Osiagniecia w upowszechnianiu biedy
Blisko 10 lat temu 26 stycznia 2004 zmarl krytyk
transformacji ustrojowej Aleksander Małachowski :
"Cokolwiek mamy na swoje usprawiedliwienie, to jedno
musimy mieć – odwagę powiedzieć publicznie, głośno i wyraźnie: oszukaliśmy
naród. Taka refleksja zaświtała mi w głowie, gdy patrzyłem przez kilka
kolejnych dni na pokazywane przez telewizję obrazy pracowniczych pochodów,
maszerujących pod sztandarami „Solidarności” w proteście przeciwko skutkom
łajdackiej prywatyzacji lub też postępującej likwidacji zakładów pracy, co dla
nowych dziesiątków tysięcy polskich rodzin oznacza wstąpienie do swoistego
piekła biedy i poniżenia bezrobociem. Bezrobocie bowiem to nie tylko kłopoty z
utrzymaniem rodziny, ale także – a może przede wszystkim – wieka katastrofa
życiowych aspiracji. Bezrobotny staje się zarazem kimś niepotrzebnym.
Wyklinaliśmy komunę i obiecywaliśmy ludziom znaczną i
szybką poprawę egzystencji. Nigdy to się nie sprawdziło. Miliony doznały
pogorszenia losu.
Miałem, nie wiem, czy tyle szczęścia, czy rozumu, że
bardzo szybko dostrzegłem złe strony prowadzonej transformacji. Zacząłem głosić
hasło sprzeciwu wobec „reformy przez ruinę”. W otoczeniu neofitów, wyznawców
liberalnej drogi przekształceniowej patrzono na mnie krzywo, nieraz wręcz
wrogo, ale to mnie nie usprawiedliwiało. Należało już wtedy, gdy dostrzegłem tę
rujnującą kraj cechę nadchodzącego upadku, zacząć czynnie protestować. Jak?
Choćby położyć się na schodach w sejmie i zacząć głodówkę, a może w jakiś inny
skuteczny sposób zacząć gromadzić wokół siebie szeregi protestujących. Wszak
byłem wpierw posłem, potem nawet wicemarszałkiem. Niestety, bałem się.
Wysprzedano w obce ręce duży spadek po PRL, wprowadzono
mocno kaleki kapitalizm, zrujnowano spółdzielczość, zlikwidowano setki, jeśli
nie tysiące państwowych zakładów pracy, zafundowano Polsce wielomilionową armię
bezrobotnych i nędzę w setkach tysięcy rodzin. Nie takie były oczekiwania
sierpniowe rodzącej się „Solidarności”, nie dla takich rozwiązań
niepodległościowa rewolucja robotnicza obdarzyła nas zaufaniem i powierzyła nam
władzę. Polsce potrzebna była własna, oparta na zdrowym rozsądku, koncepcja
zmiany ustrojowej i gospodarczej. Przejmując władzę staliśmy się odpowiedzialni
za los Polski, który – co uparcie powtarzam – dla setek tysięcy polskich rodzin
okazał się zgubny, choć co innego obiecywaliśmy ludziom. Nie da się ukryć:
oszukaliśmy naród! Na tym naszym oszukańczym działaniu zbijają teraz kapitał
wyborczy groźni dla przyszłości kraju, cyniczni, polityczni cwaniacy, lansujący
populistyczne obietnice, warte tyle samo, ile nasze osiągnięcia w
upowszechnianiu biedy."
Jednak szkoda ze marszalek wykazal zbyt malo determinacji
i odwagi w dzialaniu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz