sobota, 12 grudnia 2015

Religia neoliberalna 10

Religia neoliberalna 10

 Wielbione i wynoszone pod niebiosa przez neoliberalnych kapłanów nierownosci majatkowe i dochodowe sa zle pod kazdym wzgledem. Nierownosci powoduja tez rozrost korupcji. Swiatowe mapy biedy i korupcji sie pokrywaja. Swiatowymi liderami uczciwosci sa kraje skandynawskie majace jednoczesnie najmniejsze w swiecie wskazniki Ginniego.

Polska neoliberalna prywatyzacja byla w istocie korupcją totalną wskutek ktorej za łapowki majatek spoleczny w duzej czesci stal sie za bezdurno wlasnoscia zachodnich koncernow. Polska mafijna prywatyzacja odbywala sie pod ochrona postkomunistycznych sluzb specjalnych przy totalnej biernosci alarmowanej prokuratury. Polacy en-masse zostali wyzuci z aktywow.
Najwyższa Izba Kontroli wytknęła w ostatnim raporcie Ministerstwu Skarbu Państwa poważne nieprawidłowości przy prywatyzacji czterech spółek wsrod 15 zbadanych. Kontrolerzy NIK stwierdzili m.in., że akcje giełdowego Ciechu sprzedano po cenie nieoddającej ich faktycznej wartości.
O tym jak powstawał w korupcyjnych transakcjach majatek prowizjonera - oligarchy ( najwazniejszego słupa tak zwanej transformacji ustrojowej ) Kulczyka mowi sie od 20 lat.

Po dzikiej neoliberalnej prywatyzacji Polska jest drenowana gospodarczo kolonia zachodu. Jak podaje NIK urzędy skarbowe w ogóle nie radzą sobie z transferowaniem gigantycznych dochodów przez zagraniczne podmioty poza polski system podatkowy. Czasem sie w ogole tym nie interesuja. Jak podaje Narodowy Bank Polski tylko w latach 2005 - 2014 z Polski wypłynęła bezpowrotnie równowartość 540 mld zł. Inna sprawa jest optymalizacja podatkowa czyli oszustwa podatkowe i unikanie opodatkowania.

Prezydent Aleksander Kwasniewski : „To jest dziesięć lat doświadczeń mojej prezydentury. Trzy najbardziej zdemoralizowane instytucje w Polsce to jest, po pierwsze — prokuratura, po drugie — służby specjalne, po trzecie — telewizja publiczna. […] te trzy instytucje — kupią, sprzedadzą, zdradzą, zniszczą”.


Nierownosci dochodowe takze zabijaja w doslownym tego slowa znaczeniu. W neoliberalnych systemach ochrony zdrowia nie ma pieniedzy na profilaktyke. Utrudniany jest dostep do usług zdrowotnych i zawezany jest ich zakres. Za to aby o pojedyncze miesiace przedluzyc zycie bogacza wydaje sie miliony dolarow.

http://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/gdy-nierownosc-zabija/
"Angus Deaton otrzymał medal i Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii, przyznaną mu za „analizę konsumpcji, biedy i dobrobytu”. To zasłużone wyróżnienie. Wkrótce po ogłoszeniu nazwiska zwycięzcy Deaton wraz a Ann Case opublikował w „Proceedings of the National Academy of Sciences” alarmującą pracę zasługującą na co najmniej takie nagłośnienie w mediach, jak uroczystość noblowska.

Dokonując analizy ogromnego zbioru danych o zdrowiu i umieralności Amerykanów Case i Deaton pokazali spadkową tendencję dalszego przewidywanego trwania życia i stanu zdrowia wśród białych Amerykanów w średnim wieku. Chodzi zwłaszcza o tych, którzy mają wykształcenie średnie lub jeszcze niższe. Przyczyny tej sytuacji to m.in. samobójstwa, narkotyki i alkoholizm.

Stany Zjednoczone szczycą się tym, że są jednym z najzamożniejszych krajów i mogą się chwalić, że ich PKB per capita co roku rośnie. Wyjątek był tylko jeden: rok 2009. Można by oczekiwać, że objawem tej pomyślności będzie dobre zdrowie i długowieczność mieszkańców. W USA wydatki per capita na ochronę zdrowia są większe niż w innych krajach (podobnie jak ich udział w PKB). Pod względem oczekiwanej długości życia daleko im jednak do światowej czołówki. Na przykład Francja na ochronę zdrowia wydaje niespełna 12 proc. PKB, a USA – 17 proc. Mimo to przewidywana długość życia jest w USA o całe trzy lata krótsza niż we Francji...

Wyniki analiz Case i Deatona pokazują, że te teorie już nie wystarczą. Stany Zjednoczone stają się społeczeństwem coraz bardziej podzielonym – podzielonym nie tylko na białych i Afroamerykanów, ale także na 1 proc. i resztę oraz – niezależnie od rasy – na tych z wyższym wykształceniem i mniej wyedukowanych. Gdy dochody białych Amerykanów spadają, również i oni umierają przedwcześnie.

Przytoczone dowody z pewnością nie stanowią wstrząsu dla tych, którzy badają nierówności w Stanach Zjednoczonych. Średni (mediana) dochód zatrudnionego na pełen etat mężczyzny jest mniejszy niż był 40 lat temu. W okresie objętym analizą przez Case i Deatona płace mężczyzn, którzy ukończyli tylko szkołę średnią, spadły o około 19 proc.

Wielu Amerykanów – chcąc utrzymać się na powierzchni – zapożyczało się w bankach na lichwiarski procent. W 2005 roku administracja prezydenta George W. Busha znacznie utrudniła gospodarstwom domowym ogłoszenie bankructwa i pozbycie się długów. Potem przyszedł kryzys finansowy, który miliony Amerykanów kosztował utratę pracy i domu. Gdy kończyły się im zasiłki dla bezrobotnych – a ich system dostosowany jest do potrzeb, wynikających z krótkookresowego wzrostu bezrobocia w warunkach pełnego zatrudnienia – musieli radzić sobie sami, bez żadnego zabezpieczenia społecznego (oprócz kuponów żywnościowych), choć rząd ratował banki, które spowodowały kryzys.

Podstawowe atrybuty sposobu życia średniej klasy coraz częściej znajdowały się poza zasięgiem rosnącego odsetka Amerykanów. Wielka Recesja uwidoczniła ich słabe punkty. Ci, którzy inwestowali na giełdzie, stwierdzili, że część ich majątku zniknęła. Ci, którzy ulokowali pieniądze w bezpiecznych obligacjach rządowych zobaczyli, że ich emerytalny dochód spada niemal do zera na skutek bezustannego obniżania przez Fed zarówno krótko- jak i długoterminowych stóp procentowych. Ponieważ czesne w koledżach mocno szło w górę, jedynym sposobem zapewnienia dzieciom dającej odrobinę nadziei edukacji było zapożyczanie się. Ponieważ jednak pożyczki na kształcenie nigdy właściwie nie podlegają umorzeniu, dług na sfinansowanie studiów wydaje się gorszy od innych form zadłużenia.

Nie ma sposobu, żeby ta narastająca presja finansowa nie powodowała zwiększenia napięć, jakie nękają Amerykanów z klasy średniej i ich rodziny. I nie jest wcale dziwne, że znajduje to odzwierciedlenie w wyższych wskaźnikach narkomanii, alkoholizmu i samobójstw.

Kiedy w późnych latach 90. byłem głównym ekonomistą Banku Światowego, zaczęły do nas napływać równie przygnębiające wiadomości z Rosji. Z naszych danych wynikało, że od rozpadu Związku Radzieckiego PKB zmalał tam o jakieś 30 proc. Nie mieliśmy jednak zaufania do naszych mierników. Dopiero dane wskazujące, że w przypadku mężczyzn maleje tam oczekiwana długość życia mężczyzn – choć w reszcie świata rosła – potwierdziły wrażenie, że w Rosji nie dzieje się dobrze, zwłaszcza poza wielkimi miastami."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz