Elity nauki o sobie
W czasach PRL o profesorskich - politycznych nominacjach na profesorow zwyczajnych decydowała PZPR, a sprzeciw mogły wniesc i wnosily organa bezpieczniackie. W naukach scislych mimo to nalezalo sie jednak czyms powaznym i konkretnym wykazac. Jesli chodzi o humanistyke to decydował wylacznie wklad w ochrone i stabilizacje ukladu władzy. Oczywiscie funkcjonowały w najlepsze rozne uklady, koterie i brudne wspolnoty.
Jednak gwałtowne nasilenie palety zjawisk patologicznych nastapilo dopiero po instalacji jawnie peryferyjnej, kleptokratycznej III RP.
W USA sprzedajnosc naukowcow wykonujacych badania dla koncernow farmaceutycznych i zywnosciowych jest znana od lat i dokladnie opisana. Chodzi przeciez o ogromne pieniadze jakimi te podmioty dysponuja i ich bezwzgledna determinacje aby na opracowanym wyrobie duzo zarobic.
Polska jest innowacyjna pustynia, ktora przescignela nawet Rumunia, i to jest dobry wskaznik poziomu polskiej "nauki".
Nastapiła deprecjacja stopni. Tytuł magistra jest juz wart niewiele, za chwile tyle samo bedzie znaczył tytuł doktorski. Zamiast uniwersytetow mamy "Wyższe Szkoły Plagiatu" Polskich "naukowcow" prawie nikt w powaznym swiecie nie cytuje.
Za rybinski.eu :
"Uczestniczę w I Kongresie Kultury Akademickiej z okazji 650 lecia Uniwersytety Jagiellońskiego (szacun i życzenia kolejnych 650 lat w świetnej formie). Występują profesorowie, byli rektorzy i osoby które pełniły kluczowe funkcje państwowe. I co mówią, o to kilka ocen, cytuję:
uczeni fałszują wyniki badań
uczeni produkują badania pod polityczne zamówienia
uczeni piszą recenzje, które nie mają nic wspólnego z merytoryką, ale wynikają z układu towarzyskiego, jak napisze dobrą twojemu człowiekowi, a ty dobrą mojemu
recenzenci wniosków badawczych piszą recenzje, które nie są merytoryczne
jest powszechna praktyka dopisywania do publikacji naukowych nazwisk osób, które nic wspólnego z tymi badaniami nie miały
uczelnie przyjmują tylu studentów, że nie ma kontaktu profesora ze studentem, co niszczy ideę studiowania
trwa chów wsobny, habilitacji nie weryfikuje rynek, a rady wydziałów akceptują niskiej jakości habilitacje swoich ludzi
To tylko kilka tez z minionych dwóch godzin, a kongres dopiero się rozkręca. Czego jeszcze się dowiemy o stanie polskiej nauki i szkolnictwa wyższego z ust elit tego systemu ?"
"Krótka instrukcja walki z uczelnianymi wiatrakami", prof. Klaus Bachmann - Gazeta Wyborcza Wrocław, 2011-02-12 :
‘Na Uniwersytecie Wrocławskim można pobierać pensję, a nawet dodatki do niej i nie zjawiać się przez cały rok w pracy. Nikomu włos z głowy nie spadnie, bo przełożony może tego nie zauważyć albo zignorować….Problem fikcyjnych zajęć nie polega tylko na tym, że wykładowcom się nie chce, ale przede wszystkim na tym, że lepiej nie potrafią oraz że nie mają żadnych bodźców, aby się starać….Adiunkt i profesor mogą się zachować odpowiedzialnie (i wielu to robi), ale jeśli tego nie robią, nie odczuwają żadnych nieprzyjemnych skutków, a jeśli się zachowują odpowiedzialnie, nie mają z tego powodu żadnych korzyści. Często nawet odpowiedzialne zachowanie jest niekorzystne. Typowy przykład to tak często w tej debacie wspomniane „fikcyjne zajęcia”. Jeśli są tak samo opłacane jak „prawdziwe zajęcia”, jeśli fikcje nie powodują przykrych skutków, to racjonalnie zachowuje się ten, który uprawia fikcje, a frajerem jest ten, który uczciwie pracuje. Jest to skutek tego, że pracownicy mianowani są prawie nieusuwalni, niczym urzędnicy państwowi."
Mam kilku znajomych ze studiów którzy zostali na studiach doktoranckich. Mam relację z pierwszej ręki jaki jest poziom nauczania na wyższych uczelniach, studenci potrafią zamiast jednostki pojemności kondensatora wpisać znak zapytania, autorytet książki nie istnieje w literaturze podają źródła Wikipedii.
OdpowiedzUsuńCo do samych profesorów to wystarczy spojrzeć na jakoś książek pisanych obecnie w większości nowe pozycje to zbiór dostępnych artykułów naukowych opakowany w ładą okładkę. Ciężko powiedzieć w takie sytuacji że są one pisane ...raczej redagowane
Podobnie tyczy się pisania publikacji do poczytnych czasopism na konferencje itd. Większość to powielanie jednego i tego samego w kółko, przecież w dzisiejszych czasach liczy się ilość a nie jakość.
Kilka tygodni temu bylem w ksiegarni. To juz nie jest zdumienie czy zdziwienie. Czlowieka ogarnia litosc !
UsuńTo wszystko skutek postawienia na ilosc a nie na jakosc.