Golem kontra suweren, czyli koniec nadzwyczajnej kasty
http://www.gazetawarszawska.com/pugnae/5777-golem-kontra-suweren-czyli-koniec-nadzwyczajnej-kasty
"Jesteśmy oceanem w nocy, wypełnionym poblaskami światła. Siedząc tu razem, jesteśmy przestrzenią między rybami a księżycem." [Dżalaluddin Rumi]
Podczas Kongresu Prawników Polskich miało miejsce historyczne wydarzenie. Można by się przestraszyć tego, co zostało tam wypowiedziane. Bo w tym celu to wyartykułowano. Ale... strachy na Lachy.
Ilustracja 1. To nie fotomontaż zrobiony w Photoshopie. O godz.16:07 na stronie Dziennik.pl wisiał taki lead. Dopiero po jakimś czasie administracja poprawiła tę - bez wątpienia - freudowską pomyłkę.
Podczas Kongresu Prawników Polskich miało miejsce historyczne wydarzenie. Można by się przestraszyć tego, co zostało tam wypowiedziane. Bo w tym celu to wyartykułowano. Ale... strachy na Lachy. Właściwie na to patrząc, to należy się cieszyć z wiekopomnych słów profesora Wojciecha Popiołka. Takie samozaorania i autodemaskacje zdarzają się rzadko i dowodzą stanu agonalnego rzeczonej kliki. Musi być z nimi tragicznie i strach musi być - nazwijmy to tak - historyczny, dziejowy. Cieszyć się można z tego, gdyż podobnie jak słowa M.Gersdorf i jak tajna instrukcja o nieużywaniu słowa "kasta" jest to trzecia cegłówka do monumentalnego grobowca najbardziej opornej i antypolskiej subkultury w Polsce, kasty prawniczej. Nad tym grobowcem pozostaje tylko postawić piramidę. I to właśnie sami robią – piramidę piramidalnych „mądrości”.
„W demokratycznym państwie prawnym suwerenem nie są wyborcy. Suwerenem są wartości znajdujące się w prawie” – ogłosił rzecznik nadzwyczajnej kasty. Ponieważ prawo dlatego jest prawem, że znajdują się w nim wartości, to w efekcie słowa prof. Popiołka to nic innego, jak trochę złagodzona pijarowo wersja stwierdzenia że władzę stanowią i sprawują święte księgi prawa napisanego przez nas i przez nas interpretowanego. Mamy tu skrótowe ujęcie zarówno ustroju PRL-u jak i ustroju hybrydy pookrągłostołowej. Potłumaczmy to: w demokratycznym państwie prawa lud, to nie lud. Lud to rzesza wiernych kornie oczekująca interpretacji i decyzji Strażników Prawa. Lud to podnóżek, tłum niewolników. Ubezwłasnowolniony tłum. Wyzuty z własności i pozbawiony wpływu na prawo, czyli na władzę. Naród od ponad 20 lat był ubezwłasnowolniony. Panowało tu nie: we, the people, lecz my, Prawo i nasi ludzie oraz reszta będąca milczeniem. Jedna przydawka w art.2 Konstytucji i... już mamy władzę absolutną naszej kasty i kast sprzymierzonych zagwarantowaną na zawsze. Kiełzno, chomąto, wędzidło, uzda, lejce – w kręgu tych skojarzeń się tu obracamy. Jednym słowem u p r z ą ż. Nie przypadkowo – jak ktoś już to zauważył – ostatnio furorę robią sondaże autorstwa Kantar Public w których – jak na wyścigach konnych, partia polska i partia antypolska idą łeb w łeb. (Kantar to czystej krwi potomek TNS-u, a więc założonego przez Włodzimierza Sokorskiego OBOP-U). Wszak kantar to uproszczona uzda... „Kantar – rodzaj uproszczonej uzdy (dla konia, osła, muła lub innych zwierząt hodowlanych lub w terminologii W.Bartoszewskiego „bydło”). Do kantara nie dopina się wędzidła, jego częścią jest natomiast kółko do mocowania uwiązu. Kantar umożliwia czyszczenie, prowadzenie i wykonywanie innych prac przy zwierzęciu”. Cóż tu dodać, chyba tylko to, że osioł i muł zmądrzały i się postawiły pod kierownictwem orłów, a lew, wyliniały i ranny nawet nie ma sił uciekać, tylko odsłania podbrzusze.
Wypowiedź prof. Popiołka to kuriozum niespotykane w dziejach cywilizacji łacińskiej. Przejdzie ono do historii i do Księgi Guinnessa (o ile ma kategorię najgłupsza wypowiedź stulecia).
Unieszkodliwienie destruktywności kasty prawniczej (i powiązanej z nią interesami innych kast i grup oligarchicznych) względem państwowości polskiej jest warunkiem przystąpienia do prac nad nową konstytucją. Poznanie ich skrytych myśli i przekonań jest bezcenne :). Należałoby poprosić o jeszcze kilka przypadków "puszczenia farby" o tym, co im w duszy gra. Oszczędzi to nam części pracy nad systemową analizą dywersji czynionej w Polsce przez kilka środowisk i pozwoli wypracować prawdziwą polską konstytucję. Pozwólmy im się bronić – ich linia obrony ujawnia, stawia w świetle dnia ich nadane samym sobie prerogatywy. Prerogatywy, które blokują i niszczą polskie państwo od ponad 20 lat.
Cóż, największy wróg kładąc się na plecach odsłonił w całej okazałości podbrzusze. Może to znaczyć: czyń kacie swą powinność albo: będę gryzł do końca, albo: nie bijcie za mocno i pozwólcie wyjść z twarzą. Co by to nie znaczyło, jedno jest pewne z tego popiołka, z tych popiołów fałszywy feniks już się nie podniesie. Można otwierać szampany :).
Jak brzmi w całości to „kosmiczne” zdanie, które wypowiedział Wojciech Popiołek?
„W demokratycznym państwie prawnym suwerenem nie są wyborcy. Suwerenem są wartości znajdujące się w prawie, a na straży tych wartości stoją niezależne sądy i niezawiśli sędziowie”. Warto rozpatrzeć credo prof. Popiołka w komplecie z dyrektywą partyjną prezes Sądu Najwyższego M.Gersdorf:
„Proponujemy skupienie się na informacji, że działamy w interesie obywatela, a nie w interesie własnym”. Brzmi to komicznie, przypomina wypowiedź Breżniewa, aby skupić się na mówieniu o tym, że w Rosji panuje wolność i prawa człowieka. Dalej pani prezes zaapelowała: „musimy wychodzić do ludzi”.
Wychodzić do ludzi [ludu]. A ponieważ "lud" [suweren], to... "wartości znajdujące się w prawie", więc prawnicy chcą wychodzić do... wartości zawartych w prawie, które zostało sfabrykowane pod dyktando ich lobby. Wychodzić do wartości zawartych w prawie, hmm, to coś jakby wychodzić przed ołtarz na którym leżą wszystkie możliwe kodeksy prawne, a ponieważ ci, którzy wychodzą są faktycznymi autorami tych kodeksów to jakby wychodzili przed ołtarz na którym... sami stoją. Co w pewnym sensie idealnie oddaje ich kastową mentalność. Jak pogrzebiemy dalej w tych popiołkach rozumu ludzkiego, to doczytamy, iż na straży tych wartości, ku którym mają wychodzić sędziowie „stoją niezwiśli sędziowie”. Uff. Mamy więc obraz niczym malowidło Francesco Goi: czarno odzianą kastę wychodzącą przed ołtarz na którym sama stoi, padającą przed nim na kolana, a ołtarz jest pilnowany... też przed nich (albo przez ich zwierciadlane odbicia)! To jest ciąg logiczny, którego Indiana Jones by się nie powstydził na spółkę z Monty Pythonem. Mamy tu kastę kapłanów talmudycznych, która „roztroiła się”. Jak Wałęsa. Kasta jedna, a w trzech osobach. Osoba Fabrykująca, Osoba Reprezentująca i Osoba Strzegąca. Oczywiście ustawodawcza funkcja parlamentu jest tu tylko symboliczna. Trójpodział władz to tylko dekoracja. Do tej pory parlament i kapłani Prawa ściśle współpracowali nad podziałem sukna Rzeczpospolitej.
Oni naprawdę „zeszli z rozumu”. To już koniec. Aż przyjemnie patrzeć.
W demokratycznym państwie prawa wystarczy odpowiednio wyprodukować prawo, by państwo przyjęło dowolny kształt. Taki jest sens owej sztuczki semantyczno-magicznej ulokowanej niby zdradziecki semantyczny kod genetyczny w ciele polskiej konstytucji. Odpowiednio sfabrykowane prawo może unieważnić wcześniejsze określenia drugiego artykułu Konstytucji 1): „demokratyczne” i „państwo”. Demokratyczność procedur może zostać zdeformowana, ograniczona lub zniesiona przez odpowiednio zrobione prawo. Podobnie „państwowość” może zostać osłabiona, zdeformowana przez inne uchwalone prawa. W związku frazeologicznym „demokratyczne państwo prawa” podmiot „państwo” zostaje obdarzony dwiema przydawkami: „państwo demokratyczne”, i „państwo prawa”. Oczywiście „państwo prawa” wpisane jest tu tylko i jedynie po to, by osłabić zwrot „państwo demokratyczne”. I to właśnie z naiwną szczerością objawił prof. Popiołek. Demokracja jest pojęciem kompletnym, nie wymaga dookreśleń. Jeśli one się pojawiają, to zawsze w czyichś określonych interesach (podobnie jak w słynnej konstrukcji „demokracja socjalistyczna”). Tutaj (w obecnej konstytucji) zawarowano ustrój hybrydowy „demokracja arystokratyczna”, albo „demokracja dla wybranych (przez nas)”. Gdy to zrozumiemy, to przestanie nas dziwić osobliwy fakt, iż wszelkie antypaństwowe zloty od ponad roku bez miary i sensu skandują słowo klucz dla zadekretowania ich władzy, czyli słowo „konstytucja” (krzyczeli podczas wizyty prezydenta Niemiec, rytualizują ten okrzyk wszelkie mityngi uliczne PO, Nowoczesnej i KOD-u, wreszcie Kongres Prawników Polskich „wykrzyczał” tym słowem ministra prezydenckiego. Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha. Wszystko jest w gruncie rzeczy jawne. Hasłem konfliktu dwuletniego w Polsce jest „konstytucja”, gdyż w niej jest zapisana władza kasty i tych, których ona kryje i wyznaczy. Oczywiście, kasty nie tylko prawników, choć jest ona kluczowa i najważniejsza dla trwania „państwa dla wybranych”. Dla wielu może to być szokiem, ale fakt jest faktem. Żyjemy w państwie, w ustroju którym jest oligarchia, rządy nielicznych zamiast władzy suwerena. Przypomnijmy niektóre współczesne oligarchie: Rosja Jelcyna (u nas Polska Mazowieckiego), Ukraina Janukowycza (u nas Polska Tuska).
Koncepcja „państwa prawa” (Rechtsstaat, legal state) różni się od koncepcji anglo-amerykańskiej filozofii państwa. Takie ekscesy ograniczające prawa osoby (prawo do wolności słowa) jak penalizacja „mowy nienawiści” były możliwe tylko na gruncie „państwa prawa”. W USA wolność słowa obroniła się przed przeforsowanym w Polsce przez różne lobby wprowadzeniem karalności za... mowę (nienawiści) poczynionym w imię „państwa prawa”.
A jak wygląda określenie „suweren” w cywilizacji łacińskiej zgodnej z prawem rzymskim? Suweren to lud, naród, społeczeństwo. Suwerenność narodu oznacza, że władza w państwie spoczywa w rękach obywateli.
„Obywatele posiadają prawo do współdecydowania o rządzeniu państwem. Naród sprawuje władze bezpośrednio lub przez swoich przedstawicieli, wybieranych w demokratycznych wyborach.
Suwerenność narodu często określana jest, jako pochodzenie władzy od obywateli. Należy pamiętać, że władza narodu jest niczym nieograniczona. Naród decyduje o wszystkich sprawach dotyczących funkcjonowania i polityki państwa.”
Odmienna od koncepcji narodu jako suwerena jest koncepcja państwa (demokracji) oparta na absolutyzmie litery prawa: „legitymizacja przez „praworządność” jest jurydyczną, nieżyciową fikcją — tym bardziej [w sytuacji krytycznej] wówczas, gdy anarchistyczna wrogość do państwa lub „pasożytnicze” (partyjne i inne grupowe) formy polityczności niszczą państwowo-polityczną jedność; ostatecznie tedy prawowitość musi być traktowana celowościowo — jako obrona porządku przed nieustannie wiszącą nad egzystencją wspólnoty politycznej groźbą powrotu do chaosu.” [J.Bartyzel] Rządy PIS-u i koncepcje J.Kaczyńskiego były już nazywane nawiązywaniem do filozofii prawa Carla Schmitta. Trafnie zaobserwowano tu aktualną orientację i... potrzeby państwowości polskiej. Na razie jest tu spójność ogólnego kierunku, ale niewykluczone, że te nawiązania będą – wskutek oporu materii anarchistycznej – będą musiały stać się bardziej wyraźne, gdyż „zagadnienia prawowitości decyzji suwerena nie należy wiązać z formalistyczną legalnością, ale z samą egzystencją państwa; państwo nie istnieje dla przepisów prawa, lecz przepisy są dla państwa.” [J.Bartyzel o koncepcji C.Schmitta]
Suweren (lud, naród) „stoi ponad normami prawa pozytywnego, ponieważ to on sam jest ich źródłem i reprezentuje wyższą od pozytywnej „legalności” (Legalität) zasadę „prawowitości” (Legitimität) tożsamej z ładem tworzącym prawdziwą konstytucję (Verfassung) państwa, której nie należy mylić (śladem pozytywistów) z „prawem konstytucyjnym” (Verfassungsgesetz), tj. jurydycznym ujęciem zasad konstytucji w określone paragrafy ustawy. Suweren jako „strażnik konstytucji” ma tedy prawo naruszyć również normy prawa konstytucyjnego po to, aby obronić samą konstytucję, jako że w hierarchii wartości wyższe miejsce zajmuje ład aniżeli prawa, które mają być środkami jego obrony. Jeżeli środki te są niewystarczające, albo — co gorsza — zaczynają, jak w ustroju demoliberalnym — służyć niszczeniu ładu, suweren ma wręcz obowiązek przekreślić je swoją decyzją.” [J.Bartyzel o decyzjonizmie C.Schmitta].
Historycznie i kulturowo rzecz biorąc mamy dwie społeczności będące klasycznym przykładem absolutyzmu rządów litery prawa sprawowanego przez strażników tejże litery. Są to cywilizacje islamska i żydowska. Są to niełacińskie paradygmaty urządzania życia społeczeństw obce europejskiej kulturze. Szczególnie wyraźnie widać je w kulturze (i mentalności) żydowskiej. Precyzyjnie opisuje to Max Weber w swej znakomitej „Etyce gospodarczej religii światowych”. Jakie są wg Webera owe cechy kultury żydowskiej? Strażnicy prawa (słowami prof. Popiołka) są to rody „kapłańskie i lewickie posiadający dziedziczne przywileje”. Prowadzić to musi do stworzenia – wg znakomitego określenia Webera – „religijnych warstw społecznych”. Rabiniczna, talmudyczna koncepcja prawa jest zupełnie odmienna od łacińskiej. To czego brak w antyłacińskim rozumieniu i stosowaniu prawa to wg Webera: „ możliwość naprawdę „konstruktywnego”, racjonalnego myślenia (a więc myślenia rzeczywiście „jurystycznego”, jakie uprawiali konsultujący rzymscy prawnicy i tylko oni)”. Jest to brak zdolności do racjonalnej konstrukcji p o j ę ć. Interpretacja (sterowana w dzisiejszych warunkach przez lobbystów) zamiast analizy pojęciowej, konkretna kazuistyka zamiast abstrakcji i syntezy. Ongiś rabini nazywali się prawnikami, wyglądali i zachowywali się jak oni, całe życie poświęcali Prawu, a w istocie rzeczy byli tylko "plebejskimi, religijnymi nauczycielami rytuału". Trudno się oprzeć wrażeniu, iż Weber opisuje nadzwyczajną kastę polskich prawników anno domini 2017... Nasi, polscy rabini też nie są prawnikami we właściwym sensie (dbałości o dobro i interesy suwerena), lecz są nauczycielami rytuałów uległości wobec państwa zawłaszczonego przez wybranych, wobec wrogiego obywatelowi państwa i wobec „zaprzyjaźnionych” (copyright W.Bartoszewski) kast i grup oligarchicznych. Władzę owych „prawniczych” kast legitymizuje kult prawa i kult prawodawczych ksiąg (w judaizmie traktowany wręcz dosłownie, zużyte księgi Prawa mają swój... pogrzeb). Księga Prawa istnieje w wieczności, preegzystuje (podobnie jak Koran). Ma ona rangę nieomalże cząstki Boga. Cząstki, której skrawek umieszczony w rytualnym pojemniku (mezuza, właśnie taki przedmiot kultowy wręczyli Donaldowi Tuskowi pod ścianą płaczu rabini z Chabad Lubawicz) trzeba przybić do drzwi wejściowych. Mijając mezuzę przybitą do drzwi za każdym razem trzeba złożyć na niej pocałunek. Skrawki tory nosi się też na piersiach. Coż, odejdźmy jak najdalej od tych pogańskich tradycji. My, w Polsce, drzwi oznaczamy w inny sposób i co innego nosimy w sercach.
Czas wracać do zasad cywilizacji łacińskiej. Epoka rządów kapłanów obcych, wrogich suwerenowi kultów dobiega końca.2) Pod warunkiem, że prawie każdy weźmie udział w dyskusjach na temat wypracowywania nowej konstytucji, w której najważniejsze będzie takie sformułowanie artykułu drugiego, które zabezpieczy nas przed rządami samozwańczych, za nic mających dobro wspólne, kierujących się tylko własnymi interesami - nadzwyczajnych kast panujących nad niewolnikami, zamiast pracować i służyć dla dobra i w imieniu suwerena.
Przypisy:
1)Art. 2. Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.
2) Utrudnieniem w zrzuceniu jarzma może być art.256 KK (penalizacja "mowy nienawiści") ograniczający wolność słowa, nieobecny w prawie USA, które chroni to podstawowe prawo ludzkiej osoby. Wprawdzieart. 54 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. ochrania wolność słowa, to art.256 KK faktycznie ją znosi. W nowej konstytucji nie może być takich sprzeczności. Likwidacja prymatu zasady wolności słowa (freedom of speech) przez Kodeks Karny oraz zwrot "państwo prawne" z art.2 Konstytucji RP trzymają suwerena, czyli nas, w niewoli do dziś. Jedna malutka przydawka na końcu zdania, ledwie widoczna ("prawnym") w art.2 Konstytucji, sprzężona z art.256 KK to dwa ramiona trzymające w śmiertelnym uścisku władzę suwerena i suwerenność... suwerena. Czas uwolnić Konstytucję od tej uprzęży.
Tak doglebnych zmian w srodowisku prawnikow nie da sie przeprowadzic w ramach praworzadnosci. mafii nie mozna reformowac-potrzebna jest rewolucja.
OdpowiedzUsuńTak ,jak nie dalo sie reformowac arystokracji francuskiej-i niezaleznie od szkod, jakie Rewolucja Francuska uczynila,byla w pewien sposob konieczna.
Los smieje sie szyderczo do Polski tez-szlachty polskiej, ziemian, tez nie dalo sie reformowac, i w ten sposob PRL byl swego rodzaju koniecznoscia.
Jesli rzadzacy nie odrzuca formalli, i nie wezma do reki tegiego kija, to nic nie zmienia. Prawie wszyscy prawnicy sa w "strukturach". To dla nich pytanie-istniec, czy zginac. Nie da sie tego "leczyc". Jest to jak rak, wrosniety w glowe.
IL.
Mafie trzeba umiejętnie chwycić za gardło.
OdpowiedzUsuńWydaje sie ze obecnie SN sterowany jest przez BND.
Ciekaw czy nasz wywiad ma odpowiednie materiały ?