poniedziałek, 30 października 2023

Eichmann. Czarna katastrofa moralna Zydow

Eichmann. Czarna katastrofa moralna Zydow
 Adolf Eichmann to główny koordynator i wykonawca planu Ostatecznego Rozwiązania kwestii żydowskiej. Członek organizacji uznanych po wojnie za przestępcze: Schutzstaffel, Sicherheitsdienst i Gestapo. W 1960 roku schwytany w Argentynie przez Mosad, następnie przetransportowany do Izraela gdzie został w Jerozolimie po rzetelnym procesie skazany na karę śmierci.
Materiałom z procesu trudno jest coś zarzucić bo władze Izraela miały świadomość tego że proces jest obserwowany przez świat i ustawka sądowa skompromituje młode państwo. Hannah Arendt znakomitą książkę oparła o materiały z tego procesu.

Hannah Arendt, Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła, przełożył Adam Szostkiewicz, Społeczny Instytut Wydawniczy ZNAK, Kraków 1987:
" Wedle oświadczenia Eichmanna, czynnikiem, który odegrał największą rolę w uspokojeniu jego sumienia, był po prostu fakt, że nie spotkał on nikogo, absolutnie nikogo, kto byłby przeciwko Ostatecznemu Rozwiązaniu. ... Nie oczekiwał on naturalnie od Żydów, że będą podzielali powszechny entuzjazm z powodu własnej zagłady, oczekiwał jednak czegoś więcej niż uległości - oczekiwał mianowicie - a jego oczekiwania spełniły się w stopniu nadzwyczajnym - współdziałania. Była to "naturalnie podstawa" (of course the very cornerstone) wszelkiej jego działalności, podobnie jak działo się to w okresie wiedeńskim. Gdyby nie pomoc Żydów w pracy administracyjnej i działaniach policji - jak wspomniałam, wyłapanie wszystkich Żydów berlińskich było wyłącznym dziełem policji żydowskiej - zapanowałby kompletny chaos bądź też doszłoby do poważnego obciążenia niemieckiej siły roboczej (Eichmann, s. 150).

    Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii. ... W kwestii współdziałania nie było żadnych różnic pomiędzy wysoce zasymilowanymi społecznościami Żydów środkowo- i zachodnioeuropejskich a mówiącymi po żydowsku masami na Wschodzie. Zarówno w Amsterdamie, jak w Warszawie, w Berlinie tak samo jak w Budapeszcie można było mieć pewność, że funkcjonariusze żydowscy sporządzą wykazy imienne wraz z informacjami o majątku, zagwarantują uzyskanie od deportowanych pieniędzy na pokrycie kosztów ich deportacji i eksterminacji, będą aktualizować rejestr opróżnionych mieszkań, zapewnią pomoc własnej policji w chwytaniu i ładowaniu Żydów do pociągów, na koniec zaś - w ostatnim geście dobrej woli - przekażą nietknięte aktywa gminy żydowskiej do ostatecznej konfiskaty... Na podstawie inspirowanych, ale nie dyktowanych przez nazistów manifestów, które funkcjonariusze ci ogłaszali, możemy się przekonać - jeszcze dzisiaj - jak wielką rozkosz sprawiała im nowo pozyskana władza: "Centralna Rada Żydowska otrzymała prawo wyłącznego dysponowania wszelkimi dobrami duchowymi i materialnymi Żydów - a także wszelką żydowską siłą roboczą" - czytamy w pierwszym obwieszczeniu rady budapeszteńskiej (Eichmann, s. 151-152).

    Dobrze znany fakt, że w rzeczywistości zadanie uśmiercania w ośrodkach zagłady spoczywało zwykle w rękach ekip złożonych z Żydów, został w stu procentach potwierdzony przez świadków oskarżenia - włącznie z tym, że członkowie owych brygad obsługiwali komory gazowe i krematoria, wyrywali złote zęby i obcinali zwłokom włosy z głowy, kopali groby, następnie zaś zasypywali je ziemią, aby usunąć ślady masowych mordów, a żydowscy specjaliści zbudowali komory gazowe w Terezinie, gdzie żydowska "autonomia" posunięta była tak daleko, że nawet kat był Żydem. Ale to wszystko było tylko potworne, nie stanowiło jednak problemu moralnego... Problem moralny zawierał się w tym, na ile prawdziwy był opis Eichmanna dotyczący współdziałania Żydów, nawet w warunkach stworzonych przez Ostateczne Rozwiązanie: "Sformowanie Rady Żydowskiej [w Terezinie] oraz podział zadań do wykonania pozostawiono dyskrecji Rady, z wyjątkiem wyznaczenia prezesa, czyli ustalenia, kto ma być prezesem, co oczywiście zależało od nas. Jednakże wyznaczenie prezesa nie miało formy decyzji arbitralnej. Działaczy, z którymi utrzymywaliśmy stały kontakt, trzeba było traktować z wielką ceremonią. Nie wydawało się im rozkazów po prostu dlatego, że jeśli najważniejszym z nich powiedziałoby się, co mają robić w formie »musisz«, wcale nie ułatwiłoby to pracy. Jeżeli dana osoba nie lubi tego, co robi, całe przedsięwzięcie na tym ucierpi... Staraliśmy się, jak mogli, żeby uczynić wszystko możliwie znośnym". Nie ulega wątpliwości, że się starali - rzecz w tym, jak mogło im się to udać (Eichmann, s. 157-159).

    Zatrzymałam się nad tym rozdziałem całej historii, którego proces jerozolimski  nie zdołał przedstawić opinii światowej w jego rzeczywistych wymiarach, ponieważ rozdział ten pozwala w najbardziej uderzający sposób wniknąć w istotę moralnej katastrofy wywołanej przez nazistów w szacownych społeczeństwach Europy - nie tylko w Niemczech, ale prawie we wszystkich krajach, nie tylko u prześladowców, lecz także u ofiar (Eichmann, s. 161).

    Żydzi niemieccy od samego początku zaakceptowali ... bez protestu [kategorie, na jakie Żydów podzielili naziści]. Owa akceptacja uprzywilejowania pewnych kategorii ludzi - Żydów niemieckich w odróżnieniu od Żydów polskich, kombatantów i Żydów z odznaczeniami w odróżnieniu od zwykłych Żydów, rodzin, których przodkowie urodzili się w Niemczech w odróżnieniu od obywateli niedawno naturalizowanych itd. - stanowiła początek moralnego upadku cieszącej się poważaniem społeczności żydowskiej (Eichmann, s. 169).

    Katastrofalne pod względem moralnym w owej akceptacji uprzywilejowanych kategorii ludzi było to, że każdy, kto domagał się, aby w jego przypadku uczynić "wyjątek", pośrednio uznawał samą zasadę . Najwyraźniej jednak nigdy nie dotarło to do świadomości owych "porządnych ludzi" - zarówno Żydów, jak i nie-Żydów, którzy zajmowali się tymi wszystkimi "szczególnymi przypadkami", zasługującymi ewentualnie na uprzywilejowane potraktowanie. Rozmiary, w jakich nawet prześladowani Żydzi zaakceptowali normy Ostatecznego Rozwiązania nigdzie może nie rzucają się bardziej w oczy niż w tak zwanym Raporcie Kastnera... Nawet po zakończeniu wojny Kastner szczycił się tym, że udało mu się uratować "wybitnych Żydów" - kategorię tę naziści wprowadzili oficjalnie w roku 1942 - jak gdyby i on był zdania, iż rozumiało się samo przez się, że sławny Żyd miał większe prawo do życia niż przeciętny... O ile jednak żydowscy i nieżydowscy obrońcy koncepcji "szczególnych przypadków" mogli nie uświadamiać sobie swego mimowolnego współudziału w zbrodni, owo pośrednie uznanie zasady zapowiadającej śmierć dla wszystkich przypadków nie będących "szczególnymi" musiało być rzeczą zupełnie oczywistą dla ludzi, którzy trudnili się mordowaniem (Eichmann, s. 170).

    [Dla Eichmanna zaś] sprawy wyglądały tak a nie inaczej - w kraju obowiązywało takie a nie inne prawo, oparte na rozkazie führera; wszystko co robił, odpowiadało - na tyle, na ile potrafił to ocenić - zachowaniu szanującego prawo obywatela. Wypełniał swoje obowiązki, jak wielokrotnie powtarzał podczas śledztwa i na sali sądowej; był posłuszny nie tylko rozkazom, lecz także prawu (Eichmann, s. 173)."

4 komentarze:

  1. Niemieckie sprawstwo kierownicze a fizyczne wykonanie strasznej zbrodni żydowskie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Eichmann za kilka tys dolarów w złocie, które dostał od syjonistów węgierskich dostał wolną rękę i pomoc od tych syjonistów w wysłaniu kilkuset tysięcy żydów węgierskich do Oświęcimia. Sami ich pomagali wydać Niemcom.
    Perfidy - Ben Hecht

    OdpowiedzUsuń
  3. Tymczasem uprawianie pedagogiki wstydu trwa dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Ujawniono "dokument koncepcyjny" Izraela. Zakłada przesiedlenie ponad 2,3 milionów Palestyńczyków czyli deportacje.

    OdpowiedzUsuń