Polska na rozstajach drog
Marcin Kwaśniewski: "Polska jest na rozstajach dróg. Wojna w Ukrainie. Rozterki egzystencjalne UE. Nowy paradygmat energetyczny świata. Deglobalizacja. Chiny rzucające rękawice USA. Rewolucja AI.
Naprzeciw tym wyzwaniom XXI wieku prowadzą nas liderzy uformowani mentalnie w epoce Gomułki i Gierka. A w zasadzie nie prowadzą. Zbyt zajęci sobą, kolejną kampanią wyborczą i tymi samymi sposobami, jak podzielić Polaków dla interesu partyjnego.
Minęło 20 lat Polski w UE, 25 w NATO, 35 lat od powstania III RP. Osoby nie pamiętające komunizmu i kombatanckich zasług Solidarności dobiegają czterdziestki. Do wyborów idą młodzi, nie znający polityki bez dominacji Tuska i Kaczyńskiego.
Wielu z nas ma poczucie utkwienia kraju w impasie wojny polsko-polskiej, dawno wykraczającej poza cywilizowane spory polityczne. Destrukcyjnej, odwracającej uwagę od spraw istotnych. Badania pokazują zmęczenie społeczeństwa rytuałami polaryzacji, inercją układu politycznego III RP.
35 lat po drugiej wojnie światowej, zmęczenie układem komunistycznym zrodziło Solidarność. Na Zachodzie wywrócił się model gospodarki oparty na keynesizmie. Wiał cykliczny wiatr zmian, oparty na naturalnej presji nowych pokoleń i ‘milczącej większości’. System PRL kontratakował w 1981 roku i przetrwał prawie dekadę.
Patrząc na metrykę Tuska i Kaczyńskiego, czeka nas jeszcze jedna, dwie kadencje rządów ludzi zanurzonych w poprzedniej epoce. Spełni się przepowiednia Zbigniewa Brzezińskiego, że widmo PRL będzie straszyło w Polsce tak długo, jak długo trwał reżim komunistyczny. Lub, jak kto woli, powtórzymy historię Mojżesza. Po tym, jak wywiódł lud izraelski z Egiptu, nie poprowadził go wprost do nieodległej ziemi Kanaan. Krążył 40 lat po Synaju z wiecznie skłóconymi rodakami, czekając aż wymrą pokolenia wychowane w niewoli. Na koniec i Mojżeszowi odmówiono wejścia do urządzanego na nowo państwa.
Po wyprowadzeniu Polaków z niewoli komunistycznej w 1989 roku nie podjęto szerszej debaty publicznej o FUNDAMENTACH. Kim jest i chce być kraj średniej wielkości w centrum Europy. Kim jest naród jako wspólnota, tu i teraz. Co go ma wewnętrznie łączyć i zewnętrznie wyodrębniać. Brak odpowiedzi na te egzystencjalne pytania jest do dziś źródłem słabości państwa, upośledzenia polityki wewnętrznej i niedojrzałości na arenie międzynarodowej. ‘Państwo teoretyczne’ to po prostu kraj, który nie zdefiniował się współcześnie, nie nazwał swoich potrzeb i interesów, nie zbudował nowoczesnej podmiotowości.
Dzieje Polski to nie tylko tracona suwerenność, ale i przyczyna SŁABOŚCI – permanentne zapóźnienie rozwojowe. Traciliśmy suwerenność, bo byliśmy jako państwo słabi. Byliśmy słabi, ponieważ byliśmy zapóźnieni. A zapóźnienie fundowały nam rodzime elity. Im bardziej blokowały cywilizacyjny rozwój Polski, tym chętniej odsuwały uwagę od siebie, grając na negatywnej suwerenności od ciemnych mocy zewnętrznych.
Szlachta sabotująca dla swoich interesów rewolucję techniczną, urbanizację, uwolnienie chłopów (zgniła idea Zachodu!). Blokująca administrację podatkową, legislację, silne wojsko i powstanie wspólnoty narodowej. Efekt to rozbiory. Opóźnione o wieki uwłaszczenie i rolnictwo będące rozwojową kulą u nogi po 1918 roku. Kopiowana industrializacja, 2 dekady po Sowietach, sto lat po Zachodzie. Kiedy ten zaczyna się deindustrializować w latach ‘70 XX wieku, Gierek właśnie dociska pedał gazu w przemyśle, skazany na jeden model rozwojowy socjalizmu.
W III RP mamy szansę budować dom na skale i na znanej Zachodowi od starożytności formule rozwoju – surowce, technologia, infrastruktura, demografia. Inspirować nią, ale nie bezrefleksyjnie kopiować. Jak dotąd wolimy skupiać się na cyferkach PKB nie mówiących, jak trwałe jest paliwo wzrostu, na ile wystarczy efekt konwergencji od niskiej bazy i dywidenda zapóźnienia.
Tymczasem nie każde bogacenie się jest rozwojem kraju. Nie każdy wybrukowany rynek miasteczka, transfer wyborczy, nie każdy obcy kapitał, niemiecka montownia, szóste mieszkanie rentiera – służą wspólnocie. Rozwój gospodarczy jest warunkiem, ale nie synonimem rozwoju państwa. PKB nie chroni przed anarchią ustrojową, nie gwarantuje siły militarnej, soft power, innowacyjności, przyszłościowych inwestycji, czy cywilizowanej sceny politycznej.
Całkowita SUWERENNOŚĆ to dziś utopia, tak jak autarkia. Nawet Amerykę ograniczają globalne łańcuchy dostaw i wartości, nie bez kozery nazywane łańcuchami. Gra Polski toczy się o maksymalnie możliwe POSZERZANIE suwerenności drogą rozwoju i budowy fundamentów własnej, a nie zapożyczanej siły. Zakres tej suwerenności, poza obiektywnymi ograniczeniami, zależy przede wszystkim od decyzji polskich polityków. Nie będzie trwałego rozwoju bez woli suwerenności u decydentów.
W najbliższych latach czekają nas zatem wybory STRATEGICZNE. Czy zgadzamy się, że poziom suwerenności 40-milionowego kraju, z 21-ym PKB w świecie, powinien być adekwatny do potencjału państwa średniego? Czy może akceptujemy, że silniejsze fundamenty przyszłości budują nawet wielokrotnie mniejsze państwa środkowoeuropejskiego regionu ?
Czy kontynuujemy zawstydzającą w skali kontynentu indolencję w sprawie atomu? Czy uznajemy regionalny prymat Budapesztu w cargo lotniczym? Czy nie uwiera nas, że niewielki Luksemburg i Austria czerpią zyski z większych od naszych lotnisk? Czy musimy być w ogonie naszego regionu w infrastrukturze EV ? Czy budujemy własną elektromobilność, jak choćby Wietnam i Turcja, czy dofinansowujemy obcy przemysł motoryzacyjny, dopłatami do zakupów zamożniejszej części społeczeństwa?
Czy nie stać nas na ambicję wskaźników robotyzacji, inwestycji publicznych i innowacji, jak choćby u Czechów, Słowaków i w państwach bałtyckich? Czy przekracza nasze możliwości jeden uniwersytet w światowym Top 500? Czy długo będziemy tolerować kontrolne wizyty w resortach ambasadora USA, który dopisuje ironiczny epilog do przepowiedni swego ojca, wspomnianej na początku tego tekstu?
Czy w strategii obronnej koncentrujemy się na art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, czy także na wypieranym przez dekady ze świadomości art. 3 ? Czy jak przed rozbiorami będziemy mądrzejsi od wszystkich wokół w sprawach służby wojskowej i rozwinięcia mobilizacyjnego? Czy musimy być pośmiewiskiem na flance w kwestii schronów? Czy zadowala nas obecne 25% udziału rodzimego przemysłu zbrojeniowego w zakupach Wojska Polskiego, czy może będziemy dążyć do 60-70% państw o podobnym potencjale? Czy od mniejszych sąsiadów zamierzamy być dalej uzależnieni w tak elementarnym obszarze, jak produkcja prochu?
Czy długo pozostaniemy światowym liderem, bijącym nawet Chiny, w udziale węgla w miksie energetycznym i emisjach CO2 na osobę? Czy polscy politycy słyszeli o suwerenności obliczeniowej i jak się ma do niej zatrzymany projekt komputera kwantowego? Czy zamierzamy wspierać krajową produkcję substancji krytycznych dla bezpieczeństwa lekowego, czy lekką ręką rezygnujemy ze środków KPO, przeznaczonych na ten cel ? Czy dwunasty port lotniczy w Europie pozostanie synonimem megalomanii, a miarą naszych możliwości będzie kult dobudówek? Lista zaniechań strategicznych jest długa. Lista mężów stanu pusta. Jeśli się w przyszłości pojawią w Polsce, to tylko z agendy PONADPARTYJNEJ.
Po 20 latach siedzenia na skraju europejskiego stołu wypada w końcu wyrosnąć z krótkich spodenek, podjąć odpowiedzialność za państwo i wybijać na suwerenność. Na świecie SZANUJE się tylko państwa dojrzałe i samoświadome. Suwerenność to nasz dowód tożsamości w relacjach międzynarodowych, przepustka do klubu dorosłych.
Rozwój ZALEŻNY Polski wyczerpuje swoją formułę jak keynesizm, monetaryzm, dywidenda zapóźnienia i każdy inny model w cykliczności koniunktur kapitalizmu. Chyba że godzimy się na dalsze byciem PERYFERIUM.
ROZWÓJ państwa jest możliwy tylko w synchronizacji z trendami cywilizacji. Zmiana jest jej istotą. Nie korzenie cywilizacji wiążące nas z przeszłością. Nie źródła, o które kłócimy, gdzie się znajdują. Permanentna zmiana. Nie da się rozwijać pod prąd światowego nurtu. Kto stoi w miejscu, ten się cofa. Kto nie płynie, ten tonie."
piątek, 15 listopada 2024
Polska na rozstajach drog
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tu jest neokolonia z tanią pracą i banda oszustów i łapowkarzy Collegium Tumanum !
OdpowiedzUsuńTo nonsensy, ten w kółko stawiany postulat, że od góry da się coś zrobić. Że stajemy przed wyborami - cho wie - chyba chodzi też o polityczne. Itd. Itp. To są androny dla infantylnych. Bo clou leży w stwierdzeniu "dla swoich interesów". To jest MODUS OPERANDI Polaków. Tak naprawdę dla każdego z nich NIE SIĘ NIE LICZY ponad własny interes.
OdpowiedzUsuńNie byłoby w tym jeszcze nic złego, gdyby ów interes był przez Polaków postrzegany przez pryzmat religijny, ale on jest postrzegany przez pryzmat:
a) doczesny, ziemski, materialny
b) możliwie najbardziej krótkoterminowy
Tak naprawdę - raz jeszcze - nikogo nic nie obchodzi, a wszelkie zapewnienia "patriotów", "religijnych", "obywatelskich" i innych, to są bardzo często i przeważająco alibi i przesłony umożliwiające im... żerowanie.
Po Polska to ŻEROWISKO. Każdy stara się żerować na każdym innym i durnie, co próbują być uczciwe itp., w takim środowisku umierają, giną i znikają.
Problemem nie jest "wybieranie ku....a kierunków", tylko jakość materiału ludzkiego. To co naprawdę kieruje postępowaniem człowieka.
U nas od ściany do ściany, albo szlachta sprzedała kraj za jurgielt i wolność od przymusu polskiej władzy, albo szlachta wszczynała powstania, w których jakaś jej część ginęłą, a które nie służyły Polsce, ale za to obcym interesom.
Ludzie. Jakość ludzi i społeczeństwa determinuje jak się ma państwo. Tylko tyle i aż tyle. Ale peirdoletami o zbliżających się "rozstrzygających" wyborach można się epatować skolko ugodno.
„Pokaż mi swoich przyjaciół, a powiem ci, kim jesteś”.
OdpowiedzUsuńPokaż mi swoją elitę a powiem ci czym będzie twój kraj.