Gazeta Finansowa ujawnia: Kasa sędziowskiej kasty. Ile naprawdę
zarabiają sędziowie?
Majątki naszych sędziów często nie mają wiele
wspólnego z ich zarobkami. Przykładów na potwierdzenie tej tezy jest
dużo. Aby uniknąć trudnych pytań o pochodzenie majątków, sędziowie w
ostatnich latach robili co mogli, aby ich oświadczenia majątkowe nie
były jawne.
Operacja „Majątek”
Gdy na początku 2016 r. ze strony szefa resortu sprawiedliwości
Zbigniewa Ziobry padła zapowiedź, że wprowadzona zostanie jawność
oświadczeń majątkowych sędziów, ci zareagowali oburzeniem. Powszechnie
padały głosy, że takie rozwiązanie będzie sprzeczne z Konstytucją RP i
prawem Unii Europejskiej, jego wprowadzenie będzie zaś zagrażało ich
bezpieczeństwu. W kampanię obrony sędziów przed nowym rozwiązaniem
zaangażowała się nie tylko Krajowa Rada Sadownictwa, ale i Sąd Najwyższy
oraz wszystkie stowarzyszenia zawodowe. Jako rzecznik Krajowej Rady
Sądownictwa (KRS) sędzia Waldemar Żurek był w pierwszym szeregu
zwalczających reformy rządu PiS. Szczególnie nie podobał mu się pomysł
jawnych oświadczeń sędziów. Żurek wiele razy podnosił, że takie
rozwiązanie wystawia sędziów na cel przestępców. W listopadzie 2016 r.
przeforsowano jednak zasadę jawności oświadczeń majątkowych sędziów.
Bardzo szybko wokół majątku Żurka zrobiło się głośno. Okazało się, że po
dwudziestu latach zawodowej kariery sędzia zgromadził naprawdę spory
majątek. Żurek ma aż 21 nieruchomości. M.in. dom o powierzchni 110 mkw.,
lokal użytkowy o powierzchni 85 mkw., drewniany domek na wsi, kamienicę
w prestiżowej lokalizacji w Krakowie, której jest współwłaścicielem
(wraz z byłą żoną), a do tego liczne grunty, położone w różnych
częściach Polski. M.in. 6,8 ha w województwie łódzkim, 3,5 ha w
Rzeplinie w woj. małopolskim, 3,4 ha na Podkarpaciu, 1,5 ha w gminie
Postomino w województwie zachodniopomorskim. Trudno przez 20 lat pracy
jako sędzia zgromadzić taki majątek. W środowisku zaczęła się operacja
„Majątek”. W jej ramach sędziowie rozpoczęli przepisywanie posiadanych
dóbr na członków rodziny i bliskie osoby. Tym działaniom towarzyszył
spory pośpiech, na tyle duży, że pozostały po nich nader liczne ślady w
oświadczeniach majątkowych, które sędziowie złożyli po wejściu w życie
nowych przepisów. W jednym z nich, złożonym przez sędziego jednego z
warszawskich sądów wykazano m.in. miejsce garażowe w luksusowym
apartamentowcu, w którym najprawdopodobniej pozbył się wcześniej
mieszkania, wykazując jedynie dom jednorodzinny, którego jest tylko
współwłaścicielem. Takich śladów jest znacznie więcej. Sędziowie
zaciągali również różnego rodzaju kredyty bankowe i pożyczki,
niezależnie od tego, że mieli już te, które zaciągnęli wcześniej, aby
tylko móc wykazać, że przysłowiowo żyją „na debecie”.
Polska – raj dla sędziów
Sędziowie należą do najlepiej zarabiających grup zawodowych w Polsce,
nawet w obrębie osób wykonujących zawody prawnicze (adwokaci, radcowie,
sędziowie i prokuratorzy). Jak podaje portal wynagrodzenia.pl, średnia
pensja sędziego wynosiła w ubiegłym roku 9,94 tys. zł brutto. Co drugi
otrzymuje pensję od 7,8 tys. zł do 11,93 tys. zł. 25 proc. najgorzej
wynagradzanych sędziów zarabia poniżej 7,8 tys. zł, natomiast na zarobki
powyżej 11,93 tys. zł brutto może liczyć grupa 25 proc. najlepiej
opłacanych sędziów. Sędziowskie pensje w ostatnich kilkunastu latach
były systematycznie podnoszone. W 2012 r. sędziowie sądów apelacyjnych
zarabiali przeciętnie 12,9 tys. zł. Cztery lata później dostawali już
16,5 tys. zł. Sędziowie sądów okręgowych w 2012 r. zarabiali 11,2 tys.
zł; natomiast w 2016 r. było to już 13,9 tys. zł. Z kolei w sądach
rejonowych zarobki wzrosły z 8,8 tys. zł do 11 tys. zł. Przeciętnie
zarobki naszych sędziów wzrosły w latach 2012–2016 o prawie 3,6 tys.
złotych. To kilkakrotnie więcej niż wzrosły pensje zwykłych Polaków.
Polska wydaje na sądy, licząc jako procent PKB, więcej niż Hiszpania czy
dużo bogatsze Niemcy i Wielka Brytania. Skutkiem tego jest znaczny
wzrost liczby polskich sędziów w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców
(jest ich więcej niż w wielu krajach zachodnich), ale też znaczny wzrost
ich płac. Taka polityka wiązała się z przekonaniem rządzących, że
systematyczne zwiększanie nakładów finansowych poprawi efektywność sądów
i pozwoli im na doszlusowanie do europejskiej czołówki. Okazało się
jednak, że jakość pozostała bez zmian. Problem w tym, że większe
pieniądze nie wyleczyły chorób, których korzenie sięgają czasów
komunistycznej Polski. A jedną z nich jest korupcja.
Bezkarność systemowa
System postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów nie działa w Polsce. W
2011 r. było ich 43, w 2012 roku było ich 50, w 2013 roku było ich 75 w
2014 roku 92 i w 2015 roku było ich 50. Łącznie zatem w latach 2011–2015
sędziowskie sądy dyscyplinarne prowadziły 310 postępowań
dyscyplinarnych. Jednak tylko 11 z nich, czyli niecałe 3 proc.
zakończyło się usunięciem sędziego z urzędu. Wszyscy z wymienionych
sędziów mieli na koncie różne przestępstwa, ale o dziwo nie było wśród
nich korupcji. Można by zatem odnieść wrażenie, że korupcja to coś, co w
ogóle nie dotyczy naszych sędziów.
Korupcja bowiem w polskich sądach jest, bo zawsze w nich była. Tyle że
jej ściganie jest znacznie trudniejsze niż gdzie indziej. Dlatego
instytucje uprawnione do walki z korupcją zawsze unikały tematu
łapownictwa w sądach. Nawet gdy powstało CBA, sytuacja nie uległa
jakiejś radykalnej zmianie. Sędziowskie środowisko przez lata
marginalizowało informacje wskazujące na możliwość istnienia przekupstwa
przy wydawaniu wyroków. Tak było w wypadku sędziego Janusza K., który w
2017 r. po prawie dziewięciu latach mógł zostać prawomocnie skazany za
przyjmowanie łapówek w zamian za łagodniejsze wyroki na karę czterech
lat bezwzględnego więzienia i grzywnę w wysokości 60 tys. złotych. Gdy
stawił się do odbycia kary, długo nie pobył w więzieniu. Sąd Najwyższy
uwzględnił jego kasację i uchylił częściowo wyrok Sądu Okręgowego w
Koszalinie.
Bezkarni pozostają nawet bohaterowie afer nagłośnionych przez mediach.
Tak było w wypadku warszawskiego sędziego, który zadecydował o upadłości
kilku polskich przedsiębiorstw (m.in. spółki CLiF, Kasprzak i
Eko-Mysiadło). Ich majątek przeszedł potem w posiadanie firm, z którymi
ów sędzia był związany. Cały proceder trwał latami. Ów sędzia pomimo
postępowania dyscyplinarnego nie został usunięty z zawodu, przeniesiono
go jedynie na inne stanowisko. Gdy w końcu sam odszedł pod wpływem
presji mediów, bez przeszkód robił karierę naukową, honorowany przez
środowisko sędziowskie.
Takich wypadków było w Polsce w ostatnich kilkunastu latach znacznie
więcej. Naszą wiedzę na ten temat poszerzyły w ostatnim czasie sejmowe
komisje śledcze, a zwłaszcza Sejmowa Komisja ds. afery Amber Gold. Jej
wiceprzewodniczący, poseł Jarosław Krajewski (PiS), w marcu br.
poinformował, że komisja dysponuje odtajnioną notatką ABW z września
2012 r., która dotyczy korupcji w gdańskim sądownictwie.
W sierpniu ubiegłego roku Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury
Krajowej skierował do Sądu Okręgowego w Krakowie akt oskarżenia
przeciwko sędziemu Krzysztofowi S. byłemu prezesowi Sądu Apelacyjnego w
Krakowie. Został on oskarżony o udział w zorganizowanej grupie
przestępczej, która w latach 2013–2016 dokonała przywłaszczenia prawie
30 milionów złotych na szkodę Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Prokuratura
zarzuciła Krzysztofowi S. niedopełnienie obowiązków prezesa Sądu
Apelacyjnego w Krakowie i osobiste przyjmowanie korzyści majątkowych w
kwocie nie mniejszej niż 376 300 złotych.
Jednym z najważniejszych elementów systemu rządów komunistycznej Polski
były sądy. Pod ich patronatem wyrósł system „ustawiania” wyroków
sądowych za łapówki. Wspólnikami sędziów byli prokuratorzy i adwokaci.
Proceder ten kwitł latami, wypaczając cały system sądowniczy. Niestety,
nastała wolna Polska, sądownictwo zostało niejako wyłączone z obszaru
zmian politycznych. Teraz czas to zmienić.
Cały tekst o zarobkach sędziów ukazał się na łamach „Gazety Finansowej”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz