Rzad kleski narodowej
https://www.tygodnikprzeglad.pl/rzad-kleski-narodowej/
"Polska do wojny z Niemcami nie była przygotowana na żadnym odcinku
Sprawozdanie mjr. Edmunda Galinata nt. Wojska Polskiego i wojny 1939 r.
(…) Wojna z Niemcami była nieuniknioną koniecznością. Literalnie wszyscy sobie z tego zdawali sprawę od wielu lat. A jednak nie miała żadnych realnych reperkusji w naszym życiu. „Klejenie” przyjaźni z Niemcami było oczywistym złem, ale złem, które wszyscy przyjęli z ulgą. Wreszcie łudzono się, że znajdzie się jakieś „cudowne” wyjście bez wojny, a byli i tacy, którzy zasugerowali się „cudotwórczymi” praktykami naszego „sprytnego” MSZet. To MSZet miało „jakoś tę wojnę odwrócić”, ale jak to się miało stać, z tego nikt sobie sprawy nie zdawał. A w tymże czasie wszystkie brutalne fakty mówiły, że wojna jest przygotowywaną. Te fakty musiały być znane wszystkim czynnikom odpowiedzialnym za losy państwa. Podjęcie kontrprzygotowań było naglącą koniecznością. Wymagały one olbrzymich ciężarów i poświęceń ze strony społeczeństwa. Trzeba było przełamać pokojowo nastrojone społeczeństwo i narzucić realne czynności przedwojenne.
Tego nie uczyniono.
Wszystko natomiast, co uczyniono, to było szamotanie się znienacka napadniętego człowieka. Trzeba więc powtórzyć twardo komunał: do wojny z Niemcami Polska nie była przygotowaną na żadnym odcinku, (…) o czym Niemcy zdawali sobie sprawę bardzo dobrze.
Nie znalazła się żadna siła w RP, która by zawróciła życie ludności z łożyska mizernej pokojowej wegetacji na drogę zdecydowanych przygotowań wojennych.
Polska z ogólnej masy dochodu narodowego (oczywiście wg orientacyjnych obliczeń) zużywała na cele wegetatywno-konsumpcyjne około 90%. Zaledwie 10% szło na cele inwestycyjne, łącznie z przygotowaniami wojennymi. Odpowiedzialność społeczeństwa jest więc ogólną, ale oczywiście nie równomierną.
Czynniki kierownicze zbyt wiele energji i uwagi poświęcały na utrzymanie politycznego status quo i nie usiłowały przełamać pokojowego marazmu nawet za cenę rezygnacji z kierownictwa. Nie chciały przełamywać, nie chciały narażać swego stanu posiadania. A przełamać ten marazm można było, stawiając wyraźnie przed oczyma społeczeństwa grozę położenia. Czy były dane wskazujące na grozę położenia – moim zdaniem tak.
Chronologicznie te dane, w bardzo pobieżnym rzucie, przedstawiają się następująco:
1. za „pacyfistycznych” czasów [Gustawa] Stresemanna i [Heindricha] Brueninga – w oficjalnej szkolnej literaturze i na wszystkich mapach, jakie od traktatu wersalskiego były w Niemczech wydane – zaznaczano bez osłonek cele dążeń narodu niemieckiego, t.z. rozbiór Polski oraz całą masą innych wydawnictw szerzono nienawiść do Polaków jako tych, którzy „za darmo” – „za niemiecką krew” – odbudowali swoje państwo. Taki był kurs oficjalny i nigdy na serio z niego nie zrezygnowano. Rozbicie Polski uważano za pierwsze minimum rewanżu. Te rzeczy musiały być znane naszym czynnikom kierowniczym.
2. Hitleryzm jedynie urealnił i zdyskontował zakonspirowane przygotowywania Republiki Weimarskiej. Z okresu przedsudeckiego miałem możność zebrać w Düsseldorfie i w Norymberdze, zaś profesor Zygmunt Wojciechowski w Prusach Wschodnich – materjały bezpośrednio wskazujące na przygotowywanie rozbioru Polski. Materjały te dostarczyłem wojskowym czynnikom decydującym. Charakterystyczną była reakcja na te materiały: „pokazać je w MSZet”. Tak jak gdyby to MSZet było zdolne cudotwórczo zażegnać wojnę i wyperswadować niemcom ich apetytów. Niestety MSZet chętnie brało na siebie rolę „cudotwórcy” w rozmowach z wojskiem i wszelkimi siłami łagodziło „alarmy wojenne”. W rezultacie reakcje na oczywiste dowody niemieckich przygotowań wojennych moralnych i materialnych w Polsce były przeważnie manifestacyjne, ale nie egzekutywne. Pocieszano się i pokrzepiano się byle czem. Sztucznie pomniejszano możliwy wysiłek Niemców i wg tej strusiej skali kombinowano polską obronę. Jedynie wojsko w tym dopiero czasie zaczęło działać realnie, ale było za późno. A poza tym w społeczeństwie wprowadzono zły obyczaj sztucznego lekceważenia i świadomego przeinaczania sił wroga („Tandetne” czołgi, głodujące Niemcy, „rewolucja” przeciw hitleryzmowi w razie wojny itp.).
W rezultacie w przededniu wojny zamiast wykuwania zbrojeń moralnych i materialnych kupowaliśmy licencje na niemieckie samochody (Wspólnota Interesów uskuteczniła wpłaty w sierpniu 1939 r.) i byliśmy dumni, że Niemcy jedzą mniej masła od nas. A społeczeństwo nie bardzo miało za złe, że od niego grozę wojny się odsuwa – chociażby sztucznie.
Nie miałem ani jednej wzmianki w całej prasie polskiej bez różnicy orientacji (którą z obowiązku służbowego studiowałem) o konieczności stopniowego wprowadzania w życie Polski zasad gospodarki wojennej lub też militarnego wychowania młodzieży. Społeczeństwo, wraz z czynnikami kierowniczymi, siedziało wszystkiemi swoimi upodobaniami w pacyfizmie moralnym i ekonomicznym i jedynie chyba wstrząs rewolucyjny mógł zmusić do innego, odpowiadającego grozie położenia, sposobu myślenia i działania. Gros społeczeństwa polskiego duchowo do wojny nie było gotowe, bo nie tolerowałoby status quo.
3. Anschluss był przygotowany jako wycinek akcji wschodniej. Reakcja Polski była tragiczna. Dopomagała własnej zgubie. Za to już trudno winić społeczeństwo. Ale nasze czynniki rozpoznające Niemcy są bezwzględnie odpowiedzialne za niedostarczenie danych albo też inne czynniki za niereagowanie na te dane. Jaką mogła być nasza reakcja realna:
– fortyfikacje,
– zbrojenia,
– gospodarka wojenna.
Czynniki decydujące były zdania, że pokój z Niemcami da się wyspekulować, i zajęły uwagę społeczeństwa „tryumfem nad Litwą”.
4. Sudety wraz z całą kampanją przygotowawczą niosły bezpośrednią groźbę wojenną przeciw Polsce.
Nasza sieć dyplomatyczna, konsularna i wywiadowcza musiały mieć te dane. Uczyniliśmy wbrew instynktom samozachowawczym najtragiczniejszą pomyłkę – zabezpieczyliśmy Niemcom rozbiór Czechosłowacji. (…)
Odpowiedź premiera Władysława Sikorskiego na list Sławoja Składkowskiego i Eugeniusza Kwiatkowskiego, 4 listopada 1939 r.
Pan Prezydent R.P. skierował do mnie pismo Panów z dn. 9 ub.m., dotyczące, w pierwszej linii losu b. członków Rządu oraz zgrupowanych na terenie Rumunii urzędników.
Na wstępie zaznaczyć pragnę, iż w piśmie Panów brak jakiegokolwiek śladu zrozumienia sprawy najważniejszej, a mianowicie odpowiedzialności tego rządu za ostatnie wydarzenia, odpowiedzialności tem większej, że uważają się oni za dalszy ciąg rządów od r. 1926. Jest ona tak straszliwą, jak rzadko bywa w dziejach.
Nie waham się stwierdzić, że w tym stanie rzeczy wszelkie podnoszenie głosu przez rząd klęski narodowej jest czemś nieoczekiwanym.
Nie zapominajcie Panowie, że mimo nieuchronnie nadchodzącej burzy dziejowej rząd Panów ani jej nie przewidział, ani nie chciał dzielić swej odpowiedzialności z narodem. Odrzucał on uporczywie wszelką myśl o jedności narodowej1. Po wybuchu wojny natomiast, nie wahał się odpowiedzieć na powszechne w tym względzie pragnienie narodu nominacją płk. Kostka-Biernackiego, która była urągowiskiem dla społeczeństwa2.(…)
Notatka urzędowa w sprawie złotych monet będących w posiadaniu premiera Sławoja Składkowskiego
Komisja Badawcza przy Ambasadzie RP w Bukareszcie
Notatka urzędowa
Były Premier Składkowski był we wrześniu ub. roku w posiadaniu większej ilości monet złotych, otrzymanych od wojewody Tymińskiego, a pochodzących z bezprawnie skonfiskowanych depozytów względnie z bezprawnie dokonanej rekwizycji. Komisja Badawcza w Bukareszcie ustaliła dowodnie, że złoto to kwalifikuje się jako bezprawnie przywłaszczone. Złoto to rozdzielił p. Składkowski między ministrów b. Rządu, z których tylko niektórzy złoto to zwrócili.
Nie zwrócili złota pp. Beck, Roman i Poniatowski. (…).
Fragment książki Kto odpowiada za klęskę wrześniową, Fundacja Oratio Recta, Warszawa 2019
1 Chodziło o postulat powołania rządu jedności narodowej.
2 Prezydent Mościcki 2 września powołał płk. Kostka-Biernackiego – odpowiedzialnego za Berezę Kartuską – na Głównego Komisarza Cywilnego jako ministra w rządzie Składkowskiego."
a do tego jesteś przygotowany
OdpowiedzUsuń1 października 2017 r. weszła w życie tzw. ustawa dezubekizacyjna, na jej mocy emerytury i renty byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa zostały radykalnie obniżone, ale nie objęła pobierających polskie emerytury i renty żyjących w Izraelu. W tym kontekście należy przypomnieć, że bardzo sprawnie obywatelstwo polskie przywrócono emigrantom z marca’68, w większości wywodzącym się z aparatu Urzędu Bezpieczeństwa, że najwięcej obywatelstw przywrócił marcowym kombatantom Lech Kaczyński (bo 15 300), że w 2007 r. osobiście i ostentacyjnie wręczył akt przywrócenia obywatelstwa synom Oskara Szyji Karlinera, szefa Zarządu Najwyższego Sądu Wojskowego, z którego udziałem ferowane były niemal wszystkie wyroki śmierci na polskich oficerach i żołnierzach oraz że na cmentarzu żydowskim w Warszawie dokonywana jest za pieniądze Ministerstwa Kultury, tj. za pieniądze rodzin ofiar zamęczonych i pomordowanych Polaków, renowacja grobu oficera NKWD, a później szefa zbrodniczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego płk. Józefa Różańskiego vel Josefa Goldberga, który w ubeckich katowniach zamordował tysiące polskich patriotów, w tym Witolda Pileckiego i Emila Fieldorfa.
nam teraz zydki z niemcami zadupia Lwów i Wilno chcą przyłaczać
Historii nie da się odwrócić i z tego względu każda próba zrobienia interesu z Izraelem kończy się dojmującą klęską. Nie należy nawet próbować.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe spostrzeżenia
OdpowiedzUsuńWitam
UsuńOkazały się trafne !
ale tu wiele fajnych wiadomości
OdpowiedzUsuńWitam
UsuńDobre lub zle ale zawsze prawdziwe !