niedziela, 3 lutego 2019

UBecka dywersyjna partyjka Zjednoczenie Chrześcijańsko Narodowe

UBecka dywersyjna partyjka Zjednoczenie Chrześcijańsko Narodowe

https://www.kontrowersje.net/stefan_niesio_owski_czyli_dywersanci_z_zchn_i_przysz_e_kadry_liberalne_w_pigu_ce
"Z ciekawszych rzeczy, jakie nagromadziły się wokół afery z udziałem Niesiołowskiego, warte podkreślenia i poniekąd przypomnienia są arcyciekawe wątki. Kto pamięta jak powstała i funkcjonowała partia ZCHN, palec do budki?! Weterani pamiętają na pewno, dla młodszych to dinozaur o zapachu naftaliny, ale mały rys historyczny przyda się wszystkim. Zacznijmy od rozszyfrowania skrótu – Zjednoczenie Chrześcijańsko Narodowe, tak to się dokładnie nazywało i pod taką nazwą startowało w wyborach. Teraz podam najbardziej znane nazwiska, które zasilały ZCHN i bardzo wiele się wyjaśni: Wiesław Chrzanowski, Stefan Niesiołowski. Marek Jurek, Michał Kamiński, Kazimierz Marcinkiewicz, Artur Zawisza, Marian Piłka, no i niestety Ryszard Czarnecki.

Wszystkie wyżej wymienieni politycy uchodzą za klasykę „obciachu”, nie wyłączając Czarneckiego, który ma na koncie kompromitującą działalność polityczną i biało-czerwony krawat „Samoobrony” do końca życia w jego garderobie będzie wisiał. Praktycznie nie było polityka w ZCHN, który nie zmieniłby poglądów politycznych i to tak radykalnie, jak tytułowy Niesiołowski, Kamiński, czy Marcinkiewicz. Jednak najbardziej charakterystyczna dla ZCHN-u była walka polityczna na odcinku obyczajowym i religijnym. To oni jako pierwsi zaczęli bić się o to, żeby wszędzie wisiały krzyże i to oni forsowali najbardziej radykalną wersję ustawy antyaborcyjnej. Właściwie aborcja w pewnym momencie była jedynym sztandarem ZCHN i najmocniej wywijali nim: Niesiołowski, Marek Jurek, Kamiński.

Na nieuchronne pytanie, co w tym złego, że walczyli o krzyże i ochronę życia, odpowiadam bez wahania. Wszystko, co robił ZCHN to samo zło, w formie i w treści, ponieważ treść i forma polityczna tej formacji rozlewała się na całą prawicę. Początki „wolnej Polski” to ostry spór pomiędzy czerwonymi i czarnymi, czyli komuchami przefarbowanymi na SLD i zwolennikami „pobożności”. W krótkim czasie Polacy zaczęli mieć serdecznie dość topornego przekazu ideologicznego, włażenia pod kołdry i umoralniania na każdym kroku, czym się zajmowali „czarni”. Starzy towarzysze doskonale znający mechanizmy propagandowe z łatwością wybielili swój wizerunek i przerzucili całą niechęć oraz „obciach” na konkurencję.
Ano właśnie, czy na pewno ZCHN był konkurencją, czy raczej V kolumną? W tym przypadku nie należę do samotników, bo bardzo wielu i nie tylko „oszołomów” hołduje tej diagnozie, że ZCHN istniał po to, aby pomóc komunie wrócić do władzy. W diagnozę idealnie wpisuje się przywołana powyżej lista dywersantów i moralnych kompromitacji. Nic tak ludzi nie obrzydza jak świętoszek biegający po burdelach. I nie ma przypadku w tym, że niegdysiejszy gorący zwolennik „ochrony życia poczętego”, bogobojny Stefan Niesiołowski, wymachujący krucyfiksem, najpierw został liberałem, a potem stałym klientem panienek, sponsorowanych przez „biznesmenów”.
Jestem przekonany, że wydźwięk społeczny wyczynów seksualnych Niesiołowskiego zostanie zbyty śmiechem i nie będzie to miało żadnego przełożenia na układ politycznych sił. Natomiast polityczne wnioski z tego i wielu innych przypadków nasuwają się same. Uważaj zwolenniku prawicy, bardzo uważaj na tych, którzy najgłośniej krzyczą o Bogu, Honorze, Ojczyźnie, moralności, ochronie życia poczętego i wieszaniu krzyży w ZUS-ie. Uważaj, bo nie o wartości chodzi, ale kompromitację „ciemnogrodu” i powrót czerwonych do władzy."

https://www.salon24.pl/u/beem-deep/930783,niesiolowski-pieta-marcinkiewicz-reguly-czy-wyjatki
"Niesiołowski, Pięta, Marcinkiewicz - reguły czy wyjątki?
Co łączy wymienione osoby? Wszystkie były i/lub są osobami publicznymi. Stefan Niesiołowski jest posłem i byłym wicemarszałkiem Sejmu, Stanisław Pięta aktualnie jest szeregowym posłem (wcześniej zasiadał w komisji służb specjalnych i Amber Gold), zaś Kazimierz Marcinkiewicz był posłem i premierem, a obecnie jest autorytetem od wszystkiego w jednej ze stacji komercyjnych. Co ich jeszcze łączy? Ano, najgłośniej krzyczeli o znaczeniu tradycyjnej rodziny, wierności małżeńskiej i wierze w Boga. To wszystko? Nie! Wszyscy zasłynęli z głoszenia haseł, z którymi byli osobiście na bakier. Jednym zdaniem - hipokryci do kwadratu!

Niestety, nie są wyjątkami. W Polsce cwaniak uczy bowiem uczciwości, wielokrotny rozwodnik ma najwięcej do powiedzenia o trwałości związku małżeńskiego, sprytny łapówkarz staje się świeckim bożkiem, kapuś autorytetem w kwestii niezłomności charakteru, a pijak i ćpun pisze wiersze o szkodliwości nałogów. Dzięki czemu to możliwe? Przyczyn jest wiele i wszystkie są bardzo złożone. W historii krajów rzadko zdarzają się momenty, by społeczeństwo mogło "zacząć od nowa". W Polsce odpowiedni czas zdarzył się w 1989 roku. Wtedy to, mimo wszelkich niedoskonałości tzw. Okrągłego Stołu, była moim zdaniem szansa na odnowę moralną społeczeństwa. Niestety, cała klasa polityczna (z drobnymi wyjątkami) nie zdała egzaminu dojrzałości. Z różnych powodów. Wygrały agenturalne uwikłania, kunktatorstwo, prywata, sobiepaństwo oraz tolerancja dla kombinatorów i nieudaczników. Zaś nade wszystko zawiedli dziennikarze. Ci, którzy apriorycznie winni pełnić w społeczeństwie funkcję czyszczącą, całą dobę pompowali fekalia z niewielką domieszką prawdy. Takie rzeczy działy się wcześniej, a pisał o tym już w roku 1872 roku Aleksander Fredro:

Dopóki dziennikarstwo nie wyczyści siebie,
Pastwy tylko w zbłoconym będzie szukać chlebie,
Dopóki fałsz i zawiść pióra wasze plami,
Dopóki i błazeństwo potrąca dzwonkami,
Dopóty tylko podłem rzemiosłem będziecie,
Co klęskę i zarazę dmie po całym świecie.

Niech mi ktoś powie, że cokolwiek zmieniło się w mentalności dziennikarzy w ciągu niemal 150 lat. Zmieniła się technika i technologie, weszły w życie nowe metody ogłupiania. I nic więcej. Wielu ludzi uważa dziennikarzy za prostytutki, prowadzone na krótkiej smyczy przez polityków, służby i biznes. Jest w tym wiele racji. Dziennikarz może bowiem z dziury w chodniku zrobić problem roku, a z drugiej strony bagatelizować dziurę w moście, po którym przejeżdżają tysiące samochodów i co grozi tragedią. Tylko dlatego, że w pierwszym przypadku burmistrz nie dał posady jego żonie, a w drugim przyjaciel rodziny nadzoruje infrastrukturę miejską.

Już od dawna bardzo wielu ludzi ogląda tylko te kanały, które pasują do ich poglądów. Dwaj sąsiedzi, z których jeden gapi się wyłącznie np. w TVN, a drugi np. w TVP Info, nie są w stanie porozmawiać normalnym językiem o polityce z tej przyczyny, że żyją w izolowanych informacyjnie światach. Ba! Nawet w rodzinach takie sytuacje nie należą do rzadkości. Niezależne dziennikarstwo jest niczym Yeti - ktoś widział ślady stóp, ale de facto nikt się z nim nie spotkał. Najlepsze zaś jest to, jak obecnie - po zabójstwie prezydenta Pawła Adamowicza - dziennikarze prześcigają się w oskarżeniach dotyczących tzw. mowy nienawiści, która niczym pałka ma uderzać głównie w nielubiane osoby, zwłaszcza wtedy, gdy mówią prawdę. Tu z kolei kłania się inny wieszcz, czyli słynny George Orwell, który mowę nienawiści opisał tak:

"Im dalej społeczeństwo jest od prawdy, tym bardziej nienawidzi tych, którzy ją głoszą. Prawda jest nową mową nienawiści. Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest czynem rewolucyjnym".

W mojej opinii w Polsce nic się nie zmieni, a już na pewno w najbliższych latach. Walka polityczna zaostrzy się, pałka "mowy nienawiści" będzie w ciągłym użyciu, ale wszyscy okopią się na swoich pozycjach. Drobna nadzieja jest w tym, że istnieje jeszcze wolny Internet, który nie znosi obłudy i który na razie dość szybko obnaża hipokryzję Niesiołowskich, Piętów i Marcinkiewiczów. Czy to wystarczy? Zobaczymy. "

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz