środa, 25 lipca 2018

Parę faktów o "polskich" sądach 134

Parę faktów o "polskich" sądach 134
https://www.salon24.pl/u/beem-deep/883960,stan-wyzszej-koniecznosci-w-polskiej-polityce
"Politycy, aktywiści i sympatycy totalnej opozycji często przywołują w dyskusji argument, że nie mają wyjścia i muszą naruszać obowiązujący porządek prawny, bo ratują demokrację. Ich przeciwnicy stawiają im natomiast zarzut, iż czynią dokładnie odwrotnie, czyli niszczą demokrację. Abstrahuję w tym miejscu od konkretnych przykładów oraz konkretnych nazwisk, których jest całe mnóstwo, by nie kierować dyskusji na tory personalne, czyli na manowce.

Sytuacja, w której ktokolwiek musi postępować inaczej, aniżeli stanowią obowiązujące normy prawne, nazywa się stanem wyższej konieczności. Najbardziej znane są przykłady z prawa karnego, ale podobne kwestie opisano w prawie cywilnym (gdy ktoś uszkodził czyjąś rzecz w celu ratowania przed niebezpieczeństwem). Warunkiem  sine qua non  wyłączenia sprawcy od odpowiedzialności karnej jest jednoznaczne wykazanie, iż dobro poświęcane ma mniejszą wartość od dobra chronionego. Kluczowy jest tutaj art. 26. § 1 Kodeksu karnego. Nie dotyczy to jednak okoliczności, gdy sprawca poświęca dobro, które ma szczególny obowiązek chronić (art. 26. § 4 k.k.). Tutaj moim zdaniem pięknie pasują sędziowie, angażujący się w działania polityczne pod hasłem obrony wartości nadrzędnych.

Gdyby poprzestać na tym wstępie, to - poza sędziami - zadowoleni byliby zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy totalnej opozycji. Każdy bowiem może sobie dośpiewać takie argumenty, jakie mu ślina na język przyniesie. Dlatego też w postępowaniu karnym bada się, czy zaszły obiektywne przesłanki pozwalające na wyłączenie odpowiedzialności. Zagrożenie musi być przeto obiektywnie realne oraz bezpośrednio skierowane przeciwko chronionemu dobru, zaś działania obrończe muszą bezalternatywne, czyli nie mogą być stosowane, jeśli istniały inne wyjścia z sytuacji. Wartość dobra chronionego nie może być przy tym  niższa od dobra poświęcanego. Wedle przeciwników obecnego rządu dobrem zagrożonym jest demokracja oraz system prawny. No to popatrzmy.

W mojej ocenie demokracja nie jest w ogóle zagrożona, a już na pewno nie jest bardziej zagrożona, aniżeli w latach 2007-2015. Wręcz przeciwnie. Opozycja może do woli wyrażać swoje niezadowolenie. W parlamencie, w mediach, na ulicy, a nawet za granicą. Może też swobodnie organizować działania zmierzające do przejęcia władzy w ramach reguł demokratycznych, czyli normalnych wyborów. Policja zachowuje się przy tym odmiennie niż w latach 2007-2015, czyli korzystnie dla opozycji. Owszem, i teraz można mieć czasami wątpliwości, ale kazus Wojciecha Diduszki, który bezczelnie udawał ofiarę policyjnej przemocy i jako taki był później pokazywany w światowych mediach, nakazuje szczególną ostrożność w ocenie działań służb mundurowych. Trzeba być bardzo zaślepionym, by twierdzić inaczej.

Na tym tle nieco mniej wyraziście wygląda ocena systemu prawnego. Weźmy dla przykładu Trybunał Konstytucyjny. Jakie działania podjął PiS, gdy koalicja PO-PSL wraz z SLD latem 2015 roku wybierała sobie nadmiarowych sędziów TK, a do czego nie miała prawa? Czy pamiętacie jakieś akcje łamania porządku prawnego ze strony ówczesnej opozycji, czyli głównie PiS i Kukiz '15, w celu... obrony systemu prawnego? Ja nie pamiętam ani jednej. Zakładając, że PiS w grudniu 2015 roku zrobił to samo, to mamy remis, który jednak bardzo nie spodobał się totalnej opozycji. Z pewnością dyskusyjna jest też kwestia Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Gersdorf. Argumenty obu stron są znane i wielokrotnie przewałkowane, przeto nie ma sensu powielać ich w tym miejscu. Proszę jednak zwrócić uwagę, iż kwestia ta jest dyskusyjna, ale nie jednoznaczna, czyli są obiektywne argumenty za i przeciw decyzji w sprawie prof. M. Gersdorf. Ba! Nie wykorzystano również przysługującego środka odwoławczego, w postaci skargi do Trybunału Konstytucyjnego, antycypując, że TK nie jest obiektywny i nie ma po co doń się odwoływać. Tym samym totalna opozycja wraz z sędziami strzelili sobie w kolano, albowiem nie ma mowy o stanie wyższej konieczności. Nota bene, w tym miejscu działanie opozycji przypomina mi zasłyszany kiedyś dowcip ze stanu wojennego, gdy zomowiec zastrzelił przechodnia 5 minut przed godziną milicyjną argumentując tym, że ów człowiek miał daleko do domu i na pewno by nie zdążył.

Konkludując. W polskiej polityce nie widzę stanu wyższej konieczności, która uzasadniałaby łamanie porządku prawnego w celu obrony demokracji, czyli... m.in. porządku prawnego. Dotyczy to zwłaszcza sędziów, którzy z mocy prawa są szczególnie obowiązani do ochrony obowiązującego porządku prawnego. Nie da się przeto w żaden sposób obronić działań na przykład stowarzyszeń sędziowskich Themis i Iustitia, które wręcz straszą konsekwencjami osoby zamierzające zgłosić się na wakujące stanowiska w Sądzie Najwyższym. Jeśli sędziowie zaangażowali jednostronnie się w spór polityczny, to kto będzie w razie potrzeby rozstrzygał w szczególności spory na tle stosowania stanu wyższej konieczności w polityce? W mojej ocenie środowisko sędziowskie nie tylko nie broni demokracji, ale wręcz ją niszczy ze względu na utracone korzyści osobiste. To zaś oznacza, iż sędziowie sami pięknie dowiedli, jak bardzo reforma wymiaru sprawiedliwości była uzasadniona. Argument totalnej opozycji, że trzeba było to zrobić inaczej, nie przemawia do mnie dlatego, że przez wiele lat palcem nie kiwnęła w tym kierunku mając pełnię władzy. "

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz