Chinskie domino
Od pewnego czasu jasne jest ze realizacja planu chinskiego rzadu pragnacego ograniczenia eksportu na rzecz radykalnego zwiekszenia konsumpcji Chinczykow wywola potezne perturbacje w gospodarce swiatowej.
Dewaluacje Juana mozna traktowac jako przystapienie Chin do wojen walutowych po USA, Japoni i Europie. Wygrywa ten kto "wydrukuje" wiecej pieniadza. Była to pierwsza od przeszło dwóch dekad dewaluacja chińskiej waluty. Chiny do wojny przystapiły jako ostatni gracz. Otwarto front azjatycki tej paskudnej wojny. Spekulanci którzy przez ostatnie 20 lat przyzwyczaili się, że na parze dolar-juan obowiązuje tylko jeden kierunek: w dół - ogłupieli i wpadli w panike. Gdy wszyscy dookoła rozcienczaja swoja walute Chiny tez próbują ratować własną gospodarkę przed recesją. Pytanie nie brzmialo czy Chiny przystapia do wojny walutowej ale kiedy to zrobia.
Po dewaluacji Juana ceny miedzi i ropy naftowej spadły do najniższych poziomów od 6 lat. Po prostu Chiny sa fabryka swiata i poteznym rynkiem. Przykladowo Chiny odpowiadaja za 40% światowego zużycia miedzi rafinowanej.
Czy jest to epokowe wydarzenie, ktore bedzie opisywne w podrecznikach historii - nikt tego nie wie.
Jasne jest ze trwaja wojny walutowe i surowcowe ale do apokalipsy jest jeszcze bardzo daleko. Jasne jest ze nawet najwieksze gieldy sa kasynem dla oligarchi finansowej. Spekulanci bezczelnie trzęsą światem !
W kontekscie spadku notowan na chinskich gieldach padło stwierdzenie ze straty chinskiej giełdy przekroczyly 4 bln dolarow a wiec sa przeogromne. Istna orgia i szalenstwo. Gejzer krwi i lez.
Rodzi sie pytanie do kogo popłynely te przeogromne pieniadze. To znaczy kto zarobil a kto stracil. Ta informacja dysponuje tylko system transakcyjny giełdy i pewnie tez rzad chinski ale oczywiscie nikt nie stracił nagle 4 bln i tez nikt nie zyskal nagle 4 bln dolarow. Pieniadze nie wyparowaly. Zadnych cudow nie bylo. Zauwazmy ze:
- W trakcie transakcji na giełdzie pieniądze przepływają jedynie od kupujących do sprzedających. Oni zarazem ustalaja notowania. Na gieldzie zadnych pieniedzy nie ma.
- Ceny akcji moga sie zmieniac i sie zmieniaja przy znikomej płynnosci to znaczy ze zmieniaja sie ceny akcji ale obrot (a w tym realne zyski i straty) byl znikomy.
- O zarobku czy stratach mozna mowic tylko w stosunku do zrealizowanych transakcji. Mozna tez mowic o potencjalnych zyskach i potencjalnych stratach. Trzeba odroznic realia od marzen i chciejstwa.
Wyobrazmy sobie ze Chinczyk kupil akcje firmy A po 100 dolarow a napompowane zostaly one do 1000 dolarow i potem spadly do 400 dolarow. Moze on mowic tylko o potencjalnych zyskach lub stratach. Jesli sprzeda swoje akcje po 400 dolarow to i tak ma ogromny realny zysk.
Rzad chinski nie uznał za stosowne interweniowac na gieldzie choc ma wyprobowane metody i srodki do dzialania. Pewnie uznal ze balon spekulacyjny jest za mocno napompowany i trzeba z niego spuscic troche powietrza aby zmniejszyc niebezpieczenstwo zabojczej eksplozji banki. Po dynamicznych wzrostach maja teraz co spuszczac.
Chiny maja potezna realna gospodarke. O wiele bardziej ksiezycowa ekonomie maja USA czy Polska. Chiny maja swoje ciemne strony - tak jak kazde realne panstwo. Maja nietrafne inwestycje. A kto ich nie ma ?
Zwrocic uwage nalezy ze przy "niskich" cenach ropy naftowej wyschły swiatowe zrodla petrodolarow zasilajace do niedawna swiatowy system finansowy. Petrodolary stawały sie tez paliwem na gieldach swiata. Eksporterzy ropy biezace dochody przeznaczaja teraz od razu na wydatki budzetowe. System finansowy i gieldy nie maja paliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz