czwartek, 4 sierpnia 2022

SS Galizien - jedna z najbardziej zbrodniczych formacji II Wojny Swiatowej

 SS Galizien - jedna z najbardziej zbrodniczych formacji II Wojny Swiatowej

https://www.rp.pl/historia/art3338721-ss-galizien-jedna-z-najbardziej-zbrodniczych-formacji-ii-wojny-swiatowej
"II wojna światowa. Byli jedną z najbardziej zbrodniczych formacji militarnych w dziejach. Dziś hasła głoszone przez zbrodniarzy z SS-Galizien znów stają się mottem przewodnim współczesnych ukraińskich nacjonalistów.
Korzenie 14. Dywizji Grenadierów SS, nazywanej także 1 dywizją ukraińską lub SS-Galizien, sięgają roku 1929, kiedy na zorganizowanym w Wiedniu wielkim kongresie zjednoczeniowym nacjonalistycznych organizacji ukraińskich powstała wspólna Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów. W celach organizacyjnych OUN dokonał własnego podziału terytorialnego „Samostijnej Ukrainy" na „Kraje", które dzieliły się dalej na okręgi, nadregiony i regiony. Tereny Małopolski Wschodniej, wchodzące w skład przedwojennego państwa polskiego, nazwano Krajem Drugim. Z kolei obszary Wołynia, południowego Polesia, Chełmszczyzny i Podlasia Lubelskiego zakwalifikowano do Kraju Trzeciego.
 Programowym celem OUN w 1929 r. było stworzenie niepodległego państwa ukraińskiego od Donu aż po Małopolskę, scalonego z obszarów stanowiących rzekomo ukraińskie terytoria okupowane przez ZSRR, Polskę i Rumunię. OUN pragnął oderwać od II Rzeczypospolitej trzy historycznie polskie województwa: stanisławowskie, lwowskie i tarnopolskie. Należy z całym naciskiem podkreślić, że ideologicznym celem OUN nie było jedynie stworzenie niepodległego państwa ukraińskiego zamieszkiwanego przez mniejszości narodowe żyjące tu od wielu pokoleń, ale brutalna czystka etniczna mająca na celu stworzenie monolitu narodowego, kulturowego i religijnego. Ludobójstwo miało być jedynym sposobem usunięcia wszystkich „czużyńców", czyli obcokrajowców.

Wstępem do bestialskich zbrodni popełnianych z entuzjazmem przez późniejszych zbrodniarzy z SS-Galizien była działalność dywersyjna i terrorystyczna OUN na terenie II RP. Opierała się ona na sloganie programowym: „Na słowne argumenty żaden Polak nie będzie wrażliwy, na terror wszyscy". Faktycznie, wbrew przyjętej przez inne organizacje ukraińskie polityce zbliżenia z Polakami, OUN przeprowadził szereg zbrodniczych zamachów i akcji dywersyjnych skierowanych przeciw polskim funkcjonariuszom państwowym. Już 6 marca 1929 r., a więc zaledwie miesiąc po wielkim kongresie zjednoczeniowym, grupa aktywistów OUN napadła na lwowskiego listonosza Franciszka Kochanowskiego. Napadom i zastraszeniom Polaków realizowanym przez Ukraińską Organizację Wojskową w ramach hasła „Wygnajmy Lachów za San" towarzyszyły liczne akcje sabotażowe w polskich obiektach administracyjnych. Szczególnie narażona na działalność ukraińskich nacjonalistów była infrastruktura transportowa: tory kolejowe, mosty, urzędy pocztowe, słupy telefoniczne, słupy energetyczne czy posterunki policji państwowej. W artykule „Pacyfikacja w Małopolsce Wschodniej na forum Ligi Narodów", zamieszczonym w Zeszytach Historycznych, Jan Pisuliński przypomina, że w statystykach policyjnych z okresu między lipcem a październikiem 1930 r. odnotowanych zostało aż 186 aktów terroru.

Oczywiście tego typu dywersja spotykała się z ostrą reakcją rządu polskiego. Na osobisty rozkaz premiera Józefa Piłsudskiego od 16 września 1930 r. do 16 powiatów województw: lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego wkroczyło 17 kompanii policyjnych oraz oddziały 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich, dowodzone przez Czesława Grabowskiego, lwowskiego komendanta wojewódzkiego Policji Państwowej. Polska akcja policyjna zakończyła się 30 listopada 1930 r. W sumie aresztowano 1739 osób, z czego 1143 zatrzymanych stanęło przed sądem pod zarzutem udziału w zbrojnych zamachach przeciw państwu polskiemu. Mimo że zgromadzony materiał dowodowy w postaci zarekwirowanych 1287 sztuk broni długiej, 566 rewolwerów, 31 granatów oraz 99,8 kg materiałów wybuchowych wskazywał na szykowanie się OUN do programowego ludobójstwa ludności polskiej i żydowskiej, to zaledwie kilku aresztowanych otrzymało surowe wyroki. Większość przedstawicieli Ukraińskiej Organizacji Wojskowej zostało zwolnionych z aresztu. Zemsty na „polskich oprawcach" mieli dokonać w mundurach SS-Galizien.
Dzieło Abwehry

Ukraińska Organizacja Wojskowa powstała jeszcze w 1920 r. po zapomnianej obecnie przez polskie media i podręczniki historyczne wojnie o przynależność państwową Galicji Wschodniej. Na początku października 1918 r. pułkownik Władysław Sikorski powołał we Lwowie Komendę Okręgową złożoną z byłych oficerów i szeregowych żołnierzy Polskiego Korpusu Posiłkowego. Jej celem było jak najszybsze zbrojne zajęcie Lwowa w imieniu odradzającej się Rzeczypospolitej, a tym samym uprzedzenie zjeżdżających się do Lwowa delegatów ukraińskich, którzy zamierzali powołać Ukraińską Radę Narodową i ogłosić niepodległość Galicji Wschodniej, Bukowiny i Rusi Zakarpackiej. 30 października nowo mianowany komendant lwowskiego okręgu POW por. Ludwik de Laveaux wydał tajny rozkaz zbrojnego zajęcia Lwowa w imieniu Polski następnego dnia. Decyzja była jednak podjęta za późno. O poranku 1 listopada 1918 r. żołnierze wchodzący w skład Ukraińskiego Komitetu Wojskowego uprzedzili polską akcję, zajmując najważniejsze budynki publiczne we Lwowie. W odpowiedzi nieliczne siły polskie rozpoczęły akcję obronną. Wkrótce powołano Naczelną Komendę Obrony Lwowa, która zamierzała utrzymać miasto do nadejścia Armii Wschód gen. Tadeusza Rozwadowskiego.
 Konsekwencją tych wydarzeń była bitwa o Lwów oraz walki o Przemyśl i Galicję Wschodnią. Działania wojenne trwały niecały miesiąc. Łącznie do polskich obozów dla jeńców wojennych w Brześciu, Dąbiu, Dęblinie, Kaliszu, Lwowie, Modlinie, Pikulicach, Przemyślu, Strzałkowie, Szczypiornie, Tarnopolu, Tomaszowie, Wadowicach, Wiśniczu trafiło razem 24 tys. internowanych Ukraińców, a przewinęło się przez nie około 100 tys. osób. Prawdopodobnie około 25 tys. internowanych zmarło w obozach, głównie wskutek fatalnych warunków sanitarnych.

Pamięć o tych wydarzeniach mocno wryła się w pamięć ukraińskich nacjonalistów. W 1920 r. wielu z nich – oficerów Ukraińskiej Armii Halickiej – wstąpiło w szeregi Ukraińskiej Organizacji Wojskowej. Już w tym czasie UWO wzbudziła szczególne zainteresowanie niemieckiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Kontaktami z Abwehrą zajął się Roman Suszko, szef wywiadu UWO i przyszły dowódca Legionu Ukraińskiego.

Postać Romana Suszki do dzisiaj budzi wiele kontrowersji. Ukraińcy byli przekonani, że podczas pobytu w polskim areszcie śledczym na przełomie 1930–1931 r. prawdopodobnie załamał się i podał wiele tajemnic OUN polskiemu wywiadowi. Spalony dla organizacji został zmuszony do emigracji. Dwa lata mieszkał w Wiedniu, a od 1933 do 1938 r. w USA. Jego znajomości w Abwehrze były jednak na tyle znaczące, że w 1938 r. OUN zwrócił się do niego z prośbą o powrót do Wiednia i nawiązanie rozmów z Niemcami. Efektem tych rozmów, a także w wyniku osobistych ustaleń przewodniczącego Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Andrija Melnyka z szefem Abwehry, admirałem Wilhelmem Canarisem, było utworzenie w maju 1939 r. Legionu Ukraińskiego o kryptonimie operacyjnym Bergbauern-Hilfe (BBH) – dywersyjnego oddziału ukraińskich nacjonalistów pod dowództwem Romana Suszki. Zadaniem 250 żołnierzy tego legionu był przygotowanie antypolskich działań dywersyjnych w Małopolsce Wschodniej.

W sierpniu 1939 r. niemieckie dowództwo bardzo nisko oceniło stan przygotowania tej jednostki do działań wojskowych. Niemcy nie chcieli też drażnić nowego radzieckiego sojusznika koncepcją powstania narodowego na Ukrainie. Dlatego oficjalnie Legion Ukraiński został wycofany z udziału w kampanii wrześniowej. Jednak nienawiść do Polaków była tak silna, że wbrew ścisłym rozkazom nie nawiązywania walki z przeciwnikiem niektóre oddziały legionu rozpoczęły samowolny atak na polskie garnizony i oddziały WP w okolicach Stryja. 17 września 1939 r. nacjonaliści ukraińscy otrzymali silny cios w plecy od swojego sojusznika. Zobowiązania Niemców wynikające z paktu Ribbentrop-Mołotow nakazywały likwidację Legionu Ukraińskiego. OUN-owcy musieli czekać dwa lata, zanim ich marzenia znowu mogły się ziścić.
Naiwni fanatycy

25 lutego 1941 r. admirał Wilhelm Canaris zgodził się ponownie na utworzenia ukraińskiej organizacji bojowej. Uchwałą II walnego zjazdu OUN sformowano dwa bataliony podlegające Abwehrze: „Nachtigall" i „Roland", które sami Ukraińcy obwołali samozwańczo Drużyną Ukraińskich Nacjonalistów. Oba bataliony nosiły mundury Wehrmachtu, były dowodzone przez niemieckich oficerów i podlegały naczelnemu dowództwu Wehrmachtu (OKW). Jedynym elementem munduru, różniącym Ukraińców od ich niemieckich kolegów, była niebiesko-żółta wstążka na ramieniu.

W czerwcu 1941 r. nacjonaliści z frakcji B OUN, po przewodnictwem Andrija Melnyka, tak pisali do swoich niemieckich przyjaciół: „My Ukraińcy bardzo boleśnie odczuwamy fakt, że przez dwa lata mogliśmy się jedynie przyglądać walce z naszym wspólnym wrogiem". Na te deklarację lojalności Niemcy odpowiedzieli w zasadzie dopiero w marcu 1943 r., kiedy reichsführer SS Heinrich Himmler przystał na prośbę Otto von Wächtera, gubernatora Dystryktu Galicja Generalnego Gubernatorstwa, utworzenia pułku policji SS złożonego z Ukraińców. 25 marca 1943 r. zebrano ukraińską ludność Lwowa, której przedstawiono zagrożenia płynące z „nadciągającego ze wschodu bolszewizmu".
 W imieniu narodu ukraińskiego do kancelarii Hitlera wyjechali: Kubijowicz, Suszko i Fihoła, by wiernopoddańczo złożyć Hitlerowi prośbę o utworzenie ukraińskich sił zbrojnych. Jedyne, co udało im się osiągnąć, to utworzenie jednej dywizji w ramach Waffen-SS. Nie oznaczało to, że Niemcy nagle uznali Ukraińców za ,,jednostki wartościowe rasowo". Nawet w 1944 r. Hans Frank nie ukrywał: ,,kiedy wreszcie wygramy tą wojnę, nie mam nic przeciwko zrobieniu z Polaków, Ukraińców i tego wszystkiego co się tu wałęsa, co się tylko nam będzie podobało". Udział Ukraińców w budowaniu „germańskiego imperium narodu niemieckiego" miał być tylko aktem wiernopoddańczym. O żadnej wolnej Ukrainie nie mogło być mowy.

Przekonało się o tym wielu działaczy OUN, którzy zakończyli życie na niemieckich szubienicach lub trafili do obozów koncentracyjnych. Sam Stepan Bandera, przywódca OUN-B – jednej z dwóch frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, trafił do KL Sachsenhausen. Dwóch jego rodzonych braci zakatowano w Oświęcimiu. W KL Sachsenhausen, w Zellenbau – na oddziale dla więźniów specjalnych, razem z nim uwięziony był pierwszy dowódca Armii Krajowej Stefan Rowecki oraz sam Andrij Melnyk, który w 1941 r. wiernopoddańczo chciał ucałować dłoń Hitlera. Czy zatem Ukraińcy mogli naprawdę wiązać jakiekolwiek nadzieje na utworzenie swojego państwa pod protektoratem III Rzeszy Niemieckiej? A skoro wiedzieli lub domyślali się, że ich kolaboracja wcześniej czy później przyniesie im zagładę, to dlaczego wkładali tyle zapału i entuzjazmu w mordowanie własnych sąsiadów?
Bestie w ludzkiej skórze

Z niemal 80 tys. ukraińskich ochotników pragnących walczyć w mundurze SS Niemcy przyjęli na szkolenie jedynie kilkanaście tysięcy. Dowódcą dywizji „Hałyczyna", jak inaczej nazywano SS-Galizien, został generał major Fritz Freitag, a szefem sztabu major Wolf Heike. Podobnie dowódcami pięciu pułków policji SS oraz jednego rezerwowego batalionu policji zostali tylko i wyłącznie Niemcy. To był najlepszy dowód jaki był stosunek „narodu panów" do „podrzędnej nacji słowiańskiej", za jaką w Berlinie uważano Ukraińców.

Sami Ukraińcy wykazywali jednak fanatyzm, który czasami przerażał nawet Niemców. O ukraińskich zbrodniach na Podolu i Wołyniu mówi się, że ,,były tak straszne, żeby nie tylko martwi milczeli, ale i żywi nie byli w stanie o tym zabijaniu opowiedzieć...." Zagłada ponad 3 tys. wsi, w których mieszkało ponad 120 tys. Polaków, nie została do dzisiaj osądzona choćby w sposób symboliczny. Żeby wykazać się oszczędnością amunicji, ukraińscy fanatycy mordowali Polaków i Żydów siekierami, łopatami, piłami do drewna i palili żywcem. Przed skrajnym okrucieństwem ukraińskich zbrodniarzy nie było ucieczki. Ci, których nie zamordowali Ukraińcy w niemieckim mundurze, byli zabijani przez swoich ukraińskich sąsiadów cywili. Skala okrucieństwa przeraziła nawet Niemców, którzy w celu powstrzymania skrajnego sadyzmu poprosili o interwencję gestapo.Nie wszyscy Ukraińcy zachowywali się podle. Należy podkreślić, że istnieją licznie udokumentowane przypadki ratowania Polaków przez ich ukraińskich sąsiadów.

Jest wielką niesprawiedliwością wobec odchodzącego już pokolenia bohaterskich powstańców warszawskich nieosądzenie bestialstwa ukraińskiego podczas pacyfikacji tego zrywu niepodległościowego. Do dzisiaj żyją w USA i Wielkiej Brytanii starcy, którzy mają na swoich zbrodniczych łapach krew mieszkańców Warszawy. A mimo to są wśród nas naiwni publicyści twierdzący, że Ukraińcy nigdy nie uczestniczyli w pacyfikacji polskiej stolicy. Znakomicie rozprawia się z tym kłamstwem Edward Prus w swojej rewelacyjnej i godnej polecenia książce „SS-Galizien, patrioci czy zbrodniarze?".

W pamięci warszawiaków na zawsze powinna zostać zbrodnicza 150-osobowa ukraińska kompania policyjna stacjonująca w gmachu gestapo przy alei Szucha. W pierwszych dniach powstania owych 150 żołdaków z kompanii grupy bojowej Schutzpolizei próbowało ukryć się w prywatnych mieszkaniach, których mieszkańców dosłownie wyżynano. Trudno się więc dziwić, że powstańcy niechętnie brali do niewoli złapanych ukraińskich morderców w mundurach SS. Podobnie postępowano z ukraińskimi wartownikami z Pawiaka. We wrześniu 1944 r. do Warszawy przybył Legion Wołyński. 400 ukraińskich siepaczy pod dowództwem przedwojennego oficera kontraktowego Wojska Polskiego pułkownika Petra Diaczenki z miejsca przystąpiło do dzieła zagłady polskiej stolicy. Nawet niemiecki historyk Guenther Deschner w książce „Warsaw rising" podkreślił, że: „Powstanie dało Ukraińcom idealną możliwość ujścia dla ich głęboko zakorzenionych antypolskich urazów". W 1965 r. Marek Hłasko wspominał: „I nie uwierzyłaby chyba również i w to, że widziałem w czterdziestym czwartym roku w Warszawie, jak sześciu Ukraińców zgwałciło jedną dziewczynę z naszego domu, a potem wyjęli jej oczy łyżką do herbaty; i śmiali się przy tym, dowcipkowali...".
 Nie należy zapominać, że w zagładzie polskiej stolicy brał także udział pułk renegatów Rosyjskiej Narodowej Armii Wyzwoleńczej dowodzony przez zbrodniarza Bronisława M. Kaminskiego. Także w tej jednostce znalazły się hordy kozackie: 209. Kozacki Batalion Schutzmannschaften, 3. Pułk Kozaków płk. Bondarenki, 69. Dywizjon Kawalerii i 572. Batalion Piechoty.
Zbezczeszczony order

Niemcy wiedzieli, kogo rzucają w wir walki w polskiej stolicy. Fanatyzm ukraińskich hiwis (niemieckie określenie zagranicznych ochotników) został przetestowany wcześniej, między innymi w Akcji Reinhard, w wyniku której wymordowano ok. 2 mln. Żydów w Generalnej Guberni, w konwojowaniu ofiar do obozów zagłady, brutalnej likwidacji gett żydowskich czy pełnieniu służby wartowniczej na terenie obozów zagłady. W obozie koncentracyjnym na Majdanku służyły dwa bataliony Ukraińców, którzy zasłynęli ze skrajnego okrucieństwa wobec więźniów.

1 kwietnia 1945 r. dywizja SS-Galizien broniła w ciężkich walkach austriackiego Grazu przed nacierającą Armią Czerwoną. 19 kwietnia 1945 r. dowództwo nad jej sztabem objął gen. Pawło Szandruk, nowo mianowany przewodniczący Ukraińskiego Komitetu Narodowego i głównodowodzący Ukraińskiej Armii Narodowej. 7 maja 1945 r. nowy dowódca kazał przeprowadzić dywizję przez rzekę Mur i poddać się oddziałom brytyjskim. Od Brytyjczyków zależało, czy ukraińscy zbrodniarze trafią w ręce Stalina. Jednym z najbardziej zdumiewających wydarzeń w powojennej historii Polski jest osobista interwencja generała Władysława Andersa, który wbrew elementarnej sprawiedliwości wobec tysięcy polskich ofiar Wołynia, Huty Pieniackiej czy Warszawy, ośmielił się prosić rząd brytyjski o udzielenie azylu żołdakom z SS-Galizien. Dopełnieniem tego było nadanie przez Władysława Andersa krzyża Virtuti Militari Pawło Szandrukowi w 1965 r. Na piersi ostatniego dowódcy zbrodniczej SS-Galizien, która wymordowała ponad 120 tys. Polaków i niezliczoną liczbę obywateli polskich pochodzenia żydowskiego, zawisło najwyższe polskie odznaczenie wojskowe z napisem: „Męstwu wojskowemu – (cnocie) dzielności żołnierskiej". "

7 komentarzy:

  1. Teraz jest nowa mądrość etapu i SS Galizien jest wporzo... tak samo jak Anders i jego córcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądrości etapu wyznaczają starsi i mądrzejsi. Ludowi nic do tego.

      Usuń
  2. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, na uwagę zasługuje książka napisana przez naszego Krzesimira Dębskiego, pod wymownym tytułem: "Nic nie jest w porządku". Przyszłym rodzicom kompozytora przyszło być świadkami i uczestnikami krwawej niedzieli i następujących po niej wydarzeń. Uszli z życiem, choć nie bez szwanku... Autora i wiernych czytelników pozdrawiam z szacunkiem, W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Byłem na jego występie ! Miło mi.

      Usuń
    2. Tak, ja też byłam :-) Pan Dębski zrobił kawał dobrej roboty, jeśli idzie o poziom naszej świadomości w tym temacie.

      Usuń
  3. Ogłupiająca i kłamiąca propaganda robi postępy.

    OdpowiedzUsuń