środa, 1 lipca 2020

Czy bedzie kryzys w Chinach 176

Czy bedzie kryzys w Chinach 176

 Idea outsourcingu na amerykańskich uniwersytetach kształcących kadry zarządcze była omawiana już w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Przeniesienie produkcji do taniego kraju miało znacznie obniżać koszty produkcji natomiast technologia miał pozostać własnością firm z USA. Od początku były głosy że ten sposób postępowania prowadzi do utraty technologi i usamodzielnia się kraju producenta a proces produkcyjny jest przecież najlepszym laboratorium weryfikującym projekt i projektowanie też zostanie przeniesione.
I rzeczywiście doszło do sytuacji gdy firmy w Chinach produkują przykładowo ponad 80% podstawowych substancji dla farmacji.

W związku z wycofywaniem amerykańskich wojsk z Niemiec wśród nowych możliwych lokalizacji dla sił USA Sekretarz Stanu Mike Pompeo wymienił Wietnam, Malezję, Indonezję, Filipiny i Indie. Nie ma Polski ( „Fort Trump” to fikcja ) a zagrożenie dla państw Europy ze strony Rosji sekretarz zbagatelizował.
Wojska zatem będą użyte w konflikcie z Chinami. Opuszczenie Europy może sugerować Rosji aby załatwiła sobie sprawy w Europie w czasie przyszłej wojny USA z Chinami.

Konflikt hegemona z Niemcami rozwija się dynamicznie.
W Kongresie USA zgłoszono ustawę rozszerzającą stosowanie sankcji na inne firmy ( także przedsiębiorstwa pomocnicze, banki, ubezpieczycieli, instytucje rządowe ) zaangażowane przy gazociągu Nord Stream 2.
Niemiecki rząd rozważa działania odwetowe na wypadek gdyby ustawa została uchwalona i weszła w życie.
https://www.bloomberg.com/news/articles/2020-06-25/germany-weighs-measures-against-u-s-over-nord-stream-sanctions

Tymczasem sytuacja społeczno – gospodarcza hegemona nie jest dobra. Przez 14 tygodni pandemii Koronawirusa do 26.06.2020 zwolniono z pracy aż 47 milionów osób. Armia bezrobotnych jest trudna do wyobrażenia.
Export LNG z USA w okresie marzec 2020 - 278 mln m3 dziennie , czerwiec - 113 mln m3 dziennie, spadł więc o 60 %. Zmniejszyło się globalne zapotrzebowanie i inne oferty są lepsze cenowo.
Pionier łupków Chesapeake Energy Corp ( CHK.N ) złożył 28.06.2020 wniosek o ogłoszenie bankructwa stając się największym amerykańskim producentem ropy i gazu, który w ostatnich latach szukał ochrony przed wierzycielami, ponieważ słaniał się pod dużymi długami i wpływem epidemii koronawirusa na rynki energii.
Złożenie przez Chesapeake wniosku do amerykańskiego sądu upadłościowego dla południowego dystryktu Teksasu sprawia, że jest to największe bankructwo amerykańskiego producenta ropy i gazu od co najmniej 2015 r., kiedy firma prawnicza Haynes & Boone zaczęła publikować dane dotyczące restrukturyzacji.
Doradcami Chesapeake są banki inwestycyjne Rothschild & Co i Intrepid Partners, kancelaria prawna Kirkland & Ellis LLP oraz specjaliści Alvarez & Marsal zajmujący się obrotem.

W Polsce produkcja węgla kamiennego w maju spadła o 39,5 % r/r i wyniosła zaledwie 3,19 mln ton

W pierwszej dziesiątce najbogatszych kobiet świata jest 5 Amerykanek, 3 Europejki ( 2 Niemki i Francuzka ) i 2 Chinki. Chiny więc w dziedzinie akumulacji bogactwa idą do przodu.
https://howmuch.net/articles/wealthiest-women-in-the-world
W USA w bogactwie magnatek nie ma nic strukturalnie imponującego - ropa i handel.

Państwa poważne tak samo jak inne państwa nie mają przyjaciół ale mają wieczne interesy. Nie ma przyjaźni USA z Polska a są tylko interesy.
USA podoba się przede wszystkim położenie Polski, dzięki któremu można Putina prowokować i grać mu na nosie w ramach Wielkiej Gry z Chinami.
Prezydent Trump powiedział podczas wyborczego spotkania z polskim prezydentem , że "Polska kupi od amerykańskiej firmy technologię budowy elektrowni jądrowej". Bez przetargu, bez negocjacji, bez żadnego trybu. Ameryka ostatnią elektrownie jądrową wybudowała 3 dekady wstecz. General Electric jest potworkiem Zoombie a biznes jądrowy koncern Westinghouse sprzedał Japończykom. To niby kto ma budować te elektrownie ?

Wszystkie zdarzenia trzeba widzieć we właściwej perspektywie.
Związek Radziecki uznał się za pokonanego przez USA w Zimnej Wojnie. Zobowiązał się do wycofania z zewnętrznego pierścienia Czerwonego Imperium pod warunkiem że opuszczone państwa będą dla bezpieczeństwa w przyszłości strefą buforową.
Państwa „komunistyczne” cechował splot aparatów partii i państwa. Partie komunistyczne funkcjonowały jak mafie. Stan Wojenny w PRL zmniejszył rolę partii a umocnił pozycje bezpieki.
W lutym 1989 roku generał Czesław Kiszczak omawiał z podwładnymi nowe zadania do realizacji w związku z Simulacrum Okrągłego Stołu i zmianami politycznymi. Oficerowie bezpieki mieli inwigilować partie polityczne ale także nimi sterować oraz je ZAKŁADAĆ.
Do końca życia PZPR, bezpieka była jednak wykonawcą woli partii toteż w SLD powstałej z PZPR i PSL powstałej z ZSL bezpieka działań nie podejmowała z uwagi na znikome szanse powodzenia. Natomiast SLD-owcy znali bezpieczniaków i traktowali ich jak wykonawców swojej woli. Pozostałe partie od Kiszczaka są agenturalno – mafijne.
Platforma Obywatelska została założona przez bezpiekę za pieniądze od niemieckiego wywiadu. Natomiast PiS ( umocowanie USA-Izrael ) od początku bezkarnie ( ktoś tą bezkarność zapewniał ) uwłaszczał się na majątku Polaków. W najbliższym otoczeniu dyktatorka Jarosława Kaczyńskiego są Tajni Współpracownicy i osoby z władz PRL.

Londyn i Paryż upominały przedwojenny rząd aby przysyłał im poważnych rodowitych Polaków jako negocjatorów bowiem tylko z nimi będzie poważnie rozmawiał ale to do warszawskich pustaków nie docierało.
Gdy rząd SLD w 1997 roku oddawał władze rządowi Akcja Wyborcza Solidarność - Unia Wolności ( UW to partia zagranicy ) wzrost gospodarczy wynosił 7.5% i pewnie dalej by taki trwał. W dużej mierze był to sukces ministra, prof. Grzegorza Kołodki. Najgorszy w historii Polski nie-rząd premiera TW Karol – TW Docent czyli Buzka dość szybko wygasił wzrost gospodarczy i doprowadził Balcerowiczowym „chłodzeniem gospodarki” do katastrofy. Była to druga katastrofa firmowana przez Balcerowicza. Balcerowicz zawsze robił odwrotnie niż mówił.
Nowy rząd SLD w 2001 roku objął gospodarkę w rozwijającej się recesji z gwałtownie wybuchającymi efektami dezintegracji gospodarki i potwornym deficytem budżetowym, rosnącym bezrobociem i katastrofalną ilością stworzonych synekur. Nie pozostało nic innego jak przy sterze postawić znów Kołodkę. I znów sukces. Tamten rząd z pełną determinacją postanowił że Polska wejdzie do UE przy jak najmniejszych stratach – ustępstwach. I Zachód traktował tamten rząd SLD-PSL jako partnera do rozmowy a nie jako agenturę którą się pogardza.
Wy do tej UE nie pasujecie. Będziecie się w niej źle czuli. Nie wiem, czy dacie sobie radę. Nie jesteście skłonni do żadnych ustępstw. Jesteście agresywni. Nikt w Europie was nie lubi!”. Takie przykre słowa przed przystąpieniem Polski do UE usłyszał od bardzo wysokiego unijnego urzędnika polski ambasador rządu SLD. Trzeba było więc udawać że pada deszcz.

Wygląda na to że obecnie nikt polskich mężyków stanu formatu kieszonkowego nie traktuje poważnie i jest jak przed wojną.
Po owocach ich poznacie. Warto wziąć pod uwagę to co mówi prof. Kołodko.
https://www.rp.pl/Publicystyka/306229927-Grzegorz-W-Kolodko-Wbrew-racji-stanu.html
"Grzegorz W. Kołodko: Wbrew racji stanu
Prezydent Andrzej Duda jest przekonany, że jego nagła waszyngtońska wizyta zwiększa szanse na reelekcję. Może jednak nie? – wątpi ekonomista i polityk.

Racja stanu polega na zapewnianiu warunków bezpiecznego i zrównoważonego rozwoju własnego narodu i państwa. W każdych okolicznościach jest to kategoria kontekstowa, której precyzowanie musi uwzględniać nie tylko doraźną sytuację geopolityczną i jej ekonomiczne implikacje, lecz również długookresowe megatrendy kształtujące przyszłość świata. Politycy – a już zwłaszcza ci spośród nich, którzy aspirują do roli mężów stanu – muszą wykazywać się zdolnością dalekosiężnego spojrzenia i odpowiedzialnością, muszą mieć zarówno wyczucie czasów, w których żyjemy, jak i wyobraźnię co może się dziać w przyszłości. Także tej daleko wykraczającej za ich urzędowe kadencje.
Polska racja stanu

Polska racja stanu wyraża się w dbałości o zagwarantowanie ustrojowych i materialnych warunków funkcjonowania państwa i gospodarki w interesie dobra wspólnego. Piecza ta musi być pragmatyczna i skuteczna, a nie werbalna i deklaratywna. Od przemówień na wiecach i wpisów na Twitterze dobrobyt się nie poprawia, od stosownych reform i mądrych działań – tak. Gdy tych pierwszych jest nadmiar, a tych drugich niedostatek, tracimy czas, nie wykorzystujemy szans, sytuacja miast poprawiać, pogarsza się. Jeśli nie bezwzględnie, to na pewno relatywnie; mogło być lepiej, ale nie jest.

Nasza racja stanu – podobnie jak i każdego innego państwa – jest zdeterminowana w pierwszej kolejności osiągniętym poziomem rozwoju oraz bliższym i dalszym otoczeniem. Współcześnie miejsce Polski na mapie to wygrana historii. O ile przez wieki położenie tu – na środkowoeuropejskich nizinach, w sąsiedztwie nieprzyjaznych czy wręcz wrogich nam państw – było swoistym przekleństwem, o tyle teraz znaleźć się na styku Wschodu z Zachodem, którego w pełni zintegrowaną częścią staliśmy się podczas ostatniego pokolenia, to ogromna szansa na dynamiczny rozwój. Do tego wszak potrzebna jest strategia dla Polski opierająca się na dobrze pojmowanej racji stanu, a nie na jej zaprzeczeniu.
Sąsiedztwo z jednej strony Niemiec i dalej Zachodu, a z drugiej Rosji i dalej Wschodu, to zważywszy na całokształt sytuacji geopolitycznej dogodne warunki do dalszego rozwoju. Trzeba je wszakże chcieć i umieć wykorzystać. A tego polityka żadnej z post-solidarnościowych partii, a już w szczególności Prawo i Sprawiedliwość nie czyni w należyty sposób. Trzeba bowiem intensyfikować współpracę gospodarczą nie tylko z Zachodem i stamtąd przyciągać bezpośrednie inwestycje, lecz także ze Wschodem, zwłaszcza z Rosją i Chinami. Tym bardziej, że jedna ma ogrom potrzebnych nam surowców, drugie poszukiwane u nas produkty, technologie i kapitał, a oba kraje chłonne rynki na nasze towary. Podsycanie rusofobii i sinofobii, jakże nagminne w polskim politykowaniu, jest sprzeczne z naszymi interesami, szkodzi bowiem narodowemu bezpieczeństwu i utrudnia rozwój gospodarczy. Immanentny aspekt ekonomicznej racji stanu to szerokie otwarcie gospodarki na wymianę handlową i współpracę z całym światem, nie tylko z bliską nam w tej epoce ideowo i kulturowo jego częścią.

Kluczowym ogniwem polskiej racji stanu jest wspomaganie procesu integracji europejskiej i wykorzystywanie go na rzecz własnego rozwoju. Integrację europejską trzeba wzmacniać, a nie osłabiać poprzez a to rozmaite koncepcje grupy wyszehradzkiej, oczywiście z megalomańską Polską na czele, a to pomysł tzw. Trójmorza traktowanego jako czynnik osłabiania instytucjonalnej i politycznej zwartości Unii Europejskiej. Nie dlatego Donald Trump jako prezydent USA jedną ze swych pierwszych zagranicznych wizyt złożył w Warszawie, że ceni i szanuje Polskę – bo nie cechuje go i jego polityki ani jedno, ani drugie – ale ponieważ doradcy wytłumaczyli mu, iż projekt Trójmorza, choć tak naprawdę bez przyszłości, może być instrumentem osłabiania integracji europejskiej. A na tym prezydentowi Trumpowi akurat zależy. Według jego mniemania wszystko, co komplikuje innym sytuację, poprawia szansę na uczynienie Ameryki „great again!”. Im inni słabsi, tym my silniejsi. Nawet gdyby tak było – a nie jest – to niech martwi się o to amerykański prezydent, a polski niech troszczy się nie o jego, a o polską rację stanu.
Konsekwentnie uważam, że w kategoriach długookresowych – a racja stanu tego właśnie dotyczy – interesy Polski będą miały się lepiej, jeśli przystąpimy do wspólnego obszaru walutowego euro. Nie chodzi tylko o wagę polityczną tego kolejnego etapu integracji europejskiej, lecz głównie o korzyści gospodarcze. O ile można jeszcze pojąć odkładanie tego projektu „na potem”, o tyle żenujący jest pogląd, głoszony również przez prezydenta Andrzeja Dudę, że sprawę podejmiemy, jak zrównają się płace w Polsce z wynagrodzeniami w Niemczech. Takie traktowanie sprawy też jest sprzeczne z racją stanu, gdyż osłabia nasze możliwości rozwojowe, bo wprowadzenie euro (przy właściwym kursie, co zawsze podkreślam) skracałoby okres doganiania krajów od nas bogatszych.
W ostatnich latach prestiż Polski wiele ucierpiał. Nie dlatego, że nas na świecie nie lubią i ktoś obcy chce nas jakoby osłabiać, ale ponieważ psują opinie o nas samych liczne wypowiedzi i zachowania rodzimych polityków. Okres pięcioletnich rządów PiS-u i prezydenta Dudy zapisuje się pod tym względem dobitnie. To znamienne, ale w tym czasie najbardziej na świecie opiniotwórczy w profesjonalnych sferach biznesu i gospodarki anglo-amerykański tygodnik „The Economist” nie napisał nic korzystnego o Polsce. Trudno, acz o gospodarce, która jest jedną z lepszych stron naszej rzeczywistości, mógłby. Jednakże nasi władcy dostarczają tyle ciekawych materiałów z innych sfer życia publicznego, że jest o czym pisać – od nierespektowania Konstytucji przez Prezydenta Państwa do padania koni w elitarnej stadninie, od nietolerancji wobec mniejszości seksualnych do klerykalizacji życia publicznego, od manipulacji publicznymi mediami do chorobliwego antykomunizmu bez komunistów, od wyrąbywania Puszczy Białowiejskiej do odrąbywania Mierzei Wiślanej.

Nierzadkie bezkrytyczne naśladowanie Zachodu, widoczne choćby w zachwaszczaniu języka polskiego; rozdęte partyjniactwo, także w sprawach, w których ewidentnie chodzić powinno o wspólne dobro; emocjonalne zachowania i idące w ślad za tym bulwersujące wypowiedzi prominentów sceny politycznej; seria nieracjonalnych posunięć i zaniechań w polityce zagranicznej – to wszystko jest wbrew polskiej racji stanu. Czasami wypadałoby kierować się po prostu zdrowym rozsądkiem i uczciwością (zalicza się do niej też szczerość i prawdomówność), ale racja stanu to dużo więcej. Wymaga jeszcze mądrego patriotyzmu. Ale czy patriotyzm może być niemądry? Niestety tak. Tak jest wtedy, gdy myli się go z nieroztropnością, bo do tego w epoce nieodwracalnej globalizacji gospodarki i informacji, kultury i nauki, sportu i turystyki kwalifikują się protekcjonizm, populizm, nacjonalizm, ksenofobia i szowinizm.
Tak oto Polska, która jeszcze niedawno cieszyła się za granicami prestiżem – być może nawet większym niż na to zasługiwała, teraz ma go dużo mniej, niż obiektywnie na to zapracowała. Ale pracują też elity polityczne, w tym Pan Prezydent, mamy zatem tego efekty.
Do Białego Domu na zawołanie

Są mężowie stanu, którzy nie lecą do Waszyngtonu na zawołanie amerykańskiego prezydenta. Kanclerz Angela Merkel odmówiła złożenia wizyty w Białym Domu zwoływanej pod pretekstem spotkania przywódców krajów G-7, gdyż podporządkowuje swoją agendę sprawom Niemiec, a nie hamowaniu spadku poparcia starającego się o reelekcją prezydenta USA. Prezydent Polski melduje się na wezwanie. Obaj prezydenci traktują to spotkanie instrumentalnie jako element prowadzonych kampanii wyborczych, wierząc, że pomoże im w zabiegach o utrzymanie stanowiska.
Biały Dom w komunikacie o nagłym przyjeździe polskiego prezydenta informuje o planowanych tematach rozmów: „Prezydenci będą omawiać dalsze wzmacnianie współpracy w zakresie obronności, handlu, energii i bezpieczeństwa telekomunikacyjnego”. Żadne to zaskoczenie, bo w każdym z nich chodzi o amerykańskie interesy polityczne i gospodarcze, którym Polska ma podporządkować swoje długofalowe interesy. Wiadomo czego dotyczą sprawy energii. Chodzi o zwiększenie zakupu niekonkurencyjnego amerykańskiego gazu, LNG, w zamian za zmniejszenie importu z Rosji. W tym też celu już od kilku lat Polska współdziała z USA w skądinąd skazanych na niepowodzenie próbach storpedowania rosyjsko-niemieckiego projektu podmorskiego gazociągu Nord Stream 2. To nic, że koniec końców zapłacimy trochę drożej za energię, ale za to ile będziemy słyszeć o zwiększonym „bezpieczeństwie energetycznym” Polski i dzięki nam całej Europy! Zwiększą się za to zyski amerykańskich firm energetycznych, także tych, które sowicie finansują show wyborczy prezydenta Trumpa. Zamiast poprawiać, psuje to nam jeszcze bardziej i tak już fatalne stosunki z Rosją. To wbrew polskiej racji stanu.

Co zaś tyczy się „bezpieczeństwa telekomunikacyjnego”, to chodzi przede wszystkim o blokowanie dostępu do europejskiego rynku chińskim firmom high-tech, zwłaszcza Huawei, które dysponuje najlepszą technologią szybkiego internetu piątej generacji, 5G. Amerykańskie firmy nie potrafią sprostać chińskiej konkurencji, uciekają się więc do protekcjonizmu i swoistych transakcji wiązanych. Dotyczy to też innych krajów, które w tej sprawie szantażuje prezydent Trump, w tym tak znaczących jak Wielka Brytania, której grozi się zablokowaniem sprzedaży myśliwców F-35, oraz Włochy, które w przypadku akceptacji oferty Huawei miałaby być odcięte od dostępu do NATO-wskich informacji wywiadowczych. To nic, że to nie sprzyja tak pożądanemu rozwojowi współpracy gospodarczej z Chinami. To nic, że w rezultacie później uzyskamy dostęp do szybkiego internetu i będziemy za niego płacić drożej. Przecież to zwiększy nasze „bezpieczeństwo telekomunikacyjnym”… Taka polityka jest wbrew polskiej racji stanu.
Obce wojska na polskiej ziemi

Większość państw NATO słusznie nie przeznacza na wydatki wojskowe 2 proc. dochodu narodowego, bo są świadome rzeczywistych priorytetów społecznych i gospodarczych, takich jak ochrona zdrowia i inwestycje w kapitał ludzki, troska o środowisko naturalne i inwestycje w infrastrukturę. Ale są i takie jak Polska, które pod naciskiem amerykańskim w swojej gorliwości chętnie marnuje coraz więcej środków publicznych. W tym roku jest to już 2,1 proc. PKB, za kilka lat ma być aż 2,5 proc. Oczywiście, niebłaha część idzie na zakup amerykańskiej broni. Nie trzeba dodawać, że tamtejsze koncerny zbrojeniowe niemniej sowicie niż te energetyczne wspierają starania prezydenta Trumpa o kolejne cztery lata w Białym Domu. Niemcy nie zamierzają przepłacać za amerykański gaz i podnosić swych wydatków wojskowych do 2 proc. PKB, więc prezydent USA ogłasza, że wycofa stamtąd 9500 żołnierzy.

I oto Polska – a dokładniej jej władcy – ponawiają gotowość przyjęcia wielu z nich na swojej ziemi. Co więcej, prezydent Duda deklaruje gotowość do wydatkowaniem na ten cel z naszego budżetu prawie 10 miliardów złotych! W ten sposób prezydent Trump, którego tak naprawdę Polska nie obchodzi, chce za jednym zamachem osiągnąć trzy cele: zrobić dobrze swojemu, jakże wpływowemu lobby militarno-przemysłowo-politycznemu, ukarać Niemcy i dokuczyć Rosji. W sposób oczywisty bowiem realokacja amerykańskich wojsk bliżej jej granic potraktowana zostanie jako prowokacja, której Rosja nie pozostawi bez odpowiedzi.

Prezydent Duda jest przekonany, że jego nagła waszyngtońska wizyta zwiększa szanse na reelekcję. Może jednak nie? Może jednak dotrze do świadomości społecznej, że działa on wbrew polskiej racji stanu, czyli także na szkodę swoich wyborców. Notabene, tylko jeden z kandydatów do najwyższego urzędu w państwie wyraźnie opowiada się przeciwko nieracjonalnym wydatkom wojskowym i sprowadzaniu obcej armii na ojczystą ziemię. Pozostali nie rozumieją istoty sprawy, czy najzwyczajniej się boją? Tchórze nie nadają się na mężów stanu.

Gdyby prezydent Polski takowym był, to na scenie krajowej zażądałby obecnie – zwłaszcza w obliczu ogromnego kryzysu wywołanego zarazą – zamrożenia wydatków wojskowych i przesunięcia kwoty ich planowanego przyrostu na cele społeczne i rozwojowe. Na scenie międzynarodowej zaś wezwałby innych mężów stanu do pójścia podobnym śladem. W ten sposób z polskiej inicjatywy rozpocząć mógłby się tak potrzebny światu dialog o konieczności przerwania spirali zbrojeń i jej odwróceniu.

Czyż to nie kuriozalne, że naród może ponownie wybrać na prezydenta kogoś, kto nie służy narodowej racji stanu? Może, nie musi…"

Według zachodnich proroków wielokrotnie ciężki kryzys miał opanować sektor finansowy Chin i w następstwie całą gospodarkę . Gdyby Chiny słuchały rekomendacji zachodu otwierając swój system na spekulacyjny przepływ kapitału i prywatyzując go, z pewnością kryzys byłby w Chinach stałym gościem.
The Impossible Trinity” stanowi że z trzech kontroli - monetarnej, kursu walutowego i swobody przepływu kapitału - można sensownie, z korzyścią dla gospodarki i bez wpadania w sprzeczności, sprawować tylko dwie.
Dywersyjna, korupcyjna Balcerowszczyzna naruszała tą regułę. Przy stałym kursie złotówki i ogromnym oprocentowaniu lokat złotówkowych, spekulanci ( głównie ze wschodniego wybrzeża USA ) zamieniali dolary na złotówki i otwierali wysokooprocentowane lokaty. Po czasie zwiększoną ilość złotówek zamieniali po stałym kursie z powrotem na dolary. Biedna Polska została w ten sposób zrabowana co jeszcze pogłębiło kryzys. Oczywiście wielki spekulant musiał być w korupcyjnym układzie z nie - rządem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz