Beneficjenci komuny i postkomuny
Przeprowadzona przez charyzmatycznego premiera Buzka ( TW Karol i TW Docent ), kierowanego z tylnego siedzenia przez pięknego Maniusia, skandaliczna reforma administracji miała w rzeczywistości stworzyć swojakom klamki wprawione w korpus Rzeczpospolitej aby mogli na tłustych synekurach doić podatników. Było to jasne od samego początku. Buzkowe reformy ubezpieczeń społecznych i szkolnictwa już zostały odwrócone i reforma administracyjna też powinna być odwrócona. Powiaty jako pośredni szczebel administracji są rażącym nonsensem w XXI wieku.
Szokuje lektura oświadczeń majątkowych burmistrzów oraz kierowników wydziałów bankrutujących gmin. To są nowi milionerzy. Milionerzy, którzy nigdy nie pracowali. Rzadko mają wykształcenie. Nigdy nie mieli własnej firmy. Milionerzy postkomunizmu i korupcji w pierwszym pokoleniu.
Tym którzy poruszeni są bieda - premiami rządu premier Beaty Szydło dedykuje lekturę oświadczeń. Te oświadczenia dla otrzeźwienia to też odtrutka na "świat równoległy" kreowany w mediach gadzinowych.
Kopecki już dawno zauważył że: "W krajach postkomunistycznych partie polityczne kolonizują rząd i administrację w celach korupcyjnych, przybiera to postać nepotyzmu i klientelizmu, obie formy służą drenowaniu majątku publicznego na własne cele".
Administracja złożona z dyspozycyjnych, serwilistycznych miernot, wykreowana przez gang polityczny, generuje wyłącznie szkody społeczne. Ogromne kwoty idą na wynagrodzenia synekurantów.
Komunizm wygenerował zagraniczny dług który rozłożył gospodarczo PRL. Zagraniczny dług publiczny i prywatny III RP finansuje głównie konsumpcję. Zyski z operacji handlowych i produkcyjnych szerokim strumieniem płyną do właścicieli zagranicznych korporacji działających w Polsce. III RP to menel, który okradł rodzinę i sprzedał wszystko co mieli i dalej pije na koszt wnuków i prawnuków.
Młodzi są w III RP okrutnie drenowani na rzecz starych beneficjentów komunizmu i postkomunizmu. Gigantyczne "emerytury" mają stalinowscy "sędziowie i prokuratorzy" a także sowieccy żołdacy z LWP. Teraz po wecie prezydenta zdrajcy i bandyci zachowają też stopnie wojskowe.
Dobra ustawa o degradacji trafiła do kosza.
Prawda o PRL i III RP z trudem przebija się do tumanionego przez media gadzinowe społeczeństwa.
Ruski generał w polskim mundurze, Kiszczak raporty do GRU i KGB sam pisał po rusku ! W swoim biurku pod kluczem trzymał pieczątkę po rusku, którą sobie zrobił ! Ruski generał Jaruzel błagał swoich o interwencje Armii Czerwonej w Polsce.
Michnikowy "człowiek honoru" kazał zestrzelić samolot z uciekinierem z "cudownego raju" PRL. Odnaleziono dokument potwierdzający, że decyzję zestrzelenia polskiego cywilnego samolotu w 1975 roku nad Czechosłowacją wydał osobiście ówczesny szef MON gen. Wojciech Jaruzelski. Wcześniej IPN dysponował ustnym zeznaniem pilota myśliwca, który zestrzelił ten samolot. Czeski pilot, który zestrzelił samolot wiedział, że rozkaz łamie prawo i kilkakrotnie upewniał się, czy jest ważny. "Byłem żołnierzem i wypełniałem rozkazy"
W wydanym oświadczeniu gen. Jaruzelski pisał, że nie pamięta sprawy zestrzelenia polskiego samolotu nad Czechosłowację.
Nawet postkomunistyczny sąd orzekł że WRON był zbrojną grupą przestępczą.
- Stan Wojenny był nielegalnym zamachem stanu łamiącym ówczesne prawo i Konstytucje. Zbrojny zamach stanu karany jest śmiercią
- WRON był instytucją w całości nielegalną.
- Każdy oficer, biorący udział w pracach WRON popełniał ciężkie przestępstwo
- Członkowie junty - mafii doskonale wiedzieli o masowych prześladowaniach, szykanowaniach, pobiciach i mordach.
sobota, 31 marca 2018
Parę faktów o "polskich" sądach 123
Parę faktów o "polskich" sądach 123
Premier Morawiecki zdecydował przyznać fałszywie oskarżonemu i fałszywie skazanemu Tomaszowi Komendzie rentę specjalną w wysokości 4 tysięcy złotych do czasu uzyskania odszkodowania w sądzie.
Fałszywy wyrok przeciwko Tomaszowi Komendzie w I instancji zapadł w 2003. Apelacje "rozpatrzono" w 2004, a SN kasacje jako "oczywiście niezasadną" odrzucił w 2005. Wówczas rządził gang czerwony SLD-PSL wyspecjalizowany z sprzedawaniu konstytucji za karton dolarów . Premierami byli Miller i Belka. Szefami MSWiA, który preparował fałszywe dowody, byli Janik i obsceniczny, tłusty Kalisz. Prokuratorami generalnymi byli Piwnik, Kurczuk, Sadowski i Kalwas. A w SN "pracowała" trzoda, wychowankowie Wyszyńskiego z okresu stalinizmu. I to ta czerwona trzoda, to bydło, ma teraz płacić odszkodowanie Tomaszowi Komendzie a nie podatnik.
Wyrok w sądzie apelacyjnym wydał skład sędziowski 3 osobowy. Jeden sędzia już nie żyje, a 2 jest na super tłustych emeryturach, zwanych dla dezorientacji społeczeństwa stanem spoczynku.
Premier Morawiecki zdecydował przyznać fałszywie oskarżonemu i fałszywie skazanemu Tomaszowi Komendzie rentę specjalną w wysokości 4 tysięcy złotych do czasu uzyskania odszkodowania w sądzie.
Fałszywy wyrok przeciwko Tomaszowi Komendzie w I instancji zapadł w 2003. Apelacje "rozpatrzono" w 2004, a SN kasacje jako "oczywiście niezasadną" odrzucił w 2005. Wówczas rządził gang czerwony SLD-PSL wyspecjalizowany z sprzedawaniu konstytucji za karton dolarów . Premierami byli Miller i Belka. Szefami MSWiA, który preparował fałszywe dowody, byli Janik i obsceniczny, tłusty Kalisz. Prokuratorami generalnymi byli Piwnik, Kurczuk, Sadowski i Kalwas. A w SN "pracowała" trzoda, wychowankowie Wyszyńskiego z okresu stalinizmu. I to ta czerwona trzoda, to bydło, ma teraz płacić odszkodowanie Tomaszowi Komendzie a nie podatnik.
Wyrok w sądzie apelacyjnym wydał skład sędziowski 3 osobowy. Jeden sędzia już nie żyje, a 2 jest na super tłustych emeryturach, zwanych dla dezorientacji społeczeństwa stanem spoczynku.
Parę faktów o "polskich" sądach 122
Parę faktów o "polskich" sądach 122
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/nowe-fakty-w-sprawie-tomasza-komendy-prokuratura-przez-lata-blokowala-wznowienie/7mfvhj7
"Nowe fakty w sprawie Tomasza Komendy. Prokuratura przez lata blokowała wznowienie śledztwa
Gdyby nie jego determinacja, Tomasz Komenda – niesłusznie skazany za zabójstwo 15-letniej Małgosi – być może dłużej siedziałby w więzieniu. Prokurator Bartosz Biernat już w 2010 roku odkrył, że za śmiercią nastolatki stoi ktoś inny. Ale przełożeni zabronili mu zajmować się sprawą. Onet poznał kulisy.
Biernat ustalił m.in. że Komenda nie miał szans przetransportować się z Wrocławia do Miłoszyc w nocy, kiedy doszło do morderstwa
Jego przełożeni nakazali oddać mu wszystkie materiały ze śledztwa i odsunęli go od sprawy
Usłyszał też, że jego ustalenia mogą zaszkodzić wielu ludziom, którzy wcześniej zajmowali się morderstwem 15-latki
Bartosz Biernat już niespełna dwa tygodnie po zmianach w prokuraturze poprosił o osobiste spotkanie z zastępcą Zbigniewa Ziobry, prokuratorem krajowym Bogdanem Święczkowskim. Podzielił się wątpliwościami w sprawie, która dręczyła go od lat, a którą mu odebrano. Ziobro, do którego trafiła też w tym czasie prośba rodziców zabitej Małgosi o ponowne zbadanie śmierci ich córki, zarządził nowe śledztwo.
Tajemnica podrzuconych akt
Był koniec 2010 roku. Bartosz Biernat, prokurator pracujący w Prokuraturze Okręgowej we Wrocławiu, znajduje na swoim biurku akta dotyczące zbrodni na 15-latce. Jak twierdzi, do dziś nie wie, jak się tam znalazły. Zajmował się przecież wtedy sprawami gospodarczymi, a nie kryminalnymi.
Lektura dokumentów wciągnęła Biernata. Chodziło o zbrodnię, do której doszło w sylwestrową noc na przełomie 1996 i 1997 roku. 15-letnia Małgorzata K. padła ofiarą gwałtu. Sprawca albo sprawcy pozostawili nagą dziewczynę na trzaskającym mrozie we wsi Miłoszyce na Dolnym Śląsku. Nastolatka zmarła. Gdy prokurator Biernat czytał tę historię, Tomasz Komenda – skazany za zabicie Małgosi na 25 lat więzienia – już od 10 lat siedział w celi.
Prokurator poprosił przełożonych, by mógł bliżej przyjrzeć się sprawie. Dostał zgodę, pod warunkiem że będzie to robił dodatkowo, po godzinach i nie zaniedba innych obowiązków.
Skazano niewinnego?
Z każdą przeczytaną stroną dokumentów Biernat nabierał coraz większych wątpliwości. W materiałach śledztwa wiele się nie zgadzało.
Noc, w którą zginęła Małgosia, 21-letni wówczas Tomasz Komenda spędził we własnym mieszkaniu we Wrocławiu. Świętował sylwestra z rodziną i znajomymi. Gdy po północy alkohol uderzył mu do głowy, poszedł spać do drugiego pokoju. Potwierdziło to kilkunastu świadków. Prokuratura nie dała wiary.
Zastanawiające było jeszcze jedno: jak chłopak bez prawa jazdy i bez samochodu miał tamtej nocy pokonać 25 km i dotrzeć z Wrocławia do Miłoszyc, gdzie doszło do zbrodni? W sylwestrową noc nie dojeżdżały tam nawet autobusy. Tego wątku nie zweryfikowała ani prokuratura, ani kolejne sądy, które orzekały o winie młodego mężczyzny.
Także opinia biegłego, który badał ślad po ugryzieniu na ciele Małgosi, nie wskazywała jednoznacznie, że zrobił to Komenda.
To by było trzęsienie ziemi
Ze swoimi ustaleniami Biernat poszedł do przełożonych. Był przekonany, że trzeba postawić prokuraturę na równe nogi i wrócić do śledztwa. Tymczasem jego przełożeni zareagowali bardzo nerwowo.
Jak wynika z naszych informacji – Biernat dostał zakaz zajmowania się sprawą zbrodni w Miłoszycach. Kazano mu oddać wszystkie materiały śledztwa. Później Biernat miał jeszcze usłyszeć, że przez wykryte przez niego nieprawidłowości w śledztwie kłopoty może mieć wielu ludzi i że lepiej nie zajmować się tą sprawą, ponieważ przeszła przez trzy instancje i gdyby teraz coś wyszło, to by było trzęsienie ziemi.
Przez te wszystkie lata ta sprawa nie dawała mu jednak spokoju. Gdy w marcu 2016 roku zmieniło się kierownictwo prokuratury, postanowił interweniować u "samej góry". Podzielił się swoją wiedzą.
Szczęśliwy finał
Nowe śledztwo zarządził prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Przejęli je doświadczeni prokuratorzy i policjanci z Wrocławia. W czerwcu zeszłego roku zatrzymali Ireneusza M., który usłyszał zarzut gwałtu ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa 15-latki. W przeszłości miał już na koncie inne gwałty.
Jednocześnie, na polecenie Ziobry, ruszyło inne śledztwo – w sprawie przekroczenia uprawnień prokuratorów i tworzenia fałszywych dowodów, które doprowadziły do skazania Komendy.
18 marca sąd postanowił, że Tomasz Komenda, dziś 42-letni, może wyjść z więzienia. Kilka godzin później matka odebrała go sprzed drzwi zakładu karnego. – Jestem dziś najszczęśliwszą matką na świecie – mówiła reporterom. Czekała na syna przez 18 lat. I cały czas wierzyła w jego niewinność."
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/nowe-fakty-w-sprawie-tomasza-komendy-prokuratura-przez-lata-blokowala-wznowienie/7mfvhj7
"Nowe fakty w sprawie Tomasza Komendy. Prokuratura przez lata blokowała wznowienie śledztwa
Gdyby nie jego determinacja, Tomasz Komenda – niesłusznie skazany za zabójstwo 15-letniej Małgosi – być może dłużej siedziałby w więzieniu. Prokurator Bartosz Biernat już w 2010 roku odkrył, że za śmiercią nastolatki stoi ktoś inny. Ale przełożeni zabronili mu zajmować się sprawą. Onet poznał kulisy.
Biernat ustalił m.in. że Komenda nie miał szans przetransportować się z Wrocławia do Miłoszyc w nocy, kiedy doszło do morderstwa
Jego przełożeni nakazali oddać mu wszystkie materiały ze śledztwa i odsunęli go od sprawy
Usłyszał też, że jego ustalenia mogą zaszkodzić wielu ludziom, którzy wcześniej zajmowali się morderstwem 15-latki
Bartosz Biernat już niespełna dwa tygodnie po zmianach w prokuraturze poprosił o osobiste spotkanie z zastępcą Zbigniewa Ziobry, prokuratorem krajowym Bogdanem Święczkowskim. Podzielił się wątpliwościami w sprawie, która dręczyła go od lat, a którą mu odebrano. Ziobro, do którego trafiła też w tym czasie prośba rodziców zabitej Małgosi o ponowne zbadanie śmierci ich córki, zarządził nowe śledztwo.
Tajemnica podrzuconych akt
Był koniec 2010 roku. Bartosz Biernat, prokurator pracujący w Prokuraturze Okręgowej we Wrocławiu, znajduje na swoim biurku akta dotyczące zbrodni na 15-latce. Jak twierdzi, do dziś nie wie, jak się tam znalazły. Zajmował się przecież wtedy sprawami gospodarczymi, a nie kryminalnymi.
Lektura dokumentów wciągnęła Biernata. Chodziło o zbrodnię, do której doszło w sylwestrową noc na przełomie 1996 i 1997 roku. 15-letnia Małgorzata K. padła ofiarą gwałtu. Sprawca albo sprawcy pozostawili nagą dziewczynę na trzaskającym mrozie we wsi Miłoszyce na Dolnym Śląsku. Nastolatka zmarła. Gdy prokurator Biernat czytał tę historię, Tomasz Komenda – skazany za zabicie Małgosi na 25 lat więzienia – już od 10 lat siedział w celi.
Prokurator poprosił przełożonych, by mógł bliżej przyjrzeć się sprawie. Dostał zgodę, pod warunkiem że będzie to robił dodatkowo, po godzinach i nie zaniedba innych obowiązków.
Skazano niewinnego?
Z każdą przeczytaną stroną dokumentów Biernat nabierał coraz większych wątpliwości. W materiałach śledztwa wiele się nie zgadzało.
Noc, w którą zginęła Małgosia, 21-letni wówczas Tomasz Komenda spędził we własnym mieszkaniu we Wrocławiu. Świętował sylwestra z rodziną i znajomymi. Gdy po północy alkohol uderzył mu do głowy, poszedł spać do drugiego pokoju. Potwierdziło to kilkunastu świadków. Prokuratura nie dała wiary.
Zastanawiające było jeszcze jedno: jak chłopak bez prawa jazdy i bez samochodu miał tamtej nocy pokonać 25 km i dotrzeć z Wrocławia do Miłoszyc, gdzie doszło do zbrodni? W sylwestrową noc nie dojeżdżały tam nawet autobusy. Tego wątku nie zweryfikowała ani prokuratura, ani kolejne sądy, które orzekały o winie młodego mężczyzny.
Także opinia biegłego, który badał ślad po ugryzieniu na ciele Małgosi, nie wskazywała jednoznacznie, że zrobił to Komenda.
To by było trzęsienie ziemi
Ze swoimi ustaleniami Biernat poszedł do przełożonych. Był przekonany, że trzeba postawić prokuraturę na równe nogi i wrócić do śledztwa. Tymczasem jego przełożeni zareagowali bardzo nerwowo.
Jak wynika z naszych informacji – Biernat dostał zakaz zajmowania się sprawą zbrodni w Miłoszycach. Kazano mu oddać wszystkie materiały śledztwa. Później Biernat miał jeszcze usłyszeć, że przez wykryte przez niego nieprawidłowości w śledztwie kłopoty może mieć wielu ludzi i że lepiej nie zajmować się tą sprawą, ponieważ przeszła przez trzy instancje i gdyby teraz coś wyszło, to by było trzęsienie ziemi.
Przez te wszystkie lata ta sprawa nie dawała mu jednak spokoju. Gdy w marcu 2016 roku zmieniło się kierownictwo prokuratury, postanowił interweniować u "samej góry". Podzielił się swoją wiedzą.
Szczęśliwy finał
Nowe śledztwo zarządził prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Przejęli je doświadczeni prokuratorzy i policjanci z Wrocławia. W czerwcu zeszłego roku zatrzymali Ireneusza M., który usłyszał zarzut gwałtu ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa 15-latki. W przeszłości miał już na koncie inne gwałty.
Jednocześnie, na polecenie Ziobry, ruszyło inne śledztwo – w sprawie przekroczenia uprawnień prokuratorów i tworzenia fałszywych dowodów, które doprowadziły do skazania Komendy.
18 marca sąd postanowił, że Tomasz Komenda, dziś 42-letni, może wyjść z więzienia. Kilka godzin później matka odebrała go sprzed drzwi zakładu karnego. – Jestem dziś najszczęśliwszą matką na świecie – mówiła reporterom. Czekała na syna przez 18 lat. I cały czas wierzyła w jego niewinność."
Parę faktów o "polskich" sądach 121
Parę faktów o "polskich" sądach 121
https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/wroclaw/dorota-p-falszywie-oskarzyla-tomasza-komende-o-gwalt/pxvky07
"Fakt ujawnia: Prostytutka pomówiła Tomasza Komendę, a policja jej uwierzyła!
Szokujące ustalenia Faktu. Dorota P. (58 l.), która złożyła donos na Tomasza Komendę (42 l.), w latach 90. była kobietą lekkich obyczajów, obracającą się wśród wrocławskich sędziów, policjantów i prokuratorów. A to właśnie po jej informacjach zamknięto niewinnego człowieka na długie lata! Z naszych informacji wynika, że kluczowy moment w oskarżeniu i skazaniu Komendy nastąpił w listopadzie 1999 r.
Mijał właśnie trzeci rok śledztwa w sprawie gwałtu i zabójstwa 15-letniej Małgosi. Kryminalni stali w miejscu i oprócz niewyraźnego portretu pamięciowego gwałciciela nie mieli niczego! Ale nagle Dorota P., która mieszkała obok babci Tomasza Komendy, powiedziała policjantom, że mężczyzna z portretu to właśnie wnuk jej sąsiadki.
Informacja trafiła najpierw do jej bliskiego kolegi, policjanta Sławomira D., a ten przekazał ją dalej. – W wyniku czynności operacyjnych dowiedziałem się, że za zabiciem Małgorzaty K. może stać człowiek o imieniu "Tomek" o skłonnościach sadystycznych – napisze później w notatce, która trafi do akt śledztwa podinspektor Edward D.
Dlaczego tak szybko uwierzono Dorocie P.? Odkryliśmy, że kobieta była prostytutką i dobrze znała stróżów prawa. – W jej mieszkaniu na imprezach bywali policjanci i prokuratorzy. Tam zawsze było głośno i alkohol lał się strumieniami – wspominają sąsiedzi. Wątpliwości nie ma także mężczyzna, u którego mieszkała wtedy Dorota P.
On pracował na stanowisku inżyniera poza Wrocławiem, więc w domu bywał rzadko. Pod jego nieobecność Dorota P. urządzała w mieszkaniu libacje i schadzki. – Wysoka, długowłosa blondynka nie narzekała na brak zainteresowania wśród mężczyzn dobrze sytuowanych w mieście – wspomina jedna z sąsiadek.
– Była moją kochanką, ale wiedziałem że są też inni – wyznaje Faktowi, pan Bogdan i dodaje: W tamtym czasie była masażystką, ale wszyscy domyślali się, co robi oprócz tych masaży, miała sporo pieniędzy jak na tamte czasy. Wspomina, że P. była kobietą, która wymyślała przeróżne kłamstwa. Po tym jak fałszywie oskarżyła mężczyznę o napaść (prokuratura umorzyła sprawę), postanowił ją wyrzucić z domu.
Wcześniej okazało się również, że podrobiła jego podpis na dokumentach. – Próbowała zameldować się na stałe w moim mieszkaniu razem ze swoim małym synem. To był wstęp do pozbawienia mnie domu – opowiada nasz rozmówca. Na szczęście przejrzał jej zamiary i z pomocą sądu eksmitował P. z mieszkania.
Teraz wiemy, że Dorota P. kłamała też w sprawie pana Komendy! Ale wtedy nikt jej wersji nie weryfikował wśród innych mieszkańców bloku. W śledztwie zarzekała się, że dzień przed zbrodnią, którą miał popełnić chłopak, pożyczała mu pieniądze na podróż do Miłoszyc (tam doszło do gwałtu). I miała to zrobić właśnie w bloku, w którym mieszkała obok babci Tomasza Komendy.
Fakt ustalił jednak, że to niemożliwe, ponieważ tam już wtedy nie przebywała! W dokumentach z tamtych czasów odnaleźliśmy informacje o tym, że kobieta nie mieszkała tam co najmniej od października 1996 roku! Prostytutka oczerniała też rodzinę Tomasza Komendy i mówiła, że wszyscy tam wlewają w siebie alkohol! Dlaczego nie sprawdzono jej słów? Czy komuś zależało, aby wreszcie zakończyć żmudne śledztwo?
Próbowaliśmy skontaktować się z Dorotą P., ale bez powodzenia. Należące do niej mieszkanie, w którym jest zameldowana od kilku lat jest wynajmowane. Dawni znajomi i sąsiedzi nie wiedzą, gdzie mieszka i od kilku lat nie mają z nią kontaktu. Dlaczego rzuciła fałszywe podejrzenia na Tomasza Komendę? To być może wyjaśnią śledczy, którzy badają nieprawidłowości do których miało dochodzić w śledztwie dotyczącym zbrodni miłoszyckiej."
https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/wroclaw/dorota-p-falszywie-oskarzyla-tomasza-komende-o-gwalt/pxvky07
"Fakt ujawnia: Prostytutka pomówiła Tomasza Komendę, a policja jej uwierzyła!
Szokujące ustalenia Faktu. Dorota P. (58 l.), która złożyła donos na Tomasza Komendę (42 l.), w latach 90. była kobietą lekkich obyczajów, obracającą się wśród wrocławskich sędziów, policjantów i prokuratorów. A to właśnie po jej informacjach zamknięto niewinnego człowieka na długie lata! Z naszych informacji wynika, że kluczowy moment w oskarżeniu i skazaniu Komendy nastąpił w listopadzie 1999 r.
Mijał właśnie trzeci rok śledztwa w sprawie gwałtu i zabójstwa 15-letniej Małgosi. Kryminalni stali w miejscu i oprócz niewyraźnego portretu pamięciowego gwałciciela nie mieli niczego! Ale nagle Dorota P., która mieszkała obok babci Tomasza Komendy, powiedziała policjantom, że mężczyzna z portretu to właśnie wnuk jej sąsiadki.
Informacja trafiła najpierw do jej bliskiego kolegi, policjanta Sławomira D., a ten przekazał ją dalej. – W wyniku czynności operacyjnych dowiedziałem się, że za zabiciem Małgorzaty K. może stać człowiek o imieniu "Tomek" o skłonnościach sadystycznych – napisze później w notatce, która trafi do akt śledztwa podinspektor Edward D.
Dlaczego tak szybko uwierzono Dorocie P.? Odkryliśmy, że kobieta była prostytutką i dobrze znała stróżów prawa. – W jej mieszkaniu na imprezach bywali policjanci i prokuratorzy. Tam zawsze było głośno i alkohol lał się strumieniami – wspominają sąsiedzi. Wątpliwości nie ma także mężczyzna, u którego mieszkała wtedy Dorota P.
On pracował na stanowisku inżyniera poza Wrocławiem, więc w domu bywał rzadko. Pod jego nieobecność Dorota P. urządzała w mieszkaniu libacje i schadzki. – Wysoka, długowłosa blondynka nie narzekała na brak zainteresowania wśród mężczyzn dobrze sytuowanych w mieście – wspomina jedna z sąsiadek.
– Była moją kochanką, ale wiedziałem że są też inni – wyznaje Faktowi, pan Bogdan i dodaje: W tamtym czasie była masażystką, ale wszyscy domyślali się, co robi oprócz tych masaży, miała sporo pieniędzy jak na tamte czasy. Wspomina, że P. była kobietą, która wymyślała przeróżne kłamstwa. Po tym jak fałszywie oskarżyła mężczyznę o napaść (prokuratura umorzyła sprawę), postanowił ją wyrzucić z domu.
Wcześniej okazało się również, że podrobiła jego podpis na dokumentach. – Próbowała zameldować się na stałe w moim mieszkaniu razem ze swoim małym synem. To był wstęp do pozbawienia mnie domu – opowiada nasz rozmówca. Na szczęście przejrzał jej zamiary i z pomocą sądu eksmitował P. z mieszkania.
Teraz wiemy, że Dorota P. kłamała też w sprawie pana Komendy! Ale wtedy nikt jej wersji nie weryfikował wśród innych mieszkańców bloku. W śledztwie zarzekała się, że dzień przed zbrodnią, którą miał popełnić chłopak, pożyczała mu pieniądze na podróż do Miłoszyc (tam doszło do gwałtu). I miała to zrobić właśnie w bloku, w którym mieszkała obok babci Tomasza Komendy.
Fakt ustalił jednak, że to niemożliwe, ponieważ tam już wtedy nie przebywała! W dokumentach z tamtych czasów odnaleźliśmy informacje o tym, że kobieta nie mieszkała tam co najmniej od października 1996 roku! Prostytutka oczerniała też rodzinę Tomasza Komendy i mówiła, że wszyscy tam wlewają w siebie alkohol! Dlaczego nie sprawdzono jej słów? Czy komuś zależało, aby wreszcie zakończyć żmudne śledztwo?
Próbowaliśmy skontaktować się z Dorotą P., ale bez powodzenia. Należące do niej mieszkanie, w którym jest zameldowana od kilku lat jest wynajmowane. Dawni znajomi i sąsiedzi nie wiedzą, gdzie mieszka i od kilku lat nie mają z nią kontaktu. Dlaczego rzuciła fałszywe podejrzenia na Tomasza Komendę? To być może wyjaśnią śledczy, którzy badają nieprawidłowości do których miało dochodzić w śledztwie dotyczącym zbrodni miłoszyckiej."
środa, 28 marca 2018
Aktualności
Aktualności
1. Żydowskie dzieci w Niemczech często odmawiają pójścia do szkoły z powodu antysemickich, muzułmańskich ataków. Boją się.
Sąd we Frankfurcie przyznał rację arabskim liniom Kuwait Airways, które nie zabierają Żydów na pokład.
https://www.bild.de/politik/inland/antisemitismus/kuschen-vor-dem-irrsinn-55206342.bild.html
2. Izraelski premier Netanjahu, jego żona i syn przesłuchani przez policję w sprawie o korupcję. Podnoszą się głosy że szkodnik kompromituje i ośmiesza państwo Izrael.
3. Epidemia świerzbu w Niemczech.
"Niemieccy lekarze przyznają, że w Nadrenii Północnej-Westfalii trwa epidemia świerzbu. Wskazują, że świerzb przed falą uchodźców w zasadzie w Niemczech już nie występował.
W tym roku odnotowano już 128 przypadków zachorowania na świerzb. Specjaliści przyznają, że faktycznie sytuacja wygląda o wile gorzej niż wskazują oficjalne dane, bowiem infekcja nie musi być zgłaszana służbom sanitarnym.
Lekarze wskazują, że tylko w okolicach Kolonii odnotowują setki przypadków rocznie. Według specjalistów choroba została „przywieziona przez imigrantów z Bałkanów i Bliskiego Wschodu”."
http://www.rynekzdrowia.pl/Uslugi-medyczne/Niemcy-przybywa-pacjentow-ze-swierzbem-wczesniej-nie-wystepowal,177421,8.html
4. https://twitter.com/sbalcerac. Adrian Zandberg, szefuje "polskiej" kryptokomunistycznej partii Razem. Tamar Zandberg jest szefową izraelskiej skrajnie lewicowej partii Meretz. Przed laty ta izraelska partia nazywała się "Razem" (יחד). Wspólne może być finansowanie obu rodzinnych partii.
5. Obudzone niemieckie media piszą o gigantycznej fali krwawej przemocy imigrantów w całych Niemczech. "Krwawy weekend. Ataki nożowników w całych Niemczech"
https://www.bild.de/regional/hannover/messer/messer-attacken-in-ganz-deutschland-55206250.bild.html
6. We Francji jest 12 000 zradykalizowanych islamistów, którzy powinni ( "fiche S" ) ) być obserwowani przez służby . Służby nadzorują całodobowo tylko kilkudziesięciu. Podejrzani nie będą ani zatrzymywani ani wydalani z Francji. Czekamy na kolejne zamachy, które na-pewno nastąpią.
7. Niemcy oferują Polsce "rewelacyjne" okręty podwodne. Mówią o "wielkiej okazji"
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/niemcy-oferuja-polsce-okrety-podwodne-mowia-o-wielkiej-okazji/4zj2q56
Rzeczywiście założenia dla okrętów są wysokie. Tyle że nic z tego nie wyszło.
Według najnowszego raportu Bundestagu żaden z okrętów klasy 212 nie jest w tej chwili zdolny do służby i nie da się powiedzieć kiedy będzie zdolny !
1. Żydowskie dzieci w Niemczech często odmawiają pójścia do szkoły z powodu antysemickich, muzułmańskich ataków. Boją się.
Sąd we Frankfurcie przyznał rację arabskim liniom Kuwait Airways, które nie zabierają Żydów na pokład.
https://www.bild.de/politik/inland/antisemitismus/kuschen-vor-dem-irrsinn-55206342.bild.html
2. Izraelski premier Netanjahu, jego żona i syn przesłuchani przez policję w sprawie o korupcję. Podnoszą się głosy że szkodnik kompromituje i ośmiesza państwo Izrael.
3. Epidemia świerzbu w Niemczech.
"Niemieccy lekarze przyznają, że w Nadrenii Północnej-Westfalii trwa epidemia świerzbu. Wskazują, że świerzb przed falą uchodźców w zasadzie w Niemczech już nie występował.
W tym roku odnotowano już 128 przypadków zachorowania na świerzb. Specjaliści przyznają, że faktycznie sytuacja wygląda o wile gorzej niż wskazują oficjalne dane, bowiem infekcja nie musi być zgłaszana służbom sanitarnym.
Lekarze wskazują, że tylko w okolicach Kolonii odnotowują setki przypadków rocznie. Według specjalistów choroba została „przywieziona przez imigrantów z Bałkanów i Bliskiego Wschodu”."
http://www.rynekzdrowia.pl/Uslugi-medyczne/Niemcy-przybywa-pacjentow-ze-swierzbem-wczesniej-nie-wystepowal,177421,8.html
4. https://twitter.com/sbalcerac. Adrian Zandberg, szefuje "polskiej" kryptokomunistycznej partii Razem. Tamar Zandberg jest szefową izraelskiej skrajnie lewicowej partii Meretz. Przed laty ta izraelska partia nazywała się "Razem" (יחד). Wspólne może być finansowanie obu rodzinnych partii.
5. Obudzone niemieckie media piszą o gigantycznej fali krwawej przemocy imigrantów w całych Niemczech. "Krwawy weekend. Ataki nożowników w całych Niemczech"
https://www.bild.de/regional/hannover/messer/messer-attacken-in-ganz-deutschland-55206250.bild.html
6. We Francji jest 12 000 zradykalizowanych islamistów, którzy powinni ( "fiche S" ) ) być obserwowani przez służby . Służby nadzorują całodobowo tylko kilkudziesięciu. Podejrzani nie będą ani zatrzymywani ani wydalani z Francji. Czekamy na kolejne zamachy, które na-pewno nastąpią.
7. Niemcy oferują Polsce "rewelacyjne" okręty podwodne. Mówią o "wielkiej okazji"
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/niemcy-oferuja-polsce-okrety-podwodne-mowia-o-wielkiej-okazji/4zj2q56
Rzeczywiście założenia dla okrętów są wysokie. Tyle że nic z tego nie wyszło.
Według najnowszego raportu Bundestagu żaden z okrętów klasy 212 nie jest w tej chwili zdolny do służby i nie da się powiedzieć kiedy będzie zdolny !
sobota, 24 marca 2018
Żądanie Żydów
Żądanie Żydów
1. Prezes PiS Jarosław Kaczyński jest krajowym mistrzem intrygi politycznej. Prezes potrafi się jednak potknąć o własne nogi. Prezes nie potrafi ani instynktownie ani racjonalnie ocenić ludzi. Prowadził tragiczną, fatalną politykę personalną. Z nicości ulepił zdrajcę Marcinkiewicza, Kamińskiego, Kaczmarka...
Wybór nieznanego szerzej Andrzeja Dudy na kandydata na prezydenta RP był w pełni racjonalny i profesjonalny. Na pewno wyboru tego nie dokonał Jarosław Kaczyński. Rozumna, inteligentna Beata Szydło sterująca kampanią wyborczą dała w 2015 roku Dudzie prezydenturę. Wygrała wybory parlamentarne.
2. Wybory samorządowe 2014 roku były sfałszowane. Wszystkie wybory w PRL sfałszowano. Fałszowano też wybory w III RP. Ale tym razem tajemniczy, zakulisowy ktoś pokazał całą bezczelność prymitywnego fałszerstwa.
Ktoś spokojnie wytłumaczył politykom PiS aby nie włóczyli się po knajpach z obszczymurkami z Platformy Oszustów.
3. Tygodnik "Wprost" 14 czerwca 2014 roku podał że ma nagrania kompromitujące rząd. Na swojej stronie internetowej umieścił fragmenty dwóch rozmów, które odbyły się w warszawskiej restauracji Sowa & Przyjaciele. Prowadzone przez przygłupów rozmowy cechuje ubogi, knajacki język i ogólny prymitywizm. Nagrania są znakomitym dowodem funkcjonowania w III RP systemu negatywnej selekcji kadr. Nagrania ośmieszają ochronę kontrwywiadowczą rządu, która albo nie istnieje lub jest skorumpowana.
Z nagrań doskonale, profesjonalnie wybrano fragmenty, które poruszą ludzi. Mimo iż niemieckie - polskojęzyczne media gadzinowe chciały początkowo stłumić aferę w zarodku stało się to niemożliwe bowiem ktoś kto z ukrycia sterował aferą miały duży potencjał wpływu i perswazji. Nie-rząd Tuska realizował idee kondominium i na pewno afery nie zorganizowali Niemcy ani Rosjanie. "Rząd lokajów obalony przez spisek kelnerów"
Ktoś profesjonalnie zdestabilizował niemały kraj europejski. Platforma Oszustów jeszcze o tym nie wiedząc stała się żywym trupem. Żywym ale już śmierdzącym. Żadne cuda nad sondażami za niemieckie pieniądze i żadne cuda sprawowane przez niemieckie fundacje trupa nie były w stanie uratować.
4. Kim jest tajemniczy, potężny ktoś ? Zgodnie z umową USA - ZSRR kończącą Zimną Wojnę, Polska stała się strefą buforową do grabieży prowadzonej przez zachodnie koncerny. Około 2007 roku skrystalizowała się idea EuroAzji jako poważnego gracza, który wraz z USA spowolni gospodarczo a później osaczy Chiny. Polsce nadano status kondominium rosyjsko - niemieckiego, pod żydowskim zarządem powierniczym. W takiej sytuacji rząd PiS musiał pod stworzonym pozorem skrócić swoją kadencje i przegrać wybory na rzecz stronnictwa Prusko-Ruskiego czyli PO-PSL.
Amerykanie potrafią prowadzić znakomite gry ale nierzadko popełniają szkolniackie błędy. Rosja po tragicznej grabieży za Jelcyna, pod wodzą Putina nigdy ale to przenigdy nie zgodzi się na umocnienie i dyktat USA. Niemcy pamiętają że interwencja USA dwa razy doprowadziła do ich klęski wojennej i wielodekadowej okupacji. Niemcy chcą po cichu wypchać USA z Europy z pomocą Rosji.
Strategiczne partnerstwo rosyjsko - niemieckie rozwijało się, bowiem taki był kurs polityki USA i ich wola.
Sprzeciw niby dogadanej z USA Rosji w sprawie Syrii rozwścieczył amerykańska elitę. W Polsce pokazano fałszerstwo wyborcze i zaczęto publikować taśmy. Na Ukrainie zaczął się Majdan jako wojna Proxy, USA z Rosją przez pośredników.
Ten ktoś to Amerykanie. Macherzy propagandy niemieckiej w Polsce zrozumieli że jak będą stwarzać duże problemy to CIA może od razu z zamrażarki wyciągnąć aferę przeciwko niemieckiemu rządowi. Na Angele Merkel papierów z pewnością są tomy.
Amerykanie głęboko rozczarowani koncepcją EuroAzji i Resetu, powrócili do koncepcji z Traktatu Wersalskiego z 1919 roku. Państwa Europy Środkowej jako "silna" strefa buforowa pomiędzy Niemcami i Rosją w postaci projektu Trójmorza.
5. Gdy zaczęła się panika Ryży oszust schronił się pod spódnicą Angeli Merkel. Zdezorientowany Tusk myślał że podsłuchy zrobili Rosjanie. Tusk jest po prostu pusty i głupi jak reszta palantów nagranych w straszliwym spisku kelnerów. Panika świadczy o tym że w Smoleńsku mógł być zamach ! PiS jest partią z okrągłostołowego pnia. Gdyby była wola to więzienia zapełniłyby się już wielkimi złodziejami. Tymczasem mamy spektakl pod tytułem reformy sądów.
6. Chiny w przeciwieństwie do USA nie chcą być żandarmem świata. Korzyści upatrują w handlu, inwestycjach i gospodarce. Siła militarna i polityczna rośnie ma fundamencie gospodarki. Jeśli Chiny będą rosły to USA będę malały aż w końcu ich światowa pozycja zostanie zakwestionowana. Dla USA to katastrofa. Już obecnie USA bez pomocy Europy i Rosji nie jest w stanie powstrzymać wzrostu znaczenia Chin.
7. Rzekomo w USA kapitał żydowski to około 10-12% całości. Żydzi są bardzo silni w mediach toteż wielka polityka musi się liczyć z ich interesem. Ale roli i pozycji Żydów nie należy demonizować i przeceniać. Nie są oni ogonem który macha psem. Pomoc materialna dla Izraela jako niezatapialnego lotniskowca USA na Bliskim Wschodzie jest konieczna aby USA liczyły się w tamtym rejonie świata.
Amerykanie prowadząc swoją globalną grę postawili w Polsce na PiS. Polską inteligencje cechuje niepoprawny filosemityzm. Żydzi nie są wszyscy Albertami Einsteinami tak jak Polacy nie są en-mase Mikołajami Kopernikami.
Atutem społeczności żydowskiej jest jej solidaryzm i dobra organizacja. Zydowskie lobby polityczne w USA potrafi być skuteczne. Polskie lobby polityczne w USA też mogłoby być skuteczne ale wszystkie rządy PRL i III RP niszczą jego siłę. Nasza słabość jest pochodną funkcjonowania agentury w rdzeniu państwa. Zamiast złorzeczyć i demonizować siłę lobby żydowskiego w USA, zróbmy u siebie czystkę i zbudujmy lepiej swoje lobby polityczne w USA.
Według "World ranking of countries by their average IQ", https://iq-research.info/en/average-iq-by-country, Niemcy i Polacy mają IQ=99, Amerykanie 98 a mieszkańcy Izraela tylko 95. Groźni Chińczycy mają aż 105 !
Antysemityzm jest abberacją umysłową prostaków. Filosemityzm jest taką samą aberracją umysłową z jeszcze gorszymi skutkami.
8. Każde państwo ma swój mit założycielski i wspólnotowy kod identyfikacyjny. Fundamentem państwa Izrael jest Holocaust jako zdarzenie wyjątkowe i unikalne. Dopóki mity Żydów nie kolidują z naszym interesem nie musimy działać pod presją. Żydzi doskonale wiedzą że to ich elita sprytnie oszukana przez Niemców doprowadziła do Zagłady i bez tej zbrodniczej i obrzydliwej kolaboracji zagłada była niewykonalna. To historyczna prawda koliduje z mitem Izraela.
Polska nie musi oszczerców ścigać po całym świecie. Weźmy się wpierw za swoich gnojków.
9. Czy polski rząd z tego prostego powodu że USA kierując się swoim interesem postawiły na PiS winien ulegać żądaniom żydowskim. Absolutnie nie. Coś za coś.
Filosemita Jarosław Kaczyński winien być świadom tego że w emocjonalnej filosemickiej polityce kadrowej jest beznadziejny i wyhoduje kolejne żmije na własnej piersi.
Beata Szydło jest autorem dwóch historycznych zwycięstw wyborczych. Lubiana przez społeczeństwo, była najlepszym premierem wszechczasów. Notowania PiS rosły i rosły. Mimo bezsensownego upokorzenia nie stała się wrogiem Kaczyńskiego co dowodzi jej wielkości i determinacji w naprawie Polski.
Nagrany w knajpie bankier Mateusz Morawiecki, w towarzystwie obszczymurów, nie podwyższy notowań PiS. Za ludżmi nowego rządu i spółek ciągnie się smrodek z PO.
PiS oczywiście wygra kolejne wybory ale o choćby zmontowanej doraźnej większości konstytutycyjnej może zapomnieć. Spodstolne sitwy sprawią że dalej będzie funkcjonować selekcja negatywna w kolonialnym państewku.
10. Stalin w 1945 roku dyskutując z kompanami o nadchodzących problemach z rządzeniem Polską powiedział że Polska nadaje się do komunizmu jak krowa pod siodło. Poślijcie tam Żydów. Polaków nazwijcie faszystami, nacjonalistami i antysemitami.
Na wyreżyserowane przez NKVD Kielce nie trzeba było długo czekać.
Jeśli "narodowcy" palą kukłę Żyda albo świętują ze swastyką to roznosi się tam smrodek sowieckiej onucy. Ale w państwie teoretycznym agenci specjalnej troski z ABW ( patrz totalna kompromitacja przed sejmową komisją śledczą d/s afery Amber Gold ) nie potrafią znależść prowokatora i go wpakować do więzienia.
1. Prezes PiS Jarosław Kaczyński jest krajowym mistrzem intrygi politycznej. Prezes potrafi się jednak potknąć o własne nogi. Prezes nie potrafi ani instynktownie ani racjonalnie ocenić ludzi. Prowadził tragiczną, fatalną politykę personalną. Z nicości ulepił zdrajcę Marcinkiewicza, Kamińskiego, Kaczmarka...
Wybór nieznanego szerzej Andrzeja Dudy na kandydata na prezydenta RP był w pełni racjonalny i profesjonalny. Na pewno wyboru tego nie dokonał Jarosław Kaczyński. Rozumna, inteligentna Beata Szydło sterująca kampanią wyborczą dała w 2015 roku Dudzie prezydenturę. Wygrała wybory parlamentarne.
2. Wybory samorządowe 2014 roku były sfałszowane. Wszystkie wybory w PRL sfałszowano. Fałszowano też wybory w III RP. Ale tym razem tajemniczy, zakulisowy ktoś pokazał całą bezczelność prymitywnego fałszerstwa.
Ktoś spokojnie wytłumaczył politykom PiS aby nie włóczyli się po knajpach z obszczymurkami z Platformy Oszustów.
3. Tygodnik "Wprost" 14 czerwca 2014 roku podał że ma nagrania kompromitujące rząd. Na swojej stronie internetowej umieścił fragmenty dwóch rozmów, które odbyły się w warszawskiej restauracji Sowa & Przyjaciele. Prowadzone przez przygłupów rozmowy cechuje ubogi, knajacki język i ogólny prymitywizm. Nagrania są znakomitym dowodem funkcjonowania w III RP systemu negatywnej selekcji kadr. Nagrania ośmieszają ochronę kontrwywiadowczą rządu, która albo nie istnieje lub jest skorumpowana.
Z nagrań doskonale, profesjonalnie wybrano fragmenty, które poruszą ludzi. Mimo iż niemieckie - polskojęzyczne media gadzinowe chciały początkowo stłumić aferę w zarodku stało się to niemożliwe bowiem ktoś kto z ukrycia sterował aferą miały duży potencjał wpływu i perswazji. Nie-rząd Tuska realizował idee kondominium i na pewno afery nie zorganizowali Niemcy ani Rosjanie. "Rząd lokajów obalony przez spisek kelnerów"
Ktoś profesjonalnie zdestabilizował niemały kraj europejski. Platforma Oszustów jeszcze o tym nie wiedząc stała się żywym trupem. Żywym ale już śmierdzącym. Żadne cuda nad sondażami za niemieckie pieniądze i żadne cuda sprawowane przez niemieckie fundacje trupa nie były w stanie uratować.
4. Kim jest tajemniczy, potężny ktoś ? Zgodnie z umową USA - ZSRR kończącą Zimną Wojnę, Polska stała się strefą buforową do grabieży prowadzonej przez zachodnie koncerny. Około 2007 roku skrystalizowała się idea EuroAzji jako poważnego gracza, który wraz z USA spowolni gospodarczo a później osaczy Chiny. Polsce nadano status kondominium rosyjsko - niemieckiego, pod żydowskim zarządem powierniczym. W takiej sytuacji rząd PiS musiał pod stworzonym pozorem skrócić swoją kadencje i przegrać wybory na rzecz stronnictwa Prusko-Ruskiego czyli PO-PSL.
Amerykanie potrafią prowadzić znakomite gry ale nierzadko popełniają szkolniackie błędy. Rosja po tragicznej grabieży za Jelcyna, pod wodzą Putina nigdy ale to przenigdy nie zgodzi się na umocnienie i dyktat USA. Niemcy pamiętają że interwencja USA dwa razy doprowadziła do ich klęski wojennej i wielodekadowej okupacji. Niemcy chcą po cichu wypchać USA z Europy z pomocą Rosji.
Strategiczne partnerstwo rosyjsko - niemieckie rozwijało się, bowiem taki był kurs polityki USA i ich wola.
Sprzeciw niby dogadanej z USA Rosji w sprawie Syrii rozwścieczył amerykańska elitę. W Polsce pokazano fałszerstwo wyborcze i zaczęto publikować taśmy. Na Ukrainie zaczął się Majdan jako wojna Proxy, USA z Rosją przez pośredników.
Ten ktoś to Amerykanie. Macherzy propagandy niemieckiej w Polsce zrozumieli że jak będą stwarzać duże problemy to CIA może od razu z zamrażarki wyciągnąć aferę przeciwko niemieckiemu rządowi. Na Angele Merkel papierów z pewnością są tomy.
Amerykanie głęboko rozczarowani koncepcją EuroAzji i Resetu, powrócili do koncepcji z Traktatu Wersalskiego z 1919 roku. Państwa Europy Środkowej jako "silna" strefa buforowa pomiędzy Niemcami i Rosją w postaci projektu Trójmorza.
5. Gdy zaczęła się panika Ryży oszust schronił się pod spódnicą Angeli Merkel. Zdezorientowany Tusk myślał że podsłuchy zrobili Rosjanie. Tusk jest po prostu pusty i głupi jak reszta palantów nagranych w straszliwym spisku kelnerów. Panika świadczy o tym że w Smoleńsku mógł być zamach ! PiS jest partią z okrągłostołowego pnia. Gdyby była wola to więzienia zapełniłyby się już wielkimi złodziejami. Tymczasem mamy spektakl pod tytułem reformy sądów.
6. Chiny w przeciwieństwie do USA nie chcą być żandarmem świata. Korzyści upatrują w handlu, inwestycjach i gospodarce. Siła militarna i polityczna rośnie ma fundamencie gospodarki. Jeśli Chiny będą rosły to USA będę malały aż w końcu ich światowa pozycja zostanie zakwestionowana. Dla USA to katastrofa. Już obecnie USA bez pomocy Europy i Rosji nie jest w stanie powstrzymać wzrostu znaczenia Chin.
7. Rzekomo w USA kapitał żydowski to około 10-12% całości. Żydzi są bardzo silni w mediach toteż wielka polityka musi się liczyć z ich interesem. Ale roli i pozycji Żydów nie należy demonizować i przeceniać. Nie są oni ogonem który macha psem. Pomoc materialna dla Izraela jako niezatapialnego lotniskowca USA na Bliskim Wschodzie jest konieczna aby USA liczyły się w tamtym rejonie świata.
Amerykanie prowadząc swoją globalną grę postawili w Polsce na PiS. Polską inteligencje cechuje niepoprawny filosemityzm. Żydzi nie są wszyscy Albertami Einsteinami tak jak Polacy nie są en-mase Mikołajami Kopernikami.
Atutem społeczności żydowskiej jest jej solidaryzm i dobra organizacja. Zydowskie lobby polityczne w USA potrafi być skuteczne. Polskie lobby polityczne w USA też mogłoby być skuteczne ale wszystkie rządy PRL i III RP niszczą jego siłę. Nasza słabość jest pochodną funkcjonowania agentury w rdzeniu państwa. Zamiast złorzeczyć i demonizować siłę lobby żydowskiego w USA, zróbmy u siebie czystkę i zbudujmy lepiej swoje lobby polityczne w USA.
Według "World ranking of countries by their average IQ", https://iq-research.info/en/average-iq-by-country, Niemcy i Polacy mają IQ=99, Amerykanie 98 a mieszkańcy Izraela tylko 95. Groźni Chińczycy mają aż 105 !
Antysemityzm jest abberacją umysłową prostaków. Filosemityzm jest taką samą aberracją umysłową z jeszcze gorszymi skutkami.
8. Każde państwo ma swój mit założycielski i wspólnotowy kod identyfikacyjny. Fundamentem państwa Izrael jest Holocaust jako zdarzenie wyjątkowe i unikalne. Dopóki mity Żydów nie kolidują z naszym interesem nie musimy działać pod presją. Żydzi doskonale wiedzą że to ich elita sprytnie oszukana przez Niemców doprowadziła do Zagłady i bez tej zbrodniczej i obrzydliwej kolaboracji zagłada była niewykonalna. To historyczna prawda koliduje z mitem Izraela.
Polska nie musi oszczerców ścigać po całym świecie. Weźmy się wpierw za swoich gnojków.
9. Czy polski rząd z tego prostego powodu że USA kierując się swoim interesem postawiły na PiS winien ulegać żądaniom żydowskim. Absolutnie nie. Coś za coś.
Filosemita Jarosław Kaczyński winien być świadom tego że w emocjonalnej filosemickiej polityce kadrowej jest beznadziejny i wyhoduje kolejne żmije na własnej piersi.
Beata Szydło jest autorem dwóch historycznych zwycięstw wyborczych. Lubiana przez społeczeństwo, była najlepszym premierem wszechczasów. Notowania PiS rosły i rosły. Mimo bezsensownego upokorzenia nie stała się wrogiem Kaczyńskiego co dowodzi jej wielkości i determinacji w naprawie Polski.
Nagrany w knajpie bankier Mateusz Morawiecki, w towarzystwie obszczymurów, nie podwyższy notowań PiS. Za ludżmi nowego rządu i spółek ciągnie się smrodek z PO.
PiS oczywiście wygra kolejne wybory ale o choćby zmontowanej doraźnej większości konstytutycyjnej może zapomnieć. Spodstolne sitwy sprawią że dalej będzie funkcjonować selekcja negatywna w kolonialnym państewku.
10. Stalin w 1945 roku dyskutując z kompanami o nadchodzących problemach z rządzeniem Polską powiedział że Polska nadaje się do komunizmu jak krowa pod siodło. Poślijcie tam Żydów. Polaków nazwijcie faszystami, nacjonalistami i antysemitami.
Na wyreżyserowane przez NKVD Kielce nie trzeba było długo czekać.
Jeśli "narodowcy" palą kukłę Żyda albo świętują ze swastyką to roznosi się tam smrodek sowieckiej onucy. Ale w państwie teoretycznym agenci specjalnej troski z ABW ( patrz totalna kompromitacja przed sejmową komisją śledczą d/s afery Amber Gold ) nie potrafią znależść prowokatora i go wpakować do więzienia.
Polska gospodarka - obraz nędzy i rozpaczy
Polska gospodarka - obraz nędzy i rozpaczy
Według danych Eurostatu Polska ma nieomal najniższą stawką godzinową za prace w całej UE !
W Polsce przerażająco wielka jest ilość samobójstw. Jaka się okazuje jest ona w dodatku znacznie większa niż podaje się oficjalnie. Bieda czy wręcz nędza, wykluczenie, przewlekły ciężki tres, mobbing, samotność, dość szybko generują ciężką depresję ... W Polsce bardzo trudno jest żyć normalnemu uczciwemu człowiekowi.
Mimo tytanicznych wysiłków propagandy gadzinowej i rządowej, dramatyczna prawda o polskiej gospodarce wychodzi na jaw.
https://businessinsider.com.pl/firmy/eksport-polskich-firm-za-granice-zbyt-niski-i-ma-zla-strukture/j5j3s8j
"Problemy polskich firm z eksportem towarów
Zaledwie 13 proc. polskich firm eksportuje swoje towary granicę. "Puls Biznesu" donosi, że ministerstwo przedsiębiorczości pracuje nad poprawą tego wyniku. Problemy są również z samą strukturą wysyłanych towarów.
Eksport polskich firm z roku na rok rośnie. "Puls Biznesu" wskazuje jednak, że niewiele wśród wysyłanych towarów to gotowe produkty. Ekonomiści wskazują na niski poziom przetworzenia towarów wywożonych z kraju. Często są to surowce, półprodukty, komponenty, a finalny wyrób powstaje za granicą.
Jak podaje "Puls Biznesu" z wyliczeń PwC wynika, że 39 proc. naszego eksportu do Niemiec stanowi wartość dodana wytworzona poza Polską. Z pozostałych 61 proc. 45 pkt. proc. konsumowana jest przez naszego sąsiada, a reszta jest reeksportowana dalej już ze stemplem made in Germany.
"Puls Biznesu" wskazuje, że blisko 70 proc. eksportu przypada na zagraniczne koncerny i firmy działające na polskim rynku."
Udział zachodnich firm w "polskim eksporcie" rośnie a nie spada !
Czyli m.in Niemcy konsumują efekty naszej pracy - to są właśnie niezaprzeczalne "sukcesy" wszystkich nie-rządów III RP.
Za to rządy dają sobie nagrody. NależyMiSie !
Realny polski eksport: pracownicy, grzyby kurki, ogórki kiszone, kiełbasy, konie na rzeź. Paleta zbita ręcznie szwedzkimi gwoździami. Ręcznie robiona przez szwaczki tapicerka skórzana dla Porsche. Po przekroczeniu granicy jako dobra "niemiecka" robota tapicerka nabiera dwudziestokrotnie wartości po zamontowaniu w Porsche.
"Polski autobus Solaris" to niemiecki silnik, skrzynia biegów, mosty, układ hamulcowy, kierowniczy, elektryczny... Nawet ramy zrobione są z niemieckiej stali. Polska jest tam tylko tania siła robocza i nic innego !
Żądamy więcej podatków, parapodatków i opłat ! Jeszcze więcej urzędów, urzędników i przepisów ! Więcej pensji i nagród dla urzędników. Więcej nadzwyczajnych kast !
Za nasze pieniądze mają być postawione kolejne eksterytorialne antypolskie szczujnie jak Muzeum Polin !
Według danych Eurostatu Polska ma nieomal najniższą stawką godzinową za prace w całej UE !
W Polsce przerażająco wielka jest ilość samobójstw. Jaka się okazuje jest ona w dodatku znacznie większa niż podaje się oficjalnie. Bieda czy wręcz nędza, wykluczenie, przewlekły ciężki tres, mobbing, samotność, dość szybko generują ciężką depresję ... W Polsce bardzo trudno jest żyć normalnemu uczciwemu człowiekowi.
Mimo tytanicznych wysiłków propagandy gadzinowej i rządowej, dramatyczna prawda o polskiej gospodarce wychodzi na jaw.
https://businessinsider.com.pl/firmy/eksport-polskich-firm-za-granice-zbyt-niski-i-ma-zla-strukture/j5j3s8j
"Problemy polskich firm z eksportem towarów
Zaledwie 13 proc. polskich firm eksportuje swoje towary granicę. "Puls Biznesu" donosi, że ministerstwo przedsiębiorczości pracuje nad poprawą tego wyniku. Problemy są również z samą strukturą wysyłanych towarów.
Eksport polskich firm z roku na rok rośnie. "Puls Biznesu" wskazuje jednak, że niewiele wśród wysyłanych towarów to gotowe produkty. Ekonomiści wskazują na niski poziom przetworzenia towarów wywożonych z kraju. Często są to surowce, półprodukty, komponenty, a finalny wyrób powstaje za granicą.
Jak podaje "Puls Biznesu" z wyliczeń PwC wynika, że 39 proc. naszego eksportu do Niemiec stanowi wartość dodana wytworzona poza Polską. Z pozostałych 61 proc. 45 pkt. proc. konsumowana jest przez naszego sąsiada, a reszta jest reeksportowana dalej już ze stemplem made in Germany.
"Puls Biznesu" wskazuje, że blisko 70 proc. eksportu przypada na zagraniczne koncerny i firmy działające na polskim rynku."
Udział zachodnich firm w "polskim eksporcie" rośnie a nie spada !
Czyli m.in Niemcy konsumują efekty naszej pracy - to są właśnie niezaprzeczalne "sukcesy" wszystkich nie-rządów III RP.
Za to rządy dają sobie nagrody. NależyMiSie !
Realny polski eksport: pracownicy, grzyby kurki, ogórki kiszone, kiełbasy, konie na rzeź. Paleta zbita ręcznie szwedzkimi gwoździami. Ręcznie robiona przez szwaczki tapicerka skórzana dla Porsche. Po przekroczeniu granicy jako dobra "niemiecka" robota tapicerka nabiera dwudziestokrotnie wartości po zamontowaniu w Porsche.
"Polski autobus Solaris" to niemiecki silnik, skrzynia biegów, mosty, układ hamulcowy, kierowniczy, elektryczny... Nawet ramy zrobione są z niemieckiej stali. Polska jest tam tylko tania siła robocza i nic innego !
Żądamy więcej podatków, parapodatków i opłat ! Jeszcze więcej urzędów, urzędników i przepisów ! Więcej pensji i nagród dla urzędników. Więcej nadzwyczajnych kast !
Za nasze pieniądze mają być postawione kolejne eksterytorialne antypolskie szczujnie jak Muzeum Polin !
piątek, 23 marca 2018
Szokujący rasizm Żydowski
Szokujący rasizm Żydowski
Według prawa Żydów, goja może bezkarnie zabić, oszukać, podejść itd
Były premier Izraela Menachim Begin to Mieczysław Biegun. Jak naród ciężko doświadczony niemiecką zbrodnią może ustami swojego premiera mówić takie rzeczy. Przecież to jest plugastwo żywcem z Mein Kampf !
Według prawa Żydów, goja może bezkarnie zabić, oszukać, podejść itd
Były premier Izraela Menachim Begin to Mieczysław Biegun. Jak naród ciężko doświadczony niemiecką zbrodnią może ustami swojego premiera mówić takie rzeczy. Przecież to jest plugastwo żywcem z Mein Kampf !
Julian Tuwim: Żydzi
Julian Tuwim: Żydzi
Czarni, chytrzy, brodaci,
Z obłąkanymi oczyma,
W których jest wieczny lęk,
W których jest wieków spuścizna,
Ludzie,
Którzy nie wiedzą, co znaczy ojczyzna,
Bo żyją wszędy,
Tragiczni, nerwowi ludzie,
Przybłędy.
Szwargocą, wiecznie szwargocą
Wymachując długimi rękoma,
Opowiadają sobie jakieś trwożne rzeczy
I uśmiechają się chytrze,
Tajnie posiedli najskrytsze
Z miliarda czarnych, pokracznych literek
Ci chorzy obłąkańcy,
Wybrany Ród człowieczy!
Pomazańcy!
Pogładzą mokre brody
I znowu radzą, radzą...
- Tego na bok odprowadzą,
Tego wołają na stronę,
Trzęsą się... oczy strwożone
Rzucą szybko przed siebie,
Czy ktoś nie słyszy...
Wieki wyryły im na twarzach
Bolesny grymas cierpienia,
Bo noszą w duszy wspomnienia
O murach Jerozolimy,
O jakimś czarnym pogrzebie,
O rykach na cmentarzach...
...Jakaś szatańska Msza,
Jakieś ukryte zbrodnie
(...pod oknami... w piątki... przechodnie...
Goje... zajrzą do okien... Sza! Sza-a-a!)
Czarni, chytrzy, brodaci,
Z obłąkanymi oczyma,
W których jest wieczny lęk,
W których jest wieków spuścizna,
Ludzie,
Którzy nie wiedzą, co znaczy ojczyzna,
Bo żyją wszędy,
Tragiczni, nerwowi ludzie,
Przybłędy.
Szwargocą, wiecznie szwargocą
Wymachując długimi rękoma,
Opowiadają sobie jakieś trwożne rzeczy
I uśmiechają się chytrze,
Tajnie posiedli najskrytsze
Z miliarda czarnych, pokracznych literek
Ci chorzy obłąkańcy,
Wybrany Ród człowieczy!
Pomazańcy!
Pogładzą mokre brody
I znowu radzą, radzą...
- Tego na bok odprowadzą,
Tego wołają na stronę,
Trzęsą się... oczy strwożone
Rzucą szybko przed siebie,
Czy ktoś nie słyszy...
Wieki wyryły im na twarzach
Bolesny grymas cierpienia,
Bo noszą w duszy wspomnienia
O murach Jerozolimy,
O jakimś czarnym pogrzebie,
O rykach na cmentarzach...
...Jakaś szatańska Msza,
Jakieś ukryte zbrodnie
(...pod oknami... w piątki... przechodnie...
Goje... zajrzą do okien... Sza! Sza-a-a!)
czwartek, 22 marca 2018
Parę faktów o "polskich" sądach 120
Parę faktów o "polskich" sądach 120
Profesor Andrzej Zybertowicz:
"Gdyby sędziowie mieli tyle samo zrozumienia i empatii dla innych oskarżonych co dla swoich kolegów sędziów to więzienia byłyby puste"
"Nie ma takiego odszkodowania, które wynagrodziłoby temu mężczyźnie [ Komenda ] 18 lat w więzieniu; w tej sprawie są dwie możliwości: pomyłka sądowa albo zbrodnia sądowa. W grę wchodzi zawodność systemu albo patologiczny układ, który wykorzystał zawodność systemu"
Zamroczony ćpun potrąca śmiertelnie dziecko. Biegły wskazuje, że kierowca nie hamował, a to mogłoby zmniejszyć prędkość uderzeniową z 26 km/h na 9 km/h czyniąc zdarzenie niegroźnym. Śledztwo umorzone. Według Prokuratury wypowiadanie się o skutkach przy mniejszej prędkości to spekulacje. Prokurator za łapówkę albo na telefon zrobi wszystko.
https://kujawsko-pomorskie.onet.pl/wloclawek-chca-postawic-zarzuty-prokuratorowi-ale-nie-moga-go-znalezc/272s4q7
"Włocławek: chcą postawić zarzuty prokuratorowi, ale nie mogą go znaleźć
Półtora roku temu policja z Włocławka zatrzymała prokuratora, który prowadził samochód pod wpływem alkoholu. Jak informuje RMF FM, teraz śledczy chcą postawić mu zarzuty, ale nie mogą, bo Piotr S. zniknął.
Piotr S. wielokrotnie wysyłał śledczym zwolnienia lekarskie. Okazało się jednak, że wystawiali je lekarze, którzy nie mogli tego robić, bo nie znajdowali się na liście prokuratury.
Sąd dyscyplinarny zgodził się na przymusowe doprowadzenie Piotra S. Policjanci jednak nie potrafili go znaleźć. Mężczyzny nie ma w domu i nie ma z nim kontaktu.
Sprawa dotyczy wydarzeń z 2016 roku. Prokurator pojawił się w sądzie nietrzeźwy. Gdy chciano go przebadać alkomatem, wyszedł z budynku, wsiadł do samochodu i odjechał. Po chwili zatrzymała go policja i okazało się, że prokurator miał ponad pół promila alkoholu w wydychanym powietrzu."
Prokurator - przestępca nadal pobiera wynagrodzenie mimo iż zwolnienie wystawił nieuprawniony do tego lekarz. Normalnego pracownika który przyjdzie nachlany do pracy należy po prostu wyrzucić z pracy . Ale widać z tego kasta może być w pracy urżnięta.
Obecnie można za nim wystawić list gończy. Ciekawe czy przestępca mógłby się ukryć w "eksterytorialnej świątyni prawa" u prezes SN Gersdorf albo Rzeplińskiego ?
Pewnie palańci z SN wymyśla teraz że oskarżanie po pijanemu jest wporzo a poza tym jest wybitnym fachowcem i nie wiedział że ma alkohol we krwi. Litrową flaszkę obalił przez ROZTARGNIENIE.
Kwiat nadzwyczajnej kasty już dotarł do Brukseli aby tam fałszywie oskarżać swój kraj. Jest problem bo któryś z ROZTARGNIONYCH sędziów - złodziei ukradł (?) mikrofon.
Sędziowie z poczuciem honoru i niezawisłości rezygnują z członkostwa organizacjach o charakterze politycznym, antypolskim i chroniącym korupcje jak stowarzyszenie Justitia
Profesor Andrzej Zybertowicz:
"Gdyby sędziowie mieli tyle samo zrozumienia i empatii dla innych oskarżonych co dla swoich kolegów sędziów to więzienia byłyby puste"
"Nie ma takiego odszkodowania, które wynagrodziłoby temu mężczyźnie [ Komenda ] 18 lat w więzieniu; w tej sprawie są dwie możliwości: pomyłka sądowa albo zbrodnia sądowa. W grę wchodzi zawodność systemu albo patologiczny układ, który wykorzystał zawodność systemu"
Zamroczony ćpun potrąca śmiertelnie dziecko. Biegły wskazuje, że kierowca nie hamował, a to mogłoby zmniejszyć prędkość uderzeniową z 26 km/h na 9 km/h czyniąc zdarzenie niegroźnym. Śledztwo umorzone. Według Prokuratury wypowiadanie się o skutkach przy mniejszej prędkości to spekulacje. Prokurator za łapówkę albo na telefon zrobi wszystko.
https://kujawsko-pomorskie.onet.pl/wloclawek-chca-postawic-zarzuty-prokuratorowi-ale-nie-moga-go-znalezc/272s4q7
"Włocławek: chcą postawić zarzuty prokuratorowi, ale nie mogą go znaleźć
Półtora roku temu policja z Włocławka zatrzymała prokuratora, który prowadził samochód pod wpływem alkoholu. Jak informuje RMF FM, teraz śledczy chcą postawić mu zarzuty, ale nie mogą, bo Piotr S. zniknął.
Piotr S. wielokrotnie wysyłał śledczym zwolnienia lekarskie. Okazało się jednak, że wystawiali je lekarze, którzy nie mogli tego robić, bo nie znajdowali się na liście prokuratury.
Sąd dyscyplinarny zgodził się na przymusowe doprowadzenie Piotra S. Policjanci jednak nie potrafili go znaleźć. Mężczyzny nie ma w domu i nie ma z nim kontaktu.
Sprawa dotyczy wydarzeń z 2016 roku. Prokurator pojawił się w sądzie nietrzeźwy. Gdy chciano go przebadać alkomatem, wyszedł z budynku, wsiadł do samochodu i odjechał. Po chwili zatrzymała go policja i okazało się, że prokurator miał ponad pół promila alkoholu w wydychanym powietrzu."
Prokurator - przestępca nadal pobiera wynagrodzenie mimo iż zwolnienie wystawił nieuprawniony do tego lekarz. Normalnego pracownika który przyjdzie nachlany do pracy należy po prostu wyrzucić z pracy . Ale widać z tego kasta może być w pracy urżnięta.
Obecnie można za nim wystawić list gończy. Ciekawe czy przestępca mógłby się ukryć w "eksterytorialnej świątyni prawa" u prezes SN Gersdorf albo Rzeplińskiego ?
Pewnie palańci z SN wymyśla teraz że oskarżanie po pijanemu jest wporzo a poza tym jest wybitnym fachowcem i nie wiedział że ma alkohol we krwi. Litrową flaszkę obalił przez ROZTARGNIENIE.
Kwiat nadzwyczajnej kasty już dotarł do Brukseli aby tam fałszywie oskarżać swój kraj. Jest problem bo któryś z ROZTARGNIONYCH sędziów - złodziei ukradł (?) mikrofon.
Sędziowie z poczuciem honoru i niezawisłości rezygnują z członkostwa organizacjach o charakterze politycznym, antypolskim i chroniącym korupcje jak stowarzyszenie Justitia
Egzekucja komornicza dluznika Marcontrel Sp. z o.o. Szczecin
Egzekucja komornicza dluznika Marcontrel Sp. z o.o. Szczecin
Portal http://www.krs-online.com.pl bezplatnie podaje nam dane egzekwowanego dluznika:
" Marcontrel 71-220 Szczecin, ul. Modra 77, KRS 0000448430, REGON 321315123, NIP 8522600565. Prezes Zarządu - Tarasiejski Michał Witold.
Wspolnicy: TARASIEJSKI MICHAŁ WITOLD, PAWŁOWICZ LUDOMIR MACIEJ, BOŻEJOWSKI MARIUSZ GRZEGORZ"
Egzekucje na Marcontrel Sp.z o.o dwóch prawomocnych wyroków z klauzulami wykonalności przeprowadził z mojego wniosku komornik sądowy.
Sąd do przymusowej egzekucji skierował nieopłacone przez Marcontrel koszta sądowe.
Egzekucje przeciwko Marcontrel prowadzi Zakład Ubezpieczeń Społecznych i Sąd Okręgowy.
W aktach postępowania egzekucyjnego o sygnaturze 390000/70/243/2014 prowadzonego przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych od 2014 roku przeciwko Marcontrel jest uzyskany przez ZUS od Państwowej Inspekcji Pracy dokument pokontrolny świadczący o rażącym, skandalicznym, bydlackim naruszania prawa w Marcontrel. Cytat:
"Tym samym stwierdzono ze pracodawca
- narusza przepisy o odpoczynku dobowym oraz sredniotygodniowym
- zatrudnia pracownikow w wymiarze dobowym znacznie przekraczajacym przyjety system czasu pracy
- rozliczenie pracy w godzinach nadliczbowych nie jest dokonywane w okresie rozliczeniowym
- ewidencja czasu pracy prowadzona jest nierzetelnie...
2. w zadnym miesiacu pracownikom nie naliczono wynagrodzenia za prace w godzinach nadliczbowych"
ZUS nie otrzymał kompletnej dokumentacji kontroli od PIP. W sprawie kontroli PIP rodzi się szereg pytań:
- Czy PIP zawiadomił o wykroczeniach / przestępstwach Marcontrel prokuraturę
- Czy poinformował pracowników że Marcontrel zanizał im wynagrodzenia
- Czy PIP powinien sam przeciwko Marcontrel wystąpić do Sądu Pracy w imieniu pokrzywdzonych pracowników.
- Czy PIP powinien powiadomić pokrzywdzonych pracowników o należnych im niewypłaconych wynagrodzeniach.
Portal http://www.krs-online.com.pl bezplatnie podaje nam dane egzekwowanego dluznika:
" Marcontrel 71-220 Szczecin, ul. Modra 77, KRS 0000448430, REGON 321315123, NIP 8522600565. Prezes Zarządu - Tarasiejski Michał Witold.
Wspolnicy: TARASIEJSKI MICHAŁ WITOLD, PAWŁOWICZ LUDOMIR MACIEJ, BOŻEJOWSKI MARIUSZ GRZEGORZ"
Egzekucje na Marcontrel Sp.z o.o dwóch prawomocnych wyroków z klauzulami wykonalności przeprowadził z mojego wniosku komornik sądowy.
Sąd do przymusowej egzekucji skierował nieopłacone przez Marcontrel koszta sądowe.
Egzekucje przeciwko Marcontrel prowadzi Zakład Ubezpieczeń Społecznych i Sąd Okręgowy.
W aktach postępowania egzekucyjnego o sygnaturze 390000/70/243/2014 prowadzonego przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych od 2014 roku przeciwko Marcontrel jest uzyskany przez ZUS od Państwowej Inspekcji Pracy dokument pokontrolny świadczący o rażącym, skandalicznym, bydlackim naruszania prawa w Marcontrel. Cytat:
"Tym samym stwierdzono ze pracodawca
- narusza przepisy o odpoczynku dobowym oraz sredniotygodniowym
- zatrudnia pracownikow w wymiarze dobowym znacznie przekraczajacym przyjety system czasu pracy
- rozliczenie pracy w godzinach nadliczbowych nie jest dokonywane w okresie rozliczeniowym
- ewidencja czasu pracy prowadzona jest nierzetelnie...
2. w zadnym miesiacu pracownikom nie naliczono wynagrodzenia za prace w godzinach nadliczbowych"
ZUS nie otrzymał kompletnej dokumentacji kontroli od PIP. W sprawie kontroli PIP rodzi się szereg pytań:
- Czy PIP zawiadomił o wykroczeniach / przestępstwach Marcontrel prokuraturę
- Czy poinformował pracowników że Marcontrel zanizał im wynagrodzenia
- Czy PIP powinien sam przeciwko Marcontrel wystąpić do Sądu Pracy w imieniu pokrzywdzonych pracowników.
- Czy PIP powinien powiadomić pokrzywdzonych pracowników o należnych im niewypłaconych wynagrodzeniach.
środa, 21 marca 2018
Julian Tuwim: Giełdziarze
Julian Tuwim: Giełdziarze
Wybiegają obłędnie i w popłochu pędzą,
W nerwowych mózgach skaczą kursa, akcje, czeki,
Mówią do siebie, liczą,biegną, byle prędzej,
Zapinając po drodze pękate swe teki.
Wczoraj kupił za milion, dzisiaj za dwa sprzeda.
Kupi jeszcze- gdzie dostać?- leci – płaci więcej,
Był w cukierni, był w banku, targuje się, nie da,
Liczy, gemacht, wziął, pędzi, sprzedał. Sto tysięcy.
A jutro znów popędzą z giełdy do kawiarni,
Puszczą w ruch bystre oczy i paluchy drżące,
I znów obsiądą stolik jak spiskowcy czarni,
Rzucając krótkie słowa i grube tysiące.
W twarz dadzą sobie napluć za tyle a tyle,
Obetrą gębę ręką, a sumę przeliczą!
Poproś ich o Chrystusa – zapytają: ile?
A gdy zgodzisz się – przyjdą jutro ze zdobyczą!
Gudłaje w drogich futrach, w jedwabnej bieliźnie
Wystrojone szajgece w eleganckich butach,
Chamy, bydło spasione na własnej ojczyźnie,
Którą codziennie w obcych kupczycie walutach!
Haussa, łotry! Na giełdę! Kwadransik szermierki!
Wrzeszczcie! To cały trud wasz, tak hojnie płacony!
Nuże! Z rączki do rączki przerzucać papierki
I leciutko zagarniać krocie i miliony!
A potem – zakąskami zastawiać stoliki!
Żreć, żreć, chlać i używać – wre wściekła robota!
Tłustym, słodkim likierem zapijać indyki
I – „Wina dla orkiestry! – Orkiestra Foxtrotta!”
Złodzieje na wolności! Próżniaki! Parszywce!
Bando rozzuchwalona i niesyta nigdy!
Baczcie! Marki, przepite wieczorem przy dziwce,
Jak proklamacje fruną w mrowie ludzkiej krzywdy.
Wyjdą z okrutnym hymnem podziemni mściciele,
Sto tysięcy ziębnącej i głodnej gołoty,
Rozbiją kasy, podrą spęczniałe portfele
I do gardła wam zaczną pięścią pchać banknoty!
Tutaj nie ma gadania. Tutaj pięści trzeba!
Wyłapać ten sztab czarny, łajdaków gromadę!
Za mordę, do więzienia – na suchy kęs chleba,
Bo do dziś – po cukierniach żłopią czekoladę.
A potem – dać im pracę. Niechaj rąbią drzewo.
Niech z dworca noszą kufry, cięższe od kamieni,
Niech sprzedają gazety w mróz i pod ulewą.
Lub trochę postoją przy warsztacie zgarbieni.
Gdy święty turkot maszyn zadudni im w głowie,
Kiedy pot zrosi czoło, plecy zegnie ucisk.
O życiu wtedy ramię omdlałe im powie
I duszne sale fabryk, i wściekły żar hucisk!
Wybiegają obłędnie i w popłochu pędzą,
W nerwowych mózgach skaczą kursa, akcje, czeki,
Mówią do siebie, liczą,biegną, byle prędzej,
Zapinając po drodze pękate swe teki.
Wczoraj kupił za milion, dzisiaj za dwa sprzeda.
Kupi jeszcze- gdzie dostać?- leci – płaci więcej,
Był w cukierni, był w banku, targuje się, nie da,
Liczy, gemacht, wziął, pędzi, sprzedał. Sto tysięcy.
A jutro znów popędzą z giełdy do kawiarni,
Puszczą w ruch bystre oczy i paluchy drżące,
I znów obsiądą stolik jak spiskowcy czarni,
Rzucając krótkie słowa i grube tysiące.
W twarz dadzą sobie napluć za tyle a tyle,
Obetrą gębę ręką, a sumę przeliczą!
Poproś ich o Chrystusa – zapytają: ile?
A gdy zgodzisz się – przyjdą jutro ze zdobyczą!
Gudłaje w drogich futrach, w jedwabnej bieliźnie
Wystrojone szajgece w eleganckich butach,
Chamy, bydło spasione na własnej ojczyźnie,
Którą codziennie w obcych kupczycie walutach!
Haussa, łotry! Na giełdę! Kwadransik szermierki!
Wrzeszczcie! To cały trud wasz, tak hojnie płacony!
Nuże! Z rączki do rączki przerzucać papierki
I leciutko zagarniać krocie i miliony!
A potem – zakąskami zastawiać stoliki!
Żreć, żreć, chlać i używać – wre wściekła robota!
Tłustym, słodkim likierem zapijać indyki
I – „Wina dla orkiestry! – Orkiestra Foxtrotta!”
Złodzieje na wolności! Próżniaki! Parszywce!
Bando rozzuchwalona i niesyta nigdy!
Baczcie! Marki, przepite wieczorem przy dziwce,
Jak proklamacje fruną w mrowie ludzkiej krzywdy.
Wyjdą z okrutnym hymnem podziemni mściciele,
Sto tysięcy ziębnącej i głodnej gołoty,
Rozbiją kasy, podrą spęczniałe portfele
I do gardła wam zaczną pięścią pchać banknoty!
Tutaj nie ma gadania. Tutaj pięści trzeba!
Wyłapać ten sztab czarny, łajdaków gromadę!
Za mordę, do więzienia – na suchy kęs chleba,
Bo do dziś – po cukierniach żłopią czekoladę.
A potem – dać im pracę. Niechaj rąbią drzewo.
Niech z dworca noszą kufry, cięższe od kamieni,
Niech sprzedają gazety w mróz i pod ulewą.
Lub trochę postoją przy warsztacie zgarbieni.
Gdy święty turkot maszyn zadudni im w głowie,
Kiedy pot zrosi czoło, plecy zegnie ucisk.
O życiu wtedy ramię omdlałe im powie
I duszne sale fabryk, i wściekły żar hucisk!
Parę faktów o "polskich" sądach 119
Parę faktów o "polskich" sądach 119
http://naszeblogi.pl/45606-sady-iii-rp-pod-sad
"Sądy III RP pod sąd
Kasta nadzwyczajnych ludzi, za jakich uważają się sędziowie wszczęła histeryczną batalię wymierzoną przeciwko reformie sądownictwa, a mówiąc wprost przeciwko jakimkolwiek zmianom. Jest to kolejne zdeprawowane środowisko domagające się w myśl hasła Agnieszki Holland, „żeby było tak jak było”. Krytykując środowisko sędziowskie niemal wszyscy publicyści używają swoistej preambuły, w której za konieczne uważają poprzedzenie tej krytyki wstępem mówiącym o tym, jak to wielu mamy wspaniałych i rzeczywiście niezawisłych sędziów, a opinię psuje im jakaś garstka upolitycznionych krzykaczy. Skoro tak to ja się zapytam, dlaczego głos tych sprawiedliwych nie był w III RP nigdy słyszalny? Dzisiaj w obliczu zapowiadanych zmian w sądownictwie ruszyła fala krytyki skierowana przeciwko Zbigniewowi Ziobro i Patrykowi Jaki, a na pierwszą linię frontu „kasta nadzwyczajnych ludzi” posłała Rzecznika Krajowej Rady Sądownictwa, Waldemara Żurka, który roztacza czarne wizje i alarmuje na antenie TVN24, że proponowane zmiany są „oczywistym łamaniem konstytucji". Ale to nie wszystko. Żurek dodaje: „Najgorsze, że w perspektywie dla obywatela może to oznaczać absolutnie podległy polityce sąd. […] To doprowadzi do zniknięcia trójpodziału władzy. […] A trójpodział to demokracja, więc możemy dzisiaj mówić, że jeżeli ten projekt wejdzie w życie w takiej formule, mamy koniec demokracji, nie mamy niezależności sądów”.
Ja chciałbym sędziemu Żurkowi i jego nadzwyczajnym koleżankom i kolegom powiedzieć, że owszem, należą do kasty, ale ludzi nadzwyczajnie zhańbionych. W III RP weszli unikając weryfikacji i lustracji, a testem na oczyszczenie się mógł być ich stosunek do komunizmu, a w szczególności do komunistycznych zbrodniarzy. Dlaczego nie osądzono ich i nie skazano? Dlaczego zamiast trafiać za kratki zdrajcy i zbrodniarze w spokoju dopełniali żywota umierając we własnych łóżkach? Przecież jak twierdzicie do nastania obecnych prawicowych rządów byliście panie i panowie sędziowie absolutnie niezależni, niezawiśli i niepodlegający polityce. Czy aby na pewno?
Symbolem tej waszej niezależności, niezawisłości, apolityczności i poczucia sprawiedliwości zawsze była dla mnie zmarła 5 maja 2011 roku śp. pani Janina Stawisińska, mama 21 letniego Janka Stawisińskiego zabitego podczas pacyfikacji kopalni „Wujek”. Przez piętnaście lat w różnych relacjach z procesu sprawców i zleceniodawców tej zbrodni przewijała się postać pani Janiny, która nie opuściła ani jednej rozprawy. Przez te piętnaście lat spędzonych na sądowych korytarzach, salach rozpraw i w pociągach relacji Koszalin-Katowice obserwowałem na ekranie, jak z eleganckiej postawnej i dumnej kobiety w sile wieku z roku na rok stawała się coraz bardziej zgarbioną, pomarszczoną, zgorzkniałą i coraz biedniej odzianą staruszką. Pani Janina do końca i niestety nadaremnie wierzyła w sprawiedliwość przedstawicieli tej „kasty ludzi nadzwyczajnych”. W III RP szybciej niż sprawiedliwość nadeszła śmierć.
Jak przez te wszystkie lata tłumaczono nam bezkarność zdrajców i oprawców polskiego narodu? Słyszeliśmy, że niestety po 89 roku nie było woli politycznej by ich osądzić i skazać. Więc jak to jest niezawisły, niezależny i apolityczny panie Żurku i cała reszto tego towarzystwa? Jak to się stało, że poddaliście się woli politycznej okrągłostołowej sitwy? Czy to nie zakrawa na jakiś kiepski żart, kiedy Żurek straszy, że po reformie będziemy mieli „absolutnie podległy polityce sąd”, podczas gdy przez niemal trzydzieści lat sądy poddawały się woli politycznej zbrodniarzy i kolaborantów, którzy podzielili się Polską?
Otóż prawda jest taka, że umów z Magdalenki nie dałoby się dotrzymać gdyby sądy były w Polsce niezależne, niezawisłe i apolityczne. To sądy przypieczętowały ostatecznie bezkarność przedstawicieli tej czerwonej zarazy poddając się całkowicie obowiązującej niemal przez trzy dekady woli politycznej, której symbolami byli trzej pierwsi prezydenci: TW „Wolski”, TW, „Bolek” i TW „Alek”. Tak więc panie Żurek te wszystkie wasze bajeczki, rejtanowskie gesty i głodne kawałki o trójpodziale władzy, niezawisłości, niezależności i demokracji mają za cel mieszanie Polakom w głowach. Polska potrzebuje wielkiego narodowego sądu nad okrytymi hańbą sądami III RP."
http://naszeblogi.pl/45606-sady-iii-rp-pod-sad
"Sądy III RP pod sąd
Kasta nadzwyczajnych ludzi, za jakich uważają się sędziowie wszczęła histeryczną batalię wymierzoną przeciwko reformie sądownictwa, a mówiąc wprost przeciwko jakimkolwiek zmianom. Jest to kolejne zdeprawowane środowisko domagające się w myśl hasła Agnieszki Holland, „żeby było tak jak było”. Krytykując środowisko sędziowskie niemal wszyscy publicyści używają swoistej preambuły, w której za konieczne uważają poprzedzenie tej krytyki wstępem mówiącym o tym, jak to wielu mamy wspaniałych i rzeczywiście niezawisłych sędziów, a opinię psuje im jakaś garstka upolitycznionych krzykaczy. Skoro tak to ja się zapytam, dlaczego głos tych sprawiedliwych nie był w III RP nigdy słyszalny? Dzisiaj w obliczu zapowiadanych zmian w sądownictwie ruszyła fala krytyki skierowana przeciwko Zbigniewowi Ziobro i Patrykowi Jaki, a na pierwszą linię frontu „kasta nadzwyczajnych ludzi” posłała Rzecznika Krajowej Rady Sądownictwa, Waldemara Żurka, który roztacza czarne wizje i alarmuje na antenie TVN24, że proponowane zmiany są „oczywistym łamaniem konstytucji". Ale to nie wszystko. Żurek dodaje: „Najgorsze, że w perspektywie dla obywatela może to oznaczać absolutnie podległy polityce sąd. […] To doprowadzi do zniknięcia trójpodziału władzy. […] A trójpodział to demokracja, więc możemy dzisiaj mówić, że jeżeli ten projekt wejdzie w życie w takiej formule, mamy koniec demokracji, nie mamy niezależności sądów”.
Ja chciałbym sędziemu Żurkowi i jego nadzwyczajnym koleżankom i kolegom powiedzieć, że owszem, należą do kasty, ale ludzi nadzwyczajnie zhańbionych. W III RP weszli unikając weryfikacji i lustracji, a testem na oczyszczenie się mógł być ich stosunek do komunizmu, a w szczególności do komunistycznych zbrodniarzy. Dlaczego nie osądzono ich i nie skazano? Dlaczego zamiast trafiać za kratki zdrajcy i zbrodniarze w spokoju dopełniali żywota umierając we własnych łóżkach? Przecież jak twierdzicie do nastania obecnych prawicowych rządów byliście panie i panowie sędziowie absolutnie niezależni, niezawiśli i niepodlegający polityce. Czy aby na pewno?
Symbolem tej waszej niezależności, niezawisłości, apolityczności i poczucia sprawiedliwości zawsze była dla mnie zmarła 5 maja 2011 roku śp. pani Janina Stawisińska, mama 21 letniego Janka Stawisińskiego zabitego podczas pacyfikacji kopalni „Wujek”. Przez piętnaście lat w różnych relacjach z procesu sprawców i zleceniodawców tej zbrodni przewijała się postać pani Janiny, która nie opuściła ani jednej rozprawy. Przez te piętnaście lat spędzonych na sądowych korytarzach, salach rozpraw i w pociągach relacji Koszalin-Katowice obserwowałem na ekranie, jak z eleganckiej postawnej i dumnej kobiety w sile wieku z roku na rok stawała się coraz bardziej zgarbioną, pomarszczoną, zgorzkniałą i coraz biedniej odzianą staruszką. Pani Janina do końca i niestety nadaremnie wierzyła w sprawiedliwość przedstawicieli tej „kasty ludzi nadzwyczajnych”. W III RP szybciej niż sprawiedliwość nadeszła śmierć.
Jak przez te wszystkie lata tłumaczono nam bezkarność zdrajców i oprawców polskiego narodu? Słyszeliśmy, że niestety po 89 roku nie było woli politycznej by ich osądzić i skazać. Więc jak to jest niezawisły, niezależny i apolityczny panie Żurku i cała reszto tego towarzystwa? Jak to się stało, że poddaliście się woli politycznej okrągłostołowej sitwy? Czy to nie zakrawa na jakiś kiepski żart, kiedy Żurek straszy, że po reformie będziemy mieli „absolutnie podległy polityce sąd”, podczas gdy przez niemal trzydzieści lat sądy poddawały się woli politycznej zbrodniarzy i kolaborantów, którzy podzielili się Polską?
Otóż prawda jest taka, że umów z Magdalenki nie dałoby się dotrzymać gdyby sądy były w Polsce niezależne, niezawisłe i apolityczne. To sądy przypieczętowały ostatecznie bezkarność przedstawicieli tej czerwonej zarazy poddając się całkowicie obowiązującej niemal przez trzy dekady woli politycznej, której symbolami byli trzej pierwsi prezydenci: TW „Wolski”, TW, „Bolek” i TW „Alek”. Tak więc panie Żurek te wszystkie wasze bajeczki, rejtanowskie gesty i głodne kawałki o trójpodziale władzy, niezawisłości, niezależności i demokracji mają za cel mieszanie Polakom w głowach. Polska potrzebuje wielkiego narodowego sądu nad okrytymi hańbą sądami III RP."
Parę faktów o "polskich" sądach 118
Parę faktów o "polskich" sądach 118
https://opinie.wp.pl/skandaliczne-decyzje-polskich-sadow-czy-kwitnie-tam-korupcja-nie-mam-watpliwosci-6164239991724161a
"Skandaliczne decyzje polskich sądów. Czy kwitnie tam korupcja? Nie mam wątpliwości
Wokół reformy sądownictwa w Polsce trwa prawdziwa burza. To zaskakujące, bo jak pokazują badania, ponad 80 proc. Polaków chce zmian w sądach. Dlaczego? To proste. Praktycznie każdy z nas zderzył się kiedyś ze ścianą, bo albo na własnej skórze doświadczył, jak sędzia upadla go w "majestacie prawa", albo widział jak z premedytacją krzywdzi naszych bliskich. Ja też przez to przechodzę.
Kiedy oglądamy słynną już w Polsce "Sprawę dla reportera" Elżbiety Jaworowicz, czy inne tego typu programy, wydaje nam się, że prawdziwe patologie w polskim sądownictwie dotykają wszystkich, tylko nie nas. Sam przez lata miałem takie odczucie, dopóki bliskie mi osoby, osobiście nie zaczęły być ośmieszane przez stojących ponad prawem sędziów.
Kowalski vs nadzwyczajna kasta
W Polsce od pewnego czasu toczy się gorąca dyskusja o tym, jak zreformować sądownictwo. W domach i na przystankach autobusowych Polacy idąc śladami "wybrańców narodu" spierają się, czy członkowie Sądu Najwyższego powinni mieć skróconą kadencję. Nasze myśli zaprząta też pytanie: "Jak duży wpływ na kształt Krajowej Rady Sądownictwa przyznać prokuratorowi generalnemu i ministrowi sprawiedliwości?".
To ważne pytania, ale jako Polacy musimy przede wszystkim robić wszystko, żeby nie dać się podzielić. Z przeprowadzonego w lipcu przez Ipsos Observer sondażu wynika, że 81 proc. ankietowanych chce reformy sądownictwa. To dużo, ale jeśli przez spory polityczne liczba ta zacznie spadać, damy "nadzwyczajnej kaście" argument, żeby wyszła z tego zamieszania obronną ręką. "Niech zostanie tak jak było" - to słowa byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego, na które nie możemy się zgodzić. Przeciętny Kowalski, który choć raz zderzył się z bezwzględnością i niesprawiedliwością sądów, nie może o tym zapomnieć.
Układy i układziki w małych miejscowościach
Pierwsza z dobrze znanych mi spraw rozegrała się na obrzeżach Warszawy. Starsza schorowana matka, która przez lata doświadczyła od córki wiele pomocy, poprosiła o sprowadzenie notariusza i w jego obecności spisała testament. Miała też testament spisany ręcznie, ale jak mówiła: "Strzeżonego Pan Bóg strzeże". Dom, w którym wspólnie mieszkały przepisała córce. Dla syna miała zostać część ziemi i sadu. Po pogrzebie natychmiast pojawił się wniosek o podważenie zapisów testamentu. Syn, który ma lokalne znajomości, twierdził przed sądem, że poświęcał mamie mnóstwo czasu i regularnie się nią opiekował - co było absolutną bzdurą. Powołał tez świadków, którzy podobnie jak on, nigdy nie zaglądali do starszej pani. Co z tego? Mimo ewidentnych dowodów, w trakcie rozpraw córka i jej świadkowie często nie byli nawet dopuszczani do głosu. Innym razem sąd przekręcał ich wypowiedzi spisywane do protokołu i patrząc prosto w oczy upokarzał ich na oczach drugiej strony. Kpina? Być może, ale koniec końców, oba testamenty - spisany ręcznie i notarialnie - uznano za nieważne.
W innej sprawie chodziło o przyznanie dzieci po rozwodzie. Ojciec, który zostawił rodzinę dla dużo młodszej kobiety, upomniał się po pewnym czasie o jedno z trójki dzieci - "ulubionego" syna. Ponieważ jego "macki" nie sięgały aż do Warszawy, zamknął sprawę, a otworzył ją w miejscowości skąd pochodzi. Tu momentalnie stał się stroną faworyzowaną i już po kilku tygodniach sąd przyznał mu opiekę nad synem.
Ludzie byli wyrzucani na ulicę. Gdzie ta sprawiedliwość?
Czy patologie w sądach dotykają więc tylko małe polskie miasta? Absolutnie nie, ale żeby z premedytacją łamać prawo w dużych aglomeracjach, niezbędne są już ogromne pieniądze. Pokazał to m.in. przykład tego, co przez lata wyprawiano w Warszawie. W sprawach reprywatyzacji ludzi wyrzucano na bruk, a warte miliony złotych kamienice przekazywano sobie z rąk do rąk. Prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz twierdziła najpierw, że o niczym nie wiedziała, a teraz zapewnia, że wiedziała, ale winni zostali już ukarani. Takich przykładów jest niestety tysiące i pokazują one, że w starciu z pieniędzmi i układami zwykły Kowalski nie ma żadnych szans. Właśnie dlatego (drastyczna) reforma sądownictwa jest Polakom niezbędna. Nie dajmy sobie wbić do głowy, że jest inaczej."
https://opinie.wp.pl/skandaliczne-decyzje-polskich-sadow-czy-kwitnie-tam-korupcja-nie-mam-watpliwosci-6164239991724161a
"Skandaliczne decyzje polskich sądów. Czy kwitnie tam korupcja? Nie mam wątpliwości
Wokół reformy sądownictwa w Polsce trwa prawdziwa burza. To zaskakujące, bo jak pokazują badania, ponad 80 proc. Polaków chce zmian w sądach. Dlaczego? To proste. Praktycznie każdy z nas zderzył się kiedyś ze ścianą, bo albo na własnej skórze doświadczył, jak sędzia upadla go w "majestacie prawa", albo widział jak z premedytacją krzywdzi naszych bliskich. Ja też przez to przechodzę.
Kiedy oglądamy słynną już w Polsce "Sprawę dla reportera" Elżbiety Jaworowicz, czy inne tego typu programy, wydaje nam się, że prawdziwe patologie w polskim sądownictwie dotykają wszystkich, tylko nie nas. Sam przez lata miałem takie odczucie, dopóki bliskie mi osoby, osobiście nie zaczęły być ośmieszane przez stojących ponad prawem sędziów.
Kowalski vs nadzwyczajna kasta
W Polsce od pewnego czasu toczy się gorąca dyskusja o tym, jak zreformować sądownictwo. W domach i na przystankach autobusowych Polacy idąc śladami "wybrańców narodu" spierają się, czy członkowie Sądu Najwyższego powinni mieć skróconą kadencję. Nasze myśli zaprząta też pytanie: "Jak duży wpływ na kształt Krajowej Rady Sądownictwa przyznać prokuratorowi generalnemu i ministrowi sprawiedliwości?".
To ważne pytania, ale jako Polacy musimy przede wszystkim robić wszystko, żeby nie dać się podzielić. Z przeprowadzonego w lipcu przez Ipsos Observer sondażu wynika, że 81 proc. ankietowanych chce reformy sądownictwa. To dużo, ale jeśli przez spory polityczne liczba ta zacznie spadać, damy "nadzwyczajnej kaście" argument, żeby wyszła z tego zamieszania obronną ręką. "Niech zostanie tak jak było" - to słowa byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego, na które nie możemy się zgodzić. Przeciętny Kowalski, który choć raz zderzył się z bezwzględnością i niesprawiedliwością sądów, nie może o tym zapomnieć.
Układy i układziki w małych miejscowościach
Pierwsza z dobrze znanych mi spraw rozegrała się na obrzeżach Warszawy. Starsza schorowana matka, która przez lata doświadczyła od córki wiele pomocy, poprosiła o sprowadzenie notariusza i w jego obecności spisała testament. Miała też testament spisany ręcznie, ale jak mówiła: "Strzeżonego Pan Bóg strzeże". Dom, w którym wspólnie mieszkały przepisała córce. Dla syna miała zostać część ziemi i sadu. Po pogrzebie natychmiast pojawił się wniosek o podważenie zapisów testamentu. Syn, który ma lokalne znajomości, twierdził przed sądem, że poświęcał mamie mnóstwo czasu i regularnie się nią opiekował - co było absolutną bzdurą. Powołał tez świadków, którzy podobnie jak on, nigdy nie zaglądali do starszej pani. Co z tego? Mimo ewidentnych dowodów, w trakcie rozpraw córka i jej świadkowie często nie byli nawet dopuszczani do głosu. Innym razem sąd przekręcał ich wypowiedzi spisywane do protokołu i patrząc prosto w oczy upokarzał ich na oczach drugiej strony. Kpina? Być może, ale koniec końców, oba testamenty - spisany ręcznie i notarialnie - uznano za nieważne.
W innej sprawie chodziło o przyznanie dzieci po rozwodzie. Ojciec, który zostawił rodzinę dla dużo młodszej kobiety, upomniał się po pewnym czasie o jedno z trójki dzieci - "ulubionego" syna. Ponieważ jego "macki" nie sięgały aż do Warszawy, zamknął sprawę, a otworzył ją w miejscowości skąd pochodzi. Tu momentalnie stał się stroną faworyzowaną i już po kilku tygodniach sąd przyznał mu opiekę nad synem.
Ludzie byli wyrzucani na ulicę. Gdzie ta sprawiedliwość?
Czy patologie w sądach dotykają więc tylko małe polskie miasta? Absolutnie nie, ale żeby z premedytacją łamać prawo w dużych aglomeracjach, niezbędne są już ogromne pieniądze. Pokazał to m.in. przykład tego, co przez lata wyprawiano w Warszawie. W sprawach reprywatyzacji ludzi wyrzucano na bruk, a warte miliony złotych kamienice przekazywano sobie z rąk do rąk. Prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz twierdziła najpierw, że o niczym nie wiedziała, a teraz zapewnia, że wiedziała, ale winni zostali już ukarani. Takich przykładów jest niestety tysiące i pokazują one, że w starciu z pieniędzmi i układami zwykły Kowalski nie ma żadnych szans. Właśnie dlatego (drastyczna) reforma sądownictwa jest Polakom niezbędna. Nie dajmy sobie wbić do głowy, że jest inaczej."
Parę faktów o "polskich" sądach 117
Parę faktów o "polskich" sądach 117
http://www.rp.pl/artykul/906155-Spor-sadowy-o-zamordowanego-koguta.html
"Spór sądowy o zamordowanego koguta
Proces poszlakowy o zabójstwo kury, czyli na co sądy rejonowe wydają pieniądze podatnika
Czy koguta zabito czy porwano, a jeśli żyje, to w którym kurniku? Czy kokoszka została zastrzelona z premedytacją czy znalazła się na linii strzału przypadkowo? Kiedy żądli pszczoła i czy można utrzymać ją na uwięzi? Nad takimi sprawami pochylają się sędziowie sądów rejonowych.
Spór o koguta zajmuje zamojską Temidę od kilkunastu miesięcy. Od kiedy Kazimierz K. dostrzegł, jak sąsiadka Zofia N. na swoim podwórku zagania miotłą jego koguta. Miała przycisnąć go do siatki ogrodzeniowej, a potem... Właśnie, nie wiadomo, co się stało potem. Mężczyzna twierdzi, że koguta już nie odzyskał, sąsiadka upiera się, że go nie ukradła. Przyznaje, że miotłą chciała wygonić go ze swojej posesji, aby więcej nie przychodził na jej „podwórek" i nie wyjadał zboża jej kurom. Wtedy sąsiad zaczął krzyczeć: – Zachciało ci się mego kogutka!
Kobieta twierdzi, że zostawiła koguta w spokoju i poszła do domu. Nie wie, co się z nim stało. Pewnie wrócił do siebie. Koguty i kury skłóconych sąsiadów nie uznają bowiem granic i wchodzą na wrogie terytoria bez przeszkód. Sąsiadów nie oddziela płot, bo od lat się kłócą, gdzie ma dokładnie stanąć (tylko niewielka część wygrodzona jest siatką). Sąd Rejonowy w Zamościu uznał jednak, że kobieta koguta ukradła. Skazał ją na 100 zł grzywny i zobowiązał do zapłaty na rzecz sąsiada 25 zł jako równowartości skradzionego mienia. Wartość koguta sąd oszacował z pomocą biegłego z zakresu rolnictwa. Ten, jak wyjaśnił, przeanalizował dane Głównego Urzędu Statystycznego, dzwonił po zakładach drobiarskich, biegał po bazarach i targowiskach. Skrupulatnie wyliczył, że poświęcił na to aż dziesięć godzin, z czego cztery zajęło mu pisanie opinii (strona i kilka linijek na drugiej stronie). Zainkasował 318 zł i wycenił koguta na 25 zł, kurę na 20 zł. Zofia N. nie dała za wygraną. Sprawa z apelacją trafiła do sądu okręgowego, tego samego, który rozpoznaje morderstwa i poważne afery gospodarcze. Sąd uznał, że proces trzeba powtórzyć. Uzasadniał, że dziwna jest koncepcja kradzieży w biały dzień drobiu na oczach właściciela, szczególnie w sytuacji gdy Zofia N. sama hoduje drób. „Doświadczenie uczy, że typowy złodziej tak nie postępuje. Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem takiego zachowania wydaje się działanie w ramach dozwolonego prawem zatrzymania" – napisał w uzasadnieniu sąd okręgowy. Zdaniem sądu gospodyni mogła zatrzymać koguta w celu zabezpieczenia roszczeń odszkodowawczych (czyli za zjedzenie zboża). Nakazał sądowi rejonowemu sprawdzić, czy kobieta ukrywa na podwórku owego koguta, i zasugerował przeprowadzenie dowodu z oględzin kurnika. Sędzia, której przyszło sądzić sprawę, po kurniku nie musiała chodzić. Obie strony przyznały, że koguta od roku nie widziały. I to jest ich jedyne zgodne oświadczenie w całym procesie, w którym ponownie Zofia N. została uznana za winną. Nie składa jednak broni. W nowym procesie znów złożyła apelację. Niewykluczone, że ciąg dalszy nastąpi. Biegły wycenił koguta na 25 zł. Skrupulatnie wyliczył, że zajęło mu to 10 godzin, i zainkasował 318 zł
Kura na linii ognia
W błędzie jest ten, kto sądzi, że proces poszlakowy, opinie z dziedziny balistyki zarezerwowane są tylko dla najcięższych przestępstw. W tej sprawie pewne były tylko dwie rzeczy: trup i znaleziony w nim śrut. I choć sąd dostał kosztowną opinię z zakresu broni i balistyki (1,8 tys. zł), nie zdołał ustalić, kto strzelił do kury. Ustalił natomiast, że tragicznego dnia kokoszka była jakaś markotna. Zamiast skubać trawę, siedziała przy stodole. Gospodyni postanowiła skrócić jej męki. Kura poszła pod nóż. Przy dzieleniu mięsa w udzie znalazła okrągły śrut. Nie miała wątpliwości, że do kury strzelił sąsiad, który miał wiatrówkę. Policjanci zabezpieczyli jego broń i śruty, także ten znaleziony w kurze, dokonali oględzin mięsa i przesłuchali świadków. Sam Roman G. bronił się, że strzelał tylko do słupka puszek ustawionych naprzeciw stodoły. Sąd uznał, że nie ma dostatecznych dowodów na to, że to właśnie on jest zabójcą kury (nie było świadków). Opinia nie zawiera kategorycznych stwierdzeń, że śrut znaleziony w ciele kury wystrzelono z modelu wiatrówki, którą posiada. Nie można wykluczyć, że z broni tej oprócz Romana G. mogła korzystać tego dnia inna osoba, której policja nie podejrzewa. Być może kura została postrzelona przypadkowo, kiedy znalazła się na linii strzału, a potem, będąc ranna, przemieściła się jakoś na swoje podwórko pod stodołę. Rana nie była bowiem śmiertelna, zgon nastąpił dopiero od noża samej gospodyni. Sąd rozważał także, czy mężczyźnie nie postawić zarzutu usiłowania zabicia kury lub też znęcania się nad nią. Uznał jednak, że nie, bo czynów tych można dopuścić się tylko umyślnie, a nie ma dowodu, że zamierzał pozbawić kurę życia lub też znęcać się nad nią. – Tu więcej jest pytań i niejasności niż faktów. Proces miał charakter poszlakowy. A poszlaki nie wskazują, że to właśnie oskarżony, i to z winy umyślnej, postrzelił ptaka – podsumował sąd, umarzając sprawę.
Pszczoła i cesarz Franciszek Józef
Kiedy pszczoła żądli i kąsa? Kiedy chce. Oczywiście pszczół, tak jak np. psów, nie można trzymać na uwięzi. Można jednak tak zabezpieczyć ule, aby owady miały utrudnione warunki do kąsania ludzi. Czyli – mówiąc językiem prawników – zachować należyte środki ostrożności przy trzymaniu pszczół. W Polsce nie ma jednak wyodrębnionych przepisów regulujących gospodarkę pasieczną. Sąd, rozpatrując skargę o użądlenie przez pszczołę, musiał sięgnąć do przepisów wydanych jeszcze przez zarządy byłych państw zaborczych, m. in. do patentu cesarzowej Marii Teresy z 1775 r. i przepisów wydanych przez cesarza Franciszka Józefa. Stanowią one, że ustawienie uli w odległości mniejszej niż dziesięć metrów od drogi publicznej, obcego domu mieszkalnego, podwórka lub ogrodu domowego jest możliwe, kiedy pszczoły wylatujące z ula wznoszą się na początku trzy metry ponad tymi miejscami lub też jeśli między nimi a pasieką wznosi się mur, gęsta ściana krzewów lub podobne ogrodzenie wysokie na trzy metry. Aby rozstrzygnąć wątpliwości, sąd razem z biegłym pszczelarzem zwizytował pasiekę, stwierdzając, że urządzona jest zgodnie z zasadami sztuki. Biegły podkreślił, że nigdy nie można ustrzec się na sto procent przed użądleniem, bo pszczoły kąsają i żądlą, nawet jeśli w pobliżu nie ma uli. Sąd nie znalazł dowodu, że to właśnie pszczoła pozwanego pogryzła sąsiadkę. W sądach pełno jest michałków – jak je nazywają sami sędziowie – które wywołują uśmiech i pytanie o powagę majestatu Rzeczypospolitej. – To kwestia indywidualnej wrażliwości każdego sędziego, jak podejdzie do danej sprawy. Ważne jest, aby działał w granicach prawa – mówi sędzia Jarosław Jedynak z Sądu Rejonowego w Tomaszowie Lubelskim.
O kęs słoniny
– Do każdej sprawy musimy podchodzić z należytą powagą, choćby wyglądały najbardziej banalnie, bo za każdą stoi konkretny człowiek – dodaje sędzia Aleksandra Rusin-Batko z zamojskiego Sądu Rejonowego. Powagę jednak ciężko utrzymać, wysłuchując np. historii obywatela z zarzutem kradzieży kawałka słoniny wartości 2,5 zł. Mężczyzna wraz mężem pokrzywdzonej pił alkohol, a słoninę bez jej zgody potraktował jako „zagrychę" (sąd sprawę umorzył z powodu znikomej społecznej szkodliwości czynu). Sędziom zdarzało się zarządzać sekcję zwłok kota (podejrzenie otrucia), pytać medyków, ile kosztują antybiotyki (aby ustalić koszt leczenia gęsi uderzonej kijem) lub też rozstrzygać, czy pies rottweiler nie lubi psa pekińczyka i który z nich wszczyna burdy na spacerze. Aż trzy składy orzekające przez wiele miesięcy wyjaśniały, czy mężczyzna zabił z wiatrówki wiewiórkę, skoro nie znaleziono trupa. Świadkiem oskarżenia był mężczyzna, który wybrał się na spacer do parku, oskarżonym młodzieniec, z którym świadek miał niegdyś konflikt. W końcu biegły wykluczył możliwość zabicia z wiatrówki z odległości mniejszej niż 15 metrów. I bywa, że proces o zniszczony zasiew pszenicy o wartości 7 zł i 37 groszy kosztuje kilkaset razy więcej niż wartość owej szkody. – Każdy sędzia jest rozliczany z liczby wyroków uchylonych i zmienionych przez wyższą instancję i nie ma znaczenia, jakiej sprawy dotyczyły. Dlatego w michałkach powołuję biegłego, choć może się wydawać, że skóra nie jest warta wyprawki – przyznaje, prosząc o anonimowość, młody stażem sędzia z Podkarpacia. "
http://www.rp.pl/artykul/906155-Spor-sadowy-o-zamordowanego-koguta.html
"Spór sądowy o zamordowanego koguta
Proces poszlakowy o zabójstwo kury, czyli na co sądy rejonowe wydają pieniądze podatnika
Czy koguta zabito czy porwano, a jeśli żyje, to w którym kurniku? Czy kokoszka została zastrzelona z premedytacją czy znalazła się na linii strzału przypadkowo? Kiedy żądli pszczoła i czy można utrzymać ją na uwięzi? Nad takimi sprawami pochylają się sędziowie sądów rejonowych.
Spór o koguta zajmuje zamojską Temidę od kilkunastu miesięcy. Od kiedy Kazimierz K. dostrzegł, jak sąsiadka Zofia N. na swoim podwórku zagania miotłą jego koguta. Miała przycisnąć go do siatki ogrodzeniowej, a potem... Właśnie, nie wiadomo, co się stało potem. Mężczyzna twierdzi, że koguta już nie odzyskał, sąsiadka upiera się, że go nie ukradła. Przyznaje, że miotłą chciała wygonić go ze swojej posesji, aby więcej nie przychodził na jej „podwórek" i nie wyjadał zboża jej kurom. Wtedy sąsiad zaczął krzyczeć: – Zachciało ci się mego kogutka!
Kobieta twierdzi, że zostawiła koguta w spokoju i poszła do domu. Nie wie, co się z nim stało. Pewnie wrócił do siebie. Koguty i kury skłóconych sąsiadów nie uznają bowiem granic i wchodzą na wrogie terytoria bez przeszkód. Sąsiadów nie oddziela płot, bo od lat się kłócą, gdzie ma dokładnie stanąć (tylko niewielka część wygrodzona jest siatką). Sąd Rejonowy w Zamościu uznał jednak, że kobieta koguta ukradła. Skazał ją na 100 zł grzywny i zobowiązał do zapłaty na rzecz sąsiada 25 zł jako równowartości skradzionego mienia. Wartość koguta sąd oszacował z pomocą biegłego z zakresu rolnictwa. Ten, jak wyjaśnił, przeanalizował dane Głównego Urzędu Statystycznego, dzwonił po zakładach drobiarskich, biegał po bazarach i targowiskach. Skrupulatnie wyliczył, że poświęcił na to aż dziesięć godzin, z czego cztery zajęło mu pisanie opinii (strona i kilka linijek na drugiej stronie). Zainkasował 318 zł i wycenił koguta na 25 zł, kurę na 20 zł. Zofia N. nie dała za wygraną. Sprawa z apelacją trafiła do sądu okręgowego, tego samego, który rozpoznaje morderstwa i poważne afery gospodarcze. Sąd uznał, że proces trzeba powtórzyć. Uzasadniał, że dziwna jest koncepcja kradzieży w biały dzień drobiu na oczach właściciela, szczególnie w sytuacji gdy Zofia N. sama hoduje drób. „Doświadczenie uczy, że typowy złodziej tak nie postępuje. Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem takiego zachowania wydaje się działanie w ramach dozwolonego prawem zatrzymania" – napisał w uzasadnieniu sąd okręgowy. Zdaniem sądu gospodyni mogła zatrzymać koguta w celu zabezpieczenia roszczeń odszkodowawczych (czyli za zjedzenie zboża). Nakazał sądowi rejonowemu sprawdzić, czy kobieta ukrywa na podwórku owego koguta, i zasugerował przeprowadzenie dowodu z oględzin kurnika. Sędzia, której przyszło sądzić sprawę, po kurniku nie musiała chodzić. Obie strony przyznały, że koguta od roku nie widziały. I to jest ich jedyne zgodne oświadczenie w całym procesie, w którym ponownie Zofia N. została uznana za winną. Nie składa jednak broni. W nowym procesie znów złożyła apelację. Niewykluczone, że ciąg dalszy nastąpi. Biegły wycenił koguta na 25 zł. Skrupulatnie wyliczył, że zajęło mu to 10 godzin, i zainkasował 318 zł
Kura na linii ognia
W błędzie jest ten, kto sądzi, że proces poszlakowy, opinie z dziedziny balistyki zarezerwowane są tylko dla najcięższych przestępstw. W tej sprawie pewne były tylko dwie rzeczy: trup i znaleziony w nim śrut. I choć sąd dostał kosztowną opinię z zakresu broni i balistyki (1,8 tys. zł), nie zdołał ustalić, kto strzelił do kury. Ustalił natomiast, że tragicznego dnia kokoszka była jakaś markotna. Zamiast skubać trawę, siedziała przy stodole. Gospodyni postanowiła skrócić jej męki. Kura poszła pod nóż. Przy dzieleniu mięsa w udzie znalazła okrągły śrut. Nie miała wątpliwości, że do kury strzelił sąsiad, który miał wiatrówkę. Policjanci zabezpieczyli jego broń i śruty, także ten znaleziony w kurze, dokonali oględzin mięsa i przesłuchali świadków. Sam Roman G. bronił się, że strzelał tylko do słupka puszek ustawionych naprzeciw stodoły. Sąd uznał, że nie ma dostatecznych dowodów na to, że to właśnie on jest zabójcą kury (nie było świadków). Opinia nie zawiera kategorycznych stwierdzeń, że śrut znaleziony w ciele kury wystrzelono z modelu wiatrówki, którą posiada. Nie można wykluczyć, że z broni tej oprócz Romana G. mogła korzystać tego dnia inna osoba, której policja nie podejrzewa. Być może kura została postrzelona przypadkowo, kiedy znalazła się na linii strzału, a potem, będąc ranna, przemieściła się jakoś na swoje podwórko pod stodołę. Rana nie była bowiem śmiertelna, zgon nastąpił dopiero od noża samej gospodyni. Sąd rozważał także, czy mężczyźnie nie postawić zarzutu usiłowania zabicia kury lub też znęcania się nad nią. Uznał jednak, że nie, bo czynów tych można dopuścić się tylko umyślnie, a nie ma dowodu, że zamierzał pozbawić kurę życia lub też znęcać się nad nią. – Tu więcej jest pytań i niejasności niż faktów. Proces miał charakter poszlakowy. A poszlaki nie wskazują, że to właśnie oskarżony, i to z winy umyślnej, postrzelił ptaka – podsumował sąd, umarzając sprawę.
Pszczoła i cesarz Franciszek Józef
Kiedy pszczoła żądli i kąsa? Kiedy chce. Oczywiście pszczół, tak jak np. psów, nie można trzymać na uwięzi. Można jednak tak zabezpieczyć ule, aby owady miały utrudnione warunki do kąsania ludzi. Czyli – mówiąc językiem prawników – zachować należyte środki ostrożności przy trzymaniu pszczół. W Polsce nie ma jednak wyodrębnionych przepisów regulujących gospodarkę pasieczną. Sąd, rozpatrując skargę o użądlenie przez pszczołę, musiał sięgnąć do przepisów wydanych jeszcze przez zarządy byłych państw zaborczych, m. in. do patentu cesarzowej Marii Teresy z 1775 r. i przepisów wydanych przez cesarza Franciszka Józefa. Stanowią one, że ustawienie uli w odległości mniejszej niż dziesięć metrów od drogi publicznej, obcego domu mieszkalnego, podwórka lub ogrodu domowego jest możliwe, kiedy pszczoły wylatujące z ula wznoszą się na początku trzy metry ponad tymi miejscami lub też jeśli między nimi a pasieką wznosi się mur, gęsta ściana krzewów lub podobne ogrodzenie wysokie na trzy metry. Aby rozstrzygnąć wątpliwości, sąd razem z biegłym pszczelarzem zwizytował pasiekę, stwierdzając, że urządzona jest zgodnie z zasadami sztuki. Biegły podkreślił, że nigdy nie można ustrzec się na sto procent przed użądleniem, bo pszczoły kąsają i żądlą, nawet jeśli w pobliżu nie ma uli. Sąd nie znalazł dowodu, że to właśnie pszczoła pozwanego pogryzła sąsiadkę. W sądach pełno jest michałków – jak je nazywają sami sędziowie – które wywołują uśmiech i pytanie o powagę majestatu Rzeczypospolitej. – To kwestia indywidualnej wrażliwości każdego sędziego, jak podejdzie do danej sprawy. Ważne jest, aby działał w granicach prawa – mówi sędzia Jarosław Jedynak z Sądu Rejonowego w Tomaszowie Lubelskim.
O kęs słoniny
– Do każdej sprawy musimy podchodzić z należytą powagą, choćby wyglądały najbardziej banalnie, bo za każdą stoi konkretny człowiek – dodaje sędzia Aleksandra Rusin-Batko z zamojskiego Sądu Rejonowego. Powagę jednak ciężko utrzymać, wysłuchując np. historii obywatela z zarzutem kradzieży kawałka słoniny wartości 2,5 zł. Mężczyzna wraz mężem pokrzywdzonej pił alkohol, a słoninę bez jej zgody potraktował jako „zagrychę" (sąd sprawę umorzył z powodu znikomej społecznej szkodliwości czynu). Sędziom zdarzało się zarządzać sekcję zwłok kota (podejrzenie otrucia), pytać medyków, ile kosztują antybiotyki (aby ustalić koszt leczenia gęsi uderzonej kijem) lub też rozstrzygać, czy pies rottweiler nie lubi psa pekińczyka i który z nich wszczyna burdy na spacerze. Aż trzy składy orzekające przez wiele miesięcy wyjaśniały, czy mężczyzna zabił z wiatrówki wiewiórkę, skoro nie znaleziono trupa. Świadkiem oskarżenia był mężczyzna, który wybrał się na spacer do parku, oskarżonym młodzieniec, z którym świadek miał niegdyś konflikt. W końcu biegły wykluczył możliwość zabicia z wiatrówki z odległości mniejszej niż 15 metrów. I bywa, że proces o zniszczony zasiew pszenicy o wartości 7 zł i 37 groszy kosztuje kilkaset razy więcej niż wartość owej szkody. – Każdy sędzia jest rozliczany z liczby wyroków uchylonych i zmienionych przez wyższą instancję i nie ma znaczenia, jakiej sprawy dotyczyły. Dlatego w michałkach powołuję biegłego, choć może się wydawać, że skóra nie jest warta wyprawki – przyznaje, prosząc o anonimowość, młody stażem sędzia z Podkarpacia. "
wtorek, 20 marca 2018
Koniec szmuglowania nielegalnych imigrantów ?
Koniec szmuglowania nielegalnych imigrantów ?
Lewacka organizacja PROACTIVA OPEN ARMS, https://twitter.com/openarms_fund , zajmowała się masowym szmuglowaniem nielegalnych imigrantów z Afryki do Włoch. Jej statek "Open Arms" o umówionej porze podpływał do brzegu w umówionym miejscu i brał na pokład imigrantów. Tak samo jak statki opłacone przez żydowskiego bandytę Georga Sorosa. Szmuglerzy w twarz śmieli się włoskiemu prawu.
Po wyborczej przegranej socjalistów we Włoszech odrobinę reanimowane jest państwo prawa, jak to w skorumpowanych Włoszech. Statek do szmuglowania nielegalnych imigrantów został zajęty przez włoskie służby. Kapitan i szef Openarms_fund mają akt oskarżenia !
Można chociaż trochę egzekwować prawo ? Można. Prasa lewicowa dostaje szału !
Włoska marynarka ma na Morzu Śródziemnym wystarczającą siłę aby napływ imigrantów momentalnie zredukować do zera.
Libijska straż wybrzeża do statku przemytników powinna strzelać bowiem taka jest procedura postępowania z jednostkami których nie można zidentyfikować.
https://www.vesselfinder.com/pl/vessels/OPEN-ARMS-IMO-7325887-MMSI-224772000
Lewacka organizacja PROACTIVA OPEN ARMS, https://twitter.com/openarms_fund , zajmowała się masowym szmuglowaniem nielegalnych imigrantów z Afryki do Włoch. Jej statek "Open Arms" o umówionej porze podpływał do brzegu w umówionym miejscu i brał na pokład imigrantów. Tak samo jak statki opłacone przez żydowskiego bandytę Georga Sorosa. Szmuglerzy w twarz śmieli się włoskiemu prawu.
Po wyborczej przegranej socjalistów we Włoszech odrobinę reanimowane jest państwo prawa, jak to w skorumpowanych Włoszech. Statek do szmuglowania nielegalnych imigrantów został zajęty przez włoskie służby. Kapitan i szef Openarms_fund mają akt oskarżenia !
Można chociaż trochę egzekwować prawo ? Można. Prasa lewicowa dostaje szału !
Włoska marynarka ma na Morzu Śródziemnym wystarczającą siłę aby napływ imigrantów momentalnie zredukować do zera.
Libijska straż wybrzeża do statku przemytników powinna strzelać bowiem taka jest procedura postępowania z jednostkami których nie można zidentyfikować.
https://www.vesselfinder.com/pl/vessels/OPEN-ARMS-IMO-7325887-MMSI-224772000
Parę faktów o "polskich" sądach 116
Parę faktów o "polskich" sądach 116
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23159725,tomasz-komenda-adam-dudala-i-wielu-innych-niesluszne-wyroki.html
"Komenda to niejedyny niesłusznie skazany. Adam siedzi od 2001 r., bo morderca miał tak samo na imię
Według sądu Adam Dudała z zimną krwią zamordował dwie osoby. Wyrok? 25 lat. Problem w tym, że gdy doszło do zbrodni przebywał w innym województwie. Niesłuszne wyroki zapadają w Polsce często, ale dokładne ustalenie statystyk jest praktycznie niemożliwe.
Według sądu Adam Dudała z zimną krwią zamordował dwie osoby. Wyrok? 25 lat. Problem w tym, że gdy doszło do zbrodni przebywał w innym województwie. Niesłuszne wyroki zapadają w Polsce często, ale dokładne ustalenie statystyk jest praktycznie niemożliwe.
Tomasz Komenda, który w zeszłym tygodniu po 18 latach opuścił więzienie, nie jest jedyną osobą niesłusznie skazaną na wieloletni wyrok. Dzisiaj wiadomo, że niewinny jest również Adam Dudała, który odsiaduje wyrok 25 lat więzienia za podwójne zabójstwo. Takich spraw jest znacznie więcej.
"Czar Tygrysicy"
Związany z mafią pruszkowską Dudała został skazany w 2004 r. na 25 lat więzienia za podwójne zabójstwo. Do brutalnego mordu miało dojść w lipcu 1999 r. w miejscowości Wiartel w woj. warmińsko-mazurskim. To były czasy, gdy na Warmii i Mazurach działały dwie konkurujące ze sobą grupy przestępcze - jedna z Łomży, druga z Olsztyna. W nocy z 19 na 20 lipca łomżyńscy gangsterzy postanowili zaatakować olsztyńskich, którzy wcześniej pobili jednego z członków ich grupy. Jak podaje "Gazeta Prawna" padło na "Kozyra", ochroniarza agencji towarzyskiej "Czar Tygrysicy". Bandyci prawdopodobnie nie chcieli go zabić, tylko wyciągnąć informacje na temat innych członków grupy. Wywieźli go nocą do lasu i skatowali. Użyto broni palnej - najpierw strzelono śrutem, później ostrą amunicją. Napastnicy chcieli go przede wszystkim przestraszyć, celowali więc w pośladki. Niestety jeden z pocisków trafił w tętnicę. Gangsterzy porzucili go w lesie, ale potem zmienili zdanie i chcieli go zabrać do szpitala. "Kozyr" zmarł w samochodzie, więc go porzucili. Jakieś dwa tygodnie temu łomżanie zaatakowali ponownie. Wpadli do tej samej agencji towarzyskiej i zastrzelili Janusza B., właściciela "Czaru Tygrysicy".
Pogrążyły go zeznania bandyty
Po niecałym roku śledczy zatrzymali grupę odpowiedzialną za zabójstwa. Świadkiem koronnym został Sławomir R., zwany "Woźnym". Bandyta przyznał się do udziału w zabójstwach i podał nazwiska wspólników. Jako tego, który pociągnął za spust wskazał 33-letniego Adama z Warszawy. "Woźny" w zeznaniach opisał go, jako mężczyznę o średniej budowie ciała bez żadnych znaków szczególnych. To ważne, ponieważ Adam Dudała w rzeczywistości ma 185 cm wzrostu i widoczne znamię na skroni. W 2001 r. Dudała został wezwany na policję, powiedziano mu, że chodzi jakąś drobnostkę. Po wizycie na komendzie więcej nie wrócił do domu.
Według informacji Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, jedynym dowodem jego winy było zeznanie świadka koronnego. - Adam Dudała został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. W toku rozpoznania innej sprawy wyszły na jaw okoliczności świadczące o tym, że Dudała nie popełnił zbrodni, za którą został skazany - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Marcin Wolny, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Jego obrońcy, przy naszym udziale, próbowali cztery razy wznowić postępowanie, za każdym razem się nie udawało. Sąd Najwyższy uznawał, że materiał dowodowy był przekonujący - dodaje. Najprawdopodobniej o pomyłce zdecydował fakt, że prawdziwy morderca także miał na imię Adam oraz to, w jakim środowisku obracał się Dudała.
Policjant wiedział, kto zabił
Co więcej, w jednym z wniosków o wznowienie postępowania obrońca osadzonego stwierdził, że najprawdopodobniej doszło do zatajania dowodów przez policjanta prowadzącego sprawę. Funkcjonariusz miał znać tożsamość innego Adama, który prawdopodobnie dokonał zbrodni, ale nie poinformował o tym sądu, zajmującego się sprawą Dudały. W tej historii jest jeszcze jedna budząca zdziwienia kwestia. Otóż Dudała w momencie, gdy doszło do zabójstw przebywał w Ustce, gdzie bawił się razem z kolegami z Pruszkowa. Alibi, które dali mu świadkowie nie przekonało jednak sądu.
Dlaczego mimo nowych dowodów Dudała cały czas siedzi w więzieniu? Sąd Najwyższy uznał, że nowe fakty, które ujrzały światło dzienne wcale nie są nowe, a ponadto to dokonywanie ustaleń w kwestii popełnionego czynu nie należy do jego kompetencji. Co więcej, w sprawie policjanta, który zataił dowody fundacja powiadomiła Prokuraturę Okręgową w Białymstoku. Prokuratura potwierdziła, że mogło dojść do przestępstwa, ale sprawa się przedawniła, policjanta nie spotkały i nie spotkają więc żadne konsekwencje.
Prognoza kryminologiczna
Dudała cały czas ma nadzieję na przedterminowe zwolnienie, ale szanse ma niewielkie. W pewnym sensie byłoby mu łatwiej, gdyby przyznał się do zabójstwa. - To jest drugi aspekt tej sprawy. Jeśli człowiek nie przyznaje się do popełnienia zbrodni, to jest od razu na straconej pozycji, jeśli chodzi o tzw. prognozę kryminologiczną w kontekście warunkowego przedterminowego zwolnienia - wyjaśnia Wolny. - W każdej opinii służby więziennej na temat takiego osadzonego, znajdzie się bezkrytyczny stosunek do popełnionego czynu - dodaje.
Tomasz Komenda i Adam Dudała to niejedyni niesłusznie odbywający karę więzienia w Polsce. - Znam co najmniej sześć takich spraw, w których orzeczono kary dożywotniego pozbawienia wolności albo 25 lat pozbawienia wolności, i w których doszło, jestem o tym przekonany, do niesłusznego skazania. Tylko dwie z tych spraw udało się doprowadzić do etapu ponownego procesu - mówi Wolny.
Nie to ciało, nie ten sprawca
Przed sądem w Olsztynie cały czas toczy się sprawa Jacka Wacha. W 1999 r. z jeziora Pluszne niedaleko Olsztyna wyłowiono fragmenty ciała schowane w reklamówkach. Śledczy uznali, że zwłoki należą do Tomasza S., groźnego przestępcy działającego w Suwałkach. W trakcie śledztwa aresztowano Wacha. Uznano, że to on zabił ponieważ miał motyw - gdy siedział w więzieniu jego żona miała romans z gangsterem, którego ciało rzekomo zostało wyłowione z jeziora. Wacha skazano na dożywocie, tymczasem w 2014 r. na jaw wyszły nowe, szokujące fakt. Do morderstwa Tomasza S. przyznał się Wiesław S. Mężczyzna wskazał przy tym miejsce ukrycia zwłok. Badania DNA potwierdziły jego zeznanie, co oznacza że zwłoki wyłowione z jeziora nie mogły należeć do suwalskiego gangstera. Ostatecznie w 2015 r. wyrok Wacha został unieważniony przez Sąd Najwyższy.
Upośledzony zabił dwie kobiety nie pozostawiając DNA
Mniej szczęścia ma Piotr Mikołajczyk, który został skazany na dożywocie za zbrodnie z 2010 r. Mężczyźnie zarzuca się zabicie w podkaliskiej miejscowości dwóch kobiet - matki i córki. Jego motywem miały być pretensje kobiety o jego romans z córką. Co ważne, mężczyzna został skazany tylko na podstawie przyznania się do winy. Tymczasem okazuje się, że Mikołajczyk jest upośledzony umysłowo i policjanci mogli nim manipulować. Według Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka policjanci badający sprawę chcieli podnieść sobie statystyki. W toku postępowania pojawił się inny poważny dowód, którego nie wzięto pod uwagę - okazało się, że DNA zebrane na miejscu zbrodni nie pasuje do Mikołajczyka. Obecnie jego sprawą zajmuje się Rzecznik Praw Obywatelskich.
Sąd nie widzi przesłanek do kasacji
Marcin Wolny wyjaśnia, że istnieje bardzo mało przesłanek, na podstawie których sąd może orzec o kasacji wyroku. - Problem polega na tym, że przesłanki kasacji są skąpo opisane w kodeksie. Są całkowicie formalne, zwykle zachodzą wtedy, gdy na przykład sędzia orzekł w sprawie, z której powinien być wyłączony albo wtedy, gdy naruszono prawo do obrony. Oznacza to na przykład, że jeśli sąd błędnie ocenił dowody, to na etapie kasacji w Sądzie Najwyższym nie da się podnieść takiego zarzutu, po prostu w świetle prawa nie jest to okoliczność kasacyjna - tłumaczy. Dodatkowym problemem dla niesłusznie skazanych osób jest domniemanie tego, że wyrok, który zapadł jest słuszny i powinien się ostać. Jak wyjaśnia Wolny, o ile domniemanie niewinności łatwo podważyć chociażby poprzez pomówienie ze strony przestępcy, o tyle domniemanie o słuszności wyroku jest niemal pancerne.
400 niesłusznych skazań. Rocznie
Spróbowaliśmy ustalić, jaka może być skala niesłusznych skazań. Problem w tym, że w Polsce nie ma badań, z których byśmy się tego dowiedzieli.
Z danych, które otrzymaliśmy z Sądu Najwyższego wynika, że od 2000 r. wyrok uniewinniający zasądzono w 352 sprawach. Problem w tym, że ta liczba nie zawiera najbardziej rażących przypadków, w których skazany cały czas odbywa karę, bo sąd nie widzi przesłanek do kasacji.
Sporo wyższe są statystyki dotyczące odszkodowań, które przesłano nam z Ministerstwa Sprawiedliwości. Zgodnie z tymi danymi od 2000 r. sądy okręgowe przyznały odszkodowania 606 niesłusznie skazanym osobom, łącznie to ponad 11,5 mln zł. Nie wszystkim niesłusznie skazanym przysługuje odszkodowanie, a więc ta liczba na pewno jest wyższa.
Dr Łukasz Chojniak, który razem z Łukaszem Wiśniewskim opracował raport "Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce" szacuje, że może dochodzić nawet do 400 takich przypadków rocznie.
Praktycznie nie zdarza się, żeby w przypadkach błędnych wyroków sąd lub prokurator ponieśli odpowiedzialność, chociażby dyscyplinarną. - Jeżeli prokuratura dostaje fałszywe albo dotknięte mankamentem dowody, które tworzą pozór wiarygodności, to później też bazuje na nich sąd. Nie można winić sędziów i prokuratorów, jeśli materiał dowodowy nie budził w ich opinii wątpliwości - mówi w rozmowie z Gazeta pl. mec. Zbigniew Roman.
W raporcie "Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce" możemy przeczytać, że większość przypadków niesłusznych skazań została wykryta w wyniku postępowania kasacyjnego, a nie wznowieniowego. Oznacza to, że zazwyczaj do niesłusznych skazań wcale nie dochodzi z powodu pomyłek niezależnych od sądu, jak chociażby nowe dowody.
Najczęstszymi przyczynami są rażące błędy po stronie sądów. "Gdyby pokusić się o próbę wskazania jednej głównej przyczyny pomyłek sądowych skutkujących niesłusznym skazaniem, to w pierwszej kolejności należałoby wskazać na niekompetencję po stronie profesjonalnych uczestników postępowania" - czytamy w raporcie."
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23159725,tomasz-komenda-adam-dudala-i-wielu-innych-niesluszne-wyroki.html
"Komenda to niejedyny niesłusznie skazany. Adam siedzi od 2001 r., bo morderca miał tak samo na imię
Według sądu Adam Dudała z zimną krwią zamordował dwie osoby. Wyrok? 25 lat. Problem w tym, że gdy doszło do zbrodni przebywał w innym województwie. Niesłuszne wyroki zapadają w Polsce często, ale dokładne ustalenie statystyk jest praktycznie niemożliwe.
Według sądu Adam Dudała z zimną krwią zamordował dwie osoby. Wyrok? 25 lat. Problem w tym, że gdy doszło do zbrodni przebywał w innym województwie. Niesłuszne wyroki zapadają w Polsce często, ale dokładne ustalenie statystyk jest praktycznie niemożliwe.
Tomasz Komenda, który w zeszłym tygodniu po 18 latach opuścił więzienie, nie jest jedyną osobą niesłusznie skazaną na wieloletni wyrok. Dzisiaj wiadomo, że niewinny jest również Adam Dudała, który odsiaduje wyrok 25 lat więzienia za podwójne zabójstwo. Takich spraw jest znacznie więcej.
"Czar Tygrysicy"
Związany z mafią pruszkowską Dudała został skazany w 2004 r. na 25 lat więzienia za podwójne zabójstwo. Do brutalnego mordu miało dojść w lipcu 1999 r. w miejscowości Wiartel w woj. warmińsko-mazurskim. To były czasy, gdy na Warmii i Mazurach działały dwie konkurujące ze sobą grupy przestępcze - jedna z Łomży, druga z Olsztyna. W nocy z 19 na 20 lipca łomżyńscy gangsterzy postanowili zaatakować olsztyńskich, którzy wcześniej pobili jednego z członków ich grupy. Jak podaje "Gazeta Prawna" padło na "Kozyra", ochroniarza agencji towarzyskiej "Czar Tygrysicy". Bandyci prawdopodobnie nie chcieli go zabić, tylko wyciągnąć informacje na temat innych członków grupy. Wywieźli go nocą do lasu i skatowali. Użyto broni palnej - najpierw strzelono śrutem, później ostrą amunicją. Napastnicy chcieli go przede wszystkim przestraszyć, celowali więc w pośladki. Niestety jeden z pocisków trafił w tętnicę. Gangsterzy porzucili go w lesie, ale potem zmienili zdanie i chcieli go zabrać do szpitala. "Kozyr" zmarł w samochodzie, więc go porzucili. Jakieś dwa tygodnie temu łomżanie zaatakowali ponownie. Wpadli do tej samej agencji towarzyskiej i zastrzelili Janusza B., właściciela "Czaru Tygrysicy".
Pogrążyły go zeznania bandyty
Po niecałym roku śledczy zatrzymali grupę odpowiedzialną za zabójstwa. Świadkiem koronnym został Sławomir R., zwany "Woźnym". Bandyta przyznał się do udziału w zabójstwach i podał nazwiska wspólników. Jako tego, który pociągnął za spust wskazał 33-letniego Adama z Warszawy. "Woźny" w zeznaniach opisał go, jako mężczyznę o średniej budowie ciała bez żadnych znaków szczególnych. To ważne, ponieważ Adam Dudała w rzeczywistości ma 185 cm wzrostu i widoczne znamię na skroni. W 2001 r. Dudała został wezwany na policję, powiedziano mu, że chodzi jakąś drobnostkę. Po wizycie na komendzie więcej nie wrócił do domu.
Według informacji Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, jedynym dowodem jego winy było zeznanie świadka koronnego. - Adam Dudała został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. W toku rozpoznania innej sprawy wyszły na jaw okoliczności świadczące o tym, że Dudała nie popełnił zbrodni, za którą został skazany - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Marcin Wolny, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Jego obrońcy, przy naszym udziale, próbowali cztery razy wznowić postępowanie, za każdym razem się nie udawało. Sąd Najwyższy uznawał, że materiał dowodowy był przekonujący - dodaje. Najprawdopodobniej o pomyłce zdecydował fakt, że prawdziwy morderca także miał na imię Adam oraz to, w jakim środowisku obracał się Dudała.
Policjant wiedział, kto zabił
Co więcej, w jednym z wniosków o wznowienie postępowania obrońca osadzonego stwierdził, że najprawdopodobniej doszło do zatajania dowodów przez policjanta prowadzącego sprawę. Funkcjonariusz miał znać tożsamość innego Adama, który prawdopodobnie dokonał zbrodni, ale nie poinformował o tym sądu, zajmującego się sprawą Dudały. W tej historii jest jeszcze jedna budząca zdziwienia kwestia. Otóż Dudała w momencie, gdy doszło do zabójstw przebywał w Ustce, gdzie bawił się razem z kolegami z Pruszkowa. Alibi, które dali mu świadkowie nie przekonało jednak sądu.
Dlaczego mimo nowych dowodów Dudała cały czas siedzi w więzieniu? Sąd Najwyższy uznał, że nowe fakty, które ujrzały światło dzienne wcale nie są nowe, a ponadto to dokonywanie ustaleń w kwestii popełnionego czynu nie należy do jego kompetencji. Co więcej, w sprawie policjanta, który zataił dowody fundacja powiadomiła Prokuraturę Okręgową w Białymstoku. Prokuratura potwierdziła, że mogło dojść do przestępstwa, ale sprawa się przedawniła, policjanta nie spotkały i nie spotkają więc żadne konsekwencje.
Prognoza kryminologiczna
Dudała cały czas ma nadzieję na przedterminowe zwolnienie, ale szanse ma niewielkie. W pewnym sensie byłoby mu łatwiej, gdyby przyznał się do zabójstwa. - To jest drugi aspekt tej sprawy. Jeśli człowiek nie przyznaje się do popełnienia zbrodni, to jest od razu na straconej pozycji, jeśli chodzi o tzw. prognozę kryminologiczną w kontekście warunkowego przedterminowego zwolnienia - wyjaśnia Wolny. - W każdej opinii służby więziennej na temat takiego osadzonego, znajdzie się bezkrytyczny stosunek do popełnionego czynu - dodaje.
Tomasz Komenda i Adam Dudała to niejedyni niesłusznie odbywający karę więzienia w Polsce. - Znam co najmniej sześć takich spraw, w których orzeczono kary dożywotniego pozbawienia wolności albo 25 lat pozbawienia wolności, i w których doszło, jestem o tym przekonany, do niesłusznego skazania. Tylko dwie z tych spraw udało się doprowadzić do etapu ponownego procesu - mówi Wolny.
Nie to ciało, nie ten sprawca
Przed sądem w Olsztynie cały czas toczy się sprawa Jacka Wacha. W 1999 r. z jeziora Pluszne niedaleko Olsztyna wyłowiono fragmenty ciała schowane w reklamówkach. Śledczy uznali, że zwłoki należą do Tomasza S., groźnego przestępcy działającego w Suwałkach. W trakcie śledztwa aresztowano Wacha. Uznano, że to on zabił ponieważ miał motyw - gdy siedział w więzieniu jego żona miała romans z gangsterem, którego ciało rzekomo zostało wyłowione z jeziora. Wacha skazano na dożywocie, tymczasem w 2014 r. na jaw wyszły nowe, szokujące fakt. Do morderstwa Tomasza S. przyznał się Wiesław S. Mężczyzna wskazał przy tym miejsce ukrycia zwłok. Badania DNA potwierdziły jego zeznanie, co oznacza że zwłoki wyłowione z jeziora nie mogły należeć do suwalskiego gangstera. Ostatecznie w 2015 r. wyrok Wacha został unieważniony przez Sąd Najwyższy.
Upośledzony zabił dwie kobiety nie pozostawiając DNA
Mniej szczęścia ma Piotr Mikołajczyk, który został skazany na dożywocie za zbrodnie z 2010 r. Mężczyźnie zarzuca się zabicie w podkaliskiej miejscowości dwóch kobiet - matki i córki. Jego motywem miały być pretensje kobiety o jego romans z córką. Co ważne, mężczyzna został skazany tylko na podstawie przyznania się do winy. Tymczasem okazuje się, że Mikołajczyk jest upośledzony umysłowo i policjanci mogli nim manipulować. Według Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka policjanci badający sprawę chcieli podnieść sobie statystyki. W toku postępowania pojawił się inny poważny dowód, którego nie wzięto pod uwagę - okazało się, że DNA zebrane na miejscu zbrodni nie pasuje do Mikołajczyka. Obecnie jego sprawą zajmuje się Rzecznik Praw Obywatelskich.
Sąd nie widzi przesłanek do kasacji
Marcin Wolny wyjaśnia, że istnieje bardzo mało przesłanek, na podstawie których sąd może orzec o kasacji wyroku. - Problem polega na tym, że przesłanki kasacji są skąpo opisane w kodeksie. Są całkowicie formalne, zwykle zachodzą wtedy, gdy na przykład sędzia orzekł w sprawie, z której powinien być wyłączony albo wtedy, gdy naruszono prawo do obrony. Oznacza to na przykład, że jeśli sąd błędnie ocenił dowody, to na etapie kasacji w Sądzie Najwyższym nie da się podnieść takiego zarzutu, po prostu w świetle prawa nie jest to okoliczność kasacyjna - tłumaczy. Dodatkowym problemem dla niesłusznie skazanych osób jest domniemanie tego, że wyrok, który zapadł jest słuszny i powinien się ostać. Jak wyjaśnia Wolny, o ile domniemanie niewinności łatwo podważyć chociażby poprzez pomówienie ze strony przestępcy, o tyle domniemanie o słuszności wyroku jest niemal pancerne.
400 niesłusznych skazań. Rocznie
Spróbowaliśmy ustalić, jaka może być skala niesłusznych skazań. Problem w tym, że w Polsce nie ma badań, z których byśmy się tego dowiedzieli.
Z danych, które otrzymaliśmy z Sądu Najwyższego wynika, że od 2000 r. wyrok uniewinniający zasądzono w 352 sprawach. Problem w tym, że ta liczba nie zawiera najbardziej rażących przypadków, w których skazany cały czas odbywa karę, bo sąd nie widzi przesłanek do kasacji.
Sporo wyższe są statystyki dotyczące odszkodowań, które przesłano nam z Ministerstwa Sprawiedliwości. Zgodnie z tymi danymi od 2000 r. sądy okręgowe przyznały odszkodowania 606 niesłusznie skazanym osobom, łącznie to ponad 11,5 mln zł. Nie wszystkim niesłusznie skazanym przysługuje odszkodowanie, a więc ta liczba na pewno jest wyższa.
Dr Łukasz Chojniak, który razem z Łukaszem Wiśniewskim opracował raport "Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce" szacuje, że może dochodzić nawet do 400 takich przypadków rocznie.
Praktycznie nie zdarza się, żeby w przypadkach błędnych wyroków sąd lub prokurator ponieśli odpowiedzialność, chociażby dyscyplinarną. - Jeżeli prokuratura dostaje fałszywe albo dotknięte mankamentem dowody, które tworzą pozór wiarygodności, to później też bazuje na nich sąd. Nie można winić sędziów i prokuratorów, jeśli materiał dowodowy nie budził w ich opinii wątpliwości - mówi w rozmowie z Gazeta pl. mec. Zbigniew Roman.
W raporcie "Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce" możemy przeczytać, że większość przypadków niesłusznych skazań została wykryta w wyniku postępowania kasacyjnego, a nie wznowieniowego. Oznacza to, że zazwyczaj do niesłusznych skazań wcale nie dochodzi z powodu pomyłek niezależnych od sądu, jak chociażby nowe dowody.
Najczęstszymi przyczynami są rażące błędy po stronie sądów. "Gdyby pokusić się o próbę wskazania jednej głównej przyczyny pomyłek sądowych skutkujących niesłusznym skazaniem, to w pierwszej kolejności należałoby wskazać na niekompetencję po stronie profesjonalnych uczestników postępowania" - czytamy w raporcie."
Parę faktów o "polskich" sądach 115
Parę faktów o "polskich" sądach 115
https://wpolityce.pl/polityka/386498-kastowe-sadownictwo-pozostawalo-niereformowane-od-lat-piecdziesiatych-mialo-sluzyc-wylacznie-srodowisku-potomkow-przybylych-tu-z-armia-czerwona
"Kastowe sądownictwo pozostawało niereformowane od lat pięćdziesiątych. Miało służyć wyłącznie środowisku potomków przybyłych tu z Armią Czerwoną
Wyrwanie sądownictwa z hermetycznego uścisku szemranej koterii prawniczej to „być albo nie być” państwa polskiego.
Determinacja beneficjentów III RP w obronie skarłowaciałego moralnie wymiaru sprawiedliwości jest zrozumiała. To jest ostoja podporządkowania i trzymania w ryzach Polaków niezleżenie do demokratycznych wyborów. Prezydenta, Sejm, a co za tym idzie rząd, możemy wybierać, ale władza sądownicza była do tej pory poza jakąkolwiek kontrolą społeczną. Brak lustracji i dekomunizacji, zemścił się szczególnie właśnie tej sferze. To osoby zasiedziałe w środowisku sędziowskim przez lata komunizmu, już w niby wolnej Polsce decydowały kto może, a kto nie do nich dołączyć. Nabór był niezwykle precyzyjny i kariera nie czekała na każdego absolwenta wydziału prawa. Utrzymanie sądów w „odpowiednich” rękach było gwarantem bezkarności peerelowskich kacyków i całego aparatu przymusu, który w formie zbrodni sądowej skazywał na śmierć polskich patriotów. Ci mordercy w togach nie ponieśli żadnych konsekwencji. Tak jak nie jak nie ponieśli konsekwencji, ani Jaruzelski, ani Kiszczak, ani oprawcy księży ze stanu wojennego.
„Familijny” wymiar sprawiedliwości był też niezwykle przydatny w sprawach gospodarczych. Można było po 1989 roku rozkradać majątek narodowy, a wszelkiej maści mafie, kontrolowane przez ludzi peerelowskich służb mogły łupić obywateli bez obawy, że coś im i ich żołnierzom zagraża na sali sądowej.
Ale to mało. Nawet obecnie ilość wyroków niszczących życie przedsiębiorców nie jest przypadkowa. To jest też słabo zawoalowana forma niszczenie konkurencji i wspomagania firm, które „powinny” niezagrożone przez nikogo przynosić krociowe zyski tym co trzeba.
Żeby państwo mogło działać, zawód sędziego musi być zawodem zaufania publicznego na pierwszym miejscu. Tutaj nie ma żadnej taryfy ulgowej. To muszą być ludzie nieskazitelni i dający sto procent pewności, że kierują się wyłącznie poczuciem sprawiedliwości, a nie bez skrupułów faworyzują jednych kosztem drugich. Niestety dobór do kasty po plemiennej przydatności zaowocował kompletnym zdeprecjonowaniem statusu sędziego. Jaki to musi być upadek moralny, jeśli krajowe „Orły Temidy” zachowują się jak pozbawiona honoru hołota. Nie dość, że taki ukradnie, to jeszcze jego kolega czy koleżanka po fachu przymknie na to oko i wyda wyrok uniewinniający. Tu już nie ma co mówić o braku przyzwoitości. To jest wyzwanie rzucone obywatelom.
A co nam zrobicie?
Ci ludzie dopuszczają się tak często profanacji godła narodowego, z którym na piersi pełnią swoje obowiązki, bo być może wcale się z tym godłem nie identyfikują. Nazywają go nawet „gapą na łańcuchu”. Sobie zagwarantowali niebywałe przywileje. Postawili się ponad prawem, a w stanie spoczynku też sobie nie krzywdują. Do klasyki weszła sentencja profesor Gersdorf, prezes Sądu Najwyższego : „Za te około 10 tys. brutto dobrze żyć można tylko na prowincji”.
A dzisiaj profesor Gersdorf z pogardą dla państwa prawa paraliżuje działanie KRS. I za to jej płacimy pewnie znacznie więcej niż te głupie 10 tys.
Tu jest jeszcze jeden aspekt sprawy. Czemu, wręcz obsesyjnie zainteresowana jest stanem naszego sądownictwa Unia Europejska? Odpowiedź jest prosta. Tak wygląda emanacja wpływów tych samych, którzy próbują się panoszyć w Polsce. Dla nich największym zagrożeniem jest uczciwy wymiar sprawiedliwości. Taki, który chroni obywatela, a nie jest przybudówką światowych interesów. Czy była by możliwa bandycka reprywatyzacja w Warszawie, gdyby w zmowie nie uczestniczyli sędziowie? Ich rolę też należałoby wyjaśnić.
Skąd się biorą ludzie, którzy popierając Platformę, PO czy SLD jednocześnie optują za takim sądownictwem jakie mamy obecnie? Czy stracili zupełnie instynkt samozachowawczy i nie pojmują, że sami też mogą trafić w tryby bezdusznej machiny, skazującej niewinnych na długoletnie więzienie? Czy nie widzą, że głupiej sprawy spadkowej nie można załatwić, bo musi się wlec latami?
Reforma sądownictwa i zakończenie królowania w niej kasty stojącej na straży niekoniecznie polskich spraw jest krokiem ku wolności. Bo jak pokazują ostatnie wydarzenia o tę wolności musimy się nadal upominać, a nieprzyjaciel jest niezwykle przebiegły i cwano zakamuflowany.
Wiadomo, że wymiaru sądownictwa nie zmieni się z dnia na dzień, bo jak widać opór butnej i zadufanej w sobie galerii odrażających typów jest spory. Na szczęście zmiany zostały zapoczątkowane, i na tej drodze trzeba wspierać władze z całych sił.
A tak jak zmniejszono świadczenia ubekom, tak należy dobrze się przyjrzeć pieniądzom płaconym przez Rzeczpospolitą sędziom, którzy się sprzeniewierzyli swojemu posłannictwu.
Państwo polskie nie może suto opłacać swoich wrogów. A skorumpowani czy finansowo czy ideologicznie sędziowie są takimi wrogami. "
https://wpolityce.pl/polityka/386498-kastowe-sadownictwo-pozostawalo-niereformowane-od-lat-piecdziesiatych-mialo-sluzyc-wylacznie-srodowisku-potomkow-przybylych-tu-z-armia-czerwona
"Kastowe sądownictwo pozostawało niereformowane od lat pięćdziesiątych. Miało służyć wyłącznie środowisku potomków przybyłych tu z Armią Czerwoną
Wyrwanie sądownictwa z hermetycznego uścisku szemranej koterii prawniczej to „być albo nie być” państwa polskiego.
Determinacja beneficjentów III RP w obronie skarłowaciałego moralnie wymiaru sprawiedliwości jest zrozumiała. To jest ostoja podporządkowania i trzymania w ryzach Polaków niezleżenie do demokratycznych wyborów. Prezydenta, Sejm, a co za tym idzie rząd, możemy wybierać, ale władza sądownicza była do tej pory poza jakąkolwiek kontrolą społeczną. Brak lustracji i dekomunizacji, zemścił się szczególnie właśnie tej sferze. To osoby zasiedziałe w środowisku sędziowskim przez lata komunizmu, już w niby wolnej Polsce decydowały kto może, a kto nie do nich dołączyć. Nabór był niezwykle precyzyjny i kariera nie czekała na każdego absolwenta wydziału prawa. Utrzymanie sądów w „odpowiednich” rękach było gwarantem bezkarności peerelowskich kacyków i całego aparatu przymusu, który w formie zbrodni sądowej skazywał na śmierć polskich patriotów. Ci mordercy w togach nie ponieśli żadnych konsekwencji. Tak jak nie jak nie ponieśli konsekwencji, ani Jaruzelski, ani Kiszczak, ani oprawcy księży ze stanu wojennego.
„Familijny” wymiar sprawiedliwości był też niezwykle przydatny w sprawach gospodarczych. Można było po 1989 roku rozkradać majątek narodowy, a wszelkiej maści mafie, kontrolowane przez ludzi peerelowskich służb mogły łupić obywateli bez obawy, że coś im i ich żołnierzom zagraża na sali sądowej.
Ale to mało. Nawet obecnie ilość wyroków niszczących życie przedsiębiorców nie jest przypadkowa. To jest też słabo zawoalowana forma niszczenie konkurencji i wspomagania firm, które „powinny” niezagrożone przez nikogo przynosić krociowe zyski tym co trzeba.
Żeby państwo mogło działać, zawód sędziego musi być zawodem zaufania publicznego na pierwszym miejscu. Tutaj nie ma żadnej taryfy ulgowej. To muszą być ludzie nieskazitelni i dający sto procent pewności, że kierują się wyłącznie poczuciem sprawiedliwości, a nie bez skrupułów faworyzują jednych kosztem drugich. Niestety dobór do kasty po plemiennej przydatności zaowocował kompletnym zdeprecjonowaniem statusu sędziego. Jaki to musi być upadek moralny, jeśli krajowe „Orły Temidy” zachowują się jak pozbawiona honoru hołota. Nie dość, że taki ukradnie, to jeszcze jego kolega czy koleżanka po fachu przymknie na to oko i wyda wyrok uniewinniający. Tu już nie ma co mówić o braku przyzwoitości. To jest wyzwanie rzucone obywatelom.
A co nam zrobicie?
Ci ludzie dopuszczają się tak często profanacji godła narodowego, z którym na piersi pełnią swoje obowiązki, bo być może wcale się z tym godłem nie identyfikują. Nazywają go nawet „gapą na łańcuchu”. Sobie zagwarantowali niebywałe przywileje. Postawili się ponad prawem, a w stanie spoczynku też sobie nie krzywdują. Do klasyki weszła sentencja profesor Gersdorf, prezes Sądu Najwyższego : „Za te około 10 tys. brutto dobrze żyć można tylko na prowincji”.
A dzisiaj profesor Gersdorf z pogardą dla państwa prawa paraliżuje działanie KRS. I za to jej płacimy pewnie znacznie więcej niż te głupie 10 tys.
Tu jest jeszcze jeden aspekt sprawy. Czemu, wręcz obsesyjnie zainteresowana jest stanem naszego sądownictwa Unia Europejska? Odpowiedź jest prosta. Tak wygląda emanacja wpływów tych samych, którzy próbują się panoszyć w Polsce. Dla nich największym zagrożeniem jest uczciwy wymiar sprawiedliwości. Taki, który chroni obywatela, a nie jest przybudówką światowych interesów. Czy była by możliwa bandycka reprywatyzacja w Warszawie, gdyby w zmowie nie uczestniczyli sędziowie? Ich rolę też należałoby wyjaśnić.
Skąd się biorą ludzie, którzy popierając Platformę, PO czy SLD jednocześnie optują za takim sądownictwem jakie mamy obecnie? Czy stracili zupełnie instynkt samozachowawczy i nie pojmują, że sami też mogą trafić w tryby bezdusznej machiny, skazującej niewinnych na długoletnie więzienie? Czy nie widzą, że głupiej sprawy spadkowej nie można załatwić, bo musi się wlec latami?
Reforma sądownictwa i zakończenie królowania w niej kasty stojącej na straży niekoniecznie polskich spraw jest krokiem ku wolności. Bo jak pokazują ostatnie wydarzenia o tę wolności musimy się nadal upominać, a nieprzyjaciel jest niezwykle przebiegły i cwano zakamuflowany.
Wiadomo, że wymiaru sądownictwa nie zmieni się z dnia na dzień, bo jak widać opór butnej i zadufanej w sobie galerii odrażających typów jest spory. Na szczęście zmiany zostały zapoczątkowane, i na tej drodze trzeba wspierać władze z całych sił.
A tak jak zmniejszono świadczenia ubekom, tak należy dobrze się przyjrzeć pieniądzom płaconym przez Rzeczpospolitą sędziom, którzy się sprzeniewierzyli swojemu posłannictwu.
Państwo polskie nie może suto opłacać swoich wrogów. A skorumpowani czy finansowo czy ideologicznie sędziowie są takimi wrogami. "
Parę faktów o "polskich" sądach 114
Parę faktów o "polskich" sądach 114
http://niezalezna.pl/220119-patologie-prosto-z-sadow-dyscyplinarnych-kasta-kryla-swoje-czarne-owce
"Patologie prosto z sądów dyscyplinarnych. Kasta kryła swoje czarne owce
Funkcjonowanie sądów dyscyplinarnych dla sędziów było przez lata wielką fikcją. Przedstawiciele „nadzwyczajnej kasty” czuli się bezkarni. Od 2006 r. orzeczono jedynie 20 zakazów wykonywania zawodu sędziego. To stanowiło zaledwie 3 proc. wszystkich orzeczeń dyscyplinarnych. Resztę spraw umarzano, odstępowano od wymierzania kar lub przeciągano je tak długo, że się przedawniały.
Jak wcześniej informowaliśmy, rzecznik dyscyplinarny przy Krajowej Radzie Sądownictwa mającej nadzorować funkcjonowanie sądów nie jest w stanie podać danych, ilu sędziów w ostatnich latach wyrzucono z zawodu, ilu pozbawiono stanu spoczynku, a ilu uniewinniono. Te dane uzyskaliśmy jednak w Ministerstwie Sprawiedliwości.
W latach 2006–2016 w Polsce rozpatrzono 641 spraw dyscyplinarnych wobec sędziów (dane z lat 2017 i 2018 nie zostały jeszcze opracowane). O pozbawieniu sędziów prawa wykonywania zawodu w tym okresie orzeczono zaledwie w 20 wypadkach. Orzeczenia te stanowią zaledwie 3 proc. wszystkich spraw podjętych przez sądy dyscyplinarne wobec sędziów.
Sprawy najczęściej umarzano, sędziów uniewinniano, odstępowano od wymierzania kary bądź prowadzono je tak długo, aż kończyły się niczym z powodu przedawnienia. Karanie sędziów, niezależnie od rangi przewinienia, odbywało się w praktyce jedynie poprzez upomnienia bądź udzielanie im nagan. Przez lata opinia publiczna nie była informowana o łamaniu prawa przez sędziów i ich sprawach dyscyplinarnych.
– Obecnie sprawy sędziów związane z wchodzeniem przez nich w konflikt z prawem ujawniane są dzień po dniu. Pojawiają się jak grzyby po deszczu – mówiła poseł Pawłowicz. To, że skalę zjawiska patologii wśród sędziów opinia publiczna poznaje dopiero teraz, po objęciu władzy przez PiS, to nie efekt nagonki czy propagandy, ale możliwość ujawniania faktów – jak podkreśla poseł...."
http://niezalezna.pl/220119-patologie-prosto-z-sadow-dyscyplinarnych-kasta-kryla-swoje-czarne-owce
"Patologie prosto z sądów dyscyplinarnych. Kasta kryła swoje czarne owce
Funkcjonowanie sądów dyscyplinarnych dla sędziów było przez lata wielką fikcją. Przedstawiciele „nadzwyczajnej kasty” czuli się bezkarni. Od 2006 r. orzeczono jedynie 20 zakazów wykonywania zawodu sędziego. To stanowiło zaledwie 3 proc. wszystkich orzeczeń dyscyplinarnych. Resztę spraw umarzano, odstępowano od wymierzania kar lub przeciągano je tak długo, że się przedawniały.
Jak wcześniej informowaliśmy, rzecznik dyscyplinarny przy Krajowej Radzie Sądownictwa mającej nadzorować funkcjonowanie sądów nie jest w stanie podać danych, ilu sędziów w ostatnich latach wyrzucono z zawodu, ilu pozbawiono stanu spoczynku, a ilu uniewinniono. Te dane uzyskaliśmy jednak w Ministerstwie Sprawiedliwości.
W latach 2006–2016 w Polsce rozpatrzono 641 spraw dyscyplinarnych wobec sędziów (dane z lat 2017 i 2018 nie zostały jeszcze opracowane). O pozbawieniu sędziów prawa wykonywania zawodu w tym okresie orzeczono zaledwie w 20 wypadkach. Orzeczenia te stanowią zaledwie 3 proc. wszystkich spraw podjętych przez sądy dyscyplinarne wobec sędziów.
Sprawy najczęściej umarzano, sędziów uniewinniano, odstępowano od wymierzania kary bądź prowadzono je tak długo, aż kończyły się niczym z powodu przedawnienia. Karanie sędziów, niezależnie od rangi przewinienia, odbywało się w praktyce jedynie poprzez upomnienia bądź udzielanie im nagan. Przez lata opinia publiczna nie była informowana o łamaniu prawa przez sędziów i ich sprawach dyscyplinarnych.
– Obecnie sprawy sędziów związane z wchodzeniem przez nich w konflikt z prawem ujawniane są dzień po dniu. Pojawiają się jak grzyby po deszczu – mówiła poseł Pawłowicz. To, że skalę zjawiska patologii wśród sędziów opinia publiczna poznaje dopiero teraz, po objęciu władzy przez PiS, to nie efekt nagonki czy propagandy, ale możliwość ujawniania faktów – jak podkreśla poseł...."
poniedziałek, 19 marca 2018
Nowe, nieliczne Tesle pełne wad
Nowe, nieliczne Tesle pełne wad
Elektryczne samochody Tesli lubią się psuć.
Gdy Elon Musk ogłosił rozpoczęcie przedsprzedaży ekonomicznego "Tesla Model 3", klienci rzucili się jak szaleni na nowy samochód Tesli. Popyt był ogromny a klienci złożyli setki tysięcy zamówień. Cena modelu podstawowego wynosi 35 tysięcy dolarów.
Większy zasięg i lepsze osiągi kosztują 9 tys. dolarów dopłaty. Lepszy lakier to kolejny tysiąc dolarów. Aluminiowe felgi 1500 dolarów. Pakiet premium – 5 tys. dolarów. Lepszy Autopilot to kolejne 5 tys. dolarów.
Za każde ładowanie Modelu 3 trzeba płacić !
Tyle ile samochód kosztuje w USA dolarów to tyle kosztuje w Europie Euro. A więc Tesla w Europie jest sporo droższa i do tego trzeba jeszcze doliczyć podatek VAT i akcyzę.
Tesla nie jest w stanie zrealizować ambitnych planów wdrożenia Modelu 3 do wielkoseryjnej produkcji. Na razie produkcja jest maleńka jak na prawdziwą fabrykę samochodów.
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Nowe-tesle-pelne-wad-40-proc-czesci-bedzie-wymagalo-naprawy-7577550.html
"Pracownicy Tesli twierdzą, że firma produkuje duże ilości wadliwych części, które z czasem będą wymagały kosztownych przeróbek - donosi serwis CNBC. Jeden z inżynierów Tesli ocenił, że około 40 proc. części wyprodukowanych w fabryce w Freemont w Kalifornii będzie wymagało naprawy.
Jak donoszą pracownicy fabryki Tesli w Stanach Zjednoczonych, to potrzeba napraw wyprodukowanych części opóźniła produkcję modelu 3. Przyszłość Tesli na rynku masowym zależy od wydajnej i zautomatyzowanej produkcji tego modelu, który został już zarezerwowany przez 4000 tys. osób. W lipcu 2017 roku Elon Musk zapewnił, że Tesla dostarczy 20 tys. tych wersji miesięcznie do grudnia. Następnie firma obniżyła poprzeczkę, obecnie zapewnia, że do końca czerwca wyjedzie 2,5 tys. modeli 3 tygodniowo, a następnie wzrośnie do 5 tys. na tydzień.
Jeden z obecnych inżynierów Tesli oszacował, że 40 procent części wyprodukowanych lub otrzymanych w fabryce Freemont wymaga napraw. Inny aktualny pracownik fabryki Tesli powiedział, że wskaźnik defektów firmy jest tak wysoki, że trudno jest zrealizować cele produkcyjne.
Aby poradzić sobie z zaleganiem wadliwych części i pojazdów, Tesla sprowadza zespoły techników i inżynierów ze swoich centrów serwisowych i linii naprawczych. Firma, jak podaje CNBC, kategorycznie zaprzecza, że zespoły naprawcze zajmują się defektami. Dodała również, że każdy pojazd podlega rygorystycznej kontroli jakości obejmującej ponad 500 kontroli i testów."
Elektryczne samochody Tesli lubią się psuć.
Gdy Elon Musk ogłosił rozpoczęcie przedsprzedaży ekonomicznego "Tesla Model 3", klienci rzucili się jak szaleni na nowy samochód Tesli. Popyt był ogromny a klienci złożyli setki tysięcy zamówień. Cena modelu podstawowego wynosi 35 tysięcy dolarów.
Większy zasięg i lepsze osiągi kosztują 9 tys. dolarów dopłaty. Lepszy lakier to kolejny tysiąc dolarów. Aluminiowe felgi 1500 dolarów. Pakiet premium – 5 tys. dolarów. Lepszy Autopilot to kolejne 5 tys. dolarów.
Za każde ładowanie Modelu 3 trzeba płacić !
Tyle ile samochód kosztuje w USA dolarów to tyle kosztuje w Europie Euro. A więc Tesla w Europie jest sporo droższa i do tego trzeba jeszcze doliczyć podatek VAT i akcyzę.
Tesla nie jest w stanie zrealizować ambitnych planów wdrożenia Modelu 3 do wielkoseryjnej produkcji. Na razie produkcja jest maleńka jak na prawdziwą fabrykę samochodów.
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Nowe-tesle-pelne-wad-40-proc-czesci-bedzie-wymagalo-naprawy-7577550.html
"Pracownicy Tesli twierdzą, że firma produkuje duże ilości wadliwych części, które z czasem będą wymagały kosztownych przeróbek - donosi serwis CNBC. Jeden z inżynierów Tesli ocenił, że około 40 proc. części wyprodukowanych w fabryce w Freemont w Kalifornii będzie wymagało naprawy.
Jak donoszą pracownicy fabryki Tesli w Stanach Zjednoczonych, to potrzeba napraw wyprodukowanych części opóźniła produkcję modelu 3. Przyszłość Tesli na rynku masowym zależy od wydajnej i zautomatyzowanej produkcji tego modelu, który został już zarezerwowany przez 4000 tys. osób. W lipcu 2017 roku Elon Musk zapewnił, że Tesla dostarczy 20 tys. tych wersji miesięcznie do grudnia. Następnie firma obniżyła poprzeczkę, obecnie zapewnia, że do końca czerwca wyjedzie 2,5 tys. modeli 3 tygodniowo, a następnie wzrośnie do 5 tys. na tydzień.
Jeden z obecnych inżynierów Tesli oszacował, że 40 procent części wyprodukowanych lub otrzymanych w fabryce Freemont wymaga napraw. Inny aktualny pracownik fabryki Tesli powiedział, że wskaźnik defektów firmy jest tak wysoki, że trudno jest zrealizować cele produkcyjne.
Aby poradzić sobie z zaleganiem wadliwych części i pojazdów, Tesla sprowadza zespoły techników i inżynierów ze swoich centrów serwisowych i linii naprawczych. Firma, jak podaje CNBC, kategorycznie zaprzecza, że zespoły naprawcze zajmują się defektami. Dodała również, że każdy pojazd podlega rygorystycznej kontroli jakości obejmującej ponad 500 kontroli i testów."
Parę faktów o "polskich" sądach 113
Parę faktów o "polskich" sądach 113
Komisja Śledcza d/s afery Amber Gold przesłuchuje 19.03.2018 roku ociężałego umysłowo prokuratora :
- W notatce ABW jest informacja, że jeden z prokuratorów kupił po zaniżonej cenie mieszkanie warte 800 tysięcy a zapłacił 400. Czy wie pan o którego prokuratora chodzi?
- Nie mam takiej informacji, ale przypuszczam, że tu chodzi o mnie
Pożytkiem z przesłuchania jest to że dowiedzieliśmy się jakim sposobem powstał i rozwijał się mafijny Gdańsk ,,Nikosia" i ,,Tygrysa"
Komentarz asdf pod http://forsal.pl/gospodarka/prawo/artykuly/1111581,teoria-poteznego-organu-opinia.html
"Uznawanie roszczeń 120 letnich nieżyjących ludzi? Dla niezawisłych sądów - żaden problem. Wynoszenie towaru ze sklepu nie płacąc - żaden problem, jazda po pijaku - żaden problem, wsadzanie niewinnego człowieka za morderstwo bez czytania akt sprawy - żaden problem, wyroki na telefon - żaden problem o ile dzwoni znajomy i się odwdzięczy, niszczenie firm konkurencji w porozumieniu ze skarbówką - żaden problem, kradzież pieniędzy - żaden problem i tak kolesie wybronią. Niezawisłe osobne państwo w państwie, tylko pieniądze z których żyją jakby obce. Jak bezkresną władzę mają swojaki to cisza w eterze, jak władzę mają inni niż chcemy trzeba pisać że to bardzo źle. Cóż za wysoki poziom obiektywizmu Panie Słowik. Umorzenie morderstwa Pani Jolanty Brzeskiej - żaden problem bo chyba nikt nie wierzy w bzdurę rodem z Rosji że się podpaliła w lesie. Państwo teoretyczne i czerwona zaraza w wymiarze jak to oni ironicznie nazywają SPRAWIEDLIWOŚCI. He he dobre sobie, kogo chcecie nabrać. To nie pis ciągnie nas na wschód MY TAM JUŻ DAWNO JESTEŚMY I JESZCZE DŁUGO BĘDZIEMY"
"Myślałem wtedy, że to był jakiś Niemiec..." - sędzia Igor Andrejew o swoim wyroku śmierci na generała Fieldorfa "Nila".
"Nie miałem czasu przeczytać akt..." - prokurator, o swoim fałszywym oskarżeniu niewinnego Tomasza Komendy trzymanego 18 lat w więzieniu.
Sąd Najwyższy właśnie uznał, że sędzia w Polsce może być złodziejem. Grunt, że będzie wyznawał wiarę w najlepszą kastę, pluł na państwo, które go utrzymuje i wykonywał rozkazy swoich korporacyjnych i politycznych mocodawców.
Janusz Wojciechowski: Niełatwe intelektualnie zadanie mają przychylni sądom komentatorzy najnowszej tezy orzeczniczej Sądu Najwyższego, że drobna kradzież nie dyskwalifikuje sędziego i nie stanowi przeszkody, żeby nadal sądził innych ludzi.
Sędzia Sądu Najwyższego Marian Buliński, który zmienił wyrok wobec sędziego Pawła Marycza, który ukradł części wiertarki, w stanie wojennym dał 3 lata odsiadki za 7 niewielkich ulotek ! To niejedyny jego wyrok wydany z rażącym naruszeniem prawa !
Kastowy zbrodniarz bardzo złagodniał na starość.
https://wpolityce.pl/polityka/329265-tylko-u-nas-top-10-nowych-wnioskow-dyscyplinarnych-obnazajacych-bezkarnosc-kasty-sedziowskiej-sedzia-grozil-kobiecie-smiercia-a-inny-zwyzywal-dziecko?strona=1
"TYLKO U NAS. TOP 10 nowych wniosków dyscyplinarnych obnażających bezkarność kasty sędziowskiej: Sędzia groził kobiecie śmiercią, a inny zwyzywał dziecko!
Trzeba było zmiany politycznej w 2015 roku, by ktoś wreszcie zajął się bezkarnością niektórych sędziów, którzy popełniają przestępstwa lub poważne uchybienia. Portal wPolityce.pl dotarł do spisu wniosków dyscyplinarnych, które w ostatnich miesiącach trafiły do sądów zajmujących się karaniem ludzi w togach. Skala bezczelności, lenistwa i zwykłego chamstwa poraża!
1. Ja do pracy się nie palę
We wrześniu 2016 r. wszczęto postępowanie przeciwko sędzi Sądu Rejonowego w Słupsku Hannie K. Podczas jednej z rozpraw toczących się w 2015 r., jako sędzia referent dopuściła się – według rzecznika dyscyplinarnego - zachowań przynoszących ujmę godności sędziego. Podczas rozprawy rzuciła m.in. ja do rozpoznania tej sprawy się nie palę i bardzo chętnie bym ją komuś oddała”, wyrażając w ten sposób swój negatywny stosunek do ciążących na niej obowiązków orzeczniczych.
2. Sędzia do dziecka: „Wyp..j, popierdo…cu!”
W listopadzie 2016 r. do Sądu Dyscyplinarnego w Poznaniu wpłynął wniosek o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej wobec sędziego (w stanie spoczynku) Sądu Rejonowego w Świebodzinie Marcina G. Jak opisano we wniosku, Marcin G. uchybił godności sędziego w ten sposób, że przebywając w mieszkaniu krzyczał oraz wyzywał swego małoletniego syna, używając słów powszechnie uważanych za wulgarne, typu: „pojeb..sie, popierd…ńcu, debilu, spier…j, won, wypier…aj stąd”. Wzbudziło to niepokój sąsiadki, która zawiadomiła policję. Policja po interwencji wszczęła wobec sędziego procedurę „niebieskiej karty”, dotyczącą przemocy domowej.
3. Sędzia-leń – półtora roku zaległości w sprawach.
Sąd Dyscyplinarny w Poznaniu w październiku 2016 r. usunął sędziego Sądu Rejonowego w Żaganiu Bogdana Sokołowskiego z funkcji przewodniczącego Wydziału Ksiąg Wieczystych. Powodem było to, że sędzia nie podejmował w ogóle lub podejmował rażąco przewlekłe czynności procesowe w 69 sprawach przydzielonych do referatu, dopuszczając się istotnych uchybień w sprawności postępowania. Rekordowe okresy bezczynności w niektórych sprawach wynosiły 482 dni.
4. Sędzia do adwokata: „Źle słyszysz, to nie podejmuj się obrony”.
We wrześniu 2016 r. do Sądu Dyscyplinarnego w Lublinie wpłynął wniosek dyscyplinarny przeciwko sędzi Sądu Rejonowego w Chełmie Annie C. Pani sędzia, w obecności osób postronnych, wykrzykiwała do pani kierownik sekretariatu wydziału: „wstyd, za te skargi i paszkwile, które pani wypisuje na mnie do prezesa Sądu Okręgowego (…)”. Podczas jednej z rozpraw zwróciła się do adwokata z sugestią, że jeżeli źle słyszy wypowiedzi świadka, to nie powinien podejmować się obrony oskarżonego. Zarządzając przerwę w rozprawie stwierdziła, że czyni to po to, by „adwokaci wyszumieli się”.
5. Sędzia kłamca.
Sąd Dyscyplinarny w Poznaniu we wrześniu 2016 r. ukarał upomnieniem sędziego Sądu Rejonowego w Lesznie Piotra Sz. Sędzia podał nieprawdę w piśmie skierowanym do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego w Warszawie, twierdząc, że w czasie popełnienia wykroczenia drogowego, to nie on kierował samochodem, lecz osoba mu bliska.
6. Sędzia w dwóch osobach
W czerwcu 2016 r. Sąd Dyscyplinarny w Gdańsku wymierzył naganę sędziemu Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe Januszowi P. Pomimo powołania go przez Prezydenta RP na sędziego, nadal występował on w sprawach jako radca prawny. O fakcie powołania go na sędziego, jaki i o fakcie skreślenia go z listy radców, nie poinformował sądów, przed którymi występował jako radca prawny.
7. Fałszywy protokół.
Sąd Dyscyplinarny w Łodzi wydał w maju 2016 r. wymierzył naganę sędziemu Sądu Rejonowego w Sierpcu Marianowi K. za fikcyjny protokół. Sędzia nakłonił sekretarza sądowego, by sporządził protokół rozprawy noszący datę 9 września 2015 r., w którym zawarto postanowienie o wznowieniu przewodu sądowego i kilka zarządzeń. Podpisał ten protokół i polecił sekretarzowi, by zrobił to samo i wykonał zarządzenia. W rzeczywistości tego dnia sędzia był nieobecny w pracy z powodu choroby.
8. Sędzia groził kobiecie śmiercią.
Sąd Dyscyplinarny w Krakowie w kwietniu 2016 r. przeniósł na inne miejsce służbowe w okręgu Sądu Okręgowego w Radomiu sędziego Sądu Rejonowego w Starachowicach Jerzego C. To kara dyscyplinarna za to, że sędzia kierował do pewnej kobiety groźby pozbawienia jej życia, nachodził ją w miejscu pracy, obrażając obelżywymi słowami. Groził, że pozbawi ją uprawnień do wykonywania zawodu lekarza. Swoim zachowaniem, polegającym na demonstrowaniu uczuć, jakie żywił do tej kobiety, zakłócał wykonywanie przez nią obowiązków zawodowych. W SMS-ach zarzucał jej rozwiązłość seksualną. Usiłując nakłonić kobietę do wycofania złożonego przez nią zawiadomienia o przestępstwie gróźb karalnych, groził podjęciem działań na jej szkodę. Jak opisano w wyroku, sędzia uderzył donicą w drzwi wejściowe do mieszkania kobiety, a także uderzył samochodem w bramę wjazdową na jej posesję.
9. Sędzia polecała usługi męża.
W styczniu 2016 r. złożony został wniosek o podjęcie czynności dyscyplinarnych wobec sędzi Sądu Okręgowego w Gdańsku Barbary S. Rzecznik Dyscyplinarny podejrzewa ją o udzielanie odpłatnych porad prawnych, a także polecanie usług prawniczych świadczonych przez jej męża – radcę prawnego. Sędzia miała przy tym zapewniać, że sprawy prowadzone przez męża obejmuje opieką.
10. Podwójny lustrator.
Do Sądu Dyscyplinarnego w Lublinie wpłynął w grudniu 2016 r. wniosek dyscyplinarny wobec trzech sędziów Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie – Zbigniewa R. (w stanie spoczynku), Edwarda L. i Waldemara N. – którzy orzekali w drugiej instancji procesu lustracyjnego Józefa S. Nie mieli prawa czynić tego w takim składzie, gdyż sędzia Waldemar N. w tej samej sprawie orzekał w pierwszej instancji – czyli był wyłączony z mocy prawa.
Komisja Śledcza d/s afery Amber Gold przesłuchuje 19.03.2018 roku ociężałego umysłowo prokuratora :
- W notatce ABW jest informacja, że jeden z prokuratorów kupił po zaniżonej cenie mieszkanie warte 800 tysięcy a zapłacił 400. Czy wie pan o którego prokuratora chodzi?
- Nie mam takiej informacji, ale przypuszczam, że tu chodzi o mnie
Pożytkiem z przesłuchania jest to że dowiedzieliśmy się jakim sposobem powstał i rozwijał się mafijny Gdańsk ,,Nikosia" i ,,Tygrysa"
Komentarz asdf pod http://forsal.pl/gospodarka/prawo/artykuly/1111581,teoria-poteznego-organu-opinia.html
"Uznawanie roszczeń 120 letnich nieżyjących ludzi? Dla niezawisłych sądów - żaden problem. Wynoszenie towaru ze sklepu nie płacąc - żaden problem, jazda po pijaku - żaden problem, wsadzanie niewinnego człowieka za morderstwo bez czytania akt sprawy - żaden problem, wyroki na telefon - żaden problem o ile dzwoni znajomy i się odwdzięczy, niszczenie firm konkurencji w porozumieniu ze skarbówką - żaden problem, kradzież pieniędzy - żaden problem i tak kolesie wybronią. Niezawisłe osobne państwo w państwie, tylko pieniądze z których żyją jakby obce. Jak bezkresną władzę mają swojaki to cisza w eterze, jak władzę mają inni niż chcemy trzeba pisać że to bardzo źle. Cóż za wysoki poziom obiektywizmu Panie Słowik. Umorzenie morderstwa Pani Jolanty Brzeskiej - żaden problem bo chyba nikt nie wierzy w bzdurę rodem z Rosji że się podpaliła w lesie. Państwo teoretyczne i czerwona zaraza w wymiarze jak to oni ironicznie nazywają SPRAWIEDLIWOŚCI. He he dobre sobie, kogo chcecie nabrać. To nie pis ciągnie nas na wschód MY TAM JUŻ DAWNO JESTEŚMY I JESZCZE DŁUGO BĘDZIEMY"
"Myślałem wtedy, że to był jakiś Niemiec..." - sędzia Igor Andrejew o swoim wyroku śmierci na generała Fieldorfa "Nila".
"Nie miałem czasu przeczytać akt..." - prokurator, o swoim fałszywym oskarżeniu niewinnego Tomasza Komendy trzymanego 18 lat w więzieniu.
Sąd Najwyższy właśnie uznał, że sędzia w Polsce może być złodziejem. Grunt, że będzie wyznawał wiarę w najlepszą kastę, pluł na państwo, które go utrzymuje i wykonywał rozkazy swoich korporacyjnych i politycznych mocodawców.
Janusz Wojciechowski: Niełatwe intelektualnie zadanie mają przychylni sądom komentatorzy najnowszej tezy orzeczniczej Sądu Najwyższego, że drobna kradzież nie dyskwalifikuje sędziego i nie stanowi przeszkody, żeby nadal sądził innych ludzi.
Sędzia Sądu Najwyższego Marian Buliński, który zmienił wyrok wobec sędziego Pawła Marycza, który ukradł części wiertarki, w stanie wojennym dał 3 lata odsiadki za 7 niewielkich ulotek ! To niejedyny jego wyrok wydany z rażącym naruszeniem prawa !
Kastowy zbrodniarz bardzo złagodniał na starość.
https://wpolityce.pl/polityka/329265-tylko-u-nas-top-10-nowych-wnioskow-dyscyplinarnych-obnazajacych-bezkarnosc-kasty-sedziowskiej-sedzia-grozil-kobiecie-smiercia-a-inny-zwyzywal-dziecko?strona=1
"TYLKO U NAS. TOP 10 nowych wniosków dyscyplinarnych obnażających bezkarność kasty sędziowskiej: Sędzia groził kobiecie śmiercią, a inny zwyzywał dziecko!
Trzeba było zmiany politycznej w 2015 roku, by ktoś wreszcie zajął się bezkarnością niektórych sędziów, którzy popełniają przestępstwa lub poważne uchybienia. Portal wPolityce.pl dotarł do spisu wniosków dyscyplinarnych, które w ostatnich miesiącach trafiły do sądów zajmujących się karaniem ludzi w togach. Skala bezczelności, lenistwa i zwykłego chamstwa poraża!
1. Ja do pracy się nie palę
We wrześniu 2016 r. wszczęto postępowanie przeciwko sędzi Sądu Rejonowego w Słupsku Hannie K. Podczas jednej z rozpraw toczących się w 2015 r., jako sędzia referent dopuściła się – według rzecznika dyscyplinarnego - zachowań przynoszących ujmę godności sędziego. Podczas rozprawy rzuciła m.in. ja do rozpoznania tej sprawy się nie palę i bardzo chętnie bym ją komuś oddała”, wyrażając w ten sposób swój negatywny stosunek do ciążących na niej obowiązków orzeczniczych.
2. Sędzia do dziecka: „Wyp..j, popierdo…cu!”
W listopadzie 2016 r. do Sądu Dyscyplinarnego w Poznaniu wpłynął wniosek o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej wobec sędziego (w stanie spoczynku) Sądu Rejonowego w Świebodzinie Marcina G. Jak opisano we wniosku, Marcin G. uchybił godności sędziego w ten sposób, że przebywając w mieszkaniu krzyczał oraz wyzywał swego małoletniego syna, używając słów powszechnie uważanych za wulgarne, typu: „pojeb..sie, popierd…ńcu, debilu, spier…j, won, wypier…aj stąd”. Wzbudziło to niepokój sąsiadki, która zawiadomiła policję. Policja po interwencji wszczęła wobec sędziego procedurę „niebieskiej karty”, dotyczącą przemocy domowej.
3. Sędzia-leń – półtora roku zaległości w sprawach.
Sąd Dyscyplinarny w Poznaniu w październiku 2016 r. usunął sędziego Sądu Rejonowego w Żaganiu Bogdana Sokołowskiego z funkcji przewodniczącego Wydziału Ksiąg Wieczystych. Powodem było to, że sędzia nie podejmował w ogóle lub podejmował rażąco przewlekłe czynności procesowe w 69 sprawach przydzielonych do referatu, dopuszczając się istotnych uchybień w sprawności postępowania. Rekordowe okresy bezczynności w niektórych sprawach wynosiły 482 dni.
4. Sędzia do adwokata: „Źle słyszysz, to nie podejmuj się obrony”.
We wrześniu 2016 r. do Sądu Dyscyplinarnego w Lublinie wpłynął wniosek dyscyplinarny przeciwko sędzi Sądu Rejonowego w Chełmie Annie C. Pani sędzia, w obecności osób postronnych, wykrzykiwała do pani kierownik sekretariatu wydziału: „wstyd, za te skargi i paszkwile, które pani wypisuje na mnie do prezesa Sądu Okręgowego (…)”. Podczas jednej z rozpraw zwróciła się do adwokata z sugestią, że jeżeli źle słyszy wypowiedzi świadka, to nie powinien podejmować się obrony oskarżonego. Zarządzając przerwę w rozprawie stwierdziła, że czyni to po to, by „adwokaci wyszumieli się”.
5. Sędzia kłamca.
Sąd Dyscyplinarny w Poznaniu we wrześniu 2016 r. ukarał upomnieniem sędziego Sądu Rejonowego w Lesznie Piotra Sz. Sędzia podał nieprawdę w piśmie skierowanym do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego w Warszawie, twierdząc, że w czasie popełnienia wykroczenia drogowego, to nie on kierował samochodem, lecz osoba mu bliska.
6. Sędzia w dwóch osobach
W czerwcu 2016 r. Sąd Dyscyplinarny w Gdańsku wymierzył naganę sędziemu Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe Januszowi P. Pomimo powołania go przez Prezydenta RP na sędziego, nadal występował on w sprawach jako radca prawny. O fakcie powołania go na sędziego, jaki i o fakcie skreślenia go z listy radców, nie poinformował sądów, przed którymi występował jako radca prawny.
7. Fałszywy protokół.
Sąd Dyscyplinarny w Łodzi wydał w maju 2016 r. wymierzył naganę sędziemu Sądu Rejonowego w Sierpcu Marianowi K. za fikcyjny protokół. Sędzia nakłonił sekretarza sądowego, by sporządził protokół rozprawy noszący datę 9 września 2015 r., w którym zawarto postanowienie o wznowieniu przewodu sądowego i kilka zarządzeń. Podpisał ten protokół i polecił sekretarzowi, by zrobił to samo i wykonał zarządzenia. W rzeczywistości tego dnia sędzia był nieobecny w pracy z powodu choroby.
8. Sędzia groził kobiecie śmiercią.
Sąd Dyscyplinarny w Krakowie w kwietniu 2016 r. przeniósł na inne miejsce służbowe w okręgu Sądu Okręgowego w Radomiu sędziego Sądu Rejonowego w Starachowicach Jerzego C. To kara dyscyplinarna za to, że sędzia kierował do pewnej kobiety groźby pozbawienia jej życia, nachodził ją w miejscu pracy, obrażając obelżywymi słowami. Groził, że pozbawi ją uprawnień do wykonywania zawodu lekarza. Swoim zachowaniem, polegającym na demonstrowaniu uczuć, jakie żywił do tej kobiety, zakłócał wykonywanie przez nią obowiązków zawodowych. W SMS-ach zarzucał jej rozwiązłość seksualną. Usiłując nakłonić kobietę do wycofania złożonego przez nią zawiadomienia o przestępstwie gróźb karalnych, groził podjęciem działań na jej szkodę. Jak opisano w wyroku, sędzia uderzył donicą w drzwi wejściowe do mieszkania kobiety, a także uderzył samochodem w bramę wjazdową na jej posesję.
9. Sędzia polecała usługi męża.
W styczniu 2016 r. złożony został wniosek o podjęcie czynności dyscyplinarnych wobec sędzi Sądu Okręgowego w Gdańsku Barbary S. Rzecznik Dyscyplinarny podejrzewa ją o udzielanie odpłatnych porad prawnych, a także polecanie usług prawniczych świadczonych przez jej męża – radcę prawnego. Sędzia miała przy tym zapewniać, że sprawy prowadzone przez męża obejmuje opieką.
10. Podwójny lustrator.
Do Sądu Dyscyplinarnego w Lublinie wpłynął w grudniu 2016 r. wniosek dyscyplinarny wobec trzech sędziów Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie – Zbigniewa R. (w stanie spoczynku), Edwarda L. i Waldemara N. – którzy orzekali w drugiej instancji procesu lustracyjnego Józefa S. Nie mieli prawa czynić tego w takim składzie, gdyż sędzia Waldemar N. w tej samej sprawie orzekał w pierwszej instancji – czyli był wyłączony z mocy prawa.
Parę faktów o "polskich" sądach 112
Parę faktów o "polskich" sądach 112
https://www.salon24.pl/u/pawel-janowski/852919,sedzia-nie-zlodziej-bo-sedzia
"Sędzia nie złodziej, bo sędzia
Co tydzień poznajemy kolejne intelektualne możliwości Sądu Najwyższego. Zaczynam je kolekcjonować, żeby zachować dla przyszłych pokoleń prawników. Niech mają powód do przemyśleń. W ramach tej twórczości 17 marca 2018 r. pani sędzina Katarzyna Tyczka-Rote dała popis najwyższych lotów. Wysoko, wysoko uniosła poprzeczkę.
Przypomnijmy - w listopadzie 2017 r. Sąd Dyscyplinarny w Gdańsku uznał sędziego Pawła M. za winnego kradzieży przegubowego łącznika wkrętarki z pinem. Kosztował poniżej 100 zł. Według mnie pan sędzia był roztargniony, wszak od lutego 2018 r. to obowiązująca wykładnia stanu psychicznego sędziów złodziei. Wtedy to Sąd Najwyższy uniewinnił sędziego Mirosława Topyłę, wiceprezesa Sądu Rejonowego w Żyrardowie, od zarzutu kradzieży 50 zł na stacji benzynowej. Wcześniej Sąd Apelacyjny w Łodzi wywalił go z zawodu.
Ale jak widzimy Sąd Dyscyplinarny w Gdańsku orzekał w 2017 r. i jeszcze o tym nie wiedział, dlatego wyrzucił ze stanu Kasty Nadzwyczajnej kolegę. Jednak pani Katarzyna, widząc smutek w sercu oskarżonego i płacz adwokatów, przytuliła sędziego. Przytuliła w todze, siedząc na krześle. Po czym z powagą dodała, że kradzież, to nie kradzież. Pewnie biedaczek miał „deficyt samokontroli” i „20 lat służył przykładnie systemowi”. Pani Katarzyna jest filozofem z zamiłowania i miłośnikiem Kasty stąd takie piękne myśli. Sędzia Paweł M. nie zostanie usunięty z zawodu, ale przez 2 lata będzie miał obniżoną pensję. Czyli jak kraść, to na emeryturze. I oczywiście w todze. W Szczecinie się cieszą. Sędzia nie jest złodziejem, choć ukradł. Podobnie jak kandydat na prezydenta tego miasta Sławomir Nitras, który przed laty perfidnym oszczerstwem zaatakował panią Lubińską nie jest już kłamcą, bo dojrzał, przejrzał i zauważył.
Pendrive, wiertarka, co jeszcze spędza sen z powiek ubogich sędziów, którzy z trudem znajdują kasę na utrzymanie willi, samochodów, domków letniskowych i na wakacyjne wyjazdy. Co jeszcze ukradną, choć nie ukradną, bo są sędziami? Już wiemy.
Ukradną spodnie. Sędzia Katarzyna K.-H. została oskarżona o próbę kradzieży spodni wartych 129,90 zł z łódzkiego centrum handlowego Manufaktura we wrześniu ubiegłego roku. Wobec kobiety toczy się postępowanie dyscyplinarne. Materiały w tej sprawie przekazano zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Sądu Apelacyjnego w Łodzi. Zgaduję, że okaże się, że była roztargniona, nie miała takiej intencji, była uczciwa i miała deficyt. Ciekawe, czy wyciągnęła legitymację sędziowską i oświadczyła ochroniarzom, że chroni ją immunitet?
Spodnie potrzebne były sędzi bardzo, jak każdej kobiecie – takie czasy. Czy ktoś tego nie rozumie? Szewc bez butów chodzi, kowal niepodkuty, a sędzia bez poczucia przyzwoitości. Taki los biedaków. Ja sam bym kazał sobie z togi sędziowskiej portki uszyć. Dziś wszyscy chodzą w podartych, bo dziury są modne, więc jakby zabrakło kilka centymetrów, to też nie problem. Niech sędzia podeśle swój rozmiar, to zamówię u znajomej krawcowej.
W związku z narastającą falą kradzieży członków Kasty mam poważny postulat. Adresatem mojego postulatu jest Kancelaria Prezydenta RP, która wręcza uśmiechy i nominacje sędziowskie. Proszę państwa to za mało. Proszę od najbliżej planowanej nominacji sędziów wszelkich instancji dołożyć koniecznie wyprawkę, taką poręczną walizkę na kółkach o maksymalnie dużej pojemności.
W wyprawce dla sędziego powinny się znaleźć: kredki, ryza papieru, zapas tuszu do drukarek, okulary przeciwsłoneczne, chustki nawilżające, świeczki na protesty, abonament do KFC, zestaw nośników pamięci, zgrzewka wody mineralnej lekko gazowanej i niegazowanej. Ponadto kalesony, spodnie wyjściowe i do ogrodu, 5 koszulek w różnych kolorach, „Współczesne metody myślenia” J.M. Bocheńskiego, krótki Katechizm dla wierzących, a dla niewierzących wywiady z Hołdysem – autorytetem w sprawach prawa i bezprawia. Dla sędziów posiadających prawo jazdy w zestawie powinny się znaleźć: zniżka na paliwo na lat 5 (żeby zdążyli się przyzwyczaić, że mają płacić), odkurzacz podręczny, paczkę Mega-Chipsów, płyn do spryskiwania, karton batonów i wagon papierosów.
To tylko wstępny projekt. Jeżeli Państwo mają inne propozycje odnośnie „Wyprawki dla sędziego” chętnie przeanalizuję sugestie. Bo pamiętajmy – Kasta Nadzwyczajna, wymaga nadzwyczajnej troski ze strony społeczeństwa. Za mało im płacimy, trzeba ich jeszcze przytulić."
https://www.salon24.pl/u/pawel-janowski/852919,sedzia-nie-zlodziej-bo-sedzia
"Sędzia nie złodziej, bo sędzia
Co tydzień poznajemy kolejne intelektualne możliwości Sądu Najwyższego. Zaczynam je kolekcjonować, żeby zachować dla przyszłych pokoleń prawników. Niech mają powód do przemyśleń. W ramach tej twórczości 17 marca 2018 r. pani sędzina Katarzyna Tyczka-Rote dała popis najwyższych lotów. Wysoko, wysoko uniosła poprzeczkę.
Przypomnijmy - w listopadzie 2017 r. Sąd Dyscyplinarny w Gdańsku uznał sędziego Pawła M. za winnego kradzieży przegubowego łącznika wkrętarki z pinem. Kosztował poniżej 100 zł. Według mnie pan sędzia był roztargniony, wszak od lutego 2018 r. to obowiązująca wykładnia stanu psychicznego sędziów złodziei. Wtedy to Sąd Najwyższy uniewinnił sędziego Mirosława Topyłę, wiceprezesa Sądu Rejonowego w Żyrardowie, od zarzutu kradzieży 50 zł na stacji benzynowej. Wcześniej Sąd Apelacyjny w Łodzi wywalił go z zawodu.
Ale jak widzimy Sąd Dyscyplinarny w Gdańsku orzekał w 2017 r. i jeszcze o tym nie wiedział, dlatego wyrzucił ze stanu Kasty Nadzwyczajnej kolegę. Jednak pani Katarzyna, widząc smutek w sercu oskarżonego i płacz adwokatów, przytuliła sędziego. Przytuliła w todze, siedząc na krześle. Po czym z powagą dodała, że kradzież, to nie kradzież. Pewnie biedaczek miał „deficyt samokontroli” i „20 lat służył przykładnie systemowi”. Pani Katarzyna jest filozofem z zamiłowania i miłośnikiem Kasty stąd takie piękne myśli. Sędzia Paweł M. nie zostanie usunięty z zawodu, ale przez 2 lata będzie miał obniżoną pensję. Czyli jak kraść, to na emeryturze. I oczywiście w todze. W Szczecinie się cieszą. Sędzia nie jest złodziejem, choć ukradł. Podobnie jak kandydat na prezydenta tego miasta Sławomir Nitras, który przed laty perfidnym oszczerstwem zaatakował panią Lubińską nie jest już kłamcą, bo dojrzał, przejrzał i zauważył.
Pendrive, wiertarka, co jeszcze spędza sen z powiek ubogich sędziów, którzy z trudem znajdują kasę na utrzymanie willi, samochodów, domków letniskowych i na wakacyjne wyjazdy. Co jeszcze ukradną, choć nie ukradną, bo są sędziami? Już wiemy.
Ukradną spodnie. Sędzia Katarzyna K.-H. została oskarżona o próbę kradzieży spodni wartych 129,90 zł z łódzkiego centrum handlowego Manufaktura we wrześniu ubiegłego roku. Wobec kobiety toczy się postępowanie dyscyplinarne. Materiały w tej sprawie przekazano zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Sądu Apelacyjnego w Łodzi. Zgaduję, że okaże się, że była roztargniona, nie miała takiej intencji, była uczciwa i miała deficyt. Ciekawe, czy wyciągnęła legitymację sędziowską i oświadczyła ochroniarzom, że chroni ją immunitet?
Spodnie potrzebne były sędzi bardzo, jak każdej kobiecie – takie czasy. Czy ktoś tego nie rozumie? Szewc bez butów chodzi, kowal niepodkuty, a sędzia bez poczucia przyzwoitości. Taki los biedaków. Ja sam bym kazał sobie z togi sędziowskiej portki uszyć. Dziś wszyscy chodzą w podartych, bo dziury są modne, więc jakby zabrakło kilka centymetrów, to też nie problem. Niech sędzia podeśle swój rozmiar, to zamówię u znajomej krawcowej.
W związku z narastającą falą kradzieży członków Kasty mam poważny postulat. Adresatem mojego postulatu jest Kancelaria Prezydenta RP, która wręcza uśmiechy i nominacje sędziowskie. Proszę państwa to za mało. Proszę od najbliżej planowanej nominacji sędziów wszelkich instancji dołożyć koniecznie wyprawkę, taką poręczną walizkę na kółkach o maksymalnie dużej pojemności.
W wyprawce dla sędziego powinny się znaleźć: kredki, ryza papieru, zapas tuszu do drukarek, okulary przeciwsłoneczne, chustki nawilżające, świeczki na protesty, abonament do KFC, zestaw nośników pamięci, zgrzewka wody mineralnej lekko gazowanej i niegazowanej. Ponadto kalesony, spodnie wyjściowe i do ogrodu, 5 koszulek w różnych kolorach, „Współczesne metody myślenia” J.M. Bocheńskiego, krótki Katechizm dla wierzących, a dla niewierzących wywiady z Hołdysem – autorytetem w sprawach prawa i bezprawia. Dla sędziów posiadających prawo jazdy w zestawie powinny się znaleźć: zniżka na paliwo na lat 5 (żeby zdążyli się przyzwyczaić, że mają płacić), odkurzacz podręczny, paczkę Mega-Chipsów, płyn do spryskiwania, karton batonów i wagon papierosów.
To tylko wstępny projekt. Jeżeli Państwo mają inne propozycje odnośnie „Wyprawki dla sędziego” chętnie przeanalizuję sugestie. Bo pamiętajmy – Kasta Nadzwyczajna, wymaga nadzwyczajnej troski ze strony społeczeństwa. Za mało im płacimy, trzeba ich jeszcze przytulić."
Subskrybuj:
Posty (Atom)