sobota, 31 marca 2018

Parę faktów o "polskich" sądach 121

Parę faktów o "polskich" sądach 121

https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/wroclaw/dorota-p-falszywie-oskarzyla-tomasza-komende-o-gwalt/pxvky07
"Fakt ujawnia: Prostytutka pomówiła Tomasza Komendę, a policja jej uwierzyła!
Szokujące ustalenia Faktu. Dorota P. (58 l.), która złożyła donos na Tomasza Komendę (42 l.), w latach 90. była kobietą lekkich obyczajów, obracającą się wśród wrocławskich sędziów, policjantów i prokuratorów. A to właśnie po jej informacjach zamknięto niewinnego człowieka na długie lata! Z naszych informacji wynika, że kluczowy moment w oskarżeniu i skazaniu Komendy nastąpił w listopadzie 1999 r.
Mijał właśnie trzeci rok śledztwa w sprawie gwałtu i zabójstwa 15-letniej Małgosi. Kryminalni stali w miejscu i oprócz niewyraźnego portretu pamięciowego gwałciciela nie mieli niczego! Ale nagle Dorota P., która mieszkała obok babci Tomasza Komendy, powiedziała policjantom, że mężczyzna z portretu to właśnie wnuk jej sąsiadki.
Informacja trafiła najpierw do jej bliskiego kolegi, policjanta Sławomira D., a ten przekazał ją dalej. – W wyniku czynności operacyjnych dowiedziałem się, że za zabiciem Małgorzaty K. może stać człowiek o imieniu "Tomek" o skłonnościach sadystycznych – napisze później w notatce, która trafi do akt śledztwa podinspektor Edward D.

Dlaczego tak szybko uwierzono Dorocie P.? Odkryliśmy, że kobieta była prostytutką i dobrze znała stróżów prawa. – W jej mieszkaniu na imprezach bywali policjanci i prokuratorzy. Tam zawsze było głośno i alkohol lał się strumieniami – wspominają sąsiedzi. Wątpliwości nie ma także mężczyzna, u którego mieszkała wtedy Dorota P.

On pracował na stanowisku inżyniera poza Wrocławiem, więc w domu bywał rzadko. Pod jego nieobecność Dorota P. urządzała w mieszkaniu libacje i schadzki. – Wysoka, długowłosa blondynka nie narzekała na brak zainteresowania wśród mężczyzn dobrze sytuowanych w mieście – wspomina jedna z sąsiadek.

– Była moją kochanką, ale wiedziałem że są też inni – wyznaje Faktowi, pan Bogdan i dodaje: W tamtym czasie była masażystką, ale wszyscy domyślali się, co robi oprócz tych masaży, miała sporo pieniędzy jak na tamte czasy. Wspomina, że P. była kobietą, która wymyślała przeróżne kłamstwa. Po tym jak fałszywie oskarżyła mężczyznę o napaść (prokuratura umorzyła sprawę), postanowił ją wyrzucić z domu.

Wcześniej okazało się również, że podrobiła jego podpis na dokumentach. – Próbowała zameldować się na stałe w moim mieszkaniu razem ze swoim małym synem. To był wstęp do pozbawienia mnie domu – opowiada nasz rozmówca. Na szczęście przejrzał jej zamiary i z pomocą sądu eksmitował P. z mieszkania.

Teraz wiemy, że Dorota P. kłamała też w sprawie pana Komendy! Ale wtedy nikt jej wersji nie weryfikował wśród innych mieszkańców bloku. W śledztwie zarzekała się, że dzień przed zbrodnią, którą miał popełnić chłopak, pożyczała mu pieniądze na podróż do Miłoszyc (tam doszło do gwałtu). I miała to zrobić właśnie w bloku, w którym mieszkała obok babci Tomasza Komendy.

Fakt ustalił jednak, że to niemożliwe, ponieważ tam już wtedy nie przebywała! W dokumentach z tamtych czasów odnaleźliśmy informacje o tym, że kobieta nie mieszkała tam co najmniej od października 1996 roku! Prostytutka oczerniała też rodzinę Tomasza Komendy i mówiła, że wszyscy tam wlewają w siebie alkohol! Dlaczego nie sprawdzono jej słów? Czy komuś zależało, aby wreszcie zakończyć żmudne śledztwo?

Próbowaliśmy skontaktować się z Dorotą P., ale bez powodzenia. Należące do niej mieszkanie, w którym jest zameldowana od kilku lat jest wynajmowane. Dawni znajomi i sąsiedzi nie wiedzą, gdzie mieszka i od kilku lat nie mają z nią kontaktu. Dlaczego rzuciła fałszywe podejrzenia na Tomasza Komendę? To być może wyjaśnią śledczy, którzy badają nieprawidłowości do których miało dochodzić w śledztwie dotyczącym zbrodni miłoszyckiej."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz