Czy
będzie kryzys w Chinach 94
Z
nastrojami społeczeństwa musieli się liczyć dyktatorzy i reżimy
totalitarne, nawet Adolf Hitler i Józef Stalin. Aż do klęsk
militarnych zadanych III Rzeszy na wschodzie przez ZSRR nastroje
Niemców były bardzo dobre. Opozycja w Niemczech nie istniała a
swojego wodza Niemcy uwielbiali. W państwach komunistycznych
bezpieki niejawnie rejestrowały stan nastrojów społeczeństw. Do
połowy lat siedemdziesiątych gdy poziom życia w PRL szybko się
poprawiał nie było żadnej opozycji. Dopiero gdy zaczął się
kryzys pojawiła się opozycja, kto wie czy nie finansowana przez CIA
i zachodnie wywiady.
Rząd
chiński wiele może ale i on musi się liczyć z nastrojami
społeczeństwa.
W
spokojnych czasach dobrobytu gdy zapomnieniu uległa wojna i kryzys,
społeczeństwa martwią się rzeczami banalnymi. Parlament
Europejski zlecił cykliczne sondaże opinii Eurobarometr.
Najbardziej Europejczyków martwią ( 30 %) rosnące ceny żywności,
mieszkań i paliw. I to w sytuacji gdy w całej Unii ceny żywności
podniosły się średnio o niepełne 2 % a ceny paliw spadły. Czyli
generalnie chodzi o inflacje. 17% Europejczyków martwi się zdrowiem
i zabezpieczeniem społecznym, 16 % zarobkami, 10 % zmianami
klimatu, bezrobociem i systemem edukacji, 6 % martwi się
przestępczością i migracjami, a jedynie 3 % terroryzmem.
Pamięć
ludzka jest krótka. Oszuści obiecywali w Polsce że transformacja
ustrojowa szybko wygasi wszczętą inflacje. W rzeczywistości
inflacja spadła poniżej 10% po 12 latach i to głównie skutkiem
zbrodniczego „chłodzenia gospodarki” zakończonego kryzysem i
spadku światowej koniunktury. Ci którzy teraz ględzą o wzroście
cen warzyw i owoców spowodowanym suszą powinni rzucić okiem na
dane poniżej. Może odświeży im to pamięć.
Inflacja
w Polsce:
1989
251,1%
1990
585,8%
1991
70,3%
1992
43,0%
1993
35,3%
1994
32,2%
1995
27,8%
1996
19,9%
1997
14,9%
1998
11,8%
1999
7,3%
2000
10,1%
2001
5,5%
Dlaczego
USA używają retoryki wojennej w sporze handlowym z Chinami i Europą
? Jeszcze po II Wojnie w USA modna była idea „dochodowych wojen”,
którą ostatecznie skompromitowała dopiero wojna w Wietnamie.
Amerykanie en masse nie wiedzą co to jest wojna i ma to odbicie w
sondażach opinii publicznej i działaniach polityków.
W
latach 1846–1848 trwała regularna wojna amerykańsko -
meksykańska. Powodem wojny było przyłączenie w 1845 roku do USA
zbuntowanej meksykańskiej prowincji, Republiki Teksasu. Amerykańscy
osadnicy lekceważąc Meksyk do którego formalnie należał ten
obszar od 1836 funkcjonowali już jako niezależne państwo.
Wojnę
zakończył w 1848 roku traktat pokojowy w Guadalupe Hidalgo. Meksyk
zrzekł się na korzyść USA ponad połowę swego terytorium:
Kalifornia, Teksas, Nowy Meksyk, Arizona, Nevada, Utah, Wyoming,
Kolorado, za
15 mln dolarów oraz anulowanie długów.
W 1853 roku gen. Santa Anna sprzedał jeszcze Amerykanom za 10 mln
dolarów południową część dzisiejszej Arizony. USA zyskały
łącznie 2,3 mln km kwadratowych terenu a więc więcej niż razem
ma Europa Zachodnia i część Środkowej.
Najważniejsze
jednak jest to że ze strony USA zginęło tylko około 13 tysięcy
żołnierzy ! Wojna okazała się bardzo opłacalna.
Idea
wielkiej zintegrowanej gospodarki rolno – przemysłowej istniała
przed wojną secesyjną. Była to wojna przedsiębiorców,
przemysłowców i bankierów z modernizującej się północy czyli
ludzi wierzących w postęp, we własne siły i przyszłość z
latyfundystami z kolonialnego, prymitywnego południa. Wojna co
prawda przyniosła zniszczenia i śmierć ale wzbogaciła się na
niej północ i trwale odblokowano rozwój Stanów Zjednoczonych.
Całościowy efekt wojny był pozytywny.
USA
podczas I Wojny udzieliły wojującym państwom znacznych kredytów.
Po przystąpieniu USA do Wojny Niemcy poddali się. Dopiero II Wojna
ostatecznie zakończyła Wielki Kryzys w USA, gdzie podwojono
produkcję przemysłową. USA tracąc zaledwie 403 tysiące ludzi
były faktycznie jedynym zwycięzcą strasznej wojny i stały się
światowym hegemonem.
Wojna
w USA faktycznie mogła kojarzyć się z licznymi korzyściami.
Mimo
złych doświadczeń z Wietnamu USA wojnami zdestabilizowały Bliski
Wschód.
Wygląda
na to że amerykański system jest mocno niefunkcjonalny ale
propaganda umacnia Amerykanów w przekonaniu ze wszystko jest w
najlepszym porządku.
W
1980 roku oczekiwana długość życia w USA była większa niż w
Niemczech i Anglii i zbliżona do Francji i krótsza niż w Japonii.
Obecnie USA są 2-5 lat za tymi krajami i to w sytuacji gdy nakłady
na służbę zdrowia w USA są conajmniej dwa razy większe. Różnica
4 lat oznacza w poziomie życia i opieki zdrowotnej przepaść !
American
Dream is over ale wielu wydaje się tego nie dostrzegać.
Parę
dekad lat temu kredyt studencki spłacało się bez wysiłku w pięć
lat a porządny murowany dom w dziesięć lat. Wchodziło się w
związek małżeński. Normalnie pracując piętnaście lat po
studiach miało się zero długów, dom z ogródkiem, pełną
stabilizacje, rodzinę z dziećmi, dwa samochody i ugruntowaną
pozycję zawodową. Teraz po dziesięciu latach absolwent ma
wszelkie długi ( statystyka długów studenckich !) i dom z drewna,
jeśli w ogóle ma dom i rodzinę. Częściej wynajmuje tanie
mieszkanie i randkuje ( pieniędzy starcza na jedną lub dwie randki
w miesiącu zakończone szybkim seksem ) z wolnymi kobietami w
lustrzanej sytuacji jak on sam.
W
1950 roku w USA singli było 22 %. W 2014 roku było ich już 50,2 %
czyli 124,6 mln dorosłych Amerykanów. Ich liczba przekroczyła
wtedy liczbę osób żyjących w małżeństwie. Różne portale
internetowe bajecznie ułatwiają znalezienie „interesującej”
osoby. Single tłumaczą sobie że ich życie jest atrakcyjniejsze
niż nudne małżeństwo z dziećmi zabierającymi czas i pieniądze
które można przeznaczyć na świetną zabawę.
New
York jest miastem singli.
https://www.littletownshoes.com/2014/07/25/jak-wyglada-randkowanie-w-nowym-jorku/
"Wszystkie
bary, kluby, koncerty, imprezy. Począwszy od imprez w galeriach
sztuki czy muzeach do szalonych imprez na dachach z basenami.
Możliwości na poznanie nowych osób jest bardzo dużo.
Ale
zgodnie z relacjami moich znajomych romantyczne życie singla w Nowym
Jorku jest … absolutnym koszmarem.
Przede
wszystkim do Nowego Jorku ciągną osoby ambitne, osoby pełne
marzeń, a takie osoby z reguły mają podobne, równie ambitne
podejście do związków. Nie ma się co angażować … bo za
rogiem, tuz obok, na kolejnej imprezie … pewno poznam kogoś
nowego, lepszego bardziej interesującego i etc.
Nie
jest wiec dziwne ze większość osób w wieku 30+ jest nadal
singlami. Wiek nie ma znaczenia, nikt się specjalnie nie spieszy
Mając
do wyboru wszelkie kluby z basenami i imprezy w stylu “oczy szeroko
otwarte” single w Nowym Jorku znajdują inne bratnie dusze przez …
mobilne aplikacje. Nawet super atrakcyjni nowojorczycy aby poznać
potencjalne sympatie używają aplikacji mobilnych. Nikt nie zagaduje
w barze, nie proponuje drinka … w barze każdy siedzi wpatrzony w
monitor telefonów przeglądając potencjalnych kandydatów.
Wśród
facetow najbardziej popularna jest aplikacja “Tinder”. Ta
aplikacja, niczym gra komputerowa, pozwala oceniać kandydatów na
podstawie zdjęcia. Przesuniecie palcem po monitorze w prawo –
kandydat odpada; w lewo – kandydat pozostaje do rozważenia.
Aplikacja później sugeruje potencjalnych partnerów (z tej drugiej
grupy) na podstawie wieku, płci i GPS (im bliżej tym lepiej
oczywiście).
Ostatnio
siedziałam w barze z jednym z moich, samotnych przyjaciół i
przeglądaliśmy Tinderowe oferty. Bardziej przypominało to wybór
towarów na polkach, czy tapet do mieszkania niż wybór partnera –
5 sekund na podjęcie decyzji. Mój kumpel używa i spotyka
kandydatki przez Tinder ale tylko do krótkich (bardzo, bardzo
krótkich) znajomości, takich na jedna noc.
Kolejna
popularna aplikacja to “Hinge”. Aplikacja Hinge to szpieg na
Facebooku, wyciągnie wszystkie Twoje informacje i spróbuję znaleźć
samotnych znajomych wśród Twoich Facebookowych znajomych. Taka
współczesna swatka, tyle ze z matematycznym algorytmem. Ponoć ta
aplikacja naprawdę się sprawdza i pozwala znaleźć nawet partnera
na dłużej."
Wróćmy
do okrętów flagowych cyfrowej gospodarki USA, które według
kapitalizacji giełdowej są kolosami na tle „tradycyjnych”
koncernów produkujących głównie rzeczy fizyczne.
Od
trzech kwartałów spada sprzedaż iPhone. Konkurencja ze
strony smartfonów z systemem Android jest coraz silniejsza i klienci
nie widzą powodu aby mocno przepłacać za iPhone. Od lat bardzo
mocny jest Samsung. Umacniały się Huawei, Xiaomi i OPPO.
Apple
ma 210 mld dolarów w gotówce i nie bardzo wie co ma z tymi
pieniędzmi zrobić co jest niepokojące ! Normalnie
rozwijająca firma nie trzyma gotówki tylko ją inwestuje w swoje
pomysły.
Koncern
upatruje przychodów w serwisach Apple Music, iCloud, App Store i
Apple. Przychody z tych serwisów wzrosły w ciągu roku o 12 %.
Serwisy te stanowią konkurencje dla innych firm robiących od lat to
samo. Jesienią uruchomiony będzie Apple TV Plus mający
konkurować z Netfliksem i HBO GO oraz Apple Arcade dający dostęp
do gier na iPhone'a, iPada i MacBooka. Wygląda na to że Apple nie
ma nowych oryginalnych pomysłów ! Bez Steva Jobsa dzisiejsze Apple
potrafi jedynie odcinać kupony od tego co zrobiono w przeszłości.
Można mówić o transformacji modelu biznesowego koncernu ale
równie dobrze zarząd firmy mógł jej zaszkodzić tak jak to było
w przypadku Nokii. Nawet jeśli Ameryce uda się zaszkodzić
chińskiemu gigantowi Huawei i tym samym pomóc Apple to jest jeszcze
reszta silnej konkurencji.
Można
się spotkać z opiniami że prezydent Trump wprowadzając cła na
import z Chin postawił interes amerykańskich pracowników przed
interesem międzynarodowych korporacji, które chce zmusić do
ulokowania wytwórczości w USA.
Że
wszczął konflikt z Chinami aby zatrzymać staczanie się i
destrukcje Stanów Zjednoczonym i zapobiec przechwytywaniu przez
Chiny amerykańskiej technologi za darmo.
Spójrzmy
na to chłodnym okiem. Cła od razu powodują wzrost cen dla
konsumenta natomiast firmy dopiero zostaną zbudowane i zatrudnią
Amerykanów albo i nie zostaną zbudowane. To wymaga czasu i
ogromnych pieniędzy. Natomiast partnerzy handlowi USA od razu w
ramach zemsty obłożą cłami amerykańskie produkty. Dotychczasowa
historia wskazuje na to że administracyjna ingerencja w rynek
długofalowo źle się kończy. Owszem można i trzeba pomóc
raczkującym branżom, które dobrze rokują. To wszystko.
Pierwszą
przyczyną ucieczki firm z Ameryki były absurdalne żądania płacowe
robotników wymuszane przez dywersyjne związki zawodowe. Z czasem
doszły inne administracyjne generatory istotnych kosztów. Przecież
nie tylko podatki się liczą. Robienie skomplikowanych interesów
produkcyjnych w USA zrobiło się trudne i za trudne. Tony niejasnych
przepisów i roszczenia administracji. USA jako miejsce do robienie
biznesów produkcyjnych stało się nieatrakcyjne. Opłaci się
importować i handlować co na tle produkcji jest bardzo proste.
Gdyby prezydent Trump faktycznie chciał pomóc firmom produkcyjnym
to obciąłby koszty dla firm produkcyjnych a nie podatki dla
korporacji które zlecają pod swoim logo produkcje w Chinach i
importują towar.
Z
tą transferowaną technologią to niedługo może być melodia
przeszłości. Do USA ciągnęły kiedyś tabuny zdolnych studentów
ze świata, którzy byli potem stadem innowatorów. Ale teraz ciągną
do USA latynoscy imigranci zapatrzeni w socjal od państwa dobrobytu.
Stąd taka wściekłość prezydenta Trumpa chcącego zatrzymać
ludzką rzekę z południa. Trump jako rasowy przedsiębiorca wie ze
Latynos może być pracownikiem fizycznym ale nigdy niczego nie
wymyśli i nie wdroży a przecież bogactwo Ameryki nie bierze się
współcześnie z pracy fizycznej.
Z
zapowiedzi Trumpa zbudowania skutecznego antyimigracyjnego muru na
granicy z Meksykiem za pieniądze Meksyku na razie nic nie wyszło.
W
ubiegłym roku 43 miliony rodzin pracujących o niskich dochodach,
osób niepełnosprawnych oraz ubogich emerytów otrzymywało pomoc w
wysokości średnio 125 dolarów miesięcznie w ramach Supplemental
Nutrition Assistance czyli bony żywnościowe. Beneficjenci otrzymują
specjalne karty płatnicze zasilone pieniędzmi, które mogą wydać
tylko na żywność. Na bony żywnościowe rząd przeznaczył w
ubiegłym roku 76 mld dolarów. W 70 % biorcami bonów są rodziny z
dziećmi co sugeruje że pomoc obejmuje około 100 mln osób żyjących
w ubóstwie ! Różne władze zwracały się do Amerykańskiego
Departamentu Rolnictwa o wprowadzenie ograniczeń dla wykluczenie
pewnych produktów, które można by kupić przy pomocy bonów
żywnościowych. Przede wszystkim niezdrowa żywność, śmieciowe
jedzenie i słodzone napoje gazowane uznane przez organizacje ochrony
zdrowia za odpowiedzialne za otyłość i prowadzące do większej
zachorowalności na cukrzyce typu 2. Co druga osoba w USA jest już
otyła.
Ilość
tych bonów żywnościowych pokazuje funkcjonowanie amerykańskiego
"dobrobytu".
Ludzie
są najważniejszym kapitałem w gospodarce. Nie wolno odczłowieczać
osób otyłych ale jakimi to pracownikami są osoby chorobliwie otyłe
wymagające leczenia ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz