sobota, 22 grudnia 2012

Kryzys trwa

Od 10 lat trwa stagnacja płac w Niemczech mimo corocznego wzrostu wydajności pracy. Także w pozostałych zdrowych ekonomicznie krajach europy wzrost wynagrodzeń pozostawał w tyle za wzrostem wydajności pracy. Kraje te posiadają wielkie nadwyżki eksportowe, które w sporej części wędrowały na chore ekonomicznie południe europy.

Rosnące z roku na rok płace na południu europy prowadziły do stopniowej utraty konkurencyjności kosztowej i czyniły produkcje tam coraz to mniej konkurencyjną co powodowało zamykanie kolejnych fabryk.
Ujemnie saldo rachunku obrotów bieżących poskutkowało monstrualnym (zdaniem autora absolutnie niespłacalnym) zadłużeniem południa.

Tak więc do miażdżącej konkurencyjnej przewagi technologicznej północy dołączyła nawet przewaga kosztowa co jest sytuacją wysoce patologiczną.

Od 2008 roku podnosi się, początkowo nieśmiało, że jedynie konsekwentna długofalowa polityka reindustrializacji Południa może (ale wcale nie musi) się okazać skuteczna w zwalczeniu kryzysu.
O ile amerykanie po stwierdzeniu ze trzeba zahamować odpływ rodzimego przemysłu, bo zaszło to niebezpiecznie za daleko, obserwują teraz stopniowe odradzanie się przemysłu o tyle ich europejscy kuzyni nie podjęli żadnych, adekwatnych dla skali zadania, działań. Skończyło się na jałowej i bezpłodnej dyskusji.

Zachodzi pytanie czy kraje północy europy które podjęły średnioniskotechnologiczną, zarzuconą produkcje na południu zechcą teraz zamknąć u siebie tą wytwórczość i przesunąć ją na południe. Pozwalam sobie wyrazić wątpliwości dlatego ze siłą rzeczy likwidowane miejsca pracy wygenerują niezadowolenie społeczne które to jest ostatnią rzeczą pożądaną przez polityków i elektorat. Wspomnieć należy także o kosztach dla budżetu dla nowych bezrobotnych.

Realnym wyjściem z sytuacji Europy Zachodniej jest rozbudowa potencjału produkcyjnego dedykowanego na eksport pozaeuropejski. Potencjału ulokowanego koniecznie na południu europy. Jednak tylko niepoprawni optymiści mogą spodziewać się takiego rozwoju sytuacji.
W punktu widzenia właścicieli i operatorów globalnego kapitału południe europy jest ostatnim miejscem na swiecie gdzie chcieliby oni ulokować swoją produkcje. Bardzo wysokie płace na tle beznadziejnej wydajności, wysokie ceny energii, słabe wykorzystanie czasowe maszyn i urządzeń, rozliczne wymagania i koszty środowiskowe, potężna korupcja urzędników, wysokie podatki, niskie kwalifikacje pracowników.

Globalni właściciele i operatorzy kapitału chętnie ulokują go w zdrowych ekonomicznie krajach europy aby podjąć produkcje wysokotechnologiczną bowiem tylko taka ma racje bytu przy bardzo wysokich kosztach płac.

Artykułowi w Forsalu
http://forsal.pl/artykuly/593535,pensje_kontra_pkb_poludnie_europy_tonie_niemcy_szykuja_podwyzki.html
towarzyszy następujący rysunek:




Jak widać sytuacja konkurencyjności krajów południa europy zamiast się latami polepszac systematycznie się dalej pogarszała i dalej tracą one pole !
Cytat z artykułu:
"W opublikowanym pod koniec stycznia raporcie Międzynarodowa Organizacja Pracy (ILO) uważa, że nadmierna wstrzemięźliwość płacowa w Niemczech jest jedną z podstawowych przyczyn kryzysu strefy euro. Niemiecka oferta eksportowa wypchnęła bowiem produkty peryferyjnych państw. Od 2001 r. konkurencyjność Grecji wobec Niemiec spadła np. o 32 proc. Wzrost pensji powinien także pociągnąć konsumpcję w całej strefie euro, która zdaniem MFW przejdzie w tym roku w miarę płytką recesję (0,5 proc.)".

Z punktu widzenia pracowników, którymi jesteśmy, nieprzyjemnie przyjmuje się do wiadomości fakt,  że nasze  płace  spadły aż tak bardzo podczas gdy ewidentni bankruci z południa europy dalej są finansowani przez mocno niedopłaconego Niemca w fabrykach którego pracują jeszcze bardziej niedopłaceni Polacy.

Ciekawe jak długo jeszcze potrwa bal bankrutów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz