Statystycy sobie, a fakty sobie
https://www.pb.pl/statystycy-sobie-a-fakty-sobie-936153
"Przeładunki w portach nad Bałtykiem, jaja zjadane przez Kowalskiego, ceny materiałów budowlanych — zdaniem przedsiębiorców, m.in. te dane GUS-u zniekształcają rzeczywistość lub wręcz… mają z nią niewiele wspólnego
Przeładunki w gdańskim porcie zwiększyły się w pierwszym półroczu 2018 o 40,7 proc. — twierdzi Główny Urząd Statystyczny (GUS). Przeładowano tam aż 21,5 mln towarów. Port gdański ma silną pozycję na rynku europejskim, jest także krajowym liderem. Wskaźniki wzrostu przeładunków w działających na jego terenie terminalach mają więc wpływ na cały sektor. Według danych GUS-u, w branży wzrosły one w pierwszym półroczu o 22,8 proc. — do 45,3 mln ton. Problem w tym, że — jak twierdzi główny zainteresowany — na te dane należy patrzeć z przymrużeniem oka, a o rzeczywiste wartości lepiej pytać bezpośrednio przedsiębiorców.
— Dane na temat przeładunków w Porcie Gdańsk zawarte w raporcie GUS-u nie są odzwierciedleniem stanu faktycznego. Wspólnie z GUS-em dążymy do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji — informuje Agata Kupracz, rzecznik gdańskiego portu.
Informuje, że na 30 lipca zaplanowano konferencję prasową, podczas której zostaną podane rzeczywiste wartości portowych przeładunków.
Jedzmy jajka…
Wkrótce z pracownikami GUS-u spotkają się dostawcy jaj, kwestionujący sposób liczenia ich spożycia. Przed laty szacowano je w Polsce na 150-160 sztuk rocznie na głowę, jednak w 2016 r. Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz (KIPDiP) podała, że spożycie przeciętnego Polaka wynosi nawet o 100 sztuk więcej. Była też przekonana, że do tych samych wniosków dojdzie GUS, który zmieniał wtedy metodykę zbierania danych o wielkości krajowej produkcji. Tak się na razie nie stało, więc branża liczy na zmianę sposobu wyliczeń.
— Lada moment spotkamy się z GUS-em, m.in. w sprawie tych statystyk, i będziemy przekonywać urząd do zmian. W interesie obu stron jest to, żeby dane były jak najwyższej jakości — mówi Mariusz Szymyślik, dyrektor KIPDiP.
…i porzeczki
Do zmiany zasad wyliczeń statystycznych przekonali już natomiast GUS dostawcy porzeczek. Przed kilkoma laty głośny był spór plantatorów czarnych porzeczek dotyczący szacunków zbiorów tych owoców, podawanych przez urząd. Producenci zarzucali urzędnikom, że są zawyżone, co wpływa na spadek cen czarnych porzeczek w skupie, bo przetwórcy mają argument w postaci wysokiej podaży.
— Interweniowaliśmy w ministerstwie, potem było spotkanie w GUS-ie i pismo wyjaśniające. Tłumaczyliśmy, że podawanie szacunku zbiorów w jednej ogólnej kategorii „porzeczka”, która zawiera porzeczkę czarną, czerwoną, białą oraz zbiory z plantacji i ogródków działkowych, jest niewłaściwe i wprowadza wszystkich w błąd. Urząd w końcu to skorygował — zaczął zbierać szacunki od producentów i rozdzielił różne rodzaje porzeczki — mówi Marian Gąsior, członek zarządu Krajowego Stowarzyszenia Plantatorów Czarnych Porzeczek.
Pilotaż na budowie
Teraz natomiast GUS do zmiany zasad liczenia wskaźników cen materiałów budowlanych przekonują wykonawcy inwestycji. Dotychczas urząd zbierał od nich dane określane na podstawie cen materiałów przewidzianych przez wykonawców w ofertach. Nie są to jednak kwoty, które przedsiębiorcy budowlani faktycznie płacą za towary kupowane na potrzeby bieżących kontraktów. W efekcie firmy budowlane od miesięcy twierdzą, że ceny materiałów szybują, ale w statystykach GUS-u, wykorzystywanych do określania wskaźników waloryzacji kontraktów budowlanych, nie widać cenowego rajdu. Po konsultacjach z przedsiębiorcami, od lipca tego roku, GUS uruchomił program pilotażowy, zmieniający zasady analizowania cen materiałów używanych do budowy dróg i mostów. W listopadzie poznamy wyniki — w optymistycznym scenariuszu już w przyszłym roku będzie można urealnić dane do waloryzacji kontraktów drogowych.
Rafał Bałdys-Rembowski, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, zwraca jednak uwagę, że nowych danych nie będzie można wykorzystać w sektorze kolejowym, gdzie nie ma żadnych ogólnopolskich analiz cenowych, które mogłyby służyć za podstawę indeksacji umów. Tymczasem wykonawców modernizujących linie kolejowe także dotykają skutki podwyżek.
Wady wrodzone
Dane GUS-u o przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniu w sektorze przedsiębiorstw, a więc te najczęściej komentowane (tylko te dane urząd publikuje co miesiąc), także mają dwie wrodzone wady.
Pierwsza to podawanie jedynie wartości średniej. Obraz polskiego rynku pracy, który wyłania się z publikowanych co miesiąc statystyk, dużo lepiej przystawałby do realiów, gdyby w parze ze średnią na rynek trafiały w szczególności informacje o medianie czy dominancie zarobków. Pierwsza statystyka wyznacza wynagrodzenie środkowe (połowa pracowników zarabia w granicach tej wartości). Druga odnosi się do wartości, która pojawia się najczęściej — w przypadku płac informuje więc o konkretnej stawce, którą otrzymuje najwięcej ludzi. Medianę, dominantę i dużo więcej ciekawych statystyk znajdziemy w publikacji GUS-u „Struktura wynagrodzeń według zawodów”. Sęk w tym, że pojawia się ona co dwa lata, a ostatnia (opublikowana w listopadzie 2017 r.) opisuje stan na październik 2016 r. Wtedy — jak w niej czytamy — przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej (dla jednostek o liczbie pracujących powyżej 9 osób) wyniosło 4346,76 zł, mediana — 3510,67 zł, a dominanta zaledwie 2074,03 zł. Różnice są więc ogromne.
Drugi mankament miesięcznych danych GUS-u o płacach „zaszyty” jest w dopisku — sektor przedsiębiorstw. Wówczas nie uwzględniamy ani pracowników sektora publicznego, ani finansowego (m.in. banków), ani najmniejszych firm (dane odnoszą się do firm zatrudniających co najmniej 10 osób).
Nie uwzględniamy więc sporo. Z danych BAEL wynika, że w I kw. 2018 r. w Polsce pracowało ok. 16,3 mln osób. Z kolei dane GUS-u wskazują, że tym czasie przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wynosiło ok. 6,2 mln. Mówimy więc zaledwie o 38 proc. z ogólnej puli pracowników. GUS zapowiedział, że do płynących z różnych branż zarzutów odniesie się dzisiaj."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz