Vom Criege
"O jednym tylko wypadku powiemy, gdyż jest on stale na ustach tych, którzy wyśmiewają myśl równowagi politycznej, i ponieważ pozornie nadaje się on tu szczególnie jako wypadek, kiedy obrońca zginął, nie uzyskawszy wsparcia od obcej pomocy. Mówimy o Polsce. Fakt że całe państwo o ośmiu milionach mieszkańców mogło zniknąć, ulec rozbiorowi przez trzy inne, bez obnażenia miecza przez którekolwiek z pozostałych państw, wydaje się na pierwszy rzut oka wypadkiem, który dowodzi dostatecznie ogólnej bezradności zasady równowagi politycznej, albo co najmniej wykazuje jak daleko może ona zajść w poszczególnych wypadkach. Możliwość zniszczenia państwa tak wielkiego i uczynienia zeń łupu dla innych, należących i tak już do najpotężniejszych (Rosja i Austria) wydawała się wypadkiem najjaskrawszym i jeśli podobne zdarzenie nie mogło zupełnie poruszyć interesów ogólnych całej rzeczypospolitej państw, (tu grupy innych państw - dopisek aut.) to powiedziałby ktoś, że cały wpływ jaki te interesy ogólne mogą mieć na podtrzymanie poszczególnych spośród nich, można by uważać za urojony.
My jednak trwamy przy zdaniu, że poszczególny wypadek nawet najjaskrawszy, nie dowodzi niczego wobec ogółu faktów, a pyzatym twierdzimy, że zagłada Polski wcale nie jest tak niepojęta, jak się wydaje. Czyż istotnie można było uważać Polskę za państwo europejskie, za jednolitą cząstkę europejskiej rzeczypospolitej państw? Nie! To było państwo tatarskie, które zamiast leżeć, jak Krymskie, nad Morzem Czarnym, na granicy świata państw europejskich, leżało między nimi, Nad Wisłą. Nie chcemy tu mówić z pogardą o narodzie polskim, ani usprawiedliwiać rozbioru kraju, lecz jedynie rozważać rzeczy tak, jak są. Od stu lat nie odgrywało to państwo w gruncie rzeczy żadnej roli politycznej, lecz było tylko jabłkiem niezgody dla innych. W tym stanie i z tym ustrojem nie mogło się ono dłużej utrzymać wśród innych państw.
Istotna zmiana tego stanu tatarskiego mogłaby być dziełem połowy czy też całego stulecia, gdyby przywódcy tego narodu chcieli tego. Sami oni jednak byli nazbyt Tatarami, aby życzyć sobie takiej zmiany. Ich rozwiązłe życie państwowe i niezmierzona lekkomyślność szły ręka w rękę i w ten sposób pędzili w przepaść. Na długo przed podziałem Polski Rosjanie czuli się tam jak u siebie w domu. Pojecie niepodległego, odgraniczonego z zewnątrz państwa już nie istniało i było rzeczą najpewniejszą, że Polska gdyby nie uległa rozbiorom, stałaby się prowincją rosyjską. Gdyby tego wszystkiego nie było i gdyby Polska była państwem zdolnym do obrony, to trzy mocarstwa nie przystąpiłyby tak łatwo do jego rozbioru, te zaś z mocarstw, które najbardziej były zainteresowane w utrzymaniu Polski, jak Francja, Szwecja i Turcja, mogłyby współdziałać zupełnie inaczej celem jej utrzymania. Żądać jednak aby utrzymanie jakiegoś państwa było troską tylko sił zewnętrznych, to doprawdy zbyt wiele.
Rozbiór Polski już przeszło sto lat wcześniej, a kraju tego od tego czasu nie można było traktować jako zamkniętego domu, lecz tylko jako drogę publiczną, po której stale grasowały obce wojska. Czy inne państwa miały temu przeszkadzać, czy miały one stale warować z dobytym mieczem, aby strzec politycznej świętości granicy polskiej? Byłoby to żądaniem moralnie nie możliwym. Polska w owym czasie była pod względem politycznym niewiele więcej niż niezamieszkanym stepem; i podobnie jak mało było możliwości stałego uchronienia tego bezbronnego stepu położonego między innymi państwami od ich napaści, tak równie trudno było zapewnić nienaruszalność tego tzw. państwa. Z tych wszystkich powodów nie należałoby się bardziej dziwić upadkowi Polski bez rozgłosu niż cichemu zlikwidowaniu Ordy Krymskiej. Turcy w tym wypadku byli bezwzględnie bardziej zainteresowani niż jakiekolwiek państwo europejskie w utrzymaniu Polski, ale też wiedzieli że obrona niezdolnego do oporu stepu byłaby próżnym wysiłkiem."
Carl von Clausewitz, Vom Criege, A. Cichowicz, L. Koc. Redakcja: A. Rudnicka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz