci sensora.
Konstrukcja sensora jest dosc prosta. Na ceramicznym, krzemowym lub plastikowym podlozu nalozona jest zlota lub platynowa elektroda a na nia absorbcyjny dielektryk i kolejna elektroda.
Stala czasowa sensora wynosi 15-120 sekund. Zawsze mierzona jest w wolno przeplywajacym powietrzu , ca 2m/sec. W ukladzie pomiarowym do sensora nie wolno podawac mu napiecia stalego bowiem powoduje ono migracje elektrochemiczna i degradacje sensora
Zmiany pojemnosci nie sa wielkie ale liniowe . Przykladowy sensor ma nominalnie przy wilgotnosci RH=75% pojemnosc 500pF. Przy RH=5% ma pojemnosc 380pF a przy 90% - 525pF. Pojemnosc nominalna sensorow lezy w zakresie 100-500pF.
Im blizej sensor-"kondensator" jest ukladu pomiarowego i im mniejsza sa szkodliwe rozproszone pojemnosci i tym mniejsza moze byc jego pojemnosc i tym samym wymiar sensora. Mozna sobie wyobrazic mikroskopowy sensor scalony z interfejsem.
W rezystancyjnych sensorach wilgotnosci na podlozu nalozone sa w postaci wezyka elektrody miedzy ktorymi jest mala szczelina. Na nie nalozona jest cienka "przewodzaca " warstwa polimeru z domieszka soli ( ale nie kuchennej ) z ruchomymi jonami wapnia absorbujaca wilgoc. Stala czasowa sensora wynosi 2-5 minut.
Charakterystyka opornosci jest silnie nieliniowa w funkcji wilgotnosci - jest exponencjalna z ujemnym wykladnikiem zas konduktancji z dodatnim. Opornosc miesci sie w granicach 500Ohm - 100Mohm.
Sensorowi rezystancyjnemu tak samo jako pojemnosciowemu nie wolno podawac napiecia stalego bowiem nastapi polaryzacja elektrod.
Rezystancji towarzyszy pojemnosc i przy duzych rezystancjach staje sie ona istotna. Z tego wzgledu czestotliwosc sygnalu w ukladzie pomiarowym nie przekracza kilkunastu kilohercow. Mozna uzyc zmiennego napiecia sieciowego o czestotliowsci 50Hz ale nie jest to polecane.
Sensory rezystancyjne sa produkowane od lat czterdziestych. Na plastikowym cylinderku nawinieto obok siebie bifilarnie cienkim drutem z metalu szlachetnego uzwojonko. Powlekano je alkoholem poliwinylowym z dodatkiem soli litu.
Sensory sa wrazliwe na agresywna i zaolejona atmosfere. Zle warunki srodowiskowe radykalnie skracaja ich zywotnosc.
Dokladnosc sensorow wilgotnosci jest gorsza niz +-2% Wykazuja histereze i dryft dlugoczasowy.
Pojemnosc sensora najlatwiej jest przetworzyc na czestotliwosc, ktora bardzo latwo jest zmierzyc licznikiem mikrokontrollera. Pojemnosc ma mala dobroc i uzycie generatora LC nie jest mozliwe.
Generator astabilny z sensorem jako pojemnoscia na ukladzie 555 w wersji CMOS pracuje calkiem dobrze. W szereg z sensorem trzeba wlaczyc kondensator ( foliowy 100nF, przynajmniej kilkadziesiat razy wiekszy niz pojemnosc sensora i w miare stabilny temperaturowo ) aby uniknac problemow ze skladowa stala. Sensor mozna zabocznikowac dodatkowo rezystorem >10 Mohm.
Lepszy generator jest na trzech inwerterach CMOS typu CD4069. Typowo generator wykonuje sie na dwoch inwerterach. Inwertery maja niewielkie wzmocnienie i czas przelaczania pierwszego inwertera z wolno narastajacym wejsciowym napieciem z obwodu RC jest duzy co pogarsza stabilnosc generatora. Dodanie regeneracyjnego kondensatorka ca 5pF miedzy wyjsciem a wejsciem generatora przyspiesza przelaczanie. Lepszy jest generator na trzech inwerterach. Jesli damy stabilne temperaturowo elementy stalej czasowej RC to czestotliwosc generatora potrafi byc stabilna. Napiecie stale na sensorze - kondensatorze jest niewielkie ale dla swietego spokoju dajemy w szereg z sensorem kondensator odcinajacy skladowa stala.
Napiecie przelaczania inwertera CMOS wynosi polowe napiecia zasilania i jest dosc stabilne. Uwaga - napiecie przelaczania bramki CMOS nie wynosi polowe napiecia zasilania i zalezy od rownoleglego uzycia ilosci wejsc bramki ! Przyczyna termicznej niestabilnosci okresu generacji sa zabezpieczajace diody wejsciowe ktorych napiecie przewodzenia zmienia sie ca 2mV/C. Totez na wejsciu inwertera daje sie rezystor o wartosci 2-10 razy wiekszej niz rezystor stalej czasowej co zmniejsza wplyw diod wejsciowych.
Stabilnosc generatora jest wielokrotnie lepsza niz sensora wilgotnosci i tak ma byc. Uklad testujemy dolaczajac do generatora zamiast sensora pojemnosc z rownoleglym trymerem ceramicznym.
Ze zmierzonej czestotliwosci wyliczamy wilgotnosc wzgledna.
Rezystancyjny sensor wilgotnosci zmienia rezystancje w bardzo szerokich granicach co stwarza problemy poniewaz przetwornik A/D ma z reguly mala rozdzielczosc. W konwencjonalnym ukladzie sygnal zmienny ktory szeregowo przechodzi przez sensor rezystancyjny podany jest do precyzyjnego prostownika idealnego lub detektora synchronicznego i po odfiltrowaniau podany do ukladu logarytmujacego zmniejszajacego dynamike i dalej do przetwornika A/D. Interfejs jest zatem dosc skomplikowany.
Sensora mozemy jednak uzyc jak opornik w stalej czasowej generatora RC ale problem polega na ogromnym zakresie zmian rezystancji i czestotliwosci. W dwuzakresowym generatorze CMOS mozna do mniejszej pojemnosci generatora dolaczyc kluczem CMOS lub tranzystorem rownolegle wieksza pojemnosc aby obnizyc czestotliwosc generacji przy malych wartosciach rezystancji sensora.
Przyklad generatora do sensora wilgotnosci jest podany w "automatycznej stacji pogodowej".
Archiwum - SENSORY 16
Archiwum - SENSORY 16
Incremental Encoder
Kolo kodowe wspolczesnego kwadraturowego encodera inkrementalnego czyli przyrostowego ma tylko jedna sciezka.
Swiatlo promieniowane przez diode LED enkodera jest skupione soczewka. Po przejsciu przez tarcze kodowa pada ma macierz fotodiod. Prad fotodiod poprzez uklad analogowy podany jest do dwoch wyjsciowych komparatorow. Rysunek pokazujacy enkoder pochodzi z materialow firmy Hewlett Packard.
Na tarczy kodowej moze byc dodatkowo sciezka Indeks. Encoder ma w takim wypadku jeszcze kolejne dwie fotodiody i wspolpracujacy uklad.
Interfejs do enkodera kwadraturowego moze byc wykonany na ukladach logicznych rodziny TTL.
Koncern HP wprowadzil "Quadrature Decoder/Counter Interface IC" typu HCTL-2020. Wspolpracuje on bezposrednio z encoderem kwadraturowym. Ma 16 bitowy licznik, ktory mikroprocesor odczytuje jak dwa rejestry 8 bitowe. Zewnetrznym licznikiem TTL mozna dowolnie dlugosc slowa licznika wydluzyc.
W realizacjach na ukladach TTL sygnal z encodera przechodzi przez filtr RC usuwajacy ewentualny szum i bramke Schmidta. W ukladzie HCTL2020 ( jest to taktowana maszyna synchroniczna ) zastosowano filtr cyfrowy - na rysunku ponizej. Wart jest on uwagi.
Sygnaly obu kanalow A i B przechodza przez linie opozniajace na kaskadzie przerzutnikow D. Gorne bramki w kazdym kanale AND daja sygnal "1" gdy w trzech taktach sygnal kanalu ma wartosc "1". Kanalowy przerzutnik JK zostanie ustawiony wtedy wejsciem J. Z kolei gdy w trzech taktach sygnal ma wartosc "0" to dolne bramki NOR ( prawo Morgana ) daja sygnal "1" i przerzutnik JK jest skasowany. Gdy w sekwencji sa jednoczesnie zera i jedynki to bramki maja na wyjsciach zera i przerzutnik nie zmienia stanu i pamieta wartosc poprzednia.
Zaklocenia zatem zostana odfiltrowane.
Warto zwrocic uwage ze programowo latwo jest zrealizowac taki filtr dla 8/16 sygnalow, zaleznie od dlugosci slowa procesora. Tak filtruje sie sygnaly logiczne podane na porty.
Kolejny rysunek ulatwia zrozumienia dzialania ukladu logicznego wyznaczajacego kierunek obrotow tarczy i wypracowujacego sygnaly Up/Down i Count dla dwukierunkowego licznika.
Nietrudno zgadnac ze sygnal Count wypracuje czterowejsciowa bramka EXOR ktorej podamy sygnaly A i B oraz opoznione o takt sygnaly A i B. Po prostu detekowana jest kazda zmiana obu sygnalow. Sygnal U/D wypracowuje sie jedna bramka EXOR. Odpowiedz na pytanie jakie nalezy jej podac sygnaly pozostawiany czytelnikowi.
Taki uklad logiczny wypracowuje cztery sygnaly Count dla licznika na kazda kreske obrotu encodera. Mozna tez wypracowac tylko jeden takt ale bylby to koszmarny blad.
W programie regulatora serwomechanizmu z enkoderem sygnal predkosci uzyskujemy rozniczkujac sygnal polozeniowy. Poniewaz sygnal polozeniowy jest skwantowany to powstaje spory blad wyliczonej predkosci. Stad im wieksza jest rozdzielczosc encodera i interfejsu tym lepiej.
Nie jest niestety znany zaden algorytm logicznego wypracowania wiecej niz 4 taktow na jedna kreske encodera.
Dolaczenie ukladu HCTL-2020 do mikrokomputera jest bardzo proste. Stan licznikow ukladu trzeba odczytywac na tyle szybko-czesto aby zorientowac sie ze nastapilo przewiniecie licznika i w ktora strone. Interface sie komplikuje gdy sygnaly U/D i CAS CNT (CAS od Cascade czyli kaskada ) z ukladu HCTL-2020 podajemy do kaskadowego licznika TTL.
Poniewaz w programie licznik odczytujemy bardzo czesto to hardwarowe wydluzanie licznika jest zbedne.
Wydaje sie ze jeden z wielofunkcyjnych ukladow licznikowych w wydajnym mikrokontrollerze moglby miec funkcje interface do incrementalnego dekodera kwadraturowego. Znakomicie obnizyloby to koszt interfejsu enkodera i ulatwilo budowe kompletnego serwomechnizmu. Licznik dwukierunkowy jest tylko troche bardziej skomplikowny niz zwykly a powierzchnia chipa mikrokontrollera na uklad logiczny dla encodera jest wprost znikoma.
Na rysunku systemu Fanuc 6M pokazano uzycie kwadraturowego sensora inkrementalnego w systemie maszyny CNC. Prostopadloscian obramowany przerywana linia to komputer m.in interpretujacy obrobczy G-code bazujacy na procesorze Intel 8086. Komputer ma na wyjsciach kazdej osi 12 bitowe przetworniki D/A typu DAC80 sterujace analogowe servomechanizmy predkosciowe. Elementami mocy są tyrystory lub tranzystory Darlingtona przy mniejsze mocy serwomechanizmu. Sygnał predkosci uzyskuje sie w przetworniki F/V czestotliwosc na napiecie.
Petla predkosciowa jest realizowana analogowo dlatego ze uzyty procesor jest zdecydowanie za wolny i za slaby do realizacji czesto uruchamianego algorytmu serwa programowego. Przy obecnym tempie wzrostu szybkosci procesorow ekonomiczne programowe serva pojawią sie juz za ca kilka lat.
Incremental Encoder
Kolo kodowe wspolczesnego kwadraturowego encodera inkrementalnego czyli przyrostowego ma tylko jedna sciezka.
Swiatlo promieniowane przez diode LED enkodera jest skupione soczewka. Po przejsciu przez tarcze kodowa pada ma macierz fotodiod. Prad fotodiod poprzez uklad analogowy podany jest do dwoch wyjsciowych komparatorow. Rysunek pokazujacy enkoder pochodzi z materialow firmy Hewlett Packard.
Na tarczy kodowej moze byc dodatkowo sciezka Indeks. Encoder ma w takim wypadku jeszcze kolejne dwie fotodiody i wspolpracujacy uklad.
Interfejs do enkodera kwadraturowego moze byc wykonany na ukladach logicznych rodziny TTL.
Koncern HP wprowadzil "Quadrature Decoder/Counter Interface IC" typu HCTL-2020. Wspolpracuje on bezposrednio z encoderem kwadraturowym. Ma 16 bitowy licznik, ktory mikroprocesor odczytuje jak dwa rejestry 8 bitowe. Zewnetrznym licznikiem TTL mozna dowolnie dlugosc slowa licznika wydluzyc.
W realizacjach na ukladach TTL sygnal z encodera przechodzi przez filtr RC usuwajacy ewentualny szum i bramke Schmidta. W ukladzie HCTL2020 ( jest to taktowana maszyna synchroniczna ) zastosowano filtr cyfrowy - na rysunku ponizej. Wart jest on uwagi.
Zaklocenia zatem zostana odfiltrowane.
Warto zwrocic uwage ze programowo latwo jest zrealizowac taki filtr dla 8/16 sygnalow, zaleznie od dlugosci slowa procesora. Tak filtruje sie sygnaly logiczne podane na porty.
Kolejny rysunek ulatwia zrozumienia dzialania ukladu logicznego wyznaczajacego kierunek obrotow tarczy i wypracowujacego sygnaly Up/Down i Count dla dwukierunkowego licznika.
Nietrudno zgadnac ze sygnal Count wypracuje czterowejsciowa bramka EXOR ktorej podamy sygnaly A i B oraz opoznione o takt sygnaly A i B. Po prostu detekowana jest kazda zmiana obu sygnalow. Sygnal U/D wypracowuje sie jedna bramka EXOR. Odpowiedz na pytanie jakie nalezy jej podac sygnaly pozostawiany czytelnikowi.
Taki uklad logiczny wypracowuje cztery sygnaly Count dla licznika na kazda kreske obrotu encodera. Mozna tez wypracowac tylko jeden takt ale bylby to koszmarny blad.
W programie regulatora serwomechanizmu z enkoderem sygnal predkosci uzyskujemy rozniczkujac sygnal polozeniowy. Poniewaz sygnal polozeniowy jest skwantowany to powstaje spory blad wyliczonej predkosci. Stad im wieksza jest rozdzielczosc encodera i interfejsu tym lepiej.
Nie jest niestety znany zaden algorytm logicznego wypracowania wiecej niz 4 taktow na jedna kreske encodera.
Dolaczenie ukladu HCTL-2020 do mikrokomputera jest bardzo proste. Stan licznikow ukladu trzeba odczytywac na tyle szybko-czesto aby zorientowac sie ze nastapilo przewiniecie licznika i w ktora strone. Interface sie komplikuje gdy sygnaly U/D i CAS CNT (CAS od Cascade czyli kaskada ) z ukladu HCTL-2020 podajemy do kaskadowego licznika TTL.
Poniewaz w programie licznik odczytujemy bardzo czesto to hardwarowe wydluzanie licznika jest zbedne.
Wydaje sie ze jeden z wielofunkcyjnych ukladow licznikowych w wydajnym mikrokontrollerze moglby miec funkcje interface do incrementalnego dekodera kwadraturowego. Znakomicie obnizyloby to koszt interfejsu enkodera i ulatwilo budowe kompletnego serwomechnizmu. Licznik dwukierunkowy jest tylko troche bardziej skomplikowny niz zwykly a powierzchnia chipa mikrokontrollera na uklad logiczny dla encodera jest wprost znikoma.
Na rysunku systemu Fanuc 6M pokazano uzycie kwadraturowego sensora inkrementalnego w systemie maszyny CNC. Prostopadloscian obramowany przerywana linia to komputer m.in interpretujacy obrobczy G-code bazujacy na procesorze Intel 8086. Komputer ma na wyjsciach kazdej osi 12 bitowe przetworniki D/A typu DAC80 sterujace analogowe servomechanizmy predkosciowe. Elementami mocy są tyrystory lub tranzystory Darlingtona przy mniejsze mocy serwomechanizmu. Sygnał predkosci uzyskuje sie w przetworniki F/V czestotliwosc na napiecie.
Petla predkosciowa jest realizowana analogowo dlatego ze uzyty procesor jest zdecydowanie za wolny i za slaby do realizacji czesto uruchamianego algorytmu serwa programowego. Przy obecnym tempie wzrostu szybkosci procesorow ekonomiczne programowe serva pojawią sie juz za ca kilka lat.