poniedziałek, 7 lutego 2022

Wojna i pokoj 58

 Wojna i pokoj 58

 Silne polskie stocznie budowały kiedyś także dla ZSRR wiele okrętów a nawet kadłuby łodzi podwodnych.
W czerwcu 2022 minie 5 lat od uroczystego położenia stępki promu w Szczecinie. Program "Batory" zakładał wybudowanie tam nowoczesnego, ekologicznego promu pasażersko - samochodowego ze zwiększoną przestrzenią ładunkową, który pływałby ze Świnoujścia do Szwecji, ale do dziś promu się nie doczekaliśmy. Dla polityków opozycji stępka to symbol nieudolności i złodziejstwa władzy. Przez  6 lat trwała propaganda odbudowy przemysłu stoczniowego w Szczecinie, a dzisiaj po wydaniu conajmniej 14 milionów na projekt Batory, cała ta wizja jest sprzedawana na złom po mniej niż 2 złote za kilogram..
Portal wSzczecinie.pl dotarł do czterech skupów złomu, które otrzymały pismo od PŻB.
„Zwracamy się do Państwa z oficjalną propozycją sprzedaży pierwszej sekcji promu B145-I/01, która została wykonana na podstawie umowy z Morską Stocznią Remontową Gryfia. W związku ze zmianą koncepcji realizacji rządowego programu „Batory”, w ramach którego wykonano ww. sekcję promu, nowe promy dla polskich armatorów będą budowane przez inne podmioty stoczniowe na bazie innego projektu. Z powyższego wynika brak możliwości wykorzystania przedmiotowej pierwszej sekcji promu przez naszą spółkę i stąd chęć jej sprzedaży”. „Konstrukcja stępki może być w znacznej części wykorzystana do wykonania np. elementów kadłubowych statków, które wymagają materiałów z atestem towarzystwa klasyfikacyjnego lub innych konstrukcji stalowych realizowanych przez Państwa. Oczekiwana przez nas jednostkowa cena stępki to 2zł za kilogram. Oczywiście, jesteśmy gotowi na negocjacje w tym zakresie”.
W wiadomości dodano wagę i wymiary stępki oraz jej aktualne położenie.
Po tym, jak sprawa złomowania stępki nabrała rozgłosu, PŻB kategorycznie zaprzeczył chęci złomowania stępki. To jest Misiowa Stępka im. Lecha Kaczyńskiego  na miarę naszych możliwości zbudowana tymi rękami i to nie jest nasze ostatnie słowo ! Za żadne skarby nie zostanie zezłomowana bo to jest nasza patriotyczna i niezłomna stępka narodowa. Będzie czyszczona i konserwowana aby sławić braci Kaczyńskich i premiera 1000 - lecia.  
Poza tym prom jest prawie gotowy tak samo jak tajne, niewykrywalne  polsko - ukraińskie śmigłowce Antoniego Smoleńskiego testowane przez pilotów na tajnym poligonie.
Wspaniałe polskie promy, okręty, czołgi  helikoptery, rakiety... budują licealiści, niedoszli piekarze, perukarze (perukarz obsadza wiejskimi głupkami największe SSP, dzieci rządzą w Ministerstwie Finansów)... historycy, filozofowie, kulturoznawcy, absolwenci wyższej szkoły gotowania na gazie i marketingu oraz wyższych szkół tego i owego. Każda taka kreatura drenuje mienie publiczne na conajmniej  1 mln złotych rocznie.

Wygląda na to że rząd PiS inwigilował opozycje i traktuje prokuraturę jako swój cyngiel mafijny. Obiektem napadu stała się Najwyższa Izba Kontroli wyciągająca brudy i afery rządu. To do żywego przypomina czasy stalinowskie.
"Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza odrąbie w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podnoszenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej Ojczyzny. Z wdzięcznością natomiast witać będziemy zawsze każdy przejaw zdrowej, patriotycznej krytyki naszych braków, błędów i niedociągnięć".J. Cyrankiewicz
"Ci wszyscy, którzy mówią, że ktoś chce podnieść rękę na Jarosława Kaczyńskiego, muszą wiedzieć, że Jacek Kurski mu tę rękę obetnie. Sądzę, że podobnie zachowałby się Ziobro"
J. Kurski

Polska zdąża w kierunku anarchii. https://twitter.com/htznajomski/status/1489158261760835590?cxt=HHwWjIC-6ZLjxqopAAAA
„Radny PiS sfałszował protokoły by dofinansować kościół. Prokuratura umorzyła sprawę, więc tę decyzję zaskarżyłem. Sąd podtrzymał tę decyzję w mocy. W uzasadnieniu napisano, że nie ma pewności, czy zrobił to umyślnie :)”
W tej sprawie prokurator i sędzia powinni być oskarżeni i skazani na 5-10 lat więzienia.

W XVIII wieku zaborcy wkroczyli na tereny na których od dawna nie było już polskiej władzy państwowej i były one niczyje w punktu widzenia państwowości.
Minister Spraw Zagranicznych Rosji a zarazem jeden z najważniejszych tamtejszych decydentów, Siergiej Ławrow, stwierdził, że jego zdaniem Polska nie jest niepodległa, ale jest bezpańska.
"NATO jest obecnie projektem czysto geopolitycznym, mającym na celu odzyskanie terytorium, które wydawało się "opuszczone" po zniknięciu Układu Warszawskiego i rozpadzie Związku Radzieckiego. To właśnie robią. Fakt, że teraz "weszli", jak powiedział prezydent Rosji Władimir Putin, "w nasze progi", nie może pozostawić nas obojętnymi.".
Słabość i wieloaspektowa nie - suwerenność Polski jest oczywista i chyba o to mu chodziło.
Decyzje parlamentu i rządu są coraz częściej kontestowane przez obcych i są pod presją czynników zewnętrznych unieważniane lub zmieniane czasem błyskawicznie.
Obce firmy nie płacą podatków a drenowani są Polacy i ich przedsiębiorstwa. 

W pokracznym bękarcie skonstruowanym przez CIA i KGB o kryptonimie operacyjnym ”III RP” obowiązywała oczywista zasad poszanowania agentury Wysokich Ułożonych Stron: „My nie ruszamy Waszych a Wy nie ruszacie Naszych. Polacy na nas pracują”.
Naczelnik w dwóch różnych butach i w obsikanych spodniach chce złamać tą Świętą Zasadę Konstytucyjną Republiki Bananowej co wywołuje w jego sitwie zwierzęcy strach przed więzieniem bo następcy odpłacą tym samym co jest jednak mało prawdopodobnie bo zadecyduje głównie Waszyngton i Berlin.
Trójkowy student, Zbigniew cztery pensje Ziobro, swoimi twierdzeniami że jest ich dwóch w jednej osobie,  idzie w niepoczytalność aby nie tłumaczyć się z rozkradzenia 280 mln złotych z Funduszu Sprawiedliwości. Godzilla Zera czyli wieprz krajowy Świeczkowski ma znaleźć bezkarność w Trybunale Julki Przyłębskiej czyli TW Wolfgangowej. Fałszywa propaganda rządu twierdziła ze Świeczkowski to doświadczony prokurator liniowy walczący z przestępczością ale jako aplikant i prokurator pracował łącznie tylko 3 lata i 4 miesiące czyli z realną, groźną  przestępczością w ogóle nie miał styku  ale Ziobro w ogóle nie pracował jako prokurator. Świeczkowski pełnił różne funkcje lub „spoczywał”.
Wodzuś chce teraz aresztować swojego lojalnego koalicjanta z okresu pierwszych rządów PiS 2005 – 2007, Romana Giertycha. Polacy nie mają dostępu do akt sprawy a ponieważ Pinokio i Zero bez przerwy kłamią nie wiadomo czy Giertych faktycznie dopuścił się poważnych przestępstw czy Kaczyński chce go zabić tak jak lojalnego koalicjanta Leppera. Staje się powoli oczywiście ze zlecenie zabójstwa Leppera wyszło z kręgów PiS-owców.

Nic nie może umniejszyć rozmiaru ohydnych, masowych zbrodni Niemców z okresu III Rzeszy ale pamiętajmy że Polska stała wtedy na krawędzi wojny domowej i gdyby ona wybuchła to sąsiedzi wkroczyli by do Polski czyli Niemcy i Sowieci tak czy owak by Polskę okupowali.
Nie wolno zapominać o tym że do bezbronności doprowadziła tamtą Polskę sanacja a teraz rządzą palanci neosancji. 

Społeczeństwo Polski jest umyślnie, sztucznie polaryzowane na super wrogie sobie plemiona dla uzyskania wysokiej frekwencji wyborczej. Nawet gdyby Polska miała uzbrojenie to z tak  spolaryzowanym społeczeństwem nie ma szans w żadnym konflikcie zbrojnym.
Plusem dywersyjnej akcji prezydenta Łukaszenki  przeciwko Polsce przeprowadzonej mikro-siłami ze znikomym budżetem jest uświadomienie Polaków ale także idiotów w rządzie ze nie mamy żadnych szans w konflikcie zbrojnym.
Rząd musiał zakazać wstępu do strefy przygranicznej polskim dywersantom chcącym aby inwazorzy swobodnie wchodzili do Polski. Skuteczność skompromitowanej straży granicznej okazała się w świetle podawanych przez Niemców danych znikoma !

Po zorganizowanym za 5 mld dolarów przez agenturę USA krwawym zamachu stanu na Ukrainie nikt nie przewidział że Rosja bez jednego strzału zabierze sobie Krym a reakcją na zapowiedzi czystek etnicznych i nowego Babiego Jaru będzie bunt i powstanie rosyjskojęzycznych Republik Ludowych. Na wiosnę 2021 roku Ukraina łamiąc umowę Mińską podciągnęła do granic buntowników spore siły i zapowiedziała akcje antyterrorystyczną czyli ludobójstwo. Putin umieścił w pogotowiu swoje armie i gdy Ukraina zaatakuje buntowników pozbędzie się kolejnego pasa 50-70 km ziemi. Alaksandr Łukaszenka zapowiedział, że w przypadku ukraińskiej eskalacji w Donbasie „białoruska armia będzie postępować tak jak rosyjska”. Przekonywał przy tym, powtarzając narrację Kremla, że to Ukraina może zaatakować kontrolowaną przez separatystów część Donbasu. „Zagrożenie jest jedno, że oni podejmą bardzo poważne działania w kierunku Doniecka i Ługańska. Mówiłem niedawno w wywiadzie (…), że (wy, Ukraińcy) będziecie szaleńcami, jeśli zderzycie się z Rosją i my będziemy nie z wami. Odetniemy wszystkie dostawy, nie tylko paliw, razem z Rosją, także elektryczność” – oświadczył. Utrzymywał również, że to „Amerykanie popychają Ukrainę do wojny”
Teren Polski Rosji do niczego nie jest potrzebny ale gdy Ukraina zaatakuje buntowników, Rosja w powstałym zamęcie może uderzyć cybernetycznie a następnie rakietami w ukraińską i polską infrastrukturę i w powstałym totalnym zamęcie spokojnie zająć m.in. północno - wschodni pas ziemi Polski odcinając Litwę, Łotwę i Estonię, z niewielką liczbą ofiar. Po utwierdzeniu się tam Rosji, będą oni nie do ruszenia.
Uderzenie może nastąpić choćby w wielkie zbiorniki gazu, ropy i paliw oraz stacje elektroenergetyczne i elektrownie. Polska może stanąć bez prądu niemal natychmiast i pogrążyć się w ciemności. Ilość śmiertelnych  ofiar takiego uderzenia będzie znikoma.
Rosja do wojny się nie rwie i czeka na ruch podżeganej Ukrainy. Potrzebuje przynajmniej mocnego pretekstu. 

USA bardzo chcą wojny na Ukrainie ale z Rosja nie chcą walczyć. Umierać mają Ukraińcy i Polacy. Amerykanie opuścili nawet swoje placówki dyplomatyczne na Ukrainie. Najwyższy rangą amerykański dowódca wojskowy generał Mark Milley miał 5.02.2022 przekazać kongresmenom na niejawnym briefingu, że rosyjski atak na Ukrainę na pełną skalę może doprowadzić do upadku Kijowa w ciągu trzech dni - podała w niedzielę telewizja Fox News. W takim scenariuszu liczba ofiar po stronie rosyjskich żołnierzy może wynieść ok. 4 tys., a po stronie ukraińskiej - 15 tys.
Według dziennika "Washington Post", generał Milley miał również oszacować liczbę ofiar cywilnych takiej agresji na 50 tys.

Jak dotychczas samobójcza „polityka” „Polski” doprowadziła do tego że przyjazna nam Białoruś stała się wroga i już stacjonuje tam Rosyjska Armia.

 Rosja żąda aby rakiet USA nie rozmieszczano na Ukrainie i zabrano je z Polski. Wedle jej długotrwałej narracji musi się ona bronić przed agresją USA. Pogrywka z Rosją jest ryzykowna ponieważ w 2018 roku wprowadziła ona do swojej doktryny nuklearnej pojęcie "odwetowego uderzenia ofensywnego" („offensive retaliatory strike”, OWU - „otwietno-wstrecznyj udar”), czyli uderzenia atomowego w odwecie nie za rzeczywistą  szkodę faktycznie wyrządzoną Rosji, tylko z góry za szkodę, którą zdaniem Rosji, mógłby jej ktoś na pewno wyrządzić, choć jeszcze tego nie zrobił. W ten sposób Rosja jest w stanie uzasadnić atak atomowy na kogokolwiek jako „ofensywne uderzenie odwetowe”, bo ofiara, zdaniem Rosjan, na pewno spiskowała przeciw Rosji, więc atomowe uderzenie w nią było słuszne.
https://nationalinterest.org/blog/buzz/russia%E2%80%99s-crazy-nuclear-war-strategy-escalationto-de-escalate-180680
„During a 2018 forum, Russian president Vladimir Putin offered the following clarification: “In our concept of nuclear weapons use there is no preemptive strike… Our concept is a retaliatory-offensive strike. For those who know, it’s not necessary to say what that is; for those who don’t know, I’ll say again: This means we are prepared to, and will use, nuclear weapons only when we are convinced that someone, a potential aggressor, is attacking Russia, our territory.”

https://konserwatyzm.pl/lewicki-ukraina-polska-anglia-sojusz-niebezpieczny/
„Lewicki: Ukraina, Polska, Anglia – sojusz niebezpieczny
Jest takie pojęcie w grze w szachy, określane jako zugzwang, które oznacza sytuację podczas gry, gdzie wykonanie ruchu powoduje od razu pogorszenie sytuacji strony wykonującej ruch. To zdarza się, co zrozumiałe, w końcowych częściach partii. Można śmiało uznać, że tak opisany zugzwang przedstawia, w miarę dobrze, obecną sytuację na Ukrainie.
W zugzwangu jest, na pewno, prezydent Zełenski, gdyż cokolwiek by nie zrobił, to będzie źle. Jeśli zaatakuje Donbas, to Rosja przystąpi do działań zbrojnych, co zresztą już zapowiedziała. Jeśli zaś zgodzi się na żądania rosyjskie, czyli wypełni zapisy porozumień mińskich, wówczas opozycja, szczególnie Poroszenko i nacjonaliści rzucą się na niego.
Może spróbować zgnieść opozycję, ale na to, jak na razie, jest za słaby. Może też starać się odstraszyć Rosję, ale to nie wydaje się, z uwagi na dysproporcję sił, wróżyć sukcesu, tym bardziej, że potencjalni sojusznicy zapowiedzieli, że swoich wojsk na Ukrainę nie wyślą. Trwać zaś w obecnej sytuacji bez końca też nie może, gdyż wykazuje ona tendencję do pogarszania się.
Ale i Putin nie jest w najlepszej sytuacji. On także nie decyduje się na wykonania zdecydowanego posunięcia, gdyż mogłoby się okazać, że przy pełnej konfrontacji z Zachodem, jej ostateczny wynik jest niepewny i nie sposób ustalić ile to by Rosję kosztowało. Zachód także unika otwartego starcia i to co najmniej z dwóch względów: po pierwsze z uwagi na to, że obecnie Rosja wydaje się mieć przewagę, zarówno liczebną na kierunku przewidywanych działań, jak i jakościową, przynajmniej w dziedzinie pewnych rodzajów broni, jak na przykład rakiety hipersoniczne, których Zachód nie posiada w ogóle.
Ponadto chodzi o Chiny, które tylko czekają na to by Zachód zaangażował się w poważne działania daleko od Chin. Gdyby USA zostały związane wojną z Rosją, wówczas wszyscy inni na świecie, którzy mają jakiekolwiek sprawy do USA i ich sojuszników, stanęliby wobec szansy na rozstrzygnięcie swoich problemów. Takiej szansy, jaką podjął Michael Corleone z nieśmiertelnej powieści Mario Puzo „Ojciec Chrzestny”, który tak opisał ten jedyny decydujący dzień: „Dziś załatwiam sprawy rodziny, Carlo, więc nie mów, że jesteś niewinny”. Jest pewne, że do załatwiania „spraw rodziny” przystąpiłyby zaraz Chiny, Iran, Korea Północna i pewnie jeszcze kilka innych krajów, kładąc natychmiastowy kres obecnej, i tak chwiejnej równowadze.
Zarówno Rosja jak i Zachód mają świadomość takiej sytuacji i dlatego liczą jednak na jakiś układ, zaś obecne, hybrydowe działania, są tylko niekinetyczną metodą ustalania rzeczywistego stosunku sił, który według Putina, zmienił się na jego korzyść, co powinno zostać uwzględnione przy stole rokowań. To zresztą nic nowego, bo już nasz Jan III mawiał: „I taki najlepszy pokój i traktat, gdy jeden się z drugim wprzód dobrze spróbuje”.
Można odnieść wrażenie, że Zachód, przynajmniej Wielka Brytania, ale też USA, chętnie sprawdziliby siłę Rosji, ale używając do tego tylko Ukrainy i ewentualnie jeszcze Polski. Świadczyć o tym może wysyłanie tam broni, ale jednocześnie unikanie własnej obecności, opuszczenie nawet swoich placówek dyplomatycznych na Ukrainie.
Szczególnie charakterystycznie, zgodnie z wiekową tradycją, zachowuje się tu Wielka Brytania. Najpierw, jeszcze w listopadzie, nie brak było z jej strony wielce wojowniczych gestów. Ogłoszono, że 600 brytyjskich komandosów jest w gotowości by lecieć na Ukrainę, zaś minister (ministra) spraw zagranicznych Zjednoczonego (póki co) Królestwa, pani Liz Truss, przebrana w wojskowy strój, jeździła czołgiem w bazie brytyjskiej w Estonii, czyli w pobliżu rosyjskiej granicy. Te demonstracje zdecydowania, które można uważać za kontynuację, znanej jeszcze w XIX wieku, brytyjskiej strategii „działań wyprzedzających”, nie zrobiły jednak na Putinie większego wrażenia i gdy zaczęło tam naprawdę pachnieć prochem, to już na początku grudnia Anglosasi ogłosili, że żadnych wojsk na Ukrainę wysyłać nie będą.
Nie znaczy to jednak, że Anglicy zaprzestali poszukiwania innych chętnych do tej wojny. Tu ich wzrok znowu padł na Polskę, i szefowa MZS Liz Truss, wspomniana amazonka na czołgu, poinformowała, że Wielka Brytania rozważa możliwość stworzenia trójstronnego sojuszu między Wielką Brytanią, Polską i Ukrainą.
W Polsce, niewiele jest osób, które by nie pamiętały negatywnych następstw sojuszu, jaki Polska miała z Brytanią w roku 1939, w oparciu o który, nasz kraj wszedł do wojny, z wiadomymi skutkami. Najkrócej podsumowując następstwa tego sojuszu, to były one takie, że najpierw Brytania nie udzieliła nam żadnej pomocy militarnej w roku 1939, a potem już było tylko gorzej. Od roku 1943 zgadzała się ona na odebranie nam prawie połowy terytorium, a dodatkowo jeszcze zabiegała, na konferencji w Poczdamie, by ewentualna rekompensata na Zachodzie była dla nas jak najmniejsza. Gdy się ma takiego sojusznika to już żaden wróg nie jest potrzebny. Kto się z takimi zadaje sam sobie szkodzi.
Zresztą obecna mizeria brytyjskiej armii, która ma wszystkiego zaledwie 227 czołgów (Military Balance 2021), nie pozwala na poważnie mierzyć się z Rosją. Jeszcze w grudniu szef brytyjskiego ministerstwa obrony Ben Wallace przyznał, że jest „bardzo mało prawdopodobne, że ktokolwiek wyśle wojska na Ukrainę, by rzucić wyzwanie Rosji… Nie powinniśmy oszukiwać ludzi, że to zrobimy”.
Jak widać, Anglia znowu nie ma zamiaru, ani sił, by samej się zaangażować, ale za to, jak zawsze, usiłuje posłużyć się kimś innym by wyciągać gorące kasztany z ognia. Wszystkich przebił podsekretarz stanu w brytyjskim ministerstwie obrony, James Heappey. Pisząc do dziennika The Sun, pan Heappey porównuje obecną sytuację do roku 1939 i czuje dumę z ówczesnego zachowania Brytanii: „Bycie Brytyjczykiem oznacza pójście na pomoc i obronę tych, którzy nie mogą bronić się sami. Dlatego poszliśmy na pomoc Polsce w 1939 roku”. Jak widać dobre samopoczucie nie opuszcza Anglików, a nas chyba dalej mają za ostatnich durniów, skoro znowu chcą zaproponować podobny „sojusz”.
Zresztą rok 39 to nie był pierwszy raz, gdy przejechaliśmy się licząc na Anglię. Wcześniej, od czasów reformacji, Anglia była najczęściej wrogiem Rzeczpospolitej, jako kraju katolickiego. Stąd wspierała ona Szwecję przeciwko nam w czasach Potopu, lub starała się zachęcać kozaków zaporoskich do niszczenia Rzeczpospolitej, wysyłając misję wojskową do zbuntowanego hetmana Chmielnickiego. W okresie Sejmu Czteroletniego zwyciężyła opcja by reformować państwo i bronić jego całości w oparciu o sojusz z Prusami przeciwko Rosji. Prusy były z kolei związane traktatem z Anglią. Największy zwolennik takiego sojuszu i przeciwnik związków z Rosją, bardzo wpływowy ksiądz i uczony, a przy tym radykalny działacz społeczny, jakobin – Hugo Kołłątaj, za­ pewniał w swoich pismach, że rozbioru obawiać się nie należy, gdyż nie dopuści do tego Anglia, według jego mniemania „najdawniejsza całości naszej gwarantka”. Taka to była „gwarantka”, że po czterech latach z Rzeczpospolitej nic już nie zostało. To się powtórzyło w roku 39. Czyżby mogli się znaleźć w Polsce politycy, którzy i dzisiaj chcieliby znowu wejść na te stare grabie?
Z czasem wyjaśniło się, że z propozycja tego trójstronnego sojuszu: Ukrainy, Polski i Wielkiej Brytanii, pierwszy miał wyjść szef ukraińskiego MSZ – Dmytro Kułeba. Pochwalił się tym na FB. To on ma w swoim gabinecie mapę, którą pokazywał ostatnio sekretarzowi stanu Blinkenowi, gdzie terytoria należące do Polski są zaznaczone jako ukraińskie. W tak osobliwy sposób Kułeba chce nas zachęcić do sojuszu z obecną Ukrainą. Przy czym, we wspomnianym wpisie, Kułeba przedstawia sprawę tego sojuszu jako już rzecz postanowioną. Pomysł takiego sojuszu wywołał już spore poruszenie. Dla przykładu, znany rosyjski polityk i komentator – Siergiej Stankiewicz – porównał tę inicjatywę do powstania Ententy przed wybuchem pierwszej wojny światowej, i nazywa obecną ukraińską inicjatywę – Nowa Ententą. Widać, że Rosjanie mają jednak kompleks Wielkiej Brytanii, z którą już w XIX wieku Rosja mocno konkurowała, co nazwano Wielką Grą.
Tymczasem, w ukraińskich i rosyjskich mediach dość powszechnie ten nowy sojusz jest określany jako UPA, lub UPA 2.0. Pochodzi to od pierwszych liter uczestników: Україна-Польща-Англія- УПА (Ukraina-Polska-Anglia – UPA). Stało się to już tematem popularnych memów, ale jest też używane także w poważnych komentarzach. Wczoraj widziałem takie określenie tego projektowanego sojuszu na portalu Radia Swoboda, finansowanego przez władze USA. Dziś słowo UPA już stamtąd zniknęło, gdyż pewnie zorientowano się, że jeśli coś takiego przylgnie, to bardzo zaszkodzi temu projektowi w oczach Polaków. Znajdą się oczywiście, także i w Polsce, jacyś zwolennicy tego sojuszu. Do takich zapisał się już pan Romuald Szeremietiew, który nawet stwierdził, że te trzy kraje to wystarczająca przeciwwaga dla Rosji, i nikogo więcej, choćby Turcji, tam już nie trzeba. Być może sądzi on, że nie warto dzielić, na zbyt wielu uczestników, chwały z pokonania Rosji.
Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jeden element tej sytuacji. Widzimy, że Wielka Brytania bardzo mocno weszła na teren, który miał być jakoby przekazany przez USA, po wyborze Bidena, w zarządzanie Niemcom. Warto się nad tym zastanowić. Co się stało? Czyżby Niemcy tak osłabły, że Johnson postanowił zignorować niemieckie roszczenia do wywieranie decydującego wpływu na terenie Europy Środkowo- Wschodniej? Jest to możliwe i raz już miało miejsce, gdy w roku 2014, pani Victoria Nuland przewróciła stolik na Ukrainie swoim słynnym: Fuck the UE – pieprzyć UE. Dziś Boris Johnson zdaje się mówić: Fuck Germany. Niektórym polskim politykom to się może podobać, ale dopóki toczy się gra, nie można być pewnym wyniku. Jednak to, że Niemcy faktycznie wykazują słabość i brak aktywności, to jest widoczne dla każdego. Zwyczajnie nadeszły czasy, że coraz bardziej liczy się siła zbrojna, a tej Niemcy nie mają. W międzynarodowej polityce prawie zawsze nadchodzi moment, że trzeba powołać się na siłę zbrojną. Jak mówiono dawniej – „Ultima ratio regum” – ostatni argument królów.”

 Doktryna geopolityczna rosyjskiego panslawizmu powstała dopiero w drugiej połowie XIX wieku. W panslawizmie historycznym zadaniem Słowiańszczyzny jest BRATERSTWO ( stąd przy interwencji zbrojnej – Braterska Pomoc) narodów bliskich sobie językiem i kulturą. Pokonanie różnic historyczno - kulturowych między tymi narodami miało doprowadzić do powstania słowiańskiego mocarstwa. Rosja miała mieć dziejową misję wyzwolenia Słowian i pierwszeństwo wśród pozostałych narodów słowiańskich. Rosja chciała dominować  na obszarze położonym między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym.
Polacy odrzucali panslawizm i dążyli do odzyskania niepodległego państwa, nie chcąc funkcjonować w imperium Rosji. Polaków traktowano więc jako „zdrajców Słowiańszczyzny”.
Panslawizm był ideologią konfrontacyjną i ksenofobiczną względem Zachodu i  cywilizacji łacińskiej. Panslawizm był kontynuowany przez sowietów  i nadal jest obecny w polityce Federacji Rosyjskiej. W XIX wiecznej Polsce było sporo apologetami panslawizmu i caratu.

Jedziemy na czołowe zderzenie się ze ścianą unijnego programu FF55.
Rząd ogromne środki uzyskane ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 zamiast skierować na inwestycje w energetyce po prostu je przejadł i zmalwersował.
Sejm uchwalił kolejne 28.8 mld złotych subsydiów dla górnictwa węgla kamiennego ale poukrywane koszty „wungla” są znacznie większe. Kolejnych 322 pracowników, odchodzących z górnictwa z wykorzystaniem ustawowych osłon socjalnych, otrzymało 4.02.2022 roku  120-tysięczne odprawy pieniężne. Równolegle  dokumentacja osób ubiegających się o wieloletni urlop górniczy do emerytury  jest sukcesywnie wysyłana do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W oczekiwaniu na ostateczne decyzje ZUS pracownicy korzystają z urlopów wypoczynkowych i urlopów dodatkowych.
PIS szasta pieniędzmi podatnika kupując sobie głosy w wyborach. Drukują nowe pieniądze i kłamią, że ktoś nam z zagranicy podrzucił inflację.

Wedle dzisiejszego prawa karnego za to co szlachcic zrobił w ciągu jednego zwykłego, okrutnego  dnia dostałby 10 lat więzienia.
Ruchy chłopskie na terenach zachodniej Galicji w drugiej połowie lutego i marcu 1846 roku, miały charakter antyszlachecki i antypańszczyźniany. W swojej pierwszej fazie charakteryzowały się napadami na dwory oraz pogromami ludności ziemiańskiej, urzędników dworskich i rządowych, a także księży. Najbardziej znanym przywódcą chłopskich oddziałów był Jakub Szela.
Rewolta chłopska zadała poważny cios panującemu systemowi feudalnemu w Galicji. Chłopski bunt miał znaczny wpływ na przyspieszenie uwłaszczenia chłopów w Galicji.  Przyczynił się także do wydania ukazu carskiego w 1846 roku dotyczącego chłopów w Królestwie Polskim, na mocy którego zniesiono tzw. daremszczyzny. Ukaz ten zabraniał również rugowania chłopów z gospodarstw rolnych o powierzchni ponad 3 mórg ziem.
Zastąpienie prawa polskiego austriackim doprowadziło w Galicji do ograniczenia pasożytniczych przywilejów szlachty i poprawy położenia chłopów. Chłopi, którzy byli do tej pory wykorzystywani i oszukiwani przez szlachtę, w cesarskich urzędnikach, zawsze chętnie wysłuchujących ich skarg, zaczęli upatrywać prawdziwych obrońców. Przychodzące na wieś za pośrednictwem urzędników cesarskie rozporządzenia przekonywały, że najjaśniejszy pan pamięta o swych chłopskich poddanych. Chłopi rozumieli także, że na świecie jest ktoś ważniejszy niż właściciel wsi. 
To powstanie powinniśmy obchodzić jako Święto Narodowe !

Prusy na terenie swojego zaboru doprowadziły do wielkiego awansu cywilizacyjnego. Znaczny postęp był też w zaborze rosyjskim natomiast najgorzej było w zaborze Austrii gdzie praktycznie obowiązywał samorząd polski !

https://www.obserwatorfinansowy.pl/bez-kategorii/rotator/szlachecki-raj-podatkowy/
„Szlachecki raj podatkowy
Nawet 70-97 proc. dochodów chłopów w I Rzeczypospolitej było im odbierane. Szlachta podatków nie płaciła wcale. Opisuje to Kamil Janicki w książce „Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa”.
Autor powołuje się na prof. Edwarda Trzyma, który szacował, że dwór zgarniał 30-50 proc. chłopskich dochodów, a kolejne 20 proc. Kościół i państwo. Marian Kniat w pierwszej połowie XX w. oceniał, że w sumie te obciążenia sięgały nawet 97 proc.
Bycie chłopem pańszczyźnianym nie zwalniało od płacenia czynszów. Jak podaje autor, w drugiej połowie XVI w. chłop pełnorolny płacił panu najczęściej 48 groszy rocznie, co w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze daje 500-750 zł. Ale nie była to jedyna opłata. Na przykład w dobrach prywatnych często pobierano tzw. budowne (opłata za prawo do budowy chaty lub obory), kolejne (za warzenie piwa), czy wiecne (za to, że wsi odbywają się sądy). Niezapłacenie w terminie było zagrożone surowymi sankcjami.
Ekonomista i zamożny właściciel ziemski Anzelm Gostomski (1508-1588), autor publikacji „Gospodarstwo” najpopularniejszej na przełomie XVI w. i XVII w. w Polsce książki o prowadzeniu gospodarstwa rolnego (jedną z rad w niej zawartych było to, że podstawą dobrej gospodarki folwarcznej jest „pańszczyzna i szubienica”) zalecał, by chłopu, który nie zapłacił w terminie dać dodatkowy dzień na zdobycie środków, a następnie dołożyć mu odsetki karne w wysokości 100 proc. czynszu.
Ponieważ rolnikom często brakowało gotówki, gros danin pobierano jednak w naturze. Najważniejsza była danina w zbożu zwana „sep” albo „osep”. Wynikała ona z tradycji. Jeszcze w średniowieczu chłopi przekazywali część plonów panu, m.in. po to, by zwierzętom we dworze nie zabrakło paszy. W drugiej połowie XVI w. pełnorolny chłop musiał przekazać około sześciu korców owsa.
Korzec to był pojemnik (zwykle duży garnek), którym odmierzano zboże we wsi i nie był on wystandaryzowany. Najczęściej miał między 40 a 70 litrów pojemności. Przykładowo w Małopolsce przeciętny kmieć w XVI w. musiał oddać 280 kg zboża, czyli 4,5 proc. tego, co zebrał (6 proc. jeżeli wziąć pod uwagę, że część zboża musiał odłożyć na kolejny wysiew). Gdy sytuacja gospodarcza się pogarszała, jak choćby w XVII w., wielu dziedziców podnosiło wymagania. W starostwie łukowskim na Lubelszczyźnie od 1629 r. do 1653 r. daniny w zbożu wzrosły o 100 proc.
Właścicieli ziemskich nic nie ograniczało w żądaniu oddawania sobie „działki” od wszystkiego, co chłopi mieli. Panowie pobierali część chmielu, lnu, konopi, skórek zwierzęcych, gontów a nawet zwierząt. Przybyszy z zachodniej Europy szokowało postępowanie dziedziców w Rzeczpospolitej. Francuski inżynier Guillaume Le Vasseur de Beauplan (1600-1675), który opracował jedną z pierwszych szczegółowych map południowo-wschodniej Polski, notował: ”Oddają do dworu dziesięcinę z wieprzów, baranów, miodu, wszystkich owoców, co trzeci rok dają co trzeciego woła”.
Nawet jak chłop poszedł do lasu po maliny czy grzyby, to i tak panu należała się część z tego, co zebrał. Problem z ustaleniem dokładnego obciążenia kmieci wynika nie tylko z tego, że nikt wówczas statystyk nie prowadził, ale także dlatego, że wiele danin była zakamuflowana jako dobrowolne transakcje.
Autor powołuje się na księdza Fabiana Birkowskiego (1566-1636), który opisywał częstą wówczas sytuację. Do dworu przyjeżdżają goście i chłopi otrzymują „propozycje nie do odrzucenia”, by dostarczyć po „tłustym kapłonie” (wykastrowany i utuczony kogut), za co dwór zapłaci po 1 gr, choć rynkowa cena była kilkukrotnie wyższa.
Ale oczywiście największym obciążeniem chłopów była tytułowa pańszczyzna, czyli przymusowa, darmowa praca na ziemi pana. Kiedy ją wprowadzano, była niska i nie stanowiła istotnego obciążenia: 1-2 dni w tygodniu liczone od rodziny – więc ojciec mógł do odrobienia pańszczyzny wysłać na przykład syna.
Obciążenia były podnoszone, ale bardzo powoli, nie częściej niż raz na pokolenie. Po kilku generacjach nikt już nie pamiętał, ile dni odpracowywano wcześniej. Do połowy XVII w. w wielu wsiach darmowa praca to było pięć dni tygodniowo, czyli 260 rocznie. Paradoksalnie kmiecie na początku woleli daninę w formie pracy, niż oddawanie monet, z którymi zawsze było krucho. Z czasem doprowadziło to do tego, że musieli sami zatrudniać pracowników, bo nie miał kto obrabiać ich pola.
Janicki podaje, że od końca XVI w. każdy, kto miał przynajmniej pół łana ziemi (łan to ok. 20 ha) miał parobków. W 1590 r. ponad połowa kmieci w Rzeczpospolitej miała czeladź i było to zjawisko niespotykane wówczas w Europie.
Choć panowie bezlitośnie ściągali swoje daniny od chłopów oraz pobierali od nich podatki w imieniu państwa, to sami żadnych podatków płacić nie zamierzali.
Grunty folwarczne nie były nimi obciążone, bo aż do samych rozbiorów szlachta nie zgodziła się ich płacić. „Szlachta w strojach, w bankietach, chce się równać z największymi panami, podczas gdy w podatkach zniszczał ich poddany”- komentował to satyryk i moralista Wacław Potocki (1622 – 1696) w książce „Moralia” z 1688 r. Najsmutniejsze jest jednak, że chłopi nie mieli żadnego wsparcia ze strony władzy centralnej. Już w 1546 r. król Zygmunt Stary stwierdził: ”Nie jest zamiarem naszym wtrącać się między poddanych naszych a ich kmieci”.
Jeżeli komuś wydaje się, że kwestia wymuszania darmowej pracy na obywatelach Rzeczpospolitej to zamierzchła przeszłość, to Janicki przytacza, że w latach 1928-1936, a więc w II RP, chłopi wybudowali bez zapłaty 6 tys. km dróg i wykonali prace warte 100 mln ówczesnych złotych, czyli prawie tyle, ile wynosił ówczesny budżet drogowy kraju. Przymus wnikał z tzw. szarwarku, czyli wywodzącego się jeszcze z I RP świadczenia polegającego na obowiązku dbania o drogi, mosty, wały przeciwpowodziowe itp.
Nie trzeba dodawać, że w I RP państwo nie wydawało żadnych pieniędzy na infrastrukturę. Co więcej, polską szlachtę rozbawiał do łez pomysł, by ktoś miał wykładać własne pieniądze na utrzymanie dróg. Kiedy królowa Anna Jagiellonka (1523 – 1596) zbudowała za własne pieniądze pierwszy most na Wiśle spotkała się z drwinami.
Omówione przeze mnie fragmenty książki „Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa” to tylko niewielka część interesujących opisów, które można w niej znaleźć. W publikacji przeczytamy także chociażby doskonały rozdział „Cena za człowieka” o tym, jak sprzedawano ludzi w Polsce. Zresztą nie tylko sprzedawano, także wymieniano się nimi, a nawet brano kredyty pod ich zastaw.
„Pańszczyzna” jest książką, która powinna zainteresować każdego ekonomistę. Nie tylko dlatego, że podaje wiele danych o ekonomii o prowadzenia folwarku w I RP, ale także z tego powodu, że autor zadał sobie trud, by kwoty sprzed kilkuset lat przeliczyć na współczesne złote. Dowiemy się na przykład, że w 1631 r. życie kmiecia wyceniano na równowartość dzisiejszych 18 tys. zł, bo tyle wynosiła tzw. główszczyzna, czyli kara za zabicie go.
„Pańszczyzna” to książka pisana pod tezę tzn. zawiera prawie wyłącznie informacje, które założoną tezę mają uzasadnić. W tym wypadku tą tezą jest to, że życie polskiego chłopa w I RP niewiele różniło się od życia niewolników. To częściowo prawda, ale trzeba pamiętać, że warunki życia chłopów w innych krajach także pozostawiały wiele do życzenia, nie mówiąc już o tym, jak traktowani byli mieszkańcy francuskich czy angielskich kolonii.
Czytając więc niektóre epatujące okrucieństwem opisy traktowania polskich chłopów, warto pamiętać o szerszym kontekście czasów, w jakich te zdarzenia miały miejsce. Mimo tego, nie zapominajmy także, że to właśnie pańszczyzna jest wskazywana jako główna przyczyna zapóźnienia gospodarczego Europy Środkowej i Wschodniej w stosunku do Zachodniej, czego skutki odczuwamy do dzisiaj. Dlatego warto z polskiej historii wyciągać wnioski, zwłaszcza co do tego, jakie mogą być skutki, gdy władza centralna nie stoi na straży wolności i warunków życia najsłabszych obywateli. A książkę, z uwagami, jednak polecam.”

2 komentarze:

  1. Co do Rosji i jej doktryn. To mogą sobie ogłaszać co tylko chcą. Nikt mający "arsenał" nie będzie dostosowywał się do zachcianek któregokolwiek lokatora na Kremlu. Rosja ma problem z Chinami, które w dwadzieścia parę lat z petenta przeszły na pozycję partnera (i to dominującego partnera). Za kilkanaście lat ChRL zwasalizuje Rosję kompletnie. I Putin to wie.
    btw: W czasach wielkiego kryzysu imć x. Sanguszko kładł gościniec w jednej z podtarnowskich wsi. Płacił chłopom 2zł za dzień pracy przy budowie drogi. W tym czasie jeden z moich dziadków pracował w ogródkach przydomowych inżynierów zatrudnionych w Zakładach Mechanicznych w Tarnowie i dostawał 5 zł. Gdy poszedł pracować na kolej zarabiał 7 zł + ubezpieczenie. Drugi miał w dupie i mości księciunia i sanacyjne biznesy bo był kmieciem, czyli kułakiem.
    Za staruszki Austrii, Galicja i Lodomeria były objęte katastrem a działki rozpisane z dokładnością do m², z podziałem na grunty rolne, pastwiska, łąki żniwne i zalewowe, sad, ogród, staw, las, zagajniki, zagroda w tym chałupa, stajnia, budynki gospodarskie i rzemieślnicze. Pradziadek płacił dwa złote reńskie i 10krajcarów a później koronę i 5 halerzy podatku z każdego hektara ziemi. To relatywnie dużo więcej niż dziś ja płacę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam
    Bardzo ciekawe dane przechodza z pokolenia na pokolenie !

    OdpowiedzUsuń