Mlode ofiary Lockdownow
Szacowane globalne straty są potężne.
Ponieważ mobilność edukacyjna w Polsce jest marna to tradycyjnie dzieci z biedniejszych rodzin czyli gorzej wykształconych nadal będą biedniejsze.
Mlode ofiary Lockdownow
Szacowane globalne straty są potężne.
Jeszcze o 500+ i zatrudnieniu
Kwota wolna od podatku w podatku PIT to tylko jeden z parametrów systemu podatkowego. W Polsce o wiele ważniejszą od kwoty wolnej jest pomoc dla dzieci w postaci zasiłku 500+ W krajach cywilizowanych wszędzie są ulgi na dzieci. Z reguły stopniowo wygasające przy wysokich dochodach rodziców.
Na wykresie pokazano efektywny podatek dla singla osiągającego przeciętny dochód bez dziecka i dla pary w której pracuje jedna osoba osiągająca przeciętny dochód z dwójka dzieci. Polska jest jedynym w grupie krajów OECD gdzie podatek ten jest ujemny czy występuje "tax credit"
Zarobki i produktywnosc a wiek pracownikow
Według badań OECD:
-firmy, które mają w zatrudnieniu wyższy udział osób 50+ są bardziej produktywne
-pracownicy są bardziej produktywni i mają większe zarobki, gdy pracują w zespołach wielopokoleniowych
-najbardziej produktywne firmy mają starszą kadrę kierowniczą niż firmy o niskiej produktywności.
W firmach mających technologie musi być utrzymany ciągły kontakt między kolejnym generacjami dla przekazania wiedzy i doświadczenia.
Wydaje się że te ustalenia raczej nie dotyczą prymitywnych technologicznie polskich firm. W Polsce starsi pracownicy dodatkowo bardzo często mają poważne kłopoty ze zdrowiem.
W tego typu rozważaniach trzeba bardzo uważać na niskiej jakości dane statystyczne wprowadzające w błąd dostarczane przez kraje niepoważne. W Polsce w grupie wiekowej 55-64 zaledwie 15% osób ma wyższe wykształcenie a wskaźnik ten rośnie ze spadkiem wieku ale staje się "wyższym wykształceniem" tylko z nazwy jako że dominują "wyższe szkoły tego i owego". Najnowszym przykładem jest prezes PKN Orlen Daniel Obajtek którego "wyższe wykształcenie" w prywatnej szkole okazało się być prostym kursem BHP a dyplom MBA oszustwem - fikcją.
Technologia III RP - teologia, astrologia, janpawlizm, alchemia, numerologia, homeopatia, wrozenie..
Wróżenie jest pseudonauką. Nie istnieje żaden dowód potwierdzający skuteczność wróżenia. Techniki wróżenia:
aeromancja – wróżenie na podstawie obserwacji atmosfery (nieba) i zachodzących w niej zjawisk: wróżenie z chmur, komet itp.
aksynomancja – wróżenie za pomocą siekiery lub topora
alektromancja – wróżenie przy użyciu specjalnie tresowanego koguta
aleuromancja – wróżenie za pomocą mąki
alfitomancja – wróżenie za pomocą chleba jęczmiennego
alomancja – wróżenie za pomocą soli
amniomancja – wróżenie z tzw. czepka, czyli błony otaczającej czasem głowę noworodka
antropomancja – wróżenie polegające na badaniu wnętrzności kobiet i mężczyzn
apantomancja – wróżenie na podstawie niespodziewanie napotkanych zwierząt lub znalezionych przedmiotów
arytomancja (arytmomancja) – wróżenie z liczb
astragalomancja – wróżenie za pomocą kości do gry lub kostek oznaczonych literami alfabetu
astrologia – wróżenie na podstawie aspektów, pozycji i wpływów ciał niebieskich
belomancja wróżenie ze strzał
bibliomancja – wróżenie przy użyciu świętych ksiąg, np. Yijing („Księga przemian”); mógł to być też rodzaj próby (próba wagi)
brontoskopia – wróżenie z grzmotów i piorunów
bryzomancja – wróżenie ze snów odnoszące się do greckiej bogini Brizo; zob. też onejromancja
ceromancja – wróżenie z topionego wosku wlewanego do naczynia z wodą, np. na Andrzejki
chiromancja – czytanie z linii na dłoni
dafnomancja – wróżenie z gałązek lauru wrzucanych w ogień
daktylomancja – wróżenie za pomocą pierścieni lub obrączek sporządzanych pod wpływem pewnych konstelacji
demonomancja – wróżenie przy pomocy demonów, np. poprzez wyrocznie
filirodomancja – wróżenie z liści róży
gastromancja (garosmancja) – wróżenie ze światła świec odbitego na powierzchni wody umieszczonej w okrągłym szklanym naczyniu
geomancja – (1) wróżenie z rozrzucanego pyłu lub ziemi (gleby); (2) wróżenie z naturalnych pęknięć i szczelin na powierzchni ziemi
wróżenie z gałęzi – np. wróżenie z gałęzi jemioły, wróżenie z gałązek wiśni, zob. też. powyżej dafnomancja
haruspicja – wróżenie z wnętrzności zwierząt, głównie z wątroby (hepatoskopia)
hieromancja – wróżenie z chodu i trzewi zwierzęcia przeznaczonego na ofiarę
hydromancja – wróżenie z wody, zob. też powyżej gastromancja (garosmancja) i poniżej pecomancja
ichtiomancja – wróżenie z wnętrzności ryb
idolomancja – wróżenie z figurek, wizerunków i posągów
kapnomancja – wróżenie z dymu (np. werbeny lub sypanych na rozżarzone węgle ziaren maku i jaśminu)
kartomancja – wróżenie z kart, w tym także z kart tarota
katoptromancja – wróżenie ze zwierciadła zob. też krystalomancja
kattabomancja – wróżenie z naczyń wykonanych z metalu
kledonismancja – wróżenie z wypowiedzianych lub zasłyszanych słów
kleidomancja (klejdonomancja) – rozmaite metody wróżenia za pomocą klucza
kleromancja – wróżenie za pomocą kości zwierząt, kości do gry lub nasion bobu
koskinomancja – wróżenie za pomocą sita lub przetaka
krystalomancja – wróżenie z kryształów (luster lub kryształowych naczyń)
lekanomancja – z ruchów węży
litomancja – wróżenie z dźwięku wydawanego przez poruszane kamienie szlachetne
logarytmancja – wróżenie za pomocą logarytmów
macharomancja – wróżenie z noży
metoposkopia – wróżenie ze zmarszczek na czole
miomancja – wróżenie z zachowania szczurów lub myszy (np. ich pisku, żarłoczności)
nekromancja – wywoływanie zmarłych lub wróżenie przy użyciu zwłok ludzkich
numerologia – wróżenie oparte na symbolice cyfr
oinomancja – wróżenie z barwy wina oraz z okoliczności towarzyszących jego piciu
ololigomancja – wróżenie ze sposobu szczekania psów
omfalomancja – wróżenie z pępka lub pępowiny
omomancja – wróżenie z kości łopatkowych
onejromancja – wróżenie z marzeń sennych; zob. też bryzomancja
onomancja (onomatomancja) – wróżenie z imion
onychomancja – wróżenie z paznokci
ornitomancja – wróżenie z lotu, krzyku i śpiewu ptaków
wróżenie z owoców jadalnych – np. wróżenie z jabłek, wróżenie z orzechów włoskich
owomancja (owoskopia) – wróżenie z jaj
pecomancja – wróżenie ze źródła
piromancja – wróżenie z ognia
rabdomancja – wróżenie za pomocą kijów lub okorowanych witek
rumpologia – wróżenie z pośladków
wróżenie z run
wróżenie z ryżu (Tybet)
sciomancja – wróżenie z cieni
skapulimancja – wróżenie z pęknięć na powierzchni wypalonej kości
stareomancja – przepowiadanie przyszłości z żywiołów
tasenografia – wróżenie z fusów
tuframancja – wróżenie z popiołów
tyromancja – wróżenie ze sposobu, w jaki ścina się ser
Wielkie umieranie w krajach Grupy Wyszehradzkiej
https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/aktualnosci/news-die-welt-wielkie-umieranie-w-krajach-grupy-wyszehradzkiej,nId,5122608
""Die Welt": Wielkie umieranie w krajach Grupy Wyszehradzkiej
Jak podaje dziennik "Die Welt", nigdzie indziej w UE śmiertelność związana z COVID-19 nie jest tak wysoka, jak w państwach Grupy Wyszehradzkiej. "Kraje jak Polska czy Węgry nie panują nad pandemią" - zwraca uwagę korespondent niemieckiej gazety Philipp Fritz.
Niemiecki dziennik opisuje dramatyczną sytuację pandemiczna w krajach Grupy Wyszehradzkiej. Jak informuje korespondent gazety Philipp Fritz, polski rząd zmuszony był przywrócić lockdown w obliczu szybkiego wzrostu liczby zakażeń koronawirusem. "W regionie nie jest to jednak wyjątek" - pisze, odnotowując, że także na Węgrzech, w Czechach i na Słowacji zachorowalność na COVID-19 jest od siedmiu do 10 razy wyższa niż aktualnie w Niemczech.
- Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) są nadzwyczaj zaniepokojeni. Wskazują, że liczby przypadków, hospitalizacji i zgonów w Europie Środkowej należą do najwyższych na świecie. Wschód UE, tzw. kraje wyszehradzkie - Polska, Czechy, Słowacja i Węgry - dociera do granic wytrzymałości. Wiele szpitali jest całkowicie zapełnionych, odnotowuje się coraz więcej szczególnie ciężkich przypadków COVID-19, także wśród młodych ludzi. I nigdzie indziej w UE z powodu tej choroby nie umiera tyle ludzi, co na wschodzie wspólnoty - pisze Fritz.
Piękne zastawy obiadowe, które uświetnią każdą uroczystość.Sprawdź!
Niewyobrażalna nadmierna śmiertelność
Korespondent dodaje, że nadmierna śmiertelność w tym regionie osiągnęła "niewyobrażalną skalę". "W listopadzie 2020 roku w Polsce zmarło dwa razy tyle osób co w tym samym miesiącu poprzedniego roku, czyli w czasie bez koronawirusa. 31 stycznia tego roku nadmierna śmiertelność na Słowacji wynosiła 50 procent, w Czechach 39 procent. Siedmiodniowa średnia liczba zgonów na milion mieszkańców wynosi obecnie na Węgrzech 16,7, na Słowacji 14,9, a w Czechach 19,2. To mniej więcej 10 razy tyle, co w Niemczech" - pisze niemiecki dziennikarz.
"Chociaż kampanie szczepień idą tam szybciej w porównaniu do Niemiec, to kraje jak Polska czy Węgry nie panują nad pandemią i szczególnie liczby zgonów na COVID-19 utrzymują się na wysokim poziomie" - dodaje.
Winni politycy
Według Fritza może być kilka przyczyn tej sytuacji. Czeski parazytolog i biolog ewolucyjny Jaroslav Flegr jako pierwszą przyczynę wymienia polityków. "Długo bagatelizowali koronawirusa, potem napominali ludzi, by przestrzegali reguł. Takie ciągłe zmiany zirytowały i rozgniewały ludzi. Rząd po prostu stracił wiarygodność" - mówi Flegr w rozmowie z "Die Welt".
Według gazety te słowa oddają także sytuację w pozostałych państwach regionu, a konsekwencją tego chaosu jest to, że wielu mieszkańców tych czterech krajów nie przestrzega już zasad higieny i ograniczenia kontaktów.
Niedofinansowana służba zdrowia
Fritz pisze, że rzeczywista liczba zakażeń koronawirusem może być znacznie większa, niż wynika to oficjalnych danych. "Rządy Słowacji czy Polski same nie orientują się już w rzeczywistej sytuacji epidemicznej w swoich krajach. Mało się testuje, przy czym, jak w Polsce, 30 procent testów wypada pozytywnie. Wielu chorych nie zgłasza się ze strachu, że nie będą mogli pójść do pracy" - relacjonuje niemiecki dziennikarz. Dodaje, że eksperci zakładają, iż liczby przypadków w rzeczywistości są od pięciu do 10 razy większe, co dla Polski oznaczałoby 125 tysięcy nowych zakażeń dziennie.
Przyczyną tej dramatycznej sytuacji jest również to, że systemy ochrony zdrowia w regionie są niedofinansowane, szpitale źle wyposażone i brakuje personelu medycznego - pisze niemiecki dziennik. Dodaje, że od czasu wejścia tych krajów do UE w 2004 roku tysiące lekarzy opuściło Polskę czy Węgry. Według Eurostatu w Polsce jest 238 lekarzy na 100 tysięcy mieszkańców, co jest najniższym wskaźnikiem w UE - odnotowuje "Die Welt". W Niemczech na 100 tysięcy mieszkańców przypada 431 lekarzy.
Redakcja Polska Deutsche Welle"
Szwedzkie obozy koncentracyjne
https://www.salon24.pl/u/krzysztof-mazowski/1120966,netflix-1939-czy-w-szwecji-byly-obozy-koncentracyjne
"Do oferty Netflixa trafił ostatnio szwedzki film pod tytułem „1939”. Pokazuje on stosunek społeczeństwa szwedzkiego do wydarzeń drugiej wojny światowej. Widzimy także sekwencje na których niemieckie pociągi wojskowe jadą z okupowanej Norwegii przez terytorium Szwecji do Finlandii. Jeden z bohaterów filmu opowiada o swoim pobycie w szwedzkim obozie karnym Storsien, gdzie „budowano drogę donikąd, po czym rozbierano ją i budowano ponownie.” Ten fragment trwa tylko chwilę i może być zupełnie nieczytelny dla widzów. Jak to? W Szwecji też były obozy…
Wyjaśnienie tej zagadki znalazłem w szwedzkiej publikacji „Svenska koncentrationsläger i Tredje Rikets skugga” (Szwedzkie obozy koncentracyjne w cieniu Trzeciej Rzeszy), która powinna wywołać małe trzęsienie ziemi w tym kraju, ale była prawie niezauważona przez szwedzkie środki masowego przekazu. Wygląda jednak na to, że Szwedzi pomału przyznają się do swoich rozmaitych politycznych i mniej politycznych posunięć przed i w okresie drugiej wojny światowej tak, aby powiedzieć to szybko i zaraz o tym zapomnieć... Szwedzi przyznali się już do swoich instytutów czystości rasowej, które stały się wzorem dla „naukowców” z III Rzeszy, przyznali się do przymusowej sterylizacji elementów „społecznie nieużytecznych”, co później także ich niemieccy koledzy rozwinęli na skalę przemysłową, przyznali się, że faktycznie stali po stronie III Rzeszy podczas II wojny światowej i udzielali temu krajowi daleko idącej pomocy, przynajmniej do klęski pod Stalingradem… Tę listę można ciągnąć dalej. Tylko czy chcemy to zrobić? Czy może wolimy o tym nie pamiętać, a za to pamiętać o humanitarnych akcjach Raula Wallenberga i Folke Bernadotte?
Używanie pojęcia „obozy koncentracyjne” z przymiotnikiem określającym przynależność państwową jest powodem wielu nieporozumień. Lokalizacja obozów administrowanych przez jedno państwo na terytorium innego państwa, np. na terenie Polski jest tego przykładem. Samo pojęcie stało się bardzo drażliwe po doświadczeniach drugiej wojny światowej, a posądzenie jakiegoś kraju o prowadzenie takich obozów może być łatwo uznane za obraźliwe. Szwedzi w odniesieniu do własnych obozów wolą używać łagodniejszego określenia „obozy internowania”.
Jak o tym pisać? Teraz już chyba można, bo minął okres utajnienia pewnych dokumentów. Zajrzeli do nich młodzi historycy Tobias Berglund i Niclas Sennerteg. Co było w tych dokumentach? Przede wszystkim to, że w Szwecji funkcjonowały obozy odosobnienia, do których zsyłano głównie obcokrajowców z podejrzanymi poglądami politycznymi. Zamykano ich tam bez żadnego wyroku sądowego, ot po prostu tak, aby nie pętali się po kraju i nie zatruwali umysłów porządnych ludzi swoimi chorobliwymi poglądami. Do takich obozów trafiali komuniści, antynaziści, pacyfiści – przeważnie uchodźcy z Niemiec pochodzenia żydowskiego i z krajów podbitych przez Niemcy. Podstawą prawną była dyrektywa rządowa z dnia 1 września 1939 roku ustanawiająca specjalny nadzór nad obcokrajowcami (särskild tillsyn över utlänningar). Obcokrajowcy, zdaniem autorów dyrektywy, stanowili zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju, ponieważ mogli być potencjalnymi szpiegami czy dywersantami. Kolejna dyrektywa z dnia 25 lutego 1940 roku umożliwiała zesłanie obcokrajowców do obozu (omhändertaga utlänningar i förläggning). Za urządzenie i prowadzenie obozów odpowiedzialny był z ramienia rządu minister d.s. socjalnych Gustav Möller, a za samo wykonanie odpowiadał sekretarz stanu Tage Erlander, późniejszy premier Szwecji. Oczywiście całość przedsięwzięcia była zatwierdzona i w całej rozciągłości akceptowana przez socjaldemokratycznego premiera Pera Albina Hanssona, który starał się, jak tylko mógł, uprzedzać wszelkie życzenia wielkiego, choć nieoficjalnego, sprzymierzeńca, czyli Niemiec. Szwedzki dowcip mówi, że Niemcy podbili Danię i Norwegię militarnie, a Szwecję… przez telefon. Po prostu zadzwonili do premiera i powiedzieli, czego spodziewają się po Szwedach, po czym Szwedzi to dokładnie wykonali.
Właściwie wszystko zgodne było z duchem ustawy o obcokrajowcach z 1927 roku, której celem była ochrona szwedzkiego rynku pracy przed napływem obcej siły roboczej oraz, jak to wyraźnie określono, ochrona rasy nordyckiej (skydda den nordiska rasen). Przekładając to na wpływy niemieckie to zadziałała zasada bumerangu. Najpierw Szwedzi, jeszcze długo przed Hitlerem głosili potrzebę czystości rasy, prowadzili szeroko zakrojone badania mające na celu udowodnienie wyższości rasy nordyckiej, sterylizowali elementy, które tej czystości mogły zaszkodzić. Później te „idee” przejęli i rozwinęli Niemcy uważający, że aryjski duch Trzeciej Rzeszy pochodził ze Szwecji, której dzięki temu nigdy nie zaatakowali militarnie – no bo jak atakować swój ideał, ale z drugiej strony mieli wysokie oczekiwania wobec Szwecji, która musiała dorastać do „nordyckiego” ideału w rozumieniu Niemiec hitlerowskich. W ten sposób to wszystko, co wymyślili Szwedzi, po „twórczym” przetworzeniu w Niemczech, wracało podczas wojny do Szwecji w takim wymiarze i z takim oczekiwaniami, z którymi Szwedzi nie bardzo sobie radzili. W każdym razie próbowali, z jednej strony, aby pokazać, że są prawdziwymi dzielnymi aryjczykami, a z drugiej po prostu ze strachu przez ewentualną inwazją niemiecką, jeżeli Niemcy zorientują się, że ich aryjski ideał spadł z piedestału, że to tylko nieudana imitacja. Zdaniem szwedzkiego historyka Karla Molina, szwedzka demokracja z obawy przed śmiercią była wtedy bliska popełnienia samobójstwa.
Jedną z takich prób dorośnięcia do oczekiwań niemieckich były szwedzkie obozy internowania, w których zamykano ludzi wedle uznania jakiegoś urzędnika – niższego czy wyższego szczebla. Obcokrajowiec nie musiał być skazany za szpiegostwo, sabotaż, czy coś w tym rodzaju. Wystarczyło samo podejrzenie (utan att ha varit åtalad för sådant brott, dock skäligen kunnat misstänkas för att ha begått eller ha för avsikt att begå handling av denna art), albo że ktoś w ogóle był aktywny politycznie (politiskt verksam), co było dostatecznym powodem, aby, często bez ostrzeżenia i bez możliwości powiadomienia rodziny, wsadzić go do obozu, albo przynajmniej wydalić z kraju. W szwedzkim filmie „1939” mówi się jednak o Szwedzie, który także trafił do obozu, ponieważ był komunistą i obawiano się, że chciał otworzyć Armii Czerwonej „drzwi do Szwecji”.
Autorzy piszą o spektakularnym wydarzeniu, które miało miejsce w Szwecji w styczniu 1939 roku, a więc jeszcze przed wojną. Niemiecki uchodźca miał zostać odesłany do Rzeszy, co praktycznie równało się z karą śmierci lub z obozem. Na dworcu centralnym w Sztokholmie podciął sobie żyły w obliczu tłumu podróżnych, aby w ten sposób zaprotestować przeciwko decyzji o ekstradycji. Powstało oczywiście zamieszanie, w którym interweniowała policja i to dość brutalnie. Z tłumu odezwały się okrzyki, krytykujące interweniujących funkcjonariuszy: „To nie ludzie, to bandyci. I to ma się nazywać demokracja!” W każdym razie protestującego Niemca wtedy odratowano i pozwolono mu zostać w Szwecji, ale w roku 1940 przypomniano sobie o tym incydencie i zesłano go do obozu w Långmora.
Na początku książki znajdujemy wyjaśnienie, że przecież obozy były czymś niemal naturalnym, a w każdym razie powszechnym w pierwszej połowie XX wieku. Najpierw jakoby wpadli na ten pomysł Hiszpanie w czasie wojny kubańskiej 1895. Nazywało się to „rekoncentrerades”… Potem Anglicy urządzali swoje „concentration camps” podczas wojny burskiej w Afryce. Od nich jakoby ten pomysł przejęli w 1904 roku niemieccy koloniści w pobliskiej Namibii, którzy lokowali w obozach tubylców. Stąd niemiecka nazwa „Konzentrationslager”. Podobno w takim obozie zbierał swoje doświadczenia dr. Heinrich Göring, ojciec Hermana.
W samych Niemczech pierwsze obozy koncentracyjne otworzyli wcale nie hitlerowcy tylko socjaldemokraci, którzy internowali tysiące komunistów w tzw. Schutzhaft, a później w Konzentrationslager fur Ausländer umieszczano uchodźców z Europy Wschodniej. Hitlerowcy uruchomili pierwsze swoje obozy po 1933 roku, aby internować w nich przeciwników reżimu różnej maści – czyli głównie komunistów, którzy nie wstąpili do NSDAP. (Tu ciekawostka – partia komunistyczna w Niemczech praktycznie przestała istnieć po 1933 roku – część trafiła do obozów, a reszta wstąpiła do NSDAP z powodu bliskości celów politycznych.)
Autorzy zwracają uwagę, że synonimem obozów koncentracyjnych stał się kompleks Auschwitz, ale że nie należy mylić obozów koncentracyjnych z obozami zagłady, które miały różne cele, choć działały w niemieckim systemie „naczyń połączonych”. Obozy były i w innych krajach, także w USA, gdzie np. internowano Japończyków, a dziś jest Guantanamo. Te wszystkie wyjaśnienia mają niewątpliwie na celu złagodzenia pojęcia „obóz koncentracyjny” w odniesieniu do warunków szwedzkich.
W Szwecji działało w latach 40-tych 14 obozów, które były określane, jako „zamknięte ośrodki” (slutna förläggningar), aby nazwa nie wywoływała nieodpowiednich skojarzeń. W sumie internowano w nich ponad 3000 podejrzanych politycznie obcokrajowców, uważanych za potencjalną piątą kolumnę. Więźniów traktowano bardzo surowo, w każdym razie jak na warunki szwedzkie. Często wykonywali ciężką pracę fizyczną. Jeden z więźniów obozu w Långmora, który wcześniej doświadczył już niemieckiego obozu koncentracyjnego, twierdził, że szwedzkie obozy są niewiele lepsze. Ta wypowiedź dotarła do prasy i wywołała polemikę w ramach, której zabrał głos inny więzień, wyjaśniając, że co prawda nie można szwedzkich obozów porównywać do niemieckich, ale i tak przynoszą wstyd szwedzkiej demokracji. W każdym razie lewicowe czasopismo „Arbetaren” twierdziło wtedy, że „szwedzkie państwo stosuje brutalny przymus i siłę, aby zdeptać zagranicznych antyfaszystów, którzy jak rozbitkowie ze statku niemieckiej demokracji, zostali wyrzuceni na szwedzki brzeg.”
Jak wynika z książki, w szwedzkich obozach znaleźli się także Polacy. Autorzy nie piszą nic bliższego na ten temat, raz tylko używając określenia „polscy nacjonaliści”. Ze szwedzkim systemem penitencjarnym zetknęło się także kilku znanych polityków niemieckich, m.in. Herbert Wehner i Willy Brandt, który podobno był przez jakiś czas internowany w dość łagodnym obozie w Baggå w Västmanland.
Bardziej „groźni” więźniowie, podejrzani o szpiegostwo czy sabotaż, trafiali nie do obozów, ale do specjalnego więzienia „dla politycznych” w Falun. Należy podkreślić, że wszystko to odbywało się poza oficjalnym systemem prawnym, a więźniami „administrował” urząd d.s. socjalnych.
Czy nazwa „obozy koncentracyjne” jest uzasadniona? Autorzy używają ją w tytule swojej pracy. Powołują się na teksty, w których taka nazwa została użyta. Przeprowadzają porównania z obozami w innych krajach. A może wykorzystują tylko „nośność medialną” pojęcia w celach reklamowych? Niewątpliwie szwedzkie obozy internowania, o których mowa, funkcjonowały poza demokratycznym systemem prawnym, co w pewnym stopniu da się wytłumaczyć szczególną sytuacją podczas wojny i obawą o własną skórę. Szwedzkie obozy były jednak dość łagodnym miejscem odosobnienia w porównaniu z obozami niemieckimi. Nikt w nich nie ginął, nikt nie był głodny, nie stosowano brutalnej przemocy… Rząd szwedzki, zdaniem autorów, chciał się przypodobać Niemcom tak, aby w obliczu wygranej niemieckiej wynegocjować sobie najlepszą pozycję w „nowej Europie”, a gdyby Niemcy zdecydowali się na inwazję Szwecji, wynegocjować jak najlepsze warunki kapitulacji. Po wojnie starano się jak najszybciej zapomnieć o całej sprawie. Erlander został premierem i nikt nie wypominał mu, że podczas wojny administrował „obozami internowania”. W swoich pamiętnikach nawet o tym nie wspomina. Jakby nie było sprawy, której akta utajniono na 50 lat.
A szwedzki film „1939” warto zobaczyć na Netflixie, już choćby tylko dlatego, aby dowiedzieć się, jak Szwedzi reagowali i zachowywali się podczas II wojny światowej.
Tobias Berglund, Niclas Sennerteg: “Svenska koncentrationsläger i Tredje Rikets skugga”,
Natur & Kultur, Stockholm 2008."
Szokujące Ubostwo Energetyczne
Lata osiemdziesiąte to najbardziej nieudana dekada dyktatury sowieckiego janczara TW Wolskiego, z całego okresu PRL. Opinia o PRL byłaby dużo lepsza gdyby skończył się ( na przykład w stylu chińskim ) w latach siedemdziesiątych.
W głęboko kryzysowym 1983 roku średnia płaca wynosiła 14405 złotych. Oczywiście netto. Zróżnicowanie dochodowe było niewielkie. Energia elektryczna dla gospodarstw domowych kosztowała średnio ( indywidualnie zależnie od zużycia ) 1.8 zł / KWh a gaz z sieci miejskiej 2.7 zł / m3.
Za pensje można było kupić 8003 KWh energii elektrycznej i 5335 m3 gazu. Siła nabywcza wynagrodzenia w krajach zachodu była oczywiście znacznie większa.
Srednia ma sens tylko dla rozkładu normalnego ale przy dużym zróżnicowaniu dochodowym średnia jest nieadekwatna dla obrazu sytuacji. Zdecydowana większość Polaków ( ponad 95 % ) nie wchodzi do drugiego progu podatkowego PIT. Statystyczny przedstawiciel tej grupy zarabiał w 2019 roku na rękę około 28 tysięcy złotych rocznie otrzymując miesięcznie niespełna 2326 zł netto. Energia elektryczna dla gospodarstw domowych kosztuje teraz 0.75 zł / KWh a gaz z sieci miejskiej około 3.1 zł / m3. Tak wynika z konkretnych rachunków znanych autorowi.
Za pensje można teraz kupić 3101 KWh energii elektrycznej i 775 m3 gazu. Siła nabywcza wynagrodzenia w USA czy Kanadzie jest w energii wielokrotnie większa niż w Polsce.
Krajowa produkcja energii elektrycznej w 2020 była najniższa od dekady wynosząc 158 TWh - 4% mniej niż rok wcześniej. W 2019 produkcja również się zmniejszyła.
Rekordy bije import. W 2020 blisko 8% zapotrzebowania pokryto z importu. W 2014 r. Polska stała się z eksportera importerem energii elektrycznej.
Panstwo mafijne
"Kiedy zaczynają dużo mówić o patriotyzmie, Bogu, honorze i ojczyźnie, to na pewno znowu coś ukradli” - Michaił Sałtykow Szczedrin.
Bálint Magyar tak opisuje niektóre z cech państwa mafijnego:
1. W przeciwieństwie do mrocznej mafii tradycyjnej państwo mafijne to organizacja widzialna, która "wywiera nacisk na cały system instytucji państwa – od organu ustawodawczego do sił zbrojnych, od urzędów skarbowych do urzędu prokuratora i specjalnych tajnych, żeby się nimi posłużyć w interesie własnym i członków politycznej familii".
2. W państwie mafijnym pożytek publiczny zostaje podporządkowany interesom prywatnym.
3. Posługując się państwowym aparatem przemocy, państwo mafijne przymusem przejmuje fortuny prywatne.
4. O ile "mafia tradycyjna osiąga swe cele za pomocą szantażu, zastraszania i nagiej siły, sfery wpływu w państwie mafijnym mogą być kształtowane przez akty quasi-prawne przymusu, którego stosowanie leży w gestii władz publicznych.”
5. W państwie mafijnym kluczowe decyzje podejmowane są poza organami do tego prawnie utworzonymi.
6. Spójność państwa mafijnego zapewnia "dominacja głowy patriarchalnej familii.”
,,To władza prowokuje rewolucję. Na pewno nie czyni tego świadomie. A jednak jej styl życia i sposób rządzenia stają się w końcu prowokacją. Następuje to wówczas, kiedy wśród ludzi elity ugruntuje się poczucie bezkarności. Wszystko nam wolno, wszystko możemy. Jest to złudzenie, ale nie pozbawione racjonalnych podstaw. Rzeczywiście przez jakiś czas wygląda to tak, jakby wszystko mogli. Skandal za skandalem, jedno bezprawie po drugim uchodzą im na sucho. Lud milczy, jest cierpliwy i ostrożny. Boi się, nie czuje jeszcze własnej siły. Ale równocześnie prowadzi drobiazgowy rachunek krzywd i w pewnym momencie dokonuje podsumowania" - Ryszard Kapuściński, ,,Szachinszach"
Gdy Hitler doszedł do władzy i od razu wszczął przygotowania do wojny a Stalin wprowadzał kolejną pięciolatkę szykując się do rozszerzenia władzy proletariatu na inne kraje, w karykaturalnej sanacyjnej Polsce gorącym tematem zastępczym była.... aborcja. Tadeusz Boy-Żeleński pisał artykuły, episkopat i działacze organizacji prawicowych ostro protestowali, a czas sobie płynął. Pieniądze na armie rozkradano a mobilizację ogłoszono na dzień przed wybuchem wojny. Mobilizowanym zresztą nie było co dać. To polska specjalność zajmować się rzeczami najmniej ważnymi z rzeczy najmniej ważnych. Lata lecą, granice i ustroje się zmieniają a rzeczy istotne z punktu widzenia tego nieszczęsnego narodu nadal są nieistotne dla lumpen polityków. Jednym słowem lumpen - elity polityczne dają nam możliwość wypowiedzenia się w kwestii niezwykle "istotnych" dla nas samych.
"Ponad 80 % Polaków nie chce zaangażowania Kościoła w politykę. Dwie trzecie Polaków uważa, że Kościół katolicki w Polsce zbyt mocno angażuje się w politykę i ocenia to negatywnie".
Podobno według planu rządu za podszeptem arcybiskupów macice w centralnym rejestrze będą numerowane, będzie sprawdzany przebieg, spalanie, czy nie były bite i szpachlowane. I co najważniejsze, który właściciel.
"Jest on nadzieją Polski. Ma ogromne możliwości, niezwykłą determinację i coś takiego, co daje Pan Bóg: aurę, która pozwala mu ludzi mobilizować, jednoczyć wokół jakiegoś celu.” - Jarosław Kaczyński o Danielu Obajtku. Bóg musi mieć niesamowite poczucie humoru !
Może będą powodzie. Wiek wałów przeciwpowodziowych w Polsce:
- poniżej 20 lat - 1,2%
- okres 21- 40 lat - 11,2 %
- okres 41- 80 lat - 64,2 %
- okres 81-100 lat - 10,6 %
- powyżej 101 lat - 12,8%
Spółka CPK "zatrudnia" 258 pracowników i 20 osób na umowach cywilnoprawnych. Na wynagrodzenia synekurantów od stycznia do listopada 2020 roku, wydała 30 mln złotych. Na marketing wydawała 150 tysięcy miesięcznie. To najdroższe Centralne Pole Kwiatowe na łące w świecie
Mafia vatowska powstała na korytarzu pod gabinetem ministra finansów w rządzie PiS. Prokuratura nie odzyskała ani złotówki ukradzionej przez urzędników. A do sądu złożyła wniosek o utajnienie procesu co by naród się nie dowiedział o różnych ministerialnych "kryształach". I tak wygląda ta kłamliwa rządowa propaganda.
""Rzeczpospolita" dodaje, że według prokuratury proceder mieli prowadzić Arkadiusz B. i Krzysztof B., którzy siedzą w areszcie. "Z zarzutów dla Krzysztofa B. i Arkadiusza B. wynika, że wyłudzeń VAT mieli dopuszczać się mniej więcej przez trzy lata - od listopada 2015 r. do sierpnia 2018 r. - czyli w czasie, kiedy pracowali w Ministerstwie Finansów i oficjalnie ścigali nieuczciwych podatników" - czytamy."
Wraca grabiez 447
Polska co rok będzie nękana przez komornika - sojusznika aż do skutku czyli do ograbienia.
No ale wszyscy zajęci są teraz Obajtkiem i macicami.
Zresztą po co Polakom na przykład lasy albo grunta. Przecież dostają tyle obietnic od rządu i partii - matki. "Nikt wam nie obieca tyle co ja"
Pasozytnictwo i glupota
Z szacunków NIZP - PZH wynika, że w 2020 roku z powodu pandemii spadek długości trwania życia w Polsce będzie znacznie większy niż na Zachodzie i w przypadku mężczyzn wyniesie około 1,5 roku, a kobiet nieco ponad rok. Mamy 5 miejsce na świecie pod względem bezwzględnej liczby zgonów. Wyprzedza nas tylko Ameryka, Brazylia, Meksyk i Rosja.
Ochrona zdrowia która dopuszcza do spadku oczekiwanej dlugości życia o 1,5 roku, po prostu nie działa. Nie ma się co oszukiwać.
Stado ciemnoty urzędasów uniwersyteckich tytułujących się profesorami to nieuznawane w świecie towarzystwo wzajemnej adoracji głupców.
Liczba godzin przedmiotów w 8-letnim cyklu nauczania szkoły podstawowej
polski 950
matematyka 760
W-F 760
języki obce 722
RELIGIA 608
historia 342
przyroda 76
geografia 190
biologia 190
chemia 152
fizyka 152
informatyka 190
technika 114
muzyka 152
plastyka 152
WOS 76
Niestety w większości szkół religia jest w środku zajęć. Gdyby religia była na początku lub końcu zajęć to dzieci mogłyby się wyspać i rozwijać swoje zainteresowania. Zamiast tego dzieci siedzą na podłodze korytarza i czekają na kolejne zajęcia. Nie pozwala im się na tym korytarzu bawić bo rzekomo przeszkadzają uczącym się religii. Nawet dzieci które według rodziców powinny chodzić na religie olewają ją.
Górnicy szykują się do opuszczenia kopalni. Dostaną po 120 000 zł netto odprawy. Rząd zadeklarował także poparcie dla urlopów przedemerytalnych, w czasie których pracownicy kopalń mają otrzymywać 80 % wynagrodzenia. Taki urlop będzie trwać maksymalnie cztery lata dla górników oraz trzy dla pracowników przeróbki. Polacy mający za to płacić traktowani są jak niewolnicy.
Ceny uprawnień do emisji CO2 są obecnie blisko dwukrotnie droższe niż przed rokiem.W efekcie ceny prądu dalej mogą gwałtownie rosnąć. Pod koniec ubiegłego tygodnia cena uprawnień do emisji dwutlenku węgla (CO2) zbliżyła się do 43 euro za tonę. Pod koniec dekady przekroczy 70 euro a pesymiści twierdzą że mocno przekroczy 100 euro.
A w bajkach mafii górniczej miał być "czysty węgiel" no i w ogóle węgiel to złoto. Cudowne podziemne zgazowanie i sekwestracja CO2 i inne cuda na kiju. Teraz każdy dostanie rachunek za prąd do zapłacenia....
Laboratorium zaawansowanej elektroniki i automatyki 17
Napędem rewolucji przemysłowej, rozpoczętej w połowie XVIII wieku w Anglii, była maszyna parowa Jamesa Watta z 1776 roku osiągająca 1.2% sprawności. Watt udoskonalił maszynę Newcomena z 1712 roku osiągającą 0.5% sprawności. Watt dodał maszynie parowej regulator odśrodkowy obrotów ale regulatory stosowano już wcześniej. Regulacje temperatury odkryto w 1624 roku a regulacje ciśnienia w 1681 a inne regulacje później. W latach osiemdziesiątych XIX wieku u szczytu rozwoju kolejne rozprężanie pary w trzycylindrowej maszynie parowej dawało sprawność 7-8%. Sprawność do 15% osiągały maszyny parowe o wysokich parametrach pary przegrzanej z przegrzewem międzystopniowym. Osiągnięcia w dziedzinie silników parowych wyprzedzały naukę termodynamiki i teorie sterowania. Oczywiście lepsza turbina parowa wyparła maszynę parową. Najlepsze elektrownie cieplne osiągają sprawność powyżej 50% a więc skok w efektywności jest ogromny.
Uboga w ropę naftową do silnika Diesla III Rzesza w czasie II Wojny masowo produkowała wojenne parowe lokomotywy. Maszyna parowa o mocy 2500 KM napędzała statki Liberty, których w okresie II Wojny w USA wyprodukowano aż rekordowe w historii 2751 sztuk. Był to zmodyfikowany brytyjski model statku firmy Joseph L. Thompson & Sons z Sunderlandu z 1879 roku. Mimo iż bardzo przestarzały był tani i bardzo łatwy w budowie co pozwalało zaprząc do produkcji wiele prostych technologicznie firm. Jeden z egzemplarzy statku Liberty wbudowano w 4 dni i 15 godzin.
Popularyzacja w Europie kolejowej trakcji elektrycznej wynikała z dostępności taniego węgla do opalania elektrowni i stosunkowo „wysokiej” ceny ropy naftowej. Ale NRD mając subsydiowaną ropę naftową z ZSRR stosowała lokomotywy z silnikiem Diesla a na własnym węglu używała lokomotyw parowych. Po 1967 roku odremontował wojenne lokomotywy parowe III Rzeszy i dalej ich używał. Gdy Związek Radziecki w 1980 roku zażądał od NRD za ropę dolarów po cenie rynkowej ( wcześniej postąpił tak z Polską ) rozpoczęto w NRD spóźnioną, pośpieszną elektryfikacje.
W lokomotywach parowych stosowano ulepszenia wykorzystania ciepła oraz mechanizacje (podawanie węgla do paleniska kotła ) i prostą automatyzacje ale zostały one wyparte przez lokomotywy z silnikiem Diesla i lokomotywy elektryczne. Warto zauważyć że sprawność doskonalonej lokomotywy parowej wzrosła z niecałego procenta do ponad 10% w ostatnich modelach i pewnie dalej by rosła.
Najcięższa Polska lokomotywa parowa z 1958 roku, Ty51 ważyła prawie 190 ton. Konstrukcja była kopią nowoczesnego modelu Ty246, czyli ponad 100 "trumanów", których Polska gratis dostała od USA w ramach dostaw UNNRA w 1946 roku. Parowozy te ciągnęły w Polsce pociągi o ciężarze dochodzącym do 3000 ton mimo iż producent ich absolutne maksimum określił na 2200 ton. Z racji nowoczesności i komfortu pracy maszyniści mówili że "otworzyły im się oczy" i nazywali lokomotywę "amerykańską limuzyną". Widać nasze co najmniej 20 letnie opóźnienie w lokomotywach parowych, które przecież są bardzo proste technologicznie.
Wraz z doskonaleniem lokomotyw doskonalono systemy sterowania ruchem jako że wypadki ciężkich i szybkich pociągów stały się bardzo kosztowne.
W USA ropa naftowa zaczęła wypierać węgiel jako surowiec energetyczny już w latach czterdziestych XX wieku co było powodem de-elektryfikacji kolei i masowego użycia lokomotyw Diesla. Duży silnik Diesla lokomotywy ma znacznie lepszą sprawność niż elektrownia cieplna. Dodatkowo straty mocy występowały w przesyle a sieć przesyłowa i trakcja elektryczna są dość drogie. Elektryfikacja w USA była więc ekonomicznym nonsensem.
Zatem o wyborze paliw / zasilania decydowały czynniki ekonomiczne.
Podobnym nonsensem jest obecnie samochód elektryczny do którego ładowania energii elektrycznej dostarcza elektrownia cieplna zasilana węglem, olejem lub gazem. Samochód elektryczny ma sens gdy energia będzie pochodzić że źródeł odnawialnych.
Postanowiona przez rządy rewolucja energetyczna nie ma co do skali precedensu w historii. "Porozumienie paryskie, podpisane przez 194 kraje i Unię Europejską, ma na celu ograniczenie wzrostu globalnej temperatury do znacznie poniżej 2°C i kontynuowanie wysiłków na rzecz ograniczenia go do 1,5°C w celu uniknięcia katastrofalnych skutków zmian klimatycznych."
W Polityce Energetycznej Polski do 2040 roku podano: "Koszty realizacji polityki klimatycznej w latach 2021–2040 mogą wynieść nawet ok. 1 600 mld PLN. W sektorze paliwowo-energetycznym mogą one wynieść 867–890 mld zł, zaś w sektorach pozaenergetycznych ok. 745 mld PLN."
Czyli polska czteroosobowa rodzina miesięcznie przez 19 lat ma ponosić 760 zł kosztów ( o wartość pieniądza z 2020 roku ) związanych z unijną polityką klimatyczną.
Polskie firmy nie produkują reaktorów atomowych, turbin wiatrowych czy paneli fotowoltaicznych co zdaje Polskę na dewastujący gospodarkę wielki import. Sytuacja bogatszych krajów gdzie są producenci tych rzeczy jest o wiele lepsza.
Mocne w „zielonej” energetyce są Chiny emitujące jednak najwięcej CO2, które były centrum gospodarczym globu przez wieki i możliwe że wracają na swoją daną pozycje.
Sumaryczna emisja dwutlenku węgla przez kraje Europejskie wróciła do poziomu z 1967 roku. Sama Europa więc świata nie zbawi i być może środki zainwestowane poza Europą dadzą znacznie większe efekty w ograniczeniu emisji CO2 niż inwestowane w Europie.
Gilotyna, Jakub Szela i UB byly jednak potrzebne !
https://twitter.com/Ada_Rozwadowska/status/1370098679047192577
"Pan Maciej Radziwiłł przygarnął pałac w Jadwisinie i 100 mln euro za "Damę z łasiczką". Dzisiaj czuje się bezzasadnie atakowany za szlacheckie pochodzenie, broni pańszczyzny i kpi z biednych, którzy na swoją reprodukcję "Damy" - inaczej niż on - zapracowali"
Artykuł w GW jest znakomity. Nie lubiąc GW trzeba to jednak docenić. Przygłup Radziwiłł uważa że pańszczyzna była w porządku, kwękając że klasy niższe chciałby odzyskać miejsce w historii. Radziwiłł nie wykorzystał swojej szansy żeby milczeć.
Na czole ma fizyczny dowód kazirodztwa a przynajmniej chowu wsobnego. Kolejnym dowodem jest jego obniżona inteligencja
Jest twardy dowód na to że gilotyna, Jakub Szela i UB były jednak potrzebne !
Wszędzie w świecie rządy oligarchii dawały i dają okropne rezultaty.
„Oligarchia przyczyniła się do upadku różnych cywilizacji bardziej niż złożoność społeczeństw czy ich zapotrzebowanie na energię."
"Władza oligarchów (…), zniekształca racjonalne podejmowanie decyzji, ponieważ krótkoterminowe interesy elit są radykalnie odmienne od długoterminowych interesów społeczeństwa".
"To wyjaśnia, dlaczego poprzednie cywilizacje upadały „mimo że dysponowały potencjałem kulturowym i technicznym pozwalającym na przezwyciężenie trudności”. Elity gospodarcze, czerpiące korzyści z dysfunkcyjnej sytuacji społecznej, blokują niezbędne rozwiązania.”
Najczęściej rządy oligarchii znosiły dopiero wojny i rewolucje. W Europie Zachodniej tradycyjną oligarchie rozmontował Napoleon. Mimo rozlewu krwi rozwój został odblokowany.
Międzywojenna Polska była karykaturalnym potworkiem. Oligarchia została zachowana a szlachta odrodziła się na państwowych posadach. W udawanej, komicznej reformie rolnej niby rozdzielono ledwie 8% ziemi do podziału. Otoczenie niemieckiego agenta Piłsudskiego to zbiór najbardziej odrażających i obślizgłych typów spod ciemnej gwiazdy. Polska była jedynym w świecie krajem rolniczym głęboko dotkniętym przez Wielki Kryzys. W 1938 roku udział polskiego przemysłu w światowym przemyśle spadł do 42% wartości z 1913 roku. Nie powstała ani jedna duża prywatna firma. Polska dla przeciętnych mieszkańców była piekłem na Ziemi.
Cat Mackiewicz w „Chciałbym przekrzyczeć kurtynę żelazną”
"...w kraju wyrosła olbrzymia, wszechwładna, egoistyczna klasa urzędnicza, która bezprzytomnie ssała inne klasy społeczne, tak ziemianina, kupca czy przemysłowca, jak chłopa i robotnika..."
Kazimierz Wyka o establishmencie II RP, Pamiętnik po klęsce: