sobota, 24 listopada 2018

Lustracja w MSZ. „Cała grupa pracowników dyplomacji złożyła fałszywe oświadczenia lustracyjne”

Lustracja w MSZ. „Cała grupa pracowników dyplomacji złożyła fałszywe oświadczenia lustracyjne”

https://www.tvp.info/40108588/lustracja-w-msz-cala-grupa-pracownikow-dyplomacji-zlozyla-falszywe-oswiadczenia-lustracyjne
"Oprócz tych, którzy przyznali się do współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL, jest jeszcze cała grupa urzędników, którzy złożyli nieprawdziwe oświadczenia lustracyjne. – Są już jednak precyzyjne procedury, by to sprawdzić – mówi Andrzej Papierz, dyrektor generalny służby zagranicznej MSZ. – Polska dyplomacja potrzebuje fajterów. Większość świata działa właśnie w ten sposób. To bardzo ostra walka o swoje interesy i wpływy. Znajomość języków to nie wszystko – podkreśla dyplomata dzień po uchwaleniu zmian w ustawie o służbie zagranicznej, która ma uniemożliwić pracę w ministerstwie byłym współpracownikom służb PRL.
Ilu ludzi z obecnej polskiej dyplomacji może być byłymi współpracownikami organów bezpieczeństwa PRL?

Osiem lat temu, gdy byłem szefem kadr w MSZ, ponad 230 osób przyznało się do tego. Część z nich przeszła na emeryturę, część odeszła. Na tej podstawie szacujemy, że jest ich teraz około stu. Rzeczywista liczba może być jednak wyższa, ponieważ sposób działania IPN jest dużo bardziej precyzyjny, a dokumentacja bardziej usystematyzowana. Obawiam się, że jest jeszcze cała grupa osób, która złożyła nieprawdziwe oświadczenia lustracyjne, czyli po prostu nie przyznała się do współpracy. Proszę też pamiętać, że jeszcze kilka lat temu istniał zbiór zastrzeżony archiwum w IPN i często się zdarzało, że aktywni oficerowie przejęci z PRL, a takich nie brakowało w służbach do czasów PiS-u, pracując pod przykryciem w MSZ, składali nieprawdziwe oświadczenie w ministerstwie, a prawdziwe u siebie w jednostce, w której pracowali.

Na ile więc realnie możemy ocenić liczbę osób współpracujących ze służbami PRL?

Ciężko teraz powiedzieć, ale może być to liczba sięgająca nawet 200-300 osób. Jeśli Senat zatwierdzi decyzję Sejmu, wówczas będziemy wdrażać tę ustawę i wtedy dowiemy się więcej o naszej dyplomacji i jej historii.

Jeszcze w marcu zeszłego roku poseł Tomasz Rzymkowski mówił w Sejmie, że „komusze klany w MSZ mają się dobrze”

I coś w tym jest, kilka dni temu zgłosił się do mnie pracownik MSZ, żeby przejrzeć swoją teczkę. Zajrzałem do jego dossier i okazało się, że ten człowiek pracuje w ministerstwie od 1979 r., wysłany na placówkę do Stanów Zjednoczonych w środku stanu wojennego, zasłużony „towarzysz” pracuje do dziś.
Jakie Pana zdaniem były konsekwencje takiego doboru kadr w dyplomacji?

Jedną z konsekwencji była, jak to nazywam, replikacja. Ci, którzy mieli wpływ na przyjmowanie nowych ludzi, przyjmowali podobnych sobie, to była kontynuacja demoralizującego wzorca osobowego. W ten sposób tworzyła się marność polskiej dyplomacji polegająca choćby na słabej asertywności. Służba w dyplomacji nie polega tylko na znajomości języków. Mówiąc obrazowo, można mieć świetne buty, ale nie przebiegnie się w nich poniżej 10 sekund. Kadry za rządów PO-PSL były nawet fachowe, ale nauczone swego rodzaju lokajstwa, chęci dopasowania się do potrzeb wszystkich, byleby zostać na swoim stanowisku. Nie można w ten sposób dobrze funkcjonować w światowej polityce, która jest bezwzględna. Szczególnie w ciągu ostatnich trzech lat widać, że polityka zagraniczna jest brutalną walką o wpływy i swoje interesy. Oczywiście jest to przykryte pewnym teatrem, pozorami, ale pod stołem toczy się ostra walka. Dlatego my potrzebujemy po prostu fajterów. Zrozumiała to już większość dyplomacji na świecie. Jednak nie będziemy mieć walczących, dobrych dyplomatów, wychowując kadry bez przekonania do tego, co robią, bez ideałów, wartości, dumy z Polski, które temu powinny przyświecać.

Na co powinien więc być gotowy dyplomata?

Ta praca jest służbą. To nie jest jakaś praca w administracji. A to oznacza, że trzeba wykonywać swoje obowiązki bez względu na godzinę i miejsce, gdzie nas skierują. Jeśli przychodzi do mnie dżentelmen, który chce pracować na placówce w Berlinie czy Rzymie, odpowiadam, że najpierw mam dla pana miejsce w Korei Płn., pojedzie pan? Jeśli słyszę odpowiedź przeczącą, to kończę rozmowę, sugerując, że jeśli ten pan będzie gotowy do służby Polsce, gdziekolwiek go wyślemy, to wtedy będziemy dalej rozmawiać. "

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz