piątek, 25 lutego 2022

Wojna i Pokoj 64

 Wojna i Pokoj 64

 Rzeczypospolita Obojga Narodów powstała w Unii Lubelskiej była tworem wysoce niefunkcjonalnym. Połączyła cywilizowaną Koroną z niską cywilizacją Wielkiego Księstwa Litewskiego. Mimo dużego obszaru była bardzo słaba pod każdym względem. Zero osiągnięć cywilizacyjnych. Konflikty z sąsiadami.
Błędem jest datowanie I rozbioru RON na 1772 roku skoro już w wojnie z Rosja i Szwecją RON straciła ziemie lub kontrole na obszarze ponad 250 tysięcy km2. Niewiele brakowało a traktat rozbiorowy z Radnot z 1655 roku wszedłby w życie.  
 II RP nazwana państwem sezonowym, pokracznym bękartem traktatu wersalskiego i tworem zakłócającym pokój w Europie faktycznie była państwem sezonowym.
PRL wytrzymała (1944 -1989 ) 45 lat czyli też nie za długo. PRL związana była z ZSRR węzłem bezpieczeństwa.
 Co będzie z atrapą państwa o kryptonimie III RP nie wiadomo. Może po podziale Ukrainy zostanie też podzielona Polska. Z zachodniej Ukrainy i wschodniej Polski może powstać Polin !
W niebezpiecznych czasach jesteśmy skonfliktowani ze wszystkimi !
Żadnej polityki poza apelami i oburzeniem „Polska” nie prowadzi..

 Rozkradziona przez złodziei oligarchów z izraelskimi paszportami Ukraina jest słaba. Trudno powiedzieć czy ktoś chce tam umierać za interesy oligarchów. Rosja nigdy nikogo silnego nie najechała i w jej ocenie Ukraina jest słaba i nikt jej nie pomoże.
Moskwa uznaje prawo Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej do istnienia w szerszych, pierwotnych granicach obwodów donieckiego i ługańskiego, w okresie sprzed 2014 roku i mają one  prawo odzyskać swoje terytorium.  
Rosja walcząc o dostęp do morza zdobyła Donbas na pokonanych Tatarach i Turkach w 1739 roku.

Ponieważ władze ukraińskie, przy wsparciu USA, zdecydowanie odrzuciły umówioną w Mińsku federalizację i miały zdaniem Rosji atakować buntownicze, marionetkowe republiki ludowe, więc Rosja podjęła fragmentacje Ukrainy.
Pomysł że Rosja pozwoli ustawić sobie pod nosem amerykańskie rakiety z głowicami nuklearnymi był chory. Według tez wygłoszonych 24.02.2022 przez Putina celem operacji „pokojowej” jest „demilitaryzacja i denazyfikacja” Ukrainy. "Okupacja terytoriów ukraińskich nie wchodzi w nasze plany" - mówił Putin. „ Rosja uważa za ważne, by wszystkie narody na terytorium dzisiejszej Ukrainy" mogły skorzystać z prawa do samookreślenia.”
"Południowy front ukraiński w Chersoniu całkowicie się załamał. Wojska rosyjskie dotarły do Dniepru i nie napotykają żadnego oporu. Zlokalizowano  je 130 km w głąb Ukrainy. Armia ukraińska twierdzi, że sytuacja jest "trudna".Obwód chersoński graniczy z Krymem. Chersoń natomiast jest położony około 130 km od granicy z półwyspem, który Rosja  anektowała w 2014 r. 
Na razie akcja Rosji jest ograniczona ale już powstała panika Wprowadzono zakaz wypłacania gotówki w walucie zagranicznej. Paliwo jest na stacjach reglamentowane. Bandersyny zamiast wdeptać żołdaków Rosji w Ziemie, jak zapowiadali, uciekają w stronę Polski.
Blitzkrieg właściwie już się udał. Rosja musi teraz w Kijowie osadzić swojego namiestnika ( Janukowycz lub podobny ) ze świtą. Zabiorą Ukrainie broń i zniszczą wojskową infrastrukturę.
Długotrwała okupacja w kraju z tradycją UPA byłaby bardzo kosztowna.
Amerykanie nie będą umierać za Ukrainę bo nie mają tam żywotnych interesów i amerykańskie społeczeństwo się nie godzi.
 Nie ma prawdziwych danych jedynie ochłapy. Sensowne zestawienia  zobaczymy po tygodniach.
W dziedzinie interwencji bez mandatu ONZ również wielokrotne pierwszeństwo przysłuchuje hegemonowi !
Oczywiście marionetkowe władze z Kijowa szybko zgodzą się na rozmowy z Moskwą lub zostaną one  zlikwidowane
 
Na pewno pojawi się za jakiś czas  „Charkowska Republika Ludowa” i  „Odeska Republika Ludowa” i kolejne. Potem nastąpi uznanie suwerenności przez Rosję, referendum i przyłączenie ich do Rosji.
Reuters: „Wysoki rangą urzędnik USA powiedział 22.02.2022 , że rozmieszczenie wojsk Rosji na obszarze DRL i LRL nie zasługuje na najsurowsze sankcje, jakie USA i ich sojusznicy przygotowali na wypadek inwazji na pełną skalę, ponieważ Rosja ma tam już swoje wojska”.
Dobrze że kredki są przygotowane !

Rosja jest krajem bandyckim ale jednak to USA złamały umowę rozszerzając NATO. 
Na razie „wyłączane są” główne ukraińskie bazy i lotniska wojskowe. Rosji nie opłaca się okupacja całej Ukrainy. Rozkradziona przez oligarchów masa upadłościowa jest studnią bez dna i niekończonym pasmem ciężkich problemów. Całe szczęście jest niewiele ofiar śmiertelnych.
Moskwa jest gotowa do negocjacji z władzami Ukrainy na temat neutralnego statusu tego kraju i rezygnacji z rozmieszczenia broni na jego terytorium – stwierdził 24.02.2022 rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow.
Czyli Rosja chce przeorientowania polityki ukraińskiej ku wschodowi.
Prowadzona przez Rosję denazyfikacja i debanderyzacja  Ukrainy jest w interesie Polski.
Wojna to przede wszystkim dezinformacja. Machiny propagandowe pracują pełna parą. Ta wojna w propagandzie hegemona  jest trochę dziwna. Jednocześnie Rosja wkracza ogromnymi siłami, bombarduje i ostrzeliwuje i jest zdaniem rządu Ukrainy... 60 ofiar śmiertelnych czyli ułamek tego co umiera od dwóch lat na Covid-19.

Przez 3 dekady obopólne bezpieczeństwo i równowagę sił USA- Rosja zapewniał szereg wcześniejszych układów rozbrojeniowych. Z układów tych hegemon się jednostronnie wycofał przez Trumpa radykalnie powiększając szanse na konflikt. To USA z rozmysłem zburzyły równowagę sił.
Polski czy Ukraiński wasal z rakietami amerykańskimi na swoim terytorium jest wiec zakładnikiem w każdym konflikcie między mocarstwami ! Zakładnikiem do radioaktywnego spalenia.
W Polsce pokusa wykorzystania dramatu Ukrainy w politycznej grze jest ogromna.
"Graliśmy uczciwie: ty oszukiwałeś, ja oszukiwałem. Wygrał lepszy"
Ostatecznie do Rosji przemawia tylko argument siły i ona też stosuje argument siły. Jest mało prawdopodobne aby wojna na Ukrainie spowodowała budowę polskich sił zbrojnych. Wojna w istocie trwa tam od 8 lat i na „polskich” złodziejach nie robi to wrażenia.

Zachód jest podzielony w sprawie sankcji na Rosję. Co najmniej Niemcy, Włochy, Węgry (!) i Cypr są przeciw odłączeniu Rosji od systemu SWIFT 

 Maż Agaty Kornhauser Postanowieniem  z 22.02.2022 nadał żołnierzom obcych państw w stosunku do obywateli polskich uprawnienia policyjne. Zgodnie ze stworzonym „prawem” żołnierze USA, Wielkiej Brytanii i Kanady mogą na terenie Polski używać siły fizycznej oraz broni palnej w stosunku do osób trzecich tak jako okupant.
W ubiegłym udanym roku nominalny PKB Chin wzrósł o 8.1% do 12 551 dolarów na osobę. Każdego dnia roboczego powstawał nowy miliarder i 300 milionerów. Całkowicie wyeliminowano skrajne ubóstwo. Bezpośrednie inwestycje zagraniczne kierowane do Chin wzrosły o 20%  osiągając 176 mld dolarów. Nadwyżka eksportowa osiągnęła rekordowy poziom 676 mld dolarów.   
„Komputer” kwantowy Zuchongzhi 2.1, oparty na nadprzewodnikach jest  do 1000 razy szybszy niż najlepsze superkomputery. Jest milion razy wydajniejszy niż Sycamore firmy Google. Fotoniczny komputer kwantowy  Jiuzhang 2.0 jest do  10e23 razy szybszy od najszybszego superkomputera. Chiny są absolutnym liderem w tej dziedzinie.
Sukcesy te denerwują hegemona.

 Chiny 24.02.2022 oskarżyły USA o wywołanie napięć, które doprowadziły do ataku Rosji na Ukrainę. Pekin dalej wezwał społeczność międzynarodową do unikania „ podsycania paniki ” z powodu sytuacji.
Podczas briefingu prasowego rzeczniczka chińskiego MSZ Hua Chunying powiedziała, że kluczowym pytaniem była rola Amerykanów, których nazwała „[głównym] sprawcą obecnych napięć.” - „Jeśli ktoś ciągle wylewa oliwę na płomienie, oskarżając innych, że nie robią wszystkiego, co w jego mocy, aby ugasić ogień, takie zachowanie jest wyraźnie nieodpowiedzialne i niemoralne” – powiedział Hua. Chiny sprzeciwiają się „wszelkim działaniom, które wywołują wojnę” - dodała. Chunying oskarżyła Stany Zjednoczone o hipokryzję, pytając, czy Waszyngton szanował suwerenność i integralność terytorialną Iraku i Afganistanu, gdzie powiedziała, że ”samowolnie zabijał niewinnych ludzi”. Wezwała Stany Zjednoczone do „poważnego potraktowania tych pytań i porzucenia podwójnych standardów”. Opisując rozwijające się wydarzenia jako „złożone”, rzeczniczka potwierdziła, że Pekin nie udzielał wsparcia militarnego Rosji i stwierdziła, że Chiny „nie wyciągają pochopnych wniosków ” z tej sytuacji. Wezwała wszystkie strony do „pracy na rzecz pokoju zamiast zwiększania napięcia” lub „ podsycania paniki ”. Chiny sprzeciwiają się wszelkim nielegalnym, jednostronnym sankcjom i prowadzą normalną współpracę handlową z Rosją – oświadczył 25.02.2022 rzecznik chińskiego MSZ.
Pekin nie potępił rosyjskiej agresji na Ukrainę, a MSZ sprzeciwiało się określaniu jej słowem „inwazja”. Chińska prasa przekazuje rosyjską narrację o „operacji specjalnej” w Donbasie, planie „demilitaryzacji Ukrainy” oraz zapewnienia, że Rosja nie chce okupować tego kraju.

 Narracja wojenna hegemona jest w świecie coraz słabiej powtarzana co ma swoją wagę. Można się dowiedzieć o złodziejskich oligarchach z egzotycznymi paszportami co to doprowadzili kraj do upadku.
 
 Plan Balcerowicza nie był próbą uzdrowienia polskiej gospodarki ale jej zlikwidowania i przygotowania do rozkradzenia. Zepsuł gospodarkę. Powstanie morderczego „Planu Balcerowicza” opisał Krzysztof Baliński, dyplomata i politolog, w swojej książce „Ministerstwo spraw obcych”. Wydawnictwo Capital w 2019 roku :
„W 1988 roku po raz pierwszy przyjechał do Polski George Soros. Celem wizyty było stworzenie w Polsce fundacji, która – jak pisał w swojej książce Undrewriting Democracy – będzie zajmować się „działalnością na rzecz demokracji”. Do pielęgnowania „demokracji” ściągnął jednak do Polski ekonomistę. W swojej książce pisał: „Połączyłem siły z profesorem Jeffreyem Sachsem z Uniwersytetu Harvarda, a sponsorowałem jego pracę przez Fundację Batorego”. Sachs po raz pierwszy przyjechał do Polski 5 kwietnia 1989 roku. Spotkał się z ekonomistami „Solidarności”, a następie pojechał przyjrzeć się końcowym obradom Okrągłego Stołu. Kilka tygodni później Soros poprosił Sachsa o to, aby towarzyszył mu podczas jego wizyty w Polsce. Planował spotkać się z czołowymi działaczami „Solidarności”. Przy czym nie chodziło mu o ludzi kompetentnych w sprawach ekonomicznych, interesowały go wyłącznie rozmowy z Michnikiem, Kuroniem i Geremkiem, czyli osobami nie mającymi zielonego pojęcia o zasadach działania wolnego rynku.
Po wyborach z 4 czerwca Sachs ponownie udał się do Polski, gdzie dziennikarz „Gazety Wyborczej” Grzegorz Lindenberg zorganizował mu i jego asystentowi Davidowi Liptonowi kolejne spotkania. Sachs tak wspomina: „Kiedy wkrótce po wyborach wróciłem do Polski, młody dynamiczny działacz Grzegorz Lindenberg zorganizował nasze, tj. Liptona i moje, trzy kolejne spotkania z głównymi strategami ruchu Solidarności: Bronisławem Geremkiem, Jackiem Kuroniem i Adamem Michnikiem.
Sachs zobaczył się najpierw z Geremkiem. Oczywiście ten nie miał bladego wyobrażenia o zagadnieniach ekonomicznych. Spotkanie zakończyło się stwierdzeniem Geremka: „Myślę, że ma pan rację”. Następnie Sachs udał się do Kuronia. Prof. Witold Kieżun tak opisuje spotkanie w swej książce Patologia Transformacji: „Kuroń palił papierosa za papierosem i od razu wyciągnął butelkę”. Następnie Sachs zaczął mu opowiadać o „niezbędnych” reformach, jakie czekają Polskę. Kuroń oczywiście nic z tego nie rozumiał, ale co chwila znajdując się w alkoholowo-nikotynowym amoku walił w stół ręką i powtarzał: „Tak, rozumiem”. Ostatecznie podpity Kuroń stwierdził, że brzmi to fascynująco i że trzeba to zapisać. Natychmiast Sachs razem z Liptonem i Lindenbergiem udali się do siedziby „Wyborczej”. Było około godziny 23:30. Od razu przystąpiono do pospiesznego zapisywania programu transformacji ustrojowej. Kuroń chciał, żeby był gotowy już na następny dzień. Potwierdza to Naomi Klein w Doktrynie szoku: „Sachs i Lipton napisali plan polskiej terapii szokowej w ciągu jednej nocy. Miał piętnaście stron i, jak twierdził Sachs, był to, jak sądzę, pierwszy raz, gdy ktoś napisał całościowy plan przejścia z gospodarki socjalistycznej do wolnego rynku”. Po napisaniu planu, który został nazwany „Planem Balcerowicza”, obaj udali się do Michnika.
Tak więc plan polskiej transformacji ustrojowej napisany przez Sachsa z polecenia Sorosa i jego „zaufanych ludzi” powstał w ciągu jednej nocy na życzenie pijanego Kuronia w siedzibie „Wyborczej”. Sachs w swojej książce wspomina, ze rząd amerykański ostrzegał przywódców „Solidarności”, że on i Soros są groźnymi osobami i że mogą jedynie zaszkodzić polskiej transformacji: „Po wydarzeniach tego dnia wielu ludzi w Waszyngtonie próbowało tłumaczyć nowym polskim władzom, że jestem człowiekiem niebezpiecznym. Co najmniej jeden Polak dobrze notowany w Waszyngtonie radził premierowi, żeby mnie wydalił z Polski, zanim naprawdę zaszkodzę reformom”. W takim razie kogo reprezentował Soros, jeśli rząd amerykański ostrzegał przed nim Polaków? Czy aby nie organizacje żydowskie? Jasno więc z powyższego wynika, że Balcerowicz był nie tylko wykonawcą planu, przez który straciliśmy setki fabryk i przedsiębiorstw, ale planu transferu polskiego mienia do Nowego Jorku. I że to Soros jest odpowiedzialny za plan transformacji gospodarczej Polski, który Polskę w dalszym ciągu niszczy.”

Posłowie TKM – AWS  mieli gęby pełne bogoojczyźnianych frazesów. Polskie ustawodawstwo od dawna jest totalnie skorumpowane.  Rację miał wielki Samuel Johnson, że „Patriotism is the last refuge of every scoundrel”.
Peryferyjny Kapitalizm Zależny, dostępny w GoogleBooks:
„Sławny raport Banku Światowego („Rzeczpospolita” z 10 listopada 2000 roku) o m.in kupowaniu ustawy za 3 mln dolarów czy blokowaniu ustawy za 0.5 mln nie wzbudził zainteresowania, mimo iż w owym raporcie jest napisane, że korupcja w Polsce rozplenia się do takich rozmiarów, ze grozi doszczętnym zniszczeniem państwa. Sytuacja w Polsce pod względem korupcji należy do najgorszych na świecie.
Historie z niemożliwością ustalenia tego, kto dokonał dywersyjnych „wrzutek” w ustawach zaczynają się już w 1990 roku. Nie są wiec żadną nowością. Cały czas wrzutki do ustaw były tolerowane” czyli od 1990 roku funkcjonują współcześni sztadlanowie.

 Kraje ościenne, które w końcu dokonały rozbioru I RP korumpowały polską politykę Jurgieltem, o czym powszechnie wiadomo.
Mniej znane jest jeszcze bardziej zbrodnicze korumpowanie posłów stosujących najczęściej Liberum Veto przez specjalnie  wybranych Żydów – sztadlanów. Byli oni mianowani specjalnymi aktami przez autonomiczne władze żydowskie i kontraktowo opłacani za swe czynności. Wszystkie wydatki sztadlanów na łapówki były skrupulatnie zapisywane i rozliczane. Żydzi w rozkładzie życia politycznego I Rzeczypospolitej i w jej rozbiorach mieli bardzo duży udział.
Stanisław Trzeciak, „Talmud o gojach a kwestia żydowska w Polsce”, Warszawa 1939, opisuje przerażającą praktykę masowego łapownictwa.
„Na żydów jako czynnik polityczny w tym czasie niewiele albo wcale nie zwraca się uwagi. Możnowładcy, a później szlachta sprawowała wyłącznie rządy, krępując bardzo często najlepszą wolę Królów. Na żydów nie zwracało się wcale uwagi, a tymczasem ci żydzi, poznawszy, jak pisał w swej odezwie do nich pseudomesjasz Frank, że „szlachta polska, czego wam właśnie potrzeba jest dobra i głupia. Jej królowie nie byli od niej mędrsi, dla was zaś byli zawsze jeszcze lepsi niż ona”, wykorzystywali chytrze i podstępnie wszystkie słabości rządzących i mających władzę i przy pomocy „darów i upominków”, a raczej łapówek dochodzili do nadzwyczajnych wpływów. – Łapownictwo tak rozwinęli i wyspecjalizowali, że wytworzyli osobną instytucję „sztadlanów”, zaopatrzoną w osobnych funkcjonariuszy do przekupywania nawet najwybitniejszych osobistości. Urzędników tych zwanych „sztadlanami” wybierały gminy żydowskie bardzo skrupulatnie na przeciąg kilku lat. Mieli oni przy pomocy pieniędzy, zbieranych przez kahały i okręgi (ziemstwa) żydowskie, interweniować bardzo dyskretnie w urzędach, na sejmikach, na sejmie, u ministrów i na dworze królewskim, by odwrócić grożące żydom niebezpieczeństwa lub nie dopuścić do wyboru na posła człowieka nieżyczliwego żydom lub uniemożliwić ustawę dla nich nieprzychylną.”

 Izak Lewin w  artykule  „Udział żydów w wyborach sejmowych w dawnej Polsce”, w: Miesięcznik Żydowski, rok II, tom II, zeszyt 1, styczeń 1932, s. 50, 53 pokazał straszliwą szkodliwość tego łapownictwa.
„...na wybór posłów poniekąd i pośrednio na obrady sejmu wpływali niekiedy – żydzi...
Była wprawdzie izba poselska reprezentacją jedynie stanową, obejmującą wyłącznie szlachtę oraz wyjątkowo przedstawicieli mieszczaństwa krakowskiego, ale wpływy się w niej odzywały zgoła różnorakie. – W dobie saskiej, kiedy zresztą na kilkadziesiąt zwołanych sejmów doszło do skutku zaledwie 5, postronne te wpływy wzięły już całkiem górę. Co więcej nawet bezpośrednio brali udział w obradach sejmowych ludzie wcale do tego nieuprawnieni. Widzowie na sali sejmowej tamowali obrady zupełnie bezkarnie. Niekiedy spychali ci arbitrzy posłów z ław i zajmowali ich miejsca. Niekiedy atakowali czynnie posłów jeszcze ostrzej, celując np. w głowę przemawiającego posła gruszką lub jabłkiem.
… W takich warunkach nie wyda się już dziwne liberum veto, wstrzymywanie activitatis i inne zwyczaje, które wyryły swe piętno na dawnym sejmie polskim. Czyż więc przy tym procederze trudno było zainteresowanym osobom postronnym znaleźć sobie odpowiedni wpływ?
 Podobnie łatwo można było wpłynąć i na wybór posłów, których wybierano na sejmikach wojewódzkich i ziemskich, dając im zobowiązujące instrukcje, do których spełnienia zobowiązywali się posłowie pod przysięgą.
Wiedzieli o tym dobrze żydzi polscy, że instrukcje poselskie ważyły mocno na sali obrad sejmowych. Wiedzieli, że gdyby w instrukcji zalecono jakąś krzywdę, np. zwiększenie (podatku) pogłównego lub coś podobnego, byłoby później ominięcie grożącej klęski bardzo trudne, a przede wszystkim bardzo kosztowne. Wiedzieli dalej, że każdy poseł może odegrać ważną rolę i że należy wytężyć siły, aby na sejm pojechali deputaci, dobrze wobec żydów usposobieni. Wszczynali tedy energiczne starania w tym kierunku i brali w ten sposób czynny udział w wyborach sejmowych.”

https://bb-i.blog/2019/09/18/sztadlani/
„Wszyscy, którzy choć trochę interesują się historią, znają słowo „jurgielt” i pochodzące od niego – „jurgieltnik”. To pierwsze wywodzi się od niemieckiego „Jahrgeld” – pensja roczna. Jak pisze Wikipedia, była to zinstytucjonalizowana forma korupcji urzędników I Rzeczypospolitej przez mocarstwa ościenne w XVIII wieku. Choć , jak stwierdza dalej, już w XVI wieku opłacanie polskich polityków przez inne państwa nie było niczym nowym. Czy ze słowem „jurgielt” mają coś wspólnego nazwiska: Jurgiel, Jurgielewicz, Jurgielaniec, Jurgielski, Jurgielewiczowa? Z niego czerpią swój źródłosłów, czy może to przypadek? Któż to dzisiaj rozwikła!
Nie wszyscy jednak, a raczej mało kto, zna inne słowo, które jest, jakbyśmy powiedzieli, drugą stroną medalu. Ten, który bierze, to jurgieltnik, a ten, który daje to – sztadlan. W tym wypadku jednak nie chodzi o przedstawicieli mocarstw ościennych, korumpujących polskich urzędników. Wikipedia tak definiuje to słowo: Sztadlan – reprezentant gmin żydowskich lub rzecznik interesów Żydów. W okresie I Rzeczypospolitej sztadlan był rzecznikiem Sejmu Czterech Ziem. Sztadlanami nazywano także przedstawicieli gmin żydowskich przysyłanych na Sejm walny lub sejmiki ziemskie w celu niedopuszczenia, również drogą przekupstwa posłów, do podjęcia uchwał niekorzystnych dla Żydów, przede wszystkim w sferze podatkowej.
Tak więc wiemy już, że jurgieltnicy, to ci, którzy brali łapówki od przedstawicieli mocarstw ościennych. A ci, którzy je brali od sztadlanów, nie mają swojej nazwy, a więc nie istnieją w naszej świadomości. Czego nie nazwiemy, tego nie ma. Tamta rzeczywistość, szczególnie rzeczywistość Rzeczypospolitej XVII i XVIII wieku, a więc okresu upadku, jest bardziej skomplikowana. Nie zrozumiemy jej, tego pieniactwa, warcholstwa, zrywania sejmów – jeśli nie uwzględnimy w niej Żydów.
W I Rzeczypospolitej Żydzi tworzyli państwo w państwie. Podstawą ich organizacji były gminy, czyli kahały. Ani król, ani jego urzędnicy, nie mieli nad nimi władzy. Szybko zorientowano się, że podatki płacone do skarbu państwa przez te gminy są znacznie mniejsze niżby to wynikało z ich liczebności. Kontakt urzędników z przedstawicielami gmin był utrudniony ze względu na ich ilość i rozproszenie w terenie. Uznano więc, że prościej będzie wyznaczyć żydowskich przedstawicieli króla, którzy zajmą się poborem tych podatków. Zamysł może i szlachetny, ale skończyło się to łatwiejszym dostępem Żydów do dworu królewskiego, a tym samym ułatwiało korupcję. Tak powstał Wielki Waad, czyli żydowski Sejm Czterech Ziem – Wielkopolski, Małopolski, Wołynia i Rusi Czerwonej. Powołany został w 1580 roku przez Stefana Batorego. Marszałek tego sejmu został nazwany przez polskiego króla – „Żydem, który na naszym urzęduje dworze”. Cóż? Czy oni wtedy nie zdawali sobie sprawy, że wpuszczenie Żyda na ten dwór, to to samo, co wpuszczenie lisa do kurnika? Wielki Waad został zlikwidowany w 1764 roku, a to dlatego, że nie spełniał funkcji, do których został powołany, czyli poboru podatków. Zamiast tego korumpował urzędników królewskich.
Mamy więc organ centralny, mamy gminy a pomiędzy nimi są jeszcze żydowskie sejmiki ziemskie. W miarę jak na ziemiach polskich przybywało Żydów, zwiększała się liczba kahałów. Organizowali oni wspólne obrady kahałów pochodzących z określonej jednostki administracyjnej – z określonej ziemi. Przy takiej organizacji terytorialnej łatwo było podporządkować sobie kraj i kierować nim według własnej woli i zgodnie z własnym interesem. To już nawet nie było „państwo w państwie”, to były dwa państwa na tym samym terytorium.
Ks. dr Stanisław Trzeciak w książce „Talmud o gojach a kwestia żydowska w Polsce”, wydanej po raz pierwszy w 1939 roku, opisuje to bardzo dokładnie i nie jest to, niestety, lektura budująca. Tym niemniej warto chyba poznać tę gorzką prawdę. A pisze on tak:
Na żydów jako czynnik polityczny w tym czasie niewiele albo wcale nie zwraca się uwagi. Możnowładcy, a później szlachta sprawowała wyłącznie rządy, krępując bardzo często najlepszą wolę Królów. Na żydów nie zwracało się wcale uwagi, a tymczasem ci żydzi, poznawszy, jak pisał w swej odezwie do nich pseudomesjasz Frank, że „szlachta polska, czego wam właśnie potrzeba jest dobra i głupia. Jej królowie nie byli od niej mędrsi, dla was zaś byli zawsze jeszcze lepsi niż ona”, wykorzystywali chytrze i podstępnie wszystkie słabości rządzących i mających władzę i przy pomocy „darów i upominków”, a raczej łapówek dochodzili do nadzwyczajnych wpływów. – Łapownictwo tak rozwinęli i wyspecjalizowali, że wytworzyli osobną instytucję „sztadlanów”, zaopatrzoną w osobnych funkcjonariuszy do przekupywania nawet najwybitniejszych osobistości. Urzędników tych zwanych „sztadlanami” wybierały gminy żydowskie bardzo skrupulatnie na przeciąg kilku lat. Mieli oni przy pomocy pieniędzy, zbieranych przez kahały i okręgi (ziemstwa) żydowskie, interweniować bardzo dyskretnie w urzędach, na sejmikach, na sejmie, u ministrów i na dworze królewskim, by odwrócić grożące żydom niebezpieczeństwa lub nie dopuścić do wyboru na posła człowieka nieżyczliwego żydom lub uniemożliwić ustawę dla nich nieprzychylną.
W tym miejscu aż się prosi, by przerwać ten cytat i zapytać: czy dziś nie jest podobnie? Czy usunięcie z Konfederacji doktora Czerniaka nie jest właśnie niedopuszczeniem do wyboru na posła człowieka niewygodnego Żydom? I to tyle, i wracamy do cytatu.
Na sztadlanów wybierano ludzi światłych, sprytnych i w świecie obytych, mających dostęp do dygnitarzy i na dwór królewski, mieli oni zasięgnąć języka o panujących nastrojach w stosunku do żydów i paraliżować wszelkie grożące im niebezpieczeństwa.
Orędownicy ci żydów byli w pełnym tego słowa znaczeniu dywersantami i wywiadowcami w stosunku do Królestwa Polskiego. Jeśli żydzi przez swoją organizację i autonomię, jaką posiadali, tworzyli i tworzą rząd w rządzie i jeśli ich cele były i są zawsze przeciwne celom Polski, to ten rząd żydowski przez swą instytucję łapowniczą sztadlanów i przy nadzwyczaj liberalnym ustroju Polski z „liberum veto”, miał zawsze możność nie dopuścić na Sejmie do żadnej pożytecznej uchwały, która by nadawała Polsce tężyznę i sile. Na słabej Polsce zależało zawsze żydom, bo tylko przy słabym organizmie mogli oni swe cele osiągnąć, mogli się wzmacniać. Za ich pieniądze wybrano Augusta II i odtąd Polska stanęła na równi pochyłej dążąc do upadku w przyspieszonym tempie. Przy pomocy przekupstwa zrywali żydzi sejmy i nie dopuszczali do żadnej reformy, aż wreszcie przy pomocy masonerii doprowadzili do rozbiorów Polski.
Przerażający i zgubny wpływ żydów przez łapownictwo kreśli Izak Lewin w krótkim artykule pt. „Udział żydów w wyborach sejmowych w dawnej Polsce”.
Zaraz na wstępie zaznacza, że należy uważać jako fakt, iż „na wybór posłów poniekąd i pośrednio na obrady sejmu wpływali niekiedy – żydzi.
Była wprawdzie izba poselska reprezentacją jedynie stanową, obejmującą wyłącznie szlachtę oraz wyjątkowo przedstawicieli mieszczaństwa krakowskiego, ale wpływy się w niej odzywały zgoła różnorakie. – W dobie saskiej, kiedy zresztą na kilkadziesiąt zwołanych sejmów doszło do skutku zaledwie 5, postronne te wpływy wzięły już całkiem górę. Co więcej nawet bezpośrednio brali udział w obradach sejmowych ludzie wcale do tego nieuprawnieni. Widzowie na sali sejmowej tamowali obrady zupełnie bezkarnie. Niekiedy spychali ci arbitrzy posłów z ław i zajmowali ich miejsca. Niekiedy atakowali czynnie posłów jeszcze ostrzej, celując np. w głowę przemawiającego posła gruszką lub jabłkiem.
… W takich warunkach nie wyda się już dziwne liberum veto, wstrzymywanie activitatis i inne zwyczaje, które wyryły swe piętno na dawnym sejmie polskim. Czyż więc przy tym procederze trudno było zainteresowanym osobom postronnym znaleźć sobie odpowiedni wpływ?”
Rzecz jasna, jak z tego wynika, że tymi osobami postronnymi, które wykorzystywały „liberum veto”, zrywały sejmy, wstrzymywały wykonywanie powziętych praw i uchwał byli żydzi, łatwo im było znaleźć odpowiedni wpływ przy pomocy pieniędzy i pijaństwa.
„Podobnie łatwo można było wpłynąć i na wybór posłów, których wybierano na sejmikach wojewódzkich i ziemskich, dając im zobowiązujące instrukcje, do których spełnienia zobowiązywali się posłowie pod przysięgą”.
„Wiedzieli o tym dobrze żydzi polscy, że instrukcje poselskie ważyły mocno na sali obrad sejmowych. Wiedzieli, że gdyby w instrukcji zalecono jakąś krzywdę, np. zwiększenie (podatku) pogłównego lub coś podobnego, byłoby później ominięcie grożącej klęski bardzo trudne, a przede wszystkim bardzo kosztowne. Wiedzieli dalej, że każdy poseł może odegrać ważną rolę i że należy wytężyć siły, aby na sejm pojechali deputaci, dobrze wobec żydów usposobieni. Wszczynali tedy energiczne starania w tym kierunku i brali w ten sposób czynny udział w wyborach sejmowych.
W czym się te starania objawiały było dotychczas tajemnicą, kilku niewyczerpanych zresztą zapisek w starych pinaksach (protokółach) hebrajskich”.
Lewin odsłania rąbek tej tajemnicy i przytacza niektóre wyjątki z owych Protokołów.
Delegaci kahałów brzeskiego, grodzkiego i pińskiego wydają w r. 1623 w Brześciu Litewskim następującą uchwałę: „Odnośnie do wszystkich trzech gmin naczelnych winni są przełożeni tychże stać na straży podczas zbierania się sejmików przed sejmem, dowiadywać się i uważać, żeby broń Boże nie ustanowiły czego nowego, co by nam było bolesnym kolcem. Wydatki, jakie powstaną zapłaci każda gmina z jej okręgiem. Tak samo oprócz trzech gmin głównych, w każdej siedzibie grodu, gdzie powiat się gromadzi na sejmik, winni są przełożeni owej gminy stać w wyżej wskazany sposób na straży; wydatki jakie narosną, poniesie też gmina naczelna z okręgiem. A jeżeli się okaże, że jakaś gmina nie stała na straży i nie stanowiła swych sztadlanów (syndyków) na sejmikach, zostanie ukarana grzywną stu czerwonych złotych na cele dobroczynne”.
W cztery lata później w r. 1627 na zjeździe gmin wznowiono nacisk na powyższą uchwałę, zaznaczając:
„Wyjaśnia się, że wydatki sejmikowe ponosić mają gminy razem z okręgami; znaczy to, że gminy mają dać stosunkowo do ich udziału w kwocie podatkowej, a okręgi też wedle ich udziału w kwocie podatkowej”.
Ważną bardzo uwagę zwracano na sejmiki, by nie dopuścić przy pomocy łapówek do wyboru na Sejm posła nieżyczliwego żydom. Sztadlani mieli w tym kierunku odpowiednie zlecenia, powzięte na zjeździe żydów w r. 1628, gdzie powiedziano:
„Na trzy albo cztery tygodnie przed sejmikiem powinni przełożeni krajowi w każdej wielkiej rezydencji rozsyłać pisemne wezwania, do przebywających w pobliżu zebrania się sejmiku mężów, by czuwali, ażeby broń Boże nie postanowiono czegoś nowego i by zaradzili, czemu się jeszcze da zaradzić. Posłom zaś do sejmu, którzy zostaną wybrani, należy złożyć podarunki i prosić ich, aby nam byli na sejmie przychylni”.
Izaak Lewin, przytaczając powyższą uchwałę dodaje, że „podarunki” stanowiły najpoważniejszą pozycję „ w funduszu wyborczym” u żydów w danej Polsce. „Droga to zresztą była jedyna, która wiodła do celu. Jeżeli się istotnie chciało przychylnie usposobić dla jakiejś sprawy posłów czy innych dygnitarzy w dawnej Polsce, to najbardziej i najniezawodniej można to było uskutecznić – podarunkami. Ten argument przemawiał do przekonania, był więc stale w użyciu i wykazywał tendencje do ciągłego wzrostu na wadze i pojemności”.
Prócz prezentów dla posłów pochłaniały wielkie sumy pieniężne dary dla uczestników sejmiku. Skoro przy wyborze w dawnej Polsce ułożenie instrukcji odgrywało bardzo znaczącą rolę, koniecznym było wytworzenie przychylnego nastroju na całym sejmiku, a to nie było ani łatwe, ani już zgoła nie tanie. Pinaksy (tj. protokoły) kahalne z najrozmaitszych stron Polski świadczą o rozmiarach „wydatków sejmikowych” bardzo wymownie.
W protokołach gmin żydowskich znajdują się pozycje, które są istotnie dokumentami, bo dowodzą o łapownictwie uprawianym przez żydów, a z drugiej strony o upadku moralnym i sprzedajności szlachty, deprawowanej przez żydów.
Wymieniane są bowiem kwoty wypłacane w czasie sejmików „marszałkowi, wicemarszałkowi, pisarzowi i dwum deputatom, sługom marszałka, obrońcom w komisji”. Podając to Izaak Lewin dodaje: „Tak się urabiało nastrój przedwyborczy”.
Do składania podatku na przekupywanie szlachty na sejmikach obowiązany był każdy żyd pod klątwą, jak stwierdza to uchwała zjazdu gmin litewskich w Sielcu z r. 1670, gdzie postanowiono:
„O ile idzie o wydatki sejmikowe gmin naczelnych, to z uwagi na to, że są tam wielkie skupienia (żydowskie) i szlachta jest zachłanna na pieniądze, zapadło postanowienie: (wydatek) do 150 zł idzie na rachunek związku krajowego (za sprawdzeniem) pod klątwą, w osadach zaś do 30 kóp litewskich, też pod klątwą. Każda gmina i osada obowiązana jest jednak łożyć wydatki i starać się w interesie kraju (tj. ogółu żydostwa), aby czegoś podejrzanego i niebezpiecznego w instrukcji nie zalecono”.
W trzy lata później, tj. w r. 1673 na zjeździe gmin żydowskich w Sielcu zapadła uchwała, z której widzimy, że podatek na przekupstwo rozciągnięto do najmniejszych osiedli żydowskich:
„Z miejscowości, w której nie ma stałego domu modlitwy żydowskiego, nie przejmie związek więcej wydatków sejmikowych aniżeli 20 złp., choćby nawet rzeczywiste wydatki sumę tę przekroczyły, a i to pod klątwą”.
Z tego widzimy, że każdy żyd obowiązany był pod klątwą składać podatek na przekupywanie posłów i senatorów czy też ludzi wpływowych. Sumy zaś zebrane przechodziły do rąk właściwych przy pomocy sztadlanów, „którzy byli pomostem, przez który przedostawały się dezyderaty żydowskie na zewnątrz; z drugiej zaś strony komunikowali żydom, co ich ze strony włodarzy państwa czeka. Oni byli tymi, którzy w imieniu żydów nawiązywali kontakt z najrozmaitszymi czynnikami polskimi. Sztadlanem był, krótko mówiąc, każdy kto występował na zewnątrz w imieniu żydów. Jasne jest, że i na sejmikach szlacheckich bronili interesów żydowskich – sztadlani”.
Toteż już w r. 1623, na zjeździe gmin w Brześciu, nałożono karę 100 czerwonych złotych na gminy, które „nie ustanowią sztadlanów na sejmikach”.
Na zjeździe gmin litewskich w Chomsku w r. 1691 uchwalono, że „wśród delegatów na sejm, powinni znajdować się przynajmniej dwaj, którzy by potrafili stanąć w pałacu Króla i dygnitarzy, pozostali zaś mają być mądrzy, roztropni i światli”.
W r. 1670 na zjeździe w Sielcu uchwalono, że na każdy sejm udać się mają dwaj delegaci gmin, a przełożony kahału brzeskiego winien być przynajmniej obecny na otwarciu sejmu.
Oprócz sztadlanów nie wolno było pod karą cielesną, pieniężną, a wreszcie i pod klątwą żadnemu żydowi pokazywać się w sejmie. W wyjątkowych wypadkach kahał dawał pisemne pozwolenie na zjawienie się w sejmie. Rygor ten miał na celu ułatwienie działalności sztadlanom. Większa bowiem ilość żydów, zjawiających się wśród posłów, zwracałaby uwagę, a to udaremniłoby sztadlanom dyskretną ich akcję przekupstwa.
Jak bardzo uważano na osobiste uzdolnienia sztadlanów i jaką wagę przywiązywano do ich działalności świadczy następujący dokument wystawiony w Słucku w r. 1761 dla wybranego na sztadlana Chaima syna Józefa, podpisany przez rabinów wszystkich pięciu naczelnych gmin i przez przełożonych tychże.
„Oto znaleźliśmy to, czego dusza nasza zapragnęła, człowieka mądrego i roztropnego, z którego ust kapie mirra…, który ma możność i powagę, by stanąć w pałacu Króla i dygnitarzy, by się wysłowić pięknym i kwiecistym językiem, którego usta i serce równie szczere…
I zgodziliśmy się całkowicie, wybraliśmy i ustanowiliśmy znakomitego współwyznawcę pana Chaima syna Józefa, sztadlana, by był delegatem Bożym i delegatem naszym, rzecznikiem i obrońcą we wszystkich ziemiach litewskich; oczy jego niechaj będą otwarte na wszystkie potrzeby kraju naszego, by wnosić jego obronę przed Królem jegomością i dygnitarzami Rzeczypospolitej. (…)”
A zatem nikt nikomu nie może mieć nic do wyrzucenia. Wszyscy brali, czyli wszystkich żydzi deprawowali, dając im pieniądze, a z chłopów i mieszczan wprost skórę zdzierali. Stwierdza to oprócz innych pseudomesjasz Jakub Lejbowicz Frank Dobrucki w r. 1755 w swym liście do żydów w Polsce, „że miliony mieszczan i chłopów polskich dla żydów jedynie żyją, na nich w pocie czoła pracują”.
Sztadlani odgrywali taką rolę, że jak mówi Izaak Lewin: „niepodobna mówić o stosunkach polsko-żydowskich w dawnej Rzeczypospolitej, a pominąć sztadlanów”.
„Doszło bowiem do tego, że rozpowszechniło się w Polsce mniemanie: Kto o żydach dobrze mówi, jest już przekupiony, kto na nich wygaduje – chce nim dopiero zostać”.
Przytaczając to za Frankiem, Izaak Lewin dodaje, że „pierwszych i drugich było sporo. A wskutek tego wydatki nieustannie rosły”. Rosła przy tym deprawacja i „powiększali się ci, którzy złe nazywają dobrem, a dobre złem”.
W ten sposób żydzi, sprowadzając rozluźnienie wszelkich węzłów państwowo-społecznych, nie dopuszczając do żadnych zdrowych reform, sprowadzili upadek Polski. Przy nadzwyczaj liberalnym ustroju państwowym, jaki był w Polsce, mogli żydzi łatwo zrywać sejmy, toteż przy pomocy przekupnych posłów w dobie saskiej na kilkadziesiąt zwołanych sejmów doszło do skutku zaledwie 5, co żydzi przypisują swym wpływom.
Tego rodzaju zgubnego i szkodliwego elementu żadne państwo wytrzymać nie mogło, toteż i Polska nie wytrzymała. Powyższe zestawienie zgrozą przejmuje każdego Polaka.
To jednak tylko „odsłonięty rąbek tajemnicy”, pochodzący ze starych protokołów żydowskich, nie wyczerpujący zresztą (wszystkiego), jak mówi Izak Lewin.
Żydzi się jednak nie zmienili. W odrodzonej Polsce pozostali takimi samymi, jakimi byli w dawnej Polsce. Jak jednak dawniej tak i obecnie są tajemniczymi i zakonspirowanymi w swej zgubnej i zbrodniczej działalności.
Wiele nam rzeczy wyjaśnia mowa jaką wygłosił bankier żydowski senator Szereszewski w swojej mowie nad trumną posła, również żyda, Wacława Wiślickiego, w której tak go przedstawił, że siłą konieczności zmusza nas do przekonania na podstawie przytoczonej już charakterystyki o działalności dawnych sztadlanów, że ów poseł Wiślicki był również sztadlanem i to sztadlanem najwyższej rangi. Charakteryzując jego działalność powiedział senator Szereszewski:
„Zgasł światły przywódca i obrońca. Jego odwaga wystąpień… sprawiała, że wiszące nad ludnością żydowską niebezpieczeństwa traciły na ostrości, słabły i wreszcie rozpływały się w nicość. Stawaliśmy olśnieni częstokroć, kiedy zjawiska przesądzone, rzeczy beznadziejne zmieniały swój bieg, dzięki inicjatywie Zmarłego. Działo się to zarówno w dziedzinie administracyjnych zarządzeń Państwa jak i w dziedzinie ustawodawczej. Powszechny żal społeczeństwa żydowskiego świadczy o tym, że żydzi wiedzą kogo stracili”.
Nie tylko powyższe myśli, ale nawet i wyrażenia zgadzają się z charakterystyką dawnych sztadlanów i ich działalnością, zmuszają zatem do nieuniknionego wniosku, że poseł Wiślicki był również sztadlanem. Potwierdza to zresztą zupełnie jasno żargonowe pismo Hajnt (1932 nr 219), nazywając go sztadlanem.
I w tym miejscu wypada ponowić postawione przeze mnie wyżej pytanie: Czy dzisiaj jest tak samo? Z cytatu wiemy, że w okresie II RP było tak samo jak w Polsce przedrozbiorowej. Obecnie jest trochę inaczej niż w II RP, w której życie polityczne nie było tak zdominowane przez Żydów, co wymagało od nich utrzymywania instytucji sztadlanów. Dziś tego nie muszą robić, bo wszystkie partie polityczne, te duże, te mniejsze i najmniejsze – są przez nich zdominowane lub kontrolowane. Wymownym tego dowodem jest usunięcie doktora Czerniaka z Konfederacji. Bardzo zastanawiające jest wycofanie komitetu wyborczego 1 Polska pod pozorem spenetrowania go przez służby specjalne. Komitet, który prawdopodobnie miałby szansę przekroczenia 3% progu, a więc możliwość finansowania z budżetu państwa. Nie! Do tego nie można było dopuścić. To byłoby zbyt niebezpieczne. To, co się nie zmieniło, to sposób działania i zorganizowania. Zdusić w zarodku każde niebezpieczeństwo, bo niedopatrzenie może być nie do odwrócenia lub drogo kosztować. Jeśli w Polsce przedrozbiorowej administracja żydowska pokrywała się z administracją państwa, to oznaczało, że kontrolowali je na każdym szczeblu i docierali do wszystkich ludzi, którzy mieli jakikolwiek wpływ na jego losy. – „Nic o nas bez nas”. Machina jednego państwa pracowała na rozmontowanie machiny drugiego państwa. I każdy Żyd, poprzez płacenie podatku na sztadlana, przyczyniał się do upadku Polski. Czy chciał, czy nie chciał!
Długo pracowali Żydzi na swoją pozycję w Polsce i nadal to robią, żeby jej nie utracić. Ich dziełem są rozbiory i te powstania, o których ciągle się mówi i gloryfikuje: insurekcja kościuszkowska, powstanie listopadowe, powstanie styczniowe, powstanie warszawskie. A zamilcza się Powstanie Wielkopolskie i Powstania Śląskie. Ciekawe czemu? Te pierwsze przynosiły Polsce straty i pogarszały położenie Polaków, a Żydzi za każdym razem wzmacniali się. Te drugie nic im nie dawały, nie były ich i w ich interesie – wzmacniały polski żywioł. A skoro tak, to mamy odpowiedź na pytanie w czyim ręku jest edukacja, nie mówiąc już o wszelkiego rodzaju mediach, bo to jest powszechnie wiadome. I jeszcze jakieś marsze – durnego powstania, którego nie powinno być i niepodległości, której nie ma i wszystko wskazuje, że przez dłuższy czas nie będzie. Kto wyprowadza Polaków na ulice? I po co? I jeszcze wmawiają, że to patriotyzm.
Niektórzy uważają, że najważniejsza jest edukacja. Zapewne tak! Ale jaka edukacja? Czy taka, w której wyjaśnimy, że wszystkiemu jest winny marksizm i międzynarodowy kapitał, który dąży do panowania nad światem? Czy „bezosobowy” kapitał może mieć cel? I po co on chce panować nad światem? Bo tak mu się spodobało?
Dziś Polacy są w bardzo trudnym położeniu, bo ich państwo nie jest ich państwem. Czy jego odbicie jest możliwe? Może na początek wypadało by poznać prawdziwą historię własnego państwa i narodu, poznać historię Żydów, ich kulturę i mentalność. A przede wszystkim uczyć się od nich, co zalecał ks. dr Stanisław Trzeciak. I dopiero wtedy szukać środków zaradczych.”

 Ogromne problemy z Żydami miała II RP. Miszalski Marian - Żydowskie lobby polityczne w Polsce. Geneza - historia – współczesność:
„R o z d z i a ł VI
Międzywojnie . Polityczna reprezentacja Żydów. Komunistyczna Partia Polski.
Już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w roku 1918 powróciły natarczywe żydowskie żądania przywilejów - i to w dosyć bezczelnej formie jak na ..przychodniów, cudzoziemców i obcych”, obojętnych na sprawę polską. Już w 1919 roku przedstawiciele Żydów złożyli Tymczasowemu Naczelnikowi Państwa, Józefowi Piłsudskiemu, projekt, by „życie Żydostwa w Polsce zbudowane zostało na podstawie sieci gmin ludowych (kahałów), których kompetencja powinna obejmować wszystkie odrębne problemy żydowskie”, a „władza (kahałów) powinna być wyłaniana na podstawie pięcio-przymiotnikowego prawa wyborczego”. Było to pure sense żądanie państwa w państwie. Domagano się nadto w tym projekcie powołania „Żydowskiego Zjazdu Narodowego dla uchwalenia Konstytucji Żydów w Polsce” '! W roku 1920 poseł Izaak Grunbaum ze Związku Polaków Narodowości Żydowskiej zgłosił słynny - czy raczej niesławny... - projekt art. 113 przygotowywanej Konstytucji II Rzeczypospolitej, uzgodniony ze swym Klubem i wyrażający opinię Żydów przez ten klub reprezentowanych, a więc w imieniu „Polaków narodowości żydowskiej”, których żyło już na ziemiach odrodzonej II Rzeczypospolitej ponad 3 miliony.
Zaproponowany przez posłów żydowskich artykuł 113 głosił: Ziemie Rzeczypospolitej, zamieszkałe w przeważającej większości przez narodowości niepolskie, stanowić będą autonomiczne prowincje, które otrzymają osobne przedstawicielstwo ustawodawcze, wybierane na podstawie wyborów powszechnych, bezpośrednich, równych, tajnych i stosunkowych. Osobne ustawy określą kompetencje tych ciał ustawodawczych oraz stosunek prowincji autonomicznych do Państwa. Zatem już u progu odzyskanej niepodległości posłowie żydowscy proponują Rzeczpospolitą jako coś na kształt związku „autonomicznych prowincji”. A że w niektórych „autonomicznych prowincjach” („zamieszkałych w przeważającej większości przez narodowości niepolskie”) Polacy będą w mniejszości, tedy na podstawie „wyborów powszechnych, bezpośrednich” etc. władzę obejmą te „przeważające większości”. Konsekwencje byłyby takie, że to nie „osobne ustawy” polskiego Sejmu określałyby „stosunek autonomicznych prowincji do Państwa” - ale te „w przeważającej większości narodowości niepolskie” decydowałyby, czy pozostać przy Państwie polskim - czy od niego się oderwać („określą stosunek do państwa polskiego”)... Był to pomysł na rozbicie dopiero co odrodzonej Rzeczypospolitej! Czym więc była tak naprawdę - w politycznej swej istocie - propozycja posłów żydowskich, zawarta w treści proponowanego art. 113 polskiej Konstytucji? Utrzymanie się takiego polskiego „państwa autonomicznych prowincji” byłoby możliwe pod czterema przynajmniej niezbędnymi warunkami: - pod warunkiem, że Żydzi nie zechcieliby odrywać w przyszłości swych autonomicznych prowincji od Polski - pod warunkiem bliskiej współpracy politycznej Polaków i Żydów w „autonomicznych prowincjach” gdzie przeważali Żydzi, Białorusini, Ukraińcy lub Litwini, aby przeważającym tam Białorusinom, Ukraińcom czy Litwinom uniemożliwiać próby oderwania ich od Rzeczypospolitej; był więc to warunek wspólnych rządów polsko-żydowskich w tych prowincjach - pod warunkiem zagwarantowania Żydom autonomicznych władz kahalnych (nawet tam, gdzie przeważałaby ludność polska), „kompetentnych we wszystkich sprawach żydowskich odrębnych od spraw polskich”. Jakież pole do rugowania wszędzie państwowości polskiej na rzecz kompetencji władz kahalnych - pod warunkiem takiego politycznego uprzywilejowania Żydów, by zawsze mieli zagwarantowany udział we władzach takiego państwa polsko-żydowskiego! Zauważmy, że ów projekt żydowski nie dawał najmniejszych nawet gwarancji, że dałoby się w ogóle utrzymać takie państwo, skoro same człony takiej federacji mogłyby określać „swój stosunek do państwa polskiego” !... Żaden z tych warunków nie gwarantował natomiast Polakom żydowskiej lojalności nawet wobec takiego federalnego państwa polskiego, a doświadczenia wszystkich minionych wieków życia obok siebie takiej gwarancji nie rokowały. Zresztą żadne zapisy prawne takiej gwarancji lojalności dawać nie mogą... Trafnie więc rozszyfrował propozycję posłów żydowskich poseł Polskiej Partii Socjalistycznej. Mieczysław Niedziałkowski, który odpowiedział Grunbaumowi: - Stanowczo, zupełnie kategorycznie, z całym spokojem i zupełnie czystym socjalistycznym sumieniem odrzucamy wszystkie te koncepcje, które chciałyby z Państwa Polskiego uczynić wspólną własność Polaków i Żydów (...). Zachować musimy konieczną zasadę ogólną, iż Państwo Polskie jest państwem tylko polskim. Ech, łza się w oku kręci! Były czasy, że nawet polscy socjaliści dobrze rozumieli polską rację stanu i potrafili politycznemu lobby żydowskiemu powiedzieć twardo „Nie!”... Dzisiaj, w spodstolnej III RP, są od tego jak najdalsi. Bronisław Komorowski, mówiący żydowskim szowinistom „Nie”? Palikot? Cimoszewicz czy Kalisz? Nawet Leszek Miller, uchodzący za politycznego spadkobiercę „Natolina”, zgina się jak scyzoryk; wrogiem politycznym są dla nich Kościół katolicki, Antoni Maciarewicz, PiS, Janusz Korwin-Mikke, prawica polska, polscy narodowcy, „antysemici i faszyści” - a nie żydowskie lobby polityczne, przedsiębiorstwo holokaust czy agencja HEART. Tak nisko upadła, tak zdegenerowała się lewica w III spodstolnej Rzeczypospolitej...
Tymczasem w listopadzie 2014 roku izraelski parlament, Kneset, przyjął projekt konstytucji Izraela określający Izrael jako „narodowe państwo żydowskie narodu żydowskiego”, którego prawo ma opierać się na religii judaistycznej! Jeszcze w 1921 roku, podczas dyskusji sejmowych nad przyszłą Konstytucją („marcową”) żydowscy posłowie postulowali, żeby dzielnice żydowskie w miastach miały charakter eksterytorialny! II Rzeczpospolita niestety częściowo uległa i poszła jednak śladem owych „łaskawych panujących” (inna to rzecz, że pod wpływem olbrzymich nacisków z zewnątrz), udzielając dość znaczących przywilejów politycznych mniejszościom narodowym, jakich nie odważyli się udzielić ultrademokratyczni Francuzi swoim własnym mniejszościom2. Byli oni konsekwentniejszymi „demokratami” i „państwowcami” niż Polacy i przestrzegali zasady: „Żadnych przywilejów dla mniejszości narodowych, pełnia praw dla każdego obywatela”. Gdy w Sejmie Ustawodawczym uchwalano wkrótce bezwzględny zakaz pracy w niedziele - posłowie żydowscy zgłosili ostentacyjnie projekt, by pozwolić na prace w niedziele robotnikom żydowskim zajętym wyłącznie przy pracach w synagogach i domach modlitwy. Poprawkę tę większość posłów odrzuciła, głupio zresztą, bo socjaliści, mający decydujący głos, uważali, że odmienność religijna nie powinna wywoływać żadnych różnic w ustawowych regulacjach - pisze Cat-Mackiewicz. Wtedy ów Izaak Grunbaum wykrzyknął na całą salę sejmową: „W tej chwili utraciliście Wilno, Mińsk i Galicję Wschodnią” ! Nie było w tym okrzyku uznania polskiego posła dla woli demokratycznej większości sejmowej - była groźba i szantaż żydowskiego szowinisty. Zapewne miał na myśli to, że w Wilnie, Mińsku i Galicji Wschodniej było najwięcej synagog i domów modlitwy, więc i „robotników żydowskich”, którzy zniechęcą się do państwa polskiego - ale faktem jest, że nieco później utraciliśmy Wilno, Mińsk i Galicję Wschodnią, gdzie ludność żydowska tak radośnie witała wkraczającą Armię Czerwoną najpierw w 1920, a potem w 1939 roku. A przecież Sowieci nigdy nie przyznali robotnikom żydowskim wolnych sobót szabasowych zamiast niedziel... Żydzi w Sowietach tego się jakoś nie domagali... W II Rzeczypospolitej każdy Żyd był pełnoprawnym obywatelem państwa polskiego, a nadto mieli Żydzi wszelkie warunki do utrzymywania i rozwoju swych wspólnot religijnych, oświatowych, kulturalnych i politycznych, łącznie z własną reprezentacją w Sejmie. Do pierwszego Sejmu Ustawodawczego na 415 posłów Żydzi wprowadzili 10 z listy komitetu wyborczego połączonych mniejszości narodowych (największy klub poselski - Związek Ludowo-Narodowy, czyli narodowa demokracja - liczył 92 posłów). Poszczególne partie polityczne żydowskie różniły się między sobą programami, ale były to programy kierowane głównie do ludności żydowskiej, gdyż te partie nie prezentowały programów politycznych dla całego kraju, ale dla Żydów. Narodowościowe partie w parlamentach tworzą zawsze narodowościowe lobbies polityczne: ujawnia się tu w całej pełni ów drugi, nieformalny charakter partii politycznej jako grupy nacisku. Żydowskich partii politycznych było bodajże sześć. Był więc Bund, komunizujący, szeroko i głęboko współpracujący z komunistami, był jego odłam - Kombund, zdecydowanie komunistyczny, byli Niezależni Socjaliści, coś na kształt odrębnego, wyłącznie żydowskiego PPS-u i trzy stronnictwa syjonistyczne, dążące wyłącznie do odzyskania Palestyny: Poalej Syjon, współpracujący z komunistami, Cejre Syjon, propagujący żydowski komunizm w przyszłej Palestynie i Hitachduth, dążąca do odbudowy Palestyny na zasadach socjalistycznych. Istniała krótko partia Ferajnigte, powstała z połączenia Żydowskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej z Syjonistyczno-Socjalistyczną Partią Robotniczą; Ferajnigte w latach dwudziestych połączyła się ze wspomnianą Partią Niezależnych Socjalistów. Bund, Kombund i Partia Niezależnych Socjalistów a także Poalej Syjon domagały się „wspólnego państwa polsko-żydowskiego”, które proponował w Sejmie wspomniany Grunbaum, więc czegoś na kształt Judeopolonii. Między innymi żargon żydowski miał stać się drugim językiem urzędowym w Polsce, tylko zresztą w urzędach, ale i w szkołach, a instytucje kultury finansowane przez państwo (teatry, wydawnictwa, biblioteki) miałyby mieć dwa równolegle programy: dla Żydów w żargonie, dla Polaków - po polsku... Każda z tych partii była o wiele mniej partią polityczną (z programem dla Polski), o wiele więcej żydowską narodową grupą nacisku: żydowskim lobby politycznym, dążącym głównie do celów żydowskich w Polsce lub poza Polską. Pobóg-Malinowski tak charakteryzuje postawy polityczne Żydów w Polsce międzywojennej: Postawa Żydów w Polsce nie była jednolita. Syjoniści (powiązani mocno z międzynarodowymi organizacjami żydowskimi i z Agencją Żydowską) mieli swój własny program emigracyjny obliczony na Palestynę; w 1938 roku wystąpili z projektem stałej, systematycznej emigracji Żydów z Polski w skali 50 tysięcy rocznie; ortodoksi reprezentowali politykę trwania w Polsce; Bund - organizacja robotniczo-socjalistyczna z mnóstwem komunistycznych wtyczek - chciał w Polsce rewolucji proletariackiej, zacięcie walcząc z Poalej Syjonem, socjalistycznym odłamem zwolenników syjonizmu". Wszystkie te partie koncentrowały się na problemach ludności żydowskiej w Polsce - nie na problemach Polski z jej 3,5 milionową ludnością żydowską - były więc de facto elementami żydowskiego lobby politycznego a nie establishmentu politycznego państwa polskiego. W pamięci współczesnych zachowały się powszechnie wspomnienia, jakie wcześniej już przytaczałem: Najazd bolszewicki w roku 1920 przyjęli Żydzi w Polsce z entuzjazmem. Tworzyli po miastach własne bojówki, strzelali do Polaków (w Wilnie Żydówki wylewały kubły ukropu na przechodzące oddziały polskie). Oficerowie żydowscy szerzyli panikę w armii i przeszkadzali należytemu funkcjonowaniu swych oddziałów. Ochotnikom dokuczali i starali się budzić nienawiść przeciw nim. Ilu w Polsce ludzi, tylu jest na to świadków, a więc nie rozpisuję się o tym: ze szczególnym naciskiem można się odwoływać do ówczesnych wojskowych. (...) Prezes żydowskiej gminy wyznaniowej w Wilnie, Wysocki, datował nawet żydowskie uroczystości od daty oderwania Wilna od Polski.
W okólniku z 10 lipca 1920 roku minister spraw wewnętrznych uznał żydowską partię Bund (należał do niej m.in. Marek Edelman) za partię kryptokomunistyczną, która zgłosiła swój akces do komunistycznej Międzynarodówki i stoi na stanowisku wrogim naszemu państwu. Po odparciu sowieckiego ataku na Polskę w sierpniu 1920 roku wydział IVD Komendy Głównej Policji Polskiej (Policja Polityczna) nakazał ustalenie stosunku działaczy żydowskich partii politycznych do bolszewików podczas najazdu i poleceniem tym objęto przede wszystkim Bund, Poalej Syjon i Ferajnigte. W 1922 roku w specjalnym raporcie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych do „żydowskich ugrupowań wywrotowych w Polsce” zaliczono Bund, Poalej Syjon, Ferajnigte, Cerjej Syjon i KPP. W tym samym roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych analizując polityczny ruch żydowski w Polsce podzieliło go na dwa zasadnicze nurty: nurt umiarkowany i nurt wywrotowy. Do nurtu umiarkowanego zaliczono: syjonistów właściwych (reprezentowała ich Tymczasowa Żydowska Rada Narodowa), folk listów, czyli żydowskich ludowców (na wileńszczyźnie zwanych „demokratami”) i ortodoksów (konserwatystów żydowskich), reprezentowanych przez partię Salome Emene Izrael (Pokojowi Wierni Izraelici), których odłamem była partia Mizrachi (Wschodni). Partie umiarkowane miały wpływy w Centrali Związków Kupców Żydowskich i Centralnym Związku Rzemieślników Żydowskich (najwidoczniej pochodzenie miało znaczenie dla Żydów w wykonywaniu handlu i rzemiosła...) i innych żydowskich zrzeszeniach społeczno-gospodarczych. Wobec tych partii, zwłaszcza wobec syjonistów, MSW nakazywało rozpoznanie ich kontaktów i powiązań zagranicznych oraz wzajemnych powiązań w kraju (ciekawe, czy dzisiejsze służby specjalne w dzisiejszej Polsce prowadzą analogiczne rozpoznanie wobec współczesnego lobby żydowskiego w Polsce? Przemawia za tym - poza innymi - dodatkowy argument: istnienie Państwa Izrael!). Do żydowskich partii nurtu wywrotowego zaliczono - poza Komunistyczną Partią Robotniczą Polski (późniejsza Komunistyczna Partia Polski) - Bund oraz Poalej Syjon (Lewicę i Prawicę). Polskie MSW oceniało jednocześnie, że wszystkie te partie żydowskie walczą o maksymalną autonomię żydowską w Rzeczypospolitej Polskiej poprzez żydowskie gminy (kabały) i dążą wspólnie do powołania przy rządzie polskim Sekretariatu Stanu do Spraw Żydowskich. Żywym echem tamtego postulowanego Sekretariatu Stanu ds. Żydowskich jest utworzony w dzisiejszej Polsce urząd pełnomocnika prezydenta RP ds. kontaktów z diasporą żydowską (w randze podsekretarza stanu), wkrótce wzmocniony urzędem pełnomocnika rządu RP do spraw kontaktów z diasporą żydowską (w randze wiceministra), a ostatnio - urzędem przedstawiciela ministra spraw' zagranicznych ds. kontaktów z diasporą żydowską (w randze wiceministra). Trzy wysokie stanowiska rządowe „do spraw kontaktów z diasporą żydowską" - jak gdyby nie wystarczało, że członkowie tej diaspory są albo obywatelami Polski (więc żadnych specjalnych urzędników dla siebie nie potrzebują), albo obywatelami innych państw (a zatem obsługują ich polskie konsulaty lub ambasady za granicą). W przededniu II wojny światowej ukazywało się w Polsce 130 czasopism w języku żydowskim lub hebrajskim, wśród nich 11 periodyków naukowych i 94 pisma informacyjne lub literackie3. Na tej przedwojennej scenie politycznej nielegalnie działająca sowiecka agentura - Polska Partia Komunistyczna - stanowiła swoistą kwintesencję żydowskiego stosunku do państwa polskiego. (Warto podkreślić, że tylko 10 procent procesów politycznych związanych z działaniem na szkodę państwa polskiego dotyczyło Polaków - w' 90 procentach oskarżonymi byli Żydzi). KPP była sowiecką agenturą w Polsce, finansowaną z moskiewskich pieniędzy. We wspomnianej książce „Mój wiek” Aleksander Wat4 wyznaje, że ta agentura miała bardzo rozbudowaną sieć wtyczek w kręgach rządowych i w partiach politycznych (dzisiaj, w spodstolnej III RP, musi to wyglądać jeszcze gorzej!). Motywacja ideowa przynależności do tej agentury wydaje się dość często wątpliwa, a przynajmniej nie była powszechna. Zapewne występowała w przypadku niewykształconych, zaagitowanych bolszewizmem robotników, jest jednak nader wątpliwa w przypadku inteligentów. Silnym motywem były łatwe, agenturalne pieniądze pobierane z moskiewskiej kasy (Aleksander Wat pobierał z ambasady sowieckiej 500 złotych miesięcznie; pensja nauczyciela - 120 złotych...). 1 nadzieja na udział we władzy po wasalizacji Polski lub jej przyłączeniu do Sowietów. W latach 1919-1920 następowała w Polsce konsolidacja skrajnej lewicy, w ramach której do Komunistycznej Partii Robotniczej Polski dołączyły grupy działaczy z Bundu (tzw. Kom Bund), Poalej Syjon (grupa Saula Amsterdama i Alfreda Lampego) oraz Ferajnigte. W 1922 roku - co warto odnotować, bo było to pociągnięcie bezprecedensowe w praktyce partii komunistycznych - w łonie Komunistycznej Partii Robotniczej Polski powołano odrębne Centralne Biuro Żydowskie, grupujące wyłącznie... żydowskich członków KPRP! Niby więc dla komunistów nieważne było pochodzenie - ale dla komunistów żydowskich zrobiono uprzywilejowany wyjątek... Czy aby nie ze względu na ich szczególną użyteczność w krajach, będących w orbicie zainteresowania Sowietów, jako „piątej kolumny”, szczególnie wiernej i posłusznej Sowietom?... Jako że później KPRP (potem KPP) działała nielegalnie - komuniści wystawiali swe kandydatur)' do parlamentu pod szyldem tworzonych „komitetów wyborczych”, chętnie przyłączając się do komitetów wyborczych mniejszości narodowych. Zresztą już w wyborach parlamentarnych w 1922 roku komuniści wystąpili pod szyldem komitetu wyborczego Związek Proletariatu Miast i Wsi i zdobyli w skali kraju zaledwie dwa mandaty poselskie. W wyborach 1928 roku dostali 800 tysięcy głosów, ale w 1930 - tylko 286 tysięcy głosów. Polska przesuwała się na prawo. W 1923 roku w Komitecie Centralnym KPRP było dziesięciu Żydów i sześciu Polaków, a w jej Biurze Politycznym - pięciu Żydów i trzech Polaków. W roku 1935 w Komitecie Centralnym KPRP było ośmiu Żydów i jeden Polak, a zastępcami członków KC było sześciu Żydów i dwóch Polaków.
Rodzi się pytanie: czy ta nielegalna sowiecka agentura. Komunistyczna Partia Polski, stanowiła także część żydowskiego lobby politycznego w Polsce? Czy zabezpieczała jakiś interes ściśle ży­  dowski? Pozornie komuniści żydowscy zwalczali syjonizm jako „narodowe odchylenie”, ale przecież i pośród syjonistów byli zwolennicy komunizmu w przyszłej Palestynie jako przyszłym państwie żydowskim. Interesy żydowskich komunistów służących Moskwie musiały więc gdzieś spotykać się z interesami syjonistów-komunistów, marzących o komunistycznym państwie żydowskim w Palestynie i mogły się stykać tylko na płaszczyźnie pochodzenia. Gdy Maria Dąbrowska pisze, że w latach stalinowskich w Polsce fingowane procesy polityczne dotyczyły tylko Polaków, nigdy Żydów - pisze o tej właśnie rasowej płaszczyźnie, łączącej Żydów ponad politycznymi podziałami. Żydzi z KPP i Żydzi z organizacji syjonistycznych także stawiali swe pochodzenie uber alles, znajdując na płaszczyźnie rasowej wspólną platformę polityczną przynajmniej dla polityki personalnej. Można więc postawić tezę, że KPP, jakkolwiek programowo przeciwna syjonizmowi i nielegalna, na poziomie relacji międzyosobowych wpisywała się w żydowski rasowy lobbing personalny: rozpoznawania „swoich”, ochrony „swoich”, popierania „swoich”. Wpisywało się to zresztą także w politykę sowiecką wobec Polski z jej 3,3 milionową ludnością żydowską: w politykę poszukiwania i werbowania „piątej kolumny”. W jakiej mierze tamta sowiecka polityka jest dzisiaj kontynuowana w polityce rosyjskiej, a w jakiej mierze w polityce niemieckiej? Jest znamienne, że lobby żydowskie w dzisiejszej Polsce swoją własną polityką historyczną (czyli propagandą) chętnie basuje nowej niemieckiej polityce historycznej, a nawet inspiruje nową niemiecką politykę historyczną względem Polski, próbującą wybielać Niemców ze zbrodni II wojny światowej; chętne jest również na rosyjskie propozycje „pojednania z Polską”, ale bez przyznania się do ludobójstwa (i jego materialnych konsekwencji) ze strony rosyjskiej (z pokaźnym żydowskim udziałem!) oraz rozwadniając sprawę kolaboracji Żydów z Sowietami w PRL. Ta piąta kolumna wychodzi więc naprzeciw historycznej polityce niemieckiej, zmierzającej do przerzucenia odpowiedzialności za II wojnę światową na winowajcę zastępczego, to znaczy na Polskę i Polaków5. Obarczanie Polski współodpowiedzialnością za holokaust daje lobby żydowskiemu pretekst do żądania od Polski ..odszkodowań", których płacenia odmówiły już Niemcy. W międzywojennej Polsce zdecydowana większość Żydów („sąsiadów” mieszkających w Polsce od wieków) - szacowana na 60 do 75 procent - nawet nie mówiła po polsku lub znała jeżyk polski bardzo słabo... Zasymilowani Żydzi, utrzymujący kontakty zawodowe lub towarzyskie ze społecznością polską, szacowani są ledwo na 10-15 procent ludności żydowskiej. Historyk pisze: Do chwili wybuchu drugiej wojny światowej środowiska artystów polskich i żydowskich tylko sporadycznie nawiązywały ze sobą bezpośrednie kontakty, dzięki którym docierały do nich strumyki wzajemnej wiedzy o sobie. Działo się to głównie w dużych miastach. Na co dzień, po wsiach, miasteczkach i mniejszych miastach II Rzeczypospolitej wyglądało to mniej więcej tak, jak opisuje to Żyd spod Lwowa, Leon Weliczker6: Nasze małe miasteczko Stojanów liczyło około tysiąca Żydów i podobną ilość Polaków i Ukraińców (...). Polacy i Ukraińcy byli w większości rolnikami (...). My nie byliśmy ani bogatymi właścicielami miejskimi, ani drobnymi, biednymi rolnikami. Gardziliśmy drobnymi chłopami, których nazywaliśmy chamami (...), co dla nas oznaczało prostaczków. Żyliśmy w stworzonym przez siebie getcie bez ścian. Religia żydowska powodowała, że przebywaliśmy razem, co oddzielało nas od nie-Żydów. Kobiety, aby uzyskać koszerne jedzenie, kupowały w sklepach żydowskich (...). Religijne przepisy powodowały, że Żydzi mieszkali w przypominających getta społecznościach (...). Właściwie nie mieliśmy kontaktu ze światem zewnętrznym; na pewno nie mieliśmy żadnych kontaktów towarzyskich, ponieważ nasze zainteresowania byty kompletnie inne od zainteresowań gojów (...). Od wczesnego dzieciństwa dzieci chłopów zajmowały się pracą w gospodarstwie (...), gdzie byty konie, krowy, psy, koty, podczas gdy my byliśmy całkowicie odcięci od świata zwierzęcego. Nasza religia zabraniała nam posiadać zwierzęta w naszych domach. Tak więc nawet w dziecięcych zabawach różniliśmy się od chrześcijan. My, mali żydowscy chłopcy, nie uczestniczyliśmy w żadnych zawodach sportowych, ponieważ to uznawane było za gojskie (...). My Żydzi staraliśmy się unikać przechodzenia przy kościele katolickim, a jeśli to było niemożliwe, mruczeliśmy pod nosem odpowiednie przekleństwo, gdy przemykaliśmy koło niego (...). Wynosiliśmy się ponad innych, ponieważ byliśmy „ ludem wybranym "przez samego Boga. Powtarzaliśmy to nawet w naszych modlitwach (...). Byliśmy obcymi dla otaczających nas gojów z powodu naszej religii, języka, zachowania, ubioru oraz codziennych wartości. Polska była jedynym krajem, gdzie naród żydowski żył wewnątrz innego narodu (...). Żyliśmy w stworzonym przez nas samych getcie i to odpowiadało naszym wymogom i życzeniom (...). Nigdy nie mówiliśmy w domu po polsku. Jerzy Urban (Urbach), opisując swe lata przedwojenne, pisze o swej rodzinie: Stosunki towarzyskie z rdzennymi Polakami były rzadsze i miały posmak egzotyczny. Zawsze to byli ludzie nie-swoi. I vice versa. Podsumowując: żydowskie lobby polityczne przed wojną działało w dwóch nurtach: syjoniści wywierali naciski na władze polskie celem zwiększenia żydowskiej emigracji do Palestyny i tu znajdywali zrozumienie u władz polskich, podejmujących tę współpracę; w drugim nurcie swej działalności lobby żydowskie dążyło do budowania w Polsce żydowskiego „państwa w państwie”, napotykając na zdecydowany sprzeciw władz polskich, a najbardziej radykalnym przejawem tego nurtu była agenturalna działalność Komunistycznej Partii Polski, dążącej wprost do wcielenia Polski do Związku Sowieckiego jako kolejnej „Republiki Rad” pod żydowskim namiestniczym zarządem. Te dwie tendencje tego drugiego nurtu nie miały większych trudności by na wspólnej platformie narodowo-rasowej spotykać się i współdziałać ze sobą. I spotkały się po roku 1945 w „nowej Polsce”.

Przypisy: 1 Waldemar Kozyra - „Polityka administracyjna ministrów spraw wewnętrznych wobec życia społeczno-politycznego w Polsce w latach 1918-1922” w „Studia z dziejów państwa i prawa polskiego”, Lublin, nr 10, 2007. 2 W „arcydemokratycznej" Francji na przykład Bretończycy, uważający się nie za mniejszość etniczną, ale wręcz za odrębny naród, albo Korsykanie - nie są uznani konstytucyjnie za „mniejszość narodową”. 3 Wł. Bartoszewski, Z Lewinówna - „Ten jest z ojczyzny mojej”. 4 Aleksander Wat-„Mój wiek”, Polonia Book Foundation Ltd., Londyn, 1981. 5 Stanisław Michalkiewicz - „Antypolonizm. Rozmowy o nienawiści wobec Polaków” („wywiad-rzeka” Tomasza Sommera ze S. Michalkiewiczem, Warszawa 2014, wydawnictwo „Biblioteka Wolności” z wyczerpującą analizą stosunków polsko-żydowskich). 6 Marek Jan Chodakiewicz - „Żydzi Polacy 1918-1955”, SK „Fronda”, Warszawa 2005. „

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz