Kiedy koniec wojny na Ukrainie
Trwa wojna Proxy USA-Rosja przez ukraińskiego pośrednika. Zatem o zakończeniu konfliktu zadecydują wyłącznie mocarstwa USA i Rosja i nikt inny. Wojnę sprowokowały USA i teraz się do tego otwarcie przyznają. Rosja nie osiągnęła swoich deklarowanych celów i wydaje się że wojna będzie trwać dalej. USA nie lekceważą możliwości użycia broni jądrowej i z tego względu chcą się wycofać z Europy. W razie spopielenia Londynu, Paryża i Berlina, USA chcą się neutralnie trzymać z daleka.
O nowym porządku świata pod koniec II Wojny i po niej zadecydowały USA i ZSRR. Anglia była lekceważona. USA i ZSRR zdecydowały o rozmontowaniu imperiów kolonialnych a w tym brytyjskiego. Funta zastąpił dolar. Brytyjczykom przed wojną żyło się bogato a po wojnie mieli długo kartki na żywność i biedę.
Obecnie USA i Rosja znów lekceważą komicznie nadymające się Anglię, Francję i Niemcy.
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Ukraina-Francja-Niemcy-i-Wielka-Brytania-pracuja-nad-alternatywnym-planem-pokojowym-9043939.html
Komentarze
"Mocarstwa Europejskie, oplułem monitor ze śmiechu.
Francja i Wielka Brytania posiadają broń atomową natomiast jedno z tych państw oficjalnie przyznało, że nie jest w stanie wyprowadzić swoich okrętów atomowych do bitwy bo brakuje im ochrony i serwisowania.
Kogo chcą wystawić te "mocarstwa" kiedy najliczniejszą armię, dodam wyposażoną w cokolwiek więcej poza hasłami o równości i braterstwu, posiada obecnie Polska. Dla jasności, Polska armia nie jest najpotężniejszą armią w Europie ale posiada najliczniejsze wojska zdolne do podjęcia jakichkolwiek działań.
Co z tego, że Francja, UK czy Niemcy posiadają jakąś broń, kiedy ich żołnierze bardziej skupiają się na portkach kolegów i karabinach jakie tam noszą, niż na walce?
Widzieliście jak prezentują się wojska mundurowe w zachodniej Europie? Ci sławni "Niemieccy generałowie" samodzielnie ważą więcej niż całe Wojsko Polskie.
I naprawdę nie chodzi o to aby komuś przytykać, chodzi o to, że Europa jest zdemilitaryzowaną, nieposiadającą wojska mekką egoizmu i głupoty.
Gdyby w Europie istniała chociaż jedno mocarstwo to Rosja trzysta razy zastanowiłaby się rozpoczynając wojnę, a oni po prostu ją zaczęli więc nie tylko nie mają obaw co do Europy ale co gorsze, liczą się z tym, że w końcu może dojść do jakiegoś konfliktu, a ja nie jestem przekonany czy to osobiście dla nas najlepsze rozwiązanie bo po mordzie dostaniemy jako pierwsi. "
"Oto obraz nędzy i rozpaczy europejskiej dyplomacji, malowany akwarelami na brudnym chodniku. "Wielka trójka" i Zełenski szykują "alternatywę"? Pozwól, że przetłumaczę to z języka dyplomatycznego bełkotu na język brutalnych faktów.
To nie jest alternatywa. To jest **pudrowanie trupa** w wykonaniu ludzi, którzy przespali ostatnie trzy lata.
### 1. Alternatywa z papieru toaletowego
Europa chce przedstawić "własny plan"? Przepraszam, a czym oni chcą ten plan poprzeć?
Trump kładzie na stole 28 punktów i mówi: "Bierzecie albo zakręcam kurek z amunicją i dolarami".
A co kładą na stole Macron, Starmer i Merz?
* Macron położy **kwieciste przemówienie** o wartościach europejskich.
* Merz (nowy kanclerz, stary niemiecki interes) położy **kalkulator**, z którego wynika, że trzeba jak najszybciej wrócić do handlu z Rosją, tylko "z zachowaniem twarzy".
* Brytyjczycy dorzucą **wyrazy głębokiego zaniepokojenia**.
To jest klasyczne machanie szabelką z papieru w starciu z czołgiem. Bez amerykańskiego parasola militarnego, ta "europejska alternatywa" jest warta tyle, co zeszłoroczny bilet tramwajowy. Europa nie ma armii, nie ma spójności i – co najważniejsze – nie ma pieniędzy, by samodzielnie utrzymać wojnę przeciwko Rosji.
### 2. Brukselski teatrzyk dla naiwnych
To, co robią teraz liderzy UE, to desperacka próba ratowania własnego wizerunku, a nie Ukrainy. Chcą stworzyć pozory, że "wciąż się liczą" i że "negocjują".
Prawda jest taka, że Trump i Putin ustalają warunki gry nad ich głowami. "Europejska alternatywa" będzie w 90% kopią planu amerykańskiego, tylko ubraną w ładniejsze słowa. Zamiast "oddania terytorium", nazwą to "tymczasowym uregulowaniem administracyjnym". Zamiast "zakazu NATO", nazwą to "strategiczną pauzą w integracji".
Zmieni się opakowanie, ale w środku nadal będzie kapitulacja, tylko z unijnym stemplem jakości.
### 3. Gdzie jest Polska? W korytarzu.
Zauważyłeś, kto rozmawia? Francja, Niemcy, Wielka Brytania.
A gdzie jest Polska? Gdzie jest to "mocarstwo humanitarne", ten hub logistyczny, ten kluczowy sojusznik?
Polski nie ma przy stole. Polska, która wydała miliardy, oddała czołgi i przyjęła miliony ludzi, **znowu czeka w przedpokoju**, aż dorośli ustalą, co z nami zrobić.
Panowie z Berlina i Paryża właśnie ustalają "plan dla całej Europy" (jak cytuje Zełenski). Czyli ustalają też Twoją przyszłość, Polaku. Bez Ciebie.
**Lekcja dla nas:**
Tak to się kończy, gdy wierzysz w "europejską solidarność". Kiedy przychodzi czas decyzji, liczą się tylko ci, którzy mają atom i pieniądze (USA) albo ci, którzy trzęsą gospodarką (Niemcy). Polska, która ślepo wykonywała polecenia Brukseli i Waszyngtonu, została z niczym.
Ci "zafajdani Brukselczycy" właśnie pokazują nam miejsce w szeregu: macie płacić składki, przyjmować dyrektywy i siedzieć cicho, gdy dorośli dzielą strefy wpływów. Ich "alternatywny plan" to po prostu inny sposób na sprzedanie nas i Ukrainy, byle tylko gaz znowu popłynął tanio do niemieckich fabryk.
!"
"Widzę, że duże emocje targają duszą, a przecież dla uważnych wszystko od dawna zostało napisane na ścianach. Począwszy od życiorysów tej trójki, dla kogo pracowali i pracują nadal albo z kim stworzyli rodziny, etc. I nie chcę być posądzany o stronniczość, ale obiektywnie tylko jedna strona będzie tu decydować, jak to się wszystko skończy. Dokładnie jak już to drzewiej bywało, tylko jeszcze lwia część gawiedzi nie potrafi z różnych powodów otrząsnąć się z historycznych uprzedzeń i animozji, poczytać historię i zrozumieć, że to co było nie wróci, a przede wszystkim, że to co było zostało sprokurowane przez tych, którzy z zimną krwią przez dekady łechtali swoje ego i nabijali portfele kosztem ludzkich tragedii. Potomkowie tych ludzi wpływają dzisiaj na losy świata. Wszystkie inwektywy świata nigdy nie zagłuszą i nie zaciemnią prawdy materialnej, którą wyznacza brutalna rzeczywistość. Tak zwany Zachód, czyli również i my, przespaliśmy kilka dekad, urosły nam brzuchy i ego, podczas gdy ci rzekomo dzicy, niecywilizowani, czy jak ich tam nazywają niektórzy, w dwie dekady dokonali cudów, które potomkom i akolitom tzw. "elit" będą się odbijać czkawką przez kolejne dekady. A gawiedź to sobie chyba żyły podetnie, jak zrozumie wreszcie prawdę, kiedy opadnie mgła wojny. Jedyna opcja - do pracy rodacy! Posypujemy głowę popiołem, podwijamy rękawy i zap......lamy póki jeszcze istnieje cień szansy na utrzymanie dystansu, bo obawiam się, że już ich nie dogonimy (temat co najmniej na habilitację). Dotyczy to szczególnie jankesów, a raczej oligarchii, która z tylnych siedzeń steruje ich państwem. Dlaczego? Mają atom. Monopol na wyjątkowość się skończył. Bezpowrotnie. Od normalnych ludzi, których jest przeważająca większość, od ich skłonności do wstania z fotela, odłożenia pilotów, otworzenia książek i zrozumienia prawdziwej historii dziejów tego świata zależy jego przyszłość. 100% inspiracji jest na przysłowiowych regałach z książkami. Trzeba tylko chcieć przeczytać i zrozumieć. Najważniejsze dziś pytanie brzmi: czy ten świat będzie współpracował, handlował i prosperował, czy pogrąży się w szarości stalowego świtu...............Clown world. "
sobota, 22 listopada 2025
Kiedy koniec wojny na Ukrainie
Post-nazistowska RFN
Post-nazistowska RFN
W wojennym rządzie USA znaczną rolę odgrywali kompetentni Żydzi , których celowo nie eksponowano. Byli oni za surowym ukaraniem Niemiec za straszliwe zbrodnie i cofnięciem ich w rozwoju aby już nigdy nie wszczęli wojny.
Już pod koniec wojny pojawiły się nieporozumienia między USA a ZSRR. Gdy rozpoczęła się Zimna Wojna determinacja USA w ukaraniu Niemiec spadła do zera. Rozpędem odbyły się jeszcze procesy Norymberskie. Amerykanie trzeźwo oceniając sprawę stwierdzili że w wypadku konfrontacji z ZSRR mogą liczyć tylko na Niemcy i Anglię, która jednak miała straszne problemy po wojnie.
Zbrodniczy hitlerowscy funkcjonariusze pełnili nawet rolę na politycznym "świeczniku". RFN udzieliła odrażającym zbrodniarzom amnestii i ochrony.
Związek Radziecki był w tej mierze pragmatyczny. Jeśli zbrodniarz był potrzebny w nowym "komunistycznym" państwie NRD to zapominano mu winy pod warunkiem 100% lojalności do nowego pana a jak był zbędny to pobicie i więzienie lub obóz pracy na dalekiej północy ZSRR. Więcej niż połowa personelu STASI była nazistowska. To nazistowska geneza STASI wyjaśnia wierną służbę dla KGB. Ludzie STASI byli ślepo lojalni sowietom.
https://x.com/PawelSokala/status/1986714136328487313
"OTD 1968 prosty gest jednej kobiety zerwał na chwilę cienki welon ukrywający prawdziwą naturę post-nazistowskiego reżimu powojennych 🇩🇪.
Beate Klarsfeld wtargnęła na podium konwencji CDU w Berlinie i spoliczkowała 👏 kanclerza Kurta G. Kiesingera, wykrzykując przy tym „Nazista! Nazista!”. Którym faktycznie wcześniej był. I to nie byle jakim, pierwszym z brzegu, szeregowym funkcjonariuszem...
Kiesinger wstąpił do NSDAP w roku 1933. W roku 1940 objął zaś stanowisko zastępcy szefa działu rozgłośni politycznych w niemieckim MSZ. Była to jednostka organizacyjna odpowiedzialna m. in. za propagandę wojenną za granicą. Kiesinger współpracował z wysoko postawionymi funkcjonariuszami SS. W tym ze ludźmi osobiście odpowiedzialnymi za masowe mordy na terytoriach okupowanej Polski.
Nic z tego nie przeszkodziło mu jednak w błyskotliwej karierze politycznej w powojennej Republice Federalnej. Karierze uwieńczonej w 1966 roku wyborem na stanowisko kanclerza Niemiec.
Wtedy też znana z badania i dokumentowania życiorysów licznych nazistowskich zbrodniarzy dziennikarka Beate Klarsfeld, postanowiła dokonać aktu publicznego protestu. Wynik na 🎥⤵️
Jeszcze tego samego dnia Klarsfeld skazana została na rok więzienia – najsurowszą karę możliwą do orzeczenia w trybie przyspieszonym. Od natychmiastowego wykonania wyroku uratował ją tylko fakt posiadania francuskiego obywatelstwa. A po złożeniu odwołania wyrok ostatecznie warunkowo zawieszono.
W każdym jednak razie, szybkość, zdecydowanie i surowość kary jaką gotowi byli wymierzyć jej natychmiast niemieccy sędziowie stanowiły gorzkie świadectwo zinstytucjonalizowanej hipokryzji reżimu Republiki Federalnej.
Sędziowie niemieccy botowi byli skazać Klarsfeld z całą surowością, na najwyższy wymiar dopuszczalnej prawem kary, za symboliczne spoliczkowanie propagandysty zbrodniczego rezimu. Oceną poczynań samego Kiesingera nie byli natomiast w najmniejszy nawet sposób zainteresowani...
A nie dotyczyło to oczywiście tylko osoby kanclerza. Był on tu jedynie figurą symboliczną. Niemiecki wymiar sprawiedliwości w identyczny sposób odnosił się wszak do ogromnej rzeszy niemieckich zbrodniarzy wojennych i uczestniczących w pracy maszynerii zagłady urzędników państwowych, którym w miażdżącej większości włos z głowy nie spadł.
Lubująca się dziś w pouczaniu wszystkich dookoła nt. praworządności Republika Federalna Niemiec udzieliła im wszystkim - w tym absolutnie odrażającym zbrodniarzom - amnestii i ochrony.
OTD 1968
🇩🇪 Bundestag nowelizuje Kodeks Wykroczeń
Starannie ukryta w nim klauzula, prezentowana dla niepoznaki jako środek złagodzenia kar dla sprawców śmiertelnych wypadków drogowych, ustanawiała amnestię dla większości zbrodniarzy wojennych. Nawet tych z Auschwitz. Jak to? 🧵
Oryginalną intencją przyświecającą wprowadzeniu przepisu, o którym tu mowa, było zapewnienie bezkarności "mordercom zza biurka" - funkcjonariuszom III Rzeszy, którzy organizowali i nadzorowali proceder ludobójstwa, ale nie brali w nim bezpośredniego (wykonawczego) udziału. Aby uniknąć niewygodnych pytań i kontrowersji Ministerstwo Sprawiedliwości RFN stosowną klauzulę zaszyło głęboko w tekście nowelizacji Kodeksu Wykroczeń. Skutecznie.
Faktyczne konsekwencje wprowadzenia przepisu nie były na początku prawdopodobnie jasne dla przynajmniej części deputowanych do Bundestagu, którzy go przegłosowali. Ani słowem nie wspominał on bowiem wprost o zbrodniach okresu III Rzeszy.
Za zaplanowanie i sprytne przeprowadzenie tego legislacyjnego majstersztyku odpowiadali byli członkowie NSDAP. Często osobiście zaangażowani w haniebne zbrodnie. Ludzie ci stali się filarem powojennej administracji Niemiec Zachodnich - budowniczymi nowego reżimu Republiki Federalnej - i wykorzystali tą pozycję do manipulowania ustawodawstwem w celu ochrony samych siebie i swoich towarzyszy.
Problem ten dotyczył w największym chyba stopniu wymiaru sprawiedliwości. Żaden nazistowski sędzia lub prokurator nie został nigdy pociągnięty do odpowiedzialności przez władze RFN po jej powstaniu w 1949 roku. Badacze odkryli natomiast, że w latach 50. XX wieku nawet 77% wyższych urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości Niemiec Zachodnich stanowili byli członkowie NSDAP. Co szokujące, odstek ten był nawet wyższy niż w czasie, gdy władzę w Niemczech sprawował Adolf Hitler. Wewnątrz ministerstwa funkcjonowała nawet specjalna komórka organizacyjna odpowiedzialna za śledzenie międzynarodowych śledztw i poszukiwań niemieckich zbrodniarzy oraz wystosowanie dla nich stosownych ostrzeżeń i instrukcji - "jak uniknąć aresztowania".
Za zmanipulowanie nowelizacji Kodeksu Wykroczeń (Einführungsgesetz zum Ordnungswidrigkeiten - Gesetz – EGOWiG) odpowiadała grupa urzędników kierowana przez Eduarda Drehera - szefa Wydziału Kryminalnego Ministerstwa Sprawiedliwości. Dreher to były hitlerowski prokurator, który zasłynął z masowego wnioskowania o kary śmierci za najbardziej nawet błahe wykroczenia.
Artykuł nowelizujący § 50 punkt 2 kodeksu brzmiał następująco: „Jeżeli brak jest wyraźnych osobistych przesłanek, powiązań czy wszelkiego rodzaju osobistych związków, które by łączyły ofiarę i sprawcę, to w przypadku współuczestnika zabójstwa należy jego czyn potraktować zgodnie z regułami karania usiłowania tego czynu" [a nie zabójstwa].
Publicznie komunikowanym pretekstem do wprowadzenia tej poprawki był zamiar potraktowania sprawców śmiertelnych wypadków drogowych łagodniej niż sprawców intencjonalnych zabójstw. Jednakże abstrakcyjna formuła regulacji wprowadziła do niemieckiego systemu prawnego zasadę znacznie szerszą i ogólniejszą.
Nagle ważnym kryterium klasyfikacji i karania zabójstw stał się związek między ofiarą a sprawcą. Jeśli morderca nie znał ofiary osobiście, nie miał z nią żadnego związku i nie możliwym było udowodnienie zaistnienia między nimi istotnej interakcji emocjonalnej, to według prawa nie należało już traktować czynu jako zabójstwo, a jedynie jego usiłowanie. Tymczasem, zgodnie z innymi przepisami niemieckiego systemu prawnego, w przypadku "usiłowania zabójstwa" termin przedawnienia wynosił 15 lat. Co oznaczało, że osoby, które popełniły takie przestępstwa w czasie wojny, nie mogły być już ścigane. Voila...
W ten sposób, nagle, w ręce zdominowanego przez byłych członków NSDAP niemieckiego wymiaru sprawiedliwości włożono idealne narzędzie masowego uwalniania funkcjonariuszy zbrodniczego reżimu III Rzeszy (często samych siebie) od jakiejkolwiek odpowiedzialności za zbrodnie. A wybrani sędziowie czekali już w blokach startowych do wykorzystania nowych przepisów...
Krótko po wejściu w życie nowej ustawy, 20 maja 1969 roku, SS-Oberscharführer Hermann Heinrich, odpowiedzialny za śmierć tysięcy ludzi w Krakowie, uznany został za niewinnego na podstawie nowej reguły ustanowionej przez § 50 punkt 2 EGOWiG. Sędzia, który wydał wyrok - Werner Sarstedt, również były członek NSDAP odpowiedzialny za zbrodnie - dokładnie wiedział jak wykorzystać nowy trik sprezentowany mu przez jego towarzyszy w Ministerstwie "Sprawiedliwości". Orzeczenie szybko stało się głośnym i szeroko komentowanym oraz naśladowanym precedensem. Następstwem była lawina orzeczeń niewinności opartych na tej samej zasadzie.
§ 50 pkt 2 EGOWiG szybko stał się również pretekstem do masowego umarzania śledztw. Każdy zbrodniarz, któremu nie można było udowodnić bezpośredniego związku z ofiarami i skrajnego sadyzmu i okrucieństwa, spodziewać mógł się dyskontynuacji postępowania prokuratorskiego. Wielu członków personelu obozów zagłady, także Auschwitz, w tym ludzi obsługujących komory gazowe, uniknęło jakiejkolwiek kary na podstawie tej klauzuli. Kto miał bowiem zeznać, że człowiek wpychający go do komory zachowywał się okrutnie? Być może spokojnie, bez emocji i w kulturalny sposób wykonywał po prostu swoje codzienne obowiązki służbowe wobec państwa i narodu niemieckiego. Świadków wszak... brak.
Szacuje się, że 99% niemieckich zbrodniarzy wojennych uniknęło sprawiedliwości. To nie był przypadek."
piątek, 21 listopada 2025
Prowojenne hućpy śmierdzącej korupcją i agenturą władzy polin
Prowojenne hućpy śmierdzącej korupcją i agenturą władzy polin
Wysadzone rurociągi NS1 i NS2. Rosjanie! A okazało się że Ukraińcy.
Rakiety w Przewodowie zabiły dwóch Polaków. Rosjanie! A okazało się że to Ukraińcy.
Liczne podpalenia. Rosjanie! A okazało się że skazani to zawsze Ukraińcy.
Bomby w paczkach. Rosjanie! A okazało się że zawsze skazani to Ukraińcy.
Próby zatrucia wodociągów. Rosjanie! A okazało się że to złapani Ukraińcy.
Styropianowe drony. Rosjanie ????? To Rosjanie wypuszczali drony spod Kijowa ?
Tory. Rosjanie! A okazało się że to Ukraińcy.
Wspólnikiem każdej prowojennej hućpy, tak jak teraz z komedią z torami, była śmierdząca korupcją i agenturą władza polin.
"To się nie mieści w żadna rubryka!"
Uprawnieni posłowie żądali od "rządu" przedstawienia dowodów na to że Rosja zlecała te akty terroru lub chociaż ich wskazania. Otrzymali od synekuralnych Służb Specjalnej Troski tą samo informacje co media czyli NIC. Oszczerstwa są puste, jałowe i gołosłowne. Agentura POPIS szczeka tak jak im każą ich właściciele. Zasługują na dożywocie lub karę śmierci. Gdyby dowody były, to sprawę należy wnieść do Rady Bezpieczeństwa ONZ ! Zgodnie z tym co groziła Ukrainka Panczenko zlecającym była na 99% Ukraina.
Luty 1939 roku. Ambasador USA we Francji, mason William Bullitt (naród handlowy) do swojego brata lożowego Juliusza Łukasiewicza, ambasadora Polski w Paryżu:
„Jakiekolwiek względy ideologiczne nie stanowią obciążenia dla polityki Stanów Zjednoczonych. Nie wiadomo jeszcze, kto wywoła przyszłą wojnę ani co będzie jej przyczyną. Jedno jest pewne, że to my wybierzemy MOMENT wejścia w konflikt oraz to, że to my tę wojnę zakończymy na naszych warunkach”.
Mogą (ale nie muszą) wygrać tylko ci do wojny wchodzą późno. "Polska hiena" przy boku Hitlera rzuciła się do wojennego rozbioru Czechosłowacji. Rozbój ten uznały tylko trzy państwa w świecie - Japonia, Włochy (czyli bandyci z osi ) i... Polska jako trzeci bandyta. Polska wojnę przegrała zatem już w 1938 roku a po równi pochyłej staczała się już od 1926 roku czyli zamachu Piłsudskiego.
W 1917 roku niemiecki Sztab Generalny i Wywiad wysyła pociąg z Leninem (wirus rewolucji) do Rosji. Te same osoby (!) wysyłają w 1918 roku Piłsudskiego do Polski. Tu nie trzeba już żadnego komentarza. Nieprawdaż ?
Wojna trwa i rosyjskojęzyczne tereny byłej wschodniej i południowej (możliwe że i centralnej) Ukrainy raczej wrócą do rosyjskiej macierzy.
Autor pyta od prawie 4 lat - Co zrobicie jak przegracie wojnę ? Gdyby USA wycofały się z Europy, co jest możliwe, to też po "pokojowym referendum" ziemie obecnie polskie wrócą do niemieckiej macierzy ? Czy tak trudno jest zrozumieć że PRL stworzył ZSRR i realnie tylko siłowo Rosja gwarantowała byt państwa III RP. Na anglosaskich mapach z 1945 roku Polska jest sezonowym kadłubkiem o powierzchni ca 170 tysięcy km2. To ekipa Stalina kompetentnie wsparta przez polskich patriotów wywalczyła Polskę !
Przecież każdy normalny człowiek wie że z sąsiadami trzeba żyć w zgodzie. Agentura też wie ale rozkazy dla marionetek są ważniejsze.
"Tylko małe szwindle są trzymane w tajemnicy, te naprawdę wielkie chronione są poprzez niedowierzanie w nie opinii publicznej"-Marshall McLuhan.
Kolorowe rewolucje wszędzie przyniosły śmierć, potworne zniszczenia i grabież. Tym samym zaowocowała Kolorowa Rewolucja na Ukrainie. Pierwsza w dużej skali Kolorowa Rewolucja Solidarności dała Polsce 20 lat stagnacji i zbrodniczą Transformacje. CIA, Mossad, BND krótko na postronku trzymają od 50 lat korumpowaną agenturę. Polscy politycy uchodzą w świecie za tanie dziwki !
NATO jest czy już go nie ma?
NATO jest czy już go nie ma?
https://gf24.pl/45861/nato-jest-czy-juz-go-nie-ma
"Bez pomocy Ameryki Europa nie da sobie rady. Przynajmniej w najbliższej przyszłości ewentualna agresja ze strony Rosji zastanie kontynent nieprzygotowanym. To znaczy: zastałaby, gdyby nie sojusz trzech państw, który wyraźnie pokazuje Moskwie, gdzie jest jądro Europy, a gdzie jej peryferie.
Niedawno zastanawiałem się, czy wschodnia flanka NATO jest w rzeczywistości tym, czym zdaje się być: żądłem wymierzonym w siły pragnące dokonać inwazji na państwa zachodnie, w tym Polskę. Teraz poszerzymy obiekt naszych publicystycznych wątpliwości. Bo tym razem nie chodzi tylko o flankę, ale o cały Sojusz Północnoatlantycki.
Admirał James Stavridis, Amerykanin, w latach 2009–2013 dowódca NATO w Europie, stwierdził w wywiadzie dla CNN, że możemy być świadkami „ostatnich dni” Sojuszu i początku nowej „Europejskiej Organizacji Traktatu”. Znany amerykański analityk polityczny Robert Kagan zatytułował swój artykuł, zamieszczony we wrześniu 2025 r. w „The Atlantic”, „Początek końca NATO”.
„The Guardian” pisał z kolei: „europejscy przywódcy rozpaczliwie zastanawiają się, jak zareagować na [amerykańskie] twierdzenia dotyczące sojuszu transatlantyckiego, który rozpada się na ich oczach”.
Friedrich Merz, kanclerz Niemiec, ostrzegł, że NATO może się skończyć, a Europa musi przygotować się do budowy sojuszu „niezależnego” od USA. „Moim absolutnym priorytetem będzie jak najszybsze wzmocnienie Europy, abyśmy krok po kroku mogli naprawdę uniezależnić się od USA” – powiedział.
Nigel Gould-Davies, analityk International Institute for Strategic Studies, specjalizujący się w tematyce rosyjskiej, jest zdania, że staliśmy się świadkami bezprecedensowego kryzysu transatlantyckiego. „Podczas zimnej wojny istniały obawy, że Ameryka może odłączyć się od sojuszu, porzucić Europę i powrócić do izolacji. To, co się teraz zaczęło, jest gorsze: negocjując z Rosją ponad europejskimi interesami i ingerując w europejską politykę, Stany Zjednoczone nie tylko odłączają się od Europy, ale także decydują o jej losie i ją destabilizują”. Cóż – mocne słowa.
Również John Lough, były urzędnik NATO, a obecnie współpracownik think tanku Chatham House w Londynie, dostrzega głęboki podział w Sojuszu. „Stany Zjednoczone widzą w Europie bardziej konkurenta, rywala, niż sojusznika” – powiedział w wywiadzie dla CNN. Lough uważa, że jest to pęknięcie nie do naprawienia. „Niektórzy ludzie w kręgach europejskich zaczynają się zastanawiać, czy Waszyngtonu nie należałoby w pewnym sensie określać jako wroga” – dodał.
Niektórzy analitycy twierdzą, że NATO bez USA nie jest złym pomysłem. „Gdy tylko sojusznicy USA przekonają się, że nie mogą już ufać amerykańskim możliwościom obrony, gdy zajdzie taka potrzeba, natychmiast przejmą inicjatywę i zaczną pracować nad rozwojem własnych możliwości” – napisał Moritz Graefrath z Global Research Institute na Uniwersytecie William & Mary w USA, w swojej książce „War on the Rocks” z ubiegłego roku. „Właśnie w tym sensie – być może wbrew intuicji – wycofanie wojsk USA stworzy jeszcze silniejszą, a nie słabszą Europę” – sądzi Graefrath.
Donald Tusk basuje powyższym wypowiedziom, uważając, że proces emancypacji spod amerykańskiej kurateli już się rozpoczął. „Europa jako całość jest naprawdę zdolna wygrać każdą konfrontację militarną, finansową i gospodarczą z Rosją – po prostu jesteśmy silniejsi” – powiedział i dodał, ku jeszcze większemu pokrzepieniu serc: „Musieliśmy po prostu zacząć w to wierzyć. I dziś wydaje się, że to się dzieje”.
James Fennell MBE, członek Królewskiego Towarzystwa Geograficznego, ekspert ds. międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa, zauważa na stronie CEPA: „Upadek NATO oznaczałby katastrofę narodową, ale można by temu zaradzić, gdyby jego dziedzictwo miało stać się zalążkiem nowej architektury obronnej i bezpieczeństwa”.
W takiej atmosferze – z jednej strony niepokoju związanego z możliwością utraty wsparcia Ameryki, z drugiej nadziei, że Europa sama da sobie radę w razie agresji Rosji – w Londynie, w lipcu, miały miejsce dwie wizyty. Pierwsza: prezydenta Emmanuela Macrona, a tydzień później kanclerza Friedricha Merza. Nicolai von Ondarza, współpracownik Chatham House, podkreślając znaczenie traktatu podpisanego 17 lipca w londyńskim Kensington między Niemcami i Wielką Brytanią, zauważył też, że format E3 (Brytania, Niemcy, Francja) musi rozszerzyć swoją działalność na Polskę i innych europejskich partnerów w NATO i UE.
Pojawiają się jednak pewne wątpliwości. Skoro – jak podkreśla Eunews – traktat z 17 lipca przewiduje ścisłą współpracę w zakresie bezpieczeństwa i obrony, w tym odstraszanie nuklearne, a także mówi, że Wielka Brytania i Niemcy zobowiązały się do traktowania zagrożenia dla jednego z nich jako zagrożenia dla drugiego, deklarując, że oba kraje „udzielą sobie wzajemnej pomocy, w tym przy użyciu środków wojskowych, w przypadku ataku zbrojnego” – to w świetle tych deklaracji należy postawić pytanie: do czego właściwie służy osławiony artykuł 5 Karty NATO?
Dr Tolga Sakman, analityk polityczny, zwraca też uwagę na nietypowe – w przypadku umowy dwustronnej, a taką jest traktat z Kensington – wyraźne wspomnienie o celu zintensyfikowania współpracy trójstronnej między Zjednoczonym Królestwem, Niemcami i Francją. Tym samym umowa dopełnia trójkąt wcześniejszych umów dwustronnych między tymi trzema państwami. Dzięki nim trzy główne mocarstwa europejskie są obecnie połączone umowami dwustronnymi, tworząc „sojusz trójstronny” (E3). Dlaczego nie wystarczają im powiązania partnerskie zadzierzgnięte w ramach NATO?
Tymczasem raport think tanków Bruegel i Instytutu Gospodarki Światowej w Kilonii ostrzega, że siły bojowej armii USA nie da się po prostu zastąpić równoważną liczbą żołnierzy europejskich. Różnica w zdolnościach, strukturze i zasobach strategicznych jest znacząca, a bez USA obrona Europy byłaby znacznie słabsza. Aby zniwelować tę lukę, Europa musiałaby zrekrutować i wyszkolić co najmniej 300 000 dodatkowych żołnierzy, jednocześnie znacznie poprawiając koordynację obronną. Raport szacuje, że Europa musiałaby wydawać dodatkowe 250 mld euro rocznie – co odpowiada 3,5 proc. PKB – na obronność. Obejmuje to inwestycje w uzbrojenie, transport, łączność i wywiad. A to wymaga czasu.
James Fennell, pisząc w kontekście osiągnięcia pełnej gotowości armii brytyjskiej do przyjęcia roli jednego z filarów europejskiego sojuszu wojskowego, stwierdza: „Realistycznie rzecz biorąc, zajmie to od pięciu do dziesięciu lat, zakładając, że będzie wola polityczna, a moce produkcyjne przemysłu zostaną szybko zwiększone”. Przypomina to perspektywę podłączenia nas do Systemu Rurociągów Europy Środkowej (CEPS), bez którego nasza armia będzie paliwowo uziemiona – za kilka lat, jeśli dobrze pójdzie.
Bez pomocy Ameryki Europa nie da sobie rady. Przynajmniej w najbliższej przyszłości ewentualna agresja ze strony Rosji zastanie kontynent nieprzygotowanym. To znaczy: zastałaby, gdyby nie sojusz trzech państw, który wyraźnie pokazuje Moskwie, gdzie jest jądro Europy, a gdzie jej peryferie. Paweł van Hooft, specjalista w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa, RAND Europe, na stronie The Conversation pisze o rozwiązaniu dla Europy polegającym na zaawansowaniu broni konwencjonalnej (rakiet), która odstraszy Rosję od agresji. Tylko – od agresji na które państwa odstraszy? „[Rakiety] mogłyby atakować rosyjskie jednostki wojskowe atakujące lub operujące na terytorium NATO [podkr. R.K.]”.
W tej wersji obszar Polski byłby potraktowany jako pole walki obkładane pociskami sojuszników z NATO i rozjeżdżane gąsienicami ruskich tanków. A może wcześniej profilaktycznie zbombardowane „taktycznymi” głowicami nuklearnymi? Rosja ma ich podobno 1000–2000. Każda z nich może zmieść z powierzchni ziemi miasto.
Jedna z gazet zachodnich stwierdziła, że E3 to wyraz chęci Niemiec „schowania się pod francuską kołdrę atomową”, skoro amerykańska może zostać z nich zdjęta. Czy Francja też nas pod nią przyjmie, czy też kołdra okaże się za krótka?"
Powtórka z historii Tomasza Komendy? Jest kasacja w sprawie zabójstwa młodej kobiety
Powtórka z historii Tomasza Komendy? Jest kasacja w sprawie zabójstwa młodej kobiety
https://www.rp.pl/prawo-karne/art43377241-powtorka-z-historii-tomasza-komendy-jest-kasacja-w-sprawie-zabojstwa-mlodej-kobiety
"Rzecznik praw obywatelskich złożył kasację w sprawie zabójstwa i usiłowania gwałtu młodej kobiety, do której doszło 21 lat temu. Okoliczności tej sprawy budzą wiele wątpliwości, przez co niektórzy porównują ją do głośnej historii niesłusznego skazania Tomasza Komendy.
Do zbrodni doszło w listopadzie 2004 r. w miejscowości Lądek nieopodal Konina (województwo wielkopolskie). 26-letnia Małgorzata W. bawiła się z siostrą i koleżanką w popularnej lokalnej dyskotece Faraon. Kiedy po północy zniknęła, kobiety zaczęły jej bezskutecznie szukać. Następnego dnia rano rodzina zawiadomiła policję. Ciało młodej kobiety znaleziono w zagajniku w pobliżu budynku dyskoteki. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną jej śmierci było uduszenie.Po kilku godzinach zatrzymano wówczas 21-letniego mężczyznę, który był tego feralnego wieczoru w dyskotece. Podczas przesłuchania Jarosław Sosnowski przyznał się do zamordowania kobiety, jednak przed sądem powiedział, że wyjaśnienia zostały na nim wymuszone przez funkcjonariuszy policji. – Rozebrali mnie do majtek. Bili mnie po twarzy, w tył głowy (…) Kopali mnie po kręgosłupie, opluwali, śmiali się ze mnie, straszyli, że mnie zaj*** i moją rodzinę, jeśli nie będę mówił tego, co chcą. I tak było przez trzy dni – twierdził skazany w rozmowie z programem "Interwencja" telewizji Polsat w 2022 r.
21 marca 2006 r. Sąd Okręgowy uznał mężczyznę winnym tego, że usiłując przemocą doprowadzić kobietę do obcowania płciowego doprowadził ją do śmierci i za to skazał go na karę 25 lat pozbawienia wolności. W apelacji obrońca wskazywał, że sąd dokonał błędu w ustaleniach faktycznych, a zbrodni dokonała inna osoba. 20 czerwca 2006 r. Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy zaskarżony wyrok.
Odsiedział już 21 lat, ale wciąż twierdzi, że jest niewinny
Mężczyzna odsiedział już w więzieniu 21 lat, ale wciąż twierdzi, że jest niewinny. W sprawę na prośbę rodziny skazanego zaangażował się senator Grzegorz Fedorowicz, który w przeszłości był wiceszefem Służby Więziennej w Polsce. W rozmowie opublikowanej w czerwcu na kanale „Kryminalna Polska” polityk przyznał, że początkowo podchodził do sprawy z dystansem, jednak po zapoznaniu się z aktami, a także rozmowach przeprowadzonych z Sosnowskim i jego bliskimi doszedł do przekonania, że mężczyzna faktycznie nie popełnił zbrodni.
Wątpliwości w sprawie jest sporo. Jak pisały media, zeznania Sosnowskiego nie zgadzały się z obrażeniami, które znaleziono na ciele ofiary. Na miejscu zbrodni nie znaleziono DNA, odcisków palców ani żadnych innych śladów pozostawionych przez mężczyznę. Na bieliźnie zamordowanej znajdowały się za to włosy całkiem innej osoby. Co więcej, nikt z uczestników dyskoteki nie widział wychodzących razem Sosnowskiego i Małgorzaty W., a w dyskotece bawiły się wówczas tłumy. Mężczyznę obciążają jednak zeznania szatniarza, który twierdzi, że pan Jarosław przyszedł po rzeczy i miał numerek 33, który należał do Małgorzaty W. Sosnowski temu zaprzecza. – To dziwne, że szatniarz akurat jego zapamiętał spośród setek osób – komentował w rozmowie z „Interwencją” Janusz Ansion, redaktor naczelny lokalnej gazety „Kurier Słupecki”.
RPO: wyrok Sądu Apelacyjnego powinien zostać uchylony
Teraz sprawą Jarosława Sosnowskiego zajmie się Sąd Najwyższy. Na wniesienie kasacji zdecydował się bowiem rzecznik praw obywatelskich. W jego ocenie, wyrok Sądu Apelacyjnego powinien zostać uchylony, ponieważ sąd wadliwie rozpoznał apelację obrońcy skazanego.
„Przeprowadzona przez sąd odwoławczy ocena pomija istotne kwestie, które mają znaczenie dla prawidłowego rozstrzygnięcia. Powierzchowna analiza sprawy doprowadziła do sytuacji, w której sąd II instancji nie dostrzegł, że w sprawie występują okoliczności wymagające pogłębionego zbadania w celu obiektywnego ustalenia przebiegu i okoliczności zdarzenia” – czytamy w komunikacie na stronie RPO.
Rzecznik podkreśla, że okoliczności tej sprawy i skazania mężczyzny, który od 21 lat przebywa w zakładzie karnym, budziły wiele wątpliwości, przez co niektórzy porównują ją do sprawy niesłusznego skazania Tomasza Komendy. Przypomnijmy, iż w maju 2018 r. Komenda został uniewinniony przez Sąd Najwyższy od zarzutu gwałtu i morderstwa 15-latki i po 18 latach odbywania kary pozbawienia wolności opuścił zakład karny. Za błędy polskiego wymiaru sprawiedliwości sąd przyznał Tomaszowi Komendzie blisko 13 mln zł zadośćuczynienia i odszkodowania. Mężczyzna zmarł w lutym ubiegłego roku. "
środa, 19 listopada 2025
Laboratorium zaawansowanej elektroniki i automatyki 181
Laboratorium zaawansowanej elektroniki i automatyki 181
Spis treści
1.Zielony potwór żąda ofiar
2.Czy AI da wynalazki ?
3.Proste optymalizacje
4.Jeden lekarz lub inżynier wart 1000 politologów, socjologów, historyków...
1.Zielony potwór żąda ofiar
Niemcy są najpotężniejszą gospodarką Europy a ich przemysł dalej nie ma sobie równego.
Produkcja przemysłowa Niemiec w 2025 roku jest taka sama jaka była w 2005 roku czyli 20 lat temu ! To głównie efekt ekstremalnie drogiej „zielonej” energii.
Na koszt użycia drogi składa się jej zużycie i zajęcie. Zużycie drogi bardzo mocno zależy od ciężaru samochodu. Ciężarówka o wadze 40 ton niszczy drogę tak jak kilkanaście tysięcy samochodów osobowych. Ale samochody jeszcze zajmują określony odcinek pasa drogi pod sobą i za sobą.
Wysokie podatki od bardzo drogich paliw silnikowych to duży wpływ do budżetu państw europejskich z których finansuje się infrastrukturę drogową. Nie ma takiego podatku od energii elektrycznej dla samochodów elektrycznych a osobowe samochody elektryczne są dużo cięższe niż spalinowe. Zatem podatek w części infrastrukturalnej od „paliwa” EV powinien być znacznie wyższy od spalinowego a nie ma go wcale.
Brytyjski rząd planuje wprowadzenie podatku od przejechanych kilometrów dla samochodów elektrycznych. Opłata ta miałaby stanowić odpowiednik dotychczasowej akcyzy paliwowej, z której finansowana jest infrastruktura drogowa w Wielkiej Brytanii.
https://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/news-wkrotce-nowy-podatek-dla-kierowcow-oplata-za-kazdy-przejecha,nId,22452245
Taki sam podatek rozważa Szwajcaria.
Po prostu w Zielonej Europie samochodów osobowych ma być dużo mniej. Mają być drogie. Ich użycie ma być drogie. W mieście 15 minutowym będą zbędne.
Kierunki rozwoju cywilizacji zmieniały się wielokrotnie. Wiele pozornie dobrze rokujących albo modnych rozwiązań okazało się wadliwe i zostało porzuconych.
Spółka Beyond Meat produkująca w niewielkiej ilości syntetyczne „zielone” „mięso” debiutowała na amerykańskiej giełdzie w maju 2019 roku i krótko po tym, jej akcje osiągnęły rekordową wycenę prawie 240 dolarów. Giełdowa „kapitalizacja” spółki przekroczyła wtedy 14 mld dolarów. 6 lat później notowania producenta wegańskich zamienników mięsa spadły do 50 centów i szorują po dnie. Wrześniowa zamiana długu na akcje uratowała spółkę przed niewypłacalnością !
Psy i koty nie jedzą „zielonego mięsa” i potrafią się tego wystraszyć.
2.Czy AI da wynalazki ?
Financial Times https://www.ft.com/content/e65579d3-f513-44f4-91e0-246fefe66e4c, dał wykres pokazujący giełdowy iloraz C/Z największych firm w 4 epizodach rynkowej-giełdowej manii:
-obecnie
-bańki technologicznej dotcom
-bańki japońskiej
-bańki Nifty 50
Poszczególne słupki to konkretne firmy. Na tle zdarzeń historycznych obecnie szalenie napompowana jest tylko NVIDIA produkująca szybkie procesory graficzne używane w komputerach do zastosowań w AI. Yan LeeCun jest jednym z ojców AI. Jego zdaniem rozwój AI oparty o LLM (Large Language Models), nie prowadzi do powstania ogólnej inteligencji. Środków angażowanych jest coraz więcej, a wyniki są coraz mniej spektakularne.
AI w 99% robi obecnie rzeczy zbędne !
Już dawno zauważono że w fazach schyłkowych (szczególnie imperiów) Opłaca się robić rzeczy kompletnie zbędne a Nie opłaca się robić rzeczy pożytecznych a nawet koniecznych !
Czyżby teraz dzieje się schyłek Imperium USA ?
Czy AI zastąpi człowieka w myśleniu z najwyższej półki ?
"Większość ludzi wolałaby umrzeć, niż myśleć. I tak zresztą robią”- Bertrand Russell.
Dziecko potrafi na dłużej skupić uwagę dopiero po 7 roku życia czyli dopiero wtedy powinno iść do szkoły.
Żydzi mają niewspółmiernie duży udział w nagrodach Nobla i innych odkryciach a nie są przy tym bardziej inteligentni niż inni. Potrafią długotrwale Skupić się na temacie – taka jest ich kultura i wychowanie.
W historii były dwa typy-rodzaje mechanizacji i automatyzacji.
A.Pierwszym rodzajem była przykładowo mechanizacja wytwarzania tkanin. Zabierała ona pracę tkaczom. Zwalniano ich i obniżano im wynagrodzenia. Stąd ruch Luddystów niszczących „wrogie” im maszyny. Nadmiernie wzbogacali się właściciele fabryk natomiast ceny wyrobów spadły niewiele. Wpływ tej mechanizacji na cały system społeczno – gospodarczy nie był dobry.
B.Mechanizacja – automatyzacja produkcji papierosów pozwoliła stworzyć nowy , wcześniej nieistniejący, rynek. Statystycznie gospodarka rosła. Uboczne były skutki zdrowotne.
B1.Lokalny napęd elektryczny bardzo powoli wypierał scentralizowany w fabryce napęd maszyną parową oraz wałami i pasami. Powstające nowoczesne maszyny ze swoim silnym napędem elektrycznym były bardzo wydajne. Zastosowano w nich m.in. narzędzia skrawające ze Stali Szybkotnącej i Węglików Spiekanych. W efekcie silnego spadku kosztów wytwarzania możliwa stała się masowa produkcja samochodów, elementów infrastruktury, AGD, militariów..
Efekt był jednoznacznie pozytywny.
Obecne mało ambitne zastosowania AI są niestety typu A. Zwalniani są zbędni księgowi, kadrowi, prawnicy, bankowcy... Zatem bardzo potrzebne są zastosowania typu B podnoszące dobrobyt !
Deloitte zwrócił część zapłaty australijskiemu rządowi po tym, jak odkryto, że do sporządzenia raportu o systemie kontroli beneficjentów pomocy społecznej użyło chat gpt-4. Dokument zawierał sfabrykowane cytaty z wyroków sądowych, zmyślone odniesienia do nieistniejących publikacji akademickich oraz błędnie napisane nazwisko sędzi.
Deloitte prowadzi też kursy ze stosowania AI w biznesie itd.
Osiągnięty dobrobyt Zachodu był efektem wdrażania do produkcji wynalazków istotnie podnoszących produktywność. Długość życia wzrosła głównie dzięki wodociągom i kanalizacji oraz antybiotykom ratującym życie dzieci. Ale długość życia rośnie coraz wolniej i wzrost się niedługo zatrzyma.
Fala wielkich wynalazków wygasła ! Nie wiadomo czy nowe odkrycia są tak trudne (zerwano już z drzewa owoce z niskich gałęzi) czy po prostu wszystko ważne już odkryto.
Gdyby rozwój postępował w dawnym tempie to tanie komputery kwantowe byłyby w powszechnym użytku od 15-20 lat !
Wynalazkiem wszechczasów wydaje się tranzystor bipolarny (1948) a szczególnie tranzystor
Mosfet (1959). Odkryć dokonano w Bell Laboratories należących do prywatnego molocha AT&T.
Ale tranzystor odkryto (bez znajomości odkrycia w BL) też odrobinę później w prywatnej
firmie we Francji.
Broń jądrowa zapobiegła wybuchowi III Wojny Światowej. Program "Manchattan" w USA był finansowany ze środków publicznych. Z budżetu USA finansowano też programy zbrojeń i program kosmiczny Apollo. Oba programy przyniosły sporo nowości ale jednak dużo mniejszego kalibru niż tranzystory.
Co by było bez wynalazku tranzystorów lub gdyby w alternatywnej fizyce natury tranzystor nie
istniał ? Ostatni lampowy komputer koncernu IBM 709 był już pełnowartościową maszyną a
komputera zgodnego programowo i logicznie wykonanego na tranzystorach nazwano IBM7090.
Postęp w lampach elektronowych był całkiem spory. Miniaturowe lampy miały żarzenie 1 V z
małym prądem. Lampy w odbiornikach samochodowych pracowały z napięciem anodowym 12 a nawet 6 V. W jednej bańce lampy umieszczano nawet dwie pentody lub trzy triody. Na koniec w bańce umieszczano też oprócz lamp elektronowych rezystory. Ale miniaturyzacyjne innowacje w lampach zaczęły się wyczerpywać. Taką maszynę lampową jak IBM709 można było optymistycznie zmniejszyć objętościowo dziesięciokrotnie a może i więcej czyli bardzo, bardzo mało. Można było przy bardzo dużej komplikacji czyli dużym wzroście ilości lamp podnieść szybkość 10 do 30 razy czyli bardzo mało.
Ale w alternatywnej fizyce – naturze mogłoby istnieć coś innego zamiast tranzystora.
Czy publiczne finansowanie badań i rozwoju (R&D) jest dobrym narzędziem wspierania
innowacji i wzrostu gospodarczego? A może są to zbędne wydatki ? Temat uzasadnienia
państwowych wydatków na naukę jest ciągle badany.
Czy lepsze są innowacje wykonane za publiczne oraz prywatne pieniądze? Są one trochę inne.
Arnaud Dyevre (MIT) wskazuje, że patenty powstałe dzięki publicznym grantom częściej
odwołują się do literatury naukowej niż finansowane prywatnie. Nauka finansowana ze środków
publicznych jest bardziej skupiona na badaniach podstawowych, ukierunkowanych na rozwój
wiedzy, a nie na bezpośrednią komercjalizację wyników. Patenty oparte na tego typu badaniach
mają więc bardziej fundamentalny charakter, co zwiększa ich potencjał oddziaływania.
Można spekulować że spadek publicznego finansowania R&D może wyjaśniać nawet 30 % spadku
tempa wzrostu produktywności w USA w drugiej połowie XX w. Dziś jest trudniej o nowe
innowacje przekładające się na wzrost ale spadek wydatków na badania nie pomógł w
znajdowaniu innowacji.
Iloraz inteligencji ma wpływ na poziom wynalazczości. Doniesienia z USA mówią o tym, że u dzieci obniża się umiejętność czytania. Średni IQ mieszkańców Szwecji maleje od lat !
Rząd Szwecji od 1 stycznia 2026 znacznie podwyższy kwotę, jaka przysługuje migrantom, którzy
zdecydują się na dobrowolne opuszczenie kraju. Szwecja zapłaci migrantom 32 tysięcy euro za
wyjazd z kraju. Minister migracji Johan Forssell z Umiarkowanej Partii Koalicyjnej wyraził
nadzieję, że dużo wyższa kwota wsparcia „da szansę na nowy start osobom, które z różnych
powodów nie czują się (w Szwecji) komfortowo lub nie zdołały się zintegrować”.
Sensowne byłoby mocniejsze podniesienie tej kwoty i szczelne zamknięcie granic dla niechcianych imigrantów.
W krajach skorumpowanych, jak Polska, publiczne środki kierowane na D&R są w 100%
marnotrawione. Na peryferiach trwa od dawna biurokratyczna pozoracja nauki.
Polska Agencja kosmiczna jest opanowana obecnie przez zdemoralizowanych przygłupów-kolesiów z PO. "Wkład" polskiej "nauki" polegał na jedzeniu przez drugiego polskiego kosmonautę (co najważniejsze męża posłanki PO ) pierogów w kosmosie !
3.Proste optymalizacje
Alianci w czasie II Wojny dokonywali optymalizacji bombardowań III Rzeszy a w tym kolaborującej Francji.
Mając rozpoznane rozmieszczenie i siłę niemieckiej artylerii przeciwlotniczej oraz lotnictwa myśliwskiego wybierano takie obiekty do zbombardowania i trasy aby maksymalizować iloraz zadanych Niemcom szkód do własnych strat. Temat dość szeroko omówiono w „Fault Tolerant .
Już w 1939 roku w USA postanowiono że z ich strony będzie to wojna lotnicza ze znikomą ilością zabitych !
Mimo wielkich wysiłków nie stworzono wtedy broni precyzyjnej kierowanej lub samokierującej się na cel. Namiastką były FUSE w pociskach przeciwlotniczych, które i tak były znakomite w akcji. Gdy trzeba było zniszczyć niemiecką zaporę stworzono specjalną broń !
Teraz „Ukraina” (USA) stosując optymalizacje atakuje precyzyjnie rosyjskie zakłady petrochemiczne i chemiczne oraz elektrownie i rozdzielnie, składy amunicji, zakłady zbrojeniowe.
Bronią precyzyjną można zaatakować jadący/e pociąg/i na moście lub w paskudnym miejscu (trudność odbudowy uczęszczanego szlaku oraz w mieście szkody ludności i imienia ) z chemią (amoniak, prekursory pestycydów...), paliwami, amunicją, sprzętem..
Bronią precyzyjną przeciw pociągowi mogą być inteligentny dron, pocisk manewrujący i precyzyjna rakieta.
W rękach dywersantów precyzyjną bronią jest dron FPV lub rakieta przeciwpancerna lub ładunek trotylu podłożony pod szyną z sensorem najeżdzającego pociągu lub inicjowany komunikatem SMS.
Ukraińcom dane do ataków przekazują USA. AI analizując materiały ogólnodostępne i satelitarne wywiadowcze oraz osobowe, wybiera potencjalne cele do ataku a kolejnym krokiem jest optymalizacja numeryczna.
Partyzantka sowiecka i Serbska wysadzając niemieckie pociągi miały ogromny udział w Zwycięstwie. Stąd tak dobre powojenne potraktowanie Jugosławii. Gdyby AK wysadzała niemieckie pociągi jadące na wschód to zostałaby potraktowana jak sojusznik a nie wróg.
Armia Czerwona okupująca Afganistan poniosła ciężkie straty z rąk niepiśmiennych Pasztunów wyposażonych w amerykańską broń. Ale CIA dostarczała im też informacje ! Taki typ wojny jak w Afganistanie analizowano w USA już na początku lat siedemdziesiątych. Wojownicy nauczyli się od USA zasad optymalnej tam wojny. Wojska USA po 20 latach okupowania Afganistanu podwinęły ogon i w 2021 roku po prostu uciekły zostawiając tam dziesiątki tysięcy ton swojej broni. Armia Czerwona była potężna i Armia USA jest potężna ! Nie bez powodu Brytyjczycy nazwali Afganistan cmentarzem imperiów.
Niemcy przed wojną mieli najlepszych fizyków i inżynierów świata. W III Rzeszy stworzono Index Siły Bojowej ( patrz „Peryferyjny Kapitalizm Zależny” dostępny w GoogleBooks ) uzbrojenia dla ekonomicznej alokacji, optymalizacji rodzaju produkcji przemysłowej uzbrojenia. Momentalnie odkryto że produkcja licznych pocisków balistycznych V2 którymi atakowano Londyn jest absurdem na tle produkcji samolotów z tych samych deficytowych materiałów. Cóż z tego skoro Hitler uważał że wundewaffe (chyba broń jądrowa) na rakietach spali Londyn a potem wszystko.
W Niemczech odkryto też zasadę asymetrii. Statki i okręty mają zatapiać Uboty a nie potężne okręty których ogromną ilość ma Anglia.
W obecnej wojnie na Ukrainie nie było pancernych pojedynków czołgów jak w II Wojnie ! Różne szacunki podają że do 97 % czołgów i wozów piechoty asymetrycznie zabiły drony i rakiety przeciwpancerne.
Za skuteczne przeciw czołgom uważano helikoptery szturmowe. Rosja po stratach wycofała je z akcji w ciągu tygodnia. Są bezbronne wobec współczesnych rakiet o wiele lepszych niż używane w Afganistanie. Nie wiadomo po co Polska strasznie drogo kupiła za 10 mld dolarów helikoptery szturmowe Apache ?
Gdy pierwsze sprawne groźne niemieckie czołgi Tygrys wpadły w ręce sowietów przewieźli je oni szybko do biura konstrukcyjnego w Kubince pod Moskwą, które otrzymało zadanie znalezienia słabych punktów czołgu i opracowania metod jego zwalczania. Czołgi momentalnie rozebrano. Znaleziono mnóstwo słabości tej maszyny i szybko opracowano i sprawdzono skuteczne środki i metody jej zwalczania. Z sowiecką grupą czołgów T-34 lub z artylerią Tygrys nie miał żadnych szans po warunkiem ze nikt nie spanikował. Jednak straty były nieuniknione. Ale propaganda niemiecka podawała kłamliwe dane o rzekomej skuteczności Tygrysów.
Produkcja jednego Tygrysa pochłaniała aż 300 000 roboczogodzin. Sowieci słusznie stwierdzili że kopiowanie jego było idiotyzmem.
Obecnie Rosjanie robili to samo z Abramsem i znają mnóstwo wad czołgów Abrams i sposobów jego niszczenia! Nie wiadomo po co Polska je kupiła ?
Dygresja. Doktryna MAD, gwarantowanego obopólnego termojądrowego zniszczenia słusznie wyznawana była przez obie strony Zimnej Wojny i dzięki temu nie doszło do wojny kończącej cywilizacje.
Elektrownia jądrową w nieograniczonej wojnie konwencjonalnej jest znakomitym celem do ataku.
Rosja zniszczyła elektrownie węglowe Ukrainy i stacje elektroenergetyczne ale nigdy nie atakowała elektrowni jądrowych i dzięki temu Ukraina ma w ogóle energie elektryczną. Nawet trasy dronów są w pewnej odległości. Ukraina prowadziła lekki ostrzał okupowanej przez Rosję elektrowni jądrowej na Zaporożu ale została zdyscyplinowana przez USA.
Zatem w wojnie Proxy USA (Zachód) - Rosja obie strony prowadzą wojnę ograniczoną !
Energetyczny reaktor jądrowy nie jest bombą jądrowa ale ilość materiału radioaktywnego w reaktorze jest ogromna na tle bomby. Skutki silnego ataku elektrowni jądrowej mogą być straszne !
4.Jeden lekarz lub inżynier wart 1000 politologów, socjologów, historyków...
Niemieckie, zbrodnicze rasistowskie władze za zabitego przez AK Niemca z Herrenvolk (nadludzie ) brały 100 zakładników Untermenschen (podludzie) i ich likwidowały.
Humanistyczne Wyższe Szkoły Tego i Owego przyjmowały każdego kto płacił za udawane „studia”. W końcu Collegium Tumanum doszło do logicznego wniosku i stawiając kolejny krok naprzód porzuciło pozory „kształcenia”- Dyplom się po prostu kupuje !
Poziom absolwentów Wyższych Szkół Tego i Owego jest znacznie niższy niż poziom dawnych maturzystów.
Polska na tle krajów europejskich ma bardzo mało lekarzy. W okresie pasożytniczej transformacji ustrojowej kształcono mało lekarzy i dopiero od niedawna kształci się ich dość dużo. Z powodu kryminalnie niskich wynagrodzeń Zachód faktycznie ukradł Polsce około 30 tysięcy lekarzy. Obecnie część Polaków długo czekając do lekarza specjalisty lub na zabieg umiera.
Jedna z najgorszych w świecie pseudo Covidowa nadumieralność 200-250 tysięcy osób na sferze rządzącej agenturalno- mafijnej nie robi wrażenia.
"Niech jadom!" - prostacko wykrzyknęła w Sejmie posłanka Józefa Hrynkiewicz (PiS) w czasie
debaty na temat finansowania służby zdrowia podczas przemówienia posłanki PO Lidii Gądek,
która mówiła, że "młodzi lekarze chcą pracować dla Polski, nie chcą wyjeżdżać" i trzeba ich
zatrzymać normalnymi warunkami pracy i płacy. Słowa posłanki PiS-u wywołały falę krytyki. „Prof.” Hrynkiewicz jest „socjologiem” związaną z kościołem kat. Należało wziąć owo „prof” w
cudzysłów. Jej "prace naukawe" to szum informacyjny. Jej kocopoły to bzdury, brednie i
wypowiedzi niemające sensu lub kłamliwe z którymi nie warto się zapoznawać.
AI może momentalnie wygenerować coś dużo lepszego niż cały jej „dorobek”
Jedynym rzetelnym i użytecznym socjologiem była prof. Staniszkis, RIP, ale elicie bardzo nie podobało się to co ona pisała i mówiła. A miała racje. Zwalczano ją. ”Nic nie boli tak jak prawda”.
Polscy lekarze pracują na Zachodzie jako lekarze !
W Polsce wszyscy ci politolodzy, historycy, socjologowie... na synekurach pasożytują na Polakach. Na Zachodzi nikt ich w „zawodzie” nie zatrudni. „Niech jadom” na zmywak, sprzątać ulice i WC, podcierać tyłek niemieckiemu staruszkowi...
„Humaniści” świadomi są swojej bezwartościowości w gospodarce. Humaniści” po urzędach są wektorem wirusa korupcji.
Ustawy opuszczające „humanistyczny” Sejm w płynnej biegunce legislacyjnej tworzone pod wpływem łapówek, wódki i narkotyków są coraz głupsze !
Polska rzekomo od 36 lat szybko się rozwija. Ale metodologia GUS sprawia że jego szacunki są bardzo niedokładne. W 2024 roku co piąta zmarła osoba w Polsce nie miała dokładnie określonej przyczyny zgonu. Jest śmietnik w statystyce zgonów i wielu innych statystykach. Nie wiadomo na co umieramy. Mniej więcej połowa jest określona zgrubnie !
Archiwum: Sensory prądu
…. W elektrotechnice i elektronice powszechnie używane są przekładniki prądowe.
Przy bardzo dużej przenikalności rdzenia z danym rezystancyjnym obciążeniem przekładnika indukcja w rdzeniu jest proporcjonalna jest do całki z prądu, która ma miano A x s.
Powszechnie potężne przekładniki stosowane są w energetyce jako samodzielne lub ekonomiczniej na izolatorach transformatorów mocy. Masowo miniaturowe przekładniki prądowe używane są w masowo stosowanych zasilaczach impulsowych SMPS.
Dla danego materiału magnetycznego krzywych magnesowania jest nieskończona ilość. Wielkość i kształt napięcia lub prądu, składowa stała, częstotliwość... decydują o krzywej magnesowania.
Używane są coraz lepsze modele komputerowe materiałów na rdzenie. Rozwój materiałów magnetycznych jest dość szybki. Obecnie masowo używane są:
-Żelazokrzemowe blachy elektrotechniczne które mają grubość 0.5 do 0.07 mm. Moc transformatora na nich rośnie tylko do częstotliwości 400 – 1000 Hz.
-Ferryty produkowane masowo są w dużym wyborze. Ferryty sygnałowe używane są nawet na zakresie VHF. Moc transformatora na ferrycie mocy rośnie tylko do częstotliwości 50-100 KHz ale są już eksperymentalne ferryty pracują z częstotliwością ponad 500 KHz. Przenikalność magnetyczna specjalnych gatunków ferrytów sięga 20 tysięcy.
-Drogie Permalloye walcowane są na bardzo cieńkie blaszki. Niektóre mają przenikalność sięgającą nawet 1 mln. Dawniej stosowano je w przetwornicach pracujących do częstotliwości 5 KHz ale obecnie są używane tylko sygnałowo.
-Rdzenie z proszków żelaza o niewielkiej przenikalności masowo stosowane są na dławiki wyjściowe w SMPS Forward. W takich i podobnych zastosowaniach dławikowych mają znakomicie właściwości.
-Będące nowością szkła metaliczne. Potencjalnie nadają się do zastosowań mocy przy częstotliwości sieciowej i do paru KHz.
Dolne pasmo przekładnika spada wraz z rezystancją obciążenia, która może być bliska zeru ale pozostaje rezystancja uzwojenia wtórnego. Obciążenie może mieć ujemną oporność taką jaką ma uzwojenie przekładnika ale oporność miedzi zależy od temperatury co czyni kompensacje mało użyteczną..
Na rysunku pokazano rozwiązanie poszerzające pasmo przekładnika. Ma on dwa uzwojenia wtórne. Wzmacniacz do uzwojenia wtórnego mocy dostarcza prąd kompensujący mierzony prąd. Do tego wzmacniacza o specjalnej charakterystyce częstotliwościowej podano sygnał z wtórnego uzwojenia sygnałowego. Ale nawet przy użyciu OPA ICL7650 z autorównoważeniem o napięciu niezrównoważenie 5 uV i mocnym obniżeniu dolnej częstotliwości przekładnika kład taki nie nadaje się do pomiaru prądu wyjściowego invertera.
Flux Gate (sensor transduktorowy, „Sensory. Interfejsy i zastosowania” Rozdział XXIX. Flux Gate ) z dwoma ortogonalnymi uzwojeniami na nasycanym rdzeniu permalloyowym lub ferrytowym to bardzo czuły sensor pola magnetycznego. Może też służyć do pomiaru małych prądów ale jego wadą jest małe pasmo przenoszenia zdecydowanie za małe dla prądów wyjściowych invertera PWM. Konieczne byłoby nasycanie rdzenia FG sygnałem o częstotliwości >>100 KHz a odpowiednich ferrytów na razie nie ma i nie wiadomo czy w ogóle kiedykolwiek będą....
Archiwum EnergoPatent. Patent 240 Pomiar prądu fazowego w inverterach PWM dużej mocy z izolacją przy pomocy „przekładników”
Prąd w mierzonym obwodzie wymusza inverter i jego obciążenie. Załóżmy że sensor z racji bardzo małego napięcia na nim nie ma wpływu na mierzony prąd lub ten wpływ jest znikomy.
Załóżmy że prąd mierzony sensorem nie może też mieć za ostrych zboczy.
W komputerowych pamięciach ferrytowych stosowano ferrytowe perełki (to rdzenie jako 1 bit pamięci ) przez które przewleczone były 2 lub 3 przewody. Po podaniu znacznego prądu zgodnego z kierunkiem namagnesowania rdzenia powstaje niewielki skok napięcia. Po podaniu prądu przeciwnego znaku rdzeń jest przemagnesowany w drugą stronę i powstaje duży skok napięcia odczytywanego wzmacniaczem odczytu.
Podobnie zmiana kierunku namagnesowania rdzenia wykorzystywana jest też w komparatorach magnetycznych prądów płynących uzwojeniami na rdzeniu .
Komparator (także w jego roli wzmacniacz operacyjny ) z histerezą ze sprzężeniem zwrotnym obwodem RC lub LC jest prostym generatorem sygnału prostokątnego.
W pokazanym układzie z komparatorem mocy steruje on uzwojenie wtórne przekładnika prądowego na rdzeniu jako silnie nieliniową indukcyjność L. Gdy ferrytowy rdzeń ma bardzo dużą przenikalność to tylko w momencie nasycenia rdzenia płynie przez uzwojenie szpilka prądu i powoduje ona zmianę stanu komparatora. Poza tymi szpilkami płynie prąd bliski zeru.
Przekładnia zwojowa przekładni transformatora może wynosić jak 1:100. Gdy komparator podaje do uzwojenia napięcie +-20 V to na uzwojeniu pomiarowym powstaje skok napięcia 100 krotnie mniejszy (<0.2V) i on w inverterze mocy PWM zasilonym napięciem 515 Vdc nie ma praktycznie żadnego wpływu na mierzony prąd. Gdy podamy mierzony prąd to poza czasem szpilek uzwojeniem sterowanym komparatorem płynie circa 1/100 mierzonego prądu ! Wielkość mierzonego prądu i jego znak zmieniają wypełnienie przebiegu na wyjściu komparatora. Wraz ze wzrostem prądu (z dowolnym znakiem) spada częstotliwość oscylacji co może być wykorzystywanym - detekowanym pozytywem.
Rozwiązanie ma dwie podstawowe i istotne wady.
-W mierzonym prądzie szpileczki nasycenia rdzenia tym krótsze im lepszy jest ( w tym zastosowaniu ) ferryt rdzenia przekładnika
-Szpileczki prądu muszą być większe od maksymalnego mierzonego prądu
Częstotliwość jałowej oscylacji wyznaczają parametry ferrytu rdzenia. Obecnie nie przekracza ona 50 KHz ale rozwój ferrytów jest dynamiczny.
W inverterach zasilających silniki pulsacje prądu zmniejszają indukcyjności rozproszenie pełniące role filtru dolnoprzepustowego. Zatem szczęśliwie nie ma w mierzonym prądzie fazowym szybkich zboczy.
W pokazanym zmodyfikowanym układzie generatora użyto w pętli z uzwojeniem filtru górnoprzepustowego w postaci liniowej indukcyjności i filtru RC. Przy zerowym mierzonym prądzie szpileczki nasycającego prądu mogą być znacznie mniejsze niż maksymalny mierzony prąd.
Układ działa poprawnie pod warunkiem że mierzony prąd nie ma szybkich zboczy co w inverterze jest słuszne !
Możliwych jest kilka pokazanych systemowych konfiguracji o różnym natężeniu zalet i wad.
Prosta detekcja nadmiernego obniżenia częstotliwości oscylacji oznacza przeciążenie prądowe.
Oczywiście zasadniczą trudność konstrukcyjną stanowi tu półmostek z szybkich kluczy niewielkiej (<1A , <100 V) mocy. Półmostek wykonany z elementów dyskretnych jest złożony ale tu powinien być użyty półmostek monolityczny. Sprawę budowy pół-mostka monolitycznego rozebrano na szczegóły w innym miejscu. Monolityczny mostek nawet wykonany prymitywną technologia jest jak najbardziej wykonalny – „Monolityczne klucze mocy” to opracowanie autora.
Pobór mocy z zasilacza przez półmostek nie jest mały ale jest znacznie mniejszy niż aktywnych (z kompensacją strumienia) sensorów prądu z sensorem Halla.
W drugiej rodzinie rozwiązań do uzwojenia wtórnego przekładnika podano sinusoidalne napięcie z generatora LC o częstotliwości circa 100 KHz oraz wolnozmienny prąd (taki jak prąd mierzony) kompensujący mierzony prąd ze wzmacniacza mocy liniowego klasy AB. Im bardziej „nasycony” jest rdzeń tym większy to bardzo asymetryczny jest prąd „100 KHz” Prąd płynący uzwojeniem wtórnym przekładnika jest filtrowany górnoprzepustowo (prosty obwód RC) i podany do dwóch elementarnych prostowników diodowych o różnej polaryzacji lub do demodulatora synchronicznego. Po filtracji dolnoprzepustowej sygnał steruje wzmacniacz. Czyli system zapobiega próbie nasycenia rdzenia przekładnika.
Sygnał sinusoidalny 100 KHz wzięto z z generatora z złomowego magnetofonu kasetowego MK125. Wadą układu jest użyta duża ilość indukcyjności mimo iż ilość tą w innowacyjnej konfiguracji zminimalizowano. Stąd dla minimalizacji kosztu całości konieczna jest komputerowa optymalizacja.
W obu rodzinach rozwiązań szybkie zakłócenia (szpilki i 100 KHz) łatwo jest odfiltrować filtrem dolnoprzepustowym.
Głównym zastosowaniem opisanych rozwiązań jest pomiar prądu fazowego inverterów PWM ale mogą być one użyte w wielu innych zastosowaniach !
Sprawdzenie
1.W stałoprzecinkowej arytmetyce procesorów używany jest obecnie powszechnie kod U2 a rzadko kod U1. Kody te mają różne zachowanie przy przepełnieniu w ALU.
Comb Filter ma wiele zastosowań w DSP. Kaskada integratorów i CF (CIC)użyta jest w dolnoprzepustowym filtrze decymacyjnym w przetworniku ADC Sigma Delta.
https://en.wikipedia.org/wiki/Comb_filter
„Applications
-Comb filters are employed in a variety of signal processing applications, including:
Cascaded integrator–comb (CIC) filters, commonly used for anti-aliasing during interpolation and decimation operations that change the sample rate of a discrete-time system....”
-Dlaczego w CIC musi być użyty kod U2 ?
2.W mikrokontrolerze blok wielu HSIO (High Speed In Out) korzysta z jednego wspólnego 32 bitowego Licznika. Zbocze na jednym z wejść przepisuje Licznik do przypisanego rejestru i jednoczenie generuje określone przerwanie. Obsługa przerwania nie musi być natychmiastowa bo stan rejestru się nie zmieni. Jedno takie wejście użyto do pomiaru czasu między zdarzeniami. Czasy są dużo mniejsze od czasu przewinięcia się Licznika. Liczba bez znaku N2 została zapisana aktualnie a poprzednio N1. Zatem ostatni mierzony okres (w skali) wynosi N2 – N1 ale tylko gdy N2>N1. Licznik jest 32 bitowy i przewija się rzadko ale jednak się przewija. Sytuacja gdy N2<N1 oznacza że licznik się w tym okresie jednak przewinął.
-Podaj wzór na poprawny wynik.
3.Tematowi aproxymacji funkcji okresowej szeregami Fouriera poświęconych jest mnóstwo stron WWW. Ale tabele z przykładowymi rozwinięciami są bardzo ubogie.
Dając inteligentnie odpowiednią fazę funkcji możemy uprościć szereg Fouriera otrzymując tylko wyrazy cosinusowe An lub sinusowe Bn i to bez dodatkowych czynników fazy harmonicznych. To uprasza nam dalsze obliczenia.
Gdy funkcja zawiera skoki aproxymacja szeregiem jest wolnozbieżna (efekt Gibbsa) lub dyskusyjnie zbieżna.
Funkcja trapezowa przy kącie alfa (jak w tabeli, dalej a) równym zero staje się prostokątna a przy kącie Pi/2 piłokształtna.
Sytuacja gdy granicznie jedna funkcja okresowa przechodzi w inną pozwala łatwo sprawdzić poprawność rozwinięć Fouriera.
Łatwo sprawdzić że graniczne aproxymacje trapezu przechodzą w aproxymacje prostokąta lub piły.
Gdy kąt a=Pi/3 to trzecia harmoniczna jest zerowa. Można wyzerować dowolną jedną harmoniczną
-Z jakim kątem a trapez najlepiej aproxymuje sinusoidę czyli ma najmniejsze zniekształcenia nieliniowe ?
-Trapez podano do filtru dolnoprzepustowego tłumiącego harmoniczne tak jak im numer. Pierwszej harmonicznej nie tłumi a trzecią tłumi 3 razy, piątą 5 razy... Z jakim kątem a sygnał za filtrem ma najmniejsze zniekształcenia ?
Funkcja prostokątna o wypełnieniu Pi x a przy pełnym wypełnieniu przechodzi w prostokątną. Znów z odpowiednim a znika jedna harmoniczna.
-Z jakim wypełnieniem a ta funkcja prostokątna najlepiej aproxymuje sinusoidę ?
-”Prostokąt” podano do filtru dolnoprzepustowego tłumiącego harmoniczne tak jak im numer. Pierwszej harmonicznej nie tłumi a trzecia tłumi 3 razy, piątą 5 razy... Z jakim a sygnał za filtrem ma najmniejsze zniekształcenia ?
Światowy spisek przeciwko rajom podatkowym
Światowy spisek przeciwko rajom podatkowym
https://gf24.pl/45507/swiatowy-spisek-przeciwko-rajom-podatkowym
"Organy podatkowe na całym świecie coraz częściej automatycznie wymieniają się informacjami o rachunkach bankowych, a podobny standard wchodzi do tzw. „świata kryptoaktywów”.
Kto naprawdę stoi za spółką? Jeszcze niedawno odpowiedź na to pytanie ginęła w gąszczu przepisów tworzonych specjalnie pod anonimowość. Dziś świat się jednak zmienia, bo nawet znany raj podatkowy – Belize – wzmacnia praktykę jawności. Z kolei Unia Europejska uruchamia urząd AMLA i utrzymuje „czarną listę” jurysdykcji niechętnych współpracy, a Wielka Brytania weryfikuje tożsamość. W Stanach Zjednoczonych toczy się spór o zakres raportowania właścicieli. Wspólny mianownik jest prosty: gdy znika anonimowość, raje podatkowe tracą sens.
Od Karaibów po Brukselę, od Londynu po Waszyngton, rządy, instytucje i organizacje międzynarodowe zaostrzają przepisy, tworzą nowe narzędzia nadzoru i budują wspólne standardy dla identyfikacji tzw. beneficjentów rzeczywistych. To nie chwilowy trend, lecz symptomy większej zmiany: globalnej presji na przejrzystość i odpowiedzialność w strukturach własnościowych. Przypomnijmy, że beneficjent rzeczywisty to osoba, która sprawuje realną kontrolę nad spółką – np. przez udziały, prawo powoływania zarządu lub inne mechanizmy wpływu. To właśnie znajomość tej tożsamości decyduje o skuteczności systemów przeciwdziałania nadużyciom. Przestępstwa gospodarcze, takie jak karuzele VAT, korupcja czy pranie pieniędzy, często opierają się na złożonych strukturach własności. Rejestry beneficjentów rzeczywistych oraz zasady typu KYC (Know Your Customer) i KYB (Know Your Business) mają na celu przeciąć ten łańcuch ukrywania odpowiedzialności.
Najbardziej popularne kierunki zakładania tzw. spółek-wydmuszek w rajach podatkowych to nadal Kajmany, Brytyjskie Wyspy Dziewicze, Luksemburg, Holandia, Singapur, Hongkong, Zjednoczone Emiraty Arabskie (Dubaj), Bermudy i Panama. Raje podatkowe od lat kusiły tym samym zestawem obietnic: niskimi lub sprytnie skonstruowanymi podatkami, ochroną tożsamości i łatwością zakładania spółek, które istnieją tylko na papierze.
W praktyce ten mechanizm przestaje już jednak działać. Pierwsza zmiana dotyczy właśnie ochrony tożsamości. Rejestry beneficjentów rzeczywistych i coraz powszechniejsza weryfikacja osób zarządzających sprawiają, że tzw. „firmy na słupa” trudno utrzymać w sekrecie. Na przykład Belize (raj podatkowy z Ameryki Środkowej) – jak wiele innych krajów z tego regionu — nie ogranicza się już do deklaracji, tylko szczegółowo opisuje, kogo uznaje się za właściciela podmiotu i jak należy to udokumentować. A gdy przestaje być możliwe ukrywanie tożsamości za spółką, znika najważniejsza przewaga rajów podatkowych.
Drugie „pęknięcie” dotyczy przepływów finansowych. Organy podatkowe na całym świecie coraz częściej automatycznie wymieniają się informacjami o rachunkach bankowych, a podobny standard wchodzi do tzw. „świata kryptoaktywów”.
Co ważne, zmienia się także światowa architektura nadzoru. Nowy unijny urząd AMLA z siedzibą w Niemczech scala reguły przeciwdziałania praniu pieniędzy i podnosi wymagania wobec podmiotów uznawanych za wysokiego ryzyka, w tym w sektorze krypto. Mniej rozbieżności między państwami członkowskimi oznacza mniej szczelin, przez które mogą uciekać środki.
Oczywiście, na horyzoncie widać też wyjątki. W Stanach Zjednoczonych w 2025 r. zawężono zakres raportowania informacji o właścicielach dla części podmiotów, co krytycy uznali za potencjalną „nową niszę” dla anonimowości.
W praktyce „raje podatkowe” mają dziś trzy wyjścia. Mogą się reformować i stać się normalnymi centrami usług, w których liczy się jakość regulacji, a nie możliwość ukrycia tożsamości. Mogą też próbować działać w wąskich niszach, np. w wybranych segmentach funduszy, ale wtedy muszą liczyć się z ostrzejszą kontrolą banków i nadzorców. Lub trwać przy starym modelu i stopniowo wypadać z obiegu, bo duże firmy, giełdy i instytucje finansowe po prostu zaczną je omijać.
Dodajmy, że „zamykanie rajów podatkowych” nie odbywa się w drodze przyjęcia jednej ustawy, czy wykonania jednego spektakularnego ruchu. To sekwencja współzależnych działań: identyfikacja prawdziwych właścicieli, transparentność przepływów bankowych i krypto, minimalny podatek dla globalnych gigantów, jawność danych i spójniejszy, europejski nadzór AMLA.
Karaibskie laboratorium: Belize i GFI budują sojusz wiedzy
W Belize – niegdyś uznawanym za jedno z centrów offshore – powstało partnerstwo między tamtejszym uniwersytetem (University of Belize) a renomowaną waszyngtońską organizacją Global Financial Integrity (GFI). Podpisane w tym roku memorandum, zakłada współpracę badawczą, edukacyjną i wdrożeniową w obszarze walki z korupcją, praniem pieniędzy i ukrywaniem majątku.
Tom Cardamone, prezes GFI, nazwał ten ruch początkiem budowy silniejszych instytucji dzięki połączeniu jawności, badań i zaangażowania obywatelskiego. GFI nieprzypadkowo wybrało Belize: to państwo, które w ostatnich latach zainwestowało w budowę instytucji i przepisów, dzięki którym może stać się regionalnym liderem w zakresie przejrzystości.
Równolegle, belizejska Komisja Usług Finansowych (FSC) w marcu 2025 r. opublikowała nowe wytyczne dotyczące informacji o beneficjentach rzeczywistych. Dokument precyzuje obowiązki związane z identyfikacją takich osób w strukturach korporacyjnych i trustowych.
Z kolei w raporcie ewaluacyjnym, regionalna grupa CFATF (Caribbean Financial Action Task Force) odnotowała istotny postęp Belize w zakresie ram prawnych AML/CFT.
Eksperci zaznaczają, że to jednak dopiero początek, bo prawdziwym sprawdzianem będzie skuteczność egzekucji tych nowych przepisów.
UE: nadzór, lista i frankfurcka agencja
Z kolei Unia Europejska zacieśnia mechanizmy nadzoru. Rada UE dwukrotnie w 2025 r. – w lutym i październiku – utrzymała bez zmian listę 11 jurysdykcji uznanych za „niechętne współpracy podatkowej”. Ta tzw. czarna lista nie ma jedynie symbolicznego znaczenia: banki i instytucje finansowe zobowiązane są do ostrożniejszego traktowania podmiotów z tych obszarów, a firmy muszą liczyć się z dodatkowymi wymogami dokumentacyjnymi.
Mimo wprowadzonych zmian przez Belize, państwo to wciąż figuruje jednak na tzw. szarej liście – w katalogu państw pozostających pod obserwacją. W tym kontekście coraz większe znaczenie będzie miała działalność nowej unijnej agencji AMLA (European Anti-Money Laundering Authority), która rozpoczęła działalność w lipcu br. we Frankfurcie nad Menem. Do 2028 roku AMLA ma objąć bezpośrednim nadzorem instytucje uznane za szczególnie narażone na ryzyko prania pieniędzy, w tym również podmioty związane z sektorem kryptowalut. Urząd zapowiedział, że będzie egzekwować jednolite podejście do danych beneficjentów rzeczywistych w całej UE. Komisarz Mairead McGuinness podkreślała przy tym, że dostęp do rejestrów musi być zapewniony dla podmiotów z uzasadnionym interesem, z równoległą weryfikacją jakości danych.
Trwa także dostosowywanie krajowych przepisów do orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości UE, który wprowadził zasadę „uzasadnionego interesu” jako warunek dostępu do rejestrów beneficjentów rzeczywistych. Oznacza to, że dane nie będą dostępne całkowicie publicznie, ale też nie zostaną zastrzeżone wyłącznie dla organów państwowych – dostęp uzyskają również media, organizacje społeczne czy kancelarie, o ile wykażą uzasadniony interes.
Wielka Brytania: nacisk na terytoria zależne
W Zjednoczonym Królestwie szczególna uwaga koncentruje się na jego terytoriach zamorskich i dependencjach Korony, takich jak Brytyjskie Wyspy Dziewicze. Rząd brytyjski w połowie br. przedstawił raporty wskazujące na postępy w implementacji rejestrów beneficjentów rzeczywistych w tych jurysdykcjach. Jednak organizacje watchdogowe, jak np.Transparency International UK, nie pozostawiają złudzeń: dane są często niepełne, a dostępność ograniczona. Rejestr publiczny, ich zdaniem, to jedyny sposób na zapewnienie jakości i użyteczności informacji. Dopuszczalne obecnie rozwiązanie w formule „legitimate interest” ma być jedynie etapem przejściowym.
Duncan Hames z Transparency International UK nazwał zapowiadaną weryfikację tożsamości dyrektorów i osób o znaczącym wpływie w Companies House „krokiem milowym”, choć zwrócił uwagę na niedoskonałości systemu, szczególnie jeśli chodzi o trusty. Graham Barrow, śledczy i współautor „The Dark Money Files”, od lat alarmował o kradzieżach tożsamości i fikcyjnych spółkach – reformy ID-verification w UK uważa za konieczne, ale niewystarczające bez wsparcia analityki danych.
USA: korekta kursu i spór konstytucyjny
W USA sytuacja przybrała inny kierunek. Corporate Transparency Act (CTA), przyjęty jako kluczowy element nowej polityki przeciwdziałania praniu pieniędzy, w 2025 r. napotkał poważne przeszkody konstytucyjne. W marcu br. amerykański urząd FinCEN opublikował tzw. interim final rule, która zmienia zakres obowiązku raportowania informacji o beneficjentach rzeczywistych. Nowe przepisy zdejmują obowiązki z większości spółek zakładanych w USA, przenosząc ciężar regulacyjny na podmioty zagraniczne rejestrujące działalność na terenie Stanów Zjednoczonych.
To wyraźny kontrast wobec tendencji obserwowanych w Europie. Dla międzynarodowego systemu przeciwdziałania praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu to sygnał potencjalnych trudności we współpracy transatlantyckiej. Z perspektywy działów compliance firm operujących globalnie oznacza to konieczność działania w warunkach dwóch różnych standardów – dwóch rytmów regulacyjnych, choć cel wydaje się wspólny.
Thom Townsend z Open Ownership przekonuje, że przyszłość należy do państw, które nie tylko gromadzą dane, ale także je stosują. Tymczasem – jak zauważa Andres Knobel z Tax Justice Network – coraz częściej pod pretekstem ochrony prywatności ogranicza się dostęp do informacji o właścicielach rzeczywistych, co może podważać skuteczność walki z praniem pieniędzy.
Globalny krajobraz przejrzystości
Ostatnie miesiące wyraźnie pokazują, że świat dąży do zbudowania nowego ładu właścicielskiej przejrzystości. Zestawiając działania Belize i GFI, unijną politykę nadzoru oraz amerykański zwrot w podejściu do obowiązków sprawozdawczych, wyłania się obraz trzech głównych wektorów. Po pierwsze – współpraca edukacyjna i standaryzacja wiedzy, na przykładzie Karaibów. Raport GFI z lipca br. pokazuje, że wśród 38 analizowanych jurysdykcji w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach dominują modele rejestrów niepublicznych lub działających na zasadzie uzasadnionego interesu. Belize – dzięki nowym wytycznym i porozumieniu z GFI – przesuwa się w stronę realnej operacyjności.
Po drugie – presja regulacyjna w Europie. UE utrzymuje listy ryzyka, a AMLA buduje jednolity nadzór. Londyn mobilizuje terytoria zależne, wspierany przez opinię publiczną i organizacje pozarządowe. Po trzecie – amerykański wyjątek. Korekta FinCEN upraszcza obowiązki krajowe, ale może utrudnić synchronizację transatlantycką w zakresie należytej staranności i wspólnych praktyk kontrolnych.
Dla polskich firm i instytucji finansowych zmiany te nie są abstrakcyjne. Transakcje z podmiotami z krajów objętych unijną czarną listą wiążą się z dodatkowymi obowiązkami dokumentacyjnymi i ryzykiem podatkowym. W praktyce oznacza to bardziej szczegółowe analizy, dłuższe procesy akceptacyjne i potencjalne koszty operacyjne."
wtorek, 18 listopada 2025
Debata nad kupą
Debata nad kupą
Kto jest autorem tego cytatu ?
"Gdy w Chinach, cesarzowa Cixi jeszcze wierzyła, że jej cesarstwo jest wieczne, choć na prowincji zaczynał się bunt bokserów – chłopów, którzy chcieli wypędzić obcych i ich maszyny. Gdy w Afryce, Brytyjczycy kończyli swoją linię kolejową przez Kenię, a Francuzi wciąż kłócili się z Belgami o to, czyje będzie Kongo, nikt nie przypuszczał, że w tym samym czasie, w Nowym Jorku, najpoważniejsi ludzie Zachodu debatowali nad kupą. Wiosną 1898 roku, w nowojorskim hotelu Astor zebrało się blisko pięćdziesięciu delegatów z największych miast świata: z Londynu, Paryża, Wiednia, Berlina, Sankt Petersburga. Burmistrzowie, urbaniści, higieniści, nawet duchowni. Każdy z nich przyjechał w cylindrze, z notesem pełnym obaw i nadziei. Temat obrad: „Jak powstrzymać koński kryzys w miastach nowoczesnych?” Problem był konkretny i dramatyczny. W Nowym Jorku żyło wtedy około 150 tysięcy koni, w Londynie ponad 300 tysięcy. Każdy koń dziennie zostawiał 10 kilogramów nawozu i kilka litrów moczu. Razem dawało to ponad milion ton odchodów rocznie. Na ulicach panował smród, a latem powietrze gęstniało od much. Gazety pisały, że „jeśli nic się nie zmieni, za 50 lat nawóz sięgnie drugiego piętra kamienic”. Dyskusje były gorące. Delegat z Londynu, sir Reginald Bloomfield, proponował stworzenie Brygad Mechanicznego Oczyszczania Ulic, które miałyby zrzucać nawóz do podziemnych kanałów i wywozić go statkami na Morze Północne. Parlamentarzysta z Paryża przekonywał, że należy podnieść podatki od posiadania koni, aby zmniejszyć liczbę dorożek i zaprzęgów. Amerykanie chcieli wprowadzić obowiązkowe worki na odchody – zawieszane z tyłu końskich siodeł. Pomysł, który sala przyjęła śmiechem, ale tylko do czasu, aż ktoś wspomniał, że Nowy Jork dziennie wydaje na sprzątanie ulic więcej niż w rok na szkolnictwo. Głos zabrał nawet pewien pastor z Bostonu. Powiedział, że „gówno jest karą za pychę ludzką” i że „tylko Bóg może oczyścić ulice miast, które zapomniały o pokorze”. Ktoś klasnął, ktoś się przeżegnał, a potem wrócono do dyskusji o logistyce wywozu. Niektórzy proponowali specjalne farmy podmiejskie, gdzie nawóz miał być przerabiany na nawóz rolniczy. Problem w tym, że nikt nie chciał mieć takiej farmy za płotem. Inni postulowali zwiększenie liczby koni, żeby… szybciej przewozić gnój. Propozycja została odnotowana, ale nikt nie zrozumiał, czy to żart, czy desperacja. Przez trzy dni salę konferencyjną wypełniały wykresy, mapy, raporty, a w kuluarach szeptano, że to koniec cywilizacji miejskiej. Niektórzy eksperci przewidywali, że miasta muszą się cofnąć do wsi, bo przy tej liczbie koni urbanizacja nie ma sensu. „Nie zniszczą nas wojny – zniszczą nas odchody” – zanotował anonimowy dziennikarz. I właśnie wtedy, wśród papierów, statystyk i stenogramów, ktoś mógłby zanucić pod nosem słowa, które sto lat później napisał Proletariat: „Naukowcy głowią się, gdzie to gówno wywieźć, gdzie…” Ironia losu – inne czasy, inna skala, ten sam problem. Nie wiemy, co z tym zrobić, więc organizujemy konferencję. Konferencja zakończyła się bez konkluzji. Zrozpaczony przewodniczący, komisarz zdrowia Nowego Jorku, miał podobno powiedzieć, że „pozostaje nam modlić się o cud”. I w pewnym sensie cud się zdarzył – ale nie tam, nie wtedy. Bo choć w świecie rodził się samochód, w tamtej sali nikt jeszcze o nim nie słyszał. Nikt nie wierzył, że coś cięższego od powietrza może latać, ani że coś cięższego od konia może jeździć bez konia. I tak Konferencja Końskiej Kupy przeszła do historii jako wydarzenie, które nie rozwiązało niczego, ale opisało doskonale ludzką naturę. Niechęć do zmiany, wiarę w tradycję, potrzebę porządku nawet tam, gdzie porządku być nie może. Gdy w Chinach płonęły misje, w Afryce dzielono kontynent, a w Tybecie modlono się o spokój świata, w Nowym Jorku poważni ludzie w cylindrach dyskutowali o gnoju. Nie o końcu świata, nie o polityce, tylko o tym, że miasto zaczyna tonąć we własnych odchodach"
poniedziałek, 17 listopada 2025
Szalona korupcja w USA
Szalona korupcja w USA
Szwajcarska delegacja w Waszyngtonie, chcąc przekonać prezydenta Donalda Trumpa do obniżenia ceł nałożonych przez USA na ich towary, podarowała mu prezenty – złoty zegarek biurkowy Rolex oraz kilogramową spersonalizowaną sztabkę złota. Okazuje się, że na reakcję nie trzeba było długo czekać.
Szwajcarska ofensywa uroku przyniosła skutek. W piątek rząd USA ogłosił obniżenie stawek celnych na towary ze Szwajcarii z 39 do 15 proc. W zamian Berno zapowiedziało złagodzenie barier handlowych, a szwajcarskie firmy zgodziły się na większe inwestycje w USA.
https://biznes.interia.pl/polityka/news-podarowali-trumpowi-zloty-zegarek-i-sztabke-zlota-prezydent,nId,22454837
Im dłużej Ameryka toczy swoją "War On Drugs" tym większe są szkody. Mimo 50 lat ofensywy i gigantycznych nakładów na nią, ciągłym zwycięzcą tej wojny jest kokaina, oxycontin i fentanyl. Smutna prawda jest taka że Amerykanie nie są w stanie znieść bólu egzystencji w tym piekle!
Szalenie skorumpowana jest Food and Drug Administration dopuszczająca leki na rynek.
Epidemię opioidów zapoczątkowała firma Purdue Pharma z USA należąca do szanowanej, bardzo bogatej rodziny Sacklerów. Ich oxycontin (Oxycodone...) wprowadzony na rynek na początku lat dziewięćdziesiątych przyczynił się do śmierci 800 tysięcy do ponad miliona Amerykanów. OxyContin (i inne nazwy) to półsyntetyczny opioid, który miał być stosowany w leczeniu silnego bólu. Realne jest silnie uzależniającym narkotykiem. Oksykodon został pierwotnie wyprodukowany z opium z maku w 1916 roku w Niemczech. Jego struktura jest zbliżona do budowy kodeiny. Rdzeń nazwy „oksykodon” wywodzi się właśnie od słowa „kodeina”.
Wzięli prawnika od Trumpa czyli Giullianiego a ten wynegocjował ugodę na 7.4 mld dolarów. Nikt nie trafił do więzienia chociaż powinni na dożywocie.
W Stanach Zjednoczonych ustawa o substancjach kontrolowanych (CSA) została przyjęta przez Kongres Stanów Zjednoczonych w 1970 roku. Wejście CSA spowodowało, że wszystkie produkty zawierające oksykodon zostały sklasyfikowane jako substancja kontrolowana w wykazie II czyli narkotyk.
Oxycontin został zatwierdzony przez FDA w 1995 roku po braku długoterminowych badań i bez oceny jego zdolności uzależniających. David Kessler, ówczesny komisarz FDA, powiedział później o zatwierdzeniu OxyContin: "Niewątpliwie to był błąd. Z pewnością był to jeden z najgorszych błędów medycznych, poważny błąd." Lek wygenerował około 35 miliardów USD przychodów dla Purdue Pharma.
Oksykodon tak jak inne opioidowe leki przeciwbólowe wywołuje uczucie euforii, relaksu i zmniejszonego niepokoju. Efekty te sprawiają, że jest to jeden z najczęściej nadużywanych leków w Stanach Zjednoczonych. W USA ponad 12 milionów ludzi używa narkotyków opioidowych rekreacyjnie. Opioidy były odpowiedzialne za 49 tys. z 72 tys. zgonów z powodu przedawkowania narkotyków w USA tylko w 2017 roku.
Oksykodon podlega międzynarodowym konwencjom dotyczącym środków odurzających. Konwencja z 1931 r. o ograniczeniu produkcji i regulacji dystrybucji narkotyków w Lidze Narodów obejmowała oksykodon. W Konwencji Narodów Zjednoczonych o narkomanii z 1961 r., która zastąpiła konwencję z 1931 r., przydzielono oksykodon do grupy I. Globalne ograniczenia dotyczące leków z grupy I obejmują „ograniczenie wyłącznie do celów medycznych i naukowych, produkcję, produkcję, eksport, import, dystrybucję, handel, używanie i posiadanie” tych leków; „wymaganie [wymaganie] recept lekarskich na dostawę lub dyspensę [tych] leków dla osób fizycznych” oraz „zapobieganie gromadzeniu się” ilości tych leków „powyżej tych wymaganych do normalnego prowadzenia działalności”
Uzależnienie od OxyContinu wygląda tak samo jak od innych opioidów:
Głód narkotykowy powodujący silną, niedającą się zahamować potrzebę ponownego zażycia narkotyku,
Tolerancję gdy początkowe dawki nie przynoszą pożądanego rezultatu, wówczas konieczne jest ich zwiększenie,
Zespół abstynencyjny związany z ciężkimi objawami odstawienia.
Specjalistyczna detoksykacja a następnie długotrwała farmakoterapia skojarzona z psychoterapią w USA kosztuje do miliona dolarów ! Dlatego często ląduje się na ulicy i umiera.
Każdy ćpun jest ekstremalnie niebezpieczny dla społeczeństwa. Ćpun bez wahania wręczy i weżmie łapówkę aby mieć na narkotyk. Wskazanie przez USA koka - komika na prezydenta to nie przypadek.
Koka-komik został zmuszony przez premiera Johnsona na początku wojny do niepodpisywania umowy z Rosją, która była bardzo korzystna dla Ukrainy.
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Korupcja-na-Ukrainie-Tusk-Przegracie-wojne-jesli-bedziecie-ja-tolerowali-9039630.html
Komentarz:
"Zachowanie Tuska to klasyk. Złapali za rękę, mów to nie moja ręka, etc. Dalej broni przekrętaczy i straszy znanym demonem, bo tak kazali. Wszystko ludzie macie w necie od dekady! Kumpel koka-komika Mindich przedstawił go oligarsze Kołomyjskiemu, czyli trzej bracia silniejsi w wierze się najpierw spotkali. Potem w latach 2015-2019 w UA TV leciał program "Sługa narodu" (jako projekt Kwartal 95, czyli spółki koka-komika i Mindicha), który wybiałkował czaszki ludziom, aby go potem wybrali na prezydenta (dokładnie jak w programie leciało - od nauczyciela do prezydenta). Zabawa była sponsorowana za kasę Kołomyjskiego (albo jeszcze kogoś wyżej), który lata później został spacyfikowany przez pupila. Po wyborze na urząd poszło już jak po szynach. Kasa dla Energoatomu rozchodziła się po różnych trefnych kontraktach, potem była "przepierka" na słupa, czyli "office" w Kijowie, a stamtąd po drutach do Brytyjskich Wysp Dziewiczych i spółek-słupów w samym UK. Już wiecie po co są raje podatkowe. Połączcie teraz kropki w obraz - który premier i które państwo najgłośniej krzyczało o wolności i demokracji na UA od samego początku? Kto zmusił koka-komika do niepodpisywania porozumienia pokojowego z Rosją kilka tygodni po wybuchu konfliktu w 2022? Czyja broń długodystansowa jest w użyciu przez UA? Kto został ambasadorem UA w UK? Itd, itp. Naprawdę nie wiem jak można nisko upaść, aby nawet teraz, kiedy gó...wno walnęło w wentylator, dalej bronić tej junty i zawijać to w demokratyczne i inne patetyczne sreberka. Czekam na śledztwo dziennikarskie co u nas może wyjść po latach w ramach projektu pt. polski atom. Z CPK na razie strzępy nieprawidłowości wypłynęły. A czego się nigdy nie dowiemy?.............Clown world"
Humbug
Humbug
https://edeldredazely.blogspot.com/2025/11/humbug.html lub https://naszeblogi.pl/74805-humbug
"W 2017 roku na uniwersytecie w Waszyngtonie utworzono nowy przedmiot. Od momentu uruchomienia zapisów online do zamknięcia kompletnej już listy studentów minęły... dwie minuty. Przedmiot nosił nazwę: Calling bullshit in the age of the big data (Demaskowanie ściemy w epoce wielkich danych)...
Niewykluczone, że młodzi ludzie dokonali zapisu licząc na przyjemny, łatwy do zdania, mało wymagający tzw. jednokredytowy kurs... Ale, ale - z reguły do zdobycia licencjatu w Stanach Zjednoczonych (bachelor’s degree) potrzeba 120 kredytów - bardziej opłaca się zatem od razu wybierać kursy 3-4 kredytowe... A może studenci zapragnęli uczestniczyć w kursie z powodu dobitnego słowa w nazwie - słowa, które sklasyfikować by można jako typowy przykład clickbitowego wabika? Clickbite przeważnie nie dowozi jednak tego, co obiecuje - pozostawia nas rozczarowanych i zirytowanych, a kurs Calling bullshit już w następnym roku akademickim rozszerzono do kursu 3-kredytowego... Takie było zapotrzebowanie... Zapotrzebowanie na detekcję bullshit w obecnym świecie.
Usankcjonowanie mocnego, potocznego terminu „bullshit” w obszarze nauki zawdzięczamy Harremu Frankfurtowi, amerykańskiemu filozofowi, który w 1986 roku opublikował esej, pt. „On bullshit”. Tekst wydany potem w formie małej, niespełna 80 stronicowej książeczki stał się bestsellerem. W Polsce pozycja ukazała się w 2005 roku i wyszła pod tytułem: „O wciskaniu kitu”. Uniwersytet w Princeton z okazji 40-lecia pierwszej publikacji wznowił właśnie wydanie tej niewielkiej objętościowo pozycji. Niech nas jednak nie zwiedzie mało imponująca ilość stron - Frankfurt, uczeń Wittgensteina wie, że „o czym nie można mówić, o tym należy milczeć” i wyrzekając się lania wody, umieszcza w dziełku tylko precyzyjne wywody, przez co tekst jest wymagający... Bez kitu... Przynajmniej dla mnie takim był.
Frankfurt bierze się za zjawisko na gruncie filozofii praktycznie niezbadane. Co prawda kilka lat wcześniej Max Black, brytyjski filozof publikuje tekst pt. „O powszechności blagi”, ale dopiero praca Harrego Frankfurta odbija się szerszym echem.
Podczas, gdy Black umiejscawia blagę (tj. według swojej definicji - oszukańczo fałszywe przedstawienie własnych myśli, uczuć lub stanowiska) jako zjawisko plasujące się gdzieś na kontinuum prawda-kłamstwo, Frankfurt zwraca uwagę na inny aspekt tworzący podwaliny bullshit. Jest nim obojętny stosunek do prawdy. Nawet kłamca - mówi Frankfurt - w jakiś sposób uznaję prawdę za ważną, chociaż próbuje ją przed nami ukryć przedstawiając jej opozycję...Wciskanie kitu zaś jest zupełnym novum, wobec którego jesteśmy bezradni – nie mamy względem niego uświęconych tradycją piętnujących, jak w przypadku kłamstwa, reakcji... Reagujemy konsternacją, irytacją, wzruszeniem ramion... Tymczasem: słowa, wypowiadane przez wciskającego kit są jak mówi Frankfurt – hot air – nie dostarczają większej ilości informacji, niż gdyby mówiący ograniczył się tylko do wydechu... Nie niosą ze sobą treści, mijają się z funkcją mowy – są pustosłowiem – nie służą komunikacji... A to nie jest już bagatelna kwestia...
Frankfurt nie mówił o tym wprost, ale wiele wskazuje na to, iż esej On bullshit jest hołdem oddanym Wittgensteinowi, a może nawet w zamyśle kontynuacją jego misji... Frankfurt nie odważył się nigdy do Wittgensteina porównać – twierdził, że był to dla niego ideał, do którego pod kątem intelektualnych możliwości, nie miał nadziei nawet się zbliżyć... Nieraz powraca jednak w eseju myślą do mistrza, m. in. na anegdocie z życia Wittgensteina buduje swoją definicję bullshit i przeczucie konsekwencji tego fenomenu.
Przypomina, że Wittgenstein poświęcił znaczną część życia rozprawianiu się z tzw. zdradzieckimi formami niedorzeczności, czyli takimi wypowiedziami, które choć pozornie wyglądają na zdania filozoficzne są - w istocie, nonsensem, gdyż wykraczają poza reguły sensownego użycia języka. Dodatkowo: nie są ewidentne, dlatego uwodzą filozofów, którzy mocują się z nimi na poważnie, podczas, gdy są one iluzją znaczenia. Frankfurt rozpatruje bullshit z perspektywy etyki – relacji do prawdy i intencji wypowiadającego się. Czytelnikowi stawia pytanie i z tym pytaniem czytelnika pozostawia: dlaczego jesteśmy bardziej pobłażliwi wobec wciskającego kit niż wobec kłamcy? Czy nie razi nas obojętny stosunek do prawdy? Słowa obliczone na efekt, wyjście z opresji, udzielenie wymijającej odpowiedzi, czyli, de facto – cały powszechny dziś PR?
Dlaczego dominująca coraz częściej narracja korzystająca z wciskania kitu jako narzędzia może być rozpatrywana jako zdradziecka? Ponieważ zwrotnie kontaminuje także i nas. Na skutek tego przejmujemy ów zwyczaj i każdy – jak pisze Frankfurt – „dorzuca swój kamyczek” do bullshitowego krajobrazu. Kiedyś uważano – mówi Michael Patrick Lynch, autor książki, pt. „On truth in politics. Why democracy demends it.”, że jeśli tylko zabezpieczymy społeczeństwu wolność, prawda automatycznie zatroszczy się o samą siebie... Już tak nie uważamy, mówi Lynch... Ale ponieważ zostaliśmy już trochę skażeni na celownik bierzemy obiekt zewnętrzny różny od nas - świat polityki - wcale przecież nie niesłusznie…. Co i ja niniejszym uczynię - poprzez pewien cytat. Cytat - kontrast, pochodzący z pre-bullshitowej ery. Autorem słów jest nieżyjący już brytyjski polityk, George Brown, członek Partii Pracy. Tłumaczenie zrobiłam ja i AI, a tekst pochodzi z książki Browna, pt. „In my way”, poleconej mi niegdyś przez przyjaciela. Wypowiedź ma miejsce mniej więcej w 1970 roku, po przegranych przez Partię Pracy na rzecz Edwarda Heatha, wyborach:
„Wszystko to każe mi się zastanowić nad sytuacją Partii Pracy. Tak, jak mówiłem – martwię się kierunkiem, w którym zmierza kraj. Nie jestem jednocześnie wcale przekonany, że ci wszyscy, którzy pozbyli się złudzeń co do rządu pana Heatha - czyli praktycznie wszyscy, z którymi rozmawiam – muszą się koniecznie zwrócić z powrotem ku Partii Pracy – tak, jakbym sobie tego życzy... Chyba, że sama Partia Pracy zdecyduje, czego właściwie chce.
Napisałem w tej książce, dlaczego – jak sądzę – przegraliśmy wybory. Prowadzi mnie to do stwierdzenia, że sposób, w jaki Partia Pracy prowadzi obecnie swoją opozycję wobec rządu jest niemal tak samo głupi, jak sposób, w jaki prowadziła kampanię wyborczą... Nie darzę wielkim szacunkiem rządu Pana Heatha ani jego członków. Uważam, że to zbiór ludzi o małej wadze, ale – powiedziawszy to - utrzymuję, że niezależnie od tego, kto rządzi, problemy pozostawałyby takie same i nadal by istniały, nawet gdyby Partia Pracy powróciła do władzy. Musimy znaleźć na nie odpowiedź; musimy na nowo przemyśleć nasz stosunek do niektórych tradycyjnie zajmowanych w pewnych kwestiach, stanowisk”. "
Smrod warszawskiej korupcji
Smrod warszawskiej korupcji
"Według ukraińskich źródeł, Timur Mindicz - postać centralna w świeżo ujawnionej aferze korupcyjnej i przyjaciel prezydenta Zełenskiego - przekroczył granicę ukraińsko-polską w nocy z 9 na 10 listopada o godzinie 2:09. Podróż odbył czarnym Mercedesem S-350, wynajętym w lwowskiej firmie transportowej specjalizującej się w dyskretnych przewozach dla klientów unikających niepożądanej uwagi. Został wcześniej ostrzeżony o zbliżającej się rewizji w jego domu prowadzonej przez agentów antykorupcyjnej NABU, co pozwoliło mu uciec, zanim służby zdążyły zapukać do drzwi.
10 listopada Mindicz spędził w Warszawie : zameldował się w luksusowym hotelu Raffles Europejski, modlił się w synagodze Chabad-Lubawicz, a następnie - jakby była to rutynowa podróż biznesowa odleciał do Tel Awiwu Boeingiem 737-800 czarterowej izraelskiej linii Sundor.
Ukraińskie źródła nie podały nazwy lotniska, ograniczając się do wzmianki o locie "z Polski do Izraela", lecz w praktyce takie czartery realizowane są wyłącznie z Lotniska Chopina w Warszawie.
Na Okęciu Mindicz przeszedł standardową odprawę paszportową, a system Straży Granicznej rejestruje dane pasażerów z taką precyzją, że nawet gdyby ktoś próbował wylecieć gołębiem pocztowym, system i tak by go odnotował.
Ukraińskie władze nie złożyły oficjalnego żądania zatrzymania Mindicza, dlatego dla SG był on zwykłym podróżnym, a nie osobą poszukiwaną. To zrozumiałe.
Gorzej, że milczenie polskich władz w tej sprawie budzi poważne wątpliwości - nie wynika ono z braku informacji, lecz z nadmiernej ostrożności, nierozumienia interesu publicznego i nonszalancji wobec własnych obywateli. Tu kryje się istota problemu.
Osoba podejrzana o udział w kradzieży dziesiątek milionów dolarów wjeżdża do Polski, nocuje w sercu Warszawy, przechodzi odprawę na naszym lotnisku i odlatuje do Izraela bez najmniejszej przeszkody. Nikt nie zadaje pytań, a wszyscy zachowują się, jakby nic się nie wydarzyło.
Państwo polskie wystawia się na pośmiewisko - i to dobrowolnie.
Z kluczowych pytań wyłania się jedno :
Czy Polska została poinformowana przez Ukrainę o ucieczce osoby zamieszanej w jedną z najgłośniejszych afer korupcyjnych ostatnich lat?
Czy też wręcz przeciwnie - otrzymała prośbę o zapewnienie bezpiecznego korytarza tranzytowego dla kogoś, kogo zniknięcie jest dla Kijowa politycznie bardzo wygodne?
Jeśli Polska otworzyła "korytarz tranzytowy" dla człowieka uciekającego z miejsca największej afery korupcyjnej na Ukrainie, to mówimy już nie o naiwności, lecz o współudziale.
A współudział w cudzej aferze zawsze kończy się jedną rzeczą : własnym skandalem..."
Leszek Miller, Facebook 16.11.2025
W Polsce dekuje się ogromna ilość Ukraińców którzy powinni walczyć na froncie.
"Na Ukrainie narasta kryzys, który grozi całkowitym paraliżem armii, liczba żołnierzy samowolnie opuszczających swoje jednostki wkrótce może zrównać się z liczbą walczących na froncie. Z danych ujawnionych przez parlamentarzystów i wojskowych wynika, że skala dezercji jest bezprecedensowa. A co gorsza władze, mimo ostrzeżeń, niewiele robią, by to powstrzymać. „Wkrótce liczba dezerterów zrówna się z armią” przyznał otwarcie sekretarz parlamentarnej komisji ds. obrony Roman Kostenko. Najwięcej żołnierzy nie porzuca frontu, lecz znika jeszcze w trakcie szkolenia – alarmuje Kosteńko. Według jego relacji aż 80% mobilizowanych opuszcza centra przygotowawcze, zanim trafi na linię walki. W praktyce oznacza to, że tylko jedna na pięć powołanych osób faktycznie zasila szeregi armii. Tylko w 2025 roku wszczęto ponad 161 tysięcy postępowań karnych przeciwko dezerterom. Jednak efekty są znikome, zarzuty postawiono zaledwie 9,2 tys. osobom, a tylko mniej niż 8 tysięcy spraw trafiło do sądu. Oznacza to, że zdecydowana większość uciekinierów pozostaje bezkarna."
Dezerterzy za łapówkę przekraczają granice lub częściej pokonują zieloną granicę i dekuje się głównie w Polsce.
Nikt nie chce ginąć za totalnie skorumpowany reżim komika grającego penisem na pianinie, który też może uciec przez Polskę do Londynu lub do Izraela.



