Co wspolnego ma „sprawa Jedwabnego” z ustawa 447/JUST?
https://www.salon24.pl/u/bazyli1969/1002197,co-wspolnego-ma-sprawa-jedwabnego-z-ustawa-447-just
"Cisza, która zaległa nad ustawą 447/JUST wydaje się bardzo źle wróżyć. Dla każdego rozumnego człowieka jest to oczywistością i mylenie tropów lub infantylna nonszalancja niczego w tej kwestii nie są w stanie zmienić. O powodach, dla których ten akt prawny trzeba traktować absolutnie serio można by długo. Tylko po co? Jedni, umiejętnie wykorzystujący przymioty umysłu, utwierdzą się w przekonaniu o niebezpieczeństwie wynikającym z przyjęcia przez parlament USA tej ordynacji, drudzy, przedkładający odczucia nad fakty, z uporem maniaka będą sprawę lekceważyć. Szkoda zatem bić pianę kolejny raz. Dużo bardziej pożytecznym wydaje się zobrazowanie konstrukcji, dzięki której uchwalenie 447/JUST stało się w ogóle możliwym.
Latem tego roku przejrzałem wiele - dostępnych w sieci - dokumentów poświęconych wydarzeniom z lipca 1941 w Jedwabnem. Wśród nich znalazły się m.in. relacje świadków, akta procesu i sentencja wyroku z 1949 r. oraz postanowienie o umorzeniu śledztwa IPN z roku 2003. Setki stron! Lektura ta pozwoliła mi przyjąć, iż rewelacje prof. Grossa oraz wtórujących mu afirmantów, to niezwykła brednia. Niezwykła, bo powstała w określonym celu. Taki też pogląd – powołując się na źródła - prezentowałem podczas dyskusji na jednym z forów poświęconych tematyce historycznej. Stronnicy odmiennej opcji (trudno uwierzyć ilu ich jest!) przywoływali wyświechtane i wątpliwej wartości argumenty z zapałem godnym lepszej sprawy. Gdy straciłem już wiarę w możliwość reedukacji lub choćby zasiania ziarna wątpliwości w głowach interlokutorów, jeden z uczestników sporu napisał tak: „Kolejna sprawa, to ten rynek i co kazano Żydom robić. Ustawiano ich czwórkami i kazano maszerować, śpiewać? Wyrywać zielsko z pomiędzy bruku? Serio? Nikomu z miejscowych nie przyszło to do głowy wcześniej że to nieestetycznie wygląda, czy coś? Przypominam, to byli ludzie prości, 6 klas to pewnie był szczyt ich możliwości, sporo niepiśmiennych, a tu nagle takie coś. Rynek jest ufafluniony, czas na porządki. A potem defilada. Akurat jak Niemcy wkroczyli, u których wiadomo "ordnung muss sein", to Polakom się tryb sprzątania włączył.” Gdybym był prof. Grossem mógłbym zakrzyknąć: eureka! Do olśnień tłumaczących wszystko mam jednak stosunek mocno ostrożny. Nie mniej, to – pozornie nieistotne - spostrzeżenie anonimowego miłośnika dziejów potwierdziło moje przypuszczenia, że masakra w Jedwabnem to robota Niemców.
Niestety, mimo potwierdzenia w faktach, konstatacja ta ma wyłącznie charakter nieformalny. Oficjalna narracja zbudowana jest na niedomówieniach i fałszu. I co najgorsze, rozbrzmiała już na wszystkie strony świata. Dla wielu z nas zaprzestanie, a następnie zablokowanie ekshumacji ofiar omawianych wydarzeń jawi się więc jako niezrozumiałe. Godne pochwały są zatem próby zdjęcia blokady i ujawnienia prawdy. Czy jednak są na to jakieś szanse? Aby zrozumieć prawdziwe przyczyny takiego stanu rzeczy trzeba bezwzględnie spojrzeć na to w szerszym kontekście.
Historia uczy, iż praktycznie wszystkie agresje wymagają pretekstu. Również te o jawnym czy też ukrytym podłożu ekonomicznym. Wspomnijmy dla przykładu, że nawet tacy carowie zbrodni jak A. Hitler i J. Stalin potrzebowali wymówki by uzasadnić atak na Rzeczpospolitą. Pamiętamy, że oficjalnym i bezpośrednim powodem uderzenia na Polskę było dla Niemców rzekome zaatakowanie przez jednostkę Wojska Polskiego Radiostacji w Gliwicach, a Sowieci w oficjalnej nocie wręczonej ambasadorowi Grzybowskiemu w dniu 17 września 1939 r. napisali, że „rząd sowiecki nie może również pozostać obojętnym w chwili, gdy bracia tej samej krwi, Ukraińcy i Białorusini, zamieszkujący na terytorium Polski i pozostawieni swemu losowi, znajdują się bez żadnej obrony.” Przekaż wysłano w świat, a świat ten przekaz „łyknął”. Bajęda o masakrze w Jedwabnem dokonanej rzekomo z inicjatywy i rękoma ludności polskiej ma to samo zadanie. Rozpropagować i utwierdzić wśród mieszkańców najważniejszych państw globu, że Polacy ponoszą winę za holokaust. Więcej nawet! Stworzono ciąg logiczny w postaci: zwierzęcy antysemityzm – barbarzyńskie mordy – zagrabienie mienia… Dla ludzi nie znających realiów okupacji na obszarach Europy środkowej, taka hagada jest do zaakceptowania. I to bez „popitki”! Skoro autorzy logicznej fałszywki przekonają opinie publiczne licznych krajów (bo niektóre rządy taką narrację już akceptują), cóż będzie stało na przeszkodzie aby przejść do działań otwartych? Które z wpływowych gremiów nad Sekwaną, Tamizą czy Potomakiem ujmie się za ubabranymi po pachy w posoce troglodytami znad Wisły?
Przypisanie zbrodni w Jedwabnym naszemu narodowi jest fundamentem, ofiarą zakładzinową i opoką dla narracji o polskim zezwierzęceniu i bezpośrednim pretekstem do wysuwania roszczeń materialnych. Powrót do ekshumacji i ukazanie światu jak było naprawdę stanowi warunek sine qua non rozbicia w proch kłamliwej hagady, a co za tym idzie – żądań „rekompensaty” za przejęte mienie bezspadkowe. Podjęcie badań przez archeologów musi nastąpić jak najszybciej, bo czasu mamy niewiele. Dlatego wszystkie wysiłki wolontariuszy, ośrodków opinii, propaństwowych środowisk naukowych i politycznych, winny skoncentrować się na tym zadaniu. Przepychanki o to co powiedział ten czy inny dyplomata izraelski lub funkcjonariusz „Przedsiębiorstwa Holokaust” to naprawdę sprawy trzeciorzędne. A tę walkę można jeszcze wygrać. Tym bardziej, że rozstrzygnięcie nie zapadnie na polu bitwy, ale w ludzkich głowach."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz