sobota, 8 listopada 2014

Znow o oszustwach podatkowych

Znow o oszustwach podatkowych

  Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych, dla którego sprawę badało ponad 80 dziennikarzy w 26 krajach ujawniło niedawno wielka aferę finansowa w Luksemburgu. Ponad 340 firm wyprowadzało zyski ( takze z Polski ), żeby unikać płacenia podatków. Stało sie to w piątym dniu urzędowania nowej Komisji Europejskiej z przewodniczącym Jeanem-Claude'em Junckerem na czele. Juncker musiał dobrze wiedzieć o doskonalonym latami systemie oszustw pieszczotliwie zwanym "optymalizacja podatkowa" w Luksemburgu, gdzie był premierem od 1995 do 2013 roku i ministrem finansów od 1989 do 2009 roku.

Oszustwa podatkowe sa scisle zwiazane z patologiczna tajemnica bankowa i rajami podatkowymi.
W 1933 roku francuski premier został poinformowany, że duza część elity Francji trzyma pieniądze w Szwajcarii by uniknąć opodatkowania - bracia Peugot (motoryzacja) i François Coty (perfumy), właściciele najwazniejszych gazet, mnostwo przemysłowców, urzędników wysokiego szczebla, sędziów i polityków. Poniewaz pieniadze francuzow były pożyczane nazistom rozloszczony premier oskarzył oszustow takze o wulgarna głupotę i szkodnictwo.
Do 1934 roku tajemnica bankowa w Szwajcari byla chroniona wylacznie prawem cywilnym. W odpowiedzi na francuski skandal szwajcarscy bankierzy przewidujac upadek swoich interesow nacisneli na legislature aby tajemnice bankowa chronic prawem karnym. Wprowadzili szeroko numerowane konta dla anonimowych włascicieli. Szwajcarzy wspolpracujac z III Rzesza mieli swoj ochydny udzial w zbrodniach II Wojny Swiatowej.
W szwajcarskich bankach co do jednego chowali kradzione srodki wszyscy okrutni dyktatorzy - złodzieje z calego swiata.

Szacuje sie ze kwota trzymana w rajach podatkowych i w sekretnych bankach przekracza 33 bln dolarow ! Nasilenie oszustw podatkowych wykonywanych przez korporacje datuje sie od czasu upadku ZSRR.
Oczywiscie nie jest prawda ze male podatki wspomagaja rozwoj i czynia miejsce mekka dla biznesu. Ktos to tak mysli powinien wybrac sie do krajow afrykanskich gdzie sa niskie stopy podatkowe. Totez wysokim podatkom w krajach nieskorumpowanych towarzyszy doskonala infrastruktura i latwosc prowadzenia biznesu.

Optymalizacja podatkowa skutkuje zawyzonymi podatkami płaconymi przez biedakow i sredniakow. W Polsce jest to rabunek. W polskim modelu kapitalizmu kompradorskiego patologicznym jadrem sa hordy tajnych sluzb komunistycznej prowieniencji. Za małe pieniadze mozna kupic ustawe. Prokurator czy inspektor skarbowy ktory odwazylby sie ruszyc optymalizacyjne - złodziejskie interesy postkomunistycznej oligarchi szybko bedzie mial postepowanie dyscyplinarne. Prokurator rejonowa ktora w czasie studiow i aplikacji przechodzila z rak do rak starszych kolegow - sponsorow w skrzynce pocztowej znajdzie zdjecia z odbywanych stosunkow. Oficer WSI zawsze tez moze zadzwonic do prokuratora i postawic go na bacznosc. Oficer prowadzacy moze czekac pod domem konfidenta - prokuratora apelacyjnego i zdyscyplinowac gnojka. I tak dalej.

www.krytykapolityczna.pl/artykuly/kraj/20140118/modzelewski-panstwo-ktore-nie-umie-sciagac-podatkow-umiera

"Wkrótce podatek dochodowy będą płacić tylko emeryci i budżetówka.

Cezary Michalski: Od momentu powołania nowego ministra finansów powtarza pan w mediach, że na czele tego resortu potrzebny byłby silny polityk, z niekwestionowanymi kompetencjami politycznymi i silną polityczną osłoną. Tylko bowiem spełnienie tych warunków – w przypadku ministra Szczurka trudno mówić o kompetencjach politycznych, bo będzie je dopiero nabywał – pozwoli zachować odporność na naciski lobbingowe niszczące w Polsce system podatkowy już w procesie jego budowania. Z czyjej strony są te naciski i jakiego typu formy przybierają?

Witold Modzelewski: Właściwie trudno powiedzieć, czy nasze państwo i prawo w jakimkolwiek obszarze umie i chce przeciwstawić się formalnym i nieformalnym zabiegom lobbingowym. Ale jeśli idzie o tworzenie systemu podatkowego, po pierwsze jest lobbing ze strony biznesu podatkowego pracującego dla konkretnych zleceniodawców, w interesie konkretnych firm albo całych branż. Przykładem było choćby wprowadzenie tak zwanego „odwróconego obciążenia” w handlu stalą. Tu wbrew samej nazwie nie ma żadnego obciążenia: faktycznie zwolniono z VAT-u obrót stalą i metalami nieżelaznymi. Załatwiła to jedna z firm doradczych, która opowiada o swoim sukcesie na prawo i lewo, w interesie podmiotów handlujących stalą, które też tego nie ukrywają.

Przedstawiciele państwa uważają teraz, że dokonali w tym obszarze zmian, które eliminują przestępczość korzystającą z komplikacji podatku vatowskiego.

Nieprawda. Te „zmiany” to właśnie ów czynnik lobbingu faktycznie zwalniającego z podatku całość obrotu tymi towarami. Jest w tym pewna „racja”, bo jak nie ma obowiązku zapłaty podatku, to się nie będzie od czego uchylać. Tyle że to jest samobójcze z punktu widzenia interesów budżetu państwa. Już za listopad mamy znaczące „tąpnięcie” we wpływach z tego podatku, bo jeśli całe branże przestają płacić VAT, to budżet nie ma szansy.

Czyli pod hasłem naprawienia patologii nastąpiła kapitulacja?

Nie, to wielka medialna mistyfikacja z udziałem byłych urzędników państwowych.

Skuteczna, prowadzona w interesie publicznym polityka podatkowa, to nie są konferencje prasowe, kiedy można pleść trzy po trzy. Rządzenie w podatkach wymaga zarówno kompetencji, jak też odwagi, umiejętności przeciwstawienia się lobbystom i… przestępcom, którzy wyłudzają pieniądze, a oni nie mają poczucia humoru. Jednak jeśli żyje się w świecie urojeń, gdy władza wszystkim chce się podobać, a już zwłaszcza tym, którzy są silni i nie chcą płacić podatków – to nic z tego nie będzie. Ale wrócę do pańskiego pytania. Zatem po pierwsze, na proces tworzenia przez państwo systemu podatkowego wpływa biznes podatkowy, który załatwia rozwiązania podatkowe dla firm, czasem całych branż. To są rozwiązania sprzeczne z interesem publicznym, obniżające wpływy do budżetu państwa z tytułu podatków, nieraz bardzo znacznie. Drugi czynnik to jest biznes podatkowy piszący ustawy sam dla siebie, to znaczy np. tak zwane ustawy optymalizacyjne, na których interpretowaniu sam biznes podatkowy może zarabiać, obsługując swoich klientów prywatnych, którym się będzie podatki „optymalizowało”. W takim przypadku im bardziej skomplikowane przepisy, z im większą liczbą furtek do zinterpretowania, tym lepiej. Takie rozwiązania tworzy się głównie dla biznesu międzynarodowego. Pozwalają mu „optymalizować” działalność, czyli nie płacić podatków w Polsce. Trzeci czynnik to „syndrom rozdrapania”. Nikomu na niczym nie zależy, cała nasza procedura tworzenia przepisów jest pozbawioną wszelkiej odpowiedzialności serią „wrzutek”. I w tych „wrzutkach” – obojętnie, czy nazwiemy je „uzgodnieniami międzyresortowymi”, czy „konsultacjami społecznymi” – można, korzystając z całkowitej bezkarności, umieścić dowolną liczbę różnego typu przepisów, które ad hoc realizują czyjś interes. Zwykle to znowu są silne firmy, czasami także samorządy, choć one są słabsze jeśli idzie o oddziaływanie. To jest taki tumiwisizm legislacyjny. Jedynym podmiotem, który może bronić interesów państwa w sposób zorganizowany, są politycy. Jeżeli ich to nie interesuje, cała ta bizantyńska procedura tworzenia prawa podatkowego staje się grą o to, co się tam da wrzucić. I jedynym poszkodowanym w tej grze jest interes publiczny. No i wreszcie ostatni czynnik wpływający na stanowienie prawa podatkowego, którym jest Unia Europejska, której oddziaływanie akurat w dziedzinie podatków jest często głęboko szkodliwe, nie służąc ochronie interesu fiskalnego polskiego państwa. W tej chwili w instytucjach unijnych trwają prace nad tzw. jednolitą skonsolidowaną podstawą opodatkowania spółek. Jeśli to kiedyś wejdzie w życiu, holdingi w majestacie prawa nie będą płacić podatków dochodowych.

Dziś też tego nie robią, z racji słabości naszego państwa.

Ale potem nie będą płaciły w majestacie wspólnotowego prawa, czyli w pełni legalnie.

Z jednej strony mamy słabe w obszarze stanowienia i egzekwowania podatków państwo mające małe szanse przeciwstawienia się sile „biznesu podatkowego”. I „tumiwisizm” klasy politycznej. Z drugiej strony mamy patologie idące z UE, ale mamy też podejmowane tam wysiłki walki z „rajami podatkowymi” i „optymalizacją podatkową”. Jak to zważyć?

To, o czym pan mówi, to są jak na razie głównie wydarzenia medialne. Nie ma żadnych realnych, skutecznych działań, które by zmniejszyły zakres tolerowanego uchylania się od opodatkowania w UE.

A Cypr, a ograniczona tajemnica bankowa Luksemburga i Wiednia, a walka z brytyjskimi rajami podatkowymi podejmowana już nawet przez Torysów, kiedy zauważyli, że razem z pieniędzmi z podatków wymyka im się jakakolwiek realna władza nad państwem? A wspólne działania grupy G-20?

Działania Grupy G-20 mogą dać sygnał, że gdzieś kiedyś krucjata przeciwko oszustwom podatkowym będzie musiała się zacząć, chociaż nie wiem, kiedy to nastąpi. Pamiętajmy też, że nie jesteśmy w tamtym towarzystwie.

Jesteśmy w UE, która jest jednym z podmiotów grupy G-20.

Ale nie jesteśmy w towarzystwie ani najsilniejszych państwa grupy G-20, ani najsilniejszych państw członkowskich UE. Być może oni zdołają ograniczyć tolerancję dla tego rodzaju zachowań u siebie, ale to będzie kosztem wymuszenia na państwach obrzeża, czyli także na nas, tolerancji dla „optymalizacji”, szczególnie w stosunku do firm z tamtych państw, wobec polskich podatków. To nie jest walka z optymalizacją podatkową, czy też zwykłymi ordynarnymi oszustwami podatkowymi jako takimi, ale walka z optymalizacją podatkową, czyli oszustwami w tamtych państwach.

Jeśli Polska byłaby częścią strefy euro, to okradając nasz budżet, firmy czy korporacje okradałyby także bardziej bezpośrednio budżet wspólnoty, osłabiały walutę wspólnotową itp. Czy to nie jest jakiś sposób korzystania z silniejszej osłony ponadnarodowej, jak ma się u siebie „tumiwisizm prawny” tak silnie włączony w system?

Raczej nie będziemy graczem na tym szczeblu globalnym, skoro nie jesteśmy graczem u siebie. Jeśli nie dbamy o interes fiskalny własnego państwa, to trudno, żebyśmy byli zdolni zadbać o interes fiskalny wspólnoty jako całości, w której nasz interes fiskalny byłby proporcjonalnie broniony.

A nie jesteśmy zdolni? Jako cała klasa polityczna, jako media, jako środowisko polskich ekonomistów, jako całe społeczeństwo?

Chyba sam pan zna odpowiedź na to pytanie, jeśli pan pamięta, że najbardziej ambitnym celem politycznym w Polsce, jaki wyznaczyli sobie parę lat temu rządzący jest, aby deklarację podatkową składał za podatnika urząd: żeby urząd wklepywał za podatnika te PIT-y, które do urzędu spływają. Wykonanie tego niezwykle ambitnego zadania wymaga w dodatku pięciu lat „wytężonej pracy” naszego państwa. Jeśli to ma być cel w obszarze tworzenia polskiego systemu podatkowego, to skuteczna obrona interesu fiskalnego jest poza zasięgiem – jak zawsze wyobraźni.

Zapanowanie nad ucieczką od płacenia podatków w Polsce w ogóle jest nie do pomyślenia. Zajmujemy się rzeczami pobocznymi.

Ale ładnie wyglądającymi, idącymi na spotkanie oczekiwań społecznych i medialnych, bo przecież nie chce nam się tych PIT-ów wypełniać, starsi z nas pamiętają czasy, kiedy ich w ogóle nie było.

To są jednak działania nie mające żadnego znaczenia dla efektywności fiskalnej całego systemu. A w tym czasie, kiedy my oczekujemy na realizację tego wielkiego przełomu – wypełniania deklaracji podatkowej przez urząd – udział w PKB dochodów z podatku od osób fizycznych zmniejszył się o jedną piątą. Jedną piątą dochodów z tego tytułu budżet państwa stracił nie dlatego, że staliśmy się jako społeczeństwo o 20 procent biedniejsi, ale dlatego, że tak łatwo uchylać się od płacenia podatków. Niedługo nasz budżet będzie budżetem emerytów i pracowników sfery budżetowej.

Czyli tych, którzy się dadzą upolować bez żadnego wysiłku, a poza tym są najsłabsi. Ale zwykło się słuchać z mediów, od ekspertów ekonomicznych, od wielu polityków, że to, o czym pan mówi, to jest populizm. Trzeba ciąć wydatki, czynić państwo „tańszym”. A na „bogatych” się dużo nie zarobi. Uszczelnianie systemu podatkowego w niczym nie pomoże. Wobec tego proszę powiedzieć, jaka jest skala utraty wpływów budżetowych wynikająca z nieszczelnego systemu podatkowego? Jakiego rzędu to są wartości?

Nie jest to żadna wiedza tajemna. Wskażę na stosunkowo proste kryterium, które obrazuje stan polskiego systemu podatkowego i kierunek, w jakim to wszystko się toczy. Otóż wartość wszystkich ściągniętych podatków stanowiących dochód budżetu państwa – w roku 2008, czyli w ostatnim dobrym roku, bo od tego czasu się staczamy – wynosiła 17,5 procent PKB. Za zeszły rok ta wartość spadła prawdopodobnie do 14,4 procent. Czyli o ponad 3 punkty procentowe PKB. Dziś 3 procent PKB to blisko 50 miliardów złotych. To jest skala tumiwisizmu politycznego, konsekwencja tego, że nikogo nic nie obchodzi. Podatnicy płacą dlatego, że chcą albo muszą. Jeśli wiadomo, że można tego nie robić, jeśli podatnicy czują, że nikt tego nie sprawdza, że nikogo to nie obchodzi, że można np. funkcjonować latami wykazując stratę i pies z kulawą nogą się o to nie upomniał, jeżeli można tworzyć firmy w innych państwach, w których się jakoby świadczy usługi, a dzięki temu jest import usług i nie ma VAT-u, jeśli w dodatku przez cały ten czas słyszy się od polityków i z mediów, że najważniejszym celem państwa jest obniżanie podatków – wówczas dochody budżetu muszą spadać. „Obniżanie podatków” jak widać się udało, 3 punkty procentowe PKB w tak krótkim czasie. Gdybyśmy byli – jeśli idzie o efektywność systemu podatkowego – choćby tylko na poziomie 2008 roku, sytuacja polskiego budżetu wyglądałaby zupełnie inaczej. W tym roku z VAT-u będziemy mieli 114 miliardów, a gdybyśmy byli chociażby na poziomie z roku 2008, mielibyśmy z tego podatku ponad 140 miliardów. Podatek dochodowy od osób prawnych zmniejszył się w tym samym okresie o 40 procent w stosunku do bazowego udziału w PKB w 2008 roku. Nominalnie nie osiągnęliśmy nigdy w podatkach poziomu roku 2008. Jest coraz gorzej. A przecież nie spadło w tym czasie PKB, nie spadły obroty ani dochody. To nie jest tylko konsekwencja świadomego działania mającego na celu uchylanie się od opodatkowania, to jest także efekt złego prawa tworzonego w sposób, o którym mówiliśmy, co pozwala legalizować te zachowania, legalizować ucieczkę od opodatkowania na masową skalę. Na każdym poziomie, od największych do najdrobniejszych biznesów. Dług publiczny nie może być dłużej źródłem finansowania potrzeb państwa.

Obniżajmy podatki i jeszcze bardziej obniżajmy koszty funkcjonowania państwa. To jest dziś dominująca odpowiedź na problem, który pan postawił.

Szkoda czasu na polemiki z tego typu ludźmi. Kto nie dba o interes publiczny, ten w dyskusji o budżecie państwa nie jest żadnym partnerem. Warunkiem brzegowym jest brak zgody oraz uczestnictwa w destrukcji systemu podatkowego."

3 komentarze:

  1. Pan prof. Modzelewski nie jest dobrym źródłem w sprawach podatków, choć zdaje się że mówi do rzeczy

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę sprawdzić gdzie państwa afrykańskie są w rankingach wolności gospodarczej - na szarym końcu. W takim Czadzie podatek dla firm to 90%, a w Egipcie do uzyskania pozwolenia na budowę potrzeba 27 urzędowych pieczęci.
    W Hongkongu który ma doskonałą infrastrukturę i nie ma korupcji rządowe wydatki to ok. 15%PKB - 3 razy mniej niż w Europie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Hongkongu bylem klka razy zaskoczony sprawnoscia tamtejszej administracji. To jest zupelnie inny swiat niz skorumpowana Polska. Sa skomputeryzowani ! Szybkosc, usmiech , zyczliwosc , doskonale maniery i nastawienie aby klientowi dobrze zrobic.

      Usuń