piątek, 18 października 2013

Zaufanie w polityce

Zaufanie w polityce

1. W badaniu przeprowadzonym przez TNS Polska w dniach 4-9 października na reprezentatywnej próbie 1000 mieszkańców Polski w wieku conajmniej 15 lat, 77% badanych negatywnie oceniło pracę rządu, a 73% pracę premiera.
Zas 19 badanych uważa, że Donald Tusk raczej dobrze wypełnia obowiązki, a tylko 1% jest o tym zdecydowanie przekonanych.

2. Tylko 4% obecnie sondowanych Włochów darzy zaufaniem rodzimych polityków i partie polityczne. Gdyby Angela Merkel mogła zostać szefem włoskiego rządu, przyjęłoby to z zadowoleniem 68% Włochów. Natomiast blisko 80% sondowanych Niemcow ufa swojej Pani Kanclerz.
Im wieksze problemy gospodarcze a zwlaszcza bezrobocie tym mniejsze zaufanie do demokratycznie obranych politykow. Na dluzsza meta zadna demokracja nie udzwignie ponad 20% bezrobocia destabilizujacego spoleczenstwo.

3. Podawane sa rozne wytlumaczenia zjawiska narastania nieufnosci w polityce od okolo 40 lat. Zjawisko to jest dobrze skorelowane z sukcesami neoliberalizmu i wytlumaczenie ze zrodlem sa patologiczne zroznicowania majatkowe i placowe jest przekonywujace tym bardziej iz wszedzie wielkie majatki powstaja ze zwiazku z polityka. Robert H. Wade jest profesorem ekonomii politycznej w London School of Economics. Uchodzi za najwybitniejszego znawcę polityki rozwojowej i przemysłowej. http://www.polityka.pl/rynek/1547645,3,robert-h-wade-o-pozytkach-z-panstwowych-inwestycji.read

"W większości krajów populizm i nieufność zamykają drogę do racjonalnych rozwiązań.
Kultura ma znaczenie.
Gospodarka jest taka jak świadomość społeczeństw. A świadomość coraz mniej sprzyja racjonalności. Rozpiętość dochodowa od lat 70. w większości krajów rośnie. Wraz z nią rośnie nieufność, także wobec państwa, które przez to słabnie i ma coraz mniejszą moc, by powstrzymywać wzrost nierówności powodujący dalszy spadek zaufania i erozję racjonalności w polityce.
W demokracji im większa rozpiętość dochodów, tym większy polityczny wpływ uprzywilejowanych, bardziej populistyczna debata i mniej się liczy interes publiczny. Najbardziej racjonalną politykę i merytoryczną debatę mają kraje o niskiej rozpiętości, zwłaszcza skandynawskie. To one najlepiej radzą sobie z kryzysem. Nie tylko ekonomicznie, lecz też społecznie. Mają najwyższe współczynniki jakości życia i najmniejsze problemy ze społecznymi patologiami. Jest ścisła korelacja między rozpiętością dochodów a patologiami społecznymi i stabilnością wzrostu gospodarczego.
Kika lat temu opisali to Richard Wilkinson i Kate Pickett w książce „The Spirit Level” („Poziomica” po polsku wyszła pod tytułem „Duch równości” – red.). Dla polityków to jest wyraźne wskazanie, że jeśli chcą zapewnić krajowi stabilny, efektywny wzrost, do oceny swojej polityki powinni zawsze używać poziomicy. Kiedy oczko poziomicy unosi się ku górze, to znaczy, że na dalszą metę będą problemy z rzeczywistym wzrostem. Przez jakiś czas można poziomicę oszukać – jak to robili Amerykanie, wpychając kraj i społeczeństwo w długi – potem jednak trzeba za to płacić. Nie tylko kosztami społecznymi, ale i kryzysem gospodarki. A koszty społeczne płacą nie tylko biedni, ale też bogaci, którzy w krajach o dużej rozpiętości dochodów są mniej szczęśliwi i dużo częściej popadają w społeczne patologie. Nierówność dotyka wszystkich – jak zanieczyszczenie powietrza.
W Polsce panuje przekonanie, że wzrost nierówności jest konsekwencją wzrostu gospodarczego.
Łatwiej jest wykazać, że jeżeli z rachunku wyłączy się owoce eksploatacji surowców, to największe nierówności są w najbiedniejszych krajach, a w krajach najbogatszych są mniejsze.
Bo kiedy bogaci przejmują większą część PKB, biedniejsi mają mniejszą siłę nabywczą i popyt krajowy gaśnie?
Inne wyjaśnienie jest takie, że rynek i transfer bogactwa od bogatych do biednych potrzebują tego samego społecznego zaufania. Społeczeństwo nieufne nie pozwoli rządowi ani na transfery, ani na urządzenie rynku. Nie będzie więc zdolne do innowacji, czyli do stworzenia takiej gospodarki, która daje wysokie dochody. Dziś ta zależność jest silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej."

4. Według danych komisji Europejskiej dotyczących udziału wynagrodzeń w PKB wynosza one w Polsce 46% przy średniej unijnej 58%. Co gorsza w okresie ostatnich 12 lat ten udział spadł aż o 10%. Tak wiec Polacy nie konsumuja sporej czesci wytwarzanego przez siebie PKB. Robia to za nich miedzy innymi zachodni wlasciciele majatku produkcyjnego. To jeden ze skutkow kolonizacji polskiej gospodarki przez kapitał zagraniczny. Na zyczenie kolonizatorow polski skorumpowany sejm od lat demontuje prawo pracy chroniace pracownikow. Nawet gdy prokuratura w koncu oskarzy pracodawce bandyte i zlodzieja to sad wymierzy mu 200 złotych grzywny. Poniewaz polska gospodarka jest prymitywna to normalnie wysoko oplacani specjalisci jak inzynierowie, programisci czy lekarze uciekaja za granice.

5. Wszedzie w swiecie gdzie uelastyczniono rynek pracy place spadały lub stagnowały. Tymczasem polskie sprzedajne kanalie klamaly jak z nut aby przekonywac jakim to cymesem jest elastyczny rynek pracy.
Heiner Flassbeck, ekonomista, były niemiecki wiceminister finansów, honorowy profesor Uniwersytetu Hamburskiego bardzo przekonywujaco i krytycznie wypowiada sie o polityce hamowania płac, uelastyczniania pracy, o calej ekonomicznej polityce Europy a zwlaszcza Niemiec.
http://www.polityka.pl/rynek/1548377,1,heiner-flassbeck-o-tym-dlaczego-uczciwosc-i-pracowitosc-szkodza.read

"Co złego jest w elastycznym rynku pracy?
Nic poza tym, że nie działa. Im bardziej elastyczny jest rynek pracy, tym niższe są płace. Im niższe są płace, tym niższy jest popyt wewnętrzny. Im niższy jest popyt, tym mniejsza jest produkcja i zatrudnienie, słabszy wzrost i inwestycje, skromniejsze wpływy z podatków, większy dług publiczny i bezrobocie. To jest pułapka, w którą wpadli Anglicy i Amerykanie, kiedy zniszczyli związki zawodowe. Za nimi poszedł Schröder, który nie niszczył związków, tylko je rozmiękczył i przekonał do zamrożenia płac. Założenie było takie, że niemieccy pracownicy nie muszą już coraz więcej wytwarzać i zarabiać. Istotniejszy jest wzrost zatrudnienia. Po zjednoczeniu i upadku gospodarki w dawnej NRD całe Niemcy miały wtedy ponad 9 proc. bezrobocia. W zamian za reformy Schröder obiecał radykalną poprawę. Rozmontował niemiecki model społeczny, skręcając w kierunku wskazanym przez neoklasyczną ekonomię Thatcher i Reagana.
I bezrobocie spadło?
Początkowo wzrosło, a potem się ustabilizowało na poziomie między 6 a 10 proc. Ale wbrew obietnicom Schrödera nigdy nie osiągnęło poziomu zbliżonego dla lat cudu gospodarczego niemieckiego modelu społecznego, kiedy wynosiło 1–2 proc. Okazało się, że teoria neoklasyczna nie działa. Ale to jeszcze nie było nieszczęście. Prawdziwy problem wynikł z tego, że jednocześnie z reformami Schrödera Niemcy weszły do unii walutowej. W strefie euro niemiecka polityka zamrożenia płac przy szybkim wzroście wydajności pracy prowadziła do rosnącej nadwyżki produkcji nad płacami i powodowała gwałtowny wzrost konkurencyjności. To działało jak faktyczna dewaluacja waluty...
Gospodarka to system naczyń połączonych. Kto niszczy swoich partnerów, ten sam sobie szkodzi. Kto doprowadza partnerów do bankructwa, ten sam ryzykuje bankructwo. To jest przypadek Niemiec"

6. Jesli nadal bedzie w Polsce spadał udzial płac w PKB i dalej bedziemy szli w kierunku kolonizacji gospodarki i trzecioswiatowej elastycznosci pracy tym bardziej politycy straca twarz i zaufanie spoleczenstwa.




2 komentarze:

  1. ad.4 ciekawe dane:
    http://www.bankier.pl/wiadomosc/W-ciagu-10-lat-place-wzrosly-o-67-procent-2912355.html
    http://www.bankier.pl/wiadomosc/Czy-oplaca-sie-pracowac-za-1600-zl-2892661.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety systematyczny spadek udzialu plac w polskim PKB jest smutna prawda. Z kolei podawana oficjalnie wielkosc transfeu zyskow z prowadzonej w Polsce dzialalnosci z pewnoscia jest silnie zanizona bowiem istnieje wiele sposobow niejawnego i nieopodatkowanego transferu

      Usuń