piątek, 12 czerwca 2015

Chwilowy opad histerii wojennej ?

Chwilowy opad histerii wojennej ?

 Autor był i jest zdania ze histerie wojenną w obcych polskojezycznych mediach wszczynano i wzmagano w celu rozkradzenia i zdefraudowania kwoty 140 mld złotych przeznaczonych na rzekoma modernizacje polskich sil zbrojnych.
Poniewaz Polacy zadnej wojny nie chca to kompanie prezydenckie od histerii wojennej trzymały sie z daleka. Oczywiscie rowniez w kampani wyborczej do Sejmu temat wojny z Rosja nie bedzie eksploatowany.

http://www.fakt.pl/polityka/witold-modzelewski-specjalnie-dla-faktu,artykuly,551431.html
"Witold Modzelewski o Rosji i kampanii wyborczej.
Wojna rosyjsko-ukraińska, straszenie Polaków Rosją i Rosjanami przez politycznych decydentów oraz... zakupy broni, to tematy, jakie porusza w swoim tekście były wiceminister finansów, prof. Witold Modzelewski.

Druga tura kampanii prezydenckiej w naszym kraju jest sprawcą wielu głębokich przeobrażeń w naszej rzeczywistości, a przede wszystkim „cudu” w oficjalnej narracji na temat Rosji. Obaj kandydaci, należący do dwóch prześcigających się od kilku lat w agresywnym, antyrosyjskim języku partii, które straszyły nas wojną z Rosją, przekonując o konieczności gwałtownych zbrojeń i wydatkowania dziesiątków miliardów złotych na ten cel oraz do bezwarunkowego poparcia dla rządów Poroszenki i Jaceniuka i całej postbanderowskiej tradycji tego kraju, a nawet do wysyłania wojsk polskich na „doniecki front”, nagle przekształcili się z jastrzębi w gołąbki pokoju.

Już nie ma na wschodzie „zagrażającej nam wojny”, nie (cieszy?) straszy się dzieci, że nie pójdą do szkoły we wrześniu, a przede wszystkim już nie trzeba kupować (oczywiście za granicą) łodzi podwodnych (!), helikopterów i innych drogich dla naszych drogich, rwących się do walki zabawek generałów i admirałów. Dlaczego? Bo wielce szanowni kandydaci na najwyższy urząd w państwie i ich sztaby musieli zabiegać o głosy wyborców a oni mają całkowicie przeciwstawne poglądy na te tematy: nie wierzę w jakieś „rosyjskie zagrożenie”, nie chcą tracić na wojnie handlowej z tym krajem, nie rozumieją sensu bezwarunkowego poparcia dla dziwacznych (dobrzy oligarchowie?) polityków w Kijowie, a przede wszystkim nie chcą wydawać zagranicą dziesiątków miliardów złotych np. na amerykański demobil. Potwierdziła się tym samym ważna teza, że rusofobiczne są w naszym kraju elity polityczne, a nie wyborcy - nie tylko zresztą młodego pokolenia.

Stąd wziął się ów fenomen agresywnej niechęci, wręcz wrogość do Rosji wszystkich głównych partii politycznych? Odpowiedź chyba znamy. Są to ugrupowania o niezmiennych od ćwierćwiecza składzie personalnym „na szczeblu kierowniczym”, a ci ludzie żyją wciąż w rzeczywistości z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych zeszłego wieku i noszą piętno tamtego czasu. Zacznijmy od lewicy: jej starzy liderzy muszą gorliwie „odcinać się od komunistycznych korzeni”, co dla nich oznacza postawę antysowiecką, którą notabene jest dziś politycznie całkowicie bezpieczna ze względu na … brak przedmiotu ich nienawiści. Nie przeszkadza im to gromić słownie „reżim putinowski”, który - ich zdaniem - niczym nie różni się od północnokoreańskiego (do takich porównań - przekraczając chyba granice śmieszności - posunął się tylko jeden z byłych lewicowych marszałków Sejmu, a obecnie związany z liberałami senator). Powstała przed dwudziestu pięciu laty lewica musi na co dzień gorliwie podkreślać swoją „proeuropejskość”, „atlantyzm” i „proamerykanizm”, co w ich pojęciu oznacza antyrosyjskość i antysowietyzm, a to dla nich oznacza jedno i to samo. Wszystkie znaczące prawice o solidarnościowych korzeniach są antysowieckie z istoty, bo ich mitem założycielskim jest „pokonanie komunizmu”, udział w „zniszczeniu i rozpadzie imperium sowieckiego”, likwidacja „Układu Warszawskiego” i zakończenie „okupacji sowieckiej”. To wielkie, historyczne zwycięstwo autorstwa solidarnościowych, antykomunistycznych polityków, którzy nie mają litości dla pokonanych. Pogardzają upokorzonym, wstrętnym wrogiem, co daje im poczucie siły i upojenia sukcesem.

Ani jedni, ani drudzy nie zauważyli lub nie chcą zauważyć, że nie ma już ani Związku Radzieckiego, Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, kołchozów, bolszewików i Komsomołu. Ale na co dzień gromią „sowietów”, puszą się swoim „antykomunizmem” i … straszą nas „powrotem imperium sowieckiego” i „reaktywacją ZSRR”. Żyją w swoim urojonym świecie, nie rozumieją współczesności, wręcz odrzucają poglądy nowych pokoleń nie bojących się współczesnej Rosji ani tym bardziej Związku Radzieckiego – ten ostatni, jako relikt jakiejś odległej przeszłości, zupełnie nie interesuje ludzi urodzonych po 1989 roku.

To konieczność zabiegania o głosy wyborców nakazała porzucić kandydatom na najwyższy urząd w Państwie antyrosyjskie i antysowieckie fobie, a jednemu z nich nawet dostało się publicznie od „podżegaczy wojennych” i oskarżeń o interesowność w propagandzie wojennej, przez co musiał ponoć salwować się ucieczką z miejsca spotkania z wyborcami. To wyborcy otrzeźwili z rusofobii również liderów politycznych i rządzące partie, a nawet prasę, która już nie urabia nas do przyszłej wojny z Rosją, gdzie – jak twierdził jeden z szaleńców - „mamy wytrzymać kilka tygodni” – bo potem przyjdzie „odsiecz amerykańska”.

Na takie dictum wyborcy pukali się w czoło twierdząc, że na pewno nie będą umierać za idiotyczną polityką wplątywania nas w wojnę domową na Ukrainie. Zastanawiałem się, czy użyłem dobrego słowa nazywając medialnych podżegaczy wojennych „szaleńcami”. Sądzę, że to określenie jest w wielu przypadkach błędne. Można podejrzewać w wielu przypadkach zupełnie świadomie uczestniczyli w kampanii medialnej wspierającej politykę zakupów zbrojeniowych przez polską władzę. Tak przecież od lat rządzi się w naszym kraju według następującego scenariusza: najpierw „opiniotwórcze” (tak same siebie nazywają) media międlą przez kilka tygodni, a nawet miesięcy określony temat, urabiają przysłowiowych baranów, aby później politycy, którzy świetnie wiedzą w czym uczestniczą, podjęli „oczekiwane przez opinię publiczną” i „społeczność międzynarodową” decyzje. Tak od lat rządzi się zmianami w przepisach podatkowych i innych ważnych dla zagranicznego biznesu działach prawa. Czy w dziedzinie zmuszania rządu polskiego do zakupu tysięcy ton jakiegoś żelastwa za dziesiątki miliardów złotych, jest inaczej? Nie sądzę.

Sprzyja temu „umiędzynarodowienie” krajowych mediów (nie używam tu określenia „polskie”), bo to eliminuje ostatnie bariery moralne w tego rodzaju działaniach. Każdy, albo prawie każdy Polak (z wyjątkiem części liberałów) zada sobie przecież pytanie, czy powinien uczestniczyć w ogłupianiu społeczeństwa i działania na szkodę Państwa Polskiego? Dla niektórych liberałów nie jest to jakikolwiek problem, bo do istoty ich pożal się Boże filozofii należy definicja sukcesu w postaci zapłacenia mniejszych podatków („więcej pieniędzy zostanie w kieszeni podatników”).

Prawdopodobne fiasko wojennej kampanii w krajowych mediach zapewne jest jedną z największych klęsk biznesowych, które ponieśli inwestorzy w całym ostatnim dwudziestopięcioleciu. W sumie są to „zmarnowane pieniądze” przez opór wyborców, który zniweczył tak wielkie nakłady. Nie ma również żadnych pozytywnych rokowań na przyszłość.

Już faktycznie zaczęła się druga kampania wyborcza – do Sejmu i Senatu, a tam na wojennym koniu na pewno się nie da jechać. Wszyscy specjaliści od „sowieckiego zagrożenia” i „reaktywacji ZSRR”, „reżimu politycznego” i zwolennicy postbanderwoskich, czyli „proeuropejskich” rządów w Kijowie, muszą siedzieć cicho, bo utopią swoje partie. Przecież to ukraiński parlament najzwyczajniej wykończył Bronisława Komorowskiego jako polityka o międzynarodowej randze, uchwalając na tej samej sesji co jego wystąpienie ustawy gloryfikujące nacjonalistyczne i antypolskie organizacje ze wschodniej Galicji, którym nikt,nawet w młodym, nieskażonym wojną pokoleniu, nie darzy (i słusznie) jakąkolwiek sympatią.Dlatego też sądzę, że do parlamentu nie wejdzie nikt, kto będzie utożsamiany zv„partią wojenną”, a przede wszystkim zagranicznymi koncernami, które chcą na nas zarabiać.I bardzo dobrze, bo może wreszcie wyborcy będą decydować o polityce zagranicznej, a nie jakaś klika przedwczorajszych rusofobów, którym w dodatku Rosja myli się ze Związkiem Radzieckim. "

Apropos kupowania kupy złomu za milairdy i za łapowki.
Niemcy przestarzalym systemem obrony przeciwlotniczej z rodziny Patriot, ktory zamierza kupic Polska, dysponuja od 30 lat. Stary system byl produkowany w Niemczech glownie przez Siemensa.
W tym tygodniu niemiecka minister obrony Ursula von Leyen ogłosiła, że Niemcy stawiaja na system MEADS, który tworzony jest przez MBDA Niemcy, MBDA Włochy oraz amerykańskiego potentata zbrojeniowego Lockheed Martin. Udział Niemiec w programie MEADS wyniesie około 4 mld euro.
Niemcy w NATO, jeśli chodzi o obronę przeciwrakietową sa krajem wiodacym i jest wysoce prawdopodobne ze jesli kupimy sytem Patriot to trzeba go bedzie adopotowac do systemu MEADS. Tak wiec przeplacimy za system wielokrotnie i nadal nie bedzie to pelnowartiosciowy, wspolczesny zintegrowany system sieciocentryczny.

W histori zaden sredni - duzy kraj nie wygrał wojny importowana bronia !

4 komentarze:

  1. Myli sie Pan calkowicie.Jesli UE nie zniesie sanckcji przeciw Rosji na koniec lipca(a sadze ze nie zniesie)to na przleomie lata/jesieni bedzie wojna na Ukrainie na calego.Ale taka ze to co jest teraz to jest pikus.Oczywiscie wiec ze trzeba sie zbroic-i niech Pan nie przesadza-nikt tu do wojny z Rosja ani ataku na Kreml nie nawoluje ale musimy byc uzbrojeni na tyle zeby sobie na nas zeby polamali-na teraz nie jestesmy nawet w przyblizeniu.

    P.S.A Rosja atakowala nas zawsze i niezaleznie od ustroju-rozbiorow Polski dokonala Rosja carska a nie ZSRR wiec fakt ze ZSRR juz nie ma nic nie polepsza w naszej sytuacji.



    Piotr34

    OdpowiedzUsuń
  2. "rozbiorow Polski dokonala Rosja carska"
    Prosze chocby na Wikipedi przeczytac historie rozbiorow. Wojska Rosji staly w Polsce od 1707 roku a cała Polska byla faktycznie protektoratem Rosji od tego czasu .
    I rozbior byl dla Rosji niekorzystny ! Rozbiory inicjowaly Prusy !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1.Coz z tego ze byl niepotrzebny skoro i tak wzieli w nim udzial?Jak byli tacy nasi przyjaciele to mogli z nami wejsc w sojusz i walczyc przeciw Prusom zamiast tego zabrali nam chyba z 50% terytorium.

      2.Zreszta wczesniej naszymi przyjaciolmi tez nie byli-sam Pan napisal ze stacjonowali w naszym kraju od wielu dekad.Ja od siebie tylko dodam ze nie byla to "przyjacielska wizyta" tylko utrzymywanie wojsk w kraju satelickim w ktorym to z winy rosyjskiej agentury wlasnie panowal totalny chaos,korupcja i zacofanie a wszelkie reformy byly duszone w zarodku czy to sila czy korupcja.

      Piotr34

      Usuń
    2. Ja mysle ze lepiej nie wszczynac wojny z Rosja. Lepiej bedzie zniszczyc sowiecka agenture i sowieckie instytucje w Polsce.

      Usuń