Standard śmierci
W listopadzie 2018 roku zmarła w wieku 93 lat samotna i bezdzietna znana wieloletnia dziennikarka i prezenterka telewizyjna PRL i III RP Irena Dziedzic. Ciało jej przez dwa miesiące leżało w kostnicy. Nie było osoby zainteresowanej pochówkiem. Pogrzeb zorganizował dopiero katolicki ksiądz. Odprawił także mszę podczas pogrzebu. Jej przypadek jak najgorzej świadczy o środowisku ludzi "kultury" w którym żyła i pracowała.
Dziedzic była TW UB/SB "Marlena". Miała męża. Gdy poznała w TV Jana Suzina, prezentera telewizyjnego została jego kochanką i rozwiodła się z mężem. Potem opuściła Suzina dla aktora Ignacego Gogolewskiego, który ją opuścił i powrócił do żony. Z TVP usunęła ją Nina Terentiew. Utrzymywała się z niewielkiej emerytury.
Śmierć całkowicie zapomnianych starszych ludzi jest poważnym i narastającym problemem w wielu krajach. W miejscowościach turystycznych położonych nad Morzem Śródziemnym (ale nie tylko tam) , często odkrywane są w fazie zaawansowanego rozkładu zwłoki ludzi, którzy tam zamieszkali na starość. Władze po ustaleniu tożsamości próbują ustalić kogo należy powiadomić o śmierci. Z reguły zawiadomiona rodzina ( szczególnie osoby niewierzące ) nie chce przyjechać i wnosi o wykonanie pogrzebu i kremacji na koszt władz.
Nie są odbierane rzeczy po zmarłych. "Rodzina" ( nawet kontakty z dziećmi nie są utrzymywane od dekad ) z reguły nie interesuję się nawet pozostawionym mieszkaniem lub domkiem wymagającym generalnego remontu. Mając w perspektywie użeranie się z sądami, administracją i skarbówką spadkobiercy nie wyrażają zainteresowania spadkiem.
Liderem w dziedzinie eutanazji ( także niedobrowolnej ) jest Holandia: "Proszę o przyśpieszenie śmierci mojej matki bo wyjeżdżam na urlop".
W pogrążonej w jelcynowskiej smucie i nędzy Moskwie trumny były tak drogie ze gołe ciała zmarłych porzucano na ulicach zmuszając miasto do pochówku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz