wtorek, 18 sierpnia 2015

Pasozytniczy sektor publiczny 14

Pasozytniczy sektor publiczny 14

  Obrzydliwa szlachta ktora doprowadzila do rozkladu i upadku I RP odrodziła - reanimowala sie w II RP jako zoombie - biurokracja okrutnie pasozytujaca na narodzie.
Pokrzywdzona nozycami cen wyrobow rolnych do przemyslowych polska wiec wraca w czasie wielkiego kryzysu do dawno zarzuconych w sredniowieczu prymitywnych metod gospodarowania. Dla bezkarnej i uprzywilejowanej kasty biurokratycznej prawo i praworządność były czczym frazesem z ktorych czesto nawet oficjalnie szydzono.
Roczny dochód chłopa wynosił tylko około 240 złotych.
Za http://www.lowyb.fora.pl/historia-odklamywanie-tajemnice-ciekawe-fakty,50/ceny-koszty-zarobki-w-ii-rp,560.html
"ZAROBKI:
Wojsko (1933):
kapral samotny - 137, utrzymujący rodzinę - 167;
Plutonowy - 151 lub 201
Sierżant - 171 lub 241
Starszy sierżant - 194 lub 264
Chorąży - 230 lub 300
Podporucznik - 206 lub 266
Porucznik - 265 lub 324
Kapitan - 345 lub 400
Major - 435 lub 490
Podpułkowsnik - 524 lub 580
Pułkownik - 632 lub 713
Gen. brygady - 1000
Gen. dywizji - 1500
Gen. broni - 2000
Marszałek - 3000

Cywile:
Politycy:
Prezydent: 5000 zł
Premier: 3000 zł
Minister i Wicepremier: 2450 zł
Minister: 2000 zł
Senator: 1800 zł
Poseł: 1500 zł

Rzemieślnik
1 do 2 zł na dzień
Robotnik:
1929 – 1,02 zł za godz.
1933 – 0,80 zł za godz. (46,5% robotników zarabia poniżej kosztów utrzymania)
1935 – 0,73 zł za godz.

Prcownik umysłowy:
1928 – 324 zł
1930 – 352 zł"

Pracownik umysłowy to wspolczesny urzednik.
Polska byla krajem rolniczym. Na tle chłopa dochody robotnika miejskiego byly szokujaco wysokie ale... pod warunkiem wszakze ze mial prace co zdarzalo sie nieczesto ! Tak wiec w skorumpowanej III RP wrocilismy do tego co było w skorumpowanej II RP - szokujace zarobki zbednych urzednikow i urzednikow udajacych wojskowych.

Wielkim błędem było nieukaranie "komunistow" (mowa tylko o parti wewnetrznej i wystepnej nomenklaturze a nie szeregowych czlonkach PZPR ) po upadku ZSRR. Ich następcy uważają że bata i kary dla nich nie ma. Stad wszechobecna demoralizacja i rozbuchane zlodziejstwo.
Dziel i rządź to stara metoda stosowana dla podporządkowania i drenazu podbitych plemion. Rozdawnictwo przywilejów według wydumanych zasług politycznych, partyjnych i dowolnych kryteriów prowadzi do skłócenia narodu, złosci, nienawiści, niepewności i chciwości. Przywileje otrzymane z łaski pana, stawiają poddanych w ciągłym poczuciu zagrożenia. Trzeba przy korycie jak najszybciej sie nakrasc i najeść do syta. Trzeba obdzielic rodzine, przyjacioł i znajomych aby potem oni wykazali wdziecznosc tym samym.

http://forsal.pl/artykuly/708154,praca_w_administracji_konkurs_na_urzednika_tylko_dla_znajomych_z_polecenia.html
"Praca w administracji: konkurs na urzędnika tylko dla znajomych z polecenia
Większość naborów w urzędach, samorządach i państwowych spółkach jest ustawiana. W administracji centralnej robi się to w taki sposób, że nawet komisje konkursowe nie dostrzegają, iż wszystko zostało wcześniej rozstrzygnięte. Samorządowcy nie zakładają białych rękawiczek.
Blisko 120 osób na sali przystępuje do testu konkursowego na etatowe stanowisko starszego specjalisty departamentu w jednym z ministerstw. Wśród egzaminowanych znajduje się człowiek, który w tym pionie pracuje od kilku miesięcy, ale na zlecenie. Jego przełożeni i on sam znają wyniki testu. Andrzej, który w taki sposób zdobył stanowisko, opowiada, że miał wątpliwości, czy etyczne jest przystępowanie do konkursu z rzeszą nawet dużo lepszych kandydatów, skoro wiedział, iż wynik jest ustawiony. – Jednak przełożony przekonał mnie, że bez konkursu nie może mnie zatrudnić, bo takie są procedury. Dlatego dla świętego spokoju, by nikt się nie czepiał, musi zorganizować konkurs – tłumaczy.

Podobnie rzecz miała się w ubiegłym roku w innym resorcie. Kandydat na stanowisko dyrektora jednego z departamentów został najpierw zatrudniony na zlecenie z pensją w wysokości 8 tys. zł, potem został dopuszczony do konkursu, który – rzecz jasna – wygrał. – To była czysta formalność. Wszyscy w departamencie wiedzieliśmy, że już wcześniej został namaszczony na to stanowisko – mówi mi jeden z pracowników ministerstwa.

To tylko niektóre przykłady obchodzenia konkursów w administracji państwowej. – Prawda jest brutalna i skłania do postawienia tezy, że każdy nabór można zorganizować w taki sposób, iż nawet część komisji rekrutacyjnej nie będzie zdawała sobie sprawy z tego, że jego wynik był z góry ustalony – potwierdza Stefan Płażek z Katedry Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego...
To, że politycy i wpływowe osoby naciskają na szefów urzędów, aby zatrudniali osoby z polecenia, jest na porządku dziennym. – Bardzo często przychodzili do mnie politycy i próbowali naciskać, abym zatrudniła wskazaną przez nich osobę...
Protegowani, którzy dostaną się na stanowiska urzędnicze, mają z reguły o wiele większe ambicje. Marzeniem niemal wszystkich jest dostanie się do rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa, bo to dobrze płatna i niezbyt angażująca praca. Państwo pomaga im spełnić te marzenia...
W efekcie, gdy wybuchła afera z taśmami Serafina (nagranie rozmowy między byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego Władysławem Łukasikiem a posłem PSL Władysławem Serafinem, w której ten pierwszy sugerował nepotyzm i niegospodarność w spółkach Skarbu Państwa, jakich mieli się dopuszczać działacze PSL – red.), padł pomysł, aby „ucywilizować” zasady naboru do rad nadzorczych. – Nawet przez moment wydawało się, że Jan Krzysztof Bielecki, doradca premiera, zajmie się tą sprawą, ale niestety poległ – mówi Aleksander Proksa. Podkreśla, że skala nadużyć jest tak duża, że nie da się już ich wyeliminować za pomocą prostej zmiany obowiązujących przepisów dotyczących naboru do spółek.
Dodatkowo wskazuje, że przy prywatyzacji państwowych spółek pozostawiano specjalnie niewielkie udziały dla Skarbu Państwa, tzw. resztówki. Dzięki temu wciąż można korzystać z dodatkowych profitów, będąc jednocześnie w partii czy na stanowisku urzędniczym. Nie brakuje więc stanowisk w radach spółek – najczęściej tych z branży energetycznej i paliwowej, bo tam zarabia się najwięcej. Przykład z góry biorą samorządy. – W Krakowie wystarczy przejrzeć oświadczenia majątkowe, aby przekonać się, że radni zasiadają w spółkach prawa handlowego, w tym komunalnych – mówi Stefan Płażek. "

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz