poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Gadzinowki stanu wojennego

Gadzinowki stanu wojennego

 Dekret o stanie wojennym praktycznie wstrzymał ukazywanie sie prasy. Wydawano jedynie ogólnopolski organ KC PZPR „Trybuna Ludu” oraz organ MON „Żołnierz Wolności” oraz 16 gazet regionalno - wojewodzkich. Przykladowo zamiast wydawanych wczesniej w Szczecinie gazet "Głos Szczecinski" oraz "Kurier Szczecinski" wypuszczono „Wiadomości Szczecińskie”. Taki scenariusz scaleniowy gazet zastosowano w całym kraju.


W Krakowie ukazywała sie „Gazeta Krakowska – Dziennik Polski – Echo Krakowa”. Momentalnie nazwano ja "Ga-Dzie Echo" co było przeciez skrotem długiej nazwy gazety.
Celem scalenia gazet było objecie redakcji bardzo dokladnym nadzorem bowiem okazało sie ze działajaca przeciez zwykła cenzura okazała sie mało skuteczna.
Wzorem okupacyjnych gadzinówek nazistowskich lokalne gadzinowki jaruzelskie powtarzały teksty opracowane centralnie. Umieszczano jej niejednoczesnie pod zmienionymi lokalnie tytułami. Dodatkowo nad trescia gadzinowek czuwały wojewódzkie sztaby propagandowe. Szkice tekstow były opracowane przez generałow i pułkowników oraz aparat partyjny PZPR. Poziom gadzinówek był załosny by nie powiedziec opłakany. Grafomani i dziennikarze kategori B zatrudniani przez nazistow byli przy autorach gadzinowek stanu wojennego mistrzami pióra i intelektu.
Okreslenie gazet wydawanych przez junte jaruzelskiego gadzinowkami jest dla nich komplementem i nobilitacja bowiem byly one na tle politycznej propagandy III Rzeszy niezwykle prymitywne i siermiezne. Propaganda III Rzeszy o sprawach niewygodnych po prostu milczala. Kiedy jednak poruszala jakis temat to w 80% faktow znanych i sprawdzalnych wplatala 20% propagandy i rzeczy niemozliwych do jednoznacznego ustalenie. Polacy doskonale potrafili jednak czytac gadzinowki miedzy wierszami i filtrowac fakty.
Natomiast leninowskie, jaruzelskie gadzinowki nowego typu byly czystym, prymitywnym i glupim lgarstwen. Stanowily one ponad 100 letni regres w dziedzinie prasy. Co ciekawe temat ten byl dotad starannie omijany mimo iz w pamieci osob pamietajacych stan wojeny gadzinowski nowego typu utkwily jako cos szczegolnie podlego,. klamliwego i plugawego. Ksiazka "Środki masowego zakłamania. Gadzinówki w czasie stanu wojennego:, red. Sebastian Ligarski, Szczecin 2102, 165 daje analize czterach gadzinowek stanu wojenengo.

O nadchodzacym stanie wojennym mozna bylo sie zorientowac z agresywnej i napastliwej retoryki Zolnierza Wolnosci, ktory w grudniu 1981 roku pisal:
„Nastaje dla całego społeczeństwa czas wielkiej próby, czas odrzucenia raz na zawsze mrzonek i wszelkich pseudoidei spychających kraj nad przepaść katastrofy gospodarczej, zwaśniających społeczeństwo na przeciwstawne obozy. Na »my« i »oni«. Czasem wielkiej próby jest reforma gospodarcza wcielana w życie przez wszystkich, a nie dążenie do konfrontacji, jak chcą tego wsteczne siły i ugrupowania polityczne”.

Autorzy zamachu stanu byli swiadomi tego ze nawet w odleglej przyszlosci moga zostac rozliczeni za zamach stanu i zawisnac na szubienicy. Gadzinowki stanu wojennego nic nie mowily o rzekomej szykowanej agresji ZSRR , NRD i Czechoslowacji na Polske. Dzialanie takie wykluczala bowiem sfera ideologiczna. Kolportazem tego nonsensu, ktory mial w przyszlosci uratowac skore zdrajcow junty, zajmowali sie oficerowie SB i ich Tajni Wspolpracownicy. Nonsens ten propagowano zawziecie od stanu wojennego po dzis dzien. Nonsensowi temu zaprzeczaja wszelkie znane dowody pisane, dziesiatki wypowiedzi ludzi ze szczytow wladzy ZSRR i politykow zachodu ale przede wszystkim logika sytuacyjna. Propagandowy mit o patriotach Kiszczaku i Jaruzelskim został zakwestionowany przez historyków i ekspertów.
Wreszcie oskarzony Stanislaw Kania, były I sekretarz PZPR i nadzorca tajnych sluzb, w swoim ostatnim slowie na sali sadowej w styczniu 2012 roku po szescioletnim procesie powiedzial :
„Wbrew temu, co piszą i mówią niektórzy, jesienią 1981 r. groźby interwencji radzieckiej nie było!”.
Zdanie to z naciskiem powtorzyl jeszcze pozniej. Nie ma w Polsce osoby ktora w tamtym czasie byla lepiej zorientowana w sytuacji.
Teraz mit o kanaliach Jaruzelskim i Kiszczaku zakwestionowal nawet oskarzony o udzial w zamachu stanu.
W sali był tłum dziennikarzy prasowych, radiowych i telewizyjnych. Media sensacyjna wypowiedz Kani zupelnie przemilczaly tak jakby nic sie nie stalo. Zrobili tak jak gadzinowki nazistowskie. Po prostu tak kazali "dziennikarzom" postepowac redaktorzy, poinstruowani przez swoich oficerow prowadzacych.

Niebywala wprost proliferacja klamstwa o stanie wojennym pozwala do dzis dnia wielu kanaliom unikac wiezienia i stryczka mimo iz winni zawisnac juz 24 lata temu.
Uniwinniony przez Sad Okregowy i nastepnie Sad Apelacyjny Stanislaw Kania byl zdecydowanym przeciwnikim wprowadzenia stanu wojennego uwazajac ze uda sie porozumiec ze spoleczenstwem. Oto fragment jego wystapienia przed Sadem Apelacyjnym:
"Rzecz dotyczy posiedzenia Komitetu Obrony Kraju w dniu 13 września 1981r. Na posiedzeniu, minister Spraw Wewnętrznych generał Czesław Kiszczak, przedstawiając sytuację w kraju, oficjalnie wystąpił o niezwłoczne wprowadzenie stanu wojennego. Z poparciem dla propozycji wystąpił w imieniu Sztabu Generalnego jego szef generał Florian Siwicki.

Zgłosiłem swój stanowczy sprzeciw wobec oceny sytuacji i jej konkluzji, że "polityczne rozwiązania obecnej sytuacji są niemożliwe" i sprzeciw wobec propozycji, by już "uznać za uzasadnione wprowadzenie stanu wojennego". Miało to nastąpić jeszcze we wrześniu 1981 r. Moje wystąpienie przeciw tej propozycji było związane z przekonaniem, że sytuacja, chociaż trudna, to nie uzasadniała sięgania po tak skrajne środki. Zastrzeżenia zgłosili również sekretarze Komitetu Centralnego Kazimierz Barcikowski i Stefan Olszowski. Oceniano też przygotowanie gospodarki do stanu wojennego. Okazało się, że są z tym poważne problemy. Na posiedzeniu nie doszło do głosowania w sprawie stanu wojennego, a więc nie przyjęto propozycji jego wprowadzenia."

Slowa Kani potwierdza w pelni stenogram z posiedzenia Komitetu Obrony Kraju.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz