Teczki i zbrodnie. Nowa , prawdziwa historia Polski
Ruski generał w polskim mundurze Jaruzel oraz Kiszczak byli postaciami ktore mialy ogromny, negatywny wpływ na ostatnie dziestolecia istnienia PRL i III RP. Za oboma ciągnęła się kompromitująca i zbrodnicza przeszłość. Obaj sa ubabrani we krwi ofiar. Zbieranie hakow i gra nimi to element sowieckiego systemu wladzy.
Kiszczak to typowe produkt enkawudowsko-ubecki tamtych smutnych czasow terroru. Karierowicz Kiszczak zmierzając na bolszewicki szczyt taranował swoich konkurentow i przeciwników. Nie gardził przy tym donosem czy intryga. Byl cwaniakiem i wiedzial jak sie ustawiac. Przyklad obu zbrodniarzy pokazuje jak silne byly mechanizmy selekcji negatywnej w komunizmie.
Dr Lech Kowalski jest autorem biografii Jaruzela "Generał ze skazą":
"Autor, pisząc tę książkę, wykorzystał ogromną bazę źródłową. Przez kilka lat badał dokumenty dotyczące 2 Dywizji Piechoty ludowego Wojska Polskiego, Głownego Zarządu Szkolenia Bojowego, Dowództwa Wojsk Lądowych, Głównego Zarządu Politycznego WP Sztabu generalnego, Ministerstwa Obrony Narodowej. Na podstawie analizy tych materiałów poddaje wątpliwość ugruntowane przekonanie o wybitnym talencie Jaruzelskiego"
O czekiscie Kiszczaku jest ksiazka "„CZE.KISZCZAK Biografia gen. broni Czesława Kiszczaka”.
Kowalski analizujac materialy zrodlowe kwestionuje przyjeta historie PRL.
Argumentuje, że działania kierowanego przez Kiszczaka resortu bezpieczeństwa zdecydowały o ówczesnych postawach działaczy Solidarności szantażowanych kompromitującymi materiałami.
Autor zbierajac informacje był w domach generalow i widzial spore kolekcje bezpiaczniackich teczek.
http://wpolityce.pl/polityka/283928-dr-lech-kowalski-widzialem-teczki-w-domach-generalow-jaruzelski-nie-znizalby-sie-do-poziomu-zbierania-archiwalnej-makulatury
"Dr Lech Kowalski: Widziałem teczki w domach generałów. Jaruzelski nie zniżałby się do poziomu zbierania archiwalnej makulatury
To były ich polisy ubezpieczeniowe. Ci ludzie sprawowali w państwie polskim w okresie PRL najwyższe stanowiska. Jaruzelski był przez 30 lat bez przerwy na stanowiskach ministerialnych, był również premierem. Ponad 20 lat zasiadał w Komitecie Obrony Kraju, był członkiem biura politycznego KC PZPR. Jeżeli chodzi o dokumenty, będzie to ścisła czołówka materiałów państwowych
– mówi dr Lech Kowalski, komentując na łamach Super Expressu ostatnie znaleziska IPN w domach byłych peerelowskich notabli.
Jaruzelski nie zniżałby się do poziomu zbierania archiwalnej makulatury czy kserokopii kserówek. Na górze tak nie grali. Znam doskonale tych ludzi, poświęciłem im kilka lat pracy, pisząc ich biografie
– argumentuje.
Jak tłumaczy:
Jaruzelski i Kiszczak w latach 80. w okresie dyktatury służb mundurowych rozgrywali wszystkie najistotniejsze sprawy w państwie. Dokumenty znalezione w ich domach muszą być ważne.
Historyk opowiada też o swoich osobistych doświadczeniach z samozwańczymi depozytariuszami państwowych dokumentów.
Byłem w ponad 35 domach generalskich w czasach, gdy pisałem różne książki. W tych domach były dokumenty odpowiednie do rangi i stanowiska danego generała. Oni po prostu zabierali te materiały, kiedy odchodzili ze służby. Być może niektórzy planowali pisanie wspomnień. Generałowie tak przyzwyczaili się do tych dokumentów, że zaczęli je traktować jak własne zbiory archiwalne. Nigdzie ich nie wywozili, nie ukrywali. Analizowali przy mnie ich treść, kiedy przeprowadzałem z nimi wywiady.
I dodaje:
Widziałem półki z teczkami w ich domach. Warto wspomnieć, że wiele książek profesorów i doktorów habilitowanych powstało z wykorzystaniem prywatnych źródeł archiwalnych, a nie źródeł państwowych. Jest cała masa takich książek, wystarczy spojrzeć na przypisy.
Kowalski tłumaczy, że dokumentów, które mu pokazywano – nie było często w archiwach państwowych.
Kiedy dochodziło do dyskusji pomiędzy mną a nimi, generałowie odwoływali się do dokumentów. Ja nie mogłem się sprzeciwić, bo tych materiałów nie było w archiwach. Zresztą o takich dokumentach nie było mowy w latach 90. Generałowie byli głównym źródłem archiwalnym dla pracowników naukowych i historyków.
Jego zdaniem jednak, po ujawnieniu teczek z domu Czesława Kiszczaka szef IPN powinien ogłosić abolicję dla tych, którzy są w ich posiadaniu. Inaczej dokumenty mogą zostać bezpowrotnie zniszczone.
Gdybym był na miejscu generałów, to po tym, co się wydarzyło w przypadku pani Kiszczakowej, kiedy to zostało tak mocno nagłośnione przystąpiłbym do pozbycia się dokumentów. Nie chciałbym być narażony na kolejny szum medialny z udziałem mojej osoby, a dodatkowo mogliby mnie skazać za nielegalne przechowywanie dokumentów.
– przyznaje.
Teraz dokumenty zaczną parzyć, bo w wielu przypadkach nie żyją ich właściciele. Ich dzieci i wnuczkowie zaczną się pozbywać wielu teczek.
– przewiduje. Oceniając ujawnione już zasoby z domu Kiszczaka – Kowalski mówi:
Te dwa pakiety teczek należy traktować tylko jako haki. One mogły być w tym zestawie najistotniejsze i najważniejsze.
Ale jak dodaje:
Większą wartość dla przyszłości będzie miała dokumentacja Jaruzelskiego. Brakuje niemalże kompletu materiałów z posiedzeń Biura Politycznego KC PZPR z lat 80. Tam zapadały kluczowe decyzje, które rzutowały na los Polski. Każdy z tych dokumentów byłby na wagę złota. Te 17 pakietów to wstęp do tego, co może zostać znalezione na uczelni w Pułtusku.
– zaznacza historyk. Odnosząc się do relacji b. prezydenta Lecha Wałęsy z władzami PRL – Kowalski mówi z kolei:
Dla gen. Jaruzelskiego i Kiszczaka Wałęsa był pionkiem i trybikiem w grze. W 1986 roku gen. Kiszczak wyraźnie mówił w swoim środowisku resortowym, że Wałęsę jeszcze wykorzystamy. Na forum Komitetu Obrony Kraju w 1984 roku Kiszczak mówi do Jaruzelskiego, że opozycja daje wyraźne sygnały, że chce się dogadać. Jaruzelski odpowiada: możesz z nimi rozmawiać, ale wyłącznie kanałami SB.Takie jest przełożenie Wałęsy w stosunku do dwóch najważniejszych graczy ówczesnej władzy"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz