Polska "armia" czyli korupcja 9
http://matuzalem.salon24.pl/733050,kuszenie-europy-srodkowej-tapniecie-wzdluz-odry,3
"Jest oczywiste, że wielomiliardowe dotacje europejskie-szwajcarskie-norweskie przebudowują Polskę, czyniąc ją nowocześniejszą, ładniejszą, ponętniejszą kulturowo. Ale jest taka samą oczywistością, że Polska traci w ten sposób – w niektórych niszach całkowicie – kontrolę nad swoimi wyborami gospodarczymi. Budżety – definiowane przez zarządy i rząd – „pochylone” są w kierunku oczekiwań europejskich. To jest właśnie kolonizacja, zwłaszcza jeśli uwzględnić osobliwą „właściwość” władzy-administracji, która nie patrzy, czy się „ogół” rozwija, byle budżet miał się jak najlepiej.
Przykładem – 140 miliardów wieloletniego programu dozbrajania Polski.
Nie mam wglądu w szczegóły myślenia sztabowego w armii polskiej (a jako pacyfista niezbyt się tym interesuję), natomiast mam prawie pewność, że współczesne, dzisiejsze siły zbrojne RP nie mają żadnych szans w konfrontacji z armią rosyjską, niemiecką czy amerykańską (żadne inne mocarstwo nie „zauważa” Polski). Kiedy piszę „nie ma szans”, to nie mówię o takiej ewentualności, jak Westerplatte, Powstanie Warszawskie, tylko o pozbawionym ideowych egzaltacji obezwładnieniu węzłowych punktów dowodzenia i obrony w ciągu kilkugodzinnej operacji wojskowo-hakersko-wywiadowczej.
Armia w tak żałosnym stanie, która wsławiła się ostatnio w świecie kilkoma spektakularnymi wpadkami, takimi jak katastrofa CASA, katastrofa smoleńska, liczne żenujące awarie rządowego TU na lotniskach świata, upadek śmigłowca z premierem Millerem, która do ochrony obiektów zatrudnia cywilne firmy ochroniarskie, która wstrząsana jest aferami gospodarczo-geszefciarskimi, która traci swoje-rodzime gospodarczo-przemysłowe zaplecze, która skupuje używane sprzęty i serwis od armii niemieckiej, amerykańskiej i rosyjskiej (przypadek?), która odnosi spektakularną porażkę w sprawie „nowoczesnej” jednostki morskiej – robi sobie żarty z Budżetu, Parlamentu i Elektoratu, planując zbrojenia za 140 miliardów, które to zbrojenia są w rzeczywistości finansowaniem badań i poligonów dla przemysłów rzeczywiście nowoczesnych, zagranicznych, a do tego prawie na pewno są „geszeftem”.
Aby armia polska miała jakiekolwiek znaczenie dla kogokolwiek – potrzeba mniej-więcej biliona złotych na przebudowę struktury, na samodzielne rozwiązania taktyczne i wywiadowcze (w tym tele-informatyczne) oraz na najnowocześniejszy sprzęt (już nie dociekajmy, gdzie produkowany). Jeśli zaś chce być jakimkolwiek podmiotem w grze przemysłów zbrojeniowych i w grze dyplomatycznej – sumę trzeba co najmniej potroić. To jest, oczywiście, mrzonka, zwłaszcza że przez ponad dwieście lat polska armia i „zbrojeniówka” cofały się do roli prowincjonalnych „leśnych dziadków”[9], nawet uwzględniając kilkaset osób popisujących się w ramach oddziałów specjalnych. Armia Izraela, kraju dużo mniejszego – poradziłaby sobie z Polską może nie w kilka godzin, ale na pewno dość szybko. Wiem, wiem, pomagają jej Amerykanie. A czemu nie pomagają nam? Zastanawiające…
Grube miliardy – inaczej wydane – wystarczyłyby z okładem na stworzenie takiej formacji, jak szwajcarska Zivilschutz. Skoro bowiem – gdyby doszło do wojny – wszelka polska polityka „odstraszania” rozbije się o śmieszność, to przynajmniej obywatele mieliby możliwość zabezpieczenia się przed „zwykłymi” skutkami jakiejś cudzej wojny przewalającej się ponad naszymi głowami: zniszczenia, pożary, powodzie, przestępczość rabunkowa. Warto też – może poniewczasie – zastanowić się nad renacjonalizacją takich elementów infrastruktury krytycznej (oto istota uzbrojenia), jak energetyka, telekomunikacja, ciepłownictwo, itd.
Nie mam współczucia dla firm zbrojeniowych i ich lobbystów, którzy tracą „obroty” i „tantiemy” na skutek zerwanych negocjacji. Ileż to już razy przewieźliśmy się na słynnych off-setach, na złomie zakupionym za ciężkie miliardy. Tyle że nie mam też pewności, że oto właśnie ktoś przyszedł po rozum do głowy, czy raczej owe miliardy zaoszczędza się dla jakichś ukrytych, może podejrzanych celów.
Polska nie jest i nigdy już nie będzie zbrojna po zęby. Tkwi we mnie głębokie przekonanie, że Polska deklarując finansowe, ludzkie i jakiekolwiek inne uczestnictwo w nie swoich grach militarno-zbrojeniowych – wbija sobie nóż w plecy. Przerwanie projektów zbrojeniowych, które nijak nie służą Polsce ani wizerunkowo, ani nie wzmacniają jej domniemanej „potęgi” – to jeden z doraźnych priorytetów. Oby kasę tak oszczędzoną wykorzystano właściwie…
Zdecydowała się Polska – za najnowszych rządów – aby ewidentną 140-miliardową niegospodarność poprzedniej ekipy przekonwertować w kierunku „służby interesom amerykańskim”. Takie jest – w moim przekonaniu – najgłębsze podłoże zmiany dostawcy śmigłowców. Jeśli – dodatkowo – Caracale miały być rekompensatą dla Francji za utracony (sankcje) kontrakt na Mistrale dla Rosji – to Macierewicz (nie sam przecież) wbił nóż w plecy Europie i Francji. Zyskując kolejne „klepnięcie po plecach” przez Amerykanów.
I wywołując cichą reakcję Chin. Każdy bowiem taki gest wzbogacający Amerykę – oddala Polskę od Chin i ich projektów globalnych."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz