Panstwo opiekuncze 4
"Wielkie spoleczenstwo". Demokratyczny viceprezydent Lyndon B. Johnson przejał urząd po zamachu na prezydenta Johna Kennedy’ego. Nowy prezydent konsekwentnie wprowadzał w zycie idee "Wielkiego Spoleczenstwa".
Wybory z 1964 roku dały Demokratom zdecydowana dominacje w obu izbach Kongresu. Rzad praktycznie bez zadnych oporow przeprowadzał wszelkie swoje lewicowe idee. Prezydent autentycznie i szczerze współczuł ubogim i uciskanym.
W 1964 rpku uchwalono Ustawe o Szansach Ekonomicznych oraz Ustawy o Bonach Żywnościowych.
W 1965 roku uchwalono Ustawy o Edukacji Podstawowej i Średniej oraz wazne poprawki do Ustawy o Ubezpieczeniu Społecznym powołujace dio zycia Medicare i Medicaid.
Do nadzorowania programów VISTA, Korpus Pracy, Wspólnotowy Program Działań oraz Lepszy Start stworzono Urzędu Pomocy Gospodarczej.
Uruchomiono agendy działające na rzecz zdrowia, edukacji, szkoleń zawodowych, zapobiegania dyskryminacji zawodowej ludzi starszych i dobrobytu ludzi biednych, zwalczania ubóstwa, pomocy w rozwoju miast.
Bezpieczenstwo ruchu drogowego i lotniczego miały zapewnic nowe regulacje. Zadbano o bezpieczenstwo produktów konsumenckich. Zaczeto scigac lichwiarskie i nieuczciwe pozyczki. Przyjęto nową ustawę imigracyjną.
Prominentnym propagatorem idei Nowego Spoleczenstwa był John Kenneth Galbraith. Twierdził on ze wysoki i długotrwały wzrost gospodarczy USA da tyle srodkow ze rzad z łatwoscia sfinansuje wszelkie nowe programy z „dywidendy wzrostu”.
W latach szescdziesiatych panowało przekonaniu o skutecznosci dzialan rzadu , ktory przeciez ostatecznie zwalczył potworny Wielki Kryzys i uczynił z USA bezprecedensowa swiatowa potege gospodarcza, militarna i polityczna. Uwazano wiec ze rzad poradzi sobie takze z problemami spolecznymi.
Nowe swiadczenia i urzedy nie były poczatkowo szczegolnie kosztowne. Wewnetrzne wydatki federalne wzrosły z 34,2 miliardów dolarów w 1963 roku do 65,5 miliardów dolarów w roku 1969. Obciążenia podatkowe przynajmniej z początku, zostały utrzymane w dających się opanować granicach dzieki ekspansji pieniężnej. Narodzilo sie opiekuncze panstwo dobrobytu.
Nie ma watpliwosci co do tego ze rozwarstwienie dochodowe i majatkowe skutkuje problemami zdrowotnymi, nasileniem przemocy, wzrostem przestepczosci i narkomani, nasileniem zapadalnosci na choroby psychiczne, eskplozja postaw antyspolecznych i aspolecznych, wykluczeniem spolecznym, wzrostem wszelkich patologi społecznych, problemami z otyłoscia, nizszym komfortem i poziomem zycia przy identycznym dochodzie.
Argumentacja brytyjskiego epidemiologia społecznego Richarda G. Wilkinsona twardo trzyma sie statystycznych faktow. Jest to Eemerytowany profesor Uniwersytetu Nottingham, autor i współautor kilkunastu uznanych w swiecie publikacji.
http://www.polityka.pl/rynek/ekonomia/1557463,2,prof-wilkinson-o-nierownosciach-ktore-skracaja-zycie.read
"Od czego zależy skala nierówności?
W zamożnych demokracjach rynkowych działają dwa modele społeczne. Model o niższych nierównościach daje znacznie wyższą jakość życia. Amerykanie wydają na służbę zdrowia trzy razy więcej niż Grecy, a żyją dwa lata krócej. W USA najdłużej żyje się w stanach o niższych nierównościach, a najkrócej w stanach o dużych nierównościach. Nie ma to związku ze średnią zamożnością i z wydatkami na zdrowie. Podobnie jest z poziomem przemocy, ciąż nieletnich, otyłości, procentem więźniów w populacji, częstotliwością chorób psychicznych. Bez względu na klimat, szerokość geograficzną, kulturę, średni poziom wykształcenia i dietę te problemy rosną ze wzrostem nierówności.
Jak pan to odkrył?
Od początku pracy interesowałem się, dlaczego jedne grupy żyją zdrowo i długo, a inne chorują i wcześnie umierają. Wiadomo, że klasy społeczne różnią się pod względem zdrowia i długości życia. Przeanalizowałem długość życia osób wykonujących różne prace. I okazało się, że nie zależy ona od klasy społecznej ani od poziomu dochodów, tylko od relacji społecznych. Wiadomo już było, że kiedy jedno z małżonków umiera, w następnych miesiącach gwałtownie rośnie prawdopodobieństwo śmierci i choroby drugiego. Taki skutek mają też utrata pracy czy bankructwo. To wskazywało, że stres może być przyczyną wielu chorób i śmierci...
Mieli mniej pieniędzy, by o siebie dbać.
Sytuacja materialna zależy nie tylko od zarobków, ale też od sytuacji rodzinnej, inwestycji, odziedziczonych zasobów i nie miała istotnego znaczenia. Dzięki tym badaniom zrozumiałem, że skoro miejsce w hierarchii i stres statusowy mają taki wpływ na śmiertelność, to muszą też wpływać na inne aspekty życia. Zwłaszcza kiedy przeczytałem wyniki badań nad stresem prowadzonych na ochotnikach, którym dawano różne stresujące zadania i badano, jak ich wykonywanie podnosi poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu. Okazało się, że organizm wytwarza najwięcej kortyzolu, kiedy stajemy w obliczu „niebezpieczeństwa społecznej oceny”. Kiedy się możemy wygłupić, poniżyć, skompromitować, ośmieszyć, być źle ocenieni. To jest codzienność niższego urzędnika. Pomyślałem, że jest to też codzienność każdego, kto swój status odbiera jako podrzędny. Zacząłem badać zależność między chronicznym stresem „niebezpieczeństwa społecznej oceny” a otyłością i ciążą nastolatek. Okazało się, że jest silna korelacja. Wtedy coś zaskoczyło. Pomyślałem, że nie bieda, a chroniczny nadmiar kortyzolu jest główną przyczyną chorób i patologii na dole drabiny społecznej.
Chorujemy ze wstydu?
To była hipoteza. By ją potwierdzić, potrzebowaliśmy baz danych, które udało nam się zdobyć w USA. Policzyliśmy we wszystkich stanach zgony spowodowane chorobami zdecydowanie częściej występującymi w klasach niższych – jak choroby serca czy układu krążenia, i takimi, których częstotliwość nie jest zróżnicowana klasowo – jak rak prostaty czy piersi. Okazało się, że im bardziej występowanie jakiejś choroby jest uzależnione klasowo, tym częściej występuje ona w stanach o dużych nierównościach, a rzadziej tam, gdzie nierówności są małe. Stany się różnią pod względem zamożności i wydatków na zdrowie. Ale to nie ma istotnego wpływu na zdrowie i długość życia. To umocniło moje przekonanie, że kluczem jest duma i wstyd. Upokorzenie, że jesteśmy gorsi, słabiej wykształceni, gorzej ubrani, że mamy gorszy dom, samochód, jacht, odrzutowiec. Na każdym poziomie zamożności ostra stratyfikacja szkodzi, bo im jest ostrzejsza, tym staje się ważniejsza w naszej hierarchii wartości. A zawsze ktoś ma czegoś więcej niż my."
Przewlekly stres zabija przyjemnosc z zycia i doslownie zabija spoleczenstwa zyjace w nadmiernym rozwarstwieniu dochodowym i majatkowym.
Organizm czlowieka wspolczesnego na stres reaguje tak jak kiedys reagował zbieracz czy mysliwy - wydzielany jest hormon stresu czyli kortyzol. Pod jego wplywem jestesmy nieomal natychmiast przygotowani do walki i ucieczki. Miesnie otrzymuja duzo glukozy, przyspiesza serce, zwieksza sie cisnienie krwi, natezamy uwage i skupiamy sie na zagrozeniu.
W sytuacji przewleklego stresu kortyzol staje sie jednak zabojca.
Podnosi ryzyko cukrzycy, otyłości, wszelkich infekcji, nadciśnienia i zawału. Powoduje przewlekłe zmęczenie mięśnia sercowego. Kortyzol zużywa białko mięśniowe. Maleje masa mięśniowa. Dochodzi do chronicznego napięcia mięśni poprzecznie prążkowanych. Zaburza układ odpornościowy, sen i libido. Fizycznie degeneruje nam mózg. Pogarsza funkcjonowanie pamieci długotrwałej, obniza sprawnosc intelektualna. Stale podwyższone stężenie kortyzolu powoduje uczucie zmęczenia oraz osowiałość. Przewlekły stres czesto pozbawia człowieka odwagi i prowadzi do depresji.
To wszystko dowcipnie nazywa sie chorobami cywilizacyjnymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz