czwartek, 1 sierpnia 2019

Czy będzie kryzys w Chinach 94

Czy będzie kryzys w Chinach 94

  Z nastrojami społeczeństwa musieli się liczyć dyktatorzy i reżimy totalitarne, nawet Adolf Hitler i Józef Stalin. Aż do klęsk militarnych zadanych III Rzeszy na wschodzie przez ZSRR nastroje Niemców były bardzo dobre. Opozycja w Niemczech nie istniała a swojego wodza Niemcy uwielbiali. W państwach komunistycznych bezpieki niejawnie rejestrowały stan nastrojów społeczeństw. Do połowy lat siedemdziesiątych gdy poziom życia w PRL szybko się poprawiał nie było żadnej opozycji. Dopiero gdy zaczął się kryzys pojawiła się opozycja, kto wie czy nie finansowana przez CIA i zachodnie wywiady.
Rząd chiński wiele może ale i on musi się liczyć z nastrojami społeczeństwa.
W spokojnych czasach dobrobytu gdy zapomnieniu uległa wojna i kryzys, społeczeństwa martwią się rzeczami banalnymi. Parlament Europejski zlecił cykliczne sondaże opinii Eurobarometr. Najbardziej Europejczyków martwią ( 30 %) rosnące ceny żywności, mieszkań i paliw. I to w sytuacji gdy w całej Unii ceny żywności podniosły się średnio o niepełne 2 % a ceny paliw spadły. Czyli generalnie chodzi o inflacje. 17% Europejczyków martwi się zdrowiem i zabezpieczeniem społecznym, 16 % zarobkami, 10 % zmianami klimatu, bezrobociem i systemem edukacji, 6 % martwi się przestępczością i migracjami, a jedynie 3 % terroryzmem.

Pamięć ludzka jest krótka. Oszuści obiecywali w Polsce że transformacja ustrojowa szybko wygasi wszczętą inflacje. W rzeczywistości inflacja spadła poniżej 10% po 12 latach i to głównie skutkiem zbrodniczego „chłodzenia gospodarki” zakończonego kryzysem i spadku światowej koniunktury. Ci którzy teraz ględzą o wzroście cen warzyw i owoców spowodowanym suszą powinni rzucić okiem na dane poniżej. Może odświeży im to pamięć.
Inflacja w Polsce:
1989 251,1%
1990 585,8%
1991 70,3%
1992 43,0%
1993 35,3%
1994 32,2%
1995 27,8%
1996 19,9%
1997 14,9%
1998 11,8%
1999 7,3%
2000 10,1%
2001 5,5%

Dlaczego USA używają retoryki wojennej w sporze handlowym z Chinami i Europą ? Jeszcze po II Wojnie w USA modna była idea „dochodowych wojen”, którą ostatecznie skompromitowała dopiero wojna w Wietnamie. Amerykanie en masse nie wiedzą co to jest wojna i ma to odbicie w sondażach opinii publicznej i działaniach polityków.
W latach 1846–1848 trwała regularna wojna amerykańsko - meksykańska. Powodem wojny było przyłączenie w 1845 roku do USA zbuntowanej meksykańskiej prowincji, Republiki Teksasu. Amerykańscy osadnicy lekceważąc Meksyk do którego formalnie należał ten obszar od 1836 funkcjonowali już jako niezależne państwo.
Wojnę zakończył w 1848 roku traktat pokojowy w Guadalupe Hidalgo. Meksyk zrzekł się na korzyść USA ponad połowę swego terytorium: Kalifornia, Teksas, Nowy Meksyk, Arizona, Nevada, Utah, Wyoming, Kolorado, za 15 mln dolarów oraz anulowanie długów. W 1853 roku gen. Santa Anna sprzedał jeszcze Amerykanom za 10 mln dolarów południową część dzisiejszej Arizony. USA zyskały łącznie 2,3 mln km kwadratowych terenu a więc więcej niż razem ma Europa Zachodnia i część Środkowej. Najważniejsze jednak jest to że ze strony USA zginęło tylko około 13 tysięcy żołnierzy ! Wojna okazała się bardzo opłacalna.
Idea wielkiej zintegrowanej gospodarki rolno – przemysłowej istniała przed wojną secesyjną. Była to wojna przedsiębiorców, przemysłowców i bankierów z modernizującej się północy czyli ludzi wierzących w postęp, we własne siły i przyszłość z latyfundystami z kolonialnego, prymitywnego południa. Wojna co prawda przyniosła zniszczenia i śmierć ale wzbogaciła się na niej północ i trwale odblokowano rozwój Stanów Zjednoczonych. Całościowy efekt wojny był pozytywny.
USA podczas I Wojny udzieliły wojującym państwom znacznych kredytów. Po przystąpieniu USA do Wojny Niemcy poddali się. Dopiero II Wojna ostatecznie zakończyła Wielki Kryzys w USA, gdzie podwojono produkcję przemysłową. USA tracąc zaledwie 403 tysiące ludzi były faktycznie jedynym zwycięzcą strasznej wojny i stały się światowym hegemonem.
Wojna w USA faktycznie mogła kojarzyć się z licznymi korzyściami.
Mimo złych doświadczeń z Wietnamu USA wojnami zdestabilizowały Bliski Wschód.

Wygląda na to że amerykański system jest mocno niefunkcjonalny ale propaganda umacnia Amerykanów w przekonaniu ze wszystko jest w najlepszym porządku.
W 1980 roku oczekiwana długość życia w USA była większa niż w Niemczech i Anglii i zbliżona do Francji i krótsza niż w Japonii. Obecnie USA są 2-5 lat za tymi krajami i to w sytuacji gdy nakłady na służbę zdrowia w USA są conajmniej dwa razy większe. Różnica 4 lat oznacza w poziomie życia i opieki zdrowotnej przepaść !
American Dream is over ale wielu wydaje się tego nie dostrzegać.
Parę dekad lat temu kredyt studencki spłacało się bez wysiłku w pięć lat a porządny murowany dom w dziesięć lat. Wchodziło się w związek małżeński. Normalnie pracując piętnaście lat po studiach miało się zero długów, dom z ogródkiem, pełną stabilizacje, rodzinę z dziećmi, dwa samochody i ugruntowaną pozycję zawodową. Teraz po dziesięciu latach absolwent ma wszelkie długi ( statystyka długów studenckich !) i dom z drewna, jeśli w ogóle ma dom i rodzinę. Częściej wynajmuje tanie mieszkanie i randkuje ( pieniędzy starcza na jedną lub dwie randki w miesiącu zakończone szybkim seksem ) z wolnymi kobietami w lustrzanej sytuacji jak on sam.
W 1950 roku w USA singli było 22 %. W 2014 roku było ich już 50,2 % czyli 124,6 mln dorosłych Amerykanów. Ich liczba przekroczyła wtedy liczbę osób żyjących w małżeństwie. Różne portale internetowe bajecznie ułatwiają znalezienie „interesującej” osoby. Single tłumaczą sobie że ich życie jest atrakcyjniejsze niż nudne małżeństwo z dziećmi zabierającymi czas i pieniądze które można przeznaczyć na świetną zabawę.
New York jest miastem singli.
https://www.littletownshoes.com/2014/07/25/jak-wyglada-randkowanie-w-nowym-jorku/
"Wszystkie bary, kluby, koncerty, imprezy. Począwszy od imprez w galeriach sztuki czy muzeach do szalonych imprez na dachach z basenami. Możliwości na poznanie nowych osób jest bardzo dużo.
Ale zgodnie z relacjami moich znajomych romantyczne życie singla w Nowym Jorku jest … absolutnym koszmarem.
Przede wszystkim do Nowego Jorku ciągną osoby ambitne, osoby pełne marzeń, a takie osoby z reguły mają podobne, równie ambitne podejście do związków. Nie ma się co angażować … bo za rogiem, tuz obok, na kolejnej imprezie … pewno poznam kogoś nowego, lepszego bardziej interesującego i etc.
Nie jest wiec dziwne ze większość osób w wieku 30+ jest nadal singlami. Wiek nie ma znaczenia, nikt się specjalnie nie spieszy
Mając do wyboru wszelkie kluby z basenami i imprezy w stylu “oczy szeroko otwarte” single w Nowym Jorku znajdują inne bratnie dusze przez … mobilne aplikacje. Nawet super atrakcyjni nowojorczycy aby poznać potencjalne sympatie używają aplikacji mobilnych. Nikt nie zagaduje w barze, nie proponuje drinka … w barze każdy siedzi wpatrzony w monitor telefonów przeglądając potencjalnych kandydatów.
Wśród facetow najbardziej popularna jest aplikacja “Tinder”. Ta aplikacja, niczym gra komputerowa, pozwala oceniać kandydatów na podstawie zdjęcia. Przesuniecie palcem po monitorze w prawo – kandydat odpada; w lewo – kandydat pozostaje do rozważenia. Aplikacja później sugeruje potencjalnych partnerów (z tej drugiej grupy) na podstawie wieku, płci i GPS (im bliżej tym lepiej oczywiście).
Ostatnio siedziałam w barze z jednym z moich, samotnych przyjaciół i przeglądaliśmy Tinderowe oferty. Bardziej przypominało to wybór towarów na polkach, czy tapet do mieszkania niż wybór partnera – 5 sekund na podjęcie decyzji. Mój kumpel używa i spotyka kandydatki przez Tinder ale tylko do krótkich (bardzo, bardzo krótkich) znajomości, takich na jedna noc.
Kolejna popularna aplikacja to “Hinge”. Aplikacja Hinge to szpieg na Facebooku, wyciągnie wszystkie Twoje informacje i spróbuję znaleźć samotnych znajomych wśród Twoich Facebookowych znajomych. Taka współczesna swatka, tyle ze z matematycznym algorytmem. Ponoć ta aplikacja naprawdę się sprawdza i pozwala znaleźć nawet partnera na dłużej."

Wróćmy do okrętów flagowych cyfrowej gospodarki USA, które według kapitalizacji giełdowej są kolosami na tle „tradycyjnych” koncernów produkujących głównie rzeczy fizyczne.
Od trzech kwartałów spada sprzedaż iPhone. Konkurencja ze strony smartfonów z systemem Android jest coraz silniejsza i klienci nie widzą powodu aby mocno przepłacać za iPhone. Od lat bardzo mocny jest Samsung. Umacniały się Huawei, Xiaomi i OPPO.
Apple ma 210 mld dolarów w gotówce i nie bardzo wie co ma z tymi pieniędzmi zrobić co jest niepokojące ! Normalnie rozwijająca firma nie trzyma gotówki tylko ją inwestuje w swoje pomysły.
Koncern upatruje przychodów w serwisach Apple Music, iCloud, App Store i Apple. Przychody z tych serwisów wzrosły w ciągu roku o 12 %. Serwisy te stanowią konkurencje dla innych firm robiących od lat to samo. Jesienią uruchomiony będzie Apple TV Plus mający konkurować z Netfliksem i HBO GO oraz Apple Arcade dający dostęp do gier na iPhone'a, iPada i MacBooka. Wygląda na to że Apple nie ma nowych oryginalnych pomysłów ! Bez Steva Jobsa dzisiejsze Apple potrafi jedynie odcinać kupony od tego co zrobiono w przeszłości. Można mówić o transformacji modelu biznesowego koncernu ale równie dobrze zarząd firmy mógł jej zaszkodzić tak jak to było w przypadku Nokii. Nawet jeśli Ameryce uda się zaszkodzić chińskiemu gigantowi Huawei i tym samym pomóc Apple to jest jeszcze reszta silnej konkurencji.

Można się spotkać z opiniami że prezydent Trump wprowadzając cła na import z Chin postawił interes amerykańskich pracowników przed interesem międzynarodowych korporacji, które chce zmusić do ulokowania wytwórczości w USA.
Że wszczął konflikt z Chinami aby zatrzymać staczanie się i destrukcje Stanów Zjednoczonym i zapobiec przechwytywaniu przez Chiny amerykańskiej technologi za darmo.
Spójrzmy na to chłodnym okiem. Cła od razu powodują wzrost cen dla konsumenta natomiast firmy dopiero zostaną zbudowane i zatrudnią Amerykanów albo i nie zostaną zbudowane. To wymaga czasu i ogromnych pieniędzy. Natomiast partnerzy handlowi USA od razu w ramach zemsty obłożą cłami amerykańskie produkty. Dotychczasowa historia wskazuje na to że administracyjna ingerencja w rynek długofalowo źle się kończy. Owszem można i trzeba pomóc raczkującym branżom, które dobrze rokują. To wszystko.
Pierwszą przyczyną ucieczki firm z Ameryki były absurdalne żądania płacowe robotników wymuszane przez dywersyjne związki zawodowe. Z czasem doszły inne administracyjne generatory istotnych kosztów. Przecież nie tylko podatki się liczą. Robienie skomplikowanych interesów produkcyjnych w USA zrobiło się trudne i za trudne. Tony niejasnych przepisów i roszczenia administracji. USA jako miejsce do robienie biznesów produkcyjnych stało się nieatrakcyjne. Opłaci się importować i handlować co na tle produkcji jest bardzo proste. Gdyby prezydent Trump faktycznie chciał pomóc firmom produkcyjnym to obciąłby koszty dla firm produkcyjnych a nie podatki dla korporacji które zlecają pod swoim logo produkcje w Chinach i importują towar.
Z tą transferowaną technologią to niedługo może być melodia przeszłości. Do USA ciągnęły kiedyś tabuny zdolnych studentów ze świata, którzy byli potem stadem innowatorów. Ale teraz ciągną do USA latynoscy imigranci zapatrzeni w socjal od państwa dobrobytu. Stąd taka wściekłość prezydenta Trumpa chcącego zatrzymać ludzką rzekę z południa. Trump jako rasowy przedsiębiorca wie ze Latynos może być pracownikiem fizycznym ale nigdy niczego nie wymyśli i nie wdroży a przecież bogactwo Ameryki nie bierze się współcześnie z pracy fizycznej.
Z zapowiedzi Trumpa zbudowania skutecznego antyimigracyjnego muru na granicy z Meksykiem za pieniądze Meksyku na razie nic nie wyszło.

W ubiegłym roku 43 miliony rodzin pracujących o niskich dochodach, osób niepełnosprawnych oraz ubogich emerytów otrzymywało pomoc w wysokości średnio 125 dolarów miesięcznie w ramach Supplemental Nutrition Assistance czyli bony żywnościowe. Beneficjenci otrzymują specjalne karty płatnicze zasilone pieniędzmi, które mogą wydać tylko na żywność. Na bony żywnościowe rząd przeznaczył w ubiegłym roku 76 mld dolarów. W 70 % biorcami bonów są rodziny z dziećmi co sugeruje że pomoc obejmuje około 100 mln osób żyjących w ubóstwie ! Różne władze zwracały się do Amerykańskiego Departamentu Rolnictwa o wprowadzenie ograniczeń dla wykluczenie pewnych produktów, które można by kupić przy pomocy bonów żywnościowych. Przede wszystkim niezdrowa żywność, śmieciowe jedzenie i słodzone napoje gazowane uznane przez organizacje ochrony zdrowia za odpowiedzialne za otyłość i prowadzące do większej zachorowalności na cukrzyce typu 2. Co druga osoba w USA jest już otyła.
Ilość tych bonów żywnościowych pokazuje funkcjonowanie amerykańskiego "dobrobytu".
Ludzie są najważniejszym kapitałem w gospodarce. Nie wolno odczłowieczać osób otyłych ale jakimi to pracownikami są osoby chorobliwie otyłe wymagające leczenia ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz