Pasozytniczy sektor publiczny
W chorej Polsce zrakowacialy, skansenowy sektor publiczny pasozytuje na obywatelach.
W Szczecinie przy al Piatow 12 miesci sie w pieknym pruskim budynku gimnazjum, Liceum Ogolnoksztalcace nr 1. Za wikipedia.pl
"Budynek zaprojektował Wilhelm Meyer-Schwartau; został wybudowany przez szczecińskie firmy budowlane w latach 1900–1903 z użyciem ciosów z piaskowca śląskiego i sztucznego (zastosowanego w partii poddasza), przygotowanych przez dwie firmy w Berlinie. Elewację zwartej bryły budynku, pokryte gruboziarnistym szarym tynkiem, urozmaicono ryzalitami na narożach. Od strony ul. Chodkiewicza znajduje się trójboczna apsyda. Głównemu portalowi nadano styl późnoromański – archiwolty, ozdobione plecionką z motywami akantu, oparto na romańskich kolumnach, nad portalem umieszczono balkon przypominający romańską loggię, oknom nadano stylowy kształt (biforium i triforium).
Najbardziej reprezentacyjną salą wewnątrz budynku jest znajdująca się na drugim piętrze aula o powierzchni 380 m² z emporą muzyczną dla 100 śpiewaków. Okna były pierwotnie przeszklone szkłem witrażowym o ciemnozielonej barwie, komponującej się z barwą ścian (czerwień, szary błękit i złoto); w apsydzie była umieszczona kopia obrazu Zmierz bogów Eduarda Gaertnera (1801–1877), berlińskiego malarza i architekta (nie zachowana). Poniżej, na pierwszym piętrze, zaprojektowano bibliotekę, a obok – gabinet dyrektora i gabinety nauczycielskie oraz salę konferencyjną. Poniżej biblioteki znajduje się sala gimnastyczna, obejmująca dwie kondygnacje (piwnica i I piętro). Przewidziano możliwość obserwacji imprez, odbywających się w tej sali, z korytarza I piętra przez okna i otwory arkadowe"
W miescie makabrycznie zniszczonym bombardowaniami aliantow i sowiecka artyleria budynek ocalal.
Dawniej byla to jedna z lepszch szkol.
Dostepny jest szczegolowy plan lekcji. http://www.lo1.szczecin.pl/plan/index.html
Odzialow pierwszych jest zaledwie7 i maja one po 35 lekcji tygodniowo. Odzialow drugich jest 8 i maja po 38 lekcji tygodniowo. Razem w tygodniu jest 549 godzin lekcyjnych zajec co przy 65 nauczycielach daje 8.44 godziny lekcyjnej na nauczyciela tygodniowo !
Spora czesc nauczycieli w ogole nie ma zajec - korzystaja z przerwy na podratowanie zdrowia lub wykonuja czynnosci nie majace zwiazku z przedstawionym planem zajec. Nauczyciele maja najczesciej jeden lub dwa dni wolne w tygodniu bez zajec.
Ci ktorzy prowadza zajecia maja ich w tygodniu od 3 do 18 godzin.
Szkoda ze nie wszystkie szkoly maja odwage umiescic na stronach WWW szczegolowy plan lekcji
Zwykłe zaświadczenie lekarskie [zadna tam surowa komisja lekarska jak w ZUS ] pozwala na roczny płatny urlop dla podratowania zdrowia nauczyciela, płatny przez aktualnego pracodawcę. Można go wziać trzy razy. Dziś koszt urlopu ponoszą lokalni podatnicy. Liczba nauczycielskich urlopów zdrowotnych wzrosła wielokrotnie od czasu, jak uczniów w wielu szkołach jest coraz mniej. Spadek liczby uczniów w szkole "pogarsza" bardzo stan zdrowia polskich nauczycieli. Wielu samorządom z powodu nagłej epidemii tych urlopów trudno dopiąć budżet.
Zwiazek przestepczy o charakterze zbrojnym czyli junta jaruzelska, postanowil w zbrodniczym stanie wojennym, prezentem skorumpowac srodowisko nauczycielskie. Ustawa z dnia 26 stycznia 1982 roku o nazwie potocznej, Karta Nauczyciela nadala nauczycielom szereg przywileji i obnizyla pensum dydatktyczne. Karta gwarantuje nauczycielom różne dodatki do pensji. Przed wprowadzeniem Karty minimalne pensum nauczyciela szkoły podstawowej wynosiło 26 godzin a nauczyciela liceum 23 godziny. Wprowadzono zbiurokratyzowane procedury awansu zawodowego nauczycieli. Nie uwzgledniaja one realnych osiągnięc nauczyciela a jedynie liczbe uzbieranych fikcyjnych "papierów" administracyjnych.
Ale juz 5 sierpnia 1983 roku junta czyli zwiazek przestepczy, zezwolila na ponowna rejestracja statutu ZNP przez Sąd Wojewódzki w Warszawie. ZNP rozpoczął ponownie działalność
Komunistyczną Karte Nauczyciela, pomiot stanu wojennego, relikt komunizmu, konserwujaca skansen PRL-u, nalezy wyrzucić do kosza i zastapic ja nowoczesną ustawą lub nie zastepowac jej niczym.
Szkoły publiczne prowadzone przez organizacje pozarządowe oraz szkoły niepubliczne zatrudniają nauczycieli na podstawie Kodeksu Pracy. Nie ma zadnego powodu aby bylo innaczej w zrakowacialym sektorze publicznym
ZNP zaciekle broni Kart Nauczyciela.
W roku szkolnym 1990/1991 uczniow szkol było 7 516 356, a w roku szkolnym 2013/2014 - 5 083 058. Liczba ta zmniejszała się co roku. Przekłada się to na liczbę szkół. W roku 1990 było w Polsce 20 533 podstawówek, a w 2014 – 13 442.
Mimo kryzysu demograficznego i spadku liczby dzieci nauczycieli jest tyle samo lub wiecej ! Na jednego nauczyciela przypada w roku szkolnym 2013/2014, 5083 058 / 657 000 = 7.7 ucznia. Zaledwie 7.7 ucznia na nauczyciela. Do pelni obrazu trzeba dodac dwumiesieczne wakacje, ferie zimowe i emeryture na specjalnych prawach.
http://www.forbes.pl/trzy-argumenty-za-likwidacja-karty-nauczyciela,artykuly,197073,1,1.html
"Trzy argumenty za likwidacją Karty nauczyciela
Szkodliwość Karty Nauczyciela jest bezsprzeczna – jej regulacje niosą olbrzymie koszty dla samorządów, a ona sama niszczy oświatę, nie weryfikując jakości kształcenia i nie przewidując związku między wynagrodzeniem a efektem pracy
Ustawa – Karta nauczyciela weszła w życie 26 stycznia 1982 roku, za czasów stanu wojennego. Była swego rodzaju prezentem władz komunistycznych dla tej grupy zawodowej. Niestety, mimo że diametralnie zmieniły się czasy i ustrój, przez cały okres transformacji nikt nie odważył się zlikwidować tego reliktu poprzedniej epoki. Fatalne skutki Karty odczuwa cały system edukacji, ale rośnie zwłaszcza zniecierpliwienie władz lokalnych. Być może 25-lecie restytucji samorządu terytorialnego w Polsce to dobry moment, by pozbyć się tego dokumentu.
Oczywiście, 650 tys. nauczycieli to duża grupa wyborców, co dla każdej władzy stanowi z przyczyn politycznych kwestię delikatną. Ale szkodliwość Karty jest bezsprzeczna, o czym mówi coraz więcej środowisk. Można rozpatrywać ją w trzech płaszczyznach.
Po pierwsze, jej regulacje niosą ogromne koszty dla samorządów. W latach 90. podjęto wprawdzie decyzję, że zadania oświatowe spoczną na barkach wspólnot, ale nie dano JST instrumentów finansowych i zarządczych. Za kwestie merytoryczne funkcjonowania placówek oświatowych odpowiada Ministerstwo Edukacji, w sprawach organizacyjnych wiąże ręce samorządom ustawa o systemie oświaty z 1991 roku, wraz z kilkudziesięcioma rozporządzeniami, zaś wynagrodzenia nauczycieli i ich awans zależą od postanowień Karty.
W tej sytuacji wspólnoty pełnią w oświacie jedynie funkcję kasjera, nie mając wpływu na proces edukacyjny, racjonalne kierowanie szkołami oraz prowadzenie polityki kadrowej. A przecież nauczyciele są zatrudniani przez JST i powinni być objęci jedynie ustawą o pracownikach samorządowych. Ich charakter pracy stanowi bowiem czynność w ramach tzw. administracji świadczącej, a nie element wykonywania władzy publicznej.
Wydatki na edukację są najbardziej kosztowną pozycją budżetów JST – sytuują się na poziomie od 40 do 65 procent. Większość wspólnot dokłada do finansowania placówek ze środków własnych, gdyż państwowych transferów (subwencja oświatowa liczona na ucznia) nie starcza nawet na wynagrodzenia.
Jeśli dodać do tego kryzys demograficzny, przejawiający się malejącą liczbą dzieci oraz fakt, że gros nauczycieli posiada relatywnie łatwo uzyskany stopień mianowanego lub dyplomowanego, a więc jest drogich, trudno dziwić się samorządom, że przekazują szkoły podmiotom niepublicznym. Obchodzą tym samym Kartę, gdyż nauczyciele pracują wówczas w oparciu o Kodeks Pracy. Kiedy ten zabieg się nie udaje, JST zamykają nierentowne szkoły.
Po drugie, Karta psuje całe państwo, gdyż konserwuje przywileje określonej grupy zawodowej. Nauczycielom przysługuje wynagrodzenie płatne z góry, 18-godzinne pensum, nagrody za wieloletnią pracę (zamiast za jej efekt), dodatkowe wynagrodzenie roczne („trzynastka”), dodatek mieszkaniowy, motywacyjny, funkcyjny i wiejski, zasiłek na zagospodarowanie, 3 miesiące płatnego urlopu (po zsumowaniu wakacji, ferii, świąt), roczny urlop dla poratowania zdrowia po 7 latach pracy itd. Co więcej, nauczyciel dysponuje nieomal gwarancją zatrudnienia – bardzo trudno go zwolnić.
Istnieje jednak argument trzeci, najważniejszy. Karta niszczy oświatę, nie weryfikując jakości kształcenia, fundując złemu i dobremu nauczycielowi tę samą pensję, nie motywując pedagoga, który uzyskał najwyższy stopień awansu do dalszego doskonalenia czy zrównując pracę wuefisty z polonistą.
Ponadto Karta – jak przystało na czasy socjalizmu – nie przewiduje żadnego związku pomiędzy wynagrodzeniem a efektem pracy. Sprawia to, że wyróżniający się nauczyciel jest traktowany tak samo, jak ten przeżarty rutyną i niekreatywny. Utrwala się w ten sposób negatywną selekcję do zawodu, odbierając motywację do podnoszenia poziomu pracownikom dobrym, a nawet średnim – mogą to robić jedynie dla własnej satysfakcji, co nie dla każdego jest wystarczającą mobilizacją. Czy po najbliższych wyborach uda się ten stan rzeczy zmienić?"
Niby prawda. Tylko do jakiego poziomu można urynkowić warunki pracy nauczycieli. Chciałby Pan by nauczyciele uczący pana dzieci dostawali na rękę 1,5 zł? Gwarantuję, że znaleźli by się chętni do pracy za takie a nawet mniejsze pieniądze, oczywiście również przy zwiększonej liczbie godzin. Na pewno samorządowcy niemieliby nic przeciwko obniżeniu pensji i zwiększeniu liczby godzin. Wie pan jak wygląda zatrudnianie poza dużymi miastami? O przydzieleniu każdego miejsca pracy (nawet etatu sprzątaczki) decydują władze. Czy po zniesieniu karty jakość pracy będzie głównym kryterium zatrudnienia? Czy może jednak będą się liczyć znajomości, uległość wobec władz (dzisiaj nauczyciel może kandydować na dyrektora wbrew władzom i nic złego go za to nie spotyka), konkurencyjność - w sensie godzenia się na gorsze warunku zatrudnienia i wykonywanie różnych nienormowanych zajęć. Gdy czytam takie propozycje to się zastanawiam nad jednym. Czy po zniszczeniu edukacji autorzy tych pomysłów wezmą odpowiedzialność za swoje dzieło? Nie wezmą bo ewentualne zmiany będą rozciągnięte w czasie i nikt nie będzie pamiętał tego, co kto kiedyś wygadywał.
OdpowiedzUsuńPewne zmiany są jednak konieczne. Trzeba je jednak wprowadzać rozsądnie bo szkoła to nie fabryka a bardzo skomplikowany mechanizm. Mało kto spoza środowiska wie, że cześć nauczycieli jest poddana dosyć ostrej kontroli wyników pracy. Na przykład w gimnazjum wyniki z poszczególnych przedmiotów są mierzone poprzez egzaminy i można porównać jakość pracy nauczyciela wewnątrz szkoły, w gminie, powiecie i tak dalej. Tylko cześć nauczycieli gimnazjum jest poza tym systemem. Nie da się nic nie robić i w interesie dyrektora jest pozbyć się ewentualnych leni z grona nauczycieli, chyba, ze dyrektorowi nie przeszkadza, że ma najgorszą szkołę w gminie ( nawet w takiej, w której są tylko trzy gimnazja głupio być na ostatnim miejscu).
W trakcie wakacji trzeba byłoby zapewnić opiekę dzieciom pracujących rodziców. Problem dotyczy raczej większych miast i myślę, że państwo mogłoby go wziąć na siebie. Tylko źródłem takich pomysłów nie może być chęć dokopania nauczycielom.
Kiedyś w Gazecie Wyborczej przeczytałem, że nauczyciele latem mogliby pracować z uczniami mającymi problemy w nauce. Niestety to nie jedyna bzdura na temat nauczycieli i szkoły, która tam miałem okazję przeczytać.
@ justar55
OdpowiedzUsuńZadnych umow smieciowych, zadnych Kart Nauczyciela , Gornika, Kolejarza... Kodeks Pracy dla wszystkich.
Wszystkie te korupcyjne Karty pochodza od zbrojnej grupy przestepczej ktora wprowadzila stan wojenny. Karty mialy sluzyc podzieleniu narodu nadawanymi przywilejami ! I to sie zbrodniarzom udalo !
Jeśli to nie problem, to proszę wypisać co takiego wyjątkowego daje Karta nauczycielom? Są tam pewnie jakieś przywileje ale tak naprawdę jest to ustawa regulująca zasady funkcjonowanie tego wcale nie najłatwiejszego zawodu? Według mnie stosunkowo krótki czas pracy w roku jest konieczny dla odreagowania, praca z dziećmi w dzisiejszych czasach to nie zabawa. W tygodniu czas pracy, jak pokazały dla wielu niewygodne, (wcale nie zlecone przez nauczycieli a z tego co pamiętam to przez nieprzychylne nauczycielom MEN) ostatnie badania wygląda nie tak źle a w przypadku ambitnych nauczycieli (podobno tacy się zdarzają), na pewno przekracza średnie normy dla innych zawodów.
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę budowlańcom, którzy nie biedą w stanie pracować do emerytury w zawodzie ale nie zazdroszczę też nauczycielom, którzy będą się męczyć w starszym wieku pracując z coraz bardziej rozpieszczonymi dziećmi. Wielu pewnie myśli, że to nie praca, tylko zabawa. Edukacja dzieci to jedna z najważniejszych spraw jakimi zajmuje się państwo. Potrzebna jest tu pewna stabilizacja (nie zabetonowanie), nie dla dobra nauczycieli ale dla dobra dzieci. Potrzebna też jest możliwość odreagowania. Ja ze swoich czasów znałem przynajmniej kilku nauczycieli z dziwnymi objawami psychicznymi a słyszało się o takich, którzy całkiem odlecieli.
Był taki czas przed kryzysem ekonomicznym, gdy wielu nauczycieli zwalniało się z pracy i dochodziło do innych zawodów a dyrektorzy mieli problem z obsadą etatów. Ciekawe dlaczego?
Jak te kwestie wyglądają w innych krajach europejskich?