środa, 16 sierpnia 2023

Wkrecanie Polski w maszynke do miesa 4

 Wkrecanie Polski w maszynke do miesa 4
 Bogatsi Ukraińcy uciekli przed wojną za granicę. Ci co nie zdążyli płacą komisji poborowej 3-15 tysięcy dolarów łapówki aby być zwolnionym od wojska.  Szkoda tych biednych chłopaków idących na front na przemiał. Giną lub wracają okaleczeni. Część rannych zbrodnicza, skorumpowana  banda traktuje jako dawców narządów i ich faktycznie morduje.
Szkoda niszczonej Ukrainy wkręconej przez hegemona  w maszynkę do mięsa.

Stanisław Michalkiewicz na swoim kanale na YouTube odpowiadał na  kwestie ukraińskie. Zaznaczył, że Ukraina jest państwem bardzo skorumpowanym.

„Zastanawia mnie, na ile komediowy aktor, któremu przypadło obecnie odgrywać rolę prezydenta Ukrainy, jest wprowadzony, wtajemniczony w dalekosiężne plany wielkich mocarstw dotyczące wojny na Ukrainie. Swoją rolę dyktatora całej Europy, niemalże świata, odgrywa czasem trochę groteskowo, ale zapewne stara się on sam i jego sztab wykorzystać tę sytuację, ile się tylko da, dla swoich własnych korzyści majątkowych” – napisał jeden z widzów.

– Myślę, że nie tylko majątkowych, ale majątkowych też – skomentował Michalkiewicz.

„Jak pan myśli, ile z tej ekonomicznej pomocy, do której jest wiele krajów zmuszanych, trafia na prywatne konta? Ile broni dostarczanej na Ukrainę jest sprzedawane dalej?” – pytał internauta.

– Nie wiem tego, ale myślę, że Ukraina nawet wśród swoich sojuszników, nawet w Stanach Zjednoczonych, ma opinię państwa bardzo skorumpowanego – zauważył publicysta.

– Jak tam była dyskusja o przyjęciu Ukrainy do NATO, to między innymi kładziono nacisk na likwidację korupcji, jako warunek sine qua non. To bardzo trudne na Ukrainie jest do osiągnięcia, obawiam się – zastrzegł.

– Myślę, że to jest jedna z największych tajemnic – skwitował Michalkiewicz.

– Natomiast myślę, że prezydent Zełenski nie jest tak do końca wtajemniczany albo w ogóle nie jest wtajemniczany. Dobrą ilustracją jest przebieg szczytu NATO w Wilnie – ocenił redaktor.

– Tam wszystkie nadzieje prezydenta Zełenskiego, jeśli nie legły w gruzach, to w odległą przyszłość się rozwiały. On początkowo dał wyraz swojemu rozgoryczeniu, rozczarowaniu (…), ale ktoś starszy i mądrzejszy musiał go ofuknąć i powiedzieć: wiecie, rozumiecie Zełenski, cieszcie się, że żywy, zdrowy, nie pokazujcie mi tu żadnych fochów, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa – stwierdził Michalkiewicz.

– O tym, co się z Ukrainą stanie, to nie będzie decydował pan Zełenski, tylko będzie decydował Biały Dom. Ewentualnie w porozumieniu z Moskwą i Berlinem. Myślę, że to tak sprawa wygląda – odparł Michalkiewicz."

Wciągnięcie Polski do wojny przez Wielką Brytanie.
https://historia.dorzeczy.pl/186984/wciagniecie-polski-do-wojny-przez-wielka-brytanie.html
"Angielska pułapka. Kulisy gry, która skończyła się katastrofą Polski
To Wielka Brytania wciągnęła do wojny Polskę. A nie odwrotnie. Chodziło o zyskanie na czasie i odsunięcie pierwszego ataku Hitlera od Zachodu.
 Dlaczego Wielka Brytania przystąpiła do wojny z Hitlerem? Brytyjska wojenna propaganda miała na to prostą odpowiedź: Hitler to był bardzo zły człowiek. Dyktator, antysemita i nacjonalista. Wielka Brytania wystąpiła więc zbrojnie w obronie wolności ludów, praw człowieka i demokracji. Działała z pobudek moralnych.

Tyle brytyjska propaganda, która – niestety – do dziś jest brana na poważnie przez część opinii publicznej świata. Szczególnie dotyczy to wielu Polaków, których charakteryzuje wręcz dziecinna naiwność w podejściu do wielkiej polityki. Brak zrozumienia mechanizmów i motywów, którymi kierują się wielkie mocarstwa.
 Jaka więc była prawda? Taka, że Wielka Brytania, występując przeciwko Niemcom, nie kierowała się pobudkami moralnymi, tylko własnymi egoistycznymi interesami narodowymi. Taka jest żelazna reguła wszystkich mężów stanu imperium brytyjskiego i wszystkich odpowiedzialnych polityków na świecie. Polityka nie ma nic wspólnego z moralnością.

Wielka Brytania od wieków stoi zaś na straży zasady „równowagi sił”. Nakazuje ona zniszczenie tego mocarstwa lądowego, które staje się na tyle potężne, że może osiągnąć pozycję europejskiego hegemona. Wielka Brytania na początku XIX w. rzuciła na kolana Napoleona Bonaparte. W latach 1914–1918 złamała potęgę cesarza Wilhelma II. Teraz zaś zamierzała powstrzymać Adolfa Hitlera.
Zdobycie przez Niemcy kontynentalnej dominacji stanowiło śmiertelne zagrożenie dla brytyjskich interesów. Przede wszystkim handlu na rynkach światowych. Politycy z Londynu obawiali się, że Berlinowi uda się stanąć na czele ekonomicznego bloku w Europie Środkowej i na Bałkanach. Rozpocząć ekspansję w basenie Morza Śródziemnego i na Bliskim Wschodzie. Zagrozić brytyjskim szlakom morskim
 Londyn chciał temu przeciwdziałać za wszelką cenę. Nawet za cenę wojny. W całej sprawie był tylko jeden szkopuł. Brytyjczycy pod koniec lat 30. byli do konfrontacji zbrojnej całkowicie nieprzygotowani. Ich armia lądowa właściwie nie istniała, również flota i lotnictwo potrzebowały poważnych inwestycji. Wielka Brytania potrzebowała więc czasu, czasu i jeszcze raz czasu.

Dlatego właśnie najpierw stosowała politykę appeasementu, starając się zrobić wszystko, aby odsunąć starcie zbrojne. Po rozkawałkowaniu i zniszczeniu Czechosłowacji w latach 1938–1939 taktyka ta jednak wyczerpała się i należało sięgnąć po nowe środki. Z każdym dniem i tygodniem rosło bowiem niebezpieczeństwo, że Hitler uderzy pierwszy i – zgodnie ze swoimi pierwotnymi planami – zaatakuje Europę Zachodnią.
 Wielka Brytania postanowiła więc skierować agresję Niemiec w innym kierunku. Na wschód Europy. Jak najdalej od granic Wielkiej Brytanii.

„Eksplozja Niemiec może nastąpić w bardzo bliskiej przyszłości – stwierdzono na posiedzeniu rządu Jego Królewskiej Mości 25 stycznia 1939 r. – Jest dla nas koniecznością podjęcie bezpośrednich środków przeciwko możliwości bezpośredniego skierowania jej wobec nas”.
Klucz do sytuacji

Wielka Brytania najwięcej zyskałaby oczywiście na wojnie między Niemcami a Polską. Polska była bowiem najsilniejszym państwem Europy Środkowo-Wschodniej. To, po czyjej stronie opowie się to państwo podczas nadchodzącej wojny, było więc, z perspektywy brytyjskich mężów stanu, kluczowe.
 W Londynie doskonale zdawano sobie sprawę z awansów i propozycji, które Adolf Hitler składał rządowi w Warszawie. Brytyjczycy z przerażeniem myśleli o tym, że Polska mogłaby przyjąć ofertę Rzeszy i zapewnić Niemcom „bezpieczne plecy” podczas ataku Wehrmachtu na Europę Zachodnią. Polska – gdyby znalazła się w gronie państw Osi – znacznie powiększyłaby również potencjał tego bloku.

Premier Neville Chamberlain wiosną 1939 r. ujął to krótko i treściwie: „Polska jest kluczem do sytuacji”. Dlatego właśnie, gdy Brytyjczycy dowiedzieli się o narastającym napięciu na linii Berlin-Warszawa w sprawie Wolnego Miasta Gdańska, desperacko uchwycili się tej deski ratunku. I postanowili zrobić wszystko, by nie dopuścić do jakiegoś kompromisu między Niemcami a Polską.
 31 marca 1939 r. premier Neville Chamberlain, przemawiając w Izbie Gmin, zaoferował Polsce gwarancje niepodległości. Czyli de facto sojusz wymierzony w Niemcy. Zadeklarował przy tym, że jest to również stanowisko Francji.

Oczywiście gwarancja ta była całkowicie pusta. Wielka Brytania, nawet gdyby chciała, nie miała żadnych możliwości, żeby przyjść Polsce z realną pomocą w przypadku ataku Niemiec. Nie posiadała właściwie armii lądowej, a nawet gdyby ją miała, nie byłaby w stanie przerzucić jej do Polski. Brytyjska marynarka wojenna nie mogła operować na Bałtyku, a lotnictwo dolecieć nad Polskę. Wielka ofensywa na Zachodzie, w obliczu bojaźliwego nastawienia Francji, była oczywiście mrzonką.
 Brytyjscy mężowie mówili zresztą o tym zupełnie otwarcie. 14 marca na spotkaniu na wysokim szczeblu u ministra spraw zagranicznych lorda Halifaxa ustalono, że „nie będziemy walczyć o Gdańsk”. Szef brytyjskiej dyplomacji – jak pisał brytyjski historyk Simon Newman – wyrażał przekonanie, że „zobowiązania wobec Polski nie mogłyby być wypełnione”.

Po co Wielka Brytania udzieliła więc Polsce gwarancji bez pokrycia? Aby usztywnić stanowisko Polski w negocjacjach z Niemcami w sprawie Gdańska, a co za tym idzie –pogłębić konflikt między tymi państwami. Polacy, mając za sobą gwarancje Anglii i Francji, mieli poczuć się na tyle pewnie, aby odrzucić ofertę Niemiec.
 To zaś miało doprowadzić do wojny niemiecko-polskiej. Kampania ta – według brytyjskich strategów – miała zaangażować Niemcy co najmniej na kilka miesięcy, co dawało Wielkiej Brytanii niezbędny czas na dozbrojenie.

„W początkowej fazie wojny – napisali w lutym 1939 r. szefowie brytyjskiego sztabu – jest wysoce nieprawdopodobne, aby Niemcy podjęły ofensywę na wielką skalę równocześnie na Wschodzie i na Zachodzie. Jeśliby [rozpoczęli] i kontynuowali ofensywę w Polsce, całkowite wyeliminowanie Polski z wojny byłoby tylko kwestią czasu. Prawdopodobnie paru miesięcy. Jednakże nawet po pobiciu Polski liczba wojsk potrzebnych do utrzymania okupowanych obszarów oraz ich zabezpieczenia przed możliwym atakiem Związku Sowieckiego byłaby zapewne nie mniejsza lub niewiele mniejsza od liczby wojska użytego do pokonania Polski. Ponadto podczas ofensywy przeciwko Polsce Niemcy poniosłyby znaczne straty”.
 A to jeszcze nie koniec zysków. Wojna polsko-niemiecka uniemożliwiała oczywiście przystąpienie Polski do bloku państw Osi. A co za tym idzie – potencjalna potęga tego bloku państw i strategiczna pozycja Niemiec w Europie Środkowo-Wschodniej znacznie się pogarszały.

Wreszcie trzeci i ostatni zysk – zniszczenie Polski oznaczało, że na jej trupie powstanie granica niemiecko-sowiecka. To zaś zwiększy możliwość pojawienia się tarć i wybuchu wojny między Związkiem Sowieckim a III Rzeszą. Generałowie brytyjskiego sztabu od samego początku stali bowiem na stanowisku, że front wschodni, który powali Niemcy, może stworzyć tylko potężna Armia Czerwona. A nie słabe Wojsko Polskie.

„Wartość Polski jako alianta – pisał Simon Newman – nie polegała na jej zdolności podjęcia ofensywy przeciwko Niemcom, dysproporcja sił była bowiem zbyt wielka, lecz na związaniu na froncie wschodnim pewnej ilości dywizji niemieckich. Przede wszystkim jednak Wielka Brytania nie chciała dopuścić do tego, aby Polska, podporządkowując swą politykę woli Hitlera, spotęgowała siły niemieckie lub pozostawiła im, zachowując postawę życzliwej neutralności, wolną rękę na Zachodzie”.

To, że przyjęcie „gwarancji” brytyjskich spowoduje zdruzgotanie Polski, straszliwe cierpienia milionów jej obywateli, pożogę i śmierć, nie miało dla Brytyjczyków żadnego znaczenia. Liczyło się tylko to, że pierwsze uderzenie Hitlera nie pójdzie na Zachód, tylko na Wschód. Na tym właśnie polega brutalna gra, którą jest polityka międzynarodowa. Brytyjczycy są w niej mistrzami. Zero sentymentów.
Zyskać na czasie

„Metoda polegała na przerzuceniu początkowej fazy wojny na kogoś innego – pisał Newman. – Brytyjczycy bowiem byli nadal świadomi swej słabości militarnej. Jak to w parę dni później minister Edward Halifax powiedział swemu sekretarzowi: »Chcemy zyskać na czasie, gdyż każdy miesiąc przysparza nam 600 samolotów więcej«. Czyż najlepszym sposobem zyskania na czasie nie było skierowanie niemieckiej machiny wojennej na Polskę?”.
 Dokładnie tego samego zdania był bohater tego numer „Historii Do Rzeczy” Władysław Studnicki. „Gwarancja brytyjska – pisał – miała na celu zajęcie Niemiec kilkumiesięczną wojną z Polską, podczas których Anglia uczyniłaby znaczne postępy w przygotowaniu wojennym”.

Wszystko, co wyżej napisałem, nie ma na celu wywołania w czytelniku „oburzenia” na Wielką Brytanię. Wprost przeciwnie – jej polityka w przededniu drugiej wojny światowej była majstersztykiem. Modelowym przykładem realizowania interesów narodowych. Nie da się tego niestety powiedzieć o polityce Polski, która naiwnie dała się wciągnąć w wojnę.

Niestety minister Józef Beck dał się nabrać na tę grę jak dziecko. I wprowadził Polskę w śmiertelną, brytyjską pułapkę. Ku zdumieniu nie tylko Studnickiego, lecz także samych Brytyjczyków ową „gwarancje” przyjął. Mało tego, pojechał do Londynu i 6 kwietnia 1939 r. sam udzielił gwarancji Wielkiej Brytanii!

Tym samym Rzeczpospolita dokonała gwałtownej zmiany sojuszy. Jeszcze jesienią 1938 r., w trakcie rozbioru Czechosłowacji, była sprzymierzeńcem Niemiec, wiosną znalazła się w systemie sojuszów Wielkiej Brytanii i Francji. A to oznaczało zagładę państwa. „Od deklaracji Chamberlaina – pisał Studnicki – nie znałem spokoju. Rozumiałem bowiem, że idziemy do katastrofy”.

Adolf Hitler, kiedy dowiedział się o układzie polsko-brytyjskim, oczywiście wpadł w szał. Cały jego misterny plan – którego podstawowym elementem była Polska – został pokrzyżowany. To się mogło skończyć tylko w jeden sposób. Z pozycji pożądanego sojusznika Polska została przesunięta na pozycję wroga i pierwszej ofiary.

Hitler, w odpowiedzi na decyzję Józefa Becka, wydał szefowi Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu gen. Wilhelmowi Keitelowi polecenie, aby rozpoczął przygotowanie planu operacji wojennej o kryptonimie Fall Weiss. Planu wojny z Polską.

„Dopiero latem 1939 r. dowiedziałem się o dyrektywie dotyczącej planu Weiss, czyli opracowanego na rozkaz Hitlera planu ataku na Polskę – wspominał feldmarszałek Erich von Manstein. – Do wiosny tego roku nie istniał żaden taki dokument. Można wręcz powiedzieć, że na naszej wschodniej granicy nie planowano jakichkolwiek działań wojskowych”.

Führer aż do przyjęcia brytyjskich gwarancji przez Becka nie brał pod uwagę zbrojnej konfrontacji z Polską. Do tej pory w niemieckich sztabach opracowywano tylko plany ataku na Francję i Związek Sowiecki. Teraz wszystko to zostało zarzucone i generałowie zajęli się opracowywaniem nowej, błyskawicznej kampanii. Tym razem przeciwko Rzeczypospolitej.

Druga konsekwencja wolty Józefa Becka była jeszcze bardziej przerażająca. Hitler nie zamierzał rezygnować ze swoich wojennych planów – na co liczył Józef Beck – i postanowił poszukać na wschodzie innego partnera. Skoro Polska nie chce się z nim sprzymierzyć, może zrobi to Związek Sowiecki. Hitler nakazał swoim dyplomatom, aby złożyli ofertę Stalinowi. Wkrótce oba totalitarne molochy zaatakowały i zmiażdżyły Polskę. Nasz kraj konał w osamotnieniu. Brytyjczycy oczywiście nie kiwnęli w naszej obronie palcem.

Według obiegowej opinii drugą wojnę światową rozpętał Adolf Hitler, który dążył do ekspansji terytorialnej. Cytowany często w tym artykule brytyjski historyk Simon Newman na podstawie drobiazgowej analizy brytyjskich archiwaliów doszedł do wniosku, że prawda była zupełnie inna. Według niego „wojna wynikła z rywalizacji pomiędzy Wielką Brytanią a Niemcami o potęgę i wpływy”.

Polska została wykorzystana przez Wielką Brytanię w tej rozgrywce. A gdy narzędzie wypełniło swoją rolę, zostało wyrzucone na (sowiecki) śmietnik. "

8 komentarzy:

  1. A przecież naród polski i jego wybrani przedstawiciele nazwali ulicę w Warszawie imieniem ministra Józefa Becka. Nazwali ją już po tym wszystkim. I nie ma i nie było jakichkolwiek protestów z tym związanych. Jesteśmy na kursie, i na ścieżce...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rząd chce teraz wciągnąć Polskę do wojny. Nie może się doczekać i aż przebiera nóżkami.

    OdpowiedzUsuń
  3. W XIX w, aby pokonać Francję Anglia postawiła na Prusy, które ją usadzily. Potem wspierała Rosję by usadzic Prusy. Dziś też wspiera Ukrainę, tak jak Niemcy I USA, ale kogoś będą musieli wywalić z tej układanki
    Wygląda na to, że Rosja dogada się z USA i pytanie kogo dopuszcza Angoli czy Frycow czy oba te kraje spuszcza. Zobaczymy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Dla Brytanii liczył się tylko jej interes. Dopiero USA ich rozłożyły koncertowo.

      Usuń
  4. „Teraz zaś zamierzała powstrzymać Adolfa Hitlera.”
    To nie tak.
    Brytania chciała poszczuć na siebie wzajemnie Niemcy i ZSRR — co się, koniec końców, udało — a przystąpiła do wojny dlatego, że bez tego nie mogłaby przecież potem okupować Niemiec, dyktować im warunków pokoju itd. Przecież ich tzw. „opinia publiczna” mogłaby być niechętna przystąpieniu Brytanii do wojny! Zatem trzeba było to zrobić wtedy, gdy nastawienie społeczeństwa było w miarę „prowojenne”. Że niby „musimy, bo układ z Polską, a poza tym będziemy bronić demokracji na świecie” itd.
    Przystąpili — i co? I nic! Konkretniejszymi działaniami zbrojnymi zajęli się dopiero wtedy, gdy Hitler ich napadł ze swą Luftwaffe — a tak, to cały czas prowadzili potem działania na ograniczonym froncie czekając, kto padnie pierwszy: Niemcy, czy ZSRR.
    Cynicznie — ale rozsądnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Brytanie chciała skierować agresje Niemiec na wschód i jej się to udało. Osłabiła też mocno ZSRR. Ofiary Polków i Sowietów zupełmie ich nie wzruszały.

    OdpowiedzUsuń
  6. ''Führer aż do przyjęcia brytyjskich gwarancji przez Becka nie brał pod uwagę zbrojnej konfrontacji z Polską. Do tej pory w niemieckich sztabach opracowywano tylko plany ataku na Francję i Związek Sowiecki.''
    Jak można snuć plany ataku na państwo z którym się nie graniczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. III Rzesza uważała Polskę po rozbiorze Czechosłowacji za cichego sojusznika !

      Usuń