czwartek, 24 stycznia 2019

Zabójca prezydenta Adamowicza oglądał głównie TVN i Polsat

Zabójca prezydenta Adamowicza oglądał głównie TVN i Polsat
W Polsce co dzień mają miejsce dwa lub trzy  morderstwa. Polacy szczęśliwie jako naród cywilizowany nie uważają stosowania przemocy za sposób rozwiązywania konfliktów co nas bardzo korzystnie odróżnia od dzikiej i skorumpowanej Rosji gdzie morderstw jest straszliwa ilość.  Pochwała terroryzmu i nawoływanie do przemocy są złe.

 Współwięzień Stefana W. czyli zabójcy prezydenta Adamowicza pytany o całokształt i o to co zabójca oglądał w telewizji  opowiada:
"Kiedy i gdzie poznał pan Stefana W.?

Mniej więcej w połowie 2016 r. zostałem przeniesiony z więziennego szpitala w Bydgoszczy do więzienia w Malborku. Od razu trafiłem z nim do celi.

Mamy jego fotografie z 2013 r., gdy jako osiłek napadał na banki, i sprzed kilku dni, kiedy był cieniem samego siebie. Jak wyglądał wtedy, w połowie 2016 r.?

Mniej więcej tak, jak teraz. Widziałem jego zdjęcie z obitą twarzą i teraz ma podobną sylwetkę do tej, jaką miał wtedy. Podejrzewam, że przed napadami był na jakichś sterydach, bo inaczej nie potrafię wytłumaczyć takiego zaniku mięśni.

Ile osób przebywało w celi i jak panowie tam żyli?

To była czteroosobowa cela na trzecim oddziale, na drugim piętrze. Mieliśmy tam bardzo spokojnie. Przebywałem tam do początku 2017 r., cały czas ze Stefanem. Przesiedzieliśmy razem około siedmiu miesięcy. Oczywiście była rotacja, raz nawet przerzucili nas do sześcioosobowej celi, a raz byłem w dwuosobowej, ale potem i tak wracaliśmy do starego układu.

Jakie wrażenie robił na panu Stefan W.?

Przez cały czas zachowywał się spokojnie. Jedną trzecią, a może nawet połowę czasu spędzał na łóżku. Dużo spał i leżał. Wychodził na spacery tylko wtedy, kiedy mu się chciało. Przeważnie albo oglądał telewizję, albo coś tam sobie notował na kartkach, które potem darł i wyrzucał.

Co było na tych kartkach?

Nie wiem, czy on tam sobie coś pisał, czy rysował. Myślę, że tam nie było niczego ważnego. Wie pan, jak czasem np. na naradach coś się bezmyślnie rysuje w notatniku.

Po zabójstwie prezydenta Gdańska dużo mówi się o nienawistnych politycznych treściach, zwłaszcza w telewizji. Czytelnicy by mi nie darowali, gdybym nie zapytał pana, co on w tej telewizji oglądał.
Wiem, że to teraz czołowy temat. I przyznam, że głośno się roześmiałem, kiedy o tym usłyszałem. Przede wszystkim muszę powiedzieć, że w więzieniach rzadko ogląda się wiadomości. U nas w celi był jednak wyjątek, bo właściciel telewizora interesuje się różnymi rzeczami, więc oglądaliśmy czasem wiadomości. Ale jeśli już, to przeważnie na Polsacie i TVN. Na pewno nie oglądaliśmy ich wtedy w TVP.

A największym hitem, nie tylko u nas, ale we wszystkich więzieniach w Polsce, jest serial "M jak miłość". Ja już po prostu wymiotowałem tym serialem. Ale nie narzekałem, bo w poprzednim więzieniu w Warszawie prawie przez cały dzień leciały polskie seriale paradokumentalne, a wieczorem komedie romantyczne. Przerwa była tylko na "M jak miłość". Tam ratowały mnie tylko książki.

O tym, co jest oglądane w pańskiej celi w Malborku, decydował właściciel telewizora?

U nas z reguły tak było, chociaż kolega robił dla nas ustępstwa. Przeważnie i tak oglądało się sport, a wieczorami jakieś filmy, głównie sensacyjne i thrillery.
Stefan komentował politykę? Rozmawiali panowie z nim na polityczne tematy?

Zbyt wielu rozmów na ten temat nie mieliśmy. Głównie dyskutowaliśmy o tym, co przeżyliśmy na wolności, kto kogo zna, o wyrokach i prezentach od bliskich. Byłem zaskoczony jego stwierdzeniem, które padło ze sceny po zabójstwie, że torturowała go Platforma Obywatelska. Nigdy wcześniej o tym nie mówił. Mówił za to ciągle, że dostał za wysoki wyrok, bo uznali, że napadał z bronią palną, a on miał tylko wiatrówkę. Opowiadał, że gdzieś go tam pobili i próbowali wymusić zeznania. Nie było jednak żadnych odnośników do politycznych partii.

Był rozmownym facetem?

Nie za bardzo. Może dlatego, że przez cały czas brał leki. Dostawał je od pielęgniarki. Ona przychodziła do celi z oddziałowym. Nie jestem pewien, ale zjawiała się raz albo dwa razy dziennie. Wspominał, że to jakieś leki na uspokojenie. Albo nawet psychotropy. Nie mogę wykluczyć psychotropów, bo on nigdy nie wyglądał na normalnego. Myślę, że nigdy nie był normalny.

Czemu pan tak mówi?

Widziałem to po jego zachowaniu. Szczególnie po oczach. Teraz jestem na wolności i mam sąsiada ze schizofrenią paranoidalną. Na co dzień jest taki, jaki Stefan był przeważnie w celi - spokojny i powolny. Ale wystarczy, że nie weźmie leków przez dwa dni i nagle w jego oczach widać furiata. Ja dostrzegałem to samo w Stefanie. Nie widziałem jednak szaleństwa, bo brał leki. Potrafił zachowywać się jednak dziwnie.

Mógłby pan podać przykład takiego dziwnego zachowania?

Chociażby jak leży i nagle wybucha śmiechem. My pytamy "Stefan, co się śmiejesz?". A on: "bo coś sobie przypomniałem". I dalej się śmieje.

Mówił cokolwiek na temat swoich leków?

Mówił, że gdzieś go leczono psychiatrycznie. Potrafił jednak czasem mówić, że próbowali z niego zrobić kogoś szurniętego. Ale twierdził, że bierze leki, bo jest dzięki nim spokojniejszy. Nie zdradził jednak, na co choruje.

Po lekach zachowywał się w miarę normalnie?

Można tak powiedzieć. Często opowiadał nam o swoich napadach. Najbardziej cieszył się z tego, że panie w banku się go bały. A potem się z tego śmiał.

Opowiadał coś o trójmiejskim półświatku przestępczym?

Wspominał, że znał tam jakichś ludzi, ale nic nie wskazywało na to, aby specjalnie zaistniał w tym środowisku. Na pewno miał jakiś kontakt z tamtymi grupami. Zresztą mieszkając tam, gdzie on mieszkał, nie było możliwości, żeby się z nimi nie zetknął. On chciał może być gangsterem, ale był na to za cienki Bolek.

Mówił coś o rodzinie?

Czuł, że jest zakałą. Mówił, że jego bracia, siostry i kuzyni są spokojni, a on taki "wariat".

Mówił źle o bliskich?

Nie. On sprawiał raczej wrażenie, że to było mu obojętne. Dla niego najważniejsze były dwie rzeczy: pieniądze i sława. Jeżeli miał te rzeczy, to reszta była mu obojętna. Zawsze z dumą opowiadał, że za pieniądze z napadów pojechał na Baleary. Wspominał, że tak się tam upił, że obrzygał cały pokój. A potem udawał, że śpi, jak panie musiały to sprzątać. Śmiał się z tego.

Czytał jakieś książki?

Raczej gazety kolorowe, np. "Angorę". Ode mnie pożyczał czasem "Gazetę Wyborczą" i czasopisma sportowe. Ale raczej nie koncentrował się na tym. Książek w ogóle nie czytał. Lubił za to rozwiązywać krzyżówki.

Pracował?

Nie. Nie chciał pracować. Lubił leżeć i jeść to, co kupił na wypisce.
Jak pan ocenia inteligencję Stefana?

Ja akurat mam lepsze wykształcenie (wyższe - przyp. red.) od większości więźniów, więc spoglądam na to nieco inaczej. Gdyby go jednak postawić ze złodziejami i rabusiami, to był na ich poziomie.

Pamięta pan jakieś incydenty przemocowe z jego udziałem?

Nie. Ani żeby był w nich stroną atakującą, ani broniącą się. Wszyscy uważali go za lekko stukniętego i traktowano go raczej pobłażliwe. Nawet ci z grupy spacerowej mówili czasem: "Ale z tego Stefana debil", a przecież oni nie byli z nim 24 godziny na dobę, jak ja.

Bali się go panowie? Chociaż trochę?

Jego nikt się nie bał. Każdy sobie robił z niego jaja. Czasem, jak poszedł na spacer, to przychodził kolega z innej celi i wszystko Stefanowi związywał na supły. On przychodził, bardzo się z tego cieszył i rozwiązywał te supły.

Opowiadał coś w celi o nożach?

Najwyżej raz czy dwa. Ale nie zauważyłem, żeby przejawiał fascynację białą bronią. Na pewno mówił o swoich wiatrówkach. Pisał nawet, żeby oddali mu jego wiatrówki, bo to nie jest broń (podczas napadów Stefan W. używał pistoletu hukowego oraz gazowego.

Kiedy ostatni raz widział pan Stefana?

Na początku 2017 r. Wychodziłem wtedy na wolność. Wiem, że później trafił do półotwartego zakładu na gdańskiej Przeróbce. Podejrzewam, że tam zaczął się cały "młyn". W "Półotworku" cele są pootwierane od apelu do apelu. Możliwe, że tam nie do końca pilnowano, czy Stefan bierze wszystkie leki. A potem przy wyjściu na wolność służba więzienna wydaje leki tylko na dwa dni. Od razu więc człowiek musi je sobie załatwić samemu. Znając Stefana podejrzewam, że nie poszedł do żadnego lekarza. Jemu w zasadzie na niczym nie zależało. Uważał, że jest w miarę zdrowy, podczas gdy on na pewno nie miał po kolei w głowie.

Czy pamięta pan, żeby cokolwiek mówił o swoich planach, które zrealizowałby po wyjściu na wolność?

Nie. On żył dniem bieżącym. Ważne było to, że dwa razy w miesiącu ktoś do niego przyjeżdża, że wtedy się naje i że za pieniądze zrobi zakupy w kantynie. Chociaż nie. Jeden jedyny raz powiedział coś o przyszłości. Stwierdził, że nie będzie już napadał na banki, bo są za dobrze chronione, tylko na kantory.

Co się stało na scenie na Targu Węglowym w Gdańsku?

Uważam, że na 99 proc. Stefan niczego nie planował. On naprawdę miał coś z głową. Funkcjonował normalnie, dopóki dbano o jego leki. Widocznie, jak przestał brać leki na wolności, to wróciły do niego wszystkie wcześniejsze demony. To był bon vivant. Żył chwilą obecną.

Słyszałem, że często nosił przy sobie nóż. Wiemy też już, że prawdopodobnie nie miał żadnej plakietki z napisem "Media" - wbrew temu, co na początku rozpowszechniano. Czy byłoby więc hipotetycznie możliwe, że on po prostu przyjechał na koncert do Gdańska i nagle mu coś odbiło? Że to był przypływ chwili, pod wpływem której zabił prezydenta?

Jak najbardziej mogło tak być. Ale ja bym się też nie zdziwił, gdyby on naprawdę miał plakietkę z napisem "Media", bo pamiętam, co mówił o swoich napadach. Opowiadał, że miał wtedy na sobie część policyjnego umundurowania, a poza tym identyfikator policyjny, który wydrukował na kolorowej drukarce. Powiedzmy sobie jasno: u Stefana wszystko było możliwe.

Jednak ta przedstawiona przez pana wersja jest możliwa. Mógł sobie chodzić po Gdańsku i nagle coś mu odbiło. Zresztą widziałem na filmie, że cieszył się i podskakiwał po zadaniu tych ciosów nożem. Czy tak zachowuje się ktoś normalny? Teraz niektórzy nawet piszą, że on był wyszkolonym płatnym zabójcą. A czy tak się zachowuje płatny zabójca? Moim zdaniem nie. Tak się zachowuje kretyn.

Jak się pan dowiedział o tym morderstwie? Był pan zaskoczony?

Dostałem SMS-a od kolegi, który krótko był z nami w celi. Zapytał "Czy to Stefan?". Odpisałem "O co ci chodzi?". Wtedy przysłał mi zdjęcie Stefana. Napisałem, że to on. A kolega na to, że Stefan się nieźle wpakował. Usiadłem do komputera i przeczytałem w sieci, że rzeczywiście coś zrobił. Na początku to do mnie nie docierało, mimo że widziałem go na zdjęciu i było podane, że to Stefan W. Ale jak przeczytałem, że sprawca siedział za cztery napady, to już wiedziałem, że to on. Byłem w szoku. Pomyślałem, że może tylko kogoś nożem przejechał. Ale okazało się, że zabił prezydenta.

Kogo poza nim powinniśmy winić za to morderstwo?

System więzienny i ludzi, którzy tam pracują. Oni tylko odwalają to, co mają robić. Są ograniczeni swoimi tabelkami. Resocjalizacja w Polsce nie istnieje. Oni myślą, że po co mają nas resocjalizować, skoro można sporządzić raport i mieć spokój. Więzienia są tylko po to, żeby izolować ludzi. Nikogo nie interesuje, co się będzie działo potem, na wolności. Nie przypominam sobie też sytuacji, żeby Stefan choć raz był u psychiatry w czasie mojego pobytu w malborskim więzieniu (według służb więziennych Stefan W. podczas trwającej pięć i pół roku odsiadki był konsultowany psychiatrycznie 20 razy oraz leczony psychiatrycznie w Szczecinie – przyp. red.).

Czemu wybrał na cel Pawła Adamowicza? Mówił o nim źle w celi?

Nie pamiętam, aby kiedykolwiek o nim wspominał. Pewnie tam po prostu poszedł, odbiła mu palma i tyle."

Wypowiedz współwieźnia wydaje się wiarygodna jako że więźniowie gremialnie głosowali w wyborach na Platforme Oszustów a TVP jest kojarzona z rzadem PiS

Oskarżany prezydent Adamowicz, mógł być członkiem mafii okradającej Gdańsk na miliardy. Ale nikomu nie wolno było go atakować a już tym bardziej zabijać !
Miejmy nadzieje że służby i prokuratura dokładnie wyjaśnią sprawę. Czy drań był chory psychicznie i niepoczytalny ?
Kto kontaktował się z nim w więzieniu i czy istnieje uzasadnione podejrzenie psychomanipulacji zabójcą aby zabił Adamowicza. W szczególności oskarżanego Adamowicza mogła chcieć zabić mafia podejrzewając że podejrzany zacznie sypać lub już sypnął mafiozów. Skąd drań miał bagnetowy nóż ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz