środa, 30 grudnia 2020

Niemiec - Zbudowalismy Polske jako kraj taniej siły roboczej i drogo tam sprzedajemy

 Niemiec - Zbudowalismy Polske jako kraj taniej siły roboczej i drogo tam sprzedajemy

"Rewelacyjne" są  wyniki wysiłku władających Polską agenturalno - mafijnych spodstolnych elit Magdalenkowych sterowanych z zagranicy.
Tekst od 12 minuty w video http://kurt.digital/2020/08/31/mythos-billiges-polen-einmal-hin-alles-guenstig-drin/

A po polsku https://www.bankier.pl/wiadomosc/Niemiecki-ekspert-Zbudowalismy-Polske-jako-kraj-taniej-sily-roboczej-8028854.html
"Reinhard Petzold, który od 30 lat zajmuje się wprowadzaniem firm niemieckich na polski rynek, w jednej ze swoich wypowiedzi dla portalu kurt.digital powiedział, że "Niemcy zbudowały Polskę jako kraj taniej siły roboczej". W rozmowie z PAP mówił też, że niemieccy dystrybutorzy wykorzystują popyt Polaków na niemieckie towary i podnoszą ich ceny.

Petzold, który jest szefem Niemiecko-Polskiego Towarzystwa na Rzecz Współpracy Gospodarczej (DePoWi) powiedział dla niemieckiego portalu kurt.digital, że "Polacy zostali rozjechani przez kapitalizm. Również przez nas. Niemcy bardzo mocno przyczynili się do zmian w Polsce, tak by były one dla nas korzystne"

"Zbudowaliśmy Polskę jako kraj taniej siły roboczej. Polsce było bardzo trudno pozbyć się tego wizerunku" - kontynuował Petzold.

Niemiecki ekspert w rozmowie z PAP zwrócił uwagę na problem wyższych cen tych samych produktów w Polsce w porównaniu z Niemcami. Jak czytamy w raporcie Brandenburskiej Centrali Konsumenckiej (Verbraucherzentrale Brandenburg) chemia gospodarcza, słodycze i kosmetyki są o ponad 20 proc. tańsze u naszych sąsiadów zza Odry. VZB zajmuje się głównie doradztwem transgranicznym w zakresie praw konsumentów.

Dlaczego tak się dzieje? Zdaniem Petzolda, niemieccy dystrybutorzy zorientowali się, że po stronie polskiej istnieje duży popyt na niemieckie towary. "Postanowili to dodatkowo wykorzystać podnosząc ceny. Nie każdy Polak może sobie pozwolić na podróż do Niemiec. Z naszych badań wynika, że niemieckie sieci handlowe sprzedają w Polsce te produkty, które Polacy chętnie kupują w Niemczech" - tłumaczył Petzold.
"Nie ma żadnego ekonomicznego powodu, żeby taka sama czekolada - o tym samym składzie, masie i tego samego producenta - była w polskim Lidlu droższa, niż w Niemczech. To samo dotyczy środków do prania. Najczęstszy argument przedstawicieli niemieckich sieci handlowych, że ceny w Polsce muszą być wyższe, bo zawierają koszty transportu jest niedorzeczny. Odległość między Frankfurtem nad Odrą a Słubicami jest żadna, a mimo to ceny niektórych artykułów w drogerii pewnej sieci po stronie niemieckiej są wyraźnie niższe" - mówił Petzold.

Pytany, dlaczego Polacy są gotowi płacić wyższą cenę za niemieckie artykuły szef DePoWi odpowiedział krótko: wpływ reklamy.

"Państwa dawnego bloku socjalistycznego po przełomie demokratycznym zostały zalane towarami z Zachodu. Wraz z tym pojawiły się reklamy, które obiecywały niestworzone rzeczy. Ludzie byli olśnieni i zaczęli kojarzyć m.in. niemieckie rzeczy z lepszą jakością" - wyjaśnia.

Wspomina, że analogiczny proces miał miejsce w landach dawnej NRD. "konsekwencją było to, że zainteresowanie produktami z np. Brandenburgii całkowicie się załamało. Były sprzedawane za bezcen, mimo że były lepsze: miały lepszy skład i smak, niż te zachodnie. Trwało to 8-9 lat, aż ludzie zaczęli dopuszczać do świadomości myśl, że nie da się zjeść atrakcyjnego opakowania i że ich lokalne rzeczy smakują lepiej. Myślę, że część ludzi w Polsce wciąż jeszcze musi dojść do tej konstatacji" - mówił Petzold."

Niemcy od 1 stycznia wygaszaja osiem bloków elektrowni weglowych.

 Niemcy od 1 stycznia wygaszaja osiem bloków elektrowni weglowych.

Tylko niektóre wygaszane niemieckie bloki energetyczne opalane węglem mają już swoje lata pracy. Część jest bardzo młoda.  Ostatnio były one już mało używane i były mało zauważalne w systemie.
https://www.energyquantified.com/blog/impact-of-german-coal-closure-from-january-2021


wtorek, 29 grudnia 2020

Roczna emisja CO2

 Roczna emisja CO2

Masowe spalanie paliw kopalnych zaczęło się w połowie XIX wieku.
USA z opóźnieniem przystąpiły do europejskich spalaczy.
Emisja CO2 przez całą Europe za ostatnie 30 lat istotnie spadła.
Podobną ilość CO2 co 30 lat temu Europa emitują USA ale jej nie zmniejszają
Większość krajów rozwijających się od circa 50 lat zwiększa emisje CO2.
Ogromne ilości CO2 emituje obecnie Azja a szczególnie Chiny.
Nawet najbardziej ambitne plany Europy niewiele zmniejszą rosnącą emisje Świata. Likwidacja europejskiego przemysłu ciężkiego prowadzi do wzrostu substytucyjnego  importu z Chin gdzie emisja CO2 na jednostkę produktu jest znacznie większa.

niedziela, 27 grudnia 2020

Nie-Wielkie budowy socjalizmu III RP

 Nie-Wielkie budowy socjalizmu III RP

Na wielkich budowach sowieckiego socjalizmu niewolnicza siła robocza z Gułagów umierała milionami.
Komsomoł był młodzieżowym zapleczem RKP(b)/WKP(b)/KPZR. Jego celem była indoktrynacja młodzieży w ZSRR ideologią komunistyczną. Zaciągi były odzewem na VII Zjazd Komsomołu w 1926. Dzięki pierwszemu zaciągowi wyjechało 200 tysięcy komsomolców na  Wielkie Budowy Socjalizmu przemysłu ciężkiego  oraz 66 tysięcy na Ural. Młodziezówki działały też we wszystkich krajach bloku wschodniego.

Ambicje budowlane socjalizmu III RP są bardzo skromne na tle minionych dokonań ZSRR i PRL. GDDKiA rozstrzygnęła właśnie przetarg na remont fragmentu drogi A18. Zbudowana przez Niemcy w latach trzydziestych droga z płyt betonowych zwana była  "Najdłuższe schody Europy". Nazwę tą ukuto ze względu na bardzo zły stan techniczny drogi. Stanowiła ona fragment autostrady Berlin - Wrocław ale siłą rzeczy w okresie PRL jej znaczenie było małe. Remont drogi planowano od 1996 roku a więc od 24 lat !
 O ile nie pojawią się przeszkody, a pojawiają się  zawsze, modernizacja 21 kilometrowego odcinka zakończy się w 2023 roku czyli w roku wyborczym.  Koszt inwestycji brutto wyniesie 258,7 mln zł zaś netto 254 146 408,87 zł.
"Czas przewidziany na realizację robót, wraz z uzyskaniem pozwolenia na użytkowanie, wynosi 25 miesięcy. Do czasu przewidzianego na roboty nie wlicza się okresów zimowych, trwających od 16 grudnia do 15 marca, liczonych jako trzy miesiące. Zakończenie robót planowane jest w 2023 r." - podaje GDDKiA

środa, 23 grudnia 2020

Nasze wieczne interesy

 Nasze wieczne interesy

 Wypada za Anglikami powtórzyć że państwa nie mają stałych przyjaciół i wrogów a mają  tylko wieczne interesy.

Port Północny  to stosunkowo nowoczesna, głębokowodna część portu Gdańskiego zbudowana w latach 1970–1975 razem z Rafinerią Gdańską, z którą jest połączona rurociągiem. Gdy światowe ceny ropy w 1974 ropy gwałtownie wzrosły ZSRR zażądał od Polski płatności za ropę w dolarach. Polska flotą potężnych tankowców krótko zaopatrywała się w tańszą (!) ropę od Arabów. W związku z tym ZSRR opuścił Polsce ceny ropy i tankowce straciły pracę.

Zdaniem autora gazoport należało wybudować trzy dekady temu likwidując uzależnienie Polski od monopolu rosyjskiego, wzorem sytuacji z ropą naftową.
Nie będąc zdanym na łaskę Rosji można było ostro negocjować ceny i warunki dostaw. Także obecnie należy kupować tam gdzie jest korzystniej. Natomiast uzależnianie się od bardzo drogiego gazu z USA na zasadzie monopolu, długofalowo zaszkodzi polskiej gospodarce.   

W rozmowie z think tankiem Atlantic Council architekt amerykańskich sankcji na  projekt NS2, republikański senator Ted Cruz, zapewnił niedawno że rurociąg Nord Stream 2 nie zostanie ukończony i nigdy nie dostarczy gazu - "Jestem nieustępliwym wrogiem Rosji i Putina". W tym kontekście Cruz wskazywał, że obie amerykańskie partie to oponenci Nord Stream 2.  Nałożone w grudniu 2019  roku przez USA sankcje doprowadziły do wycofania się z projektu specjalistycznej firmy szwajcarskiej i wstrzymały budowę.
Władimir Putin stwierdza: “Nord Stream 2 jest poza wszelką wątpliwością projektem korzystnym dla Europy, a szczególnie dla Niemiec i będzie dokończony"
"Nasze stanowisko w sprawie Nord Stream 2 jest znane. Szczególnie w sprawie możliwych sankcji. My je odrzucamy, gdyż uważamy, że naruszają one prawo międzynarodowe. I tu się nic nie zmieniło." - Anna Sophie Eichler, BMWi.
"Konfrontacja z USA o NordStream2 będzie ostra, Niemcy powinni się dobrze przygotować, żeby obronić swoje interesy. To pozwoli zwiększyć import gazu z Rosji" - Rolf Mützenich, wiceprzewodniczący  SPD.

Krótko mówiąc USA jadą na zderzenie czołowe z Niemcami i Rosją. Rosja podjęła niedawno przerwaną budowę NS 2. Sprawa jest coraz bardziej interesująca. USA słabną w oczach.
Trwa w USA powyborczy chaos a Trump zapowiada że nie przekaże urzędu wybranemu Bidenowi. Niewidziana od dziesiątek lat a może i dłużej, wewnętrzna burda anarchizuje i ośmiesza państwo. Maszyna propagandowa establishmentu amerykańskiego nie jest w stanie przykryć codziennych tysięcy zgonów z powodu pandemii.
Według oficjalnych informacji Chiny mają łącznie mniej przypadków zachorowań na koronawirusa, niż Stany Zjednoczone obecnie każdego dnia.

Ted Cruz był sponsorem rasistowskiej, antypolskiej ustawy rabunkowej 447. Cruz jest lobbystą Izraela i Żydów. Podżegane przez niego działania administracji USA gwałcą prawo międzynarodowe. Za Wikipedia:
"On January 5, 2017, Cruz voted in favor of a House resolution condemning UN Security Council Resolution 2334, which condemned Israeli settlement building in the occupied Palestinian territories as a violation of international law.
In June 2017, Cruz co-sponsored the Israel Anti-Boycott Act (s. 720), which would make it a federal crime for Americans to encourage or participate in boycotts against Israel and Israeli settlements in the West Bank if protesting actions by the Israeli government.
On December 18, 2018, Cruz and Senator Tom Cotton put forth a resolution in the U.S. Senate urging the United States to affirm Israel's sovereignty over the Golan Heights"

Rosja wyprzedzająco planuje zmniejszyć wykorzystanie rurociągu Przyjaźń, którym Polska jest zaopatrywana w rosyjską ropę naftową. Rosyjskie koncerny mają już przekierować w styczniu 2021 do portów ponad milion ton ropy planowanej wcześniej do rurociągu.

W 1917 James Fairgrieve nazwał Europę Wschodnią "strefą zgniotu" (crush zone). Zewnętrzni gracze (USA, W Brytania) starali się podtrzymać wrogość między Niemcami i Rosją przez ten region, gdyż sojusz zmieniłby stosunek sił na kontynencie i był dla nich zagrożeniem.

W 2013 USA zresetowały swój poprzedni reset zamieniając marchewkę na gruby kij w stosunkach z Rosją. Efektem był tragiczny w skutkach Majdan Kijowski opłacony przez USA kwota 5 mld dolarów i kompromitacja Platformy Oszustów publikowanymi podsłuchami co poskutkowało zwycięstwem PiS w wyborach 2015 roku. W 2013 roku USA  wydały nowe instrukcje polityczne i instrukcje modernizacji armii bantustanu. Obecny rząd niestety dalej posłusznie kontynuuje samobójczą drogę instrumentalnego wykorzystania i poświęcenia Polski w imię celów obcych mocodawców. Po agresywnym, antypolskim ataku 447, wypieranie rzeczywistości i naiwna wiara w "przyjaźń" zaczyna się ocierać o jawną zdradę stanu.
W Polityce żadnych przyjaźni nie ma - są tylko interesy. Trudno zgadnąć jaki interes ma mieć Polska uczestnicząc w agresywnej awanturze militarnej z Rosją, która zakończy się deeskalacyjnym uderzeniem jądrowym w Warszawę i oderwaniem północno - wschodniego kawałka Polski.

niedziela, 20 grudnia 2020

Szokujaca korupcja. Linia 202

 Szokujaca korupcja. Linia 202

W dokumencie Komisji Europejskiej https://ec.europa.eu/regional_policy/en/information/publications/reports/2018/assessment-of-unit-costs-standard-prices-of-rail-projects-capital-expenditure na stronie 12 podano że kompletna nowa linia kolejowa orientacyjnie kosztuje  7.2 mln EUR/km, zaś gruntowna modernizacja to koszt do 4.4 mln EUR/km
Ponieważ praca w Polsce jest 3-4 razy tańsza niż na Zachodzie budowa i modernizacja linii winna być znacznie tańsza.
Podano że koszt modernizacji odcinka linii 202 długości niespełna 100 km ma wynieść 5 mld złotych mimo iż wcześniej podawano że będzie to 0.9 mld złotych ! https://www.rynek-kolejowy.pl/mobile/koszt-modernizacji-linii-202-wzrosl-z-miliarda-do-5-miliardow-zlotych-100062.html

Pruską linie kolejową o współczesnym polskim oznaczeniu 202 od Stargardu Szczecińskiego do Gdańska budowano w latach sześćdziesiątych - siedemdziesiątych XIX wieku.
W okresie międzywojennym znalazła się ona  na terenie Niemiec, Polski i Wolnego Miasta Gdańska. Stacjami granicznymi stały się Groß Boschpol (Bożepole Wielkie) (po stronie niemieckiej) i Strzebielino (po stronie polskiej). Ostatnią stacją w granicach Polski przed wjazdem do Wolnego Miasta Gdańska była Kolibki Orłowo (obecnie Gdynia Orłowo). Administrację nad koleją według postanowień traktatu wersalskiego w Wolnym Mieście Gdańsku powierzono kolejom polskim PKP, jednak językiem urzędowym był język niemiecki, toteż nazwy stacji na tym obszarze miały nazewnictwo w tym właśnie języku. Po wybuchu II wojny światowej w 1939 cała linia ponownie znalazła się w granicach Niemiec. Do 1934 w sąsiedztwie sześciu dworców na linii (Słupsk, Sławno, Koszalin, Białogard, Łobez i Trąbki) zlokalizowane były także stacje kolei wąskotorowych, które częściowo sprawnie zamieniono niedługo na normalno - torowe. Mimo iż niemieckie linie były porządnie budowane to w czasie wojny remonty były tylko połowiczne z uwagi na to że front wschodni a potem i zachodni makabrycznie obciążały gospodarkę III Rzeszy.

Po zakończeniu wojny cała linia była na terenie Polski. W 1945 roku sowieckie oddziały trofiejne zdjęły - zlikwidowały drugi tor pomiędzy Runowem Pomorskim a Białogardem. Materiał wysłano do ZSRR niemniej rekonstrukcja mogła być tania lub bardzo tania bowiem wystarczyło tory położyć po istniejącym śladzie - miejscu.
 Linie stopniowo elektryfikowano a ostatni odcinek ukończono elektryfikować dopiero w 1989 roku.
Odziedziczone przez PRL po III Rzeszy linie kolejowe często były mało przydatne z uwagi na zmianę konfiguracji gospodarczej po wojnie. Linii tych nie remontowano w PRL przez dziesiątki lat. Gdy zdarzył się wypadek kolejowy  informacje cenzurowano. Oczywiście bardzo ważna była propaganda. Co prawda nie była tak nonsensowna jak obecnie ale też sączyła kłamstwa dla ukrycia rażącej nieudolności rządzących.  
„Komisja badająca przyczyny wykolejenia się wagonu towarowego w pobliżu Legnicy stwierdziła w protokole, że torowisko w miejscu wypadku tworzyły szyny z 1893 r. i 1917 r., połamane i popękane podkłady stalowe z lat 1890–1903 oraz spróchniałe drewno z 1926 i 1958 r.” — „BI «S» Wrocław” nr 4, 1986.
 „Z okazji święta 22 Lipca DTV doniósł z dumą, że nareszcie rozpoczęto w «Ursusie» produkcję licencyjnego traktora firmy Massey-Ferguson. Wprawdzie w 10 lat po zakupie licencji, ale jednak. Pokazano zjeżdżające nawet z taśmy «Fergusony». Taśma w «Ursusie» tymczasem nadal stoi pusta, a niektóre maszyny nie mają fundamentów. Kilkanaście «Fergusonów» dla potrzeb propagandy zakupiono w Anglii.” — „NAI” nr 45, 1984.

Tą korupcyjną zabawę menedżerów PKP PLK SA powinna brutalnie przerwać aresztami prokuratura. Nie wiadomo dlaczego jeszcze CBA nie rozpracowało gangu. Czyżby to byli SWOI i Ziobro na polecenie prezesa zabronił telefonicznie ich aresztowania ?

O ile do kolei trzeba dużo dokładać to w paliwie dla alternatywnych  samochodów osobowych, autobusów i ciężarowych TIR-ów jest mnóstwo podatków. Być może w ramach propagandowej rozgrywki mającej na celu nie modernizowanie tej linii kolejowej nakazano podać tak fantastyczną kwotę 5 mld złotych.

sobota, 19 grudnia 2020

Zydzi Cytaty 60

 Zydzi Cytaty 60
http://retropress.pl/glos-narodu/zydowska-lichwa-wsrod-huculow/
"Żydowska lichwa wśród Hucułów

Ruski dwutygodnik Hromadskij Hołos, organ radykalnej partji, zamieścił w 23 numerze artykuł, p. t. : „Żywe obrazki huculskiej nędzy”. Czytamy w nim wprost przerażające wiadomości o żydowskiej lichwie, nie, to za słabo powiedziano, o żydowskim rozboju między Hucułami i o niewytłómaczonem postępowaniu władz względem żydowskich pijawek z jednej strony, a o ciemnocie i nieporadności samego ludu z drugiej strony. Zwracamy na ten artykuł szczególną uwagę naszych posłów, może oni będą w stanie dopomódz biednym nędzarzom. Artykuł przedrukowujemy, zostawiając całą odpowiedzialność za prawdziwość podanych faktów redakcji Hromadskiego Hołosu. Artykuł ten brzmi:

„Dnia 26 listopada b. r. zjawili się w naszej redakcji trzej Huculi z gór za Kosowem: Fedir Kumłyk Mitajluk, z Górnego Jaseniowa, Semen Palijczuk, z Żabiego i Fedir Boćwinok vel Rokiszczuk-Dżygluk, z Górnego Jaseniowa; dwaj już siwi, a wszyscy trzej prawie starcy, nędzni, pożółkli i zczerniali z biedy i troski – rzeczywisty obraz huculskiej nędzy – chociaż to obywatele wolnego państwa, a jeden z nich dostał nawet medal za jego obronę… Podajemy ich opowiadania, może znajdzie się jaka dusza między wysokimi urzędnikami, albo posłami, któraby zajęła się ich dolą i dolą takich tysięcy, jak oni. Dodamy, że wszyscy trzej byli w Wiedniu, a ze Lwowa muszą wracać do domu piechotą, gdyż nie mają pieniędzy na kolej…

I. Fedir Kumłyk Mitajluk. Ja wziąłem u Szmila Gelda trzy korce kukurudzanej mąki. Ja od niego odstąpiłem, gdyż mnie oszukał, dając zamiast sześciu „gełetek” (miarek) na miarę, mierzył mąkę na wagę i tam było tylko 3,5 „gełetki”. On zaskarżył mnie do sądu o pieniądze za tę mąkę. W sądzie pytał mnie adjunkt Okoman, ile ja winien. Odpowiedziałem, że 18 złr. i że te pieniądze oddam. Adjunkt powiedział, że ja winien żydowi 200 złr. Ja chciałem, by przysiągł, ale adjunkt nie chciał dać ani mnie, ani żydowi przysięgi. Nareszcie poczęli mnie także inni urzędnicy naglić i ja obiecałem oddać żydowi tych 200 złr. za dwa lata. Jeszcze brakowało do terminu trzech miesięcy, a ja te pieniądze już spłaciłem. Pieniądze te spłacałem ratami. Gdy zapłaciłem ostatnią ratę, chciałem, by mi żyd oddał sądowy wyrok. Ale on oddać nie chciał, tylko powiedział, by mu przynieść jeszcze 50 złr., a on odda wyrok; ja nie chciałem dać pieniędzy, a on nie chciał dać wyroku bez pieniędzy. Wtenczas poszedłem do adjunkta, Okomana, prosić, by rozkazał żydowi wydać wyrok, ale adjunkt powiedział, bym dał żydowi 50 złr. Naczelnik sądu powiedział to samo. Skoro począł się trzeci rok, przyniosłem żydowi 50 złr., a on mi dał kwit, że ja mu nic nie winien. Lecz wyroku nie dał, gdyż chciał, żebym mu przyprowadził pisarza, aby ten wziął u niego wyrok. Pisarza nie było, Geld nie oddawał wyroku i tak zwlekał ze mną rok, a wyrok sprzedał Ickowi Cechnerowi na Monastyrskiem koło Kosowa. Ja poszedłem do Icka, przyprowadziłem Szmila, pokazałem Ickowi kwity na dokaz, że pieniądze oddałem. Żydzi poczęli kłócić się, nareszcie Geld oddał Ickowi 160 złr., a Icek za niedodanych 40 złr. podał mnie na komisję.

Taksatorzy jaseniowscy ocenili mój majątek tylko na 500 złr., chociaż był wart 4000 złr. a zagroda 1000 złr. Na licytacji, o której nawet nie wiedziałem, sprzedano mój mąjątek za 692 złr. żydom; 200 złr. wziął Cechner, a reszta została się dla mnie w depozycie, bym sobie ją odebrał. Lecz ja nie brałem jej dotychczas. Potem przyjechała z sądu komisja, grunt oddała żydowi; mnie z domu wyrzucili, a za cztery miesiące dom spalili. Ja wniosłem do kołomyjskiej prokuratorji skargę na Icka Cechnera za oszustwo, a prokuratorja odpowiedziała dnia 13 czerwca 1899 roku, że po rozpatrzeniu sprawy, nie widzi potrzeby prześladować sądownie Icka Cechnera. Oprócz tego jeździłem tego roku dwa razy do Wiednia. W ministerstwie obiecano mi polecić tę sprawę sądowi. Wołano nas do sądu w Żabiem. Sąd wypytywał się, mówił, że pośle do prokuratorji, ale potem nie przyszło do żadnej decyzji. Tylko ustnie powiedziano mi w sądzie, że prokurator orzekł, iż nie widzi przyczyny poruszać sprawy na nowo. Dodam, że gdy mnie wyrzucali żydzi, to rozbili w obecności żandarma skrzynię i wzięli 40 złr., 3 serdaki, 4 kożuchy, 8 łokci sukna, 60 miar płótna, siatkę na niedźwiedzia za 50 złr., siatkę na wilka za 40 złr., dwie strzelby za 14 i 18 złr., pięknego zboża stratowali na pniu bydłem na 400 złr. użytku. Chatę i budynki gospodarcze żydzi podpalili – i dziesięcioro dzieci i nas dwoje zostało sierotami…

II. Sewen Palijczuk: Wypuściłem w dzierżawę w r. 1872 12 mórg gruntu na 20 lat za 100 złr. Po 20 latach miałem znowu grunt dostać w posiadanie. Odnająłem grunt żydówcę, Esterze Schissel, ale brat męża taj żydówki zbankrutował, za niego zaręczył znowu jego brat, Abramko Schissel i począł mój grunt na nowo używać. Tymczasem ja świadczyłem raz przeciwko niemu za oszustwo, za to chciał się na mnie Abramko zemścić i podmówił lw. Palijczuka, aby ten w czasie mej choroby przedstawił się za mnie i sprzedał grunt. Tak też stało się. Gdy minęło 20 lat, a Abramko nie chciał oddać mi gruntu, rozpocząłem proces. Proces trwał kilkanaście lat, nareszcie przysiągł Abramko, że grunt kupił i mnie zasądzono na 90 złr. kosztów. Za to dałem Abramkowi źrebię za 20 złr, potem ujechałem do Wiednia i tam w ministerstwie obiecano mi, że koszty procesu będą zniesione, a grunt mi zwrócą. Ale z tego nic nie było. A za tych 60 złr. kosztów podali mnie na licytację, zlicytowali majątek, który oceniono na 1136 złr. Aby mnie wyrzucić z chaty, wynajęli verwaltera bar. Balisza z leśniczymi: Mikołajem Łuciukiem Kancelarjukiem, Wasylem Korowczukiem i Iwanem Palijczukiem Andrjowym z Bystrzycy. Oni mnie wyrzucili z chaty, komorę porąbali i spalili, tak samo łóżko ze skrzynią za 12 złr., beczkę do kapusty, dwoje cedrowych wiader za 1 złr. 60 ct., 3 dzierżony pszczół wyrzucili na żydowski grunt, resztę porąbali, spalili i z tego ogień rozniecili.

Fedir Boćwinok vel Rokiszszuk-Dżugluk. Trzynasty rok mija, jak żona odebrała odemnie grunt i swą odzież, i zostawiła mnie; zamieszkała w chacie, którą postawiliśmy na jej gruncie. Do tej pory nie miałem przeciwnika, nikt mnie nie skarżył. Żona zaskarżyła mnie do kosowskiego sądu, abym jej oddał pieniądze za cieliczkę i dawał jej pensję, chociaż ona mnie porzuciła przez to, że ja nie pozwalałem jej wprowadzać do chaty próżnych ludzi, którzy robili mi zbytki, a nawet bili, gdy im groziłem. Kossowski sąd przyznał jej za cieliczkę i pensję, na co ona otrzymała wyroki. Rekursowałem do Kołomyi i tam te wyroki zniesiono. Lecz tymczasem żona ze swym ojcem, Łuc. Danilukiem sprzedała wyroki kosowskiego sądu żydowi Mordkowi Reichmanowi w Jaseniowie i ten żyd poradził, by moja żona i teść rekursowali do Lwowa. Wyższy sąd we Lwowie przyznał mi rację. Tymczasem Mordko Reichmann przeprowadził w nowym sądzie w Żabiem licytację na cały mój majątek i woźny doręczył mi to razem z dekretem lwowskiego sądu. Żyd kupił na licytacji cały mój majątek. Na licytacji nie było nikogo.

Kupił za 180 złr., a wart był 1.500 złr. Wziąłem adwokata z Kossowa, sprowadziłem go do Żabiego, dałem mu wyroki kołomyjski i lwowski; sędzia zwrócił mi kołomyjski wyrok, ale lwowskiego, gdzie mi przysądzono kosztów 6 złr. 36 ct., zatrzymał u siebie. Byłem z Kumłykiem u ministra Jędrzejowicza i minister mnie powiedział, że w Żabiem zwrócą mi majątek. Ale mi majątku nikt nie oddał, gdyż prokuratorja nie znalazła w tem oszustwa. Dodam, że żyd zabrał mi jeszcze chatę i tam mieszka. Gdy zabierano mi chatę, ukradziono u mnie 9 kawałków odzieży i naczynia i to wszystko przepadło. Żona swój majątek sprzedała i poszła żyć na wiarę aż do Dzimbroni pod Czarnogórą…

Palijczuk, pisze Hromadskyj Hołos, wrócił się jeszcze z drogi i do tych trzech opowiadań dodał: „Gdy nie znajdziemy sprawiedliwości u ministrów, to przestaniemy wszystkie urzędy szanować, a w biedzie naszej chyba pójdziemy rabować, to może dostaniemy się do kryminalnego przytułku”.

Tak mówi człowiek z medalem zasługi za obronę austrjackiego państwa. Czyż u austrjackich mężów stanu nie zadrżą serca od takiej rozpaczliwej groźby tych nędzarzy?…"

czwartek, 17 grudnia 2020

Zydzi Cytaty 59

 Zydzi Cytaty 59
https://www.bibula.com/icp/?p=508
"Antysemityzm jako broń w walce o wyższość Żydów
Dominacja rządu USA, przez lobby izraela, jest korzystna dla wywyższania się Żydów i dla żydowskiego ruchu roszczeniowego, którego jeden z ważnych działaczy, Gregg Rickman, został nominowany na szefa biura do spraw globalnego antysemityzmu przy departamencie stanu USA, w dniu 22go maja, 2006. Biuro to powstało na podstawie dekretu podpisanego przez prezydenta Bush’a, w dniu 16go października, 2004, jako „Akt Nadzoru Globalnego Antysemityzmu” („Global Anti-Semitism Review Act”). Pisze o tym Dr. E. Michael Jones, w miesięczniku „Culture Wars,” z października, 2006 roku, w artykule pod tytułem „Nawrócenie się Żydowskiego Rewolucjonisty” („The Conversion of the Revolutionary Jew”).

Rickman wsławił się wcześniej wymuszeniem około dwu miliardów dolarów od banków szwajcarskich, na rzecz żydowskiego ruchu roszczeniowego, za pomocą szantażu, polegającego na groźbie zablokowania działalności banków szwajcarskich na terenie USA. Natomiast amerykańska „rządowa komisja Wolker’a,” wkrótce później, udowodniła, że pełna wartość depozytów w bankach szwajcarskich, Żydów zabitych przez Niemców w czasie wojny, była bez porównania niższa i wynosiła tylko 32 miliony dolarów.

Antysemityzm był i nadal jest używany jako broń w walce szowinistów żydowskich o wyższość Żydów nad nie-Żydami wogóle, a w szczególności nad Arabami i nad ludźmi broniącymi się przed Żydowskim ruchem roszczeniowym. Jak wiadomo żydowski ruch roszczeniowy, zorganizowanych radykalnych Żydów amerykańskich i izraelskich, żąda od Polski 65 miliardów dolarów, co jest swego rodzaju szczytem bezczelności, zważywszy kolosalne rozmiary zniszczeń w Polsce, ucierpianych z powodu obrony niepodległości Polski, przeciwko tyranii bolszewickiej w 1920 i przeciwko tyranii niemieckiej w 1939 roku.

Trzeba pamiętać, że Polska poniosła kolosalne straty w obronie własnej niepodległości i co za tym idzie, w obronie wolności na świecie w czasie dwudziestego wieku, zwanego „wiekiem śmierci,” w którym zginęło ponad sto osiemdziesiąt milionów ludzi, głównie w ramach zbrodni komunistycznych w Rosji i w Chinach. Ofiary niemieckiego ludobójstwa Żydów przedstawiają około 3% ludzi zabitych w dwudziestym wieku.

Słowo antysemityzm powstało stosunkowo niedawno, w 1870tym roku, w Niemczech, dzięki człowiekowi nazwiskiem Wilhelm Mart, który uważał, że Żydzi są szkodliwi z powodu ich cech biologicznych. Wtedy antysemitą nazywany był człowiek, który gardził Żydami, ze względów rasowych, w przeciwieństwie do dzisiejszych czasów, kiedy antysemitą jest nazywany człowiek, któremu jakiś Żyd ma coś do zarzucenia.

Kiedy trockiści żydowscy, zwłaszcza w Nowym Jorku, w czasie upadku komunizmu, zaczęli nawracać się na radykalny sjonizm, stworzyli oni ideologię polityczną tak zwanego neo-konserwatyzmu. Ideologia ta nie miała nic wspólnego z konserwatyzmem, zachowała ona jednak z trockizmu program wojny permanantnej. Tym razem już nie o komunizm, ale niby o „liberalną demokrację.”

Skutki podboju w celu zmiany reżymu i narzucanie neokonserwatywnej wersji demokracji, widzimy obecnie w Iraku, gdzie zostało zabitych ponad 600,000 cywilów, od czasu najazdu na ten kraj przez wojska USA, według danych John Hopkins University i opublikowanych w piśmie naukowym „Lancet.”

Wielkim sukcesem politycznym trockistów, nawróconych na radykalny sjonizm, walczących o hegemonię Izraela „od Nilu do Eufratu,” w ramach globalnego imperium USA, było polityczne zdominiowanie przez radykalnych sjonistów amerykańskich ewangelickich kaznodzieji, wśród fundamentalistów protestanckich. Ludzie ci wierzą, że zwycięstwo wojsk Izraela nad Arabami, jest warunkiem koniecznym dla powrotu Jezusa na ziemię.

Głosy oddane w wyborach w USA, przez fundamentalistów protestanckich, dały zwycięstwo partii republikańskiej i umożliwiło dwie kadencje neokonserwatywnego rządu Bush’a, mimo oskarżeń o nadużycia w wyborach prezydenckich. Zdominowanie partii republikańskiej przez trockistów, nawróconych na radykany sjonizm, zupełnie zmieniło charakter tej partii, która przestała być partią zachowawczą, a natomiast stała się partią wojny, pobojów i astronomicznego zadłużania skarbu USA na wydatki wojenne i na kolosalne zyski przemysłu zbrojeniowego.

Biuro do spraw globalnego antysemityzmu przy departamencie stanu USA, którego szefem jest Gregg Rickman, sprecyzowało w dwunastu punktach jakoby typowe antysemickie poglądy. Ironią losu jest fakt, że poglądy zawarte w tych dwunastu punktach, często można czytać w pracach pisarzy żydowskich, krytycznych wobec programu i działania radykalnych sjonistów, włącznie z działaczamia żydowskiego ruchu roszczeniowego.

Tak więc punkty te stwierdzają:
1. że antysemickie jest jakiekolwiek twierdzenie, że mniejszość żydowska kontroluje rząd, media i międzynarodowe finanse oraz handel.
2. że antysemityzmem jest ostra krytyka Izraela.
3. że antysemityzmem jest krytyka byłych i obecnych przywódców Izraela
4. że antysemityzmem jest krytyka talmudu, kabały, literatury i religii żydowskiej
5. że antysemityzmem jest krytyka lobby Izraela i uległości wobec niej rządu USA
6. że antysemityzmem jest krytyka Żydów-sjonistów za popieranie globalizmu
7. że antysemityzmem jest krytyka Żydów z powodu ukrzyżowania Chrystusa
8. że antysemityzmem jest krytyka dokladności sześciu milionów ofiar Holokaustu.
9. że antysemityzmem jest krytyka Izraela jako państwa rasistowskiego
10. że antysemityzmem jest twierdzenie, że działa „konspiracja sjonistyczna.”
11. że antysemityzmem jest twierdzenie, że Żydzi wywołali rewolucję bolszewicką
12. że antysemityzmem jest krytyka jakiegokolwiek indywidualnego Żyda

Dzięki tym sprecyzowaniom, biuro do spraw globalnego antysemityzmu przy departamencie stanu USA, klasyfikuje jako antysemitów autorów dzieł literatury światowej włącznie z Szekspirem, jak i z wieloma przywócami chrzescijańskimi, począwszy od Ojca Świętego Papieża Grzegorza IXgo, który w 1238 roku, potępił talmud jako tekst bluźnierczy i świętokradczy przeciwko Chrystusowi i Jego Kościołowi.

Znowu Żydzi, wyznawcy „kultu zagłady i zemsty” w tradycji „oko za oko, ząb za ząb,” perfidnie posłużyli się wyrażeniem „antysemityzm,” w walce o wyższość Żydów nad innymi ludźmi. Tak więc „antysemityzm” jest używany, nawet w ramach działalności departamentu stanu USA, jako broń w walce szowinistów żydowskich o wyższość Żydów nad nie-Żydami wogóle, a w szczególności, wyższości Żydów nad ludżmi broniącymi się przed żydowskim ruchem roszczeniowym.
Iwo Cyprian Pogonowski"

środa, 16 grudnia 2020

Mozliwe efekty uboczne szczepionki Pfizera na Covid-19 wedlug FDA

 Mozliwe efekty uboczne szczepionki Pfizera na Covid-19 wedlug FDA

Wewnętrzna prezentacja amerykańskiej Food and Drag Administration  z 22 października 2020, Vaccines and Related Biological Products Advisory Committee October 22, 2020 Meeting Presentation, ma (strona 16 )  listę możliwych,prawdopodobnych  poważnych powikłań / efektów ubocznych po szczepionce na Covid-19.
https://www.fda.gov/media/143557/download

Możliwe efekty uboczne: udar mózgu, drgawki/napady, poprzeczne zapalenie rdzenia kręgowego, zapalenie mózgu, narkolepsja i katapleksja, zespół Guillaina-Barrégo, inne ostre choroby demielinizacyjne, anafilaksja, reakcje alergiczne nieanafilaktyczne, trombocytopenia, ostry zawał mięśnia sercowego, zapalenie mięśnia sercowego/zapalenie osierdzia, choroba autoimmunologiczna, choroba Kawasakiego, wielonarządowy zespół zapalny u dzieci, zapalenie stawów i bóle stawów, żylna choroba zakrzepowo-zatorowa, zespół rozsianego krzepnięcia wewnątrznaczyniowego, powikłania ciąży i porodu, choroba wzmocniona szczepionką, śmierć.


 

poniedziałek, 14 grudnia 2020

Zydzi Cytaty 58

 Zydzi Cytaty 58
http://retropress.pl/polonia/zazydzona-temida-w-salach-i-na-korytarzach-sadow-warszawskich/
"Zażydzona Temida W salach i na korytarzach sądów warszawskich
Ogromny czworokątny gmach przy zbiegu ulicy Długiej i Nalewek, a więc już w „północnej” dzielnicy Warszawy. To gmach sądów grodzkich warszawskich. Na III I IV-ym piętrze po obu stronach obiegającego gmach cały obszernym kołem korytarza, poumieszczane są liczne sale sądowe i sekretariaty. W milionowej bowiem Warszawie oddziałów Sądu Grodzkiego jest około 30-tu, częściowo porozrzucanych po całym mieście, przeważnie zresztą w sądowej dzielnicy od Miodowej do Nalewki, częściowo skoncentrowanych w jednym gmachu przy ul. Długiej 50. Ruch więc na schodach i w ciasnym korytarzu jest ogromny.
Na progu „ghetta”

Ul. Miodowa, plac Krasińskich (gdzie mieszczą się Sądy Apelacyjny i Najwyższy) oraz Długa to nie jest jeszcze samo serce żydowskiej dzielnicy, to dopiero pas raczej „przygraniczny”, gdzie w powodzi żydowskich składów spotkać można jeszcze i polskie, gdzie na ulicy nie same chałaty jedynie i nie sam żargon rozbrzmiewa. Przewaga „narodu wybranego” zaznaczona tu jest jednak już bardzo wyraźnie, początek to bowiem największego w Europie zbiorowiska 300.000 żydów, jaki stanowi północna część Warszawy.

Przewaga ta jeszcze wyraźniej zaznaczona jest na salach sądowych. Rozliczne interesy i najprzeróżniejsze kombinacje handlowe, którymi trudnią się synowie Izraela, oraz przysłowiowa ich skłonność do kłótni sprawia, że na 30 spraw na wokandzie sądowej co najmniej 20 z nich, to spory żydowskie.
Sędziowie i aplikanci

Wśród sędziów zasiadających w złotych łańcuchach za stołami, przeważają Polacy. Widać, że dawniej zwracano na to uwagę i że dbano o zapewnienie przynajmniej w sądach warszawskich przewagi polskiemu elementowi. Za to wśród aplikantów sądowych coraz rzadziej spotkać można twarz i nazwisko polskie, – zdecydowana przewaga należy do posiadaczy garbatych nosów i kędzierzawych czupryn. Niedawno przecież jedno z pism warszawskich podało zestawienie zajęć aplikantów sądowych jednego i oddziałów Sądu Warszawskiego, z którego wynikało, że wszyscy (dosłownie!) aplikanci w tym oddziale, to żydzi. A aplikanci ci to przecież przyszli sędziowie.
W pokoju adwokatów

W pokoju adwokatów gwar i ścisk niemal tak samo wielki, jak na korytarzu. Większość zgromadzonych z „mecenasów” w głośnych rozmowach i gwałtownych gestykulacjach uzewnętrznia swoją narodowość. Nie potrzeba tu pytać o nazwiska ani spoglądać na twarze, by odgadnąć, kim są ci hałaśliwi przedstawiciele polskiej palestry.

I tylko gdzieś w kącie, dziwnie nie dostosowany do swego otoczenia, siedzi w spokoju i najczęściej samotnie adwokat Polak; stanowi on w tym pokoju wyraźną „mniejszość narodową”. A jeszcze gorzej jest wśród aplikantów adwokackich, zastępujących przeważnie swych patronów w Sądzie Grodzkim. Odsetek Polaków jest tu jeszcze mniejszy, przewaga żydowska dochodzi do 80 proc. Przekonać się o tym można dowolnie z listy aplikantów, ogłaszanych co pewien czas w Monitorze.
Na korytarzach

Na korytarzu i na widowni sal sądowych ścisk i tłok ogromny. Tłum czekających na swoją kolejkę i przysłuchujących się rozprawom ciekawskich, utrudnia poruszanie się w gmachu. I jakże często słychać w tym polskim sądzie koślawą polszczyznę lub po prostu żargon. Postacie, przybrane w podarte i poplamione chałaty, rzucające się w oczy swoją „obcością”, stanowią w tym tłumie większość znakomitą. Ciekawy i natrętny jest naród żydowski. Gdy któryś z nich ma sprawę w sądzie chociażby o 5 złotych, zlatuje się z nim do sądu cała masa krewnych, znajomych i sąsiadów, chcących za darmo uczestniczyć w interesującym widowisku.

I dla tego przeciskać się trzeba poprzez korytarz wśród tak licznych podnieconych, krzykliwych i gestykulujących żywo w takt żargonu tłumów.
Naganiacze i „winkelkonsulenci”

Nie wszyscy zresztą z nich przybyli na rozprawę z prostej ciekawości. Ten oto niepozorny osobnik, świdrujący żarzącymi się oczyma po korytarzu i zaczepiający co chwilę kogoś, – tutaj na schodach lub korytarzu sądowym wypracowuje swój chleb codzienny. To zawodowy naganiacz lub nielegalny „winkelkonsulent”. Gdy spostrzeże po niepewnym zachowaniu się jednej z stron w mającej za chwilę być wywołaną sprawie, że pozbawiona jest ona opieki adwokata i nie wie co z sobą robić, rozpoczyna uprzejmie niewinną rozmowę: „Pan ma sprawę? Ja miałem też, bardzo poważny proces, wygrał go mój adwokat. Bardzo dobry adwokat, Mieczysław (!) Rabinower. On jest tani, dasz pan kilka złotych a wygra zaraz. On zna dobrze sędziego”.

I tak po chwili, gdzieś w kącie korytarza dochodzi do zaznajomienia się ogłupiałego klienta z posługującym się naganiaczami żydowskim adwokatem, – albo też tylko z pokątnym doradcą, specjalistą od wynajdywania „wybiegów formalnych”. Energiczna akcja prowadzona i przez władze policyjne i przez Radę Adwokacką niewiele tu pomaga, jakże trudno udowodnić jest bowiem cokolwiek w takim tłoku i przy zachowaniu pewnej ostrożności?

A zdarza się, że naganiacz taki zaproponuje nie tylko poradę pokątną czy „ustosunkowanego” w sądzie adwokata, lecz że również za wyższą naturalnie stawkę zaoferuje w beznadziejnej sprawie fałszywego świadka. Zagrożone kilkuletnim więzieniem przestępstwo ujawnia się co prawda rzadziej.
Odżydzenie sądownictwa i adwokatury, jest palącą koniecznością."

niedziela, 13 grudnia 2020

Nacjonalisci sa gorszymi obywatelami

 Nacjonalisci sa gorszymi obywatelami

Badanie  społeczne wskazują, że nacjonaliści są przeciętnie znacznie gorszymi obywatelami niż ludzie dumni ze swojego kraju. Częściej usprawiedliwiają oszustwa podatkowe i łapówki oraz jazdę na gapę publicznym transportem i pobieranie nienależnych świadczeń od państwa.  
Raczej nie trzeba przypominać wojennych wyczynów niemieckich i ukraińskich nacjonalistów. Zbrodnie chorwackich ustaszy cechowało wybitnie okrucieństwo i barbarzyństwo.
Za https://cadmus.eui.eu//handle/1814/69203


 

sobota, 12 grudnia 2020

Oko w oko z kryzysem

 Oko w oko z kryzysem
http://retropress.pl/wiadomosci-literackie/podroz-spoleczna-po-polsce/
"Konrad Wrzos. Oko w oko z kryzysem. Repartaż z podróży po Polsce. Fotomontaż okładki art. mal. Jerzego Zaruby. Warszawa, F. Hoesick, 1933; str. 378 i 6nl.

Jesteśmy w pełni sezonu turystycznego; poznajemy Polskę od Tatr po Hel; od jeziora Żarnowskiego do Trockiego, wędrując autem, kajakiem, pieszo, a najchętniej pociągiem „bridż-dancing”. Oglądamy główne ulice pięciu naszych stolic, historyczne gmachy, wspaniałe kościoły, ruiny zamków; zachwycamy się – jeśli nie w naturze, to przynajmniej na fotografiach, umieszczonych po wagonach kolejowych i tramwajowych, – pejzażami górskiemi i rozległemi perspektywami nizin, ale nie mamy pojęcia o współczesnej Polsce żywej: pracującej i żebrzącej, cierpiącej i walczącej, zatroskanej i zrozpaczonej.

Taką społeczną panoramę naszego państwa roztacza przed oczami czytelników p. Konrad Wrzos w książce p. t. „Oko w oko z kryzysem”. Młody ten i niezwykle uzdolniony dziennikarz, znany dotychczas ze świetnych reportaży politycznych, powziął ambitny zamiar dania plastycznego obrazu Polski podczas kryzysu i dokonał tego zadania z sumiennością i talentem.

Za jego pośrednictwem zwiedzamy kolejno: podwarszawski Annopol – ośmiotysięczne schronisko dla bezdomnych stolicy, sławne Bałuty – tradycyjne gniazdo nędzy i zbrodni, wymierające śmiercią głodową Zawiercie, „biedaszyby” pod Katowicami, opuszczone huty i zalane kopalnie zagłębia węglowego, borykające się z trudnościami kryzysowemi wzorowo urządzone Mościce i biedne miasteczko krawców-chałupników Brzeziny; dalej gościmy w wielkopańskim, nieopalanym zimą i liczącym się z każdym groszem zamku nieświeskim, odwiedzamy świetnie zagospodarowany, a robiący bokami majątek przy zachodniej granicy i upadające dwory posiadaczy olbrzymich obszarów na kresach wschodnich, zaglądamy do chat włościańskich zarówno pod Baranowiczami jak i pod Kępnem wielkopolskiem, wstępujemy do statecznych domów handlowych i do mizernych sklepików, schodzimy w podziemia skarbców Banku Polskiego, dostajemy się do przytułku noclegowego, wizytujemy nawet więzienie na Pawiaku, aby znów odetchnąć świeżem powietrzem Białowieży, – słowem, oglądamy całą Polskę w jej drastycznych i najciekawszych objektach, docieramy do odległych i zasłoniętych przed okiem ludzkiem zakątków, aby poznać faktyczny stan rzeczy.

Inne to krajoznawstwo od propagowanego w wagonach i na pocztówkach. Fragmenty jego mieliśmy już to tu, to tam – z Żyrardowa, z Piotrkowa, z dalszych dzielnic Warszawy. Takiego jednak ogólnopaństwowego, snującego się przez czterysta blisko stron książki, wstrząsającego filmu, jaki zmontował p. Wrzos, jeszcze w piśmiennictwie polskiem nie było. Robi on tem większe wrażenie, że składa się z realnych obrazów – bez uogólniania, bez moralizatorstwa, bez podmalowywania. Naga prawda wystarczy.

Jedyny środek artystyczny, którym posługuje się ten fotograf literacki, – to zestawianie kontrastów. Widać to już z samego układu książki, gdzie po Annopolu, mającym wspólne pomieszczenia na 14 rodzin, następuje Nieśwież ze 168 pokojami dla jednego pana, a po opisie pracy na „biedaszybach” idzie rozdział o koncernach węglowych, których kierownicy pobierają tytułem miesięcznej pensji taką sumę, jakiej górnik nie zarobiłby przez sto lat pracy!

Operowanie kontrastami, jako metoda pisarska, występuje też w poszczególnych ustępach feljetonów p. Wrzosa. Oto np. obrazek z Urzędu Pośrednictwa Pracy w Warszawie. Wynędzniały, głodny bezrobotny stanął w oknie urzędu i patrzy przez brudną szybę. „Za szybą, na przeciwległej stronie ulicy, są hale targowe, t. zw. Mirowskie. Na wózkach poukładane owoce i jarzyny; barwne piramidki z jabłek i pomarańcz nęcą oko. Handlarze głośno zachwalają swój towar”…

Wprawne oko dziennikarza umie wszędzie wyłowić paradoksy życiowe. W instytucji, wydającej na Pradze zasiłki bezrobotnym, przeciętnie 1.87 zł. na osobę, wisi napis: „Myjcie owoce przed jedzeniem”, a pod nim ilustracja, przedstawająca pomarańcze, winogrona i banany (jedna pomarańcz kosztuje złotego, banan – 60 groszy) – oto najpożyteczniejsza wskazówka higjeniczna dla bezrobotnych!

Zwiedzając zamek nieświeski, nasz autor znalazł się w kuchni: „Dwadzieścia jeden – notuje – wielkich rondli miedzianych stało obok siebie na półce bez użytku”.

Konrad Wrzos ma nietylko dobre oko. Ma też dobre wiadomości – zna ludzi, ich curriculum vitae. Wyjaśnia to wiele rzeczy zrazu niezrozumiałych. Badając niezwykłą rozpiętość cen węgla górnośląskiego, którego tonna w kopalni kosztuje 12-16 zł., w koncernach 24-40 (zależnie od gatunku), a w Warszawie – 64 zł, p. Wrzos trafił do dyrektora konwencji węglowej, p. Cybulskiego. „Był on poprzednio dyrektorem departamentu hutniczo-górniczego w ministerstwie przemysłu i handlu. Od dnia opuszczenia ministerstwa, t. j. od dn. 1 kwietnia 1931 r., p. Cybulski kieruje konwencją”.

Z tej lakonicznej, ale prawdziwie sensacyjnej wzmianki wynika, że p. Cybulski aż do powyższej daty reprezentował rząd wobec uroszczeń właścicieli kopalń i miał obowiązek bronienia dobra publicznego; poczem zrobił „prima aprilis” rządowi i z punktu wystąpił wobec niego w imieniu przemysłu węglowego i w jego interesie. Pan Cybulski jest wielkim znawcą spraw węglowych i wciąż pracuje w węglu. Tylko zmienił kierunek swych zabiegów.

Tę sprawę węglową, jedną z najbardziej tajemniczych w Polsce, stara się p. Wrzos rozwikłać. Rozdziały jej poświęcone należą do najciekawszych. Wynika z nich że niemieccy właściciele kopalń górnośląskich rujnują je celowo, aby powiększyć u nas bezrobocie, nędzę, niezadowolenie mas i ferment polityczny, ciągnąc jednocześnie – przy pomocy kunsztownego systemu koncernów, wspólnot interesów i operacyj bankowych – kolosalne zyski i podtrzymując niemi przemysł niemiecki. Teraz pojmiemy, dlaczego dyrektorzy tych koncernów, Polacy z pochodzenia, są sowicie opłacani. Słuszne p. Wrzos ma wątpliwości za co wyznacza się tak wysokie honorarja: za pracę, czy za sumienie?

Lubując się w kontrastach, p. Wrzos wprost z Katowic przenosi się do Mościc, gdzie panuje zupełnie inny duch: poczucie obowiązku społecznego, bezinteresowność w pracy, troska o dobro państwa. Rządzi tam i nadaje ton p. inż. Kwiatkowski, b. minister przemysłu i handlu, który umie łączyć racjonalną gospodarkę z uczuciami obywatelskiemi i przestrzega w swej działalności zasad równowagi i umiaru.

– Celujemy w krańcowościach – skarży się autor „Dysproporcyj” p. Wrzosowi, powracając do myśli, którym poświęcił swoje kapitalne dzieło.

Nie możemy jednak zbyt długo zatrzymać się w tym jedynym może unormowanym punkcie gospodarki polskiej, którego opisowi poświęca p. Wrzos dwa entuzjastyczne rozdziały. Wracamy do krainy absurdów.

Jesteśmy w Łodzi – ognisku kryzysu, w wielkiej sali restauracyjnej pierwszorzędnego hotelu: „Przy pięciu stolikach siedziało 11 skromnie ubranych gości. Wśród gości uwijało się 11 kelnerów we frakach. Wysmokingowana orkiestra, składająca się z 10 muzyków, grała rumbę. W głębi sali przy barze, siedziały 4 tancerki”… – Kilkadziesiąt osób zatrudnionych dla 11 gości. Czyż to nie jaskrawa dysproporcja?

Pan prezes Geyer w wywiadzie udzielonym p. Wrzosowi poddał interesującej analizie sytuację przemysłu włókienniczego, dowodząc, że rozpiętość między cenami produktów rolnych a tkanin wypada na niekorzyść wyrobów bawełnianych i że największem nieszczęściem Łodzi jest „przemysł anonimowy”, t, j. chałupnicy. Nie mają oni żadnych wydatków handlowych, nie płacą podatków ani świadczeń socjalnych, a przedewszystkiem zadowalają się minimalnym zarobkiem. Co tu mówić! Chałupnicy przymierają głodem. W samej Łodzi jest ich 15.000 tkaczy, w Brzezinach – 6.000 krawców. Za uszycie pary spodni otrzymują oni 25 groszy, za uszycie marynarki – 1 zł, „Takich spodni szyje się dziennie 25 sztuk, pracując 12 do 14 godzin”.

A oto opis typowego mieszkania tkacza łódzkiego: „Dwa krosna oddzielone są szafą od reszty. W tej niskiej „reszcie” stoją trzy łóżka, stół i kołowrotek. Przy kołowrotku siedzi stara kobieta. Mąż jej leży w łóżku; ma lat 55, pracuje od 7-go roku życia. Jest już zmęczony, i należałby mu się odpoczynek, ale musi pracować. Kiedy mówi o swem życiu, kaszle. Ten suchy kaszel i zapadła klatka piersiowa mówią o chorobie zawodowej tkacza; żywy obraz hauptmannowski”.

Ani Brzeziny, ani Bałuty nie są jednak w naj tragiczniejszem położeniu. Jeszcze tam ludzie pracują, jeszcze cośniecoś zarabiają. Skrajną nędzę widzi się dopiero w Zawierciu. W mieście, liczącem 32.000 mieszkańców, 3/4 ludności jest na utrzymaniu opieki społecznej. „Wydaje ona na każdą głowę miesięcznie… 4 zł, czyli 13,2 grosza dziennie!”. Opis życia tych ludzi przypomina najstraszniejsze obrazy położenia robotników angielskich przed stu laty, cytowane w klasycznej pracy Engelsa. Oto jedno z mieszkań, zwiedzonych przez p. Wrzosa: „W pokoju śpi 11 osób. Stoją tu 3 łóżka i kołyska. W kołysce tej śpi pięciomiesięczne dziecko gospodarza. Maleństwo domaga się pokarmu. Matka nie może go dać. Jej pożywienie składa się z kartofli i wody. Kartofle w tym domu jada się trzy razy dziennie”.

W innym domu p. Wrzos spytał czteroletniego Kazia, czem się odżywia. Odpowiedź brzmiała: „kartoflami, kapustą, chlebem. Kazio wielu rzeczy nie widział jeszcze. Nie widział naprzykład cukru”…

Jak brak pracy dla robotników odbija się na innych zawodach? Pan Wrzos pisze: „Wstąpiłem w Zawierciu do krawca i sklepu z ubraniami, do szewca i fryzjera. Krawiec powiedział mi, że w styczniu 1928 r. jego zarobek miesięczny wynosił 800 zł, w stycznia 1933 r. – 4 zł. Ubranie na ul. Warszawskiej kosztuje 25 – 40 zł. Szewc odpowiedział mi, że zarobek jego spadł ze 150 zł. tygodniowo do 10 zł. Fryzjer oświadczył, że dochody jego zmniejszyły się o 85%”.

Tak żyje miasto polskie. A co się dzieje na wsi? Przedewszystkiem, jak się ona odżywia?

– Na śniadanie, obiad i kolację jemy polewkę z mleka i mąki, kartofle i chleb, -oświadcza gospodarz na 20 ha, sołtys w Droszkach, typowej wsi województw zachodnich, posiadającej większość domków murowanych, główną ulicę wybrukowaną kostką, dwie szkoły.

„Komornik” w tej samej wsi ma się znacznie gorzej:

– Jemy na śniadanie zupę z ziemniaków, na obiad „knule” z ziemniaków, na kolację zupę z ziemniaków.

Kartofel, to podstawowe pożywienie w całej Polsce. Na drugim bowiem krańcu Rzeczypospolitej, we wsi Saska Lipka o 7 km. od Nieświeża, 14-morgowy gospodarz na to samo pytanie o menu całodzienne odpowiada:

– Na śniadanie ziemniaki z mlekiem, na obiad ziemniaki z kapustą, na kolację ziemniaki z piecyka, do którego się odstawia te, które zostały z obiadu, wreszcie chleb i mleko.

Przeciętnie kupuje się w tym domu funt cukru na miesiąc – dla 5 osób. Inne potrzeby są jeszcze skromniejsze. Za opał służą krzaki jodłowca, drzewo przyniesione z lasu, „chyrka”; węgla nie używa się wcale. Izbę oświetla się „karpią” albo łuczywem, przeważnie jednak „siedzi się pociemku i o zmroku idzie człowiek spać”… „Bieliznę szyje się samemu, buty się robi samemu, kożuch nosi się stary, nowego się nie kupuje”.

Toteż właściciel sklepu kolonjalnego w Kępnie, sporem miasteczku wielkopolskiem, skarży się p. Wrzosowi:

– W r. 1928/9 chłop kupował 1,5 kilo cukru, 1/2 kilo soli, 1/2 kilo kaszy i mydło. W r. 1933 kupuje 1/4 kilo cukru, 1/2 kilo soli; kawy, herbaty, mydła – wcale. Papierosy i wódka spadły do 25%.

A jakżeż jest z większą własnością ziemską? W pobliżu tego samego Kępna nasz autor zwiedza 22-włókowy, pięknie zagospodarowany majątek:

„Z 18 pokoi – 14 jest nieopalanych i zamkniętych”; ale „stół dobrze zastawiony: szynka, jajka, pieczywo, jam. Czy coś kupiono w mieście? Wszystko pochodziło z własnego gospodarstwa, kupuje się tylko sól, cukier i herbatę, zresztą najtańszą, węgiel i naftę, ale to w minimalnych ilościach”… „W r. 1928/9 na dom wydawano 12.000 rocznie, w r. 1930/1 – 7.600, w r. 1932 – 4.000. Jaki będzie r. 1933?” – jest to już retoryczne pytanie. Z cyfr obserwujemy gwałtowny spadek wydatków. „Zwolniono szofera, odstawiono samochód do garażu, zredukowano ogrodnika i jedną osobę ze służby… Dawniej na folwarku pracowało 14 rodzin, wynosiło to 70 osób, teraz pracuje 7 rodzin, co stanowi 32 osoby”.

Odkryliśmy tu tajniki bezrobocia na wsi, które nie jest objęte żadną statystyką, ani rejestrowane w żadnem biurze.

Niedostatek zajrzał nawet do magnackich pałaców. Ze 168 pokojów zamku nieświeskiego 140 jest zamkniętych i nieogrzewanych. „Wypłata tygodniowa na utrzymanie domu wynosiła w 1929 r. 500 -600 zł, obecnie wynosi 100 – 120 zł… Dziś utrzymanie na osobę wynosi na zamku 1.75 zł., dawniej wynosiło conajmniej pięć razy tyle”.

Źle się też powodzi sąsiadom księcia-pana. W budżecie emerytowanego pułkownika 300-złotowa emerytura wojskowa stanowi ważniejszą pozycję, aniżeli dochód z 500 ha ziemi. Pan baron powiada, że pracuje od świtu do nocy i nie może zarobić na siebie 200 zł. Nie może też pozwolić sobie na wyjazd do Warszawy, a jedyny „luksus”, to gazeta, którą abonuje.

Stajemy tu istotnie „oko w oko z kryzysem”. Wieś i dwór mają wprawdzie co jeść, ale nie mają ani grosza na zakupy w mieście, które z tego powodu coraz mniej pracuje i coraz skąpiej jada.

W sposób długi i uczony tłumaczą to zjawisko różni rozmówcy p. Wrzosa ze sfer rządowych, gospodarczych, profesorskich. Przedstawiają programy, wskazują drogi wyjścia, tłumaczą, pocieszają. Podziwiamy pracowitość i obrotność dziennikarza, który wszędzie umiał dotrzeć, rozmawiać z najwyższymi dygnitarzami państwa, nie wyłączając p. Prezydenta Rzeczypospolitej. Rozumiemy intencje dania w tych wywiadach z ministrami, prezesami i dyrektorami nieco pokrzepiającego materjału, mającego zrównoważyć ponury obraz, zarysowujący się z obserwacji przekrojów społeczeństwa. Niestety, trzeba stwierdzić, że te wysiłki nie dały pożądanego rezultatu. Piękne i obfite słowa nie zatarły jaskrawej wymowy faktów. Czuje to sam autor, gdy w zakończeniu nawołuje potentatów przemysłowych do opamiętania i rozwagi: „Musi być jakiś rozsądny stosunek między dołem a górą” – powiada i maluje dzisiejszy los arystokratów rosyjskich, którzy także nie znali umiaru w radościach życia, jak teraz nie znajdują granic nędzy i upokorzenia.

Przestrzeganie przed katastrofalnemi skutkami „dysproporcji” jest wielkim obowiązkiem naszych czasów. Dlatego książka p. Wrzosa stanowi nietylko ciekawą i pouczającą lekturę krajoznawczą, ale też doniosłą pozycję obrony społeczeństwa i państwa."

wtorek, 8 grudnia 2020

Propaganda

 Propaganda

 Wójt Pcimia a obecnie prezes Daniel Obajtek w imieniu PKN Orlen zakupił sporo gazet i portali do uprawiania partyjnej propagandy, zwłaszcza wyborczej.
"Przejmujemy wydawnictwo Polska Press. Dzięki transakcji zyskamy dostęp do 17,4 mln użytkowników portali wchodzących w skład Grupy. Pozwoli nam to skutecznie wspierać sprzedaż i rozbudowywać narzędzia big data. To kluczowe zasoby w kontekście planowanego rozwoju sieci detalicznej"

 Z powodu drastycznych spadków sprzedaży tradycyjne papierowe gazety są masowo w świecie zamykane i działanie to czyli zakup upadającego, schyłkowego interesu widzieć należy jako niegospodarność czyli działanie na szkodę akcjonariuszy PKN Orlen. Według nieoficjalnych ustaleń  wartość przejęcia nie jest duża i wynosi około 120 mln zł. Podobną stawkę, około 130 mln zł, Orlen miał zapłacić za przejęcie dystrybutora prasy Ruch. Jednak te interesy są warte jeszcze mniej lub w ogóle nic.
https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/sprzedaz-dziennikow-regionalnych-i-lokalnych-sierpien-2020

Polska Press - średnie rozpowszechnianie płatne razem, w sierpniu 2020. W tysiącach egzemplarzy:
- Gazeta Pomorska - 20,8
- Dziennik Zachodni - 14,8
- Głos Wielkopolski - 14,1
- Express Ilustrowany - 9,9
- Gazeta Lubuska - 9,8
- Głos - Dziennik Pomorza - 9,8
- Dziennik Bałtycki - 9,2
- Dziennik Łódzki - 8,6
- Gazeta Codzienna Nowiny - 8,0
- Echo Dnia - 8,0
- Dziennik Polski - 7,6
- Gazeta Krakowska - 7,3
- Nowa Trybuna Opolska - 6,6
- Gazeta Wrocławska - 6,6
- Nowości - Dziennik Toruński - 5,8
- Express Bydgoski - 4,8
- Gazeta Współczesna - 2,6
- Kurier Poranny - 2,6
- Kurier Lubelski - 2,1
- Polska Metropolia Warszawska

PiS powsadza wszędzie swoich aparatczykow jako redaktorów gazet, którzy będą serwować niestrawną centralną propagandę partyjną. Nakłady gazet jeszcze bardziej  spadną.

Wedle grzmiących tub propagandowych każda broń imperialnych USA rzekomo bije konkurencje na głowę. Dlaczego zatem amerykański generał narzeka że obecny podstawowy karabinek amerykańskiej armi typu M4 ( to odrobinę zmodernizowany typ M16 ) jest kiepski i dużo gorszy od poczciwego Kałasznikowa ?
https://www.theatlantic.com/magazine/archive/2015/01/gun-trouble/383508/
"Karabin, którego używa dzisiejsza piechota, niewiele się zmienił od lat sześćdziesiątych XX wieku - i jest bardzo wadliwy. Życie wojskowych zależy od tych tanich kompozytów metalu i plastiku. Dlaczego więc najbogatszy kraj na świecie nie może dać swoim żołnierzom lepszych?
...Byłem prawie jedną z ofiar Ripleya. W czerwcu 1969 r. W górach Wietnamu Południowego bateria, którą dowodziłem w Firebase Berchtesgaden, spędziła dzień na ostrzeliwaniu artylerii wspierającej siły piechoty wkopane w „Hamburger Hill”. Każda osoba i przedmiot w jednostce były pokryte czerwono-brązową gliną, wydmuchiwaną w górę przez wirniki helikopterów Chinook dostarczających amunicję. Wieczorem spaliśmy obok karabinów M16. Byłem zbyt niedoświadczony - a może zbyt leniwy - by żądać, aby moi żołnierze poświęcili chwilę na wyczyszczenie broni, mimo że słyszeliśmy niepokojące plotki o konsekwencjach wystrzelenia z brudnego M16.

O trzeciej nad ranem wróg uderzył. Byli uzbrojeni w niezwykle niezawodny i wytrzymały radziecki AK-47, a po wielogodzinnym wspinaniu się na nasze wzgórze, przeciągając swoje działa przez błoto, nie mieli problemów z rozpaleniem niszczycielskiego ognia automatycznego. Nie tak jak moi ludzie. Do dziś prześladuje mnie widok trzech moich martwych żołnierzy leżących na karabinach rozbitych w gorączkowej próbie usunięcia zacięć.

Z kilkoma modyfikacjami broń, która zabiła moich żołnierzy prawie 50 lat temu, zabija dziś naszych żołnierzy w Afganistanie. Duch generała Ripleya wciąż jest z nami. Podczas moich 35 lat w armii stało się dla mnie jasne, że od Gettysburga po Hamburger Hill i po ulice Bagdadu amerykańskie zamiłowanie do uzbrojenia żołnierzy w kiepskie karabiny było odpowiedzialne za oszałamiającą liczbę niepotrzebnych zgonów. W ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat Departament Obrony wyda ponad 1 bilion dolarów na myśliwce F-35 stealth, które po prawie 10 latach testów nie zostały jeszcze rozmieszczone w żadnej strefie walki. Ale kiepskie karabiny są w rękach żołnierzy w każdej strefie walki."

"Każda Sroka swój ogon chwali" Rosja twierdzi że jej system obrony przeciwpowietrznej i antybalistycznej S400 jest najlepszy w świecie ale niewiele ma konkretnych argumentów na poparcie tej tezy. Zobaczymy jakie będą efekty użycia tych systemów w nadchodzącym konflikcie zbrojnym  Iran - Izrael.

poniedziałek, 7 grudnia 2020

Radnot

 Radnot 

6 grudnia 1656 czyli 364 lata temu w czasie wojny polsko-szwedzkiej w węgierskim Radnot  zawarto układ o rozbiorze Rzeczpospolitej między  Szwecja, Brandenburgia-Prusy, Siedmiogród, Kozacy oraz książę Bogusław Radziwiłł. W Radnot stronami w negocjacjach byli wyłącznie Karol X Gustaw i Jerzy II Rakoczy, natomiast Fryderyk Wilhelm, Bogusław Radziwiłł i Bohdan Chmielnicki nie byli sygnatariuszami traktatu, jednak ich interesy zostały w dokumencie uwzględnione. Traktat nie został wykonany.
Pomysłodawcą planu był  agent Cromwell'a - Komensky, zaprzysięgły wróg Polski i Polaków, renegat przygarnięty przez Rzeczpospolitą.
Głównym egzekutorem miał być Jerzy II Rakoczy, który niedługo został militarnie skarcony przez Polskę. Kłopoty mieli wszyscy poza przeklętymi Prusami, które ponad sto lat później doprowadziły do rozbiorów Polski. 


 

niedziela, 6 grudnia 2020

Linia szczurow czyli klasztorny szlak

 Linia szczurow czyli klasztorny szlak
 Po wojnie Watykan skutecznie pomagał ukrywać i przemycać nazistowskich zbrodniarzy wojennych m.in. do Argentyny. Dzięki jego pomocy do Ameryki uciekły tysiące prominentnych nazistów! W Argentynie z otwartymi rękami przyjmował ich prezydent Peron.

Ante Pavelić był wodzem (poglavnik) marionetkowego faszystowskiego państwa chorwackiego w latach 1941–1945. Był odpowiedzialny za ludobójstwo na Serbach, Żydach i Cyganach. Reżim katolickich ustaszów Pavelicia był najbardziej morderczym w okupowanej Europie porównywalnym w historii jedynie z Czerwonymi Kmerami. Gdy 6 kwietnia 1941 roku państwa Osi najechały na Jugosławię, Pavelić szybko przybył z emigracji. Jeszcze przed kapitulacją Jugosławii, chorwaccy ustasze utworzyli 10 kwietnia marionetkowe Niepodległe Państwo Chorwackie. 18 maja 1941 roku poglavnik został przyjęty na audiencji w Watykanie przez papieża Piusa XII, który udzielił mu błogosławieństwa.
Do końca wojny Pavelić realizował swój ludobójczy program wyrugowania z NDH mniejszości zarówno narodowych, jak i religijnych. Jest odpowiedzialny za zbrodnie wojenne, głównie masowe mordy na prawosławnych Serbach, Żydach i Cyganach, w tym w obozie Jasenovac. Z braku dokumentacji nie można powiedzieć ilu ludzi wymordowano w obozie Jasenovac. Od 90 do 300 tysięcy.
Z braku amunicji w obozie podrzynano więźniom gardła. W zawodach urządzonych w obozie 28 sierpnia 1942 zwyciężył  franciszkanin (!) Petar Brzica, który specjalnym nożem nazywanym srbosjek w ciągu jednej doby poderżał gardło 1360 nowo przybyłym więźniom.
Zbrodnie ustaszy charakteryzowały się skrajnym barbarzyństwem. Swoim ofiarom podrzynali gardła, wydłubywali oczy, kastrowali. Pavelic na biurku miał duży szklany słój z wydłubanymi oczami. Nie mieli żadnej litości dla kobiet, starców i dzieci. Ich poczynania przerażały nie tylko oficerów Wehrmachtu, ale nawet gestapowców, którzy słali na ten temat alarmujące raporty do Himmlera.
Na zdjęciach przedstawiono srbosjeka - specjalnie produkowanego dla nich noża z rękawicą, służącego do wydajnego zabijania ofiar oraz przepiłowywanie ofiary.


Prymas Chorwacji, arcybiskup Alojzije Stepinac błogosławiąc Pavelica oświadczył, że w przemianach w kraju dostrzega „rękę Boga”.
Wikipedia:
"Ucieczka i pomoc Kościoła
W maju 1945 roku Pavelić uciekł z NDH. Skutecznie ukrywał się, dzięki pomocy części duchowieństwa chorwackiego (Krunoslav Draganović) oraz biskupa Aloisa Hudala. Najpierw schronił się w austriackich klasztorach w Bad Ischl i w Sankt Gilgen, a następnie w przebraniu zakonnika dotarł do Włoch. W maju 1946 roku amerykański kontrwywiad (CIC) wykrył, że były poglavnik mieszka wraz z innymi chorwackimi zbrodniarzami wojennymi w budynku koledżu San Girolamo, znajdującego się pod jurysdykcją Watykanu, a finansowanego, przynajmniej częściowo, ze środków zrabowanych przez ustaszy. Pavelić bywał również w Castel Gandolfo, gdzie mieści się letnia rezydencja papieża. Zmieniał miejsca pobytu, np. mieszkał na Via Giacomo Venezian w budynku będącym własnością Kościoła, gdzie dzielił pokój z bułgarskim terrorystą Iwanem Michajłowem, z którym w 1934 roku wspólnie organizował zamach na króla Jugosławii. Gdy wyjeżdżał z domu, korzystał z samochodu z watykańską rejestracją.
Jesienią 1947 roku Pavelić uciekł z Europy, w czym pomogły mu fałszywe dokumenty, otrzymane od biskupa Aloisa Hudala. Pod przybranym nazwiskiem Pablo Aranyos, na pokładzie włoskiego statku dotarł do Argentyny. W Buenos Aires w lipcu 1956 r. założył skrajnie prawicowy, antyjugosłowiański i antykomunistyczny Chorwacki Ruch Wyzwoleńczy. W Argentynie mieszkał nieniepokojony do czasu, gdy w kwietniu 1957 r. został postrzelony w Buenos Aires przez byłego czetnika Blagoja Jovovića(ang.). Zamach ten przypisuje się jugosłowiańskim służbom bezpieczeństwa UDBA. Zagrożony ekstradycją do Jugosławii, przeniósł się do Madrytu, gdzie zmarł w 1959 w następstwie zamachu"

Bezdroza polskie

 Bezdroza polskie
Od krwawego zamachu stanu agenta Piłsudskiego w 1926 roku zaczął się zjazd Polski rządzonej przez złodziejską dyktaturę po równi pochyłej. Sytuacja zmierzała do wojny domowej i nawet bez najazdu Niemiec i Związku Radzickiego i tak sąsiedzi musieliby interweniować w Polsce z oczywistym skutkiem
Wielki Kryzys straszliwie zdewastował Polskę. Grabiona wieś w metodach gospodarowania cofnęła się do wczesnego średniowiecza.
W 1931 roku  75% ludzi mieszkało na wsi a  w miastach kanalizację miało 13% budynków. W 1938 roku do 98% wsi nie doprowadzono  prądu.
Stan zdrowia Polaków był rozpaczliwy a powszechna służba zdrowia nie istniała.  Niezwykle uprzywilejowaną pozycje miał kościół kat , trzymający naród w ciemnocie.
Historyczną rolą sąsiadów Polski jest jej cywilizowanie i unowocześnianie. Po II Wojnie Światowej ZSRR na siłę modernizował Polskę świadom tego że zysk z koloni jest proporcjonalny do jej stanu i ona musi się rozwijać. Mimo potwornego zniszczenia Polski dość szybko osiągnięto przedwojenny poziom produkcji. Praktycznie z niczego, powstały nowe gałęzie przemysłu. Rozbudowano miasta, zelektryfikowano kraj, zlikwidowano powszechny analfabetyzm, stworzono powszechną służbę zdrowia.

http://retropress.pl/slowo/bezdroza-polskie/
"Bezdroża polskie

Słusznie chlubimy się Gdynią, która powstała w amerykańskiem tempie i z amerykańskim rozmachem. Gdynia jest raczej wyjątkiem, którym pochwalić się możemy. Ale naogół zbyt często lubimy się chwalić. To już spostrzegł Słowacki… Obowiązkiem dobrego patryjoty jest nie pianie od rana do wieczora hymnów tryumfalnych i pochwalnych, lecz wskazywać rodakom na dystans, który nas dzieli od wyników pracy innych narodów.

Normalny Polak mówiąc np. o drogach w Polsce, powiada zawsze jedno i tosamo.
„Dużo się robi”.

To bardzo smutne, że się „dużo robi” bo rezultaty są opłakane. Przecież dla Europejczyka Polska to jedno wielkie bezdroże jak Tybet, jak Turkiestan Wschodni, jak wnętrze Afryki. Przecież to co się u nas drogą nazywa, nie jest drogą w pojęciu europejskiem.

Państwo polskie ma stolicę Warszawę i cztery duże miasta, półstołeczne, Poznań, Lwów, Kraków, Wilno. Otóż ze stolicy naszej niema drogi do żadnego z tych dużych miast, historycznych stolic prowincji.

Do Poznania przejechać nie można. Jedzie się asfaltem do Łowicza potem „objazdy” zatopione w błocie, nie do przebycia, takie same w których grzązł Napoleon. Drogi odpowiednie dla wytrzymałych wierzchowców a nie dla nowoczesnych motorów i tak, aż po samą granicę byłego zaboru pruskiego.

Do Krakowa asfalt do Radomia, po którym przelatują limuzyny ministerjalne zdążając do popularnej restauracji w tem mieście. Potem objazdy do Kielc, objazdy z Kielc do Krakowa, czasami szosa z wyszarpanemi dołami. Nie do przebycia.

Do Lwowa – nie do przebycia.

Do Wilna. Zastanawiam się zawsze jak można zostawiać drogę w tym stanie, w jakim ona istnieje na przestrzenni Wyszków – Ostrów o 50 klm. od stolicy 35 miljonowego państwa. Przecież ta droga łącząca Warszawę z Wilnem, z północą, ze wschodem, biegnąca pod nawisającemi Prusami Wschodniemi jest chyba ważna nietylko ze względów gospodarczych, „reprezentacyjnych” czy turystycznych. A przecież przejechać jej nie podobna. Każdy wóz dudni na niej jak rozklekotany gruchot, każdem kołem wpadając w inną dziurę, w inny wybój. Dlaczego ludzie odpowiedzialni za tę drogę nie siedzą w Berezie?

Istnieje ustawa o ochronie imienia Marszałka Piłsudskiego. Jaka szkoda, że nie można stosować jej wstecz. Należałoby sankcjami jej obarczyć tego, kto drogę Wilno – Warszawa nazwał „traktem im. Marsz. Piłsudskiego”. Zdaje się, że to był inż. Moraczewski. Przecież tem imieniem wolno jest nazywać tylko to co jest dobre, rzetelne, porządne. Tymczasem w cóż przeistoczył się ów trakt „po kilku latach”. Proszę pojechać do Grodna i wpaść w dwa duże objazdy.

A cóż się dzieje po naszych miastach. Exemplum kochane Wilno. Na ulicy Nowogródzkiej są takie doły, że gdyby takowe istniały gdzieś w Niemczech, Francji, Czechach, Danji, – gdziekolwiek, toby były obstawione płotami z napisami „Baczność. Niebezpieczeństwo życia”, a w nocy oświetlone czerwonemi latarniami. Na innych ulicach za dzielnicą Pohulanki są rowy po przez ulicę takie, że wziąść je może tylko koń, albo tank wojskowy. Z miasta wyjechać w żadną stronę nie można: do Lidy szosa jest straszna, taksamo do Niemenczyna, tosamo do Werek, wreszcie połączenie z Warszawą jest już od przeszło 5-ciu miesięcy odcięte przez objazd z błota, dziur i wybójów. Na deser w środku miasta mamy piękny plac Katedralny z cudowną bazyliką, z urzędem wojewódzkim, pałacem biskupim dokoła. Plac jak się mówi „reprezentacyjny”. Plac ten obfituje w dziury i wyboje, jak miasteczko ukraińskie za czasów Chmielnickiego. Rozkopano ten plac przed kilku miesiącami, chcąc go przerobić i pozostawiono go w tym rozkopanym stanie. Wilno przypomina jegomościa, który chciał się przebrać, zdjął spodnie „marengo” aby włożyć czarne spodnie w białe paski, ale po zdjęciu spodni „marengo” rozmyślił się i oto już od kilku miesięcy paraduje w kalesonach.

Fatalny stan naszych dróg jest tem smutniejszy, iż nie są one odbiciem nieudolnośći rządu, czy samorządu, wojewody, czy starosty. Są one odbiciem niestety bardzo niskiego poziomu gospodarczego i kulturalnego całego społeczeństwa. Niby jesteśmy ludzie, jak ludzie, a przecież żyjemy w dżungli, na kompletnem bezdrożu. Wysiłki są i nie można oczywiście zamykać całkowicie na nie oczy, ale niestety wysiłki te nie odpowiadają tempu wysiłków naszych zachodnich sąsiadów. O! nie zapominam ani na chwilę, iż przed wojną oni mieli drogi doskonałe, my – okropne. Ale jakież cuda zrobili oni po wojnie i w jakiemże błocie my nadal siedzimy. Czarne anemiczne strzałki wąskich asfaltów rozchodzą się jak mrówki od naszej stolicy, podczas gdy gdziendziej strzelają autostrady, jak błyskawice."

sobota, 5 grudnia 2020

Politycy prawicowi. Wielkie zasługi Dmowskiego

 Politycy prawicowi. Wielkie zasługi Dmowskiego.

 Współcześni politycy prawicowi wszelkiej maści z reguły są oszustami, hipokrytami, cwaniakami, kłamcami, dwulicowymi socjopatami i psychopatami, dewiantami, złodziejami, oportunistami i przygłupami.
Węgierski gej - narkoman powinien normalnie policjantowi pokazać swój węgierski dowód osobisty, przyjąć mandat za wykroczenie i opłacić go gotówką. Brukselski policjant nie znał przecież europosła z dzikiego kraju. Dalej byłby prawackim heroldem wartości rodzinnych.

Przywódca Partii  Wolnościowej Austrii   (FPÖ) Jörg Haider prezentował skrajnie prawicowe poglądy. Przez przeciwników Haider był oskarżany o populizm, rasizm, antysemityzm i ksenofobię oraz konflikty z mniejszością słoweńską w Karyntii i używanie retoryki nazistowskiej.
"Nie chodzi tutaj o niedopuszczalne mieszanie się UE w wewnętrzne sprawy państwa członkowskiego - oświadczył [kanclerz] Schroeder na forum frakcji SPD w parlamencie krajowym Północnej Nadrenii- Westfalii...Europa jest wspólnotą wartości, dlatego dopuszczalna jest krytyka polityka, który systematycznie występuje przeciwko tym wartościom". Jörg Haider był również przeciwnikiem uczestnictwa Austrii w Unii Europejskiej oraz wprowadzenia wspólnej waluty euro.
Wejście partii Haidera do konserwatywnego rządu kanclerza Schüssela w roku 2000 było przyczyną zastosowania przez Unię Europejską sankcji wobec Austrii – było to jedyne tego typu działanie w historii UE. 14 członków Unii zamroziło na osiem miesięcy stosunki z tym krajem
Jörg Haider zginął w 2008 r. w wypadku samochodowym. Był pijany i ponad dwukrotnie przekraczał ( conajmniej 142 km / h ) dozwoloną prędkość. Samochód uderzył w betonowy słup, po czym kilkukrotnie koziołkował. Ten "przykładny" katolik, mąż i ojciec dwóch córek wracał z klubu gejowskiego w Klagenfurcie. Spadek testamentem zapisał swojemu partnerowi...

http://retropress.pl/mysl-narodowa/dmowski-na-konferencji-pokojowej/
"Dmowski na Konferencji pokojowej według E. J. Dillona

W książce słynnego angielskiego publicysty E. J. Dillona p. t. „Konferencja pokojowa w Paryżu 1919″, wydanej w przekładzie polskim (Warszawa, 1921), na str. 52 – 54 znajdujemy następującą opinię o Dmowskim:

„Naogół największem powodzeniem w bronieniu spraw cieszyli się prawnicy, chociaż jeden z delegatów mniejszych krajów, który zrobił największe wrażenie na przedstawicielach mocarstw większych, nie należał do palestry. Kierownik delegacji polskiej, Roman Dmowski, obrazowy, przekonywujący mówca, zwięzły polemista i pomysłowy obrońca, któremu nigdy nie brakło słów, porównania, argumentu ad hominem lub szybkiej i ciętej odpowiedzi, zjednał sobie arbitrów, pomimo, że z początku zaliczali się do jego przeciwników – fakt znamienny, jeśli zważymy, że działo się to w zgromadzeniu, gdzie potężne wpływy sprzeciwiały się niektórym żądaniom zmartwychwstającej Polski. Wrześniowa mowa Dmowskiego o przyszłości Galicji Wschodniej była prawdziwem arcydziełem.

Na Konferencji wystąpił w warunkach niekorzystnych, wywołanych niechęcią najpotężniejszej zbiorowości międzynarodowej naszych czasów: wystąpili przeciwko niemu żydzi całego świata. Jego przyjaciele Polacy tłumaczą ten wrogi stosunek w sposób następujący: Gorące uczucia narodowe zniewalały Dmowskiego powstać przeciwko każdemu ruchowi, który przeszkadzał rozwojowi kraju w kierunku narodowym, boć przedewszystkiem jest on Polakiem i patriotą; ponieważ zaś ludność żydowska w Polsce, nie wierząc w jej odbudowanie, oddawna zawarła serdeczne porozumienia z państwami, które ją podbiły, utalentowany autor książki o „podstawach narodowości”, która doczekała się czterech wydań, był przez żywioły żydowskie uważany za nieprzejednanego wroga, gdy istotnie był tylko kierownikiem ruchu, uważanego za konieczność historyczną. Jednym z nieuniknionych warunków tej pracy było pielęgnowanie w Polsce uczuć antysemickich, jako jedynej przeciwwagi truciźnie teutońskiej, sączonej z Berlina drogami ekonomicznemi i innemi. A ponieważ żydzi polscy, których język jest zepsutym dialektem niemieckim i których sympatie często są po stronie Niemiec, czuli, że napaść na całość jest napaścią i na część, wyklęli autora i nazwisko jego wśród nich bardzo jest niepopularne. Od tego czasu nie doszło do porozumienia. W Stanach Zjednoczonych, gdzie żydów jest dużo i gdzie posiadają wpływy, Dmowski na każdym kroku spotykał przeszkody i trudności podczas swej podróży; w Paryżu również trafił na silną opozycję jawną i tajną. Roman Dmowski bez względu na to, jaki sąd mogą wydać bezstronni ludzie o jego poglądach i niechęci do Niemców i ich ajentów, cieszy się zasłużenie opinią szczerego i prawego bojownika za sprawę swej ojczyzny, człowieka, który gardzi podziemnemi knowaniami i głosi otwarcie – może zbyt szczerze – zasady, za które walczy. Żydzi polscy, którzy się zjawili w Paryżu, niektórzy z nich najgorętsi jego przeciwnicy, przyznawali, że w rycerski sposób prowadził swe walki wyborcze i inne. Wśród delegatów jego praktyczna znajomość polityki wschodnio-europejskiej wysunęła go na pierwsze miejsce. Zna on świat lepiej, niż wszyscy inni mężowie stanu, gdyż zjeździł całą Europę, Azję i Amerykę. Podjął się i z powodzeniem wypełnił pewną drażliwą misję na dalekim Wschodzie w roku 1905 i przez to oddał cenne usługi własnej ojczyźnie i sprawie cywilizacji.

„Działalność Dmowskiego”, stwierdzają dalej jego przyjaciele, „jest spokojna i bezinteresowna.” Ambicja, która go podnieca i pobudza, nie ma charakteru osobistego, a jego patriotyzm nie jest drogą, prowadzącą do stanowiska i władzy. Patriotyzm polski stanowi kategorię odmienną od patriotyzmu innych narodów europejskich i Dmowski wciela go w sobie z rzadką wiernością i pełnią. Gdyby wilsonizm został wprowadzony w życie, patriotyzm polski stałby się anachronizmem. Dziś jest on poważnym czynnikiem w polityce europejskiej, zbyt mało rozumianym na Zachodzie. Dmowski żyje dla ojczyzny. Jej interesy pochłaniają wszystkie jego siły. Prawdopodobnie zgodziłby się z historykiem Pawłem Sarpi, który mówił: „Bądźmy przedewszystkiem Wenecjanami, a potem chrześcijanami”. Z dwóch szeroko rozbieżnych prądów, na które dziś dzieli się główny tok myśli dążeń politycznych, Dmowski razem z narodowym oddala się od międzynarodowego, popieranego przez Wilsona. Fakt, że często kierownicy bolszewizmu byli żydami – ku oburzeniu większości ich własnych współrodaków, i pomysłowość, z jaką zastawiali swe zdradzieckie sieci w Polsce, nie pozostała bez wpływu na stosunek Dmowskiego do żądania żydów polskich, by im dać uprzywilejowane stanowisko wśród Ligi Narodów. Ale zasadę uprzywilejowania mniejszości – żydowskiej czy pogańskiej – można zwalczać na podstawach nie mających nic wspólnego z rasą i religią. Polski mąż stanu był główną osobą działającą w kilku najbardziej interesujących i charakterystycznych momentach Konferencji i jemu zawdzięcza Polska najważniejsze i najtrwalsze zdobycze, które na niej osiągnęła.”"

czwartek, 3 grudnia 2020

"Wy Nam Sowe My Wam Bruksele"

 "Wy Nam Sowe My Wam Bruksele"

Węgierski gej - narkoman József Szájer był ojcem założycielem konserwatywnego Fideszu. Skompromitowany momentalnie przeszedł do historii jako europoseł, który próbował uciec po rynnie z gejowskiej seksparty w Brukseli i to z amfetaminą w plecaku. Chwalił się, że napisał węgierską konstytucję na iPadzie w pociągu w drodze z Brukseli do Strasburga.  Jest architektem prawnego porządku węgierskiej demokracji NIE-liberalnej. Przez dwie kadencje był szefem klubu Fideszu w parlamencie węgierskim, później zaś także wicemarszałkiem izby, a od 2004 r. zasiadał w Parlamencie Europejskim. Jego żona jest sędzią tamtejszego trybunału konstytucyjnego ( przejętego przez Fidesz ) i odwieczną przyjaciółką Orbanów.
Zdaniem opozycji, zachowanie Szájera to pokaz hipokryzji, bowiem jego partia od lat zwalcza prawa osób LGBTI i stosuje stygmatyzację tych ludzi.
Skandali seksualnych ludzi z rządu Orbana jest sporo. "Recent sex scandals of Orbán’s gov’t, from left to right:
Gábor Kaleta, former MFA spokesman, Ambassador to Peru: arrested for child porn
József Szájer, MEP: busted in an illegal gangbang with men
Zsolt Borkai, mayor of Győr: taped during a gangbang with prostitues on a yacht"

Sformułowanie "Stosunki międzynarodowe" nabiera nowego znaczenia. Ziobro miał rację, że w Brukseli nie można być miękiszonem!

Jeśli organizatorem brukselskich orgii jest osoba poszukiwana przez Polską Policje jest raczej pewne jest że może  mieć dość ciekawe filmowe archiwum z orgii.
Czy jest zadaniowany i opłacony przez  służby specjalne czy to po prostu przypadek ? Coś jak kelnerzy u Sowy... Cos za dużo tu przypadków. Bywalcy orgii dostają teraz zimnych potów i często muszą zmieniać sobie brudnego  pampersa.

Cały polski nie-rząd regularnie daje dupy na każdej płaszczyźnie i w każdej pozycji i wcale się nie wstydzi.

Organizator gejowskich imprez w Brukseli: regularnie przyjezdzaja do mnie politycy PiS-u

 Organizator gejowskich imprez w Brukseli: regularnie przyjezdzaja do mnie politycy PiS-u

W psychoprawicy i kościele kat  wiara jest tylko na pokaz. Wszystko jest dla kasy, wpływów, władzy, luksusu, nażarcia się i bzykania. Ciemne pospólstwo wierzy w idiotyczne banały o miłości do ojczyzny.
Świętoszek to komedia Moliera z 1661 roku. Swój rozgłos zawdzięcza  skandalowi, jaki wywołało w XVII-wiecznej Francji wykpienie hipokryzji religijnej.

"Znad Dunaju na gejowskie orgie ma przyjeżdżać dziewięciu polityków Fideszu, partii Viktora Orbana, która walczy z LGBT" Mogą w parlamencie założyć koło gejowskie !
"Mam w mieszkaniu bar, przy którym na początku krótko ze sobą rozmawiają, a potem przenoszą się do salonu na materace i uprawiają seks. Potem robią przerwę i znów uprawiają seks. Trwa to kilka godzin, aż wszyscy są zmęczeni i wychodzą - opowiada."

https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/organizator-seksimprezy-w-brukseli-przyjezdza-do-mnie-czterech-politykow-pis-u
"Na moich imprezach pojawia się wiele osób publicznych z różnych krajów, w tym polscy politycy z Prawa i Sprawiedliwości. Mają rodziny i od początku proszą, żeby utrzymać ich udział w gejowskiej orgii w tajemnicy. Przyjeżdżają z Warszawy kilka razy do roku — mówi w rozmowie z Onetem David Manzheley, organizator seksimprezy w Brukseli, na której obecny był węgierski eurodeputowany Jozsef Szajer.

    David Manzheley jest 29-letnim doktorem ekonomii po uniwersytecie katolickim. Od dwóch lat hobbystycznie organizuje gejowskie orgie, na których stawia się nawet ponad 100 osób. Są one całkowicie legalne
    Politycy PiS-u mieli dowiedzieć się o jego imprezach od znajomych z Belgii i Niemiec
    Mamy polityków z Ukrainy, Francji, Niemiec, Holandii, Luksemburga, Szwajcarii czy Hiszpanii. Najczęstszymi gośćmi są jednak Polacy i Węgrzy - opowiada
    Znad Dunaju na gejowskie orgie ma przyjeżdżać dziewięciu polityków Fideszu, partii Viktora Orbana, która walczy z LGBT
    
W poniedziałek media na całym świecie obiegła informacja o piątkowej interwencji policji na gejowskiej seksimprezie w stolicy Belgii. Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce w związku z łamaniem przez zgromadzonych koronawirusowych restrykcji, odkryli, że wśród gości jest węgierski eurodeputowany Fideszu Jozsef Szajer. Konserwatywny polityk zrezygnował ze stanowiska i członkostwa w partii w atmosferze obyczajowego skandalu.
Najczęściej goszczą Polacy i Węgrzy

Okazuje się jednak, że Szajer nie był jedynym prawicowym politykiem z naszego regionu goszczącym na takich imprezach w Brukseli. Tak przynajmniej twierdzi David Manzheley, gospodarz głośnej piątkowej orgii, z którym rozmawialiśmy w środę.

29-letni doktor ekonomii i otwarty gej od dwóch lat "hobbystycznie" organizuje tego typu imprezy, często liczące ponad stu uczestników. Jak przekonuje, regularnymi gośćmi są na nich przyjeżdżający z Warszawy czterej politycy PiS-u. Nie chce podawać ich nazwisk. Twierdzi, że mają rodziny i od początku znajomości prosili go, by zachował dyskrecję.

Nie jesteśmy w stanie zweryfikować twierdzeń Davida Manzheleya. Publikujemy jego wypowiedzi z zastrzeżeniem, że jest to jego wersja wydarzeń. Pamiętać jednak należy, że udział w ostatniej orgii europosła z Węgier oraz dyplomaty z Estonii został potwierdzony, co wskazuje na to, że na imprezach Manzheleya bywają politycy z różnych krajów.

— Najpierw, jakieś półtora roku temu, skontaktowało się ze mną dwóch polityków PiS, którzy usłyszeli o moich imprezach od brukselskich znajomych. Potem odezwało się kolejnych dwóch, którzy dowiedzieli się o nich od kolegów z Niemiec — opowiada Manzheley. Według niego wspomniani politycy partii rządzącej nie są eurodeputowanymi, ale pełnią ważne funkcje publiczne w Polsce, są posłami lub zajmują rządowe stanowiska.

— Nie przyjeżdżają razem. Pojawiają się 2-3 razy do roku na konkretne orgie. Nie wiem, czy wiedzą o sobie nawzajem — deklaruje.

Dodaje, że z polskich polityków goszczą u niego tylko ci należący do Prawa i Sprawiedliwości. Ale w jego seksimprezach uczestniczą też osoby publiczne z innych krajów. - Mamy polityków z Ukrainy, Francji, Niemiec, Holandii, Luksemburga, Szwajcarii czy Hiszpanii. Najczęstszymi gośćmi są jednak Polacy i Węgrzy - zaznacza. Jak mówi, ci drudzy to dziewięciu polityków Fideszu, zarówno europosłów, jak i krajowych polityków.
Czy w rozmowach z polskimi i węgierskimi politykami pojawia się czasem temat ich ugrupowań, które znane są z atakowania środowiska LGBT? - Czasem tak. Mówią po prostu, że aby utrzymać stanowiska, muszą udawać, że zgadzają się ze swoimi liderami. Dlatego na zabawę wolą przyjeżdżać za granicę. Gdyby wyszło to na jaw w ich krajach, oznaczałoby to dla nich koniec karier. Przez zasady panujące w ich społeczeństwach nie mogą otwarcie mówić o swoim homoseksualizmie - mówi Manzheley.
- Nie interesuję się szczególnie polityką i nie zadaję wielu pytań. Nie o to chodzi w tych imprezach - dodaje. Według niego politycznych tematów nie poruszają też inni uczestnicy. - To zepsułoby atmosferę podczas orgii. Poza tym takie pytania kończą się zwykle odpowiedzią: "Tego się ode mnie wymaga. Chcę zostać w polityce dla pieniędzy, wpływów itp." - opowiada organizator ironicznym tonem.
"Orgia tatuśków"

David Manzheley podkreśla, że nie ma problemu, by otwarcie rozmawiać o seksie. Wspomina, że na Katolickim Uniwersytecie w Leuven, gdzie robił doktorat, nikomu nie przeszkadzała jego orientacja, a jego promotor sam był gejem. W rozmowie z Onetem przedstawia szczegóły orgii, które odbywają się czasem w jego mieszkaniu w centrum Brukseli (te mniejsze, jak ta w ostatni piątek) lub w wynajętych domach (te większe, w których uczestniczy nawet ponad stu mężczyzn).
- Moje imprezy odbywają się w formacie “bareback”. Oznacza to, że nie można na nich używać prezerwatyw, a obecni są wyłącznie mężczyźni. Nie mogą tylko patrzeć, każdy uczestnik musi uprawiać seks. Nazywamy to “orgią tatuśków” - opowiada. Zaznacza, że obecnie wszyscy przed przyjściem muszą złożyć deklarację, że nie są zarażeni koronawirusem albo już go przeszli. Nie wolno im też wnosić ze sobą telefonów.

- Kobiety mogą pojawiać się tylko jako obserwatorki albo pomagać mi w organizacji. Chętni mogą zgłaszać się przez specjalną aplikację albo pisać na otwartej grupie w internecie. Czasem organizuję też sekretne spotkania, tylko dla moich przyjaciół i ich znajomych - kontynuuje.

- Imprezy jako takie są wolne od narkotyków, ale jeśli ktoś przyniesie je ze sobą albo zażyje je wcześniej, nie mogę nic na to poradzić. Uczestnicy robią to na własną odpowiedzialność. Swoją drogą zdobycie narkotyków nie jest problemem w Brukseli. Dilerzy stoją przed samymi drzwiami mojego budynku - dodaje 29-latek.

Goście Manzheleya przynoszą ze sobą alkohol o wartości ok. 20 euro na osobę. - Mam w mieszkaniu bar, przy którym na początku krótko ze sobą rozmawiają, a potem przenoszą się do salonu na materace i uprawiają seks. Potem robią przerwę i znów uprawiają seks. Trwa to kilka godzin, aż wszyscy są zmęczeni i wychodzą - opowiada.

- Dla większości impreza toczy się w rytmie: drink, rozmowa, seks, choć niektórzy przychodzą tylko dla seksu. Mają ze sobą butelkę wody i nie ruszają się z salonu. Uprawiają seks z 10 albo 20 mężczyznami i opuszczają mieszkanie - twierdzi organizator orgii.
"Uczestnicy próbowali rozpinać policjantom rozporki"

Manzheley opowiada też o policyjnej interwencji, która miała miejsce w piątek w jego domu. Nie chodziło o samą orgię, bo nie łamała ona prawa. Chodziło o to, że "tatuśkowie", spotykając się w większej grupie, złamali ograniczenia dotyczące walki z COVID-19. - Jeden idiota zapomniał zamknąć drzwi na zamek. Policja po prostu je otworzyła i weszła. Nie miała nakazu, zaproszenia ani żadnego innego dokumentu. To było dla mnie naprawdę zaskoczenie - zaznacza.

Organizator orgii twierdzi, że policjanci zaczęli prosić wszystkich o dokumenty i według niego byli agresywni. - Wywiązała się nawet między nami a nimi przepychanka. Niektórzy uczestnicy próbowali rozpinać policjantom rozporki, bo myśleli, że to jakiś rodzaj zabawy - mówi Manzheley.

- Ostatecznie kazali mi zakończyć imprezę, nie dostałem jednak żadnego mandatu. Nie prosili o dokumenty wszystkich uczestników, dlatego ich oficjalnie podawana liczba jest niższa niż 30, choć było nas tam więcej - dodaje.

W komunikatach belgijskiej policji pojawiła się informacja o 25 osobach biorących udział w orgii.
"Szajer zapraszał na imprezę 12 grudnia"

Jeśli chodzi o słynnego już eurodeputowanego Fideszu Jozsefa Szajera, to organizator zapewnia, że przed imprezą nie znał jego narodowości, wiedział tylko, że jest politykiem. Potwierdza za to doniesienia, że Węgier próbował uciekać z mieszkania przez okno.
- Byłem zajęty wtedy innymi gośćmi, więc widziałem tylko otwarte okno. Moje mieszkanie znajduje się na piętrze, było to więc za wysoko, żeby wyskoczyć na ulicę. Ostatecznie Szajer pozostał w mieszkaniu i został zabrany przez policję - relacjonuje.

Jak mówi, policjanci nie przeszukiwali innych uczestników imprezy. Węgierski europoseł został zawieziony przez policję do swojego domu, ponieważ nie miał przy sobie dokumentów. Po drodze funkcjonariusze "mieli znaleźć przy nim pigułkę ecstasy".

Manzheley dodaje, że Szajer opowiadał mu, że sam organizuje gejowskie seksimprezy, a na jedną z nich, zaplanowaną na 12 grudnia, nawet go zapraszał. - Jednak po piątku ją odwołał. Domyślam, że przez zainteresowanie mediów - mówi Belg.

Organizator przyznaje też, że na piątkowej imprezie było dwóch dyplomatów, o czym wspomniała w oficjalnym komunikacie miejscowa prokuratura. Nie chce jednak podawać szczegółów na ich temat, poza tym, że "jeden pochodził z Francji, a drugi z Europy Wschodniej". We wtorek estońskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych podało, że to dyplomata z tego właśnie kraju był uczestnikiem wydarzenia.

A dlaczego w ogóle na orgii pojawiła się policja? - Z tego co wiem, zadzwoniła po nią inna osoba, która też organizuje takie imprezy. Mieszka dwie przecznice ode mnie i jest moją konkurencją - odpowiada Manzheley"

środa, 2 grudnia 2020

"Inwestycje" publiczne - Lotniskomania Rozkradanie budzetu Izrael

 "Inwestycje" publiczne - Lotniskomania Rozkradanie budzetu Izrael

 Problemy gdyńskiego lotniska zaczęły się przed laty, gdy zasadność inwestycji w całości rozsądnie zakwestionowała Komisja Europejska twierdząc że doszło do niedozwolonej pomocy publicznej w kwocie blisko 100 mln zł , której Gdynia udzieliła przy budowie lotniska pasażerskiego w Kosakowie przed 2014 r. Gdynia nie powinna przeznaczać pieniędzy na budowę drugiego w regionie, po porcie lotniczym w Gdańsku i nieuzasadnionego ekonomicznie lotniska pasażerskiego. Ile budowa lotniska kosztowała nie wiadomo.  
Przetarg na sprzedaż Portu Lotniczego Gdynia Kosakowo wygrała wczoraj spółka INBAP Intermodal z Białej Podlaskiej, która zaoferowała cenę 8 mln 666 tys. zł netto. Innych chętnych na lotnisko nie było mimo ogłoszeń.
Prezydent Gdyni szybko przepisał majątek na żonę.

Trzeba tylko kilka lat poczekać na wydanie państwowych 400 mln złotych na lotnisko Radom, które też będzie do sprzedania za parę milionów.
Co bogatsi zamiast budować drogie wille powinni trochę przyoszczędzić i kupić sobie lotnisko za parę lat.   

Między innymi 108 kantorów wymiany walut wezwał Polski Fundusz Rozwoju do oddania subwencji z "tarczy finansowej" PFR, która oferowała wsparcie przedsiębiorcom w czasie wiosennego lockdownu, wprowadzonego z powodu wybuchu pandemii koronawirusa. Jeden z kantorów wyłudził 3.5 mln złotych. Łącznie kwota wyłudzonych subwencji to co najmniej 150 mln zł. PFR nie może jednak odzyskać pieniędzy. Wśród uchylających się o zwrot kantorów są też należące do kilkakrotnie już skazanych "łowców kamienic" z Krakowa.
Fałszywe oświadczenia, manipulacje przy finansach firm - subwencje z "tarczy finansowej" PFR, która miała wspierać miejsca pracy i ratować firmy przed upadkiem, trafiły do przedsiębiorstw, którym na pewno się nie należały.
Nie wiadomo czy urzędnicy ( wspólnicy gangsterów ) i notariusze już przepisali majątki na żony

Ziobro zdziwienia.
Szumowski Corporation za wiedzą i zgoda PiS pokazał jak się robi wielkie defraudacje i znalazł armię godnych naśladowców. Szpitale polowe, tymczasowe, narodowe, zakupy bezprzetargowe... to potworki do wyprowadzania kasy Polaków. To wszystko są ustawki! Wszyscy żrą z jednej misy! Bezkarność++++++++++++++++
Czy ktoś jeszcze czegoś nie rozumie ?

Nowe pałace w Europie powstają obecnie tylko na Ukraina i w ... Polsce. To nowa rezydencja oligarchy Achmetowa w okolicach Kijowa. Willa obalonego w zamachu prezydenta Janukowicza wygląda przy tym na działkową altankę. Prawie wszyscy oligarchowie ukraińscy mają paszport Izraela. Sytuacja gospodarcza i społeczna Ukrainy jest tragiczna i się dalej pogarsza. Czyli rewolucja opłacona przez USrael się udała !  
Gdy Iran wyprodukuje broń jądrową w miejsce obecnej Ukrainy zostanie przeniesiony Izrael a Ukraińcy staną się nowymi Palestyńczykami.

wtorek, 1 grudnia 2020

USrael obroni Polske przed Rosja i wybuduje nam elektrownie jadrowe ?

 USrael obroni Polske przed Rosja i wybuduje nam elektrownie jadrowe ?

 Stany Zjednoczone od ponad 30 lat ewoluują w niebezpieczną stronę niezdrowych III Światowych stosunków społecznych. Są też coraz bardziej niefunkcjonalne i skorumpowane. Oligarchia zarabia na finansach i handlu natomiast wytwórczość słabnie od lat.
Żaden kraj III Swiata nie ma sprawnej armii nawet jeśli wydatkuje na nią ogromne środki.  

Mocno wypalony śmigłowcowiec desantowy i dok USS "Bonhomme Richard" (LHD-6) typu Wasp o wyporności 40 tysięcy ton wszedł do służby 15 sierpnia 1998. Zbudowała go stocznia Northrop Grumman Ship Systems Ingalls Operations w Pascagoula, w Mississippi. Maszynownia o mocy 70000 KM rozpędzała go do prędkości 22 węzłów. Zasięg przy prędkości ekonomicznej wynosił 17,600 km. Okręt miał 253,2 metry długości i 31,8 metrów szerokości.
Okręt był uzbrojony w dwie wyrzutnie zestawów przeciwlotniczych RIM-116 Rolling Airframe Missile, dwie wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych RIM-7 Sea Sparrow, dwa zestawy Phalanx CIWS służące do ostrzelania i zniszczenia celów w najbliższej odległości. Jednostka miała także cztery stanowiska wyposażone w karabiny maszynowe 12,7-mm oraz trzy armaty automatyczne Mk. 38 kalibru 25 mm.
Głównym uzbrojeniem ofensywnym okrętu była jego grupa lotnicza. W skład grupy pokładowej wchodziło sześć samolotów pionowego startu i lądowania AV-8B Harrier II lub tyle samo nowych F-35B Lightning II, które docelowo mają zastąpić Harriery, cztery śmigłowce uderzeniowe 4 AH-1W Super Cobra, 12 zmiennopłatów MV-22B Osprey, cztery ciężkie śmigłowce transportowe CH-53E Super Stallion. W wersji uderzeniowej grupy znajdowało się 20 samolotów pionowego startu i sześć śmigłowców Zwalczania Okrętów Podwodnych.
W doku mogło się zmieścić 12 barek desantowych typu LCM lub trzy poduszkowce desantowe typu LCAC, lub dwie ciężkie barki desantowe typu LCU. Na pokładzie mogło zostać zaokrętowanych do 1850 żołnierzy piechoty morskiej.

Komisja marynarki wojennej ustaliła, że w wyniku 4 dniowego pożaru w lipcu tego roku, w wyniku którego rannych zostało 63 marynarzy, zniszczone zostało 11 z 14 pokładów okrętu. Ściany, sufity i podłogi zostały wypaczone i wybrzuszone, a nadbudówka z mostkiem i systemami łączności, radarami i centrum operacyjnym doszczętnie wypalona.
Ogień pojawił się około 8.30 rano w ładowni desantu, blisko dna i rufy. W ciągu dwudziestu minut akcje podjęły  wozy bojowe federalnej straży pożarnej San Diego. Do akcji włączono statki pożarnicze, chłodzące kadłub od zewnątrz, a od 13 lipca z ogniem walczyły także śmigłowce z eskadry HSC-3 „Merlins”, które przez trzy dni wykonały ponad 1500 zrzutów wody, zwalczając pożar na pokładzie i w nadbudówce.
30 listopada 2020 roku marynarka wojenna uznała, że próba naprawienia uszkodzeń i przywrócenia "Bonhomme Richard" do służby zajmie od pięciu do siedmiu lat. Remont miałby kosztować około 3,2 mld dolarów, a okręt desantowy-dok najnowszego typu America, można wybudować za 4,1 mld dolarów. W rezultacie podjęto decyzję o wycofaniu okrętu, który służył pod amerykańską banderą od 22 lat, z eksploatacji i przekazaniu go na złomowanie.
Amerykańskie media podkreślają, że nieustalenie powodu pożaru i sprawców jest strasznie kompromitujące dla Biura Śledczego i samej marynarki podrywając zaufanie do nich. Komentatorzy wskazują, że pożar na okręcie, który jest wyposażony w specjalne systemy przeciwpożarowe nie powinien przynieść, aż tak wielkich zniszczeń i strat.

W warunkach pokojowych, a więc komfortowych z zewnętrzną pomocą , nie udało się ugasić początkowo małego, prozaicznego pożaru okrętu. W warunkach wojny oznacza to śmierć wszystkich, którzy nie uciekną z okrętu. Oznacza też wyłączenie z walki wielu innych jednostek aby pomóc palącemu się okrętowi.
Częstym sprawcą pożarów są kwalifikowani spawacze. Oni sami nie są głupi i mają wyobraźnie możliwych skutków pożaru ale notorycznie są wprowadzani w błąd bowiem gdy powie im się prawdę oczywiście odmówią wykonania pracy. 

Parę lat temu (2012) robotnik podpalił w czasie remontu atomowy okręt podwodny USS Miami (SSN-755), typu Los Angeles.  Zeznał że podłożył mały ogień bo chciał wcześniej iść do domu i nie spodziewał się że pożar będzie taki okropny. Systemy pożarowe były niesprawne i nie działały. Okręt zezłomowano. Robotnika skazano na 17 lat więzienia i 400 mln dolarów grzywny.
Przy wysokim neoliberalnym rozwarstwieniu dochodowym pracownicy czują się brutalnie wyzyskiwani - eksploatowani i pracują dobrze tylko pod przymusem okoliczności. Ten pożar to przykład do tej prawidłowości.
Wcześniej lotniskowce USA często się paliły bez ataku wroga. Jeden z nich w Wojnie Wietnamskiej  po wypadkach nazywano Zippo od nazwy słynnej, niezawodnej  zapalniczki.
Z braku prawdziwych wojen w dużej skali okręty mają nieznaną odporność i przeżywalność w walce. Faktycznie mogą być nic nie warte w natężonej wojnie. Czerwonym światłem alarmowym było trafienie rakietą Exocet brytyjskiego okrętu w 1982 roku w  czasie wojny falklandziej ale jak widać nic nie zrobiono aby okręty po niezbyt groźnym wypadku - trafieniu nie płonęły jako gigantyczne pochodnie. 
A niedawno śmieliśmy się z kopcącego, wlokącego się do Syrii  rosyjskiego  lotniskowca "Kuzniecow"

Skutkiem gigantycznego druku inflacja w USA jest spora skoro za średni okręt żądane jest obecnie 4.1 mld dolarów.
Pożar poskutkuje przepływem kwoty conajmniej 4.1 mld dolarów ( w czasie budowy okrętu koszty się pewnie podwoją  ) do sektora zbrojeniowego. Nie trzeba przypominać co na taką okoliczność mówili Rzymianie

Ta niemożliwość ustalenie przyczyny i sprawcy wypadków podpaleń jest identyczna do gigantycznych pożarów składowisk odpadów w Polsce rządzonej od 5 lat przez agenturę USraela.
To pewnie zbiegi okoliczności. W zaborze rosyjskim kapitalistami byli głównie Niemcy i Żydzi. Gdy żydowski  interes przynosił straty po jego ubezpieczeniu był podpalany. Metodę tą szeroko stosowano też w II RP.