czwartek, 1 października 2015

"STUDIO POLSKICH NAGRAŃ" nigdy nie splajtuje

"STUDIO POLSKICH NAGRAŃ" nigdy nie splajtuje

Z aktu oskarżenia kelnerow wynika ze nieboszczyk Kulczyk został nagrany 16 razy. Prowadził on z politykami rozmowy w sprawie poparcia dla swoich działań biznesowych. Analiza tych nagran z pewnoscia pozwoli poznac metody korumpowania politykow stosowane przez Kulczyka.
Do odsluchania jest 700 godzin nagran.
Nagrano m.in spotkania Leszka Czarneckiego z zarządem grupy Getin Noble. "Dotyczyło planów rozwojowych i inwestycyjnych banku, wykorzystania rozwiązań finansowych, a jednocześnie obnażało powiązanie banku z osobami ściganymi listami gończymi międzynarodowymi tj. m.in. Kaddafim, jednym z Rothschildów z Wielkiej Brytanii. Nagrałem jego przebieg"

Właściciel m.in Polsatu Zygmunt Solorz-Żak dwa lata temu spotkał się w restauracji Sowa & Przyjaciele z Andrzejem Klesykiem, prezesem PZU oraz ówczesnym prezesem PZU Inwestycje Ryszardem Trepczyńskim i lobbystą Piotrem Wawrzynowiczem

W "STUDIO POLSKICH NAGRAŃ" co cztery, pięć lat nastepuje wymiana aktorów i Studio działa w nowej ramówce z nowym repertuarem.

Wielka naiwnoscia byłoby sadzic ze kelnerzy byli pionierami nagran.
Gangi bezpieczniacko - agenturalno - mafijne oczywiscie dysponuja przeroznymi materialami do szantazu.

W PRL homoseksualizm nie byl karalny.
Akcja „Hiacynt” przeprowadzona przez Milicje Obywatelska w roku 1985 na rozkaz Ministra Spraw Wewnętrznych gen. Czesława Kiszczaka, obecnie skazanca, polegała na zbieraniu materiałów o polskich gejach i ich środowisku, w wyniku której zarejestrowano około 11 000 akt osobowych.
Wedlug dokumentów gen. Kiszczak nakazał Komendzie Głównej MO przeprowadzenie operacji „Hiacynt” dla „zaewidencjonowania osób uprawiających prostytucję homoseksualną”, a także w celu „profilaktycznym i zdrowotno-sanitarnym”.

Służba Bezpieczeństwa już pod koniec lat 50. tworzyła pierwsze rejestry homoseksualnych mężczyzn. W następnej dekadzie milicja objęła dyskretnym nadzorem miejsca spotkań gejów: parki, hotele, kawiarnie oraz szalety miejskie.

Rano 15 listopada 1985 w szkołach, uczelniach, zakładach pracy na terenie całej Polski pojawili się funkcjonariusze MO i zatrzymywali lub aresztowali osoby podejrzane o homoseksualność lub kontakty ze środowiskiem osób homoseksualnych.
Funkcjonariusze zjawiali się rano w mieszkaniach ludzi znajdujących się na listach bezpieki i wprost z pościeli, bez nakazu aresztowania, zabierali ich do komend. Następnie grupy operacyjne wyruszyły w teren, aby w miejscach spotkań homoseksualistów przygotować zasadzki i wyłapać tych o mało męskim wyglądzie.

Każdy zatrzymany został przede wszystkim sprawdzony w kartotece kryminalnej. Następnie inspektorzy odbywali z nimi rozmowy
Zatrzymanym zakładano " rozowe teczki" o nazwie „Karta homoseksualisty”, zdejmowano odciski palców, a niektórych nakłaniano do podpisywania oświadczeń:
"Niniejszym oświadczam, że ja [imię i nazwisko] jestem homoseksualistą od urodzenia. Miałem w życiu wielu partnerów, wszystkich pełnoletnich. Nie jestem zainteresowany osobami nieletnimi"

Poza założeniem „Karty homoseksualisty” i zebraniem odcisków palców zatrzymani byli zmuszani szantażem do donosów na innych homoseksualistów, a także do opisu uprawianych technik stosunków seksualnych. Wsrod homoseksulaistow werbowano agenture TW. Kolejne obławy na homoseksualistów przeprowadzono latem 1987 roku.

Do dziś nie wiadomo, co się stało z wiekszoscia „różowych teczek”.
O zniszczenie akt zwracały się do Ministrów Spraw Wewnętrznych na początku lat 90-tych różne osoby i organizacje broniące praw człowieka. Na oficjalne zapytania o losy kartotek "Hiacynt" dostawali odpowiedź, że kartoteki już nie istnieją. Nie przedstawiono jednak zadnych protokołów zniszczenia.

Nalezy wnosic ze materialy SB zostaly sprywatyzowane i od lat sa uzywane do szantazu.

Od lat jest zalew ogloszen o sponsoringu studentek. Sponsoring taki uprawiano rowniez w PRL. Swietna okazja do nagran audio i video.

W nowych, ujawnionych taśmach prawdy jeden z uczestników spotkania Elżbiety Bieńkowskiej, Tomasza Tomczykiewicza, Bartosza Arłukowicza i Krzysztofa Kwapisza załatwia pracę tajemniczej Dianie.
Chodzi o posadę "asystentki w Brukseli".

Na nagraniach słychać, jak jeden z uczestników narady tłumaczy Dianie obowiązki, którymi zostanie w Brukseli obarczona.

"Ty masz od 1 lipca pracę, ale kto ci mówi, żebyś ty chodziła do pracy. Masz etat, a nie to, że masz chodzić do roboty, bo wiesz, to jest różnica. Będziesz tam referentką do spraw różnych, no i tyle, nie będziesz się ruszać, będziesz leżeć..." - wyjaśnia "załatwiacz".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz