Nierówności dochodowe w Europie i USA
Stany Zjednoczone były kiedyś krajem wielkich szans dla każdego. Za neoliberalizmu USA dryfują w stronę stosunków społecznych III Świata. Owoce wzrostu gospodarczego konsumują najbogatsi. Reszta musi obejść się smakiem.
W Europie nierówności są jednak znacznie mniejsze.
https://www.vox.com/2018/7/29/17627134/income-inequality-chart
wtorek, 31 lipca 2018
Parę faktów o "polskich" sądach 142
Parę faktów o "polskich" sądach 142
Przemijająca właśnie III RP, jest najbardziej haniebnym tworem państwowym w całej historii Polski. W sytuacji gdy PRL mógł się stać prawdziwym państwem narodowym, III RP stała się załganym, sprzedajnym agenturalno - mafijnym tworem, żerującym na obywatelach.
Obecnie opozycja dąży do rozlewu krwi na ulicach. Póki co Policjanci wykazują anielską cierpliwość ! Protesty przed sądami stają się żałosne. W dużym mieście protestuje kilkanaście osób lub nikt !
Gdy zdechł Stalin komuniści postanowili że nigdy więcej nie będą się nawzajem mordować. Bezpiekę cywilną i wojskową nieomal natychmiast zdegradowano w hierarchii systemu władzy i trwale podporządkowano Partii Komunistycznej. Aż do upadku komunizmu elity sowieckie się nie mordowały dla władzy. Bezpieki usiłowały poluzować sobie partyjną smycz ale bez wielkich sukcesów. Nigdy już nie stały ponad partią komunistyczną aczkolwiek bez przerwy knuły i intrygowały.
N.B. Po siuchcie okrągłostołowej obowiązuje sowiecka, komunistyczna zasada - My nie ruszamy waszych a Wy nie ruszacie naszych.
Na wzór sowiecki Wydział Administracyjny Komitetu Centralnego PZPR sprawował twardy nadzór nad wojskiem, bezpieczniactwem, SĄDOWNICTWEM oraz stosunkami państwo-kościół. Kierownikiem Wydziału Administracyjnego była osoba z najbardziej oddanych i zaufanych sowieckich pretorianów jako że przecież bezpieka cywilna i wojskowa była dodatkowo podporządkowana sowieckim KGB i GRU. Kierownik Wydziału Administracyjnego był agentem KGB i otrzymywał wytyczne i polecenia z Moskwy. Nikt w Polsce nie mógł go ruszyć.
Teczki "polskich" agentów KGB leżą w Moskwie na Łubiance.
Polskie bezpieczniactwo, milicje, KBW, prokuraturę i sądownictwo na polecenie Stalina powołał do życia gen NKVD Iwan Sierow. Konfidentów Gestapo i szmalcowników po krótkich kursach umieszczano w sądach i prokuraturze mając na nich dobrego bata ! Nie jest znany ani jeden przypadek zbuntowanego w PRL sędziego lub prokuratora. Prokuratorów i sędziów udawali też żołnierze Pełniący Obowiązki Polaka czyli POP-owie oddelegowani z Armii Czerwonej. Sędziowie bardzo często pochodzili z rodzin UB-eckich i partyjnych co było zrozumiałe.
W komunistycznym PRL "niezawisłych" sędziów formalnie powoływała na urząd Rada Państwa. W przypadku sędziów niższej rangi faktycznie decydował Komitet Wojewódzki PZPR i SB oraz WSW.
Jak to wyglądało w przypadku sędziów Sądu Najwyższego dowiadujemy się z rozprawy doktorskiej Kamila Niewińskiego,„PZPR a sądownictwo w latach 1980-1985”, który badał sprawę:
„Faktycznie o składzie sędziowskim SN na każdą kolejną kadencję decydował Sekretariat KC PZPR w oparciu o listę kandydatów przedstawianych przez Wydział Administracyjny KC PZPR, opracowywaną w porozumieniu m.in. z Ministerstwem Sprawiedliwości, Pierwszym Prezesem SN upływającej kadencji, a także KW PZPR, które opiniowało kandydatów z sądów wojewódzkich” (str.240).
Listę kandydatów na sędziów SN ostatecznie układał kierownik Wydziału Administracyjnego kierowany z Moskwy, który był agentem KGB ! Ładne mi kwiatki. Niezawiśli sędziowie z poręki Moskwy i KGB ! Ale to śmierdzi zdradą !
Brak dekomunizacji jest podstawą wszystkich nieszczęść Polski i Polaków po 1989 roku.
Lata osiemdziesiąte to najbardziej nieudany okres w historii całej PRL. O ile w latach narodowego komunizmu sekretarza Gomółki było trochę ponad 10 tysięcy próżnujących Tajnych Współpracowników bezpieki to w okresie dyktatury zdrajcy Jaruzelskiego było ich około 100 tysięcy czyli tyle samo co w najgorszym okresie stalinizmu. O ile ekipa Gomółki nie ufała bezpieczniakom i trzymała ich na smyczy to duet Jaruzel - Kiszczak zrobił z niej najważniejsze narzędzie władzy.
Sąd Najwyższy w swoim serwilizmie w latach osiemdziesiątych prostytuował się bez wstydu. Sędziowie orzekali że SB-ecy i Milicjanci nigdy nie kłamią mimo przytłaczających dowodów składania fałszywych zeznań przez tych bandytów.
W PRL podobnie jak we wszystkich państwach bloku wschodniego ogromna większość sędziów była członkami partii komunistycznej.
Czy dyrygowanie sędziami przez partie i bezpiekę i patrzenie im na ręce było konieczne ?
W ZSRR działały potężne republikańskie mafie partyjno - milicyjno - bezpieczniacko - prokuratorskie, które musiała rozbijać Moskwa !
Partyjny dyrektor kombinatu fałszował dokumentacje mocno zaniżając oficjalną produkcje. Produkcje kierował zaś na czarny rynek dzieląc się ogromną kasą ze wspólnikami zbrodni.
W PRL w procesach zahaczających o politykę prezes sądu dostawał rozkaz z Komitetu Wojewódzkiego PZPR.
Natomiast w ogromnej większości zwykłych spraw sędziowie po prostu bali się robić przekręty i brać łapówki !
PZPR i SB krótko sędziów trzymały za mordę. Łapówkarski i mafijny raj mają oni w PRL-bis.
poniedziałek, 30 lipca 2018
Minimalne miesięczne wynagrodzenia 2016. Sredni wzrost PKB za 30 lat.
Minimalne miesięczne wynagrodzenia 2016. Sredni wzrost PKB za 30 lat.
Za: The Spectator Index
Luxembourg: €1922
Belgium: €1501
Netherlands: €1501
Ireland: €1461
France: €1457
Germany: €1440
UK: €1378
Slovenia: €790
Spain: €756
Malta: €720
Greece: €683
Portugal: €589
Turkey: €424
Poland: €409
Hungary: €332
Albania: €159
Srednioroczny wzrost PKB za ostatnie 30 lat.
China: 9.4%
India: 6.6%
South Korea: 5.7%
Indonesia: 5.4%
Nigeria: 4.9%
Turkey: 4.6%
Saudi: 3.5%
Australia: 3.1%
Mexico: 2.7%
UK: 2.5%
Canada: 2.4%
Brazil: 2.2%
US: 2.2%
France: 1.8%
Germany: 1.8%
Japan: 1.6%
Italy: 1%
Russia: 0.8%
Za: The Spectator Index
Luxembourg: €1922
Belgium: €1501
Netherlands: €1501
Ireland: €1461
France: €1457
Germany: €1440
UK: €1378
Slovenia: €790
Spain: €756
Malta: €720
Greece: €683
Portugal: €589
Turkey: €424
Poland: €409
Hungary: €332
Albania: €159
Srednioroczny wzrost PKB za ostatnie 30 lat.
China: 9.4%
India: 6.6%
South Korea: 5.7%
Indonesia: 5.4%
Nigeria: 4.9%
Turkey: 4.6%
Saudi: 3.5%
Australia: 3.1%
Mexico: 2.7%
UK: 2.5%
Canada: 2.4%
Brazil: 2.2%
US: 2.2%
France: 1.8%
Germany: 1.8%
Japan: 1.6%
Italy: 1%
Russia: 0.8%
niedziela, 29 lipca 2018
Koszt internetu szerokopasmowego >60mbps w świecie
Koszt internetu szerokopasmowego >60mbps w świecie
Nie wszędzie w świecie szerokopasmowy internet jest tani. Są kraje gdzie miesięczna opłata za szerokopasmowy internet jest większa niż 10% przeciętnego miesięcznego przychodu.
Największymi światowymi producentami sprzętu telekomunikacyjnego jest Huawei, Erickson, Nokia i ZTE. Ponieważ chińskie firmy są potężnym producentem to szerokopasmowy Internet jest w Chinach TAŃSZY niż w USA !
N.B W kwietniu tego roku przeciętne wynagrodzenie PPP w Chinach przekroczyło Polskie wynagrodzenie !
Za: https://www.reddit.com/r/dataisbeautiful/
Nie wszędzie w świecie szerokopasmowy internet jest tani. Są kraje gdzie miesięczna opłata za szerokopasmowy internet jest większa niż 10% przeciętnego miesięcznego przychodu.
Największymi światowymi producentami sprzętu telekomunikacyjnego jest Huawei, Erickson, Nokia i ZTE. Ponieważ chińskie firmy są potężnym producentem to szerokopasmowy Internet jest w Chinach TAŃSZY niż w USA !
N.B W kwietniu tego roku przeciętne wynagrodzenie PPP w Chinach przekroczyło Polskie wynagrodzenie !
Za: https://www.reddit.com/r/dataisbeautiful/
sobota, 28 lipca 2018
Parę faktów o "polskich" sądach 141
Parę faktów o "polskich" sądach 141
Z powodu korupcji sądów wyroki dotyczące alimentów są totalnie lekceważone a postępowanie niepłacących alimenciarzy jest powszechnie akceptowane społecznie. Sądy bowiem prawie zawsze orzekają alimenty nieadekwatne do możliwości zarobkowych rodzica.
Pracodawcy kryją alimenciarzy. Wypłacają pracownikom pieniądze "pod stołem" i tym samym utrudniają lub uniemożliwiają egzekucję komorniczą należnych dzieciom pieniędzy. Bez bata na pracodawców nie da się poprawić ściągalności alimentów.
http://matusiakj.blogspot.com/2015/06/alimenty-w-panstwie-teoretycznym.html
W kodeksie karnym PRL i PRL-bis karane było "uporczywe" uchylanie się zobowiązanego od płacenia alimentów. Parlament w 2016 roku zmienił ten niejasny przepis i zaostrzył odpowiedzialność karną. Obecnie już trzymiesięczne zaniedbywanie obowiązku alimentacyjnego jest przestępstwem.
W grudniu 2017 roku Ministerstwo Sprawiedliwości propagandowo "informowało", że ściągalność alimentów do państwowego Funduszu Alimentacyjnego wzrosła aż o 100 % co raczej nie było prawdą. Jak bowiem wynika z danych BIG, zadłużenie alimentacyjne do maja tego roku wzrosło o ponad 500 mln zł. Wartość całkowitego zadłużenia alimentacyjnego wyniosła pod koniec kwartału prawie 12 mld zł.
W Polsce zasądzonych alimentów nie płaci ponad 314 tysięcy osób i ilość ta wzrasta ! Średnio alimenciarze mają do spłaty ok. 35 tys. zł. Rekordzista z Mazowsza ma do spłaty prawie 668 tys. zł.
Po zaostrzeniu prawa, prokuratury w całym kraju zostały zalane zawiadomieniami o przestępstwie w sprawie alimentów. Prokuratorzy musieli więc opracować system "obrony". Prokuratorzy w uzasadnieniach umorzeń piszą obecnie, że jeżeli ktoś wpłaca jakiekolwiek pieniądze, to się nie uchyla od płacenia na dziecko !
Straszak surowego prawa zadziałał tylko przez chwile !
W przypadku gdy sądy orzekają alimenty nieadekwatne do możliwości zarobkowych zobowiązanego rodzica dochodzi do korupcji i oszustwa na szkodę społeczeństwa bowiem wiadomym jest że łożył na alimenty będzie fundusz alimentacyjny czyli podatnik ! Osobiście wielokrotnie słyszałem że za łapówkę sądy orzekają "wielkie" alimenty choć z góry wiadomo że nie będą płacone.
Niemieckie sądy rodzinne stosują przy ustalaniu wysokości alimentów dla dzieci tzw. Düsseldorfer Tabelle. Wysokość alimentów zależna jest od dochodów netto dłużnika alimentacyjnego i wieku dziecka. Tabela ta została wprowadzona już w 1964 roku i jest okresowo aktualizowana. Celem jej jest standaryzacja ustalania wysokości alimentów.
Bardzo podobne rozwiązanie funkcjonuje w Czechach.
W Austrii dziecko w wieku 0-6 lat otrzyma alimenty w wysokości 16% miesięcznego przychodu netto zobowiązanego, dziecko w wieku 6-10 lat – 18%, w wieku 10-15 lat – 20%, dziecko w wieku od 15 lat i starsze – 22%. Za każde kolejne dziecko poniżej 10 roku życia dolicza się dodatkowo 1%, zaś za każde kolejne dziecko powyżej 10 roku życia – dodatkowo 2%.
Metoda procentowa bądź też tzw. tabela z Zurichu funkcjonuje do obliczania kwoty alimentów w Szwajcarii. W kantonie berneńskim, udział dziecka w przychodzie netto dłużnika alimentacyjnego wynosi 17%. Dla dwójki dzieci suma udziału w przychodach wzrasta do 27% a dla trójki dzieci do 35%.
Od ponad 20 lat obserwuje się przejście młodych ludzi ku masowej rezygnacji z seksu. Wystarczy mały błąd aby płacić za niego przez pół życia. Lepiej jest się bawić z kolegami, pić, grać w gry komputerowe. W Japonii zainteresowanie seksem w niektórych grupach wieku jest zerowe zarówno ze strony męższczyzn jak i kobiet.
Z powodu korupcji sądów wyroki dotyczące alimentów są totalnie lekceważone a postępowanie niepłacących alimenciarzy jest powszechnie akceptowane społecznie. Sądy bowiem prawie zawsze orzekają alimenty nieadekwatne do możliwości zarobkowych rodzica.
Pracodawcy kryją alimenciarzy. Wypłacają pracownikom pieniądze "pod stołem" i tym samym utrudniają lub uniemożliwiają egzekucję komorniczą należnych dzieciom pieniędzy. Bez bata na pracodawców nie da się poprawić ściągalności alimentów.
http://matusiakj.blogspot.com/2015/06/alimenty-w-panstwie-teoretycznym.html
W kodeksie karnym PRL i PRL-bis karane było "uporczywe" uchylanie się zobowiązanego od płacenia alimentów. Parlament w 2016 roku zmienił ten niejasny przepis i zaostrzył odpowiedzialność karną. Obecnie już trzymiesięczne zaniedbywanie obowiązku alimentacyjnego jest przestępstwem.
W grudniu 2017 roku Ministerstwo Sprawiedliwości propagandowo "informowało", że ściągalność alimentów do państwowego Funduszu Alimentacyjnego wzrosła aż o 100 % co raczej nie było prawdą. Jak bowiem wynika z danych BIG, zadłużenie alimentacyjne do maja tego roku wzrosło o ponad 500 mln zł. Wartość całkowitego zadłużenia alimentacyjnego wyniosła pod koniec kwartału prawie 12 mld zł.
W Polsce zasądzonych alimentów nie płaci ponad 314 tysięcy osób i ilość ta wzrasta ! Średnio alimenciarze mają do spłaty ok. 35 tys. zł. Rekordzista z Mazowsza ma do spłaty prawie 668 tys. zł.
Po zaostrzeniu prawa, prokuratury w całym kraju zostały zalane zawiadomieniami o przestępstwie w sprawie alimentów. Prokuratorzy musieli więc opracować system "obrony". Prokuratorzy w uzasadnieniach umorzeń piszą obecnie, że jeżeli ktoś wpłaca jakiekolwiek pieniądze, to się nie uchyla od płacenia na dziecko !
Straszak surowego prawa zadziałał tylko przez chwile !
W przypadku gdy sądy orzekają alimenty nieadekwatne do możliwości zarobkowych zobowiązanego rodzica dochodzi do korupcji i oszustwa na szkodę społeczeństwa bowiem wiadomym jest że łożył na alimenty będzie fundusz alimentacyjny czyli podatnik ! Osobiście wielokrotnie słyszałem że za łapówkę sądy orzekają "wielkie" alimenty choć z góry wiadomo że nie będą płacone.
Niemieckie sądy rodzinne stosują przy ustalaniu wysokości alimentów dla dzieci tzw. Düsseldorfer Tabelle. Wysokość alimentów zależna jest od dochodów netto dłużnika alimentacyjnego i wieku dziecka. Tabela ta została wprowadzona już w 1964 roku i jest okresowo aktualizowana. Celem jej jest standaryzacja ustalania wysokości alimentów.
Bardzo podobne rozwiązanie funkcjonuje w Czechach.
W Austrii dziecko w wieku 0-6 lat otrzyma alimenty w wysokości 16% miesięcznego przychodu netto zobowiązanego, dziecko w wieku 6-10 lat – 18%, w wieku 10-15 lat – 20%, dziecko w wieku od 15 lat i starsze – 22%. Za każde kolejne dziecko poniżej 10 roku życia dolicza się dodatkowo 1%, zaś za każde kolejne dziecko powyżej 10 roku życia – dodatkowo 2%.
Metoda procentowa bądź też tzw. tabela z Zurichu funkcjonuje do obliczania kwoty alimentów w Szwajcarii. W kantonie berneńskim, udział dziecka w przychodzie netto dłużnika alimentacyjnego wynosi 17%. Dla dwójki dzieci suma udziału w przychodach wzrasta do 27% a dla trójki dzieci do 35%.
Od ponad 20 lat obserwuje się przejście młodych ludzi ku masowej rezygnacji z seksu. Wystarczy mały błąd aby płacić za niego przez pół życia. Lepiej jest się bawić z kolegami, pić, grać w gry komputerowe. W Japonii zainteresowanie seksem w niektórych grupach wieku jest zerowe zarówno ze strony męższczyzn jak i kobiet.
Parę faktów o "polskich" sądach 140
Parę faktów o "polskich" sądach 140
Z korupcji znany jest Wydział Prawa Uniwersytetu Gdańskiego. Wydziałem Prawa kierował Tajny Współpracownik SB !
Profesor Uniwersytetu Gdańskiego Michał Płachta w 2005 roku stanął przed sądem za to, że pisząc obszerny artykuł bezczelnie przepisał prace swoich studentek. Potem wziął za to pieniądze od uniwersytetu, którego był dziekanem Wydziału Prawa.
Przywłaszczył sobie autorstwo pracy magisterskiej publikując ją pod własnym nazwiskiem w tomie 11 czasopisma ”Gdańskie studia prawnicze”. Profesor nie przyznał się do winy. Plagiat odkryła jedna ze studentek, której prace „ukradł” profesor.
Ujawniono kryminalny list szefa prokuratury wojewódzkiej do dziekana wydziału prawa UG z prośba o lepsze potraktowanie dzieci prokuratorów na egzaminie wstępnym, którego nie zdały i nie mogły być przyjęte.
Okazało się że na 96 przyjmowanych na wydział prawa, 94 to dzieci "rodzin kast prawniczych". Wielu z nich przyjęto na "miejsca rektorskie", ponieważ nie uzyskali minimalnej punktacji !
Teraz Jerzy Zajadło, kierownik Katedry Teorii Filozofii Państwa i Prawa Wydziału Prawa Uniwersytetu Gdańskiego, produkuje się jako zdeterminowany obrońca kasty - " To ja już wolę sędziokrację"
22 lipca 2018 roku a więc w rocznicę faktycznie napisanego w Moskwie pod redakcją Stalina Manifestu PKWN, prof. Jerzy Zajadło napisał list do wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa prosząc o interwencje w Polsce:
„20 lipca 2018 r. rządząca w Polsce partia PiS naprędce przeforsowała w Sejmie przyjęcie nowelizacji, po raz piąty w ostatnich miesiącach, ustawy o Sądzie Najwyższym, a także ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa, sądach i prokuraturze. Te ostatnie działania sprawiły, że zasady państwa prawa w Polsce zostały brutalnie pogwałcone”
Według Transparenty International Polska ma obecnie 36 pozycje w świecie pod względem korupcji. Ogromny wpływ na ten marny wynik ma stan śmierdzącego sądownictwa !
Do najbardziej skorumpowanych krajów w świecie należy Rosja i byłe republiki ZSRR.
68 - Białoruś
122 - Mołdawia
130 - Ukraina
135 - Kirgistan
135 - Rosja
157 - Uzbekistan
Tak więc na dno ciągną nas posowieckie "sądy" !
N.B Szanse ze odzyskamy nasze pieniądze od skorumpowanej Ukrainy są bliskie zeru. Środki pomocowe i kredyty lądują tam w kieszeniach złodziei - oligarchów z izraelskimi paszportami !
Z korupcji znany jest Wydział Prawa Uniwersytetu Gdańskiego. Wydziałem Prawa kierował Tajny Współpracownik SB !
Profesor Uniwersytetu Gdańskiego Michał Płachta w 2005 roku stanął przed sądem za to, że pisząc obszerny artykuł bezczelnie przepisał prace swoich studentek. Potem wziął za to pieniądze od uniwersytetu, którego był dziekanem Wydziału Prawa.
Przywłaszczył sobie autorstwo pracy magisterskiej publikując ją pod własnym nazwiskiem w tomie 11 czasopisma ”Gdańskie studia prawnicze”. Profesor nie przyznał się do winy. Plagiat odkryła jedna ze studentek, której prace „ukradł” profesor.
Ujawniono kryminalny list szefa prokuratury wojewódzkiej do dziekana wydziału prawa UG z prośba o lepsze potraktowanie dzieci prokuratorów na egzaminie wstępnym, którego nie zdały i nie mogły być przyjęte.
Okazało się że na 96 przyjmowanych na wydział prawa, 94 to dzieci "rodzin kast prawniczych". Wielu z nich przyjęto na "miejsca rektorskie", ponieważ nie uzyskali minimalnej punktacji !
Teraz Jerzy Zajadło, kierownik Katedry Teorii Filozofii Państwa i Prawa Wydziału Prawa Uniwersytetu Gdańskiego, produkuje się jako zdeterminowany obrońca kasty - " To ja już wolę sędziokrację"
22 lipca 2018 roku a więc w rocznicę faktycznie napisanego w Moskwie pod redakcją Stalina Manifestu PKWN, prof. Jerzy Zajadło napisał list do wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa prosząc o interwencje w Polsce:
„20 lipca 2018 r. rządząca w Polsce partia PiS naprędce przeforsowała w Sejmie przyjęcie nowelizacji, po raz piąty w ostatnich miesiącach, ustawy o Sądzie Najwyższym, a także ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa, sądach i prokuraturze. Te ostatnie działania sprawiły, że zasady państwa prawa w Polsce zostały brutalnie pogwałcone”
Według Transparenty International Polska ma obecnie 36 pozycje w świecie pod względem korupcji. Ogromny wpływ na ten marny wynik ma stan śmierdzącego sądownictwa !
Do najbardziej skorumpowanych krajów w świecie należy Rosja i byłe republiki ZSRR.
68 - Białoruś
122 - Mołdawia
130 - Ukraina
135 - Kirgistan
135 - Rosja
157 - Uzbekistan
Tak więc na dno ciągną nas posowieckie "sądy" !
N.B Szanse ze odzyskamy nasze pieniądze od skorumpowanej Ukrainy są bliskie zeru. Środki pomocowe i kredyty lądują tam w kieszeniach złodziei - oligarchów z izraelskimi paszportami !
Parę faktów o "polskich" sądach 139
Parę faktów o "polskich" sądach 139
Uczestnicy organizowanych za niemieckie pieniądze, rękami władców marionetek, protestów w sprawie "obrony praworządności" są coraz mniej liczni ale zdesperowani stają się bardzo agresywni.
Lamentuje rzecznik Komendy Stołecznej Policji : "Policjanci byli kopani, opluwani, wyzywani, drapani. Użyto gazu wobec funkcjonariusza".
Amerykańska policja w opisanej sytuacji użyłaby broni. Rząd PiS jednak panicznie boi się użycia siły wobec awanturników.
Policja zawsze powinna zachować zimną krew i nie ulec prowokacji. Kandydaci na policjantów muszą przejść test psychologiczny a policjanci wykazujący zbyt wysoki poziom agresji są zwalniani ze służby. Użycie przemocy i jej eskalacja jest ostatecznością. Jednak w całym cywilizowanym świecie niczym nieusprawiedliwiona i niesprowokowana brutalna napaść na policjanta jest karana więzieniem. Gdy zaczyna się uliczna rozróba połączona z dewastacją mienia, brytyjska policja po prostu odcina dostęp do ulicy i czeka aż wypali się wściekłość awanturników. Po czym osoby opuszczające pobojowisko są legitymowane albo fotografowane. W tym momencie napaść na policjanta kończy się zapakowaniem skutego kajdankami delikwenta do autobusu i szybkim sądem. Standardem jest od lat używanie kamer do rejestracji zdarzeń.
Osoby niezaangażowane w spór z łatwością dostrzegają że protestującymi są osoby umoczone w różne ciężkie, mafijne przestępstwa. Gdy skorumpowany Sąd Okręgowy w Warszawie bezpodstawnie przyznał oszustowi Markowi Mossakowskiemu kwotę 2 000 000 zł "odszkodowania" za kamienice przy ul. Nabielaka 9, Jacek Kozłowski były wojewoda mazowiecki, członek PO, osobiście kategorycznie zakazał składania apelacji, choć sprawa była łatwa do wygrania. Sprawa jest zupełnie jasna i w praworządnym kraju Kozłowski oczekiwałby w areszcie na wyrok.
Teraz Kozłowski udaje zatroskanego szarego obywatela, stojącego w obronie nadzwyczajnej kasty !
W krajach demokratycznych Władza Zwierzchnia należy do narodu. Naród ma oczywiście wpływ na obsadę sędziów w sądach. Albo działa poprzez swoich przedstawicieli w Parlamencie, albo poprzez rząd albo wybranego prezydenta. W Polsce najsilniejszy mandat demokratyczny w pełni legalizujący takie działanie ma Prezydent wybrany w wyborach powszechnych. W cywilizowanym świecie sędziowie nie mogą wybierać się sami !
Totalna opozycja urządziła wściekłą orgie kłamstw i niegodziwości. Wmawiają ludziom, że niezawisły sąd to taki, gdzie skorumpowani i nieusuwalni sędziowie będą się sami do końca świata wybierać i "kontrolować". W interesie społeczeństwa jest to, że nie będzie mieć na to wpływu ale będzie za to słono mafijnej kaście płacić !
Uczestnicy organizowanych za niemieckie pieniądze, rękami władców marionetek, protestów w sprawie "obrony praworządności" są coraz mniej liczni ale zdesperowani stają się bardzo agresywni.
Lamentuje rzecznik Komendy Stołecznej Policji : "Policjanci byli kopani, opluwani, wyzywani, drapani. Użyto gazu wobec funkcjonariusza".
Amerykańska policja w opisanej sytuacji użyłaby broni. Rząd PiS jednak panicznie boi się użycia siły wobec awanturników.
Policja zawsze powinna zachować zimną krew i nie ulec prowokacji. Kandydaci na policjantów muszą przejść test psychologiczny a policjanci wykazujący zbyt wysoki poziom agresji są zwalniani ze służby. Użycie przemocy i jej eskalacja jest ostatecznością. Jednak w całym cywilizowanym świecie niczym nieusprawiedliwiona i niesprowokowana brutalna napaść na policjanta jest karana więzieniem. Gdy zaczyna się uliczna rozróba połączona z dewastacją mienia, brytyjska policja po prostu odcina dostęp do ulicy i czeka aż wypali się wściekłość awanturników. Po czym osoby opuszczające pobojowisko są legitymowane albo fotografowane. W tym momencie napaść na policjanta kończy się zapakowaniem skutego kajdankami delikwenta do autobusu i szybkim sądem. Standardem jest od lat używanie kamer do rejestracji zdarzeń.
Osoby niezaangażowane w spór z łatwością dostrzegają że protestującymi są osoby umoczone w różne ciężkie, mafijne przestępstwa. Gdy skorumpowany Sąd Okręgowy w Warszawie bezpodstawnie przyznał oszustowi Markowi Mossakowskiemu kwotę 2 000 000 zł "odszkodowania" za kamienice przy ul. Nabielaka 9, Jacek Kozłowski były wojewoda mazowiecki, członek PO, osobiście kategorycznie zakazał składania apelacji, choć sprawa była łatwa do wygrania. Sprawa jest zupełnie jasna i w praworządnym kraju Kozłowski oczekiwałby w areszcie na wyrok.
Teraz Kozłowski udaje zatroskanego szarego obywatela, stojącego w obronie nadzwyczajnej kasty !
W krajach demokratycznych Władza Zwierzchnia należy do narodu. Naród ma oczywiście wpływ na obsadę sędziów w sądach. Albo działa poprzez swoich przedstawicieli w Parlamencie, albo poprzez rząd albo wybranego prezydenta. W Polsce najsilniejszy mandat demokratyczny w pełni legalizujący takie działanie ma Prezydent wybrany w wyborach powszechnych. W cywilizowanym świecie sędziowie nie mogą wybierać się sami !
Totalna opozycja urządziła wściekłą orgie kłamstw i niegodziwości. Wmawiają ludziom, że niezawisły sąd to taki, gdzie skorumpowani i nieusuwalni sędziowie będą się sami do końca świata wybierać i "kontrolować". W interesie społeczeństwa jest to, że nie będzie mieć na to wpływu ale będzie za to słono mafijnej kaście płacić !
GetBack Balcerowicza, Platformy Oszustów i atrapy państwa
GetBack Balcerowicza, Platformy Oszustów i atrapy państwa
Były wicepremier, Leszek Balcerowicz był gościem specjalnym GetBack Bussines Forum. Konferencja w Łodzi odbyła się na kilka miesięcy przed wybuchem wielkiej afery finansowej.
Dziadka Leszka oszukali na Ukrainie i musiał sobie dorabiać w GetBacku ?
Łącznie GetBack wyemitował papiery dłużne "warte" około 2 mld zł, z czego 500 mln zł to obligacje.
Balcerowicz obligacje GetBacku zachwalał jak umiał - aj waj, co za cymes !
Balcerowicz za krótkie wystąpienie dostał kilkadziesiąt tysięcy złotych. Chyba wiedział że bierze udział w oszustwie. Nieprawdaż ?
"Dlaczego kupiliśmy obligacje GetBack? Bo pracownik banku zapewniał nas, że to bezpieczne. I dlatego teraz zamierzamy walczyć z bankiem ..."
GetBack "chce" teraz spłacać wierzycieli: "Pracujemy obecnie nad nową propozycją układową."
Była minister udostępniła windykatorom GetBack wrażliwe dane Polaków. Teraz mówi, że nic nie pamięta
http://www.rp.pl/Sadownictwo/307259925-GetBack-zagladal-nam-w-PESEL.html
"Wokół GetBack SA zrobiło się gorąco. Trwa śledztwo dotyczące wyprowadzania milionów
Decyzją szefowej MSW z 2015 r. spółka GetBack miała wgląd w adresy Polaków z chronionej bazy.
W czerwcu 2015 r. ówczesny minister spraw wewnętrznych w rządzie PO–PSL wydał zgodę prywatnej spółce GetBack zajmującej się odzyskiwaniem wierzytelności na dostęp do bazy adresowej z rejestru PESEL – ustaliła „Rzeczpospolita".
To precedens. O wyjątkowości tej decyzji świadczy fakt, że spółka Kruk SA o 20-letnim doświadczeniu w branży windykacyjnej takiej zgody od ministra nie dostała, choć o nią wnioskowała. – Nie pamiętam, bym taką decyzję podejmowała. Sprawami PESEL zajmował się mój zastępca, mogłam go upoważnić – mówi nam była minister Teresa Piotrowska.
Zgoda dla windykatora
GetBack chciał poprzez bazę weryfikować adresy dłużników. „Rzeczpospolita" ujawnia kulisy tej sprawy.
Wniosek o wgląd w państwowy PESEL do ministra spraw wewnętrznych złożyła wiosną 2015 r. Kancelaria Prawna GetBack (należała do GetBack SA). Prowadził ją Mariusz Brysik, członek zarządu spółki GetBack SA i radca prawny z Wrocławia.
Uzasadnienie wniosku jest ciekawe. Kancelaria wskazała, że prowadzi m.in. „obsługę funduszu sekurytyzacyjnego, któremu przysługują wierzytelności wobec osób, których dane mają być weryfikowane". I chce na podstawie poprawnie zweryfikowanych danych adresowych móc skutecznie prowadzić postępowania sądowe z ich udziałem.
25 czerwca 2015 r. ówczesny minister spraw wewnętrznych „wyraził zgodę na udostępnianie danych adresowych z rejestru PESEL za pomocą urządzeń teletransmisji danych w drodze weryfikacji" – potwierdza nam Ministerstwo Cyfryzacji, któremu obecnie podlegają państwowe rejestry.
Resort cyfryzacji zapewnia nas, że usługa weryfikacji nie jest „udostępnieniem prawidłowych danych osoby poszukiwanej". Co więc daje takie sprawdzenie poprzez PESEL? Informację o tym, że adres osoby poszukiwanej, jakim dysponuje firma, jest prawidłowy, czyli zgodny z aktualnie figurującym w rejestrze – wynika z odpowiedzi.
Wrażliwe dane
PESEL to rejestr ściśle chroniony – zawiera wrażliwe dane Polaków dotyczące nie tylko adresu zamieszkania, ale także daty urodzenia, dzieci, ślubów, rozwodów, dane małżonków i wiele innych. Dostęp do nich mają m.in. ABW, CBA i policja, prokuratura, sądy, skarbówka oraz inne wskazane w przepisach instytucje publiczne. Podmioty zewnętrzne (np. firmy ubezpieczeniowe czy banki) – tylko jeżeli wykażą interes prawny. Co najważniejsze – pod warunkiem uzyskania pisemnej zgody osoby, której dane te dotyczą.
Zgoda wydana GetBackowi przez ówczesną szefową MSW jest zaskakująca. Podobnej odmówiono liderowi na rynku – spółce Kruk SA. – O zgodę taką wnioskowaliśmy, ale nie została nam przyznana – mówi nam Michał Pułka, kierownik PR w Kruk SA.
Z kolei Monika Janus, rzeczniczka Krajowej Rady Komorniczej, podkreśla, że „dla podmiotów korzystających z bazy PESEL zostały wprowadzone bardzo restrykcyjne wymagania". Trzeba spełniać kryteria stawiane przez Ministerstwo Cyfryzacji, takie jak wymagania techniczne (posiadanie urządzeń umożliwiających identyfikację osoby uzyskującej dane z rejestru i specjalne pomieszczenia w kancelarii, alarmy). Nie wszyscy komornicy mają więc do tej bazy dostęp.
Co więcej, komornicy mogą się ubiegać o dostęp do danych zgromadzonych w PESEL wyłącznie po to, by móc prowadzić postępowania egzekucyjne – więc już mając w ręku sądowy wyrok. Komornicy wykonują także inne czynności, m.in. przeprowadzają spis i sporządzają protokół stanu faktycznego przed wszczęciem procesu sądowego lub przed wydaniem orzeczenia. – Wykonując te czynności, nie mogą korzystać z danych zgromadzonych w rejestrze PESEL – dodaje Monika Janus.
Nieprawidłowe korzystanie z bazy kończy się dla komorników dyscyplinarką.
To były wyjątki
Ile podobnych zgód zostało wydanych?
„W latach 2010–2015 minister właściwy do spraw wewnętrznych wydał osiem decyzji w zakresie udostępniania danych z rejestru PESEL za pomocą urządzeń teletransmisji w drodze weryfikacji. Ostatnia z tych ośmiu decyzji została wydana na początku października 2015 r." – odpowiada nam obecne MSWiA.
Od 2016 r. rejestry przejęło Ministerstwo Cyfryzacji, które twierdzi, że obecnie firmy posiadają łącznie dziewięć takich zgód. Czy są też inni windykatorzy – nie precyzuje.
GetBack skupował wierzytelności na wielką skalę, kosząc konkurencję. Co spółce dała zgoda z MSW?
– Mogła urzędowo zweryfikować poprawność danych posiadanych we własnej bazie osób zadłużonych, skąd wynikała oczywista i poważna przewaga konkurencyjna. Jak pokazała rzeczywistość, niestety i ten handicap został roztrwoniony – komentuje prof. Tomasz Siemiątkowski, adwokat, kierownik Zakładu Prawa Gospodarczego w SGH. I też ma wątpliwości dotyczące zgody dla spółki. – Wyrażenie zgody mogło być wątpliwe ze względu na brak wykazania przez GetBack interesu prawnego – ocenia prof. Siemiątkowski.
Nie koniec na tym. Dziś okazuje się, że tzw. afera PESEL sprzed dwóch lat... także dotyczyła m.in. GetBacku.
Do spółki trafiały w nielegalny sposób kradzione dane z bazy PESEL z dużej warszawskiej kancelarii komorniczej. Wyciek ogromnych ilości danych z PESEL zauważyło Ministerstwo Cyfryzacji i zawiadomiło śledczych. W grudniu 2016 r. prokuratura i ABW zatrzymały cztery osoby pod zarzutem udostępniania chronionych danych osobowych z bazy PESEL osobom nieuprawnionym. Konkretnie – firmie windykacyjnej. Tą firmą, według śledczych – jak ustaliła „Rzeczpospolita" – był właśnie GetBack.
Wśród zatrzymanych byli komornik sądowy Rafał W. i byli już pracownicy jego kancelarii, w tym Grzegorz G. – asesor komorniczy, który od 2015 r. jednocześnie pracował na dyrektorskich stanowiskach w... GetBacku (był m.in. dyrektorem ds. strategii windykacyjnej).
Skala wycieku danych była ogromna – firma windykacyjna miała dzięki temu dostęp do całej bazy danych kancelarii komorniczej z informacjami o ok. 1 mln Polaków i do 350 tys. osób z rejestru PESEL. Wynosić miał je m.in. Grzegorz G. – Dla firm windykacyjnych, którym prawo nie daje pełnego wglądu do PESEL, wiedza z rejestru jest bezcenna – mówił nam jeden ze śledczych.
Dziś wokół GetBack SA jest gorąco. Śledztwo dotyczące nieprawidłowości w działaniu grupy kapitałowej GetBack SA prowadzi Prokuratura Regionalna w Warszawie i CBA, a zarzuty m.in. wyprowadzania pieniędzy ze spółki ma już dziesięć osób, z których większość, w tym były prezes Konrad K., jest w areszcie. W okresie rzekomej prosperity GetBack wypuścił obligacje, które kupiło ok. 10 tys. osób. Zapłaciły za nie 2,5 miliarda.
Spółka GetBack nie odpowiedziała na naszą prośbę o komentarz."
Były wicepremier, Leszek Balcerowicz był gościem specjalnym GetBack Bussines Forum. Konferencja w Łodzi odbyła się na kilka miesięcy przed wybuchem wielkiej afery finansowej.
Dziadka Leszka oszukali na Ukrainie i musiał sobie dorabiać w GetBacku ?
Łącznie GetBack wyemitował papiery dłużne "warte" około 2 mld zł, z czego 500 mln zł to obligacje.
Balcerowicz obligacje GetBacku zachwalał jak umiał - aj waj, co za cymes !
Balcerowicz za krótkie wystąpienie dostał kilkadziesiąt tysięcy złotych. Chyba wiedział że bierze udział w oszustwie. Nieprawdaż ?
"Dlaczego kupiliśmy obligacje GetBack? Bo pracownik banku zapewniał nas, że to bezpieczne. I dlatego teraz zamierzamy walczyć z bankiem ..."
GetBack "chce" teraz spłacać wierzycieli: "Pracujemy obecnie nad nową propozycją układową."
Była minister udostępniła windykatorom GetBack wrażliwe dane Polaków. Teraz mówi, że nic nie pamięta
http://www.rp.pl/Sadownictwo/307259925-GetBack-zagladal-nam-w-PESEL.html
"Wokół GetBack SA zrobiło się gorąco. Trwa śledztwo dotyczące wyprowadzania milionów
Decyzją szefowej MSW z 2015 r. spółka GetBack miała wgląd w adresy Polaków z chronionej bazy.
W czerwcu 2015 r. ówczesny minister spraw wewnętrznych w rządzie PO–PSL wydał zgodę prywatnej spółce GetBack zajmującej się odzyskiwaniem wierzytelności na dostęp do bazy adresowej z rejestru PESEL – ustaliła „Rzeczpospolita".
To precedens. O wyjątkowości tej decyzji świadczy fakt, że spółka Kruk SA o 20-letnim doświadczeniu w branży windykacyjnej takiej zgody od ministra nie dostała, choć o nią wnioskowała. – Nie pamiętam, bym taką decyzję podejmowała. Sprawami PESEL zajmował się mój zastępca, mogłam go upoważnić – mówi nam była minister Teresa Piotrowska.
Zgoda dla windykatora
GetBack chciał poprzez bazę weryfikować adresy dłużników. „Rzeczpospolita" ujawnia kulisy tej sprawy.
Wniosek o wgląd w państwowy PESEL do ministra spraw wewnętrznych złożyła wiosną 2015 r. Kancelaria Prawna GetBack (należała do GetBack SA). Prowadził ją Mariusz Brysik, członek zarządu spółki GetBack SA i radca prawny z Wrocławia.
Uzasadnienie wniosku jest ciekawe. Kancelaria wskazała, że prowadzi m.in. „obsługę funduszu sekurytyzacyjnego, któremu przysługują wierzytelności wobec osób, których dane mają być weryfikowane". I chce na podstawie poprawnie zweryfikowanych danych adresowych móc skutecznie prowadzić postępowania sądowe z ich udziałem.
25 czerwca 2015 r. ówczesny minister spraw wewnętrznych „wyraził zgodę na udostępnianie danych adresowych z rejestru PESEL za pomocą urządzeń teletransmisji danych w drodze weryfikacji" – potwierdza nam Ministerstwo Cyfryzacji, któremu obecnie podlegają państwowe rejestry.
Resort cyfryzacji zapewnia nas, że usługa weryfikacji nie jest „udostępnieniem prawidłowych danych osoby poszukiwanej". Co więc daje takie sprawdzenie poprzez PESEL? Informację o tym, że adres osoby poszukiwanej, jakim dysponuje firma, jest prawidłowy, czyli zgodny z aktualnie figurującym w rejestrze – wynika z odpowiedzi.
Wrażliwe dane
PESEL to rejestr ściśle chroniony – zawiera wrażliwe dane Polaków dotyczące nie tylko adresu zamieszkania, ale także daty urodzenia, dzieci, ślubów, rozwodów, dane małżonków i wiele innych. Dostęp do nich mają m.in. ABW, CBA i policja, prokuratura, sądy, skarbówka oraz inne wskazane w przepisach instytucje publiczne. Podmioty zewnętrzne (np. firmy ubezpieczeniowe czy banki) – tylko jeżeli wykażą interes prawny. Co najważniejsze – pod warunkiem uzyskania pisemnej zgody osoby, której dane te dotyczą.
Zgoda wydana GetBackowi przez ówczesną szefową MSW jest zaskakująca. Podobnej odmówiono liderowi na rynku – spółce Kruk SA. – O zgodę taką wnioskowaliśmy, ale nie została nam przyznana – mówi nam Michał Pułka, kierownik PR w Kruk SA.
Z kolei Monika Janus, rzeczniczka Krajowej Rady Komorniczej, podkreśla, że „dla podmiotów korzystających z bazy PESEL zostały wprowadzone bardzo restrykcyjne wymagania". Trzeba spełniać kryteria stawiane przez Ministerstwo Cyfryzacji, takie jak wymagania techniczne (posiadanie urządzeń umożliwiających identyfikację osoby uzyskującej dane z rejestru i specjalne pomieszczenia w kancelarii, alarmy). Nie wszyscy komornicy mają więc do tej bazy dostęp.
Co więcej, komornicy mogą się ubiegać o dostęp do danych zgromadzonych w PESEL wyłącznie po to, by móc prowadzić postępowania egzekucyjne – więc już mając w ręku sądowy wyrok. Komornicy wykonują także inne czynności, m.in. przeprowadzają spis i sporządzają protokół stanu faktycznego przed wszczęciem procesu sądowego lub przed wydaniem orzeczenia. – Wykonując te czynności, nie mogą korzystać z danych zgromadzonych w rejestrze PESEL – dodaje Monika Janus.
Nieprawidłowe korzystanie z bazy kończy się dla komorników dyscyplinarką.
To były wyjątki
Ile podobnych zgód zostało wydanych?
„W latach 2010–2015 minister właściwy do spraw wewnętrznych wydał osiem decyzji w zakresie udostępniania danych z rejestru PESEL za pomocą urządzeń teletransmisji w drodze weryfikacji. Ostatnia z tych ośmiu decyzji została wydana na początku października 2015 r." – odpowiada nam obecne MSWiA.
Od 2016 r. rejestry przejęło Ministerstwo Cyfryzacji, które twierdzi, że obecnie firmy posiadają łącznie dziewięć takich zgód. Czy są też inni windykatorzy – nie precyzuje.
GetBack skupował wierzytelności na wielką skalę, kosząc konkurencję. Co spółce dała zgoda z MSW?
– Mogła urzędowo zweryfikować poprawność danych posiadanych we własnej bazie osób zadłużonych, skąd wynikała oczywista i poważna przewaga konkurencyjna. Jak pokazała rzeczywistość, niestety i ten handicap został roztrwoniony – komentuje prof. Tomasz Siemiątkowski, adwokat, kierownik Zakładu Prawa Gospodarczego w SGH. I też ma wątpliwości dotyczące zgody dla spółki. – Wyrażenie zgody mogło być wątpliwe ze względu na brak wykazania przez GetBack interesu prawnego – ocenia prof. Siemiątkowski.
Nie koniec na tym. Dziś okazuje się, że tzw. afera PESEL sprzed dwóch lat... także dotyczyła m.in. GetBacku.
Do spółki trafiały w nielegalny sposób kradzione dane z bazy PESEL z dużej warszawskiej kancelarii komorniczej. Wyciek ogromnych ilości danych z PESEL zauważyło Ministerstwo Cyfryzacji i zawiadomiło śledczych. W grudniu 2016 r. prokuratura i ABW zatrzymały cztery osoby pod zarzutem udostępniania chronionych danych osobowych z bazy PESEL osobom nieuprawnionym. Konkretnie – firmie windykacyjnej. Tą firmą, według śledczych – jak ustaliła „Rzeczpospolita" – był właśnie GetBack.
Wśród zatrzymanych byli komornik sądowy Rafał W. i byli już pracownicy jego kancelarii, w tym Grzegorz G. – asesor komorniczy, który od 2015 r. jednocześnie pracował na dyrektorskich stanowiskach w... GetBacku (był m.in. dyrektorem ds. strategii windykacyjnej).
Skala wycieku danych była ogromna – firma windykacyjna miała dzięki temu dostęp do całej bazy danych kancelarii komorniczej z informacjami o ok. 1 mln Polaków i do 350 tys. osób z rejestru PESEL. Wynosić miał je m.in. Grzegorz G. – Dla firm windykacyjnych, którym prawo nie daje pełnego wglądu do PESEL, wiedza z rejestru jest bezcenna – mówił nam jeden ze śledczych.
Dziś wokół GetBack SA jest gorąco. Śledztwo dotyczące nieprawidłowości w działaniu grupy kapitałowej GetBack SA prowadzi Prokuratura Regionalna w Warszawie i CBA, a zarzuty m.in. wyprowadzania pieniędzy ze spółki ma już dziesięć osób, z których większość, w tym były prezes Konrad K., jest w areszcie. W okresie rzekomej prosperity GetBack wypuścił obligacje, które kupiło ok. 10 tys. osób. Zapłaciły za nie 2,5 miliarda.
Spółka GetBack nie odpowiedziała na naszą prośbę o komentarz."
piątek, 27 lipca 2018
Parę faktów o "polskich" sądach 138
Parę faktów o "polskich" sądach 138
https://www.salon24.pl/u/lukasz-barczyk/884178,komu-bije-dzwon-czyli-pogrzeb-iii-rp
"Komu bije dzwon, to już wiadomo od niemal trzech lat. Bije coraz głośniej i nie przestanie aż Polacy nie skończą tego, co zaczęli przodkowie we wrześniu 1939 roku. Zwycięstwo przyjdzie, bo po długich latach od tamtych dramatycznych wydarzeń wroga należy ostatecznie zwyciężyć. Mimo, że wróg jest ukryty, działający od wewnątrz Narodu. Teraz natomiast mamy ku temu okazję, jak nigdy do tej pory, aby Polska stała się w pełni wolna i wielka.
Dzwon wciąż bije, a jako pierwszy melodię usłyszał obywatel miast i WSI – pewien hrabia zaściankowy z Budy Ruskiej. Za nim w szeregu ustawili się towarzyszki i towarzysze pracy z Parlamentu ostatniej kadencji. Teraz z kolei melodię wygrywa członkom „zupełnie nadzwyczajnej kasty ludzi”, a na końcu kolejki czekają już samorządowcy, zwłaszcza ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, którzy rekordowo zdobyli liczbę mandatów w czasie ostatnich wyborów.
Obserwując zmiany, które zachodzą w naszym społeczeństwie odnoszę wrażenie, jakby to był pogrzeb. Są żałobnicy, są płonące znicze trzymane w dłoniach, i to nie byle jakich, bo w sędziowskich. Są ci, którzy odeszli i głosu jakby już nie mają, choć pokrzykują jeszcze coś przed kamerami, to już tylko niemoc słyszę. Żałoba. Pytanie po czym?
Dekomunizacja, jakże szeroko rozumiana, stała się wreszcie faktem. Proces ten stanowi swoiste rozliczenie z minioną epoką i obejmuje wiele sfer życia publicznego. Tego podstawowego elementu zabrakło w trakcie transformacji ustrojowej, co czyni nas, niestety, zacofanymi pod wieloma względami, choćby gospodarczym czy sądowniczym od innych państw, które uporały się już z tym problemem we właściwym sobie czasie.
Okrągłostołowi architekci sprytnie przebudowali gmach PRL-u „betonując” go sądownictwem oraz specjalnie do tego celu powołanym w czasie trwania stanu wojennego Trybunałem Konstytucyjnym. W myśl postępowych budowniczych postpeerelowskiego ładu sędziowie mianowani w tamtym okresie mieli stanowić fundament nowego porządku. W taki oto sposób komuniści zabezpieczyli się przed nowym rządem wyrosłym na fundamencie wolnościowego zrywu Solidarności na wiele lat do przodu.
Stworzono układ zamknięty, uzurpując sobie po dziś dzień stanowiska, czuwając nad politykami z czerwonym rodowodem i ich pracą. Kto był spoza sędziowskiej kasty nie zrobił kariery, bo Krajowa Rada Sądownictwa nie pozwoliła, czego mieliśmy przykład w postaci niedopuszczenia 265 asesorów mianowanych przez Ministra Sprawiedliwości. A to tylko jeden z przykładów, bo Rada zapewniała ochronę skorumpowanym sędziom przed... wymierzaniem im sprawiedliwości. Ale i na nią znalazł się sposób, jak i na Trybunał. Więc nadejszla pora na Sąd Najwyższy.
Uzbierało się przez te lata zbyt wiele przykładów zachowań ze strony pracowników wymiaru sprawiedliwości, szczególnie sędziów, które jednoznacznie alarmują o potrzebie zmian. Wyroki na telefon, próba podjęcia działań w celu niszczenia Prawa i Sprawiedliwości, „zabranie” pieniędzy przed kamerami, kradzieże kiełbasy, spodni, sprzętu elektronicznego, części do wiertarki, pranie brudnych pieniędzy i udział w zorganizowanych grupach przestępczych, łapówkarstwo za przymykanie oczu na łamanie prawa.
A ilu poszkodowanych, którym zniszczono życie prywatne i zawodowe przez celowe bądź niedbałe orzekanie? Grabieże majątków, odebranie sieci sklepów, zniszczenie prężnie rozwijającej się rodzimej marki komputerów, wydawanie wyroków wbrew dowodom, np. pozbawiając młodego mężczyznę wolności na wiele lat, który rzekomo dokonał zabójstwa, bądź innego, który rzekomo zgwałcił i zamordował nastolatkę... Albo uwięzienie chorego psychicznie mężczyzny, który ukradł... wafelka w sklepie.
Na szczęście Polacy dojrzeli po niemal 30 latach do tego, aby w końcu posprzątać bałagan po reliktach minionej epoki. Zaczęli od zmian podstawowych, które mają swoje źródło w sercach i umysłach. Chwała im za to! Tak więc Naród, który nie dał się już więcej mamić zaklęciami o „zielonej wyspie”, zachętami do poprawy sytuacji materialnej w postaci zmiany pracy i zaciągnięcia kredytu, ruszył do urn wyborczych i dokonał swoistego egzorcyzmu, uwalniając się od jedynie słusznej opcji politycznej. Pierwsze zmiany dotyczyły polityki, gdzie partie broniące starego porządku, w tym jedna, która rzekomo nie miała z kim przegrać, zostały odsunięte od sprawowania władzy.
Obecnie Rząd Zjednoczonej Prawicy, z Prawem i Sprawiedliwością na czele, dokonuje reform w sferze wymiaru sprawiedliwości, zwanym ironicznie przez niektórych wymiarem niesprawiedliwości. Był on właściwie nie reformowany przez okres około 30 lat. Dzięki Bogu! I dzięki... Platformie Obywatelskiej. Oczywiście, bo któż inny, jak politycy PO skutecznie przekonali Polaków, że władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza wyglądają niczym nieboszczyk, którego należy pogrzebać?
Jak widać nie brakuje przeciwników reformy tego Bałaganu. Patrząc na zebranych obrońców demokracji (ludowej) i komuszej praworządności, podskakujących w rytm wesołego Romka, zastanawiam się nad scenariuszem nowej komedii autorstwa Stanisława Barei. Śmiem twierdzić, że gdyby mistrz żył, stworzyłby dzieło życia na kanwie obecnych wydarzeń. Być może byłoby to zwieńczeniem jego dorobku artystycznego? Nikt inny w sposób tak zabawny i kąśliwy zarazem nie przedstawiał codzienności w polskim socrealizmie.
Niestety filmu nie będzie, za to jest spektakl pisany „spontanicznie”, który ilością odcinków pobił już „Modę na sukces”, a wielu bohaterów jakby wysypało się z tragikomicznego scenariusza wielkiego artysty. Na przykład niedoszły lider opozycji nowoczesny Rysiek. Iluż to odkryć dokonał na kartach historii i geografii! Aż dziw bierze, co taki chłop robi w polityce? Choć jego nazwisko zostało usunięte z nazwy partii, to wciąż w niej działał, aż sam się odsunął. I co wyszło? Nowoczesna bez Ryszarda Petru, to niczym „Ojciec chrzestny” bez Don Corleone. Albo jak barszcz bez buraka. Jedno jest pewne - „wszystkie Ryśki, to porządne chłopy”.
Są jeszcze inni bohaterowie, choćby zagorzała feministka, niejaka Joanna Scheuring-Wielgus, krzycząca na wiecu plemiennym: „dość dyktatury kobiet!”. Co za odwaga! Tylko brać przykład i pamiętać przy najbliższych wyborach, szanowne feministki. Nie brakuje „gwiazdorów” i „gwiazd” kultury peerelu, bohaterskiego obrońcy demokracji, który porzucił posadę, by wyjść na barykady i żebrać o datki do puszki. Może spłaci w ten sposób zaległe alimenty?
Natomiast niekwestionowany lider opozycji, prezes rady ministrów w gabinecie cieni, Grześ „Shrek” Schetyna wciąż radzi jak przejąć władzę w kraju, gdzie kaczyści – faszyści znęcają się we wszelki możliwy sposób nad ludem pracującym. Wszystkie chwyty dozwolone, skargi w Parlamencie Europejskim, biadolenie w niemieckich mediach, próba odbicia władzy przez tzw. „ciamajdan”...
Czy ludzi o takim zachowaniu można traktować poważnie? Panią Hannę Gronkiewicz – Waltz, prezydent Miasta Stołecznego albo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza? Z zarzutami aż głowa boli. A z ich strony uchylanie się od odpowiedzialności. Co z tego, że kilkudziesięciu tysiącom Warszawiaków zagrabiono mieszkania, przy udziale pracowników wymiaru sprawiedliwości. Lub czym jest ponad 30 kont bankowych i nieujawnianie swego majątku w wymaganych oświadczeniach? Bądź jawne wspieranie sędziów występujących przeciwko legalnie wybranemu rządowi? Wreszcie to wszystko dobiega kresu.
O pani pierwszej prezes na uchodźstwie nie wspomnę. Oszczędzę klawisze. Jak i o panu pierwszym, jak mu tam było? „Nieśmiertelnym” Andrzeju. Jego rola już się skończyła. Pani też dziękujemy. Wszystkim agentom wojskowych służb, przebierańcom, szaleńcom i czarodziejom, burzycielom porządku, wylegującym się i czyniącym zgiełk przed budynkami rządowymi podobnie – żegnamy państwa.
Pracownikom bezpieki zapewniono już uczciwe emerytury, a ulicom i placom właściwych patronów. Jeszcze radziłbym najmiłościwiej nam panującym, aby zaprowadzili porządek na uczelniach wyższych oraz w mediach. Tam również nie brakuje elementów minionej epoki. A są to niezwykle istotne i wrażliwe dziedziny życia społecznego, które kształtują umysły Polaków. Najlepiej zacząć od zmiany ministra nauki i szkolnictwa wyższego.
To kwestia czasu. Nadejdzie upragniona chwila, iż zapanuje porządek. Cierpliwości i więcej nadziei. No i modlitwy za Rząd, za Premiera i Prezydenta. Szczególnie za tego ostatniego, by doprowadził całą reformę do końca, grzebiąc na cmentarzu historii bohaterów okrągłostołowej epoki."
https://www.salon24.pl/u/lukasz-barczyk/884178,komu-bije-dzwon-czyli-pogrzeb-iii-rp
"Komu bije dzwon, to już wiadomo od niemal trzech lat. Bije coraz głośniej i nie przestanie aż Polacy nie skończą tego, co zaczęli przodkowie we wrześniu 1939 roku. Zwycięstwo przyjdzie, bo po długich latach od tamtych dramatycznych wydarzeń wroga należy ostatecznie zwyciężyć. Mimo, że wróg jest ukryty, działający od wewnątrz Narodu. Teraz natomiast mamy ku temu okazję, jak nigdy do tej pory, aby Polska stała się w pełni wolna i wielka.
Dzwon wciąż bije, a jako pierwszy melodię usłyszał obywatel miast i WSI – pewien hrabia zaściankowy z Budy Ruskiej. Za nim w szeregu ustawili się towarzyszki i towarzysze pracy z Parlamentu ostatniej kadencji. Teraz z kolei melodię wygrywa członkom „zupełnie nadzwyczajnej kasty ludzi”, a na końcu kolejki czekają już samorządowcy, zwłaszcza ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, którzy rekordowo zdobyli liczbę mandatów w czasie ostatnich wyborów.
Obserwując zmiany, które zachodzą w naszym społeczeństwie odnoszę wrażenie, jakby to był pogrzeb. Są żałobnicy, są płonące znicze trzymane w dłoniach, i to nie byle jakich, bo w sędziowskich. Są ci, którzy odeszli i głosu jakby już nie mają, choć pokrzykują jeszcze coś przed kamerami, to już tylko niemoc słyszę. Żałoba. Pytanie po czym?
Dekomunizacja, jakże szeroko rozumiana, stała się wreszcie faktem. Proces ten stanowi swoiste rozliczenie z minioną epoką i obejmuje wiele sfer życia publicznego. Tego podstawowego elementu zabrakło w trakcie transformacji ustrojowej, co czyni nas, niestety, zacofanymi pod wieloma względami, choćby gospodarczym czy sądowniczym od innych państw, które uporały się już z tym problemem we właściwym sobie czasie.
Okrągłostołowi architekci sprytnie przebudowali gmach PRL-u „betonując” go sądownictwem oraz specjalnie do tego celu powołanym w czasie trwania stanu wojennego Trybunałem Konstytucyjnym. W myśl postępowych budowniczych postpeerelowskiego ładu sędziowie mianowani w tamtym okresie mieli stanowić fundament nowego porządku. W taki oto sposób komuniści zabezpieczyli się przed nowym rządem wyrosłym na fundamencie wolnościowego zrywu Solidarności na wiele lat do przodu.
Stworzono układ zamknięty, uzurpując sobie po dziś dzień stanowiska, czuwając nad politykami z czerwonym rodowodem i ich pracą. Kto był spoza sędziowskiej kasty nie zrobił kariery, bo Krajowa Rada Sądownictwa nie pozwoliła, czego mieliśmy przykład w postaci niedopuszczenia 265 asesorów mianowanych przez Ministra Sprawiedliwości. A to tylko jeden z przykładów, bo Rada zapewniała ochronę skorumpowanym sędziom przed... wymierzaniem im sprawiedliwości. Ale i na nią znalazł się sposób, jak i na Trybunał. Więc nadejszla pora na Sąd Najwyższy.
Uzbierało się przez te lata zbyt wiele przykładów zachowań ze strony pracowników wymiaru sprawiedliwości, szczególnie sędziów, które jednoznacznie alarmują o potrzebie zmian. Wyroki na telefon, próba podjęcia działań w celu niszczenia Prawa i Sprawiedliwości, „zabranie” pieniędzy przed kamerami, kradzieże kiełbasy, spodni, sprzętu elektronicznego, części do wiertarki, pranie brudnych pieniędzy i udział w zorganizowanych grupach przestępczych, łapówkarstwo za przymykanie oczu na łamanie prawa.
A ilu poszkodowanych, którym zniszczono życie prywatne i zawodowe przez celowe bądź niedbałe orzekanie? Grabieże majątków, odebranie sieci sklepów, zniszczenie prężnie rozwijającej się rodzimej marki komputerów, wydawanie wyroków wbrew dowodom, np. pozbawiając młodego mężczyznę wolności na wiele lat, który rzekomo dokonał zabójstwa, bądź innego, który rzekomo zgwałcił i zamordował nastolatkę... Albo uwięzienie chorego psychicznie mężczyzny, który ukradł... wafelka w sklepie.
Na szczęście Polacy dojrzeli po niemal 30 latach do tego, aby w końcu posprzątać bałagan po reliktach minionej epoki. Zaczęli od zmian podstawowych, które mają swoje źródło w sercach i umysłach. Chwała im za to! Tak więc Naród, który nie dał się już więcej mamić zaklęciami o „zielonej wyspie”, zachętami do poprawy sytuacji materialnej w postaci zmiany pracy i zaciągnięcia kredytu, ruszył do urn wyborczych i dokonał swoistego egzorcyzmu, uwalniając się od jedynie słusznej opcji politycznej. Pierwsze zmiany dotyczyły polityki, gdzie partie broniące starego porządku, w tym jedna, która rzekomo nie miała z kim przegrać, zostały odsunięte od sprawowania władzy.
Obecnie Rząd Zjednoczonej Prawicy, z Prawem i Sprawiedliwością na czele, dokonuje reform w sferze wymiaru sprawiedliwości, zwanym ironicznie przez niektórych wymiarem niesprawiedliwości. Był on właściwie nie reformowany przez okres około 30 lat. Dzięki Bogu! I dzięki... Platformie Obywatelskiej. Oczywiście, bo któż inny, jak politycy PO skutecznie przekonali Polaków, że władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza wyglądają niczym nieboszczyk, którego należy pogrzebać?
Jak widać nie brakuje przeciwników reformy tego Bałaganu. Patrząc na zebranych obrońców demokracji (ludowej) i komuszej praworządności, podskakujących w rytm wesołego Romka, zastanawiam się nad scenariuszem nowej komedii autorstwa Stanisława Barei. Śmiem twierdzić, że gdyby mistrz żył, stworzyłby dzieło życia na kanwie obecnych wydarzeń. Być może byłoby to zwieńczeniem jego dorobku artystycznego? Nikt inny w sposób tak zabawny i kąśliwy zarazem nie przedstawiał codzienności w polskim socrealizmie.
Niestety filmu nie będzie, za to jest spektakl pisany „spontanicznie”, który ilością odcinków pobił już „Modę na sukces”, a wielu bohaterów jakby wysypało się z tragikomicznego scenariusza wielkiego artysty. Na przykład niedoszły lider opozycji nowoczesny Rysiek. Iluż to odkryć dokonał na kartach historii i geografii! Aż dziw bierze, co taki chłop robi w polityce? Choć jego nazwisko zostało usunięte z nazwy partii, to wciąż w niej działał, aż sam się odsunął. I co wyszło? Nowoczesna bez Ryszarda Petru, to niczym „Ojciec chrzestny” bez Don Corleone. Albo jak barszcz bez buraka. Jedno jest pewne - „wszystkie Ryśki, to porządne chłopy”.
Są jeszcze inni bohaterowie, choćby zagorzała feministka, niejaka Joanna Scheuring-Wielgus, krzycząca na wiecu plemiennym: „dość dyktatury kobiet!”. Co za odwaga! Tylko brać przykład i pamiętać przy najbliższych wyborach, szanowne feministki. Nie brakuje „gwiazdorów” i „gwiazd” kultury peerelu, bohaterskiego obrońcy demokracji, który porzucił posadę, by wyjść na barykady i żebrać o datki do puszki. Może spłaci w ten sposób zaległe alimenty?
Natomiast niekwestionowany lider opozycji, prezes rady ministrów w gabinecie cieni, Grześ „Shrek” Schetyna wciąż radzi jak przejąć władzę w kraju, gdzie kaczyści – faszyści znęcają się we wszelki możliwy sposób nad ludem pracującym. Wszystkie chwyty dozwolone, skargi w Parlamencie Europejskim, biadolenie w niemieckich mediach, próba odbicia władzy przez tzw. „ciamajdan”...
Czy ludzi o takim zachowaniu można traktować poważnie? Panią Hannę Gronkiewicz – Waltz, prezydent Miasta Stołecznego albo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza? Z zarzutami aż głowa boli. A z ich strony uchylanie się od odpowiedzialności. Co z tego, że kilkudziesięciu tysiącom Warszawiaków zagrabiono mieszkania, przy udziale pracowników wymiaru sprawiedliwości. Lub czym jest ponad 30 kont bankowych i nieujawnianie swego majątku w wymaganych oświadczeniach? Bądź jawne wspieranie sędziów występujących przeciwko legalnie wybranemu rządowi? Wreszcie to wszystko dobiega kresu.
O pani pierwszej prezes na uchodźstwie nie wspomnę. Oszczędzę klawisze. Jak i o panu pierwszym, jak mu tam było? „Nieśmiertelnym” Andrzeju. Jego rola już się skończyła. Pani też dziękujemy. Wszystkim agentom wojskowych służb, przebierańcom, szaleńcom i czarodziejom, burzycielom porządku, wylegującym się i czyniącym zgiełk przed budynkami rządowymi podobnie – żegnamy państwa.
Pracownikom bezpieki zapewniono już uczciwe emerytury, a ulicom i placom właściwych patronów. Jeszcze radziłbym najmiłościwiej nam panującym, aby zaprowadzili porządek na uczelniach wyższych oraz w mediach. Tam również nie brakuje elementów minionej epoki. A są to niezwykle istotne i wrażliwe dziedziny życia społecznego, które kształtują umysły Polaków. Najlepiej zacząć od zmiany ministra nauki i szkolnictwa wyższego.
To kwestia czasu. Nadejdzie upragniona chwila, iż zapanuje porządek. Cierpliwości i więcej nadziei. No i modlitwy za Rząd, za Premiera i Prezydenta. Szczególnie za tego ostatniego, by doprowadził całą reformę do końca, grzebiąc na cmentarzu historii bohaterów okrągłostołowej epoki."
Parę faktów o "polskich" sądach 137
Parę faktów o "polskich" sądach 137
Sędziowie i prokuratorzy czasów stalinowskich i pretorianie Jaruzela nie zostali w III RP osądzeni ani potępieni. „Stan sędziowski” stał za nimi i ich immunitetami murem. Nie można było nawet pokazać ich fotografii na wystawie bo tak ubzdurał sobie skompromitowany SN !
Fasadowy Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich został utworzony 1 stycznia 1988. Pierwszym rzecznikiem została jaruzelska prof. Ewa Łętowska. Ile warci byli profesorowie otrzymujący polityczną nominacje profesorska zatwierdzoną przez KW i SB od zdrajcy, ruskiego generała w Polskim mundurze. Normalny człowiek brzydziłby się stanąć obok Jaruzela a co dopiero lizać mu odbyt. Prof. Łętowska jest nic nie warta.
Mężem prof. Łętowskiej był zdemaskowany TW "Krytyk". Trudno jest ocenić jego rolę. Możliwe że był pośrednikiem między oficerem prowadzącym Łętowską. Z utrzymaniem tajemnicy były w PRL problemy i Jaruzel mógł obawiać się zdemaskowania marionetki. Z tego wyniknęła potrzeba użycia męża jako niezawodnego i dyskretnego pośrednika między oficerem prowadzącym a Łętowską.
Prof. Łętowska jest obecnie zawziętym krytykiem reformy sądownictwa. Jako RPO w PRL, proszona o interwencje w sprawie poważnych przestępstw popełnianych przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa napisała, że:
"nie zamierza uzurpować sobie prawa do zastępowania czy wyręczania ośrodków decyzji politycznych w podejmowaniu przez nie ocen i działań".
Łętowska to klasyczny, podręcznikowy przykład społecznego kapitału perwersyjnego.
Łętowska była jednym z pierwszych nabytków Sorosa i jego fundacji w Polsce. Zawsze wierna żydokomunie...
81% Polaków uważa że reforma sądownictwa jest konieczna i życzenie Polaków powinno być spełnione.
Mniej niż 1/4 Polaków uważa, że sędziowie w Polsce są niezawiśli w swoich wyrokach. Tylko 4% badanych ma co do tego pewność.
Źródło: Ocena polskiego sądownictwa w świetle badań, Fundacja Court Watch Polska.
Parę faktów o "polskich" sądach 136
Parę faktów o "polskich" sądach 136
Gadzinówka "Głos Szczeciński" do 1990 roku była organem propagandowym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Obecnie gadzinówka Głos Szczeciński jest gazetą regionalną z siedzibą lokalnej redakcji w Szczecinie. Jest jedną z trzech mutacji „Głosu Dziennika Pomorza”: Głos Szczeciński, Głos Koszaliński, Głos Pomorza.
Głos Szczeciński należy do "Polska Press" wchodzącej w skład niemieckiego koncernu Verlagsgruppe Passau. Głos jawnie zawsze prezentuje niemiecki interes !
Obecnie niemiecka bezpieka organizuje protesty w "obronie praworządności". Protestujący dostają kasę z niemieckich fundacji. Media niemieckie biją piane i podżegają półidiotów.
http://www.gs24.pl/wiadomosci/szczecin/a/kilkaset-osob-protestowalo-w-obronie-sadu-najwyzszego-w-szczecinie,13350053/
"Przed sądem rejonowym w Szczecinie rozpoczął się protest w obronie Sądu Najwyższego. Głos zabrał m.in. Andrzej Milczanowski. W akcji uczestniczy kilkaset osób, wśród nich są również szczecińscy sędziowie
O godzinie 19 przed Sądem Rejonowym Prawobrzeże Zachód przy pl. Żołnierza rozpoczął się protest przeciwko upolitycznieniu sądów. Było spokojnie. Na początku odebrano hymn a potem były przemowy. Andrzej Milczanowski mówił, że trudno mu mówić bo jako prawnik jest mu szczególnie ciężko obserwować naruszanie niezawisłości sędziowskiej przez PiS."
Ponieważ byłem w pobliżu postanowiłem zobaczyć kto to protestuje. Było tam kilkadziesiąt osób ! Pstryknąłem parę zdjęć. Pytam starszego prawnika kto to jest. Sędzia taki, taki , taki, sędzina, taka , taka, rodzina sędziowska, SB, ABW, WSW-LWP..., adwokat taki, radca prawny taki...
Andrzejowi Milczanowskiemu łamał się głos. Nic dziwnego. Jeśli Polska będzie chociaż odrobinkę praworządna czeka go dożywocie !
Gadzinówka "Głos Szczeciński" do 1990 roku była organem propagandowym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Obecnie gadzinówka Głos Szczeciński jest gazetą regionalną z siedzibą lokalnej redakcji w Szczecinie. Jest jedną z trzech mutacji „Głosu Dziennika Pomorza”: Głos Szczeciński, Głos Koszaliński, Głos Pomorza.
Głos Szczeciński należy do "Polska Press" wchodzącej w skład niemieckiego koncernu Verlagsgruppe Passau. Głos jawnie zawsze prezentuje niemiecki interes !
Obecnie niemiecka bezpieka organizuje protesty w "obronie praworządności". Protestujący dostają kasę z niemieckich fundacji. Media niemieckie biją piane i podżegają półidiotów.
http://www.gs24.pl/wiadomosci/szczecin/a/kilkaset-osob-protestowalo-w-obronie-sadu-najwyzszego-w-szczecinie,13350053/
"Przed sądem rejonowym w Szczecinie rozpoczął się protest w obronie Sądu Najwyższego. Głos zabrał m.in. Andrzej Milczanowski. W akcji uczestniczy kilkaset osób, wśród nich są również szczecińscy sędziowie
O godzinie 19 przed Sądem Rejonowym Prawobrzeże Zachód przy pl. Żołnierza rozpoczął się protest przeciwko upolitycznieniu sądów. Było spokojnie. Na początku odebrano hymn a potem były przemowy. Andrzej Milczanowski mówił, że trudno mu mówić bo jako prawnik jest mu szczególnie ciężko obserwować naruszanie niezawisłości sędziowskiej przez PiS."
Ponieważ byłem w pobliżu postanowiłem zobaczyć kto to protestuje. Było tam kilkadziesiąt osób ! Pstryknąłem parę zdjęć. Pytam starszego prawnika kto to jest. Sędzia taki, taki , taki, sędzina, taka , taka, rodzina sędziowska, SB, ABW, WSW-LWP..., adwokat taki, radca prawny taki...
Andrzejowi Milczanowskiemu łamał się głos. Nic dziwnego. Jeśli Polska będzie chociaż odrobinkę praworządna czeka go dożywocie !
Słupy Rzeczpospolitej Przyjaciół Polin
Słupy Rzeczpospolitej Przyjaciół Polin
Jak wynika z ustaleń Komisji Weryfikacyjnej Kamil Kobylarz należał do grupy czyścicieli kamienic w Warszawie. Bandyta znęcał się nad ofiarami i powinien dawno siedzieć w więzieniu. Przed Komisją Weryfikacyjną odpowiadał "Nie wiem", "nie pamiętam", "nie pamiętam", "nie wiem". Kamil Kobylarz, zapewniał, że nie ma nic wspólnego z egzekucjami nieruchomości i czyszczeniem kamienic. Mimo iż wielu lokatorów mieszkań w stolicy precyzyjnie opisało go właśnie jako herszta bandytów - "czyściciela".
W związku z tym, że Kobylarz uchylał się od udzielania odpowiedzi na pytania, komisja nałożyła na niego najpierw jedną karę w wysokości 10 tys. zł, potem kolejną, kolejną i kolejną. W rezultacie świadek musi zapłacić łączną sumę grzywny w wysokości 40 tys. zł.
Wiceprzewodniczący komisji weryfikacyjnej z PSL Bartłomiej Opaliński pytał świadka, czy odbywał podróże zagraniczne razem z M. Kobylarz kategorycznie odmówił odpowiedzi na to pytanie.
W końcu czerwca 2017 roku, Kobylarz bawił w Tel Awiwie.
Prawdopodobnie po zdaniu raportu dostał tam kolejne wytyczne i pieniądze do realizacji hasła "wasze ulice, nasze kamienice". Jest tylko słupem razem z adwokatami i notariuszami. Nazwiska prawdziwych właścicieli poznamy później. Za słupami kupującymi całe byłe PRGy też stoją ludzie z Tel Awiwu ale także z Frankfurtu i Nowego Yorku.
Z pewnością zapewnieniem bezkarności zajmują się oficerowie z WSI. Pewnie do dyspozycji mieli wielu sędziów SN i o to taki krzyk.
Gwarancje bezkarności musiały być poważne skoro sędziowie wyznaczali kuratorów dla nieboszczyków a Kobylarzowi nie spadł włos z głowy.
Przypuszczenia co do udziału policji w bandyckim czyszczeniu kamienic potwierdza świadek. "Książę na usługach handlarza kamienic, propozycja nie do odrzucenia dla Brzeskiej i policja wdzierająca się do lokatorów! Szokujące zeznania"
Skoro policjanci nie siedzą w więzieniu to należy wnioskować że zabawa w "Rzeczpospolitą Przyjaciół Polin" dalej trwa.
Jak wynika z ustaleń Komisji Weryfikacyjnej Kamil Kobylarz należał do grupy czyścicieli kamienic w Warszawie. Bandyta znęcał się nad ofiarami i powinien dawno siedzieć w więzieniu. Przed Komisją Weryfikacyjną odpowiadał "Nie wiem", "nie pamiętam", "nie pamiętam", "nie wiem". Kamil Kobylarz, zapewniał, że nie ma nic wspólnego z egzekucjami nieruchomości i czyszczeniem kamienic. Mimo iż wielu lokatorów mieszkań w stolicy precyzyjnie opisało go właśnie jako herszta bandytów - "czyściciela".
W związku z tym, że Kobylarz uchylał się od udzielania odpowiedzi na pytania, komisja nałożyła na niego najpierw jedną karę w wysokości 10 tys. zł, potem kolejną, kolejną i kolejną. W rezultacie świadek musi zapłacić łączną sumę grzywny w wysokości 40 tys. zł.
Wiceprzewodniczący komisji weryfikacyjnej z PSL Bartłomiej Opaliński pytał świadka, czy odbywał podróże zagraniczne razem z M. Kobylarz kategorycznie odmówił odpowiedzi na to pytanie.
W końcu czerwca 2017 roku, Kobylarz bawił w Tel Awiwie.
Prawdopodobnie po zdaniu raportu dostał tam kolejne wytyczne i pieniądze do realizacji hasła "wasze ulice, nasze kamienice". Jest tylko słupem razem z adwokatami i notariuszami. Nazwiska prawdziwych właścicieli poznamy później. Za słupami kupującymi całe byłe PRGy też stoją ludzie z Tel Awiwu ale także z Frankfurtu i Nowego Yorku.
Z pewnością zapewnieniem bezkarności zajmują się oficerowie z WSI. Pewnie do dyspozycji mieli wielu sędziów SN i o to taki krzyk.
Gwarancje bezkarności musiały być poważne skoro sędziowie wyznaczali kuratorów dla nieboszczyków a Kobylarzowi nie spadł włos z głowy.
Przypuszczenia co do udziału policji w bandyckim czyszczeniu kamienic potwierdza świadek. "Książę na usługach handlarza kamienic, propozycja nie do odrzucenia dla Brzeskiej i policja wdzierająca się do lokatorów! Szokujące zeznania"
Skoro policjanci nie siedzą w więzieniu to należy wnioskować że zabawa w "Rzeczpospolitą Przyjaciół Polin" dalej trwa.
czwartek, 26 lipca 2018
Polska otwiera się na obcych. Nowa polityka migracyjna ma kosztować 2,9 mld zł
Polska otwiera się na obcych. Nowa polityka migracyjna ma kosztować 2,9 mld zł
http://forsal.pl/gospodarka/demografia/artykuly/1191155,polska-otwiera-sie-na-obcych-nowa-polityka-migracyjna-ma-kosztowac-2-9-mld-zl.html
"Rząd chce walczyć z niedoborem pracowników; nowa polityka migracyjna ma kosztować 2,9 mld złotych.
Specjalne zachęty dla studentów i wysoko wykwalifikowanych pracowników znajdą się w nowej polityce migracyjnej, która ma zostać ogłoszona na początku września - informuje w czwartek "Rzeczpospolita". Jej koszt - według informacji gazety - resort rozwoju szacuje na 2,9 mld zł w latach 2018-2025.
Większość kosztów, bo 1,6 mld zł, miałyby pokryć fundusze unijne. Pomogą finansować nie tylko programy stypendialne dla studentów z zagranicy, ale też wyceniany na 1,2 mld zł pakiet zachęt dla Polaków, którzy chcieliby wrócić z emigracji. Mogliby z niego korzystać także cudzoziemcy, głównie wysoko wykwalifikowani fachowcy, skłonni przyjechać do pracy i osiedlić się w Polsce.
"Widzimy konieczność zdecydowanych działań. Wprawdzie firmy inwestujące w centra badawczo-rozwojowe coraz częściej twierdzą, że Polska jest atrakcyjna dla pracowników z wyżej rozwiniętych od nas państw spoza Unii, ale jesteśmy dla nich jednym z wielu krajów do wyboru" - mówi gazecie Paweł Chorąży, wiceminister w resorcie inwestycji i rozwoju, które wraz z resortem pracy przygotowuje projekt nowej społeczno-gospodarczej polityki migracyjnej.
Tomasz Dudek z agencji zatrudnienia Otto Workforce w rozmowie z "Rz", że obecnie trudniej jest również ściągnąć do Polski pracowników z Ukrainy, od kiedy Czechy podwoiły dla nich limit liczby zezwoleń na pracę do 20 tys.
Z tych powodów rząd wprowadza zmiany mające ułatwić zatrudnienie cudzoziemców. Wśród nich jest obowiązujące od 1 lipca rozporządzenie ministra pracy, które rozszerzyło do 283 wykaz zawodów zwolnionych z tzw. testu rynku pracy. Chorąży w rozmowie z gazetą nie wyklucza, że poszerzona zostanie też lista sześciu państw naszego regionu objętych uproszczoną procedurą zatrudniania cudzoziemców na podstawie oświadczenia. Być może pojawią się na niej Wietnam i Filipiny - czytamy w artykule. "
http://forsal.pl/gospodarka/demografia/artykuly/1191155,polska-otwiera-sie-na-obcych-nowa-polityka-migracyjna-ma-kosztowac-2-9-mld-zl.html
"Rząd chce walczyć z niedoborem pracowników; nowa polityka migracyjna ma kosztować 2,9 mld złotych.
Specjalne zachęty dla studentów i wysoko wykwalifikowanych pracowników znajdą się w nowej polityce migracyjnej, która ma zostać ogłoszona na początku września - informuje w czwartek "Rzeczpospolita". Jej koszt - według informacji gazety - resort rozwoju szacuje na 2,9 mld zł w latach 2018-2025.
Większość kosztów, bo 1,6 mld zł, miałyby pokryć fundusze unijne. Pomogą finansować nie tylko programy stypendialne dla studentów z zagranicy, ale też wyceniany na 1,2 mld zł pakiet zachęt dla Polaków, którzy chcieliby wrócić z emigracji. Mogliby z niego korzystać także cudzoziemcy, głównie wysoko wykwalifikowani fachowcy, skłonni przyjechać do pracy i osiedlić się w Polsce.
"Widzimy konieczność zdecydowanych działań. Wprawdzie firmy inwestujące w centra badawczo-rozwojowe coraz częściej twierdzą, że Polska jest atrakcyjna dla pracowników z wyżej rozwiniętych od nas państw spoza Unii, ale jesteśmy dla nich jednym z wielu krajów do wyboru" - mówi gazecie Paweł Chorąży, wiceminister w resorcie inwestycji i rozwoju, które wraz z resortem pracy przygotowuje projekt nowej społeczno-gospodarczej polityki migracyjnej.
Tomasz Dudek z agencji zatrudnienia Otto Workforce w rozmowie z "Rz", że obecnie trudniej jest również ściągnąć do Polski pracowników z Ukrainy, od kiedy Czechy podwoiły dla nich limit liczby zezwoleń na pracę do 20 tys.
Z tych powodów rząd wprowadza zmiany mające ułatwić zatrudnienie cudzoziemców. Wśród nich jest obowiązujące od 1 lipca rozporządzenie ministra pracy, które rozszerzyło do 283 wykaz zawodów zwolnionych z tzw. testu rynku pracy. Chorąży w rozmowie z gazetą nie wyklucza, że poszerzona zostanie też lista sześciu państw naszego regionu objętych uproszczoną procedurą zatrudniania cudzoziemców na podstawie oświadczenia. Być może pojawią się na niej Wietnam i Filipiny - czytamy w artykule. "
Parę faktów o "polskich" sądach 135
Parę faktów o "polskich" sądach 135
W hallu Sądu Najwyższego wiszą portrety prezesów sądu, także morderców z epoki stalinowkiej.
Kilkunastu działaczy KPN pod wodzą Adama Słomki blokuje budynek Sądu Najwyższego. „USUNĄĆ SĘDZIÓW ZBRODNIARZY PRL” – to hasło członków Konfederacji Polski Niepodległej, którzy rozpoczęli okupację holu Sądu Najwyższego. Działacze ozdobili portrety niektórych sędziów napisami „Zbrodniarz komunistyczny” oraz „bronił zbrodniarzy komunistycznych”, Pojawił się również porter obecnego p.o prezesa Józefa Iwulskiego.
Wilhelm Świątkowski urodził się w 1919 roku w rodzinie o żydowskich korzeniach w Grenówce pod Odessą. Odessa była zresztą rejonem licznie zamieszkałych przez Żydów.
W Armii Czerwonej doszedł do stanowiska szefa prokuratury w 204 Dywizji Piechoty Armii Czerwonej. W czerwcu 1944 został odkomenderowany do prokuratury wojskowej "Wojska Polskiego". 4 listopada 1950, na mocy decyzji Biura Politycznego PZPR, został powołany na stanowisko Prezesa Najwyższego Sądu Wojskowego.
Jego prezesura w Najwyższym Sądzie Wojskowym przypadła na okres wściekłych represji wobec wyższych oficerów WP, m.in. w tym czasie prowadzono proces gen. Tatara, płk. Utnika i płk. Nowickiego, tzw. proces generałów, aresztowano także gen. Spychalskiego.
Komisję Mazura dla zbadania odpowiedzialności byłych pracowników Głównego Zarządu Informacji, Naczelnej Prokuratury Wojskowej i Najwyższego Sądu Wojskowego stwierdzała, że W. Świątkowski był jednym z oficerów radzieckich, którzy byli odpowiedzialni za łamanie praworządności. Według raportu Komisji Mazura W. Świątkowski wraz z sędzią Aleksandrem Tomaszewskim byli głównymi inspiratorami wypaczeń w wojskowym wymiarze sprawiedliwości, realizatorami wypaczonej praktyki karnej i bezpośrednimi współsprawcami drakońskich wyroków w sfingowanych sprawach.
Ociekający krwią Świątkowski w 1954 powrócił do ZSRR.
To jest właśnie wstrząsający swoją podłością obraz żydokomuny.
W hallu Sądu Najwyższego wiszą portrety prezesów sądu, także morderców z epoki stalinowkiej.
Kilkunastu działaczy KPN pod wodzą Adama Słomki blokuje budynek Sądu Najwyższego. „USUNĄĆ SĘDZIÓW ZBRODNIARZY PRL” – to hasło członków Konfederacji Polski Niepodległej, którzy rozpoczęli okupację holu Sądu Najwyższego. Działacze ozdobili portrety niektórych sędziów napisami „Zbrodniarz komunistyczny” oraz „bronił zbrodniarzy komunistycznych”, Pojawił się również porter obecnego p.o prezesa Józefa Iwulskiego.
Wilhelm Świątkowski urodził się w 1919 roku w rodzinie o żydowskich korzeniach w Grenówce pod Odessą. Odessa była zresztą rejonem licznie zamieszkałych przez Żydów.
W Armii Czerwonej doszedł do stanowiska szefa prokuratury w 204 Dywizji Piechoty Armii Czerwonej. W czerwcu 1944 został odkomenderowany do prokuratury wojskowej "Wojska Polskiego". 4 listopada 1950, na mocy decyzji Biura Politycznego PZPR, został powołany na stanowisko Prezesa Najwyższego Sądu Wojskowego.
Jego prezesura w Najwyższym Sądzie Wojskowym przypadła na okres wściekłych represji wobec wyższych oficerów WP, m.in. w tym czasie prowadzono proces gen. Tatara, płk. Utnika i płk. Nowickiego, tzw. proces generałów, aresztowano także gen. Spychalskiego.
Komisję Mazura dla zbadania odpowiedzialności byłych pracowników Głównego Zarządu Informacji, Naczelnej Prokuratury Wojskowej i Najwyższego Sądu Wojskowego stwierdzała, że W. Świątkowski był jednym z oficerów radzieckich, którzy byli odpowiedzialni za łamanie praworządności. Według raportu Komisji Mazura W. Świątkowski wraz z sędzią Aleksandrem Tomaszewskim byli głównymi inspiratorami wypaczeń w wojskowym wymiarze sprawiedliwości, realizatorami wypaczonej praktyki karnej i bezpośrednimi współsprawcami drakońskich wyroków w sfingowanych sprawach.
Ociekający krwią Świątkowski w 1954 powrócił do ZSRR.
To jest właśnie wstrząsający swoją podłością obraz żydokomuny.
środa, 25 lipca 2018
Terroryzm islamski w UE w liczbach
Terroryzm islamski w UE w liczbach
Dane za Parlamentem Europejskim
N.B. Ani jedno z 57 państw islamskich nie przyjmuje "uchodźców" i imigrantów.
Uchodźcy przetrzymywani są w bezpiecznych obozach przejściowych w Turcji, Libanie i Jordanii.
Dane za Parlamentem Europejskim
N.B. Ani jedno z 57 państw islamskich nie przyjmuje "uchodźców" i imigrantów.
Uchodźcy przetrzymywani są w bezpiecznych obozach przejściowych w Turcji, Libanie i Jordanii.
Parę faktów o "polskich" sądach 134
Parę faktów o "polskich" sądach 134
https://www.salon24.pl/u/beem-deep/883960,stan-wyzszej-koniecznosci-w-polskiej-polityce
"Politycy, aktywiści i sympatycy totalnej opozycji często przywołują w dyskusji argument, że nie mają wyjścia i muszą naruszać obowiązujący porządek prawny, bo ratują demokrację. Ich przeciwnicy stawiają im natomiast zarzut, iż czynią dokładnie odwrotnie, czyli niszczą demokrację. Abstrahuję w tym miejscu od konkretnych przykładów oraz konkretnych nazwisk, których jest całe mnóstwo, by nie kierować dyskusji na tory personalne, czyli na manowce.
Sytuacja, w której ktokolwiek musi postępować inaczej, aniżeli stanowią obowiązujące normy prawne, nazywa się stanem wyższej konieczności. Najbardziej znane są przykłady z prawa karnego, ale podobne kwestie opisano w prawie cywilnym (gdy ktoś uszkodził czyjąś rzecz w celu ratowania przed niebezpieczeństwem). Warunkiem sine qua non wyłączenia sprawcy od odpowiedzialności karnej jest jednoznaczne wykazanie, iż dobro poświęcane ma mniejszą wartość od dobra chronionego. Kluczowy jest tutaj art. 26. § 1 Kodeksu karnego. Nie dotyczy to jednak okoliczności, gdy sprawca poświęca dobro, które ma szczególny obowiązek chronić (art. 26. § 4 k.k.). Tutaj moim zdaniem pięknie pasują sędziowie, angażujący się w działania polityczne pod hasłem obrony wartości nadrzędnych.
Gdyby poprzestać na tym wstępie, to - poza sędziami - zadowoleni byliby zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy totalnej opozycji. Każdy bowiem może sobie dośpiewać takie argumenty, jakie mu ślina na język przyniesie. Dlatego też w postępowaniu karnym bada się, czy zaszły obiektywne przesłanki pozwalające na wyłączenie odpowiedzialności. Zagrożenie musi być przeto obiektywnie realne oraz bezpośrednio skierowane przeciwko chronionemu dobru, zaś działania obrończe muszą bezalternatywne, czyli nie mogą być stosowane, jeśli istniały inne wyjścia z sytuacji. Wartość dobra chronionego nie może być przy tym niższa od dobra poświęcanego. Wedle przeciwników obecnego rządu dobrem zagrożonym jest demokracja oraz system prawny. No to popatrzmy.
W mojej ocenie demokracja nie jest w ogóle zagrożona, a już na pewno nie jest bardziej zagrożona, aniżeli w latach 2007-2015. Wręcz przeciwnie. Opozycja może do woli wyrażać swoje niezadowolenie. W parlamencie, w mediach, na ulicy, a nawet za granicą. Może też swobodnie organizować działania zmierzające do przejęcia władzy w ramach reguł demokratycznych, czyli normalnych wyborów. Policja zachowuje się przy tym odmiennie niż w latach 2007-2015, czyli korzystnie dla opozycji. Owszem, i teraz można mieć czasami wątpliwości, ale kazus Wojciecha Diduszki, który bezczelnie udawał ofiarę policyjnej przemocy i jako taki był później pokazywany w światowych mediach, nakazuje szczególną ostrożność w ocenie działań służb mundurowych. Trzeba być bardzo zaślepionym, by twierdzić inaczej.
Na tym tle nieco mniej wyraziście wygląda ocena systemu prawnego. Weźmy dla przykładu Trybunał Konstytucyjny. Jakie działania podjął PiS, gdy koalicja PO-PSL wraz z SLD latem 2015 roku wybierała sobie nadmiarowych sędziów TK, a do czego nie miała prawa? Czy pamiętacie jakieś akcje łamania porządku prawnego ze strony ówczesnej opozycji, czyli głównie PiS i Kukiz '15, w celu... obrony systemu prawnego? Ja nie pamiętam ani jednej. Zakładając, że PiS w grudniu 2015 roku zrobił to samo, to mamy remis, który jednak bardzo nie spodobał się totalnej opozycji. Z pewnością dyskusyjna jest też kwestia Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Gersdorf. Argumenty obu stron są znane i wielokrotnie przewałkowane, przeto nie ma sensu powielać ich w tym miejscu. Proszę jednak zwrócić uwagę, iż kwestia ta jest dyskusyjna, ale nie jednoznaczna, czyli są obiektywne argumenty za i przeciw decyzji w sprawie prof. M. Gersdorf. Ba! Nie wykorzystano również przysługującego środka odwoławczego, w postaci skargi do Trybunału Konstytucyjnego, antycypując, że TK nie jest obiektywny i nie ma po co doń się odwoływać. Tym samym totalna opozycja wraz z sędziami strzelili sobie w kolano, albowiem nie ma mowy o stanie wyższej konieczności. Nota bene, w tym miejscu działanie opozycji przypomina mi zasłyszany kiedyś dowcip ze stanu wojennego, gdy zomowiec zastrzelił przechodnia 5 minut przed godziną milicyjną argumentując tym, że ów człowiek miał daleko do domu i na pewno by nie zdążył.
Konkludując. W polskiej polityce nie widzę stanu wyższej konieczności, która uzasadniałaby łamanie porządku prawnego w celu obrony demokracji, czyli... m.in. porządku prawnego. Dotyczy to zwłaszcza sędziów, którzy z mocy prawa są szczególnie obowiązani do ochrony obowiązującego porządku prawnego. Nie da się przeto w żaden sposób obronić działań na przykład stowarzyszeń sędziowskich Themis i Iustitia, które wręcz straszą konsekwencjami osoby zamierzające zgłosić się na wakujące stanowiska w Sądzie Najwyższym. Jeśli sędziowie zaangażowali jednostronnie się w spór polityczny, to kto będzie w razie potrzeby rozstrzygał w szczególności spory na tle stosowania stanu wyższej konieczności w polityce? W mojej ocenie środowisko sędziowskie nie tylko nie broni demokracji, ale wręcz ją niszczy ze względu na utracone korzyści osobiste. To zaś oznacza, iż sędziowie sami pięknie dowiedli, jak bardzo reforma wymiaru sprawiedliwości była uzasadniona. Argument totalnej opozycji, że trzeba było to zrobić inaczej, nie przemawia do mnie dlatego, że przez wiele lat palcem nie kiwnęła w tym kierunku mając pełnię władzy. "
https://www.salon24.pl/u/beem-deep/883960,stan-wyzszej-koniecznosci-w-polskiej-polityce
"Politycy, aktywiści i sympatycy totalnej opozycji często przywołują w dyskusji argument, że nie mają wyjścia i muszą naruszać obowiązujący porządek prawny, bo ratują demokrację. Ich przeciwnicy stawiają im natomiast zarzut, iż czynią dokładnie odwrotnie, czyli niszczą demokrację. Abstrahuję w tym miejscu od konkretnych przykładów oraz konkretnych nazwisk, których jest całe mnóstwo, by nie kierować dyskusji na tory personalne, czyli na manowce.
Sytuacja, w której ktokolwiek musi postępować inaczej, aniżeli stanowią obowiązujące normy prawne, nazywa się stanem wyższej konieczności. Najbardziej znane są przykłady z prawa karnego, ale podobne kwestie opisano w prawie cywilnym (gdy ktoś uszkodził czyjąś rzecz w celu ratowania przed niebezpieczeństwem). Warunkiem sine qua non wyłączenia sprawcy od odpowiedzialności karnej jest jednoznaczne wykazanie, iż dobro poświęcane ma mniejszą wartość od dobra chronionego. Kluczowy jest tutaj art. 26. § 1 Kodeksu karnego. Nie dotyczy to jednak okoliczności, gdy sprawca poświęca dobro, które ma szczególny obowiązek chronić (art. 26. § 4 k.k.). Tutaj moim zdaniem pięknie pasują sędziowie, angażujący się w działania polityczne pod hasłem obrony wartości nadrzędnych.
Gdyby poprzestać na tym wstępie, to - poza sędziami - zadowoleni byliby zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy totalnej opozycji. Każdy bowiem może sobie dośpiewać takie argumenty, jakie mu ślina na język przyniesie. Dlatego też w postępowaniu karnym bada się, czy zaszły obiektywne przesłanki pozwalające na wyłączenie odpowiedzialności. Zagrożenie musi być przeto obiektywnie realne oraz bezpośrednio skierowane przeciwko chronionemu dobru, zaś działania obrończe muszą bezalternatywne, czyli nie mogą być stosowane, jeśli istniały inne wyjścia z sytuacji. Wartość dobra chronionego nie może być przy tym niższa od dobra poświęcanego. Wedle przeciwników obecnego rządu dobrem zagrożonym jest demokracja oraz system prawny. No to popatrzmy.
W mojej ocenie demokracja nie jest w ogóle zagrożona, a już na pewno nie jest bardziej zagrożona, aniżeli w latach 2007-2015. Wręcz przeciwnie. Opozycja może do woli wyrażać swoje niezadowolenie. W parlamencie, w mediach, na ulicy, a nawet za granicą. Może też swobodnie organizować działania zmierzające do przejęcia władzy w ramach reguł demokratycznych, czyli normalnych wyborów. Policja zachowuje się przy tym odmiennie niż w latach 2007-2015, czyli korzystnie dla opozycji. Owszem, i teraz można mieć czasami wątpliwości, ale kazus Wojciecha Diduszki, który bezczelnie udawał ofiarę policyjnej przemocy i jako taki był później pokazywany w światowych mediach, nakazuje szczególną ostrożność w ocenie działań służb mundurowych. Trzeba być bardzo zaślepionym, by twierdzić inaczej.
Na tym tle nieco mniej wyraziście wygląda ocena systemu prawnego. Weźmy dla przykładu Trybunał Konstytucyjny. Jakie działania podjął PiS, gdy koalicja PO-PSL wraz z SLD latem 2015 roku wybierała sobie nadmiarowych sędziów TK, a do czego nie miała prawa? Czy pamiętacie jakieś akcje łamania porządku prawnego ze strony ówczesnej opozycji, czyli głównie PiS i Kukiz '15, w celu... obrony systemu prawnego? Ja nie pamiętam ani jednej. Zakładając, że PiS w grudniu 2015 roku zrobił to samo, to mamy remis, który jednak bardzo nie spodobał się totalnej opozycji. Z pewnością dyskusyjna jest też kwestia Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Gersdorf. Argumenty obu stron są znane i wielokrotnie przewałkowane, przeto nie ma sensu powielać ich w tym miejscu. Proszę jednak zwrócić uwagę, iż kwestia ta jest dyskusyjna, ale nie jednoznaczna, czyli są obiektywne argumenty za i przeciw decyzji w sprawie prof. M. Gersdorf. Ba! Nie wykorzystano również przysługującego środka odwoławczego, w postaci skargi do Trybunału Konstytucyjnego, antycypując, że TK nie jest obiektywny i nie ma po co doń się odwoływać. Tym samym totalna opozycja wraz z sędziami strzelili sobie w kolano, albowiem nie ma mowy o stanie wyższej konieczności. Nota bene, w tym miejscu działanie opozycji przypomina mi zasłyszany kiedyś dowcip ze stanu wojennego, gdy zomowiec zastrzelił przechodnia 5 minut przed godziną milicyjną argumentując tym, że ów człowiek miał daleko do domu i na pewno by nie zdążył.
Konkludując. W polskiej polityce nie widzę stanu wyższej konieczności, która uzasadniałaby łamanie porządku prawnego w celu obrony demokracji, czyli... m.in. porządku prawnego. Dotyczy to zwłaszcza sędziów, którzy z mocy prawa są szczególnie obowiązani do ochrony obowiązującego porządku prawnego. Nie da się przeto w żaden sposób obronić działań na przykład stowarzyszeń sędziowskich Themis i Iustitia, które wręcz straszą konsekwencjami osoby zamierzające zgłosić się na wakujące stanowiska w Sądzie Najwyższym. Jeśli sędziowie zaangażowali jednostronnie się w spór polityczny, to kto będzie w razie potrzeby rozstrzygał w szczególności spory na tle stosowania stanu wyższej konieczności w polityce? W mojej ocenie środowisko sędziowskie nie tylko nie broni demokracji, ale wręcz ją niszczy ze względu na utracone korzyści osobiste. To zaś oznacza, iż sędziowie sami pięknie dowiedli, jak bardzo reforma wymiaru sprawiedliwości była uzasadniona. Argument totalnej opozycji, że trzeba było to zrobić inaczej, nie przemawia do mnie dlatego, że przez wiele lat palcem nie kiwnęła w tym kierunku mając pełnię władzy. "
wtorek, 24 lipca 2018
Polska śmietnikiem a Polacy pariasami Europy ?
Polska śmietnikiem a Polacy pariasami Europy ?
1. Umoczony w aferze GetBack Krzywousty bankster Morawiecki prawdopodobnie krótko trzymany na smyczy przez Mossad, obsadzony w roli premiera przez filosemitę, strategosa nad strategosami z Żoliborza, w ramach kampanii PR zapowiedział całkowity zakaz wwozu zagranicznych śmieci do Polski. Oczywiście skończyło się na słowach. Zresztą tak jak zwykle.
W rzeczywistości powstają nowe rekordy w wydawaniu pozwoleń na przywóz śmieci ! W Warszawie tylko ryba nie bierze...
2. Importowane odpady plastikowe powinny podlegać recyklingowi. W rzeczywistości brudne plastiki płoną na składowiskach.
3. Wwożone szkodliwe odpady chemiczne następnie są zakopywane lub spalane w Polsce. Na jednym TIR-ze z truciznami można zarobić kilkaset tysięcy złotych !
4. Niedzielny "The Telegraph" napisał o polskiej aferze. Po tym, jak Chiny wprowadziły zakaz importu brudnego plastiku, który miał zostać później poddany procesowi recylingu, na swoje terytorium, Wielka Brytania została zmuszona szukać innych "rynków zbytu" na swoje odpady. "Mafia śmieciowa" transportuje śmieci z UK i nielegalnie spala je w Polsce. Brytyjski dziennikarz ujawnia szokujące fakty. Milionowe łapówki, nielegalne wysypiska w Polsce i brytyjskie firmy korzystające na "bezradności" (=łapówkarstwie) rządu w Warszawie.
Brudnym brytyjskim plastikom których utylizacja jest bardzo kosztowna w Holandi wystawia się fałszywe dokumenty.
Rothwell nazywa rzecz po imieniu i pisze o "systemie pogrążonym w korupcji", który jest kompletnie "niedostosowany do tego typu działania". Nielegalny proceder przynosi krociowe zyski, a co robi rząd w Warszawie? Dziennikarz "The Telegraph" przytacza deklarację premiera Mateusza Morawieckiego grożącego całkowitym zakazem wwozu zagranicznych śmieci nad Wisłę. Póki co jednak na słowach się skończyło...
5. Obowiązujące do 2010 roku prawo zezwalało na wwóz odpadów tylko podmiotom posiadającym instalacje do ich utulizacji. Platforma Oszustów zmieniła to prawo aby brać łapówki. Krzywousty premier był doradcą "premiera" - "kierownika" Tuska.
6. Premier Morawicki ma żydowskie korzenie !
https://www.timesofisrael.com/poland-swears-in-new-prime-minister-with-jewish-roots/
https://www.timesofisrael.com/poland-appoints-ex-banker-with-jewish-roots-as-prime-minister/
1. Umoczony w aferze GetBack Krzywousty bankster Morawiecki prawdopodobnie krótko trzymany na smyczy przez Mossad, obsadzony w roli premiera przez filosemitę, strategosa nad strategosami z Żoliborza, w ramach kampanii PR zapowiedział całkowity zakaz wwozu zagranicznych śmieci do Polski. Oczywiście skończyło się na słowach. Zresztą tak jak zwykle.
W rzeczywistości powstają nowe rekordy w wydawaniu pozwoleń na przywóz śmieci ! W Warszawie tylko ryba nie bierze...
2. Importowane odpady plastikowe powinny podlegać recyklingowi. W rzeczywistości brudne plastiki płoną na składowiskach.
3. Wwożone szkodliwe odpady chemiczne następnie są zakopywane lub spalane w Polsce. Na jednym TIR-ze z truciznami można zarobić kilkaset tysięcy złotych !
4. Niedzielny "The Telegraph" napisał o polskiej aferze. Po tym, jak Chiny wprowadziły zakaz importu brudnego plastiku, który miał zostać później poddany procesowi recylingu, na swoje terytorium, Wielka Brytania została zmuszona szukać innych "rynków zbytu" na swoje odpady. "Mafia śmieciowa" transportuje śmieci z UK i nielegalnie spala je w Polsce. Brytyjski dziennikarz ujawnia szokujące fakty. Milionowe łapówki, nielegalne wysypiska w Polsce i brytyjskie firmy korzystające na "bezradności" (=łapówkarstwie) rządu w Warszawie.
Brudnym brytyjskim plastikom których utylizacja jest bardzo kosztowna w Holandi wystawia się fałszywe dokumenty.
Rothwell nazywa rzecz po imieniu i pisze o "systemie pogrążonym w korupcji", który jest kompletnie "niedostosowany do tego typu działania". Nielegalny proceder przynosi krociowe zyski, a co robi rząd w Warszawie? Dziennikarz "The Telegraph" przytacza deklarację premiera Mateusza Morawieckiego grożącego całkowitym zakazem wwozu zagranicznych śmieci nad Wisłę. Póki co jednak na słowach się skończyło...
5. Obowiązujące do 2010 roku prawo zezwalało na wwóz odpadów tylko podmiotom posiadającym instalacje do ich utulizacji. Platforma Oszustów zmieniła to prawo aby brać łapówki. Krzywousty premier był doradcą "premiera" - "kierownika" Tuska.
6. Premier Morawicki ma żydowskie korzenie !
https://www.timesofisrael.com/poland-swears-in-new-prime-minister-with-jewish-roots/
https://www.timesofisrael.com/poland-appoints-ex-banker-with-jewish-roots-as-prime-minister/
poniedziałek, 23 lipca 2018
Parę faktów o "polskich" sądach 133
Parę faktów o "polskich" sądach 133
https://wpolityce.pl/polityka/404988-zobacz-jak-straszy-sedziow-kasta-sedziowska
"Histeria! Kasta „przestrzega” przed nowym Sądem Najwyższym: "Realne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski"
Stowarzyszenia sędziowskie prześcigają się w histerycznych i szokujących apelach oraz groźbach kierowanych do tych, którzy wbrew woli kasty, chcą być sędziami Sądu Najwyższego! Tym razem przedstawiciele stowarzyszenia „Themis” przekonują, że udział prawników w konkursie na stanowiska sędziów Sądu Najwyższego to nie tylko „łamanie konstytucji”, ale także „współudział w tworzeniu realnego zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski”. Czy urażona ambicja i kompleksy obecnej szefowej „Thremis” wpływają na skandaliczną formę odezw stowarzyszenia?
Stowarzyszenie „Themis”, na którego czele stoi była prezes Sądu Okręgowego w Krakowie przyzwyczaiło nas już do histerycznych i emocjonalnych wystąpień, które nie mają nic wspólnego z niezawisłością sędziowską, za to całkiem sporo z polityczna działalnością sędziów, której kategorycznie zabrania konstytucja. Tak jest i tym razem.
Stowarzyszenie Sędziów THEMIS, wobec niekonstytucyjnego i brutalnego przejęcia Sądu Najwyższego przez większość polityczną stwierdza, iż udział w procedurach zajmowania miejsc w Sądzie Najwyższym jest działaniem bezpośrednio wspierającym łamanie Konstytucji RP.
– czytamy w oświadczeniu, które „Themis” umieściło na swojej stronie internetowej.
To jednak nie koniec kuriozum. „Themis” pozwala sobie, podobnie jak „Iustitia”, na groźby wobec tych niepokornych prawników, którzy chcą normalnie pracować dla dobra polskiego sądownictwa.
W związku z powyższym wzywamy wszystkich prawników do powstrzymania się od uczestnictwa w tych procedurach, a tych którzy już zgłosili swoje kandydatury o ich wycofanie, gdyż jak słusznie podnoszą autorytety prawnicze, oznacza to także „współudział w tworzeniu realnego zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski, ze względu na niszczenie ładu konstytucyjnego”.
– czytamy w stanowisku „Themis”.
Nazwiska osób aspirujących do Sądu Najwyższego w warunkach stworzonego obecnie ustawowego bezprawia, staną się synonimem służalczości wobec systemu niszczącego państwo prawa i „odbierającego po kawałku” wolność obywatelom.
– dodają przedstawiciele skrajnie upolitycznionego stowarzyszenia „Themis”.
Trzeba spytać szeregową sędzię z Krakowa, Beatę Morawiec – szefową Themis, w jakim celu zastrasza sędziów, którzy nie podzielają jej histerycznych ocen, kompleksów i politycznego zacietrzewienia. Czy fakt, że słusznie pozbawiono ją stanowiska prezes SO w Krakowie, ma wpływ na skandaliczną formę odezw jej stowarzyszenia? A może pani Beata Morawiec przygotowała już listy z nazwiskami tych, których chce karać? Żenująca, skrajnie upolityczniona postawa „Themis” budzi oburzenie i sprzeciw. Groźbami kierowanymi wobec sędziów powinny też zainteresować się organy ścigania. Dosyć tego terroru! "
https://wpolityce.pl/polityka/404988-zobacz-jak-straszy-sedziow-kasta-sedziowska
"Histeria! Kasta „przestrzega” przed nowym Sądem Najwyższym: "Realne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski"
Stowarzyszenia sędziowskie prześcigają się w histerycznych i szokujących apelach oraz groźbach kierowanych do tych, którzy wbrew woli kasty, chcą być sędziami Sądu Najwyższego! Tym razem przedstawiciele stowarzyszenia „Themis” przekonują, że udział prawników w konkursie na stanowiska sędziów Sądu Najwyższego to nie tylko „łamanie konstytucji”, ale także „współudział w tworzeniu realnego zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski”. Czy urażona ambicja i kompleksy obecnej szefowej „Thremis” wpływają na skandaliczną formę odezw stowarzyszenia?
Stowarzyszenie „Themis”, na którego czele stoi była prezes Sądu Okręgowego w Krakowie przyzwyczaiło nas już do histerycznych i emocjonalnych wystąpień, które nie mają nic wspólnego z niezawisłością sędziowską, za to całkiem sporo z polityczna działalnością sędziów, której kategorycznie zabrania konstytucja. Tak jest i tym razem.
Stowarzyszenie Sędziów THEMIS, wobec niekonstytucyjnego i brutalnego przejęcia Sądu Najwyższego przez większość polityczną stwierdza, iż udział w procedurach zajmowania miejsc w Sądzie Najwyższym jest działaniem bezpośrednio wspierającym łamanie Konstytucji RP.
– czytamy w oświadczeniu, które „Themis” umieściło na swojej stronie internetowej.
To jednak nie koniec kuriozum. „Themis” pozwala sobie, podobnie jak „Iustitia”, na groźby wobec tych niepokornych prawników, którzy chcą normalnie pracować dla dobra polskiego sądownictwa.
W związku z powyższym wzywamy wszystkich prawników do powstrzymania się od uczestnictwa w tych procedurach, a tych którzy już zgłosili swoje kandydatury o ich wycofanie, gdyż jak słusznie podnoszą autorytety prawnicze, oznacza to także „współudział w tworzeniu realnego zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski, ze względu na niszczenie ładu konstytucyjnego”.
– czytamy w stanowisku „Themis”.
Nazwiska osób aspirujących do Sądu Najwyższego w warunkach stworzonego obecnie ustawowego bezprawia, staną się synonimem służalczości wobec systemu niszczącego państwo prawa i „odbierającego po kawałku” wolność obywatelom.
– dodają przedstawiciele skrajnie upolitycznionego stowarzyszenia „Themis”.
Trzeba spytać szeregową sędzię z Krakowa, Beatę Morawiec – szefową Themis, w jakim celu zastrasza sędziów, którzy nie podzielają jej histerycznych ocen, kompleksów i politycznego zacietrzewienia. Czy fakt, że słusznie pozbawiono ją stanowiska prezes SO w Krakowie, ma wpływ na skandaliczną formę odezw jej stowarzyszenia? A może pani Beata Morawiec przygotowała już listy z nazwiskami tych, których chce karać? Żenująca, skrajnie upolityczniona postawa „Themis” budzi oburzenie i sprzeciw. Groźbami kierowanymi wobec sędziów powinny też zainteresować się organy ścigania. Dosyć tego terroru! "
sobota, 21 lipca 2018
Polonizacja gospodarki ???
Polonizacja gospodarki ???
1. Delphia Yachts powstała w 1990 roku jako Sportlake. Obecnie ma największą stocznię jachtową w Europie Środkowo-Wschodniej. W ciągu 28 lat działalności wybudowała 25 tysięcy jachtów najróżniejszych typów, od jednostek śródlądowych, poprzez morskie, aż do oceanicznych. Obecnie, w swojej ofercie firma ma 9 modeli żaglówek i 8 jachtów motorowych. Ma klientów w Europie, Rosji, USA, Kanadzie i Australii, oraz w Japonii i Chinach.
Delphia jest świetnie rozpoznawalną markę. Delphia w 2017 roku miała 30 milionów euro przychodu ze sprzedaży. Zatrudnia ponad 670 osób i eksportuje 95 procent swojej produkcji.
Dolphia została przejęta przez francuską grupę Benetau. Możliwe że za 2 lata nie będzie już Dephia Yachts. Cała produkcja zostanie przeniesiona do Chinach a kontrahenci sprzedani.
Nie wiadomo dlaczego właściciele sprzedają biznes. Może wystraszyli się danin, opłat, składek i szykan biurokratycznych ...
2. Firma Solaris Bus & Coach założona w 1996 roku przez Solange i Krzysztofa Olszewskich zatrudnia obecnie 2300 osób w swoich zakładach produkcyjnych w Bolechowie k/Poznania i w Środzie Wlkp.
Produkty polskiej firmy, głównie autobusy, obecne są w 32 państwach w ponad 700 miastach. Do tej pory z fabryk Solarisa wyjechało ponad 16 000 pojazdów. Są to zarówno autobusy miejskie z tradycyjnym napędem spalinowym, jak również pojazdy z napędem alternatywnym w tym: autobusy hybrydowe, elektryczne, z wodorowym ogniwem paliwowym i na CNG. Solaris jest także największym w Europie producentem trolejbusów.
Producent autobusów Solaris został sprzedany Hiszpanom. Strategicznym inwestorem jest hiszpańska firma CAF.
Wartość Solarisa jest szacowana przez nowego inwestora na nieco ponad 300 mln euro, ale ostateczna kwota zostanie ujawniona dopiero po zamknięciu całego procesu.
3. Po pół roku szukania inwestora strategicznego, sieć delikatesów "Piotr i Paweł" znalazła nowego właściciela. Nabywcą jest prawdopodobnie Jeronimo Martins, które zaproponowało wyższą cenę. Jeronimo Martins jest właścicielem sieci Biedronka.
4. Producent pojazdów kolejowych Pesa, powinien w zasadzie zbankrutować. Tak to jest robić biznes z PKP czyli z polskim nierządem.
5. Samopoczucie premiera Mateusza Morawieckiego wydaje się dobre. Ostatnio Mateusz Morawiecki mówił o tym jak rozkradziono w procesie prywatyzacji polskie firmy branży przetwórstwa rolniczego. Zapomniał dodać że sprawcą był nierząd AWS czyli PO i PiS-u ! NB. Pojawia się tam nazwisko Morawiecki.
Gdy złodzieja złapią za rękę ma krzyczeć - to nie moja ręka !
1. Delphia Yachts powstała w 1990 roku jako Sportlake. Obecnie ma największą stocznię jachtową w Europie Środkowo-Wschodniej. W ciągu 28 lat działalności wybudowała 25 tysięcy jachtów najróżniejszych typów, od jednostek śródlądowych, poprzez morskie, aż do oceanicznych. Obecnie, w swojej ofercie firma ma 9 modeli żaglówek i 8 jachtów motorowych. Ma klientów w Europie, Rosji, USA, Kanadzie i Australii, oraz w Japonii i Chinach.
Delphia jest świetnie rozpoznawalną markę. Delphia w 2017 roku miała 30 milionów euro przychodu ze sprzedaży. Zatrudnia ponad 670 osób i eksportuje 95 procent swojej produkcji.
Dolphia została przejęta przez francuską grupę Benetau. Możliwe że za 2 lata nie będzie już Dephia Yachts. Cała produkcja zostanie przeniesiona do Chinach a kontrahenci sprzedani.
Nie wiadomo dlaczego właściciele sprzedają biznes. Może wystraszyli się danin, opłat, składek i szykan biurokratycznych ...
2. Firma Solaris Bus & Coach założona w 1996 roku przez Solange i Krzysztofa Olszewskich zatrudnia obecnie 2300 osób w swoich zakładach produkcyjnych w Bolechowie k/Poznania i w Środzie Wlkp.
Produkty polskiej firmy, głównie autobusy, obecne są w 32 państwach w ponad 700 miastach. Do tej pory z fabryk Solarisa wyjechało ponad 16 000 pojazdów. Są to zarówno autobusy miejskie z tradycyjnym napędem spalinowym, jak również pojazdy z napędem alternatywnym w tym: autobusy hybrydowe, elektryczne, z wodorowym ogniwem paliwowym i na CNG. Solaris jest także największym w Europie producentem trolejbusów.
Producent autobusów Solaris został sprzedany Hiszpanom. Strategicznym inwestorem jest hiszpańska firma CAF.
Wartość Solarisa jest szacowana przez nowego inwestora na nieco ponad 300 mln euro, ale ostateczna kwota zostanie ujawniona dopiero po zamknięciu całego procesu.
3. Po pół roku szukania inwestora strategicznego, sieć delikatesów "Piotr i Paweł" znalazła nowego właściciela. Nabywcą jest prawdopodobnie Jeronimo Martins, które zaproponowało wyższą cenę. Jeronimo Martins jest właścicielem sieci Biedronka.
4. Producent pojazdów kolejowych Pesa, powinien w zasadzie zbankrutować. Tak to jest robić biznes z PKP czyli z polskim nierządem.
5. Samopoczucie premiera Mateusza Morawieckiego wydaje się dobre. Ostatnio Mateusz Morawiecki mówił o tym jak rozkradziono w procesie prywatyzacji polskie firmy branży przetwórstwa rolniczego. Zapomniał dodać że sprawcą był nierząd AWS czyli PO i PiS-u ! NB. Pojawia się tam nazwisko Morawiecki.
Gdy złodzieja złapią za rękę ma krzyczeć - to nie moja ręka !
piątek, 20 lipca 2018
Żydzi - cytaty 8
Żydzi - cytaty 8
https://wiadomosci.onet.pl/pelna-wersja-dziennika-z-lodzkiego-getta/kvwjz
"Po ponad 40 latach od pierwszego, niepełnego wydania, nakładem wydawnictwa Bellona ukazała się pełna wersja niezwykłego świadectwa codzienności w łódzkim getcie - "Dziennik z łódzkiego getta" Jakuba Poznańskiego.
Jakub Poznański, doktor chemii, wraz z żoną i córką okres okupacji przetrwał zamknięty w łódzkim getcie. Od sierpnia 1944 roku cała rodzina ukrywała się w straszliwych warunkach na terenie getta. Przez cały ten czas Jakub Poznański prowadził zapiski w zeszytach (ocalało ich tylko sześć), gdzie sumiennie notował, w suchej, kronikarskiej formie, zdarzenia i swoje obserwacje.
"Zeszyty Ojca towarzyszyły mu wszędzie, była to pierwsza rzecz, która zabierał do kolejnych kryjówek" - opowiadała Hanna Poznańska-Linde, córka autora, podczas wtorkowej promocji książki w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie.
Chociaż zeszyty Poznańskiego mają już prawie 60 lat, zarówno papier, jak i okładki zachowały się w zupełnie dobrym stanie. Wszystkie zapiski prowadzone były w kratkowanych zeszytach. Bardzo często, szczególnie w okresie ukrywania się, obok daty zapisany jest dzień tygodnia - autor nie miał wtedy kalendarza, każdy dzień był podobny, więc pomagało to uniknąć pomyłek w datowaniu.
"Bardzo późno dotarło do mojej świadomości, czym były dla ojca te zapiski - niewątpliwie chciał przekazać potomnym obraz tych straszliwych czasów, aczkolwiek zdawał sobie sprawę, że trudno będzie we wszystko uwierzyć" - mówiła Hanna Poznańska.
Bardzo charakterystyczny jest zapis z 18 stycznia 1945 roku: "Na dziedziniec zajechały auta ciężarowe. Mają nas wywieźć na cmentarz żydowski, gdzie tydzień temu kazano wykopać dziewięć dużych grobów. (...) Gdyby trafili do naszej kryjówki, pozostawię w lochu te zeszyty - może to będzie ostatni po nas ślad". Dzień później, 19 stycznia, do Łodzi wkroczyła Armia Czerwona.
"To niezwykły dokument codzienności w bardzo specyficznym getcie, jakim było getto łódzkie. Położone poza Generalną Gubernią, pozbawione było praktycznie jakiegokolwiek kontaktu z innymi gettami. Informacje o zagładzie zaczęły tu docierać bardzo późno, a mieszkańcy łódzkiego getta, jak wielu innych Żydów, nie dawali im wiary. Tak więc mamy tu do czynienia z fascynującym dokumentem czasów zagłady, pisanym bez przyjmowania pełnej perspektywy wynikającej ze świadomości, że ginie cały naród" - mówił we wtorek prof. Israel Gutman, historyk.
Nie udało się zaraz po wojnie opublikować zeszytów Poznańskiego. Być może sucha, kronikarska forma dziennika nie wzbudzała wtedy zachwytu wydawców. Dopiero w 1960 roku, w rok po śmierci Poznańskiego, dziennik ukazał się nakładem Wydawnictwa Łódzkiego. Niestety, wydanie było poważnie okrojone. "Poprawiono" nie tylko styl autora, ale nierzadko i treść zapisu. Niektóre fragmenty, zwłaszcza polityczne, usunięto. Obecne wydanie jest bliższe oryginałowi. Ujednolicono jedynie zapis dat i uwspółcześniono ortografię."
Pierwsze polskie wydanie z 1960 roku miało tylko 8000+205 nakładu.
Autor prawdziwie, bez litości rozprawia z żydowskimi sprawcami Holocaustu !
https://wiadomosci.onet.pl/pelna-wersja-dziennika-z-lodzkiego-getta/kvwjz
"Po ponad 40 latach od pierwszego, niepełnego wydania, nakładem wydawnictwa Bellona ukazała się pełna wersja niezwykłego świadectwa codzienności w łódzkim getcie - "Dziennik z łódzkiego getta" Jakuba Poznańskiego.
Jakub Poznański, doktor chemii, wraz z żoną i córką okres okupacji przetrwał zamknięty w łódzkim getcie. Od sierpnia 1944 roku cała rodzina ukrywała się w straszliwych warunkach na terenie getta. Przez cały ten czas Jakub Poznański prowadził zapiski w zeszytach (ocalało ich tylko sześć), gdzie sumiennie notował, w suchej, kronikarskiej formie, zdarzenia i swoje obserwacje.
"Zeszyty Ojca towarzyszyły mu wszędzie, była to pierwsza rzecz, która zabierał do kolejnych kryjówek" - opowiadała Hanna Poznańska-Linde, córka autora, podczas wtorkowej promocji książki w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie.
Chociaż zeszyty Poznańskiego mają już prawie 60 lat, zarówno papier, jak i okładki zachowały się w zupełnie dobrym stanie. Wszystkie zapiski prowadzone były w kratkowanych zeszytach. Bardzo często, szczególnie w okresie ukrywania się, obok daty zapisany jest dzień tygodnia - autor nie miał wtedy kalendarza, każdy dzień był podobny, więc pomagało to uniknąć pomyłek w datowaniu.
"Bardzo późno dotarło do mojej świadomości, czym były dla ojca te zapiski - niewątpliwie chciał przekazać potomnym obraz tych straszliwych czasów, aczkolwiek zdawał sobie sprawę, że trudno będzie we wszystko uwierzyć" - mówiła Hanna Poznańska.
Bardzo charakterystyczny jest zapis z 18 stycznia 1945 roku: "Na dziedziniec zajechały auta ciężarowe. Mają nas wywieźć na cmentarz żydowski, gdzie tydzień temu kazano wykopać dziewięć dużych grobów. (...) Gdyby trafili do naszej kryjówki, pozostawię w lochu te zeszyty - może to będzie ostatni po nas ślad". Dzień później, 19 stycznia, do Łodzi wkroczyła Armia Czerwona.
"To niezwykły dokument codzienności w bardzo specyficznym getcie, jakim było getto łódzkie. Położone poza Generalną Gubernią, pozbawione było praktycznie jakiegokolwiek kontaktu z innymi gettami. Informacje o zagładzie zaczęły tu docierać bardzo późno, a mieszkańcy łódzkiego getta, jak wielu innych Żydów, nie dawali im wiary. Tak więc mamy tu do czynienia z fascynującym dokumentem czasów zagłady, pisanym bez przyjmowania pełnej perspektywy wynikającej ze świadomości, że ginie cały naród" - mówił we wtorek prof. Israel Gutman, historyk.
Nie udało się zaraz po wojnie opublikować zeszytów Poznańskiego. Być może sucha, kronikarska forma dziennika nie wzbudzała wtedy zachwytu wydawców. Dopiero w 1960 roku, w rok po śmierci Poznańskiego, dziennik ukazał się nakładem Wydawnictwa Łódzkiego. Niestety, wydanie było poważnie okrojone. "Poprawiono" nie tylko styl autora, ale nierzadko i treść zapisu. Niektóre fragmenty, zwłaszcza polityczne, usunięto. Obecne wydanie jest bliższe oryginałowi. Ujednolicono jedynie zapis dat i uwspółcześniono ortografię."
Pierwsze polskie wydanie z 1960 roku miało tylko 8000+205 nakładu.
Autor prawdziwie, bez litości rozprawia z żydowskimi sprawcami Holocaustu !
środa, 18 lipca 2018
Parę faktów o "polskich" sądach 132
Parę faktów o "polskich" sądach 132
http://fakty.interia.pl/polska/news-krakow-zaskakujacy-wyrok-w-procesie-mafii-paliwowej,nId,2596571
"Kraków: Zaskakujący wyrok w procesie "mafii paliwowej"
Przed krakowskim Sądem Okręgowym zapadł w środę wyrok w głośnym procesie w sprawie "mafii paliwowej". Sąd nie dopatrzył się w materiale dowodowym procederu wyłudzania podatku VAT i prania brudnych pieniędzy i uniewinnił głównych oskarżonych, tzw. baronów paliwowych Jana B. i Zdzisława M.
W procesie oskarżonych było 18 osób, zarzuty dotyczyły "wyprania" prawie 200 mln zł i dokonania oszustw podatkowych na kwotę blisko 280 mln zł. Proceder polegał na nielegalnym produkowaniu paliw, fikcyjnym obrocie produktami ropopochodnymi przez kolejne spółki oraz praniu brudnych pieniędzy.
Wśród oskarżonych znajdowali się dwaj tzw. baronowie paliwowi z największego w Polsce prywatnego importera paliw - spółki BGM: Jan B. i Zdzisław M., oraz "baron lokalny" ze Śląska Artur K. i pośrednik Tomasz K. Wszyscy czterej odpowiadali przed sądem za zorganizowanie i kierowanie grupą przestępczą zajmującą się praniem brudnych pieniędzy.
Uczestnictwo w takiej grupie zarzucono pozostałym oskarżonym, wśród których znajdowały się osoby firmujące działalność fikcyjnych spółek-słupów, między którymi sprzedawano komponenty paliwowe. Ponadto wszystkim oskarżonym zarzucono liczne przestępstwa przeciw dokumentom, jak podrabianie, poświadczanie nieprawdy, oraz oszustwa w stosunku do mienia wielkiej wartości.
Osiem osób uniewinnionych
W ogłoszonym w środę wyroku krakowski sąd uniewinnił ośmioro oskarżonych, w tym domniemanych "baronów paliwowych" Jana B. i Zdzisława M.
Oskarżonego Tomasza K. za zlecanie wystawiania fałszywych faktur oraz kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą w tym zakresie skazał na karę trzech i pół roku pozbawienia wolności i grzywnę 60 tys. zł; oskarżony Artur K. za zlecanie fałszywych faktur usłyszał wyrok trzech lat i 60 tys. zł grzywny.
Pozostałych ośmiu oskarżonych za wystawianie fałszywych faktur lub posługiwanie się nimi zostało skazanych na kary od pół roku do trzech lat pozbawienia wolności i grzywny. Wobec niektórych oskarżonych sąd orzekł także czasowy zakaz prowadzenia działalności gospodarczej związanej z handlem produktami ropopochodnymi.
"Sąd uznał, że dowody zebrane w sprawie nie są wystarczające do przypisania oskarżonym winy za zarzuty opisane w akcie oskarżenia, dotyczące wyłudzenia i prania brudnych pieniędzy. Nastąpiła także zmiana w zakresie stanu prawnego, która też miała istotne znaczenie z punktu widzenia ustalenia odpowiedzialności karnej. W związku z tym doszło do uniewinnienia oskarżonych" - powiedziała PAP rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego sędzia Beata Górszczyk.
Wskazała także, że sąd rozważał możliwość przypisania oskarżonym odpowiedzialności na podstawie przepisów Kodeksu karno skarbowego, ale w takim przypadku nastąpiło już przedawnienie. Tak samo przedawnieniu uległ zarzut działania zorganizowanej grupy przestępczej.
"Natomiast sąd przypisał oskarżonym, łącząc zarzuty, poświadczenie nieprawdy, ale tylko tym osobom, co do których można było wskazać, jakie faktury zostały przez nich sfałszowane bądź jakie polecili wystawić. Jeżeli w materiale dowodowym nie było konkretnych faktur, oskarżeni zostali uniewinnieni, pomimo że przyznali się do ich sfałszowania" - poinformowała rzeczniczka.
Braki w akcie oskarżenia
Dużą część ustnego uzasadnienia wyroku sąd poświęcił omówieniu braków aktu oskarżenia. Jak podkreślił, znalazły się w nim m.in. zarzuty, których nie poparto materiałem dowodowym, lub dowody, które nie znajdowały odzwierciedlenia w zarzutach. Zastrzeżenia sądu budziły także nieselekcjonowane zbiory dokumentów, np. rzekoma opinia informatyczna, będąca w istocie wydrukiem dokumentów z komputerów firmy BGM, zawierająca się w 749 tomach akt, lub zbiór dokumentów z ówczesnego CBŚ w Szczecinie.
Wyrok jest nieprawomocny. Na ogłoszenie wyroku nie stawiła się żadna z oskarżonych osób. Oprócz prokuratora na sali obecni byli tylko dwaj obrońcy.
Jak powiedział PAP po ogłoszeniu wyroku przedstawiciel urzędu prokuratorskiego, wyrok "stanowi pewne zaskoczenie". "Dokonamy oceny pisemnego uzasadnienia, oceny rozstrzygnięć w zakresie winy, kwalifikacji i wtedy podejmiemy decyzję w sprawie apelacji" - powiedział prokurator.
Obrońca oskarżonego Zdzisława M. mec. Zbigniew Kubicki pytał po wyroku: "Gdzie jest ta mafia? Nie udowodniono istnienia żadnej mafii paliwowej. Udowodniono tylko istnienie zwykłych kantów na stacjach benzynowych, jakie się dzieją w całej Polsce" - stwierdził w rozmowie z PAP adwokat. "Ten wyrok przyjmuję bez satysfakcji, bo to jest krótko mówiąc porażka organów ścigania. Jaka to może być satysfakcja dla ludzi, którzy siedzieli w areszcie po dwa lata?" - powiedział obrońca.
"W przeciwieństwie do mec. Kubickiego, ja jestem usatysfakcjonowany wyrokiem, gdyż materiał dowodowy był tak obszerny i tak skomplikowany, że prokurator musiał pewne błędy popełnić, ale najważniejsze jest to, że to obrona okazała się skuteczniejsza" - powiedział z kolei obrońca Jana B. adwokat Janusz Molis.
Akt oskarżenia w tej sprawie powstał w 2004 r., proces rozpoczął się w kwietniu 2005 r. Pytany przez PAP o przyczyny tak długiego procesu, trwającego ponad 13 lat, sąd wyjaśnił m.in., że w toku procesu przesłuchano 18 oskarżonych, 115 świadków z aktu oskarżenia i kilkunastu świadków zgłoszonych przez strony. Uzyskano liczne opinie biegłych, w tym opinię medyczną dotycząca oskarżonego Jana B. Zapoznano się z opinią zawartą w 749 tomach akt, a po jej wyselekcjonowaniu oskarżony Jan B. składał wyjaśnienia co do każdego z 18 tys. stron dokumentów. W procesie odbyły się 133 rozprawy.
Śledztwo dotyczyło jednego z wątków największego w Polsce śledztwa paliwowego, prowadzonego przez ówczesną Prokuraturę Apelacyjną w Krakowie. Chodziło o proceder nielegalnego obrotu paliwami z wyłudzaniem akcyzy przez różne spółki i prania brudnych pieniędzy. Materiały w tej sprawie trafiły do Krakowa z dziesięciu innych prokuratur w kraju."
http://fakty.interia.pl/polska/news-krakow-zaskakujacy-wyrok-w-procesie-mafii-paliwowej,nId,2596571
"Kraków: Zaskakujący wyrok w procesie "mafii paliwowej"
Przed krakowskim Sądem Okręgowym zapadł w środę wyrok w głośnym procesie w sprawie "mafii paliwowej". Sąd nie dopatrzył się w materiale dowodowym procederu wyłudzania podatku VAT i prania brudnych pieniędzy i uniewinnił głównych oskarżonych, tzw. baronów paliwowych Jana B. i Zdzisława M.
W procesie oskarżonych było 18 osób, zarzuty dotyczyły "wyprania" prawie 200 mln zł i dokonania oszustw podatkowych na kwotę blisko 280 mln zł. Proceder polegał na nielegalnym produkowaniu paliw, fikcyjnym obrocie produktami ropopochodnymi przez kolejne spółki oraz praniu brudnych pieniędzy.
Wśród oskarżonych znajdowali się dwaj tzw. baronowie paliwowi z największego w Polsce prywatnego importera paliw - spółki BGM: Jan B. i Zdzisław M., oraz "baron lokalny" ze Śląska Artur K. i pośrednik Tomasz K. Wszyscy czterej odpowiadali przed sądem za zorganizowanie i kierowanie grupą przestępczą zajmującą się praniem brudnych pieniędzy.
Uczestnictwo w takiej grupie zarzucono pozostałym oskarżonym, wśród których znajdowały się osoby firmujące działalność fikcyjnych spółek-słupów, między którymi sprzedawano komponenty paliwowe. Ponadto wszystkim oskarżonym zarzucono liczne przestępstwa przeciw dokumentom, jak podrabianie, poświadczanie nieprawdy, oraz oszustwa w stosunku do mienia wielkiej wartości.
Osiem osób uniewinnionych
W ogłoszonym w środę wyroku krakowski sąd uniewinnił ośmioro oskarżonych, w tym domniemanych "baronów paliwowych" Jana B. i Zdzisława M.
Oskarżonego Tomasza K. za zlecanie wystawiania fałszywych faktur oraz kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą w tym zakresie skazał na karę trzech i pół roku pozbawienia wolności i grzywnę 60 tys. zł; oskarżony Artur K. za zlecanie fałszywych faktur usłyszał wyrok trzech lat i 60 tys. zł grzywny.
Pozostałych ośmiu oskarżonych za wystawianie fałszywych faktur lub posługiwanie się nimi zostało skazanych na kary od pół roku do trzech lat pozbawienia wolności i grzywny. Wobec niektórych oskarżonych sąd orzekł także czasowy zakaz prowadzenia działalności gospodarczej związanej z handlem produktami ropopochodnymi.
"Sąd uznał, że dowody zebrane w sprawie nie są wystarczające do przypisania oskarżonym winy za zarzuty opisane w akcie oskarżenia, dotyczące wyłudzenia i prania brudnych pieniędzy. Nastąpiła także zmiana w zakresie stanu prawnego, która też miała istotne znaczenie z punktu widzenia ustalenia odpowiedzialności karnej. W związku z tym doszło do uniewinnienia oskarżonych" - powiedziała PAP rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego sędzia Beata Górszczyk.
Wskazała także, że sąd rozważał możliwość przypisania oskarżonym odpowiedzialności na podstawie przepisów Kodeksu karno skarbowego, ale w takim przypadku nastąpiło już przedawnienie. Tak samo przedawnieniu uległ zarzut działania zorganizowanej grupy przestępczej.
"Natomiast sąd przypisał oskarżonym, łącząc zarzuty, poświadczenie nieprawdy, ale tylko tym osobom, co do których można było wskazać, jakie faktury zostały przez nich sfałszowane bądź jakie polecili wystawić. Jeżeli w materiale dowodowym nie było konkretnych faktur, oskarżeni zostali uniewinnieni, pomimo że przyznali się do ich sfałszowania" - poinformowała rzeczniczka.
Braki w akcie oskarżenia
Dużą część ustnego uzasadnienia wyroku sąd poświęcił omówieniu braków aktu oskarżenia. Jak podkreślił, znalazły się w nim m.in. zarzuty, których nie poparto materiałem dowodowym, lub dowody, które nie znajdowały odzwierciedlenia w zarzutach. Zastrzeżenia sądu budziły także nieselekcjonowane zbiory dokumentów, np. rzekoma opinia informatyczna, będąca w istocie wydrukiem dokumentów z komputerów firmy BGM, zawierająca się w 749 tomach akt, lub zbiór dokumentów z ówczesnego CBŚ w Szczecinie.
Wyrok jest nieprawomocny. Na ogłoszenie wyroku nie stawiła się żadna z oskarżonych osób. Oprócz prokuratora na sali obecni byli tylko dwaj obrońcy.
Jak powiedział PAP po ogłoszeniu wyroku przedstawiciel urzędu prokuratorskiego, wyrok "stanowi pewne zaskoczenie". "Dokonamy oceny pisemnego uzasadnienia, oceny rozstrzygnięć w zakresie winy, kwalifikacji i wtedy podejmiemy decyzję w sprawie apelacji" - powiedział prokurator.
Obrońca oskarżonego Zdzisława M. mec. Zbigniew Kubicki pytał po wyroku: "Gdzie jest ta mafia? Nie udowodniono istnienia żadnej mafii paliwowej. Udowodniono tylko istnienie zwykłych kantów na stacjach benzynowych, jakie się dzieją w całej Polsce" - stwierdził w rozmowie z PAP adwokat. "Ten wyrok przyjmuję bez satysfakcji, bo to jest krótko mówiąc porażka organów ścigania. Jaka to może być satysfakcja dla ludzi, którzy siedzieli w areszcie po dwa lata?" - powiedział obrońca.
"W przeciwieństwie do mec. Kubickiego, ja jestem usatysfakcjonowany wyrokiem, gdyż materiał dowodowy był tak obszerny i tak skomplikowany, że prokurator musiał pewne błędy popełnić, ale najważniejsze jest to, że to obrona okazała się skuteczniejsza" - powiedział z kolei obrońca Jana B. adwokat Janusz Molis.
Akt oskarżenia w tej sprawie powstał w 2004 r., proces rozpoczął się w kwietniu 2005 r. Pytany przez PAP o przyczyny tak długiego procesu, trwającego ponad 13 lat, sąd wyjaśnił m.in., że w toku procesu przesłuchano 18 oskarżonych, 115 świadków z aktu oskarżenia i kilkunastu świadków zgłoszonych przez strony. Uzyskano liczne opinie biegłych, w tym opinię medyczną dotycząca oskarżonego Jana B. Zapoznano się z opinią zawartą w 749 tomach akt, a po jej wyselekcjonowaniu oskarżony Jan B. składał wyjaśnienia co do każdego z 18 tys. stron dokumentów. W procesie odbyły się 133 rozprawy.
Śledztwo dotyczyło jednego z wątków największego w Polsce śledztwa paliwowego, prowadzonego przez ówczesną Prokuraturę Apelacyjną w Krakowie. Chodziło o proceder nielegalnego obrotu paliwami z wyłudzaniem akcyzy przez różne spółki i prania brudnych pieniędzy. Materiały w tej sprawie trafiły do Krakowa z dziesięciu innych prokuratur w kraju."
Parę faktów o "polskich" sądach 131
Parę faktów o "polskich" sądach 131
Łapownicze sądy Państwa teoretycznego z dykty w pełnej krasie. Po 18 latach zapadł wyrok ws. Banku Staropolskiego.
https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/po-18-latach-postepowania-zalozyciel-banku,76,0,2411084.html
"Po 18 latach od wszczęcia postępowania Piotr B., założyciel Banku Staropolskiego, został skazany na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu. Zapłaci też grzywnę w wysokości 100 tys. zł.
Sąd uznał Piotra B. winnym tego, że w 1998 i 1999 roku doprowadził do wyrządzenia Bankowi Staropolskiemu SA w Poznaniu szkody majątkowej w wysokości, co najmniej 127 mln zł."
Tysiące pokrzywdzonych odczuło ulgę ! Z blisko miliarda złotych ( waloryzacja ) z upadłego banku nie udało się odzyskać nic. Pokrzywdzeni mieli rację ! Państwo jest skorumpowane.
Sowiecki sołdat, kapitan kontrwywiadu to rzekomo znakomity prezes sądu najwyższego. Nie może być zresztą inaczej bo ojcem założycielem wymiaru sprawiedliwości PRL-III RP był Józef Stalin działający przez gen NKVD Iwana Sierowa.
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/tajemnicza-amnezja-sedziego-iwulskiego-artykul/k9v7cxq
"Tajemnicza amnezja sędziego Iwulskiego
Kierujący obecnie Sądem Najwyższym sędzia Józef Iwulski orzekał nie w jednym, jak sam twierdzi, lecz w kilku procesach politycznych za czasów PRL - ustalił Onet. Skazywani w nich byli opozycjoniści. - Musiałem stosować ówczesne prawo. Tam, gdzie mogłem, starałem się nie robić nikomu krzywdy. Nie zawsze się udało - mówi Iwulski w rozmowie z Onetem.
Na jaw wychodzą nowe fakty dotyczące kontrowersyjnej przeszłości sędziego Józefa Iwulskiego wyznaczonego przez prezydenta Andrzeja Dudę do pełnienia obowiązków I prezesa Sądu Najwyższego
Z dostępnych w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej dokumentów wynika, że orzekał w co najmniej kilku politycznych procesach w okresie stanu wojennego
Był też podoficerem, a następnie oficerem rezerwy Wojskowej Służby Wewnętrznej po przeszkoleniu kontrwywiadowczym służb PRL
Onet przeanalizował akta spraw, w których za czasów PRL orzekał ówczesny podporucznik Józef Iwulski, sędzia sądów wojskowych w Krakowie i Warszawie. Wszystkie z nich prowadzone były przeciwko opozycjonistom w czasach PRL, a wyroki wydawane były na podstawie dekretu o wprowadzeniu stanu wojennego z 12 grudnia 1981 roku.
Sędzia stanu wojennego
Wśród zachowanych dokumentów znajdują się protokoły z rozpraw głównych i wyroki, na których jako członek składu orzekającego występuje ppor. Iwulski. Więcej, czynnie uczestniczył on w rozprawach, zadając w nich pytania oskarżonym i świadkom. Bez wątpienia nie są to - jak twierdził do niedawna Iwulski - incydentalne postanowienia, czyli niezwiązane z ostatecznym wyrokiem. Przeciwnie - są to postanowienia, na mocy których działacze opozycji w stanie wojennym skazywani byli na kary więzienia i grzywny
Iwulski – jak sprawdziliśmy w dokumentacji procesowej – widnieje jako sędzia na wyroku m.in. w sprawie So.W. 791/82 dotyczącej członka NSZZ "Solidarność", który skazany został na trzy lata pozbawienia wolności za powielenie ok. 200 sztuk ulotek, których treść wzywała do strajku powszechnego oraz - jak precyzował akt oskarżenia - "wyszydzała publicznie Polską Rzeczpospolitą Ludową przez przedstawienie w ulotce kontur mapy Polski okolonej drutem kolczastym, przy czym ulotki te rozpowszechniał w miejscach publicznych".
Nazwisko sędziego jest także w protokole rozprawy głównej i na wyroku w sprawie So.W.771/82 przeciwko trzem krakowskim działaczom "Solidarności" skazanym za działalność związkową i rozpowszechnianie nielegalnych pism i ulotek.
Podobnie Iwulski występuje w kilku innych sprawach politycznych, w tym w najgłośniejszej o sygnaturze So.W. 722/82 przeciwko siedmiu działaczom Konfederacji Polski Niepodległej (KPN), których wojskowa prokuratura oskarżyła o przestępstwa mające na celu obalenie ustroju PRL. W procesie tym zostały skazane cztery osoby, m.in. na kary kilkuletniego pozbawienia wolności. Faktem jest, że Iwulski złożył jako jedyny sędzia zdanie odrębne w tej sprawie - co dziś podnosi.
Oficer wojskowych służb
Ale sprawy sądowe wobec opozycjonistów to nie wszystko. W archiwach IPN zachowały się także dokumenty dotyczące przebiegu oficerskiej służby Józefa Iwulskiego w Wojskowej Służby Wewnętrznej. To właśnie w aktach WSW na samym końcu w 1990 roku odnotowano oddelegowanie sędziego do Sądu Najwyższego.
WSW była w latach 1957-1990 wojskową służbą specjalną, odpowiedzialną m.in. za kontrwywiad wojskowy. Z akt, które widział Onet wynika, że związek Iwulskiego z WSW rozpoczął się od skierowania w 1976 r. do Ośrodka Szkolenia WSW im. Feliksa Dzierżyńskiego. Po wyszkoleniu przez kontrwywiad wojskowy PRL odbył półroczne praktyki w Oddziale WSW Kraków. W opinii służbowej WSW podkreślano sumienność, pilność i pracowitość Iwulskiego, który piął się po szczeblach wojskowej kariery. Podkreślano jego dużą wiedzę oraz skrystalizowany pogląd ideowo-polityczny i członkostwo w Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej.
W grudniu 1982 roku został mianowany podporucznikiem. Co ciekawe, pod rozkazem podpisali się ówcześni szef Głównego Zarządu Politycznego WP gen. dyw. Józef Baryła i szef MON gen. broni Florian Siwicki. Obaj byli członkami Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, odpowiedzialnymi za wprowadzenie w Polsce stanu wojennego w grudniu 1981 r. i późniejsze represje.
Iwulski w tym samym roku stanu wojennego – jak wynika z akt IPN - został zmobilizowany i skierowany do Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie, gdzie wyrokował z dekretu o stanie wojennym w procesach opozycji antykomunistycznej. Orzekał do 1983 r; także w roku 1986 był sędzią Wojskowego Sądu Garnizonowego.
Był w "Solidarności" i sądził "Solidarność"
Dokumenty, które analizował Onet, podważają wersję wydarzeń, jaką sędzia Iwulski przedstawił zarówno w swoim niedawnym oświadczeniu, jak i w rozmowie z naszymi dziennikarzami.
Na początku lipca Iwulski w rozmowie z Onetem twierdził, że orzekał tylko w jednym procesie politycznym - chodzi o rozprawę przeciw KPN. - Złożyłem zdanie odrębne. Nie sądziłem w żadnej innej sprawie, w której opozycjoniści zostali skazani - mówił wówczas. - Może moje nazwisko pojawia się w jakichś procesach zakończonych skazaniem, w których wydawałem postanowienia incydentalne, czyli niezwiązane z wyrokiem? - mówił. Jednak dokumenty, które wyżej opisaliśmy, przeczą tej wersji.
Co teraz mówi Iwulski? Przyznaje, że - tak jak dziennikarze Onetu - zapoznał się z aktami spraw z przeszłości. Zastrzega, że nie sprawdził jeszcze wszystkich procesów. - Nazwiska tych skazanych nic mi nie mówią. Nie pamiętam tych spraw. Nie mam jednak powodu, by kwestionować wiarygodność tych dokumentów - przyznaje. - Dokumenty potwierdzają zresztą, że w sprawie KPN złożyłem zdanie odrębne. W innej sprawie, w której kierowałem składem orzekającym w procesie o "rozpowszechnianie różnego rodzaju nielegalnych pism sygnowanych przez NSZZ "Solidarność", zapadł wyrok uniewinniający. Są też trzy sprawy zakończone warunkowym zawieszeniem wykonywania kary. Jest jedno skazanie za sprawę polityczną, ale z akt wynika, że dotyczy to człowieka skazywanego wcześniej kilkakrotnie za przestępstwa pospolite i odbywającego karę więzienia. Nie potrafię odtworzyć, dlaczego w tej sprawie nie złożyłem odrębnego. Wydaje mi się, że nie było możliwości.
Iwulski przyznaje, że należał do PZPR. - Zapisałem się w 1978 roku, gdy byłem asesorem sądowym. A w 1980 r. zapisałem się do "Solidarności". Byłem aktywnym działaczem, wiceprzewodniczącym komisji zakładowej przy Sądzie Wojewódzkim w Krakowie. Działałem też w Centrum Obywatelskich Inicjatyw Ustawodawczych Solidarności - opowiada. Ta ostatnia organizacja była w praktyce zespołem ekspertów prawniczych "Solidarności".
- To dlaczego pół roku później komuniści wzięli pana do wojska i kazali sądzić w procesach politycznych? - pytamy.
- Chcieli mnie przytemperować. Dziś odwaga staniała. Chciałbym wiedzieć, jak zachowywali się wówczas ci, którzy mnie dziś krytykują.
Iwulski bagatelizuje też swoje związki z wojskową bezpieką. - To jest śmieszne, że robi się ze mnie wojskowego szpiega. W WSW były różne piony. Trafiłem tam na przeszkolenie po studiach prawniczych. Trochę służyłem w prewencji, trochę w wydziale dochodzeniowym. Nie miało to nic wspólnego z kontrwywiadem wojskowym.
Pytamy: - Nie ma pan sobie naprawdę nic do zarzucenia w sprawie sądzenia ludzi w stanie wojennym?
- Sędziowie mają obowiązek stosować prawo. Takie było prawo, jakie było. Tam, gdzie mogłem, starałem się nie zrobić nikomu krzywdy. Widać nie zawsze się dało."
Łapownicze sądy Państwa teoretycznego z dykty w pełnej krasie. Po 18 latach zapadł wyrok ws. Banku Staropolskiego.
https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/po-18-latach-postepowania-zalozyciel-banku,76,0,2411084.html
"Po 18 latach od wszczęcia postępowania Piotr B., założyciel Banku Staropolskiego, został skazany na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu. Zapłaci też grzywnę w wysokości 100 tys. zł.
Sąd uznał Piotra B. winnym tego, że w 1998 i 1999 roku doprowadził do wyrządzenia Bankowi Staropolskiemu SA w Poznaniu szkody majątkowej w wysokości, co najmniej 127 mln zł."
Tysiące pokrzywdzonych odczuło ulgę ! Z blisko miliarda złotych ( waloryzacja ) z upadłego banku nie udało się odzyskać nic. Pokrzywdzeni mieli rację ! Państwo jest skorumpowane.
Sowiecki sołdat, kapitan kontrwywiadu to rzekomo znakomity prezes sądu najwyższego. Nie może być zresztą inaczej bo ojcem założycielem wymiaru sprawiedliwości PRL-III RP był Józef Stalin działający przez gen NKVD Iwana Sierowa.
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/tajemnicza-amnezja-sedziego-iwulskiego-artykul/k9v7cxq
"Tajemnicza amnezja sędziego Iwulskiego
Kierujący obecnie Sądem Najwyższym sędzia Józef Iwulski orzekał nie w jednym, jak sam twierdzi, lecz w kilku procesach politycznych za czasów PRL - ustalił Onet. Skazywani w nich byli opozycjoniści. - Musiałem stosować ówczesne prawo. Tam, gdzie mogłem, starałem się nie robić nikomu krzywdy. Nie zawsze się udało - mówi Iwulski w rozmowie z Onetem.
Na jaw wychodzą nowe fakty dotyczące kontrowersyjnej przeszłości sędziego Józefa Iwulskiego wyznaczonego przez prezydenta Andrzeja Dudę do pełnienia obowiązków I prezesa Sądu Najwyższego
Z dostępnych w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej dokumentów wynika, że orzekał w co najmniej kilku politycznych procesach w okresie stanu wojennego
Był też podoficerem, a następnie oficerem rezerwy Wojskowej Służby Wewnętrznej po przeszkoleniu kontrwywiadowczym służb PRL
Onet przeanalizował akta spraw, w których za czasów PRL orzekał ówczesny podporucznik Józef Iwulski, sędzia sądów wojskowych w Krakowie i Warszawie. Wszystkie z nich prowadzone były przeciwko opozycjonistom w czasach PRL, a wyroki wydawane były na podstawie dekretu o wprowadzeniu stanu wojennego z 12 grudnia 1981 roku.
Sędzia stanu wojennego
Wśród zachowanych dokumentów znajdują się protokoły z rozpraw głównych i wyroki, na których jako członek składu orzekającego występuje ppor. Iwulski. Więcej, czynnie uczestniczył on w rozprawach, zadając w nich pytania oskarżonym i świadkom. Bez wątpienia nie są to - jak twierdził do niedawna Iwulski - incydentalne postanowienia, czyli niezwiązane z ostatecznym wyrokiem. Przeciwnie - są to postanowienia, na mocy których działacze opozycji w stanie wojennym skazywani byli na kary więzienia i grzywny
Iwulski – jak sprawdziliśmy w dokumentacji procesowej – widnieje jako sędzia na wyroku m.in. w sprawie So.W. 791/82 dotyczącej członka NSZZ "Solidarność", który skazany został na trzy lata pozbawienia wolności za powielenie ok. 200 sztuk ulotek, których treść wzywała do strajku powszechnego oraz - jak precyzował akt oskarżenia - "wyszydzała publicznie Polską Rzeczpospolitą Ludową przez przedstawienie w ulotce kontur mapy Polski okolonej drutem kolczastym, przy czym ulotki te rozpowszechniał w miejscach publicznych".
Nazwisko sędziego jest także w protokole rozprawy głównej i na wyroku w sprawie So.W.771/82 przeciwko trzem krakowskim działaczom "Solidarności" skazanym za działalność związkową i rozpowszechnianie nielegalnych pism i ulotek.
Podobnie Iwulski występuje w kilku innych sprawach politycznych, w tym w najgłośniejszej o sygnaturze So.W. 722/82 przeciwko siedmiu działaczom Konfederacji Polski Niepodległej (KPN), których wojskowa prokuratura oskarżyła o przestępstwa mające na celu obalenie ustroju PRL. W procesie tym zostały skazane cztery osoby, m.in. na kary kilkuletniego pozbawienia wolności. Faktem jest, że Iwulski złożył jako jedyny sędzia zdanie odrębne w tej sprawie - co dziś podnosi.
Oficer wojskowych służb
Ale sprawy sądowe wobec opozycjonistów to nie wszystko. W archiwach IPN zachowały się także dokumenty dotyczące przebiegu oficerskiej służby Józefa Iwulskiego w Wojskowej Służby Wewnętrznej. To właśnie w aktach WSW na samym końcu w 1990 roku odnotowano oddelegowanie sędziego do Sądu Najwyższego.
WSW była w latach 1957-1990 wojskową służbą specjalną, odpowiedzialną m.in. za kontrwywiad wojskowy. Z akt, które widział Onet wynika, że związek Iwulskiego z WSW rozpoczął się od skierowania w 1976 r. do Ośrodka Szkolenia WSW im. Feliksa Dzierżyńskiego. Po wyszkoleniu przez kontrwywiad wojskowy PRL odbył półroczne praktyki w Oddziale WSW Kraków. W opinii służbowej WSW podkreślano sumienność, pilność i pracowitość Iwulskiego, który piął się po szczeblach wojskowej kariery. Podkreślano jego dużą wiedzę oraz skrystalizowany pogląd ideowo-polityczny i członkostwo w Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej.
W grudniu 1982 roku został mianowany podporucznikiem. Co ciekawe, pod rozkazem podpisali się ówcześni szef Głównego Zarządu Politycznego WP gen. dyw. Józef Baryła i szef MON gen. broni Florian Siwicki. Obaj byli członkami Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, odpowiedzialnymi za wprowadzenie w Polsce stanu wojennego w grudniu 1981 r. i późniejsze represje.
Iwulski w tym samym roku stanu wojennego – jak wynika z akt IPN - został zmobilizowany i skierowany do Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie, gdzie wyrokował z dekretu o stanie wojennym w procesach opozycji antykomunistycznej. Orzekał do 1983 r; także w roku 1986 był sędzią Wojskowego Sądu Garnizonowego.
Był w "Solidarności" i sądził "Solidarność"
Dokumenty, które analizował Onet, podważają wersję wydarzeń, jaką sędzia Iwulski przedstawił zarówno w swoim niedawnym oświadczeniu, jak i w rozmowie z naszymi dziennikarzami.
Na początku lipca Iwulski w rozmowie z Onetem twierdził, że orzekał tylko w jednym procesie politycznym - chodzi o rozprawę przeciw KPN. - Złożyłem zdanie odrębne. Nie sądziłem w żadnej innej sprawie, w której opozycjoniści zostali skazani - mówił wówczas. - Może moje nazwisko pojawia się w jakichś procesach zakończonych skazaniem, w których wydawałem postanowienia incydentalne, czyli niezwiązane z wyrokiem? - mówił. Jednak dokumenty, które wyżej opisaliśmy, przeczą tej wersji.
Co teraz mówi Iwulski? Przyznaje, że - tak jak dziennikarze Onetu - zapoznał się z aktami spraw z przeszłości. Zastrzega, że nie sprawdził jeszcze wszystkich procesów. - Nazwiska tych skazanych nic mi nie mówią. Nie pamiętam tych spraw. Nie mam jednak powodu, by kwestionować wiarygodność tych dokumentów - przyznaje. - Dokumenty potwierdzają zresztą, że w sprawie KPN złożyłem zdanie odrębne. W innej sprawie, w której kierowałem składem orzekającym w procesie o "rozpowszechnianie różnego rodzaju nielegalnych pism sygnowanych przez NSZZ "Solidarność", zapadł wyrok uniewinniający. Są też trzy sprawy zakończone warunkowym zawieszeniem wykonywania kary. Jest jedno skazanie za sprawę polityczną, ale z akt wynika, że dotyczy to człowieka skazywanego wcześniej kilkakrotnie za przestępstwa pospolite i odbywającego karę więzienia. Nie potrafię odtworzyć, dlaczego w tej sprawie nie złożyłem odrębnego. Wydaje mi się, że nie było możliwości.
Iwulski przyznaje, że należał do PZPR. - Zapisałem się w 1978 roku, gdy byłem asesorem sądowym. A w 1980 r. zapisałem się do "Solidarności". Byłem aktywnym działaczem, wiceprzewodniczącym komisji zakładowej przy Sądzie Wojewódzkim w Krakowie. Działałem też w Centrum Obywatelskich Inicjatyw Ustawodawczych Solidarności - opowiada. Ta ostatnia organizacja była w praktyce zespołem ekspertów prawniczych "Solidarności".
- To dlaczego pół roku później komuniści wzięli pana do wojska i kazali sądzić w procesach politycznych? - pytamy.
- Chcieli mnie przytemperować. Dziś odwaga staniała. Chciałbym wiedzieć, jak zachowywali się wówczas ci, którzy mnie dziś krytykują.
Iwulski bagatelizuje też swoje związki z wojskową bezpieką. - To jest śmieszne, że robi się ze mnie wojskowego szpiega. W WSW były różne piony. Trafiłem tam na przeszkolenie po studiach prawniczych. Trochę służyłem w prewencji, trochę w wydziale dochodzeniowym. Nie miało to nic wspólnego z kontrwywiadem wojskowym.
Pytamy: - Nie ma pan sobie naprawdę nic do zarzucenia w sprawie sądzenia ludzi w stanie wojennym?
- Sędziowie mają obowiązek stosować prawo. Takie było prawo, jakie było. Tam, gdzie mogłem, starałem się nie zrobić nikomu krzywdy. Widać nie zawsze się dało."
wtorek, 17 lipca 2018
Soros w służbie nazistów
Soros w służbie nazistów
https://warszawskagazeta.pl/polityka/item/5754-afera-w-usa-slynnemu-miliarderowi-george-owi-sorosowi-amerykanska-aktorka-wypomniala-szabrowanie-zydow-w-czasie-ii-wojny-swiatowej
"AFERA W USA! Słynnemu miliarderowi George’owi Sorosowi amerykańska aktorka wypomniała szabrowanie Żydów w czasie II wojny światowej.
„Przepraszam za podanie o tobie nieprawdziwej informacji. Nawiasem mówiąc, George Soros jest nazistą, który wydał swoich ziomków nazistom na śmierć w niemieckich obozach koncentracyjnych i ukradł ich majątki. Wiedzieliście to? Ale wszyscy popełniamy błędy, prawda, Chelsea” – napisała w internecie amerykańska aktorka Roseanne Barr (na portalu wymiany krótkich informacji – Twitter). Adresatem jej wypowiedzi była córka byłego prezydenta USA Billa Clintona i Hillary Clinton – Chelsea. Barr wcześniej napisała, że wyszła ona za mąż za bratanka Sorosa, a tym postem „przeprosiła” byłą prezydentównę. Gdy tę wiadomość opublikował u siebie na profilu amerykański prezydent Donald Trump, rozpętało się prawdziwe piekło medialne. Soros i jego przedstawiciele odrzucili oskarżenia o kolaborację z Niemcami, podkreślali, że sędziwy miliarder (w sierpniu skończy 88 lat) był ofiarą Holokaustu, a nie jednym ze sprawców. Sprawa nie jest jednak tak klarowna, jak by życzył sobie tego Soros.
Bez poczucia winy
George Soros (György Schwartz) urodził się 12 sierpnia 1930 r. w Budapeszcie. Rodzina zmieniła nazwisko na niemające konotacji żydowskich – Soros w 1936 r. Wszystko z powodu zwiększającego się antysemityzmu na Węgrzech. Ojciec przyszłego miliardera Tivadar był cenionym prawnikiem i miłośnikiem języka esperanto. Soros w esperanto oznacza „wznosić się na wyżyny”. Los węgierskich Żydów stał się tragiczny dopiero wiosną 1944 r., gdy Niemcy wkroczyli na Węgry i rozpoczęli okupację dotychczasowego sojusznika. Ojciec George’a jako wpływowa osoba zabezpieczył jednak syna. Trafił on pod opiekę jednego z urzędników zajmujących się inwentaryzacją i przejmowaniem (czyli kradzieżą) mienia mordowanych Żydów. Ów urzędnik twierdził, że Soros jest jego chrześniakiem. Wiadomo, że Soros przynajmniej pomagał swojemu opiekunowi. Według innych źródeł wówczas zaczął gromadzić ogromny majątek, gdyż wziął udział w grabieży i udało mu się zdobycz wywieźć po wojnie za granicę.
Sprawa została nagłośniona w 1998 r., gdy Soros występował w słynnym programie 60 minut amerykańskiej stacji CBS. Prowadzący wywiad Steve Kroft zapytał go otwarcie o te kwestie. I trzeba przyznać, że odpowiedzi Sorosa wydają się szczere, chociaż nie stawiają go w dobrym świetle.
„Rozumiem, że udało ci się ujść [prześladowaniom – red.] i faktycznie pomagałeś w konfiskacie majątku Żydów?” Soros: „Tak, to prawda. Tak”. Kroft: „Rozumiem, to brzmi jak doświadczenie, które wysłałoby wielu ludzi na kanapy do psychiatrów, na wiele, wiele lat. Czy to było trudne?” Soros: „Nie, wcale. Wcale nie było. Może jako dziecko nie widzisz… nie widzisz tych wszystkich związków. Ale tak było. To nie stworzyło mi żadnych problemów”. Kroft: „Żadnego poczucia winy?” Soros: „Nie”. Kroft: „Na przykład: jestem Żydem, jestem tutaj, obserwuję wysyłkę tych ludzi. Łatwo mógłbym być jednym z nich. Powinienem być jednym z nich. Nic takiego nie przychodziło?” Soros: „Oczywiście, mogłem być wśród tych, którzy byli wywożeni. Ale nie było sensu, abym był nimi. Właściwie, w pewien zabawny sposób, to tak było jak na rynkach. Jeżeli ja bym tego nie zrobił, to kto inny by to wykonał. Byłem tylko widzem. Ich majątek i tak zostałby zabrany. Więc nie miałem żadnej roli w odbieraniu ich własności. Więc nie miałem poczucia winy”.
To, co szokuje w tamtym wywiadzie, to fakt, że po przeszło pół wieku Soros nie miał nawet cienia poczucia winy wobec sposobu, w jaki uniknął śmierci. Ci, którzy dziś rozgrzeszają Sorosa, czyniąc z niego ofiarę walczącą o przeżycie, to często ci sami ludzie, którzy wypominali papieżowi Benedyktowi XVI, że jako 14-latek został zapisany do Hitlerjugend.
Zemsta aktorki
Autorka skandalu Roseanne Barr zaatakowała Sorosa nie przypadkiem. Jest on symbolem lewicowego mainstreamu rządzącego amerykańskimi mediami. Parę dni przed awanturą z Sorosem Barr straciła swój bardzo popularny serial komediowy (także w Polsce) Roseanne jako karę za żart w internecie uznany za rasistowski. Ów żart polegał na napisaniu, że Valerie Jarrett, była doradczyni prezydenta Baracka Obamy, to dziecko „braci muzułmanów i Planety Małp”. Kierownictwo telewizji ABC uznało, że ta wypowiedź przekreśla całkowicie aktorkę, i zdecydowało o likwidacji przywróconego po 20 latach serialu, który święcił triumfy. Barr nie pomogło publiczne pokajanie się ani szybkie usunięcie komentarza. Gdy już stało się jasne, że programu nie odzyska, poszła na całość i zaczęła masakrować amerykańskich lewicowych polityków. Wydaje się, że na przypomnieniu nazistowskiej przeszłości Sorosa się nie skończy."
https://warszawskagazeta.pl/polityka/item/5754-afera-w-usa-slynnemu-miliarderowi-george-owi-sorosowi-amerykanska-aktorka-wypomniala-szabrowanie-zydow-w-czasie-ii-wojny-swiatowej
"AFERA W USA! Słynnemu miliarderowi George’owi Sorosowi amerykańska aktorka wypomniała szabrowanie Żydów w czasie II wojny światowej.
„Przepraszam za podanie o tobie nieprawdziwej informacji. Nawiasem mówiąc, George Soros jest nazistą, który wydał swoich ziomków nazistom na śmierć w niemieckich obozach koncentracyjnych i ukradł ich majątki. Wiedzieliście to? Ale wszyscy popełniamy błędy, prawda, Chelsea” – napisała w internecie amerykańska aktorka Roseanne Barr (na portalu wymiany krótkich informacji – Twitter). Adresatem jej wypowiedzi była córka byłego prezydenta USA Billa Clintona i Hillary Clinton – Chelsea. Barr wcześniej napisała, że wyszła ona za mąż za bratanka Sorosa, a tym postem „przeprosiła” byłą prezydentównę. Gdy tę wiadomość opublikował u siebie na profilu amerykański prezydent Donald Trump, rozpętało się prawdziwe piekło medialne. Soros i jego przedstawiciele odrzucili oskarżenia o kolaborację z Niemcami, podkreślali, że sędziwy miliarder (w sierpniu skończy 88 lat) był ofiarą Holokaustu, a nie jednym ze sprawców. Sprawa nie jest jednak tak klarowna, jak by życzył sobie tego Soros.
Bez poczucia winy
George Soros (György Schwartz) urodził się 12 sierpnia 1930 r. w Budapeszcie. Rodzina zmieniła nazwisko na niemające konotacji żydowskich – Soros w 1936 r. Wszystko z powodu zwiększającego się antysemityzmu na Węgrzech. Ojciec przyszłego miliardera Tivadar był cenionym prawnikiem i miłośnikiem języka esperanto. Soros w esperanto oznacza „wznosić się na wyżyny”. Los węgierskich Żydów stał się tragiczny dopiero wiosną 1944 r., gdy Niemcy wkroczyli na Węgry i rozpoczęli okupację dotychczasowego sojusznika. Ojciec George’a jako wpływowa osoba zabezpieczył jednak syna. Trafił on pod opiekę jednego z urzędników zajmujących się inwentaryzacją i przejmowaniem (czyli kradzieżą) mienia mordowanych Żydów. Ów urzędnik twierdził, że Soros jest jego chrześniakiem. Wiadomo, że Soros przynajmniej pomagał swojemu opiekunowi. Według innych źródeł wówczas zaczął gromadzić ogromny majątek, gdyż wziął udział w grabieży i udało mu się zdobycz wywieźć po wojnie za granicę.
Sprawa została nagłośniona w 1998 r., gdy Soros występował w słynnym programie 60 minut amerykańskiej stacji CBS. Prowadzący wywiad Steve Kroft zapytał go otwarcie o te kwestie. I trzeba przyznać, że odpowiedzi Sorosa wydają się szczere, chociaż nie stawiają go w dobrym świetle.
„Rozumiem, że udało ci się ujść [prześladowaniom – red.] i faktycznie pomagałeś w konfiskacie majątku Żydów?” Soros: „Tak, to prawda. Tak”. Kroft: „Rozumiem, to brzmi jak doświadczenie, które wysłałoby wielu ludzi na kanapy do psychiatrów, na wiele, wiele lat. Czy to było trudne?” Soros: „Nie, wcale. Wcale nie było. Może jako dziecko nie widzisz… nie widzisz tych wszystkich związków. Ale tak było. To nie stworzyło mi żadnych problemów”. Kroft: „Żadnego poczucia winy?” Soros: „Nie”. Kroft: „Na przykład: jestem Żydem, jestem tutaj, obserwuję wysyłkę tych ludzi. Łatwo mógłbym być jednym z nich. Powinienem być jednym z nich. Nic takiego nie przychodziło?” Soros: „Oczywiście, mogłem być wśród tych, którzy byli wywożeni. Ale nie było sensu, abym był nimi. Właściwie, w pewien zabawny sposób, to tak było jak na rynkach. Jeżeli ja bym tego nie zrobił, to kto inny by to wykonał. Byłem tylko widzem. Ich majątek i tak zostałby zabrany. Więc nie miałem żadnej roli w odbieraniu ich własności. Więc nie miałem poczucia winy”.
To, co szokuje w tamtym wywiadzie, to fakt, że po przeszło pół wieku Soros nie miał nawet cienia poczucia winy wobec sposobu, w jaki uniknął śmierci. Ci, którzy dziś rozgrzeszają Sorosa, czyniąc z niego ofiarę walczącą o przeżycie, to często ci sami ludzie, którzy wypominali papieżowi Benedyktowi XVI, że jako 14-latek został zapisany do Hitlerjugend.
Zemsta aktorki
Autorka skandalu Roseanne Barr zaatakowała Sorosa nie przypadkiem. Jest on symbolem lewicowego mainstreamu rządzącego amerykańskimi mediami. Parę dni przed awanturą z Sorosem Barr straciła swój bardzo popularny serial komediowy (także w Polsce) Roseanne jako karę za żart w internecie uznany za rasistowski. Ów żart polegał na napisaniu, że Valerie Jarrett, była doradczyni prezydenta Baracka Obamy, to dziecko „braci muzułmanów i Planety Małp”. Kierownictwo telewizji ABC uznało, że ta wypowiedź przekreśla całkowicie aktorkę, i zdecydowało o likwidacji przywróconego po 20 latach serialu, który święcił triumfy. Barr nie pomogło publiczne pokajanie się ani szybkie usunięcie komentarza. Gdy już stało się jasne, że programu nie odzyska, poszła na całość i zaczęła masakrować amerykańskich lewicowych polityków. Wydaje się, że na przypomnieniu nazistowskiej przeszłości Sorosa się nie skończy."
Pani Prezydent
Pani Prezydent
"Pani Prezydent przyleciała do Rosji zwykłym rejsem, za który zapłaciła sama. W tym celu wzięła kilka dni bezpłatnego urlopu, a mecz oglądała na trybunach zajmowanych przez chorwackich kibiców. Chwilę siedziała w loży, aby zaraz przenieść się na trybunę zajmowaną przez kibiców."
Pani prezydent Chorwacji nie robi interesów z mafią, nie kupczy krajem, nie wystawia kraju na niebezpieczeństwo, jest wierna i lojalna swojej 4.5 mln Chorwacji.
Uczciwy człowiek nie musi się niczego obawiać chyba że w kraju bandyckim !
"Pani Prezydent przyleciała do Rosji zwykłym rejsem, za który zapłaciła sama. W tym celu wzięła kilka dni bezpłatnego urlopu, a mecz oglądała na trybunach zajmowanych przez chorwackich kibiców. Chwilę siedziała w loży, aby zaraz przenieść się na trybunę zajmowaną przez kibiców."
Pani prezydent Chorwacji nie robi interesów z mafią, nie kupczy krajem, nie wystawia kraju na niebezpieczeństwo, jest wierna i lojalna swojej 4.5 mln Chorwacji.
Uczciwy człowiek nie musi się niczego obawiać chyba że w kraju bandyckim !
poniedziałek, 16 lipca 2018
Tonie gadzinówka Szechtera
Tonie gadzinówka Szechtera
https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/spadla-sprzedaz-kioskowa-wszystkich-dziennikow-gazeta-wyborcza-najbardziej-w-dol
Wielki spadek sprzedaży żydowskiej gazety dla Polaków. Sprzedaż drukowanej "Gazety Wyborczej" spadła o 22% do 65 279 sztuk. Sprzedaż podtrzymują samorządy i niektóre uczelnie "wyższe" opanowane przez lewaków. Zwycięstwo PiS w wyborach samorządowych i może być gwożdziem do trumny
Agora tonie mimo ratunkowych $150 mln od Sorosa. Ratuje ich sprzedaż nieruchomości, brak dywidendy, zwolnienia grupowe, program oszczędnościowy.
Ale sieć kin Helios, która ma być rozbudowana, przynosi zysk. Chcą też inwestować w sieć restauracji.
https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/spadla-sprzedaz-kioskowa-wszystkich-dziennikow-gazeta-wyborcza-najbardziej-w-dol
Wielki spadek sprzedaży żydowskiej gazety dla Polaków. Sprzedaż drukowanej "Gazety Wyborczej" spadła o 22% do 65 279 sztuk. Sprzedaż podtrzymują samorządy i niektóre uczelnie "wyższe" opanowane przez lewaków. Zwycięstwo PiS w wyborach samorządowych i może być gwożdziem do trumny
Agora tonie mimo ratunkowych $150 mln od Sorosa. Ratuje ich sprzedaż nieruchomości, brak dywidendy, zwolnienia grupowe, program oszczędnościowy.
Ale sieć kin Helios, która ma być rozbudowana, przynosi zysk. Chcą też inwestować w sieć restauracji.
Parę faktów o "polskich" sądach 130
Parę faktów o "polskich" sądach 130
Mści się na Polakach nieprzeprowadzenie we właściwym czasie dekomunizacji. Kolejne trupy z zapaszkiem wypadają z szaf gabinetów strażników zmowy Okrągłego Stołu.
Coraz lepiej znamy szlak bojowy kapitana WSW-LWP, Józefa Iwulskiego: Rodzice z MO, żona z SB, ZMS, ZSP, ZSMP, PZPR, WSW, Ośrodek Szkolenia WSW im. Feliksa Dzierżyńskiego.
Iwulski wyznaczony przez prezydenta na stanowisko pełniącego obowiązki prezesa najważniejszego sądu w Polsce, wydawał surowe polityczne wyroki w czasie stanu wojennego w co-najmniej siedmiu sprawach. Trwa dopiero kwerenda poukrywanych akt. Wyroki wydano na podstawie nielegalnego dekretu o wprowadzeniu stanu wojennego z 12 grudnia 1981 roku. Iwulski jest zbrodniarzem komunistycznym. Dzięki niemu skazano 16 osób, 13 otrzymało wyroki więzienia, 9 w zawieszeniu. Iwulski wyraził zdanie odrębne co do zawieszenia wyroku jednej osobie ! Chciał surowego wyroku.
Czy Prezydent wiedział że Iwulski jest wyjątkową kanalią ?
Akta kpt. Iwulskiego zostały odtajnione dopiero w 2016 roku rozkazem ministra Macierewicza wraz z innymi licznymi materiałami w Zbiorze Zastrzeżonym. Rzekomo jest tam cała masa różnych "kwiatków" o osobach pełniących wysokie funkcje państwowe. Zrozumiały staje się atak na Macierewicza i odwołanie go.
Iwulski jest podłym kłamcą i narusza powagę urzędu. Już tylko z tego powodu powinien być usunięty z zawodu.
W PRL po studiach każdego sprawnego absolwenta do 1980 roku kierowanio na rok do Szkoły Oficerów Rezerwy a po 1980 roku do Szkoły Podchorążych Rezerwy a następnie na praktyki do jednostek wojskowych. Decyzje podejmowały Wojskowe Komisje Uzupełnień i kierowany nie miał oficjalnie żadnej możliwości odwołania.
Do Centrum Szkolenia Wojskowej Służby Wewnętrznej im. Feliksa Dzierżyńskiego w Mińsku nie kierowano byle kogo ! Kwalifikowano tam TYLKO wyselekcjonowanych kandydatów, z dobrych sowiecko-komunistycznych rodzin, działaczy bolszewickich młodzieżówek, tajnych współpracowników bezpieki. Kierowano tam tylko najbardziej zaufanych dla komunistów. Iwulski został po szkolenia etatowym kapitanem WSW czyli komunistycznego kontrwywiadu wojskowego podegłego sowietom !
https://www.salon24.pl/u/tedyiowedy-otryt/881462,dlugie-ramie-moskwy-czyli-krotkie-kompendium-wiedzy-o-wojskowej-sluzbie-wewnetrznej
W rozmowie z Onetem, Iwulski powiedział: - Sędziowie mają obowiązek stosować prawo. Takie było prawo, jakie było.
W 1943 obowiązywało prawo nakazujące wskazanie miejsca ukrywania się Zydów i osób ukrywających Żydów. Czy Polacy powinni stosować to prawo ? Polacy brzydzili i brzydzą się szmalcownikami a państwo podziemne wydawało na nich wyroki śmierci.
Dlaczego szmalcownicy z PRL tacy jak Iwulski mają robić kariery w III RP?
Po zjednoczeniu Niemiec dokonano lustracji personalnej przez komisje do spraw powoływania sędziów i komisje do spraw
prokuratorów. W NRD 1991 roku przejęto na okres próbny 38,3% byłych sędziów i 32.2% prokuratorów. Przejęto tylko prawników, którzy w czasach NRD nie zajmowali się w ogóle politycznym prawem karnym. W Berlinie przejęto zaledwie 11,1% prokuratorów i 4,0% sędziów. Na początku XXI wieku orzekali pojedynczy sędziowie z NRD a obecnie nie ma ich wcale. Generalnie sędziowie i prokuratorzy z NRD nie awansowali. W stworzonym do 1995 roku nowym sądownictwie zatrudniano nowe osoby, przede wszystkim z Niemiec Zachodnich
Tak samo należało uczynić w Polsce a zwłaszcza w Warszawie jako odpowiedniku Berlina.
Mści się na Polakach nieprzeprowadzenie we właściwym czasie dekomunizacji. Kolejne trupy z zapaszkiem wypadają z szaf gabinetów strażników zmowy Okrągłego Stołu.
Coraz lepiej znamy szlak bojowy kapitana WSW-LWP, Józefa Iwulskiego: Rodzice z MO, żona z SB, ZMS, ZSP, ZSMP, PZPR, WSW, Ośrodek Szkolenia WSW im. Feliksa Dzierżyńskiego.
Iwulski wyznaczony przez prezydenta na stanowisko pełniącego obowiązki prezesa najważniejszego sądu w Polsce, wydawał surowe polityczne wyroki w czasie stanu wojennego w co-najmniej siedmiu sprawach. Trwa dopiero kwerenda poukrywanych akt. Wyroki wydano na podstawie nielegalnego dekretu o wprowadzeniu stanu wojennego z 12 grudnia 1981 roku. Iwulski jest zbrodniarzem komunistycznym. Dzięki niemu skazano 16 osób, 13 otrzymało wyroki więzienia, 9 w zawieszeniu. Iwulski wyraził zdanie odrębne co do zawieszenia wyroku jednej osobie ! Chciał surowego wyroku.
Czy Prezydent wiedział że Iwulski jest wyjątkową kanalią ?
Akta kpt. Iwulskiego zostały odtajnione dopiero w 2016 roku rozkazem ministra Macierewicza wraz z innymi licznymi materiałami w Zbiorze Zastrzeżonym. Rzekomo jest tam cała masa różnych "kwiatków" o osobach pełniących wysokie funkcje państwowe. Zrozumiały staje się atak na Macierewicza i odwołanie go.
Iwulski jest podłym kłamcą i narusza powagę urzędu. Już tylko z tego powodu powinien być usunięty z zawodu.
W PRL po studiach każdego sprawnego absolwenta do 1980 roku kierowanio na rok do Szkoły Oficerów Rezerwy a po 1980 roku do Szkoły Podchorążych Rezerwy a następnie na praktyki do jednostek wojskowych. Decyzje podejmowały Wojskowe Komisje Uzupełnień i kierowany nie miał oficjalnie żadnej możliwości odwołania.
Do Centrum Szkolenia Wojskowej Służby Wewnętrznej im. Feliksa Dzierżyńskiego w Mińsku nie kierowano byle kogo ! Kwalifikowano tam TYLKO wyselekcjonowanych kandydatów, z dobrych sowiecko-komunistycznych rodzin, działaczy bolszewickich młodzieżówek, tajnych współpracowników bezpieki. Kierowano tam tylko najbardziej zaufanych dla komunistów. Iwulski został po szkolenia etatowym kapitanem WSW czyli komunistycznego kontrwywiadu wojskowego podegłego sowietom !
https://www.salon24.pl/u/tedyiowedy-otryt/881462,dlugie-ramie-moskwy-czyli-krotkie-kompendium-wiedzy-o-wojskowej-sluzbie-wewnetrznej
W rozmowie z Onetem, Iwulski powiedział: - Sędziowie mają obowiązek stosować prawo. Takie było prawo, jakie było.
W 1943 obowiązywało prawo nakazujące wskazanie miejsca ukrywania się Zydów i osób ukrywających Żydów. Czy Polacy powinni stosować to prawo ? Polacy brzydzili i brzydzą się szmalcownikami a państwo podziemne wydawało na nich wyroki śmierci.
Dlaczego szmalcownicy z PRL tacy jak Iwulski mają robić kariery w III RP?
Po zjednoczeniu Niemiec dokonano lustracji personalnej przez komisje do spraw powoływania sędziów i komisje do spraw
prokuratorów. W NRD 1991 roku przejęto na okres próbny 38,3% byłych sędziów i 32.2% prokuratorów. Przejęto tylko prawników, którzy w czasach NRD nie zajmowali się w ogóle politycznym prawem karnym. W Berlinie przejęto zaledwie 11,1% prokuratorów i 4,0% sędziów. Na początku XXI wieku orzekali pojedynczy sędziowie z NRD a obecnie nie ma ich wcale. Generalnie sędziowie i prokuratorzy z NRD nie awansowali. W stworzonym do 1995 roku nowym sądownictwie zatrudniano nowe osoby, przede wszystkim z Niemiec Zachodnich
Tak samo należało uczynić w Polsce a zwłaszcza w Warszawie jako odpowiedniku Berlina.
niedziela, 15 lipca 2018
Żydzi - cytaty 7
Żydzi - cytaty 7
Urodzony w Polsce Izajasz Trunk wydał: "The Jewish Councils in Eastern Europe Under Nazi Occupation", New York, Macmillan 1972.
Za tą monografie otrzymał prestiżową National Book Award. Opublikował wiele studiów dotyczących Holokaustu po angielsku i w Jidysz.
Trunk był archiwistą Yiddish Scientific Institute YIVO w Nowym York. Był szanowanym i wiodącym historykiem Żydów czasów niemieckiej okupacji Polski. Fakty i dane starannie dokumentował. Był historykiem a nie propagandzistą.
Trunk pisał straszną i przykrą prawdę. Za wikipedią:
"Trunk's ground-breaking research into the wartime activities of the Jewish Ghetto Councils was described as follows in the Kirkus Reviews:
In an understated, matter-of-fact way Trunk documents the prevalent favoritism and corruption of many Council members -- he always reminds us that no blanket generalizations hold -- and shows how Council taxes, which in large part went to pay salaries, fell most heavily on the poorest ghetto inhabitants. Along with the well-known brutality and self-aggrandizement of ghetto police, the horrifying caricature of a competitive society within the whole ghetto is described."
Trunk ustalił, że około 90% funkcyjnych Judenratu i jego makabrycznie podłych instytucji przeżyło Holocaust. Mordowanie braci-Żydów i udział w Zagładzie popłacało ! Żydzi mordowali Żydów i bez ich pomocy Niemcy zamordowali by o wiele mniej ludzi.
NB. Po wojnie członkowie judenratów i jego morderczych instytucji zasilili IW, UB, prokuraturę, sądownictwo, LWP i administracje.
To trochę tłumaczy dzisiejszy opłakany stan tak zwanego wymiaru sprawiedliwości.
Urodzony w Polsce Izajasz Trunk wydał: "The Jewish Councils in Eastern Europe Under Nazi Occupation", New York, Macmillan 1972.
Za tą monografie otrzymał prestiżową National Book Award. Opublikował wiele studiów dotyczących Holokaustu po angielsku i w Jidysz.
Trunk był archiwistą Yiddish Scientific Institute YIVO w Nowym York. Był szanowanym i wiodącym historykiem Żydów czasów niemieckiej okupacji Polski. Fakty i dane starannie dokumentował. Był historykiem a nie propagandzistą.
Trunk pisał straszną i przykrą prawdę. Za wikipedią:
"Trunk's ground-breaking research into the wartime activities of the Jewish Ghetto Councils was described as follows in the Kirkus Reviews:
In an understated, matter-of-fact way Trunk documents the prevalent favoritism and corruption of many Council members -- he always reminds us that no blanket generalizations hold -- and shows how Council taxes, which in large part went to pay salaries, fell most heavily on the poorest ghetto inhabitants. Along with the well-known brutality and self-aggrandizement of ghetto police, the horrifying caricature of a competitive society within the whole ghetto is described."
Trunk ustalił, że około 90% funkcyjnych Judenratu i jego makabrycznie podłych instytucji przeżyło Holocaust. Mordowanie braci-Żydów i udział w Zagładzie popłacało ! Żydzi mordowali Żydów i bez ich pomocy Niemcy zamordowali by o wiele mniej ludzi.
NB. Po wojnie członkowie judenratów i jego morderczych instytucji zasilili IW, UB, prokuraturę, sądownictwo, LWP i administracje.
To trochę tłumaczy dzisiejszy opłakany stan tak zwanego wymiaru sprawiedliwości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)