Czy
bedzie kryzys w Chinach 176
Idea
outsourcingu na amerykańskich uniwersytetach kształcących kadry
zarządcze była omawiana już w drugiej połowie lat
osiemdziesiątych. Przeniesienie produkcji do taniego kraju miało
znacznie obniżać koszty produkcji natomiast technologia miał
pozostać własnością firm z USA. Od początku były głosy że ten
sposób postępowania prowadzi do utraty technologi i usamodzielnia
się kraju producenta a proces produkcyjny jest przecież najlepszym
laboratorium weryfikującym projekt i projektowanie też zostanie
przeniesione.
I
rzeczywiście doszło do sytuacji gdy firmy w Chinach produkują
przykładowo ponad 80% podstawowych substancji dla farmacji.
W
związku z wycofywaniem amerykańskich wojsk z Niemiec wśród nowych
możliwych lokalizacji dla sił USA Sekretarz Stanu Mike Pompeo
wymienił Wietnam, Malezję, Indonezję, Filipiny i Indie. Nie ma
Polski ( „Fort Trump” to fikcja ) a zagrożenie dla państw
Europy ze strony Rosji sekretarz zbagatelizował.
Wojska
zatem będą użyte w konflikcie z Chinami. Opuszczenie Europy może
sugerować Rosji aby załatwiła sobie sprawy w Europie w czasie
przyszłej wojny USA z Chinami.
Konflikt
hegemona z Niemcami rozwija się dynamicznie.
W
Kongresie USA zgłoszono ustawę rozszerzającą stosowanie sankcji
na inne firmy ( także przedsiębiorstwa pomocnicze, banki,
ubezpieczycieli, instytucje rządowe ) zaangażowane przy gazociągu
Nord Stream 2.
Niemiecki
rząd rozważa działania odwetowe na wypadek gdyby ustawa została
uchwalona i weszła w życie.
https://www.bloomberg.com/news/articles/2020-06-25/germany-weighs-measures-against-u-s-over-nord-stream-sanctions
Tymczasem
sytuacja społeczno – gospodarcza hegemona nie jest dobra. Przez 14
tygodni pandemii Koronawirusa do 26.06.2020 zwolniono z pracy aż 47
milionów osób. Armia bezrobotnych jest trudna do wyobrażenia.
Export
LNG z USA w okresie marzec 2020 - 278 mln m3 dziennie , czerwiec -
113 mln m3 dziennie, spadł
więc o 60 %. Zmniejszyło się globalne zapotrzebowanie i inne
oferty są lepsze cenowo.
Pionier
łupków Chesapeake Energy Corp ( CHK.N ) złożył 28.06.2020
wniosek o ogłoszenie bankructwa stając się największym
amerykańskim producentem ropy i gazu, który w ostatnich latach
szukał ochrony przed wierzycielami, ponieważ słaniał się pod
dużymi długami i wpływem epidemii koronawirusa na rynki energii.
Złożenie
przez Chesapeake wniosku do amerykańskiego sądu upadłościowego
dla południowego dystryktu Teksasu sprawia, że jest to największe
bankructwo amerykańskiego producenta ropy i gazu od co najmniej 2015
r., kiedy firma prawnicza Haynes & Boone zaczęła publikować
dane dotyczące restrukturyzacji.
Doradcami
Chesapeake są banki inwestycyjne Rothschild & Co i Intrepid
Partners, kancelaria prawna Kirkland & Ellis LLP oraz specjaliści
Alvarez & Marsal zajmujący się obrotem.
W
Polsce produkcja węgla kamiennego w maju spadła o 39,5 % r/r i
wyniosła zaledwie 3,19 mln ton
W
pierwszej dziesiątce najbogatszych kobiet świata jest 5
Amerykanek, 3 Europejki ( 2 Niemki i Francuzka ) i 2 Chinki. Chiny
więc w dziedzinie akumulacji bogactwa idą do przodu.
https://howmuch.net/articles/wealthiest-women-in-the-world
W
USA w bogactwie magnatek nie ma nic strukturalnie imponującego -
ropa i handel.
Państwa
poważne tak samo jak inne państwa nie mają przyjaciół ale mają wieczne
interesy. Nie ma przyjaźni USA z Polska a są tylko interesy.
USA
podoba się przede wszystkim położenie Polski, dzięki któremu
można Putina prowokować i grać mu na nosie w ramach Wielkiej Gry z
Chinami.
Prezydent
Trump powiedział podczas wyborczego spotkania z polskim prezydentem
, że "Polska kupi od amerykańskiej firmy technologię budowy
elektrowni jądrowej". Bez przetargu, bez negocjacji, bez
żadnego trybu. Ameryka ostatnią elektrownie jądrową wybudowała 3
dekady wstecz. General Electric jest potworkiem Zoombie a biznes
jądrowy koncern Westinghouse sprzedał Japończykom. To niby kto ma
budować te elektrownie ?
Wszystkie
zdarzenia trzeba widzieć we właściwej perspektywie.
Związek
Radziecki uznał się za pokonanego przez USA w Zimnej Wojnie.
Zobowiązał się do wycofania z zewnętrznego pierścienia
Czerwonego Imperium pod warunkiem że opuszczone państwa będą dla
bezpieczeństwa w przyszłości strefą buforową.
Państwa
„komunistyczne” cechował splot aparatów partii i państwa.
Partie komunistyczne funkcjonowały jak mafie. Stan Wojenny w PRL
zmniejszył rolę partii a umocnił pozycje bezpieki.
W
lutym 1989 roku generał Czesław Kiszczak omawiał z podwładnymi
nowe zadania do realizacji w związku z Simulacrum Okrągłego Stołu
i zmianami politycznymi. Oficerowie bezpieki mieli inwigilować
partie polityczne ale także nimi sterować oraz je ZAKŁADAĆ.
Do
końca życia PZPR, bezpieka była jednak wykonawcą woli partii
toteż w SLD powstałej z PZPR i PSL powstałej z ZSL bezpieka
działań nie podejmowała z uwagi na znikome szanse powodzenia.
Natomiast SLD-owcy znali bezpieczniaków i traktowali ich jak
wykonawców swojej woli. Pozostałe partie od Kiszczaka są
agenturalno – mafijne.
Platforma
Obywatelska została założona przez bezpiekę za pieniądze od
niemieckiego wywiadu. Natomiast PiS ( umocowanie USA-Izrael ) od
początku bezkarnie ( ktoś tą bezkarność zapewniał ) uwłaszczał
się na majątku Polaków. W najbliższym otoczeniu dyktatorka
Jarosława Kaczyńskiego są Tajni Współpracownicy i osoby z władz
PRL.
Londyn
i Paryż upominały przedwojenny rząd aby przysyłał im poważnych
rodowitych Polaków jako negocjatorów bowiem tylko z nimi będzie
poważnie rozmawiał ale to do warszawskich pustaków nie docierało.
Gdy
rząd SLD w 1997 roku oddawał władze rządowi Akcja Wyborcza
Solidarność - Unia Wolności ( UW to partia zagranicy ) wzrost
gospodarczy wynosił 7.5% i pewnie dalej by taki trwał. W dużej
mierze był to sukces ministra, prof. Grzegorza Kołodki. Najgorszy w
historii Polski nie-rząd premiera TW Karol – TW Docent czyli Buzka
dość szybko wygasił wzrost gospodarczy i doprowadził
Balcerowiczowym „chłodzeniem gospodarki” do katastrofy. Była to
druga katastrofa firmowana przez Balcerowicza. Balcerowicz zawsze
robił odwrotnie niż mówił.
Nowy
rząd SLD w 2001 roku objął gospodarkę w rozwijającej się
recesji z gwałtownie wybuchającymi efektami dezintegracji
gospodarki i potwornym deficytem budżetowym, rosnącym bezrobociem i
katastrofalną ilością stworzonych synekur. Nie pozostało nic
innego jak przy sterze postawić znów Kołodkę. I znów sukces.
Tamten rząd z pełną determinacją postanowił że Polska wejdzie
do UE przy jak najmniejszych stratach – ustępstwach. I Zachód
traktował tamten rząd SLD-PSL jako partnera do rozmowy a nie jako
agenturę którą się pogardza.
„Wy
do tej UE nie pasujecie. Będziecie się w niej źle czuli. Nie wiem,
czy dacie sobie radę. Nie jesteście skłonni do żadnych ustępstw.
Jesteście agresywni. Nikt w Europie was nie lubi!”. Takie przykre
słowa przed przystąpieniem Polski do UE usłyszał od bardzo
wysokiego unijnego urzędnika polski ambasador rządu SLD. Trzeba
było więc udawać że pada deszcz.
Wygląda
na to że obecnie nikt polskich mężyków stanu formatu
kieszonkowego nie traktuje poważnie i jest jak przed wojną.
Po
owocach ich poznacie. Warto wziąć pod uwagę to co mówi prof.
Kołodko.
https://www.rp.pl/Publicystyka/306229927-Grzegorz-W-Kolodko-Wbrew-racji-stanu.html
"Grzegorz
W. Kołodko: Wbrew racji stanu
Prezydent
Andrzej Duda jest przekonany, że jego nagła waszyngtońska wizyta
zwiększa szanse na reelekcję. Może jednak nie? – wątpi
ekonomista i polityk.
Racja
stanu polega na zapewnianiu warunków bezpiecznego i zrównoważonego
rozwoju własnego narodu i państwa. W każdych okolicznościach jest
to kategoria kontekstowa, której precyzowanie musi uwzględniać nie
tylko doraźną sytuację geopolityczną i jej ekonomiczne
implikacje, lecz również długookresowe megatrendy kształtujące
przyszłość świata. Politycy – a już zwłaszcza ci spośród
nich, którzy aspirują do roli mężów stanu – muszą wykazywać
się zdolnością dalekosiężnego spojrzenia i odpowiedzialnością,
muszą mieć zarówno wyczucie czasów, w których żyjemy, jak i
wyobraźnię co może się dziać w przyszłości. Także tej daleko
wykraczającej za ich urzędowe kadencje.
Polska
racja stanu
Polska
racja stanu wyraża się w dbałości o zagwarantowanie ustrojowych i
materialnych warunków funkcjonowania państwa i gospodarki w
interesie dobra wspólnego. Piecza ta musi być pragmatyczna i
skuteczna, a nie werbalna i deklaratywna. Od przemówień na wiecach
i wpisów na Twitterze dobrobyt się nie poprawia, od stosownych
reform i mądrych działań – tak. Gdy tych pierwszych jest
nadmiar, a tych drugich niedostatek, tracimy czas, nie wykorzystujemy
szans, sytuacja miast poprawiać, pogarsza się. Jeśli nie
bezwzględnie, to na pewno relatywnie; mogło być lepiej, ale nie
jest.
Nasza
racja stanu – podobnie jak i każdego innego państwa – jest
zdeterminowana w pierwszej kolejności osiągniętym poziomem rozwoju
oraz bliższym i dalszym otoczeniem. Współcześnie miejsce Polski
na mapie to wygrana historii. O ile przez wieki położenie tu – na
środkowoeuropejskich nizinach, w sąsiedztwie nieprzyjaznych czy
wręcz wrogich nam państw – było swoistym przekleństwem, o tyle
teraz znaleźć się na styku Wschodu z Zachodem, którego w pełni
zintegrowaną częścią staliśmy się podczas ostatniego pokolenia,
to ogromna szansa na dynamiczny rozwój. Do tego wszak potrzebna jest
strategia dla Polski opierająca się na dobrze pojmowanej racji
stanu, a nie na jej zaprzeczeniu.
Sąsiedztwo
z jednej strony Niemiec i dalej Zachodu, a z drugiej Rosji i dalej
Wschodu, to zważywszy na całokształt sytuacji geopolitycznej
dogodne warunki do dalszego rozwoju. Trzeba je wszakże chcieć i
umieć wykorzystać. A tego polityka żadnej z post-solidarnościowych
partii, a już w szczególności Prawo i Sprawiedliwość nie czyni w
należyty sposób. Trzeba bowiem intensyfikować współpracę
gospodarczą nie tylko z Zachodem i stamtąd przyciągać
bezpośrednie inwestycje, lecz także ze Wschodem, zwłaszcza z Rosją
i Chinami. Tym bardziej, że jedna ma ogrom potrzebnych nam surowców,
drugie poszukiwane u nas produkty, technologie i kapitał, a oba
kraje chłonne rynki na nasze towary. Podsycanie rusofobii i
sinofobii, jakże nagminne w polskim politykowaniu, jest sprzeczne z
naszymi interesami, szkodzi bowiem narodowemu bezpieczeństwu i
utrudnia rozwój gospodarczy. Immanentny aspekt ekonomicznej racji
stanu to szerokie otwarcie gospodarki na wymianę handlową i
współpracę z całym światem, nie tylko z bliską nam w tej epoce
ideowo i kulturowo jego częścią.
Kluczowym
ogniwem polskiej racji stanu jest wspomaganie procesu integracji
europejskiej i wykorzystywanie go na rzecz własnego rozwoju.
Integrację europejską trzeba wzmacniać, a nie osłabiać poprzez a
to rozmaite koncepcje grupy wyszehradzkiej, oczywiście z
megalomańską Polską na czele, a to pomysł tzw. Trójmorza
traktowanego jako czynnik osłabiania instytucjonalnej i politycznej
zwartości Unii Europejskiej. Nie dlatego Donald Trump jako prezydent
USA jedną ze swych pierwszych zagranicznych wizyt złożył w
Warszawie, że ceni i szanuje Polskę – bo nie cechuje go i jego
polityki ani jedno, ani drugie – ale ponieważ doradcy wytłumaczyli
mu, iż projekt Trójmorza, choć tak naprawdę bez przyszłości,
może być instrumentem osłabiania integracji europejskiej. A na tym
prezydentowi Trumpowi akurat zależy. Według jego mniemania
wszystko, co komplikuje innym sytuację, poprawia szansę na
uczynienie Ameryki „great again!”. Im inni słabsi, tym my
silniejsi. Nawet gdyby tak było – a nie jest – to niech martwi
się o to amerykański prezydent, a polski niech troszczy się nie o
jego, a o polską rację stanu.
Konsekwentnie
uważam, że w kategoriach długookresowych – a racja stanu tego
właśnie dotyczy – interesy Polski będą miały się lepiej,
jeśli przystąpimy do wspólnego obszaru walutowego euro. Nie chodzi
tylko o wagę polityczną tego kolejnego etapu integracji
europejskiej, lecz głównie o korzyści gospodarcze. O ile można
jeszcze pojąć odkładanie tego projektu „na potem”, o tyle
żenujący jest pogląd, głoszony również przez prezydenta
Andrzeja Dudę, że sprawę podejmiemy, jak zrównają się płace w
Polsce z wynagrodzeniami w Niemczech. Takie traktowanie sprawy też
jest sprzeczne z racją stanu, gdyż osłabia nasze możliwości
rozwojowe, bo wprowadzenie euro (przy właściwym kursie, co zawsze
podkreślam) skracałoby okres doganiania krajów od nas bogatszych.
W
ostatnich latach prestiż Polski wiele ucierpiał. Nie dlatego, że
nas na świecie nie lubią i ktoś obcy chce nas jakoby osłabiać,
ale ponieważ psują opinie o nas samych liczne wypowiedzi i
zachowania rodzimych polityków. Okres pięcioletnich rządów PiS-u
i prezydenta Dudy zapisuje się pod tym względem dobitnie. To
znamienne, ale w tym czasie najbardziej na świecie opiniotwórczy w
profesjonalnych sferach biznesu i gospodarki anglo-amerykański
tygodnik „The Economist” nie napisał nic korzystnego o Polsce.
Trudno, acz o gospodarce, która jest jedną z lepszych stron naszej
rzeczywistości, mógłby. Jednakże nasi władcy dostarczają tyle
ciekawych materiałów z innych sfer życia publicznego, że jest o
czym pisać – od nierespektowania Konstytucji przez Prezydenta
Państwa do padania koni w elitarnej stadninie, od nietolerancji
wobec mniejszości seksualnych do klerykalizacji życia publicznego,
od manipulacji publicznymi mediami do chorobliwego antykomunizmu bez
komunistów, od wyrąbywania Puszczy Białowiejskiej do odrąbywania
Mierzei Wiślanej.
Nierzadkie
bezkrytyczne naśladowanie Zachodu, widoczne choćby w zachwaszczaniu
języka polskiego; rozdęte partyjniactwo, także w sprawach, w
których ewidentnie chodzić powinno o wspólne dobro; emocjonalne
zachowania i idące w ślad za tym bulwersujące wypowiedzi
prominentów sceny politycznej; seria nieracjonalnych posunięć i
zaniechań w polityce zagranicznej – to wszystko jest wbrew
polskiej racji stanu. Czasami wypadałoby kierować się po prostu
zdrowym rozsądkiem i uczciwością (zalicza się do niej też
szczerość i prawdomówność), ale racja stanu to dużo więcej.
Wymaga jeszcze mądrego patriotyzmu. Ale czy patriotyzm może być
niemądry? Niestety tak. Tak jest wtedy, gdy myli się go z
nieroztropnością, bo do tego w epoce nieodwracalnej globalizacji
gospodarki i informacji, kultury i nauki, sportu i turystyki
kwalifikują się protekcjonizm, populizm, nacjonalizm, ksenofobia i
szowinizm.
Tak
oto Polska, która jeszcze niedawno cieszyła się za granicami
prestiżem – być może nawet większym niż na to zasługiwała,
teraz ma go dużo mniej, niż obiektywnie na to zapracowała. Ale
pracują też elity polityczne, w tym Pan Prezydent, mamy zatem tego
efekty.
Do
Białego Domu na zawołanie
Są
mężowie stanu, którzy nie lecą do Waszyngtonu na zawołanie
amerykańskiego prezydenta. Kanclerz Angela Merkel odmówiła
złożenia wizyty w Białym Domu zwoływanej pod pretekstem spotkania
przywódców krajów G-7, gdyż podporządkowuje swoją agendę
sprawom Niemiec, a nie hamowaniu spadku poparcia starającego się o
reelekcją prezydenta USA. Prezydent Polski melduje się na wezwanie.
Obaj prezydenci traktują to spotkanie instrumentalnie jako element
prowadzonych kampanii wyborczych, wierząc, że pomoże im w
zabiegach o utrzymanie stanowiska.
Biały
Dom w komunikacie o nagłym przyjeździe polskiego prezydenta
informuje o planowanych tematach rozmów: „Prezydenci będą
omawiać dalsze wzmacnianie współpracy w zakresie obronności,
handlu, energii i bezpieczeństwa telekomunikacyjnego”. Żadne to
zaskoczenie, bo w każdym z nich chodzi o amerykańskie interesy
polityczne i gospodarcze, którym Polska ma podporządkować swoje
długofalowe interesy. Wiadomo czego dotyczą sprawy energii. Chodzi
o zwiększenie zakupu niekonkurencyjnego amerykańskiego gazu, LNG, w
zamian za zmniejszenie importu z Rosji. W tym też celu już od kilku
lat Polska współdziała z USA w skądinąd skazanych na
niepowodzenie próbach storpedowania rosyjsko-niemieckiego projektu
podmorskiego gazociągu Nord Stream 2. To nic, że koniec końców
zapłacimy trochę drożej za energię, ale za to ile będziemy
słyszeć o zwiększonym „bezpieczeństwie energetycznym” Polski
i dzięki nam całej Europy! Zwiększą się za to zyski
amerykańskich firm energetycznych, także tych, które sowicie
finansują show wyborczy prezydenta Trumpa. Zamiast poprawiać, psuje
to nam jeszcze bardziej i tak już fatalne stosunki z Rosją. To
wbrew polskiej racji stanu.
Co
zaś tyczy się „bezpieczeństwa telekomunikacyjnego”, to chodzi
przede wszystkim o blokowanie dostępu do europejskiego rynku
chińskim firmom high-tech, zwłaszcza Huawei, które dysponuje
najlepszą technologią szybkiego internetu piątej generacji, 5G.
Amerykańskie firmy nie potrafią sprostać chińskiej konkurencji,
uciekają się więc do protekcjonizmu i swoistych transakcji
wiązanych. Dotyczy to też innych krajów, które w tej sprawie
szantażuje prezydent Trump, w tym tak znaczących jak Wielka
Brytania, której grozi się zablokowaniem sprzedaży myśliwców
F-35, oraz Włochy, które w przypadku akceptacji oferty Huawei
miałaby być odcięte od dostępu do NATO-wskich informacji
wywiadowczych. To nic, że to nie sprzyja tak pożądanemu rozwojowi
współpracy gospodarczej z Chinami. To nic, że w rezultacie później
uzyskamy dostęp do szybkiego internetu i będziemy za niego płacić
drożej. Przecież to zwiększy nasze „bezpieczeństwo
telekomunikacyjnym”… Taka polityka jest wbrew polskiej racji
stanu.
Obce
wojska na polskiej ziemi
Większość
państw NATO słusznie nie przeznacza na wydatki wojskowe 2 proc.
dochodu narodowego, bo są świadome rzeczywistych priorytetów
społecznych i gospodarczych, takich jak ochrona zdrowia i inwestycje
w kapitał ludzki, troska o środowisko naturalne i inwestycje w
infrastrukturę. Ale są i takie jak Polska, które pod naciskiem
amerykańskim w swojej gorliwości chętnie marnuje coraz więcej
środków publicznych. W tym roku jest to już 2,1 proc. PKB, za
kilka lat ma być aż 2,5 proc. Oczywiście, niebłaha część idzie
na zakup amerykańskiej broni. Nie trzeba dodawać, że tamtejsze
koncerny zbrojeniowe niemniej sowicie niż te energetyczne wspierają
starania prezydenta Trumpa o kolejne cztery lata w Białym Domu.
Niemcy nie zamierzają przepłacać za amerykański gaz i podnosić
swych wydatków wojskowych do 2 proc. PKB, więc prezydent USA
ogłasza, że wycofa stamtąd 9500 żołnierzy.
I
oto Polska – a dokładniej jej władcy – ponawiają gotowość
przyjęcia wielu z nich na swojej ziemi. Co więcej, prezydent Duda
deklaruje gotowość do wydatkowaniem na ten cel z naszego budżetu
prawie 10 miliardów złotych! W ten sposób prezydent Trump, którego
tak naprawdę Polska nie obchodzi, chce za jednym zamachem osiągnąć
trzy cele: zrobić dobrze swojemu, jakże wpływowemu lobby
militarno-przemysłowo-politycznemu, ukarać Niemcy i dokuczyć
Rosji. W sposób oczywisty bowiem realokacja amerykańskich wojsk
bliżej jej granic potraktowana zostanie jako prowokacja, której
Rosja nie pozostawi bez odpowiedzi.
Prezydent
Duda jest przekonany, że jego nagła waszyngtońska wizyta zwiększa
szanse na reelekcję. Może jednak nie? Może jednak dotrze do
świadomości społecznej, że działa on wbrew polskiej racji stanu,
czyli także na szkodę swoich wyborców. Notabene, tylko jeden z
kandydatów do najwyższego urzędu w państwie wyraźnie opowiada
się przeciwko nieracjonalnym wydatkom wojskowym i sprowadzaniu obcej
armii na ojczystą ziemię. Pozostali nie rozumieją istoty sprawy,
czy najzwyczajniej się boją? Tchórze nie nadają się na mężów
stanu.
Gdyby
prezydent Polski takowym był, to na scenie krajowej zażądałby
obecnie – zwłaszcza w obliczu ogromnego kryzysu wywołanego zarazą
– zamrożenia wydatków wojskowych i przesunięcia kwoty ich
planowanego przyrostu na cele społeczne i rozwojowe. Na scenie
międzynarodowej zaś wezwałby innych mężów stanu do pójścia
podobnym śladem. W ten sposób z polskiej inicjatywy rozpocząć
mógłby się tak potrzebny światu dialog o konieczności przerwania
spirali zbrojeń i jej odwróceniu.
Czyż
to nie kuriozalne, że naród może ponownie wybrać na prezydenta
kogoś, kto nie służy narodowej racji stanu? Może, nie musi…"
Według
zachodnich proroków wielokrotnie ciężki kryzys miał opanować
sektor finansowy Chin i w następstwie całą gospodarkę . Gdyby
Chiny słuchały rekomendacji zachodu otwierając swój system na
spekulacyjny przepływ kapitału i prywatyzując go, z pewnością
kryzys byłby w Chinach stałym gościem.
“The
Impossible Trinity” stanowi że z trzech kontroli - monetarnej,
kursu walutowego i swobody przepływu kapitału - można sensownie, z
korzyścią dla gospodarki i bez wpadania w sprzeczności, sprawować
tylko dwie.
Dywersyjna,
korupcyjna Balcerowszczyzna naruszała tą regułę. Przy stałym
kursie złotówki i ogromnym oprocentowaniu lokat złotówkowych,
spekulanci ( głównie ze wschodniego wybrzeża USA ) zamieniali
dolary na złotówki i otwierali wysokooprocentowane lokaty. Po
czasie zwiększoną ilość złotówek zamieniali po stałym kursie z
powrotem na dolary. Biedna Polska została w ten sposób zrabowana co
jeszcze pogłębiło kryzys. Oczywiście wielki spekulant musiał być
w korupcyjnym układzie z nie - rządem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz