poniedziałek, 31 lipca 2023

Gangrena agenturalno - mafijnej Solidarnosci

 Gangrena agenturalno - mafijnej Solidarnosci

 Normalnie płaci się swojej agenturze i ją ochrania. Ale zagraniczni mocodawcy "polskim" agenturalno - mafijnym rządom nie płacą ale pozwalają im okradać Polaków. Między innymi Spółki Skarbu Państwa służyły, służą i będę służyć do okradania Polaków.

A.D.2012: "Ponad 8 tysięcy stołków dla ludzi PO i PSL...
600 spółek i instytucji kontrolowanych przez swoich. Rekordziści zarabiający nawet ponad 6 mln złotych. Jak rządzący podzielili państwo...
428 członków Platformy oraz ich krewnych i znajomych pracuje w spółkach i instytucjach państwowych. W ciągu pięciu lat rządów PO zarobili dzięki temu 200 milionów złotych, ujawnia "Puls Biznesu"...
Na liście znalazł się były poseł m.in. Łukasz Tusk (daleki kuzyn Donalda Tuska).
W 2007 r., jak przypomina dziennik, premier Donald Tusk obiecywał, że pod jego rządami nie będzie "politycznego zawłaszczania spółek z udziałem Skarbu Państwa". Niestety, opublikowana lista jest dowodem na coś zupełnie przeciwnego."

 Przykładem śmieciowej mafii która w ostatnich latach zarobiła setki mln zł jest spółka Chemeko-System. Członkowie zarządu spółki przez lata działali pod parasolem polityków PiS i służb ochrony środowiska, z którymi łączyły ich związki towarzyskie, rodzinne, a nawet wspólne interesy. Pojawiły się też informacje że patronat nad spółką sprawował minister Dworczyk ( przyboczny Morawieckiego ) a także poseł PiS Kubow obecny szef gabinetu politycznego premiera a jego żona również działa w śmieciowym biznesie. Jak ustalono, trafiały tam nie tylko te odpady, na składowanie których firma posiada pozwolenia, ale również niebezpieczne dla ludzkiego życia, zdrowia oraz środowiska. Wbrew przepisom na składowisko trafiały też śmieci z zagranicy, przede wszystkim z Niemiec i Litwy. Interes kwitł ponieważ spółką zarządzał syn Wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. Tylko w rok spółka miała na czysto 100 mln zysku

Afera odpadowa. Jak handlarz bronią z akwarystą wywozili toksyczne odpady z Nitro-Chemu
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/afera-odpadowa-jak-handlarz-bronia-z-akwarysta-wywozili-toksyczne-odpady-z-nitro/q9kxl7m,79cfc278
"W ciągu trzech lat z Nitro-Chemu, największego producenta trotylu w NATO, wyjechało w niewiadomym kierunku 4-5 tys. ton toksycznych odpadów. Choć odbiorcy nie mieli pozwoleń na ich utylizację, powiązany z PiS prezes Krzysztof K. podpisywał z nimi umowy na coraz wyższe kwoty, a dyrektor finansowa firmy zatwierdzała niektóre faktury "na gębę".
    Nitro-Chem zapłacił ponad 8 mln zł za utylizację odpadów na podstawie wadliwej umowy, w której pozbawiał się kontroli nad losem toksycznych odpadów
    Wiele odpadów było wywożonych poza ustaleniami umowy. Podobnie podpisano wiele faktur
    Prezes firmy wywożącej odpady zajmuje się także handlem bronią. Jego firma twierdzi, że sprzedaje broń do wojska i policji. Resorty obrony i spraw wewnętrznych do tej pory nie skomentowały tej sprawy
    Nowy prezes Nitro-Chemu, który próbował zażegnać odpadowy kryzys w spółce, został zwolniony przez radę nadzorczą bez podania przyczyn
    W pierwszej reakcji na kryzys Nitro-Chem oświadczył, że obecnie utylizuje prawie wszystkie swoje odpady na terenie zakładu. Okazało się to nieprawdą

Jest 1 maja 2020 r. We wsi Rojków w województwie mazowieckim zatrzymuje się TIR. Auto jest wyładowane mauzerami, czyli ogromnymi zbiornikami. W każdym z nich znajdują się odpady z produkcji trotylu, tzw. czerwone wody. To silnie toksyczne związki, które przy bezpośrednim kontakcie powodują mdłości i zawroty głowy, a przy dłuższym – uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego.
TIR kilka godzin wcześniej wyjechał z zakładów Nitro-Chem w Bydgoszczy, który dostarcza materiały wybuchowe do największych armii świata, w tym amerykańskiej. Toksyczny ładunek, który wiezie, teoretycznie ma zostać zeskładowany na jednym z wysypisk odpadów niebezpiecznych – w Siemianowicach Śląskich, Mysłowicach lub Rogowcu. Jednak wszystkie te trzy miejscowości leżą w centralnej lub południowej części kraju. Tymczasem Rojkowo odbiega wyraźnie na wschód od szlaków na wszystkie trzy składowiska.
Kiedy auto stoi w Rojkowie, stopniowo wyczerpuje się bateria śledzącego jego trasę nadajnika GPS. Bateria urządzenia ostatecznie pada o czwartej rano. TIR rusza dalej w nieznanym kierunku.

Dwa dni później w tym samym miejscu w tej samej wsi zatrzymuje się kolejny TIR wyładowany toksycznymi odpadami z Nitro-Chemu. Jego bateria wyczerpuje się o godzinie 1.13. Także to auto rusza w nikomu nieznanym kierunku.

W jaki sposób władze bydgoskiej spółki dopuściły do wywozu tysięcy ton toksycznych odpadów przez podejrzane firmy i bez żadnej kontroli? Da się to ustalić na podstawie umów Nitro-Chemu z odbiorcami odpadów, a także sporządzonych w tej sprawie raportów Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz wewnętrznych ustaleń Nitro-Chemu za czasów nowego prezesa. Wszystkie te dokumenty znajdują się w redakcji Onetu.
Drużyna prezesa

Historia, którą opisujemy, ma początek w kwietniu 2017 r. Wtedy rada nadzorcza Nitro-Chemu odwołuje ze stanowiska prezesa Tomasza Ptaszyńskiego. Na jego miejsce zostaje powołany członek rady Krzysztof K.

Dziś nie możemy już podawać jego nazwiska, ponieważ 29 czerwca tego roku został on zatrzymany przez CBA i usłyszał zarzut działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Krzysztof K. wystąpi w tym artykule w rozmowie z nami, ponieważ po jego zatrzymaniu Prokuratura Okręgowa w Warszawie Wydział ds. Wojskowych wypuściła go na wolność za poręczeniem w wysokości 100 tys. zł i na warunkach dozoru policyjnego.

Krzysztof K. jest typowym nominantem z politycznego klucza. W Bydgoszczy jest znany jako właściciel sklepu akwarystycznego "Idolek". Choć z wykształcenia jest inżynierem budownictwa, to właśnie akwarystyka jest jego główną specjalizacją. Jednak powodem do zasiadania we władzach strategicznych spółek skarbu państwa są jego koneksje polityczne.

Karierę zaczynał od Solidarnej Polski — był asystentem posła Tadeusza Cymańskiego. Prawdziwą trampoliną okazała się jednak znajomość z Bartoszem Kownackim, który był wiceministrem w kierowanym przez Antoniego Macierewicza resorcie obrony. Właśnie tą drogą Krzysztof K. trafił na fotel prezesa Nitro-Chemu, jednej z kluczowych spółek w Polskiej Grupie Zbrojeniowej.
Zastępcą Krzysztofa K. zostaje Sławomir O. Także jego nie możemy wymieniać z nazwiska. Został zatrzymany przez CBA w tym samym dniu, co Krzysztof K. Sławomir O. jest osobą, która w zarządzie Nitro-Chemu zasiada od 1998 roku i jak sam podaje w swoim zawodowym profilu w mediach społecznościowych, jest to jego pierwsza praca
Nowy prezes Krzysztof K. zatrudnia w spółce Karolinę Szober, swoją znajomą z Białych Błot, gdzie oboje mieszkają. Do firmy przychodzi tuż po objęciu prezesury przez K. i natychmiast zostaje dyrektor finansową. Przed objęciem kluczowego stanowiska w firmie liczącej pół tysiąca ludzi pracowała jako księgowa w wiejskiej szkole w Białych Błotach.

Zapytaliśmy Nitro-Chem, z jakim doświadczeniem zawodowym Szober trafiła do spółki. Odpowiedź: "posiada odpowiednie wykształcenie i doświadczenie zawodowe w obszarze finansów i księgowości wymagane na tym stanowisku". Zgodnie z danymi Stowarzyszenia Księgowych w Polsce Karolina Szober została dyplomowaną księgową w kwietniu 2022 r., a więc pięć lat po objęciu stanowiska dyrektor finansowej Nitro-Chemu w 2017 r.

Do drużyny prezesa można też dodać prokurenta Nitro-Chemu Wojciecha G. Będzie on składał podpisy pod ważnymi dokumentami w tej historii. Jego nazwisko również pozostaje anonimowe po zatrzymaniu przez CBA 29 czerwca. Jak poinformowała nas Prokuratura Okręgowa w Warszawie, wraz z Krzysztofem K., Sławomirem O. i Wojciechem G. w tej samej sprawie CBA zatrzymano jeszcze cztery inne osoby.
Tajemniczy pan Miazga

Kluczową datą w tej historii jest 27 września 2018 r. Wtedy Krzysztof K. i jego zastępca Sławomir O. podpisują umowę, która sprawi, że z zakładu wyjadą tysiące ton szkodliwych odpadów i wypłyną miliony złotych.

Odbiorcą odpadów jest Zbigniew Miazga, właściciel i prezes zarejestrowanej na osobę fizyczną firmy Polblume. To właśnie ta firma ma się zajmować utylizacją odpadów. Polblume jest zarejestrowana pod adresem w dzielnicy domków jednorodzinnych w Piasecznie pod Warszawą. To długi nieotynkowany budynek, na którym próżno szukać jakichkolwiek szyldów.

Na zdrowy rozum powinno być ich sporo, ponieważ w KRS Zbigniew Miazga figuruje jako właściciel, prezes lub członek zarządu aż czterech firm i związków zarejestrowanych pod tym adresem. A to dopiero początek komplikacji związanych ze Zbigniewem Miazgą.
Kolejne dwie działalności pod tym adresem są zarejestrowane na Krzysztofa Zbigniewa Miazgę. Kiedy w rozmowie ze Zbigniewem Miazgą zapytaliśmy o tę osobę, nie odniósł się do pytania. Potwierdził jednak, że to on jest szefem Mazowieckiego Centrum Utylizacji Ekocent zarejestrowanej na Krzysztofa. Może z tego wynikać, że Zbigniew Miazga i Krzysztof Zbigniew Miazga to ta sama osoba, chociaż w KRS widnieją pod dwiema różnymi datami urodzenia.

Mazowieckie Centrum Utylizacji Ekocent wymaga oddzielnego omówienia, bo choć z opisu w KRS wynika, że zajmuje się wieloma dziedzinami, to na pewno nie utylizacją. Główną i prawdopodobnie jedyną działalnością tej firmy jest obrót materiałami o przeznaczeniu wojskowym i policyjnym, na co firma otrzymała koncesję MSWiA w 2015 r. Na swojej dość ubogiej stronie internetowej Ekocent chwali się, że dostarcza sprzęt wojskowy dla sił zbrojnych, policji, służb specjalnych i do innych uprawnionych instytucji na całym świecie.

Zapytaliśmy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Ministerstwo Obrony Narodowej, czy Ekocent dostarczało broń do wojska i policji. Od MSWiA nie doczekaliśmy się jeszcze odpowiedzi, a MON napisało, że zebranie ich zajmie więcej czasu i obiecało odpowiedź w późniejszym terminie.

Wróćmy do sprawy wywozu niebezpiecznych odpadów pomiędzy Nitro-Chemem i Polblume. Kiedy dzwonimy do ówczesnego prezesa Nitro-Chemu Krzysztofa K. oraz obecnego szefa Polblume Zbigniewa Miazgi, obaj zgodnie twierdzą, że czują się poszkodowani. Może się to wydawać dziwne, bo kiedy z państwowej spółki wypłynęły olbrzymie pieniądze, wokół mamy samych poszkodowanych.

Aby zrozumieć, kto tu został poszkodowany, a kto na tym zarobił, musimy się cofnąć do momentu zawarcia umowy.
Umowa inna niż wszystkie

W ramach umowy z września 2018 r. Polblume zobowiązuje się do "unieszkodliwienia odpadów niebezpiecznych", które wytworzył Nitro-Chem. Wkrótce po zawarciu umowy pierwsze ciężarówki załadowane mauzerami z toksycznymi odpadami wyjeżdżają z Nitro-Chemu. Pytanie: dokąd?

Powinna to określać umowa, jaką Krzysztof K. podpisał z Polblume. Dokument ten powinien też spełniać szereg warunków, których jednak nie spełnia. Właśnie brak tych zapisów pozbawia Nitro-Chem jakiejkolwiek kontroli nad niebezpiecznymi odpadami, które opuszczają teren przedsiębiorstwa.

Umowa z Polblume jest zawarta bez opinii prawnej, a także bez uwzględnienia uwag kierowanych przez technologa ds. ochrony środowiska. Brak tego rodzaju zabezpieczeń pozwala na podpisanie kuriozalnego dokumentu, w którym nie ma wskazanych ani miejsc utylizacji odpadów, ani podmiotów, jakie będą je utylizować.
Kiedy zapytaliśmy Nitro-Chem o powody braku profesjonalnych opinii do umowy, spółka zasłoniła się "tajemnicą przedsiębiorstwa".
W umowie Polblume oświadcza, że ma wszelkie zezwolenia na utylizację szkodliwych odpadów "w ramach konsorcjum, którego jest podmiotem wiodącym". Specjalny zespół do zbadania tej sprawy, który zostanie powołany przez następcę Krzysztofa K. na stanowisku prezesa Nitro-Chemu Andrzeja Łysakowskiego nie zidentyfikował żadnego konsorcjum.

Wróćmy więc do samych zezwoleń na unieszkodliwianie odpadów, których posiadanie poświadczyła firma Polblume. Chodzi tu o uprawnienie do utylizacji czerwonych wód z Nitro-Chemu w specjalnym procesie o nazwie D10. W umowie zawarty jest punkt, który potwierdza, że odpady zostaną unieszkodliwione w tym procesie zgodnie z pozwoleniem Marszałka Województwa Małopolskiego.

Pozwolenie marszałka zostało dołączone do umowy. Sęk w tym, że w żadnym fragmencie nie potwierdza ono, aby firma Polblume posiadała zezwolenie do takiej utylizacji. Co więcej, w pozwoleniu marszałka została wskazana zupełnie inna firma. Do niej odpady z Nitro-Chemu nigdy nie dotarły.

Skontaktowaliśmy się z prezesem Polblume Zbigniewem Miazgą i zadaliśmy mu szereg pytań, w tym o podpisanie umowy bez opinii prawnej, a także o brak zezwolenia na utylizację czerwonych wód w procesie D10 i sprawę nielegalnych wysypisk. – To są pytania nie do mnie, tylko do Nitro-Chemu, bo jest umowa podpisana, ktoś tej umowy nie zweryfikował, czego ja nie wiedziałem na tamtym etapie. Niestety, ale jest postępowanie w tej sprawie, prowadzi to prokuratura i ja mam zakaz kontaktowania się z kimkolwiek i rozmawiania z kimkolwiek na ten temat, bo to są żądania prokuratury. Ja mam tutaj związane ręce – odpowiedział.

Dla Nitro-Chemu podpisana przez prezesa Krzysztofa K. umowa oznaczała tyle, że wraz z wyjazdem toksycznych odpadów za bramę przedsiębiorstwa, traciło ono jakąkolwiek wiedzę o tym, dokąd pojechały i co się z nimi stało. Kiedy kilka lat później specjalnie powołany zespół Nitro-Chemu zapyta kierownika działu handlowego spółki Rafała E., dlaczego nie kontrolowano, dokąd będą wywożone odpady, ani nie sprawdzano podawanych w umowie miejsc, ten udzielił rozbrajającej odpowiedzi: "Zawierzyliśmy kontrahentowi, że w sposób zgodny z prawem będzie prawidłowo odbierał te odpady i przyjmowaliśmy to miejsce, które nam wskazywał".
Jeszcze dziwniejszej odpowiedzi udzielił nam były prezes Nitro-Chemu Krzysztof K., kiedy zapytaliśmy go o umowę z Polblume: – Ale tym się zajmuje pion handlu u mnie. Pion handlu sprawdza firmy, weryfikuje pod kątem cenowym i przedstawia gotową ofertę. Ja nie jestem w stanie tego typu rzeczy sprawdzać – powiedział.

W ostatnich miesiącach media ujawniły, że w Polsce istnieje szereg nielegalnych składowisk toksycznych odpadów. Wiele z nich było organizowanych w ten sposób, że podstawieni ludzie wynajmowali za dobre pieniądze przestrzeń w halach magazynowych, a nawet na prywatnych podwórkach. Kiedy zapełnili dane miejsce odpadami, znikali bez śladu. Nie ma dowodów na to, kto podrzucał te odpady. Pod koniec lipca zapaliło się jedno z takich składowisk pod Zieloną Górą.

W wielu z tych miejsc znaleziono czerwone wody, które są produkowane jedynie w Nitro-Chemie. W niektórych z nich były pojemniki z nazwą Nitro-Chem. Zapytaliśmy spółkę, jak dużo odpadów toksycznych firma Polblume wywiozła z zakładu. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że to "tajemnica przedsiębiorstwa". Według naszych wyliczeń na podstawie znanych z raportów cen za tonę odpadów było to 4-5 tys. ton.
Kto i jak zarabiał

Centralnym wątkiem tej historii są pieniądze. Odpady to wielomilionowy biznes. Stawki rosną, kiedy w grę wchodzą materiały toksyczne. Jednak firma Polblume zaoferowała wyjątkowo konkurencyjną cenę: 1200 zł za tonę. Według naszych informacji to niewiele więcej niż płaci się za wywóz i utylizację tony zwykłych, niesegregowanych śmieci.

– Ich cena była wyjątkowo konkurencyjna – mówi nam osoba znająca szczegóły transakcji. – Było to tym dziwniejsze, że ta firma nie posiada własnej spalarni odpadów toksycznych, więc musiałaby dopłacać innemu podmiotowi, który by jej to spalił. Chyba że załatwi się to w inny sposób. Ale to nie interesowało prezesa. W umowie nie ma przecież wskazanych – ani podmiotu, który by spalał odpady, ani miejsca, w które te odpady miały trafiać.

Nie zważając na podejrzanie niską cenę, Nitro-Chem podpisał umowę na wywóz wód czerwonych. Jednak kiedy TIR-y z ładunkami toksycznych odpadów wyjeżdżały za bramę zakładu w niewiadomym kierunku, wiozły nie tylko czerwone wody. Powołany przez prezesa Łysakowskiego zespół do spraw odpadów ustali, że w tysiąclitrowych pojemnikach wyjeżdżały również tzw. wody żółte. Są to również odpady szkodliwe, o tylko nieco mniejszej toksyczności od wód czerwonych. Ich wywóz nie był zawarty w umowie.
– To oznacza, że żółte wody wywożono "na gębę", bez żadnych podstaw prawnych – wyjaśnia nam osoba znająca szczegóły transakcji. – Podobnie jak "na gębę" podpisywano faktury na ich wywóz.
Z naszych informacji wynika, że faktury na kwotę 145 tys. bez umowy podpisywała przyjaciółka Krzysztofa K. z Białych Błot – dyrektor finansowa Karolina Szober.

Zapytaliśmy Nitro-Chem o faktury podpisywane bez umów przez dyrektor finansową. Spółka uznała tę informację za "tajemnicę przedsiębiorstwa".

O te faktury zapytaliśmy też Krzysztofa K. – Ja powiem tak: zakład ma obroty na poziomie z tego, co pamiętam 250 mln. I ja mam mieć wiedzę na temat umowy na poziomie 100 tys. za każdym razem? To jest niewykonalne – odpowiedział.

W tym samym czasie, także poza umową, firma zaczęła stosować dwie ceny za wywóz wód czerwonych. Jedna to 1200 zł, tak jak w umowie. Druga to 1550 zł. Powołany przez prezesa Łysakowskiego zespół ustali, że tylko z powodu podwójnych cen firma mogła stracić 37,9 tys. zł. Według naszych ustaleń również te faktury podpisywała dyrektor Szober.

Także o nie zapytaliśmy Nitro-Chem, który także tę informację uznał za "tajemnicę przedsiębiorstwa".

Czas "promocyjnych" cen w Polblume nie trwał długo. W ciągu roku od zawarcia umowy ludzie Krzysztofa K. — Sławomir O. i Wojciech G. — podpisali z firmą z Piaseczna trzy aneksy, w których ostatecznie cena podskoczyła o 60 proc. – do 1920 zł za tonę, niezależnie, czy utylizacja będzie dotyczyć silnie toksycznych wód czerwonych, czy mniej toksycznych wód żółtych. Podobnie jak w przypadku samej umowy, aneksy zostały sporządzone bez opinii prawników ani pracowników merytorycznych w firmie.

Zapytaliśmy Nitro-Chem, z jakiego powodu w ciągu zaledwie roku ceny za utylizację podskoczyły aż o 60 proc. Spółka uznała tę informację za "tajemnicę przedsiębiorstwa".

To nie koniec problemów z aneksami. Ostatnie dwa z nich noszą tę samą nazwę, Aneks nr 2, przez co trudniej je znaleźć w systemie elektronicznym firmy. Kiedy w 2020 r. zwierzchnia nad bydgoską spółką Polska Grupa Zbrojeniowa zażądała od Nitro-Chemu dokumentów do własnej kontroli, otrzymała tylko jeden z aneksów.

O okoliczności sporządzenia dwóch dokumentów o tej samej nazwie zapytaliśmy Nitro-Chem. Spółka znowu uznała tę informację za "tajemnicę przedsiębiorstwa".
W pierwszych dwóch aneksach podano miejsca utylizacji odpadów – Siemianowice Śląskie, Mysłowice, Rogowiec. Nikt z Nitro-Chemu nie sprawdzał jednak, czy odpady faktycznie tam dojechały. Jednak w ostatnim z aneksów miejsca utylizacji znowu znikają z umowy i już nigdy się w niej nie pojawią. Prawie dwa lata po podpisaniu tego dokumentu na polecenie Krzysztofa K. zakład zakupi wprawdzie nadajniki GPS, które zakładają możliwość śledzenia ładunków, ale już pierwsze TIR-y, które wyjadą z nimi z Bydgoszczy, zatrzymają się w tym samym miejscu we wsi Rojków do czasu, aż wyczerpią się baterie.

Także okoliczności tej historii firma uznała za "tajemnicę przedsiębiorstwa".
Nitro-Chem grozi

W sprawie umowy z Polblume i ujawnionych w raportach nieprawidłowości wysłaliśmy do Nitro-Chemu 23 pytania. W stosunku do ponad połowy pytań firma odpowiedziała pogróżkami, tak wobec nas, jak i naszych informatorów. Choć na żadnym z raportów nie znajdują się klauzule stwierdzające ich niejawność, odpowiadająca nam Aleksandra Jagodzińska z działu prawno-administracyjnego stwierdziła, że "pozyskanie informacji stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa stanowi czyn nieuczciwej konkurencji" i "Spółka zastrzega sobie możliwość wyciągnięcia konsekwencji prawnych w związku z ujawnieniem informacji stanowiących Tajemnicę Przedsiębiorstwa".
W odniesieniu do naszych informatorów spółka zacytowała art. 23 z ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, zgodnie z którym osoby ujawniające tajemnice przedsiębiorstwa podlegają grzywnie lub ograniczeniu wolności do dwóch lat.

Redakcja Onetu oświadcza, że nie używała do napisania tego artykułu materiałów o żadnej z klauzul tajności. Inne dokumenty opisujemy, jeśli wymaga tego interes społeczny, który w tym wypadku jest oczywisty. Redakcja Onetu nie stosuje też nieuczciwej konkurencji w stosunku do Nitro-Chemem, ponieważ zajmuje się zupełnie inną działalnością niż produkcja materiałów wybuchowych. To samo odnosi się do naszych informatorów.

Na pozostałe nasze pytania spółka odpowiedziała w sposób niepełny. Niektóre cytujemy w niniejszym artykule.
Ile Nitro-Chem zapłacił za utylizację

Odpadowy biznes Nitro-Chemu z Polblume zepsuł anonim. W lutym 2020 r. do siedziby PGZ przyszedł niepodpisany list, którego autorzy wskazywali na cały szereg problemów w Nitro-Chemie – od mobbingu i molestowania po nieprawidłowości finansowe. W kolejnych miesiącach kontrolerzy z PGZ sprawdzali prawdziwość tych zarzutów w bydgoskiej spółce. Niektóre nie potwierdziły się w ogóle, inne częściowo.

Najpoważniej wyglądała sprawa umowy z Polblume. Raport PGZ opisuje wiele patologii wynikających z tej umowy. Autorzy zwracają uwagę, że "Zawarcie umowy z kontrahentem nieposiadającym stosownych zezwoleń na utylizację odpadów niebezpiecznych, spowodowało przeniesienia odpowiedzialności za brak utylizacji odpadów na Spółkę [Nitro-Chem]", a "brak zastosowania w umowie sankcji za nieprawidłowe jej wykonanie nie zabezpiecza interesów Spółki".

Kontrolerzy z PGZ zakończyli swoją pracę we wrześniu 2020 r. W tym czasie od miesiąca nowym prezesem Nitro-Chemu był nieumocowany politycznie niezależny menedżer Andrzej Łysakowski (dzięki swoim koneksjom Krzysztof K. utrzymał się na stanowisku wiceprezesa jeszcze do maja 2022 r., kiedy został ostatecznie zwolniony przez Łysakowskiego). Po lekturze raportu PGZ nowy prezes wstrzymał współpracę z Polblume i zlecił wykonanie wewnętrznego audytu grupie podwładnych.

Na czele "Zespołu ds. odpadów" stanęła dyrektor finansowa Karolina Szober. Choć zespół przyznał, że dochodziło do podpisywania faktur poza warunkami umowy pomiędzy Nitro-Chemem i Polblume, to ani słowem nie wspomniał, że podpisywała je właśnie Szober. Mimo że zespół przesłuchał wielu pracowników spółki, nikt nie zadał Szober pytania, dlaczego podpisywała takie faktury. Kiedy my zadaliśmy je spółce, ta zasłoniła się "tajemnicą przedsiębiorstwa".

Szober stoi w Nitro-Chemie na bardzo mocnej pozycji. Zespół kontrolingu, który ewentualnie zechciałby sprawdzić pracę działu finansowego, według naszych informacji podlega właśnie dyrektor finansowej. Także odpowiedź przez spółkę na nasze pytanie w tej sprawie okazało się niemożliwe z powodu "tajemnicy przedsiębiorstwa".
Jeszcze przed zakończeniem prac zespołu prezes Łysakowski wypowiedział umowę Polblume. W trakcie trzech lat trwania tej umowy, w latach 2018-2020, Nitro-Chem zapłacił firmie z Piaseczna 8 mln 595 tys. 291 zł.
Kto za to odpowiada

W kwietniu 2021 r. zespół ds. odpadów oddał prezesowi Łysakowskiemu swój raport. Potwierdził on opisane w tym artykule nieprawidłowości. Jego wyniki są miażdżące dla drużyny byłego prezesa Krzysztofa K.

Bezpośrednią odpowiedzialność ponosi Krzysztof K. To on podpisał niekorzystną umowę bez opinii prawników i pracowników merytorycznych firmy. Równie niekorzystne aneksy podpisywali ówczesny wiceprezes Sławomir O. i ówczesny prokurent Wojciech G. Te aneksy także były podpisywane z pominięciem profesjonalnych opinii.

Chociaż dyrektor finansowa Karolina Szober nie została wymieniona w raporcie z nazwiska, to ona podpisywała faktury, w tym te, dla których nie było żadnego uzasadnienia w umowie.

Tajemniczy w tej historii jest udział służb. Parasol ochronny nad zakładem o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa, jakim jest Nitro-Chem, roztaczają Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) oraz Służba Kontrwywiadu Wojskowego (SKW). W zakładzie na co dzień pracują tzw. oficerowie obiektowi ABW i SKW.
Obie te instytucje powinny były sprawdzić firmę Polblume i jej właściciela Zbigniewa Miazgę. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy obie te służby. W imieniu SKW odpowiedział resort obrony, informując nas, że zgodnie z "art. 39 ust. 1 ustawy z 9 czerwca 2006 r. o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego i Służbie Wywiadu Wojskowego (Dz.U. z 2023 r. poz. 81), informacje o podejmowanych działaniach służb nie mogą być podane do publicznej wiadomości".

ABW do tej pory nie odpowiedziało na nasze pytania.

Więcej informacji w tej sprawie dostarczyli nam ludzie, którzy podpisywali feralną umowę na wywóz niebezpiecznych odpadów.

Krzysztofa K. zapytaliśmy, czy ABW i SKW sprawdziły firmę Polblume Zbigniewa Miazgi. – Nigdy nie dostałem jakichkolwiek informacji, że z nimi coś jest nie tak. Z innymi firmami dostawałem takie informacje, na temat tego nigdy nie dostałem takiej informacji – odpowiedział.
W znacznie krótszej i bardziej lakonicznej rozmowie Zbigniew Miazga potwierdził: "My też byliśmy prześwietlani".

W pierwszej fazie kryzysu odpadowego pozytywnie zareagowała Polska Grupa Zbrojeniowa, która nadzoruje Nitro-Chem. Kiedy w wyniku anonimu PGZ wysłała do Bydgoszczy kontrolerów, ci dokładnie zbadali sprawę i sporządzili odpowiedni raport dotyczący umowy z Polblume.

Kiedy jednak zapytaliśmy PGZ, kto i jakie konsekwencje poniósł w związku ze wskazanymi już w raporcie nadużyciami, grupa odniosła się do tego w jednym zdaniu: "Osoby, które dopuściły do naruszenia obowiązujących procedur, poniosły konsekwencje zgodnie z obowiązującymi przepisami".

Z naszych informacji wynika, że konsekwencje poniosła tylko jedna osoba – kierownik działu handlowego Rafał E., który został zwolniony z pracy. Ludzie, którzy podpisywali umowę oraz faktury, dalej pracowali na swoich stanowiskach.

W raporcie PGZ znajdowały się informacje wskazujące na podejrzenie popełnienia przestępstwa. Zapytaliśmy więc koncern zbrojeniowy, czy zwrócił się w tej sprawie do nadzorujących Nitro-Chem ABW i SKW. PGZ zignorowała to pytanie.

Odpowiedzialność za odpadową aferę ponoszą także politycy, którzy umieścili bydgoskiego akwarystę Krzysztofa K. na kluczowym stanowisku w strategicznej spółce zbrojeniowej. Duża część tej odpowiedzialności spoczywa bezpośrednio na ówczesnym wiceministrze obrony narodowej Bartoszu Kownackim. To on przyczynił się do awansu Krzysztofa K.

Kiedy po zatrzymaniu Krzysztofa K. przez CBA i postawienia mu zarzutu udziału w zorganizowanej grupie przestępczej pytaliśmy Bartosza Kownackiego o przyczyny nominacji Krzysztofa K. na stanowisko prezesa Nitro-Chemu, tłumaczył nam, że "kiedy poprzedni prezes odchodził, to siłą rzeczy trzeba było wskazać kogoś do zarządu i to musiał być ktoś, kto ma jakąś wiedzę o spółce". W momencie objęcia stanowiska prezesa wiedza Krzysztofa K. o spółce ograniczała się do sześciu miesięcy zasiadania w jej radzie nadzorczej, do której trafił z politycznego nadania.
Walka z wiatrakami

Mimo starań prezesa Łysakowskiego za odpadową katastrofę w Nitro-Chemie nie poniósł odpowiedzialności nikt z kluczowych w tej aferze pracowników. Sam prezes jeszcze przez ponad półtora roku próbował zażegnać kryzys w spółce.

Nie było to proste. W chwili objęcia przez niego stanowiska prezesa zakładowi informatycy, na polecenie poprzedniego prezesa Krzysztofa K. oraz dyrektor finansowej Karoliny Szober, założyli w jego laptopie szpiegujące go oprogramowanie. Poinformowaliśmy o tym w artykule "Dokąd wyciekły dane największego producenta trotylu w NATO".

W tym samym czasie prezes Łysakowski borykał się z kolejnymi aferami z czasów jego poprzednika. O niekorzystnych umowach z amerykańskimi kontrahentami oraz nieprawidłowościach przy budowie ogrodzenia wokół Nitro-Chemu za czasów Krzysztofa K. informowaliśmy w artykule "Jak specjalista od rybek pociągnął na dno największego producenta trotylu w NATO".

Prezes Łysakowski planował przeprowadzić w firmie kolejny audyt, który stwierdziłby, jakie dokumenty z jego komputera dokąd wypłynęły. Zamierzał też zwolnić dyrektor finansową. O wszystkich tych planach poinformował radę nadzorczą w połowie listopada.

Rada nie dała mu szansy na zrealizowanie tych planów. Niespodziewanie do prezesa Łysakowskiego dotarła informacja, że następne posiedzenie rady nadzorczej ma się odbyć już miesiąc później. Na posiedzeniu 21 grudnia rada nadzorcza najpierw pochwaliła prezesa Łysakowskiego za osiągnięcie znakomitych wyników, a następnie odwołała go ze stanowiska w trybie natychmiastowym, bez podania przyczyn.

Andrzej Łysakowski w dalszym ciągu konsekwentnie odmawia wypowiedzi na temat swojej pracy w Nitro-Chemie.
Poszkodowani

Podczas długiej, kilkunastominutowej rozmowy Krzysztof K. wielokrotnie podkreślał, że jest "kozłem ofiarnym" w aferze z wywozem niebezpiecznych odpadów.

– Czuję się osobą pokrzywdzoną, ale nie przez dziennikarzy, nie przez pana, tylko przez tych oszustów, na których trafiliśmy. Zrobiliśmy, co mogliśmy, żeby nie paść, zrobiliśmy wszystko, co przewidywała litera prawa i ja jestem winien teraz temu, że padłem ofiarą oszusta. Tam są winni, a nie ja – powiedział, dodając: – Już wiemy na dzień dzisiejszy, że to jest mafia odpadowa.
Odpowiadając na zarzuty Krzysztofa K., swoją rolę ofiary podkreśla także Zbigniew Miazga z Polblume: – On [Krzysztof K.] podpisywał jakąś umowę, a ja nie mogę się na ten temat wypowiadać, bo jest postępowanie prokuratorskie. Jest mi przykro, bo ja też jestem pokrzywdzony w tej całej sytuacji – mówi w rozmowie z nami.

W roli poszkodowanej ustawia się także spółka Nitro-Chem pod rządami obecnego prezesa Rafała Mendlika. W oświadczeniu spółki z 18 lipca na jej stronie internetowej czytamy: "Spółka jest poszkodowana, a próby obarczania jej skutkami nielegalnego procederu są nieuprawnione, podobnie jak zrzucanie na zakład współodpowiedzialności za zaistniałą sytuację".

W tym samym oświadczeniu zarząd spółki sugeruje, że problem z wywożeniem toksycznych odpadów poza Nitro-Chem jest zamknięty, ponieważ "blisko 99,9 proc. odpadów powstających w trakcie produkcji jest utylizowane przy pomocy instalacji działających na terenie zakładów".

Zapytaliśmy spółkę, jak to możliwe, skoro nie posiada własnej spalarni. Ta odpowiedziała: "Odpady powstające w trakcie produkcji są utylizowane przy pomocy instalacji działających na terenie zakładów współpracujących z Zakładami Chemicznymi "NITRO-CHEM" S.A., posiadających stosowne uprawnienia" [wytłuszczenie pochodzi od redakcji – red.].

W tej historii wszyscy czują się poszkodowani. Nie ma tylko pieniędzy. Są za to zalegające odpady."

sobota, 29 lipca 2023

Komisja „ruska” ma ruszyc na Tuska

 Komisja „ruska” ma ruszyc na Tuska
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/2221794,1,komisja-ruska-ma-ruszyc-na-tuska.read
"Nowelizacja Andrzeja Dudy nie niweczy głównego celu tej komisji: okazji do bezkarnego oczerniania działaczy opozycji i gry kwitami służb.

Sejm odrzucił poprawki Senatu do prezydenckiego projektu „poprawiającego” ustawę o komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich. Można się spodziewać, że dalej rzeczy potoczą się błyskawicznie: Andrzej Duda rychło nowelizację podpisze (tak jak entuzjastycznie podpisał pierwszą wersję), a premier Mateusz Morawiecki opublikuje. Wejdzie w życie dzień później, a marszałek Sejmu Elżbieta Witek wyznaczy krótki termin (ma tu swobodę) na zgłaszanie kandydatów na członków komisji przez kluby poselskie.

ABW błyskawicznie przyzna im prawo dostępu do tajemnic, jeszcze wybór – i ruszy dyfamacyjna maszyna wyborcza władzy. Maszyna, jakiej nie dostanie opozycja, co stworzy kolejną z licznych przewag wyborczych PiS.
Komisja Wenecka miażdży projekt PiS i Dudy

Wielu komentatorów sądzi, że temat komisji jest już passé, skoro Komisja Europejska rozpoczęła procedurę skarżenia tej ustawy do Trybunału Sprawiedliwości UE, a prezydent „wyrwał jej zęby”. Tyle że groźba Brukseli spełni się za rok, może dwa, bo tyle będzie pewnie trwało osądzenie ustawy przez TSUE. A groźba dalszego blokowania miliardów euro z KPO jest już pusta, bo tych pieniędzy jak nie było, tak nie ma, a władza i tak nie dostałaby ich w tym roku, żeby się nimi chwalić przed wyborami.
A co do „wyrwania zębów”, to prezydencka nowelizacja nie niweczy głównego celu tej ustawy: okazji do bezkarnego oczerniania prominentnych działaczy opozycji i gry kwitami służb. Pisze o tym Komisja Wenecka, która właśnie przedstawiła swoją opinię, uwzględniając już nowelizację Dudy.

Zauważa ona, że nie ma żadnego uzasadnienia, by tuż przed wyborami na gwałt tworzyć ciało, które działa arbitralnie, ma uprawnienia prokuratorskie i sądowe, „co już prowadzi do wniosku, że ustawa ta powinna zostać uchylona w całości, a jej wady nie zostaną usunięte przez projekt ustawy nowelizującej. (…) Państwowa Komisja – która ze względu na procedurę mianowania jej członków i sposób działania przypomina organ o charakterze politycznym – cieszy się praktycznie nieograniczoną swobodą w stosowaniu prawa. Nie daje ochrony przed nadużyciami politycznymi i może mieć wpływ na proces wyborczy. (…) Komisja Wenecka jest również szczególnie zaniepokojona przyjęciem ustawy zaledwie kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi. (…) Ustawa może łatwo stać się narzędziem w rękach większości do eliminowania przeciwników politycznych, (…) nadużywana do piętnowania przeciwników politycznych jako »wrogów państwa«, osłabiając proces demokratyczny (…).”

Po prezydenckiej nowelizacji komisja nadal:
    będzie wybierana przez większość sejmową, czyli Zjednoczoną Prawicę
    będzie miała dostęp do wszelkich, także tajnych materiałów
    może zlecać policji i służbom specjalnym działania operacyjne i inne śledcze (a więc np. inwigilację).

A przede wszystkim:
    będzie mogła publicznie grillować polityków opozycji
    ujawniać niemożliwe do weryfikacji informacje od służb specjalnych
    ogłaszać dowolne oceny polityków opozycji
    nie ponosić za to wszystko odpowiedzialności.

Sukcesów nie widać, ma być widać „ruską” komisję.

A wszystko to w kampanii wyborczej, co oznacza, że władza i ci, którzy w jej imieniu będą oczerniać politycznych konkurentów, powołując się na „ustalenia” komisji, zostają wyłączeni spod przepisów pozwalających w ciągu 24 godzin uzyskać orzeczenie o nieprawdzie głoszonej w ramach kampanii. Dotyczy to także współdziałających z władzą mediów.

Opozycja, powołując się w kampanii na afery władzy PiS, musi się liczyć z tym, że każde twierdzenie zostanie w ekstraszybkim trybie ocenione przez sąd. Natomiast zaatakowani „ustaleniami” komisji w kampanii nie będą mieli prawa do sądu. Mogą najwyżej przekonywać opinię publiczną, że to oszczerstwa i manipulacje. A zapewne zawsze coś z tego się przylepi. Znamy tę technikę z czasów, gdy w kampanii używano esbeckich kwitów z IPN, robiąc tzw. dziką lustrację.
PiS najwyraźniej nie postawił na pokazanie wyborcom sukcesów ośmioletnich rządów, które wobec rosnącej drożyzny czy klęski kolejnych „plusowych” programów socjalnych wypadają żałośnie. Natomiast posługuje się techniką zohydzania i pomawiania przeciwnika, czego spektakularny przykład mieliśmy w Stawiskach, kiedy Jarosław Kaczyński nazwał lidera opozycji „ryżym” czy „wrogiem polskiego narodu”. Komisja „ruska” to będzie ważny element tej metody.

Pytanie, czy to zohydzanie będzie skuteczne? Władza stosuje tę metodę od ośmiu lat, co stało się tak powszednie jak pisowskie afery i już raczej jego elektoratowi ciśnienia nie podnosi. Raczej też nie zniechęci do pójścia do urn zwolenników opozycji, bo PiS-owi po prostu nie uwierzą. A do tego najwyraźniej nastąpiło tak dawno oczekiwane odwrócenie emocji opinii publicznej: PiS i reszta prawicy stały się dla odbiorców nudni, są synonimem obciachu, budzą coraz większe zażenowanie. Widać to choćby po żałosnych frekwencyjnie „piknikach” władzy. Opozycja natomiast gromadzi coraz większe tłumy i najwyraźniej jest na fali wznoszącej. Miejmy więc nadzieję, że zohydzanie opozycyjnych polityków za pomocą komisji „ruskiej” będzie potraktowane jako aberracyjna przypadłość partii Kaczyńskiego, który poza straszeniem Tuskiem czy uchodźcami niewiele ma do zaoferowania."

środa, 26 lipca 2023

Laboratorium zaawansowanej elektroniki i automatyki 102

Laboratorium zaawansowanej elektroniki i automatyki 102

 W majowym 2023 roku sondażu „Rzeczpospolitej”, trzy najważniejsze dla Polaków wyborcze tematy to: walka z inflacją, kondycja gospodarki i konieczność reformy ochrony zdrowia.
Lord John Maynard Keynes, "The Economic Consequences of the Peace":
"Mówi się, że Lenin twierdził, że najlepszy sposób, aby zniszczyć system kapitalistyczny polega na psuciu pieniądza. Przez ciągły proces inflacji, rządy mogą skonfiskować, w tajemnicy i niepostrzeżenie, istotną część majątku swoich obywateli. Tym sposobem nie tylko skonfiskują, ale konfiskują arbitralnie i choć inflacja doprowadza do zubożenia wielu ludzi, niektórzy dzięki niej się wzbogacają. Wizja takiego arbitralnego przewłaszczenia uderza nie tylko w bezpieczeństwo własności, ale także podważa zaufanie do sprawiedliwości porządku społecznego. Ci, którym inflacja przynosi nadzwyczajne zyski, większe niż to na co zasługują i nawet ponad to czego oczekują, stają się „spekulantami”, których zubożona klasy średnia nienawidzi tak samo jak proletariat. Gdy inflacja postępuje, a realna wartość pieniądza zmienia się gwałtownie z miesiąca na miesiąc, wszystkie zobowiązania i należności między dłużnikami i wierzycielami, które stanowią najgłębszy fundament kapitalizmu, ulegają takiemu rozstrojowi, że prawie przestają mieć znaczenie, a proces zdobywania majątku degeneruje się do hazardu i loterii.
Lenin z pewnością miał rację. Nie ma subtelniejszego ani pewniejszego sposobu obalenia istniejącego porządku społecznego niż psucie monety. Proces ten wykorzystuje wszystkie ukryte siły ekonomii po stronie destrukcji, i czyni to w sposób, którego nawet jeden człowiek na milion nie jest w stanie zrozumieć".

Od lat mówi się o de-dolaryzacji świata ale dolar nadal jest walutą rezerwową. USA wydrukowały od 2008 roku  ogromną ilość dolara podnosząc inflacje w świecie. Ale ta inflacja już spadła. To drukowanie podrywa zaufanie do dolara ale jak spojrzymy na inflacje dolara i innych szmatławców oraz ich drukowanie to od razu spada nam chęć na krytykę dolara. To nie dolar jest tak mocny ale parszywe są inne drukowane pieniądze a w tym cebulion. Czy można mieć zaufanie do rosyjskiego rubla albo do szmaty Argentyny lub Węgier ?
W PRL nie można było wydrukować dużo pieniądza bo od razu był on wydawany ! W końcu totalna utrata zaufania do złotówki doprowadziła do dolaryzacji gospodarki i upadku PRL.
O wiele więcej niż w PRL jest pieniądza w III RP.
Pieniądz służy też do tezauryzacji. Maksymalna  ilość pieniądza jaką można bezkarnie wydrukować = Zaufanie do niego ! Szczęśliwie oficjalna inflacja  nie przekroczyła ostatnio 20% bo byłaby krwawa łaźnia złotego.

 Przemysł niemiecki ma obecnie poważne problemy. Wysokie ceny energii i surowców, zamknięcie elektrowni atomowych, ograniczenie przemysłu motoryzacyjnego w UE, efekty sankcji które szkodzą Rosji i Europie, problem z przestępczymi uchodźcami. Rzeczy oczywiste. "Żodyn się nie spodziewoł. Żodyn". Inżynierowie i lekarze z Afryki i Azji  nie pomogli niemieckiej gospodarce ale jej zaszkodzili. No kto by pomyślał !

 Amerykański laureat nagrody Nobla Paul Krugman stwierdził, że „wydajność to nie wszystko, ale w dłuższym okresie prawie wszystko”.
Rozbierzmy tą śmieszna ekonomiczną "wydajność" na elementy pierwsze. Czy ktoś coś wie ? Najlepiej wszystko widać z odpowiedniej perspektywy. Weźmy zatem okres 30 letni 1992-2022.
Według danych GUS w 1992 roku średnie wynagrodzenie netto wynosiło 243,86 zł a kurs dolara 1,36 złotego (po denominacji). Strzyżenie męskie kosztowało 2.71 złotego czyli 1,99 dolara. Zatem średnie wynagrodzenie wynosiło 179,3 dolara i 90 strzyżeń.   
W 2022 roku średnie wynagrodzenie netto wynosiło  4568 zł a średni kurs dolara 4,46 zł a strzyżenie męskie kosztowało 34 zł czyli 7,63 dolara ale inne źródła podają że znacznie więcej. Wynagrodzenie wynosiło 1024 dolarów czyli 134 strzyżeń... według GUS i mniej niż 90  według innych źródeł.
Inflacja zmniejszyła wartość dolara - $1 w 1992 to $2.09 w 2022 roku.
Liczone w dolarach bez inflacji o stałej wartości przeciętne wynagrodzenie w Polsce za okres 30 lat wzrosło  2.73 raza.
Fryzjer tak jak strzygł mężczyzn tak dalej strzyże i nie było żadnego realnego technologicznego wzrostu wydajności jego pracy bo on nie kiwnął nawet palcem w bucie w sprawie swojej wydajności.
Siła nabywcza przeciętnego wynagrodzenia w wielu usługach przez minione 30 lat stoi w miejscu. W różnych usługach trochę wzrosła lub trochę spadła. Kierowca autobusu jak jeździł tak samo dalej jeździ ale zarabia o wiele więcej. To samo z taksówkarzem. Jest to wymiana godziny pracy jednej osoby za godzinę pracy drugiej osoby, z reguły  opodatkowanej ale nie zawsze. Nauczyciel jak dawał korepetycje tak dalej daje ale zarabia o wiele więcej.   Dlaczego ?
Dlatego że o średnim poziomie płac decyduje sektor dóbr handlowalnych międzynarodowo ! 

"Fault tolerant" https://drive.google.com/open?id=1N9hLzAi-rKcQqZdIhjijErmFIGJGnknE "XXIX. Kryzys i wojna. Nowoczesne wojny ekonomiczne i informacyjne.
 Zadłużanie zagraniczne jest ze strony wierzyciela elementem wojny gospodarczej. Nadwyżki do pożyczenia biorą się pierwotnie z nadwyżek eksportowych towarów i usług. Eksport towaru oznacza że kraj importujący nie rozwija tej niszy rynkowej. Nadmierny eksport jest formą agresji a import przejawem głupoty i bezradności ofiary.
Niemniej rozsądny, zrównoważony handel światowy jest korzystny dla wszystkich.
Wydaje się że przypadek Niemiec Zachodnich i Japonii, a więc agresorów w II Wojnie Światowej,  które mają wielkie nadwyżki eksportowe, winien  zwrócić uwagę agend ONZ a zwłaszcza Rady Bezpieczeństwa i samych Stanów Zjednoczonych.
Prowadzona przez Japonię ofensywa przemysłowa już wywołała irytacje elit USA i z pewnością odpowiednie środki dla przyhamowania Japonii zostaną zastosowane. O wiele bardziej skomplikowana jest sytuacja sojuszniczych Niemiec tak bardzo potrzebnych Ameryce w Europie.
W kraju posiadającym nadwyżkę eksportową powstała ona z oszczędności pracowników bądź kapitalistów. W tym drugim przypadku zaniżone są płace i gdyby były większe nadwyżka mogłaby nie powstać. Kraj z nadwyżką eksportową konsumuje mniej niż sam wytwarza. Przekształcenia oszczędności pracowników i kapitalistów na zagraniczne pożyczki dokonuje system bankowy. Przepływowi towarów towarzyszy przepływ pieniądza w drugą stronę.
Nadwyżka eksportowa powoduje umacnianie się waluty eksportera i spadek opłacalności eksportu. Aby temu zapobiec bank centralny eksportera skupuje walutę obcą z transakcji eksportowych i kumuluje nadwyżkę. Utrzymywanie nadwyżki eksportowej jest więc wynikiem świadomie prowadzonej polityki państwa...
Eksport ogólnie wzmacnia rozwój gospodarczy i może być strategią wzrostu gospodarczego. Toteż rozebranie sprawy na detale pierwsze wyjaśnia nam intencje powstawania nadwyżek eksportowych i jednoczesnego zadłużania się innych państw.
Symulacja światowych nadwyżek eksportowych i długów jest łatwa do przeprowadzenia...
Dogasająca Zimna Wojna jest bardzo specyficzna. USA i ZSRR walczą tylko przez pośredników zdając sobie sprawę z absolutnego nonsensu wojny termojądrowej. Wpierw USA zostały upokorzone przez ZSRR i Chiny niepotrzebną wojną w Wietnamie. Obecnie co dzień ZSRR jest przez światową propagandę czyli przez USA oskarżany o zbrodnie w Afganistanie. N.B. Na Afganistanie przejechało się już Imperium Brytyjskie ale ta nauka nie dotarła do elity ZSRR.
Mocarstwa z zamiarem szkodzenia przeciwnikowi wzniecały konflikty w Azji, Afryce i Ameryce Południowej.
Stany Zjednoczone uznały że wojny termojądrowej ani wojny fizycznej z ZSRR nie da się wygrać. Zresztą niezwykle kosztowna wojna fizyczna jest przeżytkiem. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych wdrożono w USA idee korumpowania komunistycznych elit. Fundacja Fullbrighta, łapówki, darowizny, kredyty. Obfitym strumieniem dolarów zasileni zostali „opozycjoniści” Solidarności. Dywersyjna rozgłośnia „Radio Wolna Europa” gwarantuje bezkarność polskim „opozycjonistom”. 
Na pozór Zachód z państwami bloku wschodniego utrzymuje „normalne , pokojowe” stosunki handlowe. Jest to wulgarne kłamstwo. Trwa wojna ! Minister propagandy III Rzeszy Goebbels słusznie mawiał : „ Kłamstwo powtarzane 100 razy stają się prawdą”.
Kiedy dolarowymi kredytami przepłacaliśmy za starą technologie, łapówki polskim lepkorękim negocjatorom wręczały służby specjalne działające z inspiracji CIA. Oczywiście lepkoręki „swój człowiek” z plecami w partii i bezpiece nie zostanie osądzony a powinien zostać oskarżony o zdradę i powieszony. Pewnie łapówką się podzielił z kim trzeba. Wyrządzona Polsce przez lepkorękiego zdrajcę szkoda jest ogromna. 
Zresztą niemieckie firmy we wszelkich  kontraktach eksportowych w całym świecie notorycznie posługują się łapówką.
Churchill miał powiedzieć że Niemcy co 50 lat powinno się profilaktycznie zbombardować i byłby z Niemcami spokój.
Rasistowski Zachód posłużył się w stosunku do sowieckich „podludzi” z PRL tym samym scenariuszem podboju „łapówkowo - kredytowego” co stosowany jest w postkolonialnej Afryce...
Kiedy Polska chciała całkiem niezłe wyroby przemysłowe sprzedawać na zachodzie pojawiły się nagle przeróżne utrudnienia włącznie z agresywną propagandą medialną wmawiając że to jest podły i nic nie warty towar. Okazało się że jednak trwa wojna !
Polska może eksportować węgiel a ZSRR ropę naftową. Oczywiście sprzedając węgiel grubo poniżej kosztów wydobycia pogrążamy się coraz bardziej ! ...
 Polska stała się ofiarą zainicjowanej przez USA wojny „łapówkowo-kredytowej”. Jednak eksportowane za pożyczone dolary nadwyżki towarowe ( czyli równolegle pieniężne)  ktoś wytworzył ! Sporą część wytworzyli Niemcy.
Wytworzone przez USA nadwyżki służyły po I Wojnie do zadłużenia Europy niezdolnej po wprowadzeniu barier protekcjonistycznych w USA spłacić długu. Zaczął się Wielki Kryzys.
Środki wytworzone przez kraje mające nadwyżki eksportowe posłużyły do zadłużenia PRL i innych ofiar. Nie potrafimy spłacić długu i mamy u nas odmianę Wielkiego Kryzysu.
Kraj który ma nadwyżki eksportowe ma wielowymiarową władze na dłużnikami !
ZSRR nie potrafi spłacić dolarowych długów zbankrutowanej PRL ani inaczej jej pomóc. Zimna Wojna jest skończona i przegrana przez nas".

 Co do polskiej statystyki ... to jest ona bardzo dziwna i kłamliwa. Nadmierne nierówności dochodowe cechują III Świat więc GUS musiał kompromitujące Polskę dane i badania sfałszować. Jeśli chodzi o badanie poziomu nierówności w społeczeństwie to państwo polskie celowo jest głuche i ślepe. Polega tylko na ankietach, nie weryfikując ich. Poziom nierówności dochodowych w Polsce przedstawiają dwa główne oficjalne badania. GUS-owskie badanie na budżetach gospodarstw domowych i „Europejskie badanie warunków życia ludności” Eurostatu. W 2019 roku dały one zupełnie odmienne rezultaty. Badania naukowców pokazują, że poziom nierówności jest na pewno dużo wyższy niż to, co podaje GUS, który opiera się na ankietach. Zamożniejsi ankietowani, zwłaszcza przedsiębiorcy, po prostu odmawiają GUS-owi odpowiedzi. Ministerstwo Finansów, które ma dane z zeznań podatkowych, niestety ich nikomu nie udostępnia a szczególnie naukowcom zajmującym się badaniem nierówności. Po co GUS-owi komputery to nie wiadomo !

Wielką rolę w zdrowym długofalowym wzroście gospodarczym odgrywa edukacji i szkoły wyższe. Nie należy załamywać rąk. „Nadzieja umiera ostatnia” Kiedyś w szkołach podstawowych, średnich i wyższych obowiązkowy był język rosyjski. Nikt się nim teraz nie posługuje, nikt o tym nie pamięta a z Rosją jest wojna przez ukraińskiego pośrednika.  Tak samo będzie z religią.
Ciemny lud jest potrzebny politykom i prymitywnemu kapitałowi aby okradać Polaków. "Emerytury z OFE"  okazały się największym przekrętem III RP dlatego że ciemnym Polakom udało się wmówić idiotyzmy.
Niestety na razie mamy ośmieszanie maso produkowanych stopni magistra, doktora, habilitowanego i profesora politycznego.

 Budowa polskich koncernów światowych jest warunkiem koniecznym ale nie dostatecznym dogonienia czołówki cywilizacji.
Zachód w erze Gierka i później dał nam świetną lekcje tego jak można się bronić przed niechcianym nowoczesnym importem. Pouczająca jest polityka Japonii, Korei i Chin.
"Peryferyjny Kapitalizm Zależny" dostępny w GoogleBooks:
"Zadłużona Polska stała się jednak przede wszystkim ofiara geopolityki. Gdyby nie utrudnienia eksportowe, załamanie cen, cła, podwyższanie norm i zakulisowe gry, dług byłby z łatwością spłacony. Także wiele wskazuje na to, ze za korumpowaniem i masywnymi próbami korumpowania polskich negocjatorów zakupów na Zachodzie stały zachodnie służby specjalne, będące bezwzględnymi realizatorami geopolityki. Słabość naszej bezpieki w takiej sytuacji stała się zabójcza. Z drugiej strony polska bezpieka miała za przeciwników jedne z najlepszych wywiadów świata i trudno było oczekiwać wielkich sukcesów. Była to gra o wymiarze wojny cywilizacji, powodzenie misji Gierka postawiłoby Zachód w złej sytuacji. Stąd robiono wszystko, aby misja upadła w kompromitujący sposób."

 Standardową zagrywką przy homologacji wyrobu importera w poważnym kraju broniącym się przed importem jest  wynajdywanie wad i wydłużanie procesu. W końcu gdy spali się telewizor albo samochód anulujemy homologacje. Obecnie gdy powszechna jest między urządzeniami łączność komputerowa stwierdzamy ... "nie spełnia wymogów bezpieczeństwa"
Zawsze też można postawić trudne wymagania.  

Na razie jednak korupcja urzędów, służb i prokuratury jest tak potężna że nie potrafimy się obronić przed "importem" toksycznych śmieci, których neutralizacja będzie kosztowała podatnika wiele miliardów a które skrócą życie wielu Polakom i wygenerują dziesiątki miliardów na leczenie spowodowanych raków.
Niestety za rządów PiS korupcja w Polsce rośnie. 

 Protekcjonizm działa już w USA. Rząd USA w ramach - Inflation Reduction Act - ustawy mającej na celu długofalowa walkę z inflacją chce przeznaczyć około 370 mld dolarów na projekty związane m.in. z transformacją energetyczną, ale też zachęca firmy do dywersyfikacji źródeł dostaw. Hojne dotacje są dla branż powiązanych z zieloną rewolucją gospodarczą – producentów samochodów elektrycznych, paneli słonecznych i półprzewodników. W ciągu ostatniego roku (kwiecień do  kwietnia) wydatki amerykańskich producentów na budowę zakładów przemysłowych podwoiły się. W ostatnich dwóch latach w przemyśle USA przybyło 800 tysięcy miejsc pracy.  

Jest nadzieja że w Europie Zachodniej, Japonii, Korei i Chinach  automatyzacja zmniejszy koszty zasobów ludzkich i częściowo zneutralizuje problemy demograficzne na rynku pracy.

 W 1968 roku badacze  Westinghouse Electric Corporation WEC zademonstrowali monolityczny wzmacniacz audio BiMOS, który łączył technologie  bipolarną i tranzystora NMOS. Po paru miesiącach skonstruowano układ BiCMOS. W latach osiemdziesiątych rozpoczęto stosowanie technologii BiMOS w układach mix signal ale produkcja wielkomasowa rozpoczęła się w latach dziewięćdziesiątych. 
Pierwsze układy linii 74BCT ( Bus Interface Only ) wypuszczono w 1988  a 74ABT w 1991 roku. Procesory w technologi BiCMOS produkowano jedynie przez kilka lat.
Zaletą technologii BiMOS w driverach linii są stosunkowo małe impulsy zakłócającego prądu zasilania na tle typowego invertera-drivera CMOS "mocy" gdy oba tranzystory P i N są przez chwile załączone i "zwierają zasilanie". Drivery BiCMOS dają też mniejsze odbicia w szybko sterowanych liniach. 
Jednym z rodzajów technologii BiCMOS jest technologia Bipolar - CMOS - DMOS (BCD)  z tranzystorem mocy Mosfet N, D od Double Diffused. Tranzystory bipolarne realizują w BCD precyzyjne funkcje analogowe. CMOS realizuje funkcje logiczne a tranzystory DMOS  są kluczami energoelektroniki czasem wysokonapięciowymi o dużym obszarze SOA. Proces BCD został opracowany w 1986 roku przez firmę STMicroelectronics. Istnieją obecnie dwa podstawowe rodzaje technologii BCD: BCD wysokiego napięcia i BCD o dużej gęstości. Użycie tych układów czasem radykalnie obniża ilość użytych elementów. Popularne są kompletne niskonapięciowe mostki trójfazowe inverterów firmy ST do sterowania silnikami BLDC.

 W driverach BiCMOS tranzystory N Mosfet są łączone z wyjściowymi tranzystorami bipolarnymi NPN w układ "Darlingtona"  a P i NPN w układ "Sziklai". Ale trzeba też wydajnie odprowadzać  ładunki z baz tranzystorów bipolarnych. Układ nie może pobierać statycznie żadnej mocy.
W driverze BiCMOS pokazanym po lewej stronie rysunku ładunki ze złącz B-E wyjściowych tranzystorów bipolarnych odprowadzają rezystory Rbe. W układzie po prawej na stałe załączony tranzystor M4 bocznikuje B-E tranzystora Q2 jak opornik a załączony tylko przy poziomie H na wyjściu tranzystor M3 bocznikuje B-E tranzystora Q1.
W układzie po lewej stronie złącza B-E tranzystorów Q1 i Q2 są bocznikowane rezystorami R1 i R2 ale dren M2 dołączony do B Q1 przez chwile pobiera z bazy wyłączanego Q1 ładunek przy załączeniu Q2 i steruje on B Q2.
W układzie po lewej stronie tranzystor M3 bocznikuje B-E tranzystora Q1 a tranzystor M4 B-E tranzystora  Q2. Oba sterowane są z typowego pomocniczego invertera CMOS na dwóch tranzystorach.
W układzie po prawej stronie dodatkowe tranzystory M5 i M6 dociągają poziom wyjścia do Vcc i GND po to aby napięcia na sterowanych liniach nie pływały zakłócane w pasie +-Ube. Oczywiście wyjścia mają niepokazane  diody do GND i VCC. 
Na schemacie pokazano bramkę NAND z wyjściowym driverem bipolarnym.
Istnieje mnóstwo klocków - podukładów CMOS i BiCMOS których używa się do budowy konkretnego układu monolitycznego. Mają one stosunkowo niewiele elementów składowych na tle ortodoksyjnego rozwiązania i znakomite parametry. 
 Na rysunku pokazano szybkość działania driverów CMOS i BiCMOS w historycznej technologii 1 um czyli podobnej do stosowanej w produkcji układów 74ACT i procesorów Pentium w funkcji pojemności obciążenia.
 Przy napięciu zasilania poniżej 3V drivery BiCMOS tracą sens.
Współcześnie technologią BiCMOS często produkowane są układy pracujące z mikrofalowym sygnałem radiowym szczególnie z materiałem SiGe i izolowanym podłożem: automotive radars (24 / 77 GHz), satellite communications, LAN RF transceivers (60 GHz), point-to-point radio (V-Band / E-Band), defense, security or instrumentation.
Na schemacie jest monolityczny odbiornik BiMOS (N+NPN) do światłowodu o paśmie 7 GHz. Na wejściu przedwzmacniacza różnicowego są dwie fotodiody lawinowe APD ale tylko jedna odbiera sygnał światła a druga dostarcza taki sam prąd ciemny jak pierwsza. Różnicowy sygnał z przedwzmacniacza podano do górnoprzepustowego wzmacniacza usuwającego offset (Offset Cancelation Network) i dalej do symetrycznego wyjściowego bufora.   
 Powolne układy logiczne CMOS rodziny RCA 4000 ( od 1969 roku ) były totalnie niezgodne logicznie z bipolarnymi rodzinami 74'. Mogły być zasilane napięciem do 15 / 18 V co czasem było systemowo bardzo korzystne. National Semiconductor w 1975 roku wypuścił linie 74C zgodną logicznie z bipolarnymi rodzinami 74' ale w powolnej technologii 4000. Linia HEF4000 Philipsa była około 3 razy szybsza od 4000 RCA i naśladowców.
Rodziny CMOS 74HC i HCT z 1983 były zgodne logicznie z 74' a przy tym prawie tak szybkie jak rodzina 74LS. Bardzo szybkie były układy 74ACT z 1985 roku ale z racji użycia zaawansowanej technologii były drogie.
Układy 74XX240 to "Octal inverting buffers with 3-state outputs". Philips - NXP produkuje trochę dziwne układy BiCMOS HEF40240B ( to jednocześnie linia 4000 i 74 ) zasilane napięciem do 15V. Czasem są niezastąpione. Przy napięciu zasilania 15V czas narastania i opadanie zboczy obciążonych pojemnościowo 50 pF buforów wynosi tylko 15 ns !
Tranzystor NPN dano tylko w górnej połówce drivera dlatego że tranzystor P o takiej samej powierzchni jak tranzystor N ma circa  trzykrotnie większą oporność Rdson. Układy BiCMOS mają specyficzną charakterystykę wyjściową.
Przez ostatnie 30 lat ogromnie wzrosła produkcja i znaczenie systemów energoelektroniki w pełnym zakresie ich mocy. Ceny pralek i lodówek z silnikami AC zasilanymi przez invertery ( tranzystory IGBT są już wypierane przez mniej stratne  SiC ) mocno spadły i nie są one już dziwactwem na rynku. Coraz popularniejsze są kuchenne płyty indukcyjne. Większość nowych kuchenek mikrofalowych ma już invertery a nie ciężki transformator sieciowy 50/60 Hz HV.  Dużej mocy jest wyrafinowany inverter w samochodzie elektrycznym EV i ładowarce prądu stałego. Po obu stronach podmorskiego kabla HVDC są konwertery do zwykłej krajowej sieci NN AC.
Tradycyjnie invertery są użyte w serwonapędach w maszynach CNC i robotach.
O ile ceny odpowiednich do inverterów wydajnych mikrokontrolerów mocno spadły to ceny kluczy mocy, ich driverów i układów do pomiaru prądów fazowych spadły znacznie mniej i zmieniły się proporcje cen elementów.

 Staramy się ograniczać dynamiczne straty mocy w kluczach mocy aby podnieść sprawność oraz oszczędzić na radiatorze i polepszyć trwałość. Parametry statyczne i dynamiczne kluczy psują się z rosnącą temperaturą !
Indukcyjność ścieżek łączących driver z bramką klucza wymusza zastosowanie rezystora Rg dla ograniczenia oscylacji. Zatem im dłuższe są ścieżki połączeniowe tym wolniej będzie przełączał sterowany klucz mocy. Straty mocy w driverze wymagają powierzchni do odprowadzenia mocy i też wymuszają stosowanie szkodliwych dłuższych ścieżek.
W każdym półmostku szczególnie ważne jest zapobieżenie dynamicznemu załączaniu wyłączonego klucza przez klucz załączany przez pojemność Cgd lub Cgc klucza. Okazuje się że spadek napięcia na dolnym tranzystorze drivera ma duże szkodliwe znaczenie i tranzystor Mosfet jest tu o wiele korzystniejszy niż tranzystor bipolarny. Z kolei rozwiązanie BiMOS w górnej części drivera jest korzystniejsze bowiem pozwala oszczędzić na powierzchni układu monolitycznego i zmniejsza oscylacje przy załączeniu klucza mocy.
Niemniej dla kluczy dużych mocy konieczne było stosowanie drivera dostarczającego ujemne napięcie dla bramki wyłączonego klucza. Konieczność zastosowania zasilaczy driverów znacznie podnosi rozmiary i koszt całości jako że proste i tanie układy Bootstrap dla zasilania driverów górnych kluczy nie rozwiązują tu sprawy.
Aby nie dochodziło do zakłóceniowego załączania bramki klucza mocy prąd załączania bramki musi być mniejszy od prądu wyłączania co uzyskuje się stosując asymetryczne rezystory Ron i Roff z diodami lub jedną diodą.
W pokazanym rozwiązaniu dodano na "dole" drivera tranzystor MOS ( Active Miller Clamp ) VCLAMP bocznikujący bramkę klucza mocy bez rezystora Rg ale załączany jest dopiero gdy napięcie na bramce klucza spadnie poniżej ca 2 V co ma na celu ograniczenie oscylacji.
Co prawda obwód bramki wyłączonego klucza mocy z tranzystorem ( Active Miller Clamp ) VCLAMP jest słabiej tłumiony ale jak się okazuje blokujący skutecznie zmniejsza on zakłóceniowy skok napięcia na bramce klucza i często pozwala nie stosować ujemnego napięcia zasilania driverów ! Moc strat jest tu wydzielana głównie w rezystorze Rg a nie w driverze który może mieć maleńką obudowę co dodatkowo zmniejsza szkodliwą długość połączeń.
Sprawdzenie
1.Jakie są  jednostkowe pojemności [ pF/cm ] i indukcyjności [ nH/cm ] grubego przewodu tuż nad płaszczyzną o oporności falowej 50 Ohm, przy odległości od płaszczyzny 1.5 średnicy przewodu i oporności 100 Ohm i przy odległości 40 średnic i oporności 300 Ohm.
Jakie są typowe jednostkowe pojemności [ pF/cm ] i indukcyjności [ nH/cm ] kabli koncentrycznych o oporności falowej 50 i 75 Ohm.
2.Jaki ma być rezystor szeregowego małoodbiciowego dopasowania na wyjściu układu HEF40240B (pdf) z Vcc=15 V dla przewodu współosiowego 75 Ohm otwartego na końcu.  
3.W archaicznym programie Microcap są różne bramki CMOS do symulacji. Parametry tranzystorów MOS ustalono tak że czasy propagacji oraz narastania i opadania zboczy są takie jak w układach HEF4000 (pdf) Philipsa.
Z użyciem tych tranzystorów MOS ( i większego N ) jest też symulowany inverter BiCMOS ale parametry tranzystora NPN są celowo niewłaściwe.
-Ustal i wpisz poprawne parametry tranzystora NPN aby czasy narastania / opadania w funkcji pojemności obciążenia były circa takie jak układu (pdf) HEF40240B.
-Zmień parametry tranzystorów MOS tak aby czas propagacji (Vcc=5V) bramki NAND wynosił ca 1 ns.  

Ćwiczenie
1.Opracuj i sprawdź schemat najszybszego drivera BiCMOS z jednym górnym tranzystorem NPN  z dodatkowym dolnym tranzystorem NMOS (Active Miller Clamp) zwierającym bramkę klucza mocy bez rezystora Rg ( jak w tekście ) i zasymuluj go (m.in. zdefiniuj potrzebne do niego tranzystory MOS i NPN) dowolnym współczesnym programem. Wydajność prądowa na być rzędu 10 - 30 Ap. Do sprawdzenia   Vcc=15V, indukcyjność ścieżek 20 nH, pojemność bramki klucza (dla uproszczenia liniowa) 20 nF
Wykresy ( gasnące oscylacje ) mają być takie jak na oscylogramach w tekście.
Pomoc: A. Książki o MOS i BiCMOS
-BiCMOS Technology and Applications. Antonio R. Alvarez. Springer Science. 2013
-Digital BiCMOS Integrated Circuit Design. Sherif H.K. Embabi, Abdellatif Bellaouar, Mohamed I. -Elmasry, Springer-Verlag New York Inc. 2012
-Fabrication of SiGe HBT BiCMOS Technology. Cressler, John D.Taylor Francis Inc. 2008
…...
B.Biblioteki do programów do projektowania.

Tolko PiS

 Tolko PiS

 Zdaniem Sejmów TKM rozwojowi kraju służy sprowadzanie niebezpiecznych, trujących i rakotwórczych odpadów do Polski a następnie podpalanie śmietnisk.  
W 2022 roku, jak podaje "Rzeczpospolita", na spotkaniu klubu bezpartyjnych samorządowców z PiS, szef KPRM Michał Dworczyk zażądał odstąpienia od kontroli składowisk śmieci. Ach ten wpływowy Dworczyk. Jednym z "baronów śmieciowych" na Dolnym Śląsku jest Arkadiusz B. - syn europosłanki PiS.
 NewsLubuski.pl opublikował dane z wykazu analiz, który przedstawia część niebezpiecznych substancji składowanych w spalonej  hali w Zielonej Górze. Wyodrębniono m.in. ponad 30 różnych tworzyw sztucznych. Jak podaje portal "składowane materiały po kontakcie mogły powodować śmierć, wady genetyczne, wpływać na działanie narządów oraz działać drażniąco na skórę i oczy". Zidentyfikowane substancje to:  

N-winylu karbozol
P-ksylen
Toluen C7H8 metylobenzen
Alkohol benzylowy
Styren
Aceton
Glikol etylowy
Octan butylu
Akrylamid
Etylobenzen
Dodekan
Żywica epoksydowa
Chlorek poliglinu
Cynk - pył
Ołów
Miedź - pył
Chrom
Nikiel - pył
Kadm
Sól sodowa krzemianu tytanu
Węglan wapnia (karbid)
Detergent Empigen
Kwas p-hydroksyfenoksyoctowy
2.2-bis(4hydroksyfenylo)butan
Azotan wapnia
Acetonitryl (nitryl kwasu octowego)
Glikol propylenowy
Farba drukarska
Farby
Materiały zapalne
Materiały trujące stałe organiczne
Węglowodory ciekłe
Benzen

niedziela, 23 lipca 2023

Laboratorium zaawansowanej elektroniki i automatyki 101

 Laboratorium zaawansowanej elektroniki i automatyki 101

 Doświadczenia ze świata prowadzą do wniosku że właścicielem infrastruktury powinno być państwo. Ale jej budową winny się zajmować prywatne firmy.
 
 Nierządy pasożytniczej III RP niczego nie potrafią zbudować. Ciągle są nowe smutne dowody na to. Za 450 mln kupiono linie produkcyjną do produkcji prochu i ... nie ma prochu a za progiem trwa wojna. Ale w zbrojeniówce wesoło na koszt podatnika od lat "prezesują" sobie synowie i córki polityków. Tudzież ich znajomi i kochanki.
Polska 20 lat budowała korwetę ORP "Ślązak"  a wyszedł praktycznie nieuzbrojony patrolowiec. Malezja na tej samej dobrej niemieckiej licencji dość szybko zbudowała 6 korwet. W PGZ był wtedy m.in. syn słynnego z oszustw z kilometrówkami europosła Czarneckiego. Leżał raz na przystanku autobusowym w stanie głębokiego upojenia alkoholowego. Znany był też z użycia noża wobec gacha małżonki.
Zadłużony PRL realnego socjalizmu  z państwowymi inwestycjami w końcu zbankrutował. Gdy rozpoczął się kryzys zadłużenia zagranicznego porzucono rozpoczęte inwestycje. Składy drogo kupionych za dewizy maszyn i urządzeń rozkradano i gniły pod chmurką.
W PRL ówcześni mędrcy kupili we Francji linie produkcyjną sera  Camembert. Z braku hali maszyny i urządzenia  leżały na otwartym powietrzu tracąc gwarancje. Gdy postawiono hale okazało się że część  wyposażenia skradziono.  Kiedy w końcu był zakład  to partyjni mędrcy nie potrafili uruchomić produkcji i stwierdzili że mleko polskich krew nie nadaje się do produkcji tego sera mimo iż przed wojną takie sery w tamtym regionie  produkowano.

 Problemy edukacji nasiliła  „reforma” ministra Handkego ( "popisać, poczytać , porachować" ) i kolejne deformy. Od  8 lat rządy PiS "naprawiają" edukacje. Studenci najbardziej prestiżowej Politechniki Warszawskiej nie potrafią rozwiązać typowych zadań z dawnego, komunistycznego podręcznika dla szkół średnich. Dajmy więc neosanacji 8 kolejnych lat na „naprawę”. Wincyj karty nauczyciela, przywilei, religii i pedofilii !
Ojciec Rydzyk wini dyrektorów szkół za niską frekwencję na lekcjach religii. Mają inaczej układać plan bo obecny zachęca uczniów do wypisywania się z religii. Niedługo pierwszy szaman RP chytry pan Rydzyk będzie układał nie tylko plany lekcji ale i projekty budżetu państwa z Radiem Maryja i kościołem kat jako pierwszymi beneficjentami.

Za publikację w "Studiach z Prawa Wyznaniowego" tyle punktów, co za publikację w "Nature". Ministerstwo nauki "bez żadnego trybu" dosypało punktów czasopismom głównie teologicznym, ale nie tylko. Naukowcy załamują ręce. Być może każde czasopismo naukowe w Polsce powinno zaopatrzyć się w przymiotnik "teologiczny"? Mielibyśmy jakiś "Przegląd Metalurgiczno-Teologiczny", "Rocznik Archeologiczno-Teologiczny", "Teksty Teologiczne i Drugie", "Miscellanea  Mathematica et Teologica", "Zeszyty Teologiczno-Gleboznawcze"? – zastanawiał się na Facebooku prof. Wojciech Śmieja, literaturoznawca z Uniwersytetu Śląskiego.W lutym 2021 minister Czarnek wprowadził radykalne zmiany na liście, m.in. podnosząc punktację tym pismom, w których sam publikował. Protestowali naukowcy i uczelnie, np. list protestacyjny wystosował Komitet Nauk Prawnych PAN.  „Bardzo się cieszę, że na nowym, dziś opublikowanym, Wykazie czasopism naukowych »Rocznik Teologii Katolickiej» oraz »Studia z Prawa Wyznaniowego« mają już 200 pkt. Inne kraje opanują świat sztuczną inteligencją, a my wodą święconą i XVI-wiecznymi freskami w Licheniu” – napisał na Twitterze prof. Emanuel Kulczycki, członek Komisji Ewaluacji Nauki.

Ponieważ narastają obawy o sfałszowanie wyborów „Europarlament wzywa Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE, aby zorganizowało pełną misję obserwacyjną na zbliżające się wybory parlamentarne w Polsce”

Chińskie firmy przez 3 miesiące do czerwca 2023 wybudowały w świecie i u siebie 600 tysięcy stacji bazowych 5G. W USA w latach 2019-2021 wybudowano ich 100 tysięcy.

Po 20 latach wielkich inwestycji w 2022 roku energia słoneczna w skali globu dała 2,06 % całości produkcji energii elektrycznej a wiatraki  3,27 %. Niewiele ! Duży udział mają w tym Chiny.
Subsydia w świecie do paliw kopalnych są ogromne. One zaniżają ceny "brudnej" energii elektrycznej.   

Według Międzynarodowej Agencji Energii, bezpieczeństwo energetyczne to nieprzerwana fizyczna dostępność dostaw względnie mało szkodliwych dla środowiska i  po przystępnej cenie. Wydobywany głębinowo polski węgiel kamienny jest bardzo drogi. Jego wydobycie i spalanie powoduje makabryczne zatrucie środowiska i ludzi. Do 1990 roku informacje o wysokiej mineralizacji wody kopalnianej  metalami ciężkimi, pierwiastkami promieniotwórczymi i dziesiątkami tysięcy ton chlorków wprowadzanych do rzek poddane były ścisłej cenzurze. "Cechą charakterystyczną polskich kopalń jest dopływ silnie zmineralizowanych wód o zawartości soli przewyższającej 200 kg/m3 i dużych stężeniach izotopów radu sięgających nawet 400 kBq/m3. Mineralizacja uranem powstała wskutek wyługowania uranu z nadległych kompleksów pochodzenia wulkanicznego i w wyniku infiltracji została doprowadzona do pokładów węgla. W węglach pochodzących z  Górnośląskiego Zagłębia Węglowego, wśród pierwiastków promieniotwórczych występują przede wszystkim naturalne radionuklidy z szeregu uranowego z izotopem macierzystym 238U i z szeregu torowego z izotopem macierzystym 232Th. W skład tych szeregów wchodzą między innymi izotopy radu 226Ra (z rodziny uranowej) i 228Ra (z rodziny torowej). Średnia ich zawartość w węglach tego zagłębia wynosi dla 226Ra – 18 Bq/kg, a dla 228Ra – 11 Bq/kg. Na Górnym Śląsku wraz z wodami kopalnianymi trafia do środowiska naturalnego rocznie około 80 GBq izotopu 226Ra oraz około 140 GBq/rok izotopu 228Ra(79). Zawartości uranu w węglu kamiennym mieszczą się w zakresie od 0,1 do 8,5 mg/kg, zaś toru – od 0,1 do 14,9 mg/kg."

 Rozwój elektromobilności czyli ograniczenie roli napędów spalinowych docelowo wykluczy z branży samochodowej circa 25 % obecnych pracowników.  Wraz z silnikiem spalinowym zniknie w EU nawet 500 tysięcy miejsc pracy.  
Wielka fabryka Tesli w Szanghaju zatrudnia 20 tysięcy pracowników, którzy mogą wyprodukować około 1 miliona pojazdów elektrycznych rocznie. Odpowiada ona za ponad połowę globalnej produkcji koncernu Elona Muska.

 Wagę silnika elektrycznego obniżamy stosują lepsze materiały magnetyczne i wydajniejsze chłodzenie oraz optymalizując projekt. Na zdjęciu jest doświadczalny elektryczny silnik lotniczy o mocy 1 MW.

https://wszystkoconajwazniejsze.pl/andrzej-kisielewicz-bajki-o-sztucznej-inteligencji-i-prawdziwe-zagrozenia/
"ChatGPT nie myśli, nie wnioskuje, niczego nie rozumie i nie jest żadną „sztuczną inteligencją”, o ile termin ten rozumiemy zgodnie z ideami ojców dziedziny artificial intelligence jako „autonomiczny program myślący na podobieństwo człowieka” – pisze prof. Andrzej KISIELEWICZ

Niezwykłe możliwości programu ChatGPT wznowiły po raz kolejny dyskusję o zagrożeniach dla ludzkości ze strony sztucznej inteligencji. Dyskusję tę w oczywisty sposób zaburzają zjawiska z jednej strony związane z pogonią za sensacją w mediach, a z drugiej troska badaczy i szefów firm AI o zapewnienie funduszy na dalsze badania. W rezultacie większość informacji na temat GPT i możliwości sztucznej inteligencji, jakie można znaleźć w mediach, w bardzo małym stopniu opiera się na prawdzie. Jako naukowiec zajmujący się sztuczną inteligencją raczej w charakterze recenzenta niż aktywnego badacza nie mam żadnego interesu w reklamowaniu lub dyskredytowaniu osiągnięć AI, mam natomiast dość solidną wiedzę w tym zakresie i szczególną atencję dla prawdy.

    Dekadę temu napisałem książkę Sztuczna inteligencja i logika będącą podsumowaniem nieudanego przedsięwzięcia naukowego, jakim była próba zastosowania osiągnięć logiki formalnej do skonstruowania myślących maszyn. Jest tam rozdział o perspektywach rozwoju sztucznej inteligencji, który w świetle nowych osiągnięć, takich jak AlphaGo czy ChatGPT, powinien być uzupełniony. W niniejszym krótkim eseju zainteresowany Czytelnik znajdzie dokładne wyjaśnienie mechanizmów działania programu ChatGPT i moją opinię na temat realnych zagrożeń wynikających z rozwoju sztucznej inteligencji i technologii informacyjnej. Tekst, podobnie jak wspomniana książka, napisany jest z myślą o Czytelnikach posiadających szerokie zainteresowania i dowolne wykształcenie, także czysto humanistyczne.

ChatGPT – sztuczna sieć neuronowa

Zacznę od przedstawienia faktów dotyczących szczegółów budowy programu. ChatGPT jest bardzo inteligentnym programem w tym sensie, że jest wyjątkowo inteligentnym projektem, efektem zbiorowej myśli wielu ludzi o nieprzeciętnej inteligencji. Natomiast program sam w sobie nie ma ani krzty inteligencji, ani krzty inwencji. Jest takim samym programem jak każdy inny program reagujący na polecenia użytkownika (input) dokładnie według wcześniej przygotowanych przez programistów, ściśle określonych instrukcji.

GPT jest skrótem nazwy generative pre-trained transformer, co ujmuje zasadnicze cechy konstrukcji tego programu komputerowego. Generuje on teksty za pomocą techniki obliczeniowej zwanej „siecią neuronową typu transformer”, a parametry sieci zostały ustalone poprzez wcześniejsze jej „trenowanie” na przykładach z olbrzymiej bazy danych tekstowych. Generalnie na wejściu program otrzymuje fragment tekstu w języku naturalnym, na przykład zapytanie, i ma za zadanie wygenerować inny tekst, sensowny i poprawny gramatycznie, który najbardziej pasuje jako kontynuacja danego fragmentu. Dopasowanie określone jest przez bazę danych tekstowych, na której program był trenowany. Można powiedzieć, że program generuje najbardziej prawdopodobną kontynuację tekstu na podstawie tekstów występujących w bazie. Jeśli to jest zapytanie, to kontynuacją powinna być sensowna i trafna odpowiedź.
Sztuczne sieci neuronowe

Sztuczna sieć neuronowa to model obliczeń wzorowany luźno na sieci neuronów w mózgu. W stosunku do rzeczywistej sieci neuronowej w mózgu model ten jest dużym uproszczeniem i nie jest w stanie symulować pracy mózgu (przede wszystkim dlatego, że rzeczywiste mechanizmy działania mózgu i zachodzące w nim zjawiska są nam w przeważającej mierze nieznane). Ale model ten przydaje się jako pewna idea obliczeń komputerowych, takich, w których posiadamy wielki zasób przykładów łączących dane wejściowe z pożądanymi danymi wyjściowymi, lecz nie mamy odpowiedniej teorii, wystarczającego zrozumienia problemu i konkretnych wzorów matematycznych, które mogłyby stanowić podstawę do zaprojektowania odpowiedniego algorytmu.

Myślę, że warto tu przedstawić ideę tego modelu obliczeń, bo ma to zasadnicze znaczenie dla ocenienia, na ile inteligentny jest GPT i jakie są perspektywy jego dalszego rozwoju. (Czytelników o wykształceniu bardziej humanistycznym proszę o cierpliwe przebrnięcie przez kilka następnych akapitów, bo nadają one właściwy sens późniejszym ogólnym rozważaniom). W najprostszym ujęciu sztuczna sieć neuronowa służy do obliczania dowolnych funkcji postaci y = f(x). Jeśli mamy wzór matematyczny takiej funkcji albo precyzyjny sposób jej obliczania (algorytm), to można napisać odpowiedni program, który (w zasadzie) dla każdego x obliczy nam wartość y = f(x). Inna sytuacja jest, gdy mamy jakąś funkcję, która opisuje zjawisko występujące w przyrodzie, ale nie znamy w wystarczającym stopniu mechanizmów tego zjawiska, nie mamy opisu matematycznego; mamy tylko dużo konkretnych przykładów xi, dla których znamy wartości yi = f(xi).

Wówczas właśnie możemy zastosować ideę modelu obliczeń sieci neuronowej. Przekazujemy wartość x do zbioru komórek, które traktujemy jako pierwszy poziom neuronów naszej sieci (rys. 1; w praktyce przekazywane są różne części danych wejściowych x). Następnie do każdej komórki drugiego poziomu przekazywane są wartości z każdej komórki pierwszego poziomu modyfikowane wagą przypisaną do każdego połączenia (zwykle oznacza to jakiś ułamek oryginalnej wartości).
Te zmodyfikowane (ułamkowe) wartości są sumowane (ewentualnie poddane jeszcze jakiejś dodatkowej prostej operacji) i tak otrzymana wartość zapisywana jest w danej komórce drugiego poziomu. To samo dzieje się między poziomem drugim i trzecim, i kolejnymi, aż suma wartości uzyskanych na ostatnim poziomie zmodyfikowanych wagami końcowych połączeń zostanie przekazana do ostatniej komórki, która reprezentuje obliczoną wartość y. Oczywiście wartość y zależy od wartości x oraz od wszystkich wag zastosowanych po drodze. Wiemy, że dla dowolnej funkcji f (ze skończonym zbiorem argumentów) można dobrać taką sieć i takie wagi, że odpowiedni program będzie obliczał dokładnie funkcję y = f(x) (to znaczy, jeśli programowi podamy wartość x na wejściu, to zwróci nam wartość y = f(x) na wyjściu). Problem w tym, jak znaleźć odpowiednie wagi przy z góry zadanej strukturze i rozmiarach sieci.
Uczenie sieci – trening

Tu w grę wchodzi idea uczenia (trenowania) takiej sieci. Ustawiamy na początku wagi dowolnie (lub kierując się jakąś wstępną wiedzą) i uruchamiamy program uczenia. Podajemy programowi kolejne znane nam przykłady i porównujemy otrzymaną wartość z wartością oczekiwaną. Jeśli są różne, to modyfikujemy nieznacznie wagi według jakiegoś pomysłu, tak żeby otrzymać wartość bliższą oczekiwanej. Jest wiele pomysłów na to, jak automatycznie modyfikować wagi, żeby nie skakać od skrajności do skrajności i żeby stopniowo przybliżać je do prawidłowych wartości. Niestety, generalnie osiągnięcia na tej drodze były słabe. W przypadku większości problemów czas uczenia takiej ogólnej sieci okazuje się zbyt długi albo w ogóle nie widać postępu w modyfikacji wag. Dopiero idea deep learning w dziedzinie sztucznych sieci neuronowych umożliwiła znaczący postęp w zastosowaniach.

Trzeba zwrócić uwagę, że odwołując się do obliczania funkcji, nic nie tracimy na ogólności, bo w komputerze każde dane (obrazy, dźwięki, teksty) reprezentowane są jako liczby i każdy program, który przyjmuje na wejściu jakieś dane i zwraca inne dane, sprowadza się do obliczania pewnej funkcji. Sieci neuronowe najlepsze zastosowania znajdują w specyficznych dziedzinach, takich jak rozpoznawanie obrazu, identyfikacja obiektów, przetwarzanie mowy, wynajdywanie anomalii w bazach danych, przetwarzanie języka naturalnego itp. Deep learning to pomysłowa technika modyfikacji wag i innych parametrów sieci, w której programista znacznie bardziej ingeruje w proces uczenia, wykorzystując swoje rozumienie problemu i wskazując sieci istotne cechy danych na wejściu, które sieć powinna najpierw nauczyć się rozpoznawać i identyfikować, żeby wykonać zadanie bardziej złożone. Z punktu widzenia sztucznej inteligencji można to uznać za regres: rezygnację z ogólności i autonomii programu na rzecz lepszych osiągnięć w ograniczonej i dobrze zdefiniowanej dziedzinie. Jeszcze bardziej wyszukane (i ograniczające) techniki modyfikacji parametrów sieci zawarte są w sieciach typu transformer, specjalnie zaprojektowanych do przetwarzania tekstów traktowanych jako pewne całości (a nie przypadkowe ciągi słów).

W pewnym sensie można powiedzieć, że sieć w swoich parametrach wytrenowanych na zbiorze przykładów „zapamiętuje” cechy tego zbioru, tak że po podaniu jej danych wejściowych x jakiegoś z przykładów zwraca prawidłowe dane wyjściowe y = f(y) (lub ich akceptowalne przybliżenie). Jeśli ten zbiór stanowi dostatecznie duży lub dostatecznie reprezentatywny zbiór przykładów pewnej rzeczywistej funkcji (zależności) występującej w przyrodzie, to możemy mieć nadzieję, że przy podaniu sieci nieznanych danych x (spoza zbioru przykładów) wygeneruje ona prawidłowe y, odpowiadające rzeczywistej wartości y = f(x), czyli że prawidłowo będzie ona obliczać całą funkcję, również w jej nieznanej części.
Kluczowa cecha – masowość obliczeń

Pierwszą istotną cechą sieci ChatGPT jest to, że liczby parametrów i połączeń w niej idą w miliardy. Liczba parametrów w GPT-3.5 szacowana jest na 175 miliardów, a rozmiar zbioru danych tekstowych na 570 GB, co z grubsza odpowiada milionowi książek (wśród tych danych są np. dokumenty internetowe, cała angielska Wikipedia, setki tysięcy książek specjalistycznych). To, że program jest w stanie w fazie treningu przejrzeć odpowiednią liczbę razy i „zapamiętać” w swoich parametrach ten cały zbiór danych, możliwe jest dzięki jednoczesnym niezwykłym postępom technologii komputerowej. Siła obliczeniowa współczesnych komputerów, tysiąc razy większa niż jeszcze 10 lat temu, jest tu czynnikiem kluczowym.

    To właśnie dzięki temu i możliwości wykonywania miliardów operacji w ciągu jednej sekundy, oprócz wyszukanych technik dostrajania parametrów sieci, zawdzięczamy fakt, że rezultat jest wręcz oszałamiający: ChatGPT zaskakująco dobrze symuluje inteligentnego eksperta od wszystkiego, który „rozumie”, co mówimy, i „mówi” nienaganną angielszczyzną (a także wieloma innymi językami) – jak żaden człowiek na świecie. Efekt jest doprawdy genialny i oszałamiający. Nazwa „sztuczna inteligencja” wydaje się użytkownikom jak najbardziej adekwatna. Oszołomienie potęguje fakt, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć reakcji tego programu. Nie wiemy, jak ustawione są wagi w sieci, nie wiemy, co one znaczą, i jako że są ich miliardy, nie jesteśmy w stanie ich poznać. Co więcej, działanie sieci typu transformer zawiera również pewne elementy losowe, np. próbkowanie z rozkładu prawdopodobieństwa. W rezultacie generowany tekst zależy w pewnym stopniu od przypadku. Generalnie nie jesteśmy w stanie dokładnie przewidzieć, jaki tekst zostanie wygenerowany. To, co się dzieje w środku programu, jest typową „czarną skrzynką”.

Cenzura wypowiedzi

Trzeba dodać, że poza głównym mechanizmem trenowania sieci ogólnymi wyszukanymi technikami deep learning i transformer w programie ChatGPT zastosowano techniki pre– i post-processingu, dodające różne filtry i ograniczenia w celu kontrolowania generowanych odpowiedzi. Na przykład przed prezentacją odpowiedzi użytkownikowi program przeprowadza weryfikację zawartości, kontrolę gramatyki, filtrowanie nieodpowiednich treści, cenzurę niepożądanych wyrażeń itp. Filtry te zaprogramowane są niejako „ręcznie”, więc są na tyle skuteczne, na ile programistom udało się świadomie ograniczyć niepożądane efekty i błędy. W szczególności pewne łatwo obserwowalne cechy ChatGPT, jak na przykład grzeczność i polityczna poprawność, unikanie dostarczania informacji niebezpiecznej lub kryminogennej i inne charakterystyczne zachowania są rezultatem takich dodatkowych filtrów.

Niedoskonałość takich ręcznych technik filtrowania pokazuje przykład dotyczący wcześniejszej wersji ChatGPT, która na prośbę o podanie stron internetowych z filmami pornograficznymi odmawia, powołując się na etykę, a na prośbę o podanie stron, które należy zablokować, żeby ich dzieci nie mogły oglądać, podaje pełną listę. Program nie rozumie, że w istocie jest to to samo pytanie.
Czy ChatGPT myśli?

Żeby uzmysłowić sobie jak mało wspólnego GPT ma z naturalną inteligencją, można powiedzieć, że w czacie GPT jest tyle samo myślenia co w teoretycznym programie, który szuka zadanego fragmentu tekstu w olbrzymim zbiorze danych i gdy znajdzie, to po prostu przepisuje jego kontynuację; gdy zaś nie znajdzie, to stara się znaleźć tekst najbardziej podobny i przepisując kontynuację, stosuje odpowiednie modyfikacje. Taki program jest tylko teoretyczny, bo każdorazowe przeszukiwanie całego zbioru danych wielkości 570 GB przy obecnej wydajności komputerów trwałoby tygodniami. A my potrzebujemy prawie natychmiastowej reakcji programu na każde zapytanie. Stąd pośrednia realizacja powyższego pomysłu: najpierw „trenujemy” sieć, żeby „zapamiętała” w swoich miliardach parametrów najistotniejsze cechy zbioru danych tekstowych, a odpowiedzi dostatecznie bliskie oryginalnym przykładom generuje sieć i robi to dostatecznie szybko.

    Z powyższego opisu wynika, że ChatGPT nie myśli, nie wnioskuje, niczego nie rozumie i nie jest żadną „sztuczną inteligencją”, o ile termin ten rozumiemy zgodnie z ideami ojców dziedziny artificial intelligence jako „autonomiczny program myślący na podobieństwo człowieka”. Chciałoby się rzec, że GPT nic nie rozumie, bo generuje kontynuację tekstu wyłącznie na podstawie cech zewnętrznych tekstu, ponieważ ma charakter czysto syntaktyczny, bez żadnej semantyki. Ale nie jest to całkiem prawdą. W procesie uczenia deep learning zawarta jest też pewna wiedza na temat znaczeń słów, ich bliskoznaczności itp. Brak jest natomiast wiedzy na temat znaczeń zdań (i ciągów zdań), bo my, ludzie, ciągle nie wiemy, na czym polega ten fenomen, jak zdanie języka naturalnego uzyskuje znacznie (model formalno-logiczny okazał się nieadekwatny, a filozoficzne rozprawy na ten temat nie dają nam niestety takiego zrozumienia problemu, które można by wykorzystać w programowaniu).

Myślenie i inteligencja

Są inżynierowie AI, którzy na poważnie twierdzą, że ChatGPT jednak myśli, że podobny jest (ich zdaniem) mechanizm myślenia w mózgu ludzkim, gdzie rzecz polega również na wykonywaniu w sposób prawie deterministyczny, z elementami losowości, pewnego algorytmu. Sprzyja temu niezwykły efekt programu GPT, którego liczne reakcje na nasze zapytania zdają się w ewidentny sposób przekraczać zdolności intelektualne pojedynczych ludzi.

Twierdzenia o tym, że myślenie jest po prostu wykonywaniem pewnego złożonego algorytmu, że ma charakter podobny do działania programu komputerowego, towarzyszą badaniom nad sztuczną inteligencją od początku tej dyscypliny. Trudno z nimi polemizować, gdy wiemy, na czym polega działanie programu komputerowego, a nie wiemy, na czym polega nasze myślenie, gdy nie jesteśmy w stanie porównać mechanizmów działania. Możemy jedynie wyrazić nasze odmienne przekonanie, że mechanizmy myślenia w mózgu są jednak znacznie bardziej skomplikowane. A na wsparcie tego przekonania przytaczać różne fakty. Stosunkowo nowym potwierdzeniem na rzecz tej ostatniej tezy jest odkrycie, że budowa neuronu okazuje się znacznie bardziej skomplikowana i wielopoziomowa, a jego funkcje znacznie bardziej złożone niż owa prosta idea zastosowana w sztucznej sieci neuronowej. Jeśli chodzi o sam ChatGPT, to wystarczy dobrać odpowiednie przykłady, żeby wykazać zupełnie bezspornie, że ten program nie myśli i nie umie wyciągać najprostszych wniosków.

Swego czasu popularna była tzw. operacyjna definicja sztucznej inteligencji oparta na słynnym teście Turinga. Najkrócej: jeśli człowiek nie jest w stanie odróżnić podczas czatu odpowiedzi człowieka od odpowiedzi programu komputerowego, to znaczy, że program osiągnął poziom ludzkiej inteligencji. Czy ChatGPT przeszedłby test Turinga? Wygląda na to, że nie ma nawet sensu organizować tego testu. Oryginalny warunek Turinga na uznanie programu komputerowego za obdarzonego inteligencją wymagał, żeby co najmniej 70 proc. ludzi nie było w stanie odróżnić odpowiedzi komputera od odpowiedzi człowieka. ChatGPT łatwo odróżnić: jego odpowiedzi są „za mądre” jak na człowieka, zbyt wszechstronne. Można zaryzykować twierdzenie, że dziś nawet 90 proc. ludzi uznałoby ChatGPT-3.5 za… inteligentniejszy od człowieka – mądrzejszy od dowolnego laureata Nagrody Nobla.
Przykład

Pokazanie, że ChatGPT-3.5 ma olbrzymią wiedzę, ale nie umie myśleć, nie umie wnioskować i nie rozumie tekstu, który przetwarza, czyli wymyślenie odpowiednio „niewygodnych” pytań, wymaga pewnej znajomości mechanizmu działania programu. Niektórzy trafiają na takie sytuacje przypadkowo. Ja po serii prób doszedłem do takiego krótkiego czatu, który każdy może ocenić sam:

JA: Adam przyszedł do restauracji z dwiema dziewczynami: Alą i Olą. Te trzy osoby trzeba rozsadzić przy okrągłym stoliku tak, żeby dziewczyny nie siedziały koło siebie. Czy to jest możliwe?
GPT: Tak, jest możliwe rozsadzić Adama, Alę i Olę przy okrągłym stoliku w taki sposób, żeby dziewczyny nie siedziały obok siebie. Oto jedno z możliwych rozwiązań:
Adam
Ola
Ala
Adam

W tym układzie dziewczyny są oddzielone przez Adama, który siedzi między nimi. Ważne jest, aby zauważyć, że przy okrągłym stole istnieje wiele możliwości rozsadzenia osób, a to tylko jedno z wielu rozwiązań.

JA: Twoja odpowiedź jest błędna, bo zawiera dwóch Adamów.
GPT: Przepraszam za mój błąd. Oto poprawione rozwiązanie:

1. Adam 2. Ola
Adam
Ala

W tym przypadku dziewczyny są rozdzielone przez Adama, który siedzi między nimi. Jeszcze raz przepraszam za zamieszanie spowodowane wcześniejszym błędem. Dziękuję za zwrócenie uwagi.

JA: Masz rozsadzić trzy osoby, a nie cztery. Wskaż sposób rozsadzenia 3 osób!
GPT: Przepraszam za moje pomyłki. Oto poprawione rozwiązanie dla trzech osób:

Adam
Ola
Ala

W tym układzie Adam siedzi obok Oli, a Ola jest oddzielona od Ali przez Adama. Dzięki temu obie dziewczyny nie siedzą obok siebie. Jeszcze raz przepraszam za zamieszanie i dziękuję za cierpliwość.

    Po tej próbce możliwości ChatGPT-3.5 można zapytać retorycznie, kto gotów jest powierzyć tej „sztucznej inteligencji” kierowanie statkiem kosmicznym lub jakiekolwiek odpowiedzialne zadanie? (Warto dodać, że komercyjny ChatGPT-4 „próbuje rozwiązać” to zadanie w podobny sposób).

Zastosowania GPT

Nie zmienia to faktu, że GPT jest fantastycznym osiągnięciem programistycznym, które ma szereg znakomitych potencjalnych zastosowań. Po pierwsze, znacznie ulepsza proces wyszukiwania informacji w porównaniu z klasyczną wyszukiwarką Google’a. Odpowiednimi pytaniami można nakierować program dokładnie na informacje, które nam są potrzebne. GPT potrafi rozwiązywać zadania z matematyki i fizyki, łatwe i nawet bardzo trudne. Oczywiście polega to w swej istocie na modyfikowaniu rozwiązań znajdujących się w zbiorze danych treningowych. Tutaj użytkownik musi sprawdzić, czy modyfikacja jest trafna. Jeśli chodzi o matematykę, to często taka modyfikacja powoduje jakąś niespójność, błąd, który dyskwalifikuje całe rozwiązanie. Jednak najczęściej pokazuje to właściwą metodę rozwiązania i jest bardzo pomocne, wystarczające dla kogoś rozumiejącego matematykę zawartą w zadaniu i rozwiązaniu.

GPT jest świetny jako przeglądarka różnych obszernych tutoriali i instruktaży. Na przykład dużo łatwiej zapytać GPT, jak wykonać jakąś operację w Excelu, żeby uzyskać jakiś efekt, niż szukać tego w bardzo obszernym tutorialu. GPT nadaje się świetnie do tworzenia różnych tekstów okolicznościowych, szczególnie o rutynowym charakterze – trzeba tylko ogólnie napisać, co ma być w tekście, i sprawdzić, co wygeneruje program. Zwykle wystarczą niewielkie własne poprawki, żeby tekst dokładnie spełniał nasze wymagania. GPT nadaje się także znakomicie do korekty napisanego tekstu (szczególnie przydatne, gdy piszemy w języku innym niż ojczysty), do automatycznych tłumaczeń, do tworzenia podsumowań długich tekstów. Jakość jest naprawdę wysoka. GPT potrafi też pisać krótkie programy komputerowe w różnych językach, chociaż tutaj, jak wszędzie, wymagane jest sprawdzenie przez użytkownika wygenerowanego kodu.

    Problem w tym, jeszcze raz to podkreślmy, że GPT nie posiada żadnej zdolności rozumienia ani odróżniania prawdy od fałszu. Dlatego zawsze konieczne jest sprawdzenie rezultatu, jeśli zamierzamy go użyć w praktyce, w takim czy innym celu. Niemniej jest wielce prawdopodobne, że GPT i inne podobne transformatory tekstu zrewolucjonizują edukację, choćby dlatego, że nauczyciele będą musieli znaleźć sposoby obrony przeciwko masowemu wykorzystywaniu tych programów przez uczniów.

Głosy autorytetów

W trakcie dyskusji na ten temat na moje uwagi jeden z interlokutorów parający się zawodowo filozofią odpowiedział, że on woli jednak ufać fachowcom z dziedziny sztucznej inteligencji, bezpośrednim współtwórcom nowych technologii i zachodnim autorytetom naukowym. A ci w większości przestrzegają przed zagrożeniami i przewidują rychłe powstanie sztucznej inteligencji przekraczającej inteligencję człowieka (Artificial General Intelligence). Odrzekłem, iż rozumiem taką postawę laika, ale mam nadzieję, że filozof weźmie pod uwagę argumenty pokazujące, że taka postawa jest poznawczo bardzo wątpliwa.

Problem w tym, że większość wypowiadających się badaczy dziedziny jest żywotnie zainteresowanych tym, żeby obraz stanu badań był jak najbardziej obiecujący. Od ich wypowiedzi zupełnie bezpośrednio zależy poziom finansowania dziedziny. System grantowy finansowania badań naukowych preferuje koloryzowanie perspektyw badawczych. Większość wypowiadających się publicznie to fachowcy w bardzo specjalistycznych dziedzinach, niemający czasu i odpowiedniego wykształcenia, pozwalającego na szerszą refleksję nad całością badań (współczesna nauka zdecydowanie preferuje ścisłą specjalizację; różne próby badań interdyscyplinarnych mają na ogół złą renomę w świecie nauki). Wypowiedzi specjalistów na tematy ogólne mają więc cechę wspólną z medialnymi wypowiedziami celebrytów… na dowolny temat. Drugą grupą wypowiadających się są przedstawiciele mediów. Tu rzecz jest oczywista. Media zainteresowane są głównie sensacją. Zagrożenie sztuczną inteligencją to nośny temat odgrzewany przy okazji każdego spektakularnego osiągnięcia w dziedzinie AI. W odniesieniu do sztucznej inteligencji nie jest łatwo znaleźć wypowiedź, która nie miałaby cech stronniczości i była oparta na wiedzy i rozeznaniu. Żeby taką wypowiedź rozpoznać, trzeba mieć rozeznanie w dziedzinie i odpowiednią wiedzę.
Co mówi Sam Altman?

Jeśli dobrze poszukać, to można znaleźć w internecie bardziej szczerą wypowiedź Sama Altmana, szefa laboratorium badawczego OpenAI, które wyprodukowało GPT. W wywiadzie zatytułowanym OpenAI’s CEO Says the Age of Giant AI Models Is Already Over [LINK] twierdzi on, że strategia badawcza bazująca na masowości obliczeń, która przyniosła sukces ChatGPT, jest wyczerpana. Dalsze zwiększanie modelu nie przyniesie już wyraźnych postępów. Przyszły rozwój sztucznej inteligencji będzie wymagał nowych pomysłów. Nie bardzo wiadomo jakich. Powiedział też, a było to w kwietniu 2023 r., że obecnie OpenAI nie pracuje nad kolejnym modelem GPT-5.

Najwidoczniej odpowiedzialni za finanse firmy przywrócili szefa do pionu, bo niecałe dwa miesiące później w wideo na YouTube zatytułowanym OpenAI CEO Sam Altman Reveals Shocking GPT-5 Details [LINK] przekonywał, że GPT-4 będzie niczym w porównaniu z powstającym właśnie GPT-5. W nowym modelu zapowiedział dowolną długość tekstu na wejściu, ograniczenie przesadnych przeprosin i pomniejszania swojej wartości przez program, nadanie mu charakteru większej pewności siebie i wiarygodności oraz większą spójność z wcześniejszymi fragmentami konwersacji. Zapowiedział również ulepszenie zdolności obliczeń matematycznych i rozumowania logicznego. I wreszcie GPT-5 ma być bardziej kontaktowy – dopuszczający dane multimedialne, rysunki, zdjęcia, nagrania, reagujący na mowę, a nawet na gesty i emocje rozmówcy. To już prawdziwa sztuczna inteligencja – powie ktoś.

Część z tych obietnic ma charakter trywialny (kwestia odpowiednich filtrów); część z pewnością da się osiągnąć zwiększeniem (jednak) rozmiarów modelu. Wprowadzenie kontaktu audio-wizualnego jest w zakresie możliwości współczesnej technologii, chociaż z pewnością będzie wymagało mnóstwo pracy i nie jest wykluczone, że nie uda się tego osiągnąć w zapowiadanym terminie do połowy roku 2024. Ulepszenie zdolności do rozwiązywania zadań matematycznych można osiągnąć poprzez wytrenowanie modelu na odpowiednio zwiększonym zbiorze przykładowych rozwiązań, jednak przy tej technice nie da się wyeliminować regularnych błędów w rozwiązaniach, bo nie ma żadnego pomysłu na automatyczne sprawdzanie poprawności rozwiązań (nie ma nic o tym w literaturze i nie słychać o żadnych badaniach w tym kierunku). Ulepszenie zdolności do rozwiązywania zadań matematycznych można też osiągnąć poprzez włączenie w model technik bezpośredniego zastosowania znanych algorytmów tak jak w programie Wolfram Alpha – program musiałby decydować, czy użyć technik modelu językowego, czy bezpośrednich algorytmów rozwiązania. Natomiast możliwości ulepszenia zdolności do logicznego rozumowania nie widzę, tak jak nie widzę możliwości wyposażenia GPT w zdolność odróżniania prawdy od fałszu. Więcej o tym za chwilę.
Co to jest sztuczna inteligencja?

Swego czasu toczyły się poważne dyskusje na temat definicji sztucznej inteligencji (przy pełnym braku rozeznania roli i funkcji definiowania w praktycznej logice – trzymano się wówczas wzorców z logiki formalnej). Dziś wypracowano pojęcie „ogólnej sztucznej inteligencji” (ang. Artificial General Intelligence, AGI) na określenie (potencjalnego) programu komputerowego, który osiągnie poziom inteligencji człowieka we wszystkich aspektach ludzkiego myślenia (a w wielu go przewyższy ze względu na znacznie większy od człowieka potencjał obliczeniowy). AGI odróżniać należy od specjalistycznych systemów AI (specjalistycznych systemów sztucznej inteligencji) wykonujących konkretne ograniczone zadania, które wykonywane przez człowieka wymagają inteligencji. Są to zazwyczaj zadania bardzo wyspecjalizowane, za to jakość ich wykonywania często przekracza możliwości człowieka.

    W tym miejscu trzeba wyraźnie powiedzieć: AGI nie istnieje i nie widać jej na horyzoncie badań. Do specjalistycznych systemów AI znacznie bardziej pasuje nazwa „inteligencja obliczeniowa” (ang. computational intelligence). Ich siła bierze się głównie z olbrzymiej mocy obliczeniowej. Przez pewien czas była tendencja, żeby nazwę artificial intelligence zamienić właśnie na computational intelligence, ale zwyciężyły, jak widać, względy marketingowe, a razem z nimi ciągle trwające pomieszanie pojęć w głowach klientów, odbiorców i sponsorów.

Warto zdawać sobie sprawę, że historia AI to prawdziwy ciąg obietnic bez pokrycia. W roku 1970 Marvin Minsky, jeden z ojców założycieli dziedziny AI, powiedział był w „Life Magazine”, że „w ciągu trzech do ośmiu lat będziemy mieli maszynę z ogólną inteligencją na poziomie przeciętnego człowieka”. Podobne zapowiedzi o maszynach, które osiągną i przekroczą w sposób niewyobrażalny ludzką inteligencję, były składane wcześniej i później wielokrotnie przez wybitnych naukowców, w tym nawet laureatów Nagrody Nobla, skutecznie mieszając ludziom w głowach. W swoich ostatnich wypowiedziach sprzed dekady Marvin Minsky mówił, że ogólną sztuczną inteligencję będziemy mieli „za osiem lub za czterysta lat”. To akurat bardzo trafnie oddaje poziom naszej wiedzy na temat ogólnych mechanizmów inteligencji będącej podstawą tej projekcji.
Uczenie się na błędach i porażkach

Z historią sztucznej inteligencji Czytelnik może zapoznać się w mojej książce Sztuczna inteligencja i logika. Starałem się tam opisać tę historię obiektywnie, jako osoba, która nie jest zainteresowana ani umniejszaniem osiągnięć, ani nadmiernym pompowaniem sukcesów. Główną treścią tej książki jest jednak pogłębiony opis i analiza zakończonego już przedsięwzięcia naukowego, prowadzonego w ramach badań nad sztuczną inteligencją, jakim była próba wykorzystania osiągnięć logiki formalnej do zbudowania myślących maszyn. Ta próba, znana jako logical approach in AI, skończyła się spektakularną klapą i warto zastanowić się dlaczego. Byłem przekonany, że lada chwila powstaną podobne książki w języku angielskim, więc nawet nie usiłowałem zainteresować wydawców zagranicznych tłumaczeniem mojej książki. Owszem, kilku najbardziej znanych przedstawicieli AI przyznało półgębkiem, podczas półprywatnych spotkań, na konferencjach, że ten kierunek badań nie zakończył się sukcesem, ale ewidentnej klęski nikt nie chciał publicznie ogłaszać, a tym bardziej zagłębiać się w jej przyczyny. Wedle mojej najlepszej wiedzy do dziś nie ma na Zachodzie książki analizującej powody tej dramatycznej porażki. Oczywista prawda, że powinniśmy się uczyć także na błędach, nie znajduje zastosowania w nauce, gdzie obowiązuje system finansowania grantowy i zasady jak najlepszej reklamy mającego powstać produktu.

Mógłby ktoś pomyśleć, że moja książka o sztucznej inteligencji jest już nieaktualna, bo rozwój AI bardzo przyspieszył w ostatnich latach. A jednak jest przeciwnie. Co prawda moja książka została wydana w 2011, a nowe poprawione wydanie w 2015 r., ale pozostaje aktualna w najwyższym stopniu, ponieważ w większości dotyczy analizy porażki przedsięwzięcia naukowego – nikt inny nie uznał za stosowne dokonać takiej analizy ani wyciągnąć wniosków. W mojej książce wystarczyłoby dopisać niewielki rozdział o znakomitych osiągnięciach AI w ostatniej dekadzie – w celu uaktualnienia obrazu (w szczególności o rozwoju technik uczenia sieci neuronowych i metod obliczeń masowych opartych na probabilistyce), wskazać, że jest to zgodne z przewidywaniami zawartymi w pierwszym wydaniu książki i podkreślić, że jednak te technologie nie mają wiele wspólnego z oryginalnym celem stworzenia ogólnej AI, a samodzielnie „myślącej maszyny” nie widać ciągle nawet na horyzoncie badań.
Zagrożenia

Obawa, że myślące maszyny czy też jakaś egzystująca w sieci sztuczna inteligencja zaatakują ludzi, opanują ludzką cywilizację, to na dzisiaj „bajki dla robotów”, żeby odwołać się do tytułu książki Lema; kompletna fantasmagoria. Jednym z „apostołów” tej fantasmagorii na polskim gruncie jest prof. Andrzej Zybertowicz (moje dyskusje z nim stały się zaczynem tego artykułu). Pomysł, żeby umożliwić programom takim jak GPT automatyczne uruchamianie jakichś procesów fizycznych, bez nadzoru człowieka, jest tak samo mądry, jak uzależnienie uruchomienia rakiet z głowicami atomowymi od rzutu monetą. Oczywiście nie da się wykluczyć, że ktoś gdzieś na taki pomysł wpadnie, ale zagrożeniem jest tu ludzka głupota, a nie sztuczna inteligencja. Realnie można mówić o zagrożeniach rozwojem specjalistycznych systemów AI, ale mieszanie do tego nazwy „sztuczna inteligencja” tworzy fałszywe wyobrażenia i odwraca uwagę od istoty zagrożenia. Należy więc mówić precyzyjniej o zagrożeniu dalszym rozwojem technologii informacyjnych. Jest ono realne, na tyle, na ile realne zagrożenia niesie ze sobą rozwój każdej nowej technologii – może być ona użyta w złych celach.

Jednak (jak słusznie zwraca uwagę prof. Zybertowicz) rozwój nowych technologii informacyjnych niesie ze sobą również specyficzne zagrożenia, których nie ma w przypadku na przykład broni masowej zagłady. Jedno z nich to fakt, że rozwój ten zdaje się wymykać spod naszej kontroli, a jednocześnie zmieniać rewolucyjnie nasze życie społeczne, w kierunku, który bynajmniej nie wydaje się ani dobry, ani pożądany. Wizja, gdzie ludzie większość życia spędzają w świecie wirtualnym, przylepieni do laptopów i smartfonów czy z czymś w głowie, co zastąpi w przyszłości te urządzenia, ma charakter raczej przerażający. Dążymy w tym kierunku jakby wbrew naszej woli. Na potencjalnie katastrofalne zastosowanie programów typu GPT zwrócił z kolei uwagę mój kolega prof. Jerzy Surma.

    Realna jest idea takich zindywidualizowanych programów, które nie tylko mogą rozmawiać z tobą na wszystkie tematy, ale mogą przede wszystkim rozmawiać z tobą na twój temat i twoich problemów, bo uczą się ciebie – stają się twoim największym przyjacielem, powiernikiem, odgadują twoje nastroje – a przy okazji, czemu nie, mówią ci, na kogo powinieneś głosować. Realne jest zagrożenie, że wielkie korporacje czy quasi-totalitarne reżimy użyją zaawansowanych narzędzi informatycznych do manipulacji społeczeństwami i ich kontrolowania. Nie żadna sztuczna inteligencja, ale olbrzymia moc obliczeniowa współczesnych komputerów i algorytmy przetwarzania olbrzymich baz danych umożliwiają pełną kontrolę nad całymi społeczeństwami i każdym obywatelem z osobna. (To, że algorytmy te rozwijane są w ramach badań sygnowanych etykietą AI, nie ma tu znaczenia).

Zabronić badań?

Postulaty, żeby zabronić badań nad sztuczną inteligencją (które według doniesień medialnych zgłasza nawet sam Elon Musk) oparte są na nieporozumieniach związanych z nazwą „sztuczna inteligencja”. Jeśli już, to trzeba by postulować zaprzestanie dalszego rozwoju technologii informacyjnych w ogóle, bo trudno tu oddzielić nowoczesne produkty niosące zagrożenia od tych ewentualnie bezpiecznych (kto miałby dokonywać segregacji?). Liczyć na to, że Chiny zastosują się do tych szlachetnych apeli, graniczy z brakiem wyobraźni klimatystów, a same apele mają w sobie jednak element buntu woźniców przeciw automobilom. Wydaje się, że najlepszym lekarstwem na część tych zagrożeń jest równoległy rozwój społeczeństwa i świadomości, że zbytnie uzależnienie od produktów IT ma charakter nałogu, z którym w przypadkach skrajnych należy walczyć tak samo jak z uzależnieniem narkotykowym. Z doniesień medialnych wiadomo, że szefowie firm IT mocno chronią swoje dzieci przed nadużywaniem smartfonów i laptopów i dbają przede wszystkim o ich zdrowy fizycznie tryb życia. Mam poważne wątpliwości, czy Sam Altman, promujący model edukacji OpenAI Academy na bazie czata GPT, wybierze taki właśnie model kształcenia dla swoich dzieci. Nowy model edukacji powinien przede wszystkim wziąć pod uwagę, jak zbalansować dostęp do produktów technologii IT z zajęciami o całkowicie odmiennym charakterze.

Słuszne jest przestrzeganie i zwracanie uwagi na możliwość użycia nowoczesnej technologii informacyjnej do manipulacji społeczeństwami, a w konsekwencji do zniszczenia mechanizmów demokracji. Ale powinno to iść w parze z dostrzeżeniem innych nowych zagrożeń dla demokracji, jakim są na przykład neomarksistowskie eksperymenty w zachodnich demokracjach, pachnące niepokojąco „nowym, wspaniałym światem”. Przyjmując stoicką postawę: albo nam się uda uratować demokrację i ją naprawić (bo w tej chwili jest w ewidentnym kryzysie), albo będziemy mieli kolejny totalitaryzm, tym razem w świecie Zachodu, z wykorzystaniem zaawansowanej technologii IT albo bez, kto to wie, totalitaryzm, który wprowadzą wielkie korporacje albo „zjednoczona partia wielkiego postępu” (która może nawet będzie palić smartfony i laptopy na stosach); a co będzie potem, to Bóg jeden raczy wiedzieć.
Logiczne myślenie i rozumienie języka naturalnego

Najsłabszą stroną programu ChatGPT i innych specjalistycznych systemów AI jest brak zdolności do wyciągania logicznych wniosków, brak mechanizmów logicznego myślenia w tych systemach. (Dobitnie ilustruje to przykład załączony powyżej). Po klęsce próby zastosowania logiki formalnej w badaniach nad sztuczną inteligencją musimy dojść do wniosku, że nie wiemy nawet, na czym właściwie polega praktyczne, logiczne myślenie, praktyczne rozumowanie (nie uczymy tego w szkołach!), więc niby jak chcemy skonstruować myślące maszyny? Na ślepo?

Łączyć, łączyć sieci neuronowe, aż może inteligencja i świadomość same się wyłonią? Niektórym może trudno uwierzyć, ale takie jest ciągle podejście niektórych naukowców do AI.

Próbę zrozumienia zagadnień związanych z logicznym myśleniem zawiera moja druga książka Logika i argumentacja. Analiza tam zawarta pokazuje w szczególności, jak daleka jest droga do stworzenia prawdziwej sztucznej inteligencji na podstawie naszej wiedzy i rozeznania w tym zakresie. Trudno sobie wyobrazić prawdziwą sztuczną inteligencję bez rozumienia języka naturalnego, bez umiejętności stwierdzenia, że dwa zupełnie różne ciągi zdań mogą znaczyć w zasadzie to samo. Przypomnijmy przywoływany już przykład – sztuczna inteligencja powinna wiedzieć, że prośba o podanie jakichś zakazanych stron internetowych i prośba o podanie stron, które „chciałbym zablokować dziecku”, są w pewnym zakresie tożsame. W książce podaję inne przykłady, w których dwa zupełnie różne ciągi zdań w języku naturalnym mają w istocie to samo znaczenie.

    Co to jest znaczenie? Wydaje nam się, że wiemy mniej więcej, co to jest znaczenie słowa, chociaż dla bardziej abstrakcyjnych słów nasze intuicje się rozmywają. Jednak mechanizmu przypisywania znaczenia zdaniom lub ciągom zdań języka naturalnego po prostu na razie nie rozumiemy. Model formalno-logiczny, który próbowano zastosować w logicznym podejściu do AI w stosunku do języka naturalnego, okazał się kompromitującym uproszczeniem i odsłonił jedynie nasze pokłady niewiedzy. Logiczne myślenie i rozumienie języka naturalnego ciągle pozostaje wąskim gardłem w badaniach nad sztuczną inteligencją, z czego wielu specjalistów w ogóle nie zdaje sobie sprawy.

Prawda

Podobny i ściśle związany z powyższym jest problem z rozpoznawaniem prawdy. Czymże jest prawda? Ileż mamy dzieł filozoficznych na ten temat? Ileż analiz? Tyle, że nie dają nam one żadnej praktycznej wskazówki, która pozwoliłaby programowi komputerowemu odróżnić prawdę od fałszu. Celebrowana „definicja prawdy” Alfreda Tarskiego, napisana w ścisłym języku matematyki – za przeproszeniem – zda się psu na budę, tak jak cały formalno-logiczny model rozumowania – przynajmniej jeśli chodzi o skonstruowanie myślącej maszyny. Brak możliwości zastosowania naszych „mądrości” na temat prawdy, logiki i języka w programach komputerowych w celu uczynienia ich „mądrzejszymi” jest znakomitym przykładem dla właściwej oceny wartości części naszej wiedzy pielęgnowanej na uniwersytetach: albo jest ona bezwartościowa, albo ma inny charakter niż wiedza nauk ścisłych, i tej różnicy jak widać również nie rozumiemy. Zresztą utrzymywanie, a nawet zwycięski marsz na dzisiejszych uniwersytetach dziedzin, które przeczą śmiało i bez zawstydzenia zdrowemu rozsądkowi, jest najlepszym dowodem naszej intelektualnej niedojrzałości. Chwilowy kryzys czy objaw nadciągających wieków ciemnych? Czas pokaże. Wizja sztucznej inteligencji współegzystującej z powszechną ludzką głupotą, znakomitych osiągnięć technologicznych z degeneracją więzi społecznych, internet jako narzędzie do szerzenia i utrzymywania dezinformacji w ludzkich społecznościach – takiej wizji wykluczyć się nie da.

Żeby zapobiec czarnym scenariuszom, pilna wydaje się nie tylko reforma edukacji uwzględniająca postęp technologiczny, szczególnie w sferze technologii informacyjnych, oraz dbająca o właściwe wyważenie proporcji między czasem spędzanym przez młodzież w świecie wirtualnym i w świecie fizycznym. Konieczny jest też powrót w edukacji do prymatu pojęcia prawdy. W szczególności konieczne są praktyczne zajęcia dotyczące odróżniania prawdy od fałszu, informacji wiarygodnej od budzącej wątpliwości, wyszukiwania w zasobach internetu informacji prawdziwych. To ostatnie staje się wręcz umiejętnością pierwszej potrzeby, gdy według luźnych oszacowań w internecie jest znacznie więcej informacji przedstawiającej fałszywy obraz rzeczywistości niż wiedzy zgodnej z faktycznym stanem rzeczy. Internet, który miał się stać niezwykłym narzędziem poszerzania wiedzy, stał się narzędziem szerzenia kłamstw i zabobonów z niewyobrażalną wcześniej prędkością. To niezwykle groźne zjawisko nie spotkało się jeszcze z adekwatną reakcją głównie dlatego, że szerząca się dziś w świecie zachodnim „ideologia postępu” nie wydaje się być zbytnio zainteresowana klasycznym pojęciem prawdy. W miejsce to proponuje koncepcje „względności prawdy”, „mojej prawdy”, „twojej prawdy” itp., prowadzące nawet do podważania dobrze ugruntowanych ustaleń nauki i zdrowego rozsądku.

Według klasycznej definicji prawda to właściwość zdań i opisów polegająca na ich zgodności z rzeczywistością, z faktycznym stanem rzeczy. Pretekstem do podważania tej definicji jest to, że jest ona ogólnikowa i niejasna, że przy bardziej skomplikowanych zdaniach i opisach (ciągach zdań), przy niejasnych stanach rzeczy, nie daje ona żadnego kryterium rozstrzygania. To prawda. Wiele rzeczy w naszym postrzeganiu świata pozostaje niejasnych, wiele nie rozumiemy. Ustalenie, jak naprawdę się rzeczy mają w takich przypadkach, pozostaje ciągle wyzwaniem, zadaniem do wykonania. Natomiast nie ulega wątpliwości, że istnieje obszar ścisłej nauki, pozytywnie rozumianego zdrowego rozsądku (jako podstawy nauki) oraz codziennego doświadczenia, gdzie kwestia prawdy jest jasna (dla naukowców i zdrowo myślących ludzi) i nie wymaga żadnych odwołań do definicji. W tym obszarze jasne jest, co jest prawdziwe, a co jest fałszywe, a co może ewentualnie ulec zmianie pod wpływem nowych odkryć. Jasne jest, czego się trzymać. Bez polegania na prawdzie w tym zakresie runęłaby nasza cywilizacja i pewność życia codziennego.

O tym, jak rozpoznawać tę prawdę, jak ją wyszukiwać w internecie, trzeba zacząć uczyć w szkołach. Mnie osobiście niezbędny wydaje się powrót do edukacji przedmiotu pod nazwą „logika praktyczna” – z naciskiem na „praktyczna” i z uwzględnieniem doświadczeń z nieudanych prób zbudowania sztucznej inteligencji. Chociaż obawiam się, że moje osobiste zabiegi w tym kierunku to niestety głos wołającego na puszczy.
Andrzej Kisielewicz"

 Według danych Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i ONZ w nominalnym PKP per capita zajmujemy mierne 50 miejsce w świecie. PKB "mocarstwowej" Polski stanowi circa 15% PKB Niemiec. Ale niechciani imigranci sprowadzili na Niemcy ogrom kłopotów i Niemcy czeka stagnacja. 
Nie można zapominać o tym że sporą część "polskiego" PKB różnymi sposobami konsumuje zachodni kapitał. 

 Fundamentem siły politycznej i militarnej państwa jest własny (!) system gospodarczy. Narracja cepów z nie - rządu jaką to wielką pozycje uzyskała Polska dzięki wojnie na Ukrainie i o tym że Niemcy już się nie liczą, z hukiem rozpadła się na spotkaniu NATO w Wilnie gdzie Polski nikt nie traktował poważnie. Napinanie cudzych muskułów to specjalność ultra głupców. To nic nowego. Sanacja liczyła na to że Francja i Wielka Brytanie zniszczą Niemcy gdy te napadną na Polskę

Bardzo niepokojące są przewidywania że Polska przestanie doganiać Europę Zachodnią ( tracąca pozycje w świecie ! ) a konwergencja zamieni się w dywergencje.
1.Jednorazowa Dywidenda Demograficzna wyczerpuje się a społeczeństwo się starzeje. Elon Musk wymienia kryzys demograficzny jako jedno trzech wielkich zagrożeń dla przyszłości krajów. 
2.Majątek narodowy można było sprzedać tylko jeden raz. "Zjeść ciastko i mieć ciastko" to frazeologizm używany, kiedy chcemy powiedzieć, że pewne wybory niosą ze sobą ciężkie, nieodwołalne konsekwencje. Transformacja ustrojowa miała dwa oblicza. Oficjalne pozorne i ukryte rzeczywiste. Mateusz Morawiecki mógł raz mówić prawdę.
3.Koncernów światowych nie mamy i nic nie wskazuje na to aby powstały.
4.Koniec dywidendy pokojowej a wielkie antyrozwojowe wydatki zbrojeniowe i na wojsko na horyzoncie
5.Koniec tańszych surowców z Rosji
6.Nie mamy nauki i technologii. Naukę szukającą prawdy  trzeba odróżnić od biurokratów "naukowców" szukających grantów i tytułów.
 
Najgorsze byłoby uwikłanie się  Polski w wojnę. "Białoruska armia szkoli się wspólnie z Grupą Wagnera 4 km przy granicy  z Polską" Media angielskie piszą jakim to mocarstwem staje się Polska. Pewnie chcą powtórki z 1939 roku.  Jesteśmy mocarstwem z 14 starymi czołgami M1A1 wyremontowanymi ze stojących setkami na pustymi.
Szkodzą nam liczne ogromne wysypiska plastikowych śmieci z Zachodu. Szkodzi nam 450 składowisk brudnych toksycznych substancji chemicznych przywiezionych z Zachodu. Ciekawe czy są tam śmieci radioaktywne ?
Czerwiec 2023 jest już piątym miesiącem z rzędu, w którym roczna dynamika produkcji przemysłowej notuje ujemny wynik. Mamy więc modelową Stagflacje. Polacy detalicznie w czerwcu 2023 kupili w cenach stałych o 4,7 % mniej towarów r/r. Konsumpcja per capita mogła spaść o ca 10% ponieważ konsumują też imigranci z Ukrainy i inni. Wszystkiemu winna inflacja, która wielu z nas zmusza do zaciśnięcia pasa.  Ekonomiści z niepokojem obserwują to, co dzieje się ostatnio z konsumpcją, która przez lata była motorem napędowym polskiej gospodarki. Stała się teraz hamulcowym. Widać postępujące zaciskanie pasa.
Jak widać przy stagnującym a nawet rosnącym PKB może mocno spaść konsumpcja. PKB jakiś czas może rosnąć wraz z prymitywizacją gospodarki.  Po prostu PKB to jest trochę dziwne zwierze.

 Rząd steruje gospodarką. Jednym z wejść sterujących system gospodarczy  są podatki.
 Wysoki poziom płac mają tylko kraje z własnym nowoczesnym, rentownym eksportem. Surowcowa Australia, Kanada i Norwegia są tu artefaktem. Są wyjątkiem potwierdzającym regułę. Koncerny opracowują też nową technologie i wymuszają jej zastosowanie u swoich kooperantów i dostawców. Koncerny generalnie organizują wokół siebie i modernizują całą gospodarkę kraju. Japonia, Korea, Tajwan, Chiny metodami protekcjonizmu i dotacjami ogromnie pomogły powstać swoim koncernom światowym.
Polska nie ma ani jednego koncernu światowego co wynika z wybranej ścieżki "rozwoju".
Polski nie - rząd sprzedaje zachodnim firmom siłę roboczą i pobiera od tego zapłatę. Oczywiście im firmy te więcej płacą pracownikom (i rządowi ) tym lepiej dla całej Polski. 

Ceny towarów lokalnych w krajach są dobrze skorelowane z PKB per capita. Biedne kraje są tanie. Na cenowej mapie świata Polska jest w gronie krajów najtańszych czyli biednawych.     
Ekonomia posługuje się nonsensownym pojęciem "wydajności pracy" mierzonym w dolarach, euro... na godzinę pracy pracownika. Kierowca autobusu w Niemczech wykonujący dokładnie tą samą pracę co Polak w Polsce zarabia trzy razy tyle i ma trzykrotnie ( lub więcej bo pracuje mniej godzin ) wyższą "wydajność pracy". W poprawnej definicji wydajność pracy jest pochodną zaawansowania technologii i organizacji pracy !

Podatki podnoszą poziom cen w krajach i gdy małe jest bezrobocie podnoszą z niewielkim opóźnieniem "automatycznie" płace jako że pracownicy są w stanie wymóc rekompensujące wzrost cen towarów i usług podwyżki płac. 
Kraje EU zobowiązane są stosować conajmniej minimalną ustaloną w UE stawkę akcyzy ale mogą stosować stawkę większą. Wódka w Polsce kosztuje tyle co w Niemczech a wina w Polsce są już droższe a więc akcyzę możemy podwyższyć tylko w ślad na Niemcami.
Siła nabywcza wynagrodzenia w PRL liczona w papierosach był znacznie wyższa niż obecnie ale w 1983 roku przy przeciętnym wynagrodzeniu 14 405 zł butelka wódki "Extra Żytnia" kosztowała aż 670 złotych. Zatem na tle PRL napoje alkoholowe są obecnie bardzo tanie ale podniesienie akcyzy nie ma żadnego sensu.
Ważniejsza gospodarczo benzyna ( szczególnie paliwo Diesla ) obecnie kosztuje w Polsce około 1.59 Euro za litr a w Niemczech 1,95 Euro ale w Holandii, Danii... jest jeszcze droższa dlatego że tam akcyza jest znacznie wyższa. Czy w Polsce należy podnieść akcyzę na paliwo do poziomu Niemiec ?
-Wzrosną wpływy budżetu od litra dla miejscowych i przejezdnych konsumentów  paliwa co pozwoli ogólnie ograniczyć podatki PIT, CIT i VAT i zadłużenie państwa.
-Popyt na paliwa jest bardzo mało elastyczny i znikoma część kierowców odstąpi ( korzystnie dla wszystkich skorzysta z komunikacji miejskiej ) od używania prywatnego samochodu
-Odrobinę może spaść nonsensowne dalekie wożenie po kraju wyrobów (spożywczych) produkowanych też lokalnie
-Mała część przejezdnych - tranzytowych  straci motywację do kupienia tańszego paliwa w Polsce. Można nałożyć akcyzę i VAT na wwożone paliwa spoza krajów UE. 
-Zwiększone koszty firm odrobinę pogorszą ich konkurencyjność międzynarodową ale mogą obniżyć nadmierny i szkodliwy zysk właścicieli firm jako że siła robocza jest bardzo tania
-Zwiększona cena paliwa stopniowo spowoduje wzrost wszystkich cen (energia i transport są w cenie każdego towaru ) i tylko przy małym bezrobociu pracownicy otrzymają rekomensujące wyższe wynagrodzenie. 

Zatem kluczem do optymalizującej podatki decyzji jest nieoczekiwanie poziom bezrobocia ! Oczywiście potrzebne są konkretne dane co do możliwej rezygnacji obcych z kupowania paliwa w Polsce ale na 99% pewności należy akcyzę podnosić do poziomu niemieckiego. Zatem z alkoholem, papierosami i paliwem nic nie warto kombinować i należy stosować poziom sąsiednich Niemiec. Tam gdzie to jest możliwe warto naśladować dobre wzory !
Oczywiście mafie paliwową należy bezwzględnie zwalczać co jednak wymaga poskromienia korupcji służb, prokuratorów a zwłaszcza rozbisurmanionych sędziów.
Bezrobocie jest bardzo szkodliwe dla gospodarki i społeczeństwa na mnóstwo sposobów. Gdyby nie złodziejska prywatyzacja, zbrodniczo głupi "szok bez terapii" a następnie reformy idiotów TKM ( zwłaszcza pasożytnicza złodziejska deforma emerytalna) i "chłodzenie bez sensu" absurdalnymi stopami procentowymi, moglibyśmy mieć obecnie nominalne PKP pc wyższe o 40% od tego co mamy. Głupota tych wymienionych poczynań mieści się w kategorii Mumbo-jumbo czyli  kocopoły lub dyrdymały.
Wpierw było: Wszystko sprywatyzować, a potem wszystko magicznie szybko się poprawi. Jakoś to będzie.
Teraz mamy  odwrotnie: Wszystko upaństwowić, a potem wszystko magicznie będzie coraz lepiej. Jakoś to będzie.
Obecnie najgorsza wydaje się destabilizująca, szkodząca gospodarce i społeczeństwu  inflacja spowodowana wydrukowaniem ponad 400 mld pustych złotych.
W lipcu 2023 w trzech państwach Unii Europejskiej inflacja HICP w czerwcu spadła poniżej 2% czyli ... jest nadzieja na zakończenie wojny na Ukrainie. Pomijając artefakty oraz Argentynę to wysoka inflacja w świecie jest tylko w niepraworządnych i religijnych Turcji i Polsce i w autorytarnych Węgrzech. 
Polsce w odsłonie PRL najbardziej szkodziła Zimna Wojna ( liczne sankcje Zachodu od stanu wojennego ) i zagraniczny dług u szyi. Po jej zakończeniu i połowicznym oddłużeniu gospodarka mogła wystartować a nie zostać pogrążona „terapią szokową” i uwstecznieniem struktury.
    
 Wszyscy hegemonowie wyrośli na potęgi na technologii i przemyśle.
 Najważniejszym towarem eksportowym USA jest obecnie dolar ale hegemon jest w sytuacji wyjątkowo uprzywilejowanej i nie będzie to trwało wiecznie. Hegemon próbuje obecnie odbudować swój przemysł.
Jako przykład tego że przemysł jest niepotrzebny i niemodny często podawany jest Pas Rdzy czyli Rust Belt. To potoczne określenie terenów w północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych, obejmujący stany Michigan, Indiana, Ohio, Pensylwania z rozwiniętym przemysłem ciężkim, metalowym ale też innymi przemysłami. W okresie rozwoju przemysłu w Stanach Zjednoczonych region ten nazywano stalowym pasem czyli Steel Belt. „Rdza” symbolizuje rozkład czyli zmniejszanie się produkcji, zatrudnienia i liczby ludności. Symbolem tego głębokiego rozkładu jest upadłe Detroit.
Umafijnione związki zawodowe, szczególnie przemysłu motoryzacyjnego, wymusiły na firmach gigantyczne zarobki nie mające żadnego pokrycia w wydajności pracy. Firmy widząc że są na przegranej pozycji  zaprzestały modernizacji i doprowadzały do zadłużenia, bankructwa i likwidacji zakładów. Właściciele środki zainwestowali w innych regionach USA i w III Świecie a szczególnie w Chinach, skąd importowali wyroby.  
Niemniej udział przemysłu w PKB USA spadł do 8% a w tym spory udział ( rzekomo do 30% ) ma przemysł zbrojeniowy.
Potrzebny jest kompromis i rozsądek w podziale wytworzonego "tortu" między kapitał a pracowników. Wyzysk jest zły ale niszczenie kapitału ( i tolerowanie tego przez rząd ) dało reakcje obronną i to co dało.
Dług państwowy USA wzrósł w ciągu miesiąca maja 2023 roku o bilion dolarów ! Zadłużenie państwowe USA wynosi obecnie 32 biliony dolarów. To 126% PKB USA. Polskie PKB wynosi 688 mld dolarów czyli 0.688 biliona. Zatem USA potrzebna jest wojna: "Ambicje i polityka China zagraża naszym interesom, bezpieczeństwu i wartościom".
USA mające na przełomie  XVIII / XIX  wieków 5.2  miliona mieszkańców ( z szalona płodnością TFR = 7 ), po 9 dekadach stały się największą światową potęgą gospodarczą. Ekspansja Stanów Zjednoczonych, zawsze odbywała się wtedy pod hasłem “niesienia wolności i demokracji”. Odbyła się kosztem imperiów kolonialnych francuskiego, brytyjskiego i hiszpańskiego. Przed I Wojną USA były dłużnikiem Zachodu a po wojnie jego wielkim wierzycielem. Wielka Brytanie z hegemonicznym funtem jako walutą rezerwową świata stała się dłużnikiem USA. Ogromne fale amerykańskiego kapitału krążyły po globie a Wielki Kryzys został wywołany w USA. Ogromnie USA wzmocniły się czasie II Wojny Światowej. Niekwestionowaną hegemonię Ameryka osiągnęła w wyniku Zimnej Wojny z ogromnym i zasobnym naturalnie Związkiem Radzieckim. Rosja nie potrafiła mądrze eksploatować swoich niezmierzonych bogactw natury i atutów.  Zimna Wojna to kolejna wojenna klęska Rosji, która nie powinna pchać się do żadnej wojny. Wojny obnażają wszystkie jej trwałe słabości, korupcje i ogólną niewydolność. Związek Radziecki niby był zwycięzcą w strasznej wojnie ale jego straty były apokaliptyczne i w gruncie rzeczy niemożliwe do szybkiej odbudowy. W końcu ZSRR uznał się za pokonanego przez USA w Zimnej Wojnie. Rosja uzurpowała sobie role syndyka masy upadłościowej po Związku Radzieckim zupełnie lekceważąc Ukrainę. Wszystkie wojny po II Wojnie  wziely się z  ekspansji  interesów  hegemona. Obecnie - "Jak na Wielkim Stepie najwięcej zarobić, żeby jak najmniej stracić"
Nazwa "Specjalna Operacja Wojskowa" w Ukrainie i użycie prywatnej armii "Wagnera" ma magicznie zmienić logikę dziejów, gdzie wojny szkodzą Rosji.   USA uprawiają korupcje polityczną w dużej skali. W przypadku prezydentów Kwaśniewskiego i wcześniej Wałęsy,  organizowano im serie “odczytów” płacąc za 2 godziny plecenia bzdur średnio 30 tysięcy dolarów .Takie odczyty odbywały się trzy razy w tygodniu na długiej trasie i było organizowane w roku nawet 2-3 razy. To oznacza dochód ponad miliona dolarów.  Na takie wykłady zapraszano Gorbaczowa, co jasno świadczy o jego roli w zniszczeniu pozycji ZSRR.

Polskie Badanie i Rozwój ( D&R ) pochłaniające dziesiątki miliardów złotych podatnika sa ... bezobjawowe. To  biurokratyczna wiara w cuda. Defraudacja i droga do nikąd.
Niedawno ( z powodu kontroli NIK ) weszło w życie zarządzenie ministra zdrowia Adama Niedzielskiego uchylające zarządzenie z 2006 roku, na mocy którego powstał Zespół do praw przeciwdziałania oszustwom i korupcji w ochronie zdrowia.
NFZ przekazał Agencji Badań Medycznych miliard złotych, a pożytek z jej działalności dla pacjentów był niewielki - podsumowuje kontrole NIK. Jej działalność nie przyniosła żadnych wymiernych korzyści ani systemowi ochrony zdrowia, ani budżetowi państwa - wynika z raportu NIK. W okresie objętym kontrolą, ABM nie inicjowała i nie prowadziła własnych badań naukowych oraz prac rozwojowych, mimo zapewnionych na ten cel środków. Mimo wydania wielkich pieniądze na polską szczepionkę - efektów nie ma.

Czy w Polsce może powstać koncern światowy ?  Zbyt rozwielmożniona jest w parapaństwie korupcja. Legalna korupcja jest metodą zapewniania wielkich korzyści materialnych - 19.07.2023: "Milionerzy PiS-u w państwowych spółkach. Tłuste koty dobrej zmiany - zarobki partyjnych nominatów w państwowych spółkach". Zwołaną przez posłów PO konferencje dot. zarobków prezesa Orlenu Daniela Obajtka i wiceministra rolnictwa Janusza Kowalskiego  przerwali awanturą politycy PiS !
Ale ludzie z PO "legalnie" kradli jeszcze więcej !

O tym że własny nowoczesny eksport jest kluczem do rozwoju kraju wiadomo od ... zawsze. Doskonale wiedziano o tym że rodzaj towarów importu i eksportu kształtuje całą gospodarkę.
XIX wieczne Stany Zjednoczone stosowały ostry protekcjonizm aby doprowadzić do powstania własnych potężnych koncernów. Ich przykład był z doskonałym skutkiem  selektywnie naśladowany w Niemczech i w Japonii. Ale protekcjonizm stosowano też w XX wieku w USA.
Wprowadzony przez Brytyjczyków znak towarowy "Made in Germany" miał pierwotnie stygmatyzować niemieckie produkty przemysłowe. Został wprowadzony  w myśl ustawy o znakach handlowych, która weszła w życie 23 sierpnia 1887 roku. Wprowadzając znak towarowy o negatywnej w założeniu konotacji, chciano skuteczniej walczyć z niemieckim przemysłem  budowy maszyn, który już znacznie przewyższał poziomem ich rodzimy. Stało się dokładnie odwrotnie. Wcale nie chodziło Brytyjczykom o  naśladownictwo i kradzież ich patentów. Problem tkwił gdzie indziej. Po prostu konkurent był dużo  lepszy. Gdy rozpoczęła się w Wielkiej Brytanii dezindustralizacja nie modernizowany przemysł szybko stał się przestarzały przy rozwijającej się niemieckiej konkurencji.
Bardzo  długo znak "Made in Germany" był  symbolem  wysokiej i najwyższej jakości. N.B. W PRL żartowano że Polak chce produkować Syrenkę ale mieć Mercedesa.
Szalę zmagań I Wojny Światowej przechyliło dopiero przystąpienie do niej potężnych USA. Francja z Wielką Brytanią ( wcześniej Rosja przegrała z Niemcami ) razem były słabsze od "momentalnie" uprzemysłowionych i wzbogaconych Niemiec ! Psychologiczne załamanie Niemców wyniknęło z tego że wiedzieli oni ( prawie co 3 Amerykanin miał niemieckie korzenie ) jakim dynamicznym kolosem przemysłowym są USA i że wojowanie z nimi nie ma żadnego sensu a doprowadzi tylko do katastrofalnych zniszczeń Niemiec.   
Pod mądrym przywództwem USA wyrosły na hegemona !

Na terenach zaborów kapitalistami byli Żydzi, Niemcy, Rosjanie... czyli element obcy etnicznie i "republikańsko". Zbiedniała po likwidacji pańszczyzny pasożytnicza szlachta polowała na posady u nich. Wysługiwała się też zaborcom. Zatem w III RP wróciliśmy do tamtych czasów. W pasożytniczej II RP nie powstała ani jedna duża firma prywatna a szlachta odrodziła się na państwowych sanacyjnych posadach.
II RP negatywna selekcja kadr święciła triumfy za sanacji prowadzać do najgorszej katastrofy w całej historii Polski i Polaków.
Jedną z niewielu zalet komunizmu było zniszczenie  mechanizmów rozwoju niedorozwoju. 

Mądre rządy Finlandii i Szwecji stworzyły rynek dla telefoni komórkowej ( ten rynek wcześniej tam nie istniał ) Nokii i Ericksona !  Model biznesowy Nokii, który zrobił z niej światowego giganta,  bazował na liderowaniu w technologii. Na D&R przeznaczano ponad 20 % przychodów. Zmiana modelu biznesowego spowodowała wywrócenie się potężnej firmy. 

Protekcjonizm był krytykowany za to że towary produkowane przez rozwijające się, wspierane firmy krajowe są droższe i gorsze. To prawda ale pracownicy - nabywcy dzięki produkcji mieli je za co kupować podczas gdy przy imporcie bez produkcji nie mieliby za co kupić lepszych towarów. Zresztą monopol importerów zawsze prowadził do bardzo wysokich cen i to oni sponsorowali dywersyjne artykuły w mediach. Aby minimalizować wady protekcjonizmu wspierane przez rząd firmy miały/musiały  w końcu eksportować. Gdy firmy USA wyrosły na gigantów, USA stały się orędownikiem "wolnego handlu" !

Unia Europejska niby zabrania protekcjonizmu czyli pomocy publicznej ale z drugiej strony propaguje go w rozmaitych programach i wyjątkach. W rzeczywistości pojęcie "wyjątek" jest tak zdefiniowane że wyjątkiem może być wszystko. Potrzebni są tylko inteligentni urzędnicy.

Nie - rząd z opłat od emisji CO2 zebrał już ( z waloryzacją ) ponad 100 mld złotych.  Środki te w znikomym stopniu zasiliły energetykę.
Sama modernizacja polskiego systemu przesyłowego i dystrybucyjnego ma kosztować ponad 500 mld złotych. Jest popierana czy nawet żądana przez EU. W nieskorumpowanym państwie byłaby to znakomita okazja do modernizacji przemysłu i zakończenia na przykład z ośmieszającym eksportem miedzi.
Dygresja. Autor w PRL rozmawiał z poważnymi osobami na temat tego dlaczego nierentownie jest eksportowana surowa miedź. "Zachód niczego nowoczesnego od nas nie kupi a kupuje tylko węgiel i miedź bo to dotujemy i to nas pogrąża. Strasznie potrzebujemny każdego dolara z eksportu za każdą cenę" To była nieprawda. Wynikało to z lenistwa, nieróbstwa i głupoty nomenklatury oraz działania pasożytniczych Central Handlu Zagranicznego okradanych przez ludzi bezpieki i partii. Czyli negatywna selekcja kadr przyczyniła się do upadku PRL.

Energia elektryczna z wiatru i Słońca jest droga i co gorsza niestabilna ale biorąc pod uwaga szalone całkowite koszty wydobycia w Polsce węgla kamiennego oraz dewastacje środowiska i zdrowia ludzi ... wcale nie jest aż taka droga.
Gdyby Polskie firmy produkowały wiatraki oraz stawiały je na morzu to mogłoby to być pozytywne dla gospodarki. Jeśli wszystko to importujemy to jest bardzo szkodliwe dla naszej gospodarki.

Wiatraki na morzu mają stabilniejszą generacje niż wiatraki lądowe co jest ich wielką zaletą ale ich postawienie na dnie morza jest bardzo drogie. Potrzebne są specjalistyczne, drogie statki, których dzierżawa kosztuje do kilkuset ( ekstremalnie do 500 ) tysięcy dolarów dziennie.   Stocznie odziedziczone po PRL były nierentowne dlatego że produkowano tylko proste, tanie statki a nie poszukiwane drogie jednostki specjalistyczne. Importowano także do nich drogie wyposażenie ( a w tym automatykę i elektronikę ) zamiast produkować je w Polsce.
Drogie i poszukiwane są także metanowce do przewozu LNG. 
W scenariuszu upadku polskich stoczni mieliśmy jednocześnie lenistwo, nieróbstwo i głupotę pasożytniczej nomenklatury PRL oraz III RP ( jak z miedzią) i zabójcze  związki zawodowe jak w "Rust Belt"

 Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE), w procesie produkcji EV zużywa się 2.4 razy więcej miedzi (53 kg wobec 22 kg) niż w przypadku auta konwencjonalnego, 2.2 razy więcej manganu (24 kg wobec 11 kg), a dodatkowo lit (9 kg), nikiel (40 kg), kobalt (13 kg) i grafit (67 kg).
Ponieważ jesteśmy liczącym się producentem miedzi wniosek jest prosty - "powinniśmy" produkować silniki elektryczne do EV a nie sprzedawać surową miedź. Oczywiście w obecnym modelu prymitywnej gospodarki zależnej dalej będziemy tanio eksportować surową miedź.  

Zabójcza monokultura węglowa i przestarzały przemysł ciężki PRL to efekt ówczesnego wpływu wschodniego hegemona ZSRR. Ale jednak ZSRR zgodził się na nasze elektrownie jądrowe. Leonid Breżniew gdy usłyszał jakie nakłady są konieczne na mikroelektronikę i tworzenie programów odparł ile to kopalni i hut można za te miliardy wybudować. 
Zasadne jest pytanie po co nam te biurokratyczne wyższe szkoły i miliardy podatnika na pozoracje D&R skoro kompletny obiekt pod klucz za wiele miliardów stawia Orlenowi koreański Hyundai i nawet siła robocza do budowy jest przywieziona z Azji !

 Szanse na powstanie polskiego koncernu światowego są małe ale koncern  początkowo dostarczający produkty do modernizacji polskiego systemu przesyłowo - dystrybucyjnego za 300 mld złotych były dobrym fundamentem pod światowy koncern. Jest więc okazja do wykorzystania.
Oczywiście możliwe jest też produkcja na potrzeby Zielonej Energetyki.

  Radiokomunikacja ma już ponad 100 lat. Stosowanie kierunkowych anten nadawczych i odbiorczych pozwala powiększyć zasięg łącza oraz zmniejszyć zakłócające odbicia sygnału i wzajemne zakłócanie się systemów. Na zakresach mikrofalowych typowe są kierunkowe anteny paraboliczne. Szczególną role kierunkowość odgrywa w antenach radarów. Mechaniczne skanowanie anteny radaru ma jednak wady. Jest powolne i mało stabilne. Antena ma tylko na stałe określoną funkcje kierunkowości. Idea anten fazowych (phase array) ma już swoje lata. Idea jest prosta. Pożądaną kierunkowość uzyskujemy wybierając w torach elementarnych antenek składowych odpowiednie przesunięcie fazy i wzmocnienie / tłumienie. Oczywiście im więcej jest elementarnych antenek tym większa możliwa do uzyskania kierunkowość. W ogólności jednak charakterystyka "kierunkowości" do syntezy jest zupełnie dowolna. Charakterystykę anteny można zmieniać bardzo szybko co jest szczególnie ważne w systemach militarnych przy śledzeniu wielu celów.
Dawniej w konstrukcji anteny fazowej stosowano falowody, sprzęgacze kierunkowe i przełączniki ( czyli dość małe binarne pole manewru ze wzmocnieniem i fazą toru antenki ) na sterowanych diodach PIN. Konstrukcja mechaniczna anteny fazowej była precyzyjna i droga.
Obecnie monolityczne układy mikrofalowe LSI umożliwiają konstrukcje anten fazowych o doskonałych parametrach a przy tym względnie prostych w produkcji. Na rysunku pokazano przykładową charakterystykę anteny fazowej  złożonej 4 x 4 elementów - antenek
Z jednej strony wielowarstwowej płyty drukowanej PCB są antenki a po drugiej stronie PCB mikrofalowe układy scalone i połączenia. Duża antena może mieć bardzo dużo takich modułów składowych.
Obecnie w technologii GaN można wytworzyć dla anteny fazowej scalone wzmacniacze mocy 100 W w paśmie X !
Programowalny układ ADAR1000 ( całość za analog.com ) do anten fazowych na zakres 8-16 GHz wytworzony jest w materiale SiGe, SOI (Silicon On Insulator) technologią BiCMOS LSI.    

"Features and Benefits
Product Details
8 GHz to 16 GHz frequency range
Half-duplex for transmit and receive modes
Single-pin transmit and receive control
360° phase adjustment range
2.8° phase resolution
≥31 dB gain adjustment range
≤0.5 dB gain resolution
Bias and control for external transmit and receive modules
Memory for 121 prestored beam positions
Four −20 dBm to +10 dBm power detectors
Integrated temperature sensor
Integrated 8-bit ADC for power detectors and temperature sensor
Programmable bias modes
4-wire SPI interface"