Nie V rozbior, a zabor Polski
https://www.salon24.pl/u/owsinski/1044105,nie-v-rozbior-a-zabor-polski
"...Chciałbym ustosunkować się do okresu rządów Gierka trwających przeszło dekadę.
Traktuje się powszechnie że był to okres swoistej prosperity w PRL w którym po bardzo mizernych rządach Gomułki błysnęło słońce wpływu zachodnich wzorców i wyższego poziomu życia.
Nie ulega wątpliwości że „Polska urosła w siłę a ludziom żyło się dostatniej”, tylko że baza startowa była tak niska że niewiele trzeba było dla poprawy sytuacji.
Symbolem tego wzrostu „dobrobytu” była zwiększona liczba budowanych mieszkań / w szczytowym okresie nawet 287 tys. rocznie/, tylko że o przeciętnej powierzchni około 40m2 i dość prymitywnym standardzie wyposażenia, a także aż około 300 tys. rocznie samochodów, wprawdzie w 90 % „maluchów”, można jednak uznać że na tle gomułkowskiej biedy to i tak był znaczny postęp.
O okresie „gierkowszczyzny” mogę powiedzieć wiele z autopsji, tak się bowiem złożyło że powołany na fali unowocześnienia gospodarki nowy minister żeglugi Szopa zaproponował mi objęcie stanowiska dyrektora ds. nauki i postępu technicznego w zjednoczeniu gospodarki rybnej.
Nie bardzo mi to odpowiadało, gdyż od czasu rozpędzenia przez komunę bezpartyjnego, fachowego kierownictwa Ministerstwa Żeglugi przebywałem „na wygnaniu” pracując naukowo, a mając już doktorat i habilitację, mogłem spokojnie dorabiać jeszcze dość licznymi zleceniami.
Próbowałem się jakoś wykręcić podając między innymi jako argument pozbawienie mnie paszportu co praktycznie uniemożliwiało wypełnianie jednego z podstawowych zadań, poszukiwania na świecie nowych terenów łowisk dla polskiego rybołówstwa.
Otrzymałem na to odpowiedź że on osobiście zajmie się tym i gwarantuje że paszport na pewno dostanę, a przecież chodzi o sprawę dobra Polski niezależnie od ustroju .
Po takim dictum nie wypadało odmawiać, podjąłem się zatem na ograniczony czas tej pracy mimo osobistych niedogodności.
Mechanizm funkcjonowania gierkowskiego systemu gospodarki rzucał się wyraźnie w oczy, poznałem go przy okazji spełniania dwóch zadań: - rozbudowy floty i poszukiwania łowisk.
Głównym jego wykonawcą było MHZ, które na zachodzie kupowało na kredyt dolarowy, żeby dostarczyć Sowietom za ruble „transferowe”. Za Gierka udział naszego eksportu do Sowietów wzrósł do 40% całości obrotów, były w tym też i produkty czysto polskie jak choćby rolno spożywcze, albo węgiel, ale były też ze znacznym wkładem „dewizowym”, lub wprost w całości importowane z zachodu.
Niektóre nawet, obłożone embargiem w stosunku do Sowietów, przeładowywane były na morzu.
Co się tyczy owego „wkładu dewizowego” to mogłem się przekonać osobiście kiedy zwrócono się do mnie jako już wieloletniego przewodniczącego komisji technicznego odbioru statków, żeby moja komisja zechciała dokonać oceny na zasadach stosowanych w stosunku do statków budowanych dla Polski, również statku zbudowanego dla Sowietów.
Był to najnowocześniejszy trawler przetwórnia typu B418 zbudowany wg potrzeb i wytycznych zgłoszonych przez polskie rybołówstwo, w opracowaniu których zresztą brałem udział, różnił się jednak od polskiej wersji naszpikowaniem importowanego z zachodu wyposażenia, a więc nawigacja oba systemy Loran i Decca, echosondy pionowa i pozioma Simrad, radary Marconi, śruba nastawna z systemem Lipsa, fileciarki Bader itd. Ciekawe że nie protestowali na silniki polskiego Sulzera, ale chyba tylko ze względu na szwajcarską firmę, natomiast szafy zamrażalnicze żądali żeby były Sabroe lub Halla, udało się jednak wyperswadować że polskie Szadkowskiego nie są gorsze. Na polskich statkach używaliśmy polskich fileciarek Dutkiewicza, wydajniejszych od baderowskich, a także nie ustępujących Marconiemu polskich radarów i innych urządzeń polskiej produkcji.
Żądania sowieckie były jednak nieustępliwe, a w ogóle to sowieccy kapitanowie niechętnie odbierali statki z polskich stoczni sprawiając wiele kłopotów.
Powód był oczywisty: na stoczniach w RFN byli traktowani niesłychanie „gościnnie”, a z polskich nie mieli nic dopóty dopóki ktoś nie wpadł na pomysł wyposażania kapitańskiej kajuty w kryształy, dywany, porcelanę i inne dobra.
Sam byłem świadkiem kiedy przybył sowiecki kapitan i dopiero rozchmurzył się jak zobaczył swoją kajutę.
Przykładów na handel z Sowietami można przytoczyć tysiące, dostarczaliśmy im wszystko co chcieli, a otrzymywaliśmy za ich ruble zasiarczoną ropę tatarską w ilości 13 mln. ton rocznie czyli mniej niż Bułgaria która dostawała 16 mln ton, no i oczywiście przymusowo, po najwyższych cenach broń, której ze względu na ambicje Jaruzelskiego posiadania „polskiego frontu” czyli przynajmniej trzech armii, potrzebowaliśmy wiele. Dochodziło do takich humorystycznych przypadków jak możliwość zakupu za pół ceny nowiutkich i bardziej nowoczesnych od dostarczanych Polsce sowieckich czołgów w Izraelu ze zdobyczy na Arabach.
Duży rynek zbytu dla produktów przemysłu lekkiego charakteryzował się jednak bardzo niskimi cenami, co zresztą dotyczyło też i innych branż. Dla tego celu służył też zawyżony kurs rubla „transferowego” początkowo po 70, a potem nawet po 60 kopiejek za dolara amerykańskiego.
Dla polskich eksporterów sowieckie ceny były obojętne, a nawet nieznane, otrzymywali zapłatę w złotówkach, a ceny płacone przez odbiorców były rozliczane poza nimi bez ujawniania wysokości.
Przez przypadek dowiedziałem się od Sowietów że za polski trawler przetwórnię płacili 2,1 mln rubli tj. 3 mln dolarów przeliczone po 70 kopiejek, to że w tym czasie światowa cena skoczyła na 4,5 mln dolarów nie miało wpływu na cenę płaconą Polsce.
Opinię o handlu Gierka z Sowietami wystawił niechcący w chwili zdenerwowania jeden z dyrektorów PKPG stwierdzając że Gierek stara się nadrobić brak zaufania z sowieckiej strony idąc bez oporu im na rękę. Podobnie było z żądaniami wojskowymi reprezentowanymi przez Jaruzelskiego obciążającymi nadmiernie polski budżet.
Sądzę jednak że wybór Gierka na I sekretarza KC miał głębszy podtekst.
Sowiecka akceptacja tego wyboru wynikała z określonej kalkulacji, w przekonaniu Breżniewa i zgodnie z bolszewicką mentalnością facet który przebywał na zachodzie 15 lat i przez pewien czas nawet nie pracował jako górnik, ale prowadził pensjonat na co potrzebne były odpowiednie środki, miał z całą pewnością powiązania z tajnymi służbami. Postanowiono skorzystać z tej okazji i utorować sobie przez niego drogę do różnych niezbędnych Sowietom kontaktów, a przede wszystkim uzyskania kanału dopływu zdobyczy technologicznych.
Ten przerzut wyraził się kwotą pozyskanych środków w czasie gierkowskiej dekady w wysokości około 100 mld dolarów przepompowanych w znacznej mierze do Sowietów. Suma formalnych pożyczek wynosiła nieco ponad 50 % wydatków, reszta to szacunek zakupów płaconych gotówką w barterze lub w kredycie udzielanym przedsiębiorstwom. Z tej kwoty pozostało około 30 mld niespłaconych długów, co nie było wielką kwotą, ale przekraczało mizerne polskie możliwości spłaty.
Zbyt mało i źle zainwestowano w Polsce uzyskane kredyty, a przy nadmiernym obciążeniu polskiego eksportu na kierunek sowiecki nie dostarczały one możliwości uzyskania odpowiednich środków na zachodzie. Nasz eksport w tym kierunku był ciągle bardzo niski.
Chwali się Gierka za wybudowanie ponad 2 tys. nowych zakładów, co w moim przekonaniu było jednym głównych powodów jego klęski.
Nacisk na tworzenie nowych zakładów produkcyjnych był tworzony przez wojewódzkich sekretarzy partyjnych działających na zasadzie gauleiterskich przywilejów.
Gierek łatwo im ulegał szczególnie po ich rozmnożeniu z racji reorganizacji podziału administracyjnego państwa.
Wyszło wówczas polecenia że poszczególne branże mają nawiązać kontakt z nowymi województwami w celu ustalenia zasad współpracy.
Mnie, jak pamiętam przypadły w udziale płn. wsch. województwa, między innymi takie poprzednie powiaty które pewnego ranka obudziły się jako stolice województw.
Były to sąsiadujące: Ciechanów, Ostrołęka, Łomża, Suwałki itp.
Wszystkie one żądały budowania u nich nowych zakładów bez jakiegokolwiek uzasadnienia, po prostu należy wybudować bo się należy i Gierek im to obiecał.
Nie przyjmowali do wiadomości tłumaczenia że nie ma sensu budowania zakładów przetwórstwa rybnego bo istniejące całkowicie wystarczą, ewentualnie może wchodzić w rachubę zwiększenie sieci sklepów rybnych i jeżeli zostanie uznana taka potrzeba to władze miejscowe muszą dostarczyć lokale, a my je odpowiednio wyposażymy i będziemy zaopatrywać w towar. Było to i tak na wyrost bowiem sieć sklepów Centrali Rybnej była dostateczna / znacznie większa niż obecnie jest sklepów rybnych/.
Ta argumentacja nie przemawiała i żądania były bardzo bezwzględne.
Tam gdzie miejscowe Centrale Rybne uległy żądaniom i wybudowały takie zakłady rychło okazało się że nie ma dla nich pracowników, bo na przykład w Płocku powstał na tej samej zasadzie wymuszenia „Kotex” i zgarnął całą nadwyżkę, a w Suwałkach zakłady mięsne z podobnym skutkiem.
Argumentacja była prosta: zarówno wyroby dziewiarskie jak i mięso jako przedmiot „wynoszenia” były znacznie atrakcyjniejsze od ryb.
W Suwałkach zakład mięsny kupiony „pod klucz” w Kanadzie /!?/ był wyposażony w automatyczne wagi na każdym stanowisku co niesłychanie utrudniało „wynoszenie”.
Od czego jednak pomysłowość? Do każdej wagi wsadzono drut skutecznie ją unieruchamiając.
W tych nowo budowanych zakładach znalazło się blisko setki zakładów mięsnych, tylko że ani mięsa ani potrzeby takich zakładów w Polsce nie było.
Mogłem się o tym przekonać kiedy w latach osiemdziesiątych wyrzucony przymusowo na emeryturę musiałem dorabiać jako doradca techniczny i poszukiwałem między innymi dobrej krajarki do wędzonych łososi.
Wskazano mi jakiś adres w Łodzi, ku memu zdumieniu zobaczyłem ogromną halę pofabryczną zawalona urządzeniami do obróbki mięsa.
Bez trudu znalazłem krajarki amerykańskie Berkel’a w świetnym stanie mimo że były używane już i nie konserwowane. Towarzyszący mi specjalista metalurg nie mógł wyjść z podziwu na temat jakości materiału. I to wszystko leżało czekając na złomowanie.
Takie zakupy za Gierka były powszechne, kupowano nie oglądając się na potrzeby, możliwości wykorzystania, czy cenę, najważniejsze było zaliczenie odpowiedniej „prowizji”. Cały handel zagraniczny w Polsce stanowiący w przeważającej mierze detaszowany „wydział” bezpieki funkcjonował na tej zasadzie.
Gierek chyba orientował się w tym że bezpieka ma w swej gestii handel zagraniczny a wywiad wojskowy ministerstwo spraw zagranicznych działając w sumie na szkodę Polski, był jednak zbyt miękki żeby to ukrócić.
Wielu tych z ponad dwutysięcznej masy zakładów nie można było uruchomić ze względu na opóźnienia inwestycyjne i brak wykwalifikowanych kadr.
Polsce znacznie bardziej była potrzebna modernizacja istniejących zakładów, szczególnie tych o dobrej renomie z hutami Pokój czy Baildon, zakładami maszynowymi Cegielskim, Lilpopem, Byfamą, stoczniami z gdyńską na czele i wiele innych.
Ponadto niezbędne było zwiększenie mocy produkcji energii elektrycznej której brakowało nie tylko z racji przestarzałej i energochłonnej technologii, ale z konieczności zwiększenia produkcji i rolnictwa i przemysłu przetwórczego.
Gierek może i miał dobrą wolę, ale jego ignorancja i łatwość ulegania różnym naciskom, niekiedy zwykłych wydrwigroszy kosztowała nas zbyt wiele.
Sowieckie potrzeby w wyścigu technologicznym były okazją dla Polski do uzyskania nie tyle jakiegoś skrawka suwerenności, bo to było poza zasięgiem możliwości w ramach ówczesnego ustroju, ale postępu technologicznego i bliższego nawiązania kontaktów z zachodem.
Zaistniały szanse na stworzenie szerokiego systemu kooperacji, a także przekierowania przynajmniej części eksportu ze wschodu na zachód.
Myślę przede wszystkim o przemyśle okrętowym, Polska miała wtedy szanse na stworzenie podstaw do spełniania roli współczesnej Korei płd w tej dziedzinie.
Wodowano wtedy statków do miliona ton rocznie, a można było znacznie więcej i to nie za ruble, ale za prawdziwą walutę.
Należało jedynie przełamać pewne nawyki nabyte we współpracy z Sowietami, a szczególnie skrócenie czasu przygotowań do produkcji i budowanie długich serii takich samych statków.
Było to możliwe mając na względzie atrakcyjność zachodniego klienta.
Należało też wyłączyć CBKO z projektowania na rzecz stoczniowych biur i bezwzględnie „Centromor” podobnie jak i inne centrale handlu zagranicznego siedlisko korupcji.
Mógłbym bardzo długo opowiadać ile mi napsuli przedstawiciele tych instytucji, praktycznie ubeckich agentur, przez swoją pazerność na byle obrywki.
Do tego jeszcze dodatkowa ingerencja ze szczebla państwowego, która miała rzekomo ułatwiać załatwianie spraw, ale przeważnie paraliżowała je zarówno przez usiłowania nadania każdej umowie waloru aktu międzypaństwowego, co pochłaniało mnóstwo czasu na jałowe negocjacje z nie zawsze pożądanym rezultatem, a także powodując niekorzystne reperkusje polityczne.
W wyniku zbiegu niekorzystnych zjawisk zawinionych i niezawinionych przez Gierka PRL popadła w stan bankructwa, co poza wzmożonym nadzorem sowieckim przyniosło jeszcze w rezultacie zależność od różnych ponadnarodowych organizacji typu mafijnego, możliwe że reprezentujących ten sam ośrodek działający do dziś na naszą szkodę.
Jest to w sumie raczej „zabór” niż rozbiory.
Okoliczności usunięcia Gierka były sterowane z Moskwy podobnie jak i Gomułki, najzwyczajniej przestał im być potrzebny po wyczerpaniu możliwości dalszego pozyskiwania środków z zachodu i doprowadzeniu Polski do stanu upadłości.
Z Moskwy też Jaruzelski otrzymał polecenie przyjęcia narzuconego mu partnerstwa, o czym niedawno pisałem.
Ten fakt świadczyłby najwyraźniej że wrogie Polsce siły działające przez swoje agentury, występujące pod nazwami różnych rzekomo polskich ugrupowań politycznych i w innych formach, spiskowały z sowieckimi władzami i ich następcami co jest widoczne i dziś. A my mamy z tego „zabór” w postaci „III RP” z którą nie możemy sobie ciągle poradzić.
Czynione dotąd próby zmian nie dążyły do likwidacji „III RP”, a jedynie do uzyskania większej niezależności. Niestety tą drogą nie da się osiągnąć niepodległości.
To zadanie wymaga zmiany konstytucji, nawiązania ciągłości prawnej i historyczne z niepodległym państwem polskim, a także definitywnego odsunięcia od możliwości wpływu na życie polityczne w Polsce pozostałości po PRL i reprezentantów obcych agentur w Polsce."
Konstytucja nie jest nam potrzebna. To wymysł Londynu. Nam potrzeba przywrócenia praw kardynalnych. A ustawy będziemy jak to było kiedyś konstytucjami.
OdpowiedzUsuń@plop
OdpowiedzUsuńBrytyjczycy nie maja "zintegrowanej" pisanej konstytucji ale w osobnych kawałkach.
Wady polskiej, słabej konstytucji m.in. Geremka, Michnika i Kwaśniewskiego są dobrze znane jeszcze z okresu zanim została zatwierdzona. Przede wszystkim cześć jej artykułów po prostu nalezy wyrzucić z niej
Brytyjczycy nie mają prawa które broniłoby zwykłych Smith'uf..
UsuńTutaj jest jak za 1RP "szlachta/elita" ma prawa a plebs jest do roboty..
Widać że słabo Pan zna I rp
Usuń@plop
UsuńZnać to nikt nie zna bo tego nikt nie pamięta a historycy piszą w większości bzdury..
Można opierać się na szczatkowych faktach kto mial kase a kto jej nie miał bo zgodnie z ewangelią "tym co mają będzie dodane"..
1RP była w państwem rolniczym gdzie własność była skupiona w rękach garstki czyli tak jak obecnie w UK z jedynym wyjątkiem że nie jest to panstwo rolnicze..
opodatkowana jest praktycznie tylko praca bo majątki największych są zoptymalizowane podtym kontem ergo prawo działa na korzyść wyłącznie elity, dziedzczenie plebsu jest opodatkowane 40%..
Morał nie różni się ten system od 1RP prawie wcale a konstytucja 1RP to była hucpa polityczna nigdy nie wcielona w życie więc takich głupot to szkoda wspominać..
Jak Pan nie rozumie otaczającego świata to lepiej siedzieć cicho niż sie wygupić ignorancją..
Uk rządzi Citi gwoli wyjaśnienia. Królowa tylko panuje. A o konstytucji niech Pan nie piszę bo ani jej Pan nie czytane widać, ani nie wie Pan jak została uchwalona. uchwalona Resztę Pana wniosków niechce mi się prostować.
UsuńA od kiedy Anglią rządzą Brytyjczycy?
OdpowiedzUsuńDynastia Windsor to dynastia niemiecka .....
To nie jest dynastia "Windsor" - tylko Sasko-Koburska...
Usuń@ dragonball
OdpowiedzUsuńBrytania nie ma dużej ilości wieźniów w odróznieniu od hegemona
Ale w Polsce "prawo" jest także tylko dla maluczkich
Sytuacja chłopów pańszczyżnianych pogarszała się od XV wieku az do likwidacji Rzeczpospolitej.
OdpowiedzUsuńNa wielu folwarkach stała szubienica gdzie pan po torturach mógł chłopa powiesić
Proszę Pana, sytuacja owych "chłopów pańszczyźnianych" wcale nie była taka zła, jak "legenda głosi", bowiem dopiero po oczynszowaniu chłopi dostali w kość.
UsuńChodzi mianowicie o to, że "pańszczyznę" mógł chłop opłacać tym, czym zawsze dysponował - własną pracą - zaś po oczynszowaniu zrobił się problem... ów "czynsz" trzeba już było opłacać pieniędzmi. Po prostu. Wbrew pozorom - utrwalanym w naszych szkołach po dziś dzień - sytuacja ta była dla właścicieli ziemskich w sumie wygodniejsza: zamiast zajmować się folwarkami, dostawali do ręki "brzęczącą monetę"...
Co do chłopa zaś: w latach urodzaju było OK - ale w przypadku nieurodzaju zastawiał swój majątek, aby ów czynsz opłacić - bo odpracować już nie mógł, skoro pańszczyzny nie było - i często-gęsto w rezultacie kończył potem jako ów "wolny najmita" z wiersza Konopnickiej, szwendający się po okolicy za jakąkolwiek pracą.
Najpierw niech Pan doczyta cz była Pańszczyzna ta prawdziwa serwituty itp a czym było oczynszowanie i skąd przyszło. Niech nie piszę o takich rzeczach, bo to nie jest prawda
OdpowiedzUsuń