Rachunek Rzońcowy 2
Teza: Udział idiotów wśród profesorów jest taki sam jak idiotów w całej populacji.
Dowód: Główny ekonomista Platformy Oszustów Andrzej Rzońca ( jest sławnym odkrywcą rachunku Rzońcowego za który powinien dostać IG Nobla ) przewidywał aż 100 mld zł deficytu. Po 9 miesiącach w budżecie jest nadwyżka 3,2 mld zł. CBDO.
środa, 31 października 2018
Niemieckie łapówki w Polsce rozliczane jako uzasadnione koszty
Niemieckie łapówki w Polsce rozliczane jako uzasadnione koszty
http://niezalezna.pl/243074-drapiezne-narzedzia-panowania-niemiec-lapowki-w-polsce-rozliczane-jako-uzasadnione-koszty
"Drapieżne narzędzia panowania Niemiec. „Łapówki w Polsce rozliczane jako… uzasadnione koszty”
- Niemcy stworzyli system, w którym firmy miały zagwarantowane fundusze na łapówki w Polsce. Niemiecki fiskus rozliczał je jako… uzasadnione koszty. W ten sposób państwo niemieckie wyposażyło je świadomie w bardzo drapieżne narzędzia do tworzenia w Polsce struktur kompradorskich. To się działo w biały dzień, w cywilizowanej Europie. Stąd nasze problemy z prowadzeniem niepodległościowej polityki – mówi prof. Piotr Grochmalski z Akademii Sztuki Wojennej. Dziś o 22.15 będzie on gościem w „Wywiadzie z chuliganem” w Telewizji Republika.
Prof. dr hab. Piotr Grochmalski to niezwykle barwna postać – dawny korespondent wojenny w Czeczenii, Armenii i Azerbejdżanie. Blisko przyjaźnił się m. in. z Szamilem Basajewem, gdy był on jednym z przywódców czeczeńskich powstańców, nie uważanym jeszcze za terrorystę. Jest politologiem, współpracownikiem Antoniego Macierewicza, niedawno w dedykowanej mu książce „Niepodległość ma jeden kształt” napisał rozdział poświęcony jego wizji geopolityki. Jako naukowiec jest m. in. specjalistą od dezinformacji.
Jarosław Kaczyński atakowany był, gdy elity III RP nazwał mało znanym u nas pojęciem „kompradorskie”. Zdaniem prof. Piotra Grochmalskiego, który badał funkcjonowanie elit kompradorskich w różnych krajach świata, nazwa ta trafnie opisuje system panowania nad Polską przede wszystkim przez Niemcy.
Czym są elity kompradorskie?
– Ich tradycja sięga Chin. Zachodnie państwa i koncerny pozyskiwały tam lokalnych Chińczyków, by realizowali ich interesy, jednocześnie mając z tego coś dla siebie
– wyjaśnia prof. Grochmalski. Systemy kompradorskie niekoniecznie musiały być prymitywne.
– Ci Chińczycy bogacili się, ale czasem także robili coś dla jakiejś lokalnej społeczności, chcieli uchodzić za patriotów, niekiedy potrafili kogoś uratować. Ale istotą ich działalności było to, że swoją wiedzę poświęcali pomnażaniu kapitału obcego. Służyli jemu, wbrew interesom Chin
– mówi.
Jego zdaniem III RP była państwem we władaniu podobnych elit kompradorskich, których pozycję Niemcy budowali przez lata. Szczególnie w latach 90., przed wstąpieniem Polski do UE, robiły to bardzo drapieżnie, uciekając się do korumpowania okrągłostołowych elit, do czego narzędzia stworzyło im celowo niemieckie państwo.
Niemcy dla własnych celów wykorzystały fatalny poziom ludzi, którzy w III RP okrzyknięci zostali elitami.
– Po części były to elity, które odziedziczyliśmy po tym państwie, które było przez dziesięciolecia kontrolowane przez państwo sowieckie. Ale do tego trzeba dodać elity, które wykreowało państwo niemieckie, kupując je i zapewniając im godziwe życie. Postała ta dziwna mieszanka kompradorstwa a la Rosja i kompradorstwa a la Niemcy
– mówi prof. Piotr Grochmalski."
http://niezalezna.pl/243074-drapiezne-narzedzia-panowania-niemiec-lapowki-w-polsce-rozliczane-jako-uzasadnione-koszty
"Drapieżne narzędzia panowania Niemiec. „Łapówki w Polsce rozliczane jako… uzasadnione koszty”
- Niemcy stworzyli system, w którym firmy miały zagwarantowane fundusze na łapówki w Polsce. Niemiecki fiskus rozliczał je jako… uzasadnione koszty. W ten sposób państwo niemieckie wyposażyło je świadomie w bardzo drapieżne narzędzia do tworzenia w Polsce struktur kompradorskich. To się działo w biały dzień, w cywilizowanej Europie. Stąd nasze problemy z prowadzeniem niepodległościowej polityki – mówi prof. Piotr Grochmalski z Akademii Sztuki Wojennej. Dziś o 22.15 będzie on gościem w „Wywiadzie z chuliganem” w Telewizji Republika.
Prof. dr hab. Piotr Grochmalski to niezwykle barwna postać – dawny korespondent wojenny w Czeczenii, Armenii i Azerbejdżanie. Blisko przyjaźnił się m. in. z Szamilem Basajewem, gdy był on jednym z przywódców czeczeńskich powstańców, nie uważanym jeszcze za terrorystę. Jest politologiem, współpracownikiem Antoniego Macierewicza, niedawno w dedykowanej mu książce „Niepodległość ma jeden kształt” napisał rozdział poświęcony jego wizji geopolityki. Jako naukowiec jest m. in. specjalistą od dezinformacji.
Jarosław Kaczyński atakowany był, gdy elity III RP nazwał mało znanym u nas pojęciem „kompradorskie”. Zdaniem prof. Piotra Grochmalskiego, który badał funkcjonowanie elit kompradorskich w różnych krajach świata, nazwa ta trafnie opisuje system panowania nad Polską przede wszystkim przez Niemcy.
Czym są elity kompradorskie?
– Ich tradycja sięga Chin. Zachodnie państwa i koncerny pozyskiwały tam lokalnych Chińczyków, by realizowali ich interesy, jednocześnie mając z tego coś dla siebie
– wyjaśnia prof. Grochmalski. Systemy kompradorskie niekoniecznie musiały być prymitywne.
– Ci Chińczycy bogacili się, ale czasem także robili coś dla jakiejś lokalnej społeczności, chcieli uchodzić za patriotów, niekiedy potrafili kogoś uratować. Ale istotą ich działalności było to, że swoją wiedzę poświęcali pomnażaniu kapitału obcego. Służyli jemu, wbrew interesom Chin
– mówi.
Jego zdaniem III RP była państwem we władaniu podobnych elit kompradorskich, których pozycję Niemcy budowali przez lata. Szczególnie w latach 90., przed wstąpieniem Polski do UE, robiły to bardzo drapieżnie, uciekając się do korumpowania okrągłostołowych elit, do czego narzędzia stworzyło im celowo niemieckie państwo.
Niemcy dla własnych celów wykorzystały fatalny poziom ludzi, którzy w III RP okrzyknięci zostali elitami.
– Po części były to elity, które odziedziczyliśmy po tym państwie, które było przez dziesięciolecia kontrolowane przez państwo sowieckie. Ale do tego trzeba dodać elity, które wykreowało państwo niemieckie, kupując je i zapewniając im godziwe życie. Postała ta dziwna mieszanka kompradorstwa a la Rosja i kompradorstwa a la Niemcy
– mówi prof. Piotr Grochmalski."
wtorek, 30 października 2018
Pasożytniczy sektor publiczny 32
Pasożytniczy sektor publiczny 32
1. Sejmowa Komisja śledcza do sprawy afery Amber Gold pod przewodnictwem poseł Małgorzaty Wasserman od dwóch lat dostarcza Polakom rozrywki wzywając przed swoje wysokie oblicze różnych typów spod ciemnej gwiazdy odsadzonych przez mafie w roli funkcjonariuszy publicznych. Jeden z przeczołganych prokuratorów na pytanie o imię i nazwisko po 17 sekundach odpowiedział "nie wiem, nie pamiętam". O tym jaki jest stan instytucji parapaństwa o operacyjnej nazwie III RP wszyscy wiedzieli od dawna ale teraz dostali mocne i niezaprzeczalne dowody. Minister Sprawiedliwości zamiast dyscyplinarnie pozwalniać przestępców - prokuratorów i oskarżyć ich co najmniej o zaniedbanie obowiązków i składanie fałszywych zeznań, tylko groźnie kiwnął palcem w bucie dając twardy dowód na to że jest obsadzony w roli politycznego showmana a nie prawdziwego ministra.
Upolityczniona Komisja nawet nie próbuje odnaleźć szefa przekrętu i 851 mln złotych ukradzionych 19 tysiącom poszkodowanych, które to z odsetkami ustawowymi kiedyś dojdą do 1.5 mld złotych.
Ta komisja jest jałowa i marnuje pieniądze podatników.
2. Afera GetBacku to jedna z największych afer finansowych ostatnich lat i to zmontowana niedługo po Amber Gold i Wołominie. Do afery GetBack w ogóle doszło dzięki kaskadzie zaniechań różnych instytucji. CBA groźnie zatrzymuje różne osoby po czym je zwalnia ale kilka osób aresztowano. W aferę może być zamieszany bankster - premier Morawiecki. Obecnie ujawnione długi GetBacku wynoszą około 3,5 mld złotych a więc całkiem sporo.
3. Ze SKOK Wołomin, drugiej co do wielkości kasy w Polsce, upadłej w 2015 roku, zniknęło prawie 3 mld zł. Część została m.in. wyprowadzona w na "słupy". Ludzie związani z dawnymi Wojskowymi Służbami Informacyjnymi podstawiali słupy, często bezdomnych, których przywożono do Wołomina z całej Polski. Po kredyty szli z nieudolnie sfałszowaną dokumentacją poświadczającą nieprawdziwe zarobki i nieruchomości pod zastaw. Przestępcom pomagali oszuści - biegli.
Rachunek dla podatników za SKOK-i przekroczył już 5 mld zł i dalej rośnie. Patologiczne ustawy pozwalające na oszustwa są autorstwa PiS !
4. Afera reprywatyzacyjna w Warszawie kosztowała rzekomo ponad 21 mld złotych. Bez udziału skorumpowanych urzędników i "niezawisłych" sędziów nie można było wyłudzić nawet jednej złotówki. Poza pojedynczymi osobami nikomu nie spadł włos z głowy.
5. Urzędnikom - przestępcom ze spraw Amber Gold, GetBack i SKOK Wołomin nie spadł włos z głowy. Oszustwa na podatku Vat mogły wynieść 262-275 mld złotych. Wyłudzenie Vatu bez współpracy z urzędnikiem jest niemożliwe ! Urzędnicy bezprawnie zwracający na polecenia Naczelników Izb Skarbowych miliardy VAT-u są znani. Nikomu nie spadł włos z głowy. Niektórzy awansowali. Niektórzy ścigają teraz uczciwych podatników. Niektórzy biorą już tłuste emerytury. Oszustwa na podatku VAT, akcyzie i podatku CIT mogły dojść do 500 mld złotych !
6. W instytucjach państwowych obowiązującą zasadą jest "robić ale nic nie zrobić". Nie wolno się narażać ! Jak trzeba to się skacze z gałęzi na gałąź.
7. Andrzej Gąsiorowski i Bogusław Bagsik czyli ART-B oscylatorem wyłudzili z banków duże pieniądze. Po ćwierć wieku podano że wyłudzoną kasą sfinansowano MOST, czyli operacje przerzutu Żydów z ZSRR i Rosji do Izraela w latach 1990-1992. Media nie wyraziły zainteresowania MOST-em i przekrętem. Chociaż wróbelki prawdziwie ćwierkały o tym już w dacie operacji MOST to organa parapaństwa nie przyjmowały tego do wiadomości. Prokuraturze i sądowi nie udało się ustalić co stało się z wyłudzonymi pieniędzmi. Taki prikaz organa dostały i go wykonały w podskokach.
8. Może za 10-20 lat zostanie podane że pieniądze z Amber Gold, Getbacku, Wołomina no i 500 mld złotych z podatków było pilnie potrzebne eskimosom na różne operacje a organy państwa dostały prikaz aby niczego nie zauważyć a już zwłaszcza słonia.
Zwłaszcza filosemita, stategos nad strategosami z Żoliborza co to potyka się o własne nogi, wyklucza udział eskimosów w gigantycznym drenażu Polaków.
9. W Policji, ABW, CBA, skarbówce... tysiące gnoi bez pojęcia ale z wielkimi poborami. Podsłuchy, broń długa, kamizelki i zbędne spektakle zatrzymań dla mediów ! Po cichu za trzy godziny zwalnia się 99% przesłuchanych zatrzymanych.
W świetle prawa jeśli nie zachodzi niebezpieczeństwo ukrycia się lub ucieczki podejrzanego ( nie dotyczy to zbrodni ) należy go normalnie wezwać przez pocztę a jak się nie stawia dopiero przymusowo doprowadzić. Ci bezprawnie zatrzymywani oczywiście od Europejskiego Trybunału Prawa Człowieka dostaną odszkodowania płatne przez polskiego podatnika.
1. Sejmowa Komisja śledcza do sprawy afery Amber Gold pod przewodnictwem poseł Małgorzaty Wasserman od dwóch lat dostarcza Polakom rozrywki wzywając przed swoje wysokie oblicze różnych typów spod ciemnej gwiazdy odsadzonych przez mafie w roli funkcjonariuszy publicznych. Jeden z przeczołganych prokuratorów na pytanie o imię i nazwisko po 17 sekundach odpowiedział "nie wiem, nie pamiętam". O tym jaki jest stan instytucji parapaństwa o operacyjnej nazwie III RP wszyscy wiedzieli od dawna ale teraz dostali mocne i niezaprzeczalne dowody. Minister Sprawiedliwości zamiast dyscyplinarnie pozwalniać przestępców - prokuratorów i oskarżyć ich co najmniej o zaniedbanie obowiązków i składanie fałszywych zeznań, tylko groźnie kiwnął palcem w bucie dając twardy dowód na to że jest obsadzony w roli politycznego showmana a nie prawdziwego ministra.
Upolityczniona Komisja nawet nie próbuje odnaleźć szefa przekrętu i 851 mln złotych ukradzionych 19 tysiącom poszkodowanych, które to z odsetkami ustawowymi kiedyś dojdą do 1.5 mld złotych.
Ta komisja jest jałowa i marnuje pieniądze podatników.
2. Afera GetBacku to jedna z największych afer finansowych ostatnich lat i to zmontowana niedługo po Amber Gold i Wołominie. Do afery GetBack w ogóle doszło dzięki kaskadzie zaniechań różnych instytucji. CBA groźnie zatrzymuje różne osoby po czym je zwalnia ale kilka osób aresztowano. W aferę może być zamieszany bankster - premier Morawiecki. Obecnie ujawnione długi GetBacku wynoszą około 3,5 mld złotych a więc całkiem sporo.
3. Ze SKOK Wołomin, drugiej co do wielkości kasy w Polsce, upadłej w 2015 roku, zniknęło prawie 3 mld zł. Część została m.in. wyprowadzona w na "słupy". Ludzie związani z dawnymi Wojskowymi Służbami Informacyjnymi podstawiali słupy, często bezdomnych, których przywożono do Wołomina z całej Polski. Po kredyty szli z nieudolnie sfałszowaną dokumentacją poświadczającą nieprawdziwe zarobki i nieruchomości pod zastaw. Przestępcom pomagali oszuści - biegli.
Rachunek dla podatników za SKOK-i przekroczył już 5 mld zł i dalej rośnie. Patologiczne ustawy pozwalające na oszustwa są autorstwa PiS !
4. Afera reprywatyzacyjna w Warszawie kosztowała rzekomo ponad 21 mld złotych. Bez udziału skorumpowanych urzędników i "niezawisłych" sędziów nie można było wyłudzić nawet jednej złotówki. Poza pojedynczymi osobami nikomu nie spadł włos z głowy.
5. Urzędnikom - przestępcom ze spraw Amber Gold, GetBack i SKOK Wołomin nie spadł włos z głowy. Oszustwa na podatku Vat mogły wynieść 262-275 mld złotych. Wyłudzenie Vatu bez współpracy z urzędnikiem jest niemożliwe ! Urzędnicy bezprawnie zwracający na polecenia Naczelników Izb Skarbowych miliardy VAT-u są znani. Nikomu nie spadł włos z głowy. Niektórzy awansowali. Niektórzy ścigają teraz uczciwych podatników. Niektórzy biorą już tłuste emerytury. Oszustwa na podatku VAT, akcyzie i podatku CIT mogły dojść do 500 mld złotych !
6. W instytucjach państwowych obowiązującą zasadą jest "robić ale nic nie zrobić". Nie wolno się narażać ! Jak trzeba to się skacze z gałęzi na gałąź.
7. Andrzej Gąsiorowski i Bogusław Bagsik czyli ART-B oscylatorem wyłudzili z banków duże pieniądze. Po ćwierć wieku podano że wyłudzoną kasą sfinansowano MOST, czyli operacje przerzutu Żydów z ZSRR i Rosji do Izraela w latach 1990-1992. Media nie wyraziły zainteresowania MOST-em i przekrętem. Chociaż wróbelki prawdziwie ćwierkały o tym już w dacie operacji MOST to organa parapaństwa nie przyjmowały tego do wiadomości. Prokuraturze i sądowi nie udało się ustalić co stało się z wyłudzonymi pieniędzmi. Taki prikaz organa dostały i go wykonały w podskokach.
8. Może za 10-20 lat zostanie podane że pieniądze z Amber Gold, Getbacku, Wołomina no i 500 mld złotych z podatków było pilnie potrzebne eskimosom na różne operacje a organy państwa dostały prikaz aby niczego nie zauważyć a już zwłaszcza słonia.
Zwłaszcza filosemita, stategos nad strategosami z Żoliborza co to potyka się o własne nogi, wyklucza udział eskimosów w gigantycznym drenażu Polaków.
9. W Policji, ABW, CBA, skarbówce... tysiące gnoi bez pojęcia ale z wielkimi poborami. Podsłuchy, broń długa, kamizelki i zbędne spektakle zatrzymań dla mediów ! Po cichu za trzy godziny zwalnia się 99% przesłuchanych zatrzymanych.
W świetle prawa jeśli nie zachodzi niebezpieczeństwo ukrycia się lub ucieczki podejrzanego ( nie dotyczy to zbrodni ) należy go normalnie wezwać przez pocztę a jak się nie stawia dopiero przymusowo doprowadzić. Ci bezprawnie zatrzymywani oczywiście od Europejskiego Trybunału Prawa Człowieka dostaną odszkodowania płatne przez polskiego podatnika.
sobota, 27 października 2018
Electromobility Poland czyli znów Miś
Electromobility Poland czyli znów Miś
Spółka Electromobility Poland (EMP) finansowa za społeczne pieniądze ( już poszło w las 30 mln złotych ), miała przygotować własnej koncepcji prototyp samochodu elektrycznego. Prototyp miano szybko wdrożyć do produkcji masowej.
EMP ma siedzibą na ostatnim piętrze budynku przy ulicy Mysiej. Tam ma też swoją siedzibę PGE. Prezes EMP Piotr Zaremba jest zresztą jednocześnie członkiem rady nadzorczej spółki Lotos Paliwa. Tam nie ma żadnego biura projektowego, laboratoriów, warsztatów...
W mediach pojawiły się krytyczne publikacje kpiące z EMP. Portal WP.pl pisał o „roztrwonionym kapitale”, innpoland.pl pisze, że w firmie nic się nie dzieje. E-auto w poślizgu - Puls Biznesu - pb.pl. Interia.pl - Samochodu nie ma, ale jest nowy prezes ElectroMobility Poland. Biznesalert.pl - RAPORT: - Polski samochód elektryczny - mrzonki czy strategia.
Rzecznik EMP Aleksandra Baldys zdementowała dla wyborcza.pl jakoby firma ma trudności finansowe. W kwietniu 2018 roku na pytania BiznesAlert.pl dotyczące przyszłości projektu rzecznik odpowiedziała: „kluczowy cel postępowania, czyli stworzenie funkcjonalnego prototypu samochodu elektrycznego do końca 2018 roku, pozostaje ten sam, podobnie jak harmonogram działań. W pierwszej połowie 2019 roku spółka zaprezentuje jeżdżący prototyp”.
Stanisław Bareja był Wielkim Człowiekiem i Wizjonerem. On to wszystko przewidział.
Za społeczne pieniądze, chodzi o to, aby coś robić, ale nie zrobić. Im dłużej się "pracuje" tym więcej się zarobi. Więcej dostaną też konsultanci.
"Miś: Słuchaj! Ty będziesz robił dziadowskie oszczędności na sto - dwieście tysięcy, żeby nas byle łajza z kontroli wzięła za tyłek! Więc wbij sobie w ten twój oszczędny, kierowniczy, filmowy łeb: pieniądze należy zdobywać legalnie, a nie lewymi kombinacjami! Ten twój sznurek z helikoptera może sobie fruwać za ćwierć ceny z twoją żoną, a my, zapamiętaj sobie to, wynajmiemy helikopter na dziesięć godzin za pełną stawkę godzinową od instytucji. "Dziesięć godzin" - słownie.
Hochwander: Ale to jest kilkaset tysięcy!
Miś: Zapłacimy, zapłacimy! Film zrobi na zlecenie instytucja i zapłacimy. Rachunki mam z Cepelii na dwieście osiemdziesiąt tysięcy - zapłacimy. I nie sprzedamy misia żadnemu muzeum nawet Narodowemu za milion!
Hochwander: To znaczy nie chcesz zarobić?
Miś: Powiedz mi po co jest ten miś?
Hochwander: Właśnie, po co?
Miś: Otóż to! Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu i co się wtedy zrobi?
Hochwander: Protokół zniszczenia...
Miś: Prawdziwe pieniądze zarabia się tylko na drogich, słomianych inwestycjach.
[Hochwander chwyta za butelkę koniaku]
Miś: Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Nie stać cię! Ty musisz oszczędzać!
Hochwander: Słuchaj Rysiek! Ty nie bądź taki demagog! Jak ty robisz kombinacje to jest wszystko dobrze, a jak ja coś zaproponuję... to mi robisz szkolenie...
Miś: Ja kombinacje? Powiedz mi jedna, a dam ci wypić cała butelkę koniaku. No?
Hochwander: Daj mi pięćdziesiątkę!
Miś: No mów!
Hochwander: A kto nakręcił aferę z fałszywym bratem? Przerwałem zdjęcia, ogłoszenie. Kosztowało mnie to ponad trzysta tysięcy.
Miś: Ciebie?
Hochwander: Pieniądz jest pieniądz! Kilkaset tysięcy, za niepewne kilkaset dolarów i to jak ciotka będzie miała gest. I to według Ciebie jest w porządku!
Miś: Janek, nie mieszajmy myślowo dwóch różnych systemów walutowych. Nie bądźmy Pewex`ami. Dostajemy za tego misia, jako konsultanci 20% ogólnej sumy kosztów i już. Więc im on jest droższy, ten miś tym... no? Koniaczek?
Hochwander: Podwójny...Stać mnie!
Miś: Noooo...
Hochwander: Masz może duży garnek? Bo mam prawdziwe parówki, w baraniej kiszce, z cielęciny.
Miś: W baraniej kiszce? Eeee... to ty chyba, proszę ciebie, z Desy masz.
Hochwander: Nie, z filmu mam... Powąchaj... Daj jakiś garnek!"
Spółka Electromobility Poland (EMP) finansowa za społeczne pieniądze ( już poszło w las 30 mln złotych ), miała przygotować własnej koncepcji prototyp samochodu elektrycznego. Prototyp miano szybko wdrożyć do produkcji masowej.
EMP ma siedzibą na ostatnim piętrze budynku przy ulicy Mysiej. Tam ma też swoją siedzibę PGE. Prezes EMP Piotr Zaremba jest zresztą jednocześnie członkiem rady nadzorczej spółki Lotos Paliwa. Tam nie ma żadnego biura projektowego, laboratoriów, warsztatów...
W mediach pojawiły się krytyczne publikacje kpiące z EMP. Portal WP.pl pisał o „roztrwonionym kapitale”, innpoland.pl pisze, że w firmie nic się nie dzieje. E-auto w poślizgu - Puls Biznesu - pb.pl. Interia.pl - Samochodu nie ma, ale jest nowy prezes ElectroMobility Poland. Biznesalert.pl - RAPORT: - Polski samochód elektryczny - mrzonki czy strategia.
Rzecznik EMP Aleksandra Baldys zdementowała dla wyborcza.pl jakoby firma ma trudności finansowe. W kwietniu 2018 roku na pytania BiznesAlert.pl dotyczące przyszłości projektu rzecznik odpowiedziała: „kluczowy cel postępowania, czyli stworzenie funkcjonalnego prototypu samochodu elektrycznego do końca 2018 roku, pozostaje ten sam, podobnie jak harmonogram działań. W pierwszej połowie 2019 roku spółka zaprezentuje jeżdżący prototyp”.
Stanisław Bareja był Wielkim Człowiekiem i Wizjonerem. On to wszystko przewidział.
Za społeczne pieniądze, chodzi o to, aby coś robić, ale nie zrobić. Im dłużej się "pracuje" tym więcej się zarobi. Więcej dostaną też konsultanci.
"Miś: Słuchaj! Ty będziesz robił dziadowskie oszczędności na sto - dwieście tysięcy, żeby nas byle łajza z kontroli wzięła za tyłek! Więc wbij sobie w ten twój oszczędny, kierowniczy, filmowy łeb: pieniądze należy zdobywać legalnie, a nie lewymi kombinacjami! Ten twój sznurek z helikoptera może sobie fruwać za ćwierć ceny z twoją żoną, a my, zapamiętaj sobie to, wynajmiemy helikopter na dziesięć godzin za pełną stawkę godzinową od instytucji. "Dziesięć godzin" - słownie.
Hochwander: Ale to jest kilkaset tysięcy!
Miś: Zapłacimy, zapłacimy! Film zrobi na zlecenie instytucja i zapłacimy. Rachunki mam z Cepelii na dwieście osiemdziesiąt tysięcy - zapłacimy. I nie sprzedamy misia żadnemu muzeum nawet Narodowemu za milion!
Hochwander: To znaczy nie chcesz zarobić?
Miś: Powiedz mi po co jest ten miś?
Hochwander: Właśnie, po co?
Miś: Otóż to! Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu i co się wtedy zrobi?
Hochwander: Protokół zniszczenia...
Miś: Prawdziwe pieniądze zarabia się tylko na drogich, słomianych inwestycjach.
[Hochwander chwyta za butelkę koniaku]
Miś: Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Nie stać cię! Ty musisz oszczędzać!
Hochwander: Słuchaj Rysiek! Ty nie bądź taki demagog! Jak ty robisz kombinacje to jest wszystko dobrze, a jak ja coś zaproponuję... to mi robisz szkolenie...
Miś: Ja kombinacje? Powiedz mi jedna, a dam ci wypić cała butelkę koniaku. No?
Hochwander: Daj mi pięćdziesiątkę!
Miś: No mów!
Hochwander: A kto nakręcił aferę z fałszywym bratem? Przerwałem zdjęcia, ogłoszenie. Kosztowało mnie to ponad trzysta tysięcy.
Miś: Ciebie?
Hochwander: Pieniądz jest pieniądz! Kilkaset tysięcy, za niepewne kilkaset dolarów i to jak ciotka będzie miała gest. I to według Ciebie jest w porządku!
Miś: Janek, nie mieszajmy myślowo dwóch różnych systemów walutowych. Nie bądźmy Pewex`ami. Dostajemy za tego misia, jako konsultanci 20% ogólnej sumy kosztów i już. Więc im on jest droższy, ten miś tym... no? Koniaczek?
Hochwander: Podwójny...Stać mnie!
Miś: Noooo...
Hochwander: Masz może duży garnek? Bo mam prawdziwe parówki, w baraniej kiszce, z cielęciny.
Miś: W baraniej kiszce? Eeee... to ty chyba, proszę ciebie, z Desy masz.
Hochwander: Nie, z filmu mam... Powąchaj... Daj jakiś garnek!"
piątek, 26 października 2018
Parę faktów o "polskich" sądach 180
Parę faktów o "polskich" sądach 180
https://niezalezna.pl/241425-skandaliczne-umorzenie-lustracji-chodzi-o-wiceministra-z-ekipy-tuska
"Skandaliczne umorzenie lustracji. Chodzi o wiceministra z ekipy Tuska!
Kolejna odsłona walki nadzwyczajnej kasty z państwem polskim. Sędziowie Sądu Apelacyjnego w Warszawie uznali, że były wiceminister rządu Tuska współpracował z SB, ale mógł tego nie ujawnić w oświadczeniu lustracyjnym, bo... działał w interesie „naszego kraju”, jak określono PRL.
Sędziowie Sądu Apelacyjnego w Warszawie Grzegorz Salamon, Adam Wrzosek i Dorota Radlińska umorzyli w piątek trwającą od wielu lat sprawę lustracyjną wiceministra finansów w rządzie PO-PSL, Wiesława Szczuki, uznanego już wcześniej prawomocnie za kłamcę lustracyjnego.
Szczuka nie ujawnił w oświadczeniu lustracyjnym swoich kontaktów w latach 80-tych z wywiadem Służby Bezpieczeństwa. I nie musiał - stwierdzili sędziowie uznając, że to przypadek usprawiedliwionego błędu.
Sędzia Salamon wygładzający motywy ustne orzeczenia stwierdził, że lustrowany bezsprzecznie wypełnił wszystkie przesłanki współpracy z tajną służbą PRL. Zaznaczył jednocześnie, że to była współpraca wyjątkowa.
- Przecież lustrowany zajmował się wówczas jako urzędnik ministerialny PRL kwestiami redukcji zadłużenia zagranicznego Polski. Sąd Najwyższy trafnie zwrócił uwagę, że działanie lustrowanego było związane z żywotnym interesem naszego kraju. Bylibyśmy dzisiaj w zupełnie innej sytuacji gospodarczej, gdyby nie redukcja zadłużenia - mówił sędzia Grzegorz Salamon.
Sąd Apelacyjny w Warszawie powoływał się też na preambułę ustawy lustracyjnej. Mimo iż w 2016 r. Sąd Najwyzszy wydał uchwałę wskazującą, że preambuła ustawy lustracyjnej nie może zawężać lustracji, to sędzia Salamon posłużył się właśnie preambułą, by wykazać, że proces lustracyjny w Polsce nie powinien obejmować byłego wiceministra.
Wiesław Szczuka stanął w piątek już po raz kolejny przed sądem lustracyjnym. W pierwszym procesie lustracyjnym został prawomocnie uznany kłamcą lustracyjnym. Jednak to rozstrzygnięcie nie spodobało się Sądowi Najwyższemu, który nakazał przeprowadzić ponowny proces.
Pion lustracyjny IPN wykazał przed sądem, że SB zainteresowała się lustrowanym w latach 80-tych ze względu na wysoką już wówczas jego pozycję jako urzędnika w ministerstwie PRL i częsty udział w międzynarodowych negocjacjach finansowych.
Prokurator IPN wykazał w procesie sądowym związki z wywiadem PRL kontaktu operacyjnego o ps., „Gaiko”, pod jakim zarejestrowany był przez wywiad PRL późniejszy członek ekipy premiera Donalda Tuska. Kontakt Operacyjny dostarczył Służbie Bezpieczeństwa charakterystyki osób biorących udział w międzynarodowych negocjacjach finansowych i opisywał przebieg spotkań oraz rozmów kuluarowych.
SB wykorzystywała go też jako eksperta z dziedziny międzynarodowego zadłużenia PRL.
Jego sprawę zarejestrowano w drugiej połowie lat 80-tych najpierw jako wstępną. Od sierpnia 1988 r. lustrowany wspierał komunistyczny wywiad jako kontakt operacyjny – jak wynika z akt IPN. Jego rejestrację zatwierdzał ówczesny wiceszef Dep. I MSW Henryk Jasik. „Gaiko” był już w tym czasie był wysoko postawionym pracownikiem resortu finansów, zatrudnionym w funkcji głównego specjalisty w departamencie MF a później doradcy ministra.
W procesie, jeszcze przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga zeznawali jako świadkowie byli funkcjonariusze wywiadu SB. Przyznali, że lustrowany wykonał ekspertyzy finansowe dla Departamentu I i był wykorzystywany jako znawca w kwestii m.in. zmniejszenia zadłużenia pogrążonej w zapaści gospodarki PRL.
Wyrok SA jest prawomocny, IPN może wnieść do SN kasację w tej sprawie."
https://niezalezna.pl/241425-skandaliczne-umorzenie-lustracji-chodzi-o-wiceministra-z-ekipy-tuska
"Skandaliczne umorzenie lustracji. Chodzi o wiceministra z ekipy Tuska!
Kolejna odsłona walki nadzwyczajnej kasty z państwem polskim. Sędziowie Sądu Apelacyjnego w Warszawie uznali, że były wiceminister rządu Tuska współpracował z SB, ale mógł tego nie ujawnić w oświadczeniu lustracyjnym, bo... działał w interesie „naszego kraju”, jak określono PRL.
Sędziowie Sądu Apelacyjnego w Warszawie Grzegorz Salamon, Adam Wrzosek i Dorota Radlińska umorzyli w piątek trwającą od wielu lat sprawę lustracyjną wiceministra finansów w rządzie PO-PSL, Wiesława Szczuki, uznanego już wcześniej prawomocnie za kłamcę lustracyjnego.
Szczuka nie ujawnił w oświadczeniu lustracyjnym swoich kontaktów w latach 80-tych z wywiadem Służby Bezpieczeństwa. I nie musiał - stwierdzili sędziowie uznając, że to przypadek usprawiedliwionego błędu.
Sędzia Salamon wygładzający motywy ustne orzeczenia stwierdził, że lustrowany bezsprzecznie wypełnił wszystkie przesłanki współpracy z tajną służbą PRL. Zaznaczył jednocześnie, że to była współpraca wyjątkowa.
- Przecież lustrowany zajmował się wówczas jako urzędnik ministerialny PRL kwestiami redukcji zadłużenia zagranicznego Polski. Sąd Najwyższy trafnie zwrócił uwagę, że działanie lustrowanego było związane z żywotnym interesem naszego kraju. Bylibyśmy dzisiaj w zupełnie innej sytuacji gospodarczej, gdyby nie redukcja zadłużenia - mówił sędzia Grzegorz Salamon.
Sąd Apelacyjny w Warszawie powoływał się też na preambułę ustawy lustracyjnej. Mimo iż w 2016 r. Sąd Najwyzszy wydał uchwałę wskazującą, że preambuła ustawy lustracyjnej nie może zawężać lustracji, to sędzia Salamon posłużył się właśnie preambułą, by wykazać, że proces lustracyjny w Polsce nie powinien obejmować byłego wiceministra.
Wiesław Szczuka stanął w piątek już po raz kolejny przed sądem lustracyjnym. W pierwszym procesie lustracyjnym został prawomocnie uznany kłamcą lustracyjnym. Jednak to rozstrzygnięcie nie spodobało się Sądowi Najwyższemu, który nakazał przeprowadzić ponowny proces.
Pion lustracyjny IPN wykazał przed sądem, że SB zainteresowała się lustrowanym w latach 80-tych ze względu na wysoką już wówczas jego pozycję jako urzędnika w ministerstwie PRL i częsty udział w międzynarodowych negocjacjach finansowych.
Prokurator IPN wykazał w procesie sądowym związki z wywiadem PRL kontaktu operacyjnego o ps., „Gaiko”, pod jakim zarejestrowany był przez wywiad PRL późniejszy członek ekipy premiera Donalda Tuska. Kontakt Operacyjny dostarczył Służbie Bezpieczeństwa charakterystyki osób biorących udział w międzynarodowych negocjacjach finansowych i opisywał przebieg spotkań oraz rozmów kuluarowych.
SB wykorzystywała go też jako eksperta z dziedziny międzynarodowego zadłużenia PRL.
Jego sprawę zarejestrowano w drugiej połowie lat 80-tych najpierw jako wstępną. Od sierpnia 1988 r. lustrowany wspierał komunistyczny wywiad jako kontakt operacyjny – jak wynika z akt IPN. Jego rejestrację zatwierdzał ówczesny wiceszef Dep. I MSW Henryk Jasik. „Gaiko” był już w tym czasie był wysoko postawionym pracownikiem resortu finansów, zatrudnionym w funkcji głównego specjalisty w departamencie MF a później doradcy ministra.
W procesie, jeszcze przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga zeznawali jako świadkowie byli funkcjonariusze wywiadu SB. Przyznali, że lustrowany wykonał ekspertyzy finansowe dla Departamentu I i był wykorzystywany jako znawca w kwestii m.in. zmniejszenia zadłużenia pogrążonej w zapaści gospodarki PRL.
Wyrok SA jest prawomocny, IPN może wnieść do SN kasację w tej sprawie."
Parę faktów o "polskich" sądach 179
Parę faktów o "polskich" sądach 179
https://www.salon24.pl/u/sporozdziwien/885383,walka-po-szlachetnej-kasty-i-eurokratow-o-utrzymanie-status-quo-w-polsce-jest-wysoce-niemoralna
"Walka PO, "szlachetnej kasty" i eurokratów o utrzymanie status quo w Polsce jest wysoce niemoralna
Tylko dwa fakty: Per capita (na głowę mieszkańca) - Polska wydaje trzy razy więcej niż wynosi średnia unijna. Po drugie w dziedzinie przewlekłości postępowania jesteśmy w czołówce europejskiej.
Ciekawe byłoby wyliczenie, czy kryminalizacja szlachetnej kasty odpowiada przeciętnej krajowej, a może przeciętnej ludzi z wyższym wykształceniem; wydaję się (tylko się wydaje), że znakomicie przebija te ogólne wskaźniki.
Pytanie: gdzie (do kogo idą te nadzwyczajne nakłady)? To oczywiście pytanie retoryczne.
Konkluzja; "szlachetna kasta" walczy o zachowanie status quo w imię swoich osobistych dochodów...
Przemiany w Polsce nie odpowiadają eurokratom ponieważ przestajemy być "przewidywalni" (czyli posłuszni).
Krajowa opozycja sprzymierza sie z tymi dwoma siłami, którym odpowiada jej polityczne credo (usuniemy z polskiej rzeczywistości wszystko co wprowadził PIS).
Oficjalna ideologia tych trzech wrogich Polakom sił sprowadza się do obrony dotychczasowych regulacji prawnych dotyczacych całej sfery sądownictwa - niby w oparciu o konstytucję i zasadę trójpodziału władzy.
Oczywiście, konstytucje interpretuje się na swój sposób i np. jej zapisy dotyczace ustawowego regulowania działań SN, KRS, TK są przez wspomniane siły negowane.
Zasada trójpodziału władzy przez ideologów PO rozumiana jest jako istnienie prócz demokratycznie wyłonionych dwóch filarów (władzy ustawodawczej i wykonawczej) - także wyłanianej w sposób korporacyjny (czyli poprzez samopowielanie się) - władzy sądowniczej. To jest właśnie zasadnicza rzecz w koniecznych przemianach mających uzdrowić nadzwyczaj chore polskie sądownictwo.
Wyłanianie naczelnych organów władzy sądowniczej przez pozostałe dwa filary - jest w gruncie rzeczy demokratycznym sposobem owego wyłaniania. Już jednak generuje to zarzuty, że to sposób "polityczny" (w sensie wyznaczania najważniejszych sędziów przez polityków). To rzecz jasna jest o wiele bardziej racjonalne i zbliżone do procedur demokratycznmych niż stan dotychczasowy. Ideałem byłyby wybory sędziów i prokuratorów na kadencje przez lokalne społeczności. (np -kadencja 2 - 3 letnia i poddawanie się wyborom) - ilość kadencji nie musi byc ograniczona, ale ci prawnicy muszą byc wybrani (poddani społecznej weryfikacji - tak, jak wybierani są parlamentarzyści.
Największym złem powodujacym całkowite odcięcie się sądów od ludzkich problemów, generującym demoralizacje niektórych sędziów jest ich dozgonność i nieodwoływalność. To należałoby w końcu zmienić. Także jakieś dodatkowe przywileje dla"kasty..." należy złikwidować. Wszyscy obywatele są równi wobec prawa - dotyczy to także spraw emerytalnych.
Zdaję spobie sprawe, że skoro w gruncie rzeczy zmiany niewielkie powodują już tak duży sprzeciw, to sprawy zasadnicze (wyżej poruszone) - ten sprzeciw będą potęgować. Tylko jednak zasadnicza zmiana dotyczoca sędziowskiego statusu może polskie sądownictwo uzdrowić.
Pragnę mocno zaznaczyć, że wszystkie te przeprowadzone przez obecne władze zmiany i te zasadnicze, (o których wyżej napisałem), nie mają nic wspólnego z niezawisłościa sądów. Sądy są i maja być niezawisłe; wyrok może być zmieniony jedynie przez sąd wyższej instancji. (pozostaje jeszcze konstytucyjne prawo łaski prezydenta RP). Tutaj zmian się nie przewiduje.
Reasumując: Walka o zachowanie status quo jest w wysokim stopniu niemoralna. Widać jak na dłoni, że walczy się o zachowanie przywilejów, które to przywileje prowadzą do wymienionych na wstępie patologii. Pozostawienie władzy sądowniczej w dotychczasowym kształcie w rzeczywistości uniemożliwia dalszy postęp gospodarczy kraju. Sądy działałyby tak jak dotychczas, czyli drogo, wolno i na korzyść korporacyjnego układu. Takie usytuowanie władzy sądowniczej, jakie było dotychczas w Polsce, to ogromna "kula u nogi", to brak szans w konkurencji z innymi państwami UW, w których w zdecydowanej większości nie występują takie (jak w Polsce) generujące patologię rozwiązania prawne."
https://www.salon24.pl/u/sporozdziwien/885383,walka-po-szlachetnej-kasty-i-eurokratow-o-utrzymanie-status-quo-w-polsce-jest-wysoce-niemoralna
"Walka PO, "szlachetnej kasty" i eurokratów o utrzymanie status quo w Polsce jest wysoce niemoralna
Tylko dwa fakty: Per capita (na głowę mieszkańca) - Polska wydaje trzy razy więcej niż wynosi średnia unijna. Po drugie w dziedzinie przewlekłości postępowania jesteśmy w czołówce europejskiej.
Ciekawe byłoby wyliczenie, czy kryminalizacja szlachetnej kasty odpowiada przeciętnej krajowej, a może przeciętnej ludzi z wyższym wykształceniem; wydaję się (tylko się wydaje), że znakomicie przebija te ogólne wskaźniki.
Pytanie: gdzie (do kogo idą te nadzwyczajne nakłady)? To oczywiście pytanie retoryczne.
Konkluzja; "szlachetna kasta" walczy o zachowanie status quo w imię swoich osobistych dochodów...
Przemiany w Polsce nie odpowiadają eurokratom ponieważ przestajemy być "przewidywalni" (czyli posłuszni).
Krajowa opozycja sprzymierza sie z tymi dwoma siłami, którym odpowiada jej polityczne credo (usuniemy z polskiej rzeczywistości wszystko co wprowadził PIS).
Oficjalna ideologia tych trzech wrogich Polakom sił sprowadza się do obrony dotychczasowych regulacji prawnych dotyczacych całej sfery sądownictwa - niby w oparciu o konstytucję i zasadę trójpodziału władzy.
Oczywiście, konstytucje interpretuje się na swój sposób i np. jej zapisy dotyczace ustawowego regulowania działań SN, KRS, TK są przez wspomniane siły negowane.
Zasada trójpodziału władzy przez ideologów PO rozumiana jest jako istnienie prócz demokratycznie wyłonionych dwóch filarów (władzy ustawodawczej i wykonawczej) - także wyłanianej w sposób korporacyjny (czyli poprzez samopowielanie się) - władzy sądowniczej. To jest właśnie zasadnicza rzecz w koniecznych przemianach mających uzdrowić nadzwyczaj chore polskie sądownictwo.
Wyłanianie naczelnych organów władzy sądowniczej przez pozostałe dwa filary - jest w gruncie rzeczy demokratycznym sposobem owego wyłaniania. Już jednak generuje to zarzuty, że to sposób "polityczny" (w sensie wyznaczania najważniejszych sędziów przez polityków). To rzecz jasna jest o wiele bardziej racjonalne i zbliżone do procedur demokratycznmych niż stan dotychczasowy. Ideałem byłyby wybory sędziów i prokuratorów na kadencje przez lokalne społeczności. (np -kadencja 2 - 3 letnia i poddawanie się wyborom) - ilość kadencji nie musi byc ograniczona, ale ci prawnicy muszą byc wybrani (poddani społecznej weryfikacji - tak, jak wybierani są parlamentarzyści.
Największym złem powodujacym całkowite odcięcie się sądów od ludzkich problemów, generującym demoralizacje niektórych sędziów jest ich dozgonność i nieodwoływalność. To należałoby w końcu zmienić. Także jakieś dodatkowe przywileje dla"kasty..." należy złikwidować. Wszyscy obywatele są równi wobec prawa - dotyczy to także spraw emerytalnych.
Zdaję spobie sprawe, że skoro w gruncie rzeczy zmiany niewielkie powodują już tak duży sprzeciw, to sprawy zasadnicze (wyżej poruszone) - ten sprzeciw będą potęgować. Tylko jednak zasadnicza zmiana dotyczoca sędziowskiego statusu może polskie sądownictwo uzdrowić.
Pragnę mocno zaznaczyć, że wszystkie te przeprowadzone przez obecne władze zmiany i te zasadnicze, (o których wyżej napisałem), nie mają nic wspólnego z niezawisłościa sądów. Sądy są i maja być niezawisłe; wyrok może być zmieniony jedynie przez sąd wyższej instancji. (pozostaje jeszcze konstytucyjne prawo łaski prezydenta RP). Tutaj zmian się nie przewiduje.
Reasumując: Walka o zachowanie status quo jest w wysokim stopniu niemoralna. Widać jak na dłoni, że walczy się o zachowanie przywilejów, które to przywileje prowadzą do wymienionych na wstępie patologii. Pozostawienie władzy sądowniczej w dotychczasowym kształcie w rzeczywistości uniemożliwia dalszy postęp gospodarczy kraju. Sądy działałyby tak jak dotychczas, czyli drogo, wolno i na korzyść korporacyjnego układu. Takie usytuowanie władzy sądowniczej, jakie było dotychczas w Polsce, to ogromna "kula u nogi", to brak szans w konkurencji z innymi państwami UW, w których w zdecydowanej większości nie występują takie (jak w Polsce) generujące patologię rozwiązania prawne."
sobota, 20 października 2018
Byli właściciele nieruchomości powinni domagać się odszkodowań od sprawców szkody, czyli Niemiec i ZSRR
Byli właściciele nieruchomości powinni domagać się odszkodowań od sprawców szkody, czyli Niemiec i ZSRR
http://forsal.pl/nieruchomosci/aktualnosci/artykuly/1298998,reprywatyzacja-byli-wlasciciele-nieruchomosci-powinni-domagac-sie-odszkodowan-od-sprawcow-szkody-czyli-niemiec-i-zsrr.html
"Byli właściciele nieruchomości powinni domagać się odszkodowań od sprawców szkody, czyli Niemiec i ZSRR
Do wypłaty odszkodowania zobowiązany jest sprawca szkody. Kto był sprawcą szkody? Przede wszystkim Niemcy oraz Związek Radziecki. Zatem to od tych państw, a nie od polskiego podatnika, powinien domagać się odszkodowania były właściciel - pisze dr Tomasz Luterek.
Aby wykazać, ile straciła Warszawa, najpierw należałoby obliczyć koszt uczciwej reprywatyzacji z uwzględnieniem hipotek. Dopiero porównanie tego wyniku z wartościami wynikającymi z obecnego, patologicznego sposobu rozliczeń mogłoby być podstawą do ustalenia przybliżonych strat.
Sprawa odszkodowań historycznych – wojennych i reprywatyzacyjnych – w ostatnich miesiącach dość często jest podnoszona przez polityków i dziennikarzy. 8 października ukazał się raport komisji ds. reprywatyzacji nieruchomości warszawskich, który miał pokazać, ile kosztowała warszawiaków dzika reprywatyzacja. Szacunki komisji mówią o 21,5 mld zł (straty z tytułu nieprawidłowości miały przekroczyć 12 mld zł). Niewątpliwie należy docenić podjętą przez członków komisji próbę kwantyfikowania skutków dzisiejszego, patologicznego modelu reprywatyzacji. Jednak, delikatnie rzecz ujmując, jest to wyliczenie oparte na mało wyrafinowanych założeniach i sporządzone na nieprzystającym instytucjom państwowym poziomie dokładności. Dostępny raport to de facto spot wyborczy, który opiera się na średniej cenie 1 mkw. (w raporcie zapisywanego jako 1m2…) gruntu określonej na poziomie 1500 zł, a w przypadku nieruchomości zabudowanych 8500 zł. Do tego doliczono wypłaty odszkodowań w kwocie 1,184 mld zł. Wydaje się, że raport powinien przybliżać podstawy metodologiczne i sposób wyliczenia podanych zmiennych. Skoro mowa w nim o kosztach poniesionych w ostatnich dekadach, powinno się w nim wykazać zmiany wartości nieruchomości w czasie (nieporównywalnie niższa była ich wartość w latach 90. XX w. niż obecnie) i sposób waloryzacji.
Niestety ten raport wpisuje się w ogólny, dominujący w mediach i sądach trend dokonywania wycen przez polityków i prawników. Nie wpływa to korzystnie na jakość i wiarygodność podawanych wyliczeń. Problematyka rozliczeń z historią jest skomplikowana i wymaga wiedzy oraz perspektywy interdyscyplinarnej, w pierwszej kolejności znajomości historii gospodarczej, polityki, ekonomii i zasad wyceny nieruchomości.
Dlatego potrzebny jest w tej sprawie głos i opinia ekspertów, w tym przede wszystkim rzeczoznawców majątkowych. Dotychczasowy model reprywatyzacji, w którym prawnicy uczyli rzeczoznawców, jak określać wartość reprywatyzowanych nieruchomości, doprowadził do narażenia finansów publicznych na wielomiliardowe straty. Wykreowany przez część środowisk prawniczych model wyceny, który nakazuje określać wartość nieruchomości z lat 40. XX w. według cen dzisiaj obowiązujących, bez uwzględnienia obciążeń hipotecznych, to błąd logiczny, a mówiąc dosadniej – nieuczciwość, która skutkuje gigantycznym bezpodstawnym wzbogaceniem po stronie byłych właścicieli czy częściej nawet handlarzy roszczeń. Co ważne, ów model wyceny w zasadzie nie wynika wprost z przepisów powszechnie obowiązujących. Został ukształtowany przez orzecznictwo, które ustanawiało kuratorów dla 140-letnich, „być może wciąż żyjących”, byłych właścicieli.
Niestety, rzeczoznawcy majątkowi – biegli sądowi, którzy opracowują operaty na zlecenie sądów – są zobowiązani sporządzać wyceny w takim zakresie, jaki określi sąd w postanowieniu. Jeżeli w postanowieniu jest mowa o wycenie według stanu nieruchomości z daty przejęcia, ale według dzisiejszych cen, to tak właśnie należy opracować operat. Doprowadza to do sytuacji, w której rzeczoznawcy stają się bezwolnym narzędziem w rękach prawników. W konsekwencji opracowują operaty na podstawie błędnych założeń i uzyskują wyniki niemające nic wspólnego z realną wartością praw majątkowych do przejętych nieruchomości. Niestety takie hybrydowe wyceny szacunkowe stają się podstawą do rozstrzygnięć liczonych w dziesiątkach miliardów złotych. Co znamienne, bardzo podobnie widzą to niektórzy sędziowie, którzy też w pewnym stopniu są zakładnikami linii orzecznictwa. Wielu z nich powtarza, że łatwo jest ich obwiniać, ale powinno się przyjrzeć bliżej wyrokom, które ukształtowały proreprywatyzacyjną linię orzeczniczą. „Nie jestem bohaterem. Jeśli Sąd Najwyższy (SN) otwiera drogę do zasądzania wysokich odszkodowań, to zasądzam wysokie odszkodowania. Jestem jak żołnierz na polu bitwy. Wykonuję rozkaz, a jeśli coś pójdzie nie tak, jestem pierwszy do odstrzału” – mówił jeden ze stołecznych sędziów, cytowany przez DGP w artykule z dn. 30.10.2016 r.
Należy docenić podjętą przez komisję próbę oszacowania skutków patologicznej reprywatyzacji. Jednak jest to wyliczenie sporządzone na nieprzystającym instytucjom państwowym poziomie dokładności
W poszukiwaniu właściwej metodologii
Jak już wspomniałem, warto docenić podjętą przez komisję próbę pokazania strat związanych z realizacją dzisiejszego patologicznego modelu reprywatyzacji. Nie dość, że nie przyczynił się on do zamknięcia problemu, to wciąż generuje olbrzymie koszty. Dlatego dobrze, że na reprywatyzację komisja spojrzała od strony strat majątkowych w ogólnym ujęciu. Wydaje się, że wspomniany raport można potraktować jako falstart i przygotować kolejny z prawdziwego zdarzenia opierający się na metodologii uwzględniającej zmianę wartości i struktury właścicielskiej reprywatyzowanych nieruchomości sięgającą czasów II wojny światowej.
Fakt, że do dzisiaj w ustawie o gospodarce nieruchomościami i rozporządzeniu Rady Ministrów w sprawie wyceny nieruchomości i sporządzania operatu szacunkowego nie jest wskazany szczegółowy sposób wyceny nieruchomości reprywatyzowanych, jest pochodną braku kompleksowej ustawy reprywatyzacyjnej. Sytuacja ta sprzyja różnym grupom interesów związanych z dziką reprywatyzacją. Dlatego przyjęcie precyzyjnej regulacji dotyczącej sposobu wyceny, która będzie odwzorowywała realną wartość nieruchomości znacjonalizowanych w czasie rządów komunistycznych w Polsce, byłoby korzystne z perspektywy polskiego interesu i przysłużyłoby się społeczeństwu.
Do opracowania takiej metodologii konieczne są wiedza i optyka interdyscyplinarna, korzystające z rozwiązań metodologicznych właściwych dla nauk ekonomicznych, wyceny nieruchomości, historii gospodarczej oraz politologii i prawa. Żeby przystąpić do takiej wyceny, trzeba prześledzić cały splot okoliczności, które wpłynęły na wartość nieruchomości w latach 40. XX w., w tym zmiennych z tak pozornie odległych obszarów, jak zderzenie doktryn politycznych i ich praktyczna implementacja, zakres ochrony prawa własności, rozstrzygnięcia geopolityczne, skutki wojny.
Do podstawowych zmiennych, które należałoby łącznie uwzględnić przy wycenie odszkodowań za konfiskaty okupacyjne, zniszczenia wojenne i komunistyczną nacjonalizację, należą:
1) wartość praw majątkowych do nieruchomości przed wybuchem II wojny światowej z uwzględnieniem hipotek,
2) obniżenie wartości nacjonalizowanych praw na skutek strat wojennych oraz strat poniesionych w związku z wojną i okupacją w okresie od 1 września 1939 r. do chwili przejęcia przez państwo,
3) wysokość nakładów dokonanych po 1 września 1939 r.,
4) ogólne obniżenie wartości majątku narodowego,
5) czystą wartość majątku w dniu przejęcia go przez państwo,
6) szczególne okoliczności wpływające na wartość (czas trwania koncesji, licencje itp.).
Pragnę podkreślić znaczenie łącznego uwzględnienia tych czynników. Czas II wojny światowej i nacjonalizacja polskiego majątku to zdarzenia, które występowały jedno za drugim, przez co wzajemnie na siebie oddziaływały, doprowadzając w konsekwencji do gigantycznego zubożenia właścicieli nieruchomości na terenie Polski.
Historyczne uwarunkowania
Początek tej analizy wyznacza wybuch II wojny światowej. Wrzesień 1939 r. to kluczowa data dla całego procesu wyceny – data początku wojny, okupacji i komunizmu (dla znacznej części Polski, która znalazła się pod okupacją sowiecką). Określa ona początek katastrofy państwa polskiego, która w gigantycznym stopniu zaważyła na losach naszego społeczeństwa, a także posiadanego przez niego majątku, w tym nieruchomości. Od tego momentu zaczyna się okupacja niemiecka i sowiecka, a nasz kraj zaczyna ponosić olbrzymie straty, za które powinniśmy otrzymać odszkodowanie. Mieliśmy do czynienia z pogwałceniem tak podstawowych wartości, jak życie i zdrowie ludzkie, jak również swobód obywatelskich i praw majątkowych. W odniesieniu do praw dotyczących nieruchomości mieliśmy do czynienia z gigantycznym spadkiem ich wartości. Zjawisko to przybrało szczególnie drastyczny wymiar w przypadku nieruchomości zniszczonych. W oczywisty sposób najgorzej przedstawiała się wartość tych, które wymagały rozminowania, przeprowadzenia ekshumacji i rozbiórki. Wiązały się z tym bowiem znaczne koszty. Szczególnie dramatycznie sytuacja wyglądała w niemal doszczętnie zrujnowanej Warszawie. Wartość większości śródmiejskich nieruchomości była wręcz zerowa, a w określonych przypadkach nawet ujemna. Właściciele, którzy przed wojną zainwestowali w nie środki pochodzące z kredytów, które wciąż były wymagalne i obciążały działy IV ksiąg wieczystych nieruchomości, byli tuż po wojnie bankrutami. Z uwagi na to, że ubezpieczenia nie obejmowały zdarzeń takich jak wojna, u ludzi tych zgodnie z prawem powinni pojawić się – komornicy. Szczęście w nieszczęściu, w powojennej rzeczywistości żaden komornik nie niepokoił właścicieli – bankrutów. Społeczeństwo, które przeżyło wojnę, wiedziało, że w realiach ówczesnego świata byłoby to nie dość, że nieskuteczne, to wręcz niehumanitarne i dezawuujące podstawowe zasady współżycia społecznego.
Oczywiście może pojawić się pytanie, czy były właściciel bankrut jest winny temu, że wybuchła wojna, że jej konsekwencje były tak drastyczne? Nie. Zatem czy powinien otrzymać odszkodowanie? Bezspornie. Tyle że do jego wypłaty zgodnie z odwiecznymi regułami znanymi w zasadzie wszystkim porządkom prawnym na świecie zobowiązany jest sprawca szkody. Kto był sprawcą szkody? Przede wszystkim Niemcy oraz Związek Radziecki. Zatem to od tych państw powinien były właściciel domagać się odszkodowania, a nie od polskiego podatnika. Tylko jak to wyegzekwować w praktyce? Przy podejmowaniu jakichkolwiek działań należy niewątpliwie brać pod uwagę realia geopolityczne i zasadność miarkowania przedsiębranych środków – tak, by przyniosły rzeczywiste korzyści, a nie prowadziły do kolejnych międzynarodowych kryzysów politycznych.
Co zatem możemy zrobić dziś?
Należy w jednym operacie szacunkowym dotyczącym konkretnych nieruchomości wyliczyć wartość odszkodowań za straty wojenne i komunistyczną nacjonalizację. Trzeba pokazać, za co odpowiadają okupanci, a za co państwo polskie.
Operat powinien określać wartość praw majątkowych do przedmiotowej nieruchomości przed wybuchem wojny według ówczesnego jej stanu (geodezyjnego, technicznego, planistycznego itp.) z uwzględnieniem obciążeń hipotecznych. Podkreślam, że chodzi o wartość według cen przedwojennych. Powinniśmy następnie policzyć straty, jakie ponieśli byli właściciele nieruchomości w wyniku konfiskat okupacyjnych, zniszczeń wojennych i komunistycznej nacjonalizacji. Właśnie w takiej kolejności zdarzenia te następowały, począwszy od września 1939 r., doprowadzając do szkód majątkowych po stronie byłych właścicieli.
W ten zresztą sposób powojenni rzeczoznawcy (Biuro Odszkodowań Wojennych) określali wartość wyjściową nieruchomości, według której obliczano straty wojenne.
Zatem od wartości wyjściowej (1939 r.) odejmujemy wartość zniszczeń wojennych (w latach 1939–1945), jak również uwzględniamy ewentualne inwestycje, które miały miejsce w czasie okupacji. To jest komponent wartości, za który odpowiadają okupanci.
Następnie należy przejść do określenia wartości nieruchomości po wojnie w chwili jej przejęcia przez państwo. Przy czym trzeba pamiętać, że w wyniku wojny doszło do załamania rynku nieruchomości i spadku także wartość nieruchomości niezniszczonych.
Rynek nieruchomości istniał zarówno w czasie wojny, jak i po wojnie. Mamy dostęp do transakcji z tych okresów i w ten sposób porównawczo możemy określić wartość nieruchomości według waluty obowiązującej w dacie przejęcia przez państwo przeliczonej na przedwojenne złote. Drugie rozwiązanie, odwołujące się do powojennej praktyki wyceny i zastosowane w przypadku określania wartości praw majątkowych spłacanych przez państwo polskie w ramach umów indemnizacyjnych, odwołuje się do ogólnego obniżenia wartości majątku narodowego. Przyjmowano, że w stosunku do wartości z 1939 r. wynosiło ono 40 proc. Za to również w istotnym stopniu powinni odpowiadać okupanci.
Wartość nieruchomości z 1939 r. obniżamy zatem o zniszczenia wojenne, a następnie pomniejszamy o 40 proc. Od tej wartości odejmujemy obciążenia hipoteczne wymagalne w dacie przejęcia nieruchomości. Przy czym trzeba pamiętać, że w czasie wojny działały przedwojenne instytucje bankowe i raty kredytów były wymagalne. Niemniej w wyniku wysokiej inflacji kwoty rat spłacanych w czasie wojny były niewspółmiernie małe do tych z 1939 r., co było korzystne dla kredytobiorców. Dlatego w rozliczeniu według daty przejęcia należałoby uwzględnić tylko wymagalne raty, a nadpłacone zweryfikować o nadzwyczajny podatek od wzbogacenia wojennego.
Po dokonaniu takiej kalkulacji otrzymalibyśmy realną wartość przejętych przez państwo praw majątkowych. Aby dowiedzieć się, jaka jest ich wartość obecnie, należałoby zwaloryzować ją przy użyciu wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych (od 1950 r. obwieszczanego przez GUS) albo przy użyciu dolara amerykańskiego.
Reasumując, odszkodowania za konfiskaty okupacyjne, zniszczenia wojenne i komunistyczną nacjonalizację należałoby obliczyć w jednym operacie, który określi zwaloryzowaną na dzień dzisiejszy wartość praw majątkowych w czasie wojny i chwili nacjonalizacji, uwzględniając podane wyżej zmienne.
To pozwoliłoby nam precyzyjnie ustalić, kto i w jakim zakresie odpowiada za przewłaszczone dobra majątkowe i do kogo należy kierować roszczenia.
A jaki model wyceny nieruchomości reprywatyzowanych jest obecnie stosowany w praktyce polskich sądów i urzędów?
Wykreowany przez orzecznictwo model rozliczeń zakłada zwroty nieruchomości w naturze. Niesprawiedliwość takiego rozwiązania szczególnie jaskrawo widać w przypadku Warszawy, gdzie ze środków całego społeczeństwa dokonano odbudowy miasta, a następnie poszczególne nieruchomości trafiały w ręce spadkobierców byłych bankrutów. W tym przypadku odwołanie się do terminu „zwroty nieruchomości w naturze” to wyjątkowy zabieg erystyczny. W rzeczywistości możemy mówić ewentualnie o przywróceniu określonych praw do nieruchomości, w tym nie tylko tych ujawnionych w dziale I i II ksiąg wieczystych, ale także w działach III i IV. „Zwrot nieruchomości w naturze” niejako automatycznie pomija obciążenia hipoteczne, a należy pamiętać, że przed II wojną światową, podobnie jak i dzisiaj, większość nieruchomości była obciążona hipotekami. Zatem w dzisiejszym patologicznym modelu reprywatyzacji takie samo odszkodowanie otrzymuje zarówno potomek byłego właściciela, który wybudował kamienicę z własnych środków, jak i potomek bankruta. Delikatnie mówiąc, to chyba nieporozumienie.
Dlatego dobrze by się stało, gdyby raport komisji stanowił wstęp do opracowania założeń metodologicznych wyceny nieruchomości reprywatyzowanych opartych na spójnym i wielowymiarowym podejściu uwzględniającym straty wojenne i załamanie rynku nieruchomości w latach 40. XX w. Dopiero wtedy będziemy mogli precyzyjnie określić straty, jakie ponieśliśmy i ponosimy w związku z dziką reprywatyzacją, i powstrzymać wciąż trwający proceder wyłudzania niesłusznych odszkodowań reprywatyzacyjnych.
Autor jest prawnikiem, rzeczoznawcą majątkowym, autorem książki „Reprywatyzacja. Źródła problemu”"
http://forsal.pl/nieruchomosci/aktualnosci/artykuly/1298998,reprywatyzacja-byli-wlasciciele-nieruchomosci-powinni-domagac-sie-odszkodowan-od-sprawcow-szkody-czyli-niemiec-i-zsrr.html
"Byli właściciele nieruchomości powinni domagać się odszkodowań od sprawców szkody, czyli Niemiec i ZSRR
Do wypłaty odszkodowania zobowiązany jest sprawca szkody. Kto był sprawcą szkody? Przede wszystkim Niemcy oraz Związek Radziecki. Zatem to od tych państw, a nie od polskiego podatnika, powinien domagać się odszkodowania były właściciel - pisze dr Tomasz Luterek.
Aby wykazać, ile straciła Warszawa, najpierw należałoby obliczyć koszt uczciwej reprywatyzacji z uwzględnieniem hipotek. Dopiero porównanie tego wyniku z wartościami wynikającymi z obecnego, patologicznego sposobu rozliczeń mogłoby być podstawą do ustalenia przybliżonych strat.
Sprawa odszkodowań historycznych – wojennych i reprywatyzacyjnych – w ostatnich miesiącach dość często jest podnoszona przez polityków i dziennikarzy. 8 października ukazał się raport komisji ds. reprywatyzacji nieruchomości warszawskich, który miał pokazać, ile kosztowała warszawiaków dzika reprywatyzacja. Szacunki komisji mówią o 21,5 mld zł (straty z tytułu nieprawidłowości miały przekroczyć 12 mld zł). Niewątpliwie należy docenić podjętą przez członków komisji próbę kwantyfikowania skutków dzisiejszego, patologicznego modelu reprywatyzacji. Jednak, delikatnie rzecz ujmując, jest to wyliczenie oparte na mało wyrafinowanych założeniach i sporządzone na nieprzystającym instytucjom państwowym poziomie dokładności. Dostępny raport to de facto spot wyborczy, który opiera się na średniej cenie 1 mkw. (w raporcie zapisywanego jako 1m2…) gruntu określonej na poziomie 1500 zł, a w przypadku nieruchomości zabudowanych 8500 zł. Do tego doliczono wypłaty odszkodowań w kwocie 1,184 mld zł. Wydaje się, że raport powinien przybliżać podstawy metodologiczne i sposób wyliczenia podanych zmiennych. Skoro mowa w nim o kosztach poniesionych w ostatnich dekadach, powinno się w nim wykazać zmiany wartości nieruchomości w czasie (nieporównywalnie niższa była ich wartość w latach 90. XX w. niż obecnie) i sposób waloryzacji.
Niestety ten raport wpisuje się w ogólny, dominujący w mediach i sądach trend dokonywania wycen przez polityków i prawników. Nie wpływa to korzystnie na jakość i wiarygodność podawanych wyliczeń. Problematyka rozliczeń z historią jest skomplikowana i wymaga wiedzy oraz perspektywy interdyscyplinarnej, w pierwszej kolejności znajomości historii gospodarczej, polityki, ekonomii i zasad wyceny nieruchomości.
Dlatego potrzebny jest w tej sprawie głos i opinia ekspertów, w tym przede wszystkim rzeczoznawców majątkowych. Dotychczasowy model reprywatyzacji, w którym prawnicy uczyli rzeczoznawców, jak określać wartość reprywatyzowanych nieruchomości, doprowadził do narażenia finansów publicznych na wielomiliardowe straty. Wykreowany przez część środowisk prawniczych model wyceny, który nakazuje określać wartość nieruchomości z lat 40. XX w. według cen dzisiaj obowiązujących, bez uwzględnienia obciążeń hipotecznych, to błąd logiczny, a mówiąc dosadniej – nieuczciwość, która skutkuje gigantycznym bezpodstawnym wzbogaceniem po stronie byłych właścicieli czy częściej nawet handlarzy roszczeń. Co ważne, ów model wyceny w zasadzie nie wynika wprost z przepisów powszechnie obowiązujących. Został ukształtowany przez orzecznictwo, które ustanawiało kuratorów dla 140-letnich, „być może wciąż żyjących”, byłych właścicieli.
Niestety, rzeczoznawcy majątkowi – biegli sądowi, którzy opracowują operaty na zlecenie sądów – są zobowiązani sporządzać wyceny w takim zakresie, jaki określi sąd w postanowieniu. Jeżeli w postanowieniu jest mowa o wycenie według stanu nieruchomości z daty przejęcia, ale według dzisiejszych cen, to tak właśnie należy opracować operat. Doprowadza to do sytuacji, w której rzeczoznawcy stają się bezwolnym narzędziem w rękach prawników. W konsekwencji opracowują operaty na podstawie błędnych założeń i uzyskują wyniki niemające nic wspólnego z realną wartością praw majątkowych do przejętych nieruchomości. Niestety takie hybrydowe wyceny szacunkowe stają się podstawą do rozstrzygnięć liczonych w dziesiątkach miliardów złotych. Co znamienne, bardzo podobnie widzą to niektórzy sędziowie, którzy też w pewnym stopniu są zakładnikami linii orzecznictwa. Wielu z nich powtarza, że łatwo jest ich obwiniać, ale powinno się przyjrzeć bliżej wyrokom, które ukształtowały proreprywatyzacyjną linię orzeczniczą. „Nie jestem bohaterem. Jeśli Sąd Najwyższy (SN) otwiera drogę do zasądzania wysokich odszkodowań, to zasądzam wysokie odszkodowania. Jestem jak żołnierz na polu bitwy. Wykonuję rozkaz, a jeśli coś pójdzie nie tak, jestem pierwszy do odstrzału” – mówił jeden ze stołecznych sędziów, cytowany przez DGP w artykule z dn. 30.10.2016 r.
Należy docenić podjętą przez komisję próbę oszacowania skutków patologicznej reprywatyzacji. Jednak jest to wyliczenie sporządzone na nieprzystającym instytucjom państwowym poziomie dokładności
W poszukiwaniu właściwej metodologii
Jak już wspomniałem, warto docenić podjętą przez komisję próbę pokazania strat związanych z realizacją dzisiejszego patologicznego modelu reprywatyzacji. Nie dość, że nie przyczynił się on do zamknięcia problemu, to wciąż generuje olbrzymie koszty. Dlatego dobrze, że na reprywatyzację komisja spojrzała od strony strat majątkowych w ogólnym ujęciu. Wydaje się, że wspomniany raport można potraktować jako falstart i przygotować kolejny z prawdziwego zdarzenia opierający się na metodologii uwzględniającej zmianę wartości i struktury właścicielskiej reprywatyzowanych nieruchomości sięgającą czasów II wojny światowej.
Fakt, że do dzisiaj w ustawie o gospodarce nieruchomościami i rozporządzeniu Rady Ministrów w sprawie wyceny nieruchomości i sporządzania operatu szacunkowego nie jest wskazany szczegółowy sposób wyceny nieruchomości reprywatyzowanych, jest pochodną braku kompleksowej ustawy reprywatyzacyjnej. Sytuacja ta sprzyja różnym grupom interesów związanych z dziką reprywatyzacją. Dlatego przyjęcie precyzyjnej regulacji dotyczącej sposobu wyceny, która będzie odwzorowywała realną wartość nieruchomości znacjonalizowanych w czasie rządów komunistycznych w Polsce, byłoby korzystne z perspektywy polskiego interesu i przysłużyłoby się społeczeństwu.
Do opracowania takiej metodologii konieczne są wiedza i optyka interdyscyplinarna, korzystające z rozwiązań metodologicznych właściwych dla nauk ekonomicznych, wyceny nieruchomości, historii gospodarczej oraz politologii i prawa. Żeby przystąpić do takiej wyceny, trzeba prześledzić cały splot okoliczności, które wpłynęły na wartość nieruchomości w latach 40. XX w., w tym zmiennych z tak pozornie odległych obszarów, jak zderzenie doktryn politycznych i ich praktyczna implementacja, zakres ochrony prawa własności, rozstrzygnięcia geopolityczne, skutki wojny.
Do podstawowych zmiennych, które należałoby łącznie uwzględnić przy wycenie odszkodowań za konfiskaty okupacyjne, zniszczenia wojenne i komunistyczną nacjonalizację, należą:
1) wartość praw majątkowych do nieruchomości przed wybuchem II wojny światowej z uwzględnieniem hipotek,
2) obniżenie wartości nacjonalizowanych praw na skutek strat wojennych oraz strat poniesionych w związku z wojną i okupacją w okresie od 1 września 1939 r. do chwili przejęcia przez państwo,
3) wysokość nakładów dokonanych po 1 września 1939 r.,
4) ogólne obniżenie wartości majątku narodowego,
5) czystą wartość majątku w dniu przejęcia go przez państwo,
6) szczególne okoliczności wpływające na wartość (czas trwania koncesji, licencje itp.).
Pragnę podkreślić znaczenie łącznego uwzględnienia tych czynników. Czas II wojny światowej i nacjonalizacja polskiego majątku to zdarzenia, które występowały jedno za drugim, przez co wzajemnie na siebie oddziaływały, doprowadzając w konsekwencji do gigantycznego zubożenia właścicieli nieruchomości na terenie Polski.
Historyczne uwarunkowania
Początek tej analizy wyznacza wybuch II wojny światowej. Wrzesień 1939 r. to kluczowa data dla całego procesu wyceny – data początku wojny, okupacji i komunizmu (dla znacznej części Polski, która znalazła się pod okupacją sowiecką). Określa ona początek katastrofy państwa polskiego, która w gigantycznym stopniu zaważyła na losach naszego społeczeństwa, a także posiadanego przez niego majątku, w tym nieruchomości. Od tego momentu zaczyna się okupacja niemiecka i sowiecka, a nasz kraj zaczyna ponosić olbrzymie straty, za które powinniśmy otrzymać odszkodowanie. Mieliśmy do czynienia z pogwałceniem tak podstawowych wartości, jak życie i zdrowie ludzkie, jak również swobód obywatelskich i praw majątkowych. W odniesieniu do praw dotyczących nieruchomości mieliśmy do czynienia z gigantycznym spadkiem ich wartości. Zjawisko to przybrało szczególnie drastyczny wymiar w przypadku nieruchomości zniszczonych. W oczywisty sposób najgorzej przedstawiała się wartość tych, które wymagały rozminowania, przeprowadzenia ekshumacji i rozbiórki. Wiązały się z tym bowiem znaczne koszty. Szczególnie dramatycznie sytuacja wyglądała w niemal doszczętnie zrujnowanej Warszawie. Wartość większości śródmiejskich nieruchomości była wręcz zerowa, a w określonych przypadkach nawet ujemna. Właściciele, którzy przed wojną zainwestowali w nie środki pochodzące z kredytów, które wciąż były wymagalne i obciążały działy IV ksiąg wieczystych nieruchomości, byli tuż po wojnie bankrutami. Z uwagi na to, że ubezpieczenia nie obejmowały zdarzeń takich jak wojna, u ludzi tych zgodnie z prawem powinni pojawić się – komornicy. Szczęście w nieszczęściu, w powojennej rzeczywistości żaden komornik nie niepokoił właścicieli – bankrutów. Społeczeństwo, które przeżyło wojnę, wiedziało, że w realiach ówczesnego świata byłoby to nie dość, że nieskuteczne, to wręcz niehumanitarne i dezawuujące podstawowe zasady współżycia społecznego.
Oczywiście może pojawić się pytanie, czy były właściciel bankrut jest winny temu, że wybuchła wojna, że jej konsekwencje były tak drastyczne? Nie. Zatem czy powinien otrzymać odszkodowanie? Bezspornie. Tyle że do jego wypłaty zgodnie z odwiecznymi regułami znanymi w zasadzie wszystkim porządkom prawnym na świecie zobowiązany jest sprawca szkody. Kto był sprawcą szkody? Przede wszystkim Niemcy oraz Związek Radziecki. Zatem to od tych państw powinien były właściciel domagać się odszkodowania, a nie od polskiego podatnika. Tylko jak to wyegzekwować w praktyce? Przy podejmowaniu jakichkolwiek działań należy niewątpliwie brać pod uwagę realia geopolityczne i zasadność miarkowania przedsiębranych środków – tak, by przyniosły rzeczywiste korzyści, a nie prowadziły do kolejnych międzynarodowych kryzysów politycznych.
Co zatem możemy zrobić dziś?
Należy w jednym operacie szacunkowym dotyczącym konkretnych nieruchomości wyliczyć wartość odszkodowań za straty wojenne i komunistyczną nacjonalizację. Trzeba pokazać, za co odpowiadają okupanci, a za co państwo polskie.
Operat powinien określać wartość praw majątkowych do przedmiotowej nieruchomości przed wybuchem wojny według ówczesnego jej stanu (geodezyjnego, technicznego, planistycznego itp.) z uwzględnieniem obciążeń hipotecznych. Podkreślam, że chodzi o wartość według cen przedwojennych. Powinniśmy następnie policzyć straty, jakie ponieśli byli właściciele nieruchomości w wyniku konfiskat okupacyjnych, zniszczeń wojennych i komunistycznej nacjonalizacji. Właśnie w takiej kolejności zdarzenia te następowały, począwszy od września 1939 r., doprowadzając do szkód majątkowych po stronie byłych właścicieli.
W ten zresztą sposób powojenni rzeczoznawcy (Biuro Odszkodowań Wojennych) określali wartość wyjściową nieruchomości, według której obliczano straty wojenne.
Zatem od wartości wyjściowej (1939 r.) odejmujemy wartość zniszczeń wojennych (w latach 1939–1945), jak również uwzględniamy ewentualne inwestycje, które miały miejsce w czasie okupacji. To jest komponent wartości, za który odpowiadają okupanci.
Następnie należy przejść do określenia wartości nieruchomości po wojnie w chwili jej przejęcia przez państwo. Przy czym trzeba pamiętać, że w wyniku wojny doszło do załamania rynku nieruchomości i spadku także wartość nieruchomości niezniszczonych.
Rynek nieruchomości istniał zarówno w czasie wojny, jak i po wojnie. Mamy dostęp do transakcji z tych okresów i w ten sposób porównawczo możemy określić wartość nieruchomości według waluty obowiązującej w dacie przejęcia przez państwo przeliczonej na przedwojenne złote. Drugie rozwiązanie, odwołujące się do powojennej praktyki wyceny i zastosowane w przypadku określania wartości praw majątkowych spłacanych przez państwo polskie w ramach umów indemnizacyjnych, odwołuje się do ogólnego obniżenia wartości majątku narodowego. Przyjmowano, że w stosunku do wartości z 1939 r. wynosiło ono 40 proc. Za to również w istotnym stopniu powinni odpowiadać okupanci.
Wartość nieruchomości z 1939 r. obniżamy zatem o zniszczenia wojenne, a następnie pomniejszamy o 40 proc. Od tej wartości odejmujemy obciążenia hipoteczne wymagalne w dacie przejęcia nieruchomości. Przy czym trzeba pamiętać, że w czasie wojny działały przedwojenne instytucje bankowe i raty kredytów były wymagalne. Niemniej w wyniku wysokiej inflacji kwoty rat spłacanych w czasie wojny były niewspółmiernie małe do tych z 1939 r., co było korzystne dla kredytobiorców. Dlatego w rozliczeniu według daty przejęcia należałoby uwzględnić tylko wymagalne raty, a nadpłacone zweryfikować o nadzwyczajny podatek od wzbogacenia wojennego.
Po dokonaniu takiej kalkulacji otrzymalibyśmy realną wartość przejętych przez państwo praw majątkowych. Aby dowiedzieć się, jaka jest ich wartość obecnie, należałoby zwaloryzować ją przy użyciu wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych (od 1950 r. obwieszczanego przez GUS) albo przy użyciu dolara amerykańskiego.
Reasumując, odszkodowania za konfiskaty okupacyjne, zniszczenia wojenne i komunistyczną nacjonalizację należałoby obliczyć w jednym operacie, który określi zwaloryzowaną na dzień dzisiejszy wartość praw majątkowych w czasie wojny i chwili nacjonalizacji, uwzględniając podane wyżej zmienne.
To pozwoliłoby nam precyzyjnie ustalić, kto i w jakim zakresie odpowiada za przewłaszczone dobra majątkowe i do kogo należy kierować roszczenia.
A jaki model wyceny nieruchomości reprywatyzowanych jest obecnie stosowany w praktyce polskich sądów i urzędów?
Wykreowany przez orzecznictwo model rozliczeń zakłada zwroty nieruchomości w naturze. Niesprawiedliwość takiego rozwiązania szczególnie jaskrawo widać w przypadku Warszawy, gdzie ze środków całego społeczeństwa dokonano odbudowy miasta, a następnie poszczególne nieruchomości trafiały w ręce spadkobierców byłych bankrutów. W tym przypadku odwołanie się do terminu „zwroty nieruchomości w naturze” to wyjątkowy zabieg erystyczny. W rzeczywistości możemy mówić ewentualnie o przywróceniu określonych praw do nieruchomości, w tym nie tylko tych ujawnionych w dziale I i II ksiąg wieczystych, ale także w działach III i IV. „Zwrot nieruchomości w naturze” niejako automatycznie pomija obciążenia hipoteczne, a należy pamiętać, że przed II wojną światową, podobnie jak i dzisiaj, większość nieruchomości była obciążona hipotekami. Zatem w dzisiejszym patologicznym modelu reprywatyzacji takie samo odszkodowanie otrzymuje zarówno potomek byłego właściciela, który wybudował kamienicę z własnych środków, jak i potomek bankruta. Delikatnie mówiąc, to chyba nieporozumienie.
Dlatego dobrze by się stało, gdyby raport komisji stanowił wstęp do opracowania założeń metodologicznych wyceny nieruchomości reprywatyzowanych opartych na spójnym i wielowymiarowym podejściu uwzględniającym straty wojenne i załamanie rynku nieruchomości w latach 40. XX w. Dopiero wtedy będziemy mogli precyzyjnie określić straty, jakie ponieśliśmy i ponosimy w związku z dziką reprywatyzacją, i powstrzymać wciąż trwający proceder wyłudzania niesłusznych odszkodowań reprywatyzacyjnych.
Autor jest prawnikiem, rzeczoznawcą majątkowym, autorem książki „Reprywatyzacja. Źródła problemu”"
Koszt „wyzwolenia” Polski
Koszt „wyzwolenia” Polski
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_070721/plus_minus_a_3.html
"Polska poniosła w czasie II wojny światowej niewątpliwie największe straty ludzkie i materialne w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Zdecydowana większość tych strat była skutkiem systematycznego terroru niemieckiego, czego symbolem, obok wymordowania około 5 milionów polskich obywateli, była zagłada Warszawy. Straty ludności stolicy Polski przewyższały kilkakrotnie straty całej Francji, nie mówiąc o innych okupowanych krajach zachodnich czy Czechosłowacji. Podobnie rzecz się miała ze stratami materialnymi.
Wydawać by się więc mogło, że właśnie Polska miała nie tylko wyjątkowe moralne, ale też polityczne prawo do odszkodowań wojennych kosztem pokonanych Niemiec. Jednakże za sprawą „wyzwolicieli” sowieckich, którzy potraktowali zrujnowany kraj jako należny im łup wojenny, nie dane było Polsce uzyskać choćby symbolicznej rekompensaty za poniesione straty. Brytyjczycy i Amerykanie przyjęli tę sytuację do wiadomości bez większych sprzeciwów.
Węgiel za pół darmo
Podczas konferencji wielkiej trójki w Poczdamie latem 1945 roku uzgodniono, że Niemcy zapłacą 20 miliardów dolarów reparacji wojennych. Połowa tej kwoty miała przypaść Związkowi Radzieckiemu, który poniósł w liczbach absolutnych największe straty ludzkie. Niewątpliwie to Armia Czerwona pokonała Wehrmacht. Wkład wojsk amerykańskich i brytyjskich był co prawda znaczący, ale na pewno nie decydujący. Natomiast francuski wysiłek wojenny był zgoła nikły – polski przewyższał go zdecydowanie mimo mniejszego potencjału ludzkiego i gospodarczego.
W Poczdamie uzgodniono, że polskie żądania reparacyjne zostaną zaspokojone z części, która przypadła Związkowi Radzieckiemu. 16 sierpnia 1945 roku została podpisana w Moskwie dwustronna umowa -pomiędzy marionetkowym rządem „polskim” (Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej) a rządem sowieckim -o odszkodowaniach za wyrządzone przez Niemców straty.
W myśl tej umowy Związek Radziecki zrzekł się wszelkich roszczeń do mienia niemieckiego i innych aktywów na całym terenie Polski. Ponadto ustalono, że przekaże Polsce15 proc. ze swojej części masy reparacyjnej, czyli 1,5 miliarda dolarów. Równocześnie jednak rząd „polski” zobowiązał się do corocznych dostaw węgla po specjalnych cenach (na poziomie ok. 10 proc. cen światowych) w wysokości 8 milionów ton w roku 1946, po 13 milionów ton w następnych czterech latach (1947 – 1950) oraz po 12 milionów ton w kolejnych. Strona sowiecka narzuciła cenę w wysokości 1,22 dolara zatonę węgla oraz 1,44 dolara za tonę koksu. W tej sytuacji nawet ów „polski” rząd chciał w ogóle zrezygnować z „reparacji”. Lecz dopiero w marcu 1947 r. Stalin zgodził się na zmniejszenie dostaw węgla o połowę. Jednak równocześnie zostały zredukowane o połowę odszkodowania, jakie miała uzyskać Polska, z 15 do 7,5 proc, całej sowieckiej masy reparacyjnej.
Straty wynikające z dostaw węgla do Związku Radzieckiego w latach 1946 – 1953 po zaniżonych cenach i tak były ogromne. Gdyby Polska sprzedała ten węgiel na rynku światowym, uzyskałaby około 836 milionów dolarów więcej. A co zyskała w zamian? Według wewnętrznych danych sowieckich wartość dostaw do Polski z tytułu reparacji wyniosły do 1 stycznia 1950 roku 186,5 miliona dolarów. Było to 5,6 proc. otrzymanych do tego czasu przez Związek Radziecki reparacji, które wyniosły 3326,4 miliona dolarów. W sumie do1953 roku, kiedy zakończyły się wypłaty reparacyjne, Polska otrzymała – także według danych sowieckich – urządzenia i towary na sumę 228,3 miliona dolarów (a miała dostać na kwotę 750 milionów dolarów). Jest jednak wątpliwe, czy te liczby są prawidłowe, ponieważ strona polska nie miała możliwości ich zweryfikowania. Ponadto, gospodarka sowiecka miała wybitnie „księżycowy” charakter, co oznaczało, że także ceny produktów były ustalane arbitralnie, bez związku z ich rzeczywistą, wolnorynkową wartością.
Realizacja reparacji wojennych za zniszczenia spowodowane przez okupację niemiecką była dla Polski w istocie ogromnym obciążeniem. Polska, zamiast zyskać, straciła około 600 milionów dolarów. Suma ogromna w tamtych czasach, zwłaszcza dla tak zrujnowanego kraju. Kiedy państwa zachodnie otrzymywały pomoc w ramach planu Marshalla – także zachodnie Niemcy – Polska płaciła haracz sowieckim „wyzwolicielom”.
Największy rabunek XX wieku
Nie były to jedyne straty spowodowane celową i systematyczną polityką „gospodarczą” sowieckich „wyzwolicieli”. Jak wspomniano, Związek Radziecki zrzekł się 16 sierpnia 1945 roku roszczeń do mienia niemieckiego i innych aktywów niemieckich na terenie całej Polski, w tym także na nowych ziemiach zachodnich. Jednak wcześniej, od lutego do sierpnia 1945 roku, teren dzisiejszej Polski był obszarem zapewne największej, obok terenów przyszłej NRD, systematycznej akcji rabunkowej w historii XX wieku. Sowieckie trofiejne komanda demontowały i wywoziły całe fabryki, elektrownie, młyny, urządzenia, tory kolejowe, stacje telefoniczne, rzeźnie, surowce, półfabrykaty, bydło, z całej „wyzwolonej” Polski. Rabunek ten był zaplanowany i przeprowadzany systematycznie na osobiste polecenie Stalina. Najbardziej atrakcyjnym kąskiem dla Sowietów był przemysł Górnego Śląska. Już 31 stycznia 1945 r. Stalin wydał rozporządzenie, aby rozpoznać stan przemysłu na Śląsku. W tym samym dniu marszałek Żukow zameldował Stalinowi, że zakłady przemysłowe na terenach właśnie wyzwolonej Polski prawie nie ucierpiały, ponieważ Niemcy nie mieli czasu, aby je zniszczyć, a tym bardziej ewakuować. Podobnie było na pozostałych terenach na wschód od Odry.
W lutym 1945 r. Państwowy Komitet Obrony (Gosudarstwiennyj Komitet Oborony – GKO), który skupiał całą władzę w Związku Radzieckim do momentu rozwiązania 4 września 1945 roku, wydelegował do Polski, głównie na Górny Śląsk, komisje ekspertów, których zadaniem była rejestracja wszystkich ważnych zakładów i urządzeń przemysłowych.
W aparacie GKO została powołana specjalna struktura zajmująca się zdobyczami wojennymi. 25 lutego 1945 r. Stalin, przewodniczący GKO, wydał rozporządzenie nr 7590 o stworzeniu Komitetu Specjalnego przy GKO pod kierownictwem Georgija Malenkowa, jednego ze swoich najbliższych współpracowników. Zadanie Komitetu Specjalnego zostało sformułowane w punkcie 2 rozporządzenia: „a) Ustalenie i rejestracja podlegających wywozowi do ZSSR z terytorium Niemiec, a także z terytorium Polski (według rozporządzenia GKO nr 7558 z 20 lutego tego roku) urządzeń, szyn kolejowych, parowozów, wagonów, statków parowych oraz innych rodzajów środków transportu, surowców oraz gotowych produktów”.
Komitet Specjalny otrzymał ponadto za zadanie zorganizowanie demontażu i wywozu tych urządzeń i materiałów do Związku Radzieckiego.
Pięć dni wcześniej, 20 lutego1945 r., Stalin wydał wspomniane rozporządzenie nr 7558 dotyczące spraw polskich. Punkt 6b stanowił, że wywozowi do Związku Radzieckiego z terytorium Polski podlegają te urządzenia, materiały oraz produkty konieczne doprowadzenia wojny, które pochodzą z niemieckich zakładów lub też zakładów rozbudowanych przez Niemców w czasie wojny. Dotyczyło to także zakładów na ziemiach niemieckich, które miały wejść w skład Polski. Rozporządzenie nr 7558 regulowało te kwestie całościowo, bez względu na to, czy chodziło o ziemie Polski (formalnie sojusznika!) czy Niemiec.
Tym samym wszystkie fabryki i zakłady na terenach niemieckich, które miały wejść w skład Polski, oraz cały przemysł ciężki (metalurgiczny, zbrojeniowy, chemiczny itd.) na terenie Polski zostały uznane za zdobycz wojenną i podlegały wywozowi do Związku Radzieckiego. W czasie wojny Niemcy rozbudowywali istniejące polskie zakłady dla potrzeb wojennych na terenie całej Polski, a zwłaszcza na Górnym Śląsku. Tereny te były bowiem względnie bezpieczne przed bombardowaniami alianckimi oraz leżały stosunkowo blisko frontu wschodniego. Ponadto należy podkreślić, że definicja „na potrzeby prowadzenia wojny” oznaczała praktycznie cały przemysł, ponieważ w czasie wojny cała gospodarka pracuje na potrzeby frontu.
Stal, rtęć i turbiny
Już 2 marca1945 r. Stalin podpisał siedem pierwszych rozporządzeń dotyczących demontażu i wywozu całych zakładów z terenów Polski, a przygotowanych przez zespół Malenkowa. Pierwsze rozporządzenie, nr 7608, dotyczyło urządzeń z walcowni rur w Gliwicach (Oberhütte Rohlstahlwerke), które zostały wywiezione do zakładów imienia Lenina w Dniepropietrowsku. Następne dwa rozporządzenia dotyczyły urządzeń z Julienhütte w Bobrku koło Bytomia, które wywieziono do zakładu imienia Dzierżyńskiego, również w Dniepropietrowsku, oraz z walcowni w Łabędach, które trafiły do zakładów Dnieprospecstal wmieście Zaporoże.
Rozporządzenie nr 7611 dotyczyło wywozu z Górnego Śląska stali walcowanej, w sumie 26 tysięcy ton, 2 tysięcy ton rur i 4 tysięcy 560 ton innych rodzajów stali. Rozporządzenie nr 7612 dotyczyło wywozu 86 ton rtęci z Chrzanowa. Rozporządzenie nr 7614 regulowało wywóz ze Śląska 19 turbin o mocy 507 tysięcy kilowatów oraz 32 kotłów wysokociśnieniowych.
Następne rozporządzenia dotyczące demontażu i wywózek Stalin podpisał 6 marca. Dotyczyły one między innymi fabryki sztucznego kauczuku w Oświęcimiu, fabryki dynamitu w Bydgoszczy, 2000 km linii kolejowych wraz z całym oporządzeniem (stacje, łączność itd.), urządzeń z zakładów zbrojeniowych Osthütte oraz Graf Renard w Sosnowcu. A także innych urządzeń z zakładów w Gliwicach, Dąbrowie Górniczej, Siemianowicach, Zgodzie, Chorzowie, Częstochowie oraz Katowicach.
Do lipca 1945 r. Stalin podpisał setki rozporządzeń dotyczących demontażu i wywozu urządzeń, fabryk, surowców, produktów i półfabrykatów z terenu całej Polski. Zajął się także bydłem, owcami i końmi. 9 marca 1945 roku wydał rozporządzenie nr 7768 o przegnaniu z Niemiec (dzisiejszych zachodnich terenów Polski) oraz z Polski 487 tysięcy sztuk „zdobycznego” bydła oraz 100 tysięcy „zdobycznych” owiec. Dla zabezpieczenia tego przedsięwzięcia polecił zarekwirować 10 tysięcy koni oraz 4 tysiące pojazdów konnych. Pięć dni później wydał jeszcze rozporządzenie nr 7815 o przegonieniu kolejnych 44 tysięcy 600 „zdobycznych” koni z Niemiec (z dzisiejszych zachodnich terenów Polski) oraz z Polski.
Duża część – zapewne większość -urządzeń i sprzętu o mniejszej wartości została zdemontowana bez odpowiednich rozporządzeń z centrali. Demontowane i wywożone były nie tylko urządzenia i sprzęt z przemysłu zbrojeniowego, ciężkiego oraz chemicznego, lecz także środki łączności (np. centrale telefoniczne), transportu (kolej wąskotorowa), elektrownie, także te małe, urządzenia portowe w Gdyni, Gdańsku i Szczecinie, zakłady przemysłu żywnościowego (rzeźnie, młyny, tartaki, mleczarnie, fabryki konserw rybnych), tekstylnego, obuwniczego itd. Czyli wszystko, co tylko przedstawiało jakąkolwiek wartość.
Masa zdemontowanych i wywiezionych z terenów Polski (tych nowych i tych starych) urządzeń, sprzętu i materiałów była ogromna. Według danych sowieckich do 2 sierpnia 1945 roku wywieziono jako zdobycz wojenną 1 milion 821 tysięcy ton urządzeń, sprzętu, a także różnych cennych materiałów, czyli 145 tysięcy 680 wagonów kolejowych. Jest to jednak liczba dalece niepełna. Nie zawiera między innymi dostaw węgla z Polski do Związku Radzieckiego oraz do Berlina w roku 1945. Za dostarczony wtedy polski węgiel Niemcy płacili Związkowi Radzieckiemu produktami przemysłowymi. Liczby te nie zawierają także wspomnianych już wcześniej setek tysięcy bydła i koni przegonionych na teren Związku Radzieckiego.
Szczególnie wartościowe urządzenia, np. ze śląskich kombinatów chemicznych, transportowano drogą powietrzną. Specjalnie w tym celu Stalin wydał 15 maja rozporządzenie nr 8571 o rozbudowie lotnisk w Lisiczańsku, Kemerowie i Stalingradzie. Dzień później wydał jeszcze rozporządzenie nr 8587 o oczyszczeniu i rozminowaniu Odry, Szprewy, dolnego biegu Wisły wraz z kanałami Prus Wschodnich, co miało zabezpieczyć wywóz zdobycznej flotylli rzecznej oraz „trofiejnych” urządzeń i materiałów. Rząd „polski” dostał polecenie mobilizacji 8 tysięcy pracowników, którzy mieli pracować przy oczyszczaniu Odry i Wisły, natomiast NKWD miał przydzielić do tego celu 60 tysięcy jeńców wojennych.
Poza tym Sowieci wywozili z byłych terenów niemieckich i z Polski meble, sedesy, umywalki, wanny, dywany, obrazy i inne cenne rzeczy. Z Białorusi i Ukrainy sowieccy aparatczycy wysyłali całe komanda, które „organizowały” i przewoziły „trofiejny” sprzęt i towary do prywatnych celów sowieckich towarzyszy. Oficerowie Armii Czerwonej robili to na skalę wręcz masową. Natomiast zwykli żołnierze nie mieli takich możliwości. Im pozostały zegarki, pierścionki, obrączki, które można było przewieźć w bagażu podręcznym.
W obliczu tych wszystkich faktów żądania odszkodowań, które wysuwa Pruskie Powiernictwo w stosunku do Polski, muszą być ocenione jako prowokacja. Rząd niemiecki co prawda umywa ręce, twierdząc, że nie ma z nimi nic wspólnego i ich nie popiera. Ale część opinii publicznej w Niemczech co najmniej sympatyzuje z żądaniami Pruskiego Powiernictwa. W Niemczech panuje bowiem szeroko rozpowszechnione przekonanie, że Polska zyskała gospodarczo dzięki przesunięciu granic o 200 km na zachód i przejęciu stosunkowo dobrze uprzemysłowionych terenów niemieckich.
Natomiast wiedza o sowieckich rabunkach jest szczątkowa nawet w samej Polsce, a poza jej granicami, w tym także w Niemczech, żadna. Strona rosyjska zaś do dzisiaj dba, żeby żadne „nieodpowiednie” dokumenty nie ujrzały światła dziennego, ponieważ inaczej przedstawiałby się wtedy ogólny bilans polsko-radzieckiej „przyjaźni”. Upadłby wtedy mit o”wyzwoleniu” Polski, za które Polacy mają być dozgonnie wdzięczni nie tylko Związkowi Radzieckiemu, ale także dzisiejszej, putinowskiej Rosji.
Bogdan Musiał
Dr hab. Bogdan Musiał jest pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN"
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_070721/plus_minus_a_3.html
"Polska poniosła w czasie II wojny światowej niewątpliwie największe straty ludzkie i materialne w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Zdecydowana większość tych strat była skutkiem systematycznego terroru niemieckiego, czego symbolem, obok wymordowania około 5 milionów polskich obywateli, była zagłada Warszawy. Straty ludności stolicy Polski przewyższały kilkakrotnie straty całej Francji, nie mówiąc o innych okupowanych krajach zachodnich czy Czechosłowacji. Podobnie rzecz się miała ze stratami materialnymi.
Wydawać by się więc mogło, że właśnie Polska miała nie tylko wyjątkowe moralne, ale też polityczne prawo do odszkodowań wojennych kosztem pokonanych Niemiec. Jednakże za sprawą „wyzwolicieli” sowieckich, którzy potraktowali zrujnowany kraj jako należny im łup wojenny, nie dane było Polsce uzyskać choćby symbolicznej rekompensaty za poniesione straty. Brytyjczycy i Amerykanie przyjęli tę sytuację do wiadomości bez większych sprzeciwów.
Węgiel za pół darmo
Podczas konferencji wielkiej trójki w Poczdamie latem 1945 roku uzgodniono, że Niemcy zapłacą 20 miliardów dolarów reparacji wojennych. Połowa tej kwoty miała przypaść Związkowi Radzieckiemu, który poniósł w liczbach absolutnych największe straty ludzkie. Niewątpliwie to Armia Czerwona pokonała Wehrmacht. Wkład wojsk amerykańskich i brytyjskich był co prawda znaczący, ale na pewno nie decydujący. Natomiast francuski wysiłek wojenny był zgoła nikły – polski przewyższał go zdecydowanie mimo mniejszego potencjału ludzkiego i gospodarczego.
W Poczdamie uzgodniono, że polskie żądania reparacyjne zostaną zaspokojone z części, która przypadła Związkowi Radzieckiemu. 16 sierpnia 1945 roku została podpisana w Moskwie dwustronna umowa -pomiędzy marionetkowym rządem „polskim” (Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej) a rządem sowieckim -o odszkodowaniach za wyrządzone przez Niemców straty.
W myśl tej umowy Związek Radziecki zrzekł się wszelkich roszczeń do mienia niemieckiego i innych aktywów na całym terenie Polski. Ponadto ustalono, że przekaże Polsce15 proc. ze swojej części masy reparacyjnej, czyli 1,5 miliarda dolarów. Równocześnie jednak rząd „polski” zobowiązał się do corocznych dostaw węgla po specjalnych cenach (na poziomie ok. 10 proc. cen światowych) w wysokości 8 milionów ton w roku 1946, po 13 milionów ton w następnych czterech latach (1947 – 1950) oraz po 12 milionów ton w kolejnych. Strona sowiecka narzuciła cenę w wysokości 1,22 dolara zatonę węgla oraz 1,44 dolara za tonę koksu. W tej sytuacji nawet ów „polski” rząd chciał w ogóle zrezygnować z „reparacji”. Lecz dopiero w marcu 1947 r. Stalin zgodził się na zmniejszenie dostaw węgla o połowę. Jednak równocześnie zostały zredukowane o połowę odszkodowania, jakie miała uzyskać Polska, z 15 do 7,5 proc, całej sowieckiej masy reparacyjnej.
Straty wynikające z dostaw węgla do Związku Radzieckiego w latach 1946 – 1953 po zaniżonych cenach i tak były ogromne. Gdyby Polska sprzedała ten węgiel na rynku światowym, uzyskałaby około 836 milionów dolarów więcej. A co zyskała w zamian? Według wewnętrznych danych sowieckich wartość dostaw do Polski z tytułu reparacji wyniosły do 1 stycznia 1950 roku 186,5 miliona dolarów. Było to 5,6 proc. otrzymanych do tego czasu przez Związek Radziecki reparacji, które wyniosły 3326,4 miliona dolarów. W sumie do1953 roku, kiedy zakończyły się wypłaty reparacyjne, Polska otrzymała – także według danych sowieckich – urządzenia i towary na sumę 228,3 miliona dolarów (a miała dostać na kwotę 750 milionów dolarów). Jest jednak wątpliwe, czy te liczby są prawidłowe, ponieważ strona polska nie miała możliwości ich zweryfikowania. Ponadto, gospodarka sowiecka miała wybitnie „księżycowy” charakter, co oznaczało, że także ceny produktów były ustalane arbitralnie, bez związku z ich rzeczywistą, wolnorynkową wartością.
Realizacja reparacji wojennych za zniszczenia spowodowane przez okupację niemiecką była dla Polski w istocie ogromnym obciążeniem. Polska, zamiast zyskać, straciła około 600 milionów dolarów. Suma ogromna w tamtych czasach, zwłaszcza dla tak zrujnowanego kraju. Kiedy państwa zachodnie otrzymywały pomoc w ramach planu Marshalla – także zachodnie Niemcy – Polska płaciła haracz sowieckim „wyzwolicielom”.
Największy rabunek XX wieku
Nie były to jedyne straty spowodowane celową i systematyczną polityką „gospodarczą” sowieckich „wyzwolicieli”. Jak wspomniano, Związek Radziecki zrzekł się 16 sierpnia 1945 roku roszczeń do mienia niemieckiego i innych aktywów niemieckich na terenie całej Polski, w tym także na nowych ziemiach zachodnich. Jednak wcześniej, od lutego do sierpnia 1945 roku, teren dzisiejszej Polski był obszarem zapewne największej, obok terenów przyszłej NRD, systematycznej akcji rabunkowej w historii XX wieku. Sowieckie trofiejne komanda demontowały i wywoziły całe fabryki, elektrownie, młyny, urządzenia, tory kolejowe, stacje telefoniczne, rzeźnie, surowce, półfabrykaty, bydło, z całej „wyzwolonej” Polski. Rabunek ten był zaplanowany i przeprowadzany systematycznie na osobiste polecenie Stalina. Najbardziej atrakcyjnym kąskiem dla Sowietów był przemysł Górnego Śląska. Już 31 stycznia 1945 r. Stalin wydał rozporządzenie, aby rozpoznać stan przemysłu na Śląsku. W tym samym dniu marszałek Żukow zameldował Stalinowi, że zakłady przemysłowe na terenach właśnie wyzwolonej Polski prawie nie ucierpiały, ponieważ Niemcy nie mieli czasu, aby je zniszczyć, a tym bardziej ewakuować. Podobnie było na pozostałych terenach na wschód od Odry.
W lutym 1945 r. Państwowy Komitet Obrony (Gosudarstwiennyj Komitet Oborony – GKO), który skupiał całą władzę w Związku Radzieckim do momentu rozwiązania 4 września 1945 roku, wydelegował do Polski, głównie na Górny Śląsk, komisje ekspertów, których zadaniem była rejestracja wszystkich ważnych zakładów i urządzeń przemysłowych.
W aparacie GKO została powołana specjalna struktura zajmująca się zdobyczami wojennymi. 25 lutego 1945 r. Stalin, przewodniczący GKO, wydał rozporządzenie nr 7590 o stworzeniu Komitetu Specjalnego przy GKO pod kierownictwem Georgija Malenkowa, jednego ze swoich najbliższych współpracowników. Zadanie Komitetu Specjalnego zostało sformułowane w punkcie 2 rozporządzenia: „a) Ustalenie i rejestracja podlegających wywozowi do ZSSR z terytorium Niemiec, a także z terytorium Polski (według rozporządzenia GKO nr 7558 z 20 lutego tego roku) urządzeń, szyn kolejowych, parowozów, wagonów, statków parowych oraz innych rodzajów środków transportu, surowców oraz gotowych produktów”.
Komitet Specjalny otrzymał ponadto za zadanie zorganizowanie demontażu i wywozu tych urządzeń i materiałów do Związku Radzieckiego.
Pięć dni wcześniej, 20 lutego1945 r., Stalin wydał wspomniane rozporządzenie nr 7558 dotyczące spraw polskich. Punkt 6b stanowił, że wywozowi do Związku Radzieckiego z terytorium Polski podlegają te urządzenia, materiały oraz produkty konieczne doprowadzenia wojny, które pochodzą z niemieckich zakładów lub też zakładów rozbudowanych przez Niemców w czasie wojny. Dotyczyło to także zakładów na ziemiach niemieckich, które miały wejść w skład Polski. Rozporządzenie nr 7558 regulowało te kwestie całościowo, bez względu na to, czy chodziło o ziemie Polski (formalnie sojusznika!) czy Niemiec.
Tym samym wszystkie fabryki i zakłady na terenach niemieckich, które miały wejść w skład Polski, oraz cały przemysł ciężki (metalurgiczny, zbrojeniowy, chemiczny itd.) na terenie Polski zostały uznane za zdobycz wojenną i podlegały wywozowi do Związku Radzieckiego. W czasie wojny Niemcy rozbudowywali istniejące polskie zakłady dla potrzeb wojennych na terenie całej Polski, a zwłaszcza na Górnym Śląsku. Tereny te były bowiem względnie bezpieczne przed bombardowaniami alianckimi oraz leżały stosunkowo blisko frontu wschodniego. Ponadto należy podkreślić, że definicja „na potrzeby prowadzenia wojny” oznaczała praktycznie cały przemysł, ponieważ w czasie wojny cała gospodarka pracuje na potrzeby frontu.
Stal, rtęć i turbiny
Już 2 marca1945 r. Stalin podpisał siedem pierwszych rozporządzeń dotyczących demontażu i wywozu całych zakładów z terenów Polski, a przygotowanych przez zespół Malenkowa. Pierwsze rozporządzenie, nr 7608, dotyczyło urządzeń z walcowni rur w Gliwicach (Oberhütte Rohlstahlwerke), które zostały wywiezione do zakładów imienia Lenina w Dniepropietrowsku. Następne dwa rozporządzenia dotyczyły urządzeń z Julienhütte w Bobrku koło Bytomia, które wywieziono do zakładu imienia Dzierżyńskiego, również w Dniepropietrowsku, oraz z walcowni w Łabędach, które trafiły do zakładów Dnieprospecstal wmieście Zaporoże.
Rozporządzenie nr 7611 dotyczyło wywozu z Górnego Śląska stali walcowanej, w sumie 26 tysięcy ton, 2 tysięcy ton rur i 4 tysięcy 560 ton innych rodzajów stali. Rozporządzenie nr 7612 dotyczyło wywozu 86 ton rtęci z Chrzanowa. Rozporządzenie nr 7614 regulowało wywóz ze Śląska 19 turbin o mocy 507 tysięcy kilowatów oraz 32 kotłów wysokociśnieniowych.
Następne rozporządzenia dotyczące demontażu i wywózek Stalin podpisał 6 marca. Dotyczyły one między innymi fabryki sztucznego kauczuku w Oświęcimiu, fabryki dynamitu w Bydgoszczy, 2000 km linii kolejowych wraz z całym oporządzeniem (stacje, łączność itd.), urządzeń z zakładów zbrojeniowych Osthütte oraz Graf Renard w Sosnowcu. A także innych urządzeń z zakładów w Gliwicach, Dąbrowie Górniczej, Siemianowicach, Zgodzie, Chorzowie, Częstochowie oraz Katowicach.
Do lipca 1945 r. Stalin podpisał setki rozporządzeń dotyczących demontażu i wywozu urządzeń, fabryk, surowców, produktów i półfabrykatów z terenu całej Polski. Zajął się także bydłem, owcami i końmi. 9 marca 1945 roku wydał rozporządzenie nr 7768 o przegnaniu z Niemiec (dzisiejszych zachodnich terenów Polski) oraz z Polski 487 tysięcy sztuk „zdobycznego” bydła oraz 100 tysięcy „zdobycznych” owiec. Dla zabezpieczenia tego przedsięwzięcia polecił zarekwirować 10 tysięcy koni oraz 4 tysiące pojazdów konnych. Pięć dni później wydał jeszcze rozporządzenie nr 7815 o przegonieniu kolejnych 44 tysięcy 600 „zdobycznych” koni z Niemiec (z dzisiejszych zachodnich terenów Polski) oraz z Polski.
Duża część – zapewne większość -urządzeń i sprzętu o mniejszej wartości została zdemontowana bez odpowiednich rozporządzeń z centrali. Demontowane i wywożone były nie tylko urządzenia i sprzęt z przemysłu zbrojeniowego, ciężkiego oraz chemicznego, lecz także środki łączności (np. centrale telefoniczne), transportu (kolej wąskotorowa), elektrownie, także te małe, urządzenia portowe w Gdyni, Gdańsku i Szczecinie, zakłady przemysłu żywnościowego (rzeźnie, młyny, tartaki, mleczarnie, fabryki konserw rybnych), tekstylnego, obuwniczego itd. Czyli wszystko, co tylko przedstawiało jakąkolwiek wartość.
Masa zdemontowanych i wywiezionych z terenów Polski (tych nowych i tych starych) urządzeń, sprzętu i materiałów była ogromna. Według danych sowieckich do 2 sierpnia 1945 roku wywieziono jako zdobycz wojenną 1 milion 821 tysięcy ton urządzeń, sprzętu, a także różnych cennych materiałów, czyli 145 tysięcy 680 wagonów kolejowych. Jest to jednak liczba dalece niepełna. Nie zawiera między innymi dostaw węgla z Polski do Związku Radzieckiego oraz do Berlina w roku 1945. Za dostarczony wtedy polski węgiel Niemcy płacili Związkowi Radzieckiemu produktami przemysłowymi. Liczby te nie zawierają także wspomnianych już wcześniej setek tysięcy bydła i koni przegonionych na teren Związku Radzieckiego.
Szczególnie wartościowe urządzenia, np. ze śląskich kombinatów chemicznych, transportowano drogą powietrzną. Specjalnie w tym celu Stalin wydał 15 maja rozporządzenie nr 8571 o rozbudowie lotnisk w Lisiczańsku, Kemerowie i Stalingradzie. Dzień później wydał jeszcze rozporządzenie nr 8587 o oczyszczeniu i rozminowaniu Odry, Szprewy, dolnego biegu Wisły wraz z kanałami Prus Wschodnich, co miało zabezpieczyć wywóz zdobycznej flotylli rzecznej oraz „trofiejnych” urządzeń i materiałów. Rząd „polski” dostał polecenie mobilizacji 8 tysięcy pracowników, którzy mieli pracować przy oczyszczaniu Odry i Wisły, natomiast NKWD miał przydzielić do tego celu 60 tysięcy jeńców wojennych.
Poza tym Sowieci wywozili z byłych terenów niemieckich i z Polski meble, sedesy, umywalki, wanny, dywany, obrazy i inne cenne rzeczy. Z Białorusi i Ukrainy sowieccy aparatczycy wysyłali całe komanda, które „organizowały” i przewoziły „trofiejny” sprzęt i towary do prywatnych celów sowieckich towarzyszy. Oficerowie Armii Czerwonej robili to na skalę wręcz masową. Natomiast zwykli żołnierze nie mieli takich możliwości. Im pozostały zegarki, pierścionki, obrączki, które można było przewieźć w bagażu podręcznym.
W obliczu tych wszystkich faktów żądania odszkodowań, które wysuwa Pruskie Powiernictwo w stosunku do Polski, muszą być ocenione jako prowokacja. Rząd niemiecki co prawda umywa ręce, twierdząc, że nie ma z nimi nic wspólnego i ich nie popiera. Ale część opinii publicznej w Niemczech co najmniej sympatyzuje z żądaniami Pruskiego Powiernictwa. W Niemczech panuje bowiem szeroko rozpowszechnione przekonanie, że Polska zyskała gospodarczo dzięki przesunięciu granic o 200 km na zachód i przejęciu stosunkowo dobrze uprzemysłowionych terenów niemieckich.
Natomiast wiedza o sowieckich rabunkach jest szczątkowa nawet w samej Polsce, a poza jej granicami, w tym także w Niemczech, żadna. Strona rosyjska zaś do dzisiaj dba, żeby żadne „nieodpowiednie” dokumenty nie ujrzały światła dziennego, ponieważ inaczej przedstawiałby się wtedy ogólny bilans polsko-radzieckiej „przyjaźni”. Upadłby wtedy mit o”wyzwoleniu” Polski, za które Polacy mają być dozgonnie wdzięczni nie tylko Związkowi Radzieckiemu, ale także dzisiejszej, putinowskiej Rosji.
Bogdan Musiał
Dr hab. Bogdan Musiał jest pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN"
piątek, 19 października 2018
Żydzi cytaty 20
Żydzi cytaty 20
„Masters of Discurse”. Israel Shamir:
” Imperializm korporacyjny USA nie jest duchem bezcielesnym, jest sumą pragnień i czynów elit USA. A elity USA są w dużej mierze żydowskie i w jeszcze większej części akceptują żydowskie wartości i ideę. Kilka lat temu, amerykański pisarz żydowski Philip Weiss pisał w New York Observer: „Nie chcę wiedzieć, jaką część establishmentu stanowią Żydzi. Dwadzieścia procent, pięćdziesiąt? Przypuszczam, że trzydzieści”. Żydzi stanowią 30% studentów Harvardu, donosiła The Forward – gazeta Zydów amerykańskich. Hillel Society podaję takie liczby: ogólna ilość studentów 6658; ilość studentów żydowskich: 2000 (około); ogólna ilość absolwentów: 10351; ilość absolwentów żydowskich: 2500 (około). A więc, elity USA są żydowskie w większym stopniu, niż zwykle się o tym sądzi. Jeśli chodzi o ducha, to Karol Marks mówił o „żydowskim duchu Jankesów”. Mniej znany marksistą, Sombart, pisał o tym szczegółowo. Według mnie błędem jest mówienie o „żydowskim lobby”, możemy mówić o zawłaszczeniu, zastąpieniu przez Zydów starych elit WASPowskich. Żydzi stanowią jakieś trzy procenty ludności USA. Brytyjczycy zawładneli Indiami stanowiąc o wiele mniejszy procent ludności; tak samo było z rządząca mniejszością w Syrii. Normanowie wiekami rządzili Brytania pozostając mniejszą ilością. Cała rosyjską szlachta za cara stanowiła 2-3% populacji, natomiast wyższe kasty społeczeństwa hinduskiego obejmują co najwyżej jakieś 5%. W obecnych czasach, Żydzi są dobrze wkomponowani w „korporacyjny imperializm USA” na wielu poziomach i nie potrzebują go zwalczać, lecz go wykorzystują. Lobby żydowskie jest mechanizmem dodatkowym, składającym się że skrajnych nacjonalistów żydowskich. Problem polega na tym, że zresztą - nie wchodzący w skład żydowskiego lobby establishment USA, składa się - jak powiedziałem - w przeważającej części z Zydów nie będących nacjonalistami. Dążą oni do kompromisu, a ten kompromis ma być czymś w rodzaju łagodnego nacjonalizmu żydowskiego”
„Masters of Discurse”. Israel Shamir:
” Imperializm korporacyjny USA nie jest duchem bezcielesnym, jest sumą pragnień i czynów elit USA. A elity USA są w dużej mierze żydowskie i w jeszcze większej części akceptują żydowskie wartości i ideę. Kilka lat temu, amerykański pisarz żydowski Philip Weiss pisał w New York Observer: „Nie chcę wiedzieć, jaką część establishmentu stanowią Żydzi. Dwadzieścia procent, pięćdziesiąt? Przypuszczam, że trzydzieści”. Żydzi stanowią 30% studentów Harvardu, donosiła The Forward – gazeta Zydów amerykańskich. Hillel Society podaję takie liczby: ogólna ilość studentów 6658; ilość studentów żydowskich: 2000 (około); ogólna ilość absolwentów: 10351; ilość absolwentów żydowskich: 2500 (około). A więc, elity USA są żydowskie w większym stopniu, niż zwykle się o tym sądzi. Jeśli chodzi o ducha, to Karol Marks mówił o „żydowskim duchu Jankesów”. Mniej znany marksistą, Sombart, pisał o tym szczegółowo. Według mnie błędem jest mówienie o „żydowskim lobby”, możemy mówić o zawłaszczeniu, zastąpieniu przez Zydów starych elit WASPowskich. Żydzi stanowią jakieś trzy procenty ludności USA. Brytyjczycy zawładneli Indiami stanowiąc o wiele mniejszy procent ludności; tak samo było z rządząca mniejszością w Syrii. Normanowie wiekami rządzili Brytania pozostając mniejszą ilością. Cała rosyjską szlachta za cara stanowiła 2-3% populacji, natomiast wyższe kasty społeczeństwa hinduskiego obejmują co najwyżej jakieś 5%. W obecnych czasach, Żydzi są dobrze wkomponowani w „korporacyjny imperializm USA” na wielu poziomach i nie potrzebują go zwalczać, lecz go wykorzystują. Lobby żydowskie jest mechanizmem dodatkowym, składającym się że skrajnych nacjonalistów żydowskich. Problem polega na tym, że zresztą - nie wchodzący w skład żydowskiego lobby establishment USA, składa się - jak powiedziałem - w przeważającej części z Zydów nie będących nacjonalistami. Dążą oni do kompromisu, a ten kompromis ma być czymś w rodzaju łagodnego nacjonalizmu żydowskiego”
środa, 17 października 2018
Przyszłe emerytury
Przyszłe emerytury
Za Ryszard Szarfenberg. Przyszła niedobrowolna eutanazja bezdzietnych emerytów nie posiadających majątku z którego będą się mogli utrzymać wydaje się nieunikniona.
Za Ryszard Szarfenberg. Przyszła niedobrowolna eutanazja bezdzietnych emerytów nie posiadających majątku z którego będą się mogli utrzymać wydaje się nieunikniona.
niedziela, 14 października 2018
Wielkości gospodarek świata
Wielkości gospodarek świata
PKB Polski jest mniejszy od PKB Manhattanu czyli dzielnicy Nowego Yorku i stanowi ca 20% PKB stanu Kalifornia. Mamy sporo mniej niż 9 milionowa Szwecja. Trochę więcej niż 5 milionowa Norwegia.
Gospodarki Czech, Słowacji Węgier i Polski czyli grupy V4 są mikroskopijne !
Na samym dnie leży Ukraina rządzona przez złodziei oligarchów z izraelskim paszportami w kieszeni. Jest to pierwsze w historii państwo oficjalnie rządzone przez korupcje.
PKB Polski jest mniejszy od PKB Manhattanu czyli dzielnicy Nowego Yorku i stanowi ca 20% PKB stanu Kalifornia. Mamy sporo mniej niż 9 milionowa Szwecja. Trochę więcej niż 5 milionowa Norwegia.
Gospodarki Czech, Słowacji Węgier i Polski czyli grupy V4 są mikroskopijne !
Na samym dnie leży Ukraina rządzona przez złodziei oligarchów z izraelskim paszportami w kieszeni. Jest to pierwsze w historii państwo oficjalnie rządzone przez korupcje.
Szewczak: "PO i PSL ze świadomością doprowadziły do wyłudzeń VAT"
Szewczak: "PO i PSL ze świadomością doprowadziły do wyłudzeń VAT"
http://forsal.pl/gospodarka/polityka/artykuly/1300566,szewczak-po-i-psl-ze-swiadomoscia-doprowadzily-do-wyludzen-vat.html
"Ekipa PO i PSL z pełną świadomością doprowadziła do gigantycznych wyłudzeń podatku VAT - powiedział PAP wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych Janusz Szewczak (PiS).
Jego zdaniem świadczą o tym dwa ujawnione ostatnio dokumenty: pierwszy to nowelizacja ustawy o podatku od towarów i usług z dnia 1 kwietnia 2011 roku. Wprowadza ona dwuletnie zwolnienie z podatku VAT dla firm, które nie mają siedziby w Polsce. "Spółki te rejestrowały się w Polsce tylko po to, by przywieść towar kupiony z zerową stawką VAT za granicą, sprzedać go i wyłudzić podatek" - twierdzi Szewczak. Dodaje, przepis ten spowodował gigantyczne straty dla budżetu i uderzył w legalne firmy i hurtownie funkcjonujące w systemie VAT. "Decyzja o zwolnieniu jest niewytłumaczalna, niewykluczone, że ktoś lobbował, ktoś był bardzo zainteresowany taką zmianą legislacyjną - przekonuje wiceprzewodniczący Komisji Finansów Publicznych.
Drugim dokumentem, który - zdaniem Szewczaka - dowodzi, że rząd Donalda Tuska doskonale wiedział, że proceder wyłudzania VAT kwitnie, jest pismo z 3 października 2012 roku. Jego autorem jest Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego (POPiHN), która ujawniła spadek sprzedaży paliw z legalnych źródeł, czyli od podmiotów płacących VAT.
W piśmie tym (ujawnił je portal wPolityce.pl) szefowie POPiHN, piszą, że po ośmiu miesiącach 2012 roku konsumpcja trzech gatunków paliw silnikowych kształtowała się na poziomie 95 proc. wielkości z roku ubiegłego (olej napędowy - 92,9 proc., benzyna - 96,3 proc., LPG - 102,5 proc.). Dowodzą, że spadek konsumpcji jest nie tylko efektem spowolnienia gospodarczego, ale przede wszystkim pojawieniem się na rynku sprowadzanych z zagranicy paliw nieobciążonych podatkiem VAT, a więc sprzedawanym taniej. Przestrzegają oni, że w wyniku działania tego mechanizmu budżet państwa tylko w 2012 roku stracił około 3 mld zł.
"Dokument ten trafił m.in. do Donalda Tuska, wicepremiera Waldemara Pawlaka, szefa resortu finansów Jacek Rostowskiego, a także do szefa sejmowej Komisji Finansów Publicznych Dariusza Rosatiego" - wylicza Szewczak. Dodaje, że nie wywołało to żadnej reakcji, sprawę zamieciono pod dywan. "Wręcz przeciwnie, działania rządu szły w kierunku cofnięcia przedpłat czy zezwoleń na koncesję paliw" - twierdzi.
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w latach 2006-2015 luka VAT wzrosła z 0,6 proc. PKB do 2 proc. PKB. W samym 2015 r. polski budżet stracił przez dużą lukę i słabą ściągalność aż 40 mld zł. Dodano, że szacunki dotyczące luki w VAT w latach 2008-2015 mówią o kwotach 250-265 mld zł."
http://forsal.pl/gospodarka/polityka/artykuly/1300566,szewczak-po-i-psl-ze-swiadomoscia-doprowadzily-do-wyludzen-vat.html
"Ekipa PO i PSL z pełną świadomością doprowadziła do gigantycznych wyłudzeń podatku VAT - powiedział PAP wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych Janusz Szewczak (PiS).
Jego zdaniem świadczą o tym dwa ujawnione ostatnio dokumenty: pierwszy to nowelizacja ustawy o podatku od towarów i usług z dnia 1 kwietnia 2011 roku. Wprowadza ona dwuletnie zwolnienie z podatku VAT dla firm, które nie mają siedziby w Polsce. "Spółki te rejestrowały się w Polsce tylko po to, by przywieść towar kupiony z zerową stawką VAT za granicą, sprzedać go i wyłudzić podatek" - twierdzi Szewczak. Dodaje, przepis ten spowodował gigantyczne straty dla budżetu i uderzył w legalne firmy i hurtownie funkcjonujące w systemie VAT. "Decyzja o zwolnieniu jest niewytłumaczalna, niewykluczone, że ktoś lobbował, ktoś był bardzo zainteresowany taką zmianą legislacyjną - przekonuje wiceprzewodniczący Komisji Finansów Publicznych.
Drugim dokumentem, który - zdaniem Szewczaka - dowodzi, że rząd Donalda Tuska doskonale wiedział, że proceder wyłudzania VAT kwitnie, jest pismo z 3 października 2012 roku. Jego autorem jest Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego (POPiHN), która ujawniła spadek sprzedaży paliw z legalnych źródeł, czyli od podmiotów płacących VAT.
W piśmie tym (ujawnił je portal wPolityce.pl) szefowie POPiHN, piszą, że po ośmiu miesiącach 2012 roku konsumpcja trzech gatunków paliw silnikowych kształtowała się na poziomie 95 proc. wielkości z roku ubiegłego (olej napędowy - 92,9 proc., benzyna - 96,3 proc., LPG - 102,5 proc.). Dowodzą, że spadek konsumpcji jest nie tylko efektem spowolnienia gospodarczego, ale przede wszystkim pojawieniem się na rynku sprowadzanych z zagranicy paliw nieobciążonych podatkiem VAT, a więc sprzedawanym taniej. Przestrzegają oni, że w wyniku działania tego mechanizmu budżet państwa tylko w 2012 roku stracił około 3 mld zł.
"Dokument ten trafił m.in. do Donalda Tuska, wicepremiera Waldemara Pawlaka, szefa resortu finansów Jacek Rostowskiego, a także do szefa sejmowej Komisji Finansów Publicznych Dariusza Rosatiego" - wylicza Szewczak. Dodaje, że nie wywołało to żadnej reakcji, sprawę zamieciono pod dywan. "Wręcz przeciwnie, działania rządu szły w kierunku cofnięcia przedpłat czy zezwoleń na koncesję paliw" - twierdzi.
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w latach 2006-2015 luka VAT wzrosła z 0,6 proc. PKB do 2 proc. PKB. W samym 2015 r. polski budżet stracił przez dużą lukę i słabą ściągalność aż 40 mld zł. Dodano, że szacunki dotyczące luki w VAT w latach 2008-2015 mówią o kwotach 250-265 mld zł."
sobota, 13 października 2018
Żydzi, cytaty 19
Żydzi, cytaty 19
„Przestrogi dla Polski”, Stanisław Staszic, 1790 rok.
"Do przyczyn wielkich nieszczęść narodu polskiego, należą bezprzecznie Żydzi. Niebaczni przodkowie nasi nie zważali na postęp cywilizacji Europy, ani użytkowali z doświadczeń innych narodów. Kiedy ludy europejskie wychodząc z feudalizmu, ustalały u siebie dziedzictwo tronów, oni wtedy dziedzictwo korony od niepamiętnych czasów w Polsce ustanowione, wstrząsnęli i osłabili, nie przestając tego istotnego punktu jedności społeczeń-stwa dalej osłabiać i burzyć. Kiedy w Europie gotowe wojska stawały się jedyną obroną trwałości państwa, kiedy w czasach Ludwika XIV, i Fryderyka II już nie potężniał wzrost stałych wojsk, w Polsce wojsko z ówczesnych największe, najbitniejsze i laurami zwycięstw okryte, zwinięto pod Augustem II. Kiedy Żydów, jak zarazę niszczącą postęp cywilizacji narodów, wypędzano z Hiszpani, z Francji, z Niemiec i z innych krajów Europy, a pod karą śmierci jako wyjętych spod wszelkiego prawa, nie wpuszczano do Moskwy, wtedy Polacy otworzyli im granice, dali przytułek i większą swobodę niż rodowitym mieszczanom i rolnikom. Dwa pierwsze błędy przywiodły nasz naród do upadku i podziału. W tym nieszczęściu jeszcze byśmy przez oświecenie, przez cywilizację mogli wznieść się i ratować, lecz błąd trzeci - Żydzi byli zarazą wewnątrz, zarazą ciągle polityczne ciało osłabiającą i nędzniejącą. Chociażby nawet to ciało nie było podzielone, chociażby po podziale znowu zjednoczone zostało, przecież z tą wewnętrzną skazą nigdy nie może nabrać właściwych sobie sił, ani czerstwości, musi na zawsze być tylko słabym i wynędzniałym.
Żydzi rozsypani po całej Polsce, wszędzie ze swym duchem wyłączności, z naszym ludem pomieszani, tylko zaplugawiają cały naród, zaplugawiają cały kraj, a zmieniając go w kraj żydowski, wystawiając w Europie na pośmiewisko i wzgardę.
Żydzi w innych narodach Europy, którzy swoją szkodliwością zmusili do gwałtownych przeciw nim środków, nie zajmowali się tam szynkiem wszystkich trunków. Zajmowali się częścią, tylko kupczeniem wina. Jakaż już w tym samym różnica w stosunkach szkodliwości tamtych do szkodliwości Żydów naszych…! Inne trunki: wino, piwo są łagodniejsze, są najmniej szkodliwe, nieułatwiają sposobów do oszukaństwa, do bezkarnego użytkowania z oszukanych. Te trunki tylko w wielkiej ilo-ści naruszają i burzą porządek w organizacji ludzkiej; mieszają władze umysłowe.
W związku z tym, Żydzi u nas najmniej do takich trunków się biorą, owszem są niesprzyjającymi piwu, od którego użytkowania usilnie nasz lud odmawiają i odwodzą; piwa zaś na szynk im wstawiane, umyślnie psują trzymaniem ich w nieczystości, aby od tego napoju lud się odrażał.
Przeciwnie gorzałka, w małej mierze czyni niezwłoczne skutki na ciele i duszy człowieka; obezwładnia pierwsze, a miesza działanie drugiej. Gorzałczany alkohol uderza szczególnie w nerwy i organizację umysłową, odbiera jej władzę zastanawiania się, pamięci, rozwagi i całej władzy nad naszym ciałem.
W takim stanie naszego rolnika, postawiwszy samowładność szynkarza, otwiera włościanina kieszeń żydowskiemu sumieniu, które oszukaństw i krzywd człowieka obcego, człowieka przez niego bałwochwalcą nazwanego, bynajmniej Żydowi nie wyrzuca, ani tak niegodziwego czynu nie gani. W takim stanie robi u nas Żyd z rolnikiem swoje rachunki, czyni z nim umowy, zapisuje po drzwiach i po ścianach tego nieszczęśliwego, długów cyrografy, a tak obiera go z jego wszelkich gospodarczych zapasów.
Druga, jeszcze większa, a gorzałkom szczególnie właściwa, jest szkodliwość nadawania używającym jej z przebraną miarą niezbędnego do niej nałogu, który nie tylko dusi działalność władz umysłowych, czy gwałtownie je burzy, albo nagle usypia, a w końcu całe ciało obezwładnia; ale ma jeszcze ten wyskok szczególną sobie właściwą moc, wrażenia z czasem w niepokonanej, ludzkiej organizacji, najgwałtowniejszej żądzy łaknienia tego trunku, żądzy bardziej natarczywej, aniżeli wrodzona żądza potrzeb żywności; owszem, okazuje się z doświadczenia, iż raz nabytej żądzy gorzałki ustępuje wszelka inna potrzeba na-turalna, aż do zniszczenia całego organizmu.
Taką to żądzą nawyku do gorzałki przyparty nasz nieszczęśliwy włościan, ostatni snopek z pola, ostatnie ciele z obory wyprowadza; a gospodyni ostatnią kurę, ostatnią garść mąki z komory do Żydów wyciąga. Jakże rząd w kraju rolniczym, rząd, którego głównym celem jest polepszenie stanu włościan, może zostawić i oddawać Żydom tak niebezpieczny trunek, którego szynk w ręku niesumiennych ludzi ułatwia tyle oszukaństwa sposobów i rozwija tylu zatruwania skutków...? Myliłby się, kto powie, że równie w ręku innych szynkarzy ten trunek niebezpieczny i szkodliwy będzie dla włościan.
Doświadczenie w całej Polsce takiemu twierdzeniu zaprzecza. Wszędzie okazało się, iż z karczem, skoro Żydom zostały zabrane, znacznie zmniejszyły się dochody; połowę mniej gorzałki sprzedano. Wszyscy już z przekonania wiemy, że nadużycia w szynkowaniu tym trunkiem przez Żydów, doprowadzone zostały w Polsce do najwyższego stopnia; one są jedyną naszych Żydów nauką i przemysłem. Wszystkie środki do dojścia w tym zamiarze, są przez nich używane; namowy, podstępy, prośby, groźby, nawet miłości własnej kieszeni, wreszcie wszelkie do tego trunku złudzenia nie tylko ojców i matek, ale z najmłodszych dzieci wieśniaczych. W oskarżeniu ich o ten występek przeciw krajowi składa świadectwa cała publiczność; świadczą przeciw Żydom przesłane w roku 1814 ze wszystkich powiatów pisma, skoro do Polaków doszła wiadomość o dobroczynnych zamiarach cesarza. Świadkami tu, w tym zarzucie przeciw Żydom, stają wszyscy Królestwa Polskiego właściciele w podanych prośbach przez deputowanych. Czy było kiedy jakieś nadużycie, z tak udowodnioną, okazaną winą? Tu stają tysiące świadków, świadków niepodejrzanych, którzy wszyscy mówiąc prawdę, przeciwko własnemu dobru swoje zeznania czynią; wszyscy bowiem przez odebranie Żydom szynku wiedzą, że mniej niż połowę „propinacyjnego” dochodu mieć będą.
Rząd za wszystko to złe, krajowi tak oczywiście szkodliwe, tak uroczyście wypowiedziane, zostawiając je dłużej, nie podej-mując przeciw niemu środków skutecznych, stawałby się odpowiedzialnym ojczyźnie i Bogu.Tak Żydzi niweczą w polskich ludziach każdy najmniejszy, rozpoczynający się zalążek przemysłu. Stąd pochodzi, że sami często dziwimy się nad odrętwiałą nieczułością polskiego ludu, który nie zabiera się do przemysłu i do handlu. Tak wszystkie obfitsze, pierwotne w towarzystwie
Żydzi opanowawszy żywioły przemysłu, nigdy z zebranych z nich pożytków nie wypuszczają dla tego towarzystwa w dalszym postępie użytecznego owocu. Tak Żydzi całego wewnętrznego ruchu stawszy się panami, tam go w samym środku niszczą, gdzie z niego właśnie miała się rozwijać najzamożniejsza i
najpiękniejsza część cywilizacji.
Zagarnąwszy w swoje ręce cały bieg pieniędzy i innych teżpieniądze, wystawiających papierów i znaków, sami ich nie obracają, ani innym nie pozwolą użyć na wzbogacenie, na budowanie miast i wsi, na zaprowadzenie wielkich w kraju fabryk i rękodzieł; na wystawienie w zamiarze wzbogacenia i upiększenia kraju kosztownych gmachów, na zakładanie rozmaitych, pożytecznych instytucji, na tworzenie pracowitych i rozwijających się towarzystw, na szukanie nowych ku użytkowi ogólnemu wynalazków, na podejmowanie wielkich przedsięwzięć w robotach publicznych, dla wsparcia rządowych planów, dla ułatwienia rządowych usiłowań w zakładaniu dróg i kanałów, w ulepszaniu rzek, w budowaniu statków do żeglugi, w udoskonaleniu rolnictwa przez przemianę ziem nieużytych, w żyzne role.
Tych wszystkich owoców, które gdzie Żydów nie ma, wydaje wśród siebie ta klasa, która obejmuje szczątkowe źródła handlu i przemysłu, źródła zaczynającego się krajowego bogactwa i zamożności, tych wszystkich owoców naród, gdzie wymienione źródła zostają w rękach Żydów, naród nie okaże nigdy; zamożności, bogactwa, swobody swoich wsi i miast nie ujrzy nigdy…! Z Żydów nie wychodzi już nic dalej, tylko jeszcze szynkarze, przekupnicy, przemytnicy, wekslarze, bankierzy, maklerzy, lichwiarze, faktorzy, którzy wielki łańcuch kontrabandystów utrzymując, zakazane, albo na komorach nieopłacone obce towary wprowadzając, krajowe fabryki i rękodzielnie niszczą. Ten nieszczęsny szereg żydowskiego pasożytnictwa kończy się wreszcie, albo na przeksztach, co już ma być z Żydów zarodem dla kraju najlepszym, albo na bankrutach, którzy zabrane z oszukaństwa majątki powierzają na hazard, po rozproszonych po świecie synach pod zmienionymi nazwiskami.
Już od kilku wieków ci przybysze wśród naszego narodu gnieżdżą się, dzierżąc ciągle te szczątkowe przemysłu i zysków żródła. Gdzie są po nich w całym kraju najmniejsze ślady jakiegoś zabytku, gmachów, zakładów, instytucji, wynalazków?
Wszędzie na naszej ziemi rozciąga się za nimi tylko nieczystość, ubóstwo, nędza, zgnilizna i zaraza, coraz głębiej nasz nieszczęśliwy naród niszcząca za to, że on jeden dla tych świata wygnańców był ludzkim, był dobroczynnym.
My, przez szczególnie, powszechną w naszym narodzie tolerancję szanujemy ich, ich względem nas nietolerancję, ich obra-żające nas zwyczaje nie dotykania się ich jadła, ich naczyń; a oni bez wszelkiego wzajemnego względu wszystkich używają sposobów wciskania się do naszych miejsc religijnych, szczególnie przez nas święconych. Już nawet Częstochowa, miejsce w religii naszej, tak od całego ludu szanowane, miejsce od tylu wieków jedynie w Królestwie Polskim uświęcone, przez wszystkich królów polskich, od wolności zamieszkania Żydów wyjęte, od piętnastu lat już w Częstochowie 60 rodzin żydowskich osiadło.
Warszawa, stolica królów polskich, od swego założenia nigdy usiebie Żydów nie miała. Jeszcze za czasów sejmu konstytucyjnego tu stałe zamieszkanie wolne im nie było; lat dwadzieścia ledwo mija, a już i ta stolica narodu polskiego, więcej jak czwartą część w swojej ludności mieści Żydów. Przeciw tak nadzwyczajnie rosnącej ludności, Żydów w stosunku do Polaków, trzeba środków szybkich, tęgich i stałych.
Obojętność, uległość, stałego postanowienia niemącąca powolność złego nie wstrzyma, nie poprawi, ani nawet nie zmierzy. Postęp złego jest wielki, niebezpieczeństwo wielkie; przeciw niemu trzeba środków wielkich. Największa dla Żydów powolność i pewne do nabycia obywatelstwa drogi, były im wskazane i ułatwione w systemie zeszłych rządów Księstwa Warszawskiego. Cóż z tego księstwo zyskało?
Oto stało się całego żydostwa stekiem. Cóż stąd polskim miastom, cóż przybyło naszej przemysłowej klasie? Większe przeszkody, większe zniszczenie, a w kraju zlała się zewsząd tłuszcza samych próżniaków, włóczęgów, nowych szynkarzy, lichwiarzy, szpiegów, wekslarzy, machlerów, faktorów, tych ostatnich, ludzi najnikczemniejszych, których pośrednictwem wszystkie cudzoziemców, zepsucia i wszystkich nieprawych czynów, nieuczciwych sprzedaży przechodziły do naszego dotąd najmniej skażonego ludu; przechodziły do naszych, co dotąd w kraju polskim jeszcze znanym nie było, do naszych oficjalistów. Jakie mogą być środki do wyratowania kraju od złego, które tak nagle wśród nas wzrasta? Jakie sposoby do zapobiegania niebezpieczeństwu, które z czasem całemu narodowi zagraża?
Należy pogłębić i rozpoznać gruntownie w samym rodzie żydowskim przyczyny tej jego szkodliwości. Trzeba prosto w te przyczyny uderzyć, trzeba je zniweczyć, albo tak obezwładnić, ażeby ginęły lub bezwładnymi stawały się ich skutki. Wszystkie złego przyczyny znajdują się w systematycznej tego ludu od innych narodów wyłączności, w jego stosunkach religijnych, moralnych, cywilnych, politycznych, a wszystkich pozorem religii okrytych.
Wyłączność ich religii potępia nas jako naród bałwochwalczy: nauka religii pod klątwą zakazuje wszelkich z bałwochwalcami rodzinnych i cywilnych związków, zabrania z narodem bałwochwalskim małżeństw; wy-stępnym czyni wspólne z nami używanie żywności. Dotknięcie nawet przez nas naczyń używanych do potrzeb żydowskich, jest oznaczone religijną klątwą. Takich naczyń używanie jest religijnym występkiem. Ta ich nauka religijna i moralna zakazuje pod klątwą, Żydom ciągłą, użyteczną, pracowitą służbę u osób bałwochwalczego narodu; pozwala im z niego wszystkie zyski ciągnąć, ale dla niego pracować, dla niego być użytecz-nym − zabrania; pozwala po takich ludów ziemi się rozchodzić, rozpościerać się i dla siebie zabierać, ale klątwą miota na Żyda, który by takiemu ludowi służył, albo się pracowitych, rolniczych robót dla niego podejmował. Stąd pochodzi, że lud żydowski już przez tyle wieków pomieszał się z naszym ludem, rozpostarł się po całym naszym narodzie i nie było jeszcze Ży-da, który by ciągłą, pracowitą służbę w domu jakiego gospodarza Polaka − bądź u rolnika, bądź u rzemieślnika, albo ziemianina przyjął.
Przeciwnie, już krocie Polaków Żydom służy, dla pożytku Żydów ciężkie prace w służbie ich ponoszą, dla Żydów dzienną pańszczyznę, nocną stróże odrabiają. My przez oświecenie, przez tolerancję, przez cywilizację już zmieniliśmy się względem Żydów do tego stopnia, że obcując z nimi przez dotkliwość nie ukazania im jakichś uprzedzeń względem religii, względem ich zabobonności, nazywamy ich starozakonnymi synami Izraela, ludem wyznania mojżeszowego; oni zaś zacięci w fanatyzmie, w zasadach swojej nietolerancji i nienawiści zaprzysiężonej przez Cherim, skrycie przeciw ludom obcym wśród siebie ich goszczącym, ciągle, jednostajnie nazywają nas bałwochwalcami w swoich księgach, w swoich modlitwach. Uczą swoje dzieci w swoich szkołach, że my nie wierzymy w Boga, że jesteśmy narodem barbarzyńskim. W ogóle uczą swe dzieci już od małego nienawiści do narodów nieżydowskich, jak też że są narodem przez Boga wybranem i narodem królewskim! Nasi ojcowie zwali ich prostym słowem, „Żyd niewierny”, my przez skutek naszego wieku cywilizacji wystrzegamy się dla nie wyrządzania im przykrości, nazwać ich prosto Żydami; a nasze pospólstwo już ich nawet waćpanuje. Oni zaś, tak jak ich najdawniejsi przodkowie zwali Chananejczyków, tym samym słowem w swoich pismach, w swoich religijnych naukach i księgach nazywają nas „goj”, tj. poganin, bałwochwalca.
Jest to więc sekretna korporacja, tajemniczy szatański zakon, jest to związek z wszystkimi dotąd znanymi, i organizowany najdoskonalej, przez to niebezpieczny; on jest w najistotniejszych częściach, podkopuje narody i rządy, a razem z własnego układu pokrywa się najwyższą wzgardą. Tak zasłoniony, broni złego, spokojnie i skutecznie. Ta przemyślanie ułożo-na względem siebie powszechna pogarda, usuwa z niego całą uwagę narodów i rządów, chociaż te, tak podejrzliwymi są względem wszelkich innych korporacji, klubów, zakonów czy innych organizacji. Przecież te sekretne związki mają przynajmniej jakikolwiek w części na widoku użytek narodowy. Przeciwnie, związek żydowski dąży we wszystkim do uszkodzenia i do niszczenia gościnnego narodu, ma wszystkie niepodległej udzielności charaktery, ma skryte rządy, udzielne obrady, publiczne zjazdy, stanowi i rozkłada podatki, utrzymuje swoją szczegóło-wą i najwyższą rachunkowość; wszystkie swoje akta spisuje w nie zrozumiałym języku; ma nadto najtęższą, teokratyzmem uświęconą władzę wykonawczą i wyłączne sądownictwo. Wszędzie postępowania jego są na wszystko czujne, sprężyste; wszędzie jego urządzenia tajemne i nieprzerwanie udaremniają zamiary rządu krajowego i odejmować wszelkie zyski narodom, bałwochwalcami zwanymi. Owszem jedynie według swoich widoków z każdym jego nie-przyjacielem i przyjacielem równo się wiąże. Inne zakony, kluby, muszą ostrożnie w tysiącach osób szukać i upatrywać, kogo by im się do związku zaciągnąć udało; Żydzi im więcej dzieci mnożą, tym liczniejszych mają zwolenników. Tamci z bojaźnią, zaciągającemu się powierzają sekret, drżąc by nie był zdrajcą; ci z pierwszym dzieci niemowląt uczuciem związku sekret wpajają w ich serca, a z
pierwszym rozwijaniem się zmysłów, wdrażają go w ich rozumu władzę. Tamci od związkowych mają tylko na sekret dane słowo, albo uczynione śluby, ci wzrosłych w fanatyzmie jeszcze ten sekret zaklinają przez najstraszniejszy Cherim.
Taka korporacja, taki lud przez związek tajemny wyłącznie stowarzyszony z tak zastraszającą prędkością, ściągający do Królestwa Polskiego, może łatwo dojść do szóstej i do czwartej części ludności krajowej. W ten czas, on, nie oświecony, cywilizować się nie chcący; fanatyzmem przeciw bałwochwalcom ustawicznie elektryzowany, dla swoich naczelnych pod imieniem starszyzny chowając ślepe posłuszeństwo; ze swoimi związkami w całym świecie prowadząc piśmiennie porozumienia, a w swoim ręku całą krajową gotowiznę mając, gdy za użyciem pod pozorem filantropii sobie wśród mas coraz więcej zwolenników namnoży, gdy praw politycznych uzyska, gdy z dzisiejszej wzgardy otrząśnie się, a więc już ukazującego się zuchwalstwa poczuje, czy nie należałoby się w końcu lękać odnowienia scen wyprawionych pod przewodnictwem Adrejassa w Egipcie, albo pod sprawą Barkogueba w Syrii? Oto główniejsze przyczyny w Żydach, szkodzenia innym narodom. To niebezpieczeństwo dla Polaków jest najgroźniejsze, bo dla Polaków z samym czasem naocznie i niezmiernie rośnie. Na tak uporczywą przez tajemny związek, przez Cherim, w religii, w moralności, we wszystkich stosunkach cywilnych i politycznych zaprzysięgłą Żydów wyłączność, nie ma innego sposobu, tylko użycie wzajemnej przeciw nim wyłączności fizycznej. Albo wydalić z kraju, czego użyły inne narody, a czego użyć już teraz dla nas jest za późno, albo wyznaczyć im w kraju po miastach dla ich mieszkania miejsca całkiem wyłączne, od domów innych mieszkańców kraju, oddzielne. Tego przykłady zostawili nam nasi najdawniejsi przodkowie, które później nierozważnie zaniedbali. Tak w jednym obwodzie połączonych, łatwiej będzie doglądać. Tak tylko ich napływ do nas, a to samego ubóstwa, próżniaków, włóczęgów może być wstrzymany. Tam oni żyć będą wyłącznie co do miejsca, ale nie będą robić wyłącznego miasta. Tam podzieleni na osobne gromady, nie mogliby stanowić osobnego w narodzie narodu, ale razem objęci pod ściślejszym dozorem mieliby jedynie krajowe, narodowe prawa, mieliby tylko jeden krajowy rząd.
Ponieważ Żydzi teraz rozbiegli się po całym kraju, to mogą wciskać się do niego wszędzie i szkodzić nam wszędzie razem. Bez łączenia się, pomieszani z naszym ludem psują, niszczą go wszędzie, przez to nie mogąc razem po całym kraju, po wszystkich miejscach, po wszystkich domach zapobiegać ich szkodliwości, trzeba ich podzielić, trzeba tylko w pewne punkty zebrać. Trudniej im będzie się do tych przedzierać, a łatwiej rządowi mieć nad nimi czujniejszą baczność w pewnych punktach; łatwiej mu zebrać i urządzić skuteczniejsze środki obrony naszego ludu przeciw tej ich szkodliwości w pewnych miejscach, aniżeli po całym kraju. To są prawidła zdrowego rozsądku i porządku.
Rząd mając Żydów podzielonych na pewne punkty w kraju, a połączonych w oddzielnym obwodzie po miastach, dopiero potrafi stawać się dla nich prawdziwie i skutecznie opiekuńczym, a razem nie przestawać dla własnego narodu być zachowawczym. Tam będzie mógł przez bliższy dozór skuteczniej szkodliwych przerabiać na użytecznych; tam potrafi stopniowo ich cywilizować, zamierzonymi drogami prowadzić do tego w społeczności usposobienia, a którym według prawa będzie mógł do towarzystwa z pożytkiem ich dopuszczać.
W takim zamiarze potrzebnymi są następne
postanowienia:
1) Wszystkich Żydów ze wsi ściągnąć do miast.
2) W miastach wyznaczyć im do mieszkania miejsca oddzielne, opasane obwodem, który by nie dozwalał stykania się ich mieszkań z domami mieszkańców krajowych.
3) W każdym żydowskim rynku czyli obwodzie należy podzielić ich na małe pewnej liczby mieszkańców komisariatu, a zadaniem każdego komisariatu jest, aby dać tam urzędników Polaków.
4) Tam natychmiast ma być zrobiony ścisły spis wszystkich Żydów i nadanie każdemu stałego, rodzinnego nazwiska, którego już zmieniać pod karą wywiezienia z kraju nie może; i tylko tego nazwiska we wszystkich sprawach i czynach używać. Każdy członek jego rodziny powinien go stale używać, nigdy inaczej się nie podpisywać tylko literami polskimi.
5) Z dniem ustąpienia ich ze wsi, a ściągnięcia się do miast ustaje ich wolność szynkowania trunków w kraju, w miastach zaś, tylko w samych żydowskich obwodach pozwolenie tego szynku trunków trwać może do dwóch lat. Po upływie tego czasu, szynk wszelkich trunków w całym kraju ma im być zabroniony.
6) Każdy Żyd od dziecka, lat 7 mający, już rodzinnego nazwiska używający, powinien mieć swoją kartę czyli bilet, zaświadczenie. Tylko taką kartę mający, może w dzień wychodzić i wchodzić do miasta mieszkańców krajowych.
7) W obwodzie zamieszkania Żydów, sami rodacy urzędnikami być powinni, tylko same władze administracyjne i sądowe krajowe, tam znajdować się będą. Przeto wszelkie urzędy żydowskie, pod jakimkolwiek imieniem bądź starszych, bądź kahalnych pod karą występku krajowego będą zakazanymi. Każdy Żyd sprawujący jakąś w żydostwie administrację lub sądową władzę, wdający się w czynność należącą do władz krajowych, administracyjnych,
policyjnych lub sądowniczych o jako występny przeciw krajowi karany być powinien.
8) Szkolnicy i rabin, należą jedynie do odprawiania nabożeństwa w boźnicach. Przy urodzeniu, przy małżeństwach, rozwodach i pogrzebach sprawują rabini tylko obrządki religijne. Wszystkie zaś spory, sprawy, rozporządzenia, umowy, należą jedynie do krajowych urzędników cywilnych i sądowych. Rów-nież skrypta, zapisy, transakcje, sukcesje, działy między dziećmi lub krewnymi pod nieważnością, pod karą głównego przestępstwa, tylko w urzędach robione być mają.
9) Wszelkie przysięgi żydowskie na wezwanie jakiejś władzy żydowskiej, czyli starszych żydowskich, są zabronione, a Cherim pod deportacją z kraju powinien być zakazany.
10) Bez pozwolenia krajowego rządu, zaciąganie na kahały długów, sekretne stanowienie podatków na gminy żydowskie, tajemnie narzucane i pod klątwą wymuszane pożyczki, składki z gminy lub z całego narodu żydowskiego, winny być jako sposoby tajemnych zmów i spisków przeciw krajowi, przeciw rządowi i przeciw prawom ich się tyczącym, pod karą główną zbrodni krajowej, zakazanymi. Zakaz ten ze strony rządu wymaga wielkiej w wykonywaniu surowości, gdyż tymi to środkami Żydzi albo zaraz przy wszczęciu się, niszczą postanowienia rządów ku ich cywilizacji przedsięwzięcia, albo uzyskują czas, a za tym paraliżują działanie egzekucji, w końcu sprowadzają postanowienie całkowitego upadku. To im podaje wszędzie tak szkodliwy, tak niebezpieczny wpływ i ta możność skażenia w naszych ludach, obyczajów i moralności. To im ułatwia ten sposób w podwładnych i w samych urzędnikach krajowych, zagubienia, wstydu czynów nieuczciwych, popełniania niewierności swoim obowiązkom, nadawania im sprzedajności dusz nikczemnych.
To Żydom nadaje te tysiące, te krocie, te miliony, którymi otwierają sobie drzwi nawet do pierwszych powierników i doradców przy tronach. Nie doświadczyła cała Polska, jak lud ten zaciągnąwszy z narodu Polaków ogromne na swoje kahały sumy, jak przewrotny potrafił los dwóch pierwszych w Rzeczpospolitej stany duchowieństwa i szlachty z losem swych zadłużonych kahałów tak powiązać, iż wierzyciele ich musieli na wszystkich sejmach tych kahałów, jakby najistotniejszej Rzeczypospolitej części stawać się obrońcami; należy więc jako główną zbrodnię przeciw krajowi, gminom żydowskim zakazać bez pozwolenia rządu zaciągać długi, ustanawiać podatki, pożyczki i wszelkie składki.
11) Wszelkie w gminach żydowskich sekretne schadzki, naradzania się i działania powinny surowo być zakazanymi.
12) Archiwa ich uporządkować i urzędnikom krajowym pod dozór oddać należy.
13) Rachunkowość ich, przez rząd ściśle kontrolowaną być powinna, a wszystko w języku polskim ma być pisane.
14) Żydów wychowanie i szkoły dla nich będą tylko krajowe, publiczne. Szkół, szkółek żydowskich mieć osobnych, pokąt-nych, wychowań domowych wyłącznych nie ma im być wolno. Wszystkie dzieci brać będą publiczną, krajową edukację w krajowym języku, a ksiąg przepisanych przez władzę nad edukację przełożoną. Jeden tylko nauczyciel będzie z ich wyznania do dawania im nauki religijnej, jaka jest przepisana dla wszystkich innych wyznań.
15) Gdy już teraz Żydzi nie mają swego języka narodowego, ale zepsuty, nikomu niezrozumiały język niemiecki; gdy nie w Niemczech, ale w Polsce schronienie i sposób życia znajdują i ten kraj za ojczysty obierają, przez to w miejsce języka niemieckiego mają przyjąć język polski. Ich pisma, ich druki, ich tłumaczenia bądź moralne, bądź religijne, aby równie cenzurze podlegać mogły, jak wszystkie inne w Polsce drukowane dzieła, mają odtąd być pisane i drukowane w języku polskim.
16) Po odbytych szkołach narodowych, młodzieniec żydow-ski chcący udać się na naukę rzemiosła, rękodzielnictwa, kupiectwa, mechaniki, rachunkowości, miernictwa, komunikacji wodnej i lądowej, uzyska od komisji spraw wewnętrznych i policji, kartę zaświadczenia do wyjścia z obwodu żydowskiego i udania się na naukę oznaczonego przedmiotu.
17) Tylko Żyd mający zaświadczenie prawem przepisane, po odbytej już nauce w fabryce, w rękodzielni, w rzemiośle lub w posiadaniu innych sztuk pod liczbą poprzedzającą wymienione, uzyska kartę pozwolenia wchodzenia w związki małżeńskie.
18) Żadnemu z chrześcijan, nie ma być wolno w obwodzie żydowskim podejmować w domach Żydów robót ciężkich służebniczych, lecz sami tylko Żydzi w obwodzie żydowskim Żydom służyć, prace czy roboty ciężkie, służebnicze w domach żydowskich i w obwodzie żydowskim będą ponosić. Przeto mają się przyzwyczajać, wprawiać do prac wyrobczych ciężkich, a w towarzystwach ludzkich koniecznie potrzebnych; mają od szynku oddaleni, znaleźć zaraz sposób życia w usłudze, w pracy podejmowanej dla zgromadzenia żydowskiego, a lud nasz dotąd im służący, zamiast pracowania dla próżniaków ma powrócić do prac rolniczych, do rzemiosł, do zastąpienia tych, którzy na szynkarzy pójdą.
19) Każda osobistość żydowska nosząca już stałe, rodzinne nazwisko i swoje własne imię, przyzwyczajona do ciężkiej pracy, służebniczej, gospodarskiej, rolniczej, rzemieślniczej, której dowody już w służbie żydowskiej ciągle przez lat dziesięć, okazała, może dostać kartę zaświadczenia do wejścia w podobną służbę u krajowego gospodarza.
20) Wszyscy Żydzi, kupiectwem się bawiący winni utrzymywać porządne według przepisów w języku polskim książki kupieckie. Żyd-kupiec, noszący stałe imię i nazwisko rodzinne, który ma w towarach rzeczywiście sto tysięcy funduszu i już przez lat dziesięć w obwodzie żydowskim takie kupiectwo uczci-wie prowadził, księgi porządne utrzymywał, dzieci do szkół pu-blicznych, krajowych posyłał, dla nich życia sposób wskazał i inne przepisy kwalifikacji dopełnił, może od komisji rządowej spraw wewnętrznych, odebrać kartę zaświadczenia do wyprowadzenia się z obwodu, do założenia swego kupiectwa wśród mieszkańców krajowych, a po pięciu latach tam doświadczenia, może być przez komisję podany rządowi i do obywatelstwa, do nabycia domu lub placu w mieście, celem założenia swojego handlu.
21) Każda osoba żydowska ze stałym nazwiskiem rodzinnym, które dla pracy, uczenia się w rzemiośle, w fabryce, w rękodzielni zechce wyjść z obwodu i udać się na takową naukę, powinna przez komisarza województwa wskazać komisji rządowej spraw wewnętrznych tego rzemieślnika, fabrykanta, rękodzielnika, u którego chce się uczyć, a wtedy karta zaświadczenia wydana mu będzie.
22) Żyd ze stałym nazwiskiem rodzinnym, który już w obwodzie jaką użyteczną fabrykę, rękodzielnię, rzemiosło warsztato-we założył i sam osobiście pracuje i z czeladzią żydowską swoją fabrykę obrabia, po pięciu latach próby w obwodzie, może żądać od komisji rządowej karty zaświadczenia do założenia takiej fabryki, rękodzielni wśród mieszkańców krajowych, tam obrabiać je przez Żydów. Po pięciu latach wśród mieszkańców krajowych doświadczenia, gdy wszystkich innych przepisów dopełnił, może żądać przez komisję, od najwyższego rządu, nabycia prawa obywatelskiego z wolnością nabywania własności domów i placów w miastach, lub pewną ilość mórg gruntu na czynsz lub na wieczną dzierżawę po wsiach.
23) Każda osoba żydowska, która po wypuszczeniu jej z obwodu żydowskiego przez 10 lat sprawowała się dobrze, wiernie, pracowicie w obowiązkach służebniczych, w domu gospodarzy narodowych, która lat 10 ciągle obrabia grunt pańszczyźniany, może uzyskać kartę zaświadczenia, nabycie placu i ogrodu w mieście, albo na objęcie gruntu czynszowego po wsiach.
24) Do nabycia własności dóbr ziemskich tylko jedynie taka osoba żydowska dopuszczona zostanie, która już nabyła prawa obywatelskie. Od sejmu konstytucyjnego, od czasu, w którym naród polski więcej uwagi zwracać zaczął na swoje niebezpieczeństwo ze strony Żydów − te mylne, a przecież dosyć upowszechnione − spostrzegać dają się myśli, iż najlepszy do reformy Żydów jest sposób: obrócić ich przemysł do rolnictwa, do ziemi. Myśli te nieuważnie, bezwarunkowo użyte nie zreformują Żydów lecz jeszcze dotąd jeden od ich szkodliwości ocalony stan szlachty, stan ziemian poddadzą pod wywłaszczenie i zniszczenie, przez Żydów. Nigdy bezwarunkowo Żydów do wykupowania dóbr ziemiańskich przypuszczać nie można! To narażałoby naród na ostatnie niebezpieczeństwo. W żydowskich rękach dotąd znajduje się w Polsce cały przemysł, cały handel i obieg pieniędzy.
Nierozsądnie byłoby ziemię zrobić przedmiotem ich przebiegu i żądzy: tego im w żadnym nie dozwolono narodzie. Przy tylu błędach, przez naszych przodków względem żydostwa popełnionych, tylko niedopuszczenie ich do nabywania dóbr ziemskich ocaliło stan szlachecki i utrzymało go w całości przy ziemi. Któż nie wie z niedawnej przeszłości, do jakiego stopnia zuchwałości gwałtowność Żydów wzniosła się na Podolu i na Ukrainie, gdy z włościan żaden ojciec nie mógł rozporządzić postanowieniem swoich dzieci, żadna dziewka nie mogła pójść za mąż, jeżeli Żyd nie dał pozwolenia, jeżeli Żydowi nie opłaciła kunicy.
Nasi przodkowie dopuścili Żydów bezwarunkowo, w niektórych miastach do nabywania placów. Wkrótce wszędzie oni naszych zamożnych mieszczan rujnowali, wszędzie wykupili ich place, ich własności miejskie w rynkach, na głównych ulicach, a lud nasz wypchnęli w zakąty i niedostępne przedmieścia. To stanie się z właścicielami ziemskimi, jak prędko do ich wykupienia bezwarunkowo dopuścimy Żydów. Żydów wzywać do nabywania własności ziemskich jest najprostszym środkiem do przemiany ziemi polskiej w ziemię judzką.
Duch naszego wskrzesiciela i prawodawcy powołuje nas wszędzie do podejmowania wszystkich natężeń, wszystkich usiłowań, aby ten odradzający się naród, z tej smutnej, z tej obrażającej postawy ubóstwa i nędzy wyprowadzić, aby wznieść w nim przemysł, rolnictwo, rzemiosło, rękodzieła, handel; aby równająca udolność jego męstwa, jego ziemi obfitości, powrócić mu świetność i bogactwo. Kto chce rzeczy, ten chce do jej osiągnięcia, środków. Naszą więc powinnością, tych szukać, te odkryć i użyć. Tych przy odradzaniu się, zaniedbanie, albo złych, nieskutecznych, podanie będą wyrzucać nam ze złorzeczeniem potomni. Bo my staniemy się przyczyną ich poniżenia, ich nędzy i wzgardy. Obrane środki pewne do wyratowania narodu z tego, ze strony Żydów niebezpieczeństwa niezawodne, złóżmy u tronu najłaskawszego z królów z prośbą, aby te prawa, tę opiekę, tę obronę, którą względnie na szkodliwość Żydów doznają pod jego berłem inni poddani, aby tej opieki, tej obrony i my jego uczestnikami zostali."
„Przestrogi dla Polski”, Stanisław Staszic, 1790 rok.
"Do przyczyn wielkich nieszczęść narodu polskiego, należą bezprzecznie Żydzi. Niebaczni przodkowie nasi nie zważali na postęp cywilizacji Europy, ani użytkowali z doświadczeń innych narodów. Kiedy ludy europejskie wychodząc z feudalizmu, ustalały u siebie dziedzictwo tronów, oni wtedy dziedzictwo korony od niepamiętnych czasów w Polsce ustanowione, wstrząsnęli i osłabili, nie przestając tego istotnego punktu jedności społeczeń-stwa dalej osłabiać i burzyć. Kiedy w Europie gotowe wojska stawały się jedyną obroną trwałości państwa, kiedy w czasach Ludwika XIV, i Fryderyka II już nie potężniał wzrost stałych wojsk, w Polsce wojsko z ówczesnych największe, najbitniejsze i laurami zwycięstw okryte, zwinięto pod Augustem II. Kiedy Żydów, jak zarazę niszczącą postęp cywilizacji narodów, wypędzano z Hiszpani, z Francji, z Niemiec i z innych krajów Europy, a pod karą śmierci jako wyjętych spod wszelkiego prawa, nie wpuszczano do Moskwy, wtedy Polacy otworzyli im granice, dali przytułek i większą swobodę niż rodowitym mieszczanom i rolnikom. Dwa pierwsze błędy przywiodły nasz naród do upadku i podziału. W tym nieszczęściu jeszcze byśmy przez oświecenie, przez cywilizację mogli wznieść się i ratować, lecz błąd trzeci - Żydzi byli zarazą wewnątrz, zarazą ciągle polityczne ciało osłabiającą i nędzniejącą. Chociażby nawet to ciało nie było podzielone, chociażby po podziale znowu zjednoczone zostało, przecież z tą wewnętrzną skazą nigdy nie może nabrać właściwych sobie sił, ani czerstwości, musi na zawsze być tylko słabym i wynędzniałym.
Żydzi rozsypani po całej Polsce, wszędzie ze swym duchem wyłączności, z naszym ludem pomieszani, tylko zaplugawiają cały naród, zaplugawiają cały kraj, a zmieniając go w kraj żydowski, wystawiając w Europie na pośmiewisko i wzgardę.
Żydzi w innych narodach Europy, którzy swoją szkodliwością zmusili do gwałtownych przeciw nim środków, nie zajmowali się tam szynkiem wszystkich trunków. Zajmowali się częścią, tylko kupczeniem wina. Jakaż już w tym samym różnica w stosunkach szkodliwości tamtych do szkodliwości Żydów naszych…! Inne trunki: wino, piwo są łagodniejsze, są najmniej szkodliwe, nieułatwiają sposobów do oszukaństwa, do bezkarnego użytkowania z oszukanych. Te trunki tylko w wielkiej ilo-ści naruszają i burzą porządek w organizacji ludzkiej; mieszają władze umysłowe.
W związku z tym, Żydzi u nas najmniej do takich trunków się biorą, owszem są niesprzyjającymi piwu, od którego użytkowania usilnie nasz lud odmawiają i odwodzą; piwa zaś na szynk im wstawiane, umyślnie psują trzymaniem ich w nieczystości, aby od tego napoju lud się odrażał.
Przeciwnie gorzałka, w małej mierze czyni niezwłoczne skutki na ciele i duszy człowieka; obezwładnia pierwsze, a miesza działanie drugiej. Gorzałczany alkohol uderza szczególnie w nerwy i organizację umysłową, odbiera jej władzę zastanawiania się, pamięci, rozwagi i całej władzy nad naszym ciałem.
W takim stanie naszego rolnika, postawiwszy samowładność szynkarza, otwiera włościanina kieszeń żydowskiemu sumieniu, które oszukaństw i krzywd człowieka obcego, człowieka przez niego bałwochwalcą nazwanego, bynajmniej Żydowi nie wyrzuca, ani tak niegodziwego czynu nie gani. W takim stanie robi u nas Żyd z rolnikiem swoje rachunki, czyni z nim umowy, zapisuje po drzwiach i po ścianach tego nieszczęśliwego, długów cyrografy, a tak obiera go z jego wszelkich gospodarczych zapasów.
Druga, jeszcze większa, a gorzałkom szczególnie właściwa, jest szkodliwość nadawania używającym jej z przebraną miarą niezbędnego do niej nałogu, który nie tylko dusi działalność władz umysłowych, czy gwałtownie je burzy, albo nagle usypia, a w końcu całe ciało obezwładnia; ale ma jeszcze ten wyskok szczególną sobie właściwą moc, wrażenia z czasem w niepokonanej, ludzkiej organizacji, najgwałtowniejszej żądzy łaknienia tego trunku, żądzy bardziej natarczywej, aniżeli wrodzona żądza potrzeb żywności; owszem, okazuje się z doświadczenia, iż raz nabytej żądzy gorzałki ustępuje wszelka inna potrzeba na-turalna, aż do zniszczenia całego organizmu.
Taką to żądzą nawyku do gorzałki przyparty nasz nieszczęśliwy włościan, ostatni snopek z pola, ostatnie ciele z obory wyprowadza; a gospodyni ostatnią kurę, ostatnią garść mąki z komory do Żydów wyciąga. Jakże rząd w kraju rolniczym, rząd, którego głównym celem jest polepszenie stanu włościan, może zostawić i oddawać Żydom tak niebezpieczny trunek, którego szynk w ręku niesumiennych ludzi ułatwia tyle oszukaństwa sposobów i rozwija tylu zatruwania skutków...? Myliłby się, kto powie, że równie w ręku innych szynkarzy ten trunek niebezpieczny i szkodliwy będzie dla włościan.
Doświadczenie w całej Polsce takiemu twierdzeniu zaprzecza. Wszędzie okazało się, iż z karczem, skoro Żydom zostały zabrane, znacznie zmniejszyły się dochody; połowę mniej gorzałki sprzedano. Wszyscy już z przekonania wiemy, że nadużycia w szynkowaniu tym trunkiem przez Żydów, doprowadzone zostały w Polsce do najwyższego stopnia; one są jedyną naszych Żydów nauką i przemysłem. Wszystkie środki do dojścia w tym zamiarze, są przez nich używane; namowy, podstępy, prośby, groźby, nawet miłości własnej kieszeni, wreszcie wszelkie do tego trunku złudzenia nie tylko ojców i matek, ale z najmłodszych dzieci wieśniaczych. W oskarżeniu ich o ten występek przeciw krajowi składa świadectwa cała publiczność; świadczą przeciw Żydom przesłane w roku 1814 ze wszystkich powiatów pisma, skoro do Polaków doszła wiadomość o dobroczynnych zamiarach cesarza. Świadkami tu, w tym zarzucie przeciw Żydom, stają wszyscy Królestwa Polskiego właściciele w podanych prośbach przez deputowanych. Czy było kiedy jakieś nadużycie, z tak udowodnioną, okazaną winą? Tu stają tysiące świadków, świadków niepodejrzanych, którzy wszyscy mówiąc prawdę, przeciwko własnemu dobru swoje zeznania czynią; wszyscy bowiem przez odebranie Żydom szynku wiedzą, że mniej niż połowę „propinacyjnego” dochodu mieć będą.
Rząd za wszystko to złe, krajowi tak oczywiście szkodliwe, tak uroczyście wypowiedziane, zostawiając je dłużej, nie podej-mując przeciw niemu środków skutecznych, stawałby się odpowiedzialnym ojczyźnie i Bogu.Tak Żydzi niweczą w polskich ludziach każdy najmniejszy, rozpoczynający się zalążek przemysłu. Stąd pochodzi, że sami często dziwimy się nad odrętwiałą nieczułością polskiego ludu, który nie zabiera się do przemysłu i do handlu. Tak wszystkie obfitsze, pierwotne w towarzystwie
Żydzi opanowawszy żywioły przemysłu, nigdy z zebranych z nich pożytków nie wypuszczają dla tego towarzystwa w dalszym postępie użytecznego owocu. Tak Żydzi całego wewnętrznego ruchu stawszy się panami, tam go w samym środku niszczą, gdzie z niego właśnie miała się rozwijać najzamożniejsza i
najpiękniejsza część cywilizacji.
Zagarnąwszy w swoje ręce cały bieg pieniędzy i innych teżpieniądze, wystawiających papierów i znaków, sami ich nie obracają, ani innym nie pozwolą użyć na wzbogacenie, na budowanie miast i wsi, na zaprowadzenie wielkich w kraju fabryk i rękodzieł; na wystawienie w zamiarze wzbogacenia i upiększenia kraju kosztownych gmachów, na zakładanie rozmaitych, pożytecznych instytucji, na tworzenie pracowitych i rozwijających się towarzystw, na szukanie nowych ku użytkowi ogólnemu wynalazków, na podejmowanie wielkich przedsięwzięć w robotach publicznych, dla wsparcia rządowych planów, dla ułatwienia rządowych usiłowań w zakładaniu dróg i kanałów, w ulepszaniu rzek, w budowaniu statków do żeglugi, w udoskonaleniu rolnictwa przez przemianę ziem nieużytych, w żyzne role.
Tych wszystkich owoców, które gdzie Żydów nie ma, wydaje wśród siebie ta klasa, która obejmuje szczątkowe źródła handlu i przemysłu, źródła zaczynającego się krajowego bogactwa i zamożności, tych wszystkich owoców naród, gdzie wymienione źródła zostają w rękach Żydów, naród nie okaże nigdy; zamożności, bogactwa, swobody swoich wsi i miast nie ujrzy nigdy…! Z Żydów nie wychodzi już nic dalej, tylko jeszcze szynkarze, przekupnicy, przemytnicy, wekslarze, bankierzy, maklerzy, lichwiarze, faktorzy, którzy wielki łańcuch kontrabandystów utrzymując, zakazane, albo na komorach nieopłacone obce towary wprowadzając, krajowe fabryki i rękodzielnie niszczą. Ten nieszczęsny szereg żydowskiego pasożytnictwa kończy się wreszcie, albo na przeksztach, co już ma być z Żydów zarodem dla kraju najlepszym, albo na bankrutach, którzy zabrane z oszukaństwa majątki powierzają na hazard, po rozproszonych po świecie synach pod zmienionymi nazwiskami.
Już od kilku wieków ci przybysze wśród naszego narodu gnieżdżą się, dzierżąc ciągle te szczątkowe przemysłu i zysków żródła. Gdzie są po nich w całym kraju najmniejsze ślady jakiegoś zabytku, gmachów, zakładów, instytucji, wynalazków?
Wszędzie na naszej ziemi rozciąga się za nimi tylko nieczystość, ubóstwo, nędza, zgnilizna i zaraza, coraz głębiej nasz nieszczęśliwy naród niszcząca za to, że on jeden dla tych świata wygnańców był ludzkim, był dobroczynnym.
My, przez szczególnie, powszechną w naszym narodzie tolerancję szanujemy ich, ich względem nas nietolerancję, ich obra-żające nas zwyczaje nie dotykania się ich jadła, ich naczyń; a oni bez wszelkiego wzajemnego względu wszystkich używają sposobów wciskania się do naszych miejsc religijnych, szczególnie przez nas święconych. Już nawet Częstochowa, miejsce w religii naszej, tak od całego ludu szanowane, miejsce od tylu wieków jedynie w Królestwie Polskim uświęcone, przez wszystkich królów polskich, od wolności zamieszkania Żydów wyjęte, od piętnastu lat już w Częstochowie 60 rodzin żydowskich osiadło.
Warszawa, stolica królów polskich, od swego założenia nigdy usiebie Żydów nie miała. Jeszcze za czasów sejmu konstytucyjnego tu stałe zamieszkanie wolne im nie było; lat dwadzieścia ledwo mija, a już i ta stolica narodu polskiego, więcej jak czwartą część w swojej ludności mieści Żydów. Przeciw tak nadzwyczajnie rosnącej ludności, Żydów w stosunku do Polaków, trzeba środków szybkich, tęgich i stałych.
Obojętność, uległość, stałego postanowienia niemącąca powolność złego nie wstrzyma, nie poprawi, ani nawet nie zmierzy. Postęp złego jest wielki, niebezpieczeństwo wielkie; przeciw niemu trzeba środków wielkich. Największa dla Żydów powolność i pewne do nabycia obywatelstwa drogi, były im wskazane i ułatwione w systemie zeszłych rządów Księstwa Warszawskiego. Cóż z tego księstwo zyskało?
Oto stało się całego żydostwa stekiem. Cóż stąd polskim miastom, cóż przybyło naszej przemysłowej klasie? Większe przeszkody, większe zniszczenie, a w kraju zlała się zewsząd tłuszcza samych próżniaków, włóczęgów, nowych szynkarzy, lichwiarzy, szpiegów, wekslarzy, machlerów, faktorów, tych ostatnich, ludzi najnikczemniejszych, których pośrednictwem wszystkie cudzoziemców, zepsucia i wszystkich nieprawych czynów, nieuczciwych sprzedaży przechodziły do naszego dotąd najmniej skażonego ludu; przechodziły do naszych, co dotąd w kraju polskim jeszcze znanym nie było, do naszych oficjalistów. Jakie mogą być środki do wyratowania kraju od złego, które tak nagle wśród nas wzrasta? Jakie sposoby do zapobiegania niebezpieczeństwu, które z czasem całemu narodowi zagraża?
Należy pogłębić i rozpoznać gruntownie w samym rodzie żydowskim przyczyny tej jego szkodliwości. Trzeba prosto w te przyczyny uderzyć, trzeba je zniweczyć, albo tak obezwładnić, ażeby ginęły lub bezwładnymi stawały się ich skutki. Wszystkie złego przyczyny znajdują się w systematycznej tego ludu od innych narodów wyłączności, w jego stosunkach religijnych, moralnych, cywilnych, politycznych, a wszystkich pozorem religii okrytych.
Wyłączność ich religii potępia nas jako naród bałwochwalczy: nauka religii pod klątwą zakazuje wszelkich z bałwochwalcami rodzinnych i cywilnych związków, zabrania z narodem bałwochwalskim małżeństw; wy-stępnym czyni wspólne z nami używanie żywności. Dotknięcie nawet przez nas naczyń używanych do potrzeb żydowskich, jest oznaczone religijną klątwą. Takich naczyń używanie jest religijnym występkiem. Ta ich nauka religijna i moralna zakazuje pod klątwą, Żydom ciągłą, użyteczną, pracowitą służbę u osób bałwochwalczego narodu; pozwala im z niego wszystkie zyski ciągnąć, ale dla niego pracować, dla niego być użytecz-nym − zabrania; pozwala po takich ludów ziemi się rozchodzić, rozpościerać się i dla siebie zabierać, ale klątwą miota na Żyda, który by takiemu ludowi służył, albo się pracowitych, rolniczych robót dla niego podejmował. Stąd pochodzi, że lud żydowski już przez tyle wieków pomieszał się z naszym ludem, rozpostarł się po całym naszym narodzie i nie było jeszcze Ży-da, który by ciągłą, pracowitą służbę w domu jakiego gospodarza Polaka − bądź u rolnika, bądź u rzemieślnika, albo ziemianina przyjął.
Przeciwnie, już krocie Polaków Żydom służy, dla pożytku Żydów ciężkie prace w służbie ich ponoszą, dla Żydów dzienną pańszczyznę, nocną stróże odrabiają. My przez oświecenie, przez tolerancję, przez cywilizację już zmieniliśmy się względem Żydów do tego stopnia, że obcując z nimi przez dotkliwość nie ukazania im jakichś uprzedzeń względem religii, względem ich zabobonności, nazywamy ich starozakonnymi synami Izraela, ludem wyznania mojżeszowego; oni zaś zacięci w fanatyzmie, w zasadach swojej nietolerancji i nienawiści zaprzysiężonej przez Cherim, skrycie przeciw ludom obcym wśród siebie ich goszczącym, ciągle, jednostajnie nazywają nas bałwochwalcami w swoich księgach, w swoich modlitwach. Uczą swoje dzieci w swoich szkołach, że my nie wierzymy w Boga, że jesteśmy narodem barbarzyńskim. W ogóle uczą swe dzieci już od małego nienawiści do narodów nieżydowskich, jak też że są narodem przez Boga wybranem i narodem królewskim! Nasi ojcowie zwali ich prostym słowem, „Żyd niewierny”, my przez skutek naszego wieku cywilizacji wystrzegamy się dla nie wyrządzania im przykrości, nazwać ich prosto Żydami; a nasze pospólstwo już ich nawet waćpanuje. Oni zaś, tak jak ich najdawniejsi przodkowie zwali Chananejczyków, tym samym słowem w swoich pismach, w swoich religijnych naukach i księgach nazywają nas „goj”, tj. poganin, bałwochwalca.
Jest to więc sekretna korporacja, tajemniczy szatański zakon, jest to związek z wszystkimi dotąd znanymi, i organizowany najdoskonalej, przez to niebezpieczny; on jest w najistotniejszych częściach, podkopuje narody i rządy, a razem z własnego układu pokrywa się najwyższą wzgardą. Tak zasłoniony, broni złego, spokojnie i skutecznie. Ta przemyślanie ułożo-na względem siebie powszechna pogarda, usuwa z niego całą uwagę narodów i rządów, chociaż te, tak podejrzliwymi są względem wszelkich innych korporacji, klubów, zakonów czy innych organizacji. Przecież te sekretne związki mają przynajmniej jakikolwiek w części na widoku użytek narodowy. Przeciwnie, związek żydowski dąży we wszystkim do uszkodzenia i do niszczenia gościnnego narodu, ma wszystkie niepodległej udzielności charaktery, ma skryte rządy, udzielne obrady, publiczne zjazdy, stanowi i rozkłada podatki, utrzymuje swoją szczegóło-wą i najwyższą rachunkowość; wszystkie swoje akta spisuje w nie zrozumiałym języku; ma nadto najtęższą, teokratyzmem uświęconą władzę wykonawczą i wyłączne sądownictwo. Wszędzie postępowania jego są na wszystko czujne, sprężyste; wszędzie jego urządzenia tajemne i nieprzerwanie udaremniają zamiary rządu krajowego i odejmować wszelkie zyski narodom, bałwochwalcami zwanymi. Owszem jedynie według swoich widoków z każdym jego nie-przyjacielem i przyjacielem równo się wiąże. Inne zakony, kluby, muszą ostrożnie w tysiącach osób szukać i upatrywać, kogo by im się do związku zaciągnąć udało; Żydzi im więcej dzieci mnożą, tym liczniejszych mają zwolenników. Tamci z bojaźnią, zaciągającemu się powierzają sekret, drżąc by nie był zdrajcą; ci z pierwszym dzieci niemowląt uczuciem związku sekret wpajają w ich serca, a z
pierwszym rozwijaniem się zmysłów, wdrażają go w ich rozumu władzę. Tamci od związkowych mają tylko na sekret dane słowo, albo uczynione śluby, ci wzrosłych w fanatyzmie jeszcze ten sekret zaklinają przez najstraszniejszy Cherim.
Taka korporacja, taki lud przez związek tajemny wyłącznie stowarzyszony z tak zastraszającą prędkością, ściągający do Królestwa Polskiego, może łatwo dojść do szóstej i do czwartej części ludności krajowej. W ten czas, on, nie oświecony, cywilizować się nie chcący; fanatyzmem przeciw bałwochwalcom ustawicznie elektryzowany, dla swoich naczelnych pod imieniem starszyzny chowając ślepe posłuszeństwo; ze swoimi związkami w całym świecie prowadząc piśmiennie porozumienia, a w swoim ręku całą krajową gotowiznę mając, gdy za użyciem pod pozorem filantropii sobie wśród mas coraz więcej zwolenników namnoży, gdy praw politycznych uzyska, gdy z dzisiejszej wzgardy otrząśnie się, a więc już ukazującego się zuchwalstwa poczuje, czy nie należałoby się w końcu lękać odnowienia scen wyprawionych pod przewodnictwem Adrejassa w Egipcie, albo pod sprawą Barkogueba w Syrii? Oto główniejsze przyczyny w Żydach, szkodzenia innym narodom. To niebezpieczeństwo dla Polaków jest najgroźniejsze, bo dla Polaków z samym czasem naocznie i niezmiernie rośnie. Na tak uporczywą przez tajemny związek, przez Cherim, w religii, w moralności, we wszystkich stosunkach cywilnych i politycznych zaprzysięgłą Żydów wyłączność, nie ma innego sposobu, tylko użycie wzajemnej przeciw nim wyłączności fizycznej. Albo wydalić z kraju, czego użyły inne narody, a czego użyć już teraz dla nas jest za późno, albo wyznaczyć im w kraju po miastach dla ich mieszkania miejsca całkiem wyłączne, od domów innych mieszkańców kraju, oddzielne. Tego przykłady zostawili nam nasi najdawniejsi przodkowie, które później nierozważnie zaniedbali. Tak w jednym obwodzie połączonych, łatwiej będzie doglądać. Tak tylko ich napływ do nas, a to samego ubóstwa, próżniaków, włóczęgów może być wstrzymany. Tam oni żyć będą wyłącznie co do miejsca, ale nie będą robić wyłącznego miasta. Tam podzieleni na osobne gromady, nie mogliby stanowić osobnego w narodzie narodu, ale razem objęci pod ściślejszym dozorem mieliby jedynie krajowe, narodowe prawa, mieliby tylko jeden krajowy rząd.
Ponieważ Żydzi teraz rozbiegli się po całym kraju, to mogą wciskać się do niego wszędzie i szkodzić nam wszędzie razem. Bez łączenia się, pomieszani z naszym ludem psują, niszczą go wszędzie, przez to nie mogąc razem po całym kraju, po wszystkich miejscach, po wszystkich domach zapobiegać ich szkodliwości, trzeba ich podzielić, trzeba tylko w pewne punkty zebrać. Trudniej im będzie się do tych przedzierać, a łatwiej rządowi mieć nad nimi czujniejszą baczność w pewnych punktach; łatwiej mu zebrać i urządzić skuteczniejsze środki obrony naszego ludu przeciw tej ich szkodliwości w pewnych miejscach, aniżeli po całym kraju. To są prawidła zdrowego rozsądku i porządku.
Rząd mając Żydów podzielonych na pewne punkty w kraju, a połączonych w oddzielnym obwodzie po miastach, dopiero potrafi stawać się dla nich prawdziwie i skutecznie opiekuńczym, a razem nie przestawać dla własnego narodu być zachowawczym. Tam będzie mógł przez bliższy dozór skuteczniej szkodliwych przerabiać na użytecznych; tam potrafi stopniowo ich cywilizować, zamierzonymi drogami prowadzić do tego w społeczności usposobienia, a którym według prawa będzie mógł do towarzystwa z pożytkiem ich dopuszczać.
W takim zamiarze potrzebnymi są następne
postanowienia:
1) Wszystkich Żydów ze wsi ściągnąć do miast.
2) W miastach wyznaczyć im do mieszkania miejsca oddzielne, opasane obwodem, który by nie dozwalał stykania się ich mieszkań z domami mieszkańców krajowych.
3) W każdym żydowskim rynku czyli obwodzie należy podzielić ich na małe pewnej liczby mieszkańców komisariatu, a zadaniem każdego komisariatu jest, aby dać tam urzędników Polaków.
4) Tam natychmiast ma być zrobiony ścisły spis wszystkich Żydów i nadanie każdemu stałego, rodzinnego nazwiska, którego już zmieniać pod karą wywiezienia z kraju nie może; i tylko tego nazwiska we wszystkich sprawach i czynach używać. Każdy członek jego rodziny powinien go stale używać, nigdy inaczej się nie podpisywać tylko literami polskimi.
5) Z dniem ustąpienia ich ze wsi, a ściągnięcia się do miast ustaje ich wolność szynkowania trunków w kraju, w miastach zaś, tylko w samych żydowskich obwodach pozwolenie tego szynku trunków trwać może do dwóch lat. Po upływie tego czasu, szynk wszelkich trunków w całym kraju ma im być zabroniony.
6) Każdy Żyd od dziecka, lat 7 mający, już rodzinnego nazwiska używający, powinien mieć swoją kartę czyli bilet, zaświadczenie. Tylko taką kartę mający, może w dzień wychodzić i wchodzić do miasta mieszkańców krajowych.
7) W obwodzie zamieszkania Żydów, sami rodacy urzędnikami być powinni, tylko same władze administracyjne i sądowe krajowe, tam znajdować się będą. Przeto wszelkie urzędy żydowskie, pod jakimkolwiek imieniem bądź starszych, bądź kahalnych pod karą występku krajowego będą zakazanymi. Każdy Żyd sprawujący jakąś w żydostwie administrację lub sądową władzę, wdający się w czynność należącą do władz krajowych, administracyjnych,
policyjnych lub sądowniczych o jako występny przeciw krajowi karany być powinien.
8) Szkolnicy i rabin, należą jedynie do odprawiania nabożeństwa w boźnicach. Przy urodzeniu, przy małżeństwach, rozwodach i pogrzebach sprawują rabini tylko obrządki religijne. Wszystkie zaś spory, sprawy, rozporządzenia, umowy, należą jedynie do krajowych urzędników cywilnych i sądowych. Rów-nież skrypta, zapisy, transakcje, sukcesje, działy między dziećmi lub krewnymi pod nieważnością, pod karą głównego przestępstwa, tylko w urzędach robione być mają.
9) Wszelkie przysięgi żydowskie na wezwanie jakiejś władzy żydowskiej, czyli starszych żydowskich, są zabronione, a Cherim pod deportacją z kraju powinien być zakazany.
10) Bez pozwolenia krajowego rządu, zaciąganie na kahały długów, sekretne stanowienie podatków na gminy żydowskie, tajemnie narzucane i pod klątwą wymuszane pożyczki, składki z gminy lub z całego narodu żydowskiego, winny być jako sposoby tajemnych zmów i spisków przeciw krajowi, przeciw rządowi i przeciw prawom ich się tyczącym, pod karą główną zbrodni krajowej, zakazanymi. Zakaz ten ze strony rządu wymaga wielkiej w wykonywaniu surowości, gdyż tymi to środkami Żydzi albo zaraz przy wszczęciu się, niszczą postanowienia rządów ku ich cywilizacji przedsięwzięcia, albo uzyskują czas, a za tym paraliżują działanie egzekucji, w końcu sprowadzają postanowienie całkowitego upadku. To im podaje wszędzie tak szkodliwy, tak niebezpieczny wpływ i ta możność skażenia w naszych ludach, obyczajów i moralności. To im ułatwia ten sposób w podwładnych i w samych urzędnikach krajowych, zagubienia, wstydu czynów nieuczciwych, popełniania niewierności swoim obowiązkom, nadawania im sprzedajności dusz nikczemnych.
To Żydom nadaje te tysiące, te krocie, te miliony, którymi otwierają sobie drzwi nawet do pierwszych powierników i doradców przy tronach. Nie doświadczyła cała Polska, jak lud ten zaciągnąwszy z narodu Polaków ogromne na swoje kahały sumy, jak przewrotny potrafił los dwóch pierwszych w Rzeczpospolitej stany duchowieństwa i szlachty z losem swych zadłużonych kahałów tak powiązać, iż wierzyciele ich musieli na wszystkich sejmach tych kahałów, jakby najistotniejszej Rzeczypospolitej części stawać się obrońcami; należy więc jako główną zbrodnię przeciw krajowi, gminom żydowskim zakazać bez pozwolenia rządu zaciągać długi, ustanawiać podatki, pożyczki i wszelkie składki.
11) Wszelkie w gminach żydowskich sekretne schadzki, naradzania się i działania powinny surowo być zakazanymi.
12) Archiwa ich uporządkować i urzędnikom krajowym pod dozór oddać należy.
13) Rachunkowość ich, przez rząd ściśle kontrolowaną być powinna, a wszystko w języku polskim ma być pisane.
14) Żydów wychowanie i szkoły dla nich będą tylko krajowe, publiczne. Szkół, szkółek żydowskich mieć osobnych, pokąt-nych, wychowań domowych wyłącznych nie ma im być wolno. Wszystkie dzieci brać będą publiczną, krajową edukację w krajowym języku, a ksiąg przepisanych przez władzę nad edukację przełożoną. Jeden tylko nauczyciel będzie z ich wyznania do dawania im nauki religijnej, jaka jest przepisana dla wszystkich innych wyznań.
15) Gdy już teraz Żydzi nie mają swego języka narodowego, ale zepsuty, nikomu niezrozumiały język niemiecki; gdy nie w Niemczech, ale w Polsce schronienie i sposób życia znajdują i ten kraj za ojczysty obierają, przez to w miejsce języka niemieckiego mają przyjąć język polski. Ich pisma, ich druki, ich tłumaczenia bądź moralne, bądź religijne, aby równie cenzurze podlegać mogły, jak wszystkie inne w Polsce drukowane dzieła, mają odtąd być pisane i drukowane w języku polskim.
16) Po odbytych szkołach narodowych, młodzieniec żydow-ski chcący udać się na naukę rzemiosła, rękodzielnictwa, kupiectwa, mechaniki, rachunkowości, miernictwa, komunikacji wodnej i lądowej, uzyska od komisji spraw wewnętrznych i policji, kartę zaświadczenia do wyjścia z obwodu żydowskiego i udania się na naukę oznaczonego przedmiotu.
17) Tylko Żyd mający zaświadczenie prawem przepisane, po odbytej już nauce w fabryce, w rękodzielni, w rzemiośle lub w posiadaniu innych sztuk pod liczbą poprzedzającą wymienione, uzyska kartę pozwolenia wchodzenia w związki małżeńskie.
18) Żadnemu z chrześcijan, nie ma być wolno w obwodzie żydowskim podejmować w domach Żydów robót ciężkich służebniczych, lecz sami tylko Żydzi w obwodzie żydowskim Żydom służyć, prace czy roboty ciężkie, służebnicze w domach żydowskich i w obwodzie żydowskim będą ponosić. Przeto mają się przyzwyczajać, wprawiać do prac wyrobczych ciężkich, a w towarzystwach ludzkich koniecznie potrzebnych; mają od szynku oddaleni, znaleźć zaraz sposób życia w usłudze, w pracy podejmowanej dla zgromadzenia żydowskiego, a lud nasz dotąd im służący, zamiast pracowania dla próżniaków ma powrócić do prac rolniczych, do rzemiosł, do zastąpienia tych, którzy na szynkarzy pójdą.
19) Każda osobistość żydowska nosząca już stałe, rodzinne nazwisko i swoje własne imię, przyzwyczajona do ciężkiej pracy, służebniczej, gospodarskiej, rolniczej, rzemieślniczej, której dowody już w służbie żydowskiej ciągle przez lat dziesięć, okazała, może dostać kartę zaświadczenia do wejścia w podobną służbę u krajowego gospodarza.
20) Wszyscy Żydzi, kupiectwem się bawiący winni utrzymywać porządne według przepisów w języku polskim książki kupieckie. Żyd-kupiec, noszący stałe imię i nazwisko rodzinne, który ma w towarach rzeczywiście sto tysięcy funduszu i już przez lat dziesięć w obwodzie żydowskim takie kupiectwo uczci-wie prowadził, księgi porządne utrzymywał, dzieci do szkół pu-blicznych, krajowych posyłał, dla nich życia sposób wskazał i inne przepisy kwalifikacji dopełnił, może od komisji rządowej spraw wewnętrznych, odebrać kartę zaświadczenia do wyprowadzenia się z obwodu, do założenia swego kupiectwa wśród mieszkańców krajowych, a po pięciu latach tam doświadczenia, może być przez komisję podany rządowi i do obywatelstwa, do nabycia domu lub placu w mieście, celem założenia swojego handlu.
21) Każda osoba żydowska ze stałym nazwiskiem rodzinnym, które dla pracy, uczenia się w rzemiośle, w fabryce, w rękodzielni zechce wyjść z obwodu i udać się na takową naukę, powinna przez komisarza województwa wskazać komisji rządowej spraw wewnętrznych tego rzemieślnika, fabrykanta, rękodzielnika, u którego chce się uczyć, a wtedy karta zaświadczenia wydana mu będzie.
22) Żyd ze stałym nazwiskiem rodzinnym, który już w obwodzie jaką użyteczną fabrykę, rękodzielnię, rzemiosło warsztato-we założył i sam osobiście pracuje i z czeladzią żydowską swoją fabrykę obrabia, po pięciu latach próby w obwodzie, może żądać od komisji rządowej karty zaświadczenia do założenia takiej fabryki, rękodzielni wśród mieszkańców krajowych, tam obrabiać je przez Żydów. Po pięciu latach wśród mieszkańców krajowych doświadczenia, gdy wszystkich innych przepisów dopełnił, może żądać przez komisję, od najwyższego rządu, nabycia prawa obywatelskiego z wolnością nabywania własności domów i placów w miastach, lub pewną ilość mórg gruntu na czynsz lub na wieczną dzierżawę po wsiach.
23) Każda osoba żydowska, która po wypuszczeniu jej z obwodu żydowskiego przez 10 lat sprawowała się dobrze, wiernie, pracowicie w obowiązkach służebniczych, w domu gospodarzy narodowych, która lat 10 ciągle obrabia grunt pańszczyźniany, może uzyskać kartę zaświadczenia, nabycie placu i ogrodu w mieście, albo na objęcie gruntu czynszowego po wsiach.
24) Do nabycia własności dóbr ziemskich tylko jedynie taka osoba żydowska dopuszczona zostanie, która już nabyła prawa obywatelskie. Od sejmu konstytucyjnego, od czasu, w którym naród polski więcej uwagi zwracać zaczął na swoje niebezpieczeństwo ze strony Żydów − te mylne, a przecież dosyć upowszechnione − spostrzegać dają się myśli, iż najlepszy do reformy Żydów jest sposób: obrócić ich przemysł do rolnictwa, do ziemi. Myśli te nieuważnie, bezwarunkowo użyte nie zreformują Żydów lecz jeszcze dotąd jeden od ich szkodliwości ocalony stan szlachty, stan ziemian poddadzą pod wywłaszczenie i zniszczenie, przez Żydów. Nigdy bezwarunkowo Żydów do wykupowania dóbr ziemiańskich przypuszczać nie można! To narażałoby naród na ostatnie niebezpieczeństwo. W żydowskich rękach dotąd znajduje się w Polsce cały przemysł, cały handel i obieg pieniędzy.
Nierozsądnie byłoby ziemię zrobić przedmiotem ich przebiegu i żądzy: tego im w żadnym nie dozwolono narodzie. Przy tylu błędach, przez naszych przodków względem żydostwa popełnionych, tylko niedopuszczenie ich do nabywania dóbr ziemskich ocaliło stan szlachecki i utrzymało go w całości przy ziemi. Któż nie wie z niedawnej przeszłości, do jakiego stopnia zuchwałości gwałtowność Żydów wzniosła się na Podolu i na Ukrainie, gdy z włościan żaden ojciec nie mógł rozporządzić postanowieniem swoich dzieci, żadna dziewka nie mogła pójść za mąż, jeżeli Żyd nie dał pozwolenia, jeżeli Żydowi nie opłaciła kunicy.
Nasi przodkowie dopuścili Żydów bezwarunkowo, w niektórych miastach do nabywania placów. Wkrótce wszędzie oni naszych zamożnych mieszczan rujnowali, wszędzie wykupili ich place, ich własności miejskie w rynkach, na głównych ulicach, a lud nasz wypchnęli w zakąty i niedostępne przedmieścia. To stanie się z właścicielami ziemskimi, jak prędko do ich wykupienia bezwarunkowo dopuścimy Żydów. Żydów wzywać do nabywania własności ziemskich jest najprostszym środkiem do przemiany ziemi polskiej w ziemię judzką.
Duch naszego wskrzesiciela i prawodawcy powołuje nas wszędzie do podejmowania wszystkich natężeń, wszystkich usiłowań, aby ten odradzający się naród, z tej smutnej, z tej obrażającej postawy ubóstwa i nędzy wyprowadzić, aby wznieść w nim przemysł, rolnictwo, rzemiosło, rękodzieła, handel; aby równająca udolność jego męstwa, jego ziemi obfitości, powrócić mu świetność i bogactwo. Kto chce rzeczy, ten chce do jej osiągnięcia, środków. Naszą więc powinnością, tych szukać, te odkryć i użyć. Tych przy odradzaniu się, zaniedbanie, albo złych, nieskutecznych, podanie będą wyrzucać nam ze złorzeczeniem potomni. Bo my staniemy się przyczyną ich poniżenia, ich nędzy i wzgardy. Obrane środki pewne do wyratowania narodu z tego, ze strony Żydów niebezpieczeństwa niezawodne, złóżmy u tronu najłaskawszego z królów z prośbą, aby te prawa, tę opiekę, tę obronę, którą względnie na szkodliwość Żydów doznają pod jego berłem inni poddani, aby tej opieki, tej obrony i my jego uczestnikami zostali."
Parę faktów o "polskich" sądach 178
Parę faktów o "polskich" sądach 178
https://www.tvn24.pl/krakow,50/sad-uchylil-areszty-14-oskarzonym-w-sprawie-zabojstwa-iwony-cygan,873492.html
" Sąd uchylił areszt 14 oskarżonym w sprawie zabójstwa Iwony Cygan
Wobec 14 spośród 17 oskarżonych w sprawie głośnego zabójstwa sprzed 20 lat sąd uchylił w czwartek areszt i zastosował inne środki zapobiegawcze. Za kratami pozostanie dwóch głównych oskarżonych - Paweł K. i jego ojciec Józef. Orzeczenia dotyczące aresztów nie są prawomocne. To znaczy, że strony mogą złożyć zażalenia, które rozpatrzy Sąd Apelacyjny, ale są natychmiast wykonalne, czyli oskarżeni natychmiast wychodzą na wolność. Jak poinformował PAP rzecznik rzeszowskiego sądu okręgowego sędzia Tomasz Mucha, sąd nie zgodził się na uchylenie aresztu wobec Pawła K., który odpowiada za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, i wobec jego ojca Józefa K., oskarżonego o współsprawstwo w popełnieniu tego zabójstwa. Sąd uchylił natomiast areszty wobec koleżanki zamordowanej Iwony - Renaty G.-D., która odpowiada za utrudnianie postępowania i składanie fałszywych zeznań, oraz dla 13 z 14 funkcjonariuszy policji - emerytowanych i byłych. Jeden z oskarżonych odpowiada z wolnej stopy. - Najsurowszy środek zapobiegawczy jest stosowany tylko wówczas, kiedy środki łagodniejsze nie zapewniają bezpieczeństwa postępowania. W momencie, kiedy sąd uzyskał wyjaśnienia od wszystkich oskarżonych, stwierdził, że obawa matactwa nie jest już na tyle poważna i dalsze stosowanie aresztu nie jest konieczne. Sąd w swojej decyzji brał pod uwagę jakiego rodzaju zarzuty mają postawione te osoby, a także jak długo środek zapobiegawczy był stosowany. Część z tych osób spędziła w areszcie 18 miesięcy - mówi w rozmowie z tvn24.pl rzecznik Tomasz Mucha.
Sąd zastosował wobec zwolnionych z aresztu dozory policji i zakaz opuszczania kraju połączone z zatrzymaniem paszportów. Uchylenie aresztów odbyło się podczas kolejnej rozprawy w procesie w sprawie zabójstwa Iwony Cygan, który rozpoczął się w czerwcu przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie. Decyzją sądu proces w części toczy się za zamkniętymi drzwiami. Sąd wyraził zgodę na obecność dziennikarzy w czasie jawnej części, ale z zastrzeżeniem, że nie mogą ujawniać zeznań świadków i wyjaśnień oskarżonych. Nie wolno także podawać danych personalnych oskarżonych i świadków ani ujawniać ich wizerunków. Ze względu na dużą liczbę oskarżonych proces toczy się w największej sali sądu rejonowego, która może pomieścić więcej osób, ale proces prowadzi sąd okręgowy w pięcioosobowym składzie: dwóch sędziów zawodowych i trzech ławników. Akt oskarżenia w sprawie zabójstwa przed 20 laty Iwony Cygan obejmuje 17 osób. Jawne akta sprawy liczą 193 tomy, niejawne - około 50. Zamieszani policjanci Zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem prokuratura postawiła 47-letniemu Pawłowi K. O współsprawstwo w popełnieniu tego zabójstwa oskarżony został jego ojciec Józef K. Według prokuratury Paweł K. w sierpniu 1998 r., korzystając z pomocy dwóch osób, zadał w Szczucinie swojej ofierze liczne ciosy twardym narzędziem, a następnie wywiózł ją w okolice wałów przeciwpowodziowych w Łęce Szczucińskiej i - brutalnie krępując - doprowadził do śmierci. Podczas przesłuchania w prokuraturze Paweł K., sprowadzony 11 maja 2017 roku z Austrii do Polski na podstawie umowy o ekstradycji i aresztowany, nie przyznał się do zarzutu i skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień. Nie chciał także odpowiadać na pytania. 14 funkcjonariuszom policji (już emerytowanym i byłym) prokurator zarzucił nadużycie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz poplecznictwo, czyli utrudnianie postępowania karnego. "Zmowa milczenia" Do zabójstwa 17-latki doszło w nocy z 13 na 14 sierpnia 1998 r. Ciało znalazł następnego dnia przy wale Wisły w Łęce Szczucińskiej przypadkowy świadek. Z sekcji zwłok wynikało, że dziewczyna została uduszona, sprawcy upozorowali napaść seksualną. Przed laty śledztwo w tej sprawie zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Obecne postępowanie wznowiono i kontynuował je zamiejscowy krakowski wydział Prokuratury Krajowej wraz z policjantami ze specjalnej grupy, zajmującej się niewyjaśnionymi zbrodniami sprzed lat - Archiwum X Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Zatrzymania podejrzanych zaczęły się po przełamaniu przez śledczych "zmowy milczenia" w grudniu 2016 r. Policja i prokuratura, analizując materiał dowodowy, ustaliły, że z zabójstwem Iwony Cygan bezpośredni związek ma także zaginięcie i śmierć innego mieszkańca tej miejscowości. Mężczyzna ten w styczniu 1999 r., bezpośrednio po emisji programu kryminalnego, w którym omawiane było zabójstwo nastolatki i zapowiadana nagroda dla informatora, miał opowiadać, że zna sprawcę. Następnego dnia zniknął. Jego zwłoki znaleziono po kilku miesiącach w Wiśle, kilkanaście kilometrów poniżej Łęki Szczucińskiej."
https://www.tvn24.pl/krakow,50/sad-uchylil-areszty-14-oskarzonym-w-sprawie-zabojstwa-iwony-cygan,873492.html
" Sąd uchylił areszt 14 oskarżonym w sprawie zabójstwa Iwony Cygan
Wobec 14 spośród 17 oskarżonych w sprawie głośnego zabójstwa sprzed 20 lat sąd uchylił w czwartek areszt i zastosował inne środki zapobiegawcze. Za kratami pozostanie dwóch głównych oskarżonych - Paweł K. i jego ojciec Józef. Orzeczenia dotyczące aresztów nie są prawomocne. To znaczy, że strony mogą złożyć zażalenia, które rozpatrzy Sąd Apelacyjny, ale są natychmiast wykonalne, czyli oskarżeni natychmiast wychodzą na wolność. Jak poinformował PAP rzecznik rzeszowskiego sądu okręgowego sędzia Tomasz Mucha, sąd nie zgodził się na uchylenie aresztu wobec Pawła K., który odpowiada za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, i wobec jego ojca Józefa K., oskarżonego o współsprawstwo w popełnieniu tego zabójstwa. Sąd uchylił natomiast areszty wobec koleżanki zamordowanej Iwony - Renaty G.-D., która odpowiada za utrudnianie postępowania i składanie fałszywych zeznań, oraz dla 13 z 14 funkcjonariuszy policji - emerytowanych i byłych. Jeden z oskarżonych odpowiada z wolnej stopy. - Najsurowszy środek zapobiegawczy jest stosowany tylko wówczas, kiedy środki łagodniejsze nie zapewniają bezpieczeństwa postępowania. W momencie, kiedy sąd uzyskał wyjaśnienia od wszystkich oskarżonych, stwierdził, że obawa matactwa nie jest już na tyle poważna i dalsze stosowanie aresztu nie jest konieczne. Sąd w swojej decyzji brał pod uwagę jakiego rodzaju zarzuty mają postawione te osoby, a także jak długo środek zapobiegawczy był stosowany. Część z tych osób spędziła w areszcie 18 miesięcy - mówi w rozmowie z tvn24.pl rzecznik Tomasz Mucha.
Sąd zastosował wobec zwolnionych z aresztu dozory policji i zakaz opuszczania kraju połączone z zatrzymaniem paszportów. Uchylenie aresztów odbyło się podczas kolejnej rozprawy w procesie w sprawie zabójstwa Iwony Cygan, który rozpoczął się w czerwcu przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie. Decyzją sądu proces w części toczy się za zamkniętymi drzwiami. Sąd wyraził zgodę na obecność dziennikarzy w czasie jawnej części, ale z zastrzeżeniem, że nie mogą ujawniać zeznań świadków i wyjaśnień oskarżonych. Nie wolno także podawać danych personalnych oskarżonych i świadków ani ujawniać ich wizerunków. Ze względu na dużą liczbę oskarżonych proces toczy się w największej sali sądu rejonowego, która może pomieścić więcej osób, ale proces prowadzi sąd okręgowy w pięcioosobowym składzie: dwóch sędziów zawodowych i trzech ławników. Akt oskarżenia w sprawie zabójstwa przed 20 laty Iwony Cygan obejmuje 17 osób. Jawne akta sprawy liczą 193 tomy, niejawne - około 50. Zamieszani policjanci Zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem prokuratura postawiła 47-letniemu Pawłowi K. O współsprawstwo w popełnieniu tego zabójstwa oskarżony został jego ojciec Józef K. Według prokuratury Paweł K. w sierpniu 1998 r., korzystając z pomocy dwóch osób, zadał w Szczucinie swojej ofierze liczne ciosy twardym narzędziem, a następnie wywiózł ją w okolice wałów przeciwpowodziowych w Łęce Szczucińskiej i - brutalnie krępując - doprowadził do śmierci. Podczas przesłuchania w prokuraturze Paweł K., sprowadzony 11 maja 2017 roku z Austrii do Polski na podstawie umowy o ekstradycji i aresztowany, nie przyznał się do zarzutu i skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień. Nie chciał także odpowiadać na pytania. 14 funkcjonariuszom policji (już emerytowanym i byłym) prokurator zarzucił nadużycie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz poplecznictwo, czyli utrudnianie postępowania karnego. "Zmowa milczenia" Do zabójstwa 17-latki doszło w nocy z 13 na 14 sierpnia 1998 r. Ciało znalazł następnego dnia przy wale Wisły w Łęce Szczucińskiej przypadkowy świadek. Z sekcji zwłok wynikało, że dziewczyna została uduszona, sprawcy upozorowali napaść seksualną. Przed laty śledztwo w tej sprawie zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Obecne postępowanie wznowiono i kontynuował je zamiejscowy krakowski wydział Prokuratury Krajowej wraz z policjantami ze specjalnej grupy, zajmującej się niewyjaśnionymi zbrodniami sprzed lat - Archiwum X Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Zatrzymania podejrzanych zaczęły się po przełamaniu przez śledczych "zmowy milczenia" w grudniu 2016 r. Policja i prokuratura, analizując materiał dowodowy, ustaliły, że z zabójstwem Iwony Cygan bezpośredni związek ma także zaginięcie i śmierć innego mieszkańca tej miejscowości. Mężczyzna ten w styczniu 1999 r., bezpośrednio po emisji programu kryminalnego, w którym omawiane było zabójstwo nastolatki i zapowiadana nagroda dla informatora, miał opowiadać, że zna sprawcę. Następnego dnia zniknął. Jego zwłoki znaleziono po kilku miesiącach w Wiśle, kilkanaście kilometrów poniżej Łęki Szczucińskiej."
Parę faktów o "polskich" sądach 177
Parę faktów o "polskich" sądach 177
http://niezalezna.pl/239396-kwasniewski-przez-lata-sluzyl-w-wsw-doniosl-nawet-na-swojego-brata-prl-owska-przeszlosc-sedziego-sn
Kwaśniewski.jpg
"Sędzia Sądu Najwyższego Zbigniew Kwaśniewski był w PRL oficerem rezerwy Wojskowej Służby Wewnętrznej wykorzystywanym i szkolonym przez te służby. W czasach komunizmu od 1971 r. przechodził kolejne szkolenia kontrwywiadu wojskowego i był traktowany jako źródło informacji tych służb. Całe swoje życie zawodowe sędziego spędził w partii. Gdyby nie nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym, która przeniosła go w stan spoczynku - mogłby orzekać w SN dożywotnio.
Zbigniew Kwaśniewski od 1997 r. aż do teraz orzekał w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego. Jednocześnie był profesorem na wydziale prawa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Powszechnie o jego przeszłości z czasów PRL nie wiadomo. Próżno szukać informacji o związkach sędziego z tajnymi służbami PRL. Tych informacji miała nie poznać opinia publiczna, podobnie jak w przypadku innego sędziego związanego z WSW - Józefa Iwulskiego.
Jak ustaliła niezalezna.pl na podstawie danych w archiwach IPN, dzisiejszy sędzia w 1971 r. został żołnierzem WSW w 2. Brandenburskiej Dywizji Lotnictwa Szturmowo-Rozpoznawczego w Pile. Przed trafieniem do wojska odbywał aplikację sędziowską w Sądzie Wojewódzkim w Poznaniu. Po odbytym szkoleniu WSW zarząd kontrwywiadu wojsk lotniczych zakwalifikował go jako oficera rezerwy WSW. Aż do 1989 odbywał dalsze szkolenia z pracy w kontrwywiadzie wojskowym. Równolegle, w latach PRL, robił karierę naukową na UMK w Toruniu, zwieńczoną profesurą.
WSW, PZPR, ORMO – nieznana twarz sędziego SN
W życiorysie przedłożonym w 1971 r. Wojskowej Służbie Wewnętrznej Kwaśniewski przedstawiał siebie i swoją rodzinę jako przykładnych komunistów. On sam już w 1969 r. wstąpił do PZPR i po odbytym stażu kandydackim został jej regularnym członkiem. Trafienie do szeregów „przewodniej siły narodu” było tylko formalnością, bo miał już za sobą dorobek działacza Związku Młodzieży Socjalistycznej i Zrzeszenia Studentów Polskich. Jakby tego było mało przyszły sędzia przystąpił do ORMO przy Milicyjnej Izbie Dziecka w Poznaniu.
Przyszły sędzia nie zapomniał pochwalić się przed WSW swoim młodszym bratem z liceum, który już działał w ZMS i był nawet członkiem zarządu szkolnego. Wyjawił też, czym pasjonuje się w zdobywanym prawniczym fachu.
"Moim szczególnym zainteresowaniem cieszy się prawo karne w aspekcie przestępczości wojskowej"
- pisał Kwaśniewski.
Dla uzupełnienia obrazu rozpoczynającego służbę w WSW żołnierza w lokalnym komitecie PZPR sporządzono niezwykle pochlebną opinię o młodym prawniku, który w momencie rozpoczęcia służby w kontrwywiadzie wojskowym odbywał aplikację sędziowską w Sądzie Wojewódzkim w Poznaniu.
"Z nałożonych obowiązków partyjnych wywiązywał się dobrze. Jego postawa jako członka partii pod względem ideologicznym (...) i etyczno-moralnym jest bez zastrzeżeń"
- oceniał sekretarz Komitetu Powiatowego PZPR w Koninie Kazimierz Gorzelańczyk. Nie omieszkał dodać opinii o ojcu żołnierza.
"Ojciec w/w Adam Kwaśniewski jest Dyrektorem d/s Ekonomicznych Zespołu Elektrowni PAK w Koninie. Jest aktywistą tut[ejszego] K[omitetu] P[powiatowego partii], członkiem Komisji Ekonomicznej KP PZPR w Koninie"
- zachwalał partyjny sekretarz. Dodatkowo Adam Kwaśniewski udzielał się w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. W kolejnych latach WSW zebrało informacje również o żonie Zbigniewa Kwaśniewskiego - Hannie, która była partyjną dziennikarką w redakcji toruńskich „Nowości”.
Doszkalany przez lata PRL w WSW
Robiący karierę prawnika oficer rezerwy WSW był co pewien czas w latach 70-tych i 80-tych powoływany na ćwiczenia, gdzie przechodził dalsze szkolenia kontrwywiadowcze. Jednocześnie Wojskowa Służba Wewnętrzna traktowała go jako pomocnika w zdobywaniu interesujących ją informacji. Wysocy rangą przedstawiciele tej służby odbywali z nim rozmowy, podczas których wypytywali go o informacje potrzebne bezpiece. Przyszły sędzia SN zgłaszał przy okazji tych rozmów, że od pracy kontrwywiadowczej wolałby dochodzeniową. Jednak przez lata tych jego uwag nie uwzględniano i pozostawał jako żołnierz rezerwy przydzielony do zadań WSW.
Podobnie było w roku 1980, gdy Kwaśniewski w rozmowie z kpt. Aleksandrem Michalskim, starszym pomocnikiem szefa wydziału WSW, wspomniał o ewentualności przeniesienia go ze służby kontrwywiadowczej do dochodzeniowej. Gdy przełożony z WSW zapytał go dlaczego chce się przenieść, Kwaśniewski stwierdził od razu, że nie ma żadnych zastrzeżeń do pracy WSW. Miał jednak wątpliwości, czy jest psychicznie przygotowany do odpowiedzialnej służby w kontrwywiadzie. Czuł się bardziej predysponowany do służby dochodzeniowej.
Rodzinne poświęcenie dla służb
Do kontrwywiadu wojskowego z biegiem lat docierały kolejne informacje o ppor. WSW, towarzyszu Zbigniewie Kwaśniewskim. W piśmie SB z 1985 r. przekazanym szefowi wydziału WSW w Powidzu jest informacja o współpracy z bezpieką ojca przyszłego sędziego, Adama Kwaśniewskiego.
"Pełniąc funkcję zastępcy dyrektora Kopalni Węgla Brunatnego w Bełchatowie, w latach 1976-1983 udzielał naszej służbie daleko idącej pomocy przy realizacji działań operacyjnych, udostępniając w tym celu m.in. jeden ze służbowych lokali"
- zapisano w notatce WUSW w Piotrkowie Trybunalskim.
Prawnik, który uczestniczył w życiu uniwersyteckim i wyjeżdżał za granicę m.in. na stypendia, rozmawiał z WSW o interesujących ją kwestiach dotyczących uciekinierów z PRL do RFN, rozlokowania wojskowych baz amerykańskich na terenie tego kraju, czy zetknięciach z zachodnioniemieckimi służbami specjalnymi. Dzielił się też z jednym z dowódców WSW informacjami o tym, że na UMK działają profesorowie związani z opozycją antykomunistyczną.
Wyjątkowy charakter, nawet dla rozmawiającego z Kwaśniewskim w 1988 r. szefa wydziału WSW, płk. Wacława Stępyry, miało wyznanie prawnika, w którym miał donieść na swojego brata.
"Samorzutnie poinformował [Zbigniew Kwaśniewski], że brat jego Krzysztof (...) w maju lub czerwcu br. wyjechał turystycznie do Jugosławii wraz z żoną i dziećmi i do tej pory nie wrócił. Przebywa w Műnster w RFN".
Po tej informacji WSW rozpoczęła rozpoznanie operacyjne przypadku Krzysztofa Kwaśniewskiego.
Dziś sędzia Sądu Najwyższego Zbigniew Kwaśniewski przeniesiony ustawą o SN w stan spoczynku, według kierownictwa tej instytucji, obrońców „wolnych sądów” i totalnej opozycji pozostaje w stanie czynnym na urzędzie. Czas pokaże, czy będzie ze swoją PRL-owską kartą jeszcze orzekał w SN. "
http://niezalezna.pl/239396-kwasniewski-przez-lata-sluzyl-w-wsw-doniosl-nawet-na-swojego-brata-prl-owska-przeszlosc-sedziego-sn
Kwaśniewski.jpg
"Sędzia Sądu Najwyższego Zbigniew Kwaśniewski był w PRL oficerem rezerwy Wojskowej Służby Wewnętrznej wykorzystywanym i szkolonym przez te służby. W czasach komunizmu od 1971 r. przechodził kolejne szkolenia kontrwywiadu wojskowego i był traktowany jako źródło informacji tych służb. Całe swoje życie zawodowe sędziego spędził w partii. Gdyby nie nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym, która przeniosła go w stan spoczynku - mogłby orzekać w SN dożywotnio.
Zbigniew Kwaśniewski od 1997 r. aż do teraz orzekał w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego. Jednocześnie był profesorem na wydziale prawa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Powszechnie o jego przeszłości z czasów PRL nie wiadomo. Próżno szukać informacji o związkach sędziego z tajnymi służbami PRL. Tych informacji miała nie poznać opinia publiczna, podobnie jak w przypadku innego sędziego związanego z WSW - Józefa Iwulskiego.
Jak ustaliła niezalezna.pl na podstawie danych w archiwach IPN, dzisiejszy sędzia w 1971 r. został żołnierzem WSW w 2. Brandenburskiej Dywizji Lotnictwa Szturmowo-Rozpoznawczego w Pile. Przed trafieniem do wojska odbywał aplikację sędziowską w Sądzie Wojewódzkim w Poznaniu. Po odbytym szkoleniu WSW zarząd kontrwywiadu wojsk lotniczych zakwalifikował go jako oficera rezerwy WSW. Aż do 1989 odbywał dalsze szkolenia z pracy w kontrwywiadzie wojskowym. Równolegle, w latach PRL, robił karierę naukową na UMK w Toruniu, zwieńczoną profesurą.
WSW, PZPR, ORMO – nieznana twarz sędziego SN
W życiorysie przedłożonym w 1971 r. Wojskowej Służbie Wewnętrznej Kwaśniewski przedstawiał siebie i swoją rodzinę jako przykładnych komunistów. On sam już w 1969 r. wstąpił do PZPR i po odbytym stażu kandydackim został jej regularnym członkiem. Trafienie do szeregów „przewodniej siły narodu” było tylko formalnością, bo miał już za sobą dorobek działacza Związku Młodzieży Socjalistycznej i Zrzeszenia Studentów Polskich. Jakby tego było mało przyszły sędzia przystąpił do ORMO przy Milicyjnej Izbie Dziecka w Poznaniu.
Przyszły sędzia nie zapomniał pochwalić się przed WSW swoim młodszym bratem z liceum, który już działał w ZMS i był nawet członkiem zarządu szkolnego. Wyjawił też, czym pasjonuje się w zdobywanym prawniczym fachu.
"Moim szczególnym zainteresowaniem cieszy się prawo karne w aspekcie przestępczości wojskowej"
- pisał Kwaśniewski.
Dla uzupełnienia obrazu rozpoczynającego służbę w WSW żołnierza w lokalnym komitecie PZPR sporządzono niezwykle pochlebną opinię o młodym prawniku, który w momencie rozpoczęcia służby w kontrwywiadzie wojskowym odbywał aplikację sędziowską w Sądzie Wojewódzkim w Poznaniu.
"Z nałożonych obowiązków partyjnych wywiązywał się dobrze. Jego postawa jako członka partii pod względem ideologicznym (...) i etyczno-moralnym jest bez zastrzeżeń"
- oceniał sekretarz Komitetu Powiatowego PZPR w Koninie Kazimierz Gorzelańczyk. Nie omieszkał dodać opinii o ojcu żołnierza.
"Ojciec w/w Adam Kwaśniewski jest Dyrektorem d/s Ekonomicznych Zespołu Elektrowni PAK w Koninie. Jest aktywistą tut[ejszego] K[omitetu] P[powiatowego partii], członkiem Komisji Ekonomicznej KP PZPR w Koninie"
- zachwalał partyjny sekretarz. Dodatkowo Adam Kwaśniewski udzielał się w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. W kolejnych latach WSW zebrało informacje również o żonie Zbigniewa Kwaśniewskiego - Hannie, która była partyjną dziennikarką w redakcji toruńskich „Nowości”.
Doszkalany przez lata PRL w WSW
Robiący karierę prawnika oficer rezerwy WSW był co pewien czas w latach 70-tych i 80-tych powoływany na ćwiczenia, gdzie przechodził dalsze szkolenia kontrwywiadowcze. Jednocześnie Wojskowa Służba Wewnętrzna traktowała go jako pomocnika w zdobywaniu interesujących ją informacji. Wysocy rangą przedstawiciele tej służby odbywali z nim rozmowy, podczas których wypytywali go o informacje potrzebne bezpiece. Przyszły sędzia SN zgłaszał przy okazji tych rozmów, że od pracy kontrwywiadowczej wolałby dochodzeniową. Jednak przez lata tych jego uwag nie uwzględniano i pozostawał jako żołnierz rezerwy przydzielony do zadań WSW.
Podobnie było w roku 1980, gdy Kwaśniewski w rozmowie z kpt. Aleksandrem Michalskim, starszym pomocnikiem szefa wydziału WSW, wspomniał o ewentualności przeniesienia go ze służby kontrwywiadowczej do dochodzeniowej. Gdy przełożony z WSW zapytał go dlaczego chce się przenieść, Kwaśniewski stwierdził od razu, że nie ma żadnych zastrzeżeń do pracy WSW. Miał jednak wątpliwości, czy jest psychicznie przygotowany do odpowiedzialnej służby w kontrwywiadzie. Czuł się bardziej predysponowany do służby dochodzeniowej.
Rodzinne poświęcenie dla służb
Do kontrwywiadu wojskowego z biegiem lat docierały kolejne informacje o ppor. WSW, towarzyszu Zbigniewie Kwaśniewskim. W piśmie SB z 1985 r. przekazanym szefowi wydziału WSW w Powidzu jest informacja o współpracy z bezpieką ojca przyszłego sędziego, Adama Kwaśniewskiego.
"Pełniąc funkcję zastępcy dyrektora Kopalni Węgla Brunatnego w Bełchatowie, w latach 1976-1983 udzielał naszej służbie daleko idącej pomocy przy realizacji działań operacyjnych, udostępniając w tym celu m.in. jeden ze służbowych lokali"
- zapisano w notatce WUSW w Piotrkowie Trybunalskim.
Prawnik, który uczestniczył w życiu uniwersyteckim i wyjeżdżał za granicę m.in. na stypendia, rozmawiał z WSW o interesujących ją kwestiach dotyczących uciekinierów z PRL do RFN, rozlokowania wojskowych baz amerykańskich na terenie tego kraju, czy zetknięciach z zachodnioniemieckimi służbami specjalnymi. Dzielił się też z jednym z dowódców WSW informacjami o tym, że na UMK działają profesorowie związani z opozycją antykomunistyczną.
Wyjątkowy charakter, nawet dla rozmawiającego z Kwaśniewskim w 1988 r. szefa wydziału WSW, płk. Wacława Stępyry, miało wyznanie prawnika, w którym miał donieść na swojego brata.
"Samorzutnie poinformował [Zbigniew Kwaśniewski], że brat jego Krzysztof (...) w maju lub czerwcu br. wyjechał turystycznie do Jugosławii wraz z żoną i dziećmi i do tej pory nie wrócił. Przebywa w Műnster w RFN".
Po tej informacji WSW rozpoczęła rozpoznanie operacyjne przypadku Krzysztofa Kwaśniewskiego.
Dziś sędzia Sądu Najwyższego Zbigniew Kwaśniewski przeniesiony ustawą o SN w stan spoczynku, według kierownictwa tej instytucji, obrońców „wolnych sądów” i totalnej opozycji pozostaje w stanie czynnym na urzędzie. Czas pokaże, czy będzie ze swoją PRL-owską kartą jeszcze orzekał w SN. "
Subskrybuj:
Posty (Atom)