Bedziemy poswieceniem na ktore USA bedzie gotowe
Przytoczona analiza nie jest wysokich lotów ale mawiają że na bezrybiu i rak ryba.
https://zyciestolicy.com.pl/bedziemy-poswieceniem-na-ktore-usa-bedzie-gotowe/
"Zbliża się rozstrzygające starcie XXI wieku. Polska podobnie jak w Jałcie może zostać sprzedana za cenę sojuszu przeciwko wspólnemu wrogowi.
Wybór Joe Bidena na prezydenta USA jest mrocznym snem obecnej władzy. Ale czy na pewno coś się zmieniło? Niewątpliwie i niepodważalnie obecna większość sejmowa miała dobre relacje z Donaldem Trumpem. Świadczy o tym jego poparcie dla Andrzeja Dudy przed wyborami Prezydenckimi. To czy te relacje przełożyły się na coś realnego to inna sprawa. Nowi lokatorzy w Białym Domu to nowe wyzwania. Co może nas czekać?
Łagodzenie przekazu
Joe Biden i Kamala Harris byli faworytami tzw. Doliny Krzemowej. I o ile kiedyś ten zwrot oznaczał innowacje czy super technologie zahaczające o SF, o tyle obecnie oznacza grupę trzymającą media społecznościowe. W warstwie światopoglądowej Dolina Krzemowa jest zwolennikiem uprzywilejowania osób LGBT. Taki też będzie przekaz nowych władz USA. To czego można spodziewać się w Polsce, to moim zdaniem łagodzenie przekazu w sprawie osób LGBT, czy ich ruchu. Być może z obiegu znikną takie słowa jak „Ideologia LGBT”. Być może dojdzie do rekonstrukcji rządu i ministrowie kojarzeni z konserwatywnymi poglądami w tej sprawie stracą swoje stanowiska…
Polska uczyniła z USA Donalda Trumpa filar swojej polityki zagranicznej. Co ciekawe, nawet za jego prezydentury mieliśmy ambasador USA, która chyba nie podzielała konserwatywnego spojrzenia na świat władz w Warszawie. Słowa o złej stronie historii pozbawiły mnie złudzeń w sprawie samodzielności naszego kraju w kształtowaniu polityki wewnętrznej. Nawiasem mówiąc, czytając list w którym nasz kraj został określony jako stojący po złej stroni historii, poczułem się trochę jak obywatel kraju, który był sojusznikiem III Rzeszy.
Jeśli mam obstawiać to uważam, że polskie władze (większość ZP) będzie starała się łagodzić przekaz w sprawie osób LGBT. Na pewno znajdzie się mnóstwo innych emocjonalnych strun, na których będzie można grać (może stara dobra Rosja?).
Iluzja szczęścia
Wiele osób zadaje pytanie, co się zmieni w relacjach z USA? Moim zdaniem nic. Nadal ustawimy się w roli zauroczonego Anglosasami państwa satelickiego, które gotowe jest iść na wojnę jeśli Wujek Sam tak zdecyduje. Problem w tym, że uznaliśmy z jakiegoś powodu, że nasza sytuacja strategiczna (geostrategiczna) jest dobra i nigdy takiej nie mieliśmy (przynajmniej od 400 lat). Jesteśmy częścią NATO i UE i w sumie nic złego nam się nie stanie. Problem w tym, że nasza sytuacja strategiczna przypomina sytuację księstwa Warszawskiego pomieszaną z II RP podczas Jałty, do tego jesteśmy strefą zgniotu pomiędzy wschodem a zachodem Europy.
Zacznijmy od tego, że czeka nas starcie gigantów. Wszystko wskazuje na to, że najbliższe lata rozstrzygną o tym, do kogo będzie należał XXII wiek. Mówię oczywiście o starciu USA z Chinami. Cała koncepcja międzymorza tak zachwalanego przez większość prawicy opiera się na błędnym założeniu. Międzymorze wspierane przez USA nie ma służyć interesom Polski czy innych krajów tego regionu. Międzymorze w obecnym wydaniu to narzędzie polityki w rękach USA – nie Polski. Jesteśmy jak izolacja pomiędzy dwoma drucikami. Z jednej strony starą UE (Niemcy) z drugiej Rosję. Połączenie tych dwóch graczy jest olbrzymim zagrożeniem zarówno dla USA jak i Chin. Tak długo jak USA będzie w stanie rozdzielać oba druciki od siebie, tak długo możemy uważać się za wolny kraj. Uważać, bo w rzeczywistości jest to bardzo krucha konstrukcja. Gdy zabraknie światowego policjanta np. będzie zainteresowany w innym regionie świata, albo będzie potrzebował czegoś od Rosji czy Niemiec, nasza pozycja zacznie przypominać pozycję palca, który znalazł się pomiędzy młotem, a kowadłem.
Nie jest przesądzone, czy USA zdecyduje się na otwarty konflikt z Chinami. Jednak wbrew temu co niektórzy mówią, nigdy w historii nie dochodziło do pokojowego przekazania pałeczki światowego lidera. Pytanie, czy czeka nas otwarta wojna czy też wojny proxy. Załóżmy, że USA będą chciały pozyskać Rosję do współpracy przeciwko Chinom. Pacyficzne bazy Rosji, olbrzymi arsenał, głębia operacyjna to cenny argument. Dla Rosji może to być atrakcyjna oferta (ponieważ sama obawia się wzrostu chińskiej potęgi. Jest oczywiste, że gdy USA zostanie pokonane, Rosja może stracić swoje dalekowschodnie kolonie (mówię o wszystkim na wschód od Uralu). Co jeśli jednym z warunków takiego sojuszu będziemy my? Co jeśli Rosjanie powiedzą USA: „Ok przerzucimy wojska na daleki wschód, ale wy wycofajcie się z Europy Środkowowschodniej, żebyśmy się nie bali ataku.”? Czy Amerykanie odpowiedzą „NIE” mając możliwość zyskania potężnego sojusznika przeciwko Chinom? Czy amerykanie wybiorą polski potencjał zamiast rosyjskiego? Sprawa jest oczywista. Wybiorą je dwa, z tym że ten pierwszy wejdzie w skład drugiego. Będziemy ceną którą amerykanie zapłacą za sojusz z Rosją z Chinami. Być może dlatego właśnie lokują swoje wojska w naszym regionie. Chodzi o to aby mieć co sprzedać…
Co robić?
Uczyniliśmy ze słabnącej pozycji USA nasz filar niepodległości i niezależności, przekonaliśmy społeczeństwo, że jest świetnie [bo 5 tys. żołnierzy USA – ROTACYJNIE stacjonuje w Polsce]. Na tej podstawie uznaliśmy, że nie musimy utrzymywać dobrosąsiedzkich relacji z Ukrainą, Białorusią czy Federacją Rosyjską. Uczyniliśmy naszą armię i politykę zagraniczną trybem w ramach zachodniego systemu cywilizacyjnego. Samodzielnie nie jesteśmy zdolni do działania na żadnym z odcinków. Co powinniśmy zrobić?
Po pierwsze uważam, że powinniśmy postawić na zdolność do samodzielnej obrony masowej. Karabin i granat w każdym polskim domu, będzie działał odstraszająco na każdego agresora bardziej niż flota nowych F35. Nie jestem specjalistą od wojskowości i nie zamierzam się na niego kreować. Wydaje mi się jednak, że milion karabinów zabija równie śmiertelnie, a nawet bardziej niż supernowoczesna sterowana rakieta “na podczerwień i ultrafiolet”. W takiej sytuacji nawet milionowa armia rosyjska nie byłaby w stanie w ryzach utrzymać Polski militarnie. Mówię o czymś, o czym bije na alarm Prof. Romuald Szeremitiew – czyli planie obrony Polski. Plan ten powinien zakładać brak jakiekolwiek pomocy z zewnątrz. Brzmi strasznie. Tak wiem, ale chcemy być gotowi na najlepsze czy najgorsze? Liczenie na zewnętrzną pomoc jeszcze nigdy nam na dobre nie wyszło.
Po drugie, budujmy samodzielną dyplomację nie opartą na USA, czy UE [Niemczech]. Nie bójmy się wystąpić w roli obrotowego. Brakuje aktywnych relacji z Chinami, Indiami, Turcją czy Ukrainą, która jest naszym wręcz wymarzonym sojusznikiem [pomijam historię]. Sojusz ze Szwecją, Finlandią czy Norwegią to szansa na dokapitalizowanie i transfer technologii. Co więcej, każdy z tych krajów jest skonfliktowany z potencjalnie najgroźniejszym rywalem i nie mamy z żadnym z tych krajów sprzecznych interesów. Szczególnie cenna jest Turcja, która jako jedyny kraj w Europie ma realne środki nacisku na Niemcy, czy Zachód Europy.
Niemcy…
Rosja może nas zabić militarnie, Niemcy ekonomicznie, bez uruchamiania Bundeswehry (chyba dlatego jest taka słaba). Największym polskim błędem lat 90-tych ubiegłego wieku i początku XXI wieku było uzależnienie nas od niemieckiej gospodarki. To dziwne, że boimy się uzależnienia energetycznego od Rosji, a nie boimy się uzależnienia gospodarczego od Niemiec. Nasz zachodni sąsiad jest w stanie dosłownie wyłączyć naszą gospodarkę. I chociaż też dużo straci to na wojnie straty są nieuniknione, a ich część jest wręcz wkalkulowana w konflikt. Na rozwiązanie tego problemu nie ma prostej odpowiedzi. Wszystko dlatego, że jesteśmy częścią organizmu gospodarczego jakim jest UE. Bez kompleksowego przemodelowania polskiej gospodarki nie damy rady wyrwać się z tych kleszczy. Tu właśnie cennym sojusznikiem byłaby Turcja, z którą od wieków mamy poprawne relacje. Mimo to kolejni polscy ministrowie chwalą się zwiększającą się zależnością od Niemców [przekazując “dobrą” informację o wzroście eksportu do RFN]. Musimy zmienić naszą sytuację, bo za kilkadziesiąt lat będziemy mówić o zmarnowanych dekadach.
A wszystko powinno zacząć się od kilku prostych ruchów:
Uświadomienie nam samym i społeczeństwu, że nasza sytuacja geostrategiczna nie jest wymarzona, a wręcz jest fatalna. Pierwszy krok do zmiany.
Porzucenie dogmatu pomocy z zewnątrz i zaprzestanie opierania na nim naszych planów obrony. Bądźmy gotowi na najgorsze nie na najlepsze.
Rozpoczęcie samodzielnego budowania dobrych relacji z każdym z sąsiadów.
Budowanie sojuszu obronnego w Europie Środkowowschodniej jakiego nie zbudowaliśmy w przeszłości Skandynawia, Ukraina, Turcja, Białoruś – za sojusz z Białorusią oddałbym nawet nerkę i zgodziłbym się na prezydenta Łukaszenkę, jako głowę połączonego państwa Polskiego i Białoruskiego. Zostańmy w NATO, ale budujmy alternatywę.
Porzucenie „imperialnej” retoryki, która tylko dzieli nie łączy. Polska powinna zagwarantować sobie bezpieczeństwo, nie dążyć do narzucania swojej władzy innym krajom Europy – nie mamy ku temu potencjału. Mamy spore terytorium na którym może mieszkać 50 mln czy 75 mln osób. To właśnie sny o Polsce od morza do morza najbardziej zrażają naszych potencjalnych sojuszników. Te czasu już raczej nie wrócą, ale możemy być silnym europejskim krajem z wpływami “od morza do morza”.
Zmiana modelu gospodarki z uzależnionej od Niemiec na rzecz gospodarki niepodległej. Rozwijajmy eksport nie tylko do RFN.
Porzucenie dogmatu dominującego „Zachodu” i zacofanego Wschodu – zwłaszcza dalekiego. Najważniejsza zmiana mentalna która powinna nastąpić w naszym postrzeganiu świata.
Nie namawiam do polityki poddańczej. Namawiam do zdania sobie sprawy z ograniczeń, trudnej sytuacji w której jesteśmy i będziemy. Prowadzenia polityki która ma na celu zwiększanie dobrobytu Polaków i Polek, wzrostu liczby ludności naszego kraju i rozwoju gospodarczego. Tylko tyle i aż tyle. Nawołując do budowy regionalnych sojuszy nie nawołuję do wyjścia z NATO. Nawołując do budowania dobrosąsiedzkich relacji z każdym z naszych sąsiadów nie nawołuję do poddania się woli Moskwy. Z mojego punktu widzenia Waszyngton czy Moskwa traktują nas przedmiotowo, gdy tylko na to sobie pozwalamy."
środa, 27 stycznia 2021
Bedziemy poswieceniem na ktore USA bedzie gotowe
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"...za sojusz z Białorusią oddałbym nawet nerkę i zgodziłbym się na prezydenta Łukaszenkę, jako głowę połączonego państwa Polskiego i Białoruskiego." - po tym zdaniu wysiadłem :)
OdpowiedzUsuńDzien Dobry
UsuńFaktycznie niepowazne jest to zdanie
World of Tanks przeniosła sie z podatkami na Cypr to tylko kwestia przepływów pieniężnych plus ściągniemy kapitał z USA zachętami .
UsuńBaćkę ustawi sie jako słupa od spraw pr, a sami zbudujemy potęgę i fryców nakryjemy czapką.
stracie gigantów zawsze odbywają się przez prowokacje jak Biesłan
OdpowiedzUsuńhttp://aangirfan.blogspot.com/2005/09/beslan-and-cia.html
i mozn wymieniac z rękawa dalej....
Witam
UsuńUważam ze hegemon pracuje na całą serią prowokacji tylko że przeciwnik jest wymagający i byle co nie wystarczy
Hegemon to FED, odnoga Citi, Pentagon to jego prywantna armia, CIA MI6 to jego wywiad i dywersyjne służby specjalne. A do ogłupiania indian służy telewizja i państwowa edukacja.
OdpowiedzUsuńJesli chce ktos coś zmienić, musi zlikwidować żydowski system finansowy oparty na lichwie i kreowaniu pieniędzy z powietrza, który powiązany jest, z innymi złodziejami zwanymi arystokracją.
LUdzie sa tak ogłupieni, że nie rozumieją, że obligacje to emisja długu na lewarze finansowym poprzez banki centralne.
Dzien Dobry
UsuńFED moze na koszt świata "drukować" dolary dopóki USA będzie hegemonem. Ale zbierają się czarne chmury