sobota, 23 sierpnia 2025

"FUCK THE EU"

 "FUCK THE EU"
Tłumaczenie automatyczne
https://substack.com/inbox/post/171215140
"Krótką, ale wyraźną frazą w tytule była "instrukcja" udzielona przez Victorię Nuland, ówczesną zastępcę sekretarza stanu USA, ambasadorowi USA w Kijowie w 2014 roku. Treść zdania prawdopodobnie nie wymaga tłumaczenia; jego istotą jest to, że Europa jest kontynentem okupowanym przez imperium amerykańskie i dlatego nie ma nic do powiedzenia w tym, co imperium robi na ziemi europejskiej. Była to rozmowa telefoniczna, w której wcześniej ustalono, że to marionetkowe państwo, które nigdy wcześniej nie istniało i któremu nadano fantastyczną nazwę Ukraina, będzie prowadzone przez powołanych przez nich kolaborantów (ku większej chwale demokracji) i jak to terytorium powinno zostać zamienione w platformę wojskową w wojnie agresywnej przeciwko Rosji. Oczywistym celem tej wojny agresywnej rozpoczętej przez imperium jest całkowite ujarzmienie i nieograniczona grabież Rosji, czyli przywrócenie epoki związanej z prezydentem Jelcynem. Ciągłe ujarzmianie i grabieże były pilnie potrzebne, ponieważ imperium amerykańskie znalazło się w fatalnej sytuacji, co było już wówczas dramatycznie widoczne w fakcie, że jego całkowite zadłużenie przekraczało łączne aktywa. Trzeba to wszystko podkreślić teraz, po spotkaniu na szczycie prezydentów amerykańskiego i rosyjskiego, ponieważ amerykańskie imperium przegrało wojnę z Rosją, a rozpoczynające się negocjacje pokojowe, podobnie jak w 2014 roku, nie mają nic wspólnego z Europą czy Ukrainą. To ostatnie jest tylko "terytorium", jak sugeruje jego nazwa ("to, co jest na granicy"), i zawsze było i zawsze będzie zachodnią granicą Imperium Rosyjskiego. Warto dodać, że amerykańskie imperium przegrało wszystkie swoje (zastępcze) wojny przeciwko Rosji i Chinom w głębokich tektonicznych warstwach światowej potęgi w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat, więc ta ostatnia porażka jest tylko kolejną w długiej kolejce. Rozpoczęto także wojny w Iraku i Afganistanie, aby powstrzymać Rosję i zapobiec China “ekspansja"  na lądzie i ostatecznie zakończyła się upokarzającą porażką. Głównym celem strategicznym tych wojen było niedopuszczenie do ustanowienia euroazjatyckiego systemu współpracy, który byłby śmiertelnym ciosem dla amerykańskiego imperium. Trwała, wzajemnie korzystna i pokojowa współpraca kontynentalna między Europą, Rosją i Chinami, oparta na wzajemnych korzyściach, stanowiłaby egzystencjalne zagrożenie dla imperium amerykańskiego, które przeznaczyło wszystkie swoje zasoby na wojskową i handlową kontrolę oceanów świata. Było to oczywiście coś, czego nie chciały elity cesarskie, przyzwyczajone do wygodnego i permanentnego plądrowania świata. Krótko mówiąc, imperium amerykańskie weszło na całość i przegrało. Musi zdać sobie sprawę, że połączenie Chin i Rosji, wynikające z fatalnie wadliwej strategii amerykańskiego imperium, oraz niepowstrzymany obecnie wzrost globalnych wpływów zainicjowanej przez nie "wielkiej koalicji", czyli BRICS, uniemożliwić mu dalsze sprawowanie dominacji nad światem w dotychczasowy sposób. Jeśli nie chce zniszczyć siebie i świata w autodestrukcyjnej wojnie światowej, musi przyznać się do porażki i negocjować. Doskonale opisała to mowa ciała Trumpa i Putina. Powitanie Putina „witaj sąsiedzie", po którym nastąpiła natychmiastowa komunikacja w samochodzie „rozumiemy się nawet bez słów", jednoznacznie pokazało, że jest to teraz oczywiste dla nich obojga. I choć nie ujawniono żadnych merytorycznych informacji na temat ich rozmów, ich mowa ciała była odkrywcza: wojna imperium z Rosją zakończyła się całkowitą porażką, a teraz wszystko zależy od tego, czy negocjacje, które umożliwią uruchomienie Imperium Trzech Ciała, mogą się wreszcie rozpocząć. Szczyt chińsko-rosyjski, który odbędzie się za dwa tygodnie, będzie kolejnym ważnym kamieniem milowym na tej drodze i prawdopodobne jest, że spotkanie trójstronne odbędzie się również przed końcem roku, tj zaznaczenie początku powstania Imperium Trzech Ciała. Jest to "nowe imperium", które może być w stanie ustanowić trwałe porozumienie, które zapewni ramy dla nowego porządku świata, "nowego świata" powstającego w następstwie "zmiany systemu światowego". Wojna imperium amerykańskiego o zniszczenie systemu współpracy euroazjatyckiej zakończyła się częściowym sukcesem, ponieważ zniszczyła globalny (trójstronny) system współpracy między Europą, Rosją i Chinami, ale w jego miejsce wyłonił się globalny system współpracy trójstronnej, spektakularnie przesuwając „ środek ciężkości" światowej potęgi do Azji. Rosji i Chin, ale obecnie została zastąpiona przez trio, które w widoczny sposób przesuwa „środek ciężkości" światowej potęgi w stronę Azji i Pacyfiku. Całkowitym przegranym w tej "quasi-światowej wojnie" jest Europa, która została upokarzająco zepchnięta na peryferie. Jej elita rządząca, częściowo z niewiedzy, a częściowo ze skorumpowanej służalczości okazało się, że nie są w stanie wykorzystać UE jako ram poprzez umiejętne negocjacje, aby zapewnić, że nie poniosą całkowitych strat w tworzeniu Imperium Trzech Ciała. Wszystko stracone, Imperium Trzech Ciała dzieli świat, Europę i naturalnie bezużyteczną obecnie (bo tak powstała) „strzelnicę", powszechnie nazywaną fantazyjną nazwą Ukrainy. Ponieważ nikt i nic nie jest w stanie temu zapobiec, jako że Imperium Trzech Ciała nie ma żadnych pretendentów i nie może ich mieć, Europa jest skończona, a podczas jej podziału wszystkie kraje europejskie mogą mieć tylko nadzieję, że indywidualne układy pozwolą im zminimalizować straty w europejskiej części nowego imperium. Przewidywania Victorii Nuland zawarte w powyższym tytule ostatecznie się spełniły, choć nie do końca tak, jak sobie wyobrażała. Powinniśmy byli zaprotestować w erze "Pieprzyć UE"!"

czwartek, 21 sierpnia 2025

Ofiary Perfidnego Albionu: Polska 1939 i Ukraina 2022

 Ofiary Perfidnego Albionu: Polska 1939 i Ukraina 2022
"Celem [USA] wojny na Ukrainie jest osłabienie Rosji"
Albion to nazwa Anglii spotykana już u autorów starożytnych. 
Perfidia - wyrachowana zdrada, przewrotność, przebiegłość. Uzyskanie korzyści dla siebie przy równoczesnym wyrządzeniu zła drugiej osobie.

Brytania znana była w całym świecie z zawieranie umów w złej wierze z których nie zamierzała się wywiązać już od XVI wieku. Ale określenie Perfidny Albion pochodzi już z XIII wieku.
Zasada sformułowana przez lorda Palmerstona - Państwa nie mają stałych wrogów, ani przyjaciół, tylko stałe interesy  i obowiązek troszczenia się o nie.

Przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego mocarstwowe Francja i Wielka Brytania nie były zainteresowane rozwojem Polski i obroną polskich interesów. Podpisany 16 X 1925 roku traktat w Locarno gwarantował nienaruszalność zachodniej granicy Niemiec. Wschodnia granica Niemiec pozbawiona podobnego umownego oparcia, stała się więc narażona na rewizjonistyczne dążenia Niemiec.
Faszyzująca sanacyjna Polska nie była wiarygodnym sojusznikiem dla państw zachodnich. Dziennikarz i publicysta Peter Hitchens określa ją jako „kraj dyktatury wojskowej”, na dodatek o jego zdaniem wyraźnie antysemickim nastawieniu. Udział w rozbiorze Czechosłowacji, do którego doszło w 1938 roku, gwałtownie osłabił międzynarodową pozycje Polski. Polskę nazywano "Hieną Hitlera" To w tym kontekście powstała Odmowa Umierania za Gdańsk. 
Albion udzielił w marcu 1939 Polsce gwarancji  po to aby nie dopuścić do podpisania jakiegokolwiek polsko-niemieckiego układu a najlepiej  pchnąć III Rzesze na Polskę. Albion nie zamierzał jednak Polsce pomóc w razie agresji Niemiec - nie miał nawet takiej możliwości.
Zaskoczony bezdenną głupotą Polski Hitler rozkazał przygotować plan wojny z Polską. Niemiecki wywiad po rozkazie podjął natychmiast działanie. Wcześniej planu wojny z Polską NIE BYŁO a stosunki faszystowskich Niemiec z faszyzującą Polską były poprawne ! 

Rozmowy w Stambule w marcu 2022 roku Ukraina i Rosja prowadziły na poważne. Media podały, że władze Ukrainy były o krok od podpisania się pod umową. Żądania Rosji były poważne ale Ukraina zachowałby niepodległość bez Krymu w formie państwa federalnego.
Do odrzucenia umowy nakłonił przywódców Ukrainy były brytyjski premier Johnson obiecując ogromną pomoc wojskową i cywilną.   
W czasie ukraińskiej kontrofensywy przywódcy Anglii, Niemiec i Francji dumnie oświadczyli że umowy Mińsk 1 i Mińsk 2 zostały zawarte w złej wierze i podpisane tylko i wyłącznie po to aby mieć czas uzbroić Ukrainę i wyszkolić jej żołnierzy. 
Najważniejsze postanowienia ONZ kategorycznie zabraniają zawierania traktatów i umów w złej wierze. Strona która się tego dopuściła ponosi wszelkie tego konsekwencje. Nawet odległe konsekwencje.
Oczywiście Albion nie pojedzie na Ukrainę wojować z Rosją !  
Prawdopodobnie Ukraina już nigdy się nie podniesie.

Według Słownika Języka Polskiego "obiecanki cacanki" to "obietnice nieszczere i takie, które nie zostaną spełnione". "Obietnica niepoważna rzucana na wiatr" 
"Fraza „obiecanki cacanki” jest więc określeniem tego rodzaju obietnicy, która w trakcie jej składania wydaje się być czymś wyjątkowo przyjemnym, ale pewne jest, że jej zrealizowanie jest niemożliwe"
"Obiecanki cacanki, a głupiemu radość to są czcze obietnice, które i tak nie zostaną spełnione"

wtorek, 19 sierpnia 2025

Sromotna kleska

Sromotna klęska
 Polska de facto uczestnicząc w wojnie na Ukrainie już poniosła spektakularną klęskę. Całe szczęście że zginęło niewielu Polaków.
Co zrobicie jak przegracie wojnę ?
1.Powiemy "Polacy nic się nie stało"
2.Uciekniemy do Londynu i NY bo tam mamy 400 ton złota do wydania na luksusowe życie 
3.Będziemy z Londynu  zagrzewać Polaków do walki.
 
 Im dłużej potrwa wojna tym więcej Rosja zajmie terenu byłej Ukrainy i tym bardziej Ukraina będzie zdewastowana i wyludniona. Zatem w punktu widzenia interesu Polski korzystne jest szybkie zakończenie wojny. Im Rosja jest dalej od Polski i Ukraina mniej zniszczona i bardziej zaludniona tym lepiej dla nas. Gdy Rosja mocno posunie się na Zachód a Polska włączy się bezpośrednio do wojny to znajdziemy sie w sytuacji gorszej niż w 1939 roku ! 
Dalsza wojna mocno osłabi gospodarkę całej Europy.  
Skoro do Łukaszenki zadzwonił prezydent Trump określając go jako bardzo szanowaną osobę to Polska powinna od razu podjąć rozmowy z Białorusią i wyrzucić uzurpatorkę Cichanouską. 

Turecka gazeta Aydinlik opublikowała materiał ujawniający korupcję przeterminowanego "prezydenta" Zełenskiego. Według artykułu, co miesiąc na dwa tajne konta w ZEA przekazywano 50 milionów dolarów. Te środki, rzekomo skradzione przez Zełenskiego, w tym z międzynarodowej pomocy, wynoszą około 2 miliardów dolarów wyprowadzonych przez ten kanał.
Konflikt z NABU i SAP był powiązany z obawami przed ujawnieniem tej mega korupcji.  Turcja jest państwem poważnym i jej wywiad mógł wejść w posiadanie informacji. Ale czy są one prawdziwe nie wiadomo. 

Komentarz do https://www.bankier.pl/wiadomosc/Polska-chce-miec-najwieksza-armie-w-Europie-Brakuje-jednak-i-kadry-i-pieniedzy-8995610.html
"Cała narracja o „największej armii w Europie” to w dużej mierze polityczna naprężałka, która ma dobrze wyglądać w komunikatach do opinii publicznej i sojuszników z NATO, ale przy bliższym spojrzeniu roi się w niej od nielogiczności i słabych punktów:

1. Brak proporcji między ambicją a możliwościami

Polska deklaruje rekordowe 4,7% PKB na wojsko – więcej niż USA (!) – ale jednocześnie państwo tonie w długach. Fundusz obronny ma w 2028 r. sięgnąć 66 mld euro długu, a spłata będzie ciążyć przez dekady.

Kraj, w którym brakuje pieniędzy na zdrowie, mieszkania czy edukację, inwestuje w setki systemów, których nie ma kto obsługiwać. To wygląda jak kupowanie floty Ferrari w sytuacji, gdy kierowca dopiero robi prawo jazdy.

2. Kadrowa fikcja

Żeby zapełnić armię, do wojska musiałby pójść co 122 obywatel – liczba absurdalna w państwie, które boryka się z emigracją, starzeniem się społeczeństwa i rosnącymi brakami rąk do pracy.

Na rynek cywilny brakuje pielęgniarek, informatyków, budowlańców, a rząd roztacza wizję dziesiątek tysięcy nowych żołnierzy, których realnie nie ma skąd wziąć.

3. Zbrojeniówka jako maszynka do stanowisk

PGZ od lat jest symbolem nepotyzmu, chaosu i afer. Przykład Misiewicza to tylko wisienka na torcie – w rzeczywistości przemysł obronny funkcjonuje jak synekura dla ludzi „z układu”, a nie jako sprawne przedsiębiorstwo.

Jak można budować „największą armię”, gdy własny przemysł nie potrafi dostarczyć sprzętu bez opóźnień, przetargowych kombinacji i marnowania środków?

4. Symbol zamiast strategii

„Tarcza Wschód” za 2,5 mld euro – bunkry, zasieki, rowy – to brzmi jak scenariusz z czasów zimnej wojny. Tymczasem współczesna wojna to drony, cyberataki, satelity i logistyka. Polska inwestuje w symbolikę i widowiskowe kontrakty, zamiast w rzeczywiste przewagi technologiczne.

5. Dysonans propagandowy

Polska kreuje się na „modelowego sojusznika NATO”, ale w praktyce balansuje na granicy finansowej odpowiedzialności. To trochę przypomina rodzinę, która bierze kredyty na pokazowe SUV-y, żeby sąsiedzi myśleli, że dobrze im się powodzi – podczas gdy w lodówce pustki.

Moja ocena

To wygląda na projekt polityczno-propagandowy, a nie realistyczny plan obronny. Ambicje są większe niż zdolności finansowe, kadrowe i organizacyjne państwa. Zamiast rozsądnej modernizacji, mamy teatr siły na kredyt, w którym Polska ma wyglądać na „europejskiego lidera”, nawet jeśli kosztem własnej gospodarki."

poniedziałek, 18 sierpnia 2025

Od jachtów po unijną integrację. Prawdziwe oblicze KPO

 Od jachtów po unijną integrację. Prawdziwe oblicze KPO
https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/9863252,od-jachtow-po-unijna-integracje-prawdziwe-oblicze-kpo.html
" Problem wydatkowania środków publicznych z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) jest bardziej złożony niż się wydaje i to punktu widzenia zarówno unijnego, jak i polskiego prawa. Jego tło jest szersze niż tylko przydzielenie „Swoim” wstępnie po pół miliona złotych na jachty, ekspresy, mobilne apartamenty czy solaria wraz z brakiem nadzoru, odpowiedzialności instytucji rządowych nad całym procesem doboru beneficjentów, celów przydziału, procesu redystrybucji środków publicznych, a właściwie to celowanego ich rozdawnictwa.

    Hamiltonowski moment w UE. Pułapka wspólnego długu
    Krajowy Plan Odbudowy – co poszło nie tak po odblokowaniu środków?
    HoReCa i nie tylko. Skala nieprawidłowości wymagająca audytu

Przede wszystkim, rozporządzenia (UE) 2021/241 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 12 lutego 2021 r. ustanawiającego Instrument NGUE - na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności (rozporządzenie w sprawie RRF) zawiera liczne przepisy dotyczące ochrony systemu finansowego UE, które trzeba stosować, w tym art.22. Corocznie publikowane są sprawozdania o ochronie interesów finansowych Unii Europejskiej – zwalczania nadużyć finansowych. Rezolucja Parlamentu Europejskiego z 18 stycznia 2024 r. w sprawie ochrony interesów finansowych Unii Europejskiej – zwalczania nadużyć finansowych (C/2024/5730) jednoznacznie wskazuje, że należy „wprowadzić skuteczne zarządzanie zwalczaniem nadużyć finansowych i skuteczne procesy zorientowane na wyniki oraz odpowiednio wyposażone struktury”; uważa, że „w tym celu urzędnikom odpowiedzialnym za poszczególne elementy struktury zwalczania nadużyć finansowych należy zapewnić niezbędną wiedzę cyfrową i proceduralną oraz, że system wczesnego wykrywania i wykluczania chroni budżet UE przed ryzykiem niewypłacalności, zaniedbaniami, nadużyciami finansowymi lub nieprawidłowościami ze strony podmiotów prywatnych”. Ostrzega wreszcie, że istnieją różne poziomy i podmioty zaangażowane w ochronę budżetu UE i funduszu NGUE poprzez zapobieganie (wstrzymywanie i zawieszanie płatności), wykrywanie, korekty finansowe i odzyskiwanie nienależnie wypłaconych środków NGUE, takie jak Europol, EPPO, OLAF, Eurojust, Agencja Unii Europejskiej ds. Szkolenia w Dziedzinie Ścigania oraz organy krajowe, tworzące forum wymiany informacji wywiadowczych i koordynacji działań.

Już 4 czerwca tego roku Komisja Europejska opublikowała komunikat podsumowujący dotychczasowe wdrażanie NGUE/RRF, w którym przypomniano, że zgodnie z przepisami rozporządzenia ustanawiającego RRF państwa członkowskie powinny osiągnąć wszystkie kamienie milowe i wartości docelowe przypisane reformom i inwestycjom ujętym w KPO w terminie do 31 sierpnia 2026 r., a ostatnie płatności mają zostać dokonane do 31 grudnia 2026r. Państwa członkowskie powinny także jak najszybciej (do końca 2025 r.) dokonać przeglądu swoich KPO i skupić się na tych reformach i inwestycjach, których pełna realizacja jest możliwa do 31 sierpnia 2026 r. Działania, w przypadku których nie można tego zagwarantować, powinny zostać usunięte z KPO. Do końca maja 2025 r. KE wypłaciła państwom członkowskim jedynie połowę kwoty z RRF. Pozostała jeszcze połowa tych środków -335 mld euro. Komisja Europejska ostrożnie więc finansuje krajowe KPO i w niedalekiej przyszłości zadba o pełną ochronę wydatków dokonywanych z budżetu UE oraz funduszy KPO, nie pozwoli ich wydać poza cele określonych reform, wynikające tylko z samych wniosków o płatność. Projekty ocenione negatywnie obciążą więc budżety krajowe.

Hamiltonowski moment w UE. Pułapka wspólnego długu

Z drugiej strony, co trzeba zauważyć, że akceptując w końcu 2020r. nowy pakietowy system finansowy (WRF i NGUE oraz wspólne finansowanie, wraz z warunkowością) władze polityczne krajów członkowskich wpadły w podwójne sidła. Mechanizm fiskalny KPO, 5 lat po Covidzie-19 stał się pułapką, w którą wpadły władze krajowe. W ocenie wielu ekonomistów KPO jest zupełnie niepotrzebnym funduszem w Unii Europejskiej, a tym bardziej w Polsce. Zostały bowiem obciążone przyszłymi zobowiązaniami innych krajów i samej Unii, także finansowymi, choć szczególnie Polska, nie otrzymała ani nowych uprawnień, ani środków finansowych przez prawie trzy lata, zaś KPO został formą nacisku politycznego na władze krajowe, w tym uzależnienia poprzez tzw. mechanizm warunkowości, kamienie milowe i inne potrzebne, ale i niejasne lub nieuzasadnione wymagania. Także w związku z presją związaną z koniecznością wspólnie finansowanego i uchwalanego w jednym pakiecie, obowiązującego od 1 stycznia ważnego Wieloletniego Planu (Ram finansowych) na lata 2021-2027. Efektem i celem połączenia tych aktów we wspólnym rozporządzeniu było głównie poszerzenie zakresu władztwa Komisji Europejskiej w sferze uprawnień finansowych, dokonywane poza traktatami unijnymi.

Niekorzystne dla Polski jest wprowadzenie po raz pierwszy w wyniku tego spętlenia żródeł finansowania ograniczenie środków na finansowanie polityk spójności i polityki rolnej (WPR), które w planie na kolejne lata będą dalej zmniejszane. W konsekwencji konieczność tak szeroko i niepotrzebnie powiększanego wspólnego zadłużenia w Unii Europejskiej. Powołanie nowego organu - Agencji zarządzającej długiem na rynku kapitałowym, obciążające kosztami krajowe budżety stanie się również koniecznością. Pożyczać polski Minister Finansów umie bez pośredników, być może nawet taniej, zaś wspólne zadłużenie i redystrybucja środków łączy się przede wszystkim z finansowym uzależnieniem politycznym.

Mamy więc powtórzenie klasycznej operacji finansowej z 1790r. – tzw. momentu hamiltonowskiego. Określana tak od nazwiska sekretarza skarbu w gabinecie prezydenta George'a Washingtona operacja uwspólnotowienia długów, uzyskania prawa do nakładania podatków w poszczególnych stanach, wzmocnienia pozycji rządu federalnego i integracji Stanów Zjednoczonych. Ale czy jesteśmy gotowi na pozatraktatową integrację UE? Żeby spłacić swe zobowiązania, ponad 800 mld euro NGUE, Komisja (w domyśle - rząd europejski) musi więc także zwiększyć obciążenia finansowe. Żeby spłacić nowy dług potrzeba nowych pożyczek i nowych tzw. zasobów własnych, czyli możliwości kreowania nowych podatków, obciążenia krajów i ich obywateli budową wspólnego równoległego, czyli podwójnego unijnego systemu podatkowego - niezależnie od krajowych podatków; z wprowadzonych i wprowadzanych podatków, m.in., opodatkowania gigantów cyfrowych, opłaty od plastiku, granicznej opłaty węglowej, czy może poprzez podatek od transakcji finansowych.

Prace nad systemem unijnych podatków są systematycznie prowadzone w ramach organów unijnych. Ponadto, wskazuje się na konieczność stworzenia – i to jest najważniejsze, systemu permanentnego zadłużenia, opartego tylko, jak wskazuje G.Soros, na spłacanych odsetek od europejskich obligacji. Podobny system proponuje od 2026r. były premier Włoch – M.Draghi, fundusz, z którego finansowany byłby europejski przemysł i dodaje - w wielkich koncernach europejskich. Draghi podkreśla, że “inwestycje można finansować poprzez dalsze emisje wspólnego długu wzorem funduszu odbudowy”. Czyli już nie jednorazowy, ale stały. W jego ocenie wspólna emisja powinna z czasem doprowadzić do głębszego i bardziej płynnego rynku obligacji UE, co będzie także wspierać integrację rynków kapitałowych - drugiego, prywatnego źródła finansowania inwestycji w UE.

One Size Fits All dla całej UE, dla realizacji dobra wspólnego – z takim przesłaniem, po utworzeniu w 2020r. instrumentu NGUE, przystąpiono w Unii Europejskiej do przygotowania ostatniego etapu refom UE, zmierzających do głębszej lub pełnej integracji, czyli do próby stworzenia swego rodzaju jednolitego państwa europejskiego, ze wspólną polityką fiskalną, a następnie pieniężną (i wspólną walutą euro dla wszystkich krajów członkowskich). Uwspólnotowienie długów i zaciąganie przez Unię kredytu, pozwoliło jednorazowo sfinansować fundusz odbudowy, wcześniej z 100 mld euro fundusz SURE – wspomagajacy zatrudnienie pracowników. Spłata RRF ma nastąpić w latach 2028-2058, a pieniądze na ten cel mają zostan pozyskane w przyszłości.

KPO to krajowa część funduszy odbudowy - NGUE. System ten stanowić ma więc podwaliny europejskiej unii fiskalnej, wspólnotowego (federalnego) systemu budżetowego, opartego na wspólnych daninach publicznych i zadłużeniu, które nie obciążałoby krajowych limitów zadłużenia. Wyprowadziłoby to jednocześnie z reguł fiskalnych i systemów Paktu stabilności i wzrostu zadłużenie krajów południa i Francji. Oczywiście, przy założeniu, że miałby on charakter trwały i towarzyszył nie tylko pandemii 2020 roku.

Ta hamiltonowska wizja permanentnego kreowania europejskiego zadłużenia nie znajduje jednak ciągle, mimo presji politycznej, powszechnego poparcia ekonomistów i polityków wielu krajów. Poparcie polityczne w krajach zdyscyplinowanych fiskalnie jest konieczne. Uzyskuje się je w UE poprzez zachęty finansowe adresowane do rządów, beneficjentów funduszy unijnych, nawet bez ich wiedzy.

Dlatego więc faktycznymi beneficjentami KPO zostają też grupy specjalnego zainteresowania, jednostki, popierające polityczne reformy unijne Nie są to podmioty tzw. „ekonomii wspólnego dobra publicznego”, nie finansują celów publicznych. W Polsce i w niektórych krajach członkowskich, wybrane finansowane liczne projekty związane zostały z hedonistycznymi, rozrywkowymi celami, które niekoniecznie prowadzą do rozwoju i odporności gospodarki. Rodzą, jak zauważano, jednocześnie obawy o nadużywanie instrumentów sfery fiskalnej przez kraje słabo zarządzające swą gospodarką, tworzące zjawisko, określone jako moral hazard. Tak mówi się o wydatkowaniu we Włoszech, które są największym beneficjentem KPO; a były tam tak oceniane drobiazgi, w porównaniu do naszych oryginalnych projektów (sztuczny stok narciarski, czy tramwaj na plażę) i inne niezrozumiałe projekty, jak utworzony przez M.Draghiego w 2022r fundusz w ramach KPO przeznaczony na odszkodowania dla indywidulanych ofiar niemieckich zbrodni wojennych z czasów II wojny światowej, wsparty przez Komisję.
Krajowy Plan Odbudowy – co poszło nie tak po odblokowaniu środków?

Zgodnie z ustaleniami Rady Europejskiej cele programu NGEU/KPO powinny być jednak odmienne, służyć rozwojowi, inwestycjom publicznym. To zielona energia, transformacja cyfrowa, efektywność i dostępność ochrony zdrowia, konkurencyjność gospodarki. W późniejszym okresie dodano wydatki związane z przemysłem wspólnej obrony.

Na rozwój zakwalifikowane do wsparcia w formie dotacji i pożyczek mogły być projekty rozpoczęte po 1 lutego 2020 r., a jego realizacja została zaplanowana do końca 2026 r. Polska mogła liczyć maksymalnie na stosunkowo wysokie finansowanie, ok 70 mld euro, więc Polska w KPO przekazanym KE na początku maja 2021 r. zawnioskowała o całość środków bezzwrotnych oraz o 11,5 mld euro pożyczek. Nie otrzymała ich, gdyż zostały zablokowane nie przez PIS, a na wniosek niektórych europosłów, przez Komisję. Warunkiem wypłaty przez KE środków miała być realizacja kamieni milowych i ustalonych wskaźników. Wypłata poszczególnych transzy wymagała zrealizowania reform praworządności (w sądownictwie) i inwestycji wskazanych w KPO. Przyznane środki nie stanowią, inaczej niż w innych funduszach, refundacji poniesionych wydatków, ani nie są bezpośrednio powiązane z kwotami rzeczywiście poniesionymi na realizację KPO na poziomie krajowym. Są wyjątkowe.

Jak wiadomo, po zamrożeniu środków, mającym zdecydowanie charakter polityczny, o czym mówili sami europosłowie, odblokowano je zaraz po zmianie rządu w grudniu 2023r., mimo braku wymaganych reform i realizacji kamieni milowych. Czasu więc na ich sensowne wykorzystanie było mniej, ale przy możliwym wcześniejszym przygotowaniu dokumentacji możliwe. I tu zaczyna się polska historia wskazywanych przykładów nieprawidłowości – niegospodarności lub oszustw, wymagających teraz kontroli i odpowiedzi - w jakim celu dokonywano w 2025r. wydatków związanych z rozrywkową branżą, zamiast wymaganych w NGUE. Covid-19 szczęśliwie minął i jego skutki. Przy okazji - jak czują się właściciele samodzielnie sfinansowanych jachtów, czy pominiętych poważnych projektów ochrony zdrowia?
HoReCa i nie tylko. Skala nieprawidłowości wymagająca audytu

Wszystkie umowy zwłaszcza niepubliczne, wymagają więc teraz oczywiście ewidencji, głębokiego wyjaśnienia, wymagań stawianych beneficjentom, kontroli ich wdrażania i rozliczenia, etapu realizacji, wskazania odpowiedzialnych osób za ewentualne nieprawidłowości w ocenie wniosków, audytu w instytucjach wdrażających. Konieczna jest transparentność i szczegółowa, poważna kontrola wielu instytucji. Weryfikacji i rozliczenia do końca roku wymaga Komisja. W Rezolucji Parlamentu Europejskiego z 2024r. w sprawie ochrony interesów finansowych Unii Europejskiej domagano się wdrożenia szczegółowych procedur krajowych w celu zwalczania nadużyć finansowych w NGUE. Więc pojawią się następnie unijne organy kontroli i audytu.

Będą ustalać, czy te środki zostały właściwie przyznane, czy były później wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem, czy były wydatkowane zgodnie z umową. A jeśli nie, to czy można w jakiś sposób stosować kary i sankcje (zwroty zakupionych dóbr, środków finansowych) wobec beneficjentów. A to sankcjonowanie może się odbywać na wielu płaszczyznach – obciążać i beneficjentów i osoby, które decydowały o przyznaniu środków na niewłaściwe cele. Dokonywane będą z punktu widzenia różnych dziedzin prawa - dyscypliny finansów publicznych, prawa dotacyjnego, zamówień publicznych, prawa karnego, wielu regulacji europejskich, prawa do dobrej administracji. Czy opisany w mediach system kupna zadłużonych spółek w celu póżniejszej alimentacji z KPO zawiera mechanizmy korupcjogenne?

Mogą być blokowane wypłaty i żądania zwrotów środków, może konieczne będą procesy sądowe z beneficjentami, może również potrzebna byłaby komisja śledcza. Ważne jest bowiem, żeby rzetelnie ukazać społeczeństwu, jaka jest skala nieprawidłowości. Nie wiadomo, czy HoReCa jest jedyną dziedziną, w której pojawiły się takie kontrowersje. To wszystko wymaga szczegółowego, fachowego wyjaśnienia przez ministerstwo funduszy i polityki regionalnej. Należy też wyjaśnić, dlaczego te początkowe cele zostały rozszerzone, w jakim trybie tego dokonano i co oznacza „uelastycznienie” warunków finansowania, które zostało dokonane w 2025 roku. Należy zbadać zarzuty o akceptacje wniosków według klucza partyjnego, dla biznesu związanego z układem władzy. Moje kluczowe pytanie – czy występuje związek wsparcia finansowego polskich polityków z akceptacją systemu stałego wspólnego zadłużania dla ratowania gospodarek europejskich w stagnacji i konkurencyjności dużych europejskich przedsiębiorstw przyszłych Wieloletnich ramach finansowych2027-2034. Takiego wyjaśnienia powinniśmy się domagać."

sobota, 16 sierpnia 2025

Ubogacenie czyli zubozenie

 Ubogacenie czyli zubożenie 
Uchodźcy i imigranci z III Świata przynoszą ze sobą III Świat.  Czyli zwyczaje, przemoc, przestępczość, brud i zakażenia.
Badania wykazują, że m.in. w Niemczech, Francji i Szwecji imigranci spoza UE byli poważnym obciążeniem netto dla finansów publicznych. Koszty dodatkowo rosną po doliczeniu kosztów akcji służb, sądów i więzień.
Imigrant imigrantowi nierówny. Nieliczni imigranci z I Świata  będą skarbem dla goszczącego państwa, inni liczni kulą u nogi.
Nawet jeśli pracodawca imigranta ma z tego korzyść to dopłaca do tego na wiele sposobów całe społeczeństwo. Czyli prywatyzacja zysków i uspołecznienie strat. To znana melodia pasożytów.


 Kraje arabskie nie przyjmują uchodźców - braci w wierze bowiem nie chcą i nie potrafią oni pracować oraz są kłopotliwi na wiele sposobów. Pracują u nich tylko tani  pracownicy z III Świata. Strzelają do intruzów. Przepychają z powrotem przez granice.  Nielegalne wdarcie się do kraju oznacza wyrok i deportacje. Przesłuchaniu towarzyszy pobicie. De facto stosowane są kary cielesne.
Izrael i USA prowadzą rozmowy z kilkoma państwami afrykańskimi w sprawie przyjęcia Palestyńczyków ze Strefy Gazy. Mimo nacisków USA kraje odmawiają obawiając się niestabilności i sprzeciwu społecznego. 

Departament Stanu poinformował o możliwości rozpoczęcia 12-miesięcznego programu pilotażowego zobowiązującego osoby z części krajów do wpłacenia kaucji w wysokości 5 tys., 10 tys. lub 15 tys. dolarów przy ubieganiu się o wizę - poinformowała AP.
Obowiązek ma dotyczyć osób pochodzących z krajów, w których odnotowuje się wysoki wskaźnik przekroczenia terminu pobytu w USA i w których występują niedociągnięcia w wewnętrznych kontrolach bezpieczeństwa dokumentów.
Lista krajów, których ma dotyczyć program, będzie opublikowana, gdy wejdzie on w życie.
Obowiązek nie będzie dotyczył obywateli krajów objętych Programem Ruchu Bezwizowego. Umożliwia one podróże służbowe lub turystyczne do USA do 90 dni bez konieczności posiadania wizy. Wśród 42 krajów objętych tym programem jest Polska.

A Sunday reminder that UK Muslims are 6.5% of our population but are responsible for:
97% of terror deaths since 2000
90% on MI5's terror watch list
75% of terror threats
84% of child gang rapes
18% of prisoners
6000 FGMs a year
1.5x birth defect rate
48.6% of 16-64 not employed
27% in social housing

Strategiczne zeglarstwo gastronomiczne

 Strategiczne zeglarstwo gastronomiczne
Komentarz do https://independenttrader.pl/kpo-to-wiekszy-przekret-niz-tylko-jachty-i-ekspresy-do-kawy/
"Ależ oczywiście, pełna zgoda, w końcu nic tak nie hartuje polskiej gospodarki jak strategiczna inwestycja w jacht dla restauracji w Lublińcu. W czasach kryzysu, kiedy inne państwa wydają pieniądze na technologie, infrastrukturę czy energetykę, my mamy odwagę pójść pod prąd i postawić na żeglarstwo gastronomiczne. Klient po mielonym w sosie pieczeniowym wypływający prosto z pomostu w rejs ku lepszej przyszłości, to jest ta wizja, która czyni z Polski mocarstwo innowacji. A ekspres do kawy za pół miliona, arcydzieło wizji gospodarczej, bo przecież aromat latte za 37 złotych filiżanka to najlepsza linia obrony przed kryzysem.
A ten warunek, że sprzęt trzeba potrzymać rok, a potem można sprzedać, to jest dopiero przełom. Świat przez lata błądził po omacku, a my, dzięki KPO wynegocjowanemu przez Mateusza Morawieckiego, znaleźliśmy złoty środek między darowizną a wyprzedażą garażową. Kapitalizm na miarę XX wieku, ależ oczywiście, w najlepszym tego słowa znaczeniu, taki, w którym polski przedsiębiorca może jednocześnie być bohaterem narodowym i mistrzem Allegro. I nie oszukujmy się, gdyby Morawiecki dalej rządził, dziś robiłby tournée po kraju, fotografując się na tle tych jachtów i ekspresów, ogłaszając „historyczny sukces polskiej przedsiębiorczości” i pokazując, jak to KPO „pracuje dla ludzi”. A przecież kiedy ogłosił w 2022 roku podpisanie umowy, poszły miliony złotych na banery w całym kraju promujące ten „sukces”, rozwieszone w miastach i miasteczkach tak gęsto, że nie dało się ich nie zauważyć. I dziś mało kto już o nich pamięta, jakby to był jakiś sen przedwyborczy, który rozmył się po przebudzeniu.
No i ta przejmująca diagnoza, że KPO to „narzędzie wywierania wpływu na Polskę przez zagranicę”. Wstrząsające odkrycie. Kto by się spodziewał, że w Unii Europejskiej środki są powiązane z warunkami. To tak jakby kupić bilet na koncert i odkryć, że trzeba przyjść na salę, żeby posłuchać muzyki. Ale dzięki tej narracji wiemy już, że każda wypłata eurocenta z Brukseli to precyzyjnie zaplanowany zamach na polską suwerenność, a każde eurocentowe oprocentowanie pożyczki to spisek, który zburzy fundamenty państwa.
I na deser perełka, że większość środków to pożyczki w euro. Tak, odkrycie tej skali wymagało odwagi badacza, który odważył się przeczytać pierwszy akapit umowy, którą Morawiecki podpisał z dumą w 2022 roku. Ale ileż to dodaje dramaturgii. Bo przecież dług w złotówkach to patriotyzm, a dług w euro to zdrada narodowa. Niech będzie, że w złotówkach kosztowałby więcej, nie przeszkadza, ważne, że jest nasz, swojski, biało-czerwony.
A już idea, by Polska była w UE, ale całkowicie wolna od „wpływu zagranicy” to jest dopiero patos. Oto wizja państwa, które bierze pieniądze, korzysta z rynku, używa unijnej ochrony granic, a jednocześnie stoi dumne i nietknięte, niczym dziewiętnastowieczny szlachcic, który z dumą siedzi w paryskim salonie, ale udaje, że jest tam tylko po to, by popatrzeć na żyrandol.
I tu dochodzimy do kolejnej ironii — dziś obecną ekipę widzimy w roli moralnych strażników, którzy w ogniu krytyki piętnują te jachty i ekspresy, pomijając dyskretnie fakt, że to konstrukcja programu zaprojektowana i podpisana przez ich poprzedników umożliwiła takie zakupy. Tak więc każdy ma tu swoje ręce w mące, tylko jedni pieką propagandowy chleb, a drudzy udają, że ktoś inny go upiekł.
To jest narracja heroiczna, pełna wiary, że Polska może żyć w świecie jak w bajce, gdzie euro to prezent od dobrego wujka, a zagranica to tylko goście na naszym weselu, którzy mają się cieszyć, że w ogóle przyszli. Słucha się tego jak eposu narodowego, w którym bohater walczy z wiatrakami, dosłownie, bo przecież wiatraki też w tym wszystkim są gdzieś winne…" 

czwartek, 14 sierpnia 2025

Bieleń: Potrzeba „nowych Helsinek”

 Bieleń: Potrzeba „nowych Helsinek”
https://myslpolska.info/2025/08/13/bielen-potrzeba-nowych-helsinek/
"Niezauważenie i bezrefleksyjnie minęła okrągła rocznica 50-lecia podpisania 1 sierpnia 1975 roku w Helsinkach przez przywódców 35 państw europejskich, w tym USA i Kanady, Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (KBWE).

Ta okoliczność nasuwa na myśl potrzebę uświadomienia głębokiej dewaluacji pokoju, jaka nastąpiła w okresie minionego półwiecza. W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych XX wieku wynegocjowano epokowy dokument „kodyfikacji” zasad pokojowego współistnienia państw o różnych systemach społecznych i ideologicznych. Bazując na normach prawa międzynarodowego utrwalono w powszechnej świadomości wiele standardów, które przyczyniły się do uznania powojennego „status quo”. Polska była beneficjentem wielu z nich, ale najbardziej chyba zasady integralności terytorialnej i nienaruszalności granic, co zdjęło z publicznej wokandy jej tymczasowość i dało atuty państwa stabilnego.
Legitymizacja ładu powojennego, potwierdzona w procesie helsińskim, opierała się aż do początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku na kompromisie mocarstw zwycięskich w II wojnie światowej, w którym podyktowały one warunki pokoju. Ponieważ ZSRR należał do obozu zwycięzców rozstrzygających o losach świata, na Zachodzie liczono się z jego stanowiskiem i traktowano nie tylko jako rywala w konfrontacji zimnowojennej, ale także jako wojennego sojusznika, a następnie równoprawnego partnera w rozmaitych formach dialogu i współpracy. Była to swoista dialektyka „wojny i pokoju”, do której w znanej książce odnosił się francuski filozof polityki Raymond Aron („Paix et Guerre entre les Nations”,1962; wyd. polskie: „Pokój i wojna między narodami”, 1995). Takie lektury są ciągle godne polecenia, gdyż współcześni politycy zatracili poczucie odpowiedzialności za losy świata z powodu ignorancji i moralnej mizerii.

Państwa, a zwłaszcza mocarstwa przywódcze, stojące naprzeciw siebie w blokowej konfrontacji zimnowojennej nauczyły się wtedy wzajemnie szanować  swoje racje i respektować granice nieustępliwości. W drodze intensywnego dialogu potrafiły wypracować pragmatyczne reguły powściągliwości i roztropności, które pozwoliły na zbudowanie mechanizmów wzajemnej kontroli i równowagi, choćby szerokiej palety środków budowy zaufania i bezpieczeństwa. Szkoda, że wszystkie te „wynalazki” epoki odprężenia w stosunkach Wschód-Zachód poszły w zapomnienie.

Proces paneuropejski doprowadził do powstania Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), która w latach dziewięćdziesiątych ub. stulecia sprzyjała pokojowej transformacji systemu bezpieczeństwa europejskiego po rozpadzie bloku wschodniego i zniknięciu ZSRR. Do nowych reguł włączono w stambulskiej Karcie Bezpieczeństwa Europejskiego z 1999 roku zasadę niepodzielności bezpieczeństwa, która miała być fundamentem euroatlantyckiego współistnienia w czasach unipolaryzacji systemu międzynarodowego.

Zachód pogrzebał Helsinki

Wkrótce jednak, w pierwszych dekadach nowego stulecia, okazało się, że Stany Zjednoczone ze swoimi atlantyckimi sojusznikami, czując się zwycięzcami w „zimnej wojnie”, zaczęły traktować  porozumienia helsińskie, podobnie zresztą jak tuż powojenne porozumienia jałtańskie i poczdamskie, jako wymuszony kompromis z fałszywym sojusznikiem, a w zasadzie wrogiem wartości i zasad, promowanych przez Zachód. Utrwalony w dialogu rozbrojeniowym z ZSRR i Rosją „modus vivendi” uznano za szkodliwy dla strony zachodniej. Do lamusa odesłano więc wszystkie najważniejsze porozumienia rozbrojeniowe o kontroli zbrojeń i redukcji uzbrojenia, zwłaszcza w sferze nuklearnej. W istocie doprowadziło to do podważenia wiarygodności odstraszania przy wykorzystaniu tej broni. Nastał czas strategicznej niepewności i rosnącego ryzyka wybuchu konfliktu globalnego.

W ten sposób zdezawuowano dorobek KBWE/OBWE, uznając jej uniwersalne przesłanie za nieistotne. Na domiar złego, państwa zachodnie zaczęły po swojemu interpretować  zasady helsińskie, prowadząc do relatywizacji prawa międzynarodowego i stosowania tzw. podwójnych standardów, jeśli chodzi na przykład o nieingerencję w sprawy wewnętrzne innych państw czy zakaz stosowania siły lub groźby jej użycia. Działania wedle własnego uznania, z pominięciem konsensusu, jaki towarzyszył zasadom „dekalogu helsińskiego”, przyczyniły się do podważenia roli prawa międzynarodowego i dyplomacji, jako ważnych środków regulacji stosunków międzynarodowych. Bogate instrumentarium pokojowego załatwiania sporów odsunięto na bok na rzecz rozwiązań siłowych.
Obecnie brakuje inicjatyw, jak na nowo określić granice tego, co możliwe i tego, co nieakceptowalne dla największych adwersarzy w stosunkach międzynarodowych. Nie można mechanicznie  przywrócić klimatu z czasów procesu helsińskiego, ani nie ma też żadnych pomysłów, jak odbudować powszechną świadomość prymatu pokoju nad wszystkimi innymi wartościami, składającymi się na interes wspólnoty międzynarodowej. Brakuje przede wszystkim woli  politycznej, aby uruchomić systematyczny dialog („plurilog), pozwalający na zbliżanie stanowisk w sprawach żywotnych dla każdej ze stron. Chodzi o rekonstrukcję rudymentarnej cechy komunikowania między ludźmi: zdolności takiego mówienia, żeby drugi mógł nas usłyszeć i rozumieć oraz zdolności takiego słuchania, żeby zrozumieć drugiego.

Kultura pokoju i bezpieczeństwa wymaga społecznej odwagi przeciwstawienia się narzucanym przez rządzących hasłom zbrojeniowym i prowojennym. Powinno je zastąpić nie „budowanie pokoju przez wojnę”, lecz przekonanie, że nie ma takich problemów w stosunkach między mocarstwami i wielkimi ugrupowaniami państw, których nie można byłoby rozwiązać przy dobrej woli stron, w formie dialogu i negocjacji. Sztuka rządzenia nie polega na mobilizacji wojennej, lecz na budowaniu klimatu porozumień, dzięki którym nigdy nie dojdzie do realnej wojny.  I nie jest to naiwny pacyfizm, tylko humanistyczna, bo stawiająca każde życie ludzkie na pierwszym miejscu, strategia przetrwania.

Największym paradoksem demontażu ładu paneuropejskiego jest to, że jego sprawcami są najsilniejsze państwa, które same brały udział w tworzeniu i utrwalaniu helsińskich reguł gry oraz były ich beneficjentami, gdy było to dla nich wygodne. Ponieważ Akt Końcowy KBWE nie miał charakteru traktatu, a był deklaracją woli politycznej, trudno do interpretacji jego zaniechania stosować zasadniczą zmianę okoliczności („rebus sic stantibus”), znaną w prawa traktatowego. W rzeczywistości jednak mamy do czynienia z sytuacją, kiedy państwa zachodnie czerpały korzyści z polityczno-prawnych regulacji helsińskich, ale gdy nadarzyła się okazja, uwolniły się z ciążących na nich obowiązków. Nie trzeba dowodzić, że jest to sprzeczne z wszelkimi regułami współżycia międzynarodowego. To wyraz niebywałego cynizmu i hipokryzji.
Szczególnie cennym dorobkiem procesu paneuropejskiego było zbudowanie po obu stronach podziałów blokowych przeświadczenia, że żadna ze stron konfrontacji nie może osiągnąć wszystkiego, czego pragnie. Warunkiem  kompromisu było zbudowanie choćby minimalnego zaufania oraz okazanie szacunku wobec przeciwnika. Patrząc na nastawienia wzajemne między państwami przestrzeni euroatlantyckiej a Rosją, nie wspominając o Ukrainie jako ofierze agresji, widzimy, jak daleko uczestnicy geopolitycznego sporu  odeszli od tamtych wzorów.

Dyktat „moralnej wyższości” Zachodu…

sprawił, że to, co było kiedyś  podstawą pokojowego układania się państw, uległo nie tylko dewastacji, ale w oczach nieprzejednanych i nieustępliwych polityków wobec Rosji stało się wręcz niemożliwe do odtworzenia. Osobliwością jest dzisiejsza irracjonalna wojowniczość przywódców państw zachodnioeuropejskich, Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, nie wspominając o pomniejszych, jak Włochy czy Finlandia, które  były największymi beneficjentami odprężenia w stosunkach z ZSRR i współpracy surowcowo-energetycznej z Rosją.

Pokojowej legitymizacji ładu międzynarodowego nie sprzyja obecny układ sił, w którym hegemonia Stanów Zjednoczonych jest utrzymywana przy pomocy rozbudowanej machiny zbrojeniowej i wspierania konfliktów zbrojnych, służących osłabianiu realnych i potencjalnych przeciwników. Starcie dwóch imperializmów – zachodniego i rosyjskiego – na obszarze Ukrainy jest tego najlepszym dowodem. Przywróceniu pokojowych regulacji nie sprzyja też dogmatyzacja wojny jako głównego motywu polityki zagranicznej i obronnej państw. W wielu wykładniach geopolitycznych wojnę jako ostateczne („ultima ratio”) narzędzie polityki przekształcono w cel, zapewniający nie tylko utrzymanie  statusu, ale także – jak w przypadku przywódców Ukrainy i Izraela – Wołodymyra Zełenskiego i Benjamina Netanyahu – uzasadnienie ich osobistego utrzymania się u władzy.

Trwanie jak najdłużej ekstremalnej sytuacji przemocy i strachu, jaką jest wojna na Ukrainie czy operacja specjalna sił zbrojnych Izraela wobec Hamasu w Gazie, leży w interesie  nie tylko miejscowej soldateski, tj. kół militarystycznych i rozmaitych grup nacisku. Przyczyna tkwi także w koteryjnych, sekciarskich i oligarchicznych zabiegach, wewnętrznych i zewnętrznych, aby odwlekać powrót do pokojowej normalności ze względu na ryzyko postawienia miejscowych przywódców przed wymiarem sprawiedliwości za ewidentne nadużycia władzy, haniebne praktyki korupcyjne czy zbrodnicze decyzje wobec niewinnej ludności okupowanych terytoriów.

Patrząc retrospektywnie na ostatnie trzy dekady „ładu liberalnego” widać wyraźnie, że pozimnowojenny pokój traktowano jako funkcję nowego rozdania pozycji, ról i statusów mocarstwowych oraz kamuflaż dla zachodniocentrycznej polityki siły. Podważanie znaczenia instytucji międzynarodowych, w tym ONZ i OBWE, uznawano za przejaw naturalnej ewolucji w stronę monocentrycznego zarządzania sprawami globalnymi.  Trwające wojny na peryferiach systemu międzynarodowego – w Afganistanie, Libii, Sudanie, Syrii, czy wreszcie na Ukrainie i w Strefie Gazy – miały legitymizować zasadność działań na rzecz promowania demokracji, rządów prawa, społeczeństwa obywatelskiego i gospodarki rynkowej. W wielu miejscach zamiast przemian w kierunku tych wartości doszło niestety do regresu i umocnienia praktyk rządów autorytarnych.

Apoteoza wojny

W ostatnich latach odżyły z dużą intensywnością tendencje do relatywizacji i lekceważenia pokoju, wyrażające się choćby w bezrefleksyjnym i nachalnym przywoływaniu starorzymskiego hasła: „si vis pacem, para bellum” (jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny). Ponadnarodowy, globalistyczny kapitał zwęszył niezwykłą okazję do lansowania nowego i kosztownego wyścigu zbrojeń, którego rezultatem jest parcie do konfrontacji między różnymi ośrodkami siły. Stawką jest utrzymanie hegemonii Zachodu i prymatu Stanów Zjednoczonych w systemie międzynarodowym.

Obecnie, gdy administracja Donalda Trumpa usiłuje wywrzeć skuteczny wpływ na zakończenie konfliktu ukraińskiego, ciągle wpływowi podżegacze wojenni nawołują do zawarcia „sprawiedliwego” pokoju, mając na uwadze przede wszystkim swój punkt widzenia. Tymczasem nigdy dotąd nie wypracowano jednolitych kryteriów oceny tego, co w skomplikowanym środowisku międzynarodowym jest, czy nie jest „sprawiedliwe”. Najczęściej sprawiedliwość ma charakter priorytetowy, tzn.  odpowiada interesom najsilniejszych. Z tego punktu widzenia nie ma ani wojen sprawiedliwych, ani sprawiedliwego pokoju. Wojny są zawsze korelatem siły i rywalizacji, stan pokoju  jest natomiast wypadkową woli współpracy i porozumienia stron, niezależnie od ich ideowej proweniencji czy charakteru rządów. Wszyscy, którzy opowiadają się za „sprawiedliwym” pokojem zazwyczaj roszczą sobie prawo do „lepszych” postaw moralnych. W rzeczywistości – nawet nie zdając sobie z tego sprawy – opowiadają się za taką czy inną opcją ideologiczną bądź nasyconą aksjologicznie wizją rzeczywistości, które pozostają w kolizji z innymi narracjami.

Przy tych pułapkach każdy kompromis będzie kojarzony z czyjąś dominacją, niesymetrycznymi ustępstwami i faktycznymi stratami słabszej ze stron. To z tych powodów wiele rządów zachodnich, w tym także rząd Polski, z ogromną dozą niechęci podchodzi do inicjatywy spotkania między Trumpem a Putinem. Media „liberalnego” nurtu wprost nie przyjmują do wiadomości, że  Putina należy tytułować prezydentem zgodnie z zajmowanym przez niego stanowiskiem, podczas gdy jeszcze przed chwilą prezydent Rosji był po prostu, mówiąc najdelikatniej, „kremlowskim autokratą” czy „pospolitym zbrodniarzem”.
W przypadku Ukrainy i jej sojuszników w trwającym procesie pokojowym powstaje złożony problem autoryzacji wynegocjowanego przez Amerykanów z Rosjanami porozumienia. Nacisk położony na „godny” i „sprawiedliwy” pokój ma się bowiem nijak do „pokoju zwycięzcy”. A tak rysuje się perspektywa  uwzględnienia postulatów rosyjskich w sprawie statusu Ukrainy jako państwa „zneutralizowanego” i okrojonego z ziem, które przed rokiem 2022 do niej należały. Można oczywiście ubolewać, że miejsce „ładu liberalnego” zajmuje „ład autorytarny”, ale są to tylko  wygodne  tłumaczenia własnej niemocy, jaką wykazały państwa europejskie, dając się wciągnąć w „pułapkę” wojny ukraińskiej. Ostatecznie, w każdym procesie budowania pokoju rozstrzygającym czynnikiem jest siła.

Zgodnie z przekonaniem obecnego prezydenta USA, wojny na Ukrainie można było uniknąć. Jeśli jednak do niej już doszło, to były realne okazje i szanse, aby ją szybko zakończyć. Nie bez powodu  przywołuje się rokowania stambulskie z wiosny 2022 roku. Tzw. kolektywny Zachód parł jednak do otwarcia szerokiego wojennego frontu. Chciał wykorzystać sposobność, aby przy pomocy Ukrainy  zniszczyć albo przynajmniej osłabić Rosję, doprowadzić do jej  wewnętrznej degradacji.  Z czasem konflikt przybrał  niewyobrażalne rozmiary i wymknął się spod kontroli protektorów Ukrainy. Nie bez znaczenia w tym procesie okazało się załamanie „liberalnego internacjonalizmu” po porażce wyborczej amerykańskich demokratów. Donald Trump, mimo rozlicznych niekonsekwencji, okazuje się jednak skutecznym  „brokerem” pokoju. Nie wiadomo wszak, jakie będą perspektywy jego wdrożenia. Trzeba bowiem się liczyć  z rozmaitymi blokadami i strategiami kontrpokojowymi, do których będą należeć prowokacje, intrygi, sabotaż, skłócanie po każdej ze stron, próby odwetu i rewanżu.

Długa droga do stabilizacji

Zapewne długo przyjdzie czekać na pokojową stabilizację ładu międzynarodowego, w którym zostaną przywrócone czy też na nowo odkryte zasady równości suwerennej i nieinterwencji między państwami, pokojowe sposoby załatwiania sporów oraz wzajemnej kontroli i równowagi. Krucjaty ideologiczne nie skończą się nigdy, ale zachodnie rządy złożone z abnegatów i amatorów politycznych muszą  zrozumieć, że u podstaw pokoju leży geopolityczny układ sił, a nie jakieś mrzonki o demokracji powszechnej czy centralizacji władzy w stosunkach międzynarodowych.

Potrzebne są nowe regulacje w odniesieniu do nieproliferacji broni jądrowej oraz poszanowania rozmaitych reżimów rozbrojeniowych, w tym przywrócenia rangi statusowi neutralności i demilitaryzacji. W świecie wielobiegunowym powinny one sprzyjać stabilizowaniu równowagi w wymiarze regionalnym oraz kreować role pośredników i buforów między zwaśnionymi stronami.

Nowe regulacje są potrzebne w związku z roszczeniami z powodu krzywd historycznych (kwestia rekompensaty za wyzysk kolonialny), czy pilnej redystrybucji bogactwa społecznego w skali globalnej, choćby ze względu na wielkie migracje (nowy dialog Północ-Południe). Państwa powinny zadbać o prawną ochronę swojego statusu i podmiotowości prawnomiędzynarodowej, a zatem oficjalnie przyjąć jako najważniejszą perspektywę  etatystyczną i zapewnić sobie konstytucyjne gwarancje sprzeciwu wobec tendencji ponadnarodowych i globalistycznych.

Muszą zostać nakreślone na nowo granice kompetencji wewnętrznej państw, aby w poliarchicznym środowisku międzynarodowym zachowały one pełne atrybuty władcze (wewnątrzsterowność, samostanowienie i odpowiedzialność międzynarodową). W tym kontekście należy podkreślić, że systemy polityczne państw i charakter ich rządów nie mogą być podważane  przez jakiekolwiek gremia zewnętrzne, a organizacje międzynarodowe, zwłaszcza te o charakterze ponadnarodowym, nie mogą korzystać z prawa nadzoru czy kontroli nad suwerennymi państwami. Wszelkie aparaty biurokratyczne organizacji, niemające legitymizacji demokratycznej ze strony państw, wielkie koncerny oraz rozmaite korporacje lobbystyczne nie mogą mieć uprawnień władczych wobec rządów narodowych. Podobnej regulacji wymagają granice funkcjonowania żywiołowego i szkodliwego lobbingu międzynarodowego.
Potrzeba „nowych Helsinek” wynika z konieczności uznania współistnienia alternatywnych dróg do pokoju, co oznacza respektowanie lokalnych układów sił i wynikającej z nich hierarchicznej odpowiedzialności za utrzymanie pokoju i bezpieczeństwa. Oznacza ono respektowanie ról przywódczych na różnych poziomach systemu międzynarodowego, powrót do multilateralizmu i dyplomacji konferencyjnej („multimediacji”). To także powód, aby polska dyplomacja powróciła do pragmatyzmu i realizmu, a minister spraw zagranicznych zamiast butnej dezynwoltury zaczął dbać o wizerunek Polski jako państwa poważnego."

środa, 13 sierpnia 2025

Co zrobicie jak przegracie wojne ?

 Co zrobicie jak przegracie wojnę ?
 Oficjalnym celem USA w wojnie na Ukrainie było i  jest osłabienie Rosji. Rosja nie została osłabiona i prowadzenie wojny przez USA straciło sens. Kryzys dotknął Europę. 
 Skutki przegranej wojny są z reguły bardzo poważane. Utrata części  terytorium, upadek państwa, okupacja, ogólna destabilizacja, potężny kryzys gospodarczy, bankructwo i niemożność spłaty długów,  gruntowne zmian polityczne, bandytyzm, bieda, migracje... Przegrany nie zawsze nawet połowicznie podniesie się po przegranej.

 Rosja jest największym państwem świata i graniczy z wieloma krajami świata: https://pl.wikipedia.org/wiki/Rosja Artykuł na Wikipedii jest w 321 językach. Z wyłączeniem przyłączenia Półwyspu Krymskiego, całkowita długość granic Rosji wynosi aż 60 932 km. Ogromna większość granic Rosji  jest uznana międzynarodowo. Pretensje terytorialne są wyjątkiem.
 Czy w Rosji jest sentyment za dawnym "potężnym" ZSRR ?
W historii jeden człowiek nigdy nie decydował o wszystkim. Człowiek jest istotą społeczną. Wszyscy dyktatorzy mieli grono współpracowników i brali ich zdanie pod uwagę. Tak było w starożytnym Rzymie. Hitler i Stalin godzinami dyskutowali ze swoimi ludźmi zanim zapadła decyzja. Już w pruskiej armii dowódca musiał wysłuchać podległych mu oficerów nawet jak mieli inne zdanie. Obowiązywał wypracowany Rozkaz ale też lojalna samodzielność i zasada koleżeństwa.   
Tak samo Putin musi godzinami wysłuchiwać współpracowników i czytać papiery. Śmieszy nazywanie prezydenta Putina dyktatorem. Dokumenty statuujące ustrój Rosji są ogólnie dostępne na WWW. Oczywiście wybory w Rosji były zmanipulowane tak samo jak w USA, Rumunii, Polsce... i multum innych krajów. 
Realnym dyktatorem jest obecnie pomarańczowy prezydent Trump wydający Executive Orders czyli dekrety. Ma na przykład inne zdanie niż poprzednicy albo kaprys i wydaje sobie dekret. Wypowiedział nawet po fakcie bez zgody Kongresu wojnę Iranowi i go zbombardował. 
Zatem bliższe bananowej republice z małpim królem chaotycznie jednoosobowo zmieniający rzeczywistość są obecnie USA a nie Rosja. Media codziennie donoszą o chimerycznych zmianach  ceł wprowadzanych przez Trumpa.
O tym że Polacy nie lubią Rosjan a nawet ich nienawidzą a Rosjanie nie lubią Polaków i nimi gardzą wiedział Stalin i jego ekipa. Aby dekadami mieć święty spokój i skupić się na ważnych rzeczach zrobili stabilną monoetniczną Polskę w znakomitych granicach o dużych możliwościach rozwoju ! W roli pośredników na linii transmisyjnej stalinowskiej władzy postawili Żydów aby to ewentualnie na nich a nie na Rosjan spłynęło Odium. Wiedzieli że przyszłości nie da się zmienić ale przyszłe stosunki należy ułożyć jak najmniej antagonistycznie aby móc optymistycznie myśleć o przyszłości. 
 ZSRR dobrowolnie wyszedł z Europy Środkowo - Wschodniej. 
Polska nie ma własnej technologii, cennych fabryk i zasobów naturalnych. Ma tanią siłę roboczą ale tego Rosja nie potrzebuje. Więc po co by mieli nas najechać ? Tak samo jak z Ukrainą Rosja może poczuć się zagrożona.
Sowieci do sprawy wewnętrznych granic ZSRR nie przykładali uwagi bo były to realnie sprawy marginalne. W dacie rozpadu ZSRR na wschodzie Ukrainy mieszkała ludność rosyjskojęzyczna.
Sprowokowana przez USA wojna na Ukrainie toczy się o korektę granic wewnętrznych w dawnym ZSRR. To odmiana spóźnionej  wojny domowej i zewnętrzna ingerencja powiększa problemy.
 Aż do sprowokowanego przez NATO oderwania Kosowa od Serbii granice w Europie uważano za nienaruszalne siłą. Już wtedy spekulowano że na tym Casusie się nie skończy.
 Żaden z sąsiadów Polski poza Ukrainą nie ma pretensji terytorialnych. Rosja nic od nas nie chciała. Rosja nie przerwała dostaw ropy i gazu czym fałszywie straszono przez ponad 3 dekady.
        
Wywołane przez tanich prowokatorów powstania Listopadowe i Styczniowe przyniosły Polsce straszliwe  szkody ale opłaciły się zleceniodawcom blokując Rosji możliwość działania.
Podżegana przez Anglików zbrodnicza sanacja sprowokowała atak III Rzeszy na Polskę. Wpadaliśmy z deszczu pod rynnę. 

Mądre przysłowie mówi -  Uważaj czego chcesz bo możesz to dostać ! 
Dowódca NATO w Europie mówił o błyskawicznym agresywnym - wyprzedzającym  zajęciu Kaliningradu. Władze Rosji raczej w obronie użyją broni jądrowej a świat potępi agresora. 

wtorek, 12 sierpnia 2025

Skalę korupcji przy środkach z KPO, pokazują rozmiary handlu firmami, mogącymi dostać dotacje

 Skalę korupcji przy środkach z KPO, pokazują rozmiary handlu firmami, mogącymi dostać dotacje
https://naszeblogi.pl/73900-skale-korupcji-przy-srodkach-z-kpo-pokazuja-rozmiary-handlu-firmami-mogacymi-dostac-dotacje
"1. Im bardziej internauci badają rozdział środków z KPO w wysokości aż 1,2 mld zł dla branży HoReCa (hotele, restauracje, catering), tym na jaw wychodzi coraz więcej faktów, pokazujących skalę korupcji w tej sprawie. Przypomnijmy, że AferaKPO wybuchała po tym, jak resort funduszy i polityki regionalnej, opublikował listę beneficjentów w branży HoReCa, dla której, jak się okazało rządzący zarezerwowali aż 1,2 mld zł. Potencjalni beneficjenci z tej branży, którzy ponieśli straty w okresie Covid-19 (którzy w latach 2020 lub 2021 roku, odnotowali zmniejszenie obrotów o co najmniej 20%, mogli składać wnioski do 31 października 2024 roku. Maksymalna wielkość kosztów kwalifikowanych to 600 tys. zł, a więc maksymalna wielkość dotacji to 540 tys. zł (w programie przyjęto zwrot maksymalnie 90 proc. kosztów kwalifikowanych).

2. O tym, że w tym rozdziale ogromnych środków finansowych, doszło wręcz do systemowej korupcji, świadczy wiele faktów, już wyświetlonych przez internautów, takich jak przyznawanie środków rodzinom polityków, głównie Platformy, ale także i pozostałych partii koalicji 13 grudnia, przyznawanie środków dla kilku firm tego samego właściciela, ale także masowy handel firmami, które spełniały wymogi konkursu na długo przed jego ogłoszeniem. Otóż zaledwie tydzień po powstaniu rządu Tuska, a więc tuż po 20 grudnia w internecie zaczęło się poszukiwanie firm branży HoReCa, które powstały przed rokiem 2020, a jednocześnie miały niższe obroty w 2020 roku, albo w 2021 roku przynajmniej o 30% niższe niż w roku poprzednim. Najpierw poszukiwano takich firm i rzeczywiście konkursy ogłoszone przez resort funduszu i polityki regionalnej zawierały taki warunek, ale w toku trwania konkursu złagodzono warunki i zmniejszono spadek obrotów z 30% do 20% i natychmiast w internecie zaczęło się poszukiwanie firm z tym mniejszym spadkiem obrotów.

3. Ci którzy zgłaszali chęć kupna, często dopisywali „zdecydowanie kupię” i nawet pojawiły się oferty ceny kupna (ok 100 tys zł), byli na tyle zdeterminowani, jakby byli przekonani, że dotacje z KPO dostaną. Trudno bowiem wyobrazić sobie przedsiębiorcę ,albo kandydata na przedsiębiorcę, który poszukuje firmy z kłopotami ( wszak spadek obrotów o tym świadczy), chce za nią zapłacić o. 100 tys zł, bez pewności, że otrzyma na nią przynajmniej 500 tys. zł bezzwrotnego wsparcia. W tej sytuacji jest wręcz pewne, że dobrze zorientowane osoby, jak to się je potocznie określa „ bliscy i znajomi królika”, tuż po przejęciu władzy przez koalicję 13 grudnia, znali najważniejsze warunki otrzymania dotacji i stąd zapotrzebowanie w internecie na firmy z tego sektora spełniające wspomniane wyżej warunki.

4. A przecież były znane i sprawdzone metody rozdziału środków dla firm w czasie pandemii opracowane przez Polski Fundusz Rozwoju, gdzie nie można było handlować firmami, a kryteriami rozdziału środków był spadek obrotów i utrzymanie zatrudnienia przynajmniej przez 12 miesięcy od otrzymania wsparcia. Co więcej tamten program był objęty tarczą antykorupcyjną CBA i ta służba weryfikowała wszystkie firmy uczestniczące w programie, a także kolejne transze środków przekazywane im przez Fundusz. Tutaj na taką tarczę rząd Tuska, się nie zdecydował, ponieważ gdyby została uruchomiona, to cały proceder przyznawania bezzwrotnych dotacji dla „bliskich i znajomych królika”, zapewne już na etapie składania wniosków zostałby zablokowany.

5. Afera KPO pokazała więc kolejną przyczynę blokowania przez Platformę środków z KPO, chodziło o to, aby po zdobyciu władzy obdzielić kwotami 400-500 tys. zł „bliskich i znajomych królika”. I tak się stało, a teraz zapowiedzi rządzących o tym, że po kontrolach, środki te beneficjentom się odbierze, są jedną wielką ściemą, bo przecież trafiły one precyzyjnie do tych, do których miały trafić. Część z nich była tak zaradna, że potrafiła nawet sobie kupić firmę spełniającą wymogi konkursu , na długo przed jego ogłoszeniem, zapłacić za nią ok 100 tys zł, mając pewność że zakup się opłaci , bo przecież uzyska się 500 tys zł bezzwrotnej dotacji."

sobota, 9 sierpnia 2025

Afera KPO - Klub Platformy Obywatelskiej lub Koniec Platformy Obywatelskiej

 Afera KPO - Klub Platformy Obywatelskiej lub Koniec Platformy Obywatelskiej
https://x.com/OldGamesAmirite/status/1954239999055958352
"Po chwilowym szoku Salon zaczyna zwierać szeregi. Wiedzą, że muszą kłamać, rozmydlać, udawać i przekrzykiwać - sprzedawać "swoim" pozory i ściemę, jakoby nic się nie stało. Wygląda to desperacko, ale musicie zrozumieć: #AferaKPO to afera inna niż wszystkie. Wraz z nią jesteśmy świadkami końca ostatniej wielkiej opowieści Donalda Tuska: rzekomej "fachowości" jego ekipy w pozyskiwaniu i wydawaniu unijnych funduszy. Funduszy, z których miała być sfinansowana - wedle ich narracji - świetlana przyszłość każdego, kto przystałby na ich wizję Polski, "bo nikt inny nie potrafi".

Jego zwolennicy nie tylko kupili tę opowieść - oni uczynili ją fundamentem swojej politycznej tożsamości. Gdy powtarzaliśmy, że Tusk oferuje Polsce jedynie Wielkie Gnicie, wskazując na jego podejście do kluczowych projektów infrastrukturalnych i kulturowych, odrzucali to z prychnięciem. Odrzucali, bo w głowach pobłyskiwała im wizja unijnego "Freies Geldu" - metapieniędzy, działających jak zaklęcie, zdolnych samoistnie naprawić wszystkie nasze problemy, również te wynikające z braku strategicznej wizji państwa. Tymczasem okazuje się, że pieniądze te nie tylko niczego same w sobie nie naprawią (kredyt sam w sobie nie stanowi programu naprawczego), ale wręcz skierowane są w dużej mierze wprost do bonzów, znajomków i cwaniaków. Finansują kapitał pasywny z którego żaden z was nigdy nie doświadczy żadnych zysków, nowe smaki pierogów, jachty i solaria w restauracjach. Wobec tego, czym KPO naprawdę jest - pożyczką, którą trzeba będzie oddać - stanowią bezpośredni transfer z waszych kieszeni do kieszeni nielicznych. Na bezczelnego.

Wielu z "uśmiechniętych" wciąż będzie trzymać się wspomnianego mitu - ludzie nie porzucają tak łatwo tożsamości. To do nich kierowany jest teraz przypałowy strumień komunikatów z reżimowych mediów i rozdygotanych szczekaczek: "Zobaczcie, wciąż możecie wierzyć w naszą wersję. Proszę, uwierzcie!".

Mimo ich wysiłków, ten mit już upadł. Dla wielu jego powtarzanie stanie się pustym, demotywującym rytuałem - w głębi ducha zaczną pojawiać się pytania i wątpliwości, nawet jeśli nigdy nie zostaną wyrażone wprost. Medialny sztab kryzysowy Tuska - a uwierzcie mi, to naprawdę niegłupi ludzie, fachowcy od PR-u i inżynierii społecznej - wciąż jeszcze żywi nadzieję, że uratują wodza tymi desperackimi opowieściami o "tylko promilu", wskazywaniem na inwestycje dokonujące się w innych trybach, rozpaczliwymi próbami rozmiękczania tematu, zaprzeczaniem temu, czego sami doświadczyliście... i skrzętliwym ukrywaniem tego wszystkie, co dopiero czeka na odkrycie.

Moim zdaniem ich zadanie będzie trudniejsze, niż im się wydaje. Czar prysł.

Jeśli nie pozwolimy im się teraz zakrzyczeć, gdy wierzgają w panice, szukając wyjścia, to nie będzie to tylko chwilowy kryzys wizerunkowy. Może się to okazać ostatecznym upadkiem legendy, która zapewniała ich projektowi politycznemu ostatni listek figowy - osłonę dla ich wielkiego niebytu i marazmu.

Czas domagać się pełnej transparentności. W każdym programie i w każdej dziedzinie, której dotknęły unijne środki. Czas na listy, wykazy środków, publikację wniosków. Pamiętajcie, że ich pierwszą reakcją na ten kryzys było wyłączenie strony udostępniających te bazowe dane - po to, by zwykli Polacy, także ci spoza mediów społecznościowych, nie mogli sobie wejść i "poklikać". Tego typu podejście trzeba naświetlać - bo nie bierze się znikąd. Tego typu podejście musi się skończyć.

Jeśli nasze państwo ma przetrwać, nie może zachowywać się jak konspiracja zawiązana przeciwko własnym obywatelom."