poniedziałek, 17 października 2016

Nowy uklad warszawski. Jak mecenas Nowaczyk reprywatyzuje nieruchomosci w Warszawie

Nowy uklad warszawski. Jak mecenas Nowaczyk reprywatyzuje nieruchomosci w Warszawie

http://wyborcza.pl/1,75398,20845509,nowy-uklad-warszawski-jak-mecenas-nowaczyk-reprywatyzuje-nieruchomosci.html
"Jak mecenas Nowaczyk reprywatyzuje nieruchomości w Warszawie
W stołecznym ratuszu toczy się ponad 70 spraw z udziałem rekina reprywatyzacji Roberta Nowaczyka. Mecenas zabiega o budynki w całym mieście. Dla siebie chce adresów przy pl. Zamkowym.
"Be-Gie-En - tak, to my. My spełniamy wszystkie sny. Sprawa trudna czy też łatwa, nikt nas nigdy nie zagmatwa...".

Lato 2012 r. W lokalu nad Wisłą pracownicy stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami bawią się na imprezie integracyjnej. Gwoździem programu jest konkurs na hymn biura. Jeden z pracowników przed występem prosi zebranych o powstanie. I śpiewa na melodię hymnu: "Marsz, marsz Dyrektorze, każdy z nas dopomoże...".

Dyrektor Marcin Bajko dziękuje za ciepłe słowa. - Jesteście zajebiści! - krzyczy do mikrofonu. Nagrodą jest papuga w klatce. Pierwsze słowa, których trzeba nauczyć papugę? - Nie ma, wyszła - pada okrzyk z sali.

Bajko jako jedyny na imprezie występuje w garniturze - jest ważną personą w ratuszu. Ale to nie jego podpis decyduje o zwrocie przedwojennych nieruchomości znacjonalizowanych dekretem Bieruta. Oprócz posady u Hanny Gronkiewicz-Waltz dyrektor prowadzi własną działalność i dlatego nie ma pełnomocnictw do wydawania decyzji. Ważniejszy dla losów kamienic i lokatorów jest autograf wicedyrektora Jakuba Rudnickiego.

Jesienią 2012 r. Rudnicki podpisuje decyzję o zwrocie działki przy Chmielnej 70, wartej dziś ok. 160 mln zł. Wkrótce rezygnuje z etatu w magistracie. W 2014 r. odnajdujemy go jako właściciela zreprywatyzowanej willi z lokatorami przy ul. Kazimierzowskiej 34 na Mokotowie.

W kwietniu 2016 r. trafiamy na Rudnickiego w księdze wieczystej ośrodka Salamandra w Kościelisku. Jego nazwisko widnieje tam razem z nazwiskiem Roberta Nowaczyka, warszawskiego specjalisty od odzyskiwania kamienic i działek, choć obaj swą część Salamandry zdążyli już sprzedać.

To właśnie mec. Nowaczykowi Rudnicki wręczał decyzję o zwrocie Chmielnej 70. Jednym z właścicieli tej działki jest Marzena K., siostra Nowaczyka, którą w ostatni czwartek zatrzymało CBA.

Reprywatyzacja po warszawsku na BIQdata.pl [SIEĆ POWIĄZAŃ, MAPY]

Z sekretarki - milionerka

Od początku lat 90. Marzena K. pracowała w Ministerstwie Sprawiedliwości.

- Jest po psychologii, zrobiła doktorat z prawa. Ale zaczynała jako sekretarka - opowiada nam jeden z pracowników resortu. - Nadzwyczaj skuteczna w zabiegach o kolejne stanowiska, opisując rzecz dyplomatycznie. Wielu z nas dopiero dziś dowiaduje się, że ma brata mecenasa.

Lata lecą, Marzena K. jest pełnomocnikiem ds. równego traktowania w zatrudnieniu , potem naczelnikiem wydziału ds. pokrzywdzonych przestępstwem. Równolegle rozwija biznes reprywatyzacyjny. Skupuje roszczenia właścicieli nieruchomości i ich spadkobierców. W 2011 r. przejmuje kamienicę w Śródmieściu. W kolejnym roku staje się współwłaścicielką działki przy Chmielnej 70.

Kiedy w kwietniu pytamy w Ministerstwie Sprawiedliwości, czy wpisała do oświadczenia majątkowego prawa do działki wartej miliony, resort Zbigniewa Ziobry bez rozgłosu przenosi Marzenę K. do wydziału skarg i wniosków. Jest tam główną specjalistką. Przez kolejne miesiące dyrektor generalny ministerstwa ustala fakty w "postępowaniu dyscyplinarnym o podanie nieprawdy w oświadczeniach majątkowych i korektach oświadczeń w latach 2012-16".

Ministerstwo ożywia się we wrześniu, gdy piszemy o 38,6 mln zł odszkodowań, które Marzena K. dostała z ratusza. W teorii należą się one za powojenne krzywdy wyrządzone dawnym właścicielom, kiedy nie można już zwrócić działki lub budynku. W praktyce po pieniądze sięgają również łowcy roszczeń. Ostatnie 3,3 mln zł z ratusza płynie na konto Marzeny K. w grudniu 2015 r.

Nie czekając na decyzję pracodawcy, 7 września 2016 r. kobieta rezygnuje z pracy w ministerstwie. To dla resortu ułatwienie. Urzędnicy objaśniają: "Marzena K. jest urzędnikiem Służby Cywilnej, dlatego rozwiązanie z nią pracy może nastąpić po spełnieniu warunków, o których mówi ustawa (...) np. skazaniu za przestępstwo (...) bądź z własnej inicjatywy ".

Pani K. nie chce rozmawiać z "Wyborczą". Lustracją jej majątku zajmuje się teraz prokuratura. Doniesienie złożyło Ministerstwo Sprawiedliwości. "Rzeczpospolita" napisała, że była urzędniczka doniosła też na siebie samą, tłumacząc, że o milionach w oświadczeniach majątkowych po prostu zapomniała i że "jest jej wstyd".

Prokuratura zarzuca jej podawanie nieprawdy w oświadczeniach, ona przyznaje się, wychodzi z aresztu za półmilionową kaucją. Kiedy oddawaliśmy ten numer "Wyborczej" do druku, suma odszkodowań, które ratusz przyznał Marzenie K., urosła do 46,1 mln zł.

Herbatka przy Brackiej

Kilka miesięcy temu ujawniłyśmy w "Wyborczej", że zwrotu działki przy Chmielnej 70 nigdy nie powinno być. Właścicielem dwóch trzecich nieruchomości był Duńczyk. Dania to jedno z państw, którym Polska zapłaciła odszkodowania za dekret Bieruta. W BGN powinni o tym wiedzieć, bo Ministerstwo Finansów w 2011 r. wysłało do ratusza płytę CD z adresami spłaconych nieruchomości.

Nigdy nie powinna być też oddana w prywatne ręce Bracka 23, kolejny adres, pod którym spotykamy Marzenę K. To ścisłe centrum Warszawy, kilka kroków od Al. Jerozolimskich i Marszałkowskiej.

- Jesteśmy teraz własnością herbaty - wzdycha lokatorka okazałej kamienicy. Mówi o herbacie, bo właścicielem budynku jest Warszawskie Towarzystwo Handlu Herbatą A. Długokęcki i W. Wrześniewski. Słynna przedwojenna marka wciąż istnieje, cudownie ożyła, choć nikt nie zamierza handlować artykułami kolonialnymi. A stało się to tak:

W latach 90. Zofia Horska-Zborowska, spadkobierczyni założyciela firmy, idzie do kancelarii mec. Jana Stachury, pioniera prawniczych zabiegów na reprywatyzacyjnym rynku. Stachura mówi nam dziś, że na reaktywacjach spółek się nie zna. Sprawę przekazał młodemu wówczas Robertowi Nowaczykowi, który u niego terminował. - Nie wykluczam, że mogłem podpisać wniosek do sądu o ustanowienie kuratora, ale całością zajmował się Nowaczyk - wyjaśnia patron.

Na zwołane przez Nowaczyka walne zgromadzenie wspólników stawia się tylko jego klientka Zofia Horska-Zborowska (ma ok. 80 proc. udziałów). Zostaje prezesem zarządu. Jest 2004 r., towarzystwo herbaciane wstaje z martwych - a nie powinno. Reaktywacja dziwi Leszka Koziorowskiego, specjalistę od prawa rynków kapitałowych i wspólnika z kancelarii Gessel Koziorowski.

- Sprawdziłem akta - mówi. - Sędzia musiał się pomylić. Tej spółki nie powinno się wpisywać do rejestru. Wpis jest nieprawidłowy.

Dlaczego? Towarzystwo herbaciane z Brackiej nie powinno być reaktywowane, bo to jedna z firm, którą sąd nakazał zamknąć w 1953 r. Bo nie prowadziła działalności.

Działa za to - 60 lat później - pełnomocnik spółki Robert Nowaczyk. Zabiegi o reprywatyzację Brackiej kończą się sukcesem. Jerzy Mrygoń, następca Jakuba Rudnickiego w BGN, oddaje towarzystwu od herbaty 32 mieszkania i pięć lokali użytkowych.

Mieszkańcom przedstawia się nowa administratorka - Katarzyna Smolaga. Teraz mają wpłacać czynsz na konto jej firmy. Ona chodzi po mieszkaniach i zachęca do wyprowadzki. Proponuje zadośćuczynienie - po 20 tys. zł. Ludzie są zaskoczeni, tym bardziej że firma Smolagi nie ma nic wspólnego z zarządzaniem nieruchomościami. Jeszcze nie wiedzą, że w marcu posiadaczka większościowego pakietu Towarzystwa Handlu Herbatą - pani Horska-Zborowska - przegłosowała sprzedaż nieruchomości.

Na nic protesty syna przedwojennych udziałowców. W kamienicy mieszka od urodzenia, sąsiedzi pamiętają jego matkę lekarkę ratującą rannych w powstaniu. Ale ma tylko kilka proc. udziałów THH. - Nie chciałem wchodzić w reprywatyzację - opowiada. - Miałbym profity, ale żerowałbym na ludziach. A to moi sąsiedzi.

Wydarzenia nabierają tempa w kwietniu br. Nowaczyk (w imieniu spółki THH) sprzedaje Bracką pani Smoladze. Cena za kamienicę i roszczenia do gruntu jest śmieszna: milion.

- Szkoda, że takiej sumy nie zaproponowali mieszkańcom - denerwuje się jedna z lokatorek. - Więcej kosztuje u nas jedno stumetrowe mieszkanie.

Pytamy Nowaczyka, jak szukał najlepszej oferty kupna budynku. Odpowiada: - Transakcja sprzedaży nieruchomości przy Brackiej 23 nie została sfinalizowana.

Na dowód dołącza fragment aktu notarialnego: "Rozwiązanie umowy sprzedaży" kamienicy. Data - 5 września 2016 r. W tym czasie stołeczną reprywatyzacją interesują się już CBA i prokuratura. Ale to nie koniec. Ponad 9 mln zł odszkodowania próbuje wyciągnąć z kamienicy Marzena K., która kupiła roszczenia do utraconych dochodów z czynszów. Taką ścieżką idą dawni właściciele - gdyby nie pozbawiono ich własności, mogliby zarabiać na kamienicach. Marzena K. z Bracką 23 nie ma jednak nic wspólnego.

Jest poniedziałek, 10 października, dwa dni przed zatrzymaniem jej przez CBA. Pani K. wysyła na salę rozpraw adwokata. O utracone korzyści walczy Adam Starczewski, były p.o. wicedyrektora biura prawnego w ratuszu.

W rozmowie z nami mecenas zastrzega, że to jedyna sprawa Marzeny K., którą prowadzi. Wziął ją, bo na rynku prawników specjalizujących się w reprywatyzacji ostatnio krucho ze zleceniami. A Robert Nowaczyk nie mógł zająć się sprawą siostry.

Sprawa o czynsze jest w toku.

101 lat Paula Hellera

Przenosimy się kilka kilometrów dalej, na Karową 14/16. To kamienica położona opodal Pałacu Prezydenckiego i hotelu Bristol. Tu spotkamy mecenasa Andrzeja Muszyńskiego (na co dzień reprezentuje znanego kupca roszczeń Macieja Marcinkowskiego), mecenasa Roberta Nowaczyka oraz tych samych urzędników BGN, którzy zwrócili Chmielną 70.

W "Monitorze Polskim" z 1931 r. czytamy, że Towarzystwo Handlowo-Przemysłowe "Horacy Heller" zajmuje się "przemysłem leśnym i drzewnym, zużytkowaniem drzewostanów i handlem lasem". W latach 1939-40 spółka buduje na działce przy Karowej 14/16 kamienicę. Hellerowie, żydowscy fabrykanci, muszą uciekać z Polski przed hitlerowcami. Płyną do Kanady. Budynek przejmuje gestapo.

Choć w 1944 r. Karowa zostaje prawie całkowicie zburzona, kamienica Hellerów jest cała. W styczniu 1948 r. dom przejmuje państwo. Pełnomocnik Hellerów próbuje budynek odzyskać, bez rezultatu. Mieszkają tam m.in. malarz kolorysta Jan Cybis i ilustrator Jan Marcin Szancer. Po 1989 r. właścicielem kamienicy jest miasto. I tu mogłaby skończyć się nasza historia, gdyby nie jeden szczegół. Na początku XXI w. w Kanadzie odnajduje się 90-letni Paul Heller, który ma sto procent akcji przedwojennego towarzystwa i jeszcze polskiego pełnomocnika - Andrzeja Muszyńskiego.

Jak Muszyński spotkał klienta? - Paul Heller nawiązał kontakt telefoniczny, pełnomocnictwa dostałem pocztą - mówi. - Mój klient liczył, że odzyska potężny majątek spółki na Kresach. Dziś to tereny Białorusi, rekompensata jest niemożliwa.

Mecenas reaktywuje towarzystwo "Horacy Heller". Obudzona spółka ma adres w innym zwróconym budynku - przy ul. Emilii Plater 14. W sprawozdaniu finansowym za rok 2003 czytamy o sprzedaży roszczeń do nieruchomości przy Karowej 14/16. Kupił je od Hellera Mirosław Bieniek, który trudni się reprywatyzacją od lat 90. Zapłacił niespełna 40 tys. zł.

- To niewiele - mówimy Muszyńskiemu, który spinał transakcję.

- Nigdy nie angażuję się w negocjacje cenowe między stronami, kiedy nie mam takiego polecenia od klienta.

Rok 2006. Bieniek sprzedaje roszczenia spółce Plater. Jedynym udziałowcem Platera jest zarejestrowana na Cyprze firma Deldero Limited. Bieniek zostaje prezesem Platera, a Nowaczyk - pełnomocnikiem spółki.

W 2009 r. BGN zwraca Platerowi budynek przy Karowej. - Absolutny unikat, być może najlepiej zlokalizowana kamienica w Warszawie, na pewno jedna z zaledwie kilku. Tu w okolicy praktycznie nie ma mieszkań na sprzedaż - mówi nam Jarosław Jędrzyński, analityk portalu Rynekpierwotny.pl. Metr kwadratowy przy Karowej wycenia na ok. 20 tys. zł.

Dziesięć z 38 mieszkań spod numeru 14/16 miało lokatorów komunalnych. Kiedy we wrześniu br. odwiedzamy kamienicę, nie ma po nich śladu. - Odbyło się to w białych rękawiczkach. Nie było drakońskich scen, piłowania zamków - opowiada właścicielka jednego z mieszkań.

I tu znowu historia powinna się zakończyć. Reprywatyzacja była wszak aksamitna i z udziałem prawowitego właściciela. Tyle że - jak ustaliłyśmy - nigdy nie powinno do niej dojść. W 2008 r. - na rok przed reprywatyzacją - BGN pyta Ministerstwo Finansów, czy roszczenia Hellerów zostały spłacone. Zgodnie z powojenną umową Kanadyjczycy (tak jak Duńczycy) dostawali z polskiego budżetu odszkodowania za znacjonalizowane majątki. Pierwsza odpowiedź ministerstwa jest ogólna: Hellerowie dostali odszkodowanie, ale resort poprosi Kanadę o dodatkowe dokumenty. W kwietniu 2009 r. ministerstwo znów odpowiada: czekamy na dokumenty, które jednoznacznie potwierdzą, że Hellerowie dostali odszkodowanie za Karową. Mimo czekania Jakub Rudnicki z BGN zwraca Karową 14/16 spółce Plater.

Mija ponad sześć lat. Jesienią 2015 r. ministerstwo wysyła do ratusza kolejne pismo: Hellerowie dostali odszkodowanie za Karową 14/16.

Co robi BGN? Dyrektor Bajko pisze do Ministerstwa Finansów o "nieodwracalnym skutku prawnym". Plater zdążył już sprzedać wszystkie mieszkania. I to nadal nie koniec: Plater chce też odszkodowania za 28 mieszkań sprzedanych przez miasto przed reprywatyzacją. I ma apetyt na sąsiadujące z kamienicą działki liczące ok. 2 tys. m kw.

- Karowa jest spłacona? A to przyznam, że jestem mocno zaskoczony, pan Heller nic o tym nie wspominał - mówi mec. Muszyński na wieść o ustaleniach Ministerstwa Finansów. Szuka w komputerze. - Mam pismo z 2008 r., w którym Heller pyta Kanadę o odszkodowanie za Karową.

- To o spłacenie siebie samego pyta? I co mu odpowiadają?

Muszyński: - Nie wiem. Zresztą to już nie moja sprawa.

Paul Heller - jak informuje kanadyjski "Vancouver Sun" - zmarł 2 maja 2013 r. w wieku 101 lat.

Plac Zamkowy 11 i 13

Posada w kancelarii dystyngowanego mecenasa Jana Stachury to marzenie prawników. Ale dawny patron niechętnie rozmawia o Robercie Nowaczyku. Twierdzi, że nie zna go prywatnie. Nie pamięta też daty zawodowego rozstania z Nowaczykiem. - W mojej kancelarii nie ma awansów, więc naturalne jest, że młody, zaradny, pracowity prawnik chcący robić karierę odchodzi na swoje - kwituje. - Ten wyszedł z wianem.

Wiano to adresy objęte roszczeniami. Stachura wybrał te sprawy osobiście. Nowaczyk pamięta inaczej. - Nigdy nie byłem pracownikiem w zespole mecenasa Stachury.

Pewne jest, że w 2006 r. odzyskuje dla klientów kamienicę w al. Róż 10, gdzie potem przeniesie swoją kancelarię i skąd przebojem wkroczy na reprywatyzacyjny rynek.

W 2008 r. przeprowadzi osiem zwrotów, w 2011 r. - siedem. W 2012 r. pobije zawodowy rekord: dziesięć reprywatyzacji (wśród nich złoty strzał - Chmielna 70).

Poproszony przez nas o pomoc Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości z portalu Rynekpierwotny.pl, mówi, że cena metra kwadratowego niektórych zreprywatyzowanych przez Nowaczyka mieszkań może dochodzić do 25 tys. zł.

Z zestawienia, które po kilku miesiącach batalii dostaliśmy z ratusza, wynika, że wartość miejskiego majątku, który Robert Nowaczyk wywalczył dla klientów, dla siostry i dla siebie, może sięgać - według ostrożnych szacunków "Wyborczej" - nawet kilkuset milionów złotych.

Nasz bohater ma też świetną passę na odcinku odszkodowań. Miasto przelało jego klientom 96 mln zł (są w tym pieniądze, które wywalczył dla siostry). A to tylko odszkodowania za nieruchomości, których nie da się już zwrócić, np. za drogi. Kwot za utracone czynsze i sprzedane przez miasto mieszkania jeszcze nie znamy.

Ponad 70 spraw z udziałem Nowaczyka trwa. O jakie nieruchomości chodzi, dowiadujemy się z ratusza w ostatni piątek. Adresy rozsiane są po całym mieście. Dla siebie prawnik chce pereł w koronie. Dosłownie: zdobył roszczenia do dwóch adresów przy pl. Zamkowym - numerów 11 i 13. W obecnej numeracji takie adresy nie istnieją. Z naszych informacji wynika, że może chodzić o działki pod odbudowanymi po wojnie kamienicami naprzeciwko Zamku Królewskiego. To nie pierwsza kontrowersyjna reprywatyzacja pod bokiem króla Zygmunta III Wazy. Wspomniany już słynny kupiec roszczeń, Maciej Marcinkowski, odzyskał grunt nad Trasą W-Z i postawił tam biurowiec stylizowany na starą zabudowę, który zamyka pl. Zamkowy od strony Traktu Królewskiego.

Niebezinteresowne związki

Kto decydował o zwrotach wartego setki milionów miejskiego majątku?

Marcin Bajko, urzędnik z siedmioletnim samorządowym stażem, zostaje dyrektorem BGN w 2006 r. Jego poprzednika wyrzuca prezydent stolicy Lech Kaczyński, gdy dowiaduje się, że bez jego zgody oddał reaktywowanej spółce kilkadziesiąt hektarów ogródków działkowych.

Za prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz Bajko dostaje nieformalny przydomek "naddyrektor". Na zlecenie ratusza pisze kolejne projekty ustaw reprywatyzacyjnych.

Jakub Rudnicki zostaje wicedyrektorem BGN również za pierwszych rządów PiS. Gdy kilka tygodni po zwrocie Chmielnej odchodzi na swoje, zastępcą Bajki jest Jerzy Mrygoń, wcześniej radca prawny Biura. Kilka tygodni temu - po serii naszych artykułów - Bajko i Mrygoń zostają zwolnieni dyscyplinarnie. Biuro jest rozwiązane.

Przez dekadę było państwem w państwie. 400 urzędników na etatach. Kilkunastu przyznawało, że ma roszczenia dekretowe w rodzinie, kolejnych 50 nie umiało powiedzieć, czy je ma. Wśród tych 50 jest żona Grzegorza Majewskiego, do niedawna szefa warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej. Majewski jest współwłaścicielem Chmielnej, podobnie jak siostra Nowaczyka Marzena K. i jego współpracownik Janusz Piecyk

Ciekawostka: Nowaczyk zna się z adwokatem Majewskim ze studiów, a Rudnicki zna Macieja Majewskiego, brata Grzegorza (tego z ORA i od Chmielnej). Byli we władzach spółki Euroscript Polska zajmującej się tłumaczeniami. Spółka wkrótce po zarejestrowaniu dostała warte miliony zlecenia od ówczesnego Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Za przetargi w UKIE odpowiadał wtedy Jerzy Mrygoń, ten, który po latach spotka Rudnickiego w BGN, a potem zastąpi go na stanowisku.

Dwie papugi

Lato 2012. - Akt podpisany, Jakub wygrany, dziś piątek mamy, więc idziemy w tany - śpiewają na melodię "Chcemy być sobą" urzędnicy BGN startujący w konkursie na hymn biura. Oglądamy amatorski film z tamtego spotkania. Integracja trwa, śpiewają głównie chórki żeńskie.

- Czy słoneczko, czy słota, w rękach pali się robota, tu podzialik, tam dzierżawa, dużo gruntów ma Warszawa.

- Bo wszyscy w Be-Gie-Enie to jedna rodzina.

- Jeszcze Biuro nie zginęło, kiedy my żyjemy, co nam burmistrz wcześniej zabrał, Bajką odbierzemy.

Nagrodę - papugę - wygrywa przerobione "Chcemy być sobą".

Wrzesień 2016 r. Pracownicy BGN żegnają dyrektora. Jest zrzutka na prezent, wiele wzruszeń. Zwolniony dyscyplinarnie Marcin Bajko po raz ostatni sprzedaje podwładnym sery, które przywozi z Podlasia: 40 zł za pół kilo. Zamówienia zbiera sekretarka.

Papuga z konkursu wciąż mieszka przy pl. Starynkiewicza, gdzie miał swoje biura BGN.

- Siedzi bodajże w pokoju nr 105 - opowiada urzędnik. - Dokupiono jej koleżankę. "

2 komentarze:

  1. Przy zalozenu, ze Autor opisal w.wym. dzialania poprawnie, jest jasnym, ze reformy, naprawiania stosunkow, wymiana osob, urzednikow, decydentow, mija sie z celem. Potrzebne jest cos w rodzaju bomby atomowej. W rewoluje w sensie przewrotu, to ja juz nie wierze.Mety po przewrorach, tak jak po powodziach, i tak wyplywaja na wierzch. Mala to pociecha ze jeden czy drugi met utonie...
    IL

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Inspektor Lesny
    Urzedy , prokuratura i sadownictwo sa totalnie skorumpowane. Potrzebna jest terapia szokowa dla nich

    OdpowiedzUsuń