On Genetic Interests: Family, Ethnicity, and Humanity in an Age of Mass Migration
Fragmenty książki Franka Saltera " On Genetic Interests: Family, Ethnicity, and Humanity in an Age of Mass Migration" w tłumaczenieu Tadeusza Korzeniewskiego.
"Pomimo rosnącego wpływu międzynarodowych korporacji i instytucji nie poczuwających się do lojalności wobec żadnego narodu, państwa nadal posiadają znaczną pozycję. Paradoksalnie, kurczący się globalnie świat może w rzeczywistości spowodować wzrost ich znaczenia.
Prawowitość narodowej władzy, opartej na powieleniu plemiennej strategii grupowej, daje państwu narodowemu zmasowaną siłę altruizmu, z którą nie mają szans konkurować nastawione na zysk największe nawet przedsiębiorstwa. Owszem, ludzie biznesu podejmują ryzyko komercyjne wkalkulowane w proces bogacenia się, ale tylko rodziny i narody, i ich symulakra, mogą dobrowolnie skłaniać ludzi by ryzykowali dla wspólnoty życie lub odnosili rany. Heroizm i solidarność nie są optymalną praktyką biznesową, co stanowi deficyt motywacyjny u tych, którzy chcieliby przedkładać władzę finansową nad władzę polityczną.
Natomiast państwo narodowe dysponuje nadwyżką kapitału altruistycznego, który uprawnia je do rozwijania ekonomii vis-á-vis świata zewnętrznego. Zdolność państwa narodowego do sukcesu w ramach ekonomii międzynarodowej zależy od zdolności rządu do pobudzania współpracy między wewnętrznym rynkiem pracy a kapitałem, i zapewnienia dóbr wspólnych potrzebnych obywatelom w rywalizacji z innymi narodami. Przy czym jedno nie wyklucza drugiego: państwa narodowe mogą umożliwiać swojemu społeczeństwu korzystanie z operatywności rynków globalnych, przy jednoczesnym zazdrosnym strzeżeniu własnej tożsamości narodowej i własnego interesu genetycznego. Państwo etniczne, zwłaszcza kiedy chroni je bezpośrednio do tego odwołująca się konstytucja etniczna, w której centrum znajdują się prerogatywy etniczne większości, byłoby potężnym instrumentem do wypełniania tej misji.
Pasożytnictwo elit
Kontrolowanie w globalnej ekonomii "gapownictwa" [free riding, jazdy na gapę] elit to problem przed którym stają wszystkie narody. Z tym że problemem nie jest tu nierówność wynikająca z różnic w produktywności. To powinno mieć miejsce, aby talent twórczy i inicjatywa były wynagradzane. Problem jest węższy: chronić przeciętnego obywatela przed pasożytnictwem elit.
Dzieje się tak w wypadku kiedy państwo, wspierane przez podatki i altruistyczne działania płynące z szerokiej bazy obywatelskiej, decyduje się promować partykularne interesy jakiegoś segmentu społecznego, w taki sposób, że w rachunku netto będzie to transfer zasobów z tej bazy do poszczególnego segmentu. Jednym z wyjść jest tu opodatkowanie redystrybucyjne, które sprawia, że wszyscy obywatele odnoszą korzyści z wymiany międzynarodowej. To, że znaczne podatki nie muszą hamować aktywności produkcyjnej, można zobaczyć w państwach Europy zachodniej, z których szereg ma przeciętny dochód porównywalny ze Stanami Zjednoczonymi, ale w odróżnieniu od Ameryki mają one szczodre programy świadczeń społecznych i pomocy zagranicznej. Te społeczeństwa są etnicznie jednolite w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi, lub też przeniosły wiele rządowych funkcji na etnicznie wyodrębnione regiony, jak w przypadku Belgii. Odnoszą one także korzyści z operatywności, którą umożliwia etniczna jednolitość, na przykład w szkolnictwie i egzekwowaniu prawa, w połączeniu z większą kooperatywnością między organizacjami pracowniczymi i korporacjami.
Wysoki podatek progresywny może zminimalizować ryzyko "gapownictwa" elit, ale może także spowodować wypływ wielu najbardziej dynamicznych i twórczych obywateli i ich firm poza granice kraju. Z punktu widzenia elit biznesu mających sposób wyjścia wobec takich metod, płacenie podatków jest sprawą wyboru. Płacenie podatków staje się wtedy albo korzystną praktyką biznesową (np. zaskarbianiem przychylności przyjaznego państwa), albo autentyczną filantropią - altruizmem. Generalnie altruizm jest bardziej adaptywny, tj. zachowujący lub powiększający reprezentację genetyczną przyszłych pokoleń, jeśli jest nakierowany na dobro wspólne selektywnie wspierające jakąś etnię [ethny], np. państwo etniczne, niż na rzecz dóbr publicznych. (Etnia to grupa w mniejszym lub większym stopniu związana powinowactwem krwi – tłum.)
Jednakże podatki płacone dobrowolnie są zazwyczaj niższe w porównaniu z wymuszonymi i przez to umożliwiają "gapownictwo" narodowych elit i podważają narodową strategię grupową. Jest zatem rzeczę rozważną by państwa narodowe współpracowały w ograniczaniu ilości tzw. rajów podatkowych, którymi są zazwyczaj małe państewka eksploatujące w ten sposób podatników najbardziej produktywnych ekonomii narodowych. Podatnicy ci zapewniają edukację i możliwość startu przedsiębiorcom i wspomagają rozwój ich biznesów - po to tylko, by zysk z tych biznesów został wyprowadzony z ich kraju bez żadnej znaczącej redystrybucji.
Najbardziej destruktywną formą "gapownictwa" elit biznesu jest promowanie masowej imigracji niskopłatnej siły roboczej. Jeżeli nie udaje się zablokowanie tego bezpośrednie, strategią z drugiej linii jest sprawienie by biznesy osiągające zysk z tej imigracji pokrywały wszystkie koszty z nią związane. Z istoty jej dużej skali, masowa imigracja jest migracją słabo wykształconych robotników fizycznych raczej niż profesjonalistów i fachowców. W związku z tym typowo jej koszt netto ponoszą rodzimi podatnicy z powodu dodatkowego inwestowania w nauczanie języka, świadczeń społecznych, zakwaterowania i utrzymania infrastruktury, jak kanalizacja i woda, i kształcenia dzieci. W sytuacji kiedy biznesy zabiegające o liberalne prawa imigracyjne nie opłacają tych kosztów, robić to musi zwykły podatnik, jednocześnie przymuszony konkurować o płacę z nowoprzybyłymi. Rozgrywki zakulisowe napędzające ten proces bywają brudne, jak w wypadkach kiedy biznesmen dokonuje wpłat na fundusz wyborczy polityka w zamian za głos popierający liberalizację prawa imigracyjnego. Taki biznesmen, w istocie rzeczy, przekupuje polityka by ten dał mu pieniądze podatnika a stanowiska pracy rodzimych robotników oddał obcokrajowcom. Uniemożliwienie takiego "gapownictwa" przesunie ekonomiczny ciężar imigracji na tych, którzy ciągną z tego profit.
Organizacje międzynarodowe takie jak ONZ są potencjalnie groźne, gdyż mogą być użyte jako instrumenty "gapownictwa" elit. Największym potencjalnym zagrożeniem jest rząd światowy, który mogłby narzucić skrajny humanizm przez redystrybucję zasobów, terytoriów i populacji.
Jazda na gapę mniejszości etnicznych: multikulturalizm
Multikulturalizm i inne odmiany etnicznego pluralizmu będące dziś w modzie w większości społeczeństw zachodnich są rodzajami etnicznych reżymów, których większości etniczne powinny z pewnością unikać. Proporcja reprezentacji tych większości względem innych etni [ethnies] w państwie nie jest zachowana; żaden reżym multikulturowy nie ma wprowadzonych politycznych mechanizmów zabezpieczających udział większości etnicznej w rozdziale dóbr czy statusu. Na przykład na amerykańskich uniwersytetach wykładowcy i studenci wywodzący się z grupy Eurochrześcijan, założycielskiej etni kraju, reprezentowani są znacznie poniżej ich proporcji w generalnej populacji kraju. W końcu lat 1990. studenci tej grupy w Uniwersytecie Harvarda stanowili tylko około 25% wszystkich studentów, dużo poniżej jej ok. 70-procentowego udziału w populacji USA. Podobny trend jest wyraźnie widoczny w Australii. Wieloetniczne o dużym udziale imigrantów społeczeństwa nie są dobrą bazą etnicznego przetrwania, gdyż większość imigrantów do tych społeczeństw wywodzi się z genetycznie odległych etni.
Jest również ten problem, że żadne multikulturowe społeczeństwo nie wydziela niezbywalnego obszaru jako zaplecza, w wypadku gdyby jego większość etniczna została przez inne etnie przytłoczona, podczas gdy Stany Zjednoczone, Kanada, Australia i Nowa Zelandia zapewniają miejscowym aborygenom takie niezbywalne terytoria. Jest generalny trend, że członkowie tej samej grupy etnicznej skupiają się w tych samych dzielnicach, gdzie czują się bardziej swojo. Znane jest powszechnie w społeczeństwach zachodnich zjawisko tzw. białej ucieczki [white flight] z przedmieść i miast - i nawet całych stanów w wypadku USA - w których populacja osiąga wysoki procent imigrantów nie-Europejczyków. Ale ponieważ nie istnieją regiony zarezerwowane dla Europejczyków, to zachowanie takie nie hamuje spadku "genetycznej konkurencyjności" [genetic fitness] Europejczyków wewnątrz kraju. Ucieczka do innej zony unitarnego statku w państwie, które przyzwala na imigrację wymienną [replacement immigration - obniżanie udziału założycielskiej etni w populacji kraju], jest jak przestawianie leżaków na tonącym Titanicu.
Patologie prawicy i lewicy
Wszystkie ideologie niosą w sobie zamysły i wartościowania w wyniku których ludzie w określony sposób będą rozdzielać ograniczone środki materialne i potencjał osobowy, którymi dane im będzie dysponować w ich cyklu życia. Każda zatem ideologia będzie miała określony wpływ na stopień sukcesu reproducyjnego osób w sferze jej wpływu.
Na przykład hiper-indywidualizm, tak współcześnie powszechny w cywilizacji Zachodu, koncentruje się na osobistym zadowoleniu kosztem życia rodzinnego; wielu zaniedbuje biologiczną reproducję, pomimo dobrego zdrowia i posiadania wystarczających środków materialnych. Indywidualizm sprzyja tworzeniu przyrostu ekonomicznego, ale atomizuje rodziny i etnie, i wystawia te ostatnie na niebezpieczeństwo wyparcia i podporządkowania przez inne etnie. Nie będzie chyba niedorzecznym określenie akceptacji przez społeczeństwa hiper-indywidualistyczne imigracji wypierającej i zastępującej ich własną grupę etniczną jako zachowania patologicznego. Tu porównam niektóre z patologii dwóch ideologii, ideologii narodowej i ideologii humanistycznej, które we współczesnym świecie identyfikuje się zazwyczaj z - odpowiednio - polityczną prawicą i polityczną lewicą.
Ideologia narodowa jest bliższa rzeczywistości jeśli idzie o uzwględnienie etnicznego pokrewieństwa, niż współczesny humanizm, jakkolwiek w wypadku ideologii narodowej jest to zazwyczaj sentyment wyrażany bezrefleksyjnie. Ale taki jaki jest, instynkt nacyjny jest uczciwszym doradcą jeśli chodzi o zabezpieczenie genetycznego interesu grupy, niż humanizm (z zastrzeżeniem, że bierze się tu pod uwagę tylko tych, prawdziwie oddanych patriotów narodowych, którzy nie robią z doktryny narzędzia do wprowadzania w życie antytetycznych nieraz programów). Bezsprzecznie, określając naród jako rodzinę a współplemieńców jako braci i siostry, adherenci ideologii narodowej nawiązują do genetycznego podłoża rzeczywistości. Metafora pokrewieństwa przydaje ideologii narodowej emocjonalnej autentyczności i głębi jakich trudno doszukać się wśród ideologów humanizmu, których powracające apele o "uniwersalne braterstwo" sugerują, że trudno jest trwać w stanie abstrakcyjnej życzliwości bez odwołania się do więzów krwi.
Te bezsprzecznie autentyczne uczucia humanistów są wyrazem sympatii do łatwo dających się unaocznić demograficznych kategorii nieszczęścia i cierpienia - jak głodujące dziecko, rozpaczająca matka, zabity czy zmaltretowany żołnierz. Obrazy te poruszają także zwolenników ideologii narodowej, ale dochodzi tu dodatkowy ból w przypadku kiedy cierpiącymi czy ofiarami są członkowie własnego narodu. Odrzucenie przez lewicę kategorii naturalnych niejako z definicji, włącznie z realnością genetycznych podstaw etniczności, jest niezgodne ze stanem faktycznym w większości wypadków, w których plemiona i narody są grupami o wspólnym rodowodzie biologicznym, i jeszcze bardziej tam, gdzie granice etniczne odzwierciedlają stosunkowo znaczne przeskoki w ukształtowaniu genetycznym. Ale błąd nie leży tu tylko na lewicy. Nacjonaliści etniczni często nieproporcjonalnie intensyfikują i komunalizują narodowe więzy krwi, przedkładając interes ideologii nad rzeczywistość; przy czym "fikcyjne powinowactwo", jakim określają to stanowisko niektórzy analitycy, nie jest fikcyjne w tym, że ktoś odwołuje się do pokrewieństwa które nie istnieje, tylko że wyolbrzymia znaczenie więzów krwi, które niewątpliwie są realne.
Czasami przekonanie natywistów, że interes krwi jest ich motywacją w obronnej lub agresywnej polityce zagranicznej, jest najzwyczajniej nieprawdziwe, ponieważ naród przeciwko któremu występują jest blisko spokrewniony z ich własnym narodem, czy też segment ich własnej społeczności nie podziela genetycznego interesu, jeśli chodzi o to konkretne stanowisko w rywalizacji narodów. Francja, ojczyzna nowoczesnej ideologii narodu jako siedliska kultury, jest genetycznie zróżnicowana, jej główny język będący wynikiem stosunkowo niedawnej - biorącej początek we wczesnym Średniowieczu - dominacji przez zromanizowanych Franków. Pomimo dominacji języka francuskiego płynącej z centrum władzy w Paryżu, na całym obszarze Francji w dalszym ciągu występują różnice w dialektach i językach w sposób znaczący pokrywające się z różnicami genetycznymi między poszczególnymi grupami. "Występuje zatem jakaś rzucająca się w oczy współzależność między genetyką a mozaiką językową Francji" (Cavalli-Sforza). Generalnie w zachodniej Europie tożsamości regionalne mogą nakładać się zgodniej z genetycznym interesem niż ma to miejsce w wypadku odgórnie spływającej tożsamości narodowej Francji. Ta ostatnia wykazuje największą genetyczną odrębność w kontekście grup nie-europejskich.
Natywiści często ignorują lub bagatelizują wypadki intra-etnicznego współzawodnictwa, co prawdopodobnie w ostatecznym rozrachunku działa na szkodę uboższych członków ich własnej grupy. Także odchylenia genetyczne poszczególnych jednostek i małżeństwa mieszane gwarantują niejako, że genetyczny interes niektórych członków grupy będzie również genetycznym interesem innych grup, doprowadzając do konfliktu interesów między członkami grupy nie będącymi adresatami nacjonalistycznej doktryny w wydaniu autorytarnym. Inną słabością ideologii narodowej z punktu widzenia korzyści genetycznego rozwoju grupy jest fakt, że niepospolita mobilizująca energia genetycznych metafor może być użyta w celach wzajemnie destruktywnych. Przykładem Niemcy okresu Narodowego Socjalizmu.
Można tu użyć ekonomicznej analogii "spekulacyjnej bańki", która może wytworzyć się w jakimkolwiek miejscu gradacji genetycznego interesu (osoba, rodzina, etnia, ludzkość), jakkolwiek ryzyko rośnie gwałtownie wraz ze spadkiem koncentracji tego interesu. Najbardziej znane tu spekulacyjne bańki to masowo wyniszczające wojny XX wieku, i podobnie destruktywne konlikty klasowe tego okresu. Leninowsko-stalinowska wersja skrajnego humanizmu przedstawiała sobą ogromną inwestycję bogactwa (z którego zrezygnowano) i krwi (rozlanej) dla żadnej ewentualnej korzyści genetycznej. Strach przed zmorą tego eksperymentu pośród europejskiej klasy średniej miał udział w powstaniu faszyzmu, który zapoczątkował II Wojnę Światową. Choć Włochy i Niemcy są dużymi skupiskami etnicznego interesu genetycznego, totalna destruktywość wojny zainicjowanej przez faszyzm, wyniszczającej w równym stopniu napastników i ofiary, była spekulacyjną bańką ogromnego wymiaru. Faszyzm jest nadinwestycją w interesy narodowe kosztem interesów indywidualnych i interesów grup odmiennych. Społeczeństwa te mogłyby uniknąć tragedii, gdyby ci którzy zainwestowali w eksperyment komunistyczny i eksperyment faszystowski nie potracili rozumu w ekstremalnych okolicznościach historycznych, i gdyby zachowywali bardziej wyrównaną alokację interesu genetycznego w genetycznym portfolio: osoby, rodziny, etni, ludzkości.
Humanistyczna patologia społeczna dochodziła do głosu rzadziej niż nacjonalistyczna patologia społeczna, być może dlatego, że ideologia humanistyczna nie jest tak intuitywnie pociągająca. W przeszłości działała głównie na kosmopolitów i intelektualistów. Dzisiaj, władność nowoczesnych mediów w transmisji obrazów z miejsc kryzysu na całym globie do każdego siedzącego wygodnie w swoim pokoju obywatela sprawia, że elitarna w przeszłości idea coraz bardziej się upowszechnia.
Można rozumieć, że skrajni humaniści nie mają ochoty traktować interesu genetycznego poważnie. Aby trwać w swoim olimpijskim dystansie do więzów rodowych i etnicznych jakikolwiek humanista akceptujący, że ludzie to rozwinięte zwierzęta powodowane określonymi interesami, nie będzie miał wyboru jak tylko zaprzeczyć konkretom etniczności i rasy. W przeciwnym wypadku jakiś rodzaj lokalnej przynależności może mu się polecić jako zgodny z jego przekonaniem wyjściowym. Zamiast tego, humanista wybiera opcję podtrzymywania absurdu, że wszyscy ludzie są jednakowo spokrewnieni tak wewnątrz etni, jak pomiędzy nimi. Istotnie, to stanowisko propagowane jest czasem przez chcących trwać na swoim humanistycznym stanowisku, jakkolwiek zrozumiałe jest, że nie oferuje się tu zbyt wielu analiz wspierających. Wyjątkiem jest tu argument Richarda Lewontina, że "tylko" 10-15 procent zróżnicowania genetycznego zachodzi między populacjami; oszacowanie potwierdzone w późniejszych badaniach. Niemniej jednak ten procent zróżnicowania etnicznego byłby równoważnikiem pokrewieństwa między dziadkami a wnukiem, lub między rodzeństwem przyrodnim.
Tragedia polityczna i ekonomiczna, która zawsze towarzyszyła próbom ustanowienia skrajnego humanizmu w całych społeczeństwach, spowodowana była w części brakiem ludzkiego współodczuwania ze strony humanistycznych elit do narodu, którym im przyszło rządzić. W Umowie społecznej Rousseau potępił kosmopolitę jako kogoś kto "udaje że kocha cały świat, aby mógł nie kochać nikogo". Jak można się spodziewać, humanizm jest atrakcyjny w epoce indywidualizmu. Słowa Rousseau wskazują na dużą przewagę ideologii narodowej nad humanizmem w tym, że autentyczny narodowiec odczuwa silną więź z tymi, którymi chce rządzić, podczas gdy lider humanista, pomimo szlachetnych uczuć dla konceptu ludzkości, nie jest lojalny w stosunku do jakiegokolwiek podzbioru ludzkiej populacji, w ten sposób będąc stosunkowo nieskrępowany w traktowaniu go instrumentalnie. Komentując życzenie jednej z pracownic opieki społecznej by otworzyć podwoje Ameryki dla wszystkich biednych tego świata, jeden z wczesnych socjologów, Edward Ross (1866-1951), tak wyraził swój emocjonalny partykularyzm jeśli chodzi o interes reprodukcyjny jego narodu:
Nie jestem jednym z tych, którzy zamartwiają się ludzkością a zapominają o swoim własnym narodzie; którzy litują się nad żywymi, ale nie nad nienarodzonymi. Dla mnie ci, którzy mają przyjść po nas, tak samo wyciągają upraszające ręce, jak masy po przeciwnej stronie globu. Ani nie uważam Ameryki za coś co można zużytkować szybko i radośnie na rzecz stłoczonych milionów w zapóźnionych krajach. A co jeśli zatłoczymy się a oni nie przestaną takimi być?
Jej uczucie dla widocznego obcego u bramy było tak gorliwe, że nie miała ona uczuć dla niewidocznych dzieci naszych biednych, którym szanse będą odjęte; ani dla tych u bramy Bycia, którzy mogliby przyjść na ten świat, ale nie przyjdą.
Gapowicze [free riders, pasażerowie na gapę] to zasadniczy ewolucyjny problem dla humanizmu. Jednostki, które w jakimś stopniu zachowują etniczną spójność i przyjmują strategie wspólnotowe mają większe szanse zachowania i powiększenia swojego etnicznego interesu, ze szkodą tych jednostek, które rezygnują z altruizmu kompletnie, lub rozdają go bezkrytycznie. Stąd, strategie grupowe są wrogiem humanizmu (i indywidualizmu). Skrajny humanizm, w którym poświęca się tyle na rzecz ludzkości w ogóle, byłby realistyczny tylko wtedy, gdyby był poinformowany i moderowany wiedzą o indywidualnych i etnicznych interesach genetycznych. To powściąganie musiałoby brać pod uwagę polityczne, prawne i ekonomiczne mechanizmy chroniące te interesy przed pasażerami na gapę. "Socializm państwowy" sformułowany przez Stalina pokrywał się z niektórymi z tych kryteriów, ale w rzeczywistości opierał się na solidarności umożliwionej przez rosyjskie uczucia narodowe. Przezorne państwo mogłoby zachować niski stopień uniwersalnego altruizmu, przekazując pewne dobra potrzebującym w świecie po zaspokojeniu potrzeb własnego narodu. Jednakże, najwyższy możliwy altruizm globalny byłyby możliwy pod rządem światowym. Ten rząd zmonopolizowałby użycie siły w rozstrzyganiu sporów i zapobiegałby strategizowaniu grupowemu na niższym poziomie przez odstraszanie, kary i indoktrynację. Nie byłoby równowagi sił narodowych, tylko scentralizowane państwo światowe, ponieważ jakakolwiek jednostka narodowa mająca możliwość strategizowania byłaby potencjalnym gapowiczem względem altruizmu uniwersalnego. Wyglądałoby zatem, że wybór byłby między skrajnym humanizmem a wolnością."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz