czwartek, 11 listopada 2021

Jak Strzembosz bronil czerwonej kasty w togach. Zadne tam "srodowisko samo się oczysci" Kaczynscy

 Jak Strzembosz bronil czerwonej kasty w togach. Zadne tam "srodowisko samo się oczysci" Kaczynscy

https://www.salon24.pl/u/nick/1004299,jak-strzembosz-bronil-czerwonej-kasty-w-togach-zadne-tam-srodowisko-samo-sie-oczysci
"maj 1990.
"Dlaczego odszedł Adam Strzembosz, wiceminister sprawiedliwości? - pyta wczorajsza "Gazeta Wyborcza". To samo pytanie postawiliśmy wczoraj w kuluarach ministrowi sprawiedliwości Aleksandrowi Bentkowskiemu. [minister sprawiedliwości 1989-91, PSL, adwokat, członek Nacz. Rady Adwokackiej 1986-1989, rejestrowany przez SB jako TW "Arnold" i "Kamil", uniewinniony przez... sąd od zarzutu kłamstwa lustracyjnego, jeden z architektów obalenia rządu J. Olszewskiego]
- Że mój zastępca odszedł dowiedziałem się z prasy, powiedział nam minister Bentkowski. Owszem istnieją przymiarki, by profesor Strzembosz przeszedł na stanowisko prezesa Sądu Najwyższego.
Jednak żadnych decyzji tu jeszcze nie ma.
Podobno nie ten fakt spowodował jego rezygnacje, lecz krytyczny stosunek do polityki kadrowej resortu, tak przynajmniej sugeruje "Gazeta Wyborcza"? [heh czerwony kameleon z Czerskiej]
- Nie przypuszczam, by były to słowa mojego pierwszego zastępcy, stwierdził w odpowiedzi na to A. Bentkowski".  [piękne podsumowanie działalności Strzembosza]

Strzembosz - nazywany dzisiaj sarkastycznie czerwonym Hałabałą z Lasek - o przejściu komunistycznych sędziów PRL do orzekania w RP. Czas już po poparciu w sejmie okrągłostołowo-magdalenkowym wniosku Jaruzelskiego o powołanie  sędziego PRL Adama Strzembosza, wiceministra sprawiedliwości u Mazowieckiego, na pierwszego prezesa niesławnego (nie od dzisiaj) Sądu Najwyższego. Tak nominant Jaruzelskiego legendował łobuzów w togach sędziowskich, którzy zajęli miejsce polskich sędziów sprzed 1939 r. i udawali, że też są polskimi sędziami.
1990 rok.

"- w dalszym bowiem ciągu mają orzekać sędziowie, których orzeczenia i postawa budziły uzasadnione wątpliwości w powyższym okresie.
- Mam tego pełną świadomość. Nie można mnie posądzać o to, że nie wiem, jaka jest rzeczywistość. Oczywiście nie znam wszystkich szczegółów, ale ogólne moje rozeznanie mocno jest osadzone w realnym świecie. Jeżeli więc reprezentuję znany pogląd, to czynię tak dlatego, że nie widzę właściwych mechanizmów, które by pozwoliły na wyeliminowanie sędziów wzbudzających wątpliwości bez jednoczesnego dotknięcia jednej z fundamentalnych gwarancji niezawisłości sędziowskiej. Taką gwarancją, fundamentem niezawisłości jest nieusuwalność sędziów. Proponowano przeprowadzenie jakiejś weryfikacji sędziów. Pytałem, kto i na podstawie jakich kryteriów ma to uczynić. Czy sędzia, który np. w okresie stanu wojennego skazał na najniższy z możliwych wymiar kary lub odstąpił od rozpoznania sprawy w trybie doraźnym, zasługuje na aprobatę czy potępienie? Można utrzymywać, że znacznie lepiej by było, gdyby złożył rezygnację z pracy w sądzie i w ogóle nie orzekał. Być może, w pewnych wypadkach byłoby lepiej, gdyby tak uczynił, ale w innych — gorzej. Czy przy tego rodzaju ocenach można całkowicie pomijać kontekst historyczny, obowiązujący porządek prawny, na który sędziowie nie mieli zasadniczego wpływu? Czy więc dla doraźnych efektów należało odstąpić od konsekwentnego przestrzegania zasady niezawisłości przez naruszenie gwarancji nieusuwalności? Zresztą patrząc na wymiar sprawiedliwości z punktu widzenia dużych liczb, trzeba otwarcie powiedzieć, że nawet w okresie stanu wojennego wymiar ten zaskoczył ówczesną władzę in minus. Orzecznictwo w sprawach karnych było znacznie łagodniejsze od tego, jakie przewidywano, decydując się na wprowadzenie stanu wojennego. Wysuwane wobec konkretnych sędziów zarzuty, oparte w zasadzie na przypuszczeniach, nie mogłyby znaleźć dostatecznego potwierdzenia dowodowego w ewentualnym postępowaniu dyscyplinarnym. Ja wysuwałem i próbowałem lansować tezę, że tylko kolegia i zgromadzenia sędziów najpełniej mogą się wypowiadać na temat kwalifikacji niezbędnych do piastowania określonych stanowisk i funkcji. Tylko więc te gremia powinny decydować o przesuwaniu konkretnych sędziów na stanowiska odpowiadające — powiedzmy — ich możliwościom intelektualnym i odwadze cywilnej. Zasadnicze zmiany zaszły, jak wiadomo, w Sądzie Najwyższym [to sędzia Strzembosz o sobie].
O wyhodowaniu kasty."

https://www.se.pl/wiadomosci/polityka/niewiarygodne-to-jego-kaczynski-chcial-zrobic-prezydentem-przed-swoim-bratem-aa-KtQY-voYG-VK7g.html
"NIEWIARYGODNE! To jego Kaczyński chciał zrobić prezydentem przed swoim bratem
W 1995 roku wybory prezydenckie stanęły głównie pod znakiem zażartej rywalizacji pomiędzy Lechem Wałęsą i Aleksandrem Kwaśniewskim. Ostatecznie minimalnie lepszy w drugiej turze okazał się kandydat SLD. Wtedy Jarosław Kaczyński polityczne nadzieje pokładał  w Adamie Strzemboszu, który teraz ostro krytykuje PiS i prezesa tej partii. - W '95 roku nieomal mnie zmuszał, żebym się zgodził na kandydowanie na prezydenta i zorganizował pięć partii oprócz PC (ówczesna partia Kaczyńskiego - red.), które mnie popierały. Ostatecznie się zgodziłem po trzech tygodniach pertraktacji - wspominał Strzembosz w TVN24. - Kiedy już kandydowałem, on został szefem sztabu. Ale to było dla niego za mało, bo chciał cały sztab..."

Jarosław Kaczyński z TW Bolkiem w sądzie.
„Po co ja pana ministrem robiłem?” – mówił Wałęsa. „A po co ja pana prezydentem?” – odgryzł się Kaczyński.
Wałęsa ciągnął:
„Po co ja pana brałem, to moja pomyłka była. W sferze wykonawczej to byli świetni ludzie, ale kiedy zaczęli się usamodzielniać, popełniali błędy i popełniają do dziś (…) Bardzo dobrze się współpracowało, dopóki to kontrolowałem i dopóki wykonywali moje polecenia byli świetni. A jak zaczęli się usamodzielniać…”
„Naprawdę nie mam zamiaru rozmawiać na tym poziomie, to jest po prostu inna kultura” – dystansował się od kłótni Kaczyński.

Faktycznie Wałęsa  zrobił Kaczyńskich ministrami w kancelarii prezydenta po wygranych wyborach 1990 roku. Bracia zachęcali go do startu i pomogli mu je wygrać wbrew dużej części towarzyszy z dawnej opozycji demokratycznej. Możliwe oczywiście, że Wałęsa wystartowałby w wyborach i wygrałby je również bez działań Kaczyńskich.

2 komentarze: